• Nie Znaleziono Wyników

N apisała Dr. Zofia D aszyńska-G olińska.

Wjeżdżając do wsi słyszę, że coś się stało koło karczmy. Na drodze tłum.

Zbliżam się. Twarze rozognione, pałające, wszyscy naraz mówią, wymachując ręka­

mi, potrącając się wzajemnie, stoją bez­

radni i coraz ściślejszem kołem otaczają jakąś grupę w pośrodku. Przedzieram się

•do niej. Straszny widok przedstawia się moim oczom. Na ziemi leży człowiek, którym rzucają drgawki konwulsyjne!

Twarz młoda, ale zapuchnięta, okropnym skurczem zeszpecona, ręce się wyprężają, z ust toczy się piana, oczy błędne.

Nad nim klęczy kobieta i zawodzi rozpaczliwie, a łzy i żal mięszają się z przekleństwami. U spódnicy matki uwiesił się trzyletni chłopczyk i płacze rzewnemi łzami, nie bardzo rozumiejąc, co się stało. Wyszedł z matką, ażeby ojca wyciągnąć z karczmy i patrzeć mu­

siał jak ten ojciec, wypiwszy na złość kobiecie pół kwarty spirytusu, padł bez zmysłów. O parę kroków szynk-wino- wajca, już opróżniony, bo cały tłum bie­

siadników wylał się właśnie na drogę.

Smutny okropny widok nieszczęścia i spodlenia, a niestety nie wyjątkowy to wypadek, ale groźba, co spotkać może każdego z tych podchmielonych, rozwe­

selonych do niedawna, a przerażonych i zafrasowanych wieśniaków. Kto raz pić zaczął, nigdy nie jest panem swoich po­

żądań, nie 011 panuje nad trunkiem, ale trunek nad nim. W chwilach trzeźwości kajać się będzie, sobie i drugim obiecy­

wać poprawę, będzie klął kompanów, któ­

rzy do karczmy go ciągną, a przede- wszystkiem samą karczmę, a potem znów do niej powróci, bo ona go nęci, stoi na jego drodze, przypomina wesołe chwile, upaja i zapomnieć pozwala o troskach żywota.

Szynki i karczmy panoszą się dziś wszędzie. Na jednej krótkiej ulicy K ra­

kowa (Zwierzynieckiej) jest ich n. p. ni mniej ni więcej jak 17-e. W e wsi może nie być szkoły ani kościoła, ale szynk znajdzie się i to nie jeden. Ludzie nie obliczają nawet, ile pieniędzy, czasu, sił i zdrowia zostawiają w tych norach, nie wiedzą często, że gorzałka to jad szko­

dliwy uietylko dla nich, ale i dla ich dzieci.

Przeciw panoszeniu się karczem i wy­

szynków wszelkiego rodzaju podnosi się dziś w wielu krajach protest. Przede- wszystkiem nauka stwierdziła, że trunki, które się w nich sprzedaje, t. j. wródki, piwa i wina, są napojami alkoholowemi, że zaś alkohol jest trucizną i to działa­

jącą ostro, że jad ten niszczy organizm pijącego i oddziaływa nawet na zdrowie dzieci, nie powinno się cierpieć ich i to­

lerować. Blizkość szynków, wielka ich liczba ciągnie ludzi słabej woli i nieod­

pornego charakteru. Stwierdzono, że te rzadkie wioski, które nie miały szynków nie miały i pijaków, że nawet ludzie za­

mieszkali w pobliżu szynku częściej się rozpijali od tych, co mieszkali zdaleka.

Wynika z tego, że należałoby niszczyć szynki i zamykać.

Niepodobne jednak oczekiwać, aby karczmarze, którzy z istnienia szynków dobre czerpią zyski, wyrzekali się ich w imię cnoty, czy miłości bliźniego. Pró­

żnym trudem byłoby wykładać im o szko- dliwem działaniu trunków i błagać o zam­

knięcie ich źródła, skoro im daje ono nie śmierć, ale życie, bo utrzymanie.

Wprawdzie zdarzały się wypadki ta­

kich postanowień, prawie cudownych i o nich wspomnieć warto, ale były to nader rzadkie wyjątki. Oto kiedy w po­

łowie zeszłego stulecia rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych Ameryki płn.

propaganda trzeźwości, popierały ją sil­

nie kobiety. Zrozumieć powód tego nie

trudno, ponieważ kobiety, jakkolwiek same mało piją najwięcej cierpią od pi­

jaństwa, padając ofiarą mężów, ojców czy braci i na trzeźwo patrzeć muszą, jak alkohol rujnuje ich rodziny, znieprawia dusze i wysusza kieszenie. Amerykanki tembardziej powołane są do szerzenia trzeźwości, że same na ogół nie piją i to jest może powodem, że Ameryka należy dziś do najtrzeźwiejszych krajów.

