M IC H A Ł G Ł O W IŃ S K I
O D P O Z N A N IA D O E P IF A N II (O P O E Z JI O P IS O W E J L E Ś M IA N A )
W poezji M łodej Polski dom inow ały dw a, ja k się zdaje, ty p y o p isu ; każdy z nich wywodził się z innych tradycji i do innych efektów zm ierzał, w ystępow ały one je d n a k równocześnie, a często naw et — w tw órczości tego sam ego a u to ra . T yp pierw szy — to opis parnasistow ski, dbający o przed m io to w ą konsekw encję, hiperboliczny, nie kiedy kuty w 11 - lub 13-zgłoskow cu ja k w m a rm u rz e ; m iał o n sw oją u lu b io n ą sferę przedm iotów , dzieła sztuki, w idoki m onum entalnej n a tu ry itp. Jego przy k ład y łatw o znaleźć w tom ach Zaw istow skiej, T etm ajera, L angego, z m łodszych — Staffa, a ta k że u wielu innych rep rezentantów obydw u m łodopolskich generacji poetyckich. T yp drugi — to opis im presjonistyczny, z p o z o ru przeciw staw ny parnasistow skie-' m u. Przeciw staw ny, bo nie tylko nie respektow ał k o n tu ró w p rzedstaw ianych p rzed m iotów , ale zm ierzał do ich ro zm y cia; nie tylko nie był zobiektyw izow any, ale ro z tap ia ł się zwykle w bezpośrednim liryzm ie. N a ogół nie m iał c h a ra k te ru ciągłego, re alizow ał się w tym typie wiersza, k tó ry zw ykło się określać ja k o śpiew ny, m uzyczny, melodyjny. O bfite jeg o przykłady znaleźć m o żn a u tak ich po etó w , ja k T etm ajer, W olska, a przede w szystkim u przeciętnych przedstaw icieli ów czesnych p o ety c kich m anier.
Z arów no opis parnasistow ski, ja k opis im presjonistyczny tru d n o w sposób bez pośredni pod p o rząd k o w ać poetyce sym bolizm u, choć każd y z nich m ógł podlegać symbolistycznej reinterpretacji, m ógł zostać w prow adzony w re p e rtu a r środków , k tó ry m i kierunek ten się posługiw ał. O pis parnasistow ski dzięki tem u, że kreow ał różnego rod zaju przedm ioty, którym m ożna było dorzucać ro zm aite znaczenia w tórne i n a d d a n e; im presjonistyczny — z tej racji, że był szczególnie giętki, pozw a lał na różn o rak ie m anipulacje przedstaw ianym i rzeczam i. O pis był d la poetyki sym bolizm u spraw ą w ażn ą; w ażną szczególnie z tego względu, że um ożliw iał k re ację św iata poetyckiego z jednej strony w ym iernego w swej k o nkretności i niepow ta rzalności, z drugiej zaś — m ogącego zaw ierać ró żn o rak ie sugestie i u k ry te sensy. Sym bolizm nie zrezygnow ał z tej dziedziny opisu, k tó ra należała do uświęconej tradycji poetyckiej, z poezji n a tu ry 1, z lirycznego pejzażu (choć zajm ow ał się in ten sywniej niż kierunki poprzednie w ątkam i urbanistycznym i), ale ustanow ił też now ą 1 O losach poezji n a tu ry w now szej liryce p o r. esej R . L a n g b a u m a pt. The New N a tu rę P o etry w jeg o książce T he M odern Sp irit, E ssays on the C ontinuity o f th e N ineteenth- and T w enthieth-C entury L itera tu rę (L o n d o n 1970 s. 101-126).
dziedzinę, opis w yizolow anego przedm iotu (np. w achlarz u M allarm e’go), który nie tracąc nic ze swej m aterialnej konkretności, stał się p rogram ow o wieloznaczny. T a inicjatyw a sym bolistów m iała (i m a) isto tn e konsekw encje w poezji naszego stu lecia. W liryce L eśm iana pojaw iają się wiersze-opisy izolow anych przedm iotów (np. W iatrak), są jed n ak nieliczne, niew spółm iernie ich m ało w porów naniu z wier- szam i-opisaniam i natury. W tych właśnie w ierszach najpełniej ujaw nia się Leśmia- now ska sym bolistyczna opisow ość. N ie znaczy to je d n a k wcale, by sym bol m usiał w nich grać w iększą rolę, w większości w ypadków w nich nie występuje. Sym bo lizm u nie m ożna i nie należy ograniczać do sym bolu, jest on spraw ą całościow o u j m ow anej poetyki, n a k tó rą składa się wiele ró żn o rak ich elem entów . Przypatrzm y się więc tem u, w jakiej postaci ujaw niają się one w Leśm ianow skim opisie.
P rzede w szystkim zauw ażyć w ypada, że jego p u nktem odniesienia jest tradycja ro m an ty czn a. Jak w ykazał M arian M aciejew ski w swym znakom itym stu d iu m 2, rom antyzm odrzucił w opisie wcześniejszą wiedzę o przedm iocie przedstaw ianym , nie w prow adzał go w o bręb d yskursu erudycyjnego, pokazyw ał zaś go tak, ja k się o n jaw i poznającem u podm iotow i. C zynnik poznaw czy stał się p odstaw ą opisu, a percepcja — jego zasadniczym w spółczynnikiem . R om antycy respektow ali samo- istność i integralność opisyw anego przedm iotu, nie ujm ow ali go jed n ak poza p o d m iotow ym w idzeniem . W polskiej poezji pierw szą program ow ą realizacją tej za sady są Sonety krym skie. Znaleźć w nich m ożna pisze M aciejew ski — „dw a sp o so b y realizow ania m etody poznaw czej. Jeden z nich przekazuje efekt widzenia, wygląd określonego p rzedm iotu, drugi sugerow ać ma o d b y w a n i e si ę procesu p oznaw ania. Pierwszy sposób posługuje się stru k tu rą opisu, a przynajm niej musi o n a dom inow ać, drugi k orzysta ze struktury1 o p o w iad a n ia” .3 M ickiewicz zaini cjow ał w poezji polskiej tradycję, k tó ra oddziałała nie tylko na innych poetów ro m antycznych, ale stała się p u n k tem wyjścia dla poczynań dw óch wielkich poetów opisow ych naszego w ieku — Leśm iana i Przybosia.
W przy p ad k u Przybosia w ielokrotnie ju ż w skazyw ano n a obecność w jego po ezji czasow ników oznaczających percepcję4; tw orzyły one tak m otyw ację opisu, ja k jego ram ę. W wierszach L eśm iana czasow niki tego ro d zaju nie zajm ują w praw dzie tak eksponow anej pozycji, są je d n a k w ażne — i stanow ią pierwszą, najbardziej w yrazistą i zew nętrzną oznakę postaw y poznaw czej:
M ro k się gęstwi p o sadzie, ziem ny pow iat ch łó d , Z d a się, iż dal z b łą k a n a p o d c h o d z i d o w ró t... W ia tr się zsu n ął ze strzechy na gałęzie drzew — C zy o n we m nie ta k śp iew a? W idzę p o p rzez śpiew, J a k księżyc w schodzi n a d b o rem !
(Wieczorem)
2 O d erudycji do poznania. Z dziejów ro m a n ty czn ej liry k i opisowej. „ R o czn ik i H u m an isty c zn e” T . 14: 1966 z. 1 s. 5-79.
3 T a m ż e s. 35 (p o d k re śle n ie a u to ra ).
4 S p ra w ę tę g ru n to w n ie o m ów ił Z. Ł a p iń sk i w stu d iu m pt. Św iat cały — ja k ż e zm ieścić go z źrenicy. (O kategoriach percepcyjnych w p o e zji Juliana P rzy b o sia ). W : S tu d ia z teorii i historii poezji. W rocław 1970 s. 279-332. S eria II.
P a trz ę , n iby przez nagły w m ej ślepocie w yłom , A św iaty ro zisk rzo n e — zaled w o n a m gnienie O d sła n ia ją m ym oczo m , ja k n ie b a m ogiłom , D alek ie, za ta jo n e w sreb rze ukw iecenie.
