• Nie Znaleziono Wyników

Kaznodzieja i prześmiewca : uwagi o niektórych zagadnieniach twórczości i życia Franciszka Salezego Jezierskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kaznodzieja i prześmiewca : uwagi o niektórych zagadnieniach twórczości i życia Franciszka Salezego Jezierskiego"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Treger

Kaznodzieja i prześmiewca : uwagi o

niektórych zagadnieniach twórczości

i życia Franciszka Salezego

Jezierskiego

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 5, 95-119

1999

(2)

TlApnS

Seria V 1999

B ro n isła w Treger

K azn od zieja i prześm iew ca.

U w agi o niektórych zagadnieniach

tw órczości i życia Franciszka S alezego Jeziersk iego

K

a n o n ik Jezierski cieszył się sławą w ybo rn eg o kaznodziei. H u g o Kołłątaj, opisując

w p rze d m o w ie do Niektórych wyrazóu^ przypadki życia sw ego bliskiego w sp ó łp rac o w ­ nika, d o b itn ie u w ypukla je g o uzd o ln ien ia w tej dziedzinie. P odnosi, iż Jezierski uzyskał rzeteln ą w iedzę w zakresie teologii i historii K ościoła w se m in a riu m księży m isjonarzy2. W iedza ta, u z u p e łn io n a jeszcze p oprzez dalsze studia odbyte w e W łoszech, stanow iła — obo k w ro d z o n eg o ta len tu — solidną podw alinę, na której w spierała się sztuka o ratorska Je zie rsk ie­ go. D alej a u to r Listów anonima lakonicznie relacjonuje najw ażniejsze etapy kariery k az n o ­ dziejskiej księdza F ranciszka Salezego3 — w te n oto sposób uspraw iedliw iając swą pow ściąg­ liwość: „N ie ro zszerzam y się nad p ochw ałam i w tym g atu n k u prac jeg o , przyjdzie czas, gdzie publiczność ciekaw a z takim u k o n te n to w an ie m czytać je będzie, z ja k im p rze k o n an ie m

1 Z ob, H . Kołłątaj, Przedmoipa [w:] F. S. Jezierski, Niektóre wyrazy porządkiem abecadła zebrane i stosownymi do

rzeczy uwagami objas'nione, Warszawa 1791, s. IV-XX.

2 Szk oln ictw o teologiczn e Z grom adzenia M isjonarzy św. W in cen tego a Paulo w Polsce dob y baroku i o św ie­ cenia om aw ia Jan D ukała w artykule m onograficznym Szkota księży misjonarzy [w:] M . R cch ow icz (red.),

D zieje teologii katolickiej w Polsce, t. II cz. 2, Lublin 1975, s. 103 -1 6 9 . Przedstawiając znaczenie działalności

nauczycielskiej m isjonarzy w polskich sem inariach autor przypom ina, iż „Kulminacyjny punkt tej działalności przypada na 2 poł. XVIII w., kiedy to Z grom ad zen ie kieruje w iększością sem inariów na ziem iach polsk ich ” (tam że, s. 116). Z naszego punktu w id zen ia interesująca jest część D rzeczon ego artykułu, zatytułowana

Nauczane teologii, w której zawarty jest od d zieln y ustęp p o św ięco n y katechetyce i h om iletyce. Kołłątaj w przy­

w ołanej ju ż tu p rzed m ow ie stwierdza, iż m isjonarze to zgrom adzenie, „któremu d u ch o w ień stw o nasze po w iększej części w in n o jest o św ie cen ie” (Niektóre wyrazy, s. X ).

1 „ ( ...) najw iększe m iał upodobanie w kaznodziejskich pracach i tych w całym ciągu sw eg o życia nie o p u ­ szczał. Przez te w sław ił się przy kolegiacie kaliskiej i lubelskiej, skąd postąpił na kaznodzieję katedry krakow­ skiej” (Niektóre wyrazy, s. X I-X II).

(3)

i p o żytkiem był w szędzie słu c h an y ”4. Kołłątaj m a tu na m yśli zam ierzo n ą przez się dalszą edycję pism kanonika, k tóra m iała obejm ow ać rów n ież w y b ó r kazań: „Z b ieram y teraz in n e dzieła je g o , ja k o to: Kazania ipybrane ze wszystkich, które w rękopismach jego pozostały, Podróż po

Polsce, Korespondencja z Krakowa. W szystkie te dzieła p rzy je m n em i będą dla czytających, bo

zachow ują w sobie ch arakter autora ró w n ie dow cipny, ja k w eso ły ”5.

N iestety, z p o w o d u n a p o ru burzliw y ch w y d arzeń historycznych plan ó w tych nie udało się zrealizow ać i Kołłątaj m u siał zakończyć sw oją działalność edytorską na Niektórych ilora­

zach. W tej części arc h iw u m Kołłątaja, która p rzetrw ała do naszych czasów i której najw aż­

niejszy zespół stanow i tzw. zb ió r K ojsiew icza w B ibliotece PA N w K rakow ie0, m a n u sk ry p ty rzeczonych d zieł nie zachow ały się, ale w o b ecn y m stanie w iedzy tr u d n o chyba znaleźć jakieś m o c n e argum enty, przy p o m o cy któ ry ch dało by się kw estionow ać posiadanie przez Kołłątaja ow ych rękopisów , a co za tym idzie, stawiać po d znakiem zapytania realność je g o zam iarów w ydaw niczych. N a odw rót, inform acje b io - i bibliograficzne z p rze d m o w y d o Niektórych

nryrazów w ydają się w d u ż y m sto p n iu w iarogodne . N ie p o w io d ły się na przykład p ró b y

osłabienia zaw artych tam rozstrzygnięć dotyczących autorstw a . Jed n ak ż e po katastrofach w o jen n y c h , które niszczyły polskie biblioteki i archiw a, nie m o ż n a m ieć w iększej nadziei na odnalezienie rękopisów w sp o m n ia n y ch dzieł Jezierskiego. M im o to dzisiejszy czy teln ik je s t w stanie w ypracow ać sobie — co praw da dość fragm entaryczne — w yobrażenie o sztuce oratorskiej k anonika nie tylko na podstaw ie sam ych opinii Kołłątaja, A dam a N aru szew icza, Ja n a Ś niadeckiego i innych o cen pochodzących z doby ośw iecenia.

Śniadecki w sw oich uw agach dotyczących pierw szego to m u Historii literatury polskiej Feliksa B entkow skiego pow iada, iż „Jezierski w ydał kilka bardzo d o b rze pisanych kazań, gdzie w iele je s t d ow cipu i krytyki” . W chw ili obecnej znane są trzy d ru k i zawierające w ystąpienia oratorskie kanonika. P on ad to je d n a z je g o m ó w zachow ała się w ręk o p isie10.

Kazanie przed Stanami Rzeczypospolitej na sejmie w roku 1788... stało się p rz e d m io te m analizy

4 Tamże, s. XII. 5 Tamże, s. X IX -X X .

6 O dziejach o so b isteg o archiw um Kołłątaja i o zasługach F. K ojsiew icza w zbieraniu i opracow aniu p u ści­ zny ręk op iśm ien n ej po ks. podkanclerzym in form u je R. Żurkow a w artykule Ferdynand Kojsiewicz —

kolekcjoner i wydawca pism H ugona Kołłątaja, „R ocznik B iblioteki Polskiej A kadem ii N a u k w K rakow ie”, t. XI,

1965, s. 7 1 -9 6 .

7 N aturalnie, m ow a tu o zrębie faktograficznym — gdy idzie o kołłątajowskie interpretacje i o cen y w ydarzeń z życia autora Rzepichy, to należy je poddać krytycznem u nam ysłow i. M ięd zy in n ym i m ożn a się zastanawiać, jaki w p ły w w yw arła na ow e o cen y spotęgow ana dodatkow o przez życzliw ość zasada de mortuis nil nisi bene.

8 Patrz aneks.

9 J. Śniadecki, Uwagi nad „Historyją literatury polskiej”, p rzez Feliksa Bentkowskiego w t. I, u> Warszawie \ 814, [w:] M . Baliński, Pamiętniki o Janie Śniadeckim, jego życiu prywatnym i publicznym i dziełach jego, t. II, W ilno 1865, s. 393. 10 Z ob . M o w a ... na pochwałę króla Jana I I I w dzień stuletniego aniwersarza zivycięstwa nad Turkami pod Wiedniem (Biblioteka Ukraińskiej Akadem ii N a u k w K ijow ie, Arch. C hreptow iczów , sygn. 1 6060). Inform ację tę podaję za R M atuszew ską (hasło Franciszek Salezy Jezierski, [w:] Pisarze polskiego oświecenia, red. T. K ostkiew iczow a, Z. G oliński, t. 2, Warszawa 1994, s. 658). N b . autorka hasła podaje błędną inform ację, iż Kazanie p rzy zaczęciu

(4)

K azn o d z ie ja i p rześm iew c a... 97

i p o ch leb n y c h osądów badaczy d ziejów ośw iecenia w P olsce11, p o n ad to je s t p rze d ru k o w an e w Wyborze pism opracow anym przez Z dzisław a S kw arczyńskiego12. M yślę, że w zn o w ie n ie d w u pozostałych, n ie zm iern ie rzadkich publikacji " zaw ierających w ystąpienia oratorskie Je zierskiego będzie rzeczą ze w szech m iar pożądaną. Jako zadanie na przyszłość należy potraktow ać edycję rękopisu kijow skiego i k w erendę w bibliotekach i archiw ach, m ającą na celu rozstrzygnięcie, czy nie zachow ały się jeszcze jakieś druczki albo rękopisy zaw ierające nie znane dziś, poszczególne w ystąpienia oratorskie księdza F ranciszka Salezego.

U lotność i trwanie

K aznodziejstw o to sztuka ożyw iana m iędzy innym i przez napięcie p o m ię d zy p rze lo tn ą chw ilą a d łu g im trw aniem . Ż yw e słow o je s t prakolebką i w ciąż w ażn y m , n atu ra ln y m śro d o ­ w isk iem ow ego k u n sz tu . Bez słuchaczy (czy to będą w iern i zgrom adzeni w kościele, czy jakieś in n e au d y to riu m ), bez spontanicznego, zw rotnego oddziaływ ania m ię d zy o rato rem a odb io rcam i je g o przekazu — sztuka kaznodziejska nie m oże w pełn i zaistnieć. N a w e t wtedy, gdy m ów ca w p ierw siada za blatem stołu czy b iu rk a i pracow icie pisze kolejne w ersje sw ego w ystąpienia, a po w yschnięciu atra m en tu albo uczy się go na pam ięć, albo (co je s t ju ż objaw em kryzysu k u n sz tu krasom ów czego) decyduje się na odczytyw anie z kartki — w ygło­ szenie częstokroć staje najw ażniejszym sposobem przedstaw ienia tekstu publiczności.

Z azw yczaj rze teln y kaznodzieja, choć zw raca się w tej oto chw ili do tego o to zg ro m ad ze­ nia, chce w yrazić coś u niw ersalnego, coś o nieprzem ijającej w artości. N aw iązania do tego oto k o n k retn e g o zdarzenia, do tych oto k o n k retn y c h okoliczności są tylko p rete k ste m bądź też je d n ą z d ró g m ających prow adzić do sfo rm u ło w an ia istotnych i oryginalnych tez o relacjach m iędzy je d n o s tk ą a A bsolutem , o su m ien iu , o grzechu i pokucie, o sp raw ie d liw o śc i... O cz y ­ w ista, rzecz to p iekielnie tru d n a i p ełn y sukces osiągają tylko nieliczni m istrzow ie. W iększość je s t zadow olona, gdy uda się ustrzec przed ugrzęźn ięciem w oklepanych szablonach re to ­

rycznych i n atrę tn y m m oralizatorstw ie.

Każdy o ra to r zdaje sobie też spraw ę z n ie u ch ro n n ej p rzelotności żywej mowy, z tego, że „K iedy w ym aw iam słow o «trwałość», to dochodząc do «łość» straciłem ju ż «trwa»” . C h ę ć u m k n ię cia przed ow ym fatum przem ijalności, nadzieja (nieobca naw et najbezbarw niejszej p rzeciętności), iż słow a staną się przynajm niej spiżow e, to je d n o ze źró d e ł w oli pozwalającej

" Teresa K ostkiew iczow a pośw ięca rozbiorow i K a za n ia ... w stępną część swej rozprawy Publicystyka Franciszka

Salezego Jezierskiego z lat 1788-1791: z zagadnień literackiej persim zji ([w :] taż, Oświecenie. Próg naszej współczes­ ności, Warszawa 1994, s. 2 2 1 -2 2 4 ). W w yn ik u analizy autorka d och od zi do następującego w niosku: ,Wydaje

się, iż p od staw ow e pojęcia w p row ad zon e w K azaniu przed Stanami Rzeczypospolitej i zastosow any w nim sposób m yślenia stanow ią kościec całej publicystycznej tw órczości Jezierskiego, niezależnie od gatunku w y p o w ied zi i w p row ad zon ych zabiegów persw azyjnych” (tam że, s. 224). Tu rów n ież m ylna w zm ianka, że „z tytu łów tylko znam y dwa inne kazania w y g ło sz o n e w L ublinie” (op. cit., s. 221).

12 Z ob . F. S. Jezierski, Wybór pism, Warszawa 1952, s. 5 3 -6 4 .

13 D ok ład n iejsze dane bibliograficzne poniżej, w uwagach edytorskich. 14 W J. O n g, Oralnośćipiśmiennośc, tłum . J. Japola, Lublin 1992, s. 56.

(5)

przetrw ać „m ęczarnię pisania”15. Ż y w o t m an u sk ry p tó w nie je s t ju ż tak efem eryczny, choć, ja k w id zieliśm y to na przykładzie z b io ru kazań Jezierskiego, los m oże się z n im i o bchodzić s u ro w o 16, i z m niej czy bardziej obfitej tw órczości pozostaje zn ik o m y ułom ek. S krzętne grom adzenie i przechow yw anie rękopisów nabiera now ego znaczenia w epoce typograficznej. Z aw sze m oże być w stę p em do niebłahej m etam orfozy, ja k ą je s t zam iana rękopisu na druk.

Z ag ad n ien ie ulotności i trw ania należy także rozpatryw ać, mając na w zględzie pytanie 0 w artość m yślow ą i artystyczną tekstów. K azanie w postaci rękopiśm iennej czy d rukow anej m oże p rzetrw ać w ieki i m im o to pozostać m d łe i m ało cenne nie tylko pod w zględem

17 • ✓ y •

estetycznym , ale i d o k u m e n tac y jn y m . W przypadku Jezierskiego taka ew en tu aln o ść nie w ch o d zi w rachubę. W alory je g o pisarstw a — prorokow ali to ju ż niek tó rzy w spółcześni m u

18 . . .

ludzie pióra — nie uległy erozji w raz z u p ły w em lat. W ięcej, z odleglejszej perspektyw y

czasowej m o ż n a w yraziście dojrzeć przym ioty, które daw niej słabo d o strzegano w u tw o rach kanonika lub w cale ich nie za u w aż an o 19.

W celu unik n ięcia m ożliw ych n ie p o ro z u m ie ń chcę bez ogródki zaznaczyć, iż nic będę się tu zastanaw iał nad d o k ła d n y m u m ie jsc o w ien ie m Jezierskiego w h ierarch ii nieposp o lity ch pisarzy polskiego, a tym bardziej europejskiego ośw iecenia. W ym agałoby to o bszernych 1 szczegółow ych stu d ió w nad d o ro b k iem kanonika i daleko w ykraczało poza po trzeb y n in ie j­ szego opracow ania. Z adow alam się konstatacją — co do której, ja k się w ydaje, istnieje w śró d

15 „Chcąc jasn o w yrazić się, bez gestu, bez wyrazu twarzy, bez intonacji, bez rzeczyw istego słuchacza, trzeba roztropnie przew idzieć w szelkie m o żliw e znaczenia, jakie m o że m ieć w yrażenie dla każdego z m o żliw y ch c zy teln ik ó w w e w szelk ich m ożliw ych sytuacjach, trzeba sprawić, by język funkcjonow ał w taki sposób, by w szystk o było jasn e sam o z siebie, bez kontekstu egzystencjalnego. W ym óg owej niezw ykłej przezorności czyni pisanie sw oistą m ęczarnią, jak to na ogół byw a” (tam że, s. 144—145).

16 Laurence Sterne w Tristramie Sliaiidym z autoironiczną w esołością m aluje p rzed ziw n e n ieb ezp ieczeń stw a, na jakie są n iekiedy narażone rękopisy kazań: „O nieszczęsn e kazanie! Po od nalezieniu po raz w tóry zostało zgu b ion e — w ypadło przez dziurę w k ieszeni sw ego autora pod zdradziecką i wiszącą w strzępach p odszew kę, po czym w g n iecio n e zostało głęb ok o w błoto lewą nogą jeg o Rozynanta, ( ...) po czym w ygrzebane przez żebraka, sprzedane zostało za pół pensa kanceliście parafialnem u ( ...) . C zyteln ik u — czy uw ierzysz, że to kazanie Yoricka w y g ło sz o n e zostało podczas sesji sądowej w katedrze w York, w ob ecn ości tysiąca św iadków gotow ych na to przysiąc? O dczytał je p ew ien prebendarz tego kościoła, potem zaś ro zp o w szech n ił w druku — a to zaledw ie w dwa lata i trzy m iesiące po zgon ie Yoricka” (tenże, Zycie i myśli J . W. Pana Tristrama Sliandy, tłum . K. Tarnowska, t. 1, Warszawa 1974, s. 1 5 2-153).

17 Taki je st dość często los nie tylko kazań, ale w ogóle literatury ok oliczn ościow ej i użytkow ej. Pisze o tym Janusz M aciejew ski w rozważaniach traktujących o naturze tego rodzaju tw órczości: „Tak się jed nak złożyło, iż to, co było bezpośrednią spontaniczną reakcją na takie czy in n e w ydarzenie sp ołeczn e bądź polityczne, nie w y ch o d ziło na o g ó ł spod piór ren om ow an ych pisarzy, ale różnego typu amatorów, zaspokajało w praw dzie potrzeby określonych, zam kniętych środow isk (liczb ow o zresztą niekiedy d użych), ale nie było najw yższego lotu pod w zg lęd em artystycznym . M iało ponadto stosun k ow o krótki żyw ot i łatw o od ch o d ziło w zap om n ie­ n ie ” (Literatura okolicznościowa i użytkowa, „N ap is”, seria I, Warszawa 1994, s. 4).

18 Kołłątaj w e w spom nianej p rzed m ow ie powiada, iż „oddać potrzeba spraw iedliw ość zm arłem u pisarzowi, że chociaż w ciągu d zieł jeg o w iele dostrzec m ożna zaniedbania, są jed nak w nich tak rzadkie i zadziwiające m yśli, że ich naw et odległa p o to m n o ść z ukon ten tow an iem czytać b ęd zie” (tam że, s. XVIII).

19 Przykładow o: W łod zim ierz B olecki w kom entarzu krytycznym do Diogenesa w kontuszu pisze: „Tematem

Jarosza Kutasińskiego... są zatem przesądy, m ity i uprzedzenia jako form y m yślenia w arstw czy klas społecznych.

Jest to jakby literacko przedstaw iona problematyka socjologii w ie d z y ” ([w :] W. Berent, Opowieści biograficzne, Kraków, 1991, s. 465).

(6)

K azn o d z ie ja i p rześm iew c a... 99

znaw ców p o w szech n a zgoda — iż je s t to w yróżniający się prozaik, którego teksty cechują się

- * • * oo

w ysoką jakością zaró w n o estetyczną, ja k i intelek tu aln ą“ .Je śli na przykład (za K ołłątajem ) p o ró w n u ję go ze S tern em , to zawsze m am św iadom ość o d p o w ied n ich proporcji.

