• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienia z obozu godzące w godność więźnia i męczennika

Po zakończeniu wojny w wielu krajach, a przede wszyst-kim w Polsce, ukazało się wiele książek i publikacji, ob-razujących gehennę obozów koncentracyjnych. Najwię-cej doczekał się z nich Oświęcim. Wystarczy wymienić:

Krystyny Żywulskiej Przeżyłam Oświęcim49, Z. Kossak Z otchłani50 i Dymy nad Birkenau Szmaglewskiej51.

Rzecz najbardziej znamienna, że najbardziej wnikliwy, pełny i rzeczywisty obraz tych obozów koncentracyjnych dały dotąd autorki kobiety.

49 K. Żywulska, Przeżyłam Oświęcim, Warszawa 1946. Książka miała wiele wydań (również za granicą), najnowsze – zmienio-ne i poprawiozmienio-ne ukazało się w roku 2011 nakładem tchu doMu wYdawniczego i Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

50 Z. Kossak, Z otchłani. Wspomnienia z lagru, Częstochowa–Po-znań 1946.

51 S. Szmaglewska, Dymy nad Birkenau, Kraków 1945. Książka Szmaglewskiej miała blisko 20 wydań w  kraju. Bardzo wcze-śnie weszła też na listę lektur szkolnych w szkole podstawowej (od roku 1946/1947), na której utrzymała się jednak zaledwie trzy lata. Szerzej o jej roli pisze Arkadiusz Morawiec w książce Literatura w lagrze, lager w literaturze. Fakt – temat – metafo-ra, Łódź 2009; tu rozdział: Realizm w służbie (nieosiągalnego) obiektywizmu. O Dymach nad Birkenau Seweryny Szmaglew-skiej, s. 179–202.

Te same walory, wspomnień dokumentarycznych po-siadają książki: Morcinka Listy spod morwy52 i Chrystiansa Piekło XX wieku53.

„Ludzie którzy szli” [!]

Przed kilku tygodniami ukazał się w jednym z poczytnych tygodników obszerny fragment wspomnień obozowych, wydaje się, zadatek książki Tadeusza Borowskiego Ludzie, którzy szli.

Trzeba przyznać, że z zaciekawieniem zaczynaliśmy czytać te wspomnienie młodego autora, który niedawno z taką bezwzględnością i zajadłą dociekliwością prawdy osądził wspomnienia oświęcimskie Z otchłani Z. Kossak, znakomitej autorki Krzyżowców, stawiając jej ciężki za-rzut, że dała fałszywy i zły obraz obozu54. Mieliśmy pra-wo przypuszczać, że on dopiero da naprawdę rzeczywisty i pełny obraz.

Grał w piłkę nożną –

Borowskiemu udało się dostać do grupy roboczej w ko-biecym obozie. Z wiosną budował boisko, sadził kwiatki na rabatach i warzywa w ogrodzie. Zwykle po kolacji szedł na boisko i grywał w piłkę nożną.

52 G. Morcinek, Listy spod morwy (Sachsenhausen – Dachau), Pa-ryż 1945 (wyd. pol.: Katowice 1946).

53 L. Christians, Piekło XX wieku. Zbrodnia, hart ducha i miłosier-dzie, [b.m.] 1946 (Katolickie Towarzystwo Wydawnicze „ Rodzina Polska”).

54 Mowa oczywiście o szkicu Tadeusza Borowskiego Alicja w kra-inie czarów (zob. Teksty źródłowe, s. 109–122).

Któregoś dnia piłka potoczyła się do drutów, pobiegł po nią i spojrzał na rampę kolejową. Widział kolumny ludzi, pędzonych wprost do komór gazowych. „Wybiłem piłkę i podałem na róg” – pisze autor. „Między jednym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi”55.

Piłka znów potoczyła się, podbiegł pod druty i do-strzegł, że cała rampa do niedawna rojąca się od ludzi, była pusta, wagony odjechały, a ludzie szli dwiema droga-mi do krematorium i do fabryki.

