92 Forum
Witold Morawski
Uniwersytet Warszawski Wyższa Szkota Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego
Trzy uwagi o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości
Witold Nieciuński pisze: „Ta przegrana próba realizacji socjalizmu miała swoje źródło nie w idei, a w sztywnym modelu polityczno-gospodarczym, którego nie umiały i nie chciały zreformować kierujące ekipy (partia), a także w utracie sił twórczych społeczeń stwa w wyniku systemu dyktatury i przymusu. Wielkim błędem byłoby wyciągnięcie z te go wniosku, że idea socjalizmu jest martwa. To, co się stało, nie przekreśla - w moim przekonaniu - na zawsze przyszłych poszukiwań naprawy systemu społecznego opartego na ideach lewicy” .
Przyczyn upadku systemu socjalizmu państwowego jest wiele, a wśród nich są także przyczyny polityczne wymienione przez Autora: system dyktatury i przymusu. Problem w tym, że stanowisko Autora odczytać można - także uwzględniając dalsze jego argu mentacje - j a k o takie, wedle którego przyczyny doktrynalne, czy ideologiczne mają cha rakter zgoła drugorzędny.
Uważam to za błędne postawienie sprawy. Odniosę się tutaj jedynie do swoistego lek ceważenia znaczenia ideowych źródeł upadku systemu, gdyż ich znaczenie - w mym przekonaniu - było bardzo istotne z kilku względów.
Po pierwsze, dlatego że system socjalizmu państwowego był projektem realizowanym odgórnie przez elitę polityczną państwa partyjnego stale powołującą się na literę marksi- zmu-leninizmu. Chodziło w niej m.in. o wychowanie „nowego człowieka” (socjalistycz nego), co polegać miało na interioryzacji wartości ideowych socjalizmu w procesach oświaty i wychowania, produkcji, konsumpcji itd. Andrzej Walicki nie bez racji pisze o chęci ustanowienia „ideokracji” . System opierać się miał nie wyłącznie na przymusie, bo do przymusu miał odwoływać się wtedy, gdy zawodziły środki indoktrynacji i wycho wania. Teza ta nie jest w sprzeczności z inną ogólną obserwacją, że w odróżnieniu od ka pitalizmu, w którym elementy spontanicznego rozwoju (drogą prób i błędów) przeplatały się z elementami odgórnej regulacji (te pierwsze w sumie przeważały), w socjalizmie by ło niejako odwrotnie, tj. elementy spontaniczne zdominowały system dopiero w fazie je go zmierzchu (najpełniej w Polsce w latach 80.). Chcę zauważyć, że poprzez całą niemal historię systemu, jego elity polityczne dbały starannie o panowanie w warstwie ideolo gicznej, której zdawano się przypisywać rolę nie tyle (czy może - nie tylko) nadbudowy, co samej podstawy systemu. Oczywiście - do pewnego tylko czasu!
Po drugie, nie znaczy to, że wartości socjalistyczne (wedle Autora - idee) są niegod ne szacunku. Powiedziałbym, nawet odwrotnie: równość, sprawiedliwość społeczna, ra cjonalność, wspólnotowość, braterstwo i inne, należą do zestawu cenionych wartości nie mal w każdym społeczeństwie (podobnie jak w dziewiętnastowiecznym). Cenione są nie tylko przez socjalistów, co potwierdzają badania empiryczne. Cokolwiek jednak powie
Witold Morawski 93 my chwalebnego o ideach lewicy - zauważmy, że Autor woli jednak dalej pisać nie o so cjalizmie, a raczej o lewicy - to nie można nie zauważyć, że historycznie na sprawę pa trząc, system socjalizmu państwowego wyraźnie lekceważył lub nie doceniał takiej idei (wartości) jak wolność. Lub też, by być bardziej precyzyjnym, definiował ją nie tyle jako wolność jednostki, co wolność całych kolektywów, np. klasy robotniczej. Wolność jedno stki znajduje się na czele wartości liberalnych. Kilka dziesiątków lat upłynęło nim socja liści (zwłaszcza niezachodni) wartość tę w pełni uznali za swoją. Dziś sprawa miejsca wolności wśród wartości lewicy ma się względnie prosto: lewica uznaje nie tylko rów ność, ale też wolność, za swoją własną wartość (N. Bobbio). Te dwie wartości łącznie cha rakteryzują orientację socjaldemokratyczną.
