• Nie Znaleziono Wyników

Fragmenty dwóch numerów czasopisma Tęcza : ilustrowanego pisma tygodniowego (R. 2, 1928, z. 41, 13 X oraz z. 38, 22 IX) z artykułami Emila Zegadłowicza dotyczącymi Stanisława Noakowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Fragmenty dwóch numerów czasopisma Tęcza : ilustrowanego pisma tygodniowego (R. 2, 1928, z. 41, 13 X oraz z. 38, 22 IX) z artykułami Emila Zegadłowicza dotyczącymi Stanisława Noakowskiego"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

13 PAŹDZIERNIKA 1928.

Z E S Z Y I4 1 . ROKU.

P O D Z W O N N E

Ś. P. STANI S ŁAWOWI N O A K O W S K I E M U

N I E Z R Ó W N A N E M U T W Ó R C Y

C Z Ł O W I E K O W I W I E L K I E G O S E R C A

C zyż m o g łe m p rzy p u sz c z a ć , że sło w a

k tóre kreśliłem w „M ow ie W iz ji" b ę d ą o sta tn ie m i sło w am i, ja k ie d o jd ą do p rz e d w c z e śn ie zm arłeg o śp. S ta n isła w a N o ak o w sk ie g o ?

W z ru szo n y d o g łę b i i p o p ro stu n ie ­ d o w ierz ają cy , że to się sta ć m o g ło , że o d sz e d ł o d n as je d e n z n ajw ięk sz y ch a rty stó w św ia ta , że go już n ie m a p o ­ śród nas — w zru szo n y i w strz ą śn ię ty — cóż m ogę, cóż p o tra fię p o w ie d z ie ć ? Z d n ia n a d zień p ły n ie życie o d m ie ­ rzo n y c h g o d zin szereg iem — p e łn e do- ra ż n o ści i k ło p o tó w m n ie jsz y ch i w ię ­ kszych, p e łn e u ta jo n y c h n o sta lg ji i n ie d o m ó w ień k o n ie c z n y c h — aż o to p a d n ie słow o, w y p o w ie d z ia n e w p ierw w zrokiem niż w a rg a m i —- sło w o b u ­ d u ją c e n a n a g le z a p a d ły c h ru in a c h d n ia p o w sz e d n ie g o , d zień n ow y, w ie- ży sty z p o sę p n ie p o w ie w a ją c ą c h o rą ­ g w ią ż a ło b n ą n a sz cz y cie .—

I ta k też i d n ia ow eg o w to rk o w e g o b yło.

B yło je d n a k o .

A g o d zin a b y ła p rz y p o łu d n io w a . P rz ed chw ilą — n ie w ia d o m o z ja k iej p rzy c zy n y — ro z ję c z a ły się dzw o n y . — — cz ęsto te d zw o n y d z w o n ią o p o łu ­ d niu — a m n ie się z d a je zaw sze, że to n a p o g rz e b —

( — czyj — ? —)

B ladość n ie w id o cz n a, b e z p rzy cz y n o - w a o sia d ła n a sercu.

T e d y k la sn ę ły drzw i i p ró g p rz e k ro ­ cz y ła w ia d o m o ść n e k ro lo g o w a : N oa- kow ski u m arł!

*

Ś w iatło d zien n e u jrz a ł śp . S ta n isła w w 1867-go r. w N ieszaw ie. W y c h o w a n y w atm o sferze p o lsk iej w k ra jo b ra z ie i d u ch u m urów p o lsk ieg o a u to ra m e n tu ■— p o lsk o ść jako czujność i b o g a c tw o p r z e ją ł w sie b ie i po d jej czarem u k o ń c z y ł A k a d e m ję S ztu k P ię k n y c h w P e te rsb u rg u w r. 1894-ym.

Z w ie d z ił W ło ch y , N iem cy, F ra n c ję (c z te ro le tn ie stu d ja arc h ite k to n ic z n e ).

W r. 1898 w ra c a do P o lsk i już ja k o a rty sta św iad o m y sw ych celó w

— z d e c y z ją tw ó rc z o śc i p d rę b n e j i w y razistej.

