• Nie Znaleziono Wyników

View of Główne problemy analizy Medalionów Zofii Nałkowskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Główne problemy analizy Medalionów Zofii Nałkowskiej"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

M ACIEJ POD G Ó RSK I

GŁÓWNE PROBLEMY ANALIZY M EDALIONÓW

ZOFII NAŁKOWSKIEJ

U W A G I W STĘPN E

Bibliografia prac w języku polskim dotyczących Medalionów 1 liczy

ponad 90 pozycji; jest to liczba jak na 18 lat istnienia utw oru dosyć

duża. W ydawałoby się więc, że wytyczono już zasadnicze postulaty

i kierunki dla badań nad utw orem Nałkowskiej, k tó ry zajm uje szcze­

gólne i ważne miejsce w dziejach lite ratu ry polskiej. Tak jednak nie

jest, bowiem krytycy najczęściej ograniczają się- jedynie do szeroko

potraktowanego skomentowania (z różnych pozycji światopoglądowych)

tzw, wymowy ideowej dzieła, nieraz dodając ogólnikowe uwagi o w a­

lorach artystycznych utworu; jeśli naw et ten i ów z recenzentów

zahacza o właściwości stru k tu ry Medalionów, to albo czyni to pobież­

nie i niesystematycznie (rzecz zrozumiała w krótkich wypowiedziach

krytycznych a takich jest ogromna większość wśród pozycji bibliografii)

i nie wychodzi poza — tradycyjne już w odniesieniu do tego utw o­

ru — stwierdzenia o dokumentaryzm ie, albo, form ułując słuszne w za­

sadzie spostrzeżenia analityczne, nie pogłębia ich i nie popiera w y­

starczającym m ateriałem dowodowym. To ostatnie cechuje naw et

rozprawkę Zaworskiej o charakterze m onograficznym 2, w której wiele

skądinąd trafnych sądów wisi w próżni, nie udokum entow anych po­

traktow anym i analitycznie przykładam i z tekstu (tak się m a . rzecz

na przykład z ową „niewidocznością” stylu utw oru 3 i z wieloma inny­

mi sprawami — oczywiście w ynika to z przeznaczenia książki: dla

młodzieży szkolnej).

Toteż mimo że M edaliony doczekały się dość dużej liczby omówień,

w dziedzinie wiedzy o tym dziele w idnieje spora luka: w łaśnie w za­

kresie stw ierdzeń o struk tu rze artystycznej.

A utor niniejszego opracowania będzie starał się ukazać ową za­

1 K orzystan o w n in iejszej p racy z w y d a n ia : Z o fia N a ł k o w s k a , M e d a l io n y , W arszaw a 1952.

2 H. Z a w o r s k a , „ M e d a l io n y ” Z o fii N a ł k o w s k i e j , W arszaw a 1961. 3 Ibidem , s. 62.

(2)

152 M A C IE J P O D G Ó R S K I

niedbaną problem atykę, jednak wobec jej bogactwa przyjdzie nieraz

ograniczyć się raczej do postawienia najważniejszych zagadnień niż

do ich definityw nego rozstrzygnięcia, tym bardziej że praca ta dąży

do całościowego ogarnięcia utw oru Nałkowskiej pod kątem wybranej

p ro b lem a ty k i4.

I. PR A W D A FA K T O M O N T A 2U

Począwszy od 1945 r. Nałkowska, będąc w tedy członkiem Głównej

Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, zwiedzała w ramach prac tej

Komisji (a pewno ii z w łasnych pobudek) miejsca zbrodni hitlerow ­

skich na terenie Polski oraz przeprowadzała w ywiady i rozmowy

z ocalałymi ofiarami i świadkami tych zbrodni; działalność ta dostar­

czyła jej m ateriału do nowej książki — Medalionów 5 — której frag­

m enty, zanim po raz pierWszy doczekały się wspólnego w y d an ia6,

ukazyw ały się oddzielnie w latach 1945—1946 na łamach prasy 7; zatem

relacja pisarska z faktów poznanych przez Nałkowską jako członka

Komisji spreparow ana została w bardzo szybkim tempie — prawie

„na gorąco”.

Po zapoznaniu się z genezą Medalionów w arto rozważyć, czy i jak

w płynęła ona na stru k tu rę dzieła.

N ajw yraźniejszym tego wpływu w yróżnikiem jest cykliczność utwo­

4 N a stru k tu rę u tw oru składa się d w u w a r stw a p rzed m iotów p rzed staw ion ych i ich w y g lą d ó w oraz d w u w a rstw a brzm ień i zn aczeń języ k o w y ch ; ob ie te d w u -w iarst-w y ja -w ią się -w sposób p ełn y i r z eczy -w isty -w o b ręb ie tz-w . konkretyzacji. Por. R. I n g a r d e n , O d z i e l e li te r a c k im , W arszaw a 1960.

5 „M oje c zęste jazd y [...] do K rak ow a i G dańska, w y w o ła n e b y ły udziałem w pracach G łów n ej K o m isji B ad an ia Z brodni N iem ieck ich . Ze w strząsających p rzeżyć ó w czesn y ch p o zo sta ła m i skrom na k siążeczka, za ty tu ło w a n a M ed a lio n y [...]” (Z. N a ł k o w s k a , W i d z e n i e b lisk ie i d a le k i e , W arszaw a 1957, s. 513; z w y w ia d u ra d io w e g o 1950 r.). '

8 Za ży cia au tork i u k a za ły się cztery w y d a n ia M e d a l io n ó w n a k ła d em C zy­ teln ik a : 1946, 1949, 1952, 1953; po śm ierci N a łk o w sk iej rów n ież cztery: [W:] P i s m a w y b r a n e , W arszaw a 1954; P is m a w y b r a n e , W arszaw a 1956; oddzielnie: 1956; 1957 (w szy stk o n ak ład em C zytelnika). T łum aczono M e d a lio n y na języki o b ce (por. Z a w o r s k a , op. cit., s. 18) np. Z. N a ł k o w s k a , M edaillons, B e r ­ lin 1956.

7 D w o j r a Z ie lo n a , „G łos L u d u ”, 1945, nr 221, s. 4—5; Dno, „Głos L u d u ”, 1945, nr 272, d od atek ty g o d n io w y , s. 10; W iza , „Głos L udu”, 1945, nr 307, dodatek ty g o d n io w y , s. 10; C z ł o w i e k j e s t m o c n y , „G łos L u d u ”, 1945, n r 343, dodatek ty g o d n io w y , s. 1; P r z y t o r z e k o l e j o w y m , „ le w y T or”, 1945; nr 3, s. 59— 62; P r o f e s o r S p a n n e r , „K u źn ica”, 1945, nr 14, s. 1— 2; K o b i e t a c m e n ta rn a , „Kuź­ n ic a ”, 1946, n r 1, s. 3.

(3)

r u 8, jego podział na osiem, odrębnych z osobnymi tytułam i całostek,

korespondujących ze sobą tylko przez wspólność tem atu, a poświęco­

nych różnym ludziom i zdarzeniom, przy czym każda stanow i właś­

nie rodzaj rozmowy-wywiadu n arrato ra z człowiekiem w ..jakiś spo­

sób związanym z niemieckimi okrucieństwami. W jednym wypadku

(Profesor Spanner, s. 8—20) indagację przeprow adza Komisja, która

„przedostała się” ze świata obiektywnego na teren utw oru; n arrato r

tego fragm entu relacjonuje w ydarzenia z pozycji członka K o m isji9.

W innych fragm entach n arrato r albo przeprow adza pryw atne rozmo­

wy (Dno, s. 22—29, Dwojra Zielona, s. 50—58, Wiza, s. 60—64) z by­

łymi więźniarkami, które — rzecz charakterystyczna — zw racają się

doń per p a n i10, albo w ysłuchuje opowieści świadków (Kobieta cm en­

tarna, s. 32—39, Przy torze kolejow ym , s. 42—48) lub ofiary (Czło­

wiek jest mocny, s. 66—73) hitlerow skich zbrodni. O statnia całostka

(Dorośli i dzieci w Oświęcimiu, s. 76—83) stanowi odnarratorskie pod­

sumowanie całego cyklu, posiadające ch arakter rozpraw ki naukow ej n .

Ten w szerokim sensie kolokwialny charakter większości poszcze­

gólnych cząstek Medalionów (prócz właśnie ostatniej) sprawia, że za­

sadniczą cechą ich stru k tu ry jest dwuwarstwowość świata przedsta­

wionego. P rzyjrzyjm y się tem u zjawisku na przykładzie fragm entu

pt. Profesor Spanner. Płaszczyzna pierwsza — można ją nazwać „ak­

tualn ą” — wyrosła na gruncie n a r r a c ji12, prezentuje sytuację, w któ­

rej narrator, jako członek Komisji, zwiedza opuszczoną przez Niemców

fabrykę mydła, a następnie w ysłuchuje zeznań preparatora i profeso­

rów. W ypadki na tej płaszczyźnie rozgryw ają się w ciągu jednego

dnia, w m aju 1945 r.13 na terenie Gdańskiego In stytutu Anatomicz­

nego. Płaszczyzna druga w yrasta z zeznań osób w ystępujących na

planie aktualnym (preparatora i profesorów); rzecz dzieje się również

w Gdańsku w okresie 1943 — styczeń 1945.

