• Nie Znaleziono Wyników

Warszawa po klęsce 1831 roku w świetle ówczesnych gazet

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Warszawa po klęsce 1831 roku w świetle ówczesnych gazet"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Kowalczykowa, Alina

Warszawa po klęsce 1831 roku w

świetle ówczesnych gazet

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 24/2, 5-24

(2)

A

R

T

Y

К

U

Ł

Y

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej X X I V 2 PL ISSN 0137-2998 A L IN A K O W A L C Z Y K O W A

W A R S Z A W A PO K LĘ SC E 1831 R O K U W ŚW IE TLE Ó W C ZE SN Y C H G A Z E T

„W szystkie gazety są do siebie podobn e jak daw ne bułki m a rym on c- kie. [...] Nieraz odzyw an o się ju ż o tym , że um ysł ludzi czy ta ją cych same tylk o dzienniki zaciem nia się i tęp ieje” 1 — ta słynna opinia K laczki o gazetach w arszaw skich, zapisana w 1857 r., pogardliw ie rzu tu je na ich ocenę z całej epoki paskiew iczow skiej. P odob nie w y rok u ją badacze w spółcześni. „ W październiku w ięc 1831 r. W arszawa m iała ju ż pięć dzienników , czyli w ięcej, niż potrzebow ała. N iestety, w szystkie b y ły n ie­ w iele w arte [...] ów czesne gazety stały się puste, jednostajne i n u dn e” 2 — pisze G iełżyński. Eugeniusz Tom aszew ski, w skazując p rzy czy n y parali­ żujące in icja tyw y ów czesnych k ół dziennikarskich, w aru n ku jące rozw ój prasy, k onkludow ał: „C ałk ow icie uzasadnione są natom iast opinie o ra­ żącym spadku poziom u prasy og óln oin form a cy jn ej po roku 1831. [...] Jej rola polityczna z punktu widzenia oddziaływ ania na społeczeństw o p o l­ skie była niem al żadna” ; zw racał też uw agę, iż sami redaktorzy zacho­ w y w a li się tak, „a b y przypadkiem nie w e jść w k on flik t z now ą w ładzą” 3.

P ow szechna tego typu opinia o jakości w arszaw skich gazet lat p o ­ pow stan iow ych spraw iła, że na ogół nie w zbudzają one głębszego zainte­ resow ania. Sądzę, że te ocen y dysk rym in u jące niezupełnie są słuszne. Dzienniki są jednak św ietnym źródłem do poznania życia ów czesnej W arszaw y, a ich redaktorzy w cale nie zawsze zach ow yw ali się aseku­ rancko. P ełne zaś uzależnienie prasy od w o li w ładzy sprawia, że zawarte w n iej m ateriały można traktow ać jako interesujące dzieło o ficja ln e j propagandy. P rzem aw iają za tym nie tylk o ostra cenzura, ale rów n ież fakt przym usow ego narzucania artyk u łów do pu blika cji4, a także jed n o­

1 Cyt. za: W . G i e ł ż y ń s k i , Prasa w a rsza w ska 1661— 1914, Warszawa 1962, s. 233.

2 T am że, s. 228, 231.

3 E. T o m a s z e w s k i , Prasa K r ó les tw a P olskiego..., [w:] H istoria p ra sy p o l­ s k iej, pod red. J. Łojka, t. 1, Warszawa 1976, s. 118, 123.

4 Na numerze 468 „Gazety Codziennej” (dalej: GC) z 29 IV 1833 cenzor zapisał: „Redakcja umieści dnia jutrzejszego wiadomość z Tygod[nika] o przyjęciu Xcia Namiestnika przez klub w Petersbfurgu]” i we wskazanym numerze znalazł się

(3)

litość stylistyczna i języ k ow a zaw artych w różn ych gazetach artyk u łów dotyczą cych osób z fam ilii cesarskiej, nie tylk o w części o ficja ln o -in fo r- m a cy jn ej, lecz i przy opisach u roczystości czy n astrojów społeczeństw a.

D ziałalność propagandy była ukierunkow ana pod kątem trojakiego typu od b iorców gazet: zagranicę in form ow ano, że porządek panuje w W arszawie i że M ikołaj I unika posunięć drastycznych, Petersburgow i należało ukazać w zo rco w y porządek i św iadectw a poskrom ienia Polaków , a ludności polsk iej ostatecznie w y b ić z g łów buntow n icze rojen ia przez podkreślanie potęgi państwa rosyjsk iego oraz publiczne eksponow anie p rzeja w ów k arierow iczow skiej u ległości i służalstwa P olaków .

Z łączenia ty ch dość różn ych w ym agań propagandow ych rysow ał się w gazetach obraz W arszaw y nader schem atyczny i nie zawsze spójn y. Jest to w ięc stolica w yniszczona w skutek rew o lu cji rozpętanej przez garstkę „lu dzi nieszczęścia” , jak ich zwano, szalonych buntow n ików ; m iasto, w którym ku niew ypow iedzian ej radości m ieszkańców p rzy w ró ­ con o praw ą w ładzę i porządek. P otężn y, lecz dob rotliw y w ładca prze­ bacza w iny, ob ejm u je amnestią coraz n ow e g ru p y b y ły ch pow stańców , obsypu je w ciąż n ow y m i łaskami P olaków . L udność zaś, zdum iona nie­ ustającą w spaniałom yślnością, przepełniona m iłością ku cesarzow i, szuka sposobności, b y w yrazić swą w dzięczność. P ow szechne zadow olenie znaj­ d u je w yraz w upodobaniu do rozryw ek, u barw iających spokojne życie miasta.

N iem al natychm iast po kapitulacji W arszaw y rozpoczyna się pu b li­ kację kilk u odcin kow ych rela cji (w ypełn iających całe niem al num ery dzienników ) z b itw y o stolicę; oczyw iście, rzecz jest przedstaw iana z ro ­ syjskiego punktu w idzenia („T rofea m i naszym i są: 4000 niew olnika i 120 arm at” 5). Ł atw o w yobrazić sobie wrażenia, z jakim i w arszaw iacy czytali te opisy.

O d pierw szych dni pojaw ia ją się w prasie inseraty (ponawiane jesz­ cze w roku następnym ) o su row ych karach czek ających oficerów , którzy uk ryw ają się zdjąw szy m undur, a także tych, k tórzy im dopom agają. W e wrześniu odbiera się od w szystkich o fice ró w przysięgę na w ierność carow i; kilkaset nazwisk tych, k tórzy przysięgę złożyli, w ypełnia k olejne num ery gazet6.

R óżne drobne in form acje w dziennikach w skazują, że początkow o ja k b y nie dom yślano się istotnych in ten cji rządow ych, frazesy o nie­

artykuł wielbiący wodza: „Niezmyślone uwielbienie, szacunek i przywiązanie spo­ tkały tu bohatera [.,.] puchary z głośnym okrzykiem wypróżnione zostały przy od­ głosie muzyki wojennej i śpiewaniu wierszy na wzięcie Warszawy, ułożonych na nutę narodowej pieśni polskiej Nie tylko sami Rosjanie powinni cieszyć się ze zwycięstw wojsk Ruskich, lecz wszyscy dobrze myślący i rozsądni ludzie” — działo się to podobno w Klubie Angielskim w Petersburgu.

5 Por. „Gazeta Warszawska” (dalej: GW), nr 246 z 15 I X 1831 i n.

(4)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U 7

zw y k łe j łaskaw ości m onarchy pozw alały m ieć n adzieję na p rzyw rócen ie ja k iejś działalności ośw iatow ej, czy naw et n au k ow ej. Słynna była spra­ wa T ow arzystw a P rzyja ciół Nauk, którego człon kow ie odbyli naw et parę posiedzeń i nie podejrzew a li zagrożenia; w rezultacie .Tow arzystw o zo­ stało rozw iązane, a zb iory w całości w yw iezion e do P etersburga7. Spo­ dziew ano się także, iż podobnie jak daw niej będzie m ogło fu n k cjon ow ać szkolnictw o. Już 12 września ukazał się anons liceum L in dego o p r z y j­ m ow aniu uczniów 8, w następnych tygodniach podobne uw iadom ienia o rozpoczęciu nauki zam ieściły w gazetach inne szkoły. R ozporządzenie z listopada 1831 o zam knięciu ty ch szkół i przygotow aniach do przejścia na system zbliżon y do w zorów rosyjsk ich b y ło całkow itym zaskoczeniem ; ale już 24 listopada ukazuje się k olejn e ogłoszenie L in dego: „ Z w oli Rządu otw orzoną została tym czasow a Szkoła W ydziałow a o czterech kla­ sach w Pałacu K azim ierzow skim przy K rakow skim Przedm ieściu, w daw ­ n ym lokalu Liceum**.

N astrój klęski b y ł jesienią 1831 w zm agany przez fatalny stan ek o­ n om iczn y kraju, w yniszczonego w ojn ą, gnębionego od kilku m iesięcy przez epidem ię ch olery. P rzetrw a ło w praw dzie T ow arzystw o K redytow e Ziem skie, pozostały fundusze Banku P olskiego, co stanow iło jakąś p od ­ staw ę do odb u d ow y gospodarki. M ogli ją odbu d ow yw a ć oczyw iście ci tylk o, k tórym nie skonfiskow ano dóbr za przyłączenie się kogoś z rodzi­ n y do powstania — długie listy m ają tków zabranych publikow ano w ga­ zetach10. W W arszaw ie w śród n aju boższych szerzył się głód. N owa w ła ­ dza okazyw ała w spaniałom yślność: gazety reklam ow ały głośno łaski ta­ kie, jak dożyw ianie (np. rozdaw anie n a jbiedn iejszym „su ch a rów b u lion o­ w y ch ” 11) czy opiekę nad sierotami. Łaska m on arch y była, jak pow tarza­ no, „bezprzyk ładn a” , ale trzeba b y ło zasłużyć na nią w iernopoddańczą uległością. Ustalono w ięc np. trzyletni zasiłek dla o fice ró w b y łeg o w o j­ ska polskiego (oczyw iście tych, k tórzy m ieli stopień nadany przed r e ­ w olu cją), z zaznaczeniem , iż zależnie od sprawowania oficera m oże on zostać przedłu żon y bądź natychm iast w strzym an y12.

