• Nie Znaleziono Wyników

"Czasy wojny" Ferdynanda Goetla : próba lektury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Czasy wojny" Ferdynanda Goetla : próba lektury"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Marcin Lutomierski

"Czasy wojny" Ferdynanda Goetla :

próba lektury

Archiwum Emigracji : studia, szkice, dokumenty 2 (11), 149-159

2009

(2)

ARCHIWUM EMIGRACJI Studia - Szkice - Dokumenty Toruń, Rok 2009, Zeszyt 2(11)

CZASY WOJNY

FERDYNANDA GOETLA.

PRÓBA LEKTURY

Marcin L U T O M I E R S K I (Toruń)

Wspomnienia emigrantów

II wojna światowa ciągle jeszcze pozostaje niewystarczająco zbadanym okresem

dziejów Polski i Polaków. Niemałą rolę w poznawaniu różnych j e j obliczy odgrywa piśmiennictwo wspomnieniowe Drugiej Emigracji. Z tych oto zasadniczych powodów, że: po pierwsze rozwijało się ono w warunkach zapewniających możność swobodnego wypowiadania się, po wtóre zaś — losy emigrantów nieodłącznie związane z wojną i polityką były w kraju przez pół wieku fałszowane lub też prawie całkowicie przemil-czane.

W dyskusjach publicystycznych i naukowych (tak krajowych, j a k i emigracyjnych) poświęconych twórczości emigrantów, zwłaszcza tych związanych ze środowiskiem londyńskim, często stawiano i stawia się nadal zarzut zbytniego pogrążania się w prze-szłości. To rozpamiętywanie czasów minionych określono niegdyś mianem wspomin-karstwa, które miało odcień pejoratywny. Należy jednak pamiętać, że w ogóle na emi-gracji panował dyktat przeszłości. „Emigracja już w czasie wojny chętnie zwracała się ku przeszłości, szukając w niej tła dla współczesności. Po roku 1945 przeszłość nabrała innego wymiaru"'. Służyła nierzadko jako argument polityczny w debatach nad sprawą polską. Ponadto istniała w pełni uzasadniona obawa, że w kraju przeszłość będzie uka-zywana w sposób zafałszowany, z wieloma niedopowiedzeniami. Emigracja uzupełnia-ła więc „zasoby pamięci narodowej". Najwyrazistszym tego przykuzupełnia-ładem są chociażby informacje o zbrodni katyńskiej. Warto również dodać, iż zwrot ku przeszłości łagodził dotkliwości wygnania i był zarazem ucieczką przed rozczarowaniem teraźniejszością. Wielu emigrantów podzielało zapewne pogląd, który wyraził niegdyś redaktor

londyń-Inspiracją do napisania tego szkicu były moje spotkania i rozmowy z profesorem Maria-nem Szarmachem z U M K w Toruniu, któremu również zawdzięczam pierwszą lekturę Czasów wojny.

(3)

skich „Wiadomości". „Wydaje mi się że nawiązywanie do konkretnej przeszłości jest rzeczą bardziej realną niż jałowe pogrążanie się w przyszłości. I ostatecznie cała wielka literatura oparta jest na takim właśnie wspominkarstwie"2.

Z recepcji Czasów wojny

Przyjrzyjmy się teraz jednym ze wspomnień, które otwierają intrygujące pole do rozważań nad polskimi dziejami z okresu 1939-1945 (1946). Mowa tu o Czasach

woj-ny Ferdynanda Goetla. Z jednej strowoj-ny jest to dzieło w pewwoj-nym sensie typowe dla

lite-ratury powstającej wówczas na emigracji, gdyż wpisuje się w szeroki nurt wspomnień wojennych, jakie zaczęły ukazywać się już od przełomu lat 40. i 50. Dla przykładu wymieńmy takie książki jak: Wacława Grubińskiego Między młotem a sierpem (1948), Władysława Andersa Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946 (1949, potem wielokrotnie wznawiane), Anatola К rakowieckiego Książka o Kołymie (1950), Gustawa Herlinga-Grudzińskiego Inny świat. Zapiski sowieckie (1951, I wydanie w ję-zyku polskim 1953), Zbigniewa Stypułkowskiego W zawierusze dziejowej.

Wspomnie-nia 1939-1945 (1951) czy Klemensa Rudnickiego Na polskim szlaku. WspomnieWspomnie-nia z lat 1939-1947 (1952). Z drugiej zaś strony Czasy wojny wyróżniają się w polskiej

literaturze odwagą w formułowaniu sądów, szczególnie w stosunku do poczynań roda-ków, przy jednoczesnym ukazywaniu krzywd, jakich Polacy doznawali od obu okupan-tów. Krzysztof Tarka pisząc w wolnej już Polsce o wspomnieniach Goetla, trafnie za-uważa, iż „w swych wspomnieniach pisarz zawarł wiele traihych i przenikliwych są-dów. Niektóre z nich odbiegają, myślę, że dość znacznie, od stereotypowego dziś po-glądu na okupację. Zdarza się, że mogą być nawet trudno akceptowalne'". Na nieza-leżność myślową autora Czasów wojny zwraca uwagę również Jacek Trznadel, który w jednym z esejów konstatuje:

Książka Goetla — choć jest w zamierzeniu tylko skromnym pamiętnikiem rzeczy oso-biście przeżytych i zapamiętanych — reprezentuje postawę niezależną, której prawie nie ma we wspomnieniach i ocenach historii ostatniego okresu4.

Czasy wojny po raz pierwszy5 zostały wydane w Londynie6, przez Katolicki

Ośro-dek Wydawniczy „Veritas", w lutym 1955 roku. Druga edycja ukazała się w 1990 roku w Gdańsku (Oficyna Wydawnicza „Graf'). Niedawno zaś, bo w 2005 roku, wydano w Krakowie Czasy wojny ze wstępem Władysława Bartoszewskiego (wydawnictwo Arcana). Interesujące może być dla nas, jak wspomnienia Goetla, niewątpliwie mają-cego już za sobą czasy świetności pisarskiej, przyjęła ówczesna emigracyjna krytyka. Oto dwugłos, pochodzący z najważniejszych pism powojennej emigracji: paryskiej „Kultury" i londyńskich „Wiadomości".

2

Fragment rozmowy M. Grydzewskiego z L. Kielanowslcim (Radio Wolna Europa); zob.:

Rozmowa o „ Wiadomościach", Wiadomości 1953 nr 43, s. 5. Tak samo o przeszłości

wypowia-dał się m.in. T. Terlecki; zob.: tenże, O „ Wiadomościach" bezprzymiotnikawych, [w:] XXX-lecie

„ Wiadomości", Londyn 1957, s. 54.

K. Tarka, Powrót Ferdynanda Goetla. Ferdynand, Odra 1996 nr 6, s. 84.

4 J. Trznadel, Ferdynand Goetel. „ Myśleć samodzielnie ", [w:] tegoż, Ocalenie tragizmu.

Eseje i przekłady, Lublin 1993, s. 213.

5 W 1949 r. londyńskie „Wiadomości" publikowały relacje F. Goetla z pobytu w Katyniu,

fragmenty te weszły później w skład wydania książkowego.

(4)

Janusz Jasieńczyk na łamach „Kultury" w recenzji zatytułowanej Świadectwo

klęski7 wypomina Goetlowi, że w swoich wspomnieniach nie wyjaśnia on pomówień

0 współpracę z wydziałem propagandy dystryktu warszawskiego. Zarzuca mu również nieścisłości m.in. w relacjach o ucieczce Rydza-Śmigłego z Rumunii czy zamachu na Kutscherę. Jasieńczyk twierdzi, że Goetel pisze tak, jakby naprawdę nie przeczytał choćby najważniejszych relacji o czasach, które sam opisuje. A recenzję kończy Jasień-czyk stwierdzeniem: „Smutne to widowisko, gdy znakomity pisarz klęskę własną 1 swego narodu kwituje artystyczną porażką"8.

Z kolei Wojciech Gniatczyński w recenzji o znamiennym tytule: Tak było... Tak

było...9, zamieszczonej na łamach londyńskich „Wiadomości", docenia m.in. to, że Goetel odtworzył „atmosferę Warszawy, naładowaną elektrycznością i polskością". Zwraca też uwagę, że książka Goetla jest książką publicystyczną, a nie dziełem sztuki. Dalej zauważa Gniatczyński, że Goetel pokazuje różne rodzaje barbarzyństwa (tak w Katyniu, jak i w zbrodniach niemieckich). W relacjach niektórych zdarzeń mógł popełniać błędy dlatego, że odtwarzał fakty z (zawodnej przecież) pamięci, gdyż wcze-śniej utracił swoje notatki. Udało się jednak Goetlowi stworzyć syntezę tych czasów i tych zachowań. A ponadto

Goetel szuka prawdy za wszelką cenę. Dlatego niejedna teza albo przypomnienie jakie-goś faktu w jego książce niejednemu będzie nie w smak. Do czytelnika, do narodu Go-etel przemawia jako do równego sobie partnera a nie jako do prymitywnego poganina. Wśród Polaków czynią tak tylko pisarze, i to nie wszyscy10.

Goetel podczas wojny

W chwili wybuchu wojny Ferdynand Goetel (prozaik, publicysta, dramatopisarz)

był już człowiekiem dojrzałym (49-letnim11) i miał za sobą doświadczenia I wojny

światowej (w tym zesłanie do Turkmenistanu12), a także uznany dorobek pisarski13. We

wrześniu 1939 roku był członkiem Prezydium Obywatelskiego Komitetu Obrony

War-szawy14. Podczas okupacji działał (razem m.in. z Adolfem Nowaczyńskim) w

komite-cie literackim, organizując w warszawskim lokalu byłego Związku Literatów Polskich

popularną stołówkę dla literatów i ich rodzin15. Prócz tego w latach 1943-1944

współ-redagował (z Wilamem Horzycą) konspiracyjne pismo „Nurt". W kwietniu 1943 roku w porozumieniu z władzami podziemnymi udał się do Katynia na miejsce odkrytej przez Niemców zbrodni. Już wtedy pojawiły się plotki i pomówienia o współpracę Goetla z Niemcami. Na emigracji oczyściły go z zarzutu kolaboracji odpowiednie

η ·

[J. Poray-Biernacki] J. Jasieńczyk, Świadectwo klęski, Kultura 1955 nr 7/8(93/94), s. 208-210.

8 Tamże, s. 210.

9 W. Gniatczyński, Tak było... Tak byio, Wiadomości 1956 nr 18, s. 2. Fragment obecny

i kolejne cytuję wiernie, z zachowaniem typowej dla „Wiadomości" składni i interpunkcji.

1*0 r-p

Tamże.

11 Ur. w 1890 r. w Suchej Beskidzkiej, zm. w 1960 r. w Londynie; zob.: K. Polechoński,

Ferdynand Goetel, [w:] Leksykon kultury polskiej poza krajem od roku 1939, t. 1, red. K.

Dyb-ciak i Z. Kudelski, Lublin 2000, s. 131.

12

Zob. m.in. jego wspomnienia Patrząc wstecz opublikowane pośmiertnie w Londynie (1966) nakładem Polskiej Fundacji Kulturalnej.

'J Zob. m.in.: Kar Chat. Powieść (Warszawa [1923]), Przez płonący Wschód. Wrażenia

z podróży (Warszawa 1924), Z dnia na dzień (Warszawa 1926).

14 Zob.: K. Polechoński, Ferdynand Goetel..., s. 131-134. 15 Zob.: K. Tarka, Powrót..., s. 83.

(5)

komórki 2. Korpusu Polskiego już na przełomie 1945 i 1946. Choć i po tych

rozmo-wach zostało „wstrętne wspomnienie", o czym możemy przeczytać w Czasach wojny*6.

Kres tej sprawie położył sam gen. Władysław Anders, do którego Goetel napisał osobi-ście. Niżej przytaczamy fragment listu.

Zarzut mojej kolaboracji z Niemcami może polegać jedynie na lekkomyślnej plot-ce lub niegodziwym oszczerstwie. Utrzymywałem z Niemcami jedynie te stosunki, do jakich zmuszała mnie pozycja moja jako członka Komisji Literackiej Rady Głównej Opiekuńczej.

Wyjazd do Katynia, powzięty po porozumieniu się z czynnikami politycznymi Polski Podziemnej, był jedynym w tym względzie wyjątkiem. Prawdziwość tego zobo-wiązuję się udowodnić przed każdym sądem, który dopuści przewód, zgodny z poję-ciami sprawiedliwości zachodniego człowieka. Przez czas okupacji nie opublikowałem żadnej książki ani artykułu, redagowałem natomiast pismo podziemne „Nurt" i współ-pracowałem blisko z Zygmuntem Hemplem, Kazimierzem Stamirowskim i Julianem Piaseckim, którzy wszyscy stracili życie z rąk Niemców. O bohaterstwie ich mogą

po-17

twierdzić osoby tak na terenie Korpusu jak i w kraju .

W 1945 roku za udział w delegacji katyńskiej władze komunistyczne ścigały Go-etla listem gończym. Po ucieczce z Polski w grudniu 1945 roku pisarz dostał się do Włoch, gdzie wstąpił do 2. Korpusu, z którym przeniósł się jesienią 1946 roku do Wiel-kiej Brytanii. W kraju natomiast oficjalnie uznano go za kolaboranta i zdrajcę narodu polskiego. Ów stan faktycznie utrzymał się do końca istnienia Polski Ludowej. Dopiero na zebraniu Zarządu Polskiego PEN Clubu w Warszawie 19 czerwca 1989 roku nastą-piło „oczyszczenie z niesławy" osoby Ferdynanda Goetla, który podczas niemieckiej

okupacji działał za wiedzą i aprobatą władz Rzeczpospolitej Polskiej18.

Wracając zaś do Czasów wojny, przypomnijmy, że opisują one wydarzenia od końca sierpnia 1939 do jesieni 1946. Wśród miejsc, o których mówi Goetel, trzeba wymienić przede wszystkim Warszawę (jej poświęcona jest większość wspomnień) i okolicę, poza tym Katyń (wspomniana już delegacja), Sandomierszczyzna (wycieczka z Adolfem No-waczyńskim), Kraków (krótki pobyt przed wybuchem powstania w Warszawie i dłuższy po nim), Czechy (w czasie przejazdu), Niemcy (tu m.in. obóz w Dachau, który Goetel oglądał już po wyzwoleniu) i Włochy (razem z 2. Korpusem Polskim).

Wspomnienia czytane po pięćdziesięciu latach

Warto zastanowić się w tym miejscu, co wydaje się być szczególnie zajmujące w książce Goetla, oraz jak można dziś czytać jego wspomnienia. Zacząć wypada od stylu, jakim pisane są Czasy wojny. Otóż analizując pod tym kątem wszystkie rozdziały wspomnień, niezależnie od ich treści, odnajdziemy trzy zasadnicze cechy: powściągli-wość, rzeczowość i zwięzłość. Jednocześnie taki właśnie styl pisarski Goetla ciekawie łączy się z umiejętnością pisania w sposób niezwykle przejmujący. Przykładem niech będzie tu fragment mówiący o tragedii Warszawy pod koniec września 1939 roku.

16 Zob.: F. Goetel, Czasy wojny, Londyn 1955, s. 211-216 (Rozdział XVIII: Zderzenie

z dwójką). Wszystkie cytaty z Czasów wojny przytaczane w tym szkicu pochodzą z tego

wyda-nia. Zakres stron kolejnych cytacji podaję w tekście głównym w nawiasach okrągłych.

17 Cyt. za: I. Sadowska, Ferdynand Goetel pisze do gen. Andersa, [w:] tejże. Od Witkacego

do Jana Pawła II Itineraria literackie, red. G. Legutko, Kielce 2008, s. 77-78.

18 Zob. więcej na ten temat w artykule M. Danilewicz Zielińskiej, Ferdynand Goetel w oczach

(6)

Huraganowe bombardowanie Warszawy 25 i 26 września uwieńczył nalot na ogromną skalę. Przypadek chciał, że właśnie w dzień, upatrzony na powietrzną rozpra-wę z szalonym miastem, niebo bezustannie pogodne, zasnuły niespokojne obłoki. Sa-moloty krążyły nad nim do południa, aż zrywający się wiatr otworzył okna w chmu-rach. Na Warszawę padły setki bomb burzących i dziesiątki tysięcy zapalających. Nocą rozpętała się sucha wichura i przewiercała płomieniami całe dzielnice. Była to pierwsza wizja końca świata, jaką przeżyć miała Warszawa (s. 17).

I n t e r e s u j ą c y j e s t nie t y l k o s p o s ó b p r z e k a z u G o e t l a , lecz r ó w n i e ż , a m o ż e p r z e d e w s z y s t k i m , j e g o treść. S p o ś r ó d w i e l u r ó ż n y c h w ą t k ó w p o r u s z a n y c h w Czasach wojny w y b i e r z m y te, które s ą n a j b a r d z i e j f r a p u j ą c e i j e d n o c z e ś n i e r z a d k o w y s t ę p u j ą c e w p o l -s k i m p i ś m i e n n i c t w i e d o t y c z ą c y m z m a g a ń n a r o d u z o k u p a n t e m w l a t a c h 1 9 3 9 - 1 9 4 5 . P o n i e w a ż — j a k s ł u s z n i e z a u w a ż y ł k i e d y ś T a d e u s z W y r w a —

Dziejopisarstwo polskie trzyma się przeważnie tych dwóch schematów: katastrofy i heroizmu. Trzecim schematem, czy też stereotypem, jest zwalanie win za nasze nie-powodzenia wyłącznie na obcych zamiast szukania ich przyczyn przede wszystkim w nas samych19.

T y m c z a s e m ś w i a d e c t w o G o e t l a d a l e k i e j e s t od m y ś l o w y c h s c h e m a t ó w , u o g ó l n i e ń i u p r o s z c z e ń — c h o c i a ż b y w s t o s u n k u d o o k u p u j ą c y c h P o l s k ę N i e m c ó w czy R o s j a n . J e d n a k s z c z e g ó l n i e istotne i g o d n e z a s t a n o w i e n i a j e s t to, ż e „ C z a s y wojny [ . . . ] r e w i d u

-20

j ą m i t o j e d n o ś c i p o s t a w n a r o d u " . Pisarz m a o d w a g ę m ó w i ć n a w e t o w s t y d l i w y c h kartach w d z i e j a c h w o j e n n e j W a r s z a w y , c z e g o p r z y k ł a d e m niech b ę d z i e n a s t ę p u j ą c y o b r a z e k .