D łu g i b o d z ie w ię tn a sto le tn i p o b y t w R o sji — la ta p ro fe su ry n a w y d z ia le a rc h ite k tu ry w sz k o le S ztu k P ię k n y c h w M oskw ie. . W r. I 9 l7 -ty m w ra c a N o a k o w sk i n a s ta łe d o kraju . Je d e n a śc ie la t w ielk iej p ra c y tw ó rc z e j — z d u m ie w a ­ ją c e j i fasc y n u ją c e j m o c ą w y ra zu i . ilo ścią n ie p o m ie rn ą . U m ie ra I-go p a ź d z ie rn ik a 1928 roku. * G a rść fa k tó w ży c io w y ch p ra w ie bez zn a cz en ia, — trw a ły , p rz e c h o d z iły , m ija ły ; — cz u jn o ść je n o ra d o sn a nie z m ie n ia ła się n ig d y , c z u jn o ść w zroku i se rc a i m yśli — o n a n a k a z y w a ła p o słu sz e ń stw o d ło n i m ą d re j ja k d ło ń S z o p en a . O n a te ż : c z u jn o ść u ś w ia ­ d o m io n a i w y p o w ia d a ją c a się — p rz e ­ trw a ja k o je d n a z w ielk ich i c z c ig o d ­ n y ch stro f le g e n d y ziem i.

*

P o d ca łu n e m ż a ło b n y c h słów g rają w sp o m in k i ja k ro raty .

M ąż tu sz y z n a c z n e j — Ja n a S ta n i­ sła w sk ieg o p rz y p o m in a ł p o sta c ią .

C ic h y ,sk u p io n y , n ie śm ia ły — u śm iech n ió sł lu d z io m ja sn y i d zie c ię c y . —

K a ż d e s p o tk a n ie się z tym a rty stą ta k d ziw nym , że aż n ie p o k o ją c y m — p o iło ra d o śc ią ja k p o ra n e k lip c o w y — w y z w a la ło n a jle p s z e m yśli, n a s trę c z a ­ ło n a jtra fn ie jsz e sło w a . W ie d z ia łe ś — i to b u d z iło śm ia ło ść tw o ją — że z ro z u m ie w szy stk o — b o w iem ja k k aż d y w ielki a rty sta — p o s ia d ł m ą ­ d ro ść sp ra w n ajd alszy ch , p ra w ie o s ta ­ te czn y ch . — —

*

R z e c z ą h isto ry k ó w sztu k i jest z a ­ k w alifik o w a n ie w ielk iej tw ó rc z o śc i N o ak o w sk ie g o w o d p o w ie d n ie ru b ry ­ ki. T a k w y so k ie m u g a tu n k o w i p ra c y a rty sty c z n e j ja k ą re p re z e n tu ją rysunki i o b ra z y śp. S ta n is ła w a — nie z a ­ szk o d zi to o cz y w iśc ie nic a nic. Ż a ­ d en c e tn a r „ n a u k i" ni to n a s ta ty s ty c z ­

n ej k la sy fik ac ji n ie p rzy g n ie cie ty c h lo tn y c h zjaw isk m a lo w a n y c h p o w ie ­ trzem , se rc em , św ia tłe m i cien iem p rzy o d ro b in ie d o m ie sz k i tu sz u , sepji, ugru i k o b ald u .

R y su n k i p o d b a rw ia n e N o ak o w sk ie­ go są p o p ro stu zjaw isk iem p rzy ro d - n ic ze m — p o w s ta ły ja k p o w s ta ją li­ ście, lub sk rz y d ła m o ty li — p o w sta ły ja k k w ia ty lu b kło sy .

K a ż d e d zieło sz tu k i je st n o w em zjaw isk iem p rz y ro d y — d z ie ła N o a ­ k o w sk ie g o są n ie m p o ty sią c k ro ć razy.

*

Z e śm iercią N o ak o w sk ie g o u b y ł P o lsc e je d e n z n a jw ię k sz y c h jej m i­ strzó w — n a jsz la c h e tn ie jsz y i n a jc z y ­ stszy a rty sta — ch lu b a n a sz a tej m ia ­ ry co K o p e rn ik i S zopen.

T a je m n y m fluidem je g o d z ie ł jest tró jg ło s h arm o n ijn y w ied zy , u cz u cia i p o lsk o ści.

Jak s ta ł się za c h w y te m d la n ie w ie ­ lu w p ierw , a p ó ź n ie j d la rzeszy c o ­ raz lic zn iejsz ej (w szak s ta w a ł się już p ra w ie — że p o p u la rn y m m istrz em — d o w ó d : p o p y t sfer sn o b isty c z n y c h n a je g o d z ie ła ) — ta k w in ien sta ć się ra d o sn ą św ia d o m o śc ią d la c a łe j P o lsk i. Z a g ra n ic a o c e n iła go już n a ­ le ży c ie — m ia ł m a rk ę fu tu ry sty i k la ­ sy k a z a ra z e m : w y p rz e d z a ją c e g o i u- trw a la ją c e g o . P o c z u c ie b u d o w n ic z e g o n ow ej p rzy ­ sz ło śc i w łą c z n o śc i z p rze k a z y w a n ie m p o k o le n io m w ielkiej m in io n ej tra d y c ji p rz e m a w ia z k a ż d e j linji Jeg o dzieł.

