Powszechnie sądzą ludzie , iż się wieczór do d w u
dziestu czterech godzin dnia nie liczy i że to jest chwila w której ani pracować ani spać nie m ożna, lecz należy koniecznie próżnować. Właściciel wsi wraca z pola lub ze sto dół, kupiec ze sklepu a rzemieślnik od warsztatu i usiadłszy wśród rodziny poziewa i zrzędzi. — K ie d y ż b ę d z i e k o la c y a ? dla c z e g ó ż nic d a j ą kolący i ? oto jest przedmiot rozmowy, który odbija się echem w ustach pa
ni domu, dzieci i służących, aż dopóki niespaduie gromern na głowę kucharza lub k u c h a rk i.— Wreszcie niosą sam o
war kipiący, lub pełen kawy im bryk, albo naładowane z r a zami półmiski. — Spazm się żołądkow y leczy, gniew
łago-dzi i język spoczywa; a zęby tylko dzwonią i żuchwa pra
c u j ą . — To je s t dobrze: ale cóż robić z resztą wieczór — w chwilach jesiennych i zimowych? Łatwa odpowiedź:
iź s ię r o z m a w i a ? alo o czćm ? (jeśli mi się pytać wol
no ? ) O to m ó w i się t r o c h ę o w s z y s t k i m ! Mnie się zaś zdaje iż się mówi wicie o niczórn, albo się mówi zanadto i źle o bliź n im .— Dzieci znudzone drzymią a pani domu oczy się kleją, ojciec zaś rodziny chcąc nieubłagany czas zabić, świecę objaśnia i ssie grajcarowe cygaro. W r e sz cie ścienny zćgar syczy, dla ostrzeżenia że wkrótce go
dzinę wybije i da hasło do no cleg u .— Najmłodsze z ro
dziny przebudzone ku rozebraniu, płacze, państwo się do sypialnój komnaty wynoszą i wkrótce dom cały spi 1 śni mary i d z i w y , ale rzadko śni anioły. — I nie może być inaczej, bo gdy się o świętych rzeczach nigdy nie myśli nie cz y ta , nie rozm aw ia, to trudno aby nawet we śnie odbił się obraz spraw wyższego świata. —- A przecież mówi pismo iż człowiek nie samym żyje chlebem ale i sło
wem Bożern, więc potrzebuje koniecznego pokarmu dis d usz y.— Lecz ta biedna dusza pości przez cały tydzień i miesiące i lata. chociaż ciato nawet w P.iątek i Sobotę pościć nie chce. —
Gdzież cały ten wstęp prowadzi? zapyta czytelnik! — Ł a t w o o d g a d n ą ć , iź p r o w a d z i p r o s to do k s i ę g a r n i ! — A l e ż to rada z b y t i n t e r e s o w n a — (odrzeeze ktoś z boku.) Tak j e s t , można to uważać za p rz y m ó w k ę , ale korzyści wzajemne tak się r ó w n o w a ż ą , iż kto za tą radą pójdzie i sobie i księgarni odda przysługę. Aby zaś rzecz te o b jaśnić, powiem iż nie ma przyjemniejszego zajęcia w ro
dzinie jak czytać dobrą książkę. Na dworze slo ta, śnićg i zawierucha. — Sąsiąd nie przyjedzie — rozmowa między domowemi osobami łatwo się w ycz erpnie— cóż więc r o bić i zkąd uzbierać zapasu do pożywienia ducha, jeżełi nie w książce? T en miły gość który prosto z księgarni wozową lub listową pacztą zajeżdża— pożądanym i mi
łym bywa przybysz em .— On ani herbaty ani wina nie pi
j e — ani dla niego legominy do obiadu nie przyczynia pa
