• Nie Znaleziono Wyników

ZACZYNA SIĘ PRZEDMOWA DO KLEMENSA OPATA KOŚCIOŁA BRZEWNOWSKIEGO

W dokumencie KSIĘGA PIERWSZA (Stron 47-63)

KSIĘGA DRUGA

ZACZYNA SIĘ PRZEDMOWA DO KLEMENSA OPATA KOŚCIOŁA BRZEWNOWSKIEGO

Ojcu duchownemu brzewnowskiego klasztoru Klemensowi, mającemu imię tak zgodne z czynami, zawsze oddającemu się nauce, Kosmas, niegodny zwać się dziekanem, [życzy] uczestnictwa w anielskiej radzie. Gdy wiele o sobie rozmyślając zastanawiałem się, co najcelniejszego wartością posłałbym mężowi takiej świętości, którego niewątpliwie mierzi mnóstwo złota i srebra i przypada do gustu jedynie tylko to, co duchowe, uznałem za najlepsze kierować się tylko twoim życzeniem. Dowiedziałem się bowiem od twego duchownego imieniem Bogumił, który po przyjacielsku potajemnie mnie uwiadomił, że chciałbyś chętnie widzieć moje bajki, które niegdyś napisałem dla Gerwazego. Daną sposobnością nakłoniony, też za namową drogiego przyjaciela, odważam się przedłożyć ci, ojcze, nie tylko, co sobie życzyłeś, lecz także drugą, że tak rzekę, księgę tej opowieści, którą ułożyłem w podobny sposób według tego, co można było wiedzieć, od czasu Brzetysława syna księcia Ołdrzycha, aż do jego imiennika, syna króla Wratysława. Chociaż bowiem, o czcigodny ojcze, nie przestajesz poić się Pismem świętym i zawsze czerpiesz z głębokich źródeł filozofii, jednak w tym tak cienkim napoju nie wzbraniaj się zamoczyć twoich świętych warg.

Często bowiem bywa, że po silnych winach i upajających pucharach niekiedy nachodzi człowieka naturalne pragnienie i łyk czystej wody staje się milszy od słodkich pucharów.

Często bywa, że żołnierz Marsa, który trudzi się w zbroi, radośnie włączy się w panieńskie korowody taneczne, albo w chłopięcym gronie pomaga zabawiać się kołem.

Tak ty, o najświętszy ojcze, pozostaw już wielkie sylogistyczne księgi i czytaj te moje pisemka, afektem chłopięce, stylem sielskie, gdzie znajdziesz

niektóre rzeczy godne szyderstwa i pośmiewiska, które zaiste dlatego powierz swej pamięci, abyś je daną tobie od Boga mądrością gruntownie poprawił. Że zaś w niektórych miejscach znajdziesz jakby rytmy wierszy - wiedz, że nieumiejętny, działałem świadomie, gdym wiersze składał.

Żegnaj! I tak dalej.

Więc książę Brzetysław, już umocniony na ojcowskim tronie czynami miłymi zarówno Bogu, jak ludziom, idąc śladami ojców i przewyższając ich wysokością cnót, tak jak słońce w swej sile wielkim blaskiem skrywa i osłabia światło księżyca i gwiazd, tak nowy Achilles, nowy Tytida, Brzetysław nowymi triumfami pomniejsza i zaciemnia pradziadów. Albowiem Bóg dał mu taką łaskę, że cnoty, których poszczególnym ludziom udzielał częściowo, te nawet, które [i w takiej ilości] wystarczały, szczodrze udzielił Brzetysławowi w całości.

Mianowicie taką uzyskał pełnię cnót, że w sprawach wojny dzielnością wybiegał ponad Gedeana, siłą dała przewyższał Samsona, jakąś szczególną przewagą mądrości wyprzedzał Salomona. Stąd stało się, że we wszystkich bitwach zostawał zwycięzcą jak Jozue, w złoto i srebro bogatszy był od królów Arabii i zewsząd opływając w niewyczerpane bogactwa i nie ustawając w rozdawaniu darów.

Podobny był do wody, której nigdy nie brak [jest] w rzece.