Podłe okazy fauny ludzkiej

W obozie Borowski zdolny jest jedynie dostrzec młodymi oczyma najbardziej podłe okazy fauny ludzkiej, wyjąt-kowe objawy zdziczenia obyczajowego. Nawet w obozie, na progu śmierci, niektóre kobiety nie umieją się pod-nieść z moralnego upadku. Prostytutki dalej uprawiają swój proceder, a uczciwe kobiety zmuszane są do nie-rządu przez współwięźniów, zatrudnionych na robotach, przez dekarzy, stolarzy, elektryków, najbardziej podłych kreatur. […]56.

W przedstawianiu tej gehenny obozowej, upadku i zwyrodnienia Borowski jest wyjątkowo zmysłowy i ob-leśny, rozkoszuje się rozmazywaniem cuchnącej mazi.

„Kobiety pożądliwie chłeptały zupę, której u nas na blo-kach nikt nie jadł. Śmierdziały potem, krwią kobiecą”…

„Na bramie stały wachmanki, biodrzaste blondyny, w wy-sokich butach i rewidowały nas, wpuszczały do środka.

Później szły same na kontrolę bloków. Niejedna z nich

55 Wszystkie cytaty pochodzą z: T. Borowski, Ludzie, którzy szli,

„Żołnierz Polski” 1947, nr 12, s. 11 i 14.

56 Opuszczam cytaty z opowiadania Borowskiego.

miała swoich kochanków wśród murarzy i cieśli. Odda-wały im się w niewykończonych umywalniach, albo w bu-dach blokowych”.

W obozie śmierci – lepiej niż w domu

W obozie powodziło się autorowi tych wspomnień wspa-niale, lepiej niż milionom Polaków na wolności w naj-czarniejszych latach hitlerowskiej okupacji, gdy na ulicach rozstrzeliwano setki ludzi…

„Siadałem do obiadu lepszego, niż jadałem w domu”.

W czasie pracy, pisze młody autor, „rozpalaliśmy ogień pod smołę i szliśmy na organizacj[ę]. Jeden przynosił wia-dro z wodą, inny worek suszonych wiśni czy śliw, inny cukier. Gotowaliśmy kompot i nieśliśmy na dach do picia tym, którzy markowali robotę. Inni smarzyli boczek z ce-bulą i zagryzali chleb z kukurydzy”. (Notabene zagryza się chlebem, nie chleb)57.

„U blokowych piło się herbatę, albo szło się przespać na godzinę do budy na gościnnie użyczonym łóżku”.

Mimowoli nasuwa się pytanie, czy ci ludzie, mający wszystkiego pod dostatkiem, pomagali innym? I oto do-wiadujemy się od pana Borowskiego, że przez jakiś czas przynosili dekarze coś niecoś do obozu, ale w końcu po prostu znudziło się im. Któregoś dnia zapytuje go bloko-wa, rude dziewczynisko:

57 Pobłażliwie poprawiający Borowskiego Poszumski popełnia, pa-radoksalnie, grubszy błąd. Przywołując fragment opowiadania, robi błąd ortograficzny – notuje „smarzyli” zamiast, jak w ory-ginale, „smażyli” (por. T. Borowski, Ludzie, którzy szli, „Żołnierz Polski” 1947, nr 12, s. 14). W następnych tekstach, autorstwa St.P.

i Korotyńskiego, gdzie ten cytat jest również przywoływany, po-dano go poprawnie (zob. Teksty źródłowe, s. 156 i 177).

– A tybyś robił dobrze, jakbyś mógł?

– Nie szukam nagrody. Ja kryję dachy i chce przeżyć obóz!

Dobrotliwi esesmani

Wbrew temu, co wiemy z własnych przeżyć, opowiadań i wspomnień obozowych o esesmanach i dozorcach, jako sadystach i mordercach, pozbawionych wszelkich uczuć ludzkich, Borowski ich tak przedstawia: „Za gromadą ludzi powolutku idą esmani, dobrotliwymi uśmiechami zachęcając do marszu. Pokazują, że to już niedaleko i po-klepują po ramieniu jakiegoś staruszka, który biegnie do rowu i gwałtownie ściągając spodnie kuca w nim: esman, pokazuje mu oddalającą się gromadę. Staruszek kiwa gło-wą, podciąga spodnie i śmiesznie podrygując, biegnie za nią. Człowiek uśmiecha się ubawiony widząc innego czło-wieka, któremu tak śpiesznie do komory gazowej”.