8 P odobnie u jm u je t ę sp ra w ę M. K ieirczyńska, L u d z ie l u d z io m z g o t o w a l i ten los, „N ow e D rogi”, 1947, nr 2, s. 230— 231.

9 D opuszczalna kon k retyzacja, gdyż n ie p o w ied zia n o tego w y ra źn ie w u tw o ­ rze: „jest n a s osób k ilk a n a ście: czło n k o w ie K om isji, m ie jsc o w e w ła d ze, są - d ow n icy”. (podkr. m oje — M. P.; M e la lio n y , op. cit., s. 13).

10 „— To co pani naprzód o p o w ied zieć? ” , (s. 22); „— O tu ta j m o żem y p o ­ rozm aw iać. N iech pani sią d z ie ”, (s. 52); „— Pand w ie , co to jest: iść na w iz ę ? ” (s. 62).

11 M. P rom iń sk i n a zy w a ten fra g m en t „ sta ty sty k ą obozów i fa b ry k śm ie r c i”, M edalion y, „T w órczość”, 1947, z. 4, s. 132; por. ta k że E. K o r z e n i e w s k a , Długa i p ię k n a droga tw ó r c z o ś c i, „K u źn ica”, 1948, nr 8, s. 1— 3.

12 P o m in ięto tu na razie sp raw ę m o w y p ozorn ie zależnej i tzw . w id zen ia d a lek ieg o (fragm en ty n arracji n ie d oty czą ce m iejsca ro zm o w y ani w y g lą d u postaci, por. np. K o b i e t a cm e n t a r n a , s. 33).

(4)

154 M A C IE J P O D G Ó R S K I

Zastanówm y się obecnie dokładniej nad stru k tu rą n arrato ra głów­

nego — z płaszczyzny aktualnej. Jak już zauważono, w większości

fragm entów pomyślany jest on jako p a rtn e r dialogu lub słuchacz opo­

wieści innych postaci świata przedstawionego, które relacjonują wy­

darzenia z okresu wojny; kw estie odnarratorskie ograniczają się tylko

do wypadków powojennych, a więc do opisu sytuacyj, w jakich zostały

zainspirowane i odbyte rozmowy, opisu cech zewnętrznych rozmów­

ców oraz py tań pod adresem tych o sta tn ich 14 (o czym dokładniej

w dalszych partiach pracy). Specyfika konstrukcji n arrato ra w M e­

dalionach leży więc w ograniczeniu .jego tradycyjnej wszechwiedzy

i w szechobecności15 — nie jest to ktoś stojący jakby poza i ponad

rzeczywistością ukazaną, ale postać na równi z innym i biorąca udział

w relacjonow anych przez siebie wydarzeniach, dysponująca możliwo­

ściami poznawczymi jednostki.

Postaw m y teraz kropkę nad „i” : „Udział w pracach Komisji Bada­

nia Zbrodni pogłębił moją wiedzę o naturze i środkach ostatniej wojny.

P atrzyłam w oczy ludzi odmienione widzeniem rzeczy straszliwych,

słyszałam ich słowa, dające świadectwo tak niewiarygodnej prawdzie.

W podziemiach fabryki m ydła oglądałam stosy nagich umęczonych ciał

człowieczych. Na górze kaw ałki m ydła i płaty wyprawionej skóry

w yjaśniały tę obecność” 1Ł. Fabrykę mydła, o której mówi Nałkowska,

napotykam y — tak samo usytuow aną i „wyposażoną” — w relacji

narratora-św iadka (z płaszczyzny aktualnej) ze wspomnianego już

fragm entu pt. Profesor S p a m e r 17. W arto tu jeszcze zwrócić uwagę

na daty. W omawianym fragmencie czas aktualny to jeden dzień maja

1945 r. Cały cykl zamyka inform acja autorska, stojąca już niejako

poza tekstem zasadniczym, dotycząca daty powstania utw oru: „wios­

na — lato 1945” 18. No i w końcu dodać należy, że na płaszczyznę

ak tu alną analizowanej całostki w dzierają się zjawiska posiadające swój

jednostkow y desygnat w świecie obiektywnym: Gdańsk i In sty tu t Ana­

14 N a jw y ra źn iej r y su je się to w e fra g m en ta ch : P ro fe s o r S panner, K o b ie t a c m e n t a r n a , D w o j r a Zie lona, C z ł o w i e k j e s t m o c n y . — „Zdarza się, iż w u tw o­ rze w y stę p u je d w u n a rra to ró w — autor i op ow iad acz bezpośredni. A utor m a ­ lu je w te d y sy tu a c ję i ok oliczn ości, w jak ich dochodzi do opow iadania, ch arak te­ ry zu je m ó w ią ceg o , nierzad k o zad aje m u ja k ieś p y ta n ia lu b u zu p ełn ia jego w y p o ­ w ied zi. T aką stru k tu rę sp o ty k a m y [•••] w n iek tórych u tw orach M ed a lio n ó w Z ofii N a łk o w sk ie j”. (M. G ł o w i ń s k i , Al . O k o p i e ń , J. S ł a w i ń s k i , W i a d o ­ m o ś c i z te o r ii l i t e r a t u r y , W arszaw a 1957, s. 159).

15 Por. D. D a n i e l e w i c z , D z iw n o ś ć ś w i a t a i lu d z i w u tw o r a c h Zofii N ał­ k o w s k i e j , „P race P o lo n isty c z n e ”, 1953, seria X I, s. 235.

18 Z. N a ł k o w s k a , Widze nia ..., s. 478; z w y p o w ied zi p rasow ej w 1854 r. 17 M e d a l io n y , op. cit., s. 8— 11.

(5)

tomiczny. Podobnie rzecz ma się w innych fragm entach (Dwojra Zielona

i Człowiek jest mocny), gdzie miejscem rozmowy jest, w pierwszym

wypadku, dom przy ulicy Targowej w W arszaw ie19, w drugim —

miasteczko Chełmno. Ludzie, jakich ogólnikowo wspomina Nałkowska

w cytowanej ostatnio wypowiedzi, to być może postaci z poszczegól­

nych całostek; w innej oficjalnej wypowiedzi prasowej powołuje się

ona na Dwojrę Zieloną jako na osobę autentyczną 20.

Tak więc sama autorka Medalionów podkreśla w wypowiedziach

pozaartystycznych autentyczność pewnych sytuacyj, miejsc oraz osób

w ystępujących w jej utworze. Z drugiej strony, n a rrato r cyklu po­

siada zawsze — poza swą „zautentyzow aną” stru k tu rą — jakieś cechy

bliskie autorce (jest kobietą, członkiem Komisji, wspomina dom rodzin­

ny Nałkowskich jako miejsce swego dzieciń stw a21), a jego relacje

dotyczą tylko faktów, które Nałkowska mogła poznać i — jak widać

z jej własnych wypowiedzi — poznała z autopsji. Przedstaw iona kon­

cepcja narratora głównego wychodzi na spotkanie naszej, zaczerpnię­

tej spoza dzieła, wiedzy o autorce; w w yniku tego spotkania możemy

dokonać identyfikacji narratora Medalionów. To już nie abstrakcyjny

„opowiadacz” zdaje sprawę z pewnych w ydarzeń czy przytacza czy­

jeś opowieści, ale sam autor czyni siebie odpowiedzialnym za au ten ­

tyczność wypadków ukazanych w planie aktualnym . Chodzi tu w grun­

cie rzeczy o to, że n arrato r reprezentuje autora — przem awia z jego

pozycji.

Sytuacja genetyczna, której odbiciem jest płaszczyzna aktualna

fragmentów, została jakby „przeniesiona” do w arstw y przedm iotowej

utw oru 22.

19 D opuszczalna k on k rety za cja — „Id ziem y te d y razem przez szerok ą u licę Pragi [...]” (M edaliony, op. cit., s. 50); na w a rsza w sk iej P ra d ze jeist ty lk o jedna „szeroka u lica ”, w ła śn ie T argow a.

29 „Jeden z nich (u czestn ik ó w k on k u rsu ra d io w eg o — dop, M; P.) uderza nas w sw ej od p ow ied zi całym p ełn y m w y m o w y w ła sn y m ży cio ry sem . J e st to naprzód b ied a i głód d zieciń stw a, p óźniej zazn an ie w sz e lk ie g o lo su w o jn y — nieu d an a ucieczką z robót p rzym u sow ych , a reszto w a n ie, obóz w N iem czech , praica i b icie. I zaw sze głód. Jak k ied y ś D w o jra Z ielo n a i on m ó w i: „byłem g ło d n y i ch ło d n y ”.” (Z. N a ł k o w s k a , W idzenia .,., s. 470); por.; „Oka n ie m iałam , b y ła m głodna i chłodna — i ch ciałam ż y ć ”. (M e d a l i o n y , op. cit.,. s. 55). 21 „K w itną i pachną k o n w a lie, już za c h w ilę k w itn ą ć b ęd ą bzy. W p o w ietrzu zielon ym w o ła w ilg a , jak w o ła ła każdej w io sn y tam , przy dom u d z ie c iń stw a ”. (M edaliony, op. cit., s. 34) — „przy ok azji p ięk n eg o op isu przyrod y w op ow iad an iu K o b ie t a c m e n t a r n a autorka w sp o m in a »dom d zieciń stw a , przy k tórym podobnie w o ła zielon a w ilg a « ”. (E. K o r z e n i o w s k a , op. cit., s. 3).