Ostatnie dni przed wejściem Niemców, którzy nie kwapili się z zajęciem stolicy, zapisały się dość czarno w pamięci. Rozładowywanie składów publicznych, słuszne chyba i nawet konieczne, dało okazję do igrzysk, gdzie bary i pięści miały rozstrzyga-jące znaczenie. Za darmochą, którą zdobywało się „legalnie" z otwartych okien i drzwi składów z tytoniem, spirytusem, cukrem, poszedł amatorski już rabunek sklepów i skła-dów prywatnych. Szturm rabusiów na magazyny Zamku i jego ocalałe jeszcze lokale nie cofnął się przed milicją obywatelską, przełamał jej opór i ogołocił Zamek z reszty dobytku. Nie oszczędzano również i Biblioteki Narodowej, gdzie wydzierano z ksiąg iluminowane karty, a ze starych inkunabułów oprawy ze skóry. W grabieży brał udział nie tylko motłoch, zmieszany z opryszkami wypuszczonymi z aresztów. W Śródmieściu paniusie w szykownych futrach wdzierały się do opuszczonych sklepów i wynosiły z nich, co popadło pod rękę. Szajki przemyślnych knąjaków czyhały na grabicieli ob-ciążonych łupem. Niejeden taszczony na plecach worek został przecięty nożem, a wy-ciekająca z niego zawartość wpadała w podstawiony kapelusz andrusa. Słabszym nieraz siłą odbierano łup. Był to pierwszy popis chamstwa, które, uprawnione niejako i roz-grzeszone przez brutalność zdarzeń wojennych, zdobywało sobie miejsce w życiu. Pró-ba ta, wówczas jeszcze epizodyczna, miała z czasem ożyć w zdarzeniach i zjawiskach o wiele bardziej haniebnych.

Lecz wtedy rabunki były normalnym rozruchem ulicznym (s. 18).

C h o ć z d u m i e w a G o e t l a p ó ź n i e j s z a z a r a d n o ś ć ( n i e k i e d y s z a l e ń c z a — n p . uliczny h a n d e l p r o d u k t a m i s p o ż y w c z y m i , k t ó r y j e s t z a k a z a n y , a o d b y w a się c z ę s t o t u ż p o d . . . w i s z ą c y m p l a k a t e m n i e m i e c k i m , p r z e w i d u j ą c y m z a t o k a r ę śmierci) i h e r o i z m m i e s z

-19 T. Wyrwa, Rola historii i literatury w kształtowaniu świadomości narodowej, [w:] tegoż,

Krytyczne eseje z historii Polski XXwieku, Warszawa 2000, s. 3.

20

(7)

k a ń c ó w stolicy (m.in. s. 3 7 3 8 ) , t o j e d n o c z e ś n i e n a s u w a j ą m u się r e f l e k s j e o d e p r a w a -cji m ł o d z i e ż y w latach w o j n y i o k u p a c j i .

Lecz czy można gloryfikować zjawiska, które w zasadzie swej polegają na oszu-stwie i godzą w najbardziej podstawowe pojęcie o obowiązującym człowieka porządku rzeczy? Warstwą najbardziej upojoną „czarami" tego życia była młodzież. Wielu ludzi ze starszego pokolenia biadało też nad młodzieżą, która przeszła twardą szkołę lekkiego życia, znamienną dla czasów okupacji. Jak się odniesie do prawa i uczciwości w życiu codziennym, skoro nastaną normalne, pokojowe czasy?

Nie wiem, czy ludzie równie szybko oswajają się z prawem jak przyswajają sobie bezprawie. Obawiam się, że proces nawrotu jest trudniejszy i dłuższy. Każdy, kto pa-trzył na walkę o byt pod okupacją niemiecką, nie mógł się opędzić przed obawą, że śla-dy po niej i skazy sięgną głębiej niż się to nam wówczas mogło zdawać (s. 41).

N a d e r p r z e n i k l i w e s ą r o z w a ż a n i a G o e t l a . I c h c i a ł o b y się d o d a ć , ż e n i e s t e t y słuszne, bo p o t w i e r d z i ł y t o p ó ź n i e j s z e d z i e j e n a r o d ó w o k u p o w a n y c h p o d c z a s II w o j n y światow e j . P o c z y n i o n e p r z e z światow o j n ę s p u s t o s z e n i e m o r a l n e nie o m i n ę ł o r ó światow n i e ż n a s z y c h r o d a -ków, c h o ć p r z e c i e ż n i e w k a ż d y m w o j n a z n i s z c z y ł a ludzkie u c z u c i a , c z e g o p r z y k ł a d y o d n a j d z i e m y t a k ż e n a kartach Czasów wojny21. N i e n a l e ż y b o w i e m z a p o m i n a ć , ż e

w w i e l u m i e j s c a c h w s p o m n i e ń G o e t l a m a m y d o c z y n i e n i a z o p i s a m i i r e f l e k s j a m i n a t e m a t c h l u b n y c h p o s t a w r o d a k ó w p o d o k u p a c j ą , j a k c h o ć b y tu:

[...] tysiące ludzi zawdzięczało życie i wolność wiecznemu pogotowiu ludności. Po-wszechna i niezawodna solidarność stwarzała też owo dziwne poczucie pewności siebie i sprawiała, że atmosfera miasta była czysto polska, a Niemcy czuli się w niej intruza-mi, niepewnymi dnia ani godziny. I chociaż gestapo znajdowało ludzi chętnych do usług, a szpicle i łapsy sterczeli na każdym rogu ulicznym, to jednak ilość ich musiała być niedostateczna a wyszkolenie mizerne, zważywszy niewielkie osiągnięcia szpiego-stwa, mimo iż warszawiaków cechowała niepohamowana i wręcz prowokacyjna swo-boda języka (s. 84).

P r z e z c h w i l ę z d a r z y ł o się r ó w n i e ż G o e t l o w i p o w i e d z i e ć o r e a l i a c h o k u p o w a n e j W a r s z a w y w s p o s ó b o d r o b i n ę z a b a w n y .