Borowski zdolny jest tylko zdobyć się na uśmiech.

Fałszywy obraz

Wspomnienia te, jedyne chyba dotąd w naszej literaturze kacetowej, oburzyły bardzo wielu więźniów politycznych.

Ostro zareagował p. Szczucki z Warszawy, który opubli-kował w „Żołnierzu Polskim” odpowiedź pt. Cynizm czy koncepcja literacka. […]58.

58 Pomijam cytat z listu Józefa Szczuckiego. Poszumski przytacza fragment od słów: „Przebywałem trzy lata […]” do: „[…] praw-da i honor człowieka”; por. J. Szczucki, Cynizm czy koncepcja literacka?, „Żołnierz Polski” 1947, nr 19, s. 17 (zob. Teksty źródło-we, s. 141–143).

Dlaczego?

Nie zajmowalibyśmy się p. Borowskim, bardzo młodym początkującym literatem, krytykiem i naukowcem, gdyby nie usiłował on napadać, dyfamować, odsądzać od talen-tu, uczciwości pisarzy katolickich na łamach „Pokolenia”,

„Kuźnicy”, czy „Odrodzenia”. Chcielibyśmy wykazać, że nie ma on moralnego prawa do ferowania wyroków i sta-wiania zarzutów.

Nas razi cynizm młodego człowieka. Rozumiemy, że chciał zachować życie, przeżyć obóz za wszelką cenę. Wie-my, że w obozie było wielu tak zwanych „organizatorów”

i z nich rekrutowali się kapowie, blokowi i hieny obozowe.

Przetrwali wszyscy obóz i doczekali się sprawiedliwości, bowiem już za kilka tygodni odbędzie się w miejscu ich zbrodni wielki proces.

Lecz tyle mieli rozsądku, a może poczucia przyzwoito-ści, że dziś nie piszą wspomnień obozowych59.

59 Jest to niemal dosłowny cytat z przytoczonego wcześniej listu Szczuckiego, który pisał: „Rzeczywiście prawie wszyscy oni przeżyli obóz. Ale na tyle mają rozsądku, a  może i  poczucia przyzwoitości, że dziś nie piszą wspomnień obozowych” (por.

ibidem, s. 17).

St.P.

Na Widowni

Od czasu do czasu w „Pokoleniu”, coraz rzadziej ukazu-jącym się, to znów w „Kuźnicy”, a ostatnio w „Odrodze-niu” wyskakuje Tadeusz Borowski na polemiczne harce, pamfletowe wypady szarpanie renomy uznanych pisarzy i gromienie młodych.

60 St.P. – akronim ten Drewnowski rozwija jako „Stanisław Pod-lewski” (zob. T. Drewnowski, Sukcesy i  skandale, „Współcze-sność” 1970, nr 2, s. 6, przyp. 12). Najprawdopodobniej za nim przejął ustalenie to Józef Szczypka, pisząc: „[…] ukazał się rów-nież felieton Stanisława Podlewskiego” (idem, Glosa do książki o Tadeuszu Borowskim, „Kierunki” 1970, nr 6, s. 4). Ostatecz-nie utożsamiaOstatecz-nie St.P. z  Podlewskim spopularyzowało się po wydaniu Ucieczki z  kamiennego świata (zob. T. Drewnowski, Ucieczka z  kamiennego świata. O Tadeuszu Borowskim, War-szawa 1977, s. 154, przyp. 14). Rzeczywiście, Stanisław Podlew-ski (1908–1979) drukował na łamach pisma „Dziś i Jutro” swój Przemarsz przez piekło (wyd. 1: 1949) – opis walk o Stare Miasto w czasie powstania warszawskiego. Jednak identyczne pierwsze litery imienia i nazwiska, a także dobór tych samych cytatów, książek, argumentów oraz czas publikacji (czerwiec 1947) mogą też wskazywać, iż mamy do czynienia ze Stanisławem Poszum-skim, mimo iż tekst St.P. napisany jest nieco innym stylem niż przytoczony wcześniej. Jego autor posługuje się choćby formą pluralis modestiae, a nie liczbą pojedynczą.

