• Nie Znaleziono Wyników

Wenecki list Bonawentury Niemojowskiego do brata Wincentego z dnia 19 lutego 1817 roku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wenecki list Bonawentury Niemojowskiego do brata Wincentego z dnia 19 lutego 1817 roku"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Marta Zbrzeźniak

Wenecki list Bonawentury

Niemojowskiego do brata

Wincentego z dnia 19 lutego 1817

roku

Meritum 2, 243-253

(2)

WENECKI LIST BONAWENTURY NIEMOJOWSKIEGO

DO BRATA WINCENTEGO

Z DNIA 19 LUTEGO 1817 ROKU

O pracow an ie, w stęp i p rzyp isy M arta Z brzeźniak

B on aw en tu ra N ie m o jo w sk i ( 1 7 8 7 - 1 8 3 5 ) n a le ży b ez w ątp ien ia do g ro ­ na n ajb arw n iejszych postaci p o lsk ie g o ż y c ia p o lity c z n e g o pierw szej p o ło w y X IX stulecia. P o se ł na sejm K rólestw a P o lsk ie g o , w raz z bratem w s p ó łtw o ­ rzył o p o z y c y jn e u gru p ow a n ie kaliszan, k o n sek w en tn ie b ron iące prerogatyw u sta w y zasad n iczej. U sch yłk u p o w stan ia listo p a d o w e g o p rezes R ządu N a ­ ro d o w e g o w R a d zie M in istrów , p o upadku irredenty udał się na em igra­ cję. Lata sp ęd zo n e w e Francji o b e sz ły się z nim w sp osób surowy. C iężk ie w arunki ży c ia , sam otn ość, krytyka z e strony p rzed sta w icieli p o lsk ich ugru­ p o w a ń na o b c z y ź n ie oraz p ostęp u jąca depresja w p ę d z iły N ie m o jo w sk ie g o w ch orob ę p sy ch iczn ą , której o b ja w ó w n ie b y li w stanie z ła g o d z ić m e d y c y z e szp itala dla ob łąk an ych w Charenton. Zm arł w 1835 roku w V an ves pod Paryżem .

S w oją p rzy g o d ę z p o lityk ą ro zp oczą ł na dobre w roku 1 8 2 0 1, p rak tycz­ n ie tu ż p o za k o ń czen iu p eregrynacji p o E uropie. B on aw en tu ra za silił ro­ snącą od k oń ca X V III stu lecia r z eszę turystów , którzy m. in. z w iz y ty na

1 Na temat działalności społeczno-politycznej Bonawentury Niemojowskiego m.in. zob. W. Bortnowski, Kaliszanie. Kartki z dziejów Królestwa Polskiego, Warszawa 1976; idem,

Udział kaliszan we władzach powstania listopadowego, [w:] Osiemnaście wieków Kali­ sza, red. A. Gieysztor, t. III, Kalisz 1962, s. 225-270; S. Kieniewicz, Przemiany społeczne i gospodarcze w Królestwie Polskim (1815-1830), Warszawa 1951, passim; J. Skowro­

nek, Skład społeczny i polityczny sejmów Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongre­

sowego, Przegląd Historyczny, t. LII, 1961, z. 3; A. Barszczewska, Województwo mazo­ wieckie i kaliskie w powstaniu listopadowym (1830-1831), Łódź 1965, passim; Z. Gołba, Rozwój władz Królestwa Polskiego w okresie powstania listopadowego, Wrocław 1971,

passim; M. Król, Sylwetki polityczne XIX wieku, Kraków 1974, passim; T. Łepkowski,

Warszawa w powstaniu listopadowym, Warszawa 1965, passim; B. Niemojowski, O ostat­ nich wypadkach rewolucji polskiej. W odpowiedzi na biografię jenerała Macieja Rybiń­ skiego, Paryż 1833; H. Braunsteinówna, Charakterystyka braci Niemojowskich w dobie Królestwa Kongresowego, Przegląd Historyczny, R. XXIII, 1921, z. 1, s. 61-85. Zob.

biogram B. Niemojowskiego autorstwa Władysława Zajewskiego w Polskim Słowniku

Biograficznym (dalej: PSB), t. XXIII, Wrocław 1978 - tam (s. 26-27) obszerniejszy wykaz

literatury.

(3)

sło n e czn y m P ó łw y sp ie u czy n ili je d e n z o b o w ią z k o w y c h p u n k tów w o ja ż y p o krajach starego k ontynentu 2.

Zakład ręk o p isó w B ib lio tek i R a c zy ń sk ich w P o zn an iu p osiad a w s w o ­ ich zb iorach k oresp on d en cję N ie m o jo w sk ie g o , której adresatem b y ł brat au­ tora W incenty, ob ejm ującą okres j e g o p eregrynacji w latach 1 8 1 5 - 1 8 1 9 3. N a 119 w ła sn o ręc zn ie zap isan ych kartach od n ajd ziem y relacje z pobytu w A ustrii, Francji oraz krajach w ło sk ic h . W śród 3 2 za ch o w a n y c h listów , je d e n a śc ie p o św ię c o n o relacjom z p o sz c z e g ó ln y c h m ia st P ó łw y sp u A p en iń ­

sk iego: W enecji (jed en ), F lorencji (trzy), R zy m u (trzy), N e a p o lu (trzy) oraz M ed io la n u (jed en ). K oresp on d en cja z W ło c h ob ejm uje rok 1817, m iesią ce od lu teg o do października.

A b so lw e n t praw a u n iw e rsy te tó w w H a lle i E rlangen, traktow ał ow ą p eregryn ację ja k o m o ż liw o ś ć z d o b y c ia k ultu raln o-tow arzysk ich szlifó w , zazn a jo m ien ia się z sytuacją sp o łe c z n o -p o lity c z n ą krajów w ło sk ic h oraz d zied zictw em h istoryczn ym , literack im i artystyczn ym . N ie m o jo w sk i w raz z to w a r zy szą c y m m u Józefem K o m o ro w sk im obrali szlak ob ejm ujący naj­ w a ż n ie jsz e ośrodki na P ó łw y s p ie A p en iń sk im , u w zg lęd n ia ją c za rów n o c z ę ść p ółn ocn ą, środkow ą, ja k i p o łu d n io w ą kraju. D o W ło c h w y r u szy li z W ied ­ nia, kierując się w stronę Triestu. P od ą żali zatem k o n sek w en tn ie dobrze zn an ą turystom p o lsk im trasą. Z Triestu p o lsc y p od ró żn icy ru szyli drogą m orską do W en ecji, d ecyd u jąc się na n ajpopularniejszy środek lo k o m o cji, n ie z a w sz e jed n a k gw arantujący b ezp iecz n ą podróż, o cz y m n ie o m ie s z ­ 2 Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu (dalej: BRacz), rkps 613, Notatki Rajmunda Skó-

rzewskiego o różnych krajach europejskich, Italie, k. 2; Biblioteka Polskiej Akademii Nauk w Kórniku, rkps 7331, Fragmenty dziennika Cecylii Beydale, k.6-9; S. Dunin-Bor- kowski, Podróż do Włoch w latach 1815 i 1816, Warszawa 1820; K. Wróbel-Lipowa,

Zagraniczne peregrynacje młodych Zamoyskich na początku XIX wieku, Ars Educandi,

2000, z. 2, s. 75; 84-85.