Od początku kobiety przejęły się tam tak silnie ideą wstrzemięźliwości, iż urządzały prawdziwe pochody krzyżowe przeciw pi­

jaństwu. Gromady kobiet różnego wieku i stanu, z pieśnią pobożną na ustach przeciągały ulicami miast. Gdy napotkały szynk, klękały dokoła i modliły się gło­

śno o nawrócenie gospodarza i biesia­

dników. Widok ten był tak rozczulający, jak opowiadają świadkowie, iż niejeden karczmarz składał przysięgę, iż sam pić najszybszą poprawę stosunków sprowadzić można.

Pierwszem usiłowaniem w tym kie­

runku było zaprowadzenie' t. zw. systemu gotenburgskiego w krajach północnych Szwecyi, Norwegii i Finlandyi. Nazwę swoją bierze on od szwedzkiego miasta Gotenburga, gdzie już w 1853 r. utwo­

rzyło się towarzystwo dla wykupna wszyst­

kich przedsiębiorstw sprzedaży trunków gorących. Rozumowano słusznie, że szyn- karze dla zarobku namawiają do pijań­

stwa, zachęcają do używania najmocniej­

szych napojów, t. j. wódki, gdyż czło­

wiek nietrzeźwy najłatwiej da się skusić do pijaństwa i całkowicie już podpada pod władzę wyzyskiwacza sprzedawcy.

Należało zatem usunąć interes prywatny przy sprzedaży trunków. Dawało Się to osiągnąć, gdy wszystkie wyszynki w mie­

ście należały do stowarzyszenia dobro­

czynnego, które żądało tylko 5 procent od włożonego kapitału i na zarządzają­

cych wybierało ludzi sumiennych i uczci­

wych. O ile zaś zysk z wyszynku ókazó się wyższym, podwyżka idzie na cele oświaty i szerzenie wstrzemięźliwości.

Sprzedaż w systemie gotenburgskim opiera się jeszcze na innej zasadzie a mia­

nowicie, że trunek mniej jest szkodliwy przy jedzeniu niż na czczo, oraz że prze- dewszystkiem trzeba usunąć wódkę, za­

stępując ją szlachetniejszym i mniej szko­

dliwym napojem, t. j. piwem.

I w tem była odrobinka prawdy.

Przy wyszynkach urządzono porządne ja­

dłodajnie, gdzie za niską opłatą dostać

rzyści ludu szwedzkiego. Pijaństwo prze­

cież usuniętem nie zostało.

A dlaczego zapytasz czytelniku ? Oto dla tego, że we wszystkich trun­

kach gorących znajduje się ta sama szko­

dliwa trucizna, alkohol i że czy wypi­

jesz mały kieliszek wódki, czy dużą hal- bę piwa, zawsze tę truciznę wprowadzasz do organizmu. Najlepszym tego dowodem, że piwem równie dobrze upić się można,

pojów alkoholowych, pozostawia prawo mieszkańcom gminy miejskiej, czy wiej­

skiej rozstrzygnięcie, czy chcą mieć szynk, albo też, czy pozostawić dotychczasowe wyszynki, lub liczbę ich zmniejszyć.

Postanowienie takie otrzymuje się przez głosowanie wszystkich mężczyzn i kobiet, zamieszkałych w gminie, star­

szych nad 25 lat i nosi nazwę l o k a l

-n e j o p c y i. Prawo to zaprowadzono w Finlandyi, małym, leżącym na pół- nooo-zachodzie Rosyi kraiku i w Norwe­

gii. Okazało się, że ludność chce się od

■wroga alkoholu ratować. W gminach wiej­

skich tych krajów szynki przeważnie po­ zupełnego zakazu sprzedaży trunków go­

rących.

czonych Ameryki północnej. Tylu na­

szych emigrantów szuka tam zarobku 1 lepszego bytu. Niechże zwrócą uwagę, że amerykanin jest dużo od europejczyka trzeźwiejszy, a całe stany takie jak Men (Maine), Kansas i Północna Dakota od- dawna zaprowadziły zupełny zakaz wy­

robu i sprzedaży ^ trunków gorących. uniknąć karzącej ręki sprawiedliwości.