ni d o m u — grzeczny i w pięknych tłomaczy się wyrazach, bawi i u c z y — a zna tak przeszłość jakby całe wieki był przeżył. Niechaj go tylko ojciec rodziny wyzwie do roz
mowy — a on nic zatknie się w opowiadaniu. Mówiłem
jednak z takimi, którzy twierdzili: że literatura tegoczes- na jest, czczą a czasem niebezpieczną, i i e książka bywa powodem obałamucenia umysłu- P r a w d a — że w tym w ie
ku uadużyto piśmiennictwa i sponiewierano go w kłam
stwie i czczych te oryacli— lecz obok kąkolu wyrosło tak
i e i bujne ziarno prawdy, a w żadnym może wieku nie - napisano tyle dobrych i budujących książek ile w czasach n as zy c h , gdzie prawda religijna zwycięzko walczy z fał
szem. To d o b r z e — odpowiedział mi jeden w pół pogo
dzony z książkami ojciec rodziny—■ ale trudno czytać za
wsze filozofią i teologią: człowiek się upracuje, z ludźmi przy gospodarstwie ukło poce— chciałby odpocząć— za
bawić s i ę — odetchnąć sw obodniej— a tu go pan chcesz w nowe jeszcze zaprzągać j a r z m o , łamiąc mu głowę nad ciężkim dziełem — przy któróm zasną najprzód dzieci potćm pani d o m u — później ochm istrzyni— aż wreszcie i sam czytelnik.—
B y na jm niój,... ja niestręczę opiatycznych dzieł i te sa
memu panu zostawiam do poduszki, życząc mu uprzejmie dobrój nocy, ale śmiem zalecić takie które otrzeźwią, za
miast uśpie nia—; zajmą i obudzą ciekawość, a przecież ich d u c h — układ i cel będzie budującym .— Dzieła takie zbawienny w y w rą wpływ na serca dzieci pańskich i potwierdzą nieraz ojcowskie rady jakie pan dzieciom sw o im dajesz. Ileż to razy spotkasz się pan z autorem w je- dnój myśli: a jakąż wtenczas uczujesz pociechę, gdy książka ów bezinteresowny przyjaciel stanie się pomocnikiem two
im w wychowaniu dzieci i poświadczy przykładami to —•
co dzieciom sucho w danćj okoliczności zaleciłeś!
— Przyznaję, iż rada pańska ina swoją dobrą stronę i nie przeczę, aby dobra książka nieprzyczyniała się do wykształcenia moralnego, ależ przyznasz p a n , iź wydania wasze to zbyt drogi towar na dzisiejsze cz asy .—
— Prawda Panie, iż książki u nas są drogie, ale to właśnie ztąd pochodzi iż ich mało kupujecie. — W e Fran- cyi i w Niemczech gdzie dobrego dzieła odbijają od 10000 go 150,000 ekzemplarzy i wszystkie w ciągu roku lub dwóch się rozprzedają, to nietylko koszta druku s ą p o kryte ale mały na każdym egsemplarzu za ro b ek , p o d nosi się do znacznój sum m y, a przytem kraje samożne mają ułatwiające środki drukarskie, jako to stereoty py i prasy
poruszone siłą parowego p r z y r z ą d u . — Lecz u nas gdzie na ręcznćj prasie obracać musimy arkusz kolejno na obie strony i z wybitych zmozołem tysiąca eksemplarzy 100 lub najwięcćj 300 (nie powiem już sprzedać), lecz wbrew życzeniu i woli narzucić, to te 300 egzemplarzy opłacić muszą koszta całego wydania.— im więcej przeto będzie
cie panowie kupować, tem tańsze będziecie mieć książki.
— Odwróćm y to zadanie, a będzie zgoda, to je s t im taniej wydawcy będą sprzedawać tern więcćj będziemy kupować. —
— Byłaby i na to zgoda, gdyby liczyć można na o d byt, ale to są zawodne nadzieje, gdyż ci którzy zwykle nie kupują , to i za najtańsze pieniądze nie kupią, bo tacy chorują już na k s i ę g o - w s t r ę t , inni zaś którzy lubią literaturę, mnićj zważają czy ich książka złoty więcćj lub mnićj kosztuje. —
— Zkądże się jednak wziął ów k s i ę g o - w s t r ę t o którym P. wspominasz ? —
-— Różne na to wpłynęły p o w o d y — a nie o wszyst ko publiczność naszą oskarżać m o ż n a.— Powszechność czasem ludzi nieumie sobie zdać spraw y z jakiegoś pociągu lub w s tr ę tu , ale najczęścićj rządzi się przeczuciem i to przeczucie bywa słuszne. — Druk się skompromitował kłamstwem i dla tego mu dzisiaj nie w ie r z ą — Piśmien
nictwo zamiast służyć porządkowi, zgodzie, nauce, oświa
cie i moralności, pochyliło się za namiętnemi żądzami b u r z - liwćj wyobraźni i stało się narzędziem społeeznćj zawie
ruchy i w strzą śnie ń politycznych. Książka która jako je
dna z cegiełek moralnego gmachu, przeznaczoną jest do budowania rodziny, państwa i ludzkości, zamieniła się w minę pod tymże gmachem podłożoną i zamiast spisywać to co nam dzieje podają, zaczęła wróżyć i w kłamliwych obietnicach przyszły raj określać. Ludzie którzy z natu
ry ciekawymi są przyszłości a z dobroduszną łatw owier
nością za prawdę przyjmują to co d r u k o w a n e , marzyli nadz ie je, śnili raj ziemski i czekali sk utk u proroctw. — Ale zamiast raju stworzyli sobie wieżą Rabel, a wkrótce rozczarowani, rzucili klątwę na druki ł książki; na teorye i pomysły, k tó re ich uwiodły i o wiele nieszczęść przypra
wiły. — Znam ojea r o d z in y , który tak je st zagniewany i pałający zemstą przeciw książkom, że nawet kalendarza nie
czyta bojąc się aby i tam lite znalazł zdrady. — Mówił mi on prawie w tych słowach : Książka Pahie to t r u cizna! W ystaw sobie Pan iż mój syn Ja n i córka moja Zofia przepadają za temi głupstwami, a ile razy jedzie e k o nom do miasta, to zawsze jakie licho każą mu z księgar
ni p r z y w ie ść — Jan ma lat 2 7 . czas mu się żenićj i w is
tocie trafiała mu się partya co się nazywa przyzwoita,—
Mówię mu: Jedź do p a n n y — stryia tam lubią w tym do
m u , więc cię zawiezie.— Ale myśli P an iż poje cha ł? — Wcale n i e . — Jeszcze (prawi) czas będzie ożehić s i ę , a wreszcie cóż za majątek dadzą mi w p osa gu? te biedne 100,000 to mi na je d n ę podróż za granicę nie w ystarczą.
G dybym już chciał się żenić ubogo, tobym wziął p r z y - najmniój pannę O lim pią, która mi na drodze duchowego rozwinięcia sprosta — A wiesz P a n kto je st ta panna Olimpia? oto (Boże odpuść) czysty asmodeuszek z ro żk a
m i — istna baletnica, a w głowie groch z k a p u s t ą . — Jak iść do kościoła, to chora, a jak na bal to zdrowiuteńka , fajkę i cygaro pali, na koniu jeździ, a nic nie robi zresztą tylko czyta. Już wszystkie rozumy zjadła, a niewie dotąd co to matce dopomódz! 1 taką to pannę, chce syn mój pojąć za ż o n ę — Otóż to książki, to zrobiły: nieszczęśliwe wa
sze k s i ą ż k i ! — Teraz żnowu Zosia ma lat (między nami mówiąc) 2 1 , . . . no już i Czas, trafiał jćj się obywatel prawda iż w d o w ie c , ale bezdzietny— człowiek rzą dny i t a n t n y , ale tych światowych podrygów nie świadom, a co gorsza, gospodarz a nie literat. Zajechał cztćrmi gnia - demi klaczami, przy których dwoje źre b iąt, po S ła w u c - kich k d nia ch, — ale jakie źrebięta powiem P a n u , mógłby je książę Sanguszko odkupić. — Klacze ubrane w k r a
kowskie chomenta, krakowiak tęgi na koźle i bryczka na leżących r e s o r a c h . — Słowem wzystko h o n e s t e . — Spoj
rzeliśmy się z moją żoną po sobie i myślimy że dobrze.
Przyjęło go się uczciwie, i zmiarkował że mu je ste śm y r a d z i . — Gdy wyjechał, pytamy się Zosi, co o tćm myśli?
a ona na to: ani myślę, ani kiedy o takim mężu myślić będę.