Po trzecie, należałoby w tych rozważaniach podjąć kwestie jeszcze bardziej skompli kowane, np. natury człowieka. Otóż lewica ma skłonność do bardziej optymistycznego uj mowania naturalnych cech człowieka, np. do podkreślania jej gotowości do altruizmu czy solidarności społecznej. A w związku z tym charakteryzuje się gotowością do obarczania winą za wszelkie zło systemów raczej, np. kapitalistycznego, a niemal nigdy samej jedno stki. Widzenie prawicy jest bardziej pesymistyczne, np. dostrzega ona więcej egoizmu i agresywności w naturze człowieka. Który z tych opisów jest bliższy prawdy, to istota sporów ciągnących się od wieków. Mających jednak - podkreślam - praktyczne znacze nie w budowie takiego czy innego systemu. Inna sprawa, to orzeczenie czy diagnoza na temat natury człowieka, jakiej dopracowała się lewica(socjalizm), nie jest zbyt optymi styczna?
M yślą przewodnią rozważań Witolda Nieciuńskiego poświęconych przebiegowi i wy nikom restytucji kapitalizmu w Polsce jest teza: „Obóz solidarnościowy, nie mając w yra źnie określonego programu reform społeczno-gospodarczych, przyjął podsunięte przez zachodnich ekspertów (i międzynarodowe instytucje finansowe) neoliberalne zasady mo delu gospodarczego - nie wolno zapominać, że całkowicie sprzeczne z programem wy borczym solidarnościowego KO przy Lechu Wałęsie - z programem, który przyniósł opo zycji tak duże poparcie... Nie było wówczas historycznej konieczności tworzenia skrajnie liberalnej formy kapitalizmu” .
Czyli - można było inaczej? Może i tak, do czego wrócę za chwilę. Najpierw jednak zauważmy, że choć upłynęło 14 lat od początków transformacji, nie dopracowano się de facto alternatywy wobec tego, co zaczęto realizować w 1989 roku. Realizuje się zaś linię liberalną, choć z różnych względów w wariantach socjalliberalnych! Nie tylko w Polsce. Nie tylko w większości państw świata postsocjalizmu. Co więcej, również to, co się dzie je na Zachodzie, mniemanie to może tylko umocnić, bo choć rządy socjaldemokratyczne zastąpiły tu i ówdzie rządy prawicy, czyli - teoretycznie - mogły wiele zmienić, a ich re toryka to nawet zapowiadała, mimo to rezultat jest zasadniczo odmienny: kontynuacja. Zwrot „Margaret Blair” (Margaret Thatcher + Tony Blair), jaki ukuto, jest dobrą tego ilu stracją.
Chodzi mi o tezę, że wyjątkowo trudno było wówczas o inną politykę jak neoliberal na, bo ta w latach 90. jaw iła się jako „naturalna” odwrotność polityki socjalistycznej. Ca ły świat był wtedy polem ofensywy neoliberalizmu, ofensywy nie tylko doktrynalnej, ale
94 Forum
przede wszystkim ekonomicznej, politycznej czy nawet kulturowej. Ta ofensywa przynio sła kilka sukcesów, np. kwitnącą dekadę gospodarki amerykańskiej (USA), ale przyniosła też kilka porażek, które dziś są czasami barwnie opisywane (J. Stiglitz). Wiele z tych po rażek przypadło w udziale światu postsocjalistycznemu, który jako całość wyrażana w PKB znajduje się obecnie na poziomie ca 75% poziomu z okresu 1989/91 (dla wszyst kich 27 krajów postsocjalistycznych). Polska i kilka krajów naszego regionu temu obra zowi ma zaprzeczać i - moim zdaniem - zaprzecza, choć trudno byłoby pod koniec 2003 roku w Polsce zdobyć poparcie na taką ocenę wśród górników, rolników, pielęgniarek itd.
Obecnie żyjemy już w nieco innym świecie niż w latach 90. Wiedza na temat skutków funkcjonowania neoliberalnej globalizacji jest wyraźnie większa. Obecnie szukanie alter natyw ma więcej szans. Dla jasności, nie chodzi jednak o odrzucenie globalizacji, a raczej jej korektę wyrażającą się zwiększoną regulacją. Ta świadomość narasta, co widać nie tyl ko w Europie, która od dawna nadaje swoim działaniom charakter bardziej skoordynowa ny (regulowany), niż przewiduje to doktryna neoliberalnej globalizacji. Unia Europejska jest tego dobrą ilustracją.
