• Nie Znaleziono Wyników

Z jed n o cze n ie: Garibaldi

W dokumencie Zjednoczenie Włoch (Stron 72-88)

1. Wojna 1859. Utworzenie Królestwa Włoskiego.

Minio wyraźnych oznak woj ny ogólniejszej, Francja m o ­ gła wycofać się z akcji i pozost awić Piemont osamot ni o­

nym. Podkreś l aj ąc wszystkie przeci wi eńst wa i p o d ­ sycając akcję samorzutną społ eczeńst wa, podchwytuj ąc prowoka cj e austrjackie, Ca vour do ostatka żyje w nie­

pewności , stara się przekonać Paryż i zdobyć jego decyzję przychylną, a zarazem musi akc ept ować wszyst­

kie propozycje mocarstw, pizedewszyst ki em Anglji za­

zdrosnej o w p ł y wy Napoleona, by mieć za sobą pozory słuszności i ustępliwości. W b r e w j ednak pomysłom kon gr e s owym, Austrją rzuca swoje ultimatum. Piemont z dumą od py ch a ataki na swo j ą niezależność, wojska ce s ar s ko - k ró le ws ki e przekraczają Tesyn, woj ska au­

strjackie nap a daj ą Piemont, Francja musi podnieść swój oręż w obronie sojusznika. Rozpoczyna się w maju 1859 r. wojna.

Rozpoczyna się n ow a era w' życiu włoskiem.

W Piemoncie nie tylko z decyzji parlamentu, lecz z woli całego s poł ecz eńs t wa istotna wł adza dykt a­

t orska została złożona do rąk króla. Z głębi poczu­

cia n a r o d o we go w y p ł y w a ta dyktatura, której d o b r o ­

wolnie poddaje się wód z . strzelców alpejskich Gari ­ baldi, którą pr z ywoł ywać będzie niezadługo ludność Toskanji, Księstw, Romanji, Marchji i Umbrji. l u d ­ ność ta zrzuci rządy swoich dynastyj i władz legalnych, śladem w y p a d k ów z r. 1848 o dwo ł a się do Piemontu, stłumi w sobie tendencje prowincjonalne, odwi eczny patrjotyzm municypalno-dzielnicowy, zespoli w j ednem dążeniu mazzinistów i zwolenników Piemontu, a ki e­

r owa na przez ludzi Cavoura, przez cichych lub j awnych jego komisarzy, wb r e w przeci wnościom z bezwzgl ędną wyt rwał oś ci ą dążyć będzie do zjednoczenia z Turynem.

Piemont wychodzi ł na wojnę z wł as ną armją, p o d p o ­ rządk owaną Napoleonowi , lecz samodzielną, z mocną wolą ni eoddawani a stolicy wr o g ow i i obrony jej własnemi i tylko własnemi siłami, mimo ni ebezpi e­

czeństwa bliskiego zalewu kraju przez Austrjaków, może bez wielkich pl anów strategicznych i bez t alentów woj skowych, lecz z zapałem, z namiętnem dążeniem do starcia się z Austrjakiem. Ki erowany przez Cavoura zdążał, a za nim zdążały i Wł ochy, jak się zdawało, do wyraźnego, w traktacie okreś lonego celu. Nagle przyszedł zawód.

Kierownictwo naczelne wojny i polityki było w ręku cesarza Francuzów, od niego tylko zależała decyzja. P o świetnych początkach, po Magenta (4 czerwca), po triumfalnym wjeździe sojuszników do Medjolanu (8 czerwca), po Solferino (24.VI), p rz y ­ szedł niespodziewanie rozejm 8 lipca, osobiste spotkanie Napoleona z Franciszkiem Józefem w Yillafranca naza­

jutrz i preliminarja pokoj owe. We ne c j a miała pozostać w ręku Austrji, Modena, Toskanj a, Romanja miały wrócić do rąk swoich w ł ad có w, mówi ono o federacji z papieżem na czele. Nie pomógł pierwszy odruch

oburzenia u Wi kt ora Emanuela, nie pomógł gwałt owny protest i dymisja Cavoura, trzeba było w Zurychu warunki przyjąć, zadowolnić się Lombardją, o reszcie nie mówić (11 listopada).

Czemu przypisać nagłe odwróceni e się N a p o ­ leona? Nie proste w p ł y w y dworskie, niechęć c e sa ­ rzowej Eugenji i jej otoczenia dla s pra w włoskich, nie lęk przed wzrostem rewolucji we Francji, nie strach Na pol e ona przed wi doki em pola, usianego trupami, grały tu rolę decydującą. Austrja miała jeszcze pełne siły i rezerwy nietknięte, Francja wojny nie chciała i była bez osłony granic, Prusy szykowały się do zbrojnej interwencji z got owości ą poparcia siłą p o ­ średnictwa s w e g o na ziemi francuskiej, Wł ochy zawiodły cesarza: chłop lombardzki byl obojętny, do woj ska włoski ego nie biegł, a wyśni one królestwo napoleońskie we Włoszech ś r odk owyc h wymknęł o się z rąk ks. łłieronima.

Jeżeli Napoleon III mógł zatrzymać się w pół drogi i otrzymać z rąk Austrji Lombardję, którą ofia­

r o w y w a ł Piemontowi, dar — bol esny dla dumy W ł o ­ chów — jako p o d s t a wę żądania wzajemności, to jednak za hamować rozwoju w y p a d k ó w we Włoszech ś r o d k o ­ wych nie był w stanie. Ricasoli w Toskanji, Farini w Emi- lji, stworzonej przezeń z Romanji i obu księstw, Garibaldi, g o t owy do walki z wojskami papieskiemi, raz po raz pełen ruchu, to znowu o d w o ł y wa n y przez Wiktora Emanuela, żądają nieustannie połączenia czystego Wł och ś r odkowyc h z Piemontem. Rząd Rattazziego, centra­

listyczny, oburzający Lombardję przez jej ni ewczesne

„pi emont czeni e”, uległy wobe c Francji, narzucający Wł ochom ś ro d ko wy m wspól ne urządzenia, a niezdolny do ich włączenia do państwa, pragnący zadowolnić

Napoleona, a v\ strachu przed depopularyz.aeją nic decydujący sig na zaspokojenie j ego a p e t yt ów tery- torjalnych (odst ąpi eni e Sabaudji i Nicei), n ad uż y wa wewnątrz owych p ien i poteri z czasu wojny, a na- zewnątrz jest bezsilny. S po ł e cz e ńs two działa samo.

Znowu łamie się w sobie i rozdziera w niemocy.

Francja tymczasem w y s u w a koncepcj ę kongresu, choć lęka się tego pomysłu: s p r a w a ods zk od owa ń spot kać by się tam mogł a z o p o r e m mocarstw.

Anglja, czując w Piemoncie usamodzi elni aj ący się czynnik, zaczyna popi erać jego interesy, zwłaszcza odkąd J. Russell całkiem wyraźni e bierze w opiekę pragnienia n a r o d o we włoskie. Napoleon bojąc się utraty korzyści, które mu dać miała woj na 1859, gotów ustąpić, pragnie pozoru słuszności w działaniach Piemontu, d om a g a się obiecanych ust ępst w w myśl umowy w Plombieres, uzna w ó w c za s przyłączenie Wł och środko wy c h.

C a v ou r wydaje się j edyn ym człowiekiem, który wyprowadzi Piemont z matni. P o w r a c a do rządu 16 stycznia 1860, i staje w o b e c dylematu: czy iść z Anglją, wziąć wszystko, Francji nic nie dać, zerwać z nią, czy iść z Francją, nagiąć się do jej wymaga ń i otrzymać bez zjednoczenia w p ł y w y we Wł os ze ch ś rodk owyc h za odszkodowani e. C av our wybi era drogę pośrednią, trzecią: łączy się z Anglją, nie zrywa z Francją, odwoł uj e się do woli ludu, a r g u ­ mentem plebiscytu, z którego p ows tał o cesarst wo, stara się zmusić Napoleona do uznania swoi ch pre - tensyj, i walczy o to, by skoro francuską Sabaudj ę oddać trzeba Francji, dla Wł och u r at ować przynajmniej czystowłoską Niceę. Plebi scyt 11 i 12 marca oddał Piemontowi Tos kanj ę i F.milję. Dn. 2 kwietnia zebrał

się parlament ze wszystkich zj ednoczonych ziem włoskich, pi erwsze zgromadzenie nar odowe państwa, które na razie nie miało żadnego imienia.

24 marca C av our podpi sał umowę z Francją, odstąpił Sabau dj ę i Niceę, której ludność miała nie­

zadługo gł os owa ć za Francją. Napoleon 111 rozszerzył Francję „do granic naturalnych", lecz przez to stał się spólnikiem rewolucji włoskiej, a zarazem w d u ­ sze wł oski e rzucił ziarno nienawiści do Francji i n a ­ uczył Wł o ch ó w , że niema sojuszu bezint eresownego i że tylko na siebie liczyć należy.

Wielki nicejczyk, pozba wi ony ojczyzny, spętany przez Cavoura i wymaga n i a polityki, niespokojny gryzł wędzidło i czekał swojej godziny. Wybi ć miała rychlej, niż się t ego w Europie spodzi ewano.

2. 1860: Ś ycylja, Neapol. W przeci wst awie­

niu do rewolucyjnej działalności Cavoura i Wiktora Emanuela organizował się obóz reakcji: Marchja i Umbrj a zostały w y d a n e na łup żołnierzy p a pi e­

skich, w ziemiach państ wa papieskiego, pozostających p o d osłoną garnizonu francuskiego, p r owa dzono k r u ­ cjatę przeci wko konstytucjom, zbierano n o we oddziały ochotnicze, do których zbiegały się wszystkie żywioły starego porządku europejskiego, nad któremi miał niezadługo objąć d ow ó dz tw o Lamoriciere, w Neapolu po Ferdynandzie objął wł adzę Franciszek II, rc bom- betta (mała bomba), postaremu p anował a samowola, zjawiali się spiskowcy, pr a co wa ł kat i s zykowano się do wielkiej polityki przeciwpiemonckiej.

Na dworze turyńskim z d a wa n o sobie doskonale s p r a w ę z sytuacji. Po wojnie r. 1859, która na p ół ­ nocy częściowo zaspokoiła ambicje, zajęto się ener­

gicznie południem. Nie można było zjednoczyć się

legalnie, od j ednego końca, należało przez rewolucję zacząć tę sainą rzecz od drugiego, mówił Cavour.

W jego polityce otwiera się okres najbardziej drażli­

wy. Maksym Azeglio twierdził, że teraz nie można zupełnie wiedzieć, kiedy mówi on p r a w d ę i czy ją wogól e mówi. Stosunki z dworami europejskiemi, zwłaszcza z Francją, wzgląd na obec noś ć Francuzów w Rzymie, r okowa ni a z Neapol em z jednej, poufna opieka pańs t wa nad Gaiibaldim, jego stosunki z k r ó ­ lem, przygotowani a wiecznie r uchli wego żywiołu re­

wolucyjnego, czynione prawi e publicznie pod okiem władz i agitacja w imię hasła Italia e Yittore E m a ­ nuele z drugiej strony, ut rzymywanie rzekomo przy­

jaznych st osunków z Burbonami, obec noś ć posła piemonckiego w Neapolu, który jest zarazem g ł o wą spisku przeci wburboński ego, a r ówn oc zes ne rozkazy dla do wó d cy floty sardyńskiej, by nie przeszkadzać spi skowcom w ich akcji, współdziałanie z Gari bal ­ dim, sojusz z nim korony i zazdrość o jego wpł ywy, troska przed wzrost em jego powodzeni a, intrygi p o ­ lityczne, mające na celu sparaliżowanie j ego pracy — wypełniają ramy działalności CaVoura, który, wiążąc się z rewolucją, lękiem przed nią wp ę d z a wszystkie żywioły społecznie umi arkowa ne do s w e g o orszaku.

Wa l ka przeciwko odradzającej się reakcji wyjść miała od Garibaldiego i jego otoczenia. P o szeregu nieudanych wysiłków, po świ eżym objeździe Sycylji przez Cri spi ego, miała ona na n owo wybuchnąć.

Garibaldi skrzyknął swoich strzelców, swoich c hł op­

ców, z Ameryki południowej, b o j o wni ków wolności wszelkich nar odów, Francuzów, którym ciasno było pod okiem policji napoleońskiej, W ę g r ó w , tęskniących do niepodległej ojczyzny, Pol a ków, którzy w r. 185'J

w Cuneo uczyli się sztuki woj skowej i p r z y g o t o w y ­ wali do nowe] wojny z Rosją. Wyruszał, ot oczony aureolą walk i blaskiem legendy, st worzonej w latach ostatnich. A do walki ruszało z nim to wszystko, co z nim najściślej było związane. Nie polityk, nie ki erownik n aw y p ań s twowe j , był on żołnierzem, chciał być tylko żołnierzem; odwa żny do szaleństwa, lecz bez większych t al ent ów dowódc y, szlachetny i oddany swej służbie i swym towarzyszom, lojalny aż do ostatniej kropli krwi, serce wielkie, umysł prosty, szczerze do s we g o ideału przywiązany, el e­

mentarnie dzielący świat na reakcję i demokrację, do której siebie zaliczał, pełen zaufania do s wego otoczenia, narzędzie w jego ręku, broniący się instyk- tem, który go często w y ry wa ł z najtrudniejszych komplikacyj życiowych, z wielką ambicją, lecz i z nie­

słychaną skromnością, bez cienia interesowności, ł ączył prost ot ę obejścia, kt óra mu zjednywała tłumy.

W ł o c h y ukochał z j akąś el ementarną żywi oł ową siłą, która szła od niego na jego najbliższych i promi e­

ni owała na wszystkich, z którymi się stykał. O t o ­ czony legjonem idealistów — bo hat er ów, d e m o kr a­

tów — dok t ryn er ów, lecz równi eż czeredą osobistości ni epewnych, postaci ciemnych, ł aknących st anowisk i stopni, ruszał do boju z nienawiścią w duszy do Cavoura za to, że s prz edał Niceę, z gor ą cą sympatją do króla, w którym podziwiał tężyznę żołnierską i szczere przywiązanie do ojczyzny, mimo swoich p og l ą dó w republikańskich i związków z Mazzinim.

W duszy c ho w a ł dalekie plany: pra gnął odrazu zdobyć Sycylję i Neapol, iść na Rzym i znowu się zmierzyć z Francuzami, których raz zwyciężył, wypędzić Au- s tr j akó w z Wenecji, wreszcie odebr ać Francji swnją

ojczyznę ściślejszą. Wierzył, że z garścią źle uzbro­

jonych „Koszul czerwonych" ws zys t ko zdobędzie, a z nim wierzyła w to —- jego wiara, Gari bal dczycy i ci wszyscy, których oni zarażali swy m entuzjazmem.

5 maja 1860, z Tysiącem najwierniejszych w G e ­ nui o pa nowa ł d w a statki, z początku chciał iść na Rzym, zmienił kierunek, w y l ąd ow ał w Marsali na Sycyl j i , w Salemi w imieniu Wł och i Wi kt ora Emanuela p o ­ woł ał Sycylję pod broń i ogłosił s wo j ą dyktaturę, 15 maja z garścią pows t ańczą zniszczył woj ska b ur ­ bońskie pod Calatafimi, 27 już był w Palermo.

Kraj ogarnia teraz go rączka Ga r i bal di ego—Gari- baldita, która odtąd coraz szersze zatacza kręgi. Lud nią tknięty idzie za wodzem, woj sko nią porażone rzuca swój oręż, opuszcza s wych prz ywódców, p r z e ­ chodzi na stronę dyktatora. Tak będzie na Sycylji, gdzie do końca Iipca opanuje całą wyspę, tak będzie w silniejszym jeszcze stopniu na lądzie stałym, kiedy wb r e w zakazowi króla Piemontu z 19 na 20 sierpnia przepłynie cieśninę mesyńską.

Nie pows t rzyma jej p o s t ę p ó w ani g w a ł t o wn a polityka Crispiego i nieudolna akcja rządu d e m o k r a ­ tycznego na Sycylji, ani spóźnione pr óby konst yt u­

cyjne Franciszka II lub intrygi Cavoura, który zapragnie Garibaldiego uprzedzić i o p a n o w a ć wpł ywa mi swemi Neapol, ani zwłaszcza groźby m oc a r s t w i poczucie niebezpieczeństwa zewnętrznego. Przed Garibaldim zapadają się przeszkody, w triumfie post ępuj e on n a ­ przód 6 września d wó r burboński ucieka do Gaety, 7-go Garibaldi wjeżdża do Neapolu.

Powodzeni a Garibaldiego, istotna dyktatura s p o ­ łeczna, w y k o ny w a na przez j ego otoczenie, obec ność

Maz/iniego w Neapolu, głębokie reformy Bcrtaniego,

który zmieniał system szkolny, unar adawi ał dobr a ko ­ ścielne i domeny, rozwijał koleje, wp r ow a d z a ł t o w a ­ rzys t wa oszczędnościowe, re f or mował dobroczynność i szpitale, lecz zarazem ruj nował finanse, drażnił wo j ­ sko i przerażał żywioły umiarkowane, a zwłaszcza sympątje ludowe dla wodza, czego d ow o de m był cud Św. J anuarego na cztery dni przed jego świętem, ws zys t ko to kazało Cav ou ro w i działać szybko. P r a ­ gnie on pi erwszy dost ać się do Neapolu. Zapewni ws zy sobie życzliwą bezczynność N a p o l e o n a —argumentem ni ebezpi eczeńst wa rewolucyjnego, ot rzymawszy mil­

czącą zgodę na działanie, owe l egendarne, lecz nigdy w Ch a mb e r y niewypowiedziane! faites, m ais fa ite s vite, CaVour działa teraz błyskawicznie. 7 września w y s ł a­

no z Turynu ultimatum do Rzymu, 18 rozegrała się walka o Marchję pod Castelfidardo, 29 padł a Ankona, została zajęta Unibrja. Cavour wiedział, że nad Volturno g r oma dz ą się woj ska burbońskie, świetne pułki n a ­ j emne, że Garibaldi nie może się z niemi równać, a musi spotkać, liczył na jego klęskę, chciał dać pie- moncką pomoc pows t ańc o m, by Piemont wysunąć na plan pierwszy. W rachubach się zawiódł. W d w u ­ dni owym k rwa wy m boju 1 i 2 października, bez ar­

mat, liczebnie słabszy Garibaldi raz jeszcze, stanowczo zwyciężył wroga, ut or owa ł d rogę królowi do N e a ­ polu, do plebiscytu, który po Legacjach miał króle­

s two Oboj ga Sycylji oddać Piemontowi, w b r e w o p o ­ zycji Francji i Austrji, Prus i Rosji, zrywających w ó w ­ czas stosunki dypl omat yczne z Sardynją. Wi kt ora Emanuel a wpr o wa d z i ł o n —Garibaldi do nowej stolicy (7 listopada).

1 odtąd zaczyna się roźd/ wi ęk. Nawet król uląkł się popul arności wodza, bał się jego otoczenia, zlek­

ceważył j ego wojska, nie uszanował ich właściwości.

Garibaldi ujął się za swymi, nie uzyskał uznania praw swych woj aków, usunął się z widowni, powróci ł z garścią grochu i kilkuset lirami w kieszeni do sie­

bie na Caprerę, zeszedł w cień, lecz nie wyrzekł się ani swej samodzielności, a u swoich marzeń. W p a r ­ lamencie stoczy batalję z Cavour e m o Niceę, na w ł a ­ sną rękę podejmie walkę o Rzym, w r. 1862 s p r ó ­ buje dokonać, czego nie mógł w r. 1860 wykończyć.

Bez oddźwięku u ludu, trafiony kulą wł os ką pod Aspromonte dostanie się do niewoli swych rod ak ów.

Utykający od rany ni edawnej, weźmie udział w w o j ­ nie 1866 bez powodzeni a, cofnięty w ostatniej chwili rozkazem króla, p o d d a mu się bez szemrania, raz jeszcze w r. 1867 porwi e się samowol ni e do czynu i raz jeszcze ulegnie p r z ewadz e Francuzów pod Menta- ną. P oprowadzi zawsze wiernych do końca, swych wyznawców, z których niejeden, jak Nullo w Polsce, walczyć będzie także za wol noś ć innych n a r od ów. W e Włoszech będzie miał miłość ludu, nie będzie już miał powodzenia. Jego godzi na minęła, on pójdzie walczyć o Francję, wol ną od Napoleona, a zagrożoną przez P rus aków w dobi e wojny francusko-pruskiej.

Nadchodziły czasy innych ludzi, nie h e r os ó w a n t ycz­

nych, jak Garibaldi, a na w e t nie wielkich t wórców, jak Cavour, czasy polityków s t os unków normalnych i przeciętności.

Zresztą Cavour dzieło swoj e wykańczał. Mocny poparciem Anglji, która w stosunku do W ł o ch coraz wyraźniej oddzielała się od pa ń s tw pozost ał ych, r o ­ zumiejąc bezsilność Napoleona w o b e c spół uczestni ctwa w „zbrodni" zjednoczenia, licząc na ws pól noś ć intere­

sów z Prusami, idzie wpr os t do celu. Po kolei p a ­

dają ostatnie twierdze Burbonów: Kapua, Gaeta, skąd ucieka d w ó r królewski, cyt adel a w Mesynie, wr e s z­

cie Civitella n a d T r o n t o w Abruzzach (21 marca 1861).

Dn. 18 lutego zebrał się parlament włoski. 14 mar ­ ca pr o kl am o wa ł Wi kt ora Emanuela królem Włoch.

27 ogłosił Rzym stolicą n owe go królestwa, choć Rzym znajdował się w obcym ręku. W niespełna trzy miesiące 6 cz erwc a 1861 zmarł inicjator uchwał y o stolicy, Cavour.

Z A M K N I Ę C I E .

K r ó l .

Nowe państwo, w y p ro w a d z o n e z nieokreśloności pojęcia geograficznego, wysunięte nagle na wi downi ę dziejową, miało wiele powi kł ań do pokonania. Choć z tytułu swej rozległości i liczby ludności p ań s two pierwszorzędne, Wł oc hy nie miały peł nego uznania w Europie, wciąż jeszcze zwłaszcza przez Francję traktowane w charakterze klijenta — uchodziły za mocar stwo mniejszej wagi. Trudności we wnęt rzn e były nie mniejsze od zewnętrznych. Po pi erwszym okresie entuzjazmu zjednoczenia ujawniły się rozbieżności prowincyj i s eparat yzmy dzielnicowe p o s zc ze g ó l ­ nych terenów. W Lombardji, a zwłaszcza w Ne a­

polu, raziła rubaszność króla, bezwzgl ędność w o j ­ ska, dążenie do narzucenia urządzeń piemonckich.

Broniły się one przed unifikacją i n a pł ywe m urzędni­

ków z północy, uciekały do oporu w imię argumentu, zresztą prawdzi wego, że n o w a administracja nie była w stanie zaprowadzić ładu, i n owy p orządek pełny przekupstwa, skand a l ó w i bandyt yzmu był po stokroć gorszy od dawniejszego, przedrewol ucyj nego. Pie- montczycy nie taili s w e g o lekceważenia dla s wych braci z południa, C a vo ur często lubił powtarzać, nie

B. S. N r s. i

kryjąc się z tern, iż należy ich przedewszystki em umyć, ,s7 la r i, si lavi. Wierzyli w s wą bezwzgl ędną w y ż ­ szość, a kiedy im także zagroziło ni ebezpieczeństwo utraty pi ewszeńst wa, kiedy p ows ta ł a s p r a w a przenie­

sienia stolicy z Turynu do Florencji (1865), wybuchł nie tylko ostry opór w stolicy, lecz wzmocniło się poczucie separat yzmu w tej najstarszej dzielnicy ni e­

zależnej.

