• Nie Znaleziono Wyników

Wiersz Norwida w okresie Vade mecum

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiersz Norwida w okresie Vade mecum"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Grzędzielska

Wiersz Norwida w okresie Vade

mecum

Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Nauki Filozoficzne i Humanistyczne 15, 113-145

(2)

A N N A L E S

U N I V E R S I T A T I S M A R I A E C U R I E - S K Ł O D O W S K A L U B L I N — P O L O N I A

VOL. XV, 5 SECTIO F 1960

Z K atedry H istorii L iteratury Polskiej II Wydziału Humanistycznego UMCS Kierownik: prof. dr Marla Żmigrodzka

M a r i a G R Z Ę D Z I E L S K A

Wiersz Norwida w okresie Vade m ecurn * Стих Норвида в период Vade mecurn Vers de Norwid dans la période de Vade m ecu m

P ra c a t u przedstaw io n a je s t częścią nie drukow anego stu d iu m o w ier­ szu N orw ida, cokolw iek n a w e t skróconą. T em atycznie łączy się z nią a rty k u ł S tró j „P olki” N orw ida,1 ogłoszony przed k ilk u laty . Z ajm uje nas tu n iew ątpliw ie najciekaw sza faza rozw oju tw órczości N orw ida, obum ieran ia konw encyj p o ety k i ro m an ty czn ej i przeciw staw ienia im now ej koncepcji poezji, liry k i, s ty lu i w iersza. Epigońskie form y w iersza rom antycznego n ieje d n o k ro tn ie w y d ają się rezy g n acją z w ielkiej swo­ body a rty sty c z n e j p an u jącej n a szczytach rom antyzm u. Jeżeli w iersz epigoński nie by ł nieud o ln y form alnie, to p rz y p ew nym poziom ie sp ra w ­ ności technicznej przechodził w m an ie rę aż zbyt gładk iej ry tm ik i sy

la-* Praca ta była już zrecenzowana i praw ie gotowa do druku, gdy pojawiła się Próba teorii wiersza polskiego M arii Dłuskiej, W arszawa 1962. Do ta k zakro­ jonego dzieła trzeba by p o w a ż n i e się ustosunkować, tj. przyjąć jego sform u­ łowania albo z nim i polemizować. Przekracza to ram y niniejszej rozprawy, w której należy odnotować jako najciekawsze spostrzeżenia o wierszu Norwida: że jest nienum eryczny w inny sposób niż daw ny mieszany sylabik, tworząc „system em ocyjny”, że wynika on „z pracy poety nad rozszerzeniem granic języka poezji”, który „nic nie tracąc swojej poetyckości” nasycałby się elem entam i przemówienia i rozmowy (s. 261 i n.). Dodać by można, że scharakteryzow ane przez Dłuską słownictwo poety to w łaśnie spraw a owego „wygłosu pierwszego”, słów nie zuży­ tych w tradycyjnych wierszowych sprzężeniach. Spraw a bezrozmiarowej w ersy­ fikacji Vade m ecum u Dłuskiej jest uogólniona, można jednakże sądzić, że cał­ kowitą nienumeryczność osiągają wiersze typu Stolicy i Nerwów.

1 M. G r z ę d z i e l s k a : Strój. „Polki" Norwida [w:], Dziesięciolecie W yższej

(3)

botonicznej. N orw id przezw yciężył sw ój epizod sylabotoniczny w ciągu dziesięciolecia po W iośnie Ludów , w yzbyw szy się pospolitego trocheicz- nego ośmiozgłoskowca, zachow ał jed n a k jam b y n a b y te 2 nieco później. W dziesięcioleciu 1849— 59 u p raw ia ł on także bogatą strofikę, o p a rtą o tra d y c y jn y jedenastozgłoskow iec.3 W o k resie p o b y tu za granicą p rze jął od Słowackiego i rozw inął tech n ik ę niezm iernie śm iałej i urozm aiconej linii into n acji w sylabicznych m etrac h : jed e n a sto - i trzynastozg łosko w cu .1 Około r. 1860 m ożem y stw ierdzić u N orw ida początek now ej fazy, w skazuje na nią P olka.5 V ade m e c u m ukończone w r. 1865, Za ku lisa m i — d ram a t p rzy p a d a ją c y na la ta n astępne, now y d ra m a t P ierścień w ie lk ie j d a m y o raz p oem at A Dorio ad P h ry g iu m z r. 1872 — oto dorobek owego przełom u. Pom iędzy zm ierzchem ro m anty zm u, a w y stąpien iem pozy­ ty w izm u N orw id tw o rzy i re a liz u je now y p ro g ram poetycki. W iem y, że „niestateczna w spółczesność” nie p rzy ję ła arty sty c z n y c h propozycji poety, k tó ry nie zdołał ich poprzeć d aw niej zdobytą popularnością. N a­ leżał on do niedobitków m łodszej em igracji, lecz w ty m czasie w y­ chodźcy nie stanow ili już od daw n a ośrodka decydującego o ideow ych czy arty sty czn y ch pro gram ach . Było to po u p a d k u p o w stania stycznio­ wego. W te n sposób n ajciekaw sza część do rob ku N orw ida pozostała u k ry ta i nie odegrała ro li w tw o rzen iu się późniejszych k ieru n k ó w poetyckich, zwłaszcza z p rzeło m u X IX i X X stulecia. Pozytyw iści, p rz y ­ nosząc n iew ątp liw ie now ą zaw artość m yśli, w zakresie środków p oety c­ kich p rzejęli b iern ie m n iej w ażną część dorobku ro m an tyk ów . Nieobec­ ność N orw ida n a ty m stad iu m ro zw o ju poezji w iąże się z je j epigoniz- m em . W ty m w stęp n y m uogólnieniu są n iew ątp liw ie znaczne luki, lecz w ytyczam y w te n sposób ok reślo n y zasięg faktów . Z ak ładam y też, bez większego chyba błędu, że now ato rstw o w iersza N orw ida w okresie Vade m e c u m to fra g m e n t szerszego p ro g ra m u poetyckiego, k o n serw a­ tyzm zaś w iersza pozytyw istów to jed e n z objaw ów epigonizm u ich poetyki. B ra k w k ła d u N orw ida w ew olucję w iersza po r. 1860 swoiście ją w ytyczył. R ecepcja w ierszy N orw ida p rzy p ad ła o dziesiątki la t póź­ niej i z pew nością „późni w n u ko w ie” odczytali ich in te n c je a rty sty czn e nieco inaczej, niż je rozum iał N orw id, poniew aż odpow iednią k o re k tu rę w niosła w to w łaśnie ew olucja w ersy fik acji polskiej w d ru g iej połowie X IX w ieku i z początkiem XX. C elem naszym je st więc próba w y ja ś­

1 I d : W iersz Cypriana Norwida (Strofika sylabowcowa — Sylabotonizm), Odczyt, Sprawozdania PAU, t. L III, n r 5, K raków 1952, ss. 263—264.

5 L. c.

4 Id .: Wiersze Norwida (Cz. I, Norwid wobec norm sylabowca), Sprawozdania PAU, t. LII, n r 9, K raków 1951, ss. 747—750.

* Co do ustalenia chronologii tego w iersza p atrz przyp. 1. Por. C. N o r w i d : Poezje, W arszawa 1956, s. 127.

(4)

W iersz Norwida w okresie Vade mecum 115

nien ia norw idow skiej teo rii i p ra k ty k i w iersza bez ro zp a try w a n ia spo­ sobów jego recepcji, k tó ra stanow i zagadnienie ta k rozległe, że trzeb a zająć się n im osobno.

I ROZPRAWA Z MŁOCKĄ I Z MAZURKIEM

N orw id nie był teo re ty k ie m w iersza, gdy w korespondencji z p rzy ­ jaciółm i i w e w stęp ie do jednego z d ram a tó w um ieszczał sw oje uw agi na te n tem a t. W czasie pisan ia V ade m e c u m d o jrzew ała do d ru k u bardzo p ed an ty czn a ro zpraw a re d a k to ra „T ygodnika Ilu strow an ego ” Ludw ika Jenik ego O znaczeniu r y tm u w poezji, a m ianow icie o rytm iczności ję z y k a polskiego.6 Było to sig n u m tem p o ris, teo rety czn a zapow iedź ofen­ syw y sylabotonizm u. P ra k ty c z n ie przygotow ała to w ersy fik acja epigo­ nów: U jejskiego, Syrokom li, po części L enartow icza i Faleńskiego, k tó rzy przecież w całym tego słow a znaczeniu epigonam i nie byli. Poeci wszakże u p raw ia li oba zagoniki w ersy fik acji: sylabizm i sylabotonizm , lecz teo­ re ty c y w ro d za ju Jenikego tra k to w a li apostolską ak cję na rzecz sylabo­ tonizm u n a d e r p ry n cy p ialn ie. W w y n ik u jed n o stro n n ej apro b aty „w ier­ szy m iaro w y ch ”, m ógł o trzy m ać w yższą notę z w ersy fik acji np. Zaleski w poró w n an iu z M ickiewiczem . C y p rian N orw id w tym że czasie zajął stanow isko rad y k a ln e w zupełnie in ny m k ieru n k u : zaatakow ał w iersze zb y t „m iaro w e” .

[...] Tom ten składa się:

1° ze stu poezji drobnych — stu argum entów stanowiących jedno Vade mecum. 2° z tragedii fantastycznej: T yrte j Lacedem oński, pisanej rym em osobnym w prozie krytym , aby w ytrzym ał pomiędzy czasami w ojny Messeńskiej i czasami obecnymi, tj. pomiędzy Doryjskim, a Frygijskim żywiołem i smakiem.

3° z kom edio-dram y A ktor, pisanej rym em wierszowym zwykłym — to jest, ja k ja nazywam, wierszem barbarzyńskim [...]

Poezja polska tam pójdzie, gdzie główna część Vade m ecum w skazuje sensem, rym em i przykładem. Czy chcą, czy nie chcą — wszystko jedno [...]7

W ro k u n astęp n y m podobne sp raw y poruszył N orw id w listach do B ronisław a Zaleskiego i K arola R uprechta.

a) [...] Nie róbcie z ody mazurka!... zawsze mazurka!!!... i siekankę... Ja sam ani jednego słówka nie puściłbym, ale w rzeczach, które m ają w ogółu płuca

wejść, należy niezbędnie, aby zawierały w sobie am en od publiczności pocho­ dzące — i dlatego tak, jak tu napisaliście, przyjm uje — niech tak zostanie.

CN To, co K arol [sc. Ruprecht] mówi o liczbach głosek, to jest najszkaradniejszy barbaryzm i absolutna nieznajomość s a m e g o n a w e t H o r a c e g o . — J ak

• Rozprawa znana z osobnej odbitki „Biblioteki W arszaw skiej”z r. 1865, t. II, ss. 109—212, 405—424.

7 C. N o r w i d : W szystkie pisma, W arszawa 1937, t. VIII—IX, list 410 (do J. I. Kraszewskiego z m aja 1866).

(5)

wyjdzie z druku moje Vade m ecum , to dopiero zobaczą i poznają, co jest właściwa języka polskiego liryka, bo jej jeszcze wcale a w cale nie znają i najm niejszego o niej nie m ają pojęcia. Prozy wcale nie ma i nigdy wcale na świecie nie było — to głupstwo zupełne. C ó ż j e s t p e r i o d ? ? ? Prozy nigdy nie było — zaś liczba, której pisarz nie um ie ukryć d ł u g o — a o k r ą g ł o - b r z m i e n n y m i w y r a z y , to jest zupełne zepsowanie n atu ry rytm u.

W doskonałej liryce powinno być ja k w odlewie gipsowym: z a c h o w a n e p o w i n n y b y ć i n i e z g ł a d z o n e n o ż e m t e k r e s y , g d z i e f o r m a

m i j a s i ę z f o r m ą i p o z o s t a w i a s z p a r y . B arbarzyniec tylko zdejmą to nożem z gipsu i psowa całość. Ale przysięgam się Wam, że to, co Polacy zwą liryką, jest s i e k a n k ą i m a z u r k i e m !

C y p r i a n N o r w i d b) O! Barbarzyńcy...

Kiedyż i kiedyż z tej m łockarni i z tego cepami w ybijanego w yjdą rytm u? Czytać nie um iejący inaczej, jeno w b u t a c h d o m a z u r a z r o b i o n y c h

podrygując liczebnie.

Pojęcia najm niejszego o pieśni nie m ają — m a z u r e k i s i e k a n i n a ! Żebyś wiedział, jak to boleśnie, skoro się wie, co to znaczy — co? to znaczy... co? to znaczy.

„Quid m irum ? ubi illis carminibus stupens D em ittit atras bellua centiceps

Aures, et intortis capiłlis E um enidum reereantur angues?"

Cała piękność jest w prozie ostatniego wiersza.

C. N o r w i d c) K a r o l o w i i B r o n i s ł a w o w i

liryka — polska

Różnica dość znaczna, pomiędzy rytm em Ezechiela proroka, a m azurkiem na nutę 3° M a j a ra — tam — tam — ram — ta m — tam .

Podobne uw agi o trz y m u je in n y ad resat, W ładysław B entkow ski:

d) Z a w s z e m a z u r e k !

Ani Polacy ani język polski nie m ają pojęcia o istnej liryce, — to, co Polacy nazywają liryką, jest zawsze m a z u r k i e m i t ę t n e m p a ń s z c z y ź n i a ­ n y c h c e p ó w na klepisku — to zawsze m łockarnia i pańszczyzna — kroku w niczym nie zrobili naprzód — oni by radzi liryki Ezechiela na nutę 3° M aja mazurkiem podrygać w butach palonych — ram tam tam ! ram tam tam!

CN.8

O kreślenia N orw ida w skazują, że isto tn ie chodzi tu o w ersy fik ację, p rzy czym b arb arzy ń cy adresaci w idocznie są zw olennikam i: m azu tk a, siekanki, 'liczenia sylab, m łocki, w yraźnego i łatw ego „ ra m — ta m — ta m ”. P rzeciw staw ia te m u N orw id sw oje tw ierd zen ie o prozie: te j nigdy

8 Jbid. a — b, list 480 (do Bronisława Zaleskiego z listopada 1867), c — d, listy 481—482 (nieco późniejsze, adresow ane do Zaleskiego, ale zwrócone także do Karola Ruprechta); list 483, do W ładysława Bętkowskiego, zbliżony datą).

(6)

Wiersz Norwida w okresie Vade mecurn 1 1 7

nie było — i staw ia p y tan ie reto ry cz n e o n a tu rę periodu. M łockę (jak w iadom o) o d d ajem y onom ato peją „ łu p u -cu p u ” , a w ięc d ytro ch ejam i. M azurek Trzeciego M aja p rzy b ie ra sylabotoniczną ak centację w śpiew ie, sylabotonicznie też tu p o ta ć m ógłby M azur D w ernickiego do słów W in­ centego Pola: „G rzm ią pod Stoczkiem a rm a ty ” . Tego zatem N orw id w lata ch 1860— 1870 nie lubił, zarzuciw szy u p raw ian y czasami sylabo-

tonizm .

A tak na m łócone, siekane, m azurkow o p o d ry gu jące wiersze jest tylko szczególnym p rzy p ad k iem p ro te stu przeciw ko zbyt w ygładzonej formie. Toż trzynastozgłoskow iec A k to ra sta ł się ju ż „w ierszem barb arzy ń ­

skim ” . Liczba sylab nie u k ry ta poza „długo — a okrągłobrzm iennym i w y ra z y ” — to „zepsow anie n a tu ry ry tm u ” .® A w reszcie, gdy N orw id p orów nyw a w iersze do gipsowego odlew u, żąda zachow ania w ypukłości i k res p o w stałych w sk u te k „m ijan ia się fo rm y z fo rm ą” . Czyżby to oznaczało p o stu la t niezu pełn ie ścisłego godzenia w iersza ze zdaniem , w y ra z u ze stopą, in to n acji składaniow ej z in to n acją w ersow ą? Nie jest to w ykluczone, szczególnie w zakresie intonacji, gdyż w ielkie sylabiki N orw ida są od P om pei (1844) w idow nią ja k najszerszej p o jęty ch i sto­ sow anych p rze rz u tn i. Cóż je s t zatem periodem ? Je że li ry m (czytaj: ry tm ) m ożna k ry ć w prozie, jeśli p rozy nie m a, czyli nie m a g ran icy pom iędzy prozą a w ierszem , p erio d dla N orw ida jest... stro fą prozy. Ze słów, z ich akcentów pow inien w ynikać ry tm , k tó ry nie w ym aga lik u sylab, ani ta k tu (młocki) re g u la rn y c h , rozgraniczonych stóp. W olny ry tm tętn iący w słow ach, ak cen ty p ad ające w różn ych rozstępach, słowa rozkw itające w in to n a c y jn ą całość o k resu -fra z y — oto k w in tesen cja burzliw ych po­ lem ik z p rzy jaciółm i. P o tw ierd za to w ypow iedź poetycka:

Umiej słowom wrócić ich wygłos pierwszy! To jest całą w rażeń tajem nicą;

Rym?... We w nętrzu leży, nie w końcach wierszy Ja k i gwiazdy nie tam są, gdzie świćcą!

Kolebka pieśni, Vade mecurn (dalej skrót: V. m.) 81 w

• Niezależna, nie powiązana przyczynowo jest zbieżność Norwida ze Słowac­ kim, który tw ierdzi: „harm onia" języka zależy „na poważnych i szerokich w yra­ zach i na otw artych samogłoskach, nie zaś na skupieniu krótkich jednosylabowych słów i na sprow adzeniu razem tętniących spółgłosek, ta k ażeby każda m iara wierszowa była garstką zbitych razem w jedno dźwięków.” J. Słowacki: O poezjach

Bohdana Zaleskiego [:] Dzieła w szystkie, W rocław 1957, t. X, s. 109.

10 Cytaty pochodzą przede w szystkim z facsim ile zbioru Vade mecum. C. N o r w i d : Vade mecum. Podobizna autografu z przedmową W. Borowego, W arszawa 1947. Inne utw ory z wydania „Parnasu Polskiego” (niestety!): Dzieła

C. Norwida [...] w ydał [...] T. Pini. W arszawa 1934. Cytaty z facsimile optrzone

(7)

W iersz ta k p o jęty nie pow stał z zaniedbania form y, gdyż N orw id docenia jej rolę:

Liry nie zwij rzeczą pieśni w tórą! Do przygrywekże ona?

Ona, jako żywemu orłu pióro, Aż z krw ią nie rozłączona.

L iryka i druk, V. m. 8.

F orm a i treść, pieśń i lira stanow ią jedność, w iersz nie je s t „p rzy - g raw k ą ”, akom paniam entem , lecz sam ą m elodią poezji. W obec tego nie m a u n iw ersaln ej, do każdej m a te rii nadającej się m iary. G ładkie form ułk i rów nego ta k tu , stosow ane przez b arb arzy ńców do w szystkich tem ató w i uczuć, czynią z o dy m azu rek . T ak p o jęta form a, jest tylko zew nętrzna, je s t obca, gdyż „to n i m ia ra ” m ają być „rów ne przedm io­ tow i” (K olebka pieśni).

»W ygłos pierw szy” słow a nie je st oczywiście p rec y z y jn y m term in em . To poetyckie w y rażenie m oże się odnosić do s ty lu i w te d y będzie m e­ taforą, gdy zaś zrozum iem y je jako a lu zję do sp ra w w iersza, będzie

to m etonim ia. W pierw szy m w y p a d k u m oże chodzić o n a w ró t do p ie r­ w otnych, niekon w encjon aln ych znaczeń słów, w d ru g im o tak ie brzm ie­ nie słow a, którego nie zniekształca ra m a m etry czn a. K onw encjonalny

w zorzec ściera ak cen ty słów w ażnych, w ysuw a na głów ne m iejsca słowa blade, jeśli np. d ają ry m ; średniów ki ro zcin ają w y razy przynależne do siebie. Jeżeli zaś w iersz zachow uje zgodność g ranic m etry czn y ch i składniow ych, s ta je się sztyw ny, w ygładzony, płaski. Z achow anie w ygłosu pierw szego d a się urzeczyw istnić tylk o tam , gdzie w zorzec jest elastyczny.

