• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd dziejów Polski : epoka porozbiorowa : 1795-1830

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przegląd dziejów Polski : epoka porozbiorowa : 1795-1830"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

III ZJAZD HISTORYKÓW POLSKICH W KRAKOWIE

(SEKCYA I.)

PRZEGLĄD DZIEJÓW POLSKI

Epoka porozbiorowa.

1795— 1830.

Referent

S zy m o n A sk e n a zy

ze Lwowa.

§ I. Pogląd ogólny.

Jest czas najwyższy wziąć się na­ reszcie na całej linii, z całem wytężeniem, całym impetem, do pełnej i szczerej roboty naukowej koło dziejów porozbiorowych. Są one u nas, i tylko u nas, ciągle uważane niemal za spół- czesność jeszcze jakoby niedojrzałą dla umiejętnych badań; są ciągle ostrożnie omijane, niby czysta, jeszcze jakoby ża­ rząca się polityka. To jest złudzenie. Perspektywy dziejowe zmieniają się chyżo. Niedaleką jest chwila, kiedy dziejopisowi XX wieku kongres wiedeński 18 15 będzie się przedstawiał w podobnej perspektywie, jak dziejopisowi XIX w. — kongres utrechcki 1715. Dla historyografii europejskiej nadchodzącego stulecia, sprawy dogasającego, a zwłaszcza sprawy polskie, ty­ leż dojrzały, co dla historyografii tego wiecznej sprawy zeszło- wieczne Nietylko dojrzały, ale bardziej jeszcze ochłodły — niema sposobu się łudzić: i to w niemałej części z winy w ła­ snego naszego indyferentyzmu naukowego — niema sposobu się wypierać. Tutaj jest pusty wyłom, który opatrzeć potrzeba. Tutaj jest szeroka szczerba pomiędzy nauką a życiem, po­ między dziś a wczora, którą potrzeba wypełnić. Potrzeba nie- odbicie i nieodwłócznie: dla dwóch mianowicie naczelnych po­ wodów.

Potrzeba nasamprzód, i to główna, dla oświecenia w ła­ snego ogółu. W wyczerpujących, metodycznych, a na wskróś rzeczowych badaniach nad epoką, o której mowa, on powinien

(2)

odnaleść nareszcie złożony tam dla niego obfity zasób wielo- licznych, tak drogo okupionych, a tem szacowniejszych do­ świadczeń. Ta epoka, to jest jedna olbrzymia retorta. W ewnątrz niej prawie wszelakie au2£h<*teę*się związki. W ewnątrz niej prawie są wyczerpane wszelakiego rodzaju eksperymenty. Eks­ peryment odbudowania państwa przez każde z osobna z trzech mocarstw rozbiorowych, idąc kolejno od Fryderyka Wilhelma II, przez Franciszka II, aż do Aleksandra I. Eksperyment odbudo­ wania, przy udziale niezawisłego mocarstwa, idąc kolejno od Dyrektoryatu, przez Napoleona, aż do Ludwika Filipa. Ekspe­ ryment próbnej na krzyż administracyi, od pruskiej w W ar­ szawie i austryackiej w Zamoyskiem, aż do rosyjskiej w Tar- nopolskiem. Eksperyment ąpiakowy, od Gorzkowskiego aż do podchorążych. Eksperyment emigracyjny, od Hotelu Diesbach aż do Hotelu Lambert. Eksperyment ugodowy każdego odcienia, od najwyższych koncepcyj C zackich, '^Stasziców, Lubeckich, schodząc po mnogich szczeblach pośrednich, aż na dół do prak­ tyki Ilipskich, Rożgieckich, albo Szaniawskich. To wszystko już było. Czyliżby było nadaremnie? tak będzie póty, póki to wszystko nie przestanie być jeno mglistą reminiscencyą, do­ wolnym domysłem, albo zupełną niewiadomą, lecz zostanie ' ujęte w kształty realne i ścisłe, drogą najstaranniejszej, naj- szczegółowszej, a czysto przedmiotowej rekonstrukcyi nauko­ wej. I wieleż to, zaprawdę, oszczędzonoby ciężkich błędów