Prawo zakazu okazało się wykonalnem, a najlepszym tego dowodem, że w Sta- nach przyjęły je w 1907 r. Oklohama, Georgia i Alabama, a zatem trzy nowe kraje, a w Europie wprowadza zakaz sprze­

daży i wyrobu napojów alkoholowych Islan- dya i Pinladya. Dowody, że bez trunków gorących można żyć i pracować, skła­

dają członkowie towarzystw wstrzemię­

źliwości, a w Ameryce oprócz ludności suchych czyli wstrzemięźliwych liczą w Stanach Zjednoczonych 36 milionów.

Na szkodliwość szynków zwracają dziś uwagę rządy i parlamenty większości państw europejskich. Nie idzie to łatwo.

Ustrój państw dzisiejszych oparty jest na wytwarzaniu i sprzedaży trunków, które zatruwają całą naszą cywilizacyę. Podzi­

wialiśmy przed paru laty dzielność i ofiar­

telniku że powodzenie dwóch pierw­

szych krajów i niepowodzenie Rosyi ściśle jest zależne od trzeźwości, czy pijaństwa mieszkańców?

Rozumieją to wybornie w państwach zamożnych i cywilizowanych. Najlepszym tego dowodem nowe prawa o szynkach, sprzedawać. Na otwarcie wyszynku z wódką, piwem bawarskiem, czy winem węgier- skiem lub austryackiem pozwolenia mają być utrudnione. Ustawa zakazuje wyda­

wanie trunków osobom młodym, któie nie mają jeszcze 16 lat, a w pewnych wypadkach dozwala się naw et głosować za zmniejszeniem liczby szynków. Jak widzimy jest to dopiero nieśmiały po­

czątek. Prawodawcy chcąc dać ludowi możność zdrowego i obyczajnego życia, oglądają się wciąż poza siebie, aby nie zrazić sobie potężnych kapitalistów, wy­

rabiających piwa, wódki i koniaki oraz i szynkarzy, którzy rej wodzą.

Więcej stanowczo postąpiono w Anglii, Od kwietnia 1909 r. wejdzie w życie prawo, nakazujące zmniejszenie liczby szynków o jakie 30.000, w ciągu naj­ głosowania obywateli i obywatelek. Po tym czasie t. j. od 1923 r. opcya lokalna Wprowadzoną zostanie w całym kraju.

Wywołuje to oburzenie gorzelników, oraz szynkarzy i browarników, ale prawo po­

mimo to zostało już przyjętem, a wyko­

nanie jego powierzył rząd. specyalnie po­

wołanym do tego urzędnikom. Prawo angielskie wprowadziło również nakaz zamykania wyszynków w niedzielę za wyjątkiem trzech godzin w dniu.

Ostatnie to postanowienie obchodzi nas na razie najwięcej. Niestety walczy­

my z trunkam i gorącemi od niedawna, mamy zaledwie kilka tysięcy ludzi przeko­

nanych o ich szkodliwości. Nie podobna wolność jest naszem najważniejszem pra­

wem i że dążyć musimy do stanowienia,

cia wstrzemięźliwego nad pijackiem. A jak dojść do takiego przekonania temu, co nakazujące zamykanie szynków w nie­

dziele i święta. Upomnieć się o to mu­

simy, upomnieć gromadnie, bo to pierw­

szy krok do nowego lepszego życia. Po­

myśl tylko bracie czytelniku i ty siostro czytelniczko, czy to rozsądnie i sprawie­

dliwie? Mamy przecież spoczynek nie­

dzielny. Po 10 lub 11 z rana nie można każdemu konieczny. Tylko szynk otwarty.

Tam brzęczą szklanki, tłuką kieliszki, huczy muzyka, tam zastawiają na ciebie sidła i dają ci truciznę, pozbawiają ciężko zarobionych pieniędzy, zdrowia, rozumu.

Niedziela zamiast przynosić wypoczynek, zadowolenie, godziwą rozrywkę, wnosi do rodzin nieszczęście, ciału daje chorobę, a duszy rozpustę. Zabawy zamieniają się w burdy, bijatyki i kłótnie. Stwierdzono, że najwięcej aresztowań, zasłabnięć wy­

pada na niedzielę. A czemu? Bo lud ma jedną tylko sposobność zabawy i roz­

rywki, a tą jest szynk.