Nie można więc zapominać, że świat zachodni (czy ogólniej - zewnętrzny) wpływa na nas, czy wymusza pewne działania, czasem wbrew naszej woli. Przymus jest niezbywal nym elementem funkcjonowania współczesnego świata, z czym trzeba się liczyć, jeśli się chce pozostać na gruncie realistycznej analizy. Sam upadek socjalizmu państwowego da je się wyjaśniać oddziaływaniem zewnętrznych czynników. Choć łatwiej o tym mówić w odniesieniu do pozostałych krajów postsocjalistycznych niż do Polski, która rodząc po tężny ruch społeczny „Solidarność”, sama stała się aktywnym aktorem oddziaływującym również na zewnątrz.
Pretensje o to, że przyjęliśmy neoliberalną politykę, możemy mieć jednak tylko do sie bie. Jakie pretensje? Na przykład, że nie było żadnych wielkich debat na temat alternatyw ustrojowych jesienią 1989 roku. Zdawałoby się, że byliśmy do nich przygotowani, bo przed 1989 rokiem szukanie alternatywnych modeli było modne. Trzeciodrogowe mode le były rodzajem horyzontu intelektualnego dla całego pokolenia reformatorów socjali zmu państwowego po 1956 roku. O tych dyskusjach zapomniano ze wspomnianych wy żej względów (ofensywy neoliberalne na świecie). Obecne takie dyskusje są o wiele bar dziej rachityczne niż te sprzed 1989 roku. Dlaczego? Mam wrażenie, że udzielenie odpowiedzi na to pytanie wymaga, obok kompetencji ekonomisty, socjologa czy politolo ga, także kompetencji psychologa!
O przyszłości wypowiadać się jest najłatwiej, ale najłatwiej też o pomyłkę. Witold Nieciuński przewiduje, że nasza modernizacja będzie musiała mieć charakter naśladow czy. Ma rację, nie ma innego wyjścia, zwłaszcza w dobie globalizacji. Rzeczywiście, nie ma dobrych powodów, by nie uczyć się od lepszych, szybszych, bogatszych itd. Imitacja może być zresztą twórcza, czego np. dowodzą doświadczenia Japonii i innych krajów. Korzystanie z dorobku innych nie musi być frustrujące, jeśli się wie, czego się szuka, i dlaczego.
To prowadzi mnie do uwagi na temat naszych oczekiwań w stosunku do przyszłości. Kształtują one w części to, co możemy osiągnąć. Otóż Autor chciałby budować ład
ega-Witold Morawski 95 litarno-dystrybucyjny, ponieważ tylko taki ład ma szanse na określenie go, jak pisze, mianem „ładu o orientacji społecznej” . Zakłada tym samym, że państwo będzie musiało aktywnie pełnić pewne funkcje socjalne i inne. W olałbym nazwać to dbałością o sferę pu bliczną, która jest obecnie - w ramach tzw. outsourcingu - przekazywana sferze prywat nej, w której rządzi kalkulacja materialna, a co wyraża się utowarowieniem oświaty, służ by zdrowia, środków masowego przekazu, wychowania dzieci itd.
Czy jest szansa na realizację tej wizji? Moim zdaniem, jest ona niewielka, bo państwo w warunkach globalizacji ekonomiczno-politycznej ma coraz mniej możliwości kształto wania ładu w duchu egalitarnym poprzez mechanizmy dystrybucyjne. Choć pewne moż liwości nadal posiada i posiadać będzie, ale nie wiemy jeszcze jakie. Na razie państwo na rodowe podlega procesom implozji. Wiele zależy więc od polityki Unii Europejskiej, w której, jak dotąd, dbałość o sferę publiczną, sprawy socjalne, zatrudnienie itd. było i jest względnie wysokie. Można dowodzić, że jest ono wyższe niż w Polsce obecnie. W ystar czy porównać poziom dezaktywizacji siły roboczej czy bezrobocia, by stwierdzić wyższą dbałość o te kwestie w krajach Europy Zachodniej niż w Polsce. Ale czy tak będzie nadal - nie wiemy. Pouczający jest bieg wydarzeń w Niemczech, gdzie socjalna gospodarka rynkowa przyniosła tyle sukcesów, a mimo to jest coraz częściej kwestionowana.
Nasuwa się jeden wniosek, do którego sprowadza się, jak rozumiem, misja, jakiej się podjął Witold Nieciuński, pisząc swój artykuł. Mianowicie, nie powinno nam brakować odwagi w stawianiu pytań strategicznych i szukaniu strategicznych odpowiedzi, bo wy zwania, jakie mamy przed sobą, mają taki właśnie charakter.