• Nie Znaleziono Wyników

brawa i zebrał jakieś 5 do 10 dolarów w ciągu 5 minut. Urocze i pomysłowe. Musiał tańczyć ostroż-nie, bo przestrzeń ograniczona, wykonywał ewolucje do góry nogami, obroty, inscenizacje behawioralne.

Wszystko trwało parę minut od stacji do stacji.

West End – ulica przylegająca do rzeki z tere-nami spacerowymi i parkiem. Kamienice z XIX w.

z cegły, z tradycyjnymi tynkami, wysokie na dziesięć pięter, u wejścia parawan dla wchodzących i por-tier. Dużo ludzi i psów, dzieci z rodzicami, starców idących może po raz ostatni, staruszek pod okiem opiekunek. Może kupić sobie mieszkanko za parę milionów dolców?

Jacek Rudnicki

i skutecznie doprowadzamy do ich odnalezienia i identyfi kacji. Polska dzięki tym badaniom wcho-dzi do elitarnego grona państw takich jak USA czy Wielka Brytania, które to państwa poszukują i iden-tyfi kują swoich lotników mimo upływu przeszło 70 lat od zakończenia II wojny światowej. Dzięki tym pracom pokazujemy, że technologicznie nie odbiegamy dzisiaj od światowych standardów.

Jeżeli chodzi o same badania, to należy pod-kreślić, że jest to proces wyjątkowo skompliko-wany i wymagający współpracy wielu instytucji i naukowców. Identyfi kacja ofi ar współczesnych katastrof lotniczych jest trudnym zadaniem i jak pokazują doświadczenia z katastrofą smoleńską, popełniane są błędy. Tym trudniejsze są sprawy identyfi kacji poległych w katastrofach lotniczych z okresu II wojny światowej. W tym przypadku dzięki wieloletniej pracy pasjonatów historii lotnictwa pol-skiego i pracowników Ministerstwa Kultury i Dzie-dzictwa Narodowego założono kilka scenariuszy badawczych i wytypowano, czyje szczątki mogą spoczywać w bezimiennej mogile w miejscowości Le Crotoy we Francji. Na podstawie miejsca, w któ-rym odnaleziono ciało, daty, pory

roku wytypowano lotników, których ciała mogło wyrzucić morze. Pracownicy Minister-stwa Kultury odnaleźli krew-nych wszystkich typowakrew-nych lotników, od których pobrano materiał DNA do badań. Nie było to łatwe zadanie, np. syn jednego z typowanych lotników mieszkał w Kanadzie. Po zebraniu wszyst-kich informacji i zgromadze-niu materiału porównawczego od rodzin przystąpiono do prac terenowych. Nasz zespół prze-prowadził ekshumacje

szcząt-ków i pobrał próbki do badań DNA. Wykonaliśmy badania antropologiczne i medyczno-sądowe oraz przeprowadziliśmy analizę przedmiotów znalezio-nych przy szczątkach. Na tej podstawie potwier-dziliśmy, że są to szczątki pilota RAF. Kolejnym etapem były badania DNA polegające na ustaleniu profi lu DNA nieznanego lotnika. Udało się bardzo sprawnie uzyskać profi le DNA z materiału kost-nego. To pozwoliło na rozpoczęcie kolejnego etapu badań, czyli na porównanie profi li DNA uzyskanych ze szkieletu lotnika z próbkami DNA pochodzącymi od krewnych wytypowanych lotników. Na podstawie tych badań udało się uzyskać tzw. match (dopa-sowanie) z synem jednego z typowanych lotników i zidentyfi kować szczątki jako należące do porucz-nika Tadeusza Stabrowskiego.

Dla naszego zespołu, który na co dzień prowadzi projekt Polskiej Bazy Genetycznej Ofi ar Totalitary-zmów, identyfi kuje ofi ary odnalezione na Powąz-kowskiej »Łączce« czy na terenie aresztu śledczego w Białymstoku, możliwość pracy i doprowadzenia do identyfi kacji porucznika Tadeusza Stabrowskiego była ogromnym zaszczytem!”.

W ramach projektu prowa-dzonego przez Pomorski Uni-wersytet Medyczny w Szczecinie zidentyfi kowano przeszło 80 ofi ar zbrodni komunistycznych i nie-mieckich. Tożsamość odzyskali między innymi Zygmunt Szen-dzielarz „Łupaszka”, Danuta Sie-dzik „Inka”, Hieronim Dekutowski

„Zapora”. Jest to największy tego typu projekt prowadzony obecnie w Europie.

dr Andrzej Ossowski Zakład Genetyki Sądowej Zdjęcia archiwum PBGOT

ZBAWIENNY WPŁYW ROŚLIN, CZYLI KWIATY W CZYTELNI BIBLIOTEKI PUM. CZ. 2

W poprzednim numerze Biuletynu zaprezen-towanych zostało kilka gatunków kwiatów, tzw.

połykaczy toksyn, które mają właściwości pochła-niania szkodliwych substancji znajdujących się w przedmiotach otaczających człowieka, np. kompu-terach, drukarkach czy urządzeniach emitujących fale radiowe, ale również wykładzinach, farbach ściennych, lakierach czy po prostu codziennie uży-wanych kosmetykach. Wiele roślin, które neutrali-zują ich negatywne oddziaływanie, zostało zgroma-dzonych w czytelni Biblioteki PUM. Oto kolejnych kilka okazów.

Dracena wonna

Gatunek ten pochodzi z Afryki, występuje zarówno we wschodniej, jak i zachodniej jej części.

Roślina dorasta do 6 m wysokości. Jej liście osiągają 80 cm długości i 10 cm szerokości. Starsze okazy w warunkach naturalnych kwitną co roku bardzo intensywnie pachnącymi, białymi kwiatami. Nasze draceny zakwitają co roku w okolicach stycznia--lutego, więc już niedługo można będzie upajać się ich zapachem.

Ta wytrzymała roślina jest zadowolona z miejsca w półcieniu i „połyka” trójchloroetylen formaldehyd oraz benzol.

W naszej czytelni jest kilka egzemplarzy dra-ceny – z prawej strony pod oknami.

Ficus benjamina

Usuwa z powietrza formaldehyd, ksylen i toluen.

Figowiec (lub fi kus) benjamina to piękna roślina o dość sztywnych, często pstrych liściach, która mimo tropikalnego pochodzenia potrafi zachwyca-jąco rosnąć w polskich mieszkaniach. Jeżeli jednak nie będziemy jej odpowiednio pielęgnować, ze zło-ści masowo gubi lizło-ście. W naturalnym środowisku osiąga wysokość do 30 m!

Ficus elastica

Kolejny okaz z rodziny fi gowców – Ficus ela-stica usuwający z powietrza formaldehyd, pochodzi z Indii, często występuje w krajach tropikalnych i tam dorasta do 20–25 m.

Oprócz odmian o dużych, błyszczących liściach, znane są również osobniki o liściach różnobarwnych, z żółtymi brzegami. Fikus nawet w warunkach domowych rośnie bardzo szybko, nawet do 60–100 cm na rok. Nasz okaz posiada wiele rozgałęzień i „dorobił się” już licznych dzieci, adoptowanych chętnie przez naszych pracowników.

Hedera helix

„W zimowe, grudniowe dni wyróżniał się ciemną zielenią. Jesienią ginął wśród barwnych liści drzew i krzewów, choć wtedy właśnie kwitł. Jego zielon-kawożółte kwiaty oblatywały pszczoły i inne owady szukające późnego pożytku” – ten malowniczy opis Jacka Borowskiego dotyczy… bluszczu pospolitego, kolejnego łowcy toksyn z naszej listy.

Usuwa z powietrza benzen, formaldehyd, tri-chloroetan, ksylen i toluen.