Filozofow anie paradoksem i satyrą

W cale nie je s t łatw o podać zw ięzłą i je d n o cz eśn ie zadowalającą charakterystykę tw ó rcz o ­ ści literackiej księdza F ranciszka Salezego. Jak się w ydaje, je d n ą z w ażniejszych przyczyn tego stanu rzeczy je s t w łaśnie ow a osobliw a niew sp ó łm iern o ść p o m ię d zy okolicznościow ym ro d o w o d e m je g o pism a ich kształtem artystycznym i zaw artością m yślow ą21. G łó w n y zespół zn an y ch p ism kanonika pow staje w zadziw iająco krótkim czasie, p o b u d k ą napisania w szyst­ kich są p o trze b y polityczne w ynikające z taktyki ug ru p o w an ia kołłątajow skiego na Sejm ie C z te ro le tn im . N a okolicznościow ą n atu rę publikacji sw ego bliskiego w spółpracow nika w skazyw ał sam Kołłątaj. W p rze d m o w ie do Niektórych ivyrazów, po p rzy to czen iu w sp o m n ia ­ nego ju ż tu katalogu d ru k o w a n y ch u tw o ró w kanonika, pow iada on, iż „Te dzieła w yszły za

.

.

O?

życia au to ra w ciągu lat d w óch; w szystkie z okoliczności sejm u teraźniejszego”"“.

Bez w ątpienia u p rze d n ia ow ocna praktyka kaznodziejska pozw ala w d u ży m sto p n iu zro z u m ieć błyskotliw ość d e b iu tu publicystycznego ,^Wulkana g ro m ó w K uźnicy”. Kazania i m o w y oficjalne to dla utalentow anej je d n o stk i d obra szkoła w d o sk o n a len iu tru d n ej sztuki panow ania nad sło w em żyw ym i pisanym — nie należy je d n a k zapom inać, iż je s t to uczelnia, w której p an u ją srogie i drobiazgow o ro zb u d o w an e m iern ik i popraw ności: teologicznej, politycznej, c e re m o n ia ln e j... P rzed ru k o w y w an e pow yżej dw a w ystąpienia zawierają m iejsca w skazujące, żc kaznodzieja niekiedy się zapom inał i w ypow iadał m yśli, które m ogły irytow ać tradycjonalistów . D o tej m aterii pow rócę jeszcze bardziej szczegółow o za chw ilę. P ublicysty­ ka an o n im o w a, p ro w ad zo n a w w irze w ydarzeń politycznych: sp o ró w ustrojow ych, zm agań

20 Wacław B erent wyraża takie oto w artościow anie pisarstwa kanonika: „Literaturze naszej, tak na ogół niezasobnej w zm ysł psychologiczny, zaprzepaściło się wraz z tym pisarzem coś w ielce cen n ego. N ic idzie oczyw iście o te faramuszki kobiece, lecz o to, co m iał do p ow ied zen ia o naturze człow ieczej i o charakterze narodu polskiego (a czego dość liczne przykłady w kładało się w je g o usta żyw e). G dyby wygarnąć w szystkie te ziarna, zebrałoby się pism o, w skali europejskiej niew ątpliw ie skrom niejsze, lecz nam nic m niej w artościo­ w e od ow ych Myśli, M aksym i Charakterów u w ieczn ion ych na Z a c h o d zie” (tenże, Diogenes w kontuszn [w:]

Opowieści biograficzne, w yd. cyt., s. 416).

21 E dm und R abow icz d o okolicznościow ej literatury politycznej zalicza prawie w szystkie najw ażniejsze publikacje kanonika (ten że, hasło Okolicznościowa literatura polityczna [w:] Słow nik literatury polskiego oświecenia, red.T . K ostkiew iczow a, W rocław 1994, s. 349). N ie c o w cześniej definiując pojęcie literatury ok oliczn ościow ej zauważa: „W zasadzie jed nak tw órczości n ieok oliczn ościow ej, pisanej z dystansu, w łaściw e są: uniw ersalność problem atyki, k om p lek sow ość i w ielo p ła szczy zn o w o ść ujęć, na które literatura ok oliczn ościow a, tw orzona na gorąco zdobyć się nie m o ż e ” (tam że, s. 338).

22 Tamże, s. XVII. Wątek ten pojawia się często w literaturze przedm iotu. O to jed en z ostatnich przykładów: P rzem ysław a M atuszew ska w haśle p o m ie szczo n y m w Pisarzach polskiego oświecenia zaznacza: „Kolejne — i zarazem ostatnie dwa lata życiajeziersk iego to okres, w którym nagrom adzone d ośw iadczenia i przem yślenia przyjmują postać serii pism politycznych, tw orzonych i kolportow anych na gorąco. Z punktu w id zen ia jeg o biografii osobistej jest to fen o m en uderzający: nagła erupcja talentu pisarskiego i tem peram entu publicysty” (op. cit., s. 649).

(7)

m iędzy stanam i i w arstw am i społecznym i, kłótni fakcyjnych i utarczek p erso n aln y ch dała Je zie rsk iem u o w iele m niej ograniczony zakres sw obody w yrazu — zakres pozw alający pełniej w ykorzystać zak u m u lo w a n y kapitał osobistych d ośw iadczeń życiow ych, erudycji zdobytej na stu d iach krajow ych i zagranicznych oraz p lo n ó w w łasnych le k tu r i przem yśleń.

N ie była to, ro zu m ie się, niezaw isłość całkow ita. Jezierski m usiał w ykonyw ać zadania o kreślane przez m ean d ry czn ą niekiedy taktykę K uźnicy"' — naw et gdy m o g ło go to postaw ić w sytuacji dw uznacznej m o ra ln ie “ . U zyskaw szy — pod skrzydłam i Kołłątaja — w iększą w o ln o ść w ypow iedzi, k an o n ik korzysta z niej w sposób odznaczający się krytyczną p rz e n ik ­ liw ością oraz fantazją p ełn ą p o lo tu i nieszablonow ych pom ysłów . Tekst publicystyczny staje się dlań okazją do roztrząsania całego m n ó stw a ciekaw ych kw estii dotyczących relacji p o m ię ­ dzy je d n o stk ą , sp o łeczeń stw em i historią. R ozw ażania Jezierskiego m ają n ie jed n o k ro tn ie kształt fragm entaryczny i szkicowy, są dygresjam i czy aforyzm am i z a n u rzo n y m i na przykład w okolicznościow y dyskurs polityczny. P obieżność, szkicow ość, niesystem atyczność, a cza­ sam i i płytkość w y w o d u to cena, ja k ą ksiądz F ranciszek Salezy płaci za uniw ersaln o ść sw ych zain tereso w ań w d ziedzinie — używ ając dzisiejszej te rm in o lo g ii — k u ltu ro w y ch n au k 0 człow ieku. Je d n ak ż e pisane taką m e to d ą Niektóre ivyrazy — fra g m en t afo ry sty czn o -saty - rycznej encyklopedii w iedzy o społeczeństw ie (głów nie polskim : je g o przeszłości, k u ltu rz e 1 p o ło ż en iu w drugiej p o łow ie X V III w.) — to bez w ątpienia dzieło, k tó re „odległa p o to m n o ść z u k o n te n to w a n ie m czyta”.

W spom niana wyżej pełna inw encji fantazja Jezierskiego chyba naj w yraziściej objaw ia się w w ielorakości fo rm g atunkow ych oraz n iep o w szed n im , często paradoksalnym i b ardzo

23 Term inu „K uźnica” używ am tu zgod n ie ze zn aczen iem podanym przez Jerzego K ow eckiego: „Kuźnicę tw orzyło grono zw iązanych z nim [Kołłątajem — B. T.] w różnych okresach Sejm u C zteroletn iego — n iejednokrotnie trwale i ściśle, ale w innych wypadkach w zg lęd n ie lu źn o i p rzejściow o — pisarzy, publicy­ stów, praw ników oraz działaczy politycznych i agitatorów. O istnieniu tego grona jako politycznego zespołu działaczy d ecydow ała w ybitna indyw idualność przyw ódcy — jed y n e g o w śród nich polityka w ielk iego form a­ tu, który przyciągał do w spółpracy i w różnym stopniu podporządkow ał sobie pozostałych ” (tenże, Kuźnica

Kołłątajowska — legenda czy rzeczywistość historyczna?, „Kwartalnik H istoryczn y” R. LXXXV, 1978, s. 1 0 2 1 -1 0 2 2 ).

Por. M . Pasztor, Hugo Kołłątaj na Sejmie W ielkim w latach 1791-1792, Warszawa 1991, s. 16.

24 Jezierski aż do śm ierci pobierał pensję od Stanisława Augusta. Pierwsza w zm ianka o pensji znajduje się w liście kanonika do króla z 3 lipca bez daty rocznej (1788 albo 1789) w którym skarży się na k łopoty z jej otrzym yw aniem (zob. W. S m oleńsk i, Kuźnica ..., w yd. cyt., s. 291); ostatnia z p od zięk ow an iem dla króla za pensję z łoża śm ierci znajduje się w liście N aru szew icza z 15 lutego 1791 do m onarchy inform ującym o zgonie ks. Franciszka Salezego (Korespondencja Adam a Naruszewicza ..., w yd. cyt., s. 391; datację listu, a co za tym idzie i śm ierci kanonika podaję za: M . Pasztor, Hugo Kołłątaj na Sejmie W ielkim ..., w yd. cyt., s. 18). M im o to, gdy zaszła taka — w ynikająca z aktualnej linii politycznej K uźnicy — potrzeba, pisze tekst zawierający bezpardo­ n o w e ataki na Stanisława Augusta. N a przykład tak o to przedstawia je g o p ostępow anie w czasie konfederacji barskiej: „Król w o ln e g o narodu siedząc spokojnie w stolicy kraju nadsłuchiw ał p o w o d zeń w ojsk narodu nazw anego od stolicy, a każde rozlanie krwi jeg o poddanych było czczo n e p o w in szo w a n iem m inistrow i od m onarchini przebywającem u przy je g o d w orze. Wojska narodu nazw anego od stolicy, p o d łu g sw eg o okrut­ nego przyrodzenia, zabranych sp rzym ierzeń ców na w ojn ie częścią przedawali do postronnych państw, częścią ucinali ręce w ieczn y m kalectw em oznaczając dzikość sw ojego okrucieństw a. ( ...) S m u tn y widok: przyjaciel króla nieprzyjacielem narodu j e g o ” (F. S. Jezierski, Tron dla próżnej powagi, szlachta do poddaństwa ..., „ N ap is”, seria IV, 1998, s. 119). Tekst nie został w ów czas opublikowany, b ow iem z m ien iły się układy p olityczne i Kołłątaj p orozu m iał się z królem .