W podstawową żywność zaopatrujemy się np. w domu u dozorczyni pani Trosz-czyńskiej, która „dodatkowo" trudni się przemytem mięsa, tłuszczów i jaj i jest wskutek najważniejszą i bodaj że najbardziej zamożną osobą w naszej niedużej kamieniczce. Jeździ sobie, po żywność ta pani Truszczyńska raz w Lubelszczyznę, a raz na Mazow-sze, ale i na Kujawy, do „Reichu". Jeśli raz na pięć wypraw „wpadnie" i odbiorą jej to-war, interes się jeszcze opłaca. Nie sądzę, aby „wpadała" częściej niż raz na dziesięć przejazdów. Babsko jest to już żelazne, wytrawne, przytomne w najgorszej nawet oka-zji (s. 54).

T r z e b a j e d n a k p r z y z n a ć , ż e p o d o b n y , n i e c o żartobliwy, t o n w y p o w i e d z i b a r d z o r z a d k o p o j a w i a się w Czasach wojny.

W s k a ż m y t e r a z inny w a ż n y t e m a t w k s i ą ż c e G o e t l a . B i o r ą c p o d u w a g ę p r z e d w o -j e n n e p o g l ą d y a u t o r a s y m p a t y z u -j ą c e g o z f a s z y z m e m w o d m i a n i e w ł o s k i e -j2 2, z d u m i e

-2 1 Por. także interesujące rozważania o ludziach po wojnie zawarte w Traktacie o łuskaniu

fasoli Wiesława Myśliwskiego.

22

Sprawę przedwojennych poglądów i sympatii politycznych omówił M. Urbanowski w szkicu Faszystowskie credo Goetla, [w:] tegoż, Oczyszczenie. Szkice o literaturze polskiej XX

wieku, Kraków 2002. Przypomnijmy jedynie, że niedługo przed wojną ukazała się książka,

będą-ca zbiorem felietonów Goetla, zatytułowana Pod znakiem faszyzmu (Warszawa 1939). Zdaniem Urbanowskiego faszyzm był przez Goetla rozumiany jako heroiczna postawa wobec

(8)

rzeczywi-w a ć m o ż e to, c o i rzeczywi-w j a k i s p o s ó b , b ę d ą c j u ż n a e m i g r a c j i m ó rzeczywi-w i on o losie Ż y d ó rzeczywi-w i ich r e l a c j a c h z P o l a k a m i . A l b o w i e m Czasy wojny t r a k t u j ą o w a r s z a w s k i c h Ż y d a c h ze spo-k o j e m i w s p ó ł c z u c i e m ( p r z y p o m i n a j ą c t a spo-k ż e ich p a t r i o t y c z n e g e s t y w chwili w y b u c h u w o j n y ) , G o e t e l n i e w a h a się n a w e t w s p o m n i e ć o braniu p i e n i ę d z y p r z e z P o l a k ó w z a u k r y w a n i e Ż y d ó w .

Z jakich sfer pochodzili ludzie trudniący się procederem tropienia Żydów? Trzon ich stanowili przeważnie bezrobotni szpicle. Narzędzie wykonawcze — „granatowa" policja. Sieć ich sięgała jednak głęboko w mieszkania ludzi prywatnych, którzy chcieli także „urwać coś na Żydach". Sposoby eksploatacji były przy tym bardzo różnorodne, niekiedy nawet tak niewinne, że niemal pretendujące do zasługi.

Opowiadano wówczas w Warszawie anegdotę tego rodzaju: „Z czego żyje X?" py-tał ktoś swego znajomego. „Ma guwernantkę Żydówkę" — brzmiała odpowiedź.

Okrutny żart ilustruje trafnie obniżenie poczucia moralnego owych lat (s. 110).

M o w a j e s t tu t a k ż e o n i e s ł a w n e j p a m i ę c i e p i z o d z i e z k a r u z e l ą p r z y getcie, z n a n y m z w i e r s z a C z e s ł a w a M i ł o s z a Campo di Fiori.

Pamiętam również i bałagan z karuzelami z tej strony murów w bezpośrednim niemal sąsiedztwie ghetta, wciąż pełnyfmi] żądnego zabawy motłochu. Było raz, że na poderwanym balkoniku jednej z kamienic ghetta pojawili się walczący Żydzi i wołali do bawiących się ludzi, aby odsunęli się, gdyż będą stąd strzelać. Mały ten i drobny, ale jakżeż wymowny epizod utkwił mi na zawsze w pamięci (s. 139).

N i e m n i e j p o r u s z a j ą c a j e s t r e l a c j a z e w s p o m n i a n e g o j u ż p o b y t u G o e t l a w K a t y n i u w 1943 r o k u , z a c y t u j m y w i ę c j e j f r a g m e n t .

Staję na uboczu i usiłuję ogarnąć myślą wszystko, co tu zastałem. Mogiły znajdu-jące się w tym lesie nie były trudne do odnalezienia. Najprostszym wskaźnikiem są przecież posadzone na nich sosenki. Paruletnie, niewysokie, jasnozielone oznaczają wyraźnie obszar i granice każdej z mogił. Niekiedy biegnie równo z nimi linia grobo-wej wpadliny. Trupy, choć ułożone w największym porządku w grubej warstwie, przy-sypane są niewielką tylko warstwą ziemi. Robota grabarska jest tu zatem wykonana dość powierzchownie, a sposób zakamuflowania grobów jest prymitywny i naiwny, boć musiałby minąć dziesiątek lat, aby sosny wyrosły i zmieszały się z lasem. Przypomi-nam sobie dokumenty, oznaki, mundury pozostawione przy zabitych i pojmuję, że oprawcom i grabarzom tutejszym przyświecać musiała pewność, iż miejsce to długo, długo jeszcze będzie niedostępnym dla nikogo, prócz zaufanych, swoich ludzi (s. 132). Warto tu d o d a ć , że ś w i a d e c t w o a u t o r a Czasów wojny o K a t y n i u — j a k p o d k r e ś l a R a f a ł Habielski — „ [ . . . ] b y ł o i j e s t n a d a l , j e ś l i nie p r z e m i l c z a n e t o n a p e w n o n i e d o c e -n i a -n e "2 3. P r z y p o m n i e ć też w y p a d a , iż w książce G o e t l a z a w a r t a j e s t r e l a c j a I w a n a

Kriw o z e r c o Kriw a , m i e s z k a j ą c e g o t u ż p r z y lesie, Kriw k t ó r y m d o k o n a n o m o r d u n a p o l s k i c h o f i -c e r a -c h . P r a w d o p o d o b n i e t o w ł a ś n i e ó w R o s j a n i n , s p o t k a n y p r z e z a u t o r a Czasów wojny w e W ł o s z e c h , j a k o p i e r w s z y p o w i a d o m i ł N i e m c ó w o t a j e m n i c z y c h g r o b a c h p o l s k i c h o f i c e r ó w , s a m z a ś z g i n ą ł w n i e w y j a ś n i o n y c h o k o l i c z n o ś c i a c h w W i e l k i e j B r y t a n i i n i e -d ł u g o p o z a k o ń c z e n i u w o j n y .

stości; zob.: M. Urbanowski, Faszystowskie..., s. 107. O książce tej jest również następująca wzmianka w Czasach wojny. „Jako autor przedwojennej książki o faszyzmie, podpisanej imie-niem i nazwiskiem, książki z pewnością błędnej, choć z pewnością napisanej cum bona fide, nie miałem do ukrycia nic" (s. 211).

23

R. Habielski, Na linii czasu. Szkic o twórczości emigracyjnej Ferdynanda Goetla, Więź 1994 nr 9, s. 94

(9)

Wracając natomiast do obrazu Polaków we wspomnieniach Goetla, trzeba przy-znać, że pisarz, któremu nie można odmówić zasług w działalności konspiracyjnej, ma dość krytyczny stosunek do władz Polski Podziemnej. Bywa, że gani zarówno polity-ków, jak i zwykłych obywateli, mówiąc wprost: „Głupota polityków podziemia dorów-nywała kroku bezkrytyczności mas (s. 145)". Te akurat słowa odnosiły się do poczynań mieszkańców stolicy tuż przed wybuchem powstania 1944 roku. Choć w innym miej-scu, mówiąc o atmosferze poprzedzającej walki, autor wyznaje: „A jednak dni przed powstaniem były piękne i puls życia Warszawy tętnił rytmem silnym i porywającym" (s. 146). Nawiasem mówiąc, Goetel w powstaniu nie walczył, jak sam o sobie mówi — był tylko jego biernym świadkiem. Oto kilka myśli o narodowym zrywie, do którego autor odnosił się sceptycznie, realnie oceniając jego nikłe szanse na zwycięstwo.

Powstanie wydało mi się nieuchronnym następstwem postawy zajętej przez społe-czeństwo polskie od początku wojny (s. 155).

Powstania nie sposób ująć w jakimkolwiek wspomnieniu. Jest to bowiem coś, jak-by historia innego, drugiego życia, luźnie tylko związana z poprzednim i następnymi (s. 156).

Cóż zatem o tych dniach? Chyba tylko to, że po gwałtownym deszczu w noc 1 sierpnia stała nad Warszawą pogoda nieruchoma i przejrzysta jak szklany słup a po-wietrze dźwięczało głosami walki tak dramatycznymi, żywymi i pełnymi wyrazu jak niepodobną do żadnej wojny była bitwa na ulicach Warszawy. [...] I żem z rozpaczą w sercu patrzał z okna na nocne przeloty naszych lotników z baz włoskich i żem wi-dział zestrzelone aparaty opadające na drugą stronę Wisły, może z konieczności a może z nadziei, że jednak dosięgną obszarów zajętych przez Rosjan, którzy odmówili im pra-wa startopra-wania ze swoich baz. Że w końcu spłonął i mój dom, moje pamiątki i skrypty z kilku lat pracy. To były w niezmiernym skrócie rzeczy, które widziałem i przeżyłem (s. 156-157).

Ale też dociekliwy Goetel rozważa dalej: „Czego nie wiedziałem i czego chciał-bym się dowiedzieć z miarodajnych ust?". Niepierwszy to już dowód na to, że refleksje Goetla o czasach wojny nie m a j ą charakteru skończonego.

Po powstaniu pisarz znalazł się w Krakowie, gdzie wkrótce — po wycofaniu wojsk niemieckich — stał się naocznym świadkiem zjawiska, które określił zmianą okupacji. Takim właśnie wymownym tytułem opatrzył rozdział XIII swoich wspomnień. Opisuje w nim nadciągający terror i podstępne zniewalanie kraju, który w coraz silniejszej komunistycznej propagandzie był właśnie rzekomo wyzwalany. W pewnym miejscu bez żadnych złudzeń Goetel konstatuje:

Proces robienia rewolucji od góry jest zatem szczęśliwie rozpoczęty. Rzucone ry-chło hasło pracy u podstaw, odbudowy kraju i wzmożenia jego gospodarczej potęgi po-ciągnie za sobą liczne już warstwy technokratów i fachowców. Narzędziem zaborcy stanie się inteligencja. Awangardzistami odstępstwa i zdrady staną się pisarze. Gorli-wość, z j a k ą będą się wysługiwać zaborczej propagandzie, wyciśnie na ich postawie piętno hańby, niespotykane w dziejach polskiego piśmiennictwa (s. 180).

Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że odkrywana wciąż historia powojennej Pol-ski tylko potwierdza powyższe uwagi.

Swoistym dopełnieniem refleksji Goetla o tragedii wojny mogą być zamieszczone na kartach wspomnień wrażenia z pobytu w byłym obozie w Dachau, zamienionym tuż po wojnie w muzeum.

Opuszczam muzeum ze wstrętem i przerażeniem w duszy. Nie pojąłem niczego i nie mogę uwierzyć, aby od dziś, jutra odmienił się świat i skończył z obozami tego rodzaju

(10)

raz na zawsze. Zbrodnia tu dokonana jest tak niewiarygodna, tak monstrualna i nie do pogodzenia ze wszystkim, cośmy sądzili o człowieku i świecie, że trudno [...] opędzić myśli o jakiejś śmiertelnej, tajnej chorobie, toczącej świat zachodni, poza jego świado-mością i wiedzą. Dachau jak i inne obozy nie są martwymi już muzeami, ale żywymi ciągle ropniami trądu na ciele Niemiec i Europy. Lepiej je wymijać, póki się nie doszło, co naprawdę oznaczają. I może lepiej spalić i zaorać Dachau razem z domkami i gród-kami SS-ów, gdzie dobre matki wychowywały niewinne dzieci, gdzie radio nadawało Bacha, Beethovena i walce Straussa, a gospodarni ludzie hodowali kwiaty i warzywa (s. 201).