W okresie włoskich peregrynacji Niemojowskiego, na Półwyspie Apenińskim przebywa­ ło kilku Polaków, m.in. pochodzący z Wilna Kanuty Rusiecki, studiujący w rzymskiej Akademii Św. Łukasza w latach 1816-1826 (zob. M.I. Kwiatkowska, Polacy w Rzymie

w wiekach XIXiXX, Warszawa 2007, s. 20); Wojciech Korneli Stattler, student tejże Aka­

demii w latach 1818-1823 (zob. Pamiętnik Wojciecha Kornelego Stattlera. Studia malar­

skie w Krakowie i Rzymie przed stu laty, wyd. M. Szukiewicz, Kraków 1916). Około 1819

zwiedzał Włochy Henryk Rzewuski (1791-1866), natomiast Karol Sienkiewicz w latach 1817-1819 odbył podróż naukową po Szwajcarii, Niemczech i Włoszech jako opiekun synów Stanisława i Zofii Czartoryskich. W 1820 ponownie trafił na Półwysep w celu zaznajomienia się z funkcjonowaniem włoskich bibliotek (zob. Dr Antoni J. [J.A. Rolle],

Listy Karola Sienkiewicza z podróży po Europie (1818-1828), Kronika Rodzinna, 1889,

nr 3-4) . Sam Niemojowski w liście z Rzymu wymienia z nazwiska niektórych rodaków goszczących w Wiecznym Mieście: „Anglików je st kilku [...] Niemcy drugie prawie co

do ilości zajmują miejsce, a i my nie jesteśmy między ostatniemi, gdyż nas je s t przeszło dwudziestu, między innemi: Turno, jenerał [...] Glisczyński szambelan saski, Wilczyński z Poznańskiego, Sołtyk, Stadnicki, [...] Porczyński, Kalinowski, xiążę Jabłonowski, xiążę Konstanty Czartoryski, xiążę młody Lubomirski”. BRacz, rkps 1486, Listy Bonawentury

[Niemojowskiego] pisane w podróżach jego r. 1816-1818 do Wincentego Niemojowskie­ go brata swego i kontynuacja w roku 1819, k.29, [Rzym 27 III 1817].

3 BRacz, rkps 1486, Listy Bonawentury [Niem ojowskiego]., k. 119. W skądinąd świetnym biogramie Niemojowskiego w PSB, s. 22-27, nie odnotowano istnienia tych listów, po­ dobnie jak w Bibliografii literatury polskiej (zob. Nowy Korbut, t. VIII, Warszawa 1969).

(4)

kał w sp o m n ie ć w liśc ie . Z W en ecji udał się do F lorencji, zw ie d z a ją c przy okazji m .in. B o lo n ię , M antuę, M od en ę. N a stę p n e trzy m ie sią c e (od końca m arca do p oczątku m aja) p rzeb yw ał w W iecz n y m M ie śc ie . K o lejn y list je st datow an y ju ż w N e a p o lu . 2 6 czerw ca p o n o w n ie zn ala zł się w R z y m ie. N a ­ stępnie, kierując się do F lorencji o d w ied ził G en uę i L ivorn o. O statni w ło sk i list, d atow an y 5 p aźd ziern ik a w y sła ł N ie m o jo w sk i z M ed iolan u . Z a k olejn y punkt p od róży obrał ju ż G en ew ę.

W p ierw szy m liś c ie z P ó łw y sp u , który zo sta ł p oddany an alizie, utrw alił N ie m o jo w sk i p rozę ż y c ia na p od ró żn iczy m szlaku; w b re w p o zoro m p otrafi­ ła z a sk o c z y ć najbardziej w y tr a w n eg o w ojażera. O pis drogi m orskiej z T rie­ stu do W en ecji stan ow i te g o n a jw y m o w n iejszy przykład. Ż y w y i barw ny rys ep ok i u d ało się u c h w y c ić w e fragm en tach p o św ię c o n y c h karnaw ałow i w T rieście, u ro cz y sto ścio m u ro d zin o w y m ku czci cesarza oraz w s p o m in ­ k om z p obytu w W iedniu. S p e cy fik a w ło s k ie g o ż y c ia s p o łe c z n o -p o lity c z ­ n e g o p o 1815 roku zosta ła n akreślona w sp osób sy m b o lic zn y i sto su n k o ­ w o en igm atyczn y, og ra n iczy ła się p rak tycznie do p rzed sta w ien ia perypetii zw ią z a n y c h z kontrolą graniczną, inform acji prak tycznych z p ersp ek tyw y podróżn ik a oraz op isu trudności staw ian ych p rzez m ie jsc o w ą biurokrację. Pryw atny charakter k oresp on d en cji p o z w o lił na z a c h o w a n ie sw o b o d y narra­ cji, naturalności i sp on tan iczn ości autora, cech , które w relacjach w y d a n ych drukiem nierzad k o u m yk ały lub zu p ełn ie g in ę ły w natłoku su ch y ch zb io ró w tu ry styczn ych porad. N ie m o jo w s k i n ie u ciek a ł ró w n ież od o so b isty ch , n ie ­ rzadko h u m orystyczn ych w trąceń; list m iał w z b u d z ić zain tereso w a n ie ad­ resata, rozb aw ić, w z ru sz y ć, p o in fo rm o w a ć o lo s ie nadaw cy, p rzy ziem n y ch p rob lem ach i p rzyjem n o ściach , ja k ie dane b y ło czerp ać z p obytu w o jc z y ź ­ n ie D an tego. Stan ow i zatem in teresujące źród ło do historii ż y c ia p ryw atn e­ g o ep ok i, p rzede w sz y stk im jed n ak reprezentuje ciek a w y fragm ent obrazu P ó łw y sp u A p e n iń sk ie g o u trw a lo n eg o p rzez P o la k ó w w p ierw szej p o ło w ie X IX w iek u .

