• Nie Znaleziono Wyników

Poszukiwanie rzeczywistości w juweniliach Norwida

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poszukiwanie rzeczywistości w juweniliach Norwida"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Frank J. Corliss

Poszukiwanie rzeczywistości w

juweniliach Norwida

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2, 67-77

1973

(2)

P am iętn ik L iteracki LXIV, 1973, z. 2

F R A N K J. CORLISS, JR. (D etroit)

PO SZU K IW A N IE RZECZYW ISTOŚCI W JU W EN ILIACH NORW IDA

W o sta tn ic h czasach zain tereso w an ie od now a k ieru je się k u tem u, co słusznie, choć nie w dosłow nym sensie, m ożna b y nazw ać przedw y - gnańczą tw órczością N orw ida h Szereg in teresu jący ch now ych studiów bad a z różnych p u n k tó w w id zen ia proces dojrzew ania artystycznego i um ysłow ego N orw ida w okresie do połow y czerw ca 1842 roku, d a ty jego bezpow rotnego w y jazd u z Polski. Np. Zofia Szm ydtow a w a rty k u le Program i d y sku sja litem c ka w e w c zesn ych utw orach N orw ida skupia uw agę n a tra d y c ja c h literack ich i w spółczesnych prądach, z k tó ry m i sty ­ kał się m łody p is a r z 2. Środow isko literack ie, um ysłow e i społeczne, w k tó ry m m łody N orw id żył i tw orzy ł, stanow i (w szerszym pojęciu) przedm iot książki Zofii T rojanow icz R zecz o młodości Norwida; w grę w chodzi tu ta j rozdział pod ty tu łe m W kręg u m łod ej piśm ienności w a r­

sza w skiej 3. W ychodząc z b ard ziej socjologizujących założeń Zofia S tefa- now ska w swoim a rty k u le N o rw id — pisarz w ie k u kupieckiego i p rze­

m ysłow ego rów nież częściowo z a jm u je się w czesną tw órczością N orw i­

da 4. W ym ienione a u to rk i jeszcze raz zw racają uw agę n a złożony ch arak ­ te r jego zw iązków z w łasn ą epoką (w pełni potw ierdza to G om ulicki

1 N iestety , n ie m o g łem d otrzeć do d a w n iejszy ch rozpraw o m łodości N orw ida, jak : T. M a k o w i e c k i e g o Z la t s z k o ln y c h C yp ria n a N o rw id a („Ruch L iterack i”

1926, nr 4) i M ło d zień cze p o g lą d y N o r w id a n a s z tu k ę („P am iętn ik L itera ck i” 1927), S. P o m a r a ń s k i e g o Z d z ie jó w d o li N o r w id o w e j w o jc z y ź n ie („Ruch L iterack i”

1926, nr 4) oraz Z. S z m y d t o w e j N o r w id w o b e c tr a d y c ji lite r a c k ie j (W arszaw a 1925. Odb. ze „Spraw ozdań G im n azju m im . C. P la ter -Z y b e rk ó w n y ”). J e st rzeczą zaskakującą, że w śród n o w szy ch o p racow ań o szerszym zak resie orygin aln y i n ie ­ z w y k le in sp iru jący N o r w id Z. Ł a p i ń s k i e g o (K raków 1971) n iem al ca łk o w icie

p om ija ju w en ilia .

2 Z. S z m y d t o w a , P ro g ra m i d y s k u s ja lite r a c k a w e w c ze sn y c h u tw o ra c h N o rw id a . W : S tu d ia i p o r tr e ty . W arszaw a 1969.

3 Z. T r o j a n o w i c z , R ze c z o m ło d o śc i N o rw id a . P ozn ań 1968.

4 Z. S t e f a n o w s k a , N o r w id — p is a r z w ie k u k u p ie c k ie g o i p r z e m y sło w e g o . W zbiorze: L ite ra tu r a — k o m p a r a ty s ty k a — fo lk lo r. K się g a p o św ię c o n a J u lia n o w i K r z y ż a n o w s k ie m u . W arszaw a 1968, s. 423-460.

(3)

w swoich p rz y p is a c h 5) i ta złożoność z pew nością przez całe życie cecho­

w a ła postaw ę N orw ida.