Czasy wojny a tradycja romantyczna

Uważna lektura wspomnień Goetla daje nam interesujący, wbrew pozorom ambi-walentny, stosunek autora do romantyzmu i tradycji romantycznej. Zagadnienie to jest zaledwie cząstką szerszego problemu, który moglibyśmy zatytułować: tradycja tyczna w twórczości Ferdynanda Goetla albo Ferdynand Goetel wobec tradycji roman-tycznej. Równocześnie kwestia ta przynależy do pewnego zjawiska w kulturze, jakim jest przejęcie przez powojenną emigrację polską tradycji romantycznej. Świadomość podobieństw doświadczeń i losu emigrantów 1945 roku (przede wszystkim walka za ojczyznę oraz sprzeciw wobec narzuconego siłą porządku w kraju) z emigrantami 1831 roku sprawiła, że Druga Emigracja zaanektowała szeroko rozumianą tradycję roman-tyczną. W skupiskach emigrantów polskich na terenie Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza w środowisku londyńskim, do którego należał Goetel, wyraźnie objawiła się żywotność romantyzmu, stymulującego postawy niepodległościowe w bardzo trudnej dla Polaków sytuacji politycznej. Wówczas to tradycja romantyczna w „polskim Londynie" odżywa z wielką mocą, a przejawia się zwłaszcza w piśmiennictwie, życiu literackim, ruchu wydawniczym i stylach zachowań emigracji polskiej. Lata 40. i 50. XX wieku są okre-sem szczególnej intensyfikacji tych zjawisk, przypomnijmy, że jest to również czas powstania i ukazania się drukiem wspomnień Goetla.

Oczywiście, wskazana wyżej problematyka to temat na niejedną rozprawę. Wróćmy jednak do Czasów wojny i poszukajmy w nich przykładów dialogu z tradycją romantycz-ną. Trzeba przyznać, że w opisie realiów wojny u Goetla próżno szukać śladów romanty-zmu, autor daleki jest od romantycznych uniesień i romantycznego spojrzenia na naród. Jednakże z uwag odnoszących się do skutków represji okupanta można wywnioskować, że to ożywiony podczas wojny romantyzm (choć nie nazwany tutaj wprost) i jego idea wolności zagrzewały Polaków do walki, w tym również walki powstańczej.

Te oto obrażone uczucia narodowe i ludzkie, to uniesienie mas, ta ich porywczość żądna odwetu powodowały, że nigdy jeszcze w dziejach polskiej insurekcji przywódcy jej nie byli tak pewni swego, jeśli chodzi o lud polski, którym dysponowali całkowicie nie napotykając na opór ni słowa krytycyzmu. Łatwość ta otwierała drogę przedsięwzięciom najbardziej szalonym i podsycała najbardziej szalone ambicje. Stan wrzenia warunkował władzę przywódców i ich wpływ, upajał ich złudzeniami, że ulegając mu prowadzą naród i zmierzają ku wielkim rozwiązaniom historycznym. Zaufanie okazywane im przez masy pozwalało zapomnieć, czym są i jakie są ich uzdolnienia do kierownictwa narodową sprawą. Poczynali więc w podziemiu z mgłą na oczach. Kierowana przez nich walka o wolność, chęć nieraz tak bohaterska, była walką na oślep (s. 86-87).

Na podstawie tego i innych fragmentów dałoby się chyba powiedzieć, że obecne tu

implicite konspiracyjno-spiskowe oblicze romantyzmu nie zyskuje aprobaty autora Czasów wojny, gdyż nieuchronnie prowadzi ono do działań „zawsze nieobliczalnych"

(11)

znajdziemy jednak we wspomnieniach Goetla jakichś wyraźnych i dłuższych rozra-chunków z romantyzmem, lecz tylko pewne przemyślenia, podawane w zwięzłej for-mie przy różnych okazjach.

Tymczasem w końcowych rozdziałach Czasów wojny pojawia wyraźne nawiązanie do tradycji romantycznej. Mowa tu o — po pierwsze — niezgodzie na zastaną rzeczy-wistość i wynikającej z tego postawie, ujętej przez Goetla w duchu jak najbardziej romantycznym. Otóż po zakończeniu wojny z Niemcami, ale w obliczu nowej okupacji Polski autor widzi jedynie dwa style zachowań. „Albo wznosić nad głową nadkruszony dach i milczeć albo opuszczać kraj i z daleka dochodzić jego praw do wolności" (s. 180). Jak wiemy, wybiera ten drugi, choć wcale nie postponuje rodaków, którzy pozostają w ojczyźnie i często na swój sposób również zmagają się z nowym porząd-kiem społeczno-politycznym.

Po drugie zaś, w rozważaniach Goetla obecne jest przekonanie, dodajmy: roman-tyczne (zwłaszcza Mickiewiczowskie), o szczególnym posłannictwie uchodźców, co ilustruje choćby następujący cytat: „Uchodźcy ówcześni stanowili co prawda tylko uła-mek narodu, unosili jednak ze sobą niezmiernie dużo, bo wszystko, co jeszcze oznaczało niepodległe Państwo Polskie" (s. 191). Ponadto w ostatnim rozdziale, zatytułowanym Na

wygnaniu, autor świadomie wpisuje nową emigrację, którą zresztą sam współtworzy,

w tradycję wcześniejszych emigracji polskich, w tym również Wielkiej Emigracji.