P ism o od ręczn e N ie m o jo w sk ie g o je s t sto su n k o w o cz y teln e, u z u p e ł­ n ien ia oraz w s z e lk ie o p u sz cze n ia tekstu z w ią z a n e z n ie m o ż n o śc ią o d c z y ­ tania p o jed y n czy c h s łó w zo sta ły za z n a c zo n e n a w ia sem k w ad ratow ym [...]. W p ro w a d zo n o ró w n ież akapity oraz interpunkcję, traktow aną p rzez sam ego autora w sp osób sw ob odn y. U w sp ó łc z e ś n io n o n iektóre zw roty, (np. „ in n em ” zastąp ion o „in n ym ”, „którem ” sło w em „którym ”, itd.).

(5)

List Bonawentury Niemojowskiego do brata Wincentego4

W enecja, dnia 19 lu teg o 1817 K och an y W inciu!

P rzy szed ł n areszcie m om en t w y n a g ro d zen ia ła sk a w c y p iln o ści w k ore­ sp ond en cji, w cz y m T obie ty lk o jed n em u sp ra w ied liw o ść od dać m o g ę , g d y ż w s z y s c y inni p a n o w ie k oresp on d en ci n ie w y m ie n ia ją c n a w et G abriela5 albo na o d p o w ie d z i sw o je d łu g o czek a ć każą a lb o skrupulatnie czek ają m o jeg o listu, aby m n ie n ie o b cią ża ć o b o w ią zk ie m w d z ię c z n o ś c i za w ięc ej liter, k tó ­ re b ym [od n ich] odebrał n iż [sam ] przesłał. N ie c h m i darują tę w y c ie c z k ę , którą m i s p le e n [ . . . ] p od yk tow ał, a je ś li ch cą n iech się z e m s z c z ą i n iech m n ie na p rz y sz ło ść k łam cą zrobią.

Z te g o co m ju ż n apisał i co j e s z c z e n ap iszę, d o m y ślisz się, ż e ży ję, a z daty p o w y ższe j p o w in ie n e ś się d o m y śleć, je ś li je s te ś d om yśln y, ż e w y ­ je c h a łe m z W ied nia, ż e b y łe m w T rieście, ż e podróż z Triestu do W en ecji na

b u rzliw em o d b y łem m orzu i n areszcie, ż e p o d łu g zam iaru m e g o karnawału k o n ie c tutaj w W en ecji sp ęd ziłem . P ią teg o lu teg o o p u ściłem W ied eń , jak na sam ym w y je ź d z ie w listach do Jasia6 i [ . ] p isa n ych d o n o siłem . Z a m ia ­ na p o w o z u starego na n o w y w ied eń sk i o s z c z ę d z iła nam k o sztó w , g d y ż aż do Triestu parą ty lk o p o c z to w y c h je c h a liśm y koni, lu b o w sz y stk ie , a n a­ w e t i w ięcej p o m ie śc iliśm y rzeczy n iźli zn ajom e ci kufry z k ufrów w so b ie m ieśc iły . P rzestrzeń cała od W ied n ia do Triestu n ic nam o s o b liw s z e g o ani g o d n e g o u w a g i n ie dostarczyła. W y je ch a w szy z A ustrii, w je ch a liśm y p o ­ m ię d z y góry Styrii, m ięd zy którym i p row ad ziła nas droga aż do Gratz7, tak ż e w całej tej p odróży pod jed n ą ty lk o p o d c h o d ziliśm y górę, a c ią g le tak [m ięd zy] n iem i ściśn ien i b yliśm y , ż e z a le d w ie droga p rzecisn ąć się potra­ fiła. M iło śn ik o w i dzikiej natury m o ż e b y się p odob ał w id o k gór sk alistych, n ajeżo n y ch n ieb o ty czn em i [szczy ta m i], dla m n ie ta je d n o sta jn o ść żad n ych n ie m iała p o w a b ó w i od etch n ąłem w o ln ie j, p rzy jech a w szy do Gratz, które [to] m iasto, lub o o to c zo n e góram i, jed n a k że w obszernej le ż y d olin ie.

M ia sto Gratz n ie m a n ic za sta n o w ien ia g o d n e g o , p rócz Johanneum in- stytutu8 [ . . . ] , z a ło ż o n e g o i p ro te g o w a n e g o p rzez a rcyk siążęcia Jana. M ia sto 4 BRacz, rkps 1486, Listy Bonawentury [Niemojowskiego]..., k. 16-22.

5 Gabriel Niemojowski, młodszy brat Bonawentury i Wincentego.

6 Jan Nepomucen Umiński (1778-1851), generał brygady Księstwa Warszawskiego, uczest­ nik powstania listopadowego, szwagier Wincentego. Wydaje się mało prawdopodobne, że Bonawentura miał na myśli swojego krewnego Jana Nepomucena Niemojowskiego (1803-1873), który w tym okresie liczył sobie 14 lat.

7 Mowa o mieście Graz, stolicy Styrii, położonym w południowo-wschodniej Austrii. 8 Muzeum Joanneum zostało założone w 1811 roku przez arcyksięcia Jana, brata cesarza

Franciszka I, który znany był ze swych zainteresowań związanych z historią naturalną, wynalazkami, naukami przyrodniczymi. Intencją arcyksięcia było uczynienie z Joanneum pierwszego publicznego muzeum w Austrii, centrum skupiającego naukowców oraz mło­

(6)

daw niej [z] cytadelą, z której p ięk n y b y ł w id o k na m iasto i o k o lic ę, le c z w roku 1809 Francuzi tak ją d osk on ale zd m u ch n ęli, ż e na d o le p raw ie tylk o są ślady w y sa d z o n y c h z w ier zch o łk a góry m urów. D o m y ś lis z się z a p e w ­ ne, ż e prospektu [ . . . ] , d lateg o te ż n ie sz c z ę d z iliśm y n ó g i w id z ie liśm y ty le p ięk n o ści ile o tej p orze roku w id z ie ć m ożn a, reszta bujna im agin acja, u w y - obraźnić [p od k reślen ie B .N .] nam m usiała.