*

N ie z a s tą p io n y ! Jed y n y ! — o d sz e d ł w ż a ło śc i serc ro zm iło w a n y c h w W ie l­ k o śc i Jego D u c h a — w ż a ło ś c i ziem i ro z b o la łe j o d lo te m n ajd ro ż sz e g o z jej sy n ó w .

*

W ia ra w w ielk o ść i p o trz e b ę n a ­ sz eg o istn ie n ia ro śn ie w tej ś w ia d o ­ m o ści, że p o śró d n a s b y ł N o ak o w sk i — że p o śró d n as n a w ieki zostan ie.

(2)

i

c e n tra c ji n ależ y n ie ty lk o w im ię cn o ty i id e a łu , ale w ró w n e j m ierze w im ię p ra w d z iw e j i d o b rz e zro zu m ian ej h ig je n y d u ch a . Z d ro w ie je d n o stk i i o g ó łu b o w iem w y m ag a dziś jak n aj- d a le j p o su n ię te j o sz cz ęd n o śc i sił d u ­

chow ych. Jerzy Gułsche

G. K. CHESTERTON

W uliczn y m zg iełk u , w u re g u lo w a ­ n ym c h a o sie lo n d y ń sk ie g o ruchu, w śró d ro sły ch , sm y k ły c h , śm iało w św ia t p a trz ą c y c h gentelman ÓW, co o b ­ n o sz ą sw e n ie n a g a n n e g arn itu ry i p o ­ g ląd y , sp o tk a ć m o ż n a k o rp u len tn eg o je g o m o śc ia , o n ie sp o k o jn y c h , n e rw o ­ w y ch ru c h a c h ; k rn ąb rn y rag la n z a rz u ­ c o n y na ram io n a ro zw ie w a się n a w szy stk ie stro n y , z w ic h rzo n ą c z u p ry ­ nę kryje sz ero k o sk rz y d ły k ap e lu sz p ilśn io w y , i ty lk o k rz a c z a sty w ą s z d ra ­ d z a ro d o w ite g o B ryta. — C h e ste rto n w A n g iji G a ls w o rth y ’ego, K ip lin g a i Sha- w a, sir A lfre d a M onda i lo rd a R o th er- m ore, Marla of R e a d in g i d iu k a of N or- th u m b e rla n d . — ---K om u to z e sta ­ w ien ie nazw isk nic n ie m ów i, te m u k o n ­ tra stu nie u w y d a tn i t n a jd łu ż sz y k o ­ m e n ta rz . je d n o s tk a i jej w ła s n o ść , a św ia t, w któ ry m w ła d a n u d a , M agie a C ity (k tó rą ch ę tn ie w M agic-C ity p rz e m ie n ia ) A lfre d W ielk i a L y o n ; s ta n śred n i, a p ro le ta rja t i uper ten, n ie d o rz e c z n o ść a k u p ie ck i ro zsą d ek , bon sens a se n su alizm ; ręk o d z ie ln ic tw o a p rz e m y sł fa b ry c z n y ; ro zd ź w ięcz n y , b e z tro sk i n a iw n y śm iech d ziec k a • a n g ie lsk ie g o śre d n io w ie c z a i „śred n io - sta n u “ w o b e c p o n u rej zg ry źliw o sci z n ę k a n e g o r o b o tn ik a — z drugiej s tr o ­ ny z n ie c h ę c e n ie , p rze sy t i z b la z o w a ­ n i society. B ojow y k ato lic y zm w o ­ b e c o b o ję tn e g o in d y feren ty zm u , m ar- kizm u i h ip e r k le ry k a ln ej konw en cjo - n aln o śc i re lig ijn e j; in d y w id u a ln e o d ­ cz u cie a zim n a ra c ja stanu... Bez kre- j u , m o ż n a b y m n o ż y ć p rz y k ła d y tych k o n tra stó w , k tó re p rz e p a s tn ą k rańco- w o śc ią d z ie lą C h e ste rto n a od je g o o to c z e n ia ; w y c z e rp a ć ich n ie sp o só b .