i ' myśli i czynu, przeciwnych interesowi, albo przjgsiwiych gojjUkiąc^

\ błędów szkodliwych, albo zgoła niedorzecznych,'"t^^Tfajgorsza, 1 powtarzanych, zatem podwójnie daremnych i zbytecznych — Igdyby znano należycie te właśnie dzieje, gdyby ta właśnie mad niemi ściśle naukowa robota została dokonaną, jak odda- fwna była powinna. Skoro zaś nie została dotychczas, tembar- idziej potrzeba wziąć się do niej corychlej i cożwawiej, aby

pdzyskać stracony teren i zaniedbany odrobić obowiązek. Potrzeba, powtóre, i to także dosyć ważna, dla oświe­ cenia obcych. Europejska wytwórczość naukowa w zakresie dziejów t. zw. najnowszych, t. j. odpowiadających porozbioro- wym, ostatnimi czasy wzmogła się niesłychanie i wzmaga się coraz bardziej. Na szalę historycznego sądu o tych dziejach Niemcy, Rosyanie, Francuzi, rzucają bez przerwy całe łaszty imponujących wydawnictw i opracowań źródłowych największej wagi. My sami tylko nie kładziemy nic, albo prawie nic. Je­ steśmy tutaj nietylko zdystansowani, ale poprostu nieobecni. Na to niema tłómaczenia. Niema — chociażby już wziąć w ra­ chubę wszelkie, na naszą niekorzyść, różnice mniejszej

(3)

dostę-pności źródeł i mniejszej materyalnej możności. Dysproporcya. zawsze pozostanie nadzwyczajną, i, w tym nadzwyczajnym stosunku, niczem nie dającą się usprawiedliwić. Jestto stosu­ nek niezdrowy i upokarzający pod każdym względem. Niechaj wolno będzie dla przykładu przytoczyć ilustracyę osobistą. Nie­ zbyt dawno, jeden z wybitniejszych i światlejszych historyków rosyjskich, gotując bardzo ważną pracę z pierwszej ćwierci bieżącego wieku, w nader wielu punktach dotyczącą najżywo­ tniejszych rzeczy polskich, zwrócił się do referenta z zapyta­ niem: »Jakie właściwie macie specyalne wydawnictwa doku­ mentów do Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongreso­ wego ?« W ypadło odpowiedzieć, że nie mamy nic. »Ależ to niepojęta (inconcevable), wszak to jeden z najpiękniejszych i naj­ donioślejszych okresów dziejów waszych.« Prawda, — ale z tem wszystkiem nie mamy nic. Podobne zapytanie, względem epoki Napoleońskiej, nieco dawniej słyszał referent od jednego z cel­ niejszych i lepiej myślących historyków niemieckich i musiał podobnej udzielić odpowiedzi. Skutki takiego stanu rzeczy są oczywiście opłakane. Les absents ont toujours tort. Ta prawda nigdzie nie jest prawdziwszą, jak w danym wypadku. Zapewne, dosyć jeszcze innych szkodliwych czynników składa się obe­ cnie bądź na obojętny, bądź nieżyczliwy, bądź wprost krzyw ­ dzący zwrot spółczesnej historyografii europejskiej względem nowożytnych dziejów polskich. Ale to, zamiast wyłączać, jeszcze raczej potęguje szkodę, jaką sprawia własna nasza nieobecność. Nie brak i dzisiaj, w historyografii najbardziej uprzedzonej albo zawziętej, we francuskiej, niemieckiej, albo nawet rosyj­ skiej, nie brak, zaiste, umysłów samodzielnych i rzetelnych, które gotowe są liczyć się z poważnem świadectwem nauko- wem, nie przemilczą go, nie zeskamotują, nie zejdą mu z drogi. Ale muszą z niem się spotkać. W nauce, jak i gdzieindziej, trudno wymagać, dzisiejszymi zwłaszcza czasy, sprawiedliwości zaocznej. Zaś dotychczas, przed forum historyografii powsze­ chnej, najżywotniejsze sprawy nowoczesnych dziejów naszych wywoływane i sądzone są zaocznie. Dawniej lepiej to rozumiano. Rozumiał ostatni ks. Adam Czartoryski, kiedy inspirował Chodź­ ków i Sienkiewiczów, albo kiedy wydawał Portofolia i Ange- bergowskie zbiory. W szakże była to wtedy robota dyletancka i była inicyatywa jednego człowieka. Teraz chodzi o zbiorową i naukową w całem znaczeniu słowa: i do takiej — powta­ rzamy — wziąć się świadomie i porządnie, z rozwagą i pla­ nem, na szeroką i umiejętną skalę, czas jest najwyższy.

(4)

§ 2. Okres m iędzypaństw ow y.

W przejściowym okresie dziesięcioletnim, pomiędzy zniknięciem ostatnich form państwo­ wych ułamkowej Rzpltej a wzniesieniem nowych ułamkowego Księstwa, wyczekują naukowego zbadania dwie kategorye za­ gadnień: stan wewnętrzny trzech dzielnic, wedle osobliwszego ówczesnego ich układu, oraz akcya ściśle polityczna i wojskowa, ześrodkowana przeważnie poza granicami kraju.

Przedmioty, pierwszą kategoryą objęte, pod rozlicznymi względy są arcydoniosłe. Składają się one, w niejednym kie­ runku, na odrębne losy dalszego społecznego rozwoju, na od- ^ ^ n g^ fizyon om ię materyalną i duchową każdej owoczesnej dzielnicy. Tutaj to, mianowicie, po raz pierwszy w całej pełni, na całym obszarze, całkiem poważnie i świadomie, podejmo­ waną zostaje czynność wchłaniająca i asymilacyjna ze strony

;

xtrzech rządów rozbiorowych. Zasada wynarodowienia, formalnie

wyrażona w ostatecznej redakcyi umów podziałowych w tym^n&feresig po raz pierwszy^ffóprowadzoną zostat^^T^ib- surdum — zanim, po dalszem dziesięcioleciu, formalnie na czas jakiś zawieszoną zostanie przez redakcyę umów kongresowych 18 15 — ażeby później jeszcze, po dalszych latach piętnastu, znowu prawo obywatelstwa odzyskać.

Na takiem tle ogólnem, w każdej z osobna dzielnicy w y­ suw ają się na czoło niektóre, bardziej uderzające zjawiska. A więc: w dzielnicy rosyjskiej — sprawy edukacyjne i ko- ścielno-polityczne; w pruskiej — gospodarcze i sądownicze;

w austryackiej — narodowościowe i administracyjno-fiskalne.

0 tych wszystkich rzeczach wiemy dotychczas jaknajmniej, a co wiemy — głównie od obcych. Co do działu rosyjskiego, najważniejsze wskazówki mieszczą się w wydawnictwach pe­ tersburskiej Rady Państwa i Senatu, w publikacyach Ruskiego Arcł]iwa i Stariny, w materyałach pierwszorzędnych do dzia- JaTnoścT kuratorskiej ks. Adama Czartoryskiego, ogłoszonych niedawno z ramienia rosyjskiego ministeryum oświaty. Źródła polskie ogranicząją się do pamiętników Bukara, Ogińskiego, fragmentów korespondencyi Śniadeckiego, Kołłątaja, trochy do­ kumentów, dołączonych do Osińskiego życiorysu Czackiego, pism statystyczno-politycznych Staszica, opracowań Balińskiego, 1 t. p.: na ogół wszystko dawniejszej daty, z wyjątkiem paru nowszych bezwartościowych kompilacyj. A przecież w tej, tak zaniedbanej naukowo i zamroczonej dziedzinie, kryją się zaczątki polityki administracyjnej, szkolnej i unickiej rządu ro­ syjskiego, wszechstronnie odtąd w guberniach zachodnich roz­ winiętej, zaczątki oraz kulturalnej samoobrony społeczeństwa,

(5)

zaczątki wreszcie obustronnych prób polubownego porozumienia, kryje się, koniec końcem, rdzeń sprawy zasadniczej, sprawy o ^ o r n o ś d j^ ^ i samej racyi byiu żywiołu polskiego, srOT^owych warunków prawno-politycznych, na Litwie i Rusi. Do pomniejszych, choć równie godnych uwagi przedmiotów, tutaj należących, a naukowo zupełnie przeoczonych, odnieść wypada, w związku logicznym acz z późniejszej nieco doby, organizacyę obwodu białostockiego od 1807, oraz obwodu tar­ nopolskiego pod okupacyą rosyjską 1809— 1815. Co do działu pruskiego, można podobnież nie bra'c na seryo w rachubę kilku nikłych przyczynków polskich, w rodzaju pierwszej połowy wydanych jaknajgorzej pamiętników Łubieńskiego, albo paru nowszych drobnostek monograficznych; pozostaje więc uciekać się do przygodnych materyałów niemieckich, jak: Zerbonego »Myśli o szkolnictwie w Prasach Południowych«, zacnego Helda » Prawdziwi Jakóbini w Prusiech«, jego słynny »Czarny Re­ je str«, i inne odkrycia w »Pochodniach« i »Nowych Pocho­ dniach^ wypuszczanych pod cenzurą Napoleońską, oraz nowsze wydawnictwa rządowe pruskich archiwów stanu o »Kulturze krajowej za Fryderyków-Wilhelmów II i III«, ważne dokumenty

w zbiorze Lehmanna o »Prusach i Kościele katolickim«, roz­

rzucone wskazówki w Pertza życiorysie Steina, publikacyach Towarzystwa historycznego prowincyi poznańskiej itd. A prze­ cież i w tej, tak samo zaniedbanej dziedzinie, dałoby się z po­ żytkiem wyświetlić pierwsze koleje i pierwsze pełne bankru­ ctwo eksterminacyjnej polityki wewnętrznej Prus w prowin- cyach polskich, a zarazem, naprzeciw przysłowiowej »gospodarki polskiej«, wystawić budujący obraz »preussischer Wirthschaft* w Prusach Południowych i Nowo-Wschodnich, którego ogólne kontury dopiero odsłonięte zostały w rewelacyach kilku, w yjąt­ kowo światłych i uzacnionych, w rodzaju Helda, patryotów pruskich, bez żadnego przyczynienia się ze strony najpowołań- szej — polskiej. Do tej samej gałęzi przedmiotów badania w y­ padałoby także odnieść, z późniejszej doby po-ty Iżyckiej, stan wewnętrzny Prus Królewskich, Wschodnich i Litewskich, na których udział przymusowy w dziele reorganizacyi monarchii w przededniu i podczas t. zw. wojny o niepodległość rzuciły interesujące światło nowsze przyczynki monograficzne niemie­ ckie. Co do działu austryackiego — jest bodaj najgorzej. Ze źródłowych rzeczy polskich, ile wiemy, nie masz tutaj absolutnie nic, oprócz chyba dorywczych wskazówek statystycznych w »Ga­ zecie lwowskiej« z początku stulecia, paru broszur bez w ar­ tości, i paru ulotnych uwag w Galicyi Kalinki; z niemieckich,

(6)

wyznajemy, również nie znamy nic, oprócz chyba Pillerowskiego zbioru, starych opisów lub opracowań Schultesa, Damiana, Roh- rera, Klunkera itp. A przecież tutaj znowu, wieleż przedmiotów ze wszechmiar zajmujących i ważnych, wymagałoby pojaśnienia zarówno w interesie nauki i publicznym: od polityki admini­ stracyjnej władz centralnych względem ludności miejscowej w chwilach krytycznych 1797, 1805, 1809, aż chociażby do wewnętrznej polityki handlowej rządu w jej związku z »bier- nością« ekonomiczną Galicyi, dzisiaj tylekroć wytykaną, a wtedy to, w tym właśnie okresie, porządnie i programowo utrwaloną. Na szczególniejszą uwagę zasługują, zaraz u ustępu niniejszej doby, procesy polityczne krakowskie 1797/8, znane dotychczas jedynie z ujawnienia niektórych akt sądowych, zachowanych w odpisie w archiwum berlińskiem; jak również, związany ściśle z niniejszą, choć z doby nieco późniejszej, całokształt spraw galicyjskich wśród komplikacyi 1809. Obadwa te przed­ mioty, w podwójnym swoim charakterze lokalnym i powszechno- politycznym, stanowią jednocześnie naturalne przejście od w y­ różnionych zagadnień pierwszej do drugiej z kolei kategoryi. Do owej drugiej kategoryi należą przedewszystkiem dzieje legionów. I zaraz przychodzi powtórzyć tę samą zwrotkę, która, niestety, zbyt często sama narzuca się co kroku przy obra­ chunku niniejszym. Przychodzi stwierdzić, że i w tym wypadku nie zaspokojono najniezbędniejszych wymagań naukowych. Dzieje legionów nie są ani w części dostatecznie znane. Gorzej: by­ w ają fatalnie zapoznawane. I to najnowszymi nawet czasy. W szak przed czasem bardzo niedawnym badacz pierwszorzędny, pisarz pięknej Kościuszkowskiej monografii, mógł ogłosić legio­ nistów »maniakami«, dźwigającymi »odziedziczoną po przod­ kach chorobę um ysłową«, uznać w nich »najemników«, spla­ mionych »odstępstwem od Kościuszki, występniejszem i bezza- sadniejszem, niż odstępstwo szlachty od Jana Kazim ierza pod Ujściem w 1655 roku na rzecz Karola Gustawa, Napoleona szwedzkiego«, żarzucić im »zdradę stanu«, w skazać »karę głów ną« jako zasłużoną ich nagrodę. Niezbędną jest rzeczą, w interesie najoczywistszej prawdy i najprostszej słuszności, założyć wyraźny protest przeciw takim zboczeniom history­ cznego sądu. Jednakowoż, ten protest skierować należy nietyle przeciw wybitnemu badaczowi, który tutaj ciężko pobłądził, ale którego własne znakomite zdobycze specyalne na innym spoczywają te in ie , — ile przeciw właściwej historyografii po- rozbiorowej, która do podobnych błędów daje dopiero powód i pochop przez gorszące zaniedbanie, w swoim zakresie

(7)

spe-cyalnym, wszelkiej porządnej produkcyi wydawniczej i kry­ tycznej. Dotyczy to, w pierwszym rzędzie, historyi legionów, Jest ona ciągle traktowana przez naukę z dziwną obojętnością, zdana na łaskę nowelistów, malarzy, dyletantów, albo posia­ daczy drugorzędnych papierów po pierwszym z brzegu drugo­ rzędnym legioniście. Inaczej te rzeczy rozumiało W arszawskie Towarzystwo Przyjaciół nauk, kiedy, we wspaniałym programie swoich obowiązków i przedsięwzięć naukowych, wielką Historyę Legionów na poczesnem wystawiło miejscu. Źle wprawdzie w y­ konawcę wysokich swoich zamierzeń obrało Towarzystwo; ale nie na niem ciąży wina, iż były członek Deputacyi paryskiej, jakim był Szaniawski, wolał dla popłatniejszych urzędów cen­

zora poświęcić zaszczytny urząd dziejopisa legionów. Nie pod­ niesiono odtąd tak pięknej myśli, zaprzepaszczonej przez je­ dnego lichego człowieka. Niemałą zasługę położył Chodźko, dając szerszej publiczności europejskiej przynajmniej ułamkowy, a ciepły i barwny obraz przepraw legionowych; ale daje on niewiele więcej nad prostą parafrazę zapisków pamiętnikar­ skich Dąbrowskiego; niewiele widzi i pokazuje poza samą stroną czysto wojskową; najważniejszy polityczny podkład wypadków nieumiejętnym i niekrytycznym rozsnuwa sposobem; ciekawe koleje legii naddunajskiej Kniaziewicza i późniejszej Zajączka nadreńskiej, zupełnem zbywa milczeniem. Trzeba tutaj wszędzie przedsięwziąć z gruntu nowe, systematyczne i wszechstronne badania, na które oddawna w Paryżu, Medyolanie. Rapperswylu i Poznaniu, gotowe czekają materyały. Bliższych szczegółów na tem miejscu wskazać nie sposób. Jedna tylko praktyczna uwaga: dla tych spraw zawiłych i rozstrzelonych forma w y­ dawnicza Regestów, na początek przynajmniej, z samej natury rzeczy jest wyraźnie wskazaną.

Dzieje legionowe odrazu ogniskują się w osobie Dąbrow­ skiego. Rzecz nie do wiary: nie mamy po dziśdzień biografii tego nadzwyczajnego człowieka. Mamy zato po dziśdzień skwa­ pliwie odgrzewane stare, najhaniebniejsze, godzące w niego po- twarze, wykładane np. jeszcze z całą swobodą w edytorskiej przedmowie do nowych listów włoskich Kosińskiego. Trzeba to powiedzieć: historyografia polska nie wypłaciła się ze swego długu względem generała Dąbrowskiego. Ogłoszono ułamki z jego pamiętników, w nędznej szacie edytorskiej i nawet drukarskiej, w swobodnym nadto przekładzie polskim z pięknego oryginału niemieckiego i francuskiego. Proste wymagania nauki i pietyzmu nakazują przedewszystkiem ten oryginał oddać w całości, w nie­ tkniętej pierwotnej postaci, a zarazem podać na światło dzienne

(8)

wszystką korespondencję publiczną generała. Byłby to pomnik iście europejski, pierwszorzędnego znaczenia pod względem hi- storyczno-politycznym. Negocyacye Dąbrowskiego z Fryderykiem Wilhelmem II 1796, Bonapartem 1797, Franciszkiem II 1798, Napoleonem 1806, w ten sposób oświetlone, złożyłyby się na jedną całość, skąd znowu na wszystkie strony niespodziane biłoby światło. A przypomnieć zaraz, iż wpływ kierowniczy tego niestrudzonego ducha nie urywa się bynajmniej na tych datach, lecz trwa nieprzerwanie aż do ostatniego jego tchnienia, aż do chwili innego fatalnego zwrotu, nazajutrz po zamknięciu pierwszego sejmu Królestwa Kongresowego.

Z kolei, sfera odmiennych a równie żywotnych zagadnień ogniskuje się w osobie ks. Adama Czartoryskiego. Ogłoszone jego pamiętniki według późnej, w połowie urwanej redakcyi, ogłoszone luźne wyjątki z korespondencyi, już tem samem, co dają w tej nawet fragmentowej postaci, okazują wymownie, ja k wiele jeszcze z takiego źródła zaczerpnąć można i należy. Że należy, bez żadnej straty czasu, o tem ostrzegają codzień nowe obce wydawnictwa listów księcia, w Archiwum Woron- cowów, Zbiorze Towarzystwa petersburskiego, publikacyach Rankego, Onckena, Pingauda i wielu innych. Zbyt liczne jednak i zbyt obszerne w tym względzie nastręczają się uwagi, ażeby w przeglądzie ogólnym wyłuszczyć je było podobna. Niechaj starczy na razie wskazówka o naglącej potrzebie wyświetlenia działań ks. Adama w przesileniu 1805, wyświetlenia owego »Mordplan Czartoryski^ gegen Preussen«, jak wielki pomysł księcia urzędownie nazywa się dzisiaj w historyografii pruskiej, zanim badania rosyjskie i niemieckie, dziś właśnie z wytężoną uwagą na ten moment dziejowy skierowane, nie utrwalą osta­ tecznie i tym razem fałszywej tradycyi naukowej i szkodliwej politycznej.

Nareszcie, tutaj, na drugim wprawdzie planie, poniżej, i w cieniu nie wolno przecie zapomnieć o osobie ks. Antoniego Radziwiłła. Jego ruchliwa rola pośrednia w 1796. 1806, 1809, 18 13— 1815, wiadoma już dawniej z przygodnych świadectw swojskich i obcych, Niemcewicza i Koźmiana, Hardenberga i Bignona, obecnie występuje coraz dobitniej na tle nowych re- lacyj, dobywanych z archiwów berlińskich, petersburskich i wie­ deńskich. Pozostaje rzecz najciekawsza: posłuchać własnego świadectwa ks. Antoniego i księżnej Luizy.

§ 3. Księstw o W arszawskie.

Nad istniejącym w tym za­ kresie dorobkiem naukowym wielu słów nie będziemy tracili. Jest jedna tylko rzecz dobra: Sołtyka Kampania 1809 — i to

(9)

tylko pod względem ściśle wojskowym, nie zaś politycznym. Jest parę użytecznych drobnych przyczynków, w rodzaju roz­ prawki, dorywczej zresztą, Żółtowskiego o finansach. Skarbka^ głośne opracowanie w materyach głównych jest ź a S n ^ w a r - toście znane pamiętniki swojskie, z wyjątkiem nót^rNiem ce- ' wicza, wartości drugorzędnej; wybitniejsze źródła obce, zapiski Bignona, Senffta, Pradta, listy Napoleona, Mareta i t. d., zgoła niewystarczające. W szystko to, razem wzięte, lekko w aży na szali ściśle naukowej.

Powiemy krótko: w znaczeniu ściśle naukowem historya Księstwa, zarówno wewnętrzna ja k i dyplomatyczna, pozostaje jedną niewiadomą. Niewiadomą od samego początku aż do samego końca, od narodzin tylżyckich 1807 aż do agonii kra­ kowskiej 1813 i prac organizacyjnych warszawskich Rady Tymczasowej 1814. Jako świeża ilustracya, jeden uderzający przykład. Stworzenie Księstwa było dotychczas uważane po­ wszechnie za akt podwójnego machiawelizmu Napoleona: wzglę­ dem Polski, którą oszukał łyżką soczewicy, i względem Rosyi, której na piersi zwalił zmorę. Owóż, najnowsze odkrycia Szyl- dera, oparte na listach Kurakina z Tylży do cesarzowej wdo­ wy, oraz na pierwotnej, własnoręcznie przez Aleksandra skre­ ślonej redakcyi § V umowy tylżyckiej, wykazują niezbicie: że Napoleon ofiarował w Tylży cesarzowi rosyjskiemu całość ziem DglsMeh^-s^ko^ że Aleksander przyjęcia odmówił, «<ze zatem, ja^Lapidarm^TWyraża się uczony rosyjski, »podstęp

nie był w tym wypadku bynajmniej na stronie zwycięzcy, nie można też bynajmniej uważać cesarza Aleksandra za ofiarę machiawelowej dwulicowości Napoleona, a nawet przeciwnie, wolno twierdzić, iż istotnym twórcą Księstwa Warszawskiego był nie Napoleon, lecz cesarz Aleksander«. Mniemamy, iż wy­ soce upokarzającą jest świadomość, że gdyby nie obce poszu­ kiwania, to prawda tak doniosła, wyw racająca odrazu całe stosy przesądów, pozostałaby i nadal sekretem dla nieczynnej nauki polskiej, najwięcej chyba interesowanej w tych sprawach. Tem to gorzej, iż już w Ogińskiego pamiętnikach oraz Czarto­ ryskiego żywocie Niemcewicza znajduje się zastanawiająca i wy­ raźna skazówka na taki mianowicie, a nie inny, przebieg rokowań tylżyckich. Zresztą, w relacyach Stanisława Potockiego z Tylży— o których istnieniu pewną mamy wiadomość od kogoś, kto je miał w ręku, przed czterdziestu coprawda laty (St. Laguna) — znalazłyby się zapewne wskazówki bliższe w tym samym przed­ miocie. Wskazówek, materyałów, źródeł, nie brak: trzeba tylko o nich pamiętać, zewsząd dobywać je i gromadzić, trzeba

(10)

kwentnie, na wielką skalę, trzeba od podstaw rozpocząć robotę wydawniczą i krytyczną nad dziejami Księstwa Warszawskiego.

§ 4. K rólestw o Kongresowe.

Dziwaczne, sztuczne na wspak ustawione kryteryum historyozoficzne jednakową krzywdę w y­ rządziło dziejom Rzpltej i dziejom Królestwa Kongresowego. Tam spojrzenie, uparcie utkwione w jeden punkt nieruchomy paktów podziałowych, staje się niezdolnem ogarnąć wcześniejszej kolei wypadków pod prawidłowym kątem widzenia. Tutaj, wzrok, pociągany fatalnie w jeden punkt nieruchomy katastrofy listopa­ dowej , podobnież zboczyć musi od prawidłowej linii wcześniejszego rozwoju. Tak stało się moźliwem, iż dzieje Królestwa Kongreso­

wego, wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju świadectwo histo- ryczno-polityczne, przez historyografie polską niet\lko nie zo­ stały postawione we właściwem i pełnem świetle, lecz prze­ ciwnie, z umysłu, z przekonania, w głębokim postawione cieniu. Ten cień, z którejkolwiek rzucony strony, pada zawsze z nocy listopadowej. Raz w czambuł potępione Królestwo dlatego, ażeby usprawiedliwić rewolucyę; drugi raz potępione ryczałtem dla­ tego, że doprowadziło do rewolucyi. Raz będzie potępiał Mo­ chnacki, drugi raz — Lisicki: podstawa logiczna będzie zawsze ta sama i ten sam będzie anachronizm. Tyle tylko, że łatwiej jeszcze rozumieć Mochnackiego, w którym jest wielki talent, duża bystrość, niemała rzeczy znajomość, wreszcie naturalny żar osobistego udziału. Trudniej już rozumieć Lisickiego, kiedy przychodzi skazywać Królestwo na zimno, a bez najmniejszego przygotowania, z pierwszą lepszą gazetą warszawską w ręku, z drukowanemi dyaryuszami kilku sejmów, z pamiętnikiem Koźmiana, i, co najwyżej, z cytacyą Metternicha albo Gentza. Dzieje Królestwa to na pewno nie jest słońce: ale nie z taką na nie porywać się motyką.