R ząd austriacki je s z c z e p od różn ych ja k w a g a b u n d ó w u w aża, d latego g d zie się ty lk o p oda okazja paszporta do [ok azan ia przeglądają], a że Gratz je s t m ia stem gu bern ialn ym , n ie z a d z iw isz się przeto, ż e dla w y ro b ien ia zn a ­ jo m o śc i z biurem p o licy jn em p ół dnia m u sieliśm y zn u d zić. Z resztą, p o m i­ n ą w szy to n ie sz c z ę sn e tu rb ow an ie w m iastach g łó w n ie js z y c h n ie doznaje się teraz w A ustrii żadnej przyk rości, a m a się p rzy jem n o ść je ch a n ia drogą ja k n ajlep szą, co się sz c z e g ó ln ie na w io sn ę , k ied y so b ie ścież k i o jc zy ste p rzyp om n ę n iem ałą spraw ia p rzyjem n ość.

O k o lica p o m ięd zy Gratz i T riestem je s t za m ie szk a ła p rzez n a jn ie szcz ę­ śliw sz y c h m o ż e lud zi naszej kuli, g d y ż w ię k sz a ich c z ę ś ć n ie w ie , cz y li za kilk a dni z g ło d u n ie um rze. N ie m niem aj, że b y obrazek ten b y ł p rzesa d zo ­ ny, g d y ż taka w Ilirii panuje b ieda, ż e g łó d na w sz y stk ic h m alu je się tw a ­ rzach, a k ażd y p raw ie m iesz k a n iec je s t żebrakiem . Ż y c z y łb y m tym panom , k tórzy stan n a sz e g o ch ło p a za n ajn ęd zn iejszy w y k r z y c z e li, aby się tu trochę przejechali; m a on tu w p ra w d zie w ła sn o ść , której nasi teorety cy tak bardzo n aszy m ch ło p o m ży c zą , le c z ja k ją d rogo o p ła c ić m usi! K ied y b o w ie m nasz tak n azw an y p ółroln ik zap łaci je d e n a śc ie lub cztern aście zło ty c h podatku i odrobi lub n ie odrobi za ciągu , n ie ty lk o ż e m a sp o k o jn o ść, le c z m a i z a b ez­ p ie c z o n ą fiz y c z n ą eg z y sten cję. Tutaj ch łop m ający o k o ło d z ie się c iu m órg ch ełm iń sk ich gruntu p łaci 70 reń sk ich 9 podatku na w yd atk i cyrk u ło w e, 16 reńsk ich p o g łó w n e g o , p rócz te g o podatek gru n tow y do skarbu i d om in ialn y zn aczny, d z ie się c in ę z której 2/3 c z ę śc i daninam i, 1/3 k siąd z odbiera i m usi 75 dni odrobić, a w przypadku n iedostatku n ie m a sz teg o, który b y g o w s p o ­ m ó g ł. M ieszk a n ia tych w ła ś c ic ie ló w n ie le p sz e ta k że ja k n a szy ch d zierża w ­ ców , a n aw et k o m in ó w n ie m ają ty lk o [ . ] d y m o w i d ach em w y jś c ia szukać każą. L e c z za d alek o m n ie zap row ad ził entuzjazm za n aszą o jczy zn ą, w ię c p o sp iesz a m y do Triestu, g d z ie nas w ie lk ie czek ają festyny.

D n ia 12 lu teg o p o p ołu d niu stan ęliśm y w T rieście, g d zie trafiliśm y na o b ch o d y u rod zin cesarza; przed w ie c z o r e m huk armat z cytad eli i z portu b y ł h asłem do skromnej ilum in acji d ob row oln ej, a w teatrze za p o w ied zia n a b y ła na g o d z in ę ósm ą opera i balet. O baw iając się zbytniej ciżby, ju ż o w p ó ł do ósm ej z a sie d liśm y m iejsca w teatrze w ielk im i p ięk n ym , p ię ciu rzędam i ló ż o zd o b io n y ch i p o m o g liśm y zap alać p ię ć se t k ilk a d ziesią t św iec , którym i teatr dla n adzw yczajnej u ro cz y sto ści b y ł o św iec o n y . W W ied n iu m ie lib y ­ śm y z w y cza je m na n ik o g o [nie] czek ać, tu o k ilk a d ziesiąt m il od sto licy cała dych adeptów wiedzy z zakresu techniki i historii naturalnej. Muzeum, składające się z pięciu departamentów funkcjonuj z powodzeniem do dnia dzisiejszego.

(7)

p u b liczn o ść m u siała b lisk o d w ie g o d zin y w y g lą d a ć p rzy b y cia gubernatora, barona R o se tti10, który b y łb y [tutaj na cza s], le c z p ó źn y te g o dnia dawał ob iad i d la teg o sp ó źn ić się m usiał.

Jakiś m istrz cerem on ii p op rzed ził w y h a fto w a n e g o królika [sic!] i dał zn ak m u z y c e do z a c z ę c ia n a jn ie g o d z iw sz e g o p rym iu m 11 [p od kreślen ie B .N .] pod n a zw isk ie m la v e r a g lo r ia 12, w którym d odaw ali p rzym u szon y hołd so len iza n to w i, a p u b liczn o ść w le p io n e m ając o c z y w lo ż ę gubernatora ja k nastrojona p ok la sk iw a ła c e ln ie jsz e m iejsce, le c z skoro ty lk o guberna­

tor k lask ać poprzestał, u cich ły zarazem i p oklask i parteru. P o tym nastąpiła opera E te lin d a 13, a za k o ń czy ł w id o w isk o b alet C aruso14 m ierny, który trwał p rze szło do p ierw szej g o d zin y p o p ółn ocy. L u b o zn u żen i podróżą, jed n ak że i redutę b y tn o ścią n aszą z a sz c z y c iliśm y , na której w pięknej i dobrze o ś w ie ­ conej sali, n apatrzyliśm y się do w o li całem u p ięk n em u i b rzyd k iem u św ia ­ to w i Triestu. N a w p ó ł śp iący z a to c z y liśm y się do oberży.

L ist rekom en d acyjn y do k on su la ro sy jsk ieg o w yjed n ał nam nazajutrz w e jś c ie na bal k a sin o w y w g ie łd z ie o którym n ie w ie le , b o n ic n ie m am do p o w ied zen ia , le c z m u szę c ię przed b alem w y p ro w a d zić na u licę. B y ło to w tłu sty czw artek, a p o n iew a ż tu ju ż je d n ą n o g ą w e w torku jesteśm y , m o ­ ż e s z się w ło sk ic h sp o d z ie w a ć zw y cza jó w . P o p ołu d niu z a c z ę ły się m aski na u licach p o k a zy w a ć, coraz bardziej p o w ię k sz a się ich liczb a , na k o n iec o k o ­ ło g o d zin y czwartej ca łe m iasto je s t w poruszeniu; k ilk a d ziesią t p o w o z ó w p rzejeżd ża p rzez g łó w n ą u lic ę, a w n ich cz y m ask i cz y n ie m ask i w y sta w ia ­ ją się d ob ro w o ln ie na p o cisk i p o sp ó lstw a , które j e n ie m iło sie rn ie w tw arze

groch em praży. W sz y stk ie okna patrzą w id z ó w [sic!], p rzez u lic ę p rzecisn ąć się trudno i w s z ę d z ie panuje k arn aw ałow a w o ln o ś ć , którą ty lk o p rzech od zą ­ c e w o ln y m k rokiem o d d zia ły p olicji m iejskiej i gw ardii p o w ścią ga ją . C ie m ­ na d opiero n o c rozp ęd za w e so łą zgraję. Z n ied o k ła d n eg o o p isu m askarady w T rieście m o ż e sz je d n a k że osą d zić, ja k śm iesz n y dla c u d zo ziem ca k o n ­ trast, który p r ze ch o d z iw szy n a g le sp o m ięd zy lo d o w a ty ch N ie m c ó w , jak b y czarod ziejsk im sp o so b em p o m ięd zy lek k o m y śln y ch m ie sz k a ń c ó w P ołu dn ia p rzen iesion y, m ięd zy in n ym i zu p ełn ie zn ajd zie się ludźm i.

P ier w szy w id o k , który w y s ia d łsz y z p o w o z u uderza nas w oczy, ż e kar­ to fle na najskrupulatniejszą w a g ę , a kasztan y m iarą czubatą sprzedają; tu o b ok okna o k rop liw y m g ło se m k rzyczy n iezm o rd ow a n y przekupnik [ . .. ] i n ie n udzi się bynajm niej co sekunda tę ż sam ą p ow tarzać p io sn ec zk ę, a nas

10 Bernardo Rossetti, zmarły w maju 1817 roku.

11 Najprawdopodobniej spolszczona wersja francuskiego słowa primaire, oznaczającego początek, w tym wypadku chodzi zapewne o wstęp, pierwsze akordy przedstawienia ope­ rowego.

12 Prawdziwa chwała - tłum. M.Z.

13 Dzieło Gaetano Rossi (1744-1855) włoskiego autora librett operowych rodem z Werony, którego premiera miała miejsce w 1816 roku.

14 Niemojowski być może miał na myśli włoskiego kompozytora Luigi Caruso (1754-1823).

(8)

p rzez d w a dni p obytu ty le sw y m k rzyk iem zn u d ził, ż e na m orzu je s z c z e zd a w a ło się s ły sz e ć m elo d y jn e [. ..].

O statki nadchodzą: Triest n ie ob iecu je p rzyjem n ości, karnawał w en eck i ok rzyczan y w ś w ie c ie w ab i do sieb ie p rzez m orze, a ląd em trzy dni n iek ied y potrzeba, zresztą i m orskiej p od róży sp rób ow ać n ależy, w ię c b ez n am ysłu g o d z im y się z w ła śc ic ie le m statku p ły n ą ce g o do W en ecji i za trzy d zieści reńsk ich srebrem b ierzem y so b ie kajutę z w arunkiem , aby n ik o g o w ięcej n ie p rzyjm ow ał. B ije g o d zin a d ziew ią ta przed p ó łn ocą , w c h o d z im y z K o ­ m o r o w sk im 15 do ciasnej dziury, a za nam i z p o d z iw ie n ie m sp ostrzegam y ja k ie g o ś rycerza z w ą sa m i w pantalonach o d w ó ch rzędach gu zik ów , który tak że zabiera o b ok nas m ie jsc e i p rzem aw ia do nas p o n iem ieck u . C iesz y m y się z j e g o zn a jo m o ści, le c z o św iad czam y, ż e n ie b ę d z ie m iał w y g o d y , g d y ż dla cia sn o ści w y m ó w iliśm y so b ie kajutę dla nas sam ych. T ym czasem ju ż nam się i szu k an ie sp rzyk rzyło i d a lszy ch n ie c h c ie liśm y robić zatargów, p rzyjęliśm y do sieb ie p o c z c iw e g o G erm ana, w którym później p ozn ałem m alarza z M u n ch en 16 ju ż daw n iej, le c z b ez w ą s ó w w W ied n iu p ozn a n eg o, które p rzysp osab iając się na podróż do W ło c h dla postrachu za p ew n e p ó ź ­ niej zap u ścił. N ie p isałb ym ci ty le o tym artyście, g d y b y w pew nej sce n ie nie grał bardzo znacznej roli.

W y p ły n ęliśm y z portu na n iew ielk iej barce o d w ó ch m a ły ch m asztach, m o rze sp okojne, n ajm n iejszy w iaterek n ie w ie je , w n ie d z ie lę dopiero o b ie ­ cują nam stanąć w W en ecji, przeto zn u żen i k ła d ziem y się w cia sn e le g o w i­ ska i czek a m y u p ragn ion ego snu, a słu żą cy n asz w p o w o z ie na statku b ę ­ d ącym n a la w szy dla od w ag i w k apitułę w y m u sz o n e g o za ż y w a sp oczyn k u. W oln e k o ły sa n ie okrętu i nam na sen czek a ć n ie k aże, le c z z a le d w ie parę sp aliśm y g od zin . W y p ły n ą w sz y kilka m il w m orze, n a gły się w iatr p o d n o ­ si: coraz m o c n iejsze p oru szen ia statku b ud zą n ied ob rze u śp io n ych . Spadają i tłuką się b utelki z w in em , które p rzy sp o so b iliśm y na podróż; g a śn ie lam pa, która skąpo ja sk in ię n aszą o św iec a ła . N a d nam i sły ch a ć św ist wiatru, im p et d eszc zu i p rzytłu m ion y g ło s m ajtk ów w a lc z ą c y c h z w iatrem , ch cą cy m z w i­ nąć ża g le. W śród te g o za m iesza n ia obracam się ku d rzw iom , przy których w d ziurze leża łem , a ob o k sieb ie sp ostrzegam słu ż ą c e g o n a szeg o , d rżącego z e strachu i zim n a, stęk a jącego w b ó lu i m d ło ści i p rzek lin a ją ceg o m om en t, w którym w stą p ił na tę n ie s z c z ę ś liw ą barkę; pytam g o c ó ż tam sły ch a ć na górze? a on na to, że: „w tr z e w ia c h ź le P a n ie, ta k tam m a jtk o w ie k ln ą n a

w ia tr p r z e c iw n y ; j u ż w o d a d o b y w a się d o sta tk u i p e w n ie to j u ż b ę d zie n a sza o s ta tn ia g o d z in a ” ; o d p o c z ą w sz y troch ę m ó w i dalej; „A n ie m ó w iłe m P anu, ż e b y się m o rze m n ie p u s z c z a ć ! O b y n a s te ż ten j e d e n r a z B ó g u rato w ał!" .