22 O czyw iście w u tw orze n ie m a żad n ej m a teria ln e j sy tu a c ji ż y cio w ej, ty lk o in ten cjo n a ln y sta n rzeczy, k tó ry m oże się na t ę sy tu a c ję n ak ład ać. Por. R, I n -

(6)

156 M A C IE J P O D G Ó R S K I

Wobec powyższego w yłania się pytanie, czy nie zachodzą również

bezpośrednie relacje między rzeczywistością obiektyw ną a płaszczyzną

w yrosłą na gruncie zeznań świadków?

Istotnie — opowiadający ludzie, jak łatwo zauważyć, operują

w swych relacjach ścisłymi, empirycznie sprawdzalnym i kategoriami

m iejsca i czasu, toteż w arstw a językowa ich opowieści jest dosyć

gęsto poprzetykana pojęciami posiadającymi swe jednostkowe desyg-

n aty w świecie obiektyw nym 23.

Poruszana tu problem atyka posiada jeszcze inny, bardziej ogólny

aspekt. U stalając powiązania świata obiektywnego z w arstw ą przed­

miotową utw oru, kilka razy powoływano się na tzw. konkretyzację,

która pozwoliła uzupełnić w tej w arstw ie pewne lu k i24. Właściwie

całe to dochodzenie „tożsamości” n arrato ra z autorem było w pew­

nym sensie zapełnieniem takiego miejsca niedookreślenia. Rzecz w tym,

że można, a chyba i trzeba, czynić to jednocześnie w dwu przekro­

jach: poprzez odszukanie w utworze elementów określających jedno­

znacznie sposób uzupełnienia oraz przez ustawienie utw oru na tle

rzeczywistości obiektyw nej, która go zdeterminowała lub którą on

w jakiś sposób p rz y w o łu je 25, albowiem w ydaje się, że trudno byłoby

znaleźć dzieło sztuki literackiej liczące tylko na swoją immanentną

strukturę.

W w ypadku Medalionów „otwarcie się” utw oru ku rzeczywistości

pozaliterackiej jest szczególnie duże. Niech za przykład znów posłuży

fragm ent zatytułow any Profesor Spanner. Łatwo dostrzec w jego

w arstw ie przedm iotowej kom plet elementów, które, powiązane przy­

czynowo, m ogłyby tworzyć fabułę (postaci — członkowie Komisji,

preparator, profesorowie; wydarzenia — zwiedzanie fabryki mydła,

zeznania; miejsce w ydarzeń — Gdańsk). Czy zachodzi między nimi

stosunek w ynikania? Na płaszczyźnie aktualnej — nie. Dopiero plan

zeznań odsłania pewne związki, odnosi jedne motywy do drugich.

Ale w rażenie pewnego niedowładu fabularnego pozostaje. Dzieje się

23 G dańsk (s. 12), H ale ain der S a a le, B erlin (s. 13), S tu tth o ff, K rólew iec, E lbląg, P o m orze (s. 14), P r u sz k ó w (s. 22), R aven sb ru ck , P a w ia k (s. 23), W arsza­ w a ul. S ta w k i, M a ła szew ice, B rześć l i t e w s k i (s. 52), Ja n ó w P od lask i, M iędzy­ rzec, T reb lin k a (s. 53), S k a rży sk o -K a m ien n a (s. 56), C zęstoch ow a (s. 57), Gdańsk, P ozn ań (s. 63), L as Ż u ch o w sk i (s. 66), U gaj (s. 67), K oło, B arłogi, Izbica, C hełm no (s. 68), Ł ódź (s. 71), G rab ów (s. 73); obok top ograficzn ych istn ieją tak że w yzn acz­ n ik i ch ron ologiczn e: 1944 r., 1943 r. (s. 12), styczeń 1945 r. (s. 13), 1939 r., paź­ d ziern ik 1942 r. (s. 53), gru d zień 1942 r., 1 sty czeń 1943 r. (s. 54), p oczątek sty c z ­ n ia 1942 r. (s. 68).

34 M iejsce n ie d o o k r e śle n ia w g term in o lo g ii In gard en a (op. cit.).

25 C hoćby n a w e t na tle rzec z y w isto śc i języ k o w ej (k w estia p rzesu w an ia się zn aczeń w y ra zó w ).

(7)

tak dlatego, że świat przedstawiony analizowanego fragm entu „nie

pozwala” oderwać się od tła rzeczywistości obiektyw nej, k tó rą przy­

wołuje. Gdy jednak zdarzenia ukazane na obu jego płaszczyznach od­

niesiemy do świata realnego, to stwierdzimy, że zasadą ich następstw a

jest chronologia wypadków, które w ogólnych zarysach i w pewnych

szczegółach rozegrały się w rzeczywistości obiektyw nej 26. Podobnie

w innych cząstkach Medalionów — zrozumienie faktu, że n arrato r

jest obecny przy zeznaniach, czy też rozmawia z byłym i więźniami

już po wyzwoleniu,' tyleż polega na naszej wiedzy o w arunkach, w ja­

kich powstał cały cykl, co w ypływ a z jego im m anentnej stru k tu ry .

Najważniejszym jednakże wyznacznikiem „w spółpracy” tła obie­

ktywnego ze światem przedstawionym utw oru jest stosunek tem atu

do tzw. środków wyrazu. Rzeczywistość obozowa, o której wiedzę czer­

pała Nałkowska ze sprawozdań więźniów, była tak doniosła w sk ut­

kach, tak typowa, naw et w swych jednostkowych przejaw ach, oraz

tak znamienna w swej potworności, że — chcąc zaświadczyć „praw ­

dzie” ' — wystarczyło możliwie w iernie „przetransportow ać” tę rze­

czywistość na teren utw oru, nie posługując się, prócz koniecznego

wyboru, żadnymi innym i sposobami konstruow ania tzw. fikcji litera­

ckiej: układem zdarzeń czy tworzeniem postaci syntetycznych. Podo­

bna sytuacja zarysowuje się w odniesieniu do Medalionów — rzeczy­

wistość obiektywna, determ inując tzw. środki wyrazu, zdaje się za­

stępować fikcję literacką. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że kiedy

poszczególne fragm enty Medalionów poczęły ukazywać się w druku,

tzw. literatura czasów pogardy zaczynała dopiero pączkow ać27; relacje

” D o stycznia 1945 r. Spanner „p ra co w a ł” w sw o je j fab ryce. W k ro czy ły w o j­ ska radzieckie do G dańska; m u sia ł u ciek ać w raz z ca ły m n iem ieck im p erso n e­ lem do R zeszy. Z jego „ w sp ó łp ra co w n ik ó w ” p ozostał ty lk o „m łod szy p rep ara­ tor”, m ieszk a n iec G dańska, k tórego aresztu ją w ła d z e p o lsk ie. W m a ju .1945 r. przyjeżdża do G dańska K om isja, w sk ład k tórej w ch o d zi N a łk o w sk a ; rozpoczęto b adanie d zia ła ln o ści h itle r o w c ó w n a teren ie trójm iasta; od k ryto „ fa b ry k ę m y d ła ” ; p oszukując lu d zi zw iązan ych z N iem cam i, od n alezion o d w u sta ry ch p ro feso ró w i sprow adzono z w ięzie n ia „m łodszego p rep aratora” , k tó rzy p od czas p r zesłu ch a ­ nia o p o w ied zieli o w yd arzen iach , ja k ie ro zeg ra ły s ię przed p rzy b y ciem K om isji. — T ak w y g lą d a łb y ten fra g m en t, g d y b y śm y c h cieli go „ w y p ro sto w a ć” na jednej p ła szczy źn ie św ia ta p rzed staw ion ego. N ota b en e d w u p ła szczy zn o w o ść św ia ta p rzed ­ sta w io n eg o w y n ik a z w iern o ści N a łk o w sk iej w o b ec sy tu a c ji g en ety czn ej. P o ­ rządek k o m p ozycyjn y p ok ryw a s ię z p orząd k iem d y sp o zy cy jn y m , j e ś li b ęd ziem y całe to zagad n ien ie rozp atryw ać z p o zy cji n arratora-au tora (por. M. A . P i e - t r o w s k i j , M orfo lo gia n o w ie ł y , „Ars P o é tic a ”, M oskw a 1927, t. I, s. 69— 100).

17 K ilk a w czesn y ch ty tu łó w : M. R u s i n e k , D w a j A m e r y k a n i e , „P rzek rój”, 1945, nr 28, s. 7; S. S z m a g l e w s k a , D y m y n a d B i r k e n a u (bm w .) 1945, G. M o r ­ c i n e k , L i s t y s p o d m o r w y , R zym 1945; n a rok 1945 p rzyp ad a dru k p o szczeg ó l­ n ych fra g m en tó w M e d a l io n ó w (v id e przyp. 7); K. P r u s z y ń s k i , T r z y n a ś c i e

(8)

158 M A C IE J P O D G Ó R S K I

Nałkowskiej m iały na równi z innym i i n f o r m o w a ć o zbrodniach

hitlerowskich. Toteż cokolwiek by się powiedziało o artyzm ie Medalio­

nów , (a będzie w tej pracy jeszcze o tym mowa), należy pamiętać

o ich dokum entarnym charakterze, który sprawia, że stajem y przed

problemem, czy przewaga tem atu nad środkami w yrazu sięga tak

daleko, iż można by się pokusić o postawienie tezy, że Medaliony

w jakiś sposób odbiegają od tego, co naw et potocznie zwykliśmy na­

zywać dziełem sztuki literackiej. Za stw ierdzeniem tym nie stoi oczy­

wiście żadna ujem na ocena a postawioną tezę można by jeszcze sil­

niej podbudować. Oddajm y w pierw głos autorce utw oru: „Na za­

sadzie mych w ieloletnich doświadczeń utrzym uję z uporem, że właś­

nie tem at — nie narzucony przez zamówienie ani zalecany przez

k ry ty k ę — determ inuje środki wyrazu. Pracując zaraz po wojnie

w Komisji Badania Zbrodni robiłam to nie dlatego, by znaleźć m a­

teriał do nowej książki. A pisząc następnie M edaliony nie myślałam

wcale, że robię to inną techniką, w innym trybie literackim, niż

książki dawniejsze. Sam tem at — tak tru d n y do objęcia myślą, tak

uczuciowo nie do w ytrzym ania sprawił, że użyłam tych realistycznych

środków w yrazu” 28.

M edaliony są więc rodzajem reportażu dającego w swym zasad­

niczym zrębie wiedzę bezpośrednią i to wiedzę taką, która, w ypły­

w ając z fikcji literackiej, byłaby czymś potw ornym i nonsensownym,

musi zatem w ypływ ać z przeniesionej na teren utw oru rzeczywistości

obiektyw nej 29.

o p o w ie ś c i , W arszaw a 1946; M. S a d z e w i c z , O flag, „D ziennik B a łty c k i” 1946, nr 204— 259; W. Ż u k r o w s k i , Z k r a j u m i lc z e n ia (bm w .) 1946.

28 Z. N a ł k o w s k a , „N ow a K u ltu r a ”, 1954, nr 2 — cy ta t za Z aw orsk ą (op. cit., s. 16).

29 N a jja sk r a w ie j te z ę tę p o sta w ił M. W. L i s : „ M ed a lio n y jako dzieło czysto lite r a c k ie b y ły b y rzeczą b ezw a rto ścio w ą [...]. O pis urojon ej, choćby najbardziej oh yd n ej choroby n ie w zb u d zi w ra żen ia . Leicz opis d alek o p o su n ięteg o trądu jest strasizny, g d y ż w ie m y , że to jest rzeczy w isto ść. P od ob n ie i M e d a l io n y grozę sw ą z a w d zięcza ją tem u , że są rep ortażem arty sty czn y m . N ap isan e przed dziesięciu la ty jak o fa n ta z ja n o w e lis ty w zb u d ziły b y ty lk o n ie sm a k ”. (O k li m a t m o r a ln y l i t e r a t u r y , „T ygodnik W a rsza w sk i”, 1947, nr 5, s. 3). N a „przew agę te m a tu nad śro d k a m i w y r a z u ” zw racają u w a g ę — w o d n iesien iu do M e d a l io n ó w — M. K i e r- c z y ń s k a , O „ M e d a lio n a c h ” Z o fii N a ł k o w s k i e j , „L ew y T or”, 1947, nr 2/3, s. 63— 68

oraz M. K u r y 1 u k, L u d z i e lu d z io m z g o t o w a l i t e n los, „D ziennik L iterack i”, 1947, n r 1, s. 4, 7.

Jak w sp o m n ia n o w e w stę p ie , o dokum em taryzm ie M e d a l io n ó w m ó w ią praw ie w sz y sc y k r y ty c y (nie dodając przy tym , n a czym on polega); n iech obok M. L isa re p r e z e n ta ty w n y b ęd zie w ty m w y p a d k u g ło s Z aw orsk iej: „W M ed a lio n a ch jest w ie le z tej w y m o w y d ok u m en tów , su row ej w y m o w y fa k tó w . C h w ilam i proza ta p rzyp om in a reportaż, sp ra w o zd a n ie z p rocesu sądow ego, w y k a z suchych

(9)

Ze wspomnianą funkcją inform acyjną (respective: „bezpośrednią”

funkcją poznawczą) utw oru wiąże się jeszcze inna sprawa. Jak w ia­

domo Medaliony posiadają silne zaplecze w postaci em pirycznie spraw ­

dzalnych w rzeczywistości realnej odpowiedników pew nych obiektów,

osób czy stanów rzeczy, ukazanych na obu płaszczyznach św iata przed­

stawionego. Obecność w dziele tego typ u przedm iotów sprawia, że

gotowi jesteśm y przypisać cechę empirycznej sprawdzalności stanom

rzeczy, które z tym i przedm iotami pozostają na terenie utw oru

w ścisłym związku, ale których faktycznego istnienia nie możemy

stwierdzić (np. opowiedziane przez poszczególne postaci w ydarzenia,

rozgrywające się na tle istniejących także poza utw orem miejscowości);

bezpośredniość relacji między światem przedstaw ionym dzieła a rze­

czywistością obiektywną pociąga za sobą rełacje pośrednie — obec­

ność faktów realnych uprawdopodobnia domniemaną fikcję. Może być

jednak także inaczej (fikcja odrealnia fak ty obiektywne), toteż chyba

każde dzieło sztuki literackiej jest układem dynam icznym o dwu

ścierających się tendencjach: bezpośredniego i pośredniego orzekania

o rzeczywistości obiektywnej 30. Dla Medalionów ważne jest to, że so­

jusznikami praw dy sensu stricto (orzekania bezpośredniego) są: kon­

cepcja narratora i omawiana „współpraca” utw oru z pew nym w y­

cinkiem św iata-realnego (ściślej — z epoką „zaraz” po II w ojnie świa­

inform acji. [...] To jed en ze sp o so b ó w p rzek a zy w a n ia przez N a łk o w sk ą w i e d z y 0 e p o c e . W iedzy bezp ośred n iej [...]” (op. cit., s. 21— 22).

N iech jeszcze w y p o w ie d z i in n y ch tw ó r c ó w (w sp ó łczesn y ch N a łk o w sk iej) p o­ tw ierd zą, że ten d en cja do b ezp ośred n iego p rzek a zy w a n ia d o św ia d czeń leżała w ów czas w tzw . św ia d o m o ści epoki: „ K to k o lw iek w e ź m ie ją [k sią żk ę — dop. m ój — M. P.] do ręk i zasęp i s ię i zasm uci. N ie b ęd zie b a w iła n i cieszy ła . [...] N ie b ęd zie robiła u śm iech ów , bo n ie po to p isan a. Praignie pokazać p raw d ę bolesną i nic w ięcej. P r a w d ziw e w ię c b ęd ą w n iej w y p a d k i i n a w e t n a zw isk a [...]” (M. R u s i n e k , Z b a r y k a d y w d o li n ę gło du, W arszaw a 1949, s. 5). „Opo­ w ie ść m oja obejm uje ty lk o fra g m en t g ig a n ty czn ej m a ch in y śm ierci, jak ą b y ł O św ięcim . Z am ierzam podać w y łą czn ie fa k ty b ezp ośred n io za o b se r w o w a n e albo przeżyte. [...] D la u n ik n ięcia n iep orozu m ień zaznaczam , że n ie zam ierzam p o­ w ięk szy ć n iczym d on iosłość fa k tó w an i zm ien ić ich ze w z g lę d ó w p ro p a g a n ­ dow ych. Są rzeczy, k tórych p o w ięk sza ć n ie p otrzeb a”. (S. S z m a g l e w s k a , op. cit., s. 10).

30 „Istota n iep orozu m ien ia tk w i już w e w sp o m n ia n y m p od ziale: tu u tw ory naukow e, p ojęcia i sądy, tam b e le tr y sty k a , p oezja, obrazy. W rze c z y w isto śc i 1 tu i tam te ele m e n ty w y stę p u ją w różn ych p rop orcjach ”. (A. S t a w a r, O p o j ­ m o w a n i u l i te r a tu r y , [W :l S z k i c e li te r a c k ie , W arszaw a 1957, s. 185). P o w s ta je w ięc, szczególn ie w o d n iesien iu do M e d a l io n ó w , k a p ita ln y prob lem , d otyczący asertorycznego ch arak teru zdań ozn a jm u ją cy ch , ja k ie w y stę p u ją w p artiach n arracyjn ych utw oru, a które m ogą za sta ć u zn an e za sąd y lo g iczn e se n su stricto. N iestety w tym k o n tek ście zagad n ien ie to m o że b yć n a jw y żej z a sy g n a lizo w a n e.

(10)

160 M A C IE J P O D G Ó R S K I

towej). Dopiero jednoczesne działanie tych wszystkich czynników

kształtuje sprawozdawczy profil utworu.

W ynikałoby stąd, że Medaliony m ają tylko reprodukować pewien

w ycinek rzeczywistości obiektywnej. Niewątpliwie tendencja tak a

w utw orze istnieje. Jednak cale to zagadnienie posiada tzw. odwrotną

stronę medalu. Przecież Nałkowska, rozporządzając wielką ilością

m ateriałów z zeznań, m usiała dokonać wyboru. Jaka jest zatem zasada

tego wyboru? Jeżeli naw et Medaliony są fotografią, to jako taka po­

w inny posiadać pewien retusz, deform ujący choć trochę obraz świata

obiektywnego. Jaka jest więc zasada tych przekształceń, inaczej: czy

i jak zasada artystyczna w dziera się w sprawozdanie? I z tym i pyta­

niami przechodzimy do następnego rozdziału.

II: PR A W D A R ZEC ZY W ISTO ŚC I IM ITU JĄC EJ

Podkreślano poprzednio, że partie narracyjne Medalionów obej­

m ują między innym i (pominięto na razie mowę pozornie zależną

i „widzenie dalekie”) m niej lub więcej dokładny opis sytuacyj, w ja­

kich toczyły się rozmowy, krótką charakterystykę zewnętrzną in­

terlokutorów oraz pytania pod ich adresem. Obecnie trzeba zastano­

wić się dokładniej nad rodzajem i metodą ujęcia zjawisk, narzuca­

jących się uwadze n arratora, oraz nad ich funkcją w utworze.

Na osobne zbadanie zasługuje sposób, w jaki rozpoczynane są posz­

czególne cząstki Medalionów. Polega on na dosyć szczegółowym zary­

sowaniu pew nej „rzeczywistości zastanej”, znajdującej swe w yjaś­

nienie dopiero w dalszych partiach utw oru (przy czym często zaraz

w pierwszym zdaniu tekstu n arracji znajdują się słowa okazjonalne)

dwa fragm enty rozpoczęte są wypowiedzeniami postaci — stru ktu ra

tych wypowiedzeń wskazuje, że musiała je poprzedzać jakaś inda­

gacja 2. Poprzez te zabiegi uzyskuje autorka Medalionów iluzję „w yr­

1 „T ego ran a b y liśm y t a m ¡po raz drugi. D zień b y ł pogodny, m ajow y, ch ło- d n a w y . W iatr od m orza szed ł rześk i, ooś sprzed la t p rzypom inał. Za drzew am i [...]” itd . (podkr. m o je — M. P.; s. 8); „D roga d o cm entarza prow adzi przez m iasto' pod t a m t y m m urem . W szy stk ie ok n a i b a lk o n y [...]” itd. (podkr. m o ­ je — M. P.; s. 32); „N ależała do t y c h u m arłych jeszcze jedna, ta m łod a k o ­ b ieta, k tórej u ciecz k a się n ie u d a ła ”, (podkr. m oje — M. P.; s. 42); „N ieduża k o b ieta z czarną przep ask ą na o k u sta n ęła przy ladzie. Jej równiei drobny i co k o lw iek d ziw n y to w a rzy sz z czarn ym i w ą sik a m i zażąd ał dla n iej o k u la ró w ”, (s. 50); „P ałac, k tó reg o ju ż n ie m a, sta ł na sam ym sk raju w zgórza, ponad roz­ le g ły m w id o k ie m n a w io se n n y kraj [...]” itd. (s. 66).

* „To co p an i naprzód o p ow ied zieć? — za sta n a w ia się przez ch w ilę. — Sam a n ie w ie m ”, (s. 22) — p rzed tem m o g ło p aść p y ta n ie: czy p an i n ie m ogłab y

(11)

opo-w ania” z kontekstu rzeczyopo-wistości obiektyopo-wnej peopo-w nych jej fragm en­

tów i przeniesienia ich „w stanie surow ym ” na teren utw oru.

Prócz miejsca rozmów obejm uje Nałkowska drobiazgowym nieraz

opisem pewne fakty i stany rzeczy zupełnie przypadkowe, nie mające

ścisłego związku ani z sytuacją, ani tym bardziej z tem atem tych roz­

mów 3. Niejednokrotnie taki „zbędny” fakt plasuje się blisko początku

całego fra g m e n tu 4. W ten sposób utw ór upodabnia się do taśm y fil­

mowej, na której zostały odbite „w szystkie” obrazy życia, przesuw ające

się przed obiektywami oczu a u to rk i5.

Warto tu jeszcze zwrócić uwagę na metodę, jaką posługuje się

Nałkowska, opisując wygląd mówiących osób. N arrator nie ogranicza

się tylko do cech ogólnych, ale śledzi uważnie mimikę i gestykę

swego partnera, zdaje się wyłapywać każde jego poruszenie, notuje

naw et odchylenia w natężeniu g ło su 6. Postaci (z planu aktualnego

w ied zieć m i czegoś o sw oim ży ciu w obozie?; „N ie m am n ie c h ę c i do Ż ydów . Tak sam o jak nie m am n iech ęci dio m ró w k i an i do m yszk i. C zeka przez ch w ile co na to p o w iem .” (s. 60) — m o żliw e p ytan ie: czy p an i n ie n a w id z i Żydów ?

8 „W iatr od m orza szed ł rześk i, c o ś s p r z e d l a t p r z y p o m i n a ł ”. (podkr. m oje — M. P.; s. 8); „U brani b y li [...] w czarne, d łu g ie w io se n n e p a l t a z d o b r e j w e ł n y ”, (podkr. m oje — M. P.; s. 8); „K ob ieta cm en tarn a n a p e ł ­ n i ł a p o l e w a c z k ę i odchodzi z n ią w stro n ę k w ia tó w ”, (podkr. m oje — M. P.; s. 35); „ P o p r a w i ł a p o l e w a c z k ę n a k a m ien iu przy stu d n i i n a now o p om pow ać zaczęła w o d ę ” (podkr. m oje — M. P.; s. 37); „W stała i w p u śc iła ludzi, którzy p rzyszli n a p r a w i a ć z l e w w k u c h n i ”, (podkr. m oje — M. P.; s. 52). — „W stała, żeby w y p u ścić rob otn ik ów , k tórzy ju ż s k o ń c z y l i s w o j ą p r a c ę ”, (podkr. m oje — M. P.; s. 56). — M oże n ie jest to d rob iazgow ość ty p u Butora, ale kto p o tra fi w sk azać w an a lizo w a n y m u tw o rze u za sa d n ien ie „czar­ nych w ą sik ó w ” (s. 50) tow arzysza D w o jry Z ielon ej, poza m o ty w a cją — o czym

dalej — ta śm y film o w ej?

4 Patrz. ss. 8, 66 — „zbędne” o p isy przyrody.

5 „Autor udaje, że po »prostu« op isu je to, co w id z i, że jest »tylko« re p o r te ­ rem życia p rzesu w ającego się przed jeg o oczym a, »tylko« rejestratorem , że n ie przeprow adza se le k c ji, n ie k o m p o n u je”. (W. W e i n t r a u b , W y z n a c z n i k i s t y l u rea listy c zn e g o , „P am iętn ik L ite r a c k i”, 1961, z. 2, s. 409).

6 Oto dla p rzykładu w y c in k i te k s tu n arratora g łó w n eg o z fra g m en tu Dno (s. 22—29): „Jest siw a, raczej łagod n a, zaok rąglon a i m ięk k a. J est bardzo z m ę ­ czona [...] zaw lek ają się łzam i jej łagod n e, szare, duże oczy. Ł a tw o jej o te łzy, które w y stęp u ją , a p óźniej n ik n ą n ie sp ły w a ją c w c a le na p o liczk i. [...] M ów i g łosem p rzyciszonym m n ó stw o słó w szyb k ich , d rob n ych [...] N iezn aczn a zm arszcz­ ka ry so w a ła się na jej gład k im czole [...] W estch n ęła z u lgą i d od ała p o u fn ie [...] T ym i p u lch n ym i, zn iek szta łco n y m i ręk a m i p rzesu n ęła po oczach [...] S ied zia ła bez ruchu, n a m y śla ła się, co b y jeszcze p o w ied zieć. I n a g le się o ży w iła [...] G łosem znużonym , cicho k oń czyła sw o je o p ow iad an ie. [...] P o sm u tn ia ła ”. — N ałk ow sk a za sto so w a ła tu tech n ik ę w id z e n ia b lisk ieg o : „T echnika h a u t r e l i e f u [w ysok iej w y p u k ło ści — dop. M. P.]: w y p u k ło ść , d otyk aln ość, szczeg ó ło w o ść tła . P o sta ci lu d zk ie w y c h y la ją się z ram k u c z y te ln ik o w i — b ry ło w a te, k rw iste,

(12)

162

M A C I E J P O D G Ó R S K I

rzecz jasna) ujęte w znacznym zbliżeniu, ukazane jakby w swej

natu raln ej wielkości” i w ty m stanie „wystawione” na ogląd czytel­

nika. N arrator, ograniczony w swych obserwacjach tylko do świata

zewnętrznego (brak introspekcji), doznawanego w obrębie możliwości

poznawczych jednostki, prezentuje wyniki przede wszystkim zmysło­

wych (a nie pojęciowych) operacji poznawczych. W ten sposób wzmaga

się iluzja prawdziwości, obiektywności ukazanych przez niego wy­

darzeń 7.

Wspomniano już, że n a rrato r kieruje pod adresem swych partne­

rów peWtne pytania 8. Dzieje się to jednak stosunkowo rzadko; że pyta­

nia te padły, możemy często' wnosić stąd, iż postaci m ają zwyczaj

ich p o w tarza n ia9. K iedy indziej — o czym już wspomniano — po

prostu ze ¡struktury wypowiedzenia postaci wnioskujem y o istnieniu

jakiejś indagacji, inspirującej dane w ypow iedzenie10. Obecność pytań

(rzeczywista bądź domyślna) upodabnia całą sytuację językową właśnie

do r o z m o w y 11.

Każda rozmowa cechuje się na płaszczyźnie językowej obecnoś­

cią dwu lub więcej przeplatających się tekstów (w Medalionach do­

chodzą jeszcze p artie narracyjne). P rzyjrzyjm y się teraz właściwoś­

ciom językowym i stylistycznym wszystkich rodzajów tych tekstów.

głod n e, u ję te b eh a v io ry sty czn ie. .[..] A k cja to czy się w id zia ln ie, n a w e t w sp ó ł­ cz e śn ie :— n ie w ro zw a ża n iu lani retrospekcjii. L udzi p o zn a jem y z gestó w i słó w ”. Z. N a ł k o w s k a , Z w i e r z e n i a , „ N o w in y ¡lite r a c k ie ”, 1947, nr 1, s. 1).

7 K la sy czn y m p r z eciw ień stw em teg o ty p u narratora jest n a p rzykład opo- w iad acz, k tóry, n ie będąc sp o w ied n ik iem , zna ta jem n icę sp o w ied zi i sn u je opo­ w ie ś ć o m ęczeń sk iej śm ierci sp o w ied n ik a , który tej ta je m n ic y n ie ch ciał zdra­ dzić. Ś w ia d o m o ść tr u d n o śc i teg o ty p u m ia ła N a łk o w sk a , pisząc: „U kazując czy ­ te ln ik o w i ś w ia t od zew n ą trz — sta n o w i — m o w a o tra d y cy jn ej tech n ice r e a li­ sty czn ej (dop. M. P.) — d efo rm a cję p r o c e su au ten tyczn ego, jest w y n ik ie m nie ob serw a cji, ty lk o „w yob raźn i tw ó r c z e j”, jest b ardziej /od in n y ch rod zajów prozy — sty liza cją . P r z e d sta w ia św ia t n ie p r a w d z iw y i niep raw d op od ob n y, w n ętrza lub ak cje r ó w n o le g łe , w k t ó r y c h a u t o r n i e m ó g ł b y ć j e d n o c z e ś n i e sc e ­ ny m ięd zy d w iem a osob am i, gd zie n i e m a m i e j s c a i n a o b e c n o ś ć o s o b y t r z e c i e j ”. (Z. N a u k o w s k a , Z w i e r z e n i a , op. cit., s. 1). Te n eg a ty w n e założenia leżą o c z y w iśc ie u p o d sta w M e d a l io n ó w .

8 Ss. ¡13, 14, 17, 36, 50, 53, 55; n iera z tak że p ostaci p y ta ją narratora, który w o d p o w ied zi c y tu je sam sieb ie: „— P a n i w ie, co to jest: iść na w iz ę ? — N ie w ie m ”, (s. 62).

9 Ss. 16, 18, 25, 28, 37, 55, 56, 57, 58.

10 R o la płów ek: o w szem , ta k , n ie; ss. 15, 17, 18, 22, 23, 24, ,52, 60, 63.

11 A le ty lk o „ u p od ab n ia”, gd yż p rzew ażają p ytan ia ¡potencjalne. N ota Jbene ten q u a si-d ia lo g o w y ch arak ter u tw o ru w y n ik a z w iern o ści N a łk o w sk iej w obec sy tu a c ji g en ety czn ej, p o tw ierd za b o w ie m słab o n ieraz zaznaczoną obecność narra- to ra -a u to ra przy r e la c ji postaci. 1

(13)

Przede wszystkim — narracja g łó w n a12. Od razu narzuca się ubo-

gość obrazowania: brak m etafor, nieliczne porównania, kilka potocz­

nych epitetów oraz an im izacji13. Słownictwo, dobrane z „d o tartej” i głę­

boko zakorzenionej w codziennym obiegu w arstw y leksykalnej, cechuje

się konkretnością i jednoznacznością 14. Widać w yraźny brak tendencji

do „odświeżania” połączeń w yrazowych czy do jakiejkolw iek poetyzacji

słownictwa. W zasadzie przewaga zdań oznajm ujących złożonych

w spółrzędnie15. Sporo zdań pojedynczych, słabo rozw iniętych (brak

części podmiotowej), przy czym orzeczenie zasadnicze — co jest cha­

rakterystyczne w ogóle dla system u języka polskiego — stoi przeważ­

nie na początku części orzeczeniowej 16. Ten typ składni (tzw. nieinter-

pretującej, sprawozdawczej 17) jest odbiciem stosunku n arrato ra do

opisywanych przez niego zjawisk; świadomie kieruje się on chęcią

jedynie odtworzenia pewnych wypadków, nie zaś ich interpretacji.

Żadnych narzucających się w percepcji inw ersji składniowych, nato­

miast w yraźna dbałość o zasady eufonii.

Summa sum m arum język w wypowiedziach n arrato ra głównego

wydaje się być nastaw iony wyłącznie na funkcję kom unikatyw ną

(poznawczą), „stara się” nie stanowić w artości sam w 9obie, stąd brak

w nim „punktów zaczepienia” dla uwagi odbiorcy (metafor, inw ersji

składniowych). Pew na monotonia składni (powtarzanie tego samego

typu zdań pojedynczych z podmiotem domyślnym 18) oraz konkretność

(mało pojęć abstrakcyjnych) i „suchość” leksyki (brak poetyzmów)

sprawiają, że słowo narracji jest tym rodzajem znaku, który

rozbłys-18 P om ijając m o w ę pozorni© zależną, k tórą tra k tu je się jako te k s t w y p o ­ wiedzą postaci.

15 Np. „W iatr sz e d ł” (s. 8); „aerop lan od ch od zi” (s. 33) etc.

14 „S łow o ok reśla treści jed n ozn aczn ie [...]” (Z. L i c h n i a k , N a j g łę b s z a k s i ą ż k a o w o jn i e , [W:] O b ra c h u n k i ze w s p ó łc z e s n o ś c i ą , W arszaw a 1955, s. 172).

15 Oto p rzyk ład y p ierw sze z brzega: „K ob ieta cm en tarn a n a p ełn iła p o lew a czk ę i odchodzi z nią w stron ę k w ia tó w ”, (s. 35); „P rzy ty m b y ła k o m p eten tn a , m o g ła zaiWsze słu ż y ć radą [...]” (s. 35); „Id ziem y te d y razem przez szeroką u licę P ragi i ciem n ą bram ą p rzen ik am y w p od w órze w ie lk ie j ru d ery [...]” (s. 50); „Id ziem y już ostatn ią k on d ygn acją i zn ó w w ra ca m y ró w n y m p o m o stem [...]” (s. 51); „W stała i w y p u śc iła lu d zi [...]” (s. 52); „Z niżyła głos i m ó w iła p o u fn ie ”, (s. 54) etc.

16 Np. „Z achw iała i tą m oją p ew n o ścią ”, (s. 35); „U śm iech n ęła s ię n ie śm ia ło i w sty d liw ie ”, (s. 57).

17 M ow a o p rzew adze paratak sy (por. Z. K l e m e n s i e w i c z , P r o b l e m a t y k a s k ł a d n io w e j i n t e r p r e t a c j i s t y lu , [W:] W k r ę g u j ę z y k a li te r a c k ie g o i a r t y s t y c z n e g o , W arszaw a 1961, s. 157— 203).

M® „O trząsnęła się. [...] ręk am i p rzesu n ęła po o c z a c h ”, (s. 25); „ za m ilk ła na dłuższą ch w ilę. N a m yślała się [...]” (s. 27); „S ied ziała bez ruch u , n a m y śla ła się [...]” (s. 27).