M otyw em leżącym u jej pod staw b y ła n iew ątp liw ie w dużej m ierze trw a ła i uporczyw a tro sk a o u chw ycenie całej rzeczyw istości, całego roz­

w ijającego się procesu historycznego. Z ofia Szm ydtow a w e w sp o m nianym a rty k u le tw ierdzi, że N orw id w sw ojej wczesnej poezji usiłow ał „o g ar­

n ąć [...] całość procesu społecznego” i znaleźć dla człow ieka m iarę m u w ła ś c iw ą 6. M ożna tę uw agę bez ry zy k a rozszerzyć i pow iedzieć, że w czesna twórczość u jaw n ia ju ż to, co było cechą c h a ra k te ry sty c z n ą doj­

rzałego pisarza: troskę o ujęcie czegoś więcej niż „całość procesu społecz­

n ego” , a m ianow icie całej fizycznej i duchow ej rzeczywistości. Z adaniem niniejszego a rty k u łu będzie w ięc zbadanie początków tego, co Zbigniew Z aniew icki nazyw a „filozofią sy n tezy ” 7, procesu dojrzew ania m łodego poety, ze szczególnym naciskiem na ch arak tery sty czn e dla N orw ida po­

szukiw anie postaw y pozw alającej człowiekowi ogarnąć spojrzeniem w szystkie strony rzeczywistości.

Pojęcie pełni jako w arto ści je s t oczywiście znane czytelnikom N orw ida, k tó ry ta k często głosi ideał „całego człow ieka” i k tó ry niek ied y z ta k ą goryczą ubolew a nad w y p ad k am i skarłow acenia człow ieka do tego stopnia, że — ja k z iro nią stw ierd za — k o bieta pow in na by poślubiać pięciu mężów, aby m ieć jednego pełnego m ężczyznę, i o d w ro tnie 8. P ełn ia jak o ideał m oraln y i p rzyjęcie n a siebie odpow iedzialności nie tylko obo­

w iązu je każdą jednostkę, ale rozciąga się n a całą ludzkość, n a w szystkich ludzi, k tó rzy ży ją n a Bożym św iecie, „— podzielni wszyscy, a cali!...” , ja k pisze w w ierszu Do zeszłej. Podobnie ludzkie pojm ow anie rzeczy­

w istości m usi zadośćuczynić tem u w y m agan iu pełni; św iatopogląd czło­

w ieka, jeżeli m a być u g ru n to w an y , m usi obejm ow ać całą rzeczyw istość.

W w ielu m iejscach N orw id o d rzu ca n iem iecką filozofię rom antyczną, k tó ­ ra m ówi tylko o tra n sc en d e n tn ej stro n ie rzeczyw istości, podczas gdy filozofia św iętego P aw ła o b ejm u je zarów no jej stro n ę tran scen d en tn ą, ja k im m a n e n tn ą 9. Jeżeli n iem iecka filozofia rom antyczn a błądzi w je d ­ nym k ierun ku , to — ja k pisze w p iąty m w ykładzie cyklu o Ju liu sz u Sło­

w ackim — n a u k i ścisłe błądzą w k ieru n k u o dw rotnym .

5 C. N o r w i d , D zieła ze b ra n e . O pracow ał J. W. G o m u l i c k i . T. 1. W arszaw a 1966. K om en tarze do ju w e n ilió w za w a rte są w t. 2, s. 282-326. Jeżeli n ie podano in a czej, w szy stk ie c y to w a n e fra g m en ty w ierszy N o rw id a pochodzą z tego w yd an ia.

6 S z m y d t o w a , P ro g ra m i d y s k u s ja lite r a c k a [...], s. 208.

7 Z. Z a n i e w i c k i , w stęp do: C. N o r w i d , P ism a p o lity c z n e i filo zo ficzn e.

P o d red ak cją Z. P r z e s m y c k i e g o . L on d yn 1957, s. X X V I.

8 C. N o r w i d , P ism a w s z y s tk ie . O pracow ał J. W. G om ulicki. T. 8. W arszaw a 1971, s. 197.

9 Ib id e m , np. s. 279, 280.

(4)

N au k i też tak zw a n e ścisłe, scien ces e x a c te s, zysk u ją jasn ość sw y ch teorii przez to w ła śn ie, że m ają za cel tylk o p o ł o w ę p r a w d y i d latego p o w ie ­ d ziałb ym raczej, że w ob liczu p raw d y są in e x a c te s [...]10.

P rzytoczone niżej spostrzeżenia, zaw arte w liście do M arii T rębickiej z 20 p aździern ika 1853, m ożna uw ażać za d efin ity w n e sform ułow anie potrzeby zrów now ażonej pełni w ludzkim pojm ow aniu rzeczyw istości n a tym niedoskonałym św iecie:

P r a w d a n ie jest nigdy tu w całości sw ojej objęta w ied zą i m yślą a lb o sam ym u czu ciem — p raw d a jed n ak n ieca ła n ie jest praw dą i d latego tu, to jest na tym plan ecie, praw da ty lk o m y ś l ą , u c z u c i e m i ż y c i e m razem m o że być ob jęta — stąd dla sam ej p raw d y trzeba m om en tu m aterialnego u .

Nie tu m iejsce, by dowodzić n a podstaw ie dzieł z o kresu dojrzałego, że N orw id w ym agał od św iatopoglądu człow ieka zrów now ażonej pełni;

chcę tu tylko przypom nieć dw u kierunkow ość postaw y p o ety — z jednej stro n y skierow anej k u zjaw iskom tran scen d en tn y m , k tó re m a ją oczyw i­

ście n ajw ięk szą wagę, a z drugiej — ku im m anentnym , jak w często cyto­

w anych w ersach N ieba i z ie m i:

— Och! tak, w szela k o , g d ziek o lw iek czło w ie k stoi, O w ielek ro ć w ię c e j nieb ios ogląda,

N iż e li ziem i...

Ow n akaz „R zeczyw istym bądź!” Z aniew icki w y jaśn ia posługując się znanym i słow am i N orw ida:

C złow iek w in ie n być „trzeźw y w rzeczach p otoczn ych ”, a przecież „zach w y­

co n y w w ieczn e, treść n iew id zia ln ą z o n y ch zgadując w id o czn y ch ” 12.

W ydaje się, że ow a p o staw a w yw ażonego całościowego poglądu n a rzeczyw istość, obejm ującego i elem en ty tran sc en d e n tn e i im m anentne, stanow i w ju w en iliach p u n k t w y jścia dla N orw ida, co w skazyw ałoby, że je s t to cecha p rz y ję ta z tra d y c ji i w po jo na przez w ychow anie. W utw o­

rach, w k tó ry ch zapisuje w spom nienia z najw cześniejszego dzieciństw a — ja k w początkow ych w ersach Pożegnania:

Ż egnam w a s, o lu b e ścian y, ■ Skąd, d ziecin n e strzegąc łoże, C hrystus P a n uk rzyżow an y P ro m ien ia m i w ita ł zorze.

— w idać dokładnie owo połączenie elem en tu tran scen d entn ego z im m a­

n e n tn y m , ch arak tery sty czn e dla d o jrzały ch dzieł N orw ida; i podobnie

10 Ib id e m , t. 6, s. 450.

11 Ib id e m , t. 8, s. 196.

12 Z a n i e w i c k i , loc. cit.

(5)

dalej ciągnie p oeta pożegnanie z dzieciństw em w w ersach 12-23 tego sa­

mego w iersza:

Ż egnam tak że i w as, szy b y — T ęczow ym i lśn ią ce b lask i;

D o rodzinnej w y sied zib y Tak p otrzebne jak obrazki, I tak św ię te jak szkaplerze.

P rzez w a s p ierw szy raz u jrzałem W ieś i n ieb o — przez w a s w ierzę I tak w ierzę jak w id zia łem — W ieś i n ieb o — d w a pojęcia, K tóre ranny brzask um ila, B y ły d la m nie, dla d ziecięcia, Jak dw a sk rzyd ła d la m otyla

„W ieś” i „niebo” u zy sk u ją tu w alo r dw u przeciw staw n ych zasad, tran scen d en tn ej i im m an en tn ej. A w e w czesnych u tw o rach pośw ięconych wsi elem en t tran scen d en tn y , boski, je st obecny i pozostaje w harm onii ze św iatem doczesnym , ja k n a przykład w ow ych zn any ch słow ach ze W spom nienia w io ski sław iących życie w iejsk ie:

W ieś!... to m e życie, to pod arek B oży!

To k w iat, co spada z a n ielsk ieg o czoła,

Tw orząc p rzeciw staw ienie typow e dla cyganerii w arszaw skiej i w y ­ posażone w znaczenie polityczne, n a co w sk azu ją G om ulicki i Zofia T ro- ja n o w ic z 13, N orw id uw aża m iasto za m iejsce, do którego p ierw iastk i transcen d en tn e i boskie nie m ają dostępu.

M iasto!... to ciem n y, n ieczy sty przedsionek, K tórego niebo, dym em okopcone,

N ie zna jutrzenki, n ie zna w sch od u słońca.

B rak tu więc tran scen d en tn ej stro n y rzeczyw istości sym bolizow anej przez „M atkę N a tu rę ” ; m ieszkańcy m iasta grzęzną w pow ierzchow nej, ułam kow ej rzeczyw istości, w ostatecznym ro zrach u n k u nierzeczyw istej, bowiem w edług pojęć N orw ida n iepełnej. I znów cy tat ze W spom nienia w ioski:

N a w si burza przeraża! piorun je s t stra szliw y , G dy w ije się po n ie b ie i przegryza chm ury:

L ecz w m ieście n ie dosłyszą s łó w M atki N atury, K tórą p ok aleczyw szy, i zło ży w szy w grobie, B a w ią się — tańczą sobie...

P rzeciw staw ienie harm onii życia w iejskiego — d y sharm onii m iejskie­

go je st echem potocznego p rzeko n an ia panującego w ówczesnej poezji,

18 Zob. p rzyp isy G o m u l i c k i e g o , zw ła szcza do W sp o m n ie n ia w io sk i, w D zie ­ łach ze b r a n y c h (t. 2, s. 293-297). R ów n ież T r o j a n o w i c z , op. cit., s. 55.