(8)

K azn o d z ie ja i p rz e śm ie w c a ... 101

✓ • • • ^5

kąśliw ym pierw iastku satyrycznym " je g o tekstów. U tw o ry publicystyczne naszego autora przybierają postać: k atech izm u , autobiografii, kroniki średniow iecznej, s tu d iu m z d ziedziny histo rii państw a i praw a, listu -in fo rm a c ji politycznej dla prow incjusza, eseju historiograficz- nego, pow ieści o p radaw nych dziejach, leksykonu — nie napom ykając ju ż o kazaniach i m o w ac h .26 W arto pośw ięcić chw ilę uw agi tym pracom , które dzięki p rze m y śln e m u stoso­ w a n iu o d p o w ie d n ic h zabiegów stylistycznych i kom pozycyjnych sw ym kształtem w ybijają się p o n ad ów czesn ą p ow szedniość publicystyczną czy n aw et ogólniej — prozatorską.

Z abiegi stylistyczne i kom pozycyjne Jezierskiego, na przykład pastisz, archaizacja ję z y k o ­ w a, ró żn e o d m ia n y kom pozycji ram ow ej, są dow cip n ą (zarów no w d aw nym , ja k i dzisiej­ szym zn a cz en iu tego w yrazu) grą z czytelnikiem . Z braku m iejsca je d e n typow y przykład ja k o pars pro toto. W Katechizmie o tajemnicach rządu polskiego czytam y: ,,P [ytanie]. K iedyż ta szlachecka ró w n o ść w ydaje się w narodzie? 0 [d p o w ie d ź ], N a sejm ikach. R Jakże długo zdarzy się być ró w n y m je d n e m u przeciw d ru g iem u ? O. Tak długo, ja k k om edyjantow i na th e a tru m trafi się być A chillesem , C e za re m , E neaszem albo ja k im boh aty rem . ( ...) szlachec­ k ie m u g m in o w i na sejm iku dadzą obficie gorzałki, m io d u i nazyw ają m o śćpanow ie bracia,

<Nivat ró w n o ść i w olność»; i zn o w u w tym razie pokazuje się ró w ność szlachecka; te n sam

szlachcic, którego assaw uła w ygania na p o w in n o ść g ru n to w ą batogiem , staje się rów ny

„27

sw em u p an u .

W yraźnym , ju ż na p ierw szy rz u t oka zauw ażalnym zabiegiem je s t stylizacja. R ozpatryw

a-28

ny tekst m a fo rm ę k atech izm u — w zorca i wtedy, i dziś doskonale znanego, kojarzonego

p rzede w szystkim z p o d ręc zn ik ie m przedstaw iającym podstaw ow e zasady w iary p oprzez zw ięzłe pytania i odpow iedzi. P rzyjęcie tej konw encji daje k anonikow i sposobność dobrego w y eksponow ania zalet sw ego pisarstw a. C iąg pytań i odpow iedzi pozw ala w n atu raln y sposób p rzech o d zić od je d n e g o paradoksu do drugiego, od kolejnej satyrycznej czy w ręcz d ojm ująco szyderczej uw agi do następnej. Je d n ak o w o ż to piętrzenie paradoksów i p rześm iew czych

. 0()

sp o strzeżeń nie je s t popisem albo ćw iczeniem reto ry cz n y m “ . Je st to zw ięzła, a m im o to zadziw iająco bogata i trafna m eto d a analizy oraz krytyki — i sto su n k ó w społecznych p a n u ­

25 „D o broni szyderstw a był Jezierski najskorszym , w ięcej przeto w pism ach jeg o satyry i d ow cip u niż aparatu n au k ow ego i ścisłych dociekań” (W. S m oleńsk i, Kuźnica kollątajowska [w:] tenże, Wybór pism, Warszawa 1954, s. 298).

26 Por. T. K ostkiew iczow a, Publicystyka Franciszka SatezegoJezierskiego ..., s. 221.

27 F. S. Jezierski, Katechizm o tajemnicach rządu polskiego [w:] tenże, Wybór pism, w yd. cyt., s. 73.

28 Z b ig n iew G oliń sk i w e w stęp ie do przygotow anej przez siebie w yśm ienitej antologii publicystyki czasów stanisław ow skich (Abyśmy o ojczyźnie naszej radzili, Warszawa 1984) pisze o naturze stosow anych w ów czas zabiegów stylizacyjnych: „N ieza w o d n y m w zo rc em , do którego od w oływ ały się stylizacje, były różne form y literackie Biblii (psalmy, lam enty) lub inne rozp ow szech n ion e tradycyjnie sposoby wdrażania przekonań religijnych, jak na przykład katechizm , pacierz” (tam że, s. 18).

29 W ładysław S m oleńsk i powiada, iż lu źn ych uwagach Jezierskiego je st bystrość spostrzeżeń, dow cip, często paradoksalność, błyskotliw ością swoją pokrywająca m ylność założenia lub w n iosk u . Paradoksalność w całokształt poglądów Jezierskiego na stosunki ludzkie i życie w prow adza n iekiedy d yson an se” (tenże,

Kuźnica ..., w yd. cyt., s. 374). N ie m ożna się do końca zgodzić z tą obserwacją w yb itn ego historyka.

Z aniedbuje ona fakt, iż p osłu giw an ie się paradoksem nadspodziew anie często pozw ala kanonikow i kierować przenikliw y snop światła w stronę istoty rzeczy

(9)

jący ch w ów czesnej Polsce, i szlacheckich p rześw iadczeń o nich. G dy w yobrażam y sobie szaraka p ęd z o n eg o przez ek o n o m a na odrobek, czyż nie nasuw a nam się n ieodparcie na myśl b ałam u tn o ść po w ied zen ia „szlachcic na zagrodzie ró w n y w o jew o d z ie”? C zyż zarysow ana w pow yższym u ryw ku i w innych m iejscach Katechizmu ... sytuacja nie je s t plastycznym o d m a lo w an ie m złu d n y ch blasków i głębokich cieni je d n e j z o d m ia n ponadczasow ego zjaw i­ ska socjologicznego, daw niej zw anego klientelą?

K rótko m ów iąc: fo rm a pism Jezierskiego nie je s t tylko z e w n ętrzn y m w y stro jem — je s t d o b ran a z g odną p o d ziw u intuicją, je s t z treściąjeg o u tw o ró w sym biotycznie zrośnięta. M oże to niekiedy prow adzić do n ie p o ro z u m ie ń .

Ja?

Jarosza Kutasińskiego herbu Dęboróg, szlachcica łukowskiego, uwagi nad stanem nieszlacheckim

30

w Polszczę to pism o okolicznościow e sk o m p o n o w a n e w form ie opow ieści autob io g raficz­ nej. Z n a tu ry rzeczy autobiografia je s t pisana w pierw szej osobie. „Ja” w ysuw a się tu na plan główny. Trzeba koniecznie pow iedzieć, iż n arrato r w opow iastce Jezierskiego nie je st d re w ­ nianą, pozb aw io n ą indyw id u aln y ch rysów k on stru k cją retoryki publicystycznej. To człow iek z krw i i kości, z osobow ością m o c n o za k orzenioną w ściśle o k reślonym m iejscu, środow isku społecznym i czasie. Jego w y n u rz e n ia są nasycone sub iek ty w izm em , osobistym i obserw acja­ m i p ełn y m i obrazow ych szczegółów obyczajow ych (choćby naszkicow anych tylko za p o m o ­ cą kilku słów ) z życia co d zie n n eg o — w łasnego i otaczających go ludzi: rodziny, kolegów szkolnych, p o d ró żn y c h spotykanych na g o śc iń cu ...

P rzyjęcie takiej konw encji to zręczny chw yt literacki. Przypadki życia Jarosza K utasiń­ skiego stanow ią bo w iem tło dla rozw ażań dotyczących poło żen ia w arstw y m ieszczańskiej w R zeczypospolitej. P o ch o p em do snucia ow ych rozm yślań są w ydarzenia podczas S ejm u C z te ro le tn ie g o : m e m o riał m iast oraz kam pania publicystyczna, ja k a się w o k ó ł niego w yw

ią-31 . . ^ . .

zała . P o ru sz o n y tym i okolicznościam i Jarosz K utasiński postanaw ia „przejść m yślą przez całe życie m oje, przypom inając sobie, w ja k im p o ło ż en iu m iałem zdanie w zg lę d em stanu

■ • ■ 32

m iejskiego w sposobie m ego m y ślen ia”' . P aradoksalne n iedorzeczności nieprzyjaznej ple-bejo m m egalom anii są szczególnie uderzające i siłą rzeczy k om iczne w w ypow iedziach ubogiego ja k m ysz kościelna, chodaczkow ego szlachetki. Satyra na antym ieszczańskie u p rz e ­ d zenia w m e n taln o ści u ro d zo n y c h nabiera tu zarazem krw istości i finezji — a co za tym idzie, w iększej m ocy literackiego oddziaływ ania.

30 Por. E. R abow icz, Okolicznościowa literatura polityczna, s. 349.

31 „ (...) w śród tych w ięc obrad miasta koronne i litew skie w ysłały o sob y z zgrom adzeń m iejskich do Warsza­ wy, gdzie złączeni razem w ysłań cy z miast napisali żądania stanu sw ojego do króla i sejm u. ( ...) W yszło m n ó stw o pism przeciw nych nawzajem; dzieje i prawa narodu p rzyw ied zion e na św iadectw o tej wielkiej materii: czy m ieszkańce miast mają być osobam i w tak obszernej R zeczypospolitej?” (F. S. Jezierski,Jarosza

Kutasińskiego ... [w:] ten że, Wybór pism, w yd . cyt., s. 8 2 -8 3 ).

(10)

K azn o d zieja i p rześm iew c a... 103

K an o n ik nie poprzestaje na o b śm ian iu w ielce zabaw nej p różności w ielm o ży na zagonie. K o n sek w en tn ie w ykorzystuje sposobności, jakie daje konw encja autobiografii, aby w zbogacić fo rm ę literacką i zagęścić treść ideow ą króciutkiego u tw o ru . Po części negatyw nej, w której d o m in u je p rześm iew cza satyra, następuje część konstru k ty w n a, przybierająca zalążkow ą postać opow ieści edukacyjnej. Jarosz K utasiński „przechodząc m yślą przez życie” opow iada także o zm ianie sw oich poglądów w rzeczonej kw estii, o w yzbyw aniu się anach ro n iczn y ch przesąd ó w stanow ych i p rze ch o d z e n iu na bardziej ośw iecone pozycje św iatopoglądow e. P rzekształcenie naw et głęboko u w ew n ętrz n io n ej postaw y społecznej je s t m ożliw e — albo­ w iem , ja k stw ierdza nasz bohater: „R odziem y się na to, abyśm y żyli, a żyjem y na to, abyśm y m yślili, ja k kiedy sądziem y o rzeczach i dlaczego w czasie o d m ie n ia m y nasze przeszłe ro z u ­ m ie n ie o n ic h ”33.

Z ia rn o zw ątpienia w w yznaw any zespół w artości, stereotypów i legend kastow ych zostaje zasianie w szkole. W ysłany na naukę do Łukow a Jarosz spotyka profesora, który karm i je g o um ysł h erety ck im i praw dam i. A to, iż „Ten prosty człow iek, k tó ry najpierw szy sposób w ynalazł solenia śledzi, choć był w zg ard zo n y ze swego sposobu życia przez ro zu m ien ie przesądu, przecież o n się stał d o b ro d zie jem n aro d u , sprow adził m ilijo n y zarobku sw em u krajow i i w ięcej dokazał, ja k w szystkie urojonej zacności zaszczyty” . A lbo, że: „ani H o m er, ani W irgilijusz nie pisze w sw oich w ierszach, kto pierw szy w ynalazł sposób pieczenia chleba, gotow ania m ięsa, ( ...) tylko nato m iast piszą o Achillesie, U lissesie i in n y c h m o rd ercach rodzaju ludzkiego, jak o b y była w iększa zasługa w ojow ać, przenosząc p anow anie n aro d u od n aro d u , niż uczynić w ynalazek ( . , . ) ”35. C z y to, że: „m ieszczanin w y m u ro w aw szy d o m na 100 łokciach g ru n tu , a w yniósłw szy do góry na 40 łokci, m a z niego d o ch o d y w iększe, ja k w ieś odległa od m iasta, a m ająca tyle ziem i, ile m a całe m iasto ( , . . ) ”36

Z ow ym i profesorskim i naukam i, które zapoczątkow ały fe rm e n t w głow ie K utasińskic-37

go, zw iązane je s t je d n o je d y n e n ap om knięcie odnoszące się do w ypadków z życia sam ego

Jezierskiego. Tyrada ośw ieconego pedagoga, z której p o ch o d z ą pow yższe w yim ki, o patrzona je s t następującym przypisem : „Jed e n akadem ik w izytujący szkoły, gdy w p o d o b n y m sposobie m yślenia o szlachcie m ów ił do m łodzieży szkolnej w je d n e j prow incyi, takie to zrobiło o b u rze n ie serc najpierw szych obyw ateli, iż przeciw n ie m u po d an o oskarżenie do p rz e ło ż e ń - stw a n au k krajow ych, od którego został ukarany zło żen iem z u rz ę d u i p o zb aw ien iem stanu akadem ickiego, w któ ry m kilka lat p racow ał”' . P otrącenie to o dnosi się do scysji m iędzy Jeziersk im , w ów czas (1785) w izytatorem generalnym od Szkoły G łó w n ej, a łęczycką p ro fe­

surą. K onflikt ów rozpalił się na d o b re po odpraw ionej przez kanonika ko n tro li szkół

33 Tamże. 34 Tamże, s.9 4 -9 5 . 35 Tamże, s. 95. 36 Tamże, s. 97.

37 „Jeśli są jakieś m o m en ty autobiograficzne w Jarosza Kutasińskiego... uwagach..., to chyba tylko passus o nau czycielu ” (J. M ichalski, [rec.] Franciszek SalezyJezierski, „W ybórpism ’’. Opracował Z . Skw arczyński P IW ,

1952, „Przegląd H istoryczn y” t. X L iy 1953, s. 628).

(11)

po d w ydziałow ych łęczyckich, kiedy to m iejscow a szlachta w zięła w o b ro n ę przedstaw icieli stanu akadem ickiego i w ystosow ała skargę na w izytatora do prym asa M ichała Je rz eg o P o n ia­ tow skiego39.

P ortret psychologiczny Jarosza Kutasińskiego je st je d n ak tak przekonywający, opis środow i­ ska, w którym przyszło żyć bohaterow i, tak barw ny i tak udatnie wycieniowany, że aż się prosi

40

0 jakieś — n ie ch b y naw et tylko połow iczne — w yprow adzanie „ja” n arratora z ,ja ” au to ra . Szlak p rze tarł W ładysław S m oleński. Ten w ybitn y histo ry k nie był pozb aw io n y za m iło ­ w a ń literackich i n iekiedy ozdabiał sw oje rozpraw y beletrystycznym i obrazkam i. „G niazdem ro zro d zo n e g o d o m u Jeziersk ich — opow iada w K uźnicy Kołłątajowskiej — były ro jn e szlachtą chodaczkow ą osady ziem i łukow skiej: Je zio ry i G ołąbki, p o ło ż o n e w sąsiedztw ie p rz e rż n ię ­ tych K rzną bło tn istą, p ełnych ró w n ież klejnotnego n arodu: Z arzyc, C ieszk o w izn y i Łazów. S p ulchniali Jezierscy sochą w łasne w tych w ioskach schedy, z zajęciam i łączyli niekiedy u rz ę d z ik ziem ski, rzadko się na szerszej okazując w id o w n i”41. Je d n ak ż e ju ż n aw e t po b ieżn e przeglądnięcie opracow ań i źró d eł d ru k o w a n y ch każe serio brać pod uw agę m ożliw ość, iż Jezierscy nie tylko spulchniali sochą ojcow iznę, a i „u rzęd zik i” (nie tylko ziem skie) spraw o­ w ali częściej niż niekiedy. Je d n y m słow em : Je zie rsk im d aleko do rodu karm azynów , je d n ak ż e 1 gołotą (jako d o m ) nie byli.

K iedy N aru sze w icz pisze d o A nto n ieg o T yzenhauza w liście z 4 m arca 1776 (w k tó ry m p ro teg u je ro d zo n e g o brata kanonika — K azim ierza), iż „Jest on synem pisarza ziem skiego łukow skiego, m ający liczną i m o c n ą koligacją w lubelskim w o jew ó d z tw ie”42, to, ja k się w ydaje, słow o „m o cn ą” nie je s t przesadą w ynikającą z osobistego zaangażow ania w ielkiego poety i dziejopisarza. Sam K azim ierz w liście do króla z 30 lipca 1776 (m niejsza o okolicz­ ności) k o m u n ik u je : „C o się stało w przeciągu sejm ikow ania lubelskiego, w yręczył m n ie w d o n ie sie n iu p o d k o m o rzy koronny, który posp o łu z kasztelanem łu k o w sk im stryjem m o im i z całą m o ją fam ilią, w iern y m i gorliw ym staraniem w olą W K M ci do pożądanego przyw iedli

39 K westia ta była w ielok rotn ie w zm ian kow ana w literaturze. C en n y artykuł m onograficzny, rozpatrujący rzeczon y zatarg, je g o w p ły w na karierę Jezierskiego z u w zg lęd n ien iem tła kulturow ego i p olitycznego — nie tylko na podstaw ie opracowań, ale i analizy n ow ych źródeł — opublikow ał W ładysław M aria Grabski ( U źródeł

twórczości Franciszka Salezego Jezierskiego, „Prace P olon istyczne”, ser. XXVII, 1971, s. 2 0 8 -2 4 3 ). N b . Grabski

podtrzym uje b łęd n y pogląd o stanie zachow ania puścizny kanonika: „Znana nam tw órczość je g o rozpoczęła się wraz z otw arciem obrad Sejm u C zteroletn iego ( . . . ) ” (tam że, s. 210). Raport Jezierskiego w ydał Teodor W ierzbow ski (Raporty generalnych wizytatorów z r. 1785, Warszawa 1914, s. 44—61). Istotę i przebieg konfliktu ze stanow iska sprzyjającego w izytatorow i przejrzyście referuje Kołłątaj w liście do Szczepana H o ło w czy ca z 17 IX 1785 (przedruk [w:] K. M rozow ska, Walka o nauczycieli świeckich w dobie Komisji Edukacji Narodowej na

terenie Korony, W rocław 1956, s. 3 3 5 -3 3 8 ).

40 N a takie utożsam ianie narażone są utwory, w których m istrzow ska narracja pamiętnikarska o fikcyjnej fabule w top ion a je st w tło z o d n iesien iam i do dających się określić w konkretnym środow isku, m iejscu i czasie ok oliczn ości. O to G om brow icz, protestujący m ięd zy innym i w kolejnych przedm ow ach do Trans-Atlantyku: „P ow iedziano o m nie, na podstaw ie pierw szych ustęp ów Trans-Atlantyku, że jestem dezerterem . To nie jest zgod n e z prawdą. ( ...) W og ó le lepiej zrobicie nie zapominając, że tu rzeczyw istość dostała się w ramiona fantazji” (Trans-Atlantyk, Kraków 1986, s. 141).

41 K u źn ic a ..., w yd . cyt., s. 269.

(12)

K a zn o d z ie ja i p rześm iew c a... 105

k re su ”43. O k re śle n ia „stryj” nie należy — przynajm niej w św ietle h erbarzy — traktow ać dosłow nie. O zn a cz a o n o tu m niej czy bardziej bliską — lub za taką uzn aw an ą — koligację po m ieczu.

S m oleński sw ym sugestyw nym stylem stw ierdza o ojcu Franciszka Salezego: „Z n a cz n iej­ szej fo rtu n k i i w ybitniejszego stanow iska śród ziem ian dobił się Ja n F ranciszek”44. N a w e t krytykujący S m oleńskiego Jerzy M ichalski pow iada, co następuje: „ojciec Jezierskiego był ju ż i gospodarczo i k u ltu ra ln ie p rzedstaw icielem szlachty śre d n ie j”45. W yrażenie „był j u ż ” suge­ ruje, iż je szc ze dziadek kanonika przedstaw icielem średniej szlachty nic był. W Herbarzu

polskim B onieckiego czytam y o najbliższych p rzodkach kanonika: „Franciszek, 1715 r. łow czy

i tegoż ro k u cześnik, 1718 stolnik, w ko ń cu 1720 r. chorąży łukow ski, zm arły 1729 r., żonaty był z M a ria n n ą K am ińską. C ó rk a ich, Katarzyna, zaślubiła 1733 r. A dam a R udzieńskiego, późniejszego kasztelana konarsko-łęczyckiego, syn zaś Ja n F ranciszek, 1728 r. tow arzysz pancerny, pisarz ziem ski łukow ski 1744 r., objął w posiadanie Sulbiny, a zrezygnow ał z pisar­ stw a 1775. Z d w ó ch żon, Izabelli Skarbek K iełczewskiej i W iktorii Ew y C h o m en to w sk ie j, zostaw ił liczne p o to m stw o ” \ N ie w iem , czy m o ż n a utrzym yw ać, iż szlachta chodaczkow a spraw ow ała takie „u rz ęd zik i” ja k dziadek Franciszka Salezego i w ydaw ała sw oje córki za przyszłych kasztelanów — n iech b y i drążkow ych.

N ie c o dalej S m oleński p rzy p o m in a fakt o publikow ania przez K onarskiego w trzecim to m ie O skutecznym rad sposobie listu pisarza ziem skiego łukow skiego z p o ch leb n y m i o p iniam i o dziele pijara, i zauw aża, że K onarski „niem ały przez to na sk ro m n eg o pisarza łukow skiego rzucił sp le n d o r”47. M o ż n a tu dodać z rozsądnym p raw d o p o d o b ie ń stw em , iż nazw isko J e ­ zierskich z ziem i łukow skiej nie było chyba w ielk iem u pijarow i całkiem obce. O tó ż je d e n z Je zie rsk ich — Ja n D o m in ik z p o m o cą sw ego brata K rzysztofa (dziadka kasztelana łu k o w ­ skiego) w alnie przyczynił się do sprow adzenia pijarów do Ł ukow a i o tw o rze n ia szkół w 1701 r. T ru d n o przypuszczać, aby zakon o tym zapom niał. A u to r arty k u łu Pijarzy w Ł u ko ­

wie, po p rz y p o m n ie n iu propijarskich inicjatyw Jan a D o m in ik a na sejm iku lubelskim i nie-

błahych su m , jak ie o n i je g o brat w yłożyli na p o trzeb y fundacyjne, pow iada „w spom niany ju ż D o m in ik Jezierski najgorliw szy pijarów zw olennik, dla zaspokojenia p o trzeb p ro fe so ró w o ddał im folw ark Ś w idry tuż po d Ł u k o w em leżący, czym najczynniej przyłożył d o w ykonania p rzedsięw ziętego d zieła” .

J a k w idać, bodaj niek tó rzy z Jezierskich, i to przynajm niej od schyłku XV II w., nie byli z m u sze n i do c h o d z en ia za sochą. Przykłady na to, iż Jezierscy nie byli gołotą, m o ż n a by m nożyć.

43 A G A D , Z b iór P opielów , rkps 114 plik 3, cyt. za: K. Z ien k ow sk a, Jacek Jezierski, kasztelan łukowski

(1 7 2 2 -1 8 0 5 ), Warszawa 1963, s. 64.

44 K uźnica ..., s. 269.

45 J. M ichalski, [rec.], Franciszek SalezyJezierski ..., w yd. cyt., s. 628. 46 A. B oniecki, Herbarz polski, t. DC, Warszawa 1906, s. 37.

47 K u źn ic a ..., s. 269.

(13)

Je d n y m z pierw szych, k tórzy zw rócili uw agę, że narracja pierw szoosobow a w Jarosza

Kutasińskiego... uwagach ... to d o b rze przem yślana technika literacka, był W acław B erent.

W p rzepięknej opow ieści biograficznej o je z ie rs k im ije g o tw órczości pisze: „Słowa «z życia mego» są tu m im o w szystko tylko p rze n o śn ią literacką, nie autobiografią ow ego pisarza. G łó w n a dlań potrzeba ściągała się tutaj do zobrazow ania doli i d u ch a zubożałej szlachty z sam ego o środka R zeczypospolitej”45. B e re n t naw iązuje do w ypow iedzi, w której Jarosz K utasiński p o d ejm u je ideę, aby „przejść m yślą przez całe życie m o je ’,:,fi.

W szakże interpretację, akceptującą pogląd o m niejszym czy w iększym sto p n iu p o k re ­ w ień stw a m iędzy „ja” autora a ,ja ” n arratora w ro zpatryw anym dziełku, m o ż n a ciągle spotkać w literaturze. M ieczysław K lim ow icz w sw oim p o d ręc zn ik u tak o to przedstaw ia rzeczony utw ór: „Pow iastka m a fo rm ę pam iętnika, barw ność szczegółów i celność ataku satyrycznego m a swe źró d ło niew ątpliw ie rów n ież w e w łasnych dośw iadczeniach i obserw acjach autora, p o ch o d z ąc eg o z tej sam ej w arstw y sp o łe cz n ej, liczn ie osiadłej w P o d la sk ie m ”55. C o c ie ­ kaw e, w e w sp ó łc z e sn e j krytyce b ro s z u ry Je z ie rs k ie g o sp o ty k a m y się w ła śn ie z z a rz u te m n ie z n a jo m o śc i realiów życia zaścianka. K asztelan łukow ski zauw aża: „ojciec był kró lem swojej ziem i, na której, m ów isz, w ysiew ał kor[cy] 9, ćw ierci 3, garfney] 6, a w tej było szlachty 47. ( ...) je że li d ru d zy sąsiedzi nie więcej w ysiewali, na 47 gospodarzy przypadałoby wysiać o zim in y kor[cy] 467, gdyby ja re g o zboża p ó łto ra razy tyle, w ynio sło b y korcy 1169; takiej w si z d ro b n ej szlachty w całej Polszczę nie m asz, by tyle w ysiew u m iała, g ru b o ś się pom ylił, w ięc żeś nie w ieśniak, chyba p rzed m ieszczan in w arszaw ski w ysiew ów nieśw iad o ­ m y ”^". L iteratura na ogół w ym aga in n y c h zd o ln o ści n iż b u c h a lte ria . To ch y b a je d n a z p rzy c zy n , iż k aszte lan o siągnął p o w o d z e n ie e k o n o m ic z n e , a k a n o n ik p isa rsk ie. A by napisać d o b rą rzecz o lilip u ta c h i o lb rzy m ach , nie trzeba w cale przebyw ać w śró d lilip u tó w czy olbrzym ów . Jak się w ydaje, szczególnie w aż n a je s t u m ie ję tn o ść k re o w a n ia św iata w y o b ra ż o n e g o . W te d y w iz e ru n e k zaścian k o w eg o szlachcica p rz e d sta w io n y na p o d sta w ie n a w e t w y ry w k o w ej o b se rw ac ji b ęd z ie u d erz ał sw oją sugestywnością — m im o błędów w buchalterii wysiewów. Ergo będzie rów nież skuteczniejszy w urab ian iu opinii p ublicznej niż najpopraw niejsze rachunki buchalterskie.

W róćm y je szc ze na chw ilę do książki K lim ow icza. Stw ierdza się tam , że „Curriculum uitae Jezierskiego nie odbiega w iele od stereotypu biograficznego pisarzy i działaczy polskiego ośw ie­

cenia”53. To dyskusyjna teza. W szczególności, gdy w eźm iem y pod uwagę wszystkie te w cielenia, w których pojawia s ię ,j a ” Jezierskiego. O to m iody adept prawnictwa. W zorem ojca i pradziada54

49 Diogenes w kontuszu, w yd. cyt., s. 365.

50 Jarosza Kutasińskiego... uw agi..., w yd. cyt., s. 86. 51 M . K lim ow icz, Oświecenie, Warszawa 1998, s. 440.

52 J. Jezierski, D o Jarosza Kutasińskiego, [w:] Wszyscy blqdzq. Rozm owa druga pana z rolnikiem, [w:] Materiały do

dziejów Sejm u Czteroletniego, t. 1, W rocław 1955, s. 332.

53 M . K lim ow icz, Oświecenie ..., s. 437.

54 W 1623 r. Jan z G ołąbek Jezierski jest n otow any jako pisarz ziem ski łukow ski. (A. B oniecki, H erbarz ..., w yd. cyt., s. 36).