Jego żona Judyta, najszlachetniejszego rodu, najpłodniejsza w latorośle potomstwa, urodziła pięciu chłopców cudnych ciałem i górujących jak góry Tesalii, niezwykłych mądrością, prawością, z nikim nieporównanych, obyczajami miłych, przebaczających błądzącym i za całą znakomitość cnót pochwały godnych. Był zaś pierworodny imieniem Spycigniew, drugi z rzędu Wratysław, trzeci z kolei Konrad, czwarty zrodzeniem Jaromir, piąty i ostatni, najpiękniejszy, Otto. O ich życiu i sławie jak napłynie dostatek słów, dostatecznie w swoich miejscach będzie wyłożone. Że byli jeszcze w chłopięcych latach, a mogli podołać męskim umiejętnościom, ojciec bardzo się dziwił.

Widząc znakomitą sławę i szlachetny orszak braci, niemniej matkę, chociaż radosną - nękała ta uciecha z takiego powodzenia synów i wspaniałej sławy.

I tak dalej.

II

W tym czasie, gdy Kazimierz1, najszlachetniejszy książę polski, był odebrany temu światu, a synowie jego Bolesław i Władysław [byli] jeszcze przy piersi w dziecięctwie, jedyna nadzieja zbawienia dla Polaków, uciekających na różne strony, była w nędznej ucieczce. Spostrzegłszy to książę Brzetysław w czwartym roku swego panowania2 uznał, że będzie najlepiej nie odkładać nadarzonej sposobności podejścia swoich nieprzyjaciół, także pomszczenia się za wyrządzane krzywdy, które niegdyś książę Mieszko3 wyrządził Czechom - i naradziwszy się ze swoimi postanowił uderzyć na nich, jak najrychlej będzie

mógł. I natychmiast wydał groźne zarządzenie na całej ziemi czeskiej, posyłając na znak swego rozkazu stryczek skręcony z łyka, aby każdy, który po danym znaku opieszale wyjdzie do obozu, bez wątpliwości wiedział, że na takim stryczku będzie powieszony na szubienicy. Gdy się w jednej chwili, w mgnieniu oka co do jednego zgromadzili razem, wtargnął do polskiej ziemi owdowiałej po swoim księciu i nieprzyjacielsko ją napadł, i jak niezmierna burza szaleje, sroży się, wszystko zwala - tak wsie rzeziami, rabunkami, pożarami pustoszył, obronne miejsca siłą zdobywał. Wtargnąwszy zaś do ich stolicy Krakowa zniszczył [ją] zupełnie i wziął łupy; ponadto i stare skarby przez dawnych książąt w skarbcu ukryte zrabował, to jest nieskończoną ilość złota i srebra;

podobnie i inne miasta ogniem spalił i aż do gruntu zniszczył. I gdy przybył do grodu Giecz, grodzianie oraz wieśniacy, którzy się tam schronili, nie czując się na siłach znieść uderzenia księcia, wyszli mu naprzeciw niosąc złotą gałązkę, co było znakiem poddania się, i pokornie prosili, aby ich w pokoju z ich trzodami i innymi przynależnościami przeniósł do Czech. Książę, dogadzając ich prośbom, skoro przeprowadził ich do Czech, dał im niemałą część lasu zwanego Cemin, ustanawiając jednego z nich ich zwierzchnikiem i sędzią, i postanowił, aby tak oni, jak ich potomkowie żyli na wieki według prawa, jakie mieli w Polsce, i od miasta, z którego się wywodzili, aż do dziś zwani są Gieczanami.

III

Niedaleko od wspomnianego miasta przybyli do warownego położeniem i przedmurzem, lecz łatwego do zdobycia przez nieprzyjaciół z powodu małej liczby zamieszkujących je obywateli metropolitalnego Gniezna, gdzie w tym czasie w bazylice świętej Bogarodzicielki Marii wiecznej dziewicy spoczywał najdroższy skarb, to jest ciało najbardziej błogosławionego Wojciecha męczennika. Czesi wnet bez walki zawładnęli tym miastem i z wielką radością weszli w progi świętego kościoła i wszystką zdobycz za nic mając, żądali wydania im samych tylko drogich szczątków świętego ciała umęczonego za Chrystusa. Gdy biskup Sewer widział ich lekkomyślność i wyczuł wolę skłonną do wszystkiego dobrego i złego, takimi przemowami usiłował ich odwieść od niedozwolonych zuchwałości: "Bracia moi i synowie kościoła Bożego! Nie jest tak łatwo oczywiste, jak wy sądzicie, aby ktoś ze śmiertelnych tak lekkomyślnie odważył się dotknąć świętej bryły ciała pełnej cnót Bożych. Bardzo się 'bowiem boję, abyśmy nie byli porażeni albo zapomnieniem myśli, albo ślepotą, albo jakąś ułomnością członków, gdybyśmy lekkomyślnie odważyli się to uczynić.

Dlatego wpierw trzydniowym postem czyńcie pokutę za wasze grzechy i odrzeknijcie się wszystkich obrzydliwości, które się w was mieszczą, i z całego serca przyrzeknijcie, że tego już dalej nie będziecie czynić. Mam bowiem nadzieję w miłosierdzie Boga i naszego patrona świętego Wojciecha, że nie będziemy pozbawieni nadziei na spełnienie naszej prośby, jeśli wytrwamy w pobożnej wierze i ciągłej błagalnej modlitwie". Ale im wydały się słowa biskupa

jakby gadaniem nie do rzeczy i zatykając swoje uszy zaraz uczynili napaść, aby porwać święte ciało; i ponieważ było pochowane koło ściany za ołtarzem i inaczej nie mogło być wydobyte, jak tylko przez zburzenie ołtarza, nikczemną ręką ze zdziczałym umysłem wykonano bezbożny czyn; lecz nie chybiła pomsta Boża. Albowiem przy samym czynieniu swojej lekkomyślności stanęli z nieczułymi zmysłami, nie mieli ani głosu, ani czucia, ani wzroku przez prawie trzy godziny, dopóki z przebaczającą łaską Boga znów im nie wróciły dawne władze. I natychmiast, chociaż późno, ze skruchą spełnili rozkazy biskupa i im widoczniej byli Bożym znakiem pokarani, tym pobożniej trwali niezmęczeni modlitwami, trzy dini poszcząc i prosząc o przebaczenie.

IV

Trzeciej nocy biskupowi Sewerowi, odpoczywającemu po jutrzni porannej, ukazał się w widzeniu święty biskup Wojciech i rzekł: "To powiedz księciu i jego komesom. Ojciec z nieba da, o co prosicie, jeżeli nie powtórzycie grzechów, których odrzekliście się w zdroju chrztu". Gdy rano oznajmił to biskup księciu i jego komesom, wnet rozradowali się wszedłszy do kościoła świętej Marii i przed grobem świętego Wojciecha na ziemię się rzucili; po długo przeciąganej wspólnej modlitwie powstał książę i stojąc na ambonie tymi słowami przerwał ciszę: "Chcecie naprawić wasze przestępstwa i opamiętać się ze złych czynów?" A oni krzyczeli ze łzami: "Gotowi jesteśmy naprawić, cokolwiek ojcowie nasi lub my zawiniliśmy wobec świętego Bożego, i w ogóle zaniechać złego czynu". Wtedy książę wyciągając rękę swoją .ponad święty grób tak zaczął mówić do rzeszy ludu: "Wznieście, bracia, wspólnie do Boga wasze prawice i uważajcie na moje słowa, które chcę, abyście potwierdzili waszą przysięgą. Więc to niech będzie moje największe i pierwsze rozporządzenie, aby wasze małżeństwa, które dotąd mieliście nierządne i podobnie do dzikich zwierząt wspólne, teraz według postanowień kanonów aby były prawne, aby były właściwe, aby były nierozerwalne, talk mianowicie, abyście żyli poprzestając mąż na jednej żonie i żona na jednym mężu. Jeżeli zaś żona mężem lub mąż żoną wzgardzi i niezgoda między nimi doprowadzi aż do rozstania, nie chcę, aby kto z nich nie zechce wrócić do pierwszego związku prawnie zawartego, był wedle obyczaju naszej ziemi jako ten, który go narusza, uczyniony niewolnikiem, lecz raczej przez powinność naszego niezmiennego wyroku, jakakolwiek by to była osoba, będzie wygnana na Węgry i w żaden sposób nie wolno, by się wykupiła pieniędzmi lub do tej ziemi wróciła, aby zaraza jednej owieczki nie rozpełzła się na całą owczarnię Chrystusową".

Biskup Sewer powiedział: ,,Ktokolwiek by inaczej uczynił, niech będzie wyklęty. Tym samym wyrokiem niech będą karane panny i wdowy, i cudzołożnice, o których wiadomo, że utraciły dobre imię, zgubiły wstyd i poczęły przez nierząd. Albowiem skoro mają wolną wolę zawarcia małżeństwa, dlaczego popełniają cudzołóstwo i spędzają swoje płody, co jest zbrodnią

najgorszą ze zbrodni?" Wtedy książę dokładając rzekł: "Jeżeli zaś kobieta jawnie ogłosi, że nie jest nawzajem kochana, lecz niemiłosiernie przez męża swego bita i dręczona, będzie ogłoszony sąd Boży między nimi i kto uznany będzie winnym, zapłaci karę winy. Podobnie i o tych, którzy oskarżeni są o morderstwo, archipresbyter4 komesowi owego grodu napisze ich imiona i komes ich pozwie; i jeżeli są oporni, wtrąci do więzienia, dopóki albo nie uczynią godnej pokuty, albo, jeżeli zaprzeczają, nie będą sprawdzeni gorącym żelazem albo egzorcyzmowaną wodą5, czy są winni. Zaś bratobójców, ojcobójców lub zabójców kapłanów i uwikłanych w .podobne zbrodnie godne kary śmierci archipresbyter niech wyda komesowi lub księciu albo okutych przez ręce i w pasie wygna z królestwa, aby tułający się i uciekający na kształt Kaina błądzili naokoło ziemi". Sewer biskup rzekł:

"To sprawiedliwe postanowienie księcia niech będzie umocnione klątwą.

Albowiem po to wam książętom miecz wisi u boku, abyście ręce wasze częściej umywali we krwi grzesznika". Znowu książę:

"Karczmę - rzecze - która jest korzeniem wszystkiego zła, skąd wywodzą się kradzieże, morderstwa, cudzołóstwo i inne grzechy, i kto zakłada, i kto by założoną nabył", Sewer biskup rzekł: "Niech będzie wyklęty". I książę: "Który karczmarz - rzecze - byłby przyłapany jako gwałciciel tego dekretu, niech będzie na środku rynku przywieszony do słupa i smagany aż do zmęczenia siepacza i ogołocony z włosów; jego mienie jednak nie będzie skonfiskowane, lecz tylko napoje będą wylane na ziemię, aby nikt nie splamił się obrzydliwym piciem. Pijacy zaś, jeżeli będą przyłapani, nie prędzej wyjdą z więzienia, aż do skarbu księcia złożą każdy trzysta monet". Sewer biskup rzekł: "Co książę rozsądza, nasza powaga umacnia". Do tego książę dodał mówiąc: "Zabraniamy zaś w ogóle, aby w niedziele odbywały się targi, co najwięcej w tych okolicach się dzieje dlatego, aby inne dnie były wolne na własne prace. Gdyby zaś ktoś tak w niedziele, jak w dni świąteczne, publicznie naznaczone do święcenia w kościele, był znaleziony przy jakiejś służebnej robocie, jego robotę i zaprzęg do niej użyty weźmie archipresbyter i zapłaci on trzysta monet do skarbu księcia.

Podobnie i ci, którzy na polach lub w lasach grzebią swoich zmarłych, zuchwalcy w tej rzeczy płacą wołu archidiakonowi6 i trzysta monet do skarbu księcia; zmarłego jednak ponownie oddadzą ziemi na cmentarzu wiernych. To są rzeczy, których Bóg nienawidzi, tymi zrażony święty Wojciech nas, owieczki swoje, opuścił i wolał iść nauczać obce ludy. Ze tych rzeczy więcej nie będziemy czynili, zaręczamy razem naszą i waszą przysięgą". Tak mówił książę7. A biskup po wezwaniu imienia Trójcy świętej i wzięciu młota, podczas gdy inni duchowni śpiewali siedem psalmów i inne temu świętemu dziełu odpowiadające modlitwy, zaczął z wolna odwalać wieko grobowca, rozburzając go aż do głębi świętego skarbu, i gdy otworzyli trumnę, wszyscy, którzy byli w kościele, zostali owiani tak silnym zapachem najsłodszej woni, że przez trzy dni jakby nasyceni tłustymi potrawami zapomnieli posilać się pokarmem, ba! o tej samej godzinie także i bardzo wielu chorych zostało uzdrowionych. Wtedy