(G w ia zd y)
P o ch y lo n y k u św iatu — p a trz ę w cień m ój k o n n y , J a k się o b c o przew ija — sk o śn y i p o stro n n y —
W ybojem dró g ,
( W iersz k o n n y)
Z astanaw ia użycie czasow nika „ p a trz ę ” , silniej uw ydatniającego czynność niż „w idzę” (Leśm ianow skie „p atrzę i o pisuję” ), podkreślającego aktyw ność p o d m iotu. N aw et jednak gdy czasow niki oznaczające percepcję nie w ystępują, czyn nik podm iolow o-poznaw czy z opisu nie znika, stanow i zaw sze jego isto tn ą m o ty w ację.5 Jeśli nie dostrzeże się jego istnienia, cały opis w ydać się m oże n ieu zasa d n io ny, zawieszony w próżni. C zasow niki te są jedynie zew nętrzną o z n ak ą przyjętej w opisie Leśm iana zasady organizującej. A przy tym ozn ak ą w istocie tylko częścio
wą, gdyż sugerują one przede wszystkim pewien związek em piryczny pom iędzy p o d m iotem a opisyw anym przedm iotem , podczas gdy u Leśm iana m am y w tej m aterii d o czynienia ze zw iązkam i kształtow anym i ró ż n o ra k o ; przedm iot byw a rów nież czym innym niż tylko obiektem zabiegów poznaw czych, często ja k b y przenika w sferę p o dm iotu — i tru d n o między nim i wyznaczyć linie d e m a rk a c y jn e ; kiedy in dziej znów staje się projekcją p o d m io tu , a opis — pośrednio — także opisem jego św iata w ew nętrznego. N aw et je d n a k w tak ich w ypadkach subiektyw izaeja opisu nie spraw ia, że jego przed m io t staje się zw ykłą m aską, k reow ane w poezji L eśm iana pejzaże z zasady nie są „ sta n a m i duszy” , tak proste upod o b n ien ie nie jest w niej praktykow ane. Subiektyw izaeja ow a nie przebiega też w sposób znan y z im presjo nistycznej liryki opisowej, nie d o k o n u je się bow iem za spraw ą tego,, co nazw ać by m ożna kom entarzem lirycznym , a więc bezpośrednim w aloryzow aniem em ocjo nalnym przedstaw ianych p rzedm iotów ; jego stylistycznym w yrazem było zwykle w tej liryce m nożenie przym iotników — w poezji L eśm iana nigdy on e nie w ystę pują w takim nagrom adzeniu i nigdy też funkcja w aloryzacyjna nie stanow i ich za dania podstaw ow ego. L eśm ianow ski świat opisyw any, choćby podlegał m aksy m alnie podm iotow em u przefiltrow aniu, zachow uje swą przed m io to w ą au tonom ię, w jego obrębie k o n k ret nie przestaje być kon k retem , nie traci swej w ym iem ości.6 Zachow ując swą integralność, św iat ów nasiąka rozm aitym i znaczeniam i, sytuow any jest wobec wielu różnorakich p u n k tó w odniesienia; nie przestaje znaczyć siebie, ale
5 „E p iste m o lo g ia L eśm iana je s t se n su alisty c zn a” — pisze Z. Ł a p iń sk i w p o d sta w o w y m szkicu M e ta fizy k a Leśm iana (o p u b lik o w a n y m w książce z b io ro w e j: S tu d ia o L eśm ianie. P o d red. J. Sław ińskiego, M. G łow ińskiego. W arszaw a 1971 s. 41). U sta le n ia Ł ap iń sk ieg o m ają duże znaczenie d la analizy sto s o
w anych przez L eśm ian a m e to d opisu.
6 P o r. o tym uw agi J. T rzn ad la ro z p ro sz o n e w je g o książce p t. T w órczość Leśm iana ( Próba p rz e k r o ju ) . W arszaw a 1964.
p ro m ien iu je rozm aitym i, różnokierunkow ym i sugestiam i znaczeniow ym i; zacho w uje swą „zew nętrzność” , ale n ap ro w ad za n a pew ną „w ew nętrzność” , czy też ją sugeruje. R elacja „zew nątrz — w ew nątrz” m a dla poetyki sym bolizm u wagę za sadniczą; w jej obrębie kształtuje się ją tak właśnie, ja k to czyni Leśm ian w swych opisach. To dw ojakie nachylenie stanow i ich właściwość podstaw ow ą, z niej wyni kają n astępne cechy tej sym bolistycznej deskryptyw ności.