Jest poetą, prozaikiem, krytykiem literackim, recen-zentem i asystentem prof. Juliusza [!] Krzyżanowskiego61, znakomitego historyka literatury polskiej na Uniwersyte-cie Warszawskim. Nie ma w Polsce człowieka, który by nie odnosił się z najwyższym uznaniem, szacunkiem i podzi-wem dla tego uczonego, dla jego odwagi, niezmordowanej energii i poświęcenia przy organizowaniu polonistycznych studiów w okresie okupacji.

Być asystentem u profesora, mającego renomę bardzo wymagającego i surowego, to nie tylko do czegoś obligu-je, ale daje pewien kredyt moralny w świecie nauki i lite-ratury. Bezsprzecznie Borowski z niego korzysta. Dotąd prof. Krzyżanowski miał swoich asystentów poważnych, odpowiedzialnych za swoje słowa i sądy, świetnie zapo-wiadających się, jako naukowcy, choćby tylko wspomnieć dra Bruno Świderskiego62, zamordowanego w Oświęcimiu.

Borowski z największą zaciętością i zawziętością ataku-je pisarzy katolickiego, spirytualistycznego światopoglądu.

Jakąś dziwną, zapiekłą nienawiścią pała do wszystkiego co katolickie, powstańcze i wolnościowe.

Zdobył sobie renomę swoimi wystąpieniami, schlasta-niem najnowszych dzieł: Z. Kossak: Z otchłani, w recenzji

61 W tekście błędnie podano imię uczonego. Julian Krzyżanow-ski (1892–1976)  – historyk literatury, folklorysta. W latach 1934–1962 profesor Uniwersytetu Warszawskiego. W swych ba-daniach zajmował się głównie piśmiennictwem staropolskim, romantyzmem i  Młodą Polską. Podczas okupacji organizator tajnego nauczania. Na jego zajęcia uczęszczał między innymi Tadeusz Borowski.

62 Ludwik Brunon Świderski (1913–1941)  – historyk literatury polskiej, edytor. Pochodził z  Grodna, po uzyskaniu dyplomu magistra filozofii (1936) został asystentem Juliana Krzyżanow-skiego. Zajmował się głównie twórczością Elizy Orzeszkowej, przygotowując między innymi wydanie jej listów. Uwięziony w 1941 roku na Pawiaku za słuchanie radia – trafił jesienią do Auschwitz, gdzie zginął.

Alicja w krainie czarów63, Dobraczyńskiego W rozwalonym domu w recenzji W oczach Kurts-Mahlerowej64.

Borowski przebywał kilka lat w  koncentracyjnym obozie. Nie wiemy w jakich okolicznościach dostał się doń65, co robił w latach okupacji do chwili uwięzienia66. Nie mamy zamiaru nic sugerować.

Jak przebył ten bezsprzecznie najcięższy okres swojego życia, z całą szczerością przedstawił w swoim wspomnie-niu pt. Ludzie, którzy szli67. Niewielu oświęcimiaków, któ-rym udało się ujść z życiem, nie może poszczycić się taką przeszłością kace’ową:

„… siało się szpinaki i sałatę, słoneczniki i czosnek, za-kładało się trawniki… codzień po rozdaniu wieczornych porcyj na boisko przychodził kto chciał i kopał piłkę”68.

63 Zob. Teksty źródłowe, s. 109–122.

64 Właściwy tytuł tej recenzji: T. Borowski, W oczach i  uszach Courts-Mahlerowej, „Kuźnica” 1946, nr 49, s. 10.

65 Skądinąd wiadomo, że Borowski został złapany 25 lutego 1943 roku w kotle, gdy udał się do mieszkania swej narzeczonej Marii Rundo, zaniepokojony jej długim milczeniem. Stamtąd trafił na Pawiak, a 29 kwietnia przywieziono go do Auschwitz.

66 Najpełniejszą jak dotąd biografią Borowskiego jest książka Ta-deusza Drewnowskiego Ucieczka z kamiennego świata. O Tade-uszu Borowskim (Warszawa 1977).