K o m o ro w sk i ch cą cy się przekonać ja k rzecz y stoją w o ła , aby m u p o sz u ­ kał butów , których w ciem n o śc i z n a le ź ć n ie m ó g ł, a w słu żą cy na to; „C o

tam P a n u j u ż p o b u ta c h ”, le c z to p o w ied zia ł takim g ło se m , ż e m o ż n a b y ło

15 Józef Komorowski (1791-1827), ziemianin, poseł na sejm Królestwa Polskiego, członek ugrupowania kaliszan oraz Rady Obywatelskiej województwa kaliskiego.

(9)

zro zu m ieć, iż m y śla ł i ch ciał p o w ie d z ie ć K o m oro w sk iem u : w sz y s tk o je d ­ n o b y ć m o ż e c z y liż w butach, cz y li b ez b u tó w u ton ie. N a r e sz c ie w sta ję ja, w staje K o m o ro w sk i, w sz a k ż e ani się na ła w c e utrzym ać n ie m o żem y , tak m o c n o b a łw an y statkiem n aszy m m iotają. S łu żą cy n a sz ju ż na g ó rze parę razy z M a lin e m 17 [sic!] sto c zy ł w alk ę, z sz e d łs z y do kajuty je s z c z e m ocniej z a c zy n a się w ytrząsać. M o c n e k o ły sa n ie i w id o k słu ż ą c e g o i m n ie do w y ­ m io tó w porusza, za m oim przykładem i m alarz daje lib ację sukniom K o m o ­ r o w sk ieg o , na których leża ł, a p otem d opiero p o d ziem n y m g ło se m o d zy w a się; „N einZdas h a lte n w ir k ein e z w e i Tage au s! A n d ie r e is e w e r d e ich e w ig

d e n k e n Z” 18, i in n e tym p od ob n e n ein k o w e w y d a je z sieb ie w y k rzyk n ik i. Z n u ­

d zo n y i M alin em , i sp o łe cze ń stw em w kajucie, w y sz e d łe m na k o n iec na górę, g d z ie do k oń ca p od róży zo stałem . N a d ranem w iatr troch ę zw o ln ia ł i najpom yślniej do portu nas zap ęd ził.

M o ż e się za d łu go nad tą m orską zatrzym ałem sceną, le c z je ś li mój op is w c z ę śc i ty lk o zrobi aż ty le p rzy jem n o ści ile m n ie sam o w sp o m n ie n ie ro z­ śm iesza , s o w ic ie b ęd ę w yn agrod zo n y, a gd y b y m b y ł m alarzem , n ajp ięk n iej­ szy zrob iłb ym N a c h tstu c k 19. W piętnastu go d zin a ch stan ęliśm y w W enecji, le c z co ci w yżej o austriackich urzędnikach p olicji i k om ory p o w ied zia łem , te g o o w ło sk ic h p o w tó rzy ć n ie m ogę; je s z c z e się tu zo sta ła o w a rasa dona- n ieró w 20 francuskich, którzy n ie lito ś c iw ie przetrząsają i szykanują. N ap rzód na m orzu paszporta na k om orze m orskiej p rezen tow ać m u sieliśm y , rzeczy n asze w z ię to do portu do rew izji, nas do m iasta do p olicji lądow ej odesłano; ta o d eb raw szy paszporta kazała nam się do dyrekcji generalnej p o n ie z g ło ­ sić, a tak ież suknie ty lk o ich że na sob ie m ieliśm y , do ob erży m u sie liśm y się udać, g d y ż ja k ci p o w ied zia łem p o w ó z z rzeczam i do portu zap row ad zon o, g d z ie dopiero nazajutrz ek sp ed io w a ć j e o b iecan o. P rzez k ilk a n a ście śm ier­ d zą cych p rzejech a w szy kanałów , n areszcie stan ęliśm y w h otelu i p ierw sze c o nam w o c z y w p ad a je s t u w ia d o m ie n ie o k o n cercie Pani C atalani21; brud­ ni, zm ord ow an i, b ez sp o so b n o ści przebrania się, z desperacji od d ajem y się sp o czy n k o w i i c ie s z e m y się nadzieją, że w p o n ied zia łek j e s z c z e raz tę n ie ­ porów naną śp ie w a cz k ę u sły szem y .

17 Prawdopodobnie autorowi chodziło o malignę, a więc stan nieprzytomności, osłabienie, mdłości.

18 „Nie! Nie wytrwamy żadnych dwóch dni! Będę zawsze pamiętał o podróży’’ - tłum. A. Ko­ strzewa.

19 Nachtstuck dosłownie oznacza spokojny utwór instrumentalny, poetycki i nastrojowy - miniatura muzyczna popularna w okresie romantyzmu.

20 Niemojowskiemu chodziło zapewne o straż graniczną.

21 Angelica Catalani (1780-1849), włoska sopranistka, rodem z miasta Senigaglia, znana w całej Europie, której koncerty przyciągały przedstawicieli niemalże wszystkich grup społecznych, nie tylko ze względu na talent wokalny, ale również oryginalny sposób by­ cia i popularność, jaką cieszyła się w kręgach elit.

(10)

L e c z ju ż zn o w u trzeci p ółark u szek zab azgrałem , a i do G abriela, do T eosi22 i A lo jz e g o 23 dzisiaj p isa ć m y ślę, a w ię c basta o W en ecji, p o m ó w m y 0 cz y m innym . S p o d ziew a łe m się zastać w a sz e listy tutaj, ty m cza sem tylk o od K azia S ie r o sz e w sk ie g o 24 odebrałem , lu b o pod je d n ą zd aje m i się datą do C ieb ie, G abriela i Jasia tak że p isałem ; m o ż e n ie w a sz a w tym w in a. P rzeto w a s n ie łaję, le c z p roszę m i p isać do F lorencji pod adresem A M o n s ie u r