(14)

164 M A C IE J P O D G Ó R S K I

kiije tylko na mom ent i — jak powiada Przyboś — znika po zakomu­

nikow aniu swojej tr e ś c i19.

Obecnie w arto przeprowadzić — na razie równie konturow o — ana­

lizę wypowiedzi postaci. W zakresie fonetyki teksty te cechuje przede

w szystkim brak dbałości o eufonię 20, tendencja do „upraszczania” pew­

nych grup g ło se k 21 oraz całkowita przypadkowość rytm izacji — nie

jest to proza piękna, zbyt zróżjnicowana; rytm jej często zależy od

m onotonnych pow tórzeń (eufonia) podobnych grup dźwiękowych lub

tych sam ych w y razó w 22. Istotne dla nas obserwacje można wynieść

ze zbadania składni tych wypowiedzi. Pośród zdań złożonych przewa­

żają współrzędne, łączone często bezspójnikowo 23. Sporo zdań pojedyn­

czych, słabo rozw iniętych lub niedokończonych, niejednokrotnie po­

przedzielanych równoważnikami z d a ń 24. Często mówiący opuszczają

całe cząstki składniowe, w efekcie czego pow stają konstrukcje elip­

tyczne 25. Ciekawą dla analizy dziedzinę stanowi również leksyka. Dla

19 Por. u w a g i W eintrauba, 1. c., s. 401. N a o w ą „n ied ostrzegaln ość” stylu (n arracji g łó w n ej? ) zw ró ciła u w a g ę Z aw orsk a, op. cit., s. 62.

20 T y p o w e p rzy k ła d y : „ b y ł o z a ¡ m a ł o t r u p ó w , w ię c w te d y już m u siał b ra ć t r u p ó w bez g ł ó w . ” (s. 15); „ S t r a s z n ie m n i e b i l i , żebym p ow ied ziała, k to p rzy ch o d ził, co ta m u m n i e r o b i l i [...] B i l i m n i e gum ow ą pałką... Jak za sło n iła m tw a rz r ę k a m i , t o m i tą p a łk ą w y b i l i p a lec — o tu, jeszcze w id ać. Jak co rob ię, t o m i ę t u jeszcze b o l i . ” (s. 24); „N ie, sa m a teg o n ie w i d z i a ł a m , a le o ty m sły szą ł a m . Bo t a m ni e b y ł a m, b y ł a m w M iędzyrzecu.” (s. 52). (W iszystkie p o d k reślen ia w cytatach z M e d a l io n ó w , zam ieszczon ych w ty m i dal­ szych p rzyp isach , pochodzą od au tora tej pracy).

es „E sm an k i” za m ia st „Esesm antoi” (s. 26, 27, 62; „esmam” s. 56); „m annę k a sz e ” (zanik n o so w o ści, s. 54); „T roch ęśm y” (s. 55).

2* b y ł o n as ty lk o ty s ią c p ięćset k o b iet, a mówili,-, że m ężczyzn b y ł o ze cztery ty sią c e . W ięc w k ażd ym w a g o n ie b y ł o ich po trzyd ziestu , po czter­ d ziestu u d u szon ych n a śm ierć!” (s. 28).

2S „B u d zili n a s o trzeciej w nocy, n ie b y ło św ia tła , po ciem ku sła ły śm y łóżka, p iły śm y czarną k a w ę b ez cu kru i ja d ły śm y prędko ten ch leb ,” (s. 25); „A le p racow ałam , ża d n eg o d n ia n ie op u ściłam [...] n ie u w o ln iła m się, n ie poszłam do d ok tora.” (s. 56).

24 „K iero w a ł p rod u k cją sam doktor S p an n er ze starszym p reparatorem von B ergen . Z tym , co jeźd ził po trupy. C zy jeźd ziłem z nim ? T ak jest. Jech ałem ty lk o d w a razy. I do w ię z ie n ia w G dańsku też raz.” (s. 14); „M ydło gotow e?... N o, jak się zrob i — ono naprzód jest m ię k k ie , n o to m u sia ło ostygn ąć. W tedy m u s ie liśm y pok rajać... I S p an n er zam k n ął m y d ło na k lu cz.” (s. 16); „Zabrali m nie do sz p ita la . W oku n ic n ie czułam , ty lk o mniei w ię c e j bolało tu taj: krzyż i nogi. Od stłu czen ia . T o m ó w iła m : »D ajcie m n ie noża«. B o ch ciałam zrobić ze sobą k o n iec. Już n ie m ogłam żyć. Oka n ie m iałam , n ic n ie m iałam . Oko w y p ły n ę ło całe. N a uch u też m ia ła m ranę. M ieli m n ie p rześw ietlić. A le sam o się zagoiło.”

(s. 55); „A tam już le ż a ło tego... B u ty u k ła d a liśm y w osobną stertę.” (s. 69). 25 „ S ta ł już n a ok n ie i jeszcze się ła p a ł za ram ę [?] przed tym ojcem .” (s. 38) — o p u szczo n y o k o liczn ik p rzyczyn y: „aby się u ch ro n ić” ; „W tedy Siuda,

(15)

dalszych rozważań istotny jest fakt posługiwania się przez mówiące

postaci słowami okazjonalnym i26, które zostają w yjaśnione dopiero

w kontekście sytuacji, w jakiej zostały u ż y te 27.

Wnioski, które płyną z zaprezentowanego wyżej m ateriału (wy­

powiedzi postaci) można by ująć następująco: ogólnie w arstw ę języ­

kową tych wypowiedzi cechuje swoisty „niedowład stylistyczny”,

który w zakresie fonetyki wyraża się pew nym prym ityw izm em (pow­

tarzanie podobnych grup dźwiękowych, przypadkowość rytm izacji),

w dziedzinie składni natom iast — obok tegoż prym ityw izm u (połącze­

nia zdań najprostsze — asyndetyczne) — nieuporządkow aniem (zda­

nia uryw ane — rozbita ciągłość i zwartość szeregu syntaktycznego)

oraz brakiem klarowności („połykanie” całostek składniowych).

Zjawiska te posiadają stosunkowo proste w yjaśnienie: podobny

brak troski o elementy, decydujące — jeśli tak to można określić —

o „estetyce” językowej danego tekstu, jest charakterystyczny dla w y­

powiedzi potocznych. Istnieją dwa czynniki, które determ inują stru k ­

turę tekstów tych wypowiedzi: sytuacja potoczna (tzn. codzienna i w za­

sadzie nieinspirowana, najczęściej rozmowa) oraz sposób przekazu

danych treści semantycznych — za pośrednictwem tzw. języka mó­

wionego. W efekcie każdy tekst wypowiedzi potocznej, jako rezul­

tat jednorazowej i z konieczności spontanicznej aktywności językowej

jednostki, cechuje się właśnie owym „niedowładem stylistycznym ” —

przecież mówiący osobnik nie dysponuje czasem, który by dozwolił

na uporządkowanie m ateriału językowego i nadanie mu „literackiego”

kształtu; stąd też w ypływ a tendencja do skrótowości (redukcje fone­

tyczne, równoważniki zdań, konstrukcje eliptyczne). Po w tóre — w y­

powiedź potoczna nie składa się tylko z samego tekstu, w grę wcho­

dzą także czynniki pozajęzykowe jako dodatkowy środek inform acji —

mimika i gestyka mówiącego — które m ają wyjaśnić i uzupełnić sło­

wo; tak ma się rzecz właśnie w Medalionach (partie n arrato ra w y­

jaśniające m. in. użyte przez postaci słowa okazjonalne).

Zatem tekst wypowiedzi postaci Medalionów jest w yraźnie stylizo­

żandarm w o jsk o w y [?] z p olsk ich fo lk sd o jczó w [...]” (s. 68) — op u szczon a p rzy - daw ka: ^pochodzący” ; „inni go o b ieg li [?] te ż o p a p iero sy .” (s. 72) — op u sz­ czony okolicznik sposobu: „prosząc”.

29 „ w y b ili palce — o t u jeszcze w id a ć.” (s. 24); „to b y ł t a k i k a w a łe k .” (s. 25); „Przez parę la t t a p an i n ie n o siła o k u la r ó w .” (s. 50); „ t u t a j m ożem y rozm aw iać.” (s. 52); b o la ło t u t a j : k rzyż i n o g i.” (s. 55); „— T a m p a ła c je sz ­ cze sta ł.” (s. 68).

27 „ — O tu taj m ożem y p orozm aw iać. N iech p ani siąd zie, [sło w a postaci] S ia ­ dam y n a p rzeciw sieb ie przy rogu teg o sto łu , [słow a n a rra to ra ]” (s. 52); „W spa­ n iałym gestem ręk i u k azał m iejsce, gd zie przez liś c ie w id a ć b y ło gruzy, [słow a narratora] — Tam p ałac jeszcze stał. [sło w a p o sta c i]” (s. 68).