T ak że przekształcenie zasady w idzenia, odziedziczonej p o rom antykach, W wier szach L eśm iana rzadko spotykam y się z tym jego typem , k tó ry m otyw uje opis ciągły, zm ierzający do ogólnego i całościow ego ujęcia przedm iotu, opis krojony jak b y z jed n e g o k aw ałk a m aterii (ta k dzieje się w Tęczy, w wierszu zaczynającym się od słów O majowym poranku {...] i częściowo w Wole wiosnowatym). Zdecydow anie d o m in u je ty p inny, k tó reg o konsekw encją jest zjaw isko dające się określić ja k o opis nieciągły, zatom izow any, dyskretny, analityczny. Jego przedm iotem jest szcze gół, to n a nim k o n cen tru je się opisow a k a m e ra ; dopiero w tórnie ujaw nia się jego po zycja w większej całości:
T rw a jeszcze ciem ne ra n o — Śpi n ie b o n a d a lta n ą ,
S taw b ły sn ą ł o d w a k ro k i — J u ż w idać, że głęboki.
W ło p u c h u czy w p o krzyw ie Ś w ierszcz d zw o n i p rzeraźliw ie! R o z p o z n a jż e w ciem nocie, Czy w róbel tk w i n a p ło cie?
K sz ta łt w ielki w y b rn ą ł z cien ia, L ecz nie ch ce m ieć im ienia.
C h c e sn o m się jeszcze p rz y d a ć : N ie w idać nic, a — w idać.
(Przed świtem)
O b ło k b lask ie m sa m siebie zaćm iew a w u p ale, D n o b łęk item p rz e c ie ra lu b nie m a go w cale. R u m ia n e k , co w tych ż a ra c h biel g u b i cu dacznie, ¡T rz y k ro ć w nic się o d zło ci, n im k w ia te m być zacznie..,
P ia t m u raw y o d w zg ó rza całą źd źb eł bezsiłą Z ielenieje m i w o k u — w sk ró cie i p o ch y ło ... G ło s o d b rzm ien ia w łasn eg o w tej ciszy od w y k a, N ie chce m u się być głosem — bez żalu z an ik a.
(P ołudnie)
F a k te m podstaw o w y m je s t tu ta j segm entacja, rozbicie św iata na elem enty;, opis tak je ujm uje, by zachow ać ich au to n o m ię. N ie służy on bezpośrednio wizjom całościow ym , po w stają one w w ierszach L eśm iana tego ty p u za spraw ą swojego ro dzaju sum ow ania elem entów . C zynnikiem zespalającym m oże być jedność miejsca
i — przede w szystkim — czasu, ja k w cytow anych w ierszach. W tak ich w ypadkach zwykle tytuł odgryw a rolę czynnika jednoczącego, je st w ażnym w skaźnikiem m oty wującym takie w łaśnie, a nie inne nagrom adzenie elem entów . I tutaj tak że pojaw ia ją się form uły, św iadczące o obecności poznającego p o d m io tu i o jego pozycji („rozpoznajże w ciem nocie” , „zielenieje mi w o k u ” ). T ru d n o tu je d n a k m ówić o punkcie widzenia w sensie, w jakim on w ystępuje w prozie narracyjnej od czasów naturalizm u, choć z pozoru po d o b ień stw a są w yraźne: pozycja obserw ato ra o k re śla w jakiejś przynajm niej m ierze zakres opisu, sferę w idzenia. W w ierszach L eśm ia n a nie m am y je d n a k nigdy do czynienia z p ro stą obserw acją, p rzed m io t m oże być przecież — co już sygnalizow aliśm y — eksterioryzacją p o d m io tu , owym czynni kiem zew nętrznym w ydobytym z w nętrza. D o tego wszakże spraw a się nie ogranicza. W świecie poetyckim L eśm iana p rzedm ioty nie tyle są obserw ow ane, ile nagle u k a zują się podm iotow i, sposobem ich poetyckiego bycia staje się epifania. O pis zaś budow any jest na zasadzie, k tó rą przy innej okazji określiłem ja k o m o n taż epifa nii.7 Poszczególne przedm ioty ukazują się podm iotow i jed n e za d rugim i w wielu w ypadkach są szeregowane w szyku paralelnym . I tem u paralelizm ow i p rz ed m io to w em u odp o w iad a częto paralelizm stylistyczny. D la rozw oju wiersza czynnikiem najistotniejszym staje się nie w ynikanie jednych elem entów z drugich, ale ich współ- w ystępow anie. Jest to je d n a z głów nych właściwości poetyki L eśm iana, b o p o d o b nie buduje on fabułę w utw orach narracyjno-balladow ych. W jego tw órczości nie sposób zresztą przeprow adzić ścisłej granicy pom iędzy opow iadaniem a opisem , o b y dw a ujęcia w zajem nie się przenikają, n a k ład a ją się n a siebie. W zasadzie je d n a k za sad a epifanii pełniej realizuje się w opisie, choćby dlatego, że jest on d u żo sw o b o d niejszy w w yborze elem entów , nie podlega ograniczeniom , k tó re są nieuchronne w narracji, nie m usi prow adzić do zarysow ania fabuły, a więc p rzed staw ian ia zd a rzeń, k tó re m ają w yraźnie zakreślony p u n k t inicjalny i zm ierzają d o rów nie w yraź nie w yznaczonego p u n k tu finałow ego.8
