Tadeusz Oracki, Janusz Jasiński
Metody odczytywania Kajki przez
Staniszewskiego
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 511-516
1983
Janusz Jasiń ski, Tadeusz O r a c k i
METODY ODCZYTYWANIA KAJKI
PRZEZ STANISZEWSKIEGO *
N ajw iększe p reten sje, ba, olbrzym i żal, m a do nas Staniszew ski o to, że n ie w y d aliśm y całej twórczości poetyckiej K ajki, n a k tó rą on czekał 25 lat! Celem w ykazania, że góra urodziła mysz, podpiera się staty sty k ą. A więc w 1958 ro k u opublikow aliśm y rzekom o 217 wierszy, obecnie — ty lk o 124. A by nas dobić całkowicie, dodaje to, co w yczytał w naszym w stępie, że K a jk a w y d ru k o w ał do 1939 roku około 400 wierszy. T ym sam ym sugeruje, że opu blikow aliśm y obecnie zaledw ie 31% jego dorobku.
P rz y k ro n am to stw ierdzić, ale Staniszew ski in fo rm u je czytelników k ła m liw ie. W 1958 ro k u w y d ru k o w aliśm y w zbiorze Z eb ra łem snop plonu nie 217, a 99 wierszy. W yliczyliśm y nato m iast i podaliśm y w e w stępie, że w czterech osobnych to m ik a ch poezji K a jk i i jed n ej antologii, w y d a n y ch po w ojnie, o p u blikow ano razem 217 wierszy! T ak więc, gdy się w eźm ie pod uw agę d o ty ch czasowe w y d a n ia pow ojenne w ierszy K ajki, okaże się, że obecne nasze w y d a nie poezji K a jk i jest najobszerniejsze, bo zaw iera 124 wiersze. Tego fa k tu w olał S taniszew ski nie zauważyć.
N aw ołujący do ścisłości S taniszew ski popełnił, chyba św iadom ie, d e lik a t nie mówiąc, d ru g ą nieścisłość, bo przekręcił naszą w ypow iedź w zw iązku z ową liczbą 400 w ierszy K ajki, k tó rą p o trak to w a liś m y bardzo hipotetycznie. N atom iast Staniszew ski naszą ostrożną hipotezę zam ienił w pew nik, w now ą konstatację, nie w ym agającą dalszych u staleń („zaś n a stronie L X V II p rz y znają, że K a jk a do ro k u 1939 w y d ru k o w ał około 400 u tw o ró w ”). Naszą m y śl zniekształcono chyba dlatego, a b y zarysow ać ty m ostrzejszy k o n trast: po je d n e j stro n ie owe nędzne 124 w iersze w Z duch o w ej m e j niwy..., a po d r u giej — potężna całość, niestety, przez nas nie scalona, leg ity m u jąca się około 400 w ierszam i.
Przeto — jak już w spom nieliśm y — p a n A ndrzej Staniszew ski m a do nas w ielki żal, że nie otrzym ał do rę k i książki z pełnym dorobkiem poetyckim K ajki. Ale, jeśli jakiś a u to r ogranicza sw oje b a d an ia do określonego okresu historycznego, czy do jednego regionu lu b w p ro st do ustalonego przez siebie zagadnienia, jeśli w ydaw ca chce opublikow ać tylko część twórczości danego poety, czyż m ożna z tego ty tu łu zgłaszać do niego p reten sje, jak czyni to Staniszew ski? To znaczy — w ed łu g niego — wszystko albo nic. „Pojezierze” chciało w znow ić Z ebrałem snop plonu... z 1958 roku. Z aproponow aliśm y inną edycję, ale m usieliśm y się dostosow ać do lim itu arkuszy, k tó re n am
„Pojezie-O d p o w i a d a m y A n d r z e j o w i S t a n i s z e w s k i e m u z a r ó w n o n a j e g o a r t y k u l i k p t . S p ó ź n i o n y k l a s y k l i t e r a t u r y s t a r o p o l s k i e j ( K o n t r a s t y , 1983, n r 3), j a k i n a o b s z e r n i e j s z ą p o l e m i k ę p t .
N o w y z e s t a w w i e r s z y M i c h a ł a K a j k i z a m i e s z c z o n ą w n i n i e j s z y m n u m e r z e K o m u n i k a t ó w M a z u r s k o - W a r m i ń s k i c h — g d y ż o b y d w i e r e c e n z j e d o t y c z ą w y d a n e g o p r z e z n a s w 1982 r o k u z b i o r u w i e r s z y K a j k i p t . Z d u c h o w e j m e j n i w y . . .
5 1 2 Janusz Jasiński — Tadeusz O r a c k i
rze”, zgodnie ze sw oją polityką wydaw niczą, przydzieliło. P rzyznajem y, że w pierw szej w e rsji przygotow aliśm y w ybór w ierszy ob ejm u jący nie 124, a 226 utw orów . N iestety, m usieliśm y się podporządkow ać w a ru n k o m um o w y w y daw niczej. S taniszew ski nie zauw ażył, czy też nie chciał zauważyć, że w śród owych 124 w ierszy, ostatecznie przez nas zamieszczonych w Z duchow ej m e j
niwy..., 62 wiersze, czyli dokładnie połowa, została po raz p ierw szy opubliko
w a n a po wojnie! W te n sposób uczyniliśm y kolejny, chyba n iem a ły kro k w u d o stępnianiu w ierszy m azurskiego poety. Na str. L X V I—LXVTI n a k re śli liśm y cel naszej publikacji: „O graniczenia objętościow e są powodem, że i obecny zbiór w ierszy nie jest w y d an iem pełnym . N iem niej, dołożyliśm y s ta rań, aby niniejsza edycja dała w m iarę możliwości w szech stro n n y zestaw te matów , k tó ry m i interesow ał się poeta. I nie tylko w szechstronny, tak że p ro porcjonalnie uw zględniający intensyw ność tychże zainteresow ań. D latego obecnie w y b ija się n iew ątp liw ie n a p la n pierw szy p ro b lem aty k a religijna. Tem u n u rto w i twórczości poeta pośw ięcał rzeczyw iście najw ięcej u w a g i i s e r ca. N astępnie zam ieściliśm y dw a tek sty sław iące dom cesarski...”
Przechodząc do p orządku dziennego n a d ty m uzasadnieniem , S taniszew ski upom ina się z niezrozum iałych pow odów o to, co zostało w niniejszym tom iku u w ypuklone i uwzględnione. W sposób kateg o ry czn y w yrzuca nam , że w Z duchow ej m e j niwy... zabrakło dla okresu 1884— 1914 „akrostychów , w ierszy politycznych i religijnych, zagadek i w ierszow anych listów ”. Otóż, co słowo, to rozminięcie się z p raw dą. A w ięc opublikow aliśm y 4 ak ro sty ch y
(Pobudka do c h w a ły Boga, N a cześć ludu m azurskiego, N a dzień urodzin ce sarza, O um ączeniu Pańskiem). Dodajm y, że pochopny k ry ty k zapom niał to,
co n ap isał k ilk a stro n wcześniej. O burzał się tam n a nas za to, że chociaż w iersz Pobudka do c hw ały Boga jest a k r o s t y c h e m , tego fa k tu nie w s k a zaliśm y palcem. Ale w ten sposób pow iększył zestaw połajanek, mim o że są one sprzeczne ze sobą. W brew tw ierdzeniom Staniszew skiego, zam ieściliśm y 9 w ierszy re lig ijn y ch K a jk i pow stałych przed I w ojną św iatow ą, kilka w ie r szy politycznych ( w ty m dw a procesarskie), jedną zagadkę i jeden w ierszo w a n y list, opublikow any przez re d ak to ra J a n a K aro la Sem brzyckiego w dzia le korespondencji pism a „M azur”. F a k tem jest, że uw zględniliśm y n ajw ięcej utw o ró w K a jk i n apisanych w okresie m iędzyw ojennym , a to dlatego, ponie w aż poeta w ty ch latach n a jin ten s y w n iej pracow ał twórczo; p rz y n ajm n ie j z ty ch la t zachow ała się najw iększa część jego spuścizny poetyckiej. Pom imo to uw ażam y, że 19 w ierszy sprzed I w o jn y św iatow ej, o zróżnicow anej form ie i treści, d aje możliwość p rzy p atrze n ia się rozw ojow i pisarskiem u poety. Zresz tą jest to sp raw a d y sk u sy jn a i k ażd y może m ieć tu in n e zdanie. Je d n a k że czy m ożna z tego powodu rzucać anatem ę?