W im ię u tra c o n e g o raju zło te g o w ieku w alc zy te n p e łn o m o c n y w y sła n ­ nik feu d a lizm u n a d w o rz e d em o k ra - ty c z n o -p lu to k ra ty c z n e j A ng iji, w alc zy z te ra ź n ie jsz o śc ią o le p szą p rzy sz ło ść . D on K iszot i S an eh o w je d n e j o so b ie n a tc h n io n y d u ch e m P u n c h a (d w o jak i se n s w tern się kryje). L eo n Bloy z k tó re g o a n g ie ls k a p ru d e rja strąc iła w sze lk i n a lo t fryw olr.ości, Swift, k tó ­ ry m arzy, by w y p len ić L a p u tę , u m ą ­ drych k oni w A n g iji sz u k a „B iałeg o k o n ia " (ta k zw ie ; ię C h e ste rto n a p o e ­ ty c zn a b a ś ń o królu A lfre d zie ) — ró w n o c z e śn ie też i C o n a n D o y le (n ie tru d n o p o z n a ć S h e rlo c k a H o lm e sa i W a ts o n a po d m a sk ą F ish era i M archa)

N a p a s to w a n i d are m n ie c h c ie lib y um k n ąć p rzed g rad e m cięg ó w sy p ią cy m się z ch e ste rto n o w e g o nieb a. R az tnie p ro sto z m ostu. N a p rz e w a ł siek ą n ie ­ c h y b n e ciosy jego cię te g o o g n isteg o p ió ra (n iez aw sz e n a tc h n io n e D uchem

św. ani n a w e t przez esprit). T o znów p o d rw iw a z ro zk o szn em b ajd u rz en ie m a p rz e ra ź liw ą p ro sto lin ijn o śc ią p o m y ­ słów sw y ch k ry m in a ln y ch historyj, k tó ­ rych tło szcz eg ó ln ie n a d a je się d o p o ­ le m ic zn e g o „ ś w ia tło c ie n ia " ; k ie d y b a n ­ k ierzy z p o d ciem n ej g w iaz d y , k s ią ­ ż ę ta i żydzi m o rd u ją w ty c h histo- rja c h z „k raju n ie p ra w d o p o d o b n e j a w a n tu ry " d zieln y c h sta ru s z k ó w a n ­ gielsk ich lu b p e łn y c h c h rz e śc ija ń sk ie ­ go h e ro iz m ó w m ło d z ia n k ó w — o c z e ­ ku jem y , ry ch ło z a h u c z y p u b lic zn o ść a n g ielsk ich te a tró w z p rz e d m ie ś c ia ; p u b lic z n o ść , k tó ra w k u lm in ac y jn y ch sc e n a c h m e lo d ra m a tu , w ro z strz y g a ją ­ cym m o m e n cie n. p. w alk i n a pięście, śpieszy z p o m o c ą u ciśn io n e j cn o c ie d o d a ją c b o h a te ro w i o tu c h y o k rz y k a ­ mi „ D a lej g o !" „A d a j m u l" i wy- g w iz d u je „ c z a rn y c h a ra k te r" .

C h y b a n ik o m u n ie p rzy jd z ie do g ło w y k sz ta łto w a ć so b ie p o g lą d n a św iat, lu b p r z e k o n a n ia p o lity c z n e na p o d s ta w ie „ Wat‘ s Wrong With the World", „Crimes of E n g la n d * lu b „ The H erakles".

U w a ż a jm y tę c z ęścio w o m e tafiz y cz­ n ą częścio w o r e a ln ą a rle k in a d ę jako d zieło sztuki, d z ie ło , k tó re je s t d la A n g lik a n a jsto so w n ie jsz y m o d p o w ie d ­ nikiem , lite ra c k ą m a te ria liz a c ją jego d u c h a , ja k o p a ra d o k sy , k tó re są ró ­ w n ie u p raw n io n e , d o w c ip n e , z p o w a ­ gi p o c z ę te a d zięk i p o g o d n e m u to n o w i p rz y stę p n e , ja k p a ra d o k sy S w ifta She- rid an a , W ild e ‘a lu b S h a w ‘a.