P raw dopodobnie, w w y p a d k u k o n flik tu pom iędzy rozczłonkow aniem m etry czn y m a składniow ym , N orw id p rzy zn aw ał pierw szeństw o czyn­ nikom logicznym , sy n tak ty czn y m , k o m u n ik aty w n y m , ta k m oże da się

w yjaśnić uw agę o ty m , że piękno c y ta tu z Horacego: E u m en id u m re- creantur angues polega n a jego prozie. C y tow an y czterow iersz to wszakże znana stro fa alcejska, n a czym że te d y m a polegać je j proza?

W gruncie rzeczy nie znam y zasięgu teo rety czn ej świadom ości N or­ w ida w zakresie w ersy fik acji polskiej i an ty cznej, toteż nie w iem y, jak on pojm ow ał elizje, rozziew y, dyftongi, iloczas i in ne szczegóły g reckiej czy łacińskiej prozodii. D yftongi: au, eu — liczył różnie, Europa i E-uropa, autor i a-utor, m oże zatem w iersz o E um enidach w y p ad ł m u o jedną sy lab ę dłuższy? T ym sposobem N orw id m ógł p rzy pom ocy H o­

racego zw alczać m etry stó w , oni zaś ty m sam ym orężem w ojow ać p rze­ ciwko w ierszom n iere g u la rn y m . Toteż uw agi N orw ida trz e b a tra k to w a ć jako k o m en tarz do jego e ste ty k i w ierszow ej, a nie jako w y raz w iedzy

(8)

W iersz Norwida w okresie Vade mecum 119

teo rety czn ej, k tó ra sam a w sobie do pisania w ierszy koniecznie nie służy, n ieje d n o k ro tn ie zaś racjo n alizu je pew ną m an ierę. P rz y k ła d z Ho­ racego z in n ej stro n y m oże interesow ać, gdyż w stro fie alcejsk iej fo r­ m a ty sylabiczne ta k n a stę p u ją: 11— 11— 9— 10, lecz w ers pierw szy w y­ m aga dwóch elizji. Jeżeli N orw id nie b ra ł ich pod uwagę, m ógł uznać liry k ę h o rac jań sk ą za asylabiczną.

Mimo to N orw id w y jaw iał n ieraz dość pedantyczne skłonności do teorety zow an ia. W e w stępie do Pierścienia w ie lk ie j d am y i w zarzu ­ conym w stęp ie do K le o p a try p o w tarza się podobne tw ierdzenie:

..Wygłaszanie rym u zależy od um iejętności czytania krem entów . Kto krem entu czytać nie umie, nie wygłasza piękności wiersza. Wiersz bezrymowy wymaga poprawniejszego czytania dlatego, że i w pisaniu musi być od wiązanego popraw-' niejszym. A to z tej przyczyny, iż można by powiedzieć: że bezrymowy wiersz ry tm u je się na całą swą długość, nie zaś w końcowym jednym zebrzmieniu w y­ razów.” 11

„ K re m e n t” nigdy nie by ł term in e m m e try k i ani prozodii, a w starej g ram a ty c e oznaczał zgłoski p rzy by w ające w odm ianie rzeczow nika: origo/origi-nis. N orw id zapew ne rozum iał k re m e n t jako końcówkę flek sy jn ą, a n astęp n ie jako poprzyciskow y spadek w y ra z u i jak o klauzulę w iersza. T y m sposobem sfab ry k o w ał n ien ajlep szy te rm in prozodyczny. T ylko ta k ro zu m ian y n a d a je te n w y raz cy tato w i jak iś sens, gdyż ry m tu oznacza rzeczyw iście ry m , a nie, ja k w cytacie o T y r te ju , ry tm . Chodzi w ty m w yw odzie o w skazów ki, jak czytać w iersz bezrym ow y, a w ięc ja k u w y d a tn ia ć k lau zu lę pozbaw ioną „zebrzm ienia” w yrazów i być m oże nie stanow iącą g ran icy z e stro ju intonacyjnego. Owa sztuka czy tania odnosi się tak że do ak cen tó w w ew nętrznych, gdyż tylko ty m sposobem m ożna m ów ić o p o stulacie „ry tm o w an ia się” w ierszy przez całą długość. I z pew nością nie chodzi tu o m azurkow e, siekankow e ry tm o w an ie się sylabotoniczne.

W ypow iedzi N orw ida, m n iej odb ijające jego świadom ość teoretyczną, w ięcej zaś ukazu jące este ty k ę jego fo rm y w ierszow ej, pozw alają stw ie r­ dzić, że p oeta m iał koncepcję w łasn y ch środków form alny ch i ich fu n k cji. F orm uło w ał sw oje sądy oczywiście p rzesadnie i dla p a rtn e ró w p oniekąd im p erty nenck o , niezaw odnie o przyszłości poezji nie decydo­ w ało w edług niego potęgow anie ry g o ró w w iersza. P ro g ra m w ersyfikacji o k resu V ad e m e c u m głosi Zluźnienie s tr u k tu ry m etry czn ej, w ydobycie sam oistnej, in te lig e n tn e j w artości dźw iękow ej słowa, zdania, okresu. N ajdalszą ko nsekw encją takiego p ro g ra m u s ta je się zatarcie granicy pom iędzy prozą a w ierszem . P ro g ra m te n nie zaprzeczał b y n ajm n iej estety ce w ielkich rom an ty k ó w .

11 Zarzuconej przez Norwida noty w stępnej do K leopatry nie ma w wydaniu Piniego. W szystkie pism a podają ją w t. IV n a s. 269.

(9)

II IZOTOPY METRYCZNE

„Izotop” to oczywiście nie te rm in w ersy fik acy jn y , lecz przenośnia oznaczająca g ru p y m etró w o te j sam ej ilości sylab, np. w szystkich dzie- sięciozgłoskowców. M e try tego fo rm a tu 4 + 6 , 5 + 5 i 6 + 4 w tra d y c y jn y m sylabizm ie są oczywiście niew ym ienne. Można ta m w ym ieniać 4 + 5 i 5 + 4 , a n a w e t 3/3/3, gdyż dziew ięciozgłoskow com starop olskim ty lko K ochanow ski nadaw ał średniów kę.12 W ersy fik acja N orw ida o k resu Vade m e c u m uk azu je n am ciekaw y i n iew ątp liw y p rzy k ła d utożsam ienia w zorców 4 + 6 i 6 + 4 :

W yświecając płótno malowane Z m alachitowym i krajobrazy, Ze źródłam i am etystowem i, Pasterkam i, owianym i w gazy, Z ziemią tą , co nie dotknęła ziemi!

Cacka, V. m. 92, w. 23—27.

Można pow iedzieć o ty m w y ją tk u , że przytoczone t u w e rsy nie m ają • w cale średniów ki, jako p en tapo d ie trocheiczne. Istotnie, w pentapodii trocheicznej m ożna się bez n iej obejść:

Co? ostatni? Co to jest? co znaczy

Dźwięk ten głuchy? Więc to świetne zorze Budzi się w uśmiechu, by w rozpaczy Kłaść się do snu? Nie, to być nie może.

F. F a l e ń s k i : Zale Jefjith y , Sponad mogił, Poznań 1870, s. 9.

W Cackach nie znajd ziem y jednakże reg u larn eg o u k ła d u tro ch eicz- nego:

Myśliłem, że gdy lu d nie m a bytu, Ze słowu jeżeli b ra k powietrza, Dotyka wieszcz kluczem u zenitu, Skąd au ra n a św iat płynie letsza.

Cacka, w. 5—8.

J e s t to dziesięciozgłoskowiec, bo „ a u ra ” jest, n ieste ty , „ a -u rą ”, lecz dw a przytoczone u ry w k i tru d n o m etry czn ie utożsam ić na podstaw ie w spólnej średniów ki, w spó lnej sylabotonicznej a k cen tacji albo w spólnej ilości przesu w aln y ch akcentów . J e s t to dziesięciozgłoskowiec pozbaw iony jedn olity ch klauzul:

M yśliłem ja, że lira i że styl, Choć fala je nosi jak łabędzia,

Nieobliczającego dróg i chwil, Choć cel m ają w sobie, są narzędzia.

Cacka, w 1—4.

11 Przypomnieć trzeba, że m etr 5 + 4 w ystępuje w Psałterzu Dawidowym , psalm y: 86, 101, 130.

(10)

W iersz Norwida w okresie Vade mecurn 121

Zaw odziński n azyw ał podobne w iersze, „czysty m i” sy labik am i.13 M ożem y tak że zastrzec, iż w Cackach nie m a w cale ani jednego w ersu o budow ie 5Ż+ 5 Ż. Poza ty m zd arz a ją się w e rsy tró jakcentow e, podzielne 6 + 4 i 4 + 6 , trocheiczne, anapestyczne, jam biczne (męskie), dochodzą więc tu do rea liz a c ji w szystkie z w y ją tk ie m sy m etrii sposoby członko- w ania dziesięciozgłoskowca. P raw dopodobnie zatem w m etroidzie ty m zbiegły się w szystkie izotopy dziesięciozgłoskowca asym etrycznego. J e s t to w y n ik rozw oju najczęstszej jego postaci: 4 + 6. Pozostaw iając na razie n a bo k u sp raw ę ry m ó w m ęskich i oksytonicznych klauzul, m usim y w y ­ jaśnić drogi ew olucji w skazanego w yjściow ego m e tru .

N orw id znał jego realizację w a n ap estach i tro chejach , pierw szą ze s tro fy m ickiew iczow skiej (np. M oja p iosnka I), d ru g ą zastosow ał w Psal­ m ó w psalm ie, szczególnie zaś w W a n d zie.1* W u tw o rach ty c h m e tr te n p e łn ił fu n k cję sty lizu jącą archaicznie i ludow o, p rz y b ra ł ją wszakże znacznie w cześniej u poetów innych. Trocheiczny 4 + 6 p rzejęto jako m e tr epiki jugosłow iańskiej, a także now ogreckiej. V aclav H anka użył go w Sądzie L ib u szy , epickim fragm encie swego falsy fik atu , tj. R ękopisu K rólodw orskiego. P a rtie Słow a o pochodzie Igora, pieśni ludow e u k ra iń ­ skie i polskie — oto razem bardzo szeroka m o ty w acja szczególnej fun kcji tego m e tru w poezji k rajo w e j. B ohdan Z aleski i Rom an Zm orski, jako tłu m acze epoki serb sk iej, L u c jan Siem ieński, jako tłum acz Sądu L ib u szy, cała rzesza sty lizato ró w sty k a się tu z N orw idem .

P ro b le m a ty k a dziesięciozgłoskowca 4 + 6 je s t zresztą podobna u w szy stk ich poetów poza Zaleskim , k tó ry tłu m aczy serbskie pieśni w sy la b ik u 4 + 6 , ale ry tm izo w an y m zw ykle: 4 + 3 /3 . S ylabik tak i może być tró ja k ce n to w y w razie w y p ełn ien ia zestro jam i: 4/3/3, 4/2/4, 4/4/2, m oże się p okryw ać z m e tre m obocznym 6 + 4 w zestrojach: 4/2/4. B ie­

rzem y tu pod uw agę ty lk o n ajp ro stsze rea liz a c je zestrojow e, tj. paro- ksytoniczne. K o n sek w entn a trocheiczność je st t u w yjątkow a, w ted y je d n a k o śred nió w kę zupełnie już nie chodzi, jak b y św iadczył Faleński.

Zasadniczo w yjściem jest postać średniów kow a:

Ej, Wletawo, czemu męcisz zdroje, srebrne piany czemu m ętem cieką?

11 K arol Zawodziński pisał w prost o „archaistycznych naw rotach do czystego sylabizm u” u Norwida. K. Z a w o d z i ń s k i : Istota polskiego wiersza czysto

fonicznego [w:] Studia z w eryfikacji polskiej, W rocław 1954, s. 372.

14 Odpowiedni cytat w dalszym ciągu tej kw estii pochodzi z W andy, tu z Psal­

m ów psalm u:

Od północy, w ietrze, powiej chrobry, Od południa, drugi w ietrze dobry!

Wiejcie dobrze, chrobrze, wiejcie w sadzie. Niech woń płynie, owoc niech się kładzie!

(11)

Czy cię lute rozwełniły wichry, z szerokiego nieba sypiąc tucze,

opłukując głowy gór zielonych, w ypłukując glinę złotopiaską?

Jakże męcić nie mam swoich brodów, kiedy rodni zwadzili się bracia, rodni bracia o miano ojczyste, kiedy k ru to powadzili z sobą: luty Chrudosz znad krzyw ej Otawy, znad Otawy krzyw ej złoto-nośnej; [...] Przyleciała łastów ka drużebna, od Otawy k ru tej przyleciała, na okienku siadła rozłożystym,

w libuszynym , złotym ojców gnieździe, w ojców gnieździe, świętym W yszehradzie [...]

L. S i e m i e ń s k l : Sąd L ibusz]/"

Tok w iersza jest ty lko tro cheid aln y, to w y starcza do p o dtrzym ania ko lo ry tu stw orzonego przez ludow e, bylinow e stylizow anie, k onkaten cje, p aralelizm y i chiasm y.

owóż braci rozsądzajcie prawem , powadzonych o ojców dziedzictwo, o dziedzictwo ojców między sobą.

L. S i e m i e ń s k i : Sąd L ibuszy

Do ty ch elem entów sty lizacy jn y ch naw iązyw ał N orw id w Polce, po­ przednio zaś w K rakusie i w W andzie, k tó ra stanow i pod w ielom a w zględam i tra n sp o z y cję poety ki „słow iańskiego eposu” n a d ra m a t.16

Niechaj zbiega, a niech zbiega skoro, Niech przynosi, a przynosi sporo!

W anda, cz. I.

Zostawię tobie świecę, gęśl, zioła, Świecę, gęśl, zioła tobie zostawię.

K rakus, cz. I.

Dla harfiarzy dwóch wieniec jedyny, Jedyny był lau r dla dwóch śpiewaków.

Polka, w. 1—2.

Siem ieński, u któreg o trocheidalność nie p rzenosiła 50%, w prow adza jednakże w ersy niew y m iern e w obec fo rm u ły 4 + 6, znacznie w ięcej tak ic h w jego w łasnych rapsodzie, o ro k od p rze k ład u późniejszym .17

“ L. S i e m i e ń s k i : Sąd L ibuszy [w:] Poezje oryginalne i p rzekłady poe­

tyckie, W arszawa 1876, s. 181 i n.

11 Należy tu jeszcze jeden chiasm z W andy:

Wieszczba jak miecz, póki nie błysnął miecz. Póki nie błysnął miecz, wieszczba jak miecz. 17 L. S i e m i e ń s k i : op. cit. ss. 13—14; Potrzeba w am eńska.

(12)

W iersz Norwida w okresie Vade mecum 123

K ról z nam iotu jasnego, jen szyty Perłam i, potoczył w stepy wzrokiem W tum an, za dunajcowym potokiem [...] Stadem żurawiowym, rw ą się woje, Z bukowińskim szumem. — Pisklęż swoje Skrzydlacze odlecą w czystym polu,

Wśród stepów bułgarskich, w dusznym bolu?

L. S i e m i e ń s k i : O potrzebie w am eńskie)

Nie spełniona owa m ara rycersko-ludow ego eposu straszy czasem nieczytelną arch aizacją (podobnie jak w Bogunce nad Goplem, R yszarda Berw ińskiego), ale form u ła w iersza je s t ch a ra k te ry sty c z n a : oscyluje ona w okół podziału 4 + 6, w okół k o n tu ru trocheicznego i od stęp u je od nich.

Usiadł k ru k i zakrakał królowi [...] Nie puszczam cię, padalcze tyś plemię [...]

P ra k ty k ę Siem ieńskiego potw ierdza Z m o rs k i:18

„Czy pieniędzy nie masz pod dostatkiem ? Mów: czego ci zbywa w moim domu? Wszystkie sługi, co po mnie zostały, Na w łasnym chlebie osadziłeś [...] Dzisiaj piątek, ju tro jest sobota — Pojutrze mieć będziemy niedzielę [...]”

C ztery w ersy poprzedniego c y ta tu w w e rsji B ohdana Zalew skiego to m e tr śred niów ko w y o członkow aniu tro isty m (4 /3 /3 ):19

„Czegóż braknie na moim ci dworze [...] He tylko sług było u ciebie,

Tyś każdego łaskawie, w spaniale Uposażył dobram i i żoną.”

Sw obodny tok asym etrycznego dziesięciozgłoskow ca to w spólne dobro n iek tó ry ch p o etó w tego czasu: k rę g u Ziew onii lu b C yganerii W arszaw ­ skiej, nie należał tu m e try sta Z aleski. N orw id nie je s t odosobniony i m a poprzedników . Początkow o jego w iersz uk ład a się bardziej trocheicznie niż w iersz Siem ieńskiego:

Łado, Łado, po tw ym ja przykładzie Taka ładna, że lud cały w ładzie, Ze odbijam słońce jak jezioro, K ędy wodę czystą ludzie biorą. I niczego, zda się, myśl nie łaknie, I nic nie brak, tak, aż czegoś braknie! Ha! Kolczyka, widzę, b ra k kolczyka

18 R. Z m o r s k i : Pisma oryginalne i tłum aczone, W arszawa 1899, s. 713. 18 J. B. Z a 1 e s k i: Pisma J. B. Z., Lwów 1877, t. III, ss. 69—70.

(13)

U srebrnego stanika,

Co odprysnął właśnie, gdy westchnęłam [...]

Wanda, cz. II.

Trocheicznego to k u nie zaciera tró jzestro jo w e członkow anie n iek tó ­ ry ch w ersów .20 P oniew aż w 3 w ersie c y ta tu to k tró jz estro jo w y p rzy b iera postać: 4/2/4, k o n sekw en tn e jego użycie w prow adza dw ie diarezy, po czw artej i po szóstej sylabie. O bie dostatecznie m ogą rytm izow ać całe serie w ersów i w ted y p rzesuw alna diareza (bo ju ż nie średniów ka) w y ­ dziela zm iennie ilościowe kom p o nen ty m etry czne: 4/6 = 6/4. Zobaczym y to w Polce, gdzie są w ersy:

[...] Lud się z całej /zg ro m ad ził/ krainy Polot pieśni / sądzić, 0 jak dwóch ptaków. [...] I tu umilkł.'*' Bowiem śpiew ak owy,

K tórem u /je d y n y / wieniec dano. Uniesiony /p o n ad tłu m u / głowy [...]

N orw id w yróżnia też i sto su je m e tr 6 + 4 z odpow iednikiem k a ta - lektyczn y m 6 + 3 m.

Jeszcze tylko kilka + ciężkich chmur, Nieporozpychanych + nozdrzem konia — Jeszcze tylko kilka + strom ych gór, A potem już słońce + i harm onia. Jeszcze tylko z hełm u + kilka piór, W w iatru odrzuconych próżnię — Jeszcze tylko jeden + pękły grot, Błyskawica jedna, + jeden grzmot — A potem już nie!...

Ś w ię ty Pokój (1863).

Tej średniów ce po szóstej sylab ie nie przeczy to, że w pada ona w środek w y ra z u złożonego: „Jezdnego na h ip og ry fie im a ”, 21 ośm io- zgłoskowiec w stro fie te j m usi p rzy b rać rów nież diarezę podobną: 6 + 2 . T u ta j zatem m e tr 6 + 4 istn ieje w sposób oczyw isty. W Vade m ecu m natom iast, ja k w skazyw ały Cacka, k o m po n en ty ilościowe w raz z m ie j­ scem podziału u k ład a ją się zm iennie:

Wszystko więc się dzieje n aturalnie I chemicznie wszystko się odbywa — I rzeczpospolita jest szczęśliwa: Ni ościennych w pomoc sił przyzywa,

“ Stw ierdziła to pierwsza Z. S z m y d t o w a : O misteriach C. Norwida, W ar­ szawa 1932, s. 166.

11 Rozmieszczenie w yrazu złożonego po obu stronach średniów ki było i u N or­ w ida: „Zapały te bladoróżowym płomykiem” (W spomnienie [w:] Dzieła C. N., s. 20), ale też: „Nagą łodygę szaro-zielonawej traw y ” (Pan Tadeusz, ks. III, w. 202).

(14)

W iersz Norwida w okresie Vade mecum 125

Radość tam niewielka... lecz i żal nie: Co dziś dojrzy, ju tro kuchcik zrywa!

Naturalna, V. m. 18.

Poniew aż nie m a tu ani jednego w e rsu 4/3/3 i 4/4/2, a zdarza się (w. 3) 6/4, m ożna uznać N aturalia za m e tr dzielony po szóstej sy la ­ bie: 6 + 4.

Na probierczy kam ień dość przeszłości. Było jej dość, by sprawdzić, co boli, Więc nie słuchaj, co dziś o wolności Mówią, co dziś mówią o niewoli [...] Orzeł nie jest pół-żółwiem, pół-gromem. Słońce? nie jest pół-dniem , a pół-nocą. Spokój? nie jest pół-trum ną, pół-domem. Łzy? nie deszcz są, choć jak deszcz wilgocą. Nie niewolą, ni wolność są w stanie Uszczęśliwić cię... nie! Tyś osobą: Udziałem twym, w ięcej!... p a n o w a n i e

N a d w s z y s t k i m n a ś w i e c i e , i n a d s o b ą .

Królestwo, V. m. 41.

W o statn iej stro fie sk ra jn e w e rsy stanow ią p rzy k ład całkow itego odw rócenia p o rząd ku zestrojów . K rólestw o to p rzy k ład m e tru bezśred- niówkowego, ale z d ru g iej stro n y epizodycznie stro fa początkow a k sz ta łtu je się tró jakcen to w o , przed o statn ia dobitnie czteroakcentow o i 4/6, o sta tn ia zaś jeszcze d o b itn iej trójakcentow o. R ytm izacje epizo­ dyczne, dlatego w łaśnie, że n ie rządzi nim i wzorzec m etryczn y, m ieszczą w sobie p o ten cjaln ie w iele w alorów ekspresyw nych, w y starcza w skazać p a ra lele s tro fy p rzed o statn iej. Tok czteroakcentow y w ydziela N orw id w y raźnie: podm ioty — in to n acy jn y m i p y tajn ik a m i, zaprzeczone cza­ sow niki — p ow tarzaniem , orzeczniki — całkow itą p a ra lelą an ty tez.

Podobnym przem ianom ulegał dziesięciozgłoskowiec, S p a rta ku s z r . 1857 je st ściśle jam biczny (9— 8m), w cztery la ta później B ezim ienn i m ieszczą c z te ry p rzestaw ki: „T y na padół nie trzęsiesz złotem .”

P rzy k ład ó w m ożna podać sporo: L a u r dojrza ły, D edykacja d ram a tu Za K ulisam i, C zyn o w n iki, Z aw ody, C e n zo r-k ry ty k , N arcyz, przekład z Horacego: „N ie złoto i nie kość słoniow a” . T rzeba przyznać, że dzie- w ięciozgłoskow iec „p rz e sta w n y ” je s t od dziesięciozgłoskowca m etrycznie pew niejszy, gdyż kom po n enty 4/5 i 5/4 różnią się ty lko o jedną sylabę i każdy m oże liczyć n ajw y żej po dw a akcenty.

N ikt nie zna dróg do potomności Jedno, po samodzielnych bojach; Wszakże w św iątyni jej nie gości W tych, które on w ybrał pokojach.

(15)

Ni swojemi w stępuje drzwiami; Lecz, które jem u odem knięto — A co? w życiu było s k r z y d ł a m i ; Nieraz w dziejach ledwo p i ę t ą ! . . .

Rozwrzaskliwe czasów przechwałki, Co mniemałbyś, że są trą b graniem — To, padające w urnę gałki...

Gdy cisza jest g ł o s ó w - z b i e r a n i e m .

Laur dojrzały, V. m. 70.

W iększość w ersów to jam b y lu b ich m odyfikacje: 1, 2, 3, 4, 6, 10, 11, 12. P rz esta w k i (w. 5, 7, 8, 9) w y d ają się ty lko głębszą m odyfikacją zasadniczego u k ła d u zestrojow ego. Podział 5/4 m ają w ersy: 2, 3, 6, 10. Ze w zględu na ek sp resy w ne p auzy po sylabie czw artej w w ersach 4 i 12 nie m ożna tu widzieć elem entó w trzeciego u k ład u dziewięciozgłoskowca, a m ianow icie: 3/3/3. W ersety o ta k przed staw io nych kom p on entach różnią się od siebie tylk o w tak i sposób, ja k w ośm iozgłoskow cu tró ja k ce n to w y m różnią się postaci zestrojow e: 2/3/3, 3/2/3 i 3/3/2 — zm ianą m iejsca kom po­

nentów . Z tego pow odu ośm iozgłoskow iec te n w szedł do sy ste m u tonicz- nego i N orw id nie stanow i w y ją tk u w jego tonicznym zastosow aniu:

Na śliskim bruku w Londynie, W mgle podksiężycowej, białej Niejedna postać cię minie

Lecz ty ją wspomnisz struchlały. [...] Takiej to podobna jędzy

Ludzkość, co płacze dziś i drwi; Ja k historia... wie tylko „K rw i” ! Ja k społeczność... tylko: „Pieniędzy!”

Larwa. V. m. 13.

Pom inęliśm y jednoznacznie tró jak cen to w e zw rotki inne. W o statn iej tok załam u je się ekspresyw n ie nie ty lko przez zm ianę u k ład u i ro d zaju rym ów . D obitny tró jz estro jo w y w ers pierw szy przerzuca się do n a stę p ­ nego całym sw oim tokiem (naddane trocheje), ale w w ersie drugim k o n tra stu je z ty m jam b. P odobnie w trzecim , nieco inaczej w o statn im w ersie. N ad dan y sylabotonizm ty m sposobem służy ekspresyw nym kon­ trastom .

Ośm iozgłoskowiec sylabiczny rzadko w y stę p u je u N orw ida, nie przynosi on zresztą p ro b lem aty k i now ej, gdyż w ym iana ty p u tro ch ei- dalnego z tró jak cen to w y m stanow i tra d y c y jn y ry s tego m e tru jeszcze w w ieku X IX . N atom iast należy stw ierdzić rezy g n ację ze średniów ki w m e tra c h w iększych niż dziesięciozgłoskowiec form atów . W Polce takim bezśredniów kow cem b y ł w iersz dw un astosylab ow y D rugiego H ar- fiarza, w Vade m e c u m i w Za ku lisa m i w y stę p u je jedenastozgłoskow iec.

(16)

W iersz Norwida w okresie Vade mecum 127

Daj mi w stążkę błękitną! Oddam ci ją Bez opóźnienia...

Albo daj mi cień twój z giętką tw ą szyją! Nie! nie chcę cienia!

Cień zmieni się, gdy ku mnie skiniesz ręką, Bo on nie kłamie!

Nic od ciebie nie chcę, śliczna panienko, Usuwam ram ię.

Bywałem ja od Boga nagrodzonym Rzeczą mniej w ielką:

Spadłym listkiem ,do szyby przyklejonym Deszczu kropelką. —

Piosnka Pazia, Za kulisami.

Nieco w cześniej, p rzed r. 1861 stosow ał N orw id podobną, lecz t r a ­ d y c y jn ą stro fę AbAb, w k tó re j w ym ieniały się m e try 5 + 6 — 6, p rzy k ła ­ dów jest w iele (W ielkość, Idee i praw da etc.) — jest to strofa ody N orw ida. W Piosnce Pazia jedenastozgłoskow ce zm ieniają się w roz­ m aity ch w a ria n tac h podziałow ych: 7/4, 6/5, 4m/7, 4d/7, 4/7. D w ukrotnie w ersy w y g lą d a ją n a jam biczne (5 i 9). G dyby dokonać k ilk u inw ersji, np. „b łę k itn ą w stążk ę”, „cień m i”, „tw ą g iętk ą ”, „nie chcę od ciebie nic, śliczna p an ienk o ”, „spadłym , do szyby listkiem p rzy k le jo n y m ”, by łb y to jam b. J a k w Polce pieśń D rugiego H arfiarza, m etro id może być w y n ikiem św iadom ego zacierania s tru k tu ry m etry czn ej. Dzięki ty m zabiegom u n ik a N orw id akcentow ania postaw ionych przed średniów ką zaim ków, dzielenia zestrojów , inaczej d y sp on uje przekładniam i, pozo­ staw ia w m ocy a k c e n ty zestrojow e, logiczne, uczuciowe: um ie „słowom

w rócić ich w ygłos pierw szy” . T en wygłos pozw ala na integralność w ielo- sylabow ych zestrojów : „O ddam ci ją ” Ssśs, „gdy k u m nie skiniesz” sśsSs, „nic od ciebie nie chcę” S/sśsSs. Podobnie było w Polce:

Gdzie wnijdzie i gdzie postawi stopę swoją Nie oglądają się //ludzie// zadziwieni [...] I rozpowija się im //powoli// w oczach [...]

Z estro je ty c h w ierszy: s S s / / sśsS s// Ssśs — śssS sś/ / S s / / ssSs — sśsSsśs/ /s S s /S s re a liz u ją sw obodne zbliżanie się i o ddalanie akcentów , nie w iążące się b y n a jm n ie j ze sta łą ich ilością:

Wiem//, że od wierzchu //jej ramion// do sandału Każda fałda //głównemu -/służy// skinieniu.

W początkach praw dopodobnie p rze tw a rza ł N orw id m e try na m e- tro id y , później m ogło i to się pow tarzać, lecz oczywiście pow staw ały coraz częściej u tw o ry od początku pisane tą now ą techniką. Izotopy bezśredniów kow e w każdym razie realizow ały to, co tak energicznie

(17)

proklam ow ał poeta w polem ice z B ronisław em Z aleskim i z K arolem R uprechtem : now y to k liryk i. K o n tu r w iersza staw ał się elastyczny, nie działały już zautom atyzow ana średniów ka, zautom atyzow any ak cen t m etryczny. Nic nie zacierało przedziałów zestrojow ych, nie tłum iło akcentów w yrazow ych. Tok ry tm iczn y , pozbaw iony fu n k cji m etro tw ó r- czej w łaściw ej sylabotonizm ow i, m ógł się poddać sw obodnej m odulacji.

III. NEUTRALNE KLAUZULE I ŚREDNIÓWKI

G dy w zw iązku z sylabotonizm em w chodził w użycie ry m m ęski, w iersze zam kn ięte n im b yw ały p raw ie zawsze uszczuploną o sylabę o dm ianką w ierszy z ry m e m żeńskim . N azw ijm y to zasadą k ata lek ty c z - ności rym ów , w ierz ułożony jed n o lity m m e tre m jam bicznym o żeńskich i m ęskich ry m a c h liczy na p rzem ian y np. 7 i 6 sylab: 7ł a — 6mb — 7ża — 6mb. Z asada ta nie je s t ty lko sylabotoniczna, gdyż sta le obo­ w iązuje w sylabicznych w ersy fik acjach rom ańskich.

Praw idłow o zatem ułożył N orw id tę strofę:

Czemuż mi sm utno i czemuż najsm utniej? Mamyż ci śpiewać ja, czy św iat i czas? Oh, bo mi widny strój tej wielkiej lutni, W którę w plątany duch każdego z nas.

A erum narum plenus (1850).

Z asada katalektyczności nie obow iązyw ała jednakże p rzy sporadycz­ n ych ry m a c h m ęskich spow odow anych przez jednosylabow e k lauzu le w e w cześniejszych sylabikach. B ył to ry m z m onosylabów n a końcu w ersu, analogiczny do rym ó w o sta tn io sy lab o w y c h 22 i do żeńskich rym ów różnoakcentow ych sk ładanych. T aki ry m m ęski nie red u k o w ał w iersza 0 sylabę. W om aw ianych poprzednio Cackach w y stą p iły w łaśnie ry m y niekatalektyczne. W tak im w y p ad k u m ęskie i żeńskie sylabiki p rz e ­ p lata ją się n a rów n ych praw ach : 10ż = 10m, z fo rm u łą 10°. Z jaw isko to

” M. Dłuska na s. 66 I tom u swoich studiów podaje ekspresyw ny trzynasto- zgłoskowiec z Żyw ota Józefa M ikołaja Reja:

Ojca swego, któregom nie widział wiele lat, Teraz ku mnię przyjechał, którem um bardzo rad.

Rzecz prosta, na tle żeńskich czy męsko-żeńskich rymów ( m i a ł - o g l ą d a ł ) w innych trzynastozgłoskowcach stanowi to przypadek niekatalektyczności. I znów K arpiński, tak jak Mickiewicz w balladzie To lubię, wym ienia strofy: Ab™Ab™ 1 AbAb w m etrach: 11—8 i 11—8m. Wreszcie i w Panu Tadeuszu (ks. VII, w. 477— 478) są rym y niekatalektyczne: m i e c z—s i e c z. (Por. M. D ł u s k a ; op. cit., s. 248). Ale Mickiewicz poza tym przestrzega zasady katalektyczności rymów, możliwe więc, że niekatalektyczny rym, obcy praktyce sylabotonicznej, m iał w sobie więcej potencjalnej ekspresji. U Norwida pow staje neutralna klauzula, nigdy wszakże żęńsko-męski, czyli n ijaki rym.

(18)

Wiersz Norwida w okresie Vade mecurn 129

w m e tra c h w ielosylabow ych łączy się z u suw aniem średniów ki, w m e ­ tra c h m ały ch m oże prow adzić do in te resu jąc y c h efektów rytm iczn ych:

„Ojcze mój! Twa łódź W prost n a most płynie — M aszt uderzy!... Wróć!... Lub wszystko zginie... P atrz, jak i stąd krzyż, Krzyż niebezpieczny... M aszt się niesie wzwyż, Most mu poprzeczny...” „Synku trw ogi zbądź, To znak zbawienia! Płyńm y, bądź co bądź!... P atrz, ja k się zmienia!... • Oto wszerz i wzwyż

Wszystko toż samo.’’ „Gdzież się podział krzyż?” „Stał się nam bram ą!"

K rzyż i dziecko (1866).

T en znako m ity p rzy k ła d m eta fo ry rytm icznej polega n a ty m , że ro ­ dzaj k lau zu l zm ienia się re g u la rn ie bez zm iany ilości sylab, lecz sąsia­ d u jące w e rsy przez to k o n tra s tu ją ry tm icznie. W ersy m ęskie są k a ta - lekty czn y m i tro ch ejam i (trypodie), żeńskie to „poloniki” (daktyliczne i jam biczne). P olirytm iczność, a więc i h e te ro m e tria ty ch stro f to prze­ łam y w an ie fali w jej szczycie — w ry m ie m ęskim . T ak ry tm służy m etafo rze tego sym bolicznego liry k u -p a rab o li.

W w y p ad k u sw obodnego tra k to w a n ia zasady rym ow ej konsekw encje są inne:

Na posadzkę zapustnej sceny, 9 ż Gdzie tańcowały pierw ej tłum y mask 10 m Patrzyłem sam, jak wśród areny 9 ż Podziwiając już pierwszy słońca blask. 10 m A na jasnej woskiem zwierzchni szyb 9 m Kreślone obuwiem lekkim kręgi, 10 ż

Jakoby czarodziejskich pisań tryb 10 m Mówił do mnie z ziemi ja k z księgi. 9 ż Listek kw iatu upuszczony tam 9 m Szepnął mi coś papierow ą wargą... 10 ż Wśród salonu pustego sam i sam — 10 m Rosa jem u i św it byłyż skargą? 10 ź Otworzyłem okno z drżeniem szkła J> m Ze aż gmachem moja w strzęsła siła 10 ż

(19)

Z kandelabru jedna spadła łza — 9 m Ale i ta jedna z wosku była!... 10 ż

Mandolin. Za kulisam i

W p ierw szej stro fie m ęskie dziesięciozgłoskowce są m etry czn ie dłuż­ sze niż żeńskie dziewięciozgłoskowce. W czw artej strofie w idzim y m e try

rów now ażne: pentap o die trocheiczne. W d ru g iej i trzeciej w y stę p u ją asy- labizm y w y nik ające z dw oistości zasady ry m ow ania: 9ż= 9 m= 1 0 ż= 1 0 m. T ym sposobem N orw id dochodzi do u ch y len ia sylabizm u, je s t to ja k b y sylabizm w zględny.23 N eutraln o ść klauzul, w edle k tó re j rów now ażą się p a ry dziesięciozgłoskowców m ęskich i żeńskich, sam a przez się nie s ta ­ nowi sylabizm u w zględnego, ty lk o sylabizm „ n e u tra ln y ” . D opiero sk rz y ­ żow ania n e u tra ln y c h i k ata lek ty c z n y ch klau zu l rym ow ych n arusza zasadniczo izosylabizm . P rz y k ła d e m n eu traln o ści m oże być Ironia, k tó re j zalążek w postaci dw óch stro f je s t jeszcze ściśle jam biczny w odró żn ien iu od red a k c ji późniejszej:

Żeby to dłutem arcydzieło Wyciosać można z brył, Lecz żeby dłuto nie zgrzytnęło

I młot go z góry bił a bił. Żeby to samym tchem harm onii Poruszać można wozów oś I bez oporu i ironii,

Żeby to można zrobić coć!...

Żeby to dłutem... (1861),O kruchy poetyckie,

W arszawa 1956, s. 79.

P óźniejsza Ironia zaw iera obie te zalążkow e strofy:

Żeby to można arcydzieło

Dłutem wyprowadzić z grubych brył; I żeby dłuto nie zgrzytnęło,

Ni młot je ustaw nie bił a bił!... Żeby to tchem samym harmonii Można było kręcić wozów oś; I bez skrzypnięcia wstecz ironii Żeby się udało zrobić coś...

V. m. 35.

** Term in ten może niezupełnie odpowiada, gdyż M. Dłuska użyła go dla ozna­ czenia wiersza, który jeszcze nie osiągnął całkowitego sylabizmu, dla Norwida zaś jest to niezupełne od niego odejście, pierwszy stopień naruszenia normy. Por. M. D ł u s k a : Studia z historii i teorii w ersyfikacji polskiej, t. I, K raków 1949, s. 147 i n.

(20)

Wiersz Norwida w okresie Vade mecum 131

D alsze zw rotk i re p re z e n tu ją żeńskie w yłącznie o dm ianki dziew ięcio- zgłoskow ca. P rz eró b k a p rzy nio sła w iele zm ian poza w y rów n aniem syla- bicznym . Posąg m ożna „w yprow adzić” z b ry ły , jak M ichał A nioł swego D aw ida, zgodnie z poró w nan iem w F ortepianie Szopena, gdzie m ow a o P igm alionie. S zorstkie zbiegi akcentów , spow odow ane inw ersją, sp ra ­ w iają, że dob itn iejszy ak cen t pad a na w ażny rzeczow nik „tchem ” niż n a zaim ek „sam y m ” (w. 5). R etusze m etryczn e, stylistyczne i m yślow e św iadczą o poszukiw aniu najw łaściw szych środków w yrazu, k tó re dla N orw ida nie m ieszczą się w gładziźnie sylabotoniki, w ry tm ie cepa i m a­ zurka.