N astępnym w ielk im zarzutem („generalnym błędem ”) pod naszym a d re sem jest b ra k k o m en tarzy przy publikow anych u tw o ra ch poety, ja k rów nież „ b rak precyzyjnego opisu przy kolejnych w a rian tac h pieśni i poem atów K a j k i” . Otóż z kom en tarzy ty ch zrezygnow aliśm y z pełną świadomością, z czego w ytłum aczyliśm y się w e w stępie: „W zasadzie należałoby w szystkie dostrze żone zm iany re jestro w ać w przypisach, ale wów czas zm usiłoby to nas do b a r dzo znacznego ograniczenia liczby d ru k o w an y ch w ierszy” (str. LXVIII). Mo żna sobie w yobrazić, n a jak ie g rom y n arazilibyśm y się wówczas, gdybyśm y zm niejszyli to m ik o dalsze k ilkadziesiąt wierszy. P olem ista nie n ap isał jed nak, że w skrom nych n o tk ac h bibliograficznych zaznaczyliśm y k o lejn e w y d an ia poszczególnych utw orów , czego dotychczas n ik t poza n am i nie uczynił.
M e t o d y odczytywania Kajki przez Staniszewskiego 5 13
Dla przyszłego ed y to ra w ierszy K a jk i stanow ić będą one niem ałą pomoc. W łaściw ie w szystkie w iersze K a jk i należałoby opatrzyć kom entarzam i, nie tylko te, o k tó re upom ina się Staniszew ski. Lecz a p a ra t k ry ty cz n y spow odo w ałb y dalsze uszczuplenie objętościow e zamieszczonego w y b o ru w ierszy. W ja kiejś m ierze u łatw ia rozum ienie poezji m azurskiego tw órcy — ja k sądzim y — nasze w prow adzenie. Oczywiście, nie oznacza ono, że o statnie słowo o życiu i twórczości K a jk i zostało powiedziane.
I tu ta j dochodzim y do k o lejnej kw estii. O burza się k ry ty k , że w iersze K a jk i tw orzą sam e w sobie odrębność, i że w stęp „posiada autonom iczną w a r tość”, ale g d y ktoś po zapoznaniu się z jego treścią „zagłębi się w le k tu rę w ie r szy K ajki, może doznać p rzykrego rozczarow ania”, jak to w ydarzyło się w i docznie jem u, Staniszew skiem u, bo nie znajdzie ty ch utw orów , o k tó ry ch były w zm ia n k i w e w stępie.
C zytelnik d a ru je nam , że n iektóre sp ra w y p rz ed staw iam y łopatologicznie, a le do tak ie j m etody zostaliśm y zmuszeni przez Recenzenta. Otóż w e w stępie, rzeczywiście, odw ołujem y się ta k do w ierszy publik o w an y ch w niniejszym w yborze, jak i do publik o w an y ch w różnych pism ach, różnych edycjach, a także, choć rzadziej, do rękopisów . J e s t to zw yczajny, n o rm aln y sposób p isan ia naukow ego przyczynku, jak im n iew ątp liw ie jest nasz w stęp, chociaż podany, z u w ag i n a szerszego odbiorcę (nakład 5 tys. egz.), bez nużącego a p a ra tu naukow ego. Czyż ktokolw iek, poza Staniszew skim , k tó rem u nic się w n a szej edycji n ie podoba, może m ieć p reten sje, że p rz y pisaniu w stępu, w k tó ry m zam ieściliśm y pełniejszą niż dotychczas c h ara k te ry sty k ę p o staw p oli tycznych i twórczości poetyckiej K ajki, w yk o rzy sty w aliśm y różne źródła, nie ograniczone li tylko do tek stó w zaw a rty ch w om aw ianym tom iku? Dzięki te m u są b ard ziej zrozum iałe i obecnie przed ru k o w an e wiersze. G dybyśm y tego nie uczynili, pierw szy Staniszew ski nie om ieszkałby oświadczyć, że jest roz czarow any nie ty lk o skrom nym w yborem w ierszy K ajki, ale rów nież zbyt k ró tk im czy pobieżnym w stępem , bo siłą rzeczy zacieśnionym w m ożliw oś ciach analizy tw órczej poety do załączonych tekstów . Zazwyczaj żąda się od nau k o w y ch w prow adzeń w m iarę w szechstronnego w y k o rzystania in n y ch źró deł i lite ra tu ry , zw iązanych tem atycznie z pub lik o w an y m tekstem . I n ie m a sensu staw ian ia sobie w te j spraw ie sztucznych ograniczeń.
Polem ista n ie zgadza się z p rz y ję tą przez nas zasadą przed ru k o w y w an ia ostatniego za życia p oety w a ria n tu jego w iersza, poniew aż re d a k to rzy — ja k tw ierd zi — w ystępow ali w ch ara k terze „popraw iaczy”, zniekształcali tek sty K ajk i, co działo się bez jego woli. P ro p o n u je z atem S taniszew ski powrócić do właściwego, n ie zniekształconego tek stu K a jk i (bardzo słusznie). Tylko w jak i sposób? Za pomocą analizy jego różnych w ierszy, dokonania p orów n a ń ze zbioram i pieśni i poezji, o k tó ry ch w iemy, że n a nich się w zorow ał przy sk ład an iu w łasnych w ierszy. I tu ta j w ym ienia Staniszew ski przede w szystkim k an cjo n ał m azurski, n astęp n ie poezje M arcina Gerssa, a n a d a l szym planie, różne czasopism a m azurskie. Je śli m am y do czynienia z tym sam ym wierszem , d ru k o w an y m w dość odległych od siebie odstępach czasu, Staniszew ski d a je p rio ry te t pierw szem u w ydaniu, a więc odw rotnie niż to m y uczyniliśmy. W ynika bow iem z jego rozw ażań, że redaktorzy, specjalnie z o k re su m iędzyw ojennego, dość bezcerem onialnie obchodzili się z nad sy łan am i przez K a jk ę w ierszam i.
Zasadniczą naszą in tencją było — idąc za p o stu latem K o n rad a G órskie go — oddanie te k s tu zgodnie z wolą poety. K a jk a bardzo często u tw o ry sw oje
5 1 4 Janusz Jasiński - Tadeusz O r a c k i
zm ieniał, m odyfikow ał, przerabiał. I dlatego m usieliśm y p rzy jąć g en eraln ą zasadę przy o d tw arza n iu jakiegoś w iersza: oparcie się n a w arian c ie o s ta t nim. Być może w n iejed n y m w y p a d k u pow tórzyliśm y b łąd zecerski lub akcep tow aliśm y po p raw k i w prow adzone przez redaktorów . N iem niej m usieliśm y być konsekw entni. Poza tym , dlaczego m ielibyśm y b ard ziej ufać red ak to ro m sprzed I w o jn y św iatow ej niż red ak to ro m okresu m iędzyw ojennego? A oto, ja k żm udne poszukiw ania Staniszew skiego p row adzą n a fałszyw y trop. „Nie ulega — dla Staniszew skiego — w ątpliw ości” , że w w y d a n iu z 1927 ro k u (które służyło n am za podstaw ę do odtw orzenia w iersza) w prow adzona została bez w oli p oety pop raw k a „blask św iatłości”, zam iast form y n a d an ej przez K a jk ę w 1907 ro k u „glanc św iatłości”. S taniszew ski dla udow odnienia sw ego tw ie r dzenia w yszperał w k a n cjo n ale m azurskim k ilk a przykładów z w y rażen iem „glanc” i z triu m fe m ogłasza, że tu ta j zn ajd u je się źródło regionalnego zapo życzenia K ajki, a zatem „ b lask ” został m u n arzu co n y przez re d ak to ra, czyli Em ilię S u k erto w ą-B ied raw in ę. Tym czasem cały, ów pozornie eru d y cy jn y w yw ód, m ija się z celem. K a jk a w 1907 ro k u rzeczyw iście uży ł sform ułow a n ia „glanc św iatłości”, a w 1927 zm ienił je sam n a „blask św iatłości”, czemu nie należy się dziwić, poniew aż poeta czytał nie ty lk o lite ra tu rę regionalną, ale rów nież polskich klasyków n a czele z M ickiewiczem i usilnie pracow ał nad sw oim językiem . To on sam „oczyszczał” go od germ anizm ów i w idocznie dlatego zm odyfikow ał sw oją m etaforę. A by udow odnić, że n ie są to „p o p raw k i” redaktorów , odw ołajm y się do jego rękopisów , przechow yw anych w O środ k u B adań N aukow ych im. W. K ętrzyńskiego w Olsztynie.