Jeśli je d n a k c h o d z i o c a łk o w ite u ję ­ cie C h e s te rto n a ja k o arty sty , o w y z n a ­ cz e n ie m u m ie jsc a w y so k o p o n a d efe- m ery czn em g a w ę d z ia rstw e m czy n a w e t p am flete m — to sięgnijm y do czarow - n ego, p e łn e g o sło d k ie j p o ez ji w id o w i­ ska — d o „ M a g ie " ,d o w sp a n ia łe j i m o c­ nej b a lla d y o „B iałym k o n iu ", d o u ro ­ czej le g en d y o Ś w ięty m F ra n c is z k u ,k tó ­ rego te n A n g lik X X -g o w ieku ta k z ro ­ zu m iał i p rze d staw ił, ja k b y Mu to w a ­ rzy szy ł n a d ro g a c h Italji In n o ce n teg o , H o h e n sta u fó w , p re ra fa e h tó w i k ró le w ­ skich k u p có w . P rz y zn a jem y , że In n o ­ ce n ty , k tó ry p rz e z ie ra n ie m a te rja ln ie z za k a rt książki o św . F ran ciszk u je st n am sy m p a ty c z n ie jsz y niż ja ry In n o ­ c e n ty S m ith — p o k u tu ją c y w a n g ie l­ skiej atm o sferze . A św ięty z A syżu, p rz y ja c ie l zw ie rz ą t i niw , igrzec M atki Boskiej, d ro ższ y niż C h e ste rto n — a h to r w stę p n y c h arty k u łó w . A le p rze d e- w szy stk iem o d d a jm y h o łd se rd e cz n ej m iłości i w d z ię c z n e g o p o d z iw u , C he- ste rto n o w i — p o e c ie i p ie śn ia rz o w i jak i się ja w i na tle b a śn io w e j krain y w m ie się cz n ej p o św ia cie lu b śród o s ło n e c z n io n y c h pól Italji.

Otto ł orst de Battaglia

(ltum. S. E .)

MOWA WIZJI

(N a m a rg in esie tw ó rcz o ści S ta n is ła w a N o ak o w sk ie g o )

P o m ięd z y a rc h ite k tu rą , p o ez ją , m a ­ la rstw e m i m u z y k ą jest d z ie d z in a w i­

zyjn a, łą c z ą c a te cztery ^ fo rm y w y p o ­ w ia d a n ia się lu d z k ie g o — d z ie d z in a ta n az y w a się : tw ó rcz o ść S tan isła w a N o ak o w sk ieg o .

P rz e d z iw n e i je d y n e są te — sz e­ ro k ą linją i b a rw n ą p la m ą — n ie ­ zm iern ie p rzy te m su b te ln ie m a lo w a n e szkice, k tó ry ch treśc ią je s t życie m u ­ rów i byt w nętrz. P a ro k ro tn ie n a d a ­ rz a ła m i się szczęśliw a sp o so b n o ść p isa n ia o ty c h n ie z w y k ły c h p ra c a c h n a jn iez w y k lejsze g o a rty sty *— p a ro ­ k ro tn ie leż c z y ta łe m stu d ja różn y ch a u to ró w o w izjac h N oak o w sk ieg o .

W szy stk o co d o ty c h c z a s p o w ie d z ia ­ no n ie w y p o w ia d a — i w y p o w ie d z ie ć n ie m oże czaru , ja k i tkw i p o d b a rw ą i linją „szk icó w a rc h ite k to n ic z n y c h " .

P o z a m a e strią te c h n ic z n ą tę tn i w m a la rstw ie N o a k o w sk ie g o ży cie i e n ­ tu z jaz m — b e z g ra n ic z n a k o n k retn o ść w izji i n ie u c h w y tn y u ro k zad u m y .

K ilk o m a k resk a m i i p la m a m i s tw a ­ rza arty sta k s z ta łt sty lu w c e c h a c h n ie o d w o ła ln y c h , z p e w n o ś c ią n ie d o ­ ścignioną.

M ur, k am ień czy strz e c h a , d rze w o , c e g ła czy b la c h a — dom , p a ła c czy k o śc ió ł, s to łe k , a rras czy stro p — w szy stk o to istnieje w m a te rja ln y c h sw y ch w ła ś c iw o śc ia c h — w ię c e j! — sw o im p rz e m a w ia ję zy k ie m , ra d o śc ią o d rę b n ą i sm u tk iem o d m ie n n y m . W tre śc i (z a z w y c z a j) a rc h ite k to n ic z ­ nej, g ra ją u tw o ry N o a k o w sk ie g o n a j­ czy stsz ą p o ez ją . •* T w ó rc z o ść N o ak o w sk ie g o je s t n ie ­ zm iern ie b o g a ta — ty sią c e szk icó w tw o rzy a rty s ta — m yśli szk icam i! — K o n iec zn o ść tw ó rcz a z n ie w a la ją c a ! — G o rą cz k a p rac y ! — N ie u stę p liw y tru d !

O sz c z ę d n o ść te c h n ic z n a id z ie w p a ­ rze z ro zrzu tn o ścią w izyjną.