M im o tej zasadniczej różnicy istnieją czynniki, k tó re w ja k iś sp o só b zbliżają n arrację d o opisu. W ym ienić tu w ypada m .in. to , co nazw ać m o żn a jego m o ty wacją. U zasadnienia nie stanow i to tylko, że przed m io t je st p o strzeg an y ; ważnym zjawiskiem jest również, w jakiej sytuacji się ujaw nia, sytuacji kształtow anej wiele- k ro ć n a sposób q u a si-fa b u larn y ; quasi — gdyż n a ogół chodzi nie o konstru k cję pełnego przebiegu fabularnego, ale skrótow e zarysow anie jakiegoś w ybranego jego elem entu. Nie stanow i to, oczywiście, reguły, ale w wielu w ierszach opisow ych reak tywuje Leśm ian stary rom antyczny m otyw w ędrow ca (np. Topielec, Cmentarz), podróżnego — zdobyw ającego nowe tereny ( W iersz konny), a tak że w prow adza pow racający w kilku utw orach m otyw lotu (Eliasz, We śnie, W locie). O pis, tak czy inaczej uw arunkow any sytuacyjnie, podlega dynam izacji, m a wszelkie dane, by się rozwijać i zm ieniać w raz z ew olucjam i p u n k tu obserw acyjnego p o d m io tu , jest to więc w jak im ś sensie opis w ew nętrznie ruchom y. W konsekw encji zespala się on
7 P o r. m ój szkic Słowo i p ieśń (L e śm ia n a po ezja o p o e z ji). W : S tu d ia o L eśm ianie s. 199.
8 P or. uw agi o różnicach p o m ięd zy n a rra c ją a o p ise m , u jm o w an e z tego w łaśnie p u n k tu w idzenia, w arty k u le Ph. H a m o n p t. Q u ’est-ce q u ’une description? „ P o e tiq u e ” 1972 n r 12 s. 465-485.
z w łaściw ą akcją liryczną, sam staje się jej przekazem . Jego rola rzadko tylko zostaje sprow adzona do tego, co m ożna by nazw ać deskrypcyjnym preludium , m iniaturo wym w prow adzeniem , zarysow aniem tla, n a którym rozegra się właściwa akcja li ryczna (takie deskrypcyjne p relu d ia pojaw iają się w w ierszach: Niedziela i O zm ierz chu (inc. „S łońce zgasło [...]”)•
P ow iązanie opisu ze zm ienną, dynam iczną sytuacją spraw ia, że nie jest on n a k ierow any ku przed m io to m w ich trw ałości i niezm ienności, w ich egzystowaniu p o za czasem . L eśm ian idzie w tym zakresie dalej niż rom antycy, u których znajdu jące się u p o d staw o pisu widzenie (czy p oznanie) dotyczyło sam ego oglądu rzeczy,
nie m usiało zaś kw estionow ać ich poprzedniego istnienia, czy też — ich trwałej form y. W poezji L eśm iana zaś p rzedm ioty istnieją tylko w tej mierze, w jakiej u k a zują się pozn ającem u p o dm iotow i, w jakiej stają się uczestnikam i epifanii. I tutaj więc d ochodzi d o głosu zjaw isko określone przez A rtu ra S andauera ja k o m itolo- logia m o m en taln a.9 C zasem opisu, budow anego ja k o ciąg epifanii, ja k o ich m o n taż, je st czas następujących p o sobie chwil, czas nie układający się w konsekw entny ciąg (kłóciłoby się to z zasadą epifaniczności). R o zpatryw any pod tym kątem , Le- śm ianow ski opis znajduje się n a a n ty p o d ac h opisu klasycystycznego: „m om ental- n o ść” zajęła m iejsce „bezczasow ości” . M om entalność należąca do czasu subiek tyw nego. P oprzedzająca w iedza o przedstaw ianych przedm iotach nie tylko została przem ilczana, nie weszła w ogóle w o b rę b poetyckich zainteresow ań, okazała się nieistotna. Je st to je d n a z podstaw ow ych właściwości Leśm ianow skiego opisu epi- fanicznego.