Rkps 55 (1933):
I zabłysnął blask św iatłości Z niebieskiego tro n u I zbudził się lud z ciemności Z całego Syjonu.
Rkps 115:
Świećże nam w grzechach ciemności Tw oim św ietn y m blaskiem światłości.
W okresie m iędzyw ojennym nie zn ajd u jem y w całym dorobku K a jk i, ani razu „glanc”, nato m iast dość często „św iatłość” . T ak więc odw ołując się do w y d an ia z 1927 roku, podaliśm y tek s t K a jk i zgodnie z jego intencją.
In n y m razem S taniszew ski w y ty k a nam , że m echanicznie p rz e d ru k o w a liśm y z błędem w iersz R ozm ow a ЪаЪкг z w nuczką, w k tó ry m pow tórzyliśm y pom yłkę redakcji, polegającą n a b ra k u w jed n y m w ersie rym u:
T am zebrani dom ow nicy J e d n i przy ogniu suszyli, J e d n i ta rli go w czerlicy Gdy się już do woli kruszył
P ow inno być „k ru szy li”, nie „k ru szy ł” — pow iada Staniszew ski. N aszym zdaniem K a jk a nie poradził sobie tu ta j z rym em , natom iast zachow ał sens w iersza i ry tm . Chodzi tu o len: „ ta rli go w czerlicy” i dlatego, zgodnie z lo giką „się... k ru szy ł”, a nie „k ru szy li”. Czyli i ty m raze m p o p raw ian ie przez Staniszew skiego w iersza, przyniosłoby jego zniekształcenie, a nie p rzyw róce nie K ajkow ego oryginału. Tego rodzaju, pozornie m is te rn e re k o n stru k cje „ p raw dziw ych” tekstów poety, zaprow adzić m ogą każdego edytora n a m a nowce.
M et o d y odczytywania Kajki przez Staniszewskiego 51 5
niać jakieś błędy w e rsyfikacyjne, czy inne, np. aby stosow ał ry m y jedno brzmiące. Z tego powodu, za „bezm yślność” d o stajem y now ą porcję batów . Tymczasem K ajk a, choć nie często, dopuszczał się i tak ich grzechów. Aby nie n arazić się n a k o le jn y zarzu t bezm yślnego przepisyw ania tek stó w już p u blikow anych i ty m razem odw ołajm y się do rękopisu (nr 42):
Z aw itało zaś na ziemię Nowe życie, uciech w i e l e W ita Zbaw ca ludzkie plem ię
W inszuje radości w i e l e , [podkreślenia — J . J . , Т. O.] S tw ierdza dalej Staniszew ski, że b ra k ry m u jest pierw szym sygnałem po pełnionego błędu edytorskiego i n a te j podstaw ie u siłu je ustalić w łaściw y zapis w iersza. Je d n a k że K ajk a, ja k w y n ik a z jego autografów , nie znajdow ał czasem ry m ó w w n iek tó ry ch zw rotkach sw oich utw orów . Z acy tu jm y k ilk a przykładów .
R ękopis 40:
J a k b y śledząc jakieś tro p y Aż n a koniec jed n ak stali K ole sw ej p astersk iej sopy G w iazda się ta m zatrzym ała I pasterze też ustali Św iatło s ta jn ią oświecało A pasterze rozm yślali Sym on bardzo b y ł zdumiony. Rkps 20:
N iech m ój wdzięcznie głos P łynie w strop niebios A niech Ci zanosi dzięki Za Tw oje bolesne m ęki Za m nie •— n a krzyżu Miłościw Jezu.
A w ięc usiłow ania przyw rócenia nieskażonego te k s tu za pomocą z n ale zienia w łaściw ego ry m u m ogą się okazać zawodne. Czy do słowa „w ierze” m usi zawsze pasow ać ry m „szczerze”, jak to sta ra się udow odnić Staniszew ski? P o p raw ia on trzeci w ers n a „szczerze”: . \
Mocni w w ierze I bez u razy M odlą się szczerze Co dzień pięć razy.