Postanowienie o zamykaniu szynków w niedzielę byłoby tylko rozszerzeniem 1 i dopełnieniem‘prawa o wypoczynku nie- wysełają towarzystwa Eleuterya i Etos do parlam entu i sejmu zebrało się kil­

kadziesiąt tysięcy podpisów. Ale pamię­

tajmy, że jest nas kilka milionów męż­

czyzn i kobiet, którzy przekonani są, że

szynki, to nie miejsca zabawy, ale roz­

pusty pijackiej. Ci wszyscy powinni wolę swoją zaznaczyć, petycye podpisywać i wymódz na rządzie, żeby wbrew szyn- karzom, gorzelnikom i bro warnikom, wbrew opilcom, którzy bez karczmy żyć nie mogą, jak najprędzej zarzą­

dził zamykanie szynków w niedziele i święta.

Nie lękajmy się. że nas to pozbawi rozrywki niedzielnej. Dla rozrywki stwo­

rzymy sobie domy ludowe, teatry^ włościań­

skie, czytelnie, a szynki w św ięta i nie­

dziele bezwarunkowo zamknąć należy.

ALBIGOWA.

P iękne i podniosłe wrażenie, pozo­

staw iło nam królew iakom na zawsze, odwiedzenie Albigowej.

Z araz na wstępie, na stacyi w Ł ań­

cucie, doznaliśm y w rażenia, że m iej­

scowa ludność i włościanie okoliczni, w ita ją nas ja k braci, ja k swoich — m ile oczekiwanych gości.

T am odrazu czuliśmy się razem sercem i duszą związani, jako jedni b racia, dzieci wspólnej nam ojczyzny — P olski.

P o krótkiem przyw itaniu, wyru- szyliśm y z sym patycznym i Albigowia- nami, by ja k najprędzej dojechać do 1 A lbigow ej, o której, niejako cuda sły- j

szeliśm y w drodze. ,

I rzeczyw iście, przyjęcie, ja k ie nam zgotow ano w Albigowej i to wszystko cośmy tam usłyszeli, zobaczyli, za cud j

niem al przyjąć można. j

Nim opiszę tę w yjątkow ą wies w G alicyi, k tó ra ju ż i Polsce całej, j

ja k długa i szeroka przyśw ieca przy- | kładem , nie mogę nie wspomnieć o | przyjęciu, ja k ie nam zgotow ała Albi- i gow a pod kierunkiem duchowego swego przewodnika.

Zajechaliśm y przed kościół. Na sto­

kach wzniesienia, na jak iem stoi k o ­ ściół, tłum ludu w strojach odświę­

tnych —< mężczyźni w białych sukma- naell _ kobiety w charakterystycznych dla parafii Albigońskiej rańtucham i n a głowach, w jasnem odzieniu; w pośro­

dku zaś na stopniach wiodących do

kościoła, grom ada dzieci, p rzystrojo­

nych w k w iaty , robiło w rażenie ta k s>luie piękne i podniosłe, że ty lk o pendzel genialnego a rty s ty m ógłby w przybliżeniu to odtworzyć.

Gdyśmy się wszyscy zgrom adzili, stojący n a um yślnie przygotow anym w środku całej tej grom ady wzniesie- s ;eniu, chłopczyna ośm ioletni przyw i­

ta ł nas w te słow y:

N iech będzie p och w alon y...1) Pochw alony — uw ielbiony Że dożyliśm y tej chwili By Was witać — Bracia mili.

W yście bliscy — choć nieznani, Spodziew ani i kochani!

Kwiaty ścielim Wam pod nogi B oście w eszli w nasze progi.

A u n ieście pamięć o nas — 1 pow róćcie znow u do nas!

My zaś z Wami — szeregam i, Pójdziem bić się z M oskalam i!

Znów zjednoczym P olsk ę całą, j a k ą piękną i w spaniałą!

W ęzeł bratni się zaciśnie, — Dawna sław a znów z a b ły śn ie!

My za Wami z w estchnieniam i, M yślą pójdziem i m odłam i, By się droga Wam szczęściła , W zdrowiu do dom prow adziła.

x) W iersz ten u ło żo n y z o sta ł przez p„

K achanową z Łańcuta, um yślnie na przyjazd człon k ów K ółek R olniczych z Królestwa.

P olsk iego.

P ięk n ie wypowiedziany wiersz u sta­ kw iatem m aku polnego i innego kwiecia.