W łaściw ość n astęp n a, rów nie isto tn a : ukazujące się w epifaniach przedm ioty tra k to w a n e są tak , ja k b y były istotam i żywymi. O pis L eśm iana m a c h a ra k te r an tro - pom orfizacyjny, regułą rządzącą tym św iatem poetyckim jest anim izm .10 „T um an w szechrzeczy” (przyw oływ any w wierszu Zwierzyniec), najczęściej rozkładany n a elem enty, przedstaw iany je st tak, ja k b y był w nieustannym i św iadom ym siebie ru chu. O pis nie z a k ła d a więc tu taj statycznej ontologii przedstaw ianych przedm io tów. S am o p atrzenie n a nie, sam o ich poznaw anie, stało się siłą napędow ą, w pro w ad zającą je w ruch. O biektem są tu rzeczy w nieustannej przem ianie. Toteż, ina czej niż w liryce rom antycznej (o czym pisał w przyw oływ anym fragm encie swego stu d iu m M aciejew ski), sam poetycki proces pozn aw an ia nie m usi się realizować w narracji, m oże stać tak że u p o d staw o p is u ; tendencja ta spraw ia tylko, że — o czym ju ż była m ow a — w w ielu w ypadkach granice pom iędzy opow iadaniem a opisem zacierają się. R u ch przedm iotów w Leśm ianow skim świecie nie je st tylko m echa nicznym ruchem w przestrzeni, je st ruchem upsychicznionym . U jaw niające się po dm iotow i w procesie epifanii przedm ioty są w yposażone w te właściwości, k tó rym i dysponuje sam p o d m io t:
Ślepym sre b re m zaledw o spojrzyścieje w św iaty. S re b ru śni się, że szum i i p o lew a k w iaty.
9 Filozofia Leśm iana. W : t e n ż e . L ir y k a i logika. W arsz aw a 1971 s. 31.
10 Szerzej o ty m piszę w a rty k u le p t. L eśm ia n , czyli poeta ja k o człow iek pierw otny. „P a m ię tn ik L i te ra c k i” 55: 1964 z. 2 s. 404-407.
W o d a roi, że m giy się za ręce w b la s k w io d ą, Lecz ciat zlęklych nie w idzi. C o p o cząć z tą w o d ą ?
(Spojrzystość) W s tą ż k a zm arłej dziew czyny n a zn ajo m ej d a rn i,
Stonce, co chw iejnie skącząc, żdźbli się w łzach deszczam i. W ia ra faii w istnienie za d ru g im n a w ro te m
I w ołanie o w ieczność w ja śm in a c h za p ło tem .
(Zwiewność)
M ło d e jeszcze gałęzie tężą się p o k ró tc e
W zielonej, p n io m d la z n a k u p rzy d an ej obw ódce. K w iaty, k sz tałt swój p ó łse n n ie zg ad u jąc zaw czasu, N ik ły m p ąk iem w k raczają w n ie z n a n ą g łą b lasu. W' d ali — p o stra c h n a w ró b le p rz e sa d n ie rę k a ty Z zeszłorocznym ro zp ęd em chyli się we św iaty. Ja k b y chciał paść w ra m io n a p o b lisk iej c ierp iałk i. C o n aprzeciw cień w sk ró cie ru sza w piasek m iałki. W o b ło k u — o b ło k d ru g i n apuszyście płonie. W ró b el łeb zaprzep aszcza w sw ych skrzydeł o sło n ie, J a k gdyby n asłu ch iw ał, co m u dzw oni w serce?