67 Autor ma na myśli opowiadanie (a nie wspomnienie!), które po raz pierwszy weszło w skład książki: J. Nel Siedlecki, K. Olszew-ski, T. BorowOlszew-ski, Byliśmy w Oświęcimiu (Monachium 1946). Dalej St.P. dość niechlujnie cytuje fragmenty tekstu, z którym zapoznał się najprawdopodobniej przy okazji pierwszego krajowego wyda-nia w „Żołnierzu Polskim” (1947, nr 12, s. 11 i 14). Dalsze cytaty konfrontuję z tą edycją, pochodzące z niej fragmenty, które przy-wołuję ze względu na odstępstwa, jakie wprowadził do niektó-rych wyimków St.P., opatruję literą „Ż” oraz numerem strony.

68 Cytat przekształcony. W „Żołnierzu Polskim”: „Siało się szpina-ki i sałatę, słoneczniszpina-ki i czosnek. Zakładało się trawniczszpina-ki […].

Co dzień, po rozdaniu wieczornych porcji, na boisko przycho-dził kto chciał i kopał w piłkę” („Ż”, s. 11).

A na rampę kolejową nieustannie przychodziły długie pociągi z ludźmi, przeznaczonymi na zagładę.

„… Wróciłem z piłką i podałem na róg. Między jed-nym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi”.

Gdy tysiące umierało w komorach gazowych, on naj-spokojniej kopał w piłkę.

Nawet w czasie pracy, gdy tylu umierało lub znosiło nadludzkie męki i udrękę – dobrze mu się działo. Sam przecież wyznaje: „… Rozpalaliśmy ogień pod smołą i szliśmy na organizację. Jeden przynosił wiadro, inny worek suszonych wiśni, czy śliw, inny cukier. Gotowaliśmy kompot, nieśliśmy na dach do picia tym, którzy markowa-li robotę. Inni smażymarkowa-li boczek z cebulą i zagryzamarkowa-li chlebem z kukurydzy”69.

W innym miejscu pisze:

„Wolny czas – robiło się, aby dzień zeszedł, materiału było mało – spędzaliśmy na perskim rynku70

u bloko-69 Cytat przekształcony. W „Żołnierzu Polskim”: „Rozpalaliśmy ogień pod smołą i szliśmy na organizację. Jeden przynosił wia-dro z wodą, inny worek suszonych wiśni, czy śliw, inny cukier.

Gotowaliśmy kompot i nieśliśmy na dach do picia tym, którzy markowali robotę. Inni smażyli boczek z  cebulą i  zagryzali chleb z kukurydzy” („Ż”, s. 14).

70 Perski rynek – jak mówi narrator Ludzi, którzy szli: „Obok na-szego obozu roboczego był nie zamieszkany i nie wykończony odcinek C. […] władowano do tych bloków po tysiąc i więcej młodych dziewcząt, wybranych z tych ludzi, którzy szli. Dwa-dzieścia osiem bloków – ponad trzydzieści tysięcy kobiet […].

Nazywaliśmy ten obóz perskim rynkiem. W dnie pogodne kobiety wychodziły z bloków i kłębiły się na szerokiej drodze między blokami. Barwne letnie suknie i  kolorowe chusteczki zakrywające gołe głowy sprawiały z daleka wrażenie jaskrawe-go, ruchliwejaskrawe-go, gwarnego rynku. Przez swoją egzotyczność – perskiego” (T. Borowski, Utwory wybrane, s. 126–127).

wych71, pod blokami piło się u nich herbatę, albo szło się przespać na godzinę do budy na gościnnie użyczonym łóżku”72.

W ujęciu Borowskiego ten największy obóz śmierci, mordowania, jakiej [!] nie znają dzieje świata – to jeden wielki publiczny dom […]73.

Bez przesady, ale obóz to letnisko, wymarzona wilegia-tura74 w ciężkie i niepewne lata okupacji.

Teraz rozumiem dlaczego więźniowie na Pawiaku z ta-kim napięciem oczekiwali na wyjazd do Oświęcimia.