Istniały trojakie źródła, skąd płynęły czynniki wzmacniające prądy odś ro d ko we . Przedewszyst ki em stare dynastje zdetroni zowane, zwłaszcza Burboni.

Z ich inicjatywy i przy ich poparciu rozwija się ducli oporu wś ró d ludności włościańskiej południa, rośnie bandytyzm, przybrany w pozory przywiązania do mo- narchji, wy buc h a tu i owdzie partyzantka wiernych zwolenników króla Franciszka. Dalej kościół, z a g ro ­ żony przez coraz wyraźniejszą t endencję pańs t wa do pozbawi eni a go Rzymu i j ego okręgu, broni się o r ę ­ żem duchowym (Syllabus 1864—jest tego wyrazem), a zarazem używa wszyst ki ch s wych w p ł y w ó w tak potężnych wśród mas ludowych, podsycając tam ni e­

zadowol eni e i osłabiając spoistość organizacji p a ń ­ stwowej . Wreszcie, braki skarbu i fatalny stan finan­

sów przyczyniały się niezmiernie do podkreślania r óż ­ nic prowincjonalnych. P o krótkim, lecz rujnującym okresie rz ądów Garibaldiego w Neapolu, skarb był pusty, podatki przestały napł ywać, kredyt upadł.

T r udn o było o p an o wa ć istniejące ni edomagania, które z zatr ważaj ącą szybkością zaczęły ogarniać całość państ wa. Powstaje sytuacja dziwaczna. Wielkie W ł o ­ chy nie mają t ego kredytu, z kt órego korzystał mały, lecz rządny Piemont. Do tego dodać t rzeba obci ą­

żenia zagadnieniami społeczneini nierozwiązanemi lub

obecnie powstającemi. Na południu, za r ówn o w Apulji czy Kalabrji, jak na Sycylji sp ra wa wł ości ańska, w y ­ sunięta, lecz nie rozwiązana przez Gari bal di ego— staje w ostrem napięciu. Pomi ędzy pańszczyzną, prawie niewolą, istniejącą faktycznie, obecnie przywracaną, a nadzieją, zbudzoną w duszy chł opa przez wizję ludowego dyktatora, była zbyt wielka przepaść, by masy włościańskie mogły znosić odt ąd s wą rzeczy­

wistość spokojnie. A t ymczasem na północy w wi el ­ kich ośrodkach przemys łowych narast ał proletarjat fabryczny, wyz yski wa ny przez pows t aj ąc y kapitalizm nowoczesny, tutaj bardziej zapalny i gorący, niż gdzieindziej, materjał zebrany dla wszelkich rozru­

chów społecznych, zwłaszcza w miarę wzrostu d r o ­ żyzny pr o d uk t ó w s pożywczych. N o we W ł o c h y w c h o ­ dziły do rodziny starych pańs t w ze znacznein obci ąże­

niem: powszechni e p a nowa ł o prześwi adczeni e, że zje­

dnoczenie nastąpiło zbyt ł at wo i zbyt szybko, że zamiast rozciągnąć urządzenia Piemontu na całe p a ń ­ stwo, Piemont i reszta przejęły wszystkie wa dy osła­

wi on ego systemu neapolitańskiego.

A jednak istniało j edno ws pól ne państ wo. Mimo braku większości w izbie, mimo nieustannych zmian ministerialnych, walk partyjnych, niestałości rządu, istniało wspólne oparcie w osobie króla. Można było

A jednak istniało j edno ws pól ne państ wo. Mimo braku większości w izbie, mimo nieustannych zmian ministerialnych, walk partyjnych, niestałości rządu, istniało wspólne oparcie w osobie króla. Można było

W dokumencie Zjednoczenie Włoch (Stron 72-88)

Powiązane dokumenty