Innym dow odem łaskaw ości cara b y ło w cielanie dzieci: sierot, b iedo­ ty i syn ów em igrantów , do w ojska rosy jsk ieg o13. W arszawa z przeraże­

7 Por. F. S k a r b e k , P am iętn iki, Poznań 1878, s. 206. 8 G W 1831, nr 243.

8 Tamże, nr 315.

ίο wśród podległych rekwizycji majątków wymienia się m.in. kolonię Ursy­ nów, która „dawniej własnością Juliana Ursyna Niemcewicza będąca, a na skarb rozsekwestrowana”, zostanie wydzierżawiona przez licytację (GC nr 843 z 26 V 1834).

11 Tamże, nr 8 z 9 I 1832. 12 Por. tamże, nr 4 z 4 I 1832.

13 W g wersji pierwotnej cesarz „raczył zwrócić najłaskawsze oko na dzieci płci męskiej” i zarządził edukowanie sierot w Rosyjskich Rządowych Edukacyj­ nych Instytutach (tamże, nr 12 z 13 I 1832).

(5)

niem obserw ow ała ten b ezpreceden sow y proced er; w skutek ogólnego p o ­ ruszenia w yjaśn ion o oficja ln ie, że nie odbiera się „g w a łtow n ym sposo­ b em ” dzieci rodzicom , lecz bierze się tylk o „dzieci po ulicach w łóczące się [...] a to dla zapew nienia im stosow nego, w m yśl dobroczyn n ych za­ m iarów N. Cesarza i K róla, sposobu w ych ow an ia i m ożności u trzy m y ­ wania życia ” 14; zm ieniono też — po m iesiącu — zarządzenie dotyczące w ieku dzieci w y syła n ych na żołnierską służbę: ch łopcy, k tórzy w w ie ­ ku 7 lat m ieli b y ć w ysyłan i do tw orzonych na S yberii „batalion ów kan- tonistów w o js k o w y ch ” , ostatecznie m ieli czekać do ukończenia lat dw u ­ nastu15.

O bok obietnic, persw azji i kar posługiw ano się m etodą o w iele sku­ teczniej łamiącą opór du ch ow y części P ola k ów — w prow adzano m iano­ w icie m iejscow ą elitę w rosyjsk i krąg o ficja ln o -to w a rzy sk p . P u blik u ją c w gazetach nazwiska tych, k tórzy u czestniczyli w h ołdow n iczych delega­ cja ch , k tórzy brali udział w obiadach i balach organizow anych przez Paskiew icza, skutecznie kom prom itow ano ich w oczach opinii; narzucano w izję świata m ożn ych pogodzonego z rosyjską władzą i skłonnego do kom prom isu, rozbijan o jedność polskiego społeczeństw a.

W ładza w ym agała przede w szystkim głośn ych w y ra zów hołdu

i w dzięczności i trzeba przyznać, że bez w iększego trudu znajdow ano ch ętn ych do ich składania. Już 21 listopada 1831 książę M ichał, brat cara (ten sam, k tóry trium falnie w jeżdżał do W arszaw y po je j kapitu­ lacji), p rzy ją ł delegację „zn akom itych obyw ateli miasta W arszaw y” z adresem , „ w którym obok hołdu, czci, nieograniczonej w dzięczności za opiekę i dobrodziejstw a, jakich W arszawa doznała św ieżo od J. C. M ości W ielkiego K sięcia, w yn u rzon o n ajpokorniejszą prośbę, aby J. C. Mość, co w idział z bliska ow oce nieszczęśliw ego wstrząśnienia oraz boleść i trudne do zagojenia rany kraju tego, raczył przem ów ić za błagającym i łaskaw ości u n ajpotężniejszego i w spaniałom yślnego M on arch y” 17. W ar­ to zw rócić uw agę na uniżony styl, jakim przem aw ia się do pogrom cy, a k tóry będzie obow iązyw ał w e w szelkich oficja ln y ch w ystąpieniach k ie­ row an ych ku przedstaw icielom cesarskiej fam ilii; a i na upokarzający sposób m ów ienia o pow staniu.

W styczniu 1832 r. opu blikow an o w „K u rierze W arszaw skim ” tekst adresu dziękczynnego do cara za jeg o m anifest z 1 listopada 1831, przy

14 Tamże, nr 137 z 22 V 1832.

15 „Kurier Warszawski” (dalej: KW ), nr 204 z 31 VII 1832.

ls Inna to była już elita niż w Warszawie lat dwudziestych. Ogromna więk­ szość arystokracji i luminarzy nauki i kultury wyjechała, ich miejsce w życiu towarzyskim zajmowali (obok tych przedstawicieli arystokracji, którzy dobrze z a -' aklimatyzowali się w nowych warunkach) ludzie nowi, zamożni obywatele, urzęd­ nicy, oficerowie, damy lżejszych obyczajów.

(6)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U

9

ok azji u jaw n iając co słynniejsze nazwiska sygnatariuszy: hr. A . P o to c­ kiego, hr. J. Łubieńskiego, hr. M. Skarbka, hr. J. D em bskiego18.

N iedługo w ydarzyła się następna sposobność dla w yrażenia uczuć w dzięczności: 25 marca 1832 Paskiew icz odczytał tekst nadanego przez M ikołaja I statutu, ustalającego „n o w y kształt i porządek rządu” (statut datow any 14 lutego; charakterystyczne będą stale takie opóźnienia w przekazyw aniu naw et pierw szej w agi u rzęd ow ych in form acji). Nie u k ry­ w ano represyjn ego charakteru statutu: m iał zapobiegać „w szelkim i od nas zależącym i środkam i p ow rćcen iu na przyszłość podobn ych nieszczęść, jakie się w ydarzyły, przez pozbaw ienie źle m yślących tych sposobów , k tórym i oni, jak się dziś okazało, potrafili zaburzyć sp okojność pow szech ­ ną” 13. P o ogłoszeniu tego tekstu pow stała sytuacja delikatna: namiestnik postanow ił w ysłać do Petersburga deputację dziękczynną. W b rew spo- dziew aniom łatw o dało się znaleźć 60 ch ętn ych do spełnienia tej m isji, z księciem W alentym Radziw iłłem na czele20. W gametach zachow ało się osobliw e św iadectw o poruszenia, jakie ta deputacja w yw ołała w W arsza­ w ie; w „D zienniku P ow szech n ym ” opublikow ano obszerny kom entarz, w yja śn ia ją cy przy końcu, że udziału w n iej „n ie m ożna uważać za zhań­ bien ie” 21.

Sposobem najskuteczniej integrującym w yższe sfery P olaków i Rosjan b y ły w ielkie im prezy tow arzyskie. P ierw sze publiczne bale od b y w a ły się ju ż v/ trzy m iesiące po upadku miasta — rozpoczął je bal 18 grud­ nia22, na Sylw estra hucznie otw ierano now ą salę balow ą w Resursie K u ­ pieck iej. Szczególnie w iele in form acji zam ieszczał „K u rier W arszaw ski” ; obok relacji z teatrów b y ły to głów n ie doniesienia z życia stolicy.

L iczne okazje do składania hołdu stw arzały urodzin y i im ieniny człon k ów rodziny cesarskiej, roczn ice wstąpienia na tron itp. O pisyw a­ n y w gazetach rytuał zawsze b y ł podobny, różnił się tylko, zależnie od rangi solenizanta, miarą św ietności cerem onii. P o pow inszow aniach, skła­ danych rano na ręce Paskiewicza, od b y w a ły się msze, potem przedsta­ w ienia w teatrze, ośw ietlane b y ły dem y „rządow e i obyw atelsk ie” 23,

18 K W nr 28 z 29 I 1832. 13 Por. GC nr 84 z 27 III 1832.

20 Ta łatwość zadziwiła nawet Paskiewicza, który pisał do cesarza: „Nigdy nie spodziewałem się, żeby najlepsze rodziny się na to zgodziły. Demagodzy liczy­ li na nie. Proszę sobie wyobrazić ich rozpacz: gadają teraz, żeśmy deputatów kupili, jednym słowem skompromitowani tym rewolucjoniści nigdy im tego nie przeba­ czą. Tym sposobem rodziny te będą nam odtąd mimo woli oddane” (Ks. S z c z e r - b a t ó w , R ząd y k sięcia P a sk iew icza w K r ó le s tw ie P o lsk im (1832— 1847), Warsza­ wa 1900, s. 16).

21 „Dziennik Powszechny” (dalej: DzP) nr 156 z 9 VI 1832. 22 K W nr 342 z 19 X II 1831.