„… W ciepłe wieczory siadałem we drzwiach bloku i czytałem Mon frere Ive Pierra Loti75, a ludzie szli…”

71 Blokowy lub blokowa – „więzień, przełożony bloku, dbał o po-rządek bloku, nadzorował wydawanie jedzenia, paczek itp. był odpowiedzialny za zgodność apelu. Inne dorywcze zajęcia: po-szukiwanie zbiegłych więźniów (w obrębie wielkiej postenket-ty), wymierzanie kar cielesnych przy oficjalnych egzekucjach itp.

Otoczeni nimbem zbrodniczości (niektórzy mieli na sumieniu po kilka tysięcy zamordowanych) ograniczyli się z czasem do wygodnej funkcji reprezentowania bloku wobec esmanów, po-zostawiając właściwą władzę szrajberowi i  sztubowym. Sław-ni byli blokowi z kwarantanny z Birkenau, przeważSław-nie Polacy (np. nr. 1825 Franek Karasiewicz)” (Określenia…, s. 205).

72 Cytat przekształcony. W „Żołnierzu Polskim”: „Wolny czas – ro-biło się, aby dzień zeszedł, bo materiału było mało – spędzali-śmy na perskim rynku u blokowych, pod blokami albo w ustę-pie… U blokowych piło się herbatę, albo szło się przespać na godzinę do budy na gościnnie użyczonym łóżku” („Ż”, s. 14).

73 Pomijam cytaty z opowiadania Ludzie, którzy szli Borowskiego.

74 Wiliegatura lub wiledżiatura (daw.)  – dłuższy pobyt na wsi w celu wypoczynku.

75 Chodzi o  najbardziej znaną, autobiograficzną powieść fran-cuskiego pisarza Pierre’a Lotiego (1850–1923) Mon frére Yves (Mój brat Yves). Opowiada ona o przyjaźni oficera marynar-ki – Pierre’a Lotiego z pogrążonym w alkoholizmie bretońskim żeglarzem Yves’em Kermadec’iem w latach 70. i 80. XIX wieku.

Czas upływa przyjaciołom na uprawianiu hazardu, awanturach,

Borowski ma już pewne nawyknienia, umiłowania i rozrywki:

„Ustęp jest wspólny dla mężczyzn i kobiet. Tyle, że przedzielony deską. Po stronie kobiet tłok i  wrzaski, a u nas cisza i miły chłodek od betonowych urządzeń.

Siedzi się tam godzinami i prowadzi się długie dialogi miłosne z Katią, małą, zgrabniutką sprzątaczką ustępu”76.

Może wartoby je utrwalić, zachować jako swojego ro-dzaju materiał „Do rozmów w ustępie” – nowy dział w ja-kimś piśmie literackim.

O największych sadystach i zbrodniarzach ma Borow-ski wyjątkowy i chyba jedyny sąd:

„Za gromadą ludzi idą esmani, dobrotliwie uśmiech-nięci (!) zachęcają do marszu. Pokazują, że to już nie-daleko i poklepują jakiegoś staruszka, który biegnie do rowu i gwałtownie ściąga spodnie, kuca w nim. Esmani pokazują mu oddalającą się gromadę. Staruszek podciąga spodnie i śmiesznie podrygując biegnie za nią.

Człowiek (Borowski) uśmiecha się ubawiony, widząc innego człowieka, któremu tak śpiesznie do komory ga-zowej”77.

organizowaniu psikusów lub włóczęgach po wsiach Bretanii, gdzie Yves zapoznaje Pierre’a z lokalną kulturą.

76 Cytat przekształcony. W „Żołnierzu Polskim”: „Ustęp jest wspólny dla mężczyzn i kobiet. Tyle, że przedzielony deską. Po stronie kobiet – tłok i wrzask, a u nas – cisza i miły chłodek od betonowych urządzeń. Siedzi się tu całymi godzinami i prowa-dzi się długie dialogi miłosne z Katią, małą, zgrabniutką sprzą-taczką ustępu” („Ż”, s. 14).

