• Nie Znaleziono Wyników

ZA BRAMĄ OGRODU

W dokumencie Prawo, demokracja, globalizacja (Stron 83-86)

Powróćmy jednak znowu do znakomitego tekstu Graya, o którego przenikliwości świadczy m.in. to, iż napisany w roku 1990, ciągle zdaje się ciągle być, przynajmniej z grubsza, niezwykle trafnym. Kreśląc możliwe przyszłe dzieje poszczególnych państw byłego bloku komunistycznego, zwrócił on uwagę, iż „likwidacja instytucji totalitarnych i odtworzenie społeczeństwa obywatelskiego są możliwe jedynie na drodze wewnętrznej ewolucji tych państw, w których niektóre z instytucji

społeczeństwa obywatelskiego pozostały nienaruszone” [przypi s 7.11. ].

Jako przykłady podał Polskę, w której życie obywatelskie podtrzymywał Kościół Katolicki oraz państwa bałtyckie, ze względu na „rozwiniętą gospodarkę

pozaustrojową oraz silne poczucie narodowe” [przypis 7 .12. ].

Z dzisiejszej perspektywy obserwacje te mogą wydawać się słuszne, szczególnie, jeśli zauważymy, że będące jeszcze 25 lat temu częścią Związku Sowieckiego państwa bałtyckie nie tylko doskonale poradziły sobie z transformacją ustrojową, lecz stały się członkami Unii Europejskiej w tym samym roku, co Polska. Nadzwyczaj pozytywne przemiany zaszły w Estonii, w której dochód narodowy brutto na mieszkańca jest już znacznie wyższy niż w Polsce, a najnowsze dzieje tego kraju zdają się być historią sukcesu.

Aby jednak odnieść się do tez Graya, potrzebujemy w tym miejscu przytoczyć kilka ustępów z jego eseju:

„Innymi słowy, jeśli w Związku Radzieckim wróci klasyczny totalitaryzm, to zapewne nie na długo, po czym w warunkach pogłębiającego się kryzysu gospodarczego nastąpi powolne przejście do „otomańskiego” autorytaryzmu, którego spójność - ciągle w warunkach stale pogłębiającego się upadku gospodarczego, a także przy rosnącym niezadowoleniu społecznym - zapewniać będzie (podobnie jak w erze stagnacji) siła militarna.

Str. 116.

Retotalitaryzacja Związku Radzieckiego, jeśli do niej dojdzie, nie potrwa długo - z pewnością krócej niż jedno pokolenie [przypis 7 . 13. ].

Podobnie jak od samego Związku Radzieckiego, od większości państw bloku

radzieckiego (nawet tych, w których powrót klasycznego totalitaryzmu nie wydaje się realną możliwością) nie sposób oczekiwać spełnienia pierwszego warunku

stabilnego porządku posttotalitarnego, jakim jest zbudowanie stabilnej gospodarki

rynkowej. Państwa te muszą oczekiwać nie odtworzenia społeczeństwa

obywatelskiego, ale otomanizacji - procesu upadku, korupcji i rozrostu instytucji gospodarki pozaustrojowej, który cechował epokę stagnacji w Związku Radzieckim - lecz tym razem w kontekście pogarszających się warunków ekonomicznych dla całego bloku [przypis 7.1 4 .].

Z wyjątkiem być może Polski, Węgier, Czechosłowacji i Niemiec Wschodnich nie sposób liczyć na to, że prawdopodobny w perspektywie średnioterminowej zanik totalitaryzmu - wymuszony przede wszystkim przez przyczyny ekonomiczne, choć i przyspieszony przez konflikty etniczne i narodowe - będzie prowadził do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego” [przypis 7 . 15. ].

W słowach brytyjskiego filozofa uwidaczniają się nastroje, które z jednej strony mogą wydawać się nam już dawno minionymi, z drugiej zaś doskonale oddają atmosferę tamtych lat: ów lęk przed retotalitaryzacją oraz utrzymywaniem władzy przy pomocy siły militarnej. Z dzisiejszej perspektywy, już post factum, możemy skoncentrować się na sprawach, na które John Gray albo nie zwrócił uwagi, albo poświęcił jej za mało lub też których nie mógł wówczas przewidzieć.

Należy zauważyć, iż choć trafnie zidentyfikował on elementy pomagające

poszczególnym narodom w uporaniu się z komunizmem, takie jak społeczeństwo obywatelskie czy Kościół katolicki, wydaje się, iż nie docenił Gray siły

długookresowych tradycji politycznych i prawnych.

Str. 117

Trudno powiedzieć, czy było to zwykłe przeoczenie, czy też motywowana

metodologicznie niechęć do mogącego trącić „historycyzmem” rozumowania. Wydaje się jednak sprawą oczywistą, iż za sukcesem Polski bądź też państw bałtyckich kryły się również inne niż wskazane przez niego czynniki. Chociażby takie, jak własne tradycje niepodległości w latach międzywojennych oraz rodzime tradycje prawne.