(6)

natom iast harm o n ia, k tó rą w idzi n a wsi, odgryw a, ja k się zdaje, szcze­

gólną rolę w tw órczości N orw ida, bow iem zdolność działania ściśle w iąże on z ową harm o n ią, z ow ym zespoleniem obu stro n rzeczyw istości. N a przykład w w ierszu Do w ieśniaczki zostają spełnione trz y w stępne w a­

ru nk i uchw ycenia p raw d y w całej jej p ełni: m ożna ją objąć jednocześnie:

„m yślą, uczuciem i życiem ” , jak pisze w cytow anym w yżej liście do M arii Trębickiej :

A jak w toniach w od y C ichy brzeg m ch em zielon ym cich o się przeziera I p o lo tn y m ob razem nęci w zrok w odbiciu,

T ak i m y śl tw o ja póty, p óty w sercu w zbiera, A ż m im o w o ln y m czyn em o d b ije się w życiu.

Zespolenie n ieuch w y tnej m yśli i uczucia z dotykalnym życiem rodzi czyn, w ty m w y p a d k u pozornie bez w ysiłku. W iersz Pismo przedstaw ia zespolenie p ierw ia stk a tran scen den tn eg o i im m anentnego dokonane dzięki w ytężonej p racy :

A gm in, co jed n ą ręką szuka dla nas chleba, D rugą zdrój św ieży ch m y śli w y d o sta je z nieba!

Stanow isko tak ie je s t oczywiście bliższe filozofii czynu A ugusta Ciesz­

kowskiego, uw ażanej ogólnie za źródło częstego w ystępow ania u N orw ida pojęcia „czyn ” , o czym o statn io pisała Zofia Trojanow icz. O m aw ia ona Ojcze nasz Cieszkow skiego zw racając uw agę na w iarę w skuteczność w ytężonej p rac y dla stw orzenia harm onii.

C ieszk ow sk i p o jm o w a ł św ia t jako „harfę zdolną dopiero do stroju ”, a ducha lu d zk iego jak o artystę, który „czynem , w ła sn y m d ziełem d u ch a” w y d o b y w a ze

„strun” („pojedynczych ż y w io łó w św ia ta ”) h a r m o n ie 14.

W początkow ych w ersach Pism a czyn p rzy b iera postać twórczego dzia­

łan ia artystycznego, a zespolenie różnych porządków rzeczyw istości i w y ­ n ik ła zeń h arm o n ia społeczna są ukazane jako szczątkow a form a W ciele­

nia. R ozum ienie „czy nu ”, w ysiłku twórczego, jako k o n ty n u acji W cielenia stanow i o ry g in aln y w kład do idei Cieszkowskiego. Ju ż w juw en iliach m ożna dostrzec tak ie rozum ienie idei czynu, ch arak tery sty czn e później dla dojrzałego okresu tw órczości N orw ida.

Cud w cie lo n e g o ducha — to n ie żaden k w ia tek Z roślin iarn i św ia to w e j; p ism o to opłatek, K tórym łam ać się trzeba, i od serca życzyć

D o s i e g o r o k u praw dy — n ie szerm ow ać, krzyczeć, L ecz całą s iłą działać, działać w taki sposób,

Jako d a w n y obyczaj, b ez w yb orczych osób,

14 T r o j a n o w i c z , op. cit., s. 113.

(7)

Z bogobojną czeladk ą w ieczerza ją c społem N a sia n ie z w ła sn ej łą k i i za w ła s n y m stołem .

W autobiograficznym w w ysokim sto pn iu Pożegnaniu N orw id ja k g d y ­ by do siebie odnosi p rzykład o ludzie, „g m inie”, „co jed n ą rę k ą szuka dla nas chleba, / D ru gą zdrój św ieżych m yśli w y do staje z n ieb a!”, a także nasila i przenosi w sferę osobistą zespolenie p ierw iastk a tran scen d en tn eg o i im m anentnego :

W sią i n ieb em ży łem cały, 0 n ich skrzydła m i szu m iały, A k łos złoty biorąc z ziem i, 1 k łos słoń ca, p rom ień złoty, W ierzchołkam i złączonem i W tajem n icze w iłe m sp lo ty :

W Piśm ie postać ludow ego arty sty , k tó ry czerpie natch n ien ie z h a r ­ m onii obu pierw iastków , służy N orw idow i za w zór takiego pojm ow ania rzeczywistości, k tó re zdolne je st objąć jej pełnię. Jednak że ta sam a dąż­

ność do uchw y cenia całej rzeczyw istości sta w ia N orw ida oko w oko z grozą „nocy paskiew iczow skiej”, k tó rą poznał jeszcze w dzieciństw ie i k tó rej działania dośw iadczył n a sobie w la ta c h poprzedzających w y jazd z k ra ju 15. W yłania się problem stosunku do zła zaw artego w „k ręg u rze ­ czyw istości”, problem zła w yrastającego w ju w en iliach i w całej tw ó r­

czości N orw ida do ta k olbrzym ich rozm iarów , ja k gdzie indziej m oże tylko w dziełach D ostojew skiego. W yczuw am y w ju w en iliach sta n d e p re ­ sji, w któ ry m w z ra sta m łody N orw id, bezpośredni św iadek cierp ień i p rze­

śladow ań odczuw anych szczególnie w W arszaw ie po u p ad k u p o w stania listopadow ego. Chociaż sam e tylko dane biograficzne nie po tw ierd zają takiego w niosku, obszerne św iadectw o literack ie, zarów no w ju w en iliach ja k i w dojrzałej twórczości, pozw ala sform ułow ać to przypuszczenie.

M iędzy innym i często przytaczany list K rasińskiego do D elfiny Potockiej o życiu N orw ida w W arszaw ie zdecydow anie przem aw ia za tą h ipotezą 16.

Łatw a harm onia w iejsk a i w zór a rty sty ludow ego p rzestają w ystarczać.

Poznanie now ej rzeczyw istości spraw ia, że sam a n a w e t zdolność do dzia­

łan ia zostaje ja k gd yby sparaliżow ana, ja k w P ożegnaniu:

I b u jałem ni eu jęty — I bu jałb ym tak na w ie k i,

L ecz łza w sw o je d y ja m en ty Z ak ow ała m i p o w iek i

I strąciła w przepaść n o c y ---

15 Zob. np. T r o j a n o w i с z, op. cit., s. 67 п., a ró w n ież K r o n ik ę G o m u l i - c k i e g o w D zieła ch z e b r a n y c h (t. 1, s. 8-15) i jeg o K o m e n ta r z (jw., t. 2, s. 282-326).

16 Z. K r a s i ń s k i , L is ty d o D e lfin y P o to c k ie j. 1846-1848. W yd ał A. Ż ó ł t o w ­ s k i . P oznań 1938, s. 523-524.

(8)

Z acytow ane poniżej k o n tra stu ją ce z sobą frag m en ty W spom nienia jeszcze raz pozw alają się dom yślać d ep resji i poczucia obezw ładnienia.

Oto p a rtia początkow a:

O! m iło jest p atrzeć i dum ać o św icie, G dy rosa p o krzew ach sz e le śc i taktam i A p o w ie w ok ien k iem , ja k a n io ł skrzydłam i D o ch aty w o n n o ści nagarnia ob ficie.

I k o n trastu jące z n ią w ersy 35-40:

L ecz k ied y zn ó w in n e w sp o m n ien ia szalon e P rzylecą do serca jak krucy do jadła, A dzioby rozdarte i gardła czerw on e Z agrają — O! w ted y przepadła, przepadła,

Z ginęła m oc życia, bo tłu szcza zajadła, Jak m szyca n a liściu , na sercu osiadła.

Podobnie w jednoaktow ej fan ta zji C hw ila m y śli M łodzieniec popada w d ep resję duchow ą d ow iadując się o cierp ien iu niew innych, a zwłaszcza słysząc głos dziecka błagającego o chleb:

O ni się z ciałem , ja się m ęczę z d u c h e m 17.

W p ierw szy m odruchu, później stłum ionym , autor, b y uciec od tego, zam ierza pisać dla pieniędzy. Sam siebie staw ia wobec problem u m oral­

nego, k tó ry może zniw eczyć jego sztukę, rozw aża m ianow icie, czy a rty s ta m a p raw o oddaw ać się tw órczości w obliczu ludzkich cierpień i jak a spoczyw a n a nim odpow iedzialność wobec ty c h cierpień:

T rzeba n ieod b icie Sprzedać się n a w pół, bo ta k n ie d la sieb ie, N i też d la lu d zi, B óg w ie , p o co żyję.

N atężenie tej d ep resji w zm aga n iew ątpliw ie okoliczność, że ju ż w ju ­ w eniliach, ja k dowodzi S tef ano w s k a 18, uw aża się za odpow iedzialnego przed swoim narodem , podobnie ja k M ickiewicz. Szm ydtow a w skazuje, że N orw id św iadom ie w zorow ał się pod tym względem n a M ickiewiczu, co u jaw n ia ją c y ta ty z O dy do młodości i aluzje do tego u tw o ru 19. „Norwid poezję p rzedstaw iał jak o o rg an duchowego życia n a ro d u ” 20. To poczucie odpow iedzialności d y k tu je m u słow a solidarności i zachęty dla ty ch spo­

śród jego współczesnych, k tó rzy w alczą o wolność, np. w końcow ych w e r­

sach D um ania I, zaw ierających n aw iązanie do Ody do m łodości:

D alej w ię c , p rzy ja ciele! d alej d o m ogiły,

Z p ieśn ią w zn io słą , co z serca sa m a s ię w y le w a ! Idźm y, cierpm y, dopokąd n am w y sta rczą siły , 17 C ytaty z C h w ili m y ś li poch od zą z P ism w s z y s tk ic h , t. 4.

18 S t e f a n o w s k a, op. cit., s. 436.

19 S z m y d t o w a , P ro g ra m i d y s k u s ja lite r a c k a s. 214.

20 I b id e m , s. 207.

(9)

Idźm y i sta w m y czoło szalonej za w iei;

A każdy n iech głosem duszy sw o jej śp iew a P ieśń o M iłości, W ierze i N adziei.

I w innych w y padkach zachęta zw ykle w tak iej czy innej form ie ukazuje nadzieję i pociechę płynące z w ia ry relig ijn ej. W B u r z y I w ia ra daje ratu n ek , pozw ala znaleźć w yjście z klęski poniesionej w nieró w nej w alce ;

A choćby n a w et ciem n e gardło m orza R ozw arło otchłań w ie c z n ie ch ciw ą żyru, J eszcze w ob łok ach b ły śn ie ręka B oża A byś się c h w y cił i w y d o sta ł z w iru .

Bardziej jed n a k znam ienne dla dojrzałego N orw ida je s t naw oływ anie do ciągłego pokojowego zm agania się, nie n a pięści, „hieroglify niem ych cierp ień ”, ale do zm agań przekształcających słowo w czyn. O dpow iedzial­

ność przed sw ym narodem , rodakam i i przed całą cierpiącą ludzkością, pragnienie, „by cierpiący rozśm ieli się znow u” (D um anie II), je s t zawsze dla N orw ida pierw szym obow iązkiem w szystkich poetów , ja k pisze w S k o w r o n k u :

A le to są n iegod n i w sp o m n ien ia śp iew acy, K tórzy n ie chcą pocieszyć strapionego brata,

P rzyjęcie tego rodzaju odpow iedzialności, a także głęboko odczuta potrzeb a zaw arcia w sztuce pełnego obrazu rzeczyw istości stanow ią p rzy ­ czynę w yraźnej odm ow y rato w a n ia się ucieczką w m arzenie od po tw or­

ności „nocy paskiew iczow skiej” . Z decydow ane p rzeciw staw ienie się ta ­ kiej postaw ie i jej ów czesnem u rzecznikow i, B ohdanow i Zaleskiem u, po­

staw ie w yrażonej m. in. w Ś p iew ie p o ety i Rusałce przekonująco ukazuje S z m y d to w a 21. Z a rzu ty N orw ida pod adresem m arzyciela, „skow ronka” , w utw orze pod ty m ty tu łem , u jaw n ia ją jego w łasn ą pełną bólu reakcję n a tak ą rzeczyw istość:

A le spójrz no raz ty lk o na n ieszczęsn y ch ludzi, K tórych b oleść ku ziem i nach yla i ciśn ie,

K tórych k rw a w e sny straszą, a cier p ien ie budzi — L epiej n ie patrz...

Jedn akże dążenie do staw ien ia czoła całej rzeczyw istości i podjęcia brzem ienia odpow iedzialności za nią stanow i ta k isto tn ą podstaw ę jego św iatopoglądu, że odrzuca jako niew y starczające rozw iązanie propono­

w ane w Sieroctw ie, bow iem k o jarzy się ono zbytnio z ucieczką od n ie- godziwości życia:

T en w ię c człow iek, sierota, od n ieszczęść ścigan y, P atrząc w górę, ze św ięty m u śm iech em p roroctw a M ów ił do m nie, że n ie m a b y n ajm n iej siero ctw a ! 21 Ib id e m , s. 210-214.

(10)

A czkolw iek postaw ę tu w y rażo n ą znam ionuje głęboka w iara, b ra k jej pełnego zaangażow ania w doczesne życie, zaangażow ania, do którego M łodzieniec z C hw ili m y ś li ostatecznie dochodzi. N orw id bardzo w y ra ź ­ nie przeciw staw ia się ta k łatw em u rozstrzygnięciu problem u zła w D u ­

m aniu II:

Z aiste, m iło patrzyć, k ied y człek w n ied oli Z p ow agą zap om in a, że go serce boli, U śm iech a się i patrzy na śm iejących grono, A le im n ie w y d ziera c h w ilek w eso ło ści — Ł agod n ie się uśm iech a, jakby go p alono

Za p raw d ę — jakby, zb aw ion lu d zk ich ułom ności, M nóstw o szy d erstw i w śc ie k ły c h u ty sk iw a ń m n óstw o O depchnął zn ak iem krzyża, jak p ogań sk ie bóstw o,

Zawsze głęboko p rzek o nan y o obow iązku solidarności ludzi w obec zła, N orw id tra k tu je jednostro n n o ść przedstaw ionej w utw orze postaw y z iro­

nią — w czesny to p rzejaw słynnej N orw idow skiej ironii. O dgradzanie się od zła życia doczesnego byłoby z pew nością „staran iem się naprzód 0 K rólestw o N iebieskie” .

Ju w e n ilia u k a z u ją w ięc liczne p rzy kład y ludzkich błędnych prób zn a­

lezienia pokoju i h arm o n ii przez cząstkową, jed n o stro n n ą postaw ę w obec rzeczyw istości — przez poszukiw anie w rzeczach nadprzyrod zonych ucieczki od niegodziw ości życia albo też, n a odw rót, przez ugrzęźnięcie w życiu doczesnym i odw rócenie się od sp raw tran scen dentnych . W D u ­ m a n iu I w idzim y n a jp ie rw dążenie do nich:

C złow iek ża li się, jęczy, czasam i przeklina, C zasam i zn ów , n atch n ion y, za ła m u je dłon ie, Patrzy, szuka, czy jest gd zie w nieb iosach szczelin a,

P rzez którą m ożn a spojrzeć — le c z oko zep ch n ięte Spada i w łzach rozpaczy zanurza się, tonie.

N astęp n ie zaś ob serw u jem y całkow ite pogrążenie się w doczesności:

W tem trup uczuć, ta k zw an y rozsądek, przychodzi I zaczyna tłu m aczyć pow ażn ie, rozum nie,

Ż e m y ślo m w n ieb o w zla ta ć w c a le się n ie godzi, Że dla n ich dosyć cich ej, dom ow ej zagrody;

Podobnie w utw orze W ieczór w p u stk a c h : „W ciasnym godzin kole / B rakn ie m iejsca dla jed n ej, zw anej N ieśm iertelność!” i człow iek zostaje w trąco n y „W rzeczyw istości koło — kędy by w a ciasno / I nudno, 1 boleśnie” . Z atem k ażda z ty ch p o staw osobno pozw ala ukazać tylko część rzeczyw istości, n iep raw dę, dysh arm o n ię i bezsensow ne udręki, „h ie­

roglif c ie rp ie n ia ” , ja k pisze w sum ującej rozw ażania ocenie, znów za­

czerpniętej z D um ania I:

B ied n y, o! b ied n y czło w ie k : on czy w io słem m yśli N a o cea n ie n ieb a b łęd n e drogi kreśli,

(11)

Czy ku ziem i sch ylon y, nad ojczystą grzędą, S iejąc zboże, podum a o sw ojej rod zin ie — W szędzie i zaw sze troski w k o ło n iego będą!

Te rozbieżne skłonności n u rtu ją ce człow ieka spraw iają, że św iat roz­

k ład a się, n a stę p u je to, co Z ygm unt W asilew ski nazw ał „kom pleksem dw uśw iatow ości” 22. Taki podział rzeczyw istości u ja w n ia się w życiu społecznym W arszaw y pod rządam i Paskiew icza, gdzie człow iek stoi „na m iedzy dwóch niezgodnych św iatów / T ajnym p rzy b ity cie rn ie m ” , (D u­

m anie II), i w p ły w a także n a jednostkę, stw orzoną przecież z duszy i ciała.

P oszukiw anie takiej postaw y w obec rzeczyw istości, k tó ra obejm u je i harm o n ijn ie zespala jej tra n sc en d e n tn ą i im m an en tn ą stronę, pobudza­

ne je s t n ad zieją n a osiągnięcie h arm o n ii w zew nętrzny m św iecie i n a pogodzenie sprzecznych skłonności duszy i ciała w sam ym człow ieku.

U św iadom ienie sobie tego poszukiw ania jest szczególnie w ażne dla a rty ­ sty, bow iem gdyby poprzestał n a jedn y m ty lko porządku rzeczyw istości, gd yb y nie był złożony z różnorodnych składników , działanie tw órcze b y ­ łoby m niej skom plikow ane, a depresji, o któ rej mowa, m ożna by było

uniknąć, jak m ówi w w ierszu Do p iszą cych:

G dybym zrzucił ciało I z k ości się w y ła m a ł, gdyby p ozostało Ś cierw o w błocie, a dusza jeszcze m iała oczy D la św ia ta — to b ym m oże jak i h ym n proroczy W ielk im gło sem zan u cił —

W C hw ili m y śli a rty s ta staje przed w yborem któregoś z dw u oddziel­

n y ch porządków rzeczyw istości, p róbując „zapom nieć n ieb a / D la worka' gro szy” :

M róz m i dokucza, k ied y m yślą w n ieb ie Z aczynam m ieszk ać — kiedy ręce m yję Od spraw ziem iań sk ich , patrzę, aż tu sm oła K ipi na dłoniach —

Rozw iązanie, k tó ry m m a być stw orzenie „sprzedanego w y ra z u ”, to skazane n a klęskę bezpłodne usiłow anie zespolenia rozbieżnych porząd­

ków rzeczyw istości i przeciw staw nych elem entów w człow ieku:

Ł a tw o p rzyciągnąć m agn esem ob łow u , Sam ą n ad zieją kupić bez przeszkody C iało i duszę —

Je d y n e m ożliwe rozstrzygnięcie tego dylem atu, dążenie do znalezienia p ostaw y obejm ującej całą rzeczywistość, prow adzi N orw ida — z n u tą nie pozbaw ioną może pew nej ironii ;— do w spom nień z dzieciństw a, do

22 Z. W a s i l e w s k i , N o rw id . W arszaw a 1935, s. 177.

(12)

n a w ro tu ku dziecięcej w ierze, źródle stałej siły i w esela, do ocalenia

„źródeł radości istn ien ia w chw ilach ciężkich dośw iadczeń”, ja k pisze S z m y d to w a 23. R eflek sja n a d w łasn ą przeszłością prow adzi N orw ida do przekształcenia m otyw ów o tw ierający ch Pożegnanie w dalszym ciągu utw oru, gdzie p o jaw ia się reafirm acja, a nie ponow ne odkrycie:

I krzyż ty lk o zerd zaw iały N a w ę z g ło w iu m ch ów zielonych, I te szczątk i, co zostały

Z szyb tęczow o-p rzep alon ych ; I ta m yśl, i te w sp om n ien ia, I w eselszy ch przeczuć tysiąc, Z w ity ch w tęczę odrodzenia, K tórą T w órca raczył przysiąc, I za k lin a ł s ię na S ieb ie, Że zn ó w góry w y jrzą z głęb i:

A ob łok i sta ły w N ieb ie, Jak tr w o ż liw y rój g o ł ę b i --- I św ia t cały się odradzał,

Z a w a rta je s t tu oczyw iście rea firm a c ja trad y cy jn eg o św iatopoglądu chrześcijańskiego, w k tó ry m rozbieżne porządki — tra n sc en d e n tn y i im - m a n e n tn y — są połączone w doczesnym życiu aż do czasu sądu ostatecz­

nego 24. Połączenie ty ch porządków w jednostkow ym życiu dokonuje się w edług w zoru w skazanego p rzez C h ry stu sa — przez uczestnictw o w cier­

pien iu bliźniego. P roblem M łodzieńca z C hw ili m y śli zostaje ro zstrzyg nię­

ty przez tę „ch rześcijańską teologię cierp ien ia” — ja k nazyw a ją Zofia T ro ja n o w ic z 25; łzy głodującego dziecka i ud ręk i m łodego a rty sty są tu sym bolem łez C hrystusa, co w y ja śn ia dziecko w łasnym i słow am i:

M am a n am m ów iła, Że i P a n Jezu s tak że p łak ał siła!

Takie je st źródło pełni, źródło siły potrzebnej do objęcia całej rze ­ czyw istości i udźw ignięcia ty m w iększej za n ią odpow iedzialności. Czyli, ja k N orw id pisze w liście do Zaleskiego z 22 listo p ada 1850 ro k u :

— pokój C h rystu sow y — to p unkt w y jśc ia do w a lk i, to p ierw szy krok w szrankach [...]26.

i niezw ykle w ażny k ro k w procesie dojrzew ania w juw eniliach.

Z a n g ielsk ieg o przełożył Ig n a cy S ie r a d zk i 23 S z m y d t o w a , P ro g ra m i d y s k u s ja lite r a c k a [...], s. 208.

24 O m ó w ien ie tego trad ycyjn ego pojęcia zob. w : É. G i l s o n , T he C h ristia n P h ilo so p h y of S a in t A u g u stin e. T ran slated by L. E. M. L y n c h . N e w Y ork 1960, s. 180 n.

25 T r o j a n o w i c z , op. cit., s. 108.

26 N o r w i d , P ism a w s z y s tk ie , t. 8, s. 115.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

śm iennictw em dotyczącym Tatrzańskiego Parku Narodowego. Pracownicy naukowi po porozum ieniu się z Dyrekcją Parku mogą korzystać z szeregu ułatw ień dotyczących

Po trzecie, w odróżnieniu od klasycznego kolorowania krawędzi minimalna rozpiętość pokolorowania zwartego, czyli liczba użytych kolorów, nie jest uzależniona od

Wystawa oprawy książki.. alten

rająca ocenę „wojny z Polską nie jako odosobnionego zadania Frontu Zachodniego, ale zadania centralnego całej Rosji robotniczo-chłopskiej”77. Tak więc musiało minąć

ści propagandowej takich listów ostrzegawczych skierowanych do całej załogi kierownik służby bezpieczeństwa pracy powinien się starać, aby bardziej

Zapoczątkowana w powieści Empire V wizja współczesnego świata zdaje się w powieści Batman Apollo rozrastać i rozprzestrzeniać – Rama dowiaduje się bowiem, iż