Tutaj wszakże, bardziej niż kiedykolwiek, obfitość narzu­ cających się uwag zupełnie wyłamuje się z ram sprawozdaw­ czych. Z jednej strony rokowania kongresowe wiedeńskie, z dru­ giej trzy wytyczne podokresy właściwych dziejów Królestwa, konstytucyjny do 1819, reakcyjny do 1825, przesilenia do 1830: to tyleż obszernych, niewyczerpanych, ledwo napoczętych szy­ bów dla poszukiwań dobywczych przyszłej historyografii polskiej.

§ 5. Dezyderaty.

Należy wydać: Korespondencyę rzym ską z Pawłem, nuncyuszem Littą, w miarę możności z o. Grube­ rem, biskupem Cieciszowskim (część tej korespondencyi już od­ pisana dla Towarzystwa historycznego w Petersburgu); mate- ryały do działalności edukacyjnej ks. Adama Czartoryskiego i Czackiego; do administracyi rosyjskiej w Tarnopolskiem 1809—

(11)

1815. Materyały do administracyi Prus Południowych i Nowo- Wschodnich, wyciągi z korespondencyj i sprawozdania ogólne Hoyma, Vossa, Schrottera, Buchholtza, Kohlera. Materyały do administracyi Galicyi Zachodniej do 1809 i Wschodniej do 1815, wyciągi z korespondencyi i sprawozdania ogólne gubernatorów od Mailatha do Goesa; akty procesów krakowskich 1797/8; korespondencyę arcyksięcia Ferdynanda 1809.

Korespondencyę i pamiętniki Dąbrowskiego. Akty Deputacyi paryskiej. Regesty legionów. Niewydaną korespondencyę i noty pamiętnikarskie ks. Adama Czartoryskiego. Korespondencyę ks. Antoniego Radziwiłła i pamiętniki księżnej Luizy.

Akty Komisyi Rządzącej i Dyrektoryum 1807. Dokumenty saskie, dotyczące umów tylżyckich i statutu konstytucyjnego. Korespondencyę ministrów wydziałowych Księstwa W arszaw­ skiego z królem i ministrem sekretarzem stanu Brezą. Donie­ sienia ks. Józefa Poniatowskiego do Napoleona i Davouta. Pa­ piery Stanisława Potockiego i Matuszewicza. Wyciągi z relacyj Serry, Bignona i Pradta.

Akty Rady Tymczasowej i Rządu Tymczasowego 1813/5. W ybór korespondencyi kongresowej wiedeńskiej w sprawie sasko-polskiej i obrad Komitetu Pięciu. Korespondencyę mini­ strów wydziałowych Królestwa Kongresowego z koroną i mi­ nistrami sekretarzami stanu, Sobolewskim i Grabowskim. Mate­ ryały w wydziale oświecenia i wyznań. Dyaryusz Izby poselskiej 1825. Papiery Lubeckiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Narracja jest w dziele literackim wypowiedzią, która prezentuje zdarzenia w określonym porządku czasowym, ukazuje ich powiązania przyczynowo-skut­ kowe. W zależności od tego,

De biomassa wordt eerst gesteriliseerd om te voorkomen dat produktie- stammen het bedrijf verlaten.. Het slib kan worden verkocht als

dził do swego wykładu pojęcie smaku, które było w zasadzie kategorią psychologiczną, nie zaś, jak stosowność (decorum, aptum), z istoty swej

dziaiy pieniężne dla obywateli brytyj- 3) Drastyczne obcięcie importu luksu- skich, wyjeżdżających zagranicę, będą sowago z krajów o mocnej walucie. Również

This leads to the central topic of this paper: how can we design the “organization” (roles, rules and relations) of the electricity industry in such a way

Als gevolg hiervan, kruist hij de lijn van de halve stijfheid later (N=100520) dan de fit op de eerste last periode, maar eerder dan de proefdata. Die proefdata zijn dan ook

Aby rozszerzyć zakres poza podejmowanie decyzji zawodowych, Sieć Euroguidance po- winna organizować specjalne konferencje do- tyczące innych aspektów poradnictwa zawo-