T ak p o jęty w iersz bezśredniów kow y, n e u tra ln y i nieściśle sylabiczny w szedł n astęp n ie do Pierścienia w ie lk ie j dam y. J e s t to podstaw a w ersy ­ fik acji tego d ram a tu . Z obliczenia I a k tu w ynika, że dziesięciozgłosko­ w iec stanow i w nim blisko 94% w ersów . P o d ajem y liczby szczegółowe:

d z i e s i ę c i o z g ł o s k o w c e asym etryczne żeńskie

4/6 . . . 182

6/4 . . . 152

inne . . . 195

asym etryczne męskie 56 sym etryczne (5 + 5) . 27 612 d z i e w i ę c i o z g ł o s k o w c e głównie żeńskie 16 o ś m i o z g ł o s k o w c e . 2 s z e ś c i o z g ł o s k o w c e półwersy . . 1 19 j e d e n a s t o z g ł o s k o w c e amorficzne . . . 19 d w u n a s t o z g ł o s k o wc e . 4 23 654

B rak rym ów , średniów ek, znorm alizow anych klauzul, w zględność sy- labizm u, ruchom ość w ęzłów w ew n ętrzn y ch i akcentów — oto cechy m etro id u pozbawionego w łaściw ych m etro w i form atów . W ydaje się, że w w yższym sto p n iu niż w d ram a ta c h p isanych m etram i d ecy du je tu czynnik in to nacy jny , te n jednakże w m etroidzie tru d n ie j określić. W jed en asto - czy też trzynastozgłoskow cu obok p rze rz u tn i istnieje p rze­ kraczan ie średniów ki przez granice in ton acy jn o -sy n tak ty czn e, niekiedy zjaw ia się troisto ść rozczłonkow ania syntak ty czneg o pom ijająca śre d ­ niów kę,24 a w reszcie tok średniów kow y. Poza ty m w dram acie dialog oczywiście zakłada znacznie w ięcej p rz e rz u tn i i innych konflik tów in

tc-24 Chodzi tu o typ rozczłonkowania pozaśredniówkowego: Do szkolnych dni, // bukietów z róż, # i do wakacji.

(21)

nacji m etry czn ej z sy n ta k ty c zn ą niż jakak o lw iek inna postać w ypow iedzi poetyckiej. W d ram a ty c z n y m m etro id zie za p rze rz u tn ię m u sim y uznać przekroczenie ty p u następującego:

SZELIGA Tak, jeżeli atom fatalizm u,

Ze wschodniego na mój mózg tu rb an u Spadłszy, 0 uspraw iedliw ia zabobon: [...] MAGDALENA Dziś, w świecie, kobiety są za innych

Złe...

... i to zowie się wychowaniem!

K ategoria p rzek raczan ia średniów ki jest tu nieistotna, n ato m ia st pew nym ek w iw alen tem to k u średniów kow ego b y łyby p rze rz u tn ie do­ prow adzone do a ry tm ety c zn e j połow y w ersu:

HRABINA Lepszego tłum acza czy miałeś pan W Palestynie?... 0

0 — d propos: a czemu

Jerozolimskiego pan różańca

Nie przywozi?... 0 i, widzę, nie nosi?

SZELIGA Z łez jeden gdy m nie w padł w M artw e morze, Zapewne przypadkiem — 0 zamyśleniem 0 odległych — 0 przem ienił się cały W opalowe ziarna... 0 krystaliczne... N iesłychanie twarde... jasne... ja k lód.

1 — odtąd różańców zaniechałem!

W te n sposób m ożna ustalić n a w e t ogólną ilość w szelkiego ro d za ju o dchyleń od przylegającego do ra m y m etry cz n e j frazow ania. B ędą one, ja k w każdym in n y m dram acie w ierszow anym , o strzejsze pom iędzy rep lik am i i łagodniejsze w obręb ie re p lik .25 K onieczne jest zresztą ze­ staw ienie z in n y m i d ram atam i.

Ąsylablzmy M odulacje frazowe

A kto r (akt pierwszy) 1*/» 46*7»

Miłość czysta (całość) 2*/» 42*/»

Pierścień w. dam y (akt pierwszy) 6,5*/» 25*/»

Kleopatra (akt pierwszy) 2*/» 55'/»

A k to r (fragm enty 1864)' — 46%

„B arb arzy ń sk i” ry m o w an y trzynastozgłoskow iec A k to ra zaw iera m i­ nim alne asylabizm y, ro sn ą one w M iłości c zy ste j (jedenastozgłoskow iee

*• Inaczej oczywiście granica składniowa i granica replik w yglądają w tym przykładzie:

HRABINA Na boku zostawmy to... i wróćmy Do dziennego prac naszych porządku. MAGDALENA Gdyby więc, pod tw oją nieobecność,

Szeliga przybył —

-— P rzyjm ja k najgrzeczniej...

(22)

Wiersz Norwida w okresie Vade mecum 133

biały) i w K leopa trze (trzynastozgłoskow iec biały), lecz w luźniejszym P ierścieniu ich najw ięcej. O dw rotnie m odulacje frazow e, czyli: prze- rz u tn ie, zacierania średniów ki (częściowa), troistość i tok średniów kow y w sylab ik ach tra d y c y jn y c h w ynoszą około 50%, w m etroidzie — 25%. G ładszy je st jedenastozgłoskow iec Miłości c zyste j, n ajsiln iej m odulo­

w an y w iersz K leop atry.

M odulacja sp ada o połowę w P ierścieniu, o ty le więc intonacja jest tu ta j jak im ś w zględnym fo rm an tem m etry czn ym . S praw ę tę z b rak u m iejsca tra k tu je m y bardzo pobieżnie, gdyż zasługuje ona na dokładne zbadanie i na opis w szystkich fu n k cji in to n acji w dialogu, m onologu i ty ­

radzie. W każdym razie w m etroidzie od g ryw a chyba w ydatniejszą rolę p aralelizm m etryczn o -sk ład n iow y . W iersz asylabiczny, poddany roz­ m aitej, na różnych podstaw ach op ierającej się ry tm izacji, jest w w yż­ szym sto p n iu zdaniow y niż w iersz o p a rty o re g u la rn y system k o n sta n t m etry czn y ch .

F u n k c je ty c h now ych, rozluźnionych form atów w iersza są dość róż­ norodne. W P ierścieniu w ie lk ie j d a m y chodzi o tak i tok dialogu, w k tó ­ ry m w y stę p u je w rep lice nam ysł, szukanie słów, w ahanie się, u taje n ie w y ra z u lu b staw ian ie n a nim szczególnego nacisku. N orm alnie w tec h ­ nice dram atycznego sy labika służą te m u m odu lacje frazow ania, n ato ­ m iast w w ierszu o ta k Zluźnionych fo rm antach, jak w iersz Pierścienia, sam zm ienny tok. M odulacje ry tm u w sylab iku nie przekraczały roz­ piętości ośm iu zgłosek. T u ta j w olnem u k ształto w an iu akcen tacji służą fo rm a ty znacznie szersze. Z koncepcją ta k m ało konw encjonalnego k on ­ t u r u w iersza „ z e stra ja się” 'lepiej „p rzed m io t”, a więc tu m ożna by naw iązyw ać do teo rii „białej tra g e d ii” i „przem ilczeń ” . W stychicznym to k u d ram a tu , w obec b ra k u ry m u , p ro b lem aty k a w iersza nie nasuw a już dalszych zagadnień technicznych, w liry ce zaś chodzi o s tru k tu rę w yższą, gdyż k ształtem w ypow iedzi sta je się ry m ow a strofa.

IV STROFY METROIDALNE

W iersze bez średniów ki, bez stałej klauzuli, nierów ne p o jaw iają się w różny ch form atach. Po Polce nie dziwi pow tórzenie podobnego dw u- nastozgłoskow ca w V ade m ecum . W śród pieśni w dram acie Za ku lisa m i o d naleźliśm y bezśredniów kow y jedenastozgłoskow iec. U tw ory stroficzne m ożna podzielić n a trz y grupy, w pierw szej są one pisane stro fą jedno­ ro dną. T ru d no ta k nazyw ać u k ład y nierów nozgłoskow e, a jed n ak sk ła­ dow e ich m etro id y są podobne; nie wiążą się ze sobą jako szeregi krótkie i długie, lecz jako przybliżone. Ciem ność na p rzy k ład liczy sylab: 10— 9m— 10— 9m; — 10— 10— 9— 9; — 10— 9— 11— 9; — 12— 9—9— 7; tylko więc o sta tn ia stro fa w y kazu je w iększe w ah an ia sylabiczne:

(23)

Podobnież są i piśni me, o człowieku, K tóry im chwili skąpisz m arnej. Nim zgrzawszy zimnotę wieku Płom ień błyśnie ofiarny!

11

9

11

9 9.

Poniew aż na tekście N orw id czynił p o praw ki bardzo tru d n e do od­ czytania, nie da się ustalić d e fin ity w n ej ilości sylab. Podobny ty p sta ­ nowi A ddio (V. m . 7).

H etero m etry czn e stro fy n a jła tw ie j w skazać, gdyż są czytelne. Ich rym ow anie cechuje się spoistością, N iekiedy p rzyp om inając w cześniejsze u k łady m etryczne, choćby w skazaną poprzednio stro fę AbA b, p rzep lo t 11— 5 (Idee i praw da). O dpow iednikiem m etro id a ln y m te j s tro fy są W akacje i poprzednio podana piosnka „D aj m i w stążk ę” .

Spotykam Wodza — pytam — „Jakie nowiny I co się dzieje...”

On mi na to — „Epoka zamknęła czyny W czasów koleje;

Nie robi się nic...” To usłyszawszy, zboczę (Szemrząc nieśmiele:

2e, coś widać są Wodze na dni robocze I — na niedziele).

W akacje, V. m. 25.

W przytoczonej stro fie w ersy d ługie liczą 12 sylab i przez to całość różni się jeszcze b ardziej od stro fik i tra d y c y jn e j niż Piosnka Pazia, w k tó re j ch w iejny r y tm tw o rzy urocze scherzo. Być m oże W akacje są ta k samo w ynikiem p rzeró b ki m etry cz n e j, jak zupełnie pew na pod ty m w zględem Ironia.

U porządkow anych stro f m etro id a ln y c h o w y raźn ej proporcji m ały ch i w ielkich m etró w je s t sporo. N ależy tu Przepaść napisana stro fą okolną A bbA i podobna H arm onia, L ir y k a i d r u k w układzie AbAb, a w reszcie sześciow ersow y P ielg rzym (V. m . 11).

*• Obecność Ciemności w V. m. świadczy, że tam ta podkreślona w ersja, np. m etrycznie prostsza, pochodzi z la t 1860—1865. Wiersz drukow any (w „Echu” 1877, n r 1) doznał wówczas radykalnych przeróbek.

Ale w rękopisie inaczej, bardziej praw idłow o:

Podobnie są i słowa me O! człeku A ty im skąpisz chwili m arnej;

Nim, rozgrzawszy pierw ej zimnotę wieku Płom ień w niebo rzucą o fia rn y 26

(24)

W iersz Norwida w okresie Vade mecum 135

Nie Bóg stw orzył przeszłość, i śmierć, i cierpienie, Lecz ów, co praw a rwie,

Więc nieznośne m u dnie;

Więc czując złe, chciał odepchnąć wspomnienia.

Przeszłość. V. m. 2.

I nerwów gra, i współzachwycenie, I tożsamość hum oru;

Łączą ludzi bez sporu:

Lecz bez w alki nie łączy sumienie.

Harmonia, V. m. 5.

D ługie m etro id y o b e jm u ją w ty ch stro fach p a rę m ałych sylabików : 6m w zględnie 7Ż. W iersz L ir y k a i d ru k zespala fo rm a ty podobne 1 0 --- 7 w in n y m porządku. I te n u t w ó r w rękopisie podkreślił poeta do nieczytelności. O statn ia stro fa sk u p ia w yraziście w szystkie środki r y t ­ m icznej i dźw iękow ej ekspresji;

W tedy poznam przez drżące powietrze, Pod gestem ręki próżnej,

Ze od widzialnych strun, struny letsze Są — że lir rodzaj różny.

L iryka i druk, V. m. 8.

W ęzeł logiczny dziesięciozgłoskowców jest ru ch o m y (6 °+ 4 ° i 4°+ 6°), spadki zestrojow e zm ienne, w ers pierw szy (w ty m szyku redakcja o statnia) m a tok sylabotoniczny: ssS s/sS s/sS s, d ru g i — jam biczny, dzięki p rze rz u tn i „są” in to n a c ja też się m o d u lu je. E fek t k onsonantyczny tw orzy po w tarzan ie w ib ru ją c ej spółgłoski przez in stru m e n ta c ję „ s tru n — s tru n y ” , lecz p o tęg u je je w łaśnie rozziew akcentow y. W sum ie znakom ita pointa przy goto w ana jeszcze w pierw szej strofie:

Nie czuję strun, drżących pod palcem twym: Jesteś poezji drukarz!

Sześciow iersz P ielg rzym a, ry tm iczn ie stosunkow o dość reg u la rn y , w prow adza rzadszy u k ład rym ów : abc — abc, w łaściw y sonetom d a n te j­ skim , podobną genezę m ożna w skazać dla m ono strofy Czułości, abc — bac. M onostroficznych u tw o ró w zn ajdziem y zresztą sporo, są to zw arte e p i­ g ra m a ty o n iep o tarzaln y ch układach. Pow tórzone jako jednorodne ciągi m ogłyby pom nożyć re je s tr stro f. Z w iązane ry m am i sześciowiersze N orw id rozdziela sw oim zw yczajem na terc ety :

Czułość bywa ja k pełny wojen krzyk, I ja k szemrzących źródeł prąd, I jako w tór pogrzebny...

(25)

I ja k plecionka długa z włosów blond, Na której wdowiec nosić zwykł Zegarek srebrny

---CzułoSć, V. m. 56.

Z trzecim , n ajlu źn iejszy m ty p em stro fy m am y do czynienia w tedy, gdy splecione fo rm a ty sylabiczne sta ją się n ajz u p e łn ie j dowolne. O w zględnej rozpiętości m etro id u nie rozstrzy ga już m odel stro fy , lecz w yłącznie zaw artość m yślow a i em ocjonalna. W tak ic h w ypadkach, o ile nie zachodzi ek sp resyw na p rze rz u tn ia, p o tęg uje się zgodność roz­

członkow ania w ersow ego z sy n taktyczn ym , co tw orzy stro fę asylabiczno- in tonacy jn ą, jak w S to lic y i w N erw ach:

Form at w ierszy: 4, 4m, 5, 9m, 7, 7m, 8m, 9. 9m, 10, 11, 12, 14 — r a z e m

S t o l i c a 1 1 3 2 5 — 6 1 3 3 2 1 — 28 V.m. 19

N e r w y 1 2 --- 1 — 2 5 — 8 5 — — — 24 V.m. 95

W tekście ty c h liry k ó w nie przew aża ju ż żaden sta ły ani przyb liżo ny fo rm at, choć ry m y w czterow ersow ej ra m ie przychodzą w jed n o lity m następstw ie. W olnow ierszow y je s t b u d u lec strofy .

O! ulico, ulico...

Miasto, nad którym i krzyż Szyby tw oje skrzą się i świecą

J a k źrenice kota, łowiąc mysz.

Przechodniów tłum , ożałobionych czarno (W barw ie stoików)

Ale w ydąża każdy, że aż parno W śród om ljań i krzyków.

Stolica.

Byłem wczora w miejscu, gdzie m rą z głodu — T rum ienne izb oglądałem w nętrze:

Noga powinęła mi się u wschodu Na nieobrachow anym piętrze

I ,

I I

M usiał to być cud — cud to był, 8m Że chwyciłem się belki spróchniałej... 10

A gwóźdź w niej tkw ił 4“ Ja k w ram ionach krzyża!... — uszedłem cały! 11

Nerwy.

T rzy w skazane ty p y m etro id a ln e j stro fy , p raw ie je d n o lite j, jednolicie profilow an ej przez w e rsy k ró tk ie i asylabicznej, o b e jm u ją w iele form , przew aża t u jed n a k czterow iersz, in n e s tro fy są zresztą p ro ste i czytelne, zgodne w rozkładzie ry m ó w i w ilości w ersów . W stro fie profilow anej

7 6™ 9 gm 11 (4®+7) 5 11 (5+7) 7 10 10 11 9

(26)

W iersz Norwida w okresie Vade mecum 137

h e te ro m e try c z n ie sta ły je s t też rodzaj ry m u , w jed n o lite j i w asylabicznej ry m m ęski s ta je się w olnym środkiem ekspresji. D opiero poniechanie w zorca stro fy prow adzi do całkiem w olnego w iersza, form ą pośrednią w ty m p rzejściu jest rod zaj strofoidy.

W p ara fra z o w a n e j M odlitw ie M ojżesza, „ ry tm y w olne” w idział P rz e ­ sm ycki, a ry tm „p raw ie ustaw icznie zm ien ny ” — Łoś.27 W d o k ład niej­ szej analizie ok azu je się, że są to u k ład y p ełn e logiki i ładu, że w y stę­ p u ją w dw óch odm ianach. W iększy układ, np. 9— 10— 10— 7— 8m— 4ra p rz e p la ta się z częstym m niejszym , np. 9— 10— 10— 4. Rym y uk ładu większego: ABBaCc i ABAbCc tw o rzą profil nieco podobny do strofy Słow ackiego H y m n u o zachodzie słońca, ry m y m niejsze przypom inają stro fę saficką. M ała stro fa je st jak b y częścią w iększej, ich m ateriał m etro id a ln y — podobny; a p a ra fra z a biblijnego w e rse tu przeobraziła się w stro fę.

S tro fa m n i e j s z a :

One m u jak ranne kw iaty są, które o południu rozkw itnęły —

Lecz z wieczora pod cięciem kosy drżą: — I zwionęły!

S tro fa w i ę k s z a :

Dni nasze jak słów m ijają dźw ięk — Siedem dziesiąt la t zwykłemu człeku, Osiemdziesiąt rzadziej — a wszystko jęk! N ajpiękniejsza część w ieku

— Nim ta nić tok roztarga swój — Ból, albo znój!—

R ytm izacja ty c h stro f się zm ienia, np. podana tu ta j m ała strofa ogólnie p rzebiega trocheicznie, lecz w. 3 od d iarezy stanow i k o n tra ­ s tu ją c y jam b. O drębność to k u w ersów w strofie, to k u kom ponentów w w ersie przynosi w olną g rę k o n tu ró w ak cen tacy jn y ch , eksp resję ich nagłego załam ania. J a m b n a tle tro cheicznym to już m etafo ra r y t- m icźna: „Lecz z w ieczora pod cięciem kosy d rżą ” . Podobnie m ożna rozum ieć w. 3 i 5 stro fy w iększej, n p rozziew akcentow y: „nić to k ” , w sk azujący na ekspresy w n ą p rzerw ę pom iędzy ty m i m onosylabam i. Opis ty ch w a ria c ji ry tm iczn y ch p rzy pom ocy term in ó w sylabotonicznych nie o d d aje isto ty rzeczy, u N orw ida jest to ry tm raczej logaedyczny. Sporadyczne uk ształtow ania szeregów podobnych do określonego szeregu a kcentacy jn ego w yznaczają jednorazow y k sz ta łt każdej s tr u k tu ry niby- stroficznej. N a początku p racy przytoczone w y ją tk i listów N orw ida do tego w łaśnie p rzy p a d k u stanow ią doskonały kom entarz. Bądź co bądź

17 Uwaga P r z e s m y c k i e g o w objaśnieniach do przedruku w Pismach

zebranych (Warszawa—K raków 1911, t. I, s. 841), uwaga J. Ł o s i a zob. Wiersze polskie [,v], W arszawa—K raków 1920, s. 203.

Cytaty

Powiązane dokumenty

4) Cf. Idem In Evang.. explicat, quomodo celebratio missae in honorem alicuius sancti intel- ligenda sit. Ex alia autem parte nulli sanctorum, sed soli Deo altaria

Doel van deze nota is .na te gaan in hoeverre dit materiaal stroomresistent is en bruikbaar is als bestortingsmateriaal t.b.v. bodembeschermingen in

Among the exact value iteration methods which seek the minimum number of beliefs to construct the next value function (Sondik 1971; Cheng 1988; Kaelbling, Littman, and Cassandra

The starting point of this thesis is building a hydrological model based on topograph- ical landscape units, using a newly introduced descriptor called HAND (Height above

(9.17) with x the vector with corrections to the approximate values of the star and attitude parameters and P the weight matrix of the unknowns x, where x =0 and P the weight

Responsible actor of “fire resistance hazard analysis” activity is Provincial Disaster and Emergency Management Directorate which determines a framework for the

5 http://www.eurofer.org/About%20us/Eurofer%20Portrait.fhtml.. the trade relations with China in terms of trade protection measures can have a nega- tive impact on all

Chociaż sam e tylko dane biograficzne nie po tw ierd zają takiego w niosku, obszerne św iadectw o literack ie, zarów no w ju w en iliach ja k i w dojrzałej