T a k ! — N o ak o w sk i je st w iz jo n e ­ rem ! — Z e sz c z e g ó łó w z a p a m ię ta ­ n y ch w p rz e lo c ie n ie sk o n k re ty z o w a - n eg o z a u w a ż e n ia — stw a rz a n o w ą istn o ść, n o w y b y t, n o w e życie!

S tan isław N o ak o w sk i jest fe n o m e ­ nem — o tern już w ie P o lsk a i E u ­ ro p a — je st fen o m e n em ja k o a rty sta , ja k o w izjo n er, ja k o p o e ta , ja k o c z ło ­ w iek.

. #

G en ju sz N o ak o w sk ie g o je st genju- szem raso w o polskim .

W n a jb a rd z ie j k o sm o p o lity c z n e j s ty ­ liz ac ji d a n e g o tw oru a rc h ite k to n ic z ­ n eg o — um ie n a jb y strze jszy m zm y ­ słe m d o jrz e ć sz c z e g ó ł ■— m a ło m oże i z n a cz ąc y — o d m ie n n y , rasow y, p o l­ ski.

R o z p ię to ść jego w izji sięg a od c h a ty p o W a w e l, od c h ło d n e j, m ałej zak ry stji po s p le n d o r k a te d ra ln y , od w n ę trz a iz b y ro b o tn ic z e j po p rze p y c h lśn ią c y c h sal — o d ro m ań sk o ści p o ­ p rze z gotyk, re n e san s, b arok, rokoko — po p rz y sz ło ść d alek ą .

*

W isto c ie sw ej je st N o ak o w sk i r o ­ m a n ty k ie m najczy stszej w o d y .

N o sta lg ja m ija n ia u n o si się n ad je ­ go o b raz am i.

(3)

Jest m istrzem p ó łto n ó w , k tó rem i n asy ca czaz w sz y stk o c o k o lw iek istnieje..

*

T e c h n ik a a u to ra „ A rc h ite k tu ry p o l­ skiej" i „ Z a m k ó w i p a ła c ó w p o lsk ich " — je st d o ść ró ż n o ra k a i jest w ła s ­ na, oso b ista.

M ożna się w niej d o p a trz e ć po- d żw ięk ó w R e m b ra n d ta , M ic h ało w sk ie­ go i S tan isław sk ie g o — lecz p o w in o ­ w a c tw o w ew n ętrz n e łą c z y go rac zej z S zo p en em i S ło w ack im — w w y ­ m iarze w izy jn o ści p o ety ck ie j i m u­ zycznej jest im rów ny.

*

N o ak o w sk i to ra d o ść nasza i dum a. S tw ierd za jm y w zaszczy tn y m z a c h w y ­ cie je g o isto tn o ść p o m ię d zy nam i — ab y nie p o w ie d z ia n o k ie d y ś ,,że b y ł p o ­ śród n as d u ch w ielki, a m yśm y go n ie d o strze g li".

E m il Zegadłowicz

N ietytko w szkicach architektonicznych wypowiada się bogata wyobraźnia twórcza St. Naakowskiego! Jakby bujnei wymo­ wie jego fa n ta zji ciasno było w malarstwie szuka ona sobie ujść nowych: Noakow­ ski pisze od czasu do czasu szkice i poema­ ty prozą; swoisty jest ich styl, identyczny ze stylem prac jego m alarskich: skróty, znagta wybłyskające szczegóły, sentyment, trafność obserwacji nieomylna i liryzm oto elementy jego prozy.

Poniżej dajemy trzy fragm enty poetyckich wspomnień St. NoakoWikiego z lat 1878

1879 pod tytułem:

NA KUJAWACH

P L O W C E

Płowce. Łokietek. K rzyżacy. Z giełk .bitwy, Szczęk oręża.

Pomrticzek chwały: słupek ceglany [w zmurszałych sztachetkach, chwastami obrosły.

B iały szczep koński wygrzewa się na słońcu u) trawie.

Wiatr przynosi wyziewy padliny. Rżysko.

Stodoły w topolach.

Z e stawu kilka wierzb rozczochranych wdrapuje się na brzeg gliniasty. U stawu kaczki drzemią.

W óz skrzypi. Jedzie Ż y d pachciaż. Bitwa w obłokach. Burza nadciąga.

K A P L IC Z K A P R Z Y D R O Ż N A Z a w iatra k iem , za o sta tn ią w e w si M ich ało w ą c h a łu p ą , na w zgórku u drogi, co łu k ie m ła g o d n y m tu ta j za k ręca, stoi so b ie k a p lic z k a w śród to p o li w ysokich.

N ieduży, prosty, m u ro w a n y z c e g ły ty n k o w an y słupek z daszk iem , tro ch ę p o ch y lo n y m krzyżem k utym żelaznym zw ieńczony. W e w nęczce n ied u żej, ja k b y w y d łu b an e j, farb k ą n ieb iesk ą n ie g d y ś m a lo w an e j, za szy b k ą zielo n ą n a p ó ł ro zb itą, stoi p o są ż e k M atki Bożej z D zie ciątk iem , Z b a w ic ie le m św iata. F igurka o b a rw a c h sp ło w ia ­ łych o su n ę ła się n a bok, a u sam ej

rączki P rz ed w ie czn e g o D zie ciątk a p a ­ ją k rozsnuł sw e sieci, żeb y w o cz ac h B oskich to rtu ro w a ć o k ru tn ie m uszki niew inne, m aleńkie. A le żyć trz e b a p rzecież.

P o d w n ęczk ą, n a goździu w iększym z a rd zew ia ły m w isi w ian u szek zw ię d ­ n ię ty ch m o d rak ó w , już osiw iały ch . S tare, z e sc h łe g irla n d y jak ieś, z e sz ło ­ ro cz n e p ew n o jeszcze, w isz ą ja k ła c h ­ m a n y p o sz a rp a n e . O b o k k apliczki ła w e c z k a d a rn io w a i d w ie w ielkie, w ysokie to p o le , w ieczn ie szem rzące, o czem ś za w sze g w arzą ce , z ielo n o - sre b rn e , sreb rn o -z ie lo n e sta re top o le.

Z e w zg ó rk a z p rzed k ap liczk i w id ać jak n a d ło n i żyzne ła n y k u ja w sk ie, p a

-S ta n isł a w N o a k o w s k i

siaste, b ia łe, żółte, zło te, zielone w szac h o w n ice zaw iłe sp lą ta n e , w id ać d ro g ę sz ero k ą, co w św ia t kroczy i nied u ży lasek ciem ny, który p rzy tu lił cm en ta rz choleryczny.

W iec zó r. S ło ń ce za c h o d z i w glorji n ie w y p o w ie d z ia n e j. S o le n n a cisza.

P ies d a le k o u ja d a .

W ręku w ian u sz e k św ieży z m o d ra ­ ków i łzy w oczach.

JF Z IO R K O K U JA W S K IE Jeziorko, s ta w raczej d uży kujaw ski, n iby ta lia szk lan a zielo n a w śró d rów niń żyznych o p ie k u ń c z ą d ło n ią n a tu ry ku p o ży tk o w i ludzi rzucona. L eży jezio rk o o m ied zę od d ro g i szerokiej, kolejam i kół p rze o ra n ej b ezliku, k ro czącej w o ln o g dzieś w św iat szeroki, ze w sch o d u n a zach ó d , z za c h o d u na w schód, hen, hen, d alek o , b ez końca. P o o b u jej stro n a c h ro sn ą w ierzb y sreb rzy sto -zielo n e, n iech lu jn e, ro z ­ czo ch ran e, p o k rac zn e niczem ż e b rak i o d p u sto w e do lito ściw y ch serc w zy­ w a ją c e ; k raw ęd z ie d ro g i o b le p iły ło ­ puchy zak u rzo n e o liściech c u d o w n ie rzeźbionych.

Jezio rk o u b rzegów sito w iem o b ro sło , sito w iem suchym , o stry m jak la n ce ty , kied y w ia tr się ze rw ie i ty siąc em b ró zd i zm arszczek o b lic z e je zio rk a p rzeo rze, sito w ie zrazu c ic h o ’ zakw ili, g n ie w n ie p o te m zaszum i, ża ło śn ie zajęczy, a ch y ląc się nisko, w iatro m złośliw ym zło rzeczy .

W sito w iu żab ork iestry k o n c e rtu ją co w ieczó r.

M oc karasi.

A le jezio rk o , zsin ia łe w n ajw ięk sz e b o d a j u p a ły , jest sm ę tn e i gniew n e ja k ieś zaw sze.

A g n ie w n e je st jezio rk o k u jaw sk ie, b o kryje o d w ieków ta je m n ic ę i drży, b y jej m u nie w y d arto .