Rychło musiałem opuścić i Polskę, jeden z tysięcy Polaków. Emigracja z rodzin-nego kraju nie była zjawiskiem nowym w historii polskiej. Opuszczaliśmy kraj nieraz, protestując przeciw zadanej mu krzywdzie. Szliśmy w świat wołać o wolność. Lecz te-raz opuszczaliśmy Polskę po wojnie zakończonej zwycięstwem państw, które wte-raz z nami głosiły hasło wolności. Cóż miałem do powiedzenia więcej, syn narodu, który już raz przez cały XIX wiek wyśpiewał swe krzywdy i wołał o swe prawa do życia tak żarliwie, że przywrócono mu wreszcie wolność, aby ją ponownie zaprzedać i odstąpić? Okrzyków Vive la Pologne nie mieliśmy usłyszeć na naszym szlaku. „Tysiąc walecz-nych", którzy opuszczali Warszawę w roku 1944, podobni do cieni, to nie ci, którzy wyszli z niej z rozwiniętymi sztandarami w roku 1832. Los ich obciążał dziś hańbą cały świat. Nikt nie wysłucha ludzi, którym się wstydzi spojrzeć w oczy. [...]

Otwarto nam wreszcie i prawo do obywatelstwa wszystkich niemal państw, prócz swego własnego. W ten sposób m a j ą być o[d]kupione grzechy i błędy popełnione wo-bec naszego kraju. W ten sposób mamy zostać wynarodowieni w nagrodę za utratę nie-podległości naszego państwa (s. 275-276).

Całość kończy natomiast wyznaniem: „Być Polakiem nie jest to tak wielka rzecz, jak się nam wydaje. Ale przestać nim być znaczy przestać być człowiekiem" (s. 276). Przeplatają się ze sobą w tym stwierdzeniu dwie perspektywy: polska i uniwersalna. Nie gloryfikując polskości, Goetel zwraca uwagę na jej, paradoksalnie, ogólniejszy wymiar. Teraz, w obliczu ponownego i podstępnego zniewolenia ojczyzny, polskość i Polska stają się nie tyle wartością, co raczej zadaniem i zobowiązaniem (tu można doszukać się tropów prowadzących do refleksji Cypriana Norwida). Wyrzeczenie się Polski w obecnej sytuacji byłoby wprost nieludzkie, byłoby aktem skierowanym prze-ciwko człowieczeństwu. Jako pointę rozważań o stosunku autora Czasów wojny do spuścizny romantycznej przytoczmy tu pewną propozycję wyrażoną przez pisarza w artykule Polska legenda zamieszonym na łamach londyńskich „Wiadomości". Po-gląd swój wyraził Goetel krótko, ale znacząco: „[...] należałoby zrewidować pojęcie romantyzmu, gdyż romantykiem jest dziś każdy człowiek, który jeszcze w coś wierzy i coś wyznaje"24.

(12)

Refleksje końcowe

Czasy wojny są, mimo dwóch wznowień25, wciąż jeszcze niedostatecznie znane

i nie funkcjonują w powszechnej świadomości. Tymczasem wydaje się, że zwłaszcza dziś potrzebna jest wnikliwa, rzeczowa i spokojna relacja o trudnych wojennych i tuż-powojennych czasach. Autor tych wspomnień posiada nieocenioną w literaturze umie-jętność zachowania dystansu wobec ukazywanych postaci i opisywanych zdarzeń, co

sprawia, że książka Goetla, poddana próbie czasu, wychodzi z niej zwycięsko. Wpraw-dzie jest to jeden z wielu głosów o wojnie, ale z pewnością głos ważny, który należy wziąć pod uwagę kiedy podejmuje się refleksję o tym okresie.

Interesujący jest również fakt, że autor jasno ukazuje swój punkt widzenia, choć zarazem nie przeszkadza mu to w spokojnej prezentacji innych, często skrajnie róż-nych, poglądów. Przede wszystkim jednak autor Czasów wojny zastanawia się i próbuje dociekać istoty rzeczy. Ma więc rację przywoływany już wcześniej Wojciech Gniat-czyński, który za bezcenną cechę książki Goetla uznaje to, że

[...] nigdzie nie zadowala się on oficjalną wersją, nie powtarza zwyczajowych argu-mentów, nie podtrzymuje tradycyjnych twierdzeń. [...] Jest to książka dla tych co chcą myśleć o tamtych czasach, a nie dla tych co szukają gotowych formułek2 6.

Wreszcie bogactwo wątków tematycznych — wśród nich wojna, konspiracja, sys-temy totalitarne, świadectwa wydarzeń historycznych, rozważania o przyszłych losach Polski i świata — czyni z książki Goetla cenne źródło nie tylko dla historyków i histo-ryków literatury, ale i antropologów kultury czy socjologów. Jednakże wartość Czasów

wojny nie wyczerpuje się w ich walorze źródłowym, albowiem wspomnienia Goetla

otwierają również szeroką przestrzeń humanistycznych pytań i refleksji o człowieku.

25

Ale w niedużych i raczej trudno dostępnych nakładach. 26 W. Gniatczyński, Tak było..., s. 2.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Warto przy okazji zapytać, czy podejmując ludzkie działania, mamy punkt odniesienia, czy są one prze- niknięte Bożym duchem, czy to tylko nasze ludzkie wyrachowanie.

Materiały do mej pracy magisterskiej zbierałem także w Warszawie, Bytomiu i Wrocławiu. W muzeach śląskich znajdowały się archiwalia dotyczące badanych przez Niemców

Podsumowując, podstawowe rozpoznania jawią się zatem następująco: Egipt jako wydawnicza całość – w warstwie tekstualnej (reportażowej) jest „fotografi - zującym”

˝a∏em sobie Reykjavík jako miasto niewielkie, zabudowane ciasno i ci´˝ko, powa˝ne, ciche i mroczne, jeÊli ju˝ nie po- 55. Por.: Ferdynand Goetel, Wyspa na chmurnej

W rezultacie zrobiono fi lm na temat przelotu polskiego samolotu przez ocean do Brazylii, ale bez oceanu i Brazylii. Można by to jeszcze wytłumaczyć względami oszczędnościowymi.

Czytanie nie jest też do końca aktem wzywającym do tego, aby pod powierzchnią mowy potocznej, pod książką przy- należącą do wszystkich, odsłoniło się wyjątkowe dzieło, które

2. Trzech studentów przygotowywało się niezależnie do egzaminu z rachunku prawdopodobieństwa. Rzucamy n razy kostką do gry. Obliczyć prawdopodobieństwo tego, że: a) szóstka

2. Trzech studentów przygotowywało się niezależnie do egzaminu z rachunku prawdopodobieństwa. Rzucono 10 razy kostką. Rzucono 10 razy symetryczną kostką. Jakie