F r a n c o B o r r i e t [ . . . ] a F lo r e n c e ; list w d u b b eltow ą kopertę ob w in ą w szy. P i­

sałem do Jasia z prośbą, aby się starał na k o n iec czerw ca p rzy sła ć m i p ie n ię ­ dzy, tę p rośbę w k ażd ym liś c ie p ow tarzać b ęd ę, g d y ż w lip cu do Szw ajcarii w y je ch a ć m y ślę. P roszę, k och an y W inciu, w z ią ć m n ie tak że i w sw o ją o p ie ­ kę; n ie d o zw a la jc ie abym g d z ie w e W ło s z e c h przym arzł. 2 6 lu teg o w y jech a ć stąd m y śle m y [ . ] w P a d w ie w B o lo n ii i w e F lorencji zatrzym ując c h ce się, na W ielk a n o c do R z y m u p o sp ie sz y ć , a p otem w r ó c iw s z y do F lorencji p o ­ św ię c ić maj i c z e r w ie c c z ę śc i m iastu tem u z tych w z g lę d ó w w ejrzen ia, c z ę ­ ścią inn ym m iastom K się stw a T osk ań sk iego, a c z ę śc ią za b a w ić w L u c ce lub P izie; ju ż K o m o ro w sk i kąpieli z a ż y w a ć m y śli. Przed w y ja z d e m z W ied nia id ąc za radą tw o ją k u p iłem so b ie K o tze b u e25 E rin n eru n g e n vo n m e in e r R e ­

ise a u s L ie fla n d n a ch R o m u n d N e a p e l26. L e c z p o m im o p rzy jem n eg o stylu,

ty le ty lk o to d ziełk o b ęd zie m i u ży te czn e, ż e m i b ęd zie lek arstw em od p róż­ n o ści, p rzez którą ten orygin ał tak śm iesz n y m się robi. N ie w ie m cz y sob ie p rzyp om in asz pod ja k skrom nym tytu łem , a z jak ą arogancją p rzy w ła szcza so b ie sąd o w sz y stk ic h d zieła ch sztuki. P o w ie d z , ż e n ie je s t zn aw cą, je d n a k ­ ż e otw artą W in k elm a n o w i27, V olk m an o w i28 i in n ym w y d a je w o jn ę. M ó w i w p rzed m ow ie, ż e tak n azw an i z n a w c y u w ażają sztuk ę ja k c o ś d o sk o n a łeg o 1 sk o ń c zo n eg o , a ż e on ją u w a ża ja k c o ś c o d zien n ie się o d n aw iają ceg o, że ci tam u w ażają ja k o tw ór form y, a on ja k o w y z ie w ducha, ci tam na k on iec ja k o rozbiór w p raw n ych oczy, on ja k o zatrudnienie duszy. Jednym sło w em w b re w z w y c z a jo m n ie m iec k ich u c z o n y c h m y śl n ic n iezn a czą cą lub starą 22 Prawdopodobnie spowinowacona z Niemojowskimi.

23 Alojzy Prosper Biernacki (1778-1854), agronom, założyciel niższej szkoły rolniczej typu Lancastra, członek Towarzystwa Gospodarczo-Rolniczego w Warszawie, wydawca kali­ skiego dziennika rolniczo-gospodarskiego, przewodniczący Rady Obywatelskiej woje­ wództwa kaliskiego.

24 Zapewne bliski znajomy Niemojowskiego.

25 August von Kotzebue (1761-1819), niemiecki dramatopisarz, zamordowany w nieja­ snych okolicznościach pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji w 1819 roku. Jego syn Otto, oficer marynarki zasłynął jako dowódca dwóch wypraw dookoła świata.

26 Wspomnienia mojej podróży z Liefland do Rzymu i Neapolu. Wydanie niemieckie zostało opublikowane w Berlinie w 1805 roku.

27 Johann Joachim Winckelmann (1717-1786) niemiecki historyk sztuki i archeolog. Sławę i ogromną popularność przyniosło mu wydane w 1764 roku dzieło Geschichte der Kunst

des Alterthums, które przez kolejne dziesięciolecia uznawane było za sztandarową pracę

zapoznającą z historią i specyfiką sztuki starożytnej. W roku 1815 przekładu rozprawy Winckelmanna dokonał Stanisław Kostka Potocki. Zob. O sztuce u dawnych, czyli Win-

kelman polski, t. 1-3, Warszawa 1815.

28 Johann Jacob Volkmann (1732-1803), autor popularnej wówczas pracy Historische-kriti-

(11)

w rozu m n o b rzm iące sło w a , c h ce św iatu w y p er sw a d o w a ć, ż e W inkelm an ty lk o tak n azw an ym , a on p raw d ziw ym je s t zn a w cą, ja k d alek o za ś ch ce b y ć orygin aln ym najlepiej d o w o d zi krytyka obrazu G uid o R en i N a ro d ze n ie

C h ry stu sa w k o śc ie le K artu zów w N e a p o lu 29, o którym w s z y s c y zn aw cy

p ow iadają, ż e C hrystus n iesk oń czon y, on za ś w b re w przekon an iom w s z y s t­ k ich pow iada, ż e m alarz n au m y śln ie n ie d o łą c zy ł ostatniej ręki w obrazie d ziecię cia , aby m u nadać c o ś n ie b ia ń sk ie g o i rozróżn ić tym sp o so b em od in n ych !!! Jak g d y b y n ie d o sk o n a ło ść b y ła cech ą w y ż s z e g o jestestw a . L ecz z a d alek o zn o w u zap row ad ziła krytyka i n ie le d w ie b y m w tę sam ą w padł w a d ę, którą K otzeb u em u zarzucam , z tą jed n a k że z a w sz e różnicą, ż e ja b ro­ n ię V olkm ana, on sieb ie, ja ch cę b y ć u czo n y m W inckelm an a, on m istrzem w sz y stk ic h , ja p isz ę dla c ie b ie i tak n aw et ż e n ie p otrafisz p rzeczytać, on druknie dla c a łe g o u c z o n e g o św iata k on iec, ż e ja w o ju ję p rze ciw K otzeb u e, którem u je s z c z e nikt pod sąd in n eg o d zieła ja k ty lk o m o ż e farsę ja k ą n ie poddał; on p rze ciw k o lu d ziom , których reputacji n aru szyć n ie potrafi.

