• Nie Znaleziono Wyników

Od kontynuacji do stylizacji : wiersze balladowe Bolesława Leśmiana wobec tradycji gatunku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od kontynuacji do stylizacji : wiersze balladowe Bolesława Leśmiana wobec tradycji gatunku"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Małgorzata Kowalewska

Od kontynuacji do stylizacji : wiersze

balladowe Bolesława Leśmiana

wobec tradycji gatunku

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 94/3, 5-25

2003

(2)

I. R O Z P R A W Y I A R T Y K U Ł Y

Pam iętnik Literacki XCIV, 2003, z. 3 PL ISSN 0031-0514

MAŁGORZATA KOW ALEW SKA

OD K ON TYNUA CJI DO STY LIZA CJI

W IERSZE B A LLA D O W E BOLESŁAWA LEŚM IA NA W OBEC TRADYCJI GATUNKU

1

C hociaż o Leśm ianie pisało się i nadal pisze się wiele, genologiczne aspekty jego tw órczości tylko sporadycznie zdołały przyciągnąć uw agę literaturoznaw - ców oraz krytyków. Z resztą naw et te nieliczne i rozproszone dociekania nie miały najczęściej am bicji ujęć całościowych. N a tym tle w yjątkiem (niem al jedynym ) jest M ichał G łow iński - i jako autor nie stroniących od problem atyki gatunkowej analiz poszczególnych wierszy, i jako badacz upraw ianych przez poetę form. W ła­

śnie G łow iński w skazał na zjaw isko będące praw dopodobnie przyczyną tak nie­

w ielkiego zainteresow ania zagadnieniem , o którym m owa. O tóż tw órca stosun­

kowo rzadko odw oływ ał się do konwencji gatunkow ych w sposób bezpośredni, np. przez określenia genologiczne w tytułach utw orów 1. N iejaw ny charakter na­

wiązań - dowodził badacz na przykładzie Leśmianowskich elegii autobiograficz­

nych - miał powodować, iż wiersze nie będą odbierane jako realizacje tradycyjnych wzorców; owo podejście znalazło uzasadnienie w światopoglądzie poetyckim Leś­

miana. Posługując się dokonaną przez Edwarda Balcerzana typologią postaw w o­

bec gatunku, Głowiński tak usytuował świadomość genologiczną pisarza:

jego św iadom ość literacka znajduje się gdzieś pom iędzy wariantem drugim [tj. postromantycz- nym], respektującym funkcjonalne walory gatunków, a wariantem trzecim [tj. awangardowym], głoszącym ich nieprzydatność, bo naprawdę w poezji istotne jest to, co się uogólnić i skodyfi- kować nie da2.

W szystkie te ustalenia zapewne są trafne w odniesieniu do sporej części tw ór­

czości autora N apoju cienistego. W yraźnie w szakże w ym yka się im inny, bynaj­

mniej nie m ało znaczący fragm ent poetyckiego dorobku Leśm iana, a m ianow icie wiersze balladow e. One to właśnie będą przedm iotem m oich rozważań. O dm ien­

ność tej grupy dostrzegł ju ż Głowiński, wskazując ballady jak o jedy ne (obok m ło­

dzieńczych sonetów ) utw ory opatryw ane określeniam i genologicznym i. Sw oją drogą, określeń takich jest u Leśmiana o wiele więcej, niż utrzym ywał badacz (przy­

1 M. G ł o w i ń s k i , E legie autobiograficzne Leśmiana. W: Z aśw iat przedstaw ion y. Szkice o p o e zji B olesław a Leśmiana. Wyd. 2. Kraków 1998, s. 247. P ra ce w ybrane. Red. R. N ycz. T. 4.

2 Ibidem.

(3)

pom nę niektóre tylko: pieśń, piosenka, poem at, rom ans, baśń, legenda, toast, m o­

dlitw a), ale zaznaczyć trzeba, że nie zawsze funkcjonują one jako nazw y gatunko­

we: w szeregu przypadków odsyłają do znaczeń potocznych, m ają sens przenośny bądź w łaśnie dosłowny, etym ologiczny (np. Pow ieść o rozum nej dziew czynie).

W każdym razie ballada zajm uje w omawianej tw órczości pozycję szczegól­

ną, a to choćby z uwagi na liczbę utw orów obdarzonych przez autora tym m ianem (18 - pod tym w zględem konkurow ać m ogłaby tylko pieśń). W praw dzie zaledwie trzy teksty m ają nazw ę gatunkow ą w tytule: Ballada o dum nym rycerzu (z cyklu Poem aty zazdrosne w zbiorze Sad rozstajny, 1912) oraz B allada dziadow ska i B al­

lada bezludna, ale doliczyć należy także wiersze nazw ane balladam i zbiorczo (tego typu określenia genologiczne są w praw dzie nieco mniej w iążące, m im o to jednak istotne). W poezji Leśm iana z taką sytuacją m am y do czynienia dw ukrotnie. W y­

m ienione ju ż Ballada dziadowska i Ballada bezludna należą do liczącego 14 utw o­

rów cyklu B allady z tom u poetyckiego Łąka (1920). Sześć lat później Koło M iło­

śników Książki w Zam ościu wydało osobny zbiorek trzech w ierszy Leśm iana {Pan­

na Anna, M igoń i Jabrzon <!>, Goryl) również zatytułowany Ballady. We wszystkich tych przypadkach słowo „ballada” oznacza gatunek literacki; pojaw iające się cza­

sem epitety m odyfikujące („dziadow ska”, „bezludna”) sygnalizują odm ienne od ustalonego ujęcie w zorca, w skazują na to, iż form a podlega reinterpretacji.

M amy zatem do czynienia z jaw nym i ostentacyjnym przyw ołaniem pewnej tradycji gatunkow ej. Tego rodzaju bezpośredniość naw iązania nie m usi się prze­

cież sprow adzać do m etatekstow ych uw ag autora. B alladow ość je st w yraźnie w i­

doczna także w w ielu utw orach nie określonych przez Leśm iana w prost jak o bal­

lady, np. w Alcabonie. Nie do zaakceptow ania jest w tym kontekście uogólnienie G łow ińskiego, że poeta „nie chciał sugerować czytelnikow i, by dany w iersz lub zespół w ierszy odbierał w edług utrw alonych w tradycji w zorców ”3, bo właśnie lekturow a aktualizacja w zorca nabiera tu pierw szorzędnej w ażności. A skoro tak, to nie sposób utrzym ywać, że chodzi tylko o „funkcjonalne w alory” gatunku (zresz­

tą i w Leśm ianow skich elegiach autobiograficznych trudno w idzieć w yłącznie w yraz takiego, rzec by m ożna, pragm atycznego podejścia).

C zyżby w ięc postaw a poety była raczej swoistym genologicznym klasycy­

zmem (w rozum ieniu B alcerzana)? Taka konkluzja nie brzm i zbyt przekonująco.

Nie przem aw ia też za nią - niew ątpliw y przecież - poetycki konserw atyzm L eś­

miana. Poeta, co ju ż daw no zostało odnotowane, bardzo sw obodnie odnosił się do konw encji ballady, posuw ał się aż do parodii i ujęć groteskow ych4, czego chy­

ba postaw a klasycystyczna nie dopuszcza. N iektórym utw orom uznaw anym po­

w szechnie za realizacje gatunku odm ówiono naw et balladow ego charakteru (tak postąpił Edward C zaplejew icz z w ierszem D ziew czyna5). C hociaż jed nak na pyta­

nie, czy forma, którą upraw iał autor D usiolka, je st jeszcze balladą, badacze odpo­

w iadają raczej tw ierdząco, odpow iedź bywa opatryw ana zastrzeżeniam i. N ajbar­

dziej w yrazistym przejaw em tych wątpliw ości jest rozpow szechnienie ukutego

3 Ibidem.

4 Zob. M. G ł o w i ń s k i , „A lcabon ”, O gro tesce w p o ezji. W: W iersze B o lesła w a Leśmiana.

Interpretacje. Warszawa 1971. - R. S t o n e, P oezja Leśm iana a rom antyzm polsk i. „Pamiętnik Li­

teracki” 1973, z. 2, s. 159.

5 E. C z a p l e j e w i c z , A dresat w p o e z ji Leśm iana. W rocław 1973, s. 16-25.

(4)

OD K O N TY N UA CJI DO STY LIZA CJI 7 przez K azim ierza W ykę (zresztą w specyficznym kontekście i w znaczeniu od­

m iennym od szeroko przyjętego) określenia „ballada filozoficzna”6. Leśm ianow- ska odm iana ballady (bo i o takiej m ów ią znaw cy tem atu) jaw i się jak o tw ór osob­

ny, choć jednocześnie pow iązany z gatunkow ą przeszłością. Trudno zaprzeczyć trafności tej diagnozy, ale też trudno j ą uznać za dającą pełne w yjaśnienie. Rzecz należałoby opisać bardziej wyczerpująco, ustalając m otyw ację przyjętej przez poetę postawy, powody, dla których posłużył się rom antyczno-m łodopolskim gatunkiem i dla których naw iązał dialog z tym a nie innym obszarem tradycji literackiej.

Nie sposób w szakże prow adzić takie dociekania, nie uśw iadom iw szy sobie złożoności przedm iotu. Zespół balladow ych w ierszy Leśm iana obejm uje około 60 bardzo różnorodnych tekstów. Za balladow e przyjęło się bow iem uznaw ać dwa jeszcze, prócz w ym ienionych uprzednio, cykle poetyckie: P ieśni kalekujące z Ł ą ­

ki i P ostacie z N apoju cienistego (1936) (zob. np. T 136, 2437). Pojedyncze reali­

zacje pojaw iają się zaś w śród Leśm ianow skich juw eniliów , w m łodopolskim je sz ­ cze Sadzie rozstajnym oraz w pośm iertnie wydanej D ziejbie leśnej (1938). W szyst­

kie te utw ory naw iązują z interesującym nas gatunkiem kontakty różnego rodzaju i w rozm aitym zakresie, m ożna się więc dom yślać, że reprezentują n iejed e n , lecz kilka m odeli tw órczości balladowej. Do takich w niosków p row ad ząm .in . intuicje C zaplejew icza, który zw rócił uw agę na zw iązaną z dyskursyw nym charakterem narracji istotną odm ienność D ziew czyny i podobnie skonstruow anych w ierszy8.

Z reguły jed nak do zróżnicow ania ballad Leśm iana badacze nie przykładają nale­

żytej wagi, co m iew a ten skutek, że orzeka się o części tak, jak b y reprezentow ała ona całość. Literatura przedm iotu niem al w yłącznie dotyczy stosunkow o niew iel­

kiej grupy najbardziej znanych i cenionych utw orów (głów nie z cyklu Ballady, pochodzącego z tom u Łąka) - i to także trzeba zmienić.

2

Z apow iedzianą analizę poprzedzę kilkom a uw agam i natury ogólnej, pragnę bowiem bliżej przedstaw ić stosow aną przeze m nie m etodę badania. Na początek zastrzeżenie: jakkolw iek zdaję sobie sprawę, że genologiczny tryum falizm struk- turalistów 9 był nieco przedwczesny, nie chciałabym przeprow adzać dyskusji z sil­

nie się dziś ujaw niającym i postaw am i krytyki czy w ręcz negacji teorii gatunków.

Przyjm uję więc (nie uzasadniając swych poglądów ) gatunki literackie za fakty em piryczne, m ające za podstaw ę św iadom ość genologiczną w określonych epo­

kach i bytujące w sferze tradycji literackiej, czyli - posłużę się pojęciem użytym przez Stanisław a B albusa - w „przestrzeni herm eneutycznej” .

6 K. W y k a, B olesław Leśmian: dw a utwory. W: R zecz w yobraźn i. Wyd. 2, rozszerz. Warsza­

wa 1977, s. 432.

7 T = J. T r z n a d e l , Tw órczość Leśm iana. (P ró b a p rzek ro ju ). W arszawa 1964. - B = S. B a 1 b u s, M ięd zy stylam i. Wyd. 2. Kraków 1996. Liczby po skrótach w skazują stronice.

s C z a p 1 e j e w i c z, op. cit., s. 19-21.

g W yrażany ch oćby przez M. G ł o w i ń s k i e g o ( G atunek lite ra c k i i p ro b le m y p o e ty k i h istoryczn ej. W zb.: G enologia polska. Wybór tekstów . Wybór, oprać., wstęp E. M i o d o ń s k a - - B r o o k e s , A. K u l a w i k , M. T a t a r a . Warszawa 1983, s. 78): „Kariera gatunku literackiego jako przedmiotu zainteresowań i narzędzia opisu jest w e w spółczesnej nauce o literaturze faktem dokonanym”.

(5)

Nazw isko to przyw ołałam tu nieprzypadkow o, jak o że prace krakow skiego literaturoznaw cy są głów ną inspiracją teoretyczną niniejszego szkicu. Za bardzo atrakcyjną i poznaw czo przydatną uw ażam koncepcję funkcjonow ania wzorców gatunkow ych, nazw aną przez autora „genologiąherm eneutyczną” . W artykule pod przekornym tytułem „Zagłada g a tu n kó w ” badacz sprzeciw ia się tezom o niepro- duktyw ności form, w skazując na pojaw iające się w utw orach „sygnały tradycyj­

nej przynależności gatunkow ej” 10 i dowodząc:

kwalifikacje gatunkowe tekstów literackich nie m uszą zawierać się w ich konstrukcyjnych pa­

radygmatach, lecz opierają się na różnego rodzaju i różną metodą przeprowadzonych referen­

cjach do odpow iednich obszarów przestrzeni hermeneutycznej

G atunkow ość dzieła m oże więc opierać się na realizacji w zorca (prostej czy bardziej złożonej, np. przez kontam inacje) bądź na szeroko pojętej ew okacji ga­

tunku. Balbus rozróżnia przy tym naw iązania św iadom e i bezpośrednie, a także pośrednie, w ynikające z synkretyzm u samej realizowanej czy przyw oływ anej for­

my (innym i słowy: z jej „archaiki”) (B 48).

K oncepcję tę m ożna rozwinąć odw ołując się do w cześniejszych, a w genolo- gicznym kontekście jak o ś przeoczonych ustaleń sam ego jej twórcy. M am na m y­

śli sform ułow aną w książce M iędzy stylam i teorię strategii intersem iotycznych (m iędzystylistycznych), czyli „gier tekstów z tradycją” (B 100). O dniesienie owych strategii także do „operacji” na gatunkach um ożliw ia przyjęta przez badacza sze­

roka definicja stylu:

Przez określenie s t y l rozumiem [...] każdy koherentny, funkcjonalny, mający kw alifi­

kacje sem iotyczne zespół środków artystycznych pozwalający na obszarach historii literatury ujm ować się jako w zględ nie wyodrębnialny (do kogoś lub gdzieś „przynależny”) s y s t e m (, ję z y k ”); m oże to być na przykład poetyka danego twórcy, grupy poetyckiej, kierunku, prądu, okresu; m oże to być także określona forma artystyczna (np. gatunek) w jakim ś skonkretyzow a­

nym historycznie wariancie itp. [B 16]

U jęcie gatunku jak o su i generis stylu nie jest w literaturoznaw stw ie niczym szczególnie now ym (Balbus powołuje się np. na Janusza Sław ińskiego, który w ha­

śle Styl w Słow niku term inów literackich m ówił o stylu gatunku (B 162)). Balce- rzan zw rócił naw et uwagę, że form alnie nie sposób „odróżnić chw yty gatunko- twórcze, decydujące o kształcie całości tekstowej, od chw ytów stylistycznych, re­

to ry cz n y ch , n ależ ący c h do p o rząd k u ję z y k a [...]” , o g atu n k o w o śc i bow iem

„decyduje m om ent historyczny oraz dominujące w nim cele” 12. W ydaje się wszakże, iż dopiero książka B albusa zaw iera propozycję konsekw entnie jed no litego ujęcia zjaw isk należących do różnych, a rów norzędnych podsystem ów literackich. Jest to ważne, bo, ja k pisał Głowiński:

System gatunkow y nie jest [...] nigdy w yizolow any, w iąże się z innymi system am i, od­

działyw ają one na niego, tak jak on oddziałuje na nie. [...] Gatunek jest w ięc s y s t e m e m w ś r ó d s y s t e m ó w 13.

Takie ujęcie stw arza zatem m ożliw ość spojrzenia z szerszej perspektyw y na

10 S. B a l b u s , , , Z agłada gatun ków „Teksty Drugie” 1999, r.r 6, s. 31.

11 Ibidem , s. 38.

12 E. B a 1 c e r z a n , W stro n ęg e n o lo g ii m ultim edialnej. „Teksty D rugie” 1999, nr 6, s. 13.

13 G ł o w i ń s k i , Gatunek literacki i p ro b lem y p o etyk i historycznej, s. 9 8 -9 9 .

(6)

OD K ON TY N UA CJI DO STY LIZA CJI 9 problem atykę gatunkow ą - z punktu w idzenia poetyki historycznej. Prow adziło­

by to do w zbogacenia pola zainteresow ań genologii o zagadnienia (ale także m e­

tody badaw cze) sąsiednich działów teorii literatury: stylistyki i teorii procesu lite­

rackiego.

A utor książki M iędzy stylam i nie jest też pierw szym badaczem , który przepro­

w adził analogię m iędzy zjaw iskam i stylizacyjnym i a aktyw nym podejściem do w zorców gatunkow ych, rów nież nie on pierw szy próbow ał dokonać opisu takich podejść - w spom inałam wcześniej o pow stałym ju ż w latach siedem dziesiątych m inionego stulecia, a ponadto odnoszącym si^ stricte do genologii, schem acie Bal- ce rza n a14. K oncepcja B albusa ma jednak am bicje całościow e, przynajm niej w sto­

sunku do dotychczasow ej produkcji literackiej (B alcerzan zajm ow ał się tylko p o ezją okresu D w udziestolecia i kilku dekad pow ojennych), jest też niew ątpli­

w ie bardziej rozbudow ana i precyzyjna - dość pow iedzieć, że badacz w yróżnia 28 strategii intersem iotycznych. W obu ujęciach istnieją w szakże pew ne zbieżno­

ści. Jak się wydaje, pierw sze dwa z w ym ienionych przez B alcerzana typów po­

staw w obec gatunków m ogłyby zostać zaakceptow ane przez Balbusa. D yskusyj­

ny (nie tylko zresztą na tle koncepcji autora rozpraw y M iędzy stylam i) je st w ariant trzeci. Postaw a aw angardow a, przejaw iająca się ostentacyjnym (ale w gruncie rze­

czy pozornym ) odrzuceniem system u gatunkow ego, stanowi chyba raczej skrajną w ersję „postrom antyzm u” w jego odm ianie negującej gatunki. Z tak uproszczo­

nej typologii wynika, że spektrum stanow isk wobec gatunków rozciąga się od całkow itej i biernej akceptacji gatunków tradycyjnych, poprzez aktyw ny stosu­

nek do system u, po postaw y „burzycielskie” i „kreatyw ne” . K ażdy literacki akt tw órczy wiąże się z koniecznością w yboru jednej z tych ew entualności. Przyjęcie zaś którejkolw iek postaw y pow oduje intersem iotyczne uw ikłanie tekstu.

Term inem „intersem iotyczność” posługuje się Balbus wtedy, gdy określa re­

lacje intertekstualne o charakterze system owym , a zatem te, które:

mają [...] ostatecznie na celu nawiązanie łączności m iędzy J ę zy k a m i”, „kodami”, formami (np. gatunkow ym i) i stylami, pojętymi zaw sze jako s y s t e m y s e m i o t y c z n e l i t e r a ­ t u r y . [B 162]

Dzieła naw iązują kontakt z systemami sem iotycznym i (np. z system em ga­

tunkow ym ) poprzez rozm aite w yspecjalizow ane strategie. Bodaj w szystkie w y­

m ienione przez B albusa „gry z tradycją” m ogą być także strategiam i wobec ga­

tunków (choć w łaściw a transpozycja tem atyczna - tylko w bardzo ograniczonym zakresie, a m ianow icie kiedy translokow any temat, m otyw czy postać są silnie pow iązane z określoną form ą literacką, aczkolw iek i w tedy ew okacja gatunku jest pośrednia, a m oże nawet drugorzędna). Epigonizm, aktywna kontynuacja oraz różne odm iany jaw nego naśladow nictw a i restytucji formy podpadałyby pod Balcerza- now y w zorzec klasycystyczny, rem iniscencje zaś, transpozycje tem atyczne, styli­

zacje i parastylizacyjne strategie kontrow ersji intersem iotycznych byłyby przeja­

w ami postaw y „postrom antycznej” (Balbus w yróżnia takie grupy, charakteryzu­

ją c należące do nich strategie odpow iednio ja k o „a le g aty w n e” i „prym arnie konw ersacyjne” , B 123-140). Proponuję, by w analogii tej zachow ać spory um iar

14 E. B a l c e r z a n , P rzez znaki. G ranice autonom ii sztuki p oetyckiej. N a m ateriale p o lsk iej p o e z ji w spółczesn ej. Poznań 1972, rozdz. Sytuacja gatunków.

(7)

- schem at B alcerzana, ja k ju ż w spom niałam , odnosi się do określonego w ycinka rzeczyw istości literackiej. Nie trzeba też ulegać pokusie literalnego rozum ienia nazw stosow anych przez B alcerzana - nie wszystkie strategie „postrom antycz- ne”, a więc rzekom o kontynuujące rom antyczny wzorzec literatury, pow stały w ro­

m antyzm ie czy w ręcz w szeroko rozum ianej now ożytności (np. burleska, hero- ikom ika).

Balbus kładzie silny nacisk na system owość, nie tracąc w szakże z oczu histo- ryczności literatury. Do zagadnień zw iązanych z ew olucją system u wnosi naw et pew ne ciekaw e m odyfikacje:

Stylizacja historyczna jest [...] ingerencją w system literacki, i tym samym aktywnym - choć poniekąd „sztucznym ”, pa r fo rc e - czynnikiem dynamiki procesu historycznoliterackie­

go. Co prawda, nigdy nie dotyczy ona całego aktualnego system u naraz i bezpośrednio; odnosi się tylko do którejś z je g o partykularnych sfer, któregoś podsystem u [...]. O ile jednak mamy tu prawo m ów ić o s y s t e m i e literatury, tj. o jakiejś makrostrukturze literackiej, o tyle ingeren­

cja taka, nawet partykularna, przenika pośrednio w pewnej m ierze całość, mniej lub bardziej ją dynamizując. [B 7 3 -7 4 ]

Ew okacja „pozarepertuarow ej”, jak to określa badacz, form y gatunkowej nie­

jak o zaburza „naturalny” proces ewolucji gatunku, polegający na aktywnej kon­

tynuacji, czyli na zjaw isku „bezkolizyjnego, z zasady niekonw ersacyjnego [...]

poszerzenia pojem ności aktualnego system u tradycji aktyw nej” (B 83). Z ainicjo­

wany przez obranie określonej strategii konwersacyjnej dialog z tradycją (a ści­

ślej z jakim ś jej fragm entem , tu: z określoną historyczną postacią gatunku) p ro­

wadzi nie tylko do reinterpretacji ewokowanej formy, lecz rów nież do pow stania pewnej nowej jakości. Balbus sform ułow ał to dobitnie: „stylizacja w łaściw a nie je st prostą translokacją zdezaktualizow anej formy historycznej, ale operacją for- m otw órczą” (B 70; zob. też В 32-33). Form otw órcze są, ja k się dom yślam , także inne strategie, przede w szystkim prym am ie konw ersacyjne, ale w pew nym sensie także i alegatyw ne.

Nie jest, oczywiście, rzeczą obojętną, z jakiego obszaru tradycji pochodzi przy­

w oływ any g atunek15. Balbus zauważa, iż pozarepertuarow ość form y w strategiach alegatyw nych nie je st - badacz cytuje tu pracę G łow ińskiego O stylizacji - „istot­

nym czynnikiem znaczeniow ym ” (cyt. z В 109), jest nim natom iast w strategiach prym am ie konw ersacyjnych (przy czym rem iniscencja stylistyczna stanowi strefę przejściow ą). W ybór owego obszaru tradycji, czyli w naszym przypadku histo­

ryczna i kulturow a prow eniencja gatunku, oraz postaw a wobec m iędzysystem o- wych granic (zignorow anie ich, ostentacyjne przekroczenie itp.) decyduje zatem o zaistnieniu w dziele określonych znaczeń, co z kolei w pływ ać m oże m od yfi­

kująco na obraz gatunku jak o całości (np. gdy realizacja danej form y w ydobyw a pew ne aspekty w zorca i z nim i „dyskutuje”). To jed n ak nie w szystko, sam b o ­ w iem gatunek je s t w yposażony w pew ne znaczenia (B albus nazyw a to „św iato­

poglądem form y” (B passim )), a ew okacja gatunku to ow ych znaczeń przy w o­

łanie.

O kreślenie „św iatopogląd form y” im plikuje zresztą nie tylko sem iotyczne, jak chciał Balbus, lecz przede wszystkim aksjologiczne rozum ienie gatunku. G a­

15 Na sprawę tę w cześniej zw róciła uw agę S. S k w a r c z y ń s k a ( W stęp do nauki o literatu­

rze. T. 3. Warszawa 1965, s. 184, 199-200).

(8)

OD K O N TY N UA CJI DO STY LIZA CJI 11 tunki są w artościow ane, ale też gatunki są swego rodzaju w artościam i. W konsta­

tacji tej bliska jestem koncepcji Edwarda Kasperskiego:

Z punktu widzenia aksjologii wzorzec [gatunkowy] wyznacza jakby określone sp e c tru m "

wartości. [...] Ogarniają one: 1) problemowość gatunku, 2) rozwiązanie estetyczne (tragiczność, kom ediow ość, podniosłość, prozaiczność itp.), 3) stosunek do tzw. tworzywa artystycznego (ję­

zyka, schem atów kompozycyjnych, tematyki), 4) modelowanie osobow ości podmiotu m ówiące­

go i literackiego, 5) zespół wartościujących odniesień do rzeczywistości pozaliterackiej16.

Zdaniem K asperskiego „realizator gatunku” przyjm uje „postaw ę i perspekty­

w ę w artościującą” 17 w yznaczoną przez wzorzec. W św ietle ujęcia Balbusa stw ier­

dzenie to m usiałoby ulec m odyfikacji - gatunek w yznacza pew ien „św iatopogląd”, ale w artościująca postaw a twórcy (niekoniecznie „realizatora” , bo m oże chodzić tylko o ew okację form y) dotyczy prym am ie sam ego w zorca (akceptacja, polem i­

ka itp.), a dopiero w tórnie - aksjologicznie nacechow anych obszarów, jakie w zo­

rzec obejm uje.

Chcąc odnieść propozycję teoretyczną Balbusa do genologicznej em pirii, na­

leżałoby pam iętać o kilku rzeczach. Przede w szystkim o tym, że m ów iąc o strate­

giach badacz operow ał pojęciam i typologicznym i. W ydaje się to oczywistością, a przecież prow adzić m oże do nieporozum ień18, zw łaszcza w obec bogatej egzem- plifikacji podanej w rozpraw ie M iędzy stylam i. N aw et bow iem jeśli strategie in- tersem iotyczne są typam i em pirycznym i, m ającymi reprezentacje tekstow e (sam jedn ak Balbus nie zaw sze potrafił wskazać w pełni adekw atne przykłady), nie oznacza to bynajm niej, że w materiale literackim w ystępują zawsze w postaci „czy­

stej” - tak sam o zresztą, ja k nie zawsze m am y do czynienia z „czystym i” realiza­

cjami w zorców gatunkow ych.

Z drugiej strony, nie m ożna traktować strategii intersem iotycznych jak o sui generis gatunków (czy stylów )19, choć zjaw iska te są sobie w niektórych aspek­

tach bliskie i m ogą się po części na siebie nakładać. O w szem , strategie są podob­

nie ja k gatunki pew nym i wykształconym i w toku dziejów konw encjam i literacki­

mi; byw a naw et, że strategia i gatunek m ają w spólną historię (np. heroikom ika i poem at heroikom iczny). Jak się jednak wydaje, zaw sze strategia, czyli w arto­

ściująca postaw a w obec form y historycznej, jest pierw otna, gatunek zaś konstytu­

uje się później (jeśli w ogóle się konstytuuje - nie je st to bow iem regułą). Swoiste

„gatunki intertekstualne”20 są więc genetycznie powiązane z określoną strategią - jeśli sądzimy, iż jest inaczej, to chyba dlatego, że w niektórych przypadkach wyczu- walność tego powiązania może się z czasem zatrzeć (tak m a się rzecz z balladą, która na gruncie polskim wyrosła z restytucji formy ludowej (zob. B 24 1 -2 4 2 » .

Innymi słowy, to strategie intersem iotyczne odpow iadają za aksjologiczne ukie­

runkow anie pew nych gatunków na inne gatunki. O czyw iście, rów nież same stra­

tegie będąc przedm iotem w yborów artystycznych podlegają w artościow aniu. Jako

16 E. K a s p e r s k i , O teorii gatunków. Gatunki literackie ja k o w artości. „Acta Universitatis L odziensis” seria 1, z. 35 (1980), s. 8 1 -8 2 .

17 Ibidem , s. 82.

1(1 Przykładem takiego nieporozum ienia jest recenzja książki Balbusa, zam ieszczon a przez W. M a c i ą g a pt. C zy eru d ycja nas duchow o og ra n icza ? w „D ekadzie L iterackiej” (1994, nr 7).

19 O wem u utożsam ieniu sprzeciwia się wyraźnie B a l b u s (B 7 2 -7 3 ).

20 Termin M. G ł o w i ń s k i e g o (O intertekstualności. „Pamiętnik Literacki” 1986, z. 4, s. 83).

(9)

takie jedn ak - aksjologicznie nacechow ane nie są. Trzeba to podkreślić, bo po­

toczne albo literalne rozum ienie stosow anych w pracy M iędzy stylam i term inów - np. „epigonizm ”, „jaw ne naśladow nictw o”, „burleska niska” i „burleska w ysoka”

- m ogłoby sugerow ać ocenę oznaczanych przez nie zjaw isk. Sw oją drogą, term i­

nologia B albusa byw a myląca. Badacz stroni od nazew niczych innow acji i chęt­

nie posługuje się określeniam i zakorzenionym i w literaturoznaw czej i - co byw a nie bez znaczenia - literackiej świadom ości, choć ju ż na w łasną rękę poszerza lub zawęża zakres odpow iadających im pojęć, także za pom ocą precyzujących epite­

tów, np. „rem iniscencja stylistyczna” , „stylizacja akceptatyw na” ; niejednokrotnie też odchodzi - w w iększym lub m niejszym stopniu, w szakże sygnalizując to za każdym razem - od ustalonych znaczeń. Owe różnorakie zm iany należy zawsze uw zględniać.

Warto także zw rócić uw agę na dodatkow ą kom plikację typologii zapropono­

wanej w om aw ianym tu studium. Różnicuje się w nim m ianow icie ze w zględu na zakres m iędzy system ow ych naw iązań samo zjaw isko intersem iotyczności. R oz­

różnienie to pozw ala jasno określić, czy w danym przypadku m am y do czynienia z odniesieniem do gatunku (czasem połączonym z odniesieniem do konkretnego tekstu), czy w yłącznie z relacją m iędzytekstow ą (a takie genologii nie interesują).

Balbus w yodrębnia zatem intersem iotyczność głęboką oraz funkcjonalnie pierw ­ szoplanow ą, dw a rodzaje intersem iotyczności czystej (intertekstualnie w yłączona bądź fakultatyw na), a ponadto intersem iotyczność sfingow aną. O bok w ym ienio­

nych istnieje też intertekstualność czysta, „nie angażująca kontekstów system o­

wych, lecz ograniczająca się do konwersacji lub alegacji m iędzy konkretnym i teks­

tami ze w zględu na ich jednostkow e w łaściw ości [...]” (B 162). Poszczególne stra­

tegie nie są ściśle przypisane do owych rodzajów relacji, choć m ożna odnotować pew ne tendencje, np. aktyw na kontynuacja, jak zauw aża badacz, obyw a się sto­

sunkowo często bez tekstow ych pośrednictw albo też traktuje je fakultatyw nie.

Kłopotliw e je st nieraz ustalanie dla analizow anych tekstów w zorca (lub w zor­

ców) odniesień gatunkow ych. Jak pamiętamy, Balbus zakłada, że w zorcem takim może być gatunek „w jakim ś skonkretyzow anym historycznie w ariancie” (B 16).

Jeśli jeszcze w spółistnienie w przestrzeni intertekstualnej utw oru kilku odm ian historycznych jednej formy nie stanowi problem u, to spraw a kom plikuje się, gdy ew okacja dotyczy gatunku pojętego bardziej ogólnie (co często zachodzi w przy­

padku opatrzenia dzieła genologicznym podtytułem ). Czy należałoby przyjąć, że w takiej sytuacji przyw oływ ane są w szystkie m ożliw e w arianty naraz? Tak prze­

cież być nie musi. N ieunikniona jest wówczas (choć nie tylko w tedy) rekonstruk­

cja św iadom ości gatunkowej piszącego, różnej czasam i od tej, ja k ą dysponują jeg o w spółcześni, nie m ówiąc ju ż o rekonstrukcji św iadom ości kolejnych epok, które w ykształciły interesujące nas w arianty gatunkow e. W ram ach koncepcji Balbusa ściślejsze byłoby - i proponuje to sam autor - m ów ienie o ustalaniu tra­

dycji (przede w szystkim aktywnej tradycji realizow anej, ale także szerzej: całej tradycji aktualnej i potencjalnej, a w reszcie - negatyw nej) w yznaczającej prze­

strzeń herm eneutyczną danego dzieła (czy też zbioru dzieł).

I w reszcie kw estia ostatnia: czy form ę będącą rezultatem „strategicznych”

operacji na gatunkach uznać za nowy gatunek czy też za w ariant gatunku w yjścio­

wego? Sugerow ałabym rozw iązanie pierw sze, oczyw iście jeśli nie m am y do czy­

nienia z tw orem efem erycznym i jeśli forma uległa gatunkotw órczem u procesow i

(10)

OD K O N TY N UA CJI DO STY LIZA CJI 13 konw encjonalizacji (naw et na niew ielką skalę, np. w tw órczości jednego autora).

Zarazem nie w ydaje mi się rzeczą niesłuszną posługiw anie się w odniesieniu do obu gatunków - w cześniejszego i nowego - je d n ą nazw ą (ale najlepiej z precyzu­

jący m określeniem ). Oto ballada M ickiew iczow ska (i jej kontynuacja: polska bal­

lada literacka w kilku odm ianach) jest formalnie czym innym niż ballada ludowa, w spólna nazw a podkreśla w szakże ich związek. Bliska poniekąd je st mi intuicja S tefana Saw ickiego, który proponow ał niegdyś posługiw anie się w genologii po­

jęcie m „ciągu gatunkow ego”, gdzie podobieństw o elem entów przyległych decy­

duje o „więzi poszczególnych ogniw ”21. W świetle koncepcji B a lb u s a - o przyna­

leżności do takiego zbioru decydują intersem iotyczne relacje m iędzy poszczegól­

nym i gatunkam i (relacje naw iązane, rzecz jasn a, w tekstach); że zaś zm iany w zorców gatunkowych nie m uszą dokonywać się w porządku linearnym, lecz m ogą na swój sposób „zakłócać” rozwój gatunku (np. przez naw iązanie do jakiejś daw ­ nej, nieproduktyw nej w danym m om encie postaci gatunkow ej), zam iast o ciągu należałoby raczej m ówić o - jak to określał Ireneusz Opacki - „polu gatunko­

w y m ”22 bądź też nawet, dla większej sugestywności, o konstelacji genologicznej.

System gatunkow y byłby w tym ujęciu skom plikow anym układem wielu takich rozm aicie pow iązanych i usytuow anych w zględem siebie (częściow o też przeni­

kających się) konstelacji.

3

P rzypuszczam , że w m iarę ścisły genologiczny opis fenom enu ballad autora Łąki je st osiągalny, szczególnie gdy dysponuje się spraw nym narzędziem m eto­

dologicznym - a takiego dostarczyć m ogą om ówione tu wcześniej propozycje teo­

retyczne. W brew bow iem wrażeniu, jakie m ożna odnieść z lektury rozpraw y M ię­

dzy stylam i, koncepcja Balbusa oferuje badaniom em pirycznym nie tylko m etodę analizy gatunkow ej pojedynczych utworów. Ujęcie to okazuje się też pom ocne przy obserw acji przem ian w zorców gatunkow ych, przem ian, co prawda, również dokonujących się w konkretnych tekstach, lecz za ich pośrednictw em dotykają­

cych sam ych gatunków, a zatem w ostatecznym rozrachunku - przem ian syste­

m ow ych, za takie zaś uważać chcę Leśm ianow skie m odyfikacje ballady.

Spróbujm y przyjrzeć się sprawie dokładniej. N ależałoby rozpocząć od sytu­

acji, która dla Leśm iana-balladotw órcy stanow iła niejako punkt startu. W począt­

kach XX stulecia, tj. w okresie gdy Leśmian po raz pierw szy podejm ow ał tradycję gatunku pisząc i publikując Baśń, poem at Niedopita czara z balladow ą wstawką, G łuchoniem ą, W państw ie zm ierzchów i Dwa krzyże, krystalizow ały się dwie od­

m iany m łodopolskiej ballady: baśniow o-sym boliczna i psychologiczno-liryczna23.

O dm iany te w ytw orzyły się na podstawie realizacji będących przew ażnie aktyw ­

21 S. S a w i c k i , Gatunek literacki: p o jęc ie klasyfikacyjne, typologiczne, p o lity p iczn e? W zb.:

P roblem y m etodologiczn e w spółczesn ego literaturoznaw stw a. Red. H. M arkiewicz, J. Sławiński.

Kraków 1976, s. 2 0 9 -2 1 0 .

22 I. O p a c k i , B allada literacka - o p i s gatunku. W: I. O p a c k i , Cz. Z g o r z e 1 s k i, B alla­

da. Red. M. R. M ayenowa, Z. Kopczyńska. Wrocław 1970, s. 8. P oetyka. Z arys encyklopedyczny.

Komitet red.: L. P szczołow sk a [i in.]. D ział 1, t. 7, cz. 1, z. 1.

23 W tej kw estii opieram się na ustaleniach Cz. Z g o r z e l s k i e g o (D zie je b allady w P olsce.

W: O p a c k i , Z g o r z e 1 s k i, op. cit.).

(11)

nymi kontynuacjam i ballady rom antycznej. M odernizm „odśw ieżył” gatunkow ą konwencję przez wprowadzenie elementów gatunków lirycznych i baśni. Niekiedy, zwłaszcza przy swobodniejszym podejściu do wzorca, zdarzały się przypadki na­

wiązań jaw nych i ostentacyjnych („reminiscencja stylistyczna”, zob. B 282-308).

Prócz tego kwitła też twórczość epigońska, z założenia konserwatywna bądź po prostu wtórna wobec balladowej konwencji (romantycznej, a później także młodopolskiej).

W czasach Leśm iana gatunek ballady był więc, z jednej strony, „gotow ym ”, ukształtowanym wzorcem, a z drugiej - żywą, aktualnie realizow aną tradycją. Poeta od początku przejaw iał aktyw ność wobec konwencji ballady. N aw et w śród juw e- niliów brak realizacji, które m ożna by jednoznacznie określić jak o epigońskie.

W szakże pam iętać trzeba, że Leśm ian nie doszedł jeszcze w tedy do sw ego indy­

widualnego stylu, m usiał się więc odwoływać do konw encji epoki (co nierzadko prowadziło do ulegania m łodopolskiej m anierze poetyckiej), a w jakim ś stopniu i do modeli tw órczości balladow ej, w ypracow anych przez dojrzalszych artystycz­

nie poetów współczesnych. Mimo to wiersze Leśmiana pochodzące z owego okresu są z głównym i nurtam i balladow ym i Młodej Polski zaledw ie zbieżne (przez liry- zację, sym bolizm ). W ydaje się, że autor w tym czasie niejako testow ał balladow ą formę, spraw dzał jej poetycki potencjał, pragnął kreatyw nie odnieść się do trady­

cji. Inna rzecz, że owe pierw sze balladow e utwory nie były raczej dziełam i w ybit­

nymi i z pew nością dlatego nie odegrały w historii gatunku większej roli (Leśm ia­

na nie w ym ienia się w szak wśród tw órców żadnej z m łodopolskich odm ian gatun­

ku). Sam poeta potraktow ał zresztą m łodzieńcze wiersze jak o wprawki literackie, nie w łączając ich (prócz Głuchoniem ej) do wydań zbiorow ych. Zasadniczo nie podjął też później stylistyki tych wierszy.

Znam ienne jest, że w najw cześniejszym okresie Leśm ian nie napisał ani je d ­ nej czystej gatunkow o ballady. Elem enty balladow e pojaw iały się w tedy w jego w ierszach jak b y w rozproszeniu. W łaśnie ów synkretyzm sprawia, iż utwory te na pierw szy rzut oka trudno jednoznacznie określić jako aktyw ną kontynuację ga­

tunku, choć dokładniejsza analiza wykazuje, że przejaw iają one zasadnicze cechy wspom nianej strategii. Leśmian podejmuje balladow ą tradycję na ogół bez ostenta­

cji i w ten sposób, że forma nie wydaje się wyobcowana, „niew spółczesna” na tle twórczości epoki. Alegatywne przyswojenie wzorca łączy się więc nieraz z jego modyfikacją: „M odernizacja formy historycznej postępuje w tej samej mierze, w ja ­ kiej m odernizujący j ą kontekst odnajduje w tradycji w łasną tożsam ość” (B 200).

Gdy epika w ierszow ana była ju ż w zasadzie przeżytkiem , koniecznością stało się

„unow ocześnienie” form y bądź przez jej liryzację, bądź też przez w ykorzystanie sym bolicznego potencjału balladow ych fabuł; u Leśm iana najczęściej obie ten­

dencje w ystępow ały łącznie.

W jego juw eniliach sporadycznie pojaw iają się jednak m odyfikacje przeła­

m ujące konw encje gatunku. Już zatem w Baśni (1901), pierw szym balladow ym wierszu poety, w yczuw alny jest pew ien żartobliw y (ale nie w yobcow ujący) dy­

stans wobec formy. Nie jest to, oczyw iście, novum - przecież i M ickiew icz bawił się konw encją ballady grozy w To lubię - w skazuje jed n ak na pew ną tenden­

cję, która z upływ em czasu będzie u Leśm iana narastać, by przybrać ostatecznie bardzo specyficzną postać. W Zm orach wiosennych (1909), utw orze stanow ią­

cym zam knięcie - nie tylko w sensie chronologicznym - grupy w czesnych ballad, dystans je st ju ż całkiem wyraźny, poeta jaw nie igra z konw encją gatunku.

(12)

Jak w spom niałam , Leśm ian w zasadzie nie podjął stylistyki m łodzieńczych ballad. Za pew ną kontynuację tej linii tw órczości m ożna by uznać tylko liryki oparte na m otyw ach balladow ych, pojaw iające się sporadycznie w późniejszych zbiorach. Z reguły w szakże nie są to ju ż naw iązania alegatyw ne, lecz transpozy­

cje balladow ych tem atów (najczęściej tego sam ego - rozłąka kochanków spow o­

dow ana przez śm ierć; nb. je st to jedna z obsesji tem atycznych pisarza), skorelo­

w ane z traw estacją form y gatunkowej. Ale te spośród późniejszych w ierszy Leś­

m iana, które aktyw nie kontynuują balladow ą tradycję, są niem al bez w yjątku

„czystym i”, epickim i balladam i. W dalszej tw órczości poety obserw ow ać m ożna bow iem odejście od tendencji liryzacyjnych i w yraźny zw rot ku gatunkow ej, by tak rzec, ortodoksji.

Linię tę zapoczątkow uje Sidi-Num an, w iersz opublikow any w Sadzie rozstaj­

nym - w cyklu Poem aty zazdrosne. U tw ór jest parafrazą fabuły pochodzącej, jak inform uje Jacek Trznadel, z bajek tysiąca i jednej nocy (T 153). O rientalny wątek pociągał zapew ne Leśm iana sw ą egzotyką oraz potencjałem poetyckim (opis „cudu nagłych w cieleń” , czyli m etam orfozy niewiernej Aminy, zajm uje dw ie piąte utw o­

ru). Zainteresow anie budził także m otyw okrutnej, w yrafinow anej zem sty zdra­

dzonego kochanka. Leśm ian zm odyfikow ał nieco w ątek oraz zreinterpretow ał go, traktując fabułę pretekstow o i skupiając się na psychologicznej analizie uczuć:

zazdrości i chęci zem sty24, lecz m odyfikacje te m ieszczą się w granicach gatunku.

Z zasady bow iem ballada nie musi się do końca liczyć ze „św iatopoglądem ” ludo­

wych pierw ow zorów , m oże zm ieniać (oczyw iście - do pew nego stopnia, w obrę­

bie w łasnej konw encji) znaczenia folklorystycznych opow ieści.

B ezpośrednią tradycją gatunkow ą utw oru są, ja k przypuszczam , „orientalne”

ballady M ickiew icza: Renegat iA lpuhara, w których stylizacja ludow a ustępuje m iejsca egzotyzacji. Leśm ian aktyw nie kontynuuje tę odm ianę, w zbogacając ją o pogłębioną problem atykę psychologiczną. Psychologizm ballady m łodopolskiej je st przy tym tylko ogólną inspiracją. Poeta posługuje się innym i środkam i w yra­

zu (wprawdzie narracja prowadzona jest z punktu widzenia postaci, ale o wewnętrz­

nych przeżyciach bohaterów mówi się tu wprost, nie zaś aluzyjnie), interesują go inne, gw ałtow niejsze i bardziej żyw iołow e em ocje (w balladach m odernistycz­

nych m ow a z reguły o dość nieokreślonych uczuciach tęsknoty czy sm utku). Prze­

jaw em aktyw nego stosunku do tradycji ballady jest też gatunkow a kontam inacja z poem atem - intersem iotycznie bezkolizyjna, zatem nie pow odująca kontrow er­

sji stylistycznych.

Kolejne dwa utwory należą już do cyklu Ballady z tomu Łąka. Zaznaczyć trze­

ba, iż w iersze te w kontekście cyklu m ogą być czytane jak stylizacje, choć formalnie są tylko m odyfikującym i realizacjami gatunku. Wiśnia bez w ątpienia kontynuuje m łodopolską balladę sym boliczno-baśniową. Dokonany przez Zgorzelskiego opis tej odm iany gatunku doskonale oddaje istotne cechy wiersza Leśmiana:

Pozornie obiektyw na, epicka spraw ozdaw czość narracji, „estetyzm ” w kształtowaniu świata balladowej rzeczyw istości, w ykorzystyw anie w tym celu m otyw ów zaczerpniętych ze skarbca tradycji balladowej i stwarzanie metodą sym boliczn ego rozszerzania znaczeń lirycz­

nej sugestii podtekstu - oto głów ne znamiona ballad, kierunek ten reprezentujących25.

OD K ON TY N UA CJI DO STY LIZA C JI 1 5

24 Trafnie opisał to T r z n a d e l (T 153).

25 Z g o r z e 1 s k i, op. cit., s. 152.

(13)

W porów naniu z najbardziej typowym i tekstam i z B allad ludowa stylizacja narracji,‘wspom hgana archaizacją, jest bardzo dyskretna, co rów nież zbliża Wiś­

nią do ballad m odernizmu. N ow ością na tle tradycji gatunku jest wprowadzenie problem atyki znajdującej wyraz w relacji człow iek-natura, pociągające za sobą reifikację potencjalnego symbolu: tytułowa wiśnia to konkretny i realny owoc, któ­

rego nam acalnym czarem „obłąkał swe zmysły” król; co więcej, jest to pełnoprawna postać, obdarzona m ożliw ością wypowiedzi. Zarówno literacka, ja k i ludowa bal­

lada znała tego rodzaju bohatera, jednakże roślina lub zw ierzę bodaj zawsze były tam zaklętym człow iekiem . Co znamienne dla cyklu B allady - obraz relacji czło­

w ieka i przyrody je st w wierszu Leśm iana raczej pesym istyczny: nam iętność do­

prow adziła bohatera do obłędu i unicestw ienia26.

Druga aktyw na kontynuacja w cyklu Ballady, w iersz Smiercie, zbliża się już do m odelu ballady Leśm ianow skiej, silnie opartej na folklorze. N a kanwie mikro- cytatów zaczerpniętych z dawnych pieśni pogrzebowych (zob. T 171) poeta tw o­

rzy opowieść, jakiej folklor nie znał, a mimo to wyraźnie pretendującą do roli ludowego autentyku. M istyfikacja idzie tak daleko, że w w ierszu pojaw ia się na­

wet wym yślone na potrzeby fabuły i funkcjonujące jako „m ądrość ludow a” przy­

słowie: „Jeden zow ąd śm ierć sobie wybiera, / Ale drugi tą śm iercią um iera” . O drębną pozycję zajmuje Topielec. Wiersz ten, ostentacyjnie przywołujący tra­

dycję balladową, nieprzypadkowo otwiera tom Łąka, w którym ballady stanowią - obok liryków miłosnych - gatunek bodaj najważniejszy i najliczniej reprezentowa­

ny. Jak zauw ażył Trznadel, Topielec prezentuje całkow icie inne niż w kończącym zbiór poem acie Łąka ujęcie interesującego poetę zagadnienia stosunku człow ieka do przyrody (T 239). Za pom ocą balladowej fabuły Leśm ian przedstaw ił „tak ści­

słe zespolenie się z naturą poprzez intuicję, że aż prow adzące do dehum anizacji, zguby podm iotu m yślącego, do niew yrażalności” (T 114). Jest to stan podobny do obłędu króla z Wiśni, w Topielcu jednak destrukcyjna moc „dem ona zieleni” przed­

staw iona została i sugestyw niej, i w sposób bardziej bezpośredni.

Stać się tak m ogło dzięki zastosow aniu w utworze strategii reminiscencji in- krustacyjno-ew okatyw nej, pozwalającej na znaczniejsze niż aktywna kontynuacja poszerzenie sem antycznego potencjału gatunku. Zw iązek z balladą jest wyraźnie widoczny, choć tekst realizuje reguły gatunkowe raczej w ybiórczo (wskazywano na g«tf.s7-fabulamość tego w iersza - akcję zawdzięcza Topielec głównie zdyna­

m izow anym opisom 27). Fabuła utworu została oparta na ludowym m otywie k u ­ szenia człow ieka przez istoty dem oniczne. M otyw ten często w ykorzystyw ała ballada rom antyczna - najbardziej znanym przykładem je st Św itezianka, z którą zresztą w iersz Leśm iana wykazuje dość wyraźne analogie. Oprócz pierw szopla­

nowych naw iązań do konkretnego balladowego tekstu, stanow iącego „m iarodaj­

ną reprezentację w łaściw ości swego system u” (B 163), w utw orze pojaw iają się

„inkrustacyjne” ew okacje w spom agające intersem iotyczne odniesienia do trady­

26 Owej pesym istycznej diagnozy nie można brać całkiem dosłow nie - Leśmian podejmuje tę problematykę w wielu utworach, nie tylko w balladach, i przedstawia bardzo różnorodne wizje w spół­

istnienia świata ludzkiego ze światem przyrody. Np. w balladzie A soka ze zbioru Łąka, pod wielom a w zględam i podobnej do Wiśni (także z uwagi na realizowaną strategię aktywnej kontynuacji), boha­

tera łączy z żyjącą przyrodą stosunek w spółczucia i odwzajemnionej m iłości.

27 Zob. M. G ł o w i ń s k i , O d pozn ania do epifanii. (O p o e zji o pisow ej Leśmiana). W: Za­

św ia t p rzed sta w io n y, s. 214.

(14)

cji rom antyzm u. G łow iński zw rócił uw agę na w ystępujący w Topielcu m otyw w ędrow ca28; rom antycznej proweniencji jest też, jak sądzę, rozbudow ane porów ­ nanie zieleni do wody, przyw odzące na myśl Stepy akerm ańskie.

Dzięki ostentacji nawiązań, charakterystycznej dla reminiscencji, m ogą się po­

jaw ić, nie pow odując dysonansów w strukturze utworu, elem enty dyskursywne, w prow adzające perspektyw ę filozoficzną (wzmianki o zwiedzaniu duchem „zieleni samej w sobie”, o „niedow cieleniach”, „bezświecie” i „odczłowieczaniu duszy”).

Jednocześnie jaw ne wskazanie na gatunek ballady w znacznym stopniu blokuje m ożliw ość parabolicznych odczytań fabuły. Trznadel podkreślił konkretny, rzeczy­

wisty, nie zaś pojęciowy charakter zieleni, w której utonął tytułowy bohater (T 55).

Jak się wydaje, w intencji poety wiersz nie ma być przypow ieścią czy alegorią, lecz przede wszystkim dosłownie rozumianą historią o „topielcu zieleni” .

Ew okacja gatunku ballady ma tu zatem pierw szoplanow e znaczenie - także dlatego, że je st w skazaniem na istotne dla całego zbioru Łąka tradycje: na rom an­

tyzm i folklor. W Topielcu tradycje te są jeszcze traktow ane akceptatyw nie, pod­

czas gdy w cyklu B allady staną się przedm iotem (pozornej) polem iki w ram ach strategii stylizacji oksym oronicznej. Om aw iany w iersz inicjuje zatem poetycki dyskurs św iatopoglądow y, skupiający się w okół charakterystycznego dla tw ór­

czości Leśm iana m otyw u regresu. W tym aspekcie Topielec stanowi pom ost m ię­

dzy utw oram i aktyw nie kontynuującym i balladow ą tradycję a w ierszam i oparty­

mi na strategiach stylizacyjnych.

Do tej drugiej grupy należą niemal w szystkie wiersze balladow e z Łąki oraz niektóre ze zbiorów późniejszych, zw łaszcza z cyklu Postacie w N apoju cieni­

sty m , a zatem najbardziej znane i najczęściej kom entow ane ballady Leśm iana.

W przeciw ieństw ie do w cześniejszych balladow ych utw orów poety, owe wiersze reprezentują jeden łatwo rozpoznaw alny typ gatunkow y (m ówi się naw et o balla­

dzie leśm ianow skiej). Znam ienne, że autor te w łaśnie teksty, tak w yraźnie inne na tle gatunkow ej tradycji, najczęściej opatryw ał określeniem „ballada” . Jest to nie­

w ątpliw ie przejaw św iadom ości genologicznej poety (ściślej: przejaw w zrostu tej św iadom ości), a także w yraz krystalizacji poglądów na tem at gatunku i własnej koncepcji tegoż.

C hronologicznie pierw szym utworem nazw anym przez Leśm iana balladą i za­

razem pierw szym przejaw iającym zasadnicze cechy om awianej grupy jest B alla­

da o dum nym rycerzu, w iersz w spółczesny Sidi-N um anow i i razem z nim opubli­

kow any w cyklu P oem aty zazdrosne. Z punktu w idzenia norm atyw nej genologii Ballada o dum nym rycerzu jest pod w zględem realizacji reguł balladow ych mniej

„czysta” niż Sidi-N um an, bezpośrednie zatem przyw ołanie nazw y gatunku służy zapew ne głębszem u osadzeniu w iersza w określonej tradycji. Podobną funkcję p ełn iąjed n a k w utw orze naw iązania tem atyczne, odsyłające do konkretnych teks­

tów balladow ych, naw et więc bez owej jaw nej ewokacji kontekst gatunkow y był­

by dość oczywisty. W ydaje się, że określenie gatunkow e m a ujaw nić dystans w o­

bec form y i zarazem uwypuklić fakt jej zapożyczenia, a przez to w prow adzić per­

spektyw ę m etajęzykow ą. Ballada o dumnym rycerzu bow iem „chce być czytana”

także jak o w ypow iedź (dyskusja) o gatunku, o jeg o sem antycznym potencjale i „w ew nętrznym św iatopoglądzie”.

OD K O N TY N UA CJI DO STY LIZA CJI 1 7

28 Ibidem.

(15)

W iersz oparty jest na m otywie um arłego kochanka, chętnie podejm ow anym przez tw órców ballad, szczególnie w rom antyzm ie29. W wersji tradycyjnej zm arły przybyw a niespodziew anie, by uprowadzić żyjącą ukochaną w zaświaty. P orw a­

nie i „ślub” z trupem to kara za przew inę kobiety. Leśm ian potraktow ał tem at p o ­ śmiertnej zem sty specyficznie - posłużył się negacją30. Tytułowy bohater nie o ka­

zuje ani - ja k tego w ym aga konw encja ballady - zazdrości (choć wie, że „w sło ­ wach [kochanki] - zdrada”), ani w ogóle nie przejawia żadnych, prócz wzgardliwej obojętności, uczuć ludzkich. Obojętność nie jest jednak atrybutem um arłego (wszak

„trup i w grobie wiele przeżyw a”), lecz świadom ie w ybraną postaw ą. M ożna j ą objaśnić następująco: skoro na skutek nieodwracalnej śmierci w szelkie próby p o ­ wrotu do życia, w tym także ingerencje w świat żyw ych (nie tylko zem sta zza grobu, ale naw et takie kontakty z żyjącym i, jakie przedstaw ia M ickiew iczow ska Rom antyczność), są z góry skazane na niepow odzenie, a przez to poniżające, to jedynym w yjściem ratującym ludzką godność jest dum a, w zgarda dla św iata i j e ­

go stw órcy oraz „sen bezrozum ny” .

Ballada o dum nym rycerzu prezentuje zatem alternatyw ne w stosunku do bal­

lad tradycyjnych objaśnienie tajem nicy życia pozagrobowego. Ballada rom antyczna - opierając się na w ierzeniach ludowych - w yrażała przekonanie, że ciągłość i sens ludzkiej egzystencji są zagw arantow ane ładem panującym w naturze. Ów ład odzw ierciedla prosta ludowa sprawiedliw ość: w szelkie w ykroczenie przeciw pra­

wom naturalnym musi być ukarane, a człow iek niewinny, choć byw a skazany na cierpienie za życia lub po śmierci (jak Jaś z R om antyczności), m a przew agę m o ­ ralną nad przestępcą i grzesznikiem . W B alladzie o dum nym rycerzu taka w izja zostaje zakw estionow ana. Porządek świata jest z zasady niespraw iedliw y, zm arły nieodw ołalnie traci w szystko, co posiadał (życia ziem skiego nie odzyska przecież naw et po zm artw ychw staniu), śm ierć jest poniżeniem , hańbą (rycerz mówi o so­

bie: „podziem iec jestem nikczem ny”).

Zastanaw ia to, że w wierszu Leśmiana, stanowiącym dyskusję z rom antyzm em (rozum ianym jak o historyczna form acja kulturow a oraz w znaczeniu pew nego ponadhistorycznego św iatopoglądu), padają argum enty tak w gruncie rzeczy n a­

iwne i w tak naiwnej podane formie. Stylistycznie Ballada o dum nym rycerzu, pisana „ludow ym ” dystychem , naw iązuje do prym ityw izm u folkloru. W yrazista, um otyw ow ana tem atycznie archaizacja w połączeniu z inkrustacyjną dialektyza- cją pełni funkcje stylizacyjne, podkreślając daw ność opow ieści, a przez to kreując ją na „gm inny” przekaz historyczny. Prym ityw izm i naiw ność przejaw iają się też na innych poziom ach tekstu. Leśm ian m noży niekonsekw encje i sprzeczności:

śmierć jest i nie jest absolutnym końcem; życie i świat godne są wzgardy, choć jednocześnie stanow ią najw yższą wartość; Bóg, daw ca śm ierci, to w róg człow ie­

ka, m im o że oferuje mu zm artw ychw stanie, nieśm iertelność. Rażąco prostodusz­

ne w ydaje się tłum aczenie m ilczenia zm arłych ich rzekom ą dum ą. Sam pom ysł fabularny rozm ow y ze zm arłym , który „śpi bezrozum nie / 1 raz na zaw sze w dę­

29 Zob. zw łaszcza L enorę G. A. Burgera i jej polskie przeróbki, np. M ickiew iczow sk ą U ciecz­

kę, a z utworów rodzim ych - Lilie.

30 M. G ł o w i ń s k i (P oezja przeczen ia . W: Zaśw iat p rzed sta w io n y, s. 150) podał B alladę o dumnym rycerzu jako przykład zjawiska częściej w ystępującego w tw órczości (zw łaszcza ballado­

wej) Leśmiana, a m ianow icie konstruowania fabuły opartej na negacji.

(16)

OD K ON TY N UA CJI DO STY LIZA CJI 19 bowej trum nie”, wydaje się absurdalny. Cała bardzo długa przem owa rycerza nie przynosi w zasadzie żadnej informacji, odczytać j ą m ożna jak o zw erbalizow ane m ilczenie: kochanka nie dowiaduje się od trupa o sposobie spędzania przezeń nocy, bohater mówi o tym, czego nie czuje, a o tym, co „przeżywa” po śmierci, pow ie­

dzieć nie chce.

W ygląda na to, że w J ę z y k u ”, w którym istnieją takie pojęcia, ja k „B óg”,

„dusza”, „zaśw iaty”, „życie pozagrobow e”, bez popadania w paradoks czy wręcz absurd nie da się sform ułow ać „heretyckich” kontrargum entów. M nożąc sprzecz­

ności fabularne, przytaczając naiwnie niedorzeczne w yjaśnienia i argumenty, po­

zw alając na niem al groteskow e spięcia stylistyczne (połączenie kolokw ializm ów z patosem , niezdarna retoryka przem ow y rycerza) poeta w skazuje na ogranicze­

nia tego „języka” i podkreśla jego obcość. R ów nocześnie jed n ak nie rezygnuje z niego, nie próbuje w ypow iadać się w inny sposób. N ie rezygnuje też z niejako sztandarow ej „języka” owego formy - z ballady rom antycznej z jej program ow o naiw nym , spirytualistycznym „św iatopoglądem ” . W ręcz przeciw nie, jaw nie po­

w ołuje się na ten gatunek, natom iast jego szczegółow e reguły traktuje ju ż dość dow olnie, nie rozbudow ując np. fabuły i w ypełniając utw ór niem al w całości dia­

logiem bohaterów. Innym i słowy, Leśmian ostentacyjnie dystansuje się do balla­

dowej formy, choć nie neguje jej i nie parodiuje, w skazuje tylko na tkw iące w niej samej sprzeczności.

D aje to efekt pozornej polem iki, którą Balbus określa m ianem stylizacji oksy- m oronicznej. Owa stra te g ia -

Ma [...] na celu zakw estionow anie ugruntowanych w tradycji kom petencji sem antycz­

nych danej formy przez w yznaczenie jej w hipertekście zadań odm iennych i w ręcz przeciw ­ staw nych w ob ec pierwotnych. Dzięki temu w głębokiej strukturze znaczeniow ej nawarstwiają się now e sensy, które do pierwotnych nie pozwalają się zredukować ani w żaden sposób z nich wprost wyprow adzać, chociaż kształt stylistyczny formy nie ulega przez to żadnej zasadniczej (a zw łaszcza karykaturalnej) deformacji i nie traci ona znamion swej proweniencji. [...] Prowa­

dzi to do ostrej wewnętrznej antynomii, która nie posiada żadnego rozstrzygnięcia, nie wygasa i jako taka stanowi głów ny czynnik produkcji implikatur intersem iotycznych (intertekstual- nych). [B 3 9 8 -3 9 9 ]

W łaśnie stylizacja oksym oronicznajest podstaw ow ą strategią ballady Leśmia- now skiej31. Na ogół „treści” ballad autora Łąki nie dają się zinterpretow ać jako rezultat „b e z k o n f 1 i k t o w e j (»jednom yślnej«) m odyfikacji” (B 381) sem an­

tyki pierw ow zoru (co jest cechą stylizacji akceptatyw nej), ale nie są też prostą neg acją (w łaściw ą stylizacji polem icznej) „w ew nętrznego św iatopoglądu” tegoż pierw ow zoru. W B alladzie o dumnym rycerzu absurdy znaczeniow e i dysonanse stylistyczne w ostatecznym rachunku m ają wartość pozytyw ną. O ksym oroniczne sprzeczności są pożądane, gdyż:

antynom iczne napięcia m iędzy hipotekstem a hipertekstem [...] pow odują pow staw anie szcze­

góln ie bogatych implikatur intertekstualnych (intersem iotycznych), przynoszących (jak każdy oksym oron) sensy niewyrażalne znakowo ani w J ęzy k u ” hipotekstów, ani też (zwłaszcza) w żad­

nym z język ów artystycznych w spółczesności autora. [B 382]

(2uas/-polem ika z balladow ą form ą jest w istocie poetycką próbą dyskursu

31 Balbus wspom ina, że Leśmian w swej tw órczości „do strategii tej uciekał się parokrotnie”

(B 401); badacz wskazuje m.in. balladę D w o je ludzieńków (B 412).

(17)

metafizycznego. Nieco dalej spróbuję wyjaśnić, dlaczego Leśm ian nie chciał owego dyskursu prow adzić w prost i w „językach”, którym i dysponow ała jeg o epoka.

Dotychczas nie sprecyzowałam , jaka forma jest przedm iotem Leśm ianowskiej stylizacji. N iew ątpliw ie poeta nie podejm uje gatunkowej tradycji najbliższej - m łodopolskiej. C zy zatem cofa się do źródeł rom antycznych? W pew nym sensie tak. Na ogół ballady z om awianej tu grupy nie naw iązują bezpośrednich relacji intertekstualnych ze swymi gatunkowym i poprzednikam i, zw rot ku tradycji ga­

tunku polega w nich na podjęciu ogólnych reguł i konw encji ballady rom antycz­

nej. Jak zauw ażył Zgorzelski, tendencja ta dotyczy przede w szystkim sposobu narracji:

[...] Leśm ianow skie ballady prowadzą zazwyczaj sw ą opow ieść [...] tokiem zbliżonym do tra­

dycji; zdarzenia idą kolejno, [...] zachowując sw ą naturalną następczość chronologiczną; fabu­

ła przybiera najczęściej wyraźnie zarysowane linie rozwoju, a czas przywrócony zostaje w i­

zjom świata balladow ego jako obowiązująca miara trwania, przemijania i kolejnego następ­

stwa fabularnych członów wątku32.

Znakiem pow rotu do ballady rom antycznej jest też odejście od liryzacji:

m etoda, którą stosuje Leśm ian, prowadzi do obiektyw izacji przeżycia liryczn ego ujętego w kształt fabuły rozwijającej się w etapach chronologicznie i przestrzennie uporządkowanych, w następstwie sw ym przyczynow o lub inaczej um otyw ow anych33.

Poeta sięga zatem do najw cześniejszego okresu w historii gatunku, do cza­

su, gdy ballada była jeszcze po prostu opow ieścią w zorow aną na „gm innych”

narracjach i gdy nie zostały jej przypisane funkcje i treści niejako w tórne, lite­

rackie.

W łaśnie opow ieści ludowe i - szerzej - folklor oraz w ierzenia ludu są w aż­

nym „partnerem ” sem iotycznym om awianych tu utworów. N ietrudno i ten fakt połączyć ze zw rotem do najdaw niejszej tradycji balladowej. Z w łaszcza we w cze­

snym rom antyzm ie zw iązek gatunku z ludow ością był nadal m ocno w yczuwalny, a sama form a m iała w zam yśle twórców uchodzić za nieliteracką. Owa w ięź dość szybko została rozluźniