Irina Adelgejm
"Polska była poetyką mego
pokolenia..." : Polska w świadomości
inteligencji rosyjskiej w czasach
odwilży : doświadczenie Brodskiego
Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 6, 267-272
Irina Adelgejm
„Polska była poetyką m ego p o k o le n ia ...”.
Polska w św iadom ości inteligen cji rosyjskiej
w czasach o d w ilży — d ośw iadczen ie B rodskiego
K
ażda periodyzacja w p e w n y m sto p n iu je s t w y n ik ie m u m o w y W ychodząc z tego zało żenia, co m a m y uw ażać za p rze ło m ? C z y w y darzenia z k o n k re tn ą datą? C z y też proces historyczny, któ reg o linie ogólne, osiągające pew n ą „m asę krytyczną”, dają się zauw ażyć tylko na p rze strzen i czasu?W ja k i w ięc sposób pow iązać ze sobą odw ilż początku lat sześćdziesiątych i w y darzenia lat 1989—1990, a także czas stagnacji, m ów iąc z rosyjska: „zastoju” p o m ię d zy nim i, p rze ciw staw ny p rz e ło m o w i n aw e t sem antycznie?
P rzecież zu p e łn ie oczyw iste je st, że psychologicznie p rz e ło m d o jrzew ał w łaśnie w ta m ty m czasie. C z y m o ż n a m ów ić o d w ó ch p u n k ta ch , określających te n czas, ja k o o d w ó ch przeło m ach ? A m o ż e w przyszłości będą one oznaczały początek i k oniec je d n e g o okresu, w k tó ry m pow stały określo n e fo rm y w sp ó łistn ien ia d w u k u ltu r? Jeśli rozpatryw ać w sp ó ł działanie tych k u ltu r ja k o fo rm ę w sp ó łistn ien ia Polski i R osji w ciągu pięciu ostatn ich dziesięcioleci, to w łaśn ie o n o p o p rze d ziło p rze ło m i p row adziło d o niego. M ów iąc w ięc o fo rm a ch w sp ó łistn ien ia podczas odwilży, m u sim y przekroczyć ścisłe ram y tego okresu.
Sam m o d e l sto su n k u do Polski w tym okresie m a kilka poziom ów . Po pierw sze, fakty em p iry czn e, któ re tw o rzą realność w sp ó łistn ien ia i w spółdziałania. Po d rugie, psychologia o d ręb n y c h grup, stanow iących n aró d (i państw o) oraz poszczególnych ludzi, tw orzących k u ltu rę : o k reślo n e im p u lsy i m oty w y w ytw arzają o k reślone fo rm y zachow ania się, w których realnie przejaw ia się w spółistn ien ie. D alej — o d zw ierciedlenie tych stan ó w w ję z y k u — u trw alen ie ich w fo rm u ła c h postaw (stereotypach o ró żn y m zabarw ieniu em o cjo n a ln y m ) oraz głębszych i z tru d e m ustalanych śladów w p ły w ó w i przeżytych w rażeń.
26 8 Irin a A d e lg e jm
N ie w iem , k to i kiedy w p ro w a d ził do obiegu pojęcie „m it po lsk i” i je g o sy n o n im „polo- n o m a n ia ”, ale za p o m o c ą ty c h w łaśnie te rm in ó w przyjęto określać je d n ą z charakterystycz n ych cech życia d u ch o w e g o na p oczątku lat sześćdziesiątych.
N ie d a w n o je d e n z naszych h isto ry k ó w literatu ry pisał:
O p isu ją c h isto rię pok o len ia tak zw anych szestidiesiatników, pam iętać się będzie oczyw iście o p o lo n o m a n ii ta m ty c h czasów. T ru d n o tu obejść się bez iro n ii — że to n ib y E u ro p a dla b ie d n y ch — ale czy w arto? P rzecież nie z ekstraw agancji praw ie cała generacja pasjonow ała się w te d y Polską. W ted y zaczęło się odejście o d skam ieniałych n o rm , poszła d o góry żelazna k u rty n a i zarysow ały się szcze liny w m o nolicie. P rzyczyniła się do tego m oskiew ska p rem iera film u W ajdy
Popiół i diament, książka w ierszy R óżew icza czy też now a alegoria Lem a. A lbo
ostatn ie opow iadanie H łaski, n aw et je ż e li zn a n o je raczej ze słyszenia.
F aktów i w ra że ń , k tó re pow iększały te szczeliny, było oczyw iście znacznie w ięcej: ekscy tacja Polską była dla tego czasu czym ś w rodzaju — używ ając słów O sip a M a n d elsz ta m a — „skradzionego p o w ietrz a”. C i, któ rzy dośw iadczyli tej ekscytacji, ci, k tó rzy na przykład bez niczyjej p o m o c y uczyli się ję zy k a polskiego, żeby przeczytać coś, co jeszcze d łu g o n ie będzie w yd an e w ję z y k u rosyjskim , albo byli gotow i o każdej porze je c h a ć d o jakiegoś d o m u kultury, gdzieś „u diabła za rogatką”, gdzie często na je d y n y m seansie je d n e g o tylko d n ia m o ż n a było obejrzeć „n iep o słu szn y ” film A ndrzeja W ajdy czy Je rz eg o K aw alerow icza— ci w szyscy w cale nie uw ażali siebie za „zakładników ” m itu .
O czyw iście, że nie m it, lecz żyw e i znaczące u czucie p o dyktow ało B ułato w i O k u d ża w ie to n je g o Podróży po nocnej Warszawie:
Warszawa, ja tiebia liubliu legko, pieczalno i nawieki. . . 1
N ie m it, lecz głębokie zro z u m ie n ie określało p rze d m o w ę D aw ida S am ojłow a d o w yda nego kilka lat w cześniej p o rosyjsku to m ik u w ierszy K onstantego Ildefonsa G ałczyńskiego. W śród tłu m ac zy tych w ierszy był d o p ie ro co przybyły z zesłania „d arm o zjad ” i przyszły laureat n ag ro d y N o b la J o s i f B rodski. J e d n y m z je g o p rzek ład ó w była Zaczarowana dorożka. In tu ic ja p o d p o w iad a przy p u szczen ie, któ reg o n iestety nie m o ż n a ju ż spraw dzić, że te n u tw ó r inspirow ał cytow any w yżej w iersz O kudżaw y. Ale w każdym razie w łaśnie po takich cien k ich kapilarach — praw ie nied o strzeg aln y m i u d erz en ia m i przeżytych w ra że ń — p rze su w a ło się zasilające k u ltu rę zapotrzeb o w an ie na w za jem n e zro z u m ien ie.
Skąd p o w stało w ted y u B rodskiego zainteresow anie Polską? P isarz Ja k ó w G o rd in , k tóry d o b rze znał B rodskiego, odpow iada, że p o etę przyciągały „w łaściwości h isto rii polskiej
1 W tłumaczeniu Witolda Dąbrowskiego:
Warszawo, wierz mi, kocham cię sm utno i tkliwie, po wiek wieków.
(Przejażdżka dorożką przez wieczorną Warszawę, w: B. Okudżawa, Zam ek nadziei. Wiersze i pieśni, wyb. A. Sara- chanowa, posł. J. Szymak-Reiferowa, Kraków-Wrocław 1984, s. 115).
i n a tu ry polskiej, je j burzliw y, b u n to w n ic z y i o fiarn y charakter, o w y ra źn ie o sła b io n y m instynkcie sa m o zach o w aw czy m ”.
N iezależny, b u n to w n ic z y „charakter po lsk i” odsłaniał się w ted y in telig en to w i radzieckie m u z kart u tw o ró w M a rk a H łaski, w ydaw anych w samizdacie, w sylw etce Z byszka C y b u lsk ie go w n ie z m ie n n ie ciem n y c h okularach, w skaczącym po ekranie na sp ie n io n y m k o n iu D an ie lu O lb ry c h sk im , w zaakcentow anym arystokratyzm ie Beaty Tyszkiew icz i „czysto p o lsk im ” w d z ię k u B arbary B ry lsk iej... Te oznaki polskości, pobudzające w łasn ą pam ięć k u ltu ro w ą, stw arzały szczególne napięcie estetyczne.
D u c h b u n tu z d u m iew a ł w fantazyjnych rzeźbach K saw erego D u n ik o w sk ie g o i w m u z y ce K rzysztofa P endereckiego (z płyt p rze m y co n y c h p rzez granicę), w plakacie polskim , na któ reg o w ystaw y w M oskw ie, L eningradzie i K ijow ie stały o lbrzym ie kolejki. B yło go słychać naw et w głosie A n n y G e rm a n czy M aryli R odow icz. C zaso p ism o Jnostrannaja litieratura” od czasu d o czasu d ru k o w a ło Je rz e g o A ndrzejew skiego, K azim ierza B randysa, J e rz eg o Stefana S taw ińskiego, k tó ry ch czytali „wszyscy”. W m oskiew skim Teatrze na Tagance grano in sc en i zację G odziny szczytu, na któ rą dobijali się w idzow ie, zw łaszcza m łodzi. Teatrow i im . S tani sław skiego u d ało się n aw e t pew n eg o razu w ystaw ić Tango S ław om ira M rożka.
W łaśnie film polski w zn aczn y m sto p n iu przyczynił się do zm ian y u nas je d n o s tro n n ie patetycznego i w zn io słeg o sto su n k u do m in io n ej w o jn y i faszyzm u. D zięki W ajdzie, A n d rz e jo w i M u n k o w i i in n y m reżyserom polskim , których film y sporadycznie pojaw iały się u nas, w id z radziecki p o raz pierw szy tak o stro o d cz u ł tragizm i zbrodniczość w o jn y ja k o takiej dla ludzkości w ogóle i dla każdej istoty ludzkiej w szczególności.
Sam ję z y k k u ltu ry polskiej — a docierała o n a d o nas n iestety z w ielu opu szczen iam i, co nie daw ało p ełn eg o je j ob razu — w yzw alał o d b io rcó w radzieckich z ry g o ró w i uległości, pozw alał w p atrzeć się w siebie, to je s t stw arzał n ow ą zdolność percepcji i p o trze b ę adekw at nego je j ję zy k a w łasnego.
Ślady za u ro cze ń polskich m o ż n a w ykryć w w ielu faktach naszego życia k u ltu ra ln eg o tam tych lat. W kinie A ndrieja Tarkowskiego — jakie by o no było bez dośw iadczenia Solaris? czy i ja k nakręciłby Tarkowski Dzieciństwo Iwana bez w rażeń po polskim filmie? W intonacji i obra zow aniu w czesnego Brodskiego, dla którego rom antyzm polski i oczywiście w łasne przekłady z polskiego były zjawiskami form otw órczym i. W prozie B iałorusina Wasyla Bykaua i w w ie r szach św ietn eg o p o ety ukraińskiego Wasyla Stusa, k tóry zginął w łagrze m o rd o w s k im ...
„P otrzebow aliśm y okna na E u ro p ę i ję z y k polski o tw orzył n am takie o k n o ” — napisał p óźniej B rodski o tych czasach. C iekaw a rzecz, że w znaczącym dla Rosji ro k u 1905 p u b li cysta F io d o r B a tiu szk o w pow iedział o tej samej p o trzeb ie d u ch o w ej, że Polska dla Rosji „zaw sze okazyw ała się p rze d sio n k ie m d o k u ltu ry eu ro p ejsk iej”.
W o m aw ian y ch latach o k n e m na E u ro p ę było p rzed e w szystkim czaso p iśm ien n ictw o polskie, d o stę p n e dla pew nej części czytającej publiczności. Z niego czerp an o in form acje o w y d arze n iac h na św iecie, o k tó ry ch w prasie radzieckiej nie pisano w ogóle lu b pisano m ało, niew yraźnie i n o to ry cz n ie z zakłam aniem . Lecz i o życiu w sam ej Polsce w te n sposób m o ż n a było czegoś się dow iedzieć. C zasopism a „F ilm ” i „E kran” były źró d łe m spraw nej
270 Irin a A d e lg e jm
inform acji k u ltu raln ej. „K obieta i Ż y c ie ” i „P rzek ró j” w yzw alały z purytańskiej obłudy. Były to otrzy m y w an e p o m a łu lekcje innej Ja k o śc i życia”, chociaż nie uży w an o w te d y tego pojęcia.
W ję z y k u polsk im w ielu czytało w ted y i literatu rę zachodnią. N ie sam tylko B rodski po raz pierw szy w łaśnie w te n sposób zapoznał się z Jo y cem , F au lk n erem , P ro u ste m . A n ie k tó rzy uczyli się polskiego, żeby czytać A gathę C h ristie czy a u to ró w am erykańskich „czarnych k ry m in a łó w ”, k tórych nie było u nas ani w ję z y k u rosyjskim , ani w angielskim .
W szystko to było sposobem na „poszerzenie m o w y ”. F o rm u ła ta należy do B rodskiego. Je g o m yśl o ty m , że „ p o d ró ż e” p oety „po krajach, g rotach duszy, dok try n ach , w iara ch ”, p o trz e b n e są dla poszerzenia w łasnej mowy, w jeszcze w iększym sto p n iu m o ż n a zastosow ać do „p o d ró ży ” p o k u ltu ra c h i literaturach. P rzecież poszerzen ie m o w y w łasnej następuje w tedy, gdy toczy się w alka z „ukształtow anym i znaczeniam i ję z y k o w y m i”.
W ty m sensie polska szczepionka k u ltu ro w a okazała się realną fo rm ą dialogu k u ltu ra ln e go, k tórego w y n ik ie m było p o szerzenie m o w y je g o u czestn ik ó w do sto p n ia zro z u m ie n ia w zajem nego. D ialog te n o b iektyw nie toczył się p o n ad w szystkim i fo rm a m i konfro n tacji ja w n e j czy też ukrytej. O b o k p o lonofilstw a b o w iem istniała w R osji i polonofobia. O b y d w ie znajdow ały w yraz w em o cjach społecznych, ja k o reakcje na ró żn e ko n fro n tacje m iędzy naszym i n aro d a m i w p rze strzen i i czasie historycznym .
P olo n o filstw o lat sześćdziesiątych stw arzało szczególne napięcie d u ch o w e , psychiczne i estetyczne, i p rzyczyniło się przez to do ro zw ierania p rze strzen i „ukształtow anych znaczeń ję z y k o w y c h ” oficjalnej k u ltu ry radzieckiej, d o poszerzen ia dośw iadczenia zm ysłow ego.
Po u pływ ie dziesięcioleci B rodski pow iedział w łaśnie o tym : „Polska była poetyką m ego p o k o le n ia ”. Je że li najbardziej ogólnie poetykę da się określić ja k o system śro d k ó w w yrazu, to fo rm u ła B rodskiego św iadczy o tym , że ro m an ty czn y obraz Polski — p rzez ję z y k k u ltu ry — dał określonej w arstw ie inteligencji radzieckiej w zo ry śro d k ó w w yrazu poszerzającego się w łasnego dośw iadczenia psychologicznego. W ty m sensie „Polska” o biektyw nie okazała się poetyką czasu.
O so b iste refleksje B rodskiego nad zagadnieniam i języ k a spo w o d o w an e zostały, ja k w ia d o m o , głęb o k o p rzeżytą przez niego ideą pow iązania lingw istycznego i psychologicznego k o n ta k tó w p o ety ze św iatem . Przew aga lingw istyczna p o ety jest, w e d łu g B rodskiego, zarazem je g o przew agą psychologiczną, to te ż tłu m ac ze n ia — dzięki k tó ry m p rze rz u ca się m osty języ k o w e m ię d zy k u ltu ra m i — poszerzając m ożliw ości lingw istyczne poezji w łasnej, po sze
rzają je d n o c z e śn ie granice tw o rzo n e g o przez nią — uży jm y takiego określenia — języ k a psychologicznego. N ie p rz y p ad k o w o B rodski m ó w ił o „p oszerzeniu d u sz y ” ja k o o statecznym sensie istn ien ia języka.
N a in n y m m iejscu pisałam szczegółow o o poetyce p rzek ład ó w polskich B rodskiego, pokazując, ja k n a p o zio m ie te k stu odbyw ało się poszerzenie m o w y w łasnej poety, dzięki je g o w ra ż e n io m p o lsk im ja k o czytelnika i w idza i dzięki pracy tłu m aczen io w ej. Teraz chciałabym tylko p o w iedzieć, że w przekładach B rodskiego zaw sze k o n stru u je się m o d e l psychologiczny przeżycia, m ożliw ego w sto su n k u do tego, co je s t w yrażo n e w ję z y k u oryginału. W d ośw iad
c z en iu d u c h o w y m innego, w cu d z y m na początku dla p oety kontekście psychologicznym ro d zi się przeczu cie dro g i w łasnej, to je s t d o k o n u je się poszerzenie d ośw iadczenia zm y sło w ego, a dzięki te m u im p u lso w i — ekspresja now ego, w zbogaconego przeżycia w łasnego. Tak d o k o n u je się p o szerzen ie ję z y k ó w artystycznego i psychologicznego, w któ reg o w y n ik u c u d ze staje się n ajp ierw zn ajo m y m , p o te m w p ew n y m sto p n iu id e n ty cz n y m w zg lęd em w łasnego d ośw iadczenia, a w reszcie o d b ieran e ja k o u n iw ersaln e, o g ó ln o lu d z k ie „przeczucie m yśli”. W łaściw ie m ów iąc, w te n sposób kształtuje się ró w n ież k u ltu ra z ro z u m ie n ia ja k o w yższa fo rm a w spó łistn ien ia.
T ru d n o w y o d rę b n ić z naszej k u ltu ry o trzy m an e przez nią lekcje polskości. Lecz m o ż n a postaw ić szereg pytań. N a przykład — ile zaw iera je j nasze dysydenctw o i o d czu w an ie świata przez je g o zw o len n ik ó w ? Ja k w ielki je s t w kład „m itu polskiego” w kształtow anie się p sycho logii i o d cz u w an ia św iata szestidiesiatników i n astępnych p o n ic h pokoleń? C h o ciaż nie m o ż n a chyba w ątpić, że bez niego nie d oszłoby d o tak law inow ego k rachu totalitarnego m o n stru m . C o na zaw sze zm ie n iło się w ję z y k u refleksji p o zo baczeniu przez nas Pasażerki i M atkiJoanny
od Aniołów, Krajobrazu po bitwie i Wszystkiego na sprzedaż? C o zm ien ił w o d b io rze ab su rd u
naszego w łasn eg o życia z tru d e m , ale je d n a k docierający d o nas M rożek? Jaki byłby ję z y k naszej poezji, gdyby p rzez p rzekłady nie w szczepiono w nią N o rw id a , G ałczyńskiego, T uw i m a, H e rb e rta , później M iłosza i in n y c h p o e tó w polskich? Jaka byłaby p ro za bez takiej poezji? P ytania takie m o ż n a stawiać d a le j...
C o d o sam ego m itu polskiego, to przeżył się o n na p rze ło m ie lat osiem dziesiątych i dziew ięćdziesiątych. Postscriptum do niego — choć to b rzm ieć m oże paradoksalnie — je s t rosyjski boom czytelniczy J o a n n y C hm ielew skiej. Jej p o p u la rn e pow ieści okazały się w dal szym ciągu „o k n e m na E u ro p ę ”, na świat, któ ry nagle pokazał się czy okazał bliskim socjalnie i psychologicznie. To, co m o ż n a było zobaczyć w ty m oknie, ju ż nie zdaw ało się nieosiągal n y m m a rz en ie m . B yło to w ażn e, p oniew aż b o h aterstw o w iecznego d ysydenctw a polskiego (tak polskość o d b ie ra n a była d o tąd przez w iększość) nie m o g ło być losem i p rze zn ac ze n iem każdego. Z n o rm a liz o w a n ą realność b y tu w pow ieściach C hm ielew sk iej, je j iro n ic zn ą i „sw oj ską” b o h a te rk ę -n a rra to rk ę zaczęto o dbierać b ez tego p ie ty zm u , z k tó ry m przyzw yczailiśm y się czytać polskie książki i oglądać polskie filmy. N ie p ro w okow ały ju ż w yższością u m ie sz cz u ch ó w ro zd raż n ien ia i ag resji...
Parę lat te m u w w yw iadzie u d zielo n y m J^itieraturnoj Gazietie” A ndrzej Szczypiorski zaznaczył, że w Polsce zawsze ro zró żn ia n o zo rie n to w an ą na w artości zachodnie w ielką literatu rę rosyjską oraz inteligencję rosyjską (tu ak u rat znajd u ją się p u n k ty styczne m iędzy Polską i Rosją) i in n e w arstw y R osji, obce p o lsk iem u d u ch o w i. P op u larn o ść C hm ielew skiej d o tk n ę ła w łaśn ie te in n e warstwy, najbardziej konserw atyw ne estetycznie, zarażone w n ie daw nej przeszłości (a czasem i obecnie) w m n iejszy m lub w iększym sto p n iu polonofobią. A cały patos za u ro cze n ia polskością „liczby n ie o k re ślo n e j”, czyli inteligencji m yślącej, oddalił się do d zied z in y czytelnictw a elitarnego i zainteresow ań dość w ąskiej g ru p y społecznej,
272 Irin a A d e lg e jm
narażonej (jak w e w szystkich system ach zam kniętych) na sw oje zam iłow ania, aberracje i stereotypy.
D zisiaj spis nazw isk, rep rezen tu jący ch dla nas literatu rę polską, zn acznie się rozszerzył, n ato m ia st k rągjej czyteln ik ó w się zaw ęził. P ow stałe luki in form acyjne w y p ełniają się bodajże gorzej niż w cześniej, chociaż z zu p e łn ie in n y ch przyczyn.
Taka je s t rzeczyw istość dzisiejsza. Z e b y pow stały w niej fo rm y efektyw nego przyciągania się, a nie w zajem n eg o o d pychania czy obojętności, nadal p o trz e b n e są zainteresow anie i w za jem n e zro z u m ien ie. D latego n ie zb ę d n e są liczne inicjatyw y k u ltu ra ln e, któ re — je że li będą się rozw ijały — zw yciężą ró żn e istniejące przesądy i stereotypy narodow e.
Ja k pisał O kudżaw a:
Po Polsze jeloczki biegut. N a d Polszej pticy prolietajut. W idny zadumcziwyje lica i gołubyje niebiesa. I snowa swodit nas sud’ba, i eti wstrieczi obieszczajut Liubow, i sliozy, i nadieżdy, i nieziemnyje czudiesa2.
2 W tłumaczeniu Wiktora Woroszylskiego:
Przez Polskę las choinek pędzi. Nad Polską przefruwają ptaki. Dokoła — twarze zamyślone i po horyzont nieba błękit. A my się znowu spotykamy, bo widać los pisany taki,
Ze wszystko będzie, a prócz tego — dotknięcie przyjacielskiej ręki.
(„Przez Polskę las choinek p ę d z i w : B. Okudżawa, Pieśni, ballady, wiersze, opr. A. Mandalian, Kraków 1999, s. 237)