Kto wie, czy nie jest być może tak, iż instalacja zupełnie anty-prawnej ideologii, jaką był komunizm (a zgodnie z marksistowską nauką sowieckich teoretyków burżuazyjny wynalazek prawa służył przecież godzeniu sprzecznych interesów wynikających z własności prywatnej, które to, po zapanowaniu komunizmu miały zniknąć, a wraz z nimi - samo prawo) wśród społeczeństw, które zaznały już w swojej historii rządów prawa, nie było po prostu zadaniem niemożliwym? Warto zwrócić uwagę na

długoletnie tradycje prawne istniejące na terenie współczesnych Czech, Słowacji oraz Polski w 19 wieku, kiedy to ich terytoria w całości lub części podlegały

zwierzchnictwu Austro-Węgier oraz Prus. Właśnie wtedy, kiedy w 19 wieku tworzyły się nowoczesne narody Europy, Austro-Węgry i Prusy stawały się pionierami

współczesnego państwa prawnego, Rechtsstaat - kontynentalnego odpowiednika tak cenionego przez Hayeka anglosaskiego Rule of Law [przyp i s 7.16. ].

Wybitny ukraiński intelektualista Mykoła Riabczuk, zatytułował niedawno jeden ze zbiorów swoich esejów jako Ogród Metternicha [przyp i s 7.17. ]. Była to aluzja do używanego przez austriackiego dyplomatę i wpływowego polityka początków 19 wieku Klemensa Metternicha powiedzenia, iż Azja rozpoczyna się na wschód od jego ogrodu. Granica kultur prawnych jest więc po prostu granicą cywilizacji. Za bramą ogrodu znajduje się step, z panującą na nim cywilizacją, jak określił ją Feliks Koneczny, turańską - koczowniczą, barbarzyńską, kozacką, rosyjską,

anarchistyczną.

Str. 118.

Rozważania te, operujące na wysokim poziomie ogólności, wydawać się mogą obarczonymi ogromnym grzechem nieuprawnionego historycyzmu, rodzajem naiwnej historiozofii, czy też wręcz przykładem publicystycznej retoryki. Oskarżenie takie może być wysuwane jednak jedynie przez ludzi, którzy posądzając o doszukiwanie się pewnych „praw dziejowych”, nie rozumieją, iż z niczym takim nie mamy tu do czynienia i nie o to wcale nam chodzi. Zastanawiający, wręcz poruszający każdego historyka fenomen, jakim jest trwałość granic, nie wynika bowiem z niczego innego, jak z określonych, dominujących na danym terenie tradycji i przekonań

przekazywanych z pokolenia na pokolenie, bądź wydarzeń historycznych, będących jednakże za każdym razem pewnym konkretnym wydarzeniem historycznym, nigdy zaś metafizycznym „prawem dziejowym” [przyp i s 7.18. ].

Starożytny limes Cesarstwa Rzymskiego oddzielający cywilizację łacińską, a więc zachodnią, od pełnej barbarzyńców dziczy, od kilkuset lat nieustannie przesuwa się na wschód, również za sprawą Polski, która przystąpiła do owej cywilizacji w 966 r., zaś rozszerzyła ją równo 603 lata później. Podpisujący w Lublinie akt unii polsko-litewskiej Zygmunt August oraz przedstawiciele szlachty nieświadomie wyznaczyli obszar, na którym w początkach 21 w. dominującą pozycję polityczną zająć miała opozycja młodego państwa ukraińskiego. Patrząc na wyniki wyborów prezydenckich oraz parlamentarnych na Ukrainie zauważymy, iż wyborcy, zarówno Wiktora

Juszczenki podczas „pomarańczowej rewolucji”, jak i elektorat dzisiejszej proeuropejskiej opozycji - partii UDAR, Batkiwszczyna i Swoboda, to po prostu

mieszkańcy terenów należących niegdyś do Rzeczpospolitej Obojga Narodów [przypis 7 .19. ].

Str. 119.

Wszystkie nasze powyższe rozważania skłaniają nas do prostego, choć niezwykle ważnego wniosku: obecny Majdan, rozpoczętyw listopadzie 2013 r., jest walką o zmianę paradygmatu: cywilizacja europejska czy turańska, zachód czy wschód, podmiotowe czy przedmiotowe traktowanie obywatela, rządy prawa, czy jednak bezprawie? Zdesperowani protestujący na kijowskim Majdanie czują, że po raz kolejny zostali wyrzuceni za bramę ogrodu Metternicha, a granica wschodnia Unii Europejskiej już wkrótce może stać się nową „żelazną kurtyną”, nowym limesem rzymskim.

Ukraina zaś zawsze była pograniczem. Nawet jej nazwa czerpie swoje źródło z takiego stanu rzeczy. Słowo pojawiło się w średniowieczu i oznaczało teren na skraju. „Ukraina, to każda ziemia na kraju, czyli na krańcu, u granicy, u kraju państwa położona” - pisał w 1903 r. Zygmunt Gloger na łamach swojej „Geografii historycznej ziem dawnej Polski”. Jednak na początku 21 wieku, w dobie globalizacji, granic otwartych lub bardzo szczelnych, a wtedy już - strzeżonych kamerami i danymi biometrycznymi oraz łączenia się państw w bloki geopolitycznych graczy, od dawna nie ma już miejsca na bycie wolną, dającą schronienie uciekinierom przestrzenią.

W dokumencie Prawo, demokracja, globalizacja (Stron 83-86)

Powiązane dokumenty