(W iosna)
N ie należy tu je d n ak m ówić o prostym rzutow aniu właściwości p o d m io tu w świat zew nętrzny; tak kształtow any opis nie tra k tu je go nigdy ja k o eksterioryzacji p o d m iotu, nie odb iera m u autonom icznego bytu. Sam proces epifanii jest procesem an im izacyjnym — jeśli nie zawsze to w większości w ypadków . E pifania zak ład a ja k b y tożsam ość p o dm iotu i św iata, k tó ry się p o d m io to w i ukazuje. W konsekw encji opis nie m a funkcji i uzasadnień m im etycznych11; pow iedzieć raczej m ożna, że zm ie rza ku m itologii, ku kreacji św iata poetyckiego, rządzącego się p o d obnym i p raw am i d o tego, który w okresie sym bolizm u uznano za św iat właściwy m itow i, za św iat bliski w yobrażeniom człow ieka pierw otnego. E pifania ja k o głów na fo rm a opisu i zarazem jego m otyw acja, gdy się j ą ro zp atru je w tych uw ikłaniach historycznych, ja k ie dla L eśm iana były istotne, je st jed n y m z zasadniczych przejaw ów jego zw iązku z sym bolizm em ; stanow i tu form ę p o zn an ia irracjonalnego, op iera się na p o d o b ie ń stw ach i analogiach, a także zm ierza d o konstrukcji św iata w ielow ym iarow ego, tłum aczącego się zarów no w w arstw ie przedm iotow ej, ja k podm iotow ej. W chodzi również w związki z takim i podstaw ow ym i kateg o riam i poetyki sym bolistycznej, ja k m agia i sugestia. E pifania, stając się podstaw o w ą form ą poetyckiego działania, nie odbiera rzeczom ich m aterialnego istnienia, ale zarazem d o niego ich nie o g ra nicza; przedstaw ione przedm ioty są sobą i jednocześnie czymś więcej — tak ja k sym bole, zw łasza n a pierwszym etapie k ształtow ania się sym bolistycznej estetyki.
11 C o się w yraża m. in. w p a ra d o k sa ln e j m ożliw ości op isy w an ia teg o , czego nie m a , c o z n ik a z p o la św iadom ości p o d m io tu . N a tej zasadzie z b u d o w a n y z o sta ł zd u m iew ający w iersz Niew iara; w ystępujący w nim opis m ożna nazw ać opisem k w estio n u ją cy m sam ego siebie, o p ise m n egatyw nym .
M am y tu taj do czynienia z generalizacją jej z a s a d : to, co pierw otnie odnosić się m iało d o sym bolu jedynie, zostało uogólnione i obejm ow ać m oże wszelkie elemen ty języka poetyckiego i wszelkie składniki św iata poetyckiego, a więc także — epi fanie i przedm ioty, k tó re za' ich spraw ą ukazują się podm iotow i. O d znanej już ro m an ty k o m postaw y poznaw czej do sym bolistycznej epifaniczności — tak okre ślić m o żn a zakres i c h a ra k ter Leśm ianow skiego opisu. N a tym jed n ak spraw a się nie w yczerpuje, uw zględnić należy jeszcze jed en elem ent.
Leśm ian w prow adza w o bręb opisu w yrażenia o ch arak terze pojęciow ym , na leżące d o całkiem innego kręgu znaczeniow ego. N ie służą one jed n ak zbliżeniu opisu d o dyskursu, nie służą też jeg o bezpośredniem u „ufilozoficznieniu” . Sprawy m ają się inaczej. Przede w szystkim z tej racji, że owe pojęcia tra k tu je Leśm ian w spo só b swoisty. Słow a takie, ja k śm ierć, Bóg, istnienie nie tracą swojego podstaw ow ego znaczenia, ale n ab ierają tak ż e now ego sensu; są tra k to w an e tak, jak b y oznaczały k o n k re tn e przedm ioty, należące d o tej samej rodziny, co te, którym i opis się zaj m uje. Stają się więc n a swój sposób dw uznaczne, odnoszą się rów nocześnie do dw u sfer:
Z a m ied zam i, za u stro n ie m m ły n a B óg się kończy — tra w a się zaczyna.
( Wieczór)
W ędrow iec, n a istnienie sp o jrzaw szy z u k o sa , W szedł n a c m e n ta rz : śm ierć, tra w a , n ie p a m ię ć i ro sa.
(Cmentarz)
I nie śm ierć, ale stu d n ia , gdzie m ro k d n o pom ylił, C hce, byś id ąc, sk ro ń k u niej bezw olnie nachylił... I nie sz k a rła t, lecz sa m a m ożliw ość s z k a rła tu , N ie p o k o ją c o b ło k i, n a rz u c a się św iatu.
(Przedw iecierz)
N a zjaw isko to spojrzeć m ożna z dw u p unktów w idzenia, nie przeciw staw nych zresztą, ale uzupełniających się. Przede w szystkim występuje tu zjaw isko, które ch ciało b y się określić ja k o specjalizację pojęć j w yobrażeń, nie m ających w swych znaczeniach podstaw ow ych bezpośrednich związków z przestrzenią. W tej materii w ykorzystuje L eśm ian właściwości sam ego języka, w k tórym obserw uje się tenden cję d o różnego ro d zaju przestrzennego ujm ow ania zjawisk, k tó re same w sobie przestrzenne nie są.12 W jego poezji dążność ta została je d n a k dalej posunięta i p o d legła isto tn em u p rzek ształcen iu : „istn ien ie” i „B ó g ” w cytow anych strofach, nie tra c ą c swego p odstaw ow ego znaczenia, są tak trak to w an e, ja k b y oznaczały zja w iska przestrzenne, podległy m aterializacji, stały się wym ierne. A teraz należy spoj rzeć na to zjaw isko z drugiej stro n y i z a p y ta ć ; ja k tego rodzaju postępow anie poe tyckie oddziaływ a n a opis? P rzede w szystkim poszerza jego granice i możliwości, w sferze jeg o kom petencji — dzięki tem u po stęp o w an iu — znalazły się zjaw iska, k tó
re do tej pory nie m iały d o niej w stępu. Ujęcia L eśm ianow skie nie m ają bowiem nic wspólnego z tradycjam i klasycystycznego p o em atu opisow ego, w k tó ry m deskryp- cja pojaw iała się na ogół w racjonalistyczno-dydaktycznym o p a k o w a n iu .13 Owe pojęcia zostały bowiem w łączone w opis, stały się jego integralną częścią. I o d d zia ływają na jego przebieg i charak ter, spraw iają, że pow stają — by tak pow iedzieć — opisy w ew nętrznie zinterpretow ane. Ich następstw em jest kształtow anie czegoś, co m ożna by nazwać pejzażem ostatecznym , takim , w k tó reg o obrębie zn ajd u ją się nie tylko studnie i obłoki, ale także — śm ierć, nie tylko traw a, ale także — Bóg. Epifanie nie m ają ch arak teru m im etycznego, nie tylko są fo rm ą p o zn an ia i percepcji, ale również stanow ią form ę przenoszenia św iata m entalnego p o d m io tu n a zew nątrz. Dzięki epifanii pow staje rzeczywistość ujednolicona, w której przedm ioty zostały obdarzone życiem psychicznym , a b stra k ta zaś -— m aterialnością. O pis służy ustanaw ianiu nowej ontologii. W tak ukształto w an y m świecie leśm ianow scy wędrowcy i podróżnicy skazani są n a pokonyw anie różnego ro d zaju p rzeszkód:
C zy to śm ierć się ta k dym i w z d y b an y m b ezkresie? T a k , to — o n a ! T o — o n a ! Bo ta k w łaśnie zwie się
T c h u w piersi b ra k !...
T rz e b a p rzem k n ąć p o m ięd zy śm iercią a p o k rz y w ą ... C isa k w nicość się gęstw i p o g m a tw a n ą grzyw ą,
J a k lo tn y k rz a k !
( W ie rs z k o n n y )
13 P or. o tym m. in. M . R i f f a t e r r e . S y stè m e d ’un genre descriptif. ,,P o é tiq u e ” 1972 n r 9 s. 15-30; T. K o s t k i e w i c z o w a . Z p ro b le m a ty k i g a tu n ko w e j po em a tu opisowego. W : S ty l i ko m pozycja. P o d red. J. T rzy n ad lo w sk ieg o . W ro cław 1965 s. 61-78.