patrzący na to książę, biskup i niewielu komesów, gdy ujrzeli świętego Bożego tak jaśniejącego obliczem i postacią, i tak przede wszystkim nietknięte [rozkładem] ciało, jak gdyby tego samego dnia odprawiał świętą ofiarę mszy - duchowni śpiewali "Te Deum laudamus", świeccy "Kyrie eleison" i rozlegały się ich głosy aż do niebios. Gdy to się w ten sposób odprawiło, książę, z radości twarz zrosiwszy łzami, tak się modlił:

"O, męczenniku Chrystusowy, błogosławiony Wojciechu! zawsze i wszędzie litujesz się nad nami, teraz spojrzyj na nas ze swoją zwykłą dobrotliwością i nam grzesznikom bądź miłościw i nie wzbraniaj, abyś przez mas, chociaż grzeszników, odniesiony był do praskiego kościoła, twojej siedziby". Cudowna rzecz i bardzo zadziwiająca: wnet książę i biskup bez przeszkody podnoszą z trumny ciało tego, którego grobu trzy dni temu nie mogli dotknąć, i owinąwszy jedwabiem kładą na głównym ołtarzu, aby lud mógł składać dary, które ślubował Bogu i jego świętemu; i w tymże dniu złożono dwieście grzywien na stole ołtarza.

O, Boże wszechmogący, świat obracając przez stulecia, który zawsze królujesz, który sam jeden wszystkim rządzisz. Nic nie jest, nie było, nie będzie na świecie, dobry Chryste, bez Twojej woli. Któż bo śmiertelny kiedykolwiek mógł temu uwierzyć, że uwieńczony już w Królestwie Niebieskim zezwolił odnieść swe ciało do rodów krnąbrnych, których nieprawościami pogardził i z których społeczności odszedł, dopóki żył. Lecz jeżeli zważymy większe i dawne cuda Boże, jak naród izraelski suchym śladem przeszedł morze, jak z suchej fikały wypłynęły wody lub jak stwórca świata zjawił się na świecie urodzony z dziewicy Marii, nie mamy się dziwić, lecz raczej wypada nam ukorzyć się przed Bogiem, który uczynił i może uczynić, co chce, i Wszystko poruczyć jego łasce;

za natchnieniem jego łaski wstąpiło [natchnienie] w serce księcia, aby podobnie przeniósł ciało arcybiskupa tegoż miasta imieniem Gaudenty, który przypadkiem w tym samym kościele spoczywał. Ten, jak wyżej opowiedzieliśmy, nie tylko cielesnym, lecz i duchowym związkiem był bratem świętego Wojciecha i nierozdzielnym towarzyszem we wszystkim trudzie i trosce i chociaż nie ciałem cierpiał z nim męczeństwo, to jednak współodczuwaniem duchowym. Nie mogło być, aby miecz nie przeniknął jego duszy, gdy swego brata ujrzał siekanego na kawałki oszczepami pogan, i bardzo pragnął sam tak samo zginąć. Także wydało się księciu i biskupowi, aby szczątki pięciu braci, o których życiu i męczeństwie dosyć opowiedzieliśmy wyżej, które spoczywały w tym samym mieście, lecz w innym kościele, razem ze świętym ciałem tak samo przenieść z najwyższą pieczołowitością. Cóż więcej?