Ja kąż duchową przyjemność mogę mieć z takim człowiekiem, który mnie nie zrozunii i w swojćj wiosce nad Sanem zakwasi.
Próżno było przekładać i prosić, odmówiła i czeka na j a kiegoś adonisa z książki który chyba tym balonem, przyleci o którym to C z a s kiedyś pisał. — Widzi pan tedy, że mam
powody złorzeczyć tym drukom. A ch, czy pan myśli że to koniec na tćm? R oz m ów no się pan z mojemi dziećmi, a dowie się pan d z iw ó w ! W edług nich cała przeszłość, to pruchno, n a które się oglądać nie warto, i świat się d o piero później zacznie. Ja zaś mówię że się już w krotce świat skończy, dzięki waszym k sią żk o m , które namnożyły now ych grzechów, a zdrowy rozsą dek przewróciły— Na- śmiałbyś się pan gdybyś słyszał jak mój Ja ś w niedzielę z X. proboszczem rozmawia. B o to syn inój jakieś sza
lone dzieło czytał przeciw Je zu ito m , które żyd francuzki miał napisać, a mój proboszcz je s t człowiekiem uczonym i nawet jest Dziekanem. Otóż czort swoje a pop swoje utrzym uje; a ja s łu c h a m .— Ksiądz kuty na cźtery n o g i, teolog i gruntownie uczony, zawsze pobije Jasia i zasługi Jezuitów z historyi udowodni, mój syn zaś w historyi nie biegły, rady sobie dać nie może i musi ustąpić. Ale bo gdzież kto dzisiaj czyta historyą?... Hisłorye wyrabiać to każdy u mi , ale czytać woli plotki, jak się uczyć dziejów.“
Takie więc nienawiści sprowadziło na siebie piśmien
nictwo, i widzimy że ten księgowstręt je s t w części s p r a wiedliwym, wszakże niepowinien i niemoże obejmować o- gólnie całćj literatury.— Czyliż dla tego> iż się kąkól za
wadzi w pszenicy, rolnik takowćj niesicje i niezbiera?
Byłoby nie słu sz n e m » a nawet sz k o d iiw ć m , gdyby ktoś odrzucał praw dę i ośw ia tę, dla tego iż obok nićj fałsz i kłamstw o się korzeni. Właśnie trzeba czytać dobre książki aby się uzbroić przeciwko wpływowi zdań fałszywych i przewrotnych. Trzeba dzieci wcześniej usposobić do tćj wal
ki, k tó rą z kłamstwem odbyć mają. Wielu dla tego upadło, iż niemieli czćm się podpierać w niebezpiecznej życia po
dró ży .— Złe namowy, gorszące społeczeństwo, książka bez
bożna lub rewolucyjna, zachwiała umysł, młodego czło
wieka, ods tręczyła go od wiary, od praktyk religijnych, od posłuszeństwa władzy ojcowskiej i krajowej, Instrukcya powierzchowna, i najwięcej na szczebiotaniu róźnemi j ę zykami i muzyce fortepianowej oparta, niewystarczała ku zwalczeniu natrętnych pokus i wpł ywu przewrotnych uto
pii.— Młodzi ludzie ani gruntownej nauki wiary nieposia- dając, ani ścisłej umiejętności niepoświęceni, żadnego sta
łego przekonania ani liartu nie mieli, byli oni jak owe złocone jabłuszka na S Mikołaj, których pozłotę wiatr
zdmuchnie, a w ew n ątrz surowy i cierpki kwas gębę. w y
k rzyw ia.— Trzeba się więc zająć wychowaniem s e rc a:—
potrzeba dobrych, budujących a przystępnych k s ią ż e k , i niegodzi się gardzić temi, które to tu, lub owdzie życzliwi ludzie podają.
.jStusznie pan mówisz (rzekt Ojciec rodziny) i na
w róciłeś mnie — pójdę do księgarni. “ —
S łużę P a n u !!
i & m n u l w
K S I Ą Ż E K
D R U K O W A N Y C H
N A K Ł A D E M W Y D A W N I C T W A K A T O L I C K I E G O w b m
b o w i b ,
a i tlu r, l§i>4.