D alsze przem ów ienia dziew czątka i drugiego chłopca i odśpiewanie chó­

re m przez dziatw ę szkolną „Jeszcze P olsk a n ie zginęła1*', zakończyło p ierw ­ sze przyw itanie. Z naszej strony poseł N akonieczny silnie wzruszony, tylko kilkom a słowam i odpowiedział na p rzy ­ rozdzieleni kordonam i, dziś jesteśm y razem , to Bóg da doczekać, a niedługo pragnienia nasze ziszczone ju ż będą...

P o posiłku, przygotow anym nam przez zacnego kapłana, zajęliśm y się poznaniem Albigowej, tego wszystkiego, co potężny duch ks. kanonika Tyczyń­

skiego, jego nieugięta wola i siła cha­

ra k te ru uczyniły.

Albigowa, ja k każda inna wieś n a­

sza, zaniedbana, pozostaw iona siłom własnym, była w biedzie i moralnem opuszczeniu.

Z chw ilą dopiero, kiedy los szczę­

ścia sprow adził do Albigowej ks. T y­

czyńskiego, los opuszczonej wioski, ja k ­ by pod cudowną siłą, został przem ie­ nowy proboszcz, głęboko rozum iejąc swe powołanie na nowem stanow isku, pielgrzym ka, po rozległej parafii. B ieda 1 bieda, a z nią niezaradność, lenistw o,

ciem notę ludu, niewyzyzkany, m iast

W spaniały kościół murowany, w miej - sce dawnego drew nianego; piękny gmach Szkoły gosp odjń wiejskich, m urowany j gust wnie upiększony; wielki piętro­

wy budynok szkoły koszykarskiej, i moc pięknych domków murowanych, częścią drew nianych, lecz dachówką krytych. Zmieniło do niepoznania zew­

nętrzn y w ygląd dawnej wsi opuszczo­

Zrozum iał zacny kapłan, że podstaw ą m ateryalnego i m oralnego dźwignięcia, je s t ośw iata. Od tego też zaczął. P ie r­

nonik czytelnię, dla wypożyczania ksią­

żek, k tó re ju ż i poprzednio wypożyczał z własnej biblioteki.

P ra c a wśród parafian i dla nieb, wzbudzała coraz w iększe zaufanie u mie­

szkańców A lbigow .j dla swego pro­

W fakcie zamysłu i obleczenia w czyn budowy koś ioła, jak we w s z y s tk im

N astępnie szybko przeprow adził wszelkie formalności — zwołał

korni-te t kościelny, przeprow adzi! uchw ałę, od budowniczego zaządał kosztorysu i... pro jek t gotowy.

P la n kościoła obliczony został przez budowniczego na 35 tysięcy złr. — na to było w kasie kościelnej owych 153 złr. zebranych na nabożeństw ie. Lecz od czegóż w iara i siła m oralna, one to tw orzą czyn, one są źródłem bogactwa, chw ały, zaszczytu ludzi i Narodów.

był odrobić swoje, ci zaś co m ieli ko­

nie odpowiednią ilość fur przywieźć.

Rzecz charakterystyczna. Nie wy­

darzyło się. by podczas całej budowy jednego człowieka brakło, przeciwnie aż trzeb a było odmawiać, bo wielu, a w tem przew ażnie młode dziew częta i chłopaki dodatkowo pracow ać chcieli.

„N ieraz — pow iada mi ks. kanonik — miałem istny kłopot z tym i ludźmi,

Ks. kanonik Tyczyński.

Ju ż w zimie tracze i cK śle rżnęli i ociosywali w lesie drzewo. Inni zwo­

zili drzewo przygotow ane na miejsce i praca szła raźnie. L ud coraz więcej nabierał przekonania, że kościół będzie i ta k i piękny, j kim go sobie w yobra­

żał, ja k je s t dziś po tawiony.

W szelką pracę w ykonyw ali sami parafianie d a rm o ; każdy obowiązany

odejść od roboty nie chciał, p łak ał prosił się, tak, że trze b a go było zo­

staw ić." Każden chciał, by jego pracy przy budowie kościoła było ja k n a j­

więcej. M atki, którym dziecię ledw ie na św iat przyszło, już spieszyły do swego proboszcza, by i to nowo n a­

rodzone niemowlę zapisać, by i za niego przypadającą ilość dni odrobić.

„Piękny to był czas — mówił mi budowniczego obliczony na 35 tysięcy złr., wyniósł mniej niż połowę tego, bo 16 tysięcy tylko.

Po budowie kościoła przyszła kolej n a inne czyny.