W starożytności bluszcz był, obok winorośli, jed-nym z pierwszych uprawianych pnączy. Ze względu na długowieczność i zimozielone liście uznany przez Greków za symbol życia wiecznego i płodności, został poświęcony bóstwom przyrody: Dionizosowi, Attisowi (bóstwu wegetacji) i Kybele (bogini ziemi, płodności i urodzaju). W czasie orgii dionizyjskich żuto bluszcz dla dodania sił witalnych, dodawany był również do trunków jako afrodyzjak.

Magdalena Kowalska Biblioteka Główna Zdjęcia Anna Cymbor

Wspomnienie

14 listopada 2017 r. w kościele pod wezwaniem Świętej Rodziny w Szczecinie z głębokim żalem i smutkiem pożegnaliśmy śp.

prof. dr. hab. n. med. Andrzeja Crettiego, doktora honoris causa Pomorskiej Akademii Medycznej, zmarłego 6 listopada 2017 r. Został pochowany w Grodzisku Mazowiec-kim.

Był człowiekiem wielkim, lecz skromnym, a Jego pasją była nauka. Bez reszty oddany wiedzy, dla niej poświęcił wszystko – siebie

i chyba niektóre ze swoich marzeń. Nauczyciel wielu pokoleń studentów i lekarzy, prawy człowiek i lekarz oddany swoim pacjentkom. Po prostu dobry czło-wiek. Jego śmierć jest wielką stratą dla polskiego położnictwa i ginekologii. Na zawsze zachowamy Pana Profesora w naszej pamięci i w naszych sercach.

Profesor Andrzej Cretti urodził się 26 czerwca 1923 r. w Warszawie. Część studiów medycznych odbył w ramach Wydziału Lekarskiego Tajnego Uniwersytetu Medycznego w latach 1942–1944.

Brał udział w Powstaniu Warszawskim. Dyplom lekarza uzyskał na Uniwersytecie Warszawskim w 1949 r. W latach 1949–1950 był asystentem w Klinice Położnictwa i Chorób Kobiecych Akademii Medycznej w Gdańsku, skąd został przeniesiony

WSPOMNIENIE

PROF. DR HAB. N. MED. DHC PAM

ANDRZEJ CRETTI

(1923–2017)

do Szpitala Rejonowego w Nowym Dworze Gdańskim na Oddział Położnictwa i Chorób Kobiecych.

W latach 1951–1953 był asysten-tem na Oddziale Położnictwa i Cho-rób Kobiecych Szpitala Miejskiego w Gdańsku. W roku 1954 pod-jął pracę jako asystent w Klinice Położnictwa i Chorób Kobiecych Akademii Medycznej w Białym-stoku. Tytuł specjalisty w zakresie położnictwa i ginekologii uzyskał w 1955 r. Stopień doktora nauk medycznych otrzymał na podsta-wie pracy pt. „Obraz morfologiczny ściany macicy w zakażeniu wewnątrzmacicznym podczas porodu”.

Habilitował się w 1967 r. na podstawie dorobku naukowego i rozprawy habilitacyjnej pt. „O wpły-wie estradiolu i progesteronu na gojenie się ran”.

Tytuł profesora nadzwyczajnego otrzymał w 1982 r., a w roku 1990 – profesora zwyczajnego.

Po habilitacji w latach 1971–1976 kierował Kli-niką Ginekologii i Położnictwa Septycznego Akade-mii Medycznej w Białymstoku. W 1976 r. objął Kli-nikę Patologii Ciąży i Porodu Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie, którą kierował do przejścia na emeryturę w 1993 r. Był wychowawcą wielu pokoleń lekarzy, promotorem 15 doktoratów oraz opiekunem trzech habilitacji.

Profesor Andrzej Cretti ze swoimi asystentami Profesor Andrzej Cretti ze swoimi asystentami w auli Uniwersytetu w Greifswaldzie w 1984 r.

w auli Uniwersytetu w Greifswaldzie w 1984 r.

Nadanie tytuł doktora honoris causa Nadanie tytuł doktora honoris causa Pomorskiej Akademii Medycznej w 2003 r.

Pomorskiej Akademii Medycznej w 2003 r.

Powiązane dokumenty