(14)

K azn o d z ie ja i p rześm iew c a... 107

dał się skusić „perspektyw ie zysków ”55 i praktykuje w palestrzc. Ale oto p oczuw a n ie p rz e­ party „do p raw nictw a n iesm ak ”. I teraz w id zim y d w orzanina, „o rdynata” biorącego udział w „szu m n y c h karnaw ałach” na d w o rze d u b ień sk im , k tóry „em ulow ał z d w o re m w arszaw ­ skim p rze p y ch em i ro zrzu tn o ścią”. N agle d w o rz an in zam ienia się w „bohatyra u kraińskie­ g o ”, naczelnika chorągw i husarskiej „m iew ającego pod sw oją k o m e n d ą g enerałów infanteryi a u to ra m e n tu cu d z o ziem sk ieg o ” i uczestniczącego w pełnej okrucieństw , raz przygasającej, in n y m z n ó w razem rozgoryw ającej m o cniejszym p ło m ie n ie m endem iczn ej w o jn ie z hajda­ m akam i. B o hatyr ukraiński okazuje się następnie ro zrzu tn ik iem przepuszczającym sw ą w ieś „w służbie obozow ej, która w ięcej okazałości i częstow ania ja k um iejętn o ści w yciągała”. To w cale nie koniec łańcucha m etam o rfo z. N ieb a w em m o ż em y obserw ow ać kleryka, który „porzucił żo łn ierza o bow iązki” i sposobi się w m u rac h se m in a riu m do przyjęcia św ięceń kapłańskich. O części z w ielu ról, w ja k ich w ystępow ał ksiądz F ranciszek Salczy, była tu ju ż m ow a (przede w szystkim o kreacji w kostium ie ,W ulkana g ro m ó w K uźnicy”), d odajm y jeszcze przykładow o, że bywał „cenzorem książek w archidiecezyi g n ie źn ie ń sk ie j’06 , „spo­

w ied n ik iem w izy tek od jurysdykcyi d u c h o w n e j”3 ...

C zy ten ciąg zaskakujących niekiedy — p rzyznajm y — p rzeistoczeń intrygow ał sam ego Jezierskiego? „G dyby to było «ja» nic tajem nicą przede m ną, m ógłżebym był w ięc m ajątek p rzo d k ó w m o ic h zm arnotraw ić? ja nie p oznaw ałem siebie, gdym tracił; ja k gdybym p o zn a­ w ał, co je s te m ja , nic azardow ałbym się na u tratę sław y i na ohydę przez te m oje postępki

58

( . . . ) ” . C zy w pow yższym w yw odzie z hasła Ja p om ieszczonego w Niektórych wyrazach... pob rzm iew ają echa zadum y nad w łasn y m życiem ? T ru d n o pow iedzieć. J e d n o nie ulega w ątpliw ości. W haśle Ja k anonik w e w łaściw ym sobie aforystycznym stylu porusza kw estie należące do w ażnej i m ającej długą tradycję problem atyki filozoficznej.

Z b raku m iejsca p o d am tylko dw a przykłady pokazujące, ja k zagadnienia zw iązane z tą problem atyką były analizow ane przez w ielkich m yślicieli. W sły n n y m fragm encie z Fajdrosa (229 C — 230 A) platoński Sokrates na zapytanie sw ego m ło d eg o ro zm ó w cy o to, czy w ierzy w je d n o ze starodaw nych pod ań , odpow iada, iż kw estią krytyki m itó w się nie zajm uje: „Ja całkiem nie m a m na to głow y i czasu. A to w idzisz dlatego: Ja nic je s te m w stanie, ja k napis w D elfach pow iada, poznać siebie samego. W ięc to m i się śm ieszne wydaje, kiedy siebie jeszcze nie znam , baw ić się w takie niesw oje, n iesam ow ite d o ciekania”53. Sokrates w pow yższym w y zn a n iu p rzy p o m in a, iż p o stu lat gnothi seauton to w b re w p o z o ro m w yjątkow o tru d n e zadanie. Być m o że w ogóle nie do zrealizow ania.

55 Por. H . Kołłątaj, Przedmowa, w yd. cyt., s. V O ile to nie będzie o sob n o zaznaczone, w szystkie dalsze w yrażenia w cu d zy sło w ie dotyczące lo só w kanonika mają sw e źródło w Przedmowie. Por. W. Sm oleński,

K u źn ic a ..., w yd. cyt., s. 2 7 5 -2 9 3 .

56 H . Kołłątaj, list do S. H ołow czyca z 17 IX 1785, [w:] K. M rozow ska, Walka ..., w yd. cyt. s. 335. 57 Tamże, s. 336.

58 F. S. Jezierski, Niektóre wyrazy ..., [w:] Wybór pism, w yd. cyt., s. 182. 59 Platon, Fajdros, tłum . W. W itw icki, Warszawa 1958, s. 42.

(15)

W dw a tysiąclecia po Sokratesie i P latonie in n y m yśliciel zauw aża „C o d o m n ie , to gdy w n ik am najbardziej in ty m n ie w to, co nazyw am moim ja, to zawsze natykam się na jakąś poszczególną percepcję tę czy inną, ciepła czy ch ło d u , św iatła czy ciem ności, m iłości czy nienaw iści, przykrości czy przyjem ności. N ie m ogę nigdy uchw ycić m ego ja bez jakiejś percepcji i nie m ogę nigdy postrzegać nic innego niż percepcję. G dy m oje percepcje na p ew ien czas znikają, ja k na przykład w zd ro w y m śnie, to tak d łu g o nie p o strzegam mego ja i m o ż n a słusznie pow iedzieć, że o n o nie istnieje”. W yim ek pow yższy p o ch o d zi z o b ra z o b u r­ czego rozd ziału , zatytułow anego O tożsamości osoby, p om ieszczonego w Traktacie o naturze

ludzkiej D aw ida H u m e ’a60. W rozdziale tym następuje daleko idąca d estrukcja „ja”. Z ostaje

o n o sp ro w ad zo n e do stru m ie n ia w rażeń. „U m y sł to teatr p ew nego rodzaju, gdzie liczne percepcje zjawiają się kolejno, przesuw ają się to w tę, to w in n ą stronę, prześlizgują się i znikają, to z n ó w m ieszają się ze sobą w nieskończonej ilości różn y ch postaw i sytuacji”61. P roblem atyka ta, dziś uzn aw an a p o w szechnie za najciekaw szą partię rozw ażań pierw szej księgi Traktatu..., nie była ju ż nigdy podjęta przez H u m e ’a. W szczególności nie w ystępuje w w ydanych po Traktacie... Badaniach dotyczących rozumu ludzkiego 62.

N a w szelki w ypadek p rzyw ołam raz jeszcze zastrzeżenie, które u cz y n iłe m pow yżej. N ie zam ierzam tutaj przeprow adzać żadnych daleko idących p o ró w n a ń m ię d z y je z ie rsk im a kla­ sykam i filozofii. Z u p e łn ie inna je s t w aga ich rozw ażań. Jezierskiego zad u m a nad ta jem n icz o ­ ścią „ja” nie je s t częścią żadnego d ogłębnie opracow anego system u poglądów filozoficznych. To zaledw ie składający się z kilku zgrabnie połączonych aforyzm ów , kró ciu tk i felietonik o p ew n y ch paradoksalnych aspektach p odm iotow ości. Trzeba je d n a k spraw iedliw ie p rzy ­ znać, iż je s t to felieto n ik zahaczający o arcyważką p roblem atykę i nic pozb aw io n y in te le k tu ­ alnego w dzięku. Pow iada kanonik: „Ja — dw ie litery składają w yraz, k tó ry m oznacza się ro z u m ie n ie siebie sam ego osobiste; rzecz zdum iew ająca siły ro z u m u , że ten w yraz «ja» oznaczając każd em u je g o sam ego, każdem u zostaje tajem nicą; ja k to być m oże, ażebym ja nie znał siebie sam ego, a przecie tak je s t”63. K ończy zaś rzeczone h asło -fra g m e n c ik filozoficzny następującą refleksją: „szczęśliw ym byłbym na świecie m iędzy ludźm i, gdybym ja ro z u m e m p oznaw ał się, co je ste m ja , a serce m oje i m iłość w łasna aby m i nie tak była uprzy k rzo n a, że

• „64

je s te m ja . .

Hom iletyka, pedagogika i polityka

Kołłątaj w przyw oływ anej tu w ielo k ro tn ie Przedmowie pisze o k anoniku: „A utor nasz w ty m w iek u n ajpodobniejszym być się zdaje do Szterna, który będąc najlepszym k az n o d zie­ ją , w w ielu p ism ach sw oich zostaw ił n am charakter najw eselszego i najdow cipniejszego

60 D . H u m e , Traktat o naturze ludzkiej, tłum . C. Znam ierow ski, t. 1, Warszawa 1963, s. 327. 61 Tamże, s. 328.

62 Z ob . ten że, Badania dotyczące rozumu ludzkiego, tłum . J. Łukasiew icz, K. Twardowski, Warszawa 1977. 63 Niektóre wyrazy ..., w yd. cyt., s. 181.

(16)

pisarza”65. Sam ksiądz Franciszek Salezy napom yka o S ternie w tytule je d n e j ze swych publikacji, k tó ry w pełnej rozciągłości brzm i: Katechizm o tajemnicach rządu polskiego, ja k i był

około roku 1735, napisany przez J. P Sterne w języku angielskim, potem przełożony po francusku, a teraz na koniec po polsku \ L aw rence S terne był pisarzem znanym w osiem nastow iecznej

Polsce. Je g o dzieła czytano przede w szystkim w przekładach fran cu sk ich 67.

Z estaw iając au to ra Niektór)>ch wyrazów ... ze słynnym A nglikiem , Kołłątaj rozpoczyna od u w y d atn ien ia ich n ieprzeciętnej biegłości kaznodziejskiej. Z auw ażm y, iż m istrz o stw o obu d u ch o w n y c h w tej d ziedzinie w ynikało nie tylko z w ro d z o n eg o talentu, ale o pierało się ró w n ież na stab iln y m p o d ło ż u g ru n to w n eg o w ykształcenia hom iletycznego. S terne studiuje m ięd zy in n y m i teologię * w Je su s C ollege w C am bridge. O w ykształceniu teologicznym Je zierskiego n ad m ien iałe m ju ż na początku n iniejszch uwag. W róćm y jeszcze na chw ilę do ow ych kw estii. H o m ile ty k a stanow iła je d e n z głów nych filarów form acji duchow ej w szko­ łach Z g ro m ad z en ia M isjonarzy. P rzykładał do niej d u żą w agę sam założyciel kongregacji69. B iegłe opan o w an ie przez Jezierskiego reguł hom iletyki było m u bardzo p o m o c n e w w ielu sytuacjach. P oczątki pedagogicznej kariery kanonika w iążą się z je g o p o w o d ze n iem kazn o ­ dziejskim . ,,J[egom ość] ks. Jezierski — in fo rm u je Kołłątaj — n im został przyjęty do stanu akadem ickiego, będąc kan o n ik iem kolegiaty kaliskiej, służył ta m te m u kościołow i pracą kaznodziejską p rzez lat kilka ( ...) zjednał sobie szacunek i przychylność obyw atelów w ielk o ­ polskich, którzy się za nim interesow ali, aby m ógł być użyty do p o słu g ed u k acy jn y ch ” /U.

S ztuka kaznodziejska — o b o k w sparcia Kołłątaja — p om ogła Je zie rsk iem u przetrw ać kryzys w y n ik ły z w izyty szkół łęczyckich. Jeszcze przed objęciem stanow iska w izytatora „D ała m u ( ...) Szkoła G ł[ó w n a] am b o n ę katedralną krakfow ską], na której każąc zjednał sobie po w szech n ą całej kapituły przychylność i naw et tych osób, które są p rzy styrze rządu

K azn o d z ie ja i prześm iew c a... 109

65 Przedmowa, wyd. cyt., s. XVIII.

66 Podaję w edług pierw szego wydania. N azw isko Sterne’a jako rzekom ego autora pojawia się w e wszystkich edycjach owego dziełka, niezależnie od pew nych zm ian w tytule, (por. K. Estreicher, Bibliografia polska, t. XVIII, Kraków 1901, s. 539-540). ' '

67 Zob. Z. Sinko, Powieść angielska osiemnastego wieku a powieść polska lat 1764-1830, Warszawa 1961, s. 87-88.

68 ,/Łf one who was preparing to enter the church, Sterne would not only have followed the usual course o f undergraduate

studies, but would also have read the works o f eminent theologians and divines ” (M. R. B. Shaw, The M aking o f a Humorist, 1713-1762, L ondon 1957, s. 113).

69 „Teoria budow y kazania w szkole misjonarskiej sięga św. W incentego a Paulo. W jego w ypow iedziach i pism ach problem m etody przygotow ania i głoszenia kazań występuje jako zagadnienie o niezwykłej d o n io ­ słości. K ierunek m yślenia W incentego w tej dziedzinie w arunkują dwie okoliczności: X V II-w ieczny barok, przechodzący w kaznodziejstw ie w m anieryzm , oraz konieczność głoszenia Ewangelii ubogim w sposób zrozum iały i skuteczny. Zarów no pierwsza, jak i druga okoliczność oraz praktyczny um ysł podsuw ają W in­ c entem u «małą m etodę», którą stosuje sam oraz polecajako jedyną dla celów głoszenia Ewangelii. (...) Istotną cechą małej m etody je s t prostota i przejrzystość układu m ateriału” (J. Dukała, Szkoła księży misjonarzy, wyd. cyt., s. 149). Teza o doniosłym w pływ ie,jaki wyw arła szkoła m isjonarzy na um ysłowość Jezierskiego, ma swoje źródłow e um ocow anie w relacji Kołłątaja: ,W tym zgrom adzeniu (...) form uje się [Jezierski — B. T.] na człowieka i kapłana dobrego. N auki duchow ne składając szkołę misjonarzów, stały się m ocnym fundam entem wszystkich w iadom ości, których w ciągu swego życia nabył, w teologiji i historyi kościelnej biegły, uform ow ał się na bardzo dobrego kaznodzieję” (Przedmowa, wyd. cyt., s. X).

(17)

d iecezjalnego”71. M im o o dw ołania księdza F ranciszka Salezego z funkcji w izytatora, kapituła i sternicy diecezji nie przestali, ja k się w ydaje, darzyć go przychylnością. Z ostaje k o ad iu to rem kanonii krakow skiej, a później d ep u tate m z tejże kapituły na T rybunał K oronny. M a także m ożliw ości w ykazania swej fachow ości w praktycznym w ład an iu zasadam i h o m iletyki przed najbardziej p ro m in e n tn y m au d y to riu m . G dy w racający z K aniow a król zatrzym uje się w czerw cu 1787 r. w K rakow ie, Jezierski każe w katedrze w aw elskiej O wielkości Boga. W y­ stąpienie było przyjęte — w edle relacji N aru szew icza — przez Stanisław a A ugusta i świtę

10

. .

. „z w ielką p o ch w a łą”' “. N ie z a d łu g o nastąpi u k o ro n o w a n ie kariery oratorskiej kanonika:

Kazanie przed Stanami Rzeczypospolitej pow iedziane podczas nabożeństw a inaugurującego

o brady S ejm u W ielkiego.

Pam iętając o zaw odności ro z u m o w a ń opartych na zasadzie analogii, pośw ięćm y jeszcze nieco uw agi p o d o b ie ń stw o m m iędzy S tern e’em a Jezierskim . „Sterne was certainly a noted

preacher and two o f his sermons, inchiding the celebrated A buses o f C onsciencc, later introduced into

T ristram Shandy, wereprinted in York in 1141 and 1150. Thereafter, Sterne ptiblished nothing until,

in 1159, he contributed to a York ecclesiastical wrangle a shillingpamphlet, A Political R o m a n c e ”73.

O baj w y b o rn i kaznodzieje przez całe dziesięciolecia publikow ali bardzo m ało. C zas gorącz­ kow ej tw órczości następuje w k ońcow ym okresie ich życia (w przypadku Jezierskiego są to zaledw ie dw a lata, u S te rn e ’a cała dekada). Kazania, które w cześniej układali, są w arto śc io ­ w ym i u tw o ram i i mają w ażne znaczenie dla interpretacji ich tw órczości. S terne zdołał w ydać cztery to m y sw ych kazań, przygotow ane do edycji zbiorow ej kazania kanonika przepadły.

P rzed ru k o w y w an e tu kazanie kanonika, p o d o b n ie ja k p ow iedziane 24 lata w cześniej kazanie A nglika, było w ygłoszone przed a u d y to riu m składającym się przede w szystkim z sędziów i in n y c h ludzi parających się praw em . Z w ró ć m y uw agę na je d e n z wątków. S po­ łeczeństw o nie m o ż e istnieć bez spraw iedliw ego p orządku praw nego. „Spraw iedliw ość była zawsze i będzie g ru n te fm ] u trzym yw ania społeczeństw a w pożyciu lu d zk iem na ziem i, i jej pow agą stoją narody, i gdy jej zabraknie królestw a na ó w czas, pow ieda św. A ugustyn, zam ieniają się w publiczne ło tro stw a” (s. 92)74 K an o n ik naw iązuje tu d o rozw ażań św. A ugustyna z rozdziału czw artego czw artej księgi Państwa Bożego75. W sposób zawoalowany, p ow ołując się na je d n e g o z O jcó w Kościoła, Jezierski krytykuje bezpraw ie, któ re posługuje się praw em , aby urzeczyw istnić swe zamiary. „O bfitość praw, dla straży praw d y sporządzona, często p raw dzie uciążliw a zostaje. Jeżeli w praw ie B oskiem pisanem litera zabija, w praw ie

71 Tamże, s.336.

72 Zob. W. Sm oleński, Kuźnica, wyd. cyt., s. 290.

73 I. C. Ross, Introduction, [w:] L. Sterne, The Life and O pinions o f Tristram Shandy, Gentleman, O xford — N ew York 1998, s. XU.

74 N um eracja stron podana w okrągłym nawiasie odnosi się do niniejszego wydania D w u wystąpień tr)>bunal- skich Jezierskiego.

75 „Czym że są więc w yzute ze sprawiedliwości państwa, jeśli nie wielkimi bandam i rozbójników ? Bo czyż i rozbójnicze bandy są czymś innym niż m ałym i państwami? Wszak i banda jest grom adą ludzi rządzących się rozkazami swego przywódcy, związaną przez ugodę o wspólności i rozdzielającą zdobycz w edle przyjętego przez się praw a” (św. A ugustyn, O państwie B ożym przeciwko poganom ksiąg X X II, tłum . W Kornatowski, t. 1, Warszawa 1977, s. 223).

Cytaty

Powiązane dokumenty

jest prawdopodobnie lepszym przetłumaczeniem tego wymykającego się określeniu terminowi niż współczesna „nauka społeczna”. Kuhn to można mówić o dyscyplinie naukowej,

[r]

Najbardziej właściwe wydaje się w tych warunkach poszukiwanie całych księgozbiorów prywatnych lub likwidujących się instytucji społecznych i zakup tych zbiorów. W

As was already mentioned in section 2.5 approximations are required for some of the terms of the averaged NS equations (2.22) or (2.25). To these terms belong the

Marek Mariusz Tytko, M A , Ph.D., doktor humanitních věd v oblasti pedagogiky (2007), disertační práce „Stefana Szumana koncepcja wychowania przez sztukę“

The grid is mounted on the wind tunnel nozzle and excites the laminar flow to a turbulent one by its rotating axes.. Excitation protocols describe the position in time of the

konserw acji polegał na odpow iednim zabez­ pieczeniu odw rocia i zniw elow aniu w rażliw o­ ści na w p ływ y atm osferyczne.. wody, czy innego

The current minority education policies in Romania are much like those in Slovakia, providing for schools with instruction primarily in Hungarian, bilingual schools and schools