V

Z całym świętym ciężarem przybyto do Czech pomyślnie i radośnie i w przeddzień świętego Bartłomieja apostoła [23 VIII] blisko stolicy Pragi

rozłożono obóz koło rzeczki Rokytka, gdzie o świcie duchowieństwo i wszystek lud wyszli z procesją. Jej długie szeregi zaledwie zdołały się rozwinąć na szerokim polu; taka wielka bowiem była procesja: sam książę i biskup dumni nieśli na ramionach słodki ciężar męczennika Chrystusowego Wojciecha; potem opaci pospołu nieśli szczątki pięciu braci, następnie archipresbyterzy radowali się brzemieniem arcybiskupa Gaudentego; za nimi postępowało dwunastu wybranych kapłanów z trudem dźwigających ciężar złotego krucyfiksu - albowiem książę Mieszko8 trzy razy sam siebie ważył tym złotem; na piątym miejscu niesiono trzy ciężkie płyty ze złota, które były położone koło ołtarza, gdzie spoczywało święte ciało. Największa płyta, pięć łokci długa i dziesięć dłoni szeroka, była bardzo ozdobiona drogimi kamieniami i kryształowymi bursztynami, na skraju której ten wiersz był napisany: "Waży to dzieło aż trzysta grzywien złota9". Na końcu więcej niż na stu wozach wieźli olbrzymie dzwony i wszystek skarb Polski, za nimi postępował niezliczony tłum znakomitych mężów, z rękami skrępowanymi żelaznymi pętami i zdławionych obręczami na szyje, między którymi był prowadzony, niestety nieszczęśliwie pojmany, mój Brat w godności duchownej, starszy urzędem10.

O, dniu ów, przez Czechów sławiony i przez wieki przekazywany pamięci, świętymi obrzędami obchodzony, dostojnymi obwieszczeniami chwalony, hymnami najpobożniej czczony, bogatym radosny, przez niemocnych pożądany, dla biednych miły, dawaniem jałmużny uświetniony i wszystkimi dobrymi uczynkami ozdobiony, dniu, w którym blask sieją uroczystości przydawane do uroczystości. O, zbyt szczęśliwa stolico Prago, niegdyś świętym księciem wywyższona, przyjmujesz podwójną radość tobie przez Pana Boga zesłaną i przez te dwie oliwki miłosierdzia sławą wzlecisz poza granice Sarmatów i Jazygów.

Dokonanie zaś było to przeniesienie najbłogosławieńszego męczennika Wojciecha roku [od] wcielenia Pańskiego 1039, 1 września11.

VI

Lecz przy tym szczęściu przez Boga udzielonym nie brakło niegodnego donosiciela, który Ojcu Apostolskiemu opowiedział, jak przebiegały te zdarzenia, i ogłosił, że książę Czech i biskup pogwałcili boskie prawa i tradycje świętych ojców; i jeżeli pan papież pozostawi to bezkarnie, umniejszy prawa Stolicy Apostolskiej, które powinny być przestrzegane w całym świecie.

Natychmiast jest odprawione święte zgromadzenie, odczytane prawa kościelne, badane święte pisma. Książę i biskup, chociaż nieobecni, są obwinieni o zuchwalstwo; jedni wyrokują, aby książę pozbawiony wszelkiej godności przez trzy lata był na wygnaniu, inni rozsądzają, aby biskup zawieszony był we wszelkich obowiązkach biskupich i aż do końca życia przebywał w klasztorze z mnichami, inni wołają, aby obaj byli ugodzeni mieczem klątwy.

VII

Tymczasem posłowie księcia i biskupa Czech w ich i całego ludu imieniu przybyli do Rzymu, niosąc zlecenia bardziej posmarowane darami niż wygładzone wymową słów. Gdy dana im jest sposobność mówienia w obliczu Ojca Apostolskiego i świętego synodu, taką mową przedłożyli sprawę swego poselstwa:

"O, najświętszy rządco wiary katolickiej i Stolicy Apostolskiej i o ojcowie zapisani w księdze żywota, którym udzielona jest od Boga moc sądzenia i zarazem zmiłowania! Zmiłujcie się nad spowiadającymi się z grzechu, oszczędźcie pokutujących i zarazem proszących o przebaczenie. Wyznajemy

"O, najświętszy rządco wiary katolickiej i Stolicy Apostolskiej i o ojcowie zapisani w księdze żywota, którym udzielona jest od Boga moc sądzenia i zarazem zmiłowania! Zmiłujcie się nad spowiadającymi się z grzechu, oszczędźcie pokutujących i zarazem proszących o przebaczenie. Wyznajemy

W dokumencie KSIĘGA PIERWSZA (Stron 47-63)