K rzy żacy z p o d P ło w ie ć cz m y c h a ­ jąc w p o śp ie ch u p ie k ieln y m na śro d ek je zio rk a sk a rb y w rzucili; w rzu cili łu p y n a K u jaw a ch sk rad z io n e i m o n stra n cje sz cz ero zło te m istern e, k ielichy z ło te , p a te n y , relikw jarze, m o n et zło ty ch i sreb rn y ch p ia sto w sk ic h w orki ciężkie sk ó rza n e. W rz u cali w ulew ę, n ad w ie ­ czór, w d eszc z stra s z n y z g rad e m , co c h ło sta ł jak b iczem tw arz e ic h w y lęk łe, b la d e i rę c e z b ó je c k ie ; z b ro d n ia rz e n ie cn i rzu c ali sk a rb y z kruchej łó d e c z k i ry b ac k iej, k tó ra p o d ciężarem z b ro d n i o m al sam a d o d n a nie p o sz ła .. W ró ­ ciw szy p o śp ie sz n ie n a brzeg, ru m ak ó w sp ie n io n y c h p rze z rejtra strze żo n y c h d o sie d li i, o b ie c u ją c so b ie ry c h ły p o ­ w rót chyżo, o g lą d a ją c się w tył. uciekli... na zaw sze.

I p o śro d k u je zio rk a u sy p a ł się n iby p a g ó re k b ez ce n n y , k arasi dziw o n a j­ w iększe. 1 o d tą d jezio rk o sk arb am i w ła d a , w ła d a i ja k s k ą p ie c o b rzy d ły drży n a d niem i, do zim nego ło n a tuli, ca łu n e m m u łu n a k ry ło .

1 drży jeziorko lękliw ie, k ied y ry b ac y g łęb iej sieci zarzu cą, k ara si sreb rn y ch z p u rp u rą bezliku w y ło w ią, bo m yśli, że k ara sie lud zio m za o d k u p sekret je g o w y d ad z ą.

N ie lubi jezio rk o i żab g re c h o ta n ia , bo m yśli n ie b o że , że to p lo tk i o sk a r­ b a c h u k ry ty ch ro p u ch y p lo tą , o nich za w o d zą .

N ie lu b i jeziorko o b ło c zk ó w , co n a d nim w y so k o w p rze stw o rz ac h c ią g n ą c p rz e g lą d a ją się w tafli jego lustrzanej, nie lubi p ta k ó w , co n ad nim p rz e le c ą , za zd ro sn e , sk ą p e, p o d ejrz liw e, g n iew n e zaw sze jeziorko.

A se k re t jezio rk a w y d a ł mi je d e n sta ry , kulaw y, z n o g ą d re w n ia n ą dziad , ż e b rak w ęd ro w n y , k tó reg o m raz s p o ­ tk a ł, sie d zą ce g o u drogi g ry ząceg o chłe- b a such eg o k a w a łe k . A że m ia łe m d o b re serce i z d zia d a m i g aw ę d zić lu b iłem , d a łe m mu sta re m ocno w y­ ta rte trzy grosze m ie d zian e (z czasów K się stw a W a rsza w sk ieg o z p olsko- saskim herb em , które w on cz as jeszcze „chodziły*'). 1 d ziad kulaw y se k re t jezio rk a mi w y d ał, za trzy grosze m ie d zian e mi w y d a ł, mi w y d ał!

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dostrzegam, że w doświadczeniu pacjentów niedecydujących się na kontynuowanie terapii online jest powtarzająca się trauma zerwanych więzi.. W prze- szłości porzuceni,

Nie dam się nabrać, że może być coś innego, — Więc ja ci przysięgam, że jest inny, wyższy świat, w którym ja żyję, który oglądam ciągle i któ­ rym rządzą inne

Zawartość pliku Srednia_(Xp_0_Yp_20)_(Xk_40_Yk_50)_Od_30_Do_40.dat zawiera: położenie ru- chomego obiektu, – czas wykonania zdjęcia, wartość „Średniej” wartości dla Vx,

[r]

kiem było już stwierdzenie, że poza tym „całe dzieło roi się od opisów pornograficznych (... ) i zawiera cały szereg pornograficznych rysunków”7. Rozprawa

Tego wieczoru porzucił swój codzienny, czarny sweter i zjawił się w nowym, ciemnym garniturze (było mu bardzo w nim do twarzy), starannie uczesany i ogolony, co

Chmury, satyrę na Sokratesa; ze sceny spada na widownię ulewa dowcipów wyszydzających filozofa; okazuje się jednak — wywodzi Andersen — że Sokrates jest obecny na tym

Uzyskanie przez cały ówczesny naród polityczny Rzeczypospolitej prawa do bezpośredniego wybierania głowy państwa było prekursorskim osiągnięciem w rozwoju