(16)

166

i---

M A C I E J P O D G Ó R S K I

w any na mową potoczną, co zgadza się ze skonstruowaną sytuacją

rozmowy. K westie n arratora sprowadzają się do opisu czynników

poza językowych, umożliwiających dokładniejsze zrozumienie opowieści

postaci. „Niedostrzegalność” stylu n arrato ra głównego służy do uwy­

puklenia potoczności stylu jego partnerów .

W określeniu „potoczność” nie w yczerpuje się bynajm niej proble­

m atyka językow o-stylistyczna tekstów wypowiedzi postaci, dotyczy

ono bowiem tylko najogólniejszych znamion stylu analizowanych tek­

stów (przecież mową potoczną mogą posługiwać się ludzie o różnej

stru k tu rze duchowej i różnym poziomie intelektualnym i wypowiedzi

ich będą znacznie od siebie odbiegały pod względem językowym).

Z drugiej strony — jak już podkreślano — n arrato r nie ma prawa

zaglądać do „w nętrza” opisywanych przez siebie osó b 28, wobec cze­

go o ich psychice możemy dowiedzieć się z tego,' co same mówią

(właściwie — j a k mówią). Trzeba zatem poprowadzić dalej, w kie­

ru n k u precyzyjniejszych określeń, analizę ich wypowiedzi.

N ajbardziej znam ienne jest słownictwo. Nieraz można natknąć się

na sform ułowania dosadne, zbliżone do w ulgaryzm ów 29. Daje się za­

uważyć brak zróżnicowania w doborze słów, co spraw ia wrażenie, że

mówiący nie dysponują dużym zasobem leksykalnym 30. Dominuje ten ­

dencja do zastępowania pojęć abstrakcyjnych wyrażeniami konkret­

nym i 3r; obrazowanie — ubogie, nacechowane brakiem m etafor —

28 J e ś li n a w e t c za sem robi coś w ty m rodzaju, to na zasadzie b. d ysk retn ych p rzyp u szczeń : „Z nów p o m y śla ła o czym ś, czego n ie m ogła p ow ied zieć. N ieznaczna zm arszczk a r y so w a ła się na jej gład k im czole od teg o w ew n ętrzn eg o w id z e ­ n ia .” (s. 24).

28 „ za śm ia rd ły ” (s. 15), „ w y ć ” (s. 27), „śm ierd ziało”, „gnoju”, „ w y ć” (s. 28). 30 „[...] żeb y sk ó rę ca łk iem czy ściu tk o już odjąć, p ó ź n i e j tłu szcz czysto, p ó ź n i e j w e d łu g k sią żk i p rep aratorsk iej m u sk u ły aż do kości. T łuszcz w yb ieran y p rzez r o b o tn ik ó w z ta le r z y p ó ź n i e j z o sta ł leże ć ca łą zim ę, a p ó ź n i e j jak stu d e n c i [...]" (s. 12) — w y d a je s ię ja k b y m ów iący -nie zn ał w yra zó w : potem , n a stęp n ie, w koń cu . W m a ły m zasob ie słó w le ż y te ż ch yb a przyczyna n ad u ży­ w a n ia przez p o sta ci cza so w n ik ó w p o siłk o w y ch : być, m ieć — „A le tam b y ł o gorzej. Bo n a s b y ł o ty lk o ty s ią c p ięćset k ob iet, a m ó w ili, że m ężczyzn b y ł o ze cztery ty sią c e . W ięc w k ażdym w a g o n ie b y ł o [...]” (s. 28); „Oka -nie m i a ­ ł a m , ni c ni e m i a ł a m . Oko w y p ły n ę ło całe-. N a uch u też m i a ł a m ranę. M i e l i m n ie p r z e św ie tlić .” (s. 55).

31 K ied y D w ojra Z ielo n a chce w y ra zić się, że k u p iła p o ży w ien ie na dłuższy o k res czasu, p ow iad a: „k u p iłam so b ie ch leb a n a j u t r o , n a p o j u t r z e . ” (s. 54); alb o k ie d y ch ce zak om u n ik ow ać, że ta k d łu g o ru szała zębem , póki n ie w y le c ia ł, m ó w i: T ylk o przez k ilk a dni r u s z a ł a m , r u s z a ł a m ”, (s. 57). — P rzyp om in a się języ k p ry m ity w n y ch p lem io n afryk ań sk ich , których człon k ow ie dla o z n a jm ie n ia fa k tu , że długo szli w jak im ś kieru n k u , pow iadają: iść, iść, iść; por. R. S t o p a , B a j k a u l u d ó w A f r y k i , „Z agadnienia R od zajów L itera c k ich ”, 1958, t. I, s. 93— 115.

(17)

zawiera porównania, których pierwsze człony zestawiane są przeważ­

nie ze zjawiskami k o n k retn y m i32. Mówiący stosują zatem opis pośred­

ni, obrazowy; często jednak zdarza się, iż treść zamierzona tego opisu

nie przylega do treści wyrażonej, a odbiorca musi dopiero sam, na

podstawie kontekstu, dorozumiewać się, o co faktycznie autorow i w y­

powiedzi chodziło; stw ierdzenia tego typu, aczkolwiek popraw ne pod

względem gramatycznym, prezentują nonsens sem an ty czn y 33, a pow­

stałe w ten sposób zestawienia frazeologiczne są jakby w ew nętrznie

skłócone i „kanciaste”, oscylujące czasem na pograniczu błędu gra­

matycznego czy stylistycznego34. Zresztą „zw yczajne” błędy gram a­

tyczne zdarzają się również, najczęściej z dziedziny sk ła d n i35. Skład­

nia ta oparta jest przede wszystkim na schemacie zdań pojedynczych,

a także współrzędnie złożonych36, i stanowi w ykładnik sprawozdaw­

czego stosunku autora wypowiedzi do opisywanej przezeń rzeczywis­

tości; kieruje się on — świadomie lub nie — jedynie chęcią odtworze­

nia pewnych wypadków, nie zaś ich interpretacji. A le' w ydaje się, że

mówiący w ogóle nie umieją posługiwać się odmiennym od sprawozdaw­

czego rodzajem składni — stosunkowo nieliczne zdania hipotaktyczne

często byw ają źle połączone37 albo posiadają „zachwiany” sens przez

niezgodność czasów 38. Dodać tu zresztą należy, że mówiące postaci

w ogóle zbyt precyzyjnie nie potrafią opisać — naw et zdaniami poje­

dynczymi czy współrzędnymi — jakiegoś, dość wąskiego, wycinka

rzeczywistości, czego dowodem niezgodność w formie lub czasie uży­

32 „tupanie — ja k b y k toś b ie g a ł” (s. 15); „sine n o g i [...] jak b y k to fa rb k ą p o­ m a lo w a ł” (s. 26); „W yglądał jak d zik ” (s. 28); „To sły c h a ć ta k , jak b y coś m ię k ­ kiego klap n ęło. P lask , p la sk .” (s. 38); „P rzesu n ęły się [...] ja k b y ja k ieś zw ierzą t­ ka.” (s. 64).

33 „kazał [...] tłu szcz [...] w y p r a c o w y w a ć ” (s. 13); „zaczęłyśm y [...] w y ć do w o ­ d y ” (s. 27); „radio [...] m ó w iło ” (s. 37) — n ie; „przez radio m ó w io n o ” czy: „spiker o g ła sza ł”, ale w ła śn ie z ty p o w y m dla d zieci rozu m ow an iem : „radio — sk rzy n ­ ka! — m ó w iło ” ; „byłam głod n a i ch ło d n a ” (s. 55); „G dy w y je c h a ły ś m y w la s ” (s. 72). 34 „z dom u w a ria ck ieg o ” (s. 14); „B yłam ta k a o sła b ła ” (s. 54); „ zw o ln ien ie od p ra cy ” (s. 56); „w ła śn ie n a te n raz” (s. 72).

35 „Spanner b y ł c y w il” (s. 13); „Spaniner ch ciał tr u p ó w ” (s. 15); „ szef kazał m nie rob ić” (s. 17); „K ija m ia ła ” (s. 55); „p oprosiłem k o n w o je n ta o p a p ie r o s” (s. 72).

33 „Oni są dobrzy. A le to n ie jest rodzina. N ie m a n ik ogo. Mój m ąż jest za­ b ity w roku 43 na sta cji M ałaszew ice, osiem k ilo m e tr ó w pod B rześciem L ite w ­ sk im .” (s. 52); „Bo raz z jedną m a ria w itk ą o b iera ły śm y w k u ch n i b lo k o w ej k ar­ tofle. I w ty ch k artoflach zn a la zły śm y gn iazd k o m yszy. G niazdko b y ło w z iem ­ n iak u .” ’ (s. 61); „Trzeba b yło tajk stać obok, n ie w o ln o b yło s ię ru szyć, n ie w o ln o było dać żadnej p om ocy, n ic.” (s. 27).

37 „Z m ojego dom u to ja jed n a zostałam , że jeszcze ż y ję .” (s. 54). 38 „Jak m a m um rzeć, to w o l a ł a m um rzeć razem z n im i.” (s. 55).

Cytaty

Powiązane dokumenty