77 Cytat przekształcony. W „Żołnierzu Polskim”: „Za gromadą ludzi powolutku idą esmani, dobrotliwymi uśmiechami zachę-cając do marszu. Pokazują, że to już niedaleko i poklepują po ra-mieniu jakiegoś staruszka, który biegnie do rowu i gwałtownie ściąga spodnie, kuca w nim. Esman pokazuje mu oddalającą się gromadę. Staruszek kiwa głową, podciąga spodnie i śmiesznie podrygując, biegnie za nią. Człowiekuśmiecha się ubawiony,

Za kilka tygodni odbędzie się w Oświęcimiu proces tych zbrodniarzy78, owych kapów, blokführerów79 – obro-na będzie miała ogromnie ułatwione zadanie i powinny być te wspomnienia dołączone do akt sprawy.

W obozie, który stał się grobem ponad miliona Ży-dów – jest Żyd, który ma kochankę, niejaką Mirkę. Kupuje dla niej świeże jaja, zebrane z całego obozu, „spędza z nią długie godziny, nie zważając na kontrolę esmanek, ani na kontrolę szefa, który chodził z olbrzymim rewolwerem”80.

Tak bezpiecznie, pewnie i wygodnie pędził żywot, gdy nasza stolica rozbrzmiewała salwami w ulicznych egze-kucjach, kiedy życie stawało się koszmarem nie do znie-sienia, kiedy wszystkie więzienia były zapełnione a lasy roiły się od patriotycznej młodzieży, nieustannie walczącej z krwawym okupantem w dywersji i partyzantce. Tego

Bo-widząc innego człowieka, któremu tak śpieszno do komory ga-zowej” („Ż”, s. 14).

78 Chodzi o pierwszy proces oświęcimski, który toczył się w Kra-kowie przed polskim Najwyższym Trybunałem Narodowym w dniach 24 listopada – 22 grudnia 1947 roku. Na ławie oskarżo-nych zasiadło 40 byłych członków załogi obozu Auschwitz-Bir-kenau, z czego 23 oskarżonych skazano na karę śmierci przez powieszenie (2 oskarżonym zamieniono ją na dożywocie), 16 na karę pozbawienia wolności – od dożywocia do 3 lat, a jednego oskarżonego (Hansa Müncha – lekarza z Instytutu Higieny SS w Rajsku) uniewinniono. Wyroki śmierci wykonano 24 stycznia 1948 roku w więzieniu Montelupich w Krakowie.

79 Blokführer (od niem. Blockführer)  – dowodzący blokiem, formalnie urzędnik Wydziału III SS (kierownictwo obozu) w  strukturze obozów koncentracyjnych. Kierował jednym z bloków więźniarskich i był odpowiedzialny za przydzielone mu pomieszczenia oraz grupę więźniów.

80 Cytat nieznacznie przekształcony. W „Żołnierzu Polskim”:

„[…] spędzał z nią długie godziny, nie zważając ani na kontrolę esmanek, ani na kontrolę szefa, który chodził z olbrzymim re-wolwerem” („Ż”, s. 11).

rowski nie przeżył, tego nie będzie mógł nigdy zrozumieć i jak widać nie rozumie.

I na tym tle trzeba zawsze widzieć i oceniać Borow-skiego, heftlinga81 z Birkenau.

Cóż można powiedzieć o tym jego wspomnieniu po konfrontacji z relacjami Smaglewskiej [!] Dymy nad Bir-kenau82, Christiannsa [!] Piekło XX wieku83, Żygulskiej [!]

Przeżyłam Oświęcim84, Morcinka Listy spod Morwy85, Do-baczewskij [!] Kobiety z Ravensbrück86 i Z. Kossak Z ot-chłani, którą Borowski z tupetem ośmielił się zaklasyfiko-wać jako książkę złą i fałszywą.

Jakie miał do tego prawo moralne twierdzić, że autor-ka należała w obozie do pewnej uprzywilejowanej autor-kasty, rekrutującej się z pewnej liczby Polek itp.? […]87.

81 Por. s. 114, przyp. 11. O różnicy pomiędzy zugangiem (świeżo przybyłym do obozu) a häftlingiem piszę w: B. Krupa, Wspo-mnienia obozowe jako specyficzna odmiana narracji historycz-nej, Kraków 2006, s. 111–112.

82 W oryginale błędny zapis nazwiska autorki; mowa o książce Se-weryny Szmaglewskiej (zob. s. 147, przyp. 51).

83 Zob. s. 148, przyp. 53.

83 Zob. s. 148, przyp. 53.