B ą d ź sp ra w ied liw y i p isz m i ja k n ajob szerniej, b o coraz bardziej od d a­ lo n y od W as, jed n a k że b ęd ę m ó g ł odbierać listy, n ie b ądź zb y t su row ym na m oją [ . .. ], b o [to] n ie z ch ęci św ie c e n ia i o św iec a n ia , le c z dla z a d o ść u c z y ­ n ien ia sk ło n n o ści rozm aw ian ia z w am i listo w n ie; b ądź stróżem in n y ch m o ­ ich k oresp on dentów , aby do m n ie p isali, b o i oni b o d ź ca potrzebują i m n ie w n ich w ia d o m o śc i p rzyjem n ości ż y c ia potrzebne, b ądź na k o n iec cierp liw y w [o d czytyw an iu ] m y ch listów , b o B y strz y ck i30 n ie m ó g ł m i le p sz y c h liter [n au czyć] staw iać. U w a ż a m ż e je ste m zu p ełn ie ja k koń, który lepiej ciąg n ie skoro się za jm ie i [n iesp od zia n ie] siód m ą kartkę za czą łem , a n ie ch cą c dla o sz c z ę d n o śc i p rzesy ła ć jej białej je s z c z e w ię c z tob ą zab a w ię. O W enecji o so b liw o śc ia c h n ie b ęd ę ci p isał, b o b y m n ie za d alek o zap row ad ziło; artykuł gosp odarski do A lo jz e g o n ależy, o m u zy c e ju ż ślu b o w a łem , ż e ci n ig d y pisać n ie b ęd ę, w ię c c o k o lw ie k o b alach p rzy ja cielsk ich , k u p ieck ich i tym p o d o b ­ n ych n ap iszę. N ie w e ź m ie s z m i za p ew n e za z łe , iż ja k o p odróżn y w sz y stk ie p od ob n e b ale z w ie d z a m i n ie w ie m ja k w ie le w W ied n iu m iałem do te g o sp o so b n o ści, a razem i to z n ó w p od ob n ych rozryw ek. Z reputacji zn a sz roz- w io z ło ś ć [sic!] [b alów ] w ied eń sk ic h , le c z r z e c z y w isto ść p rzech od zi i opisy, i w y o b rażen ie. N ie b y ło te g o dnia karnawału, że b y k ilk a d ziesiąt a fisz y na rogach u lic y p rzy lep io n y ch n ie zap raszało na [bale]. B io rą c lu d n o ść W ied ­ n ia 2 5 0 ,0 0 0 a m ięd zy tem i 1 4 0 ,0 0 0 p łci pięknej, z której m o ż e p o ło w a ju ż lata dojrzałe m in ęła, ja k to rach ow ać m o ż e sz , iż z resztującej p o ło w y trzy czw arte c z ę sto albo b ale p rzyja cielsk ie o d w ied za, albo przynajm niej [ . .. ] u sieb ie w id uje. P ier w sze m ło d zież , a n a w et starsi i w y ż si u rzęd n icy n ie ż e ­ nują się p ok azać na balu, g d z ie w e jś c ie d w a reńsk ie p ap iero w e k osztu je, ale tym stw órca h ojn ie rozlał p ięk n o ści na tw arze k ob iet w ied eń sk ich : m ó w ię

29 Mowa tu o Certosa di San Martino XIV-wiecznym klasztorze kartuzów w Neapolu i znaj­ dującym obrazie autorstwa Guido Reni (1575-1642) włoskiego malarza rodem z Bolo­ nii.

(12)

z ro zm y słem tw arze, g d y ż figu ry m ają n ien a jlep sze, a p ostu m en ta tak p o ­ w sz e c h n ie p ew n e, ż e [jedna dam a] w ied eń sk a przynajm niej d w ie w a r sz a w ­ sk ie o b ejm o w a ć b y ć pow inna.

P o m im o tego, że parę razy w listach do W as p isan y ch na W ied eń n a­ rzek ałem , n ie je s t je d n a k że p rzyjem n ości [p ozb a w io n y ], szc zeg ó ln iej na w io sn ę , za p ew n e je s z c z e k ied y tam w ró cę. P isa łem dawniej do T eosi żeb y [nie] n am aw iała [jechać] do w ó d b ad eń sk ich i radę tę m u szę ci p ow tórzy ć, g d y ż p ew n y je ste m , ż e i dla fin an sów , i dla p rzy jem n o ści narzekać na m n ie n ie b ęd ziesz. W ątp ię, ż e b y ja k k o lw ie k w o d y tak p rzyjem n ie b y ły p o ło żo n e, tak w y g o d n e m iały m ieszk an ia, tak p ięk n e spacery, a przy tym tak m ocn e i sk u teczn e kąpiele. L e c z te ż teraz inform acji d o sy ć, inaczej zn o w u b y m się za d alek o zap ęd ził. O karnaw ale k alisk im o czek u ję o b szern y ch w ia d o m o ści, o n ajd rob niejszych sz c z e g ó ła c h , które na h o ry zo n cie się zaszły. Z Florencji zn o w u p isa ć do W as b ęd ę, a teraz k o ń c z ę u ściśn ien iem braterskim . 19 [lu te­ g o ] lis t zaczęty, 19 [lu tego] sk ończon y. B ratow ej31 rączki całuję, [ . .. ] , T eo­ dora32 i [ . . . ] p rzyjaciół ściskam .

K ancelaria m oja za gu b iła jo u r n a l, d lateg o ju ż listu n u m erow ać nie będ ę, na cz y m je d n a k że n ie stracicie.

[brak p odp isu]

31 Katarzyna z Umińskich Niemojowska, od 1810 r. żona Wincentego.

32 Teodor Morawski (1793-1854), kaliszanin, poseł na sejm Królestwa Polskiego, razem z Bruno Kicińskim wydawał „Tygodnik Literacki Polski i Zagraniczny” oraz „Gazetę Codzienną Narodową i Obcą”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Być może właśnie przepracowanie i choroba Szanownego Pana przy ­ czyniły się do tego zniekształcenia tekstowego. Tego rodzaju wypadki mogą zdarzyć się każdemu,kto dużo

109, - przesyłam Panu moją ankietę personalną, wraz z fotografią i xerograficzną kopią 4-ch stron zaświadczenia kombatanckiego.. Jeśli uzna Pan, że słusznym byłoby

[r]

W votum­ separatum odniesiono się również do zarzutów, które zostały określone przez zwolenników I.. Koschembahra-Łyskowskiego

ciem głębokiego zadowolenia przyjęli wiadomość o spotkaniu papieża Jana Pawła II z muftim Tatarstanu Abdułłą Galiułłą i zaproszenie przez niego Pa­.. pieża

Pamiętapm,że kiedyś miałam zadanie spotkania się z łącznikiem, u wylotu cementarza na Rossach.Spotkanie było naznaczone na godzinę późną wieczorem.Wieczór był

Another population based method for the integrated steel scheduling plant is proposed by Tang in: “An improved Differential evolution Algorithm for Practical Dynamic Scheduling in

interesujący nas list od Bartłomieja Kec- kermanna, profesora Gimnazjum Akademickiego w Gdańsku, datow a­ ny tamże 12 I 1608 r.5 Uważna lektura listu pozwoliła