23 w gazetach przedstawiano to oświetlanie jako dowód szczerej radości miesz­ kańców. S. W i t w i e k i (M osk ale w P o lsce, [w:] Z b iór pism p om n iejsz y ch , t. 2,. Lipsk 1878, s. 39) wspominał: „Dawano rozkazy oświecenia domów na znak po­

(7)

Paskiew icz w ydaw ał obiady і bale. R elacje prasow e dają w yobrażenie o atm osferze fetow ania. Np. w trzydzieste piąte urodziny cesarzow ej A leksandry F edorow n y „b a l dany przez JOO X tw o Ichm ość W arszaw ­ skich w Pałacu Łazienkow skim rozpoczął tańcem polskim X ią żę F eld­ m arszałek z X siężną Z a ją cz k o w i, a z X iężną W arszawską J en era ł-A diu - tant P ankratiew , zastępujący w ojen n ego gubernatora. Cały Pałac Ła­ zienkow ski b y ł rzęsisto ośw iecon y, tudzież w szystkie gaje, nadbrzeża ka­ nału, a m ost Sobieskiego jaśniał lam p tysiącam i i w spaniały przedsta­ w iał w idok: po kanałach p ły w a ły barki, ilum inow ane latarniam i w szel­ kich k olorów . O półn ocy rozpoczął się przepyszn y fajerw erk , rozliczne ognie zapalone z m ostu nad kaskadą, z A m fiteatru i od strony B e lw e ­ deru, coraz now e przedstaw iały w idoki, na koniec brylan tow e światła u tw orzy ły św iątynię ozdobioną cyfra m i N N Państw a” 24.

W yją tk ow o u roczyście obch odzon o 4 m aja 1834 r. szesnaste urodziny następcy tronu, przyszłego Aleksandra II, znaczące jego dojście do pełn o- letności. O b ch ody rozp oczęły się ju ż o pierw szej po p ółn ocy, pow in szo­ wania b y ły n iezw yk le pom patyczne, m.in. sp ecjaln y tekst do poloneza K urpińskiego u łożył na tę okazję L u dw ik Osiński25. Zam ieszczono znów w gazetach nazwiska dam P olek pełn iących zaszczytne role gospodyń balu. O dbija się w tym drobiazgu fakt pow staw ania n ow ej elity: obok księżny Jabłonow skiej i paru hrabin pojaw ia ją się nazwiska pań n ieu ty- tułow anych; Łaszczyńskiej i W. Szolc. S zczególnym uśw ietnieniem tego w spaniałego dnia b y ło „u roczyste pośw ięcenie A leksan dryjsk iej C yta­ d e li” , k tórej bu dow ę w łaśnie ukończono.

Podaw ano do pow szech n ej w iadom ości nazwiska osób w ysu w ających się dzięki w łasnym staraniom na p o z y cje u przyw ilejow an e, w ym ieniano zaszczyty osiągane dzięki zasługom na rzecz w ładzy. W ym ieniano w ięc panie odznaczane np. tytułem h on orow ej dam y dw oru cesarzow ej (tu w śród dam rosyjsk ich znalazło się m.in. nazw isko córki generała Stani­ sława P otock iego, L u dw ik i26), pisano o pierścieniach pam iątkow ych, o r­ derach; pow iadam iano o zabawach, urządzanych przez Z ajączkow ą, u k tó­ rej b yw ali także R osjanie, w spom inano, iż „hrabia K ossakow ski, członek R ady Stanu, daw ał u siebie w ieczór zaszczycony obecnością JO X siężn y W arszaw skiej” 27.

Można jednak w ów czesn ych tak ostro cenzurow anych gazetach od­ naleźć jakieś św iadectw a istnienia w W arszaw ie nurtu patriotycznego,

wszechnego wesela: pod zastrzeżeniem, iż kto by nie dowiódł swej radości przez zapalenie świecy, ten za każde okno nieoświecone zapłaci kary złp. dwanaście, którą to kwotę podniesiono później do złp. trzydziestu” .

24 GC nr 537 z 12 VII 1833. 25 Tamże, nr 825 z 6 V 1834. 26 Tamże, nr 710 z 7 I 1834. 27 Tamże, nr 1055 z 5 IV 1835.

(8)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U

1 1

naw et w latach bezpośrednio popow stan iow ych . Jeśli przez długie m ie­ siące u kazyw ały się obw ieszczenia grożące karą śm ierci za ukryw anie o ficerów powstania, to należy przypuszczać, że ich ukryw ano, a w każ­ dym razie w ładze p od ejrzew a ły o to m ieszkańców . Jeśli k olejn e restryk ­ c je uzasadniano ciągle grożącym n iepok ojem u m ysłów , b y ł to zapew ne pretekst uzasadniający surow ość władz, ale m oże także św iadectw o prze­ konania, iż jakieś buntow nicze idee kołaczą w św iadom ości Polaków . Idee — a także karalne przyw iązanie do pow stańczych w spom nień, o czym też św iadczą u rzędow e restryk cje. Zakaz doty czył bow iem nie tylk o noszenia m unduru „b y łe j arm ii p olsk ie j” , ale i przechow yw ania pam iątek w łasnej w aleczności. W październiku 1834 ogłoszono na p rzy ­ kład, iż „z m ocy postanow ienia rządu rew olu cy jn eg o daty 3 sierpnia 1831 roku w ydru k ow an e b y ły listy pochw alne dla rozdania ich pow stań­ com , k tórzy pod dow ództw em D em bińskiego do L itw y w targn ęli” ; ci, którzy zach ow ują je „ja k o pam iątkę sw ych bu n tow n iczych działań [...] takowe złożyć u w ładzy w łaściw ej n iezw łocznie p ow in n i” 28.

P rób y przem ycenia na łam ach prasy jakichś m ateriałów podtrzym u ­ jących ducha n arodow ego w yda w a ły się niem al beznadziejne. Była ona ca łk ow icie uzależniona, była narzędziem o ficja ln e j propagandy. M imo to są w gazetach w iadom ości, które znaleźć się w nich z pew nością nie pow inny. Z aw dzięczam y to dw ojakiego rodzaju czynnikom : po pierwsze, temu, że cenzorzy początkow o w yraźnie b y li jeszcze niezupełnie zado­ w alająco w drożeni do w ypełniania n ow ego, zw iększonego zakresu o b o­ w iązków , do zw iększonej czujności; po w tóre, redaktorom , k tórzy (szcze­ gólnie w „G azecie C odzien n ej” ) nie ustawali w w ysiłkach przechytrzenia cenzury.

W pierw szych tygodniach po upadku powstania udaw ało się zam iesz­ czać w gazetach nie tylko w iadom ości o działaniach polskich w ojsk, k on ­ tyn u u jących jeszcze walkę, lecz także in form a cje o losach pow szechnie znanych Polaków , działaczy powstania, przedostających się przez granicę. Można znaleźć takie notki o A dam ie Czartoryskim , o C hłopickim , P lich - cie, braciach N iem ojow skich. 8 października zapisano, że nie sprawdza się „pogłoska o ujęciu L elew ela ” 29, w listopadzie — że „Julian N iem ce­ w icz znajduje się teraz w Londynie i został m ianow any członkiem T o­ w arzystw a L iterackiego” 30, co jeszcze w styczniu jest prostow ane: „N iem ­ cew icz zn ajdu je się nie w A nglii, lecz w G enew ie31. M ożliw ości w spom i­ nania nazwisk osób skom prom itow anych w czasie rew olu cji szybko usta­ ły. M ożna było natomiast stosunkow o sw obodnie pisać o zagranicznych sukcesach polskich m uzyków , przez kilka m iesięcy p oja w ia ły się jeszcze

28 Tamże, nr 963 z 1 I 1835. 29 G W nr 269.

30 K W nr 304 z 10 X I 1831. 81 GC nr 23 z 24 I 1832.

(9)

nazwiska pisarzy em igrantów (m ożliw ości te defin ityw n ie ustaną po po­ jaw ien iu się w K rólestw ie Polskim em isariuszy w 1833 r.)32.

W oln o było pisać o M ickiew iczu — nie brał udziału w powstaniu, n igd y nie był w W arszaw ie — toteż w yraźnie zbłakły dawne zakazy, z okazji Konrada W al.enroda ustalane przez N ow osilcow a. Teraz in fo r­ m u je się — w krótkich notatkach — o je g o losach, planach pisarskich, o ukazaniu się w Poznaniu n ow ego tom u je g o poezji i m ożliw ościach zakupu go w W arszawie, pojaw ia ją się naw et obszerne recen zje z tegoż tom u. N azwisko jeg o znika po pu blika cji III części Dziadów, pojaw ia się jednak raz jeszcze, chyba przez przeoczenie cenzora, w listopadzie 1833 — z okazji przekładu kuku sonetów na języ k niem iecki33.

B y donieść o Słow ackim , użyto fortelu : pod ejrzew a jąc słusznie, iż cen zor nie będzie pam iętał, że je g o w iersze u kazyw ały się w pow stańczej W arszaw ie, pisano o nim jako o debiutancie: „N o w y poeta zja w ił się na h oryzon cie literatury polskiej, baw iący teraz w Paryżu Jul, S łow ack i” 34. Tu zresztą ostrożność okazała się ch w ilow o zbyteczna: w „G azecie W ar­ szaw sk iej” opublikow ano obszerne fragm en ty Ż m ii35, a w recenzji z to ­ m iku O dyńca w spom ina się, że „E pilog w spólnie z Juliuszem Słow ackim u ło ży i” 36. R zeczyw iście, cen zorzy nie pam iętali.