Dalszym zamiarem zacnego probo­

szcza albigowskiego, było podnieść wieś cała. Kościół sta ł już w spaniały — wieś jeszcze pod względem zewnętrznym opuszczona. Żeby przyspieszyć m ate- ryalne dźwignięcie się ludności, powziął wygłaszane, podniosły um iejętność pracy na roli, lecz tego nie było dosyć. dochodów z gospodarstwa, dołączył do­

chód z pracy domowej. P osłał więc ; kwalifikowany koszykarski m ajster. To jednakże dopiero p oczątek ; trze b a było

Nauki koszykarstw a pobiera coro­

cznie kilkudziesięciu uczniów a łącznie z ukończonemi pracuje 65 ludzi. stolarskiej i rzeźbiarskiej w Zakopanem, jednego do szkoły sukienniczej w Rak­

szawie, jednego do szkoły tkackiej w Łańcucie, pięciu do niższej szkoły rol­

niczej, jednego do szkoły organistów w Przemyślu. Następnie wysłał jednego na kursa kasyerów i dziś jest on w spółce

oszczędności i pożyczek w A lb ig o w ej;

•dwu n a k u rsa m leczarskie, jednego n a ! k u rs handlow y w Czernichowie, jednego na kurs dozorców drenarskich, jednego zaś na kurs pisarzy ^ gminnych. K ilku udało się zaś do szkół średnich.

Ilość poważna, i znać, że zacny kapłan czuł potrzebę dania nauki wszechstronnej, k tó ra objąć by mogła w szystkie objawy życia wiejskiego, a przez naukę i pracę, podniosła dobro­

miosłach, lub przem yśle je s t nieodzowną.

T ą zasadą kierow ał się zacny ini-

Ogółem przerobiono w pierwszym roku 164 tys. 816 litrów mleka. na własność Szkoły gospodyń wiejskich.

Tegoż jeszcze roku 1902 rozpoczął ks. Tyczyński przygotow ania do zało ­ żenia spółki drenarskiej. Oszuszenie gruntów z Albigowej je s t nieodzowne, jeżeli się m a zam iar podnieść upraw ę roli. Rozumiał to ks. proboszcz i ty le starań dokładał, że spółka ta k a w 1903 roku form alnie założoną zastała.

Do spółki drenarskiej zapisali się wszyscy w łaściciele gruntów — plan został przez Biuro M elioracyjne przy W ydziale krajow ym wykonany, ju ż n a ­ w et rozpoczęto część gruntów drenować.

Dotychczas jednakże dopiero k ilk a ­ Spółki Przem ysłow o Rolniczej, pow stała myśl założenia m łyna. K obiety ze wsi,

Ot, ja k to je d n a m yśl za drugą w czyn się obracała.

Nie było niem al roku po ukończeniu budowy kościoła, b y nowa spółka, — uowa in sty tu c y a nie pow stała w A lbi­

gowej.

Lecz to nie zakończa jeszcze wszy­

stkich chw alebnych czynów zacnego duszpasterza. P o c z u u e pracy obywa­

telskiej, nietylko na samą Aibigowę sięgało. Baczne oko i wyższy um ysł ks. Tyczyńskiego dojrzał, że i z dala od Albigowej je s t instytucya, k tóra co rocznie usługi oddać może drobnym g o ­ spodarzom w całym kraju, a instytucya ta, to założona przez pow iat łańcucki Szkoła gospodyń wiejskich.

Założył j ą pow iat w 1898 r. W latach 1900 i 1901 będąc w Galiczy- nie koło P rzew orska, szkoła ta ledw ie że znaki życia o sobie daw ała. Ks Tyczyński rozum iejąc ważność tej szko­

ły dla podniesienia gospodarstw w ło­

ściańskich, widząc zaś, że rok dwa nie minie a szkoła upadnie, zaproponował przeniesienie jej do Albigowej. I stał się jak b y cud. W Albigowej szkoła ta odżyła, nowych sił nabrała i je s t dziś w rozkwicie. P ow iat zdolny był j ą soło- d zićw w arunkach wprawdzie niezbyt zaszczytnych, lecz wychować nie był zdolen. oddał na odchowanie do księ­

dza Tyczyńskiego.

Szczęśliwie się stało. Dziś szkoła t a ma ju ż za sobą przeszłość i zasługi, które oceniają najlepiej ci, dla których ona je s t założoną. I w tym razie lud

Szczęśliwie się stało. Dziś szkoła t a ma ju ż za sobą przeszłość i zasługi, które oceniają najlepiej ci, dla których ona je s t założoną. I w tym razie lud