Jeśli jed n ak zdecydow alibyśm y się n a p opraw ianie, to trzeci w e rs m ógłby brzm ieć nieco inaczej: „Mówią pacierze”, bo zachow alibyśm y ry m i tę sam ą liczbę zgłosek. A co najw ażniejsze, do „w ierze”, K a jk a nie m usiał dobierać koniecznie ry m u „szczerze”, jak n a to w skazują p rzy k ład y zaczerpnięte z jego rękopisów:
Rkps 26:
N iechaj bierze — w p ra w ej w ierze Rkps 29:
K ładziem y Ci w ofierze Byś um ocnił nas w w ierze
spe-5 16 Janusz Jasiński — Tadeusz O r a c k i
kulacjam i, A ndrzej S taniszew ski nie w yobraża sobie, a b y K a jk a posługiw ał się tak im i m etaforam i, jak „zima g rzechu”, czy „w iosna zb aw ien ia” . Je śli jed n ak K a jk a stosow ał zbliżone m etafo ry w rodzaju „zim a życia”, „gw iazda n adziei” lu b „dolina g rzechu”, m ógł bez tru d u ułożyć zakw estionow ane przez h ip er- kry ty cy zm Staniszew skiego m etafory. Zresztą Staniszew ski coraz b ard ziej o d chodzi od realiów twórczości K a jk i w k ie ru n k u przypuszczeń, hipotez i sztucz n y ch rek o n stru k cji.
N astęp n y problem , czy n iek tó re w iersze K a jk i są w arian tam i, czy p a r a frazam i. S taniszew ski dostrzega w iele różnic w w ierszu Glos Z b a w cy z 1911 i 1927 i dlatego tw ierdzi, że w iersz z 1927 r. jest parafrazą. M y nato m iast w idzim y w ty ch dw óch tek s ta ch dostatecznie dużo podobieństw , a b y uznać, że jest to te n sam w iersz n a p isan y w dw óch w arian tach . Rzecz dyskusyjna. D la Staniszew skiego obecny tek s t M a zu rka D ąbrowskiego jest zapew ne p a ra frazą te k s tu z 1797 roku, ty le w szak w nim różnic. A jed n ak jest to ta sam a pieśń.
Jesteśm y w dzięczni S taniszew skiem u za część k ry ty czn y ch uwag, jak rów nież za poruszenie k ilk u m etodycznych zagadnień, zw iązanych z edycją u tw orów poetyckich. Szkoda jedynie, że owe n iek tó re słuszne m yśli z ag łu szone zostały h u k iem oskarżeń, biciem w w ielk i dzwon, w y su w an iem k łam li w y ch zarzutów , popisyw aniem się erudycją, niew iele w spólnego m ającą z isto tą sporu. Cóż, e rra re h u m an u m est. W arto powyższą praw d ę przypom nieć, zwłaszcza że i S taniszew skiem u p rzy trafiło się k ilk a d otkliw ych pom yłek lub w p ro s t błędów. Nie w spom inahbyśm y o nich, g dyby Polem ista nie zajął po s ta w y Nieomylnego. I ta k np. p o plątał dw óch m az u rsk ich poetów: Gerssa i K ajkę, p rzydając pierw szem u imię drugiego („Michał G erss”). Pouczając nas, jak p o w inny brzm ieć w łaściw e te k s ty K ajki, sam przepisuje błędnie z „M azura” (1907) n astęp u jąc y w ers: „Z w iastu je n am P a n tego” zam iast: „Z w iastuje n a m P a n a teg o ” (podkreślenie — J . J., Т. O.). Staniszew ski nie u m ia ł sobie poradzić tak że z zapisem bibliograficznym recenzow anej książki. Podał m ianowicie, że m a ona 284 strony, nato m iast przeoczył nasz w stęp ozna czony pag in acją rzym ską, a liczący 72 stro n y (LXXII). P odkreślam y, że nie podał objętości naszego w stęp u w zapisie bibliograficznym , bo jed n ak go za u w aży ł i czytał, tylko nadzw yczaj pobieżnie. Dalej. K tokolw iek in teresu je się K ajk ą, wie, że w ładze p ru sk ie określiły go „ zatw ard z iały m P o la k iem ” (Stock pole) u schyłku XDC w ieku, wów czas gdy sporządzały listę osób zw iązanych z M azurską P a rtią Ludow ą. N atom iast S taniszew ski tw ierd zi błędnie, że t a k im to „epitetem określali N iem cy postaw ę K a jk i w latach trzydziestych” . O becnie czekam y z w ielkim zainteresow aniem n a jakieś dzieło S ta n i szewskiego, oczywiście, w olne od różnych niedostatków , bezm yślności i c h a osu, n a dzieło w olne od m an k am en tó w niepełności i niestaranności.