Czarną listę cenzury m usiało otw ierać nazw isko Sew eryna G oszczyń­ skiego, jako uczestnika ataku na B elw eder. M im o to raz się pojaw ia: „S łych a ć, że znany poeta polski pan G oszczyński napisał poem at W ern i-

hora, k tóry ma się drukow ać w P a ryżu ” 37. P óźniej dla wspom nienia

o jeg o tw órczości używ a się znakom icie forteli. Pisano w ięc: „P oem at

Z am ek kaniow ski, tak zaszczytnie w dziele O literaturze polsk iej 19 w ieku

osądzony, znalazł w A n glii także recenzenta” 38 — przypuszczając, że cen ­ zor nie sk ojarzy tytułu z nazw iskiem G oszczyńskiego (ani w spom nianego dzieła O literaturze — z M ochnackim !). R ozzuchw aleni tym pow odzeniem , w k rótce zam ieszczają redaktorzy kolejną w iadom ość o je g o pow ieści p oetyck iej, w platając ją tym razem w środek tekstu o M ickiew iczu, ja k ­ b y to b y ł jeg o utw ór: „J. B. W erner, m ieszkający w M ariahalden w Szw ajcarii, przełożył na języ k niem iecki W allenroda Adam a M ickiew icza [sic!], a teraz pracu je nad przekładem poem atu Z am ek kaniowski. D o­

32 Pierwsze ich grupy przekroczyły granicę Królestwa Polskiego 19 marca, pierwszą niejasną informacją na ten temat było obwieszczenie gen. Jana Witta, opublikowane 1 kwietn;a (GC 1833, nr 441), zabraniające udzielania im pomocy.

33 Por. mój artykuł W zm ian k i o M ick iew iczu ..., „Pamiętnik Literacki” , 1984, z. 4. и GC nr 179 z 5 VII 1832.

35 Natomiast Jana B ie le c k ie g o w „Rozmaitościach Warszawskich”, 1832, nr 65— 69 (dod. do „Korespondenta Warszawskiego” (dalej: KorW )).

36 G W nr 258 z 25 IX 1832. 37 K W nr 19 z 20 I 1832. 38 GC nr 268 z 4 X 1832.

(10)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E ' 1831 R O K U 13

w ia du jem y się właśnie, że i na języ k w łoski przełożono w M ediolanie niektóre poezje M ickiew icza” 39.

W iele z tych doniesień b y ło bałam utnych, podaw ane w nich in fo r­ m acje b y w a ły niepraw dziw e lub nieścisłe, lecz b y ł y ; nazwiska em igra­ cy jn y ch pisarzy p oja w ia ły się w w arszaw skiej prasie.

M niej w ięcej od m aja 1833, g d y rozszerzały się w iadom ości o dzia­ łaniach przy b yw a ją cych z Paryża em isariuszy, nie ma ju ż w gazetach drobn ych notek przychylnie in form u ją cych o w ych odźcach ; oficja ln ie zostaje w ted y narzucony zupełnie n o w y styl pisania o polskiej em igracji. Sądząc z tonu publikow anych w gazetach oficja ln ych w ypow iedzi na te tem aty, nie m niej groźne dla w ładzy niż niezbyt realna w izja rozpęta­ nia n ow ego powstania było zakłócanie z trudem kom ponow anego na u ży­ tek E uropy obrazu K rólestw a jako kraju ustabilizow anego, w którym po­ rządek ju ż został zaprow adzony. C hlubny porządek, o którym właśnie

19 kw ietnia obszernie pisano w przedrukow anej z „Journal de P eters- b ou rg” W iadom ości o tera źn iejszym stanie K rólestw a Polskiego, że „śla­ d y klęsk urządzonych przez rew olu cję nikną codzień na całej przestrzeni K rólestw a P olskiego; przem ysł je g o odradza się; a lat kilka w ystarczy do tego, a by kraj zakw itnął na n o w o ” 41.

W arszaw iacy o działalności em isariuszy dow iadują się po raz p ierw ­ szy bodaj 4 m aja z niezbyt jasno sform ułow anego obw ieszczenia o u ję­ ciu w obw odzie sieradzkim trzech osób, które „w złym bez wątpienia za­ m iarze sk ry ły się do lasu” . P ierw szy z nich b y ł „opa trzon y w du beltów ­ kę, tow arzysze nazyw ali go kapitanem , m ów iąc, iż przyb ył z F ra n cji” 41; dw aj pozostali m ieli strzelby. Już 9 m aja zostaje opu blikow an y ukaz M ikołaja I, odd a ją cy em isariuszy pod sądy w ojen n e, z zaleceniem , że w yroki tych sądów m ają b y ć w ykon yw an e (sądy doraźne?), z m otyw a ­ cją : „B iorąc pod uwagę, że w naszym K rólestw ie Polskim dostrzeżono rozm aitych ludzi, k tórzy starając się uw odzić m ieszkańców nierozsądny­ m i pogłoskam i, usiłują w zniecić zaburzenia, i że postępow anie takow e, ja k o porządkow i przeciw ne, dla ogółu kraju szkodliw e i bezpieczeństw o sp ok ojn ych m ieszkańców naruszające, cierpiane b y ć nie pow in n o” 42. W ciągu następnych tygodni pojaw ia ją się artyku ły relacjon u jące ob­ szernie m.in. spraw ę gru py D ziew ickiego43, om aw ia się skierow ane prze­ ciw em isariuszom zaw iadom ienie prezydenta Poznania F lotw ella44 i w resz­ cie 28 m aja ukazuje się podpisane przez Paskiew icza obw ieszczenie, w k tórym podaje się szczegółow e in form a cje o „bandach” spostrzeżonych

89 Tamże, nr 289 z 25 X 1832. 40 Tamże, nr 458 z 19 IV 1833. 41 Tamże, nr 473 z 4 V 1833. 42 Tamże, nr 477 z 9 V 1833. 43 Tamże. 44 Tamże, nr 483 z 15 V 1833.

(11)

i u jęty ch na terenie K rólestw a oraz ob iecu je się nagrodę 500 zł za każ­ dego dostarczonego p o licji emisariusza45. P óźniej z upodobaniem opisuje się egzekucje — np. gru py B iałkow skiego i Lubińskiego w L ublinie i B o- row ie46, egzeku cje w Kaliszu i Lipnie47. Osobne m iejsce zajm u je egzeku­ cja Zaw iszy i jeg o tow arzyszy, która odbyła się w W arszaw ie 26 listopa­ da 1833 „na zw ycza jn ym placu egzeku cji pom iędzy rogatkam i Jerozo­ lim skim i i W olskim i o godzinie 9 rano, w ob ec zebranych w id zów ” 48.

Emisariusze byli w ysłannikam i em igracji; toteż o em igracji odtąd bę­ dzie można pisać tylk o w tonie szkalującym . Obraz em igrantów jest spraw nie stylizow any: ukazuje się ich stale ja k o osobn ików traktow anych przez obce rządy ja k o u ciążliw ych przybyszów , k tórych należy się po­ zbyć; źle im się dzieje, w padają w nędzę. Jest to jednak w ina ich cha­ rakteru i postępków : są niew dzięczni, leniw i, nieskłonni do podjęcia pra­ c y i wszędzie, gdzie się pojaw ią, doprow adzają do zaburzeń publicznego porządku. G łów n ym celem ich działalności jest jednak zakłócenie spo­ k oju w K rólestw ie Polskim , w racającym do norm alnego życia.

M ateriały dla tak osobliw ego kon terfektu polskiej em igracji czerpa­ no przede w szystkim z w iadom ości o w szelkich dram atycznych spięciach m iędzy „W ych od n ia m i” czy „w y ch o d ca m i” , jak zw ano ich początkow o, a obcym i rządami. R ela cjon u je się je ja k o spraw y k om prom itujące dobre im ię Polaków . W takim św ietle ukazyw ano np. słynną aferę z przym u ­ sow ym w yw ożen iem P olak ów do A m eryki: „W yp a dk i najnow sze w H av­ re i w M arsylii pozbaw iając ich zupełnie poważania okazały, że nie m oż­ na ufać ich przysięgom , gdziek olw iek b y je składali” 49; są to „b a n d y aw an­ turników , k tórzy chcą się odznaczyć przez to, iż sobie przyw łaszczyli tytuł Em igracji polskiej [...]. U pór ich i um ysł bu rzliw y nie są w stanie zastosow ać się do żadnej karności i dlatego pozostawią w szędzie ślady sw ej nicości, okazanej złej w ia ry i szalonych m arzeń znam ionujących w szelkie ich przedsięw zięcia” 50. Inny szk odliw y aspekt działań em igran­ tó w porusza an on im ow y Polak, ponoć też em igrant, językiem podejrza­ nie podobnym do stylu gazetow ych en u n cja cji żalący się na „k rzy k a czy ” i „zapaleń ców ” , k tórzy usiłow ali przedrzeć się z F ran cji do Szw ajcarii: „S za leń cy ow i w liczbie kilkuset ściągnęli nie tylk o dla nas, lecz i dla

45 Nr 49 z 28 V 1833. (Tu i wszędzie dalej: przy omawianiu interwencji cenzu­ ry w GC w okresie od 1 IV do ЗО VI 1833 opuszczono tytuł, podając tylko numer gazety i datę.)

46 Tamże.

47 K W nr 335 z 14 X II 1833.

48 Tamże, nr 319 z 27 X I 1833. Przy okazji należy wyjaśnić sprawę daty egze­ kucji. Wielu badaczy podaje 14 X I , co jest oczywistą pomyłką; zapisywana była wg obu kalendarzy: 14(26) i oczywiście to ta druga, 26 X I, odpowiada kalenda­ rzowi katolickiemu.

49 GC nr 743 z 10 II 1834. 50 Tamże, nr 765 z 4 III 1834.

(12)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U 15

całego narodu P olskiego najgorszą opinię. [...] Z łaski kilku łotrów będą­ cych na czele kilkuset straciliśm y w szyscy p rz y ja ció ł” 51.

W tych propagandow ych poczynaniach n iekiedy zw raca uwagę fakt braw u row ego podejm ow ania tem atów drażliw ych: przykładem obszerna polem ika z m ow am i W orcella, L elew ela i Pułaskiego, m ianym i w Bruk­ seli 25 stycznia 1834, na w ieczorze zorganizow anym w rocznicę detroni­ zacji cara i sym bolicznego pogrzebu dekabrystów w W arszawie. Zw ażm y, że dla w ielu k ra jow y ch czyteln ików była to w ogóle jedyna w ieść o tym , iż taka akadem ia się odbyła, że w ygłaszano atakujące R osję przem ów ie­ nia. W prasie w arszaw skiej nie przytoczon o oczyw iście żadnych fragm en ­ tó w tekstów kw estionow anych, lecz z kierunku polem iki m ożna b y ło dojść jakichś tez w ystąpień ow y ch m ów ców , k tórzy „ubiegali się z sobą o pierw szeństw o w m iotaniu obelg przeciw ko R osji, nie naznaczając gra­ n ic sw ej bezsilnej w ściekłości” 52.

M ieszając um iejętnie autentyczne nazwiska i szczątkow e, poprzekrę­ cane in form acje o paryskich w ydarzeniach w śród Polaków , tw orzon o na użytek w arszaw iaków zb iorow y konterfekt em igracji jako siedliska w szelkiego zła: pijaństwa („N iernojew ski [sic!], Biernacki itd. piją, jak pili. N iernojewski z braku w ęgrzyna z rana do grogu się przy zw y cza ja ” ), przeniew ierstw a, hazardu (podobno pensje otrzym yw ane od rządu fra n ­ cuskiego przeznaczali na utrzym yw anie dom ów gry), podejrzan ych m a­ chinacji finansow ych i naw et w ykorzystyw an ia staruszek (M orawski p o­ noć bierze „o d starych kobiet pom oc za w ażne posługi” ). I oto konkluzja cytow an ego pow yżej artykułu: „O tóż nasi zb a w cy [...] są praw dziw ym i trupam i i głupstw o sw oje, jak mogą, w y ta cza ją ” 53.

Publikow anie takich tekstów m iało praktyczne k onsekw encje dla ży ­ cia kulturalnego W arszaw y: stwarzało szczelną zaporę m iędzy krajem a em igracją, lik w idow ało naw et na przyszłość nadzieje na naw iązyw a­ nie jak ich kolw iek kontaktów , ch oćb y sprow adzania książek w y ch od źców cz y gryw ania ich sztuk w teatrach.

N agrom adzenie k on flik tow ych w ydarzeń w roku 1833 (w tedy też to­

czy ł się przed N ajw yższym Sądem K rym in aln ym proces przeciw ko uczest­ nikom powstania listopadow ego — w y ro k na Piotra W ysock iego zapadł w rocznicę N ocy L istopadow ej, 29 listopada 1833, w trzy dni po egzekucji Zaw iszy) przyczyn iło się do jeszcze w iększego zaostrzenia ry g o ró w cen ­ zury. W bibliotece Instytutu Badań L iterackich P A N w W arszaw ie za­ chow ał się niem al k om pletn y składany do ocenzurow ania egzem plarz „G azety C odziennej” , z naniesionym i uw agam i cenzora, z okresu 1 IV — 30 V I 1833 r.54 T ylk o na kilku num erach zn ajdu je się adnotacja „w o ln o ” , zezw alająca na druk bez zmian.

51 Tamże, nr 535 z 10 VII 1833.

52 Tamże, nr 814 i 815 z 24 i 25 IV 1834. 58 K W nr 300 z 8 X I 1833.

(13)

Uzyskanie zezw olenia cenzury („Z rob iw szy wskazane zm iany w olno dru k ow ać” , „O pu ściw szy m iejsca w ykreślone w oln o drukow ać” ) w ym a ­ gało czasem w ykreślenia niem al p o ło w y złożonego m ateriału. P rzy drob­ n ych w ykreśleniach (poszczególne słowa, zw roty) czasem cenzor sam w pi­ syw ał w ersję w łaściw ą (np. w in form a cji o rozm ow ach posła rosyjskiego z adiutantem sułtana zamiast „n a jd osk on a lej” ma być: „zu pełn ie” , za­ m iast „n a jściślej” — „rzeteln ie” , zamiast „zam ia rów ” — „postan ow ień ” ), co św iadczy o drobiazgow ości in terw en cji55. Sądząc po charakterze pisma notatek na m arginesach, „G azeta Codzienna” była kontrolow ana stale przez tego sam ego cenzora. W ysoko trzeba ocenić ja k o kom peten cje za­ w odow e: g d y jeszcze rok czy półtora roku w cześniej redaktorzy m ogli ch ytrym i sposobam i przeszw arcow ać rozm aite pożądane in form acje58, to teraz takich szans zupełnie ju ż nie było. M ożność poznania — na przy­ kładzie ch oćb y jed n ego kw artału „G a zety C odziennej” — znakom itej i starannej pracy cenzora, w yła p u ją cego system atycznie w szelkie in for­ m acje o charakterze podejrzanym , w szelkie aluzje, w ystarczająco tłu­ m aczy g w a łtow n y spadek ilości tego typu notatek w ów czesnych gaze­ tach. W roku 1833 cenzura w yraźnie była najostrzejsza; ju ż po paru m iesiącach zaczynają pojaw ia ć się w prasie pew ne w iadom ości tego typu, jakie tu b y ły w ykreślane.

P rzy lekturze tych kw estion ow an ych num erów „G a zety C odziennej” uderza natom iast — obok w ysokich k w alifik acji cenzora — n iezw yk ły upór redaktorów , którzy nie zw ażając na sankcje z zaciekłą w y trw a łoś­ cią usiłow ali przem ycić jak iekolw iek treści podtrzym ujące ducha naro­ dow ego, m ów iące o patriotyzm ie i w olności, dające nadzieję na nadejście gru ntow nych zm ian p olityczn ych w całej Europie. Nie zrażając się cen ­ zorskim i zakazami, Stanisław Ł yszkow ski i jeg o syn M aksym ilian, bo oni redagow ali w ted y „G azetę” , w ciąż, pow tarzając w ielok roć te same ch w y ty i szukając n ow y ch sposobów , w prow adzali (wciąż w ykreślane) tem aty i pojęcia zakazane.

O co toczyła się gra? R edaktorzy starali się um ieścić jakieś teksty

podtrzym u jące ducha narodow ego; jeśli nie m ożna b y ło o patriotyzm ie i w olności pisać w prost, to ukazyw ano te idee na przykładach obcych , od­ ległych historycznie; słow a zakazane w platano do tekstów neutralnych. D rugim kierunkiem działań redaktorów b y ło kreow anie nadziei na przy­ bliżanie się jakichś ogóln ych zm ian polityczn ych w Europie — pod tym

55 Nr 456 z 17 IV 1833.

56 Konkretne ślady ingerencji cenzury można zauważyć nie tylko wtedy, gdy dysponujemy egzemplarzem ze skreśleniami. Niewątpliwym świadectwem obcej interwencji jest np. także urywanie druku artykułów zapowiadanych jako kilku­ odcinkowe: np. w GC 1832, nr 148 rozpoczęto publikację eseju K ilk a u w a g o n o w ­ s z e j litera tu rze a n g ielsk iej, m.in. ze śmiałymi zdaniami o Byronie; pisano, iż „dal­ szy ciąg nastąpi” , ale nie nastąpił ani ciąg dalszy, ani nie pojawiło się żadne w y­ jaśnienie dotyczące przyczyn zaniechania druku.

(14)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U 17

kątem preferow an o w yraźnie tem atykę „zaburzeń” i „n ie p o k o jó w ” . W al­ czono rów nież o praw o do m inim alnego ch oćb y kom entarza własnego. Z rezygnow ano natom iast w yraźnie z pisania o losach poszczególnych P olaków em igrantów ; ten tem at od paru m iesięcy ju ż niem al przestał się pojaw ia ć w gazetach, teraz stał się całkiem niecenzuralny.

Idee patriotyczne i w oln ościow e p oja w ia ły się przede w szystkim jako fragm en ty o ficja ln ych przem ów ień ob cy ch m ężów stanu. W angielskiej m ow ie parlam entarnej Johna K ey: „T eg o uznaję za najw iększego patrio­ tę, k tóry w łasnym kosztem n a jw ięcej św iadczy drogiej ojczyźn ie, a nie­ w iele pytam się o to, czy on w higiem , czy torysem , czy radykalistą” 57, cenzor to zdanie w ykreślił, podobnie ja k obszerny fragm ent od ezw y se­ natu z Frankfurtu, w którym można było przeczytać m.in.: „M ie jm y i teraz ufność, że także teraźniejsza niedola przem inie, a nasze w olne m iasto także nadal utrzym anym zostanie” 58. P odobnie w ykreślon o w ca­ łości patriotyczne przem ów ienie burmistrza miasta Kassel59 i inne ana­ logiczne teksty czy zw roty.

P róbow an o w prow adzić idee patriotyczne także drogą bardziej okręż­ ną, np. pu bliku jąc długi, entuzjastyczny artykuł o Stanach Z jed n oczo­ n ych 80 (usunięty w całości). G roźne okazało się także niejasne naw iąza­ nie do n arodow ych tra d y cji w anegdocie o Spartańczykach:: „G d y A n - typater od Spartańczyków 50 dzieci ja k o zakładników żądał, ci ofia ro­ w ali m u zamiast nich 100 znakom itych m ężów . Spartańczycy okazali tak sw ój trafn y i w ielk om yśln y sposób m yślenia. Świat dziecinny przedsta­ wia nam świat przyszły w całej je g o w zniosłości, na k tóry m y jak M o j­ żesz na obiecaną ziem ię tylk o spoglądam y, ale do niego nie przyjdziem y, a zarazem odnawia nam odm łodn iały świat przeszły, za którym m y zja­ w ić się m usieliśm y” 61. W ykreślono. W ykreślon o oczyw iście także zdanie z listu Chateaubrianda: „C óż znaczy praw o u tych, co niw eczą sw obody, z k tórych pow stali” 02. Z n oty o tw órczości czeskiego p o e ty Hanki usu­ nięto in form ację związaną z Polakam i, że m ianow icie na jeg o portrecie w ykon an ym przez Teplara „m a b y ć um ieszczony ten ułam ek wiersza:

Jakże cię godnie zaszczycę,

Gdy szerząc w świecie miłość i cześć polskiej mowy, Rozszerzasz Polski granice?”63

Usuwa się naturalnie w szelkie w zm ianki o postaw ach patriotycznych. Tu redaktorzy w ykazyw ali szczególnie w iele inw encji. No. relacjon u jąc przebieg konfliktu grecko-tu reckiego, pisano często o M oham eázie A lim ,

57 Nr 472 z 3 V. 58 Nr 461 z 22 IV. 53 Nr 517 z 21 VI. «» Nr 451 z 12 IV. 61 Nr 464 z 25 IV. 62 Nr 474 z 5 V. « Nr 496 z 30 V. 2 — K H P P 2/85

(15)

które to w zm ianki początkow o nie w zbu dzały zastrzeżeń cenzury; spró­ bow ali zatem redaktorzy, ukazując go jak o bohatera narodow ego, w łożyć w jeg o usta patriotyczne deklaracje: gdy znalazł się w obliczu wroga, „pogróżki nie ustraszyły go b y n a jm n iej” , w ięc „dodał, że uznaje ich przew agę i sw oje w zględem tychże słabe siły, lecz jest zdeterm inow any w niczym nie ustępow ać. Zaw ołał głośno: »Ż y cie m oje było pełnym chw a­ ły, śm ierć m oja będzie rów nież taką«; dalej rzekł: »Jestem stary, lecz posiadam jeszcze dosyć m ocy, abym um arł z bronią w rę k u «” 64. Cały ten ustęp cenzor w ykreślił, nadto za karę przez pew ien czas usuwano w szel­ kie w iadom ości o Alim . P róbow an o w ięc te szlachetne idee zaszczepić poprzez opow iadanie o M urzynach: „G d y nadłekarz dr Ciot odejm ow ał nogę pew nem u M urzynow i, zdum iał się nad tegoż spokojnością i o b o ję t­ nością i zapytał go: »C zy nic nie cierpisz?« — »M ożeż n iew olnik cier­

pieć?« — ■ odpow iedział M urzyn. W przytom ności pew nego podróżnika

eu ropejskiego rzekł raz jeden M urzyn do europejskiego ministra w o jn y : »Jeśli ci się podoba, to zabij m nie, zabiłeś wszakże ojca m ojeg o i m oich k re w n y ch «” 65. Ta chytrość redaktorów nie przeszła; m im o to po dw óch dniach próbu ją jeszcze, om aw iając angielski projek t „w zględem em an­ cy p a cji n iew oln ik ów ” , pisać m.in.: „N iezaw odną jest w ięc rzeczą, że N e- grow ie od dziś za rok nie będą się ju ż niew olnikam i nazyw ać, a m oże też znaczną część istotnej sw ob od y pozyskają” 66 — oczyw iście cenzor takie zdania usunął.

Usunięto także wzm iankę o losach Liceum K rzem ienieckiego, m im o że redaktorzy nazw ali je dla niepoznaki Instytutem naukow ym : „Istnie­ ją cy dotąd Instytut n au kow y szkół w yższych w K rzem ieńcu na W ołyniu przeniesiony b y ć ma do K ijow a ; gdzie właśnie zesłano kom isarzy dla obrania lokalu ” 67.

T ypow ą grą na przechytrzenie m iędzy redakcją a cenzorem było wstaw ianie słów zakazanych w konteksty całkow icie neutralne. B oje to­ czono rzeczyw iście o pojedyn cze słowa. Nie w oln o było np. donieść, że ktoś określił P olak ów m ianem „w span ia łom yśln ych ” 68. Słow o „w o ln o ść” było zakazane; usunięto je ze zdania „P ożegnanie w oln ych obyw ateli Stuttgardu” (zostawiono: „ob yw a teli Stuttgardu” )69. Z n azw y ja k iejś sek­

64 Nr 459 z 20 IV. 65 Nr 510 z 14 VI.

66 Nr 512 z 16 VI. W kolejnym fragmencie o Murzynach (nr 516 z 20 VI) przy określeniu „afrykańskiego ułana” usunięto słowa: „w narodowym ubiorze” . Usi­ łowano przemycać treści patriotyczne także w nekrologach i przedrukach tekstów kazań kościelnych —· cenzor tu także je wychwytywał i wykreślał. (Np. w nr. 481 z 13 V fragment kazania wygłoszonego w Krakowie z okazji 800 rocznicy męczeń­ stwa św. Stanisława; w nr. 502 z 5 VI notą odręczną „wstrzymać ten artykuł” cenzor opatrzjj; wspomnienie pośmiertne o 22-letnim F. Dębińskim z Płocka.)

67 Nr 493 z 27 V. 88 Nr 471 z 2 V. 6i Nr 448 z 9 IV.

(16)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U 19

ty „M atki, czyli w olnej pani” usunięto „cz y li w oln ej pani” 70. Z in form acji, że „p o ja w iły się bandy K arlistów ” usunięto słow o „K a rlistów ” 71 (zostały zw yk łe bandy!). Nie w oln o b y ło pisać o ja k iejk olw iek ojczyźn ie; toteż g d y ktoś w raca „d o o jcz y z n y ” , cenzor zmienia na „d o H olandii” 72, a w zw rocie „p ośw ięciw szy całe życie nasze dla o jcz y z n y ” słow o „o jc z y z n y ” w ym ienia się na „F ra n cji” 73, i tak dalej, i tak dalej.

W yrzuca się wszelkie, prócz oficja ln ych , in form a cje o em igracji. Z a ­ rów n o o przem arszu w y ch od źców przez N iem cy74, jak przypom nieni? o p om ocy rządu francuskiego75, jak o w ystaw ie ręczn ych robót w y k on y w anych na korzyść u ch odźców w L ondynie78 i, oczyw iście, o kreciej ro­ bocie em isariuszy, tym razem egipskich, którzy „cią gle usiłują tak w A zji, jako też w Europie podburzać lud do pow stania” 77.

D rugim w ielkim tem atem b ył ak tiÄ ln y stan porządku w Europie. P rzeglądając składane w cenzurze n um ery „G a zety C odziennej” odnosi się wrażenie, ja k b y w ciąż kipiała gorączka rew olu cyjn a, ja k b y w szędzie p rzygotow yw an o lub odkryw ano jakieś spiski, buntow nicze rozruchy,

p rób y zam achów , tajem ne przygotow ania do w ypraw w ojsk ■—■ słow em

to w szystko, co określano m ianem „n iep ok oje i zaburzenia” . Taki obraz Europy m iał być ożyw czą pożyw ką dla złudzeń i nadziei na nadejście jakichś gru ntow nych zmian, także losu Polski; toteż atm osferę stw arza­ ną przez te w iadom ości um acniano tajem niczością aluzji i n iedopow ie­ dzeń, sugerujących, że szykują się nadzw yczaj ważne w ydarzenia. P o ­ w oływ a n o się na bliżej nie określonych in form atorów („M ów ią, że...” ), w yolbrzym ian o m ożliw e skutki rozm aitych dyplom atyczn ych posunięć.

Nawet po cenzorskich w ykreśleniach sporo tego typu in form a cji p o ­ zostawało. Nie zawsze łatw o jest w tym przypadku u ch w ycić przyczynę w ykreśleń; nie ulega jednak w ątpliw ości, że zm ierzano do zatarcia obra­ zu tych targających Europą n iepok ojów . G łów ną zasadą pracy cen zor­ skiej była jednak troska o w łaściw e przedstawianie obrazu R osji, je j polityki oraz relacji m iędzy nią a innym i państwam i europejskim i.

W ykreślano teksty pozornie zupełnie niegroźne. B yła taka inform acja o okrętach, która w ielokrotnie pow racała w podobn ym brzm ieniu; przy­ kład z 2 kwietnia, nr 442: „O k ręty liniow e »E dinburg« i »B elerofon «, jako też fregaty »P resident« i »V in d ictiv e« stoją w P ortsm outh; za pierw szym w ezw aniem gotow e do w y p łyn ięcia ” 78. Zm ieniały się n azw y okrętów

(cza-70 Nr 453 z 14 IV. 71 Nr 487 z 20 V. 72 Nr 519 z 23 VI. 73 Nr 523 z 27 VI. 74 Nr 441 z 1 IV. 75 Nr 498 z 31 V. 76 Nr 518 z 22 VI. 77 Nr 474 z 5 V. 78 Nr 442 z 2 IV. 2*

(17)

sem b y ły też francuskie), zawsze tajem niczo zn ajdu ją cych się w goto­ w ości; to zapew ne b y ło uznawane za n iew łaściw e — i tekst usuwano. O kręty te m og ły nasuwać zapew ne m yśl o tw orzeniu się ja k iejś koalicji an tyrosyjsk iej; był to w ted y tem at szczególnie drażliw y w zw iązku z po­ dejm ow aniem przez R osję, F ran cję i A nglię prób rozwiązania konfliktu grecko-tu reckiego. W ykreślano z gazet w arszaw skich oczyw iście w szyst­ ko, co w sk azyw a łoby na sprzeczność interesów trzech m ocarstw ; redak­ torzy usiłow ali zaś je sygnalizow ać. Charakterystyczna jest tu notka (usu­ nięta) podana ja k o w iadom ość z W iednia: „Z d a je się bez wątpienia, iż spraw y w schodnie w zięły taki obrót, jaki zam iarom i życzeniom nasze­ go gabinetu pragnącego p ok oju w tych okolicach w cale nie odpow iadają. Spodziew ać się jednak w ypada, że gabinet nasz w yn ajdzie środki p o je d ­ naw cze. Z tym w szystkim zapew niają, iż na pierwszą w iadom ość o w spo­ m nianych nieporozum ieniach w ydano zarządzenia w celu wzm ocnienia naszej siły zb rojn ej na granicach tureckich, z k tórego pow od u kilka pu ł­ k ów czeskich otrzym ało rozkaz do poch od u ” 79. In form ację tę usunięto; b y ł to temat drażliw y, poniew aż rów nocześnie dla w spom ożenia porząd­ ku zostały do T u rcji w ysłane w ojska rosyjskie. P rzejęcie ich w T u rcji trzeba b y ło przedstaw ić tak, b y nie ulegało w ątpliw ości, że i tam — jak w W arszawie — w zorow a postawa żołnierza rosyjsk iego budzi życzliw e uczucia w śród ludności. Spośród bardzo licznych w ym ień m y dwa przy­ kłady ukazujące, jak zręczna ingerencja cenzora przez w yrzucenie drob­ nego fragm entu m oże zm ienić diam etralnie sens tekstu: (w przytoczo­ n ym poniżej cytacie kursyw ą w skazuję m iejsce usunięte): p rzy b ył oto „zn aczn y korpus w ojska rosyjskiego, po w iększej części złożon y z pie­ ch oty i artylerii i przew ieziony został na zarządzenie adm inistracji na brzeg azjatycki. W K on stan tyn op olu panow ało ponure m ilczenie i n atę­

żon e oczekiw anie dalszego biegu spraw tu reckich . Sułtan z pow odu przy­

bycia w ojska rosyjsk iego jest bardzo u cieszony” 80. Znikło w ięc „ponure m ilczenie” — pozostała radość sułtana.

P rzykład drugi — w liście z K onstantynopola: „Spodziew a łem się powstania w stolicy, skoro w ojska rosyjskie nadejdą; poniew aż ju ż w przó­ d y w ylą d ow a ły na brzegi azjatyckie, m ów ion o tu pow szech n ie, iż m oże­

m y być przygotow an i na różn e krw aw e w ypadki i w ielk ie podpalania"n.

P rócz usunięcia w skazanych tu słów w yraz „ro sy jsk ie ” zam ieniono na „p osiłk ow e” ; teraz ju ż tekst, m ów ią cy dalej o stosow nych posunięciach władz, został zaakceptow any.

Usunięto in form acje o proteście m ieszkańców K onstantynopola prze­ c iw przybyciu w ojsk rosyjskich, usunięto także zdanie ukazujące decyzje cesarza nazbyt apodyktyczne: „W ojsk a rosyjsk ie tak długo pozostaną do

79 Nr 446 z 6 IV. 80 Nr 473 z 4 V. 11 Nr 479 z 11 V.

(18)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U

2 1

dy sp ozy cji sułtana, dopóki pokój m iędzy Portą i Egiptem nie nastąpi, nie podlega w ątpliw ości, gdyż tak brzm i w ydana w tej m ierze deklara­ cja Cesarza” 82. Z in form acji o zmianie trasy przem arszu w ojska rosyjsk ie­ go w yrzu con o fragm ent m ów ią cy o tym , że „zjaw ien ie się w ojska obcego m og łob y w R um eiii i Bułgarii nabaw ić m uzułm anów trw ogi i jeszcze w ięcej zniechęcić ich przeciw sułtanow i” 83.

W artykułach o R osji cenzor zw racał najw yższą uw agę na w łaściw e ośw ietlenie tem atu i stylistykę; fa k ty traktow ał n ieco lekcew ażąco. P il­ n u je się przestrzegania dw orskiego cerem oniału: w tekście „o fice ro w ie m arynarki francuskiej i ro sy jsk ie j” cenzor zm ienia k olejn ość: „rosy jsk iej i fran cu sk iej” 84. W zdaniu, iż Rosja „dla W schodu daleko m niej n iebez­ pieczną zdawała się” , po prostu zm ienia słow o „W sch od u ” na „Z a ch o ­ du” 85, a gdy Syria ma być zobowiązana do zw rócenia długu 8 tys. tala­ rów R osji, cenzor zmienia na „ T u r c ji” 86.

Obraz relacji polsk o-rosyjsk ich był ukazyw any — o czym w spom ina­ łam — jed n olicie i schem atycznie; nie m ogło w nim być m iejsca dla ta­ kich w iadom ości, jakie redaktorzy usiłow ali podać w spraw ozdaniu z pa­ ryskiej debaty parlam entarnej, gdzie w tekście o K om itecie Polskim zna­ lazł się fragm ent: „K om itet ten w yda ł b y ł odezw ę nie do P olaków , lecz do sam ego narodu rosyjskiego, która była najotw artszym , bezpośrednim i najgłośn iejszym w ezw aniem do buntu i powstania. M anifest ten w y ­ słany został do R o sji” 87.

W kraju, gdzie rygor w o jsk o w y b ył oparty na ślepym posłuszeństw ie i niezw ykle su row ych karach, p row ok a cyjn ie i podbu rzająco m usiały brzm ieć słowa, oczyw iście usunięte przez cenzora: „P an Bukingham o g ło ­ sił, iż dnia 18 czerw ca przedłoży propozycją, aby przym uszanie m a jtk ów do służby k rólew skiej m arynarki uważano ża niespraw iedliw e, okrutne, niepotrzebne i nadw yrężające sw ob od y poddanych, i co dłużej istnieć nie pow inno, zaś dnia 25 czerw ca proponow ać będzie zniesienie kary batów w m arynarce i w ojsku , jako poniżającej i nie przynoszącej żadnej popra­ w y w karności” 88.

W szelkie przypom inanie o praw ach ludności, tym bardziej z p o w o ­ ływ aniem się na obow iązujące ustawy, b y ło bardzo źle w idziane. Toteż w ykreślon o obszerny artykuł Hersza Berenbaum a z Pułtuska, dom aga­ jącego się realizow ania zagw arantow anych w K odeksie cy w iln y m K r ó ­ lestwa Polskiego praw Ż y d ó w 59.

82 Nr 476 z 7 V. 88 Nr 498 z 1 VI. 84 Nr 493 z 27 V. 85 Nr 494 z 29 V. 86 Nr 448 z 9 IV. 87 Nr 471 z 2 V. 88 Nr 496 z 30 V. ω Nr 509 z 13 VI.

(19)

Z baczną uwagą cenzor usuwał wszelkie zw roty dotyczące m achinacji polityczn ych , propagandow ych, przypom inające o istnieniu cenzury. N ie­ dozw olone b y ło pisanie o fortelach używ anych przy głosow aniu (w P ary­ żu!), o „fa łszyw y ch w iadom ościach” , rozpow szechnianych przez m arszał­ ka B eresford90, usuwano zw roty m ów iące „o konieczności zapobieżenia skutkom propagandy” 91 czy o „pa nu jącej tu opinii” 92; nie należało w sp o­ m inać o istnieniu cenzury, toteż z in form a cji o ukazaniu się podręcznika botaniki usunięto in form ację: „za pozw oleniem cen zu ry” 93.

W yją tk ow o rzadko w ym agały natomiast in terw en cji cenzora w y k ro ­ czenia przeciw m oralności; w ciągu tych trzech m iesięcy tylko dw ie sko­ rygow an e w zm ianki m ożna b y do tej dziedziny zakw alifikow ać. Pew nie w zw iązku z w prow adzon ym zakazem uprawiania gier hazardow ych usu­ nięto tekst zdaw ałoby się zupełnie niew inny: „Z n u d ziły się ju ż gry wista, faraona, taroka itp., teraz dawne w racają na stół. Tak w ięc gra

Drużbarta pow szechna jest dziś m iędzy warszaw ianam i —■ a któż w

nią grać nie u m ie?” 84 D rugiem u w ykreśleniu patronow ała obrona m ło­ dzieńczej niew inności; oto g d y w śnie zakonnicy z ballady chińskiej (?) poja w ił się m ło d y uczeń w ch odzący do je j celi, cenzor w m iejsce słowa „u czeń ” w staw ił „m ężczyzn a” 95.

Są w ty ch num erach „G azety C odzien n ej” także in terw en cje cenzor­ skie dość zagadkow e, których przyczyn trudno dziś dociec. Nie w yrażon o np. zgody na opublikow anie obszernej recen zji ze słynnej sztuki Niema

w P ortici98. Sztuka, m im o że daw niej była głośna ze w zględu na rew olu ­

cy jn e akcenty i że cieszyła się bodaj najw iększym pow odzeniem w czasie powstania listopadow ego, była wznawiana ju ż w roku 1832, bez prze­ szkód także v/ latach następnych, poniew aż usunięto z niej wszystkie m om en ty podburzające, pozostaw iając jed yn ie w ątek rom ansow y; re­ cenzje w innych gazetach u kazyw ały się też bez przeszkód. T ym razem przyczyną zakazu była zapew^ne ożyw iona polem ika, która właśnie roz­

gorzała w prasie w ok ół talentów aktorki T eresy P alczew skiej ■—· je j go­

rąca obrona m oże kom uś nie odpow iadała. R ów nież chyba w zględy per­ sonalne spow odow ały w yrzucenie następnej recenzji, z przedstawienia sztuki Niem a, czyli sierota z P am pelu n yS7, ale — jak w spom niałam — nie jest to jasne.

Zdarzało się przyw rócenie tekstów usuniętych: b y ło tak z tłum aczo­ n ym z „W aleriusza K atalli” w ierszem Do Weranxuszam, w którym chyba

90 Nr 443 z 3 IV. 81 Nr 454 z 15 IV. 32 Nr 482 z 16 V. ' 83 N r 4 7 4 z 5 y . M Nr 499 z 2 VI. 95 Nr 517 z 21 VI. ' 96 Nr 481 z 13 V. 97 Nr 483 z 15 V. 98 Nr 444 z 4 IV.

(20)

W A R S Z A W A P O K L Ę S C E 1831 R O K U 23

cenzor dopatrzył się aluzji do tęsknot em igrantów polskich, a także z ży­ ciorysem Napoleona, k tóry przy w rócon o w praw dzie, lecz z dużym i zmia­ nam i".

Sądzę, że naw et tak w y ry w k o w y , jak przedstaw iony pow yżej, obraz zatargów m iędzy redakcją „G a zety C odziennej” a cenzurą pozwala pod­ w ażyć dyskrym inujące opinie o ów czesn ych w arszaw skich gazetach — a przede w szystkim o ich redaktorach. Nie byli to z pew nością (a w każ­ dym razie nie w szyscy) ludzie unikający k on flik tów i dbali nie tylk o o m erkantylne ow oce sw ej pracy. D ysponuję w praw dzie m ateriałem d o­ tyczącym tylk o jed n ego kwartału, ale później, i w roku następnym tak­ że, stosunki z cenzurą m usiały nadal b y ć napięte, bo od 27 września

1834 r. gazeta została zawieszona, nie w iadom o niestety z jakich przy­ czyn ; w zn ow ion o ją dopiero od 1 stycznia 1835.

Lektura gazet warszaw skich z tych pierw szych lat panowania Paskie­ w icza ukazuje też znakom icie niebyw a łe trudności, jakie czynniki o fi­ cja ln e n apotykały p rzy k on fron ta cji stylizow anego odgórnie portretu n a j- m ilościw szego cesarza (i jeg o stosunku do P olaków ) z obrazem robionym na użytek Europy oraz z autentycznym i zachowaniam i m onarchy.

To, co pisano w Petersburgu na użytek państw zachodnich o polityce rosyjsk iej w ob ec K rólestw a P olskiego, w W arszaw ie zostało ocenzurow a­ ne; sądzono, iż P ola cy nie pow inni dow iedzieć się, iż ,,N. Cesarz nie ma w cale zamiaru rządzić Polską orężem ; gdyby był chciał ugruntow ać sw oją w ładzę m ocą oręża, nie odw ołałby pew nie sw ego w y b orow ego w ojska bezpośrednio po poddaniu się tegoż [!]. P rzez to samo, że N. Cesarz sw oim w ojskom rozkazał p ow rócić w granice cesarstwa, udow odnił N. Ce­ sarz, iż położył zaufanie w um iarkow aniu, jako też w praw ności środków przez zarząd K rólestw a przedsięw ziętych. — To zaufanie nie zostało om y - lone. —■ Spokojność, którą się Polska cieszy, uspraw iedliw ia to w oczach Cesarza i zaświadcza w obliczu E u ropy” 100. R zeczyw iście, ten fragm ent m ógł się w ydaw ać niestosow ny: artykuł opublikow ano w W arszawie 17 kw ietnia, ju ż po w iadom ościach o przybyw aniu emisariuszy, w czasie, gdy toczył się w stolicy przed N ajw yższym Sądem K rym in aln ym w ielki p ro­ ces polityczn y uczestników powstania listopadow ego.

W arszaw iakom cesarz ukazyw ał nieco inne oblicze. M ikołaj m iał d o­ bre rozeznanie w nastrojach P olak ów i nie ukryw ał sw o je j niechęci. K ie d y w e wrześniu 1833 r. w racając z Czech przejeżdżał przez K ró le ­ stw o Polskie, zatrzym ał się ostentacyjnie nie w sam ej stolicy, lecz w M odlinie; i oto „W arszaw a w idząc tak blisko sw ych m u rów W ładcę sw e­ g o przeznaczenia — pisano w „K u rierze W arszaw skim ” — prosiła o p o ­ zw olen ie wysłania deputacji, która b y błagała N. Cesarza, aby to m iasto

99 Nr 494 z 29 V ; zostal przywrócony w nr. 495. Usunięto także — nie przy­ wracając go — obszerny życiorys dr. Traverniera, lekarza wojsk napoleońskich (nr 519 z 23 VI).

(21)

Swą obecnością zaszczycić raczył, lecz N. Pan odm ów ił je j przyjęcia i rozkazał ośw iadczyć miastu, że przyb ył do Polski w idzieć sw e w ojsk o, z k tórego b ył zadow olony, nie m ogąc atoli tego w y rzec o W arszawie, nie będzie w niej, póki je j m ieszkańcy na now o nie zasłużą na Jego w zględ y ” 101. Na drugi dzień udając się na Cytadelę, b y ob ejrzeć postępy robót, chcąc om inąć miasto nie skorzystał z m ostu, lecz — jak donosi „K u rie r” — przepłynął W isłę łódką; nieukontentow anie sw oje w yraził w ted y jeszcze dobitniej: „W yrzek ł te słow a do Jenerała Pankratiewa, G ubernatora w ojen n ego W arszaw y: »P rzy b y łem w idzieć Cytadelę, ale nie m iasto; niech o tym w ied zą «” 102.

P rzyb y ł na koniec M ikołaj I do W arszaw y w e w rześniu 1835 r., prze­ jazdem z Kalisza. W arszaw iacy jednak dow iedzieli się o tym zaledw ie na kilka godzin przed radosnym w ydarzeniem : „N ajdroższe życzenia m ieszkańców stolicy zostały spełnione. W czoraj przed w ieczorem zostali uszczęśliw ieni w iadom ością, iż N ajjaśn iejszy Cesarz i K ról Pan nasz n a j- m iłościw szy tegoż w ieczora przybędzie do W arszaw y” 103; w ja zd ow i to­ w arzyszyły tłum y m ieszkańców , odprow adzających m onarchę od rogatek w olskich do Pałacu Łazienkow skiego, gdzie się zatrzym ał. Na drugi dzień z rana, zanim opuścił miasto, p rzy ją ł dw ie delegacje: duchow ieństw a oraz 27 „w łaścicieli d om ów ” 104 z prezydentem miasta na czele. Do tej drugiej delegacji w ygłosił przem ów ienie utrzym ane w tonie tak ostrym , że nie podano go do ów czesnych gazet. Dwa lata w cześniej w ykreślon o fra g­ m ent tekstu m ów ią cy o łagodności cesarza; teraz oficja ln ie pokryw a się m ilczeniem całą m ow ę, z zaw artym i w niej słynnym i słow am i: „D w ie drogi stoją przed wam i, panow ie: albo trw anie w w aszych złudzeniach o P olsce niepodległej, albo żyć spokojn ie i ja k o w ierni poddani pod m oim rządem . Jeżeli upierać się będziecie przy w aszych m arzeniach o odręb­ nej narodow ości, o P olsce n iepodległej i przy w szystkich tych złudze­ niach, ściągnięcie na siebie w ielkie nieszczęścia. K azałem tu zbu dow ać C ytadelę A leksandryjską i ośw iadczam wam , że przy najm n iejszym za­ burzeniu każę miasto zbom bardow ać, zburzę W arszawę i z pew nością nie Ja ją odb u d u ję” 105.

T ych słów w gazetach nie cytow ano. P odzielon o się natomiast z m iesz­ kańcam i stolicy następną radosną, acz nie m niej kłopotliw ą w iadom ością: oto 20 października była w m ieście najm iłościw sza cesarzow a106, w trzy dni po M ikołaju przejechała przez W arszawę. W itano ją z uniesieniem p rzy rogatkach, notable odprow adzili je j pow óz aż za m ost „P ragsk i” , ale nie raczyła się zatrzym ać; obiadow ała w Jabłonnie, n oc spędziła w Ostrołęce.

101 K W nr 257 z 25 I X 1833. 102 Tamże, nr 258 z 26 I X 1833. 103 DzP nr 292 z 16 I X 1835. 104 Tamże, nr 293 z 17 X 1835.

105 Cyt. wg S z c z e r b a t o w, op. cit., s. 120. 10S DzP nr 297 z 21 X 1835.

Cytaty

Powiązane dokumenty

polaryzacji światła padającego i płaszczyzną polaryzacji polaryzatora. A zatem, natężenie światła spolaryzowanego liniowo transmitowanego przez polaryzator jest

Strain and deflection analysis in plain concrete beams and reinforced concrete beams by applying Digital Image Correlation.. Mejía, C.A.;

Pixel-wise assessment of cardiovascular magnetic resonance first-pass perfusion using a cardiac phantom mimicking transmural myocardial perfusion gradients.. Milidonis, Xenios;

Men werkt met propeen; dit is brandbaar, een installatie voor } propyleen met veel ventilatie en dus in de Ilopen lucht ll is dus uitste-.. ( kendo Bovendien

M yślą przew odnią ad­ hortacji jest problematyka Ewangelii nadziei, która przewija się przez cały tekst.. Cechą charakterystyczną adhortacji od strony formalnej jest błagalny,

Potw ierdza to dalszy ciąg dialogu: roztrząsa się w nim możliwość odnowienia czy odtworzenia, spod m etafory, która ukryw a i zarazem się ukryw a, „pierwotnej

While analyses to date of the social consequences of the pandemic say a great deal about the “forced reflexivity” (Drozdowski et al. 2020), in the case of the representatives of

Czynnikiem motywującym do zwiększania autonomii jest często wsparcie innych osób doświadczających podobnych pro- blemów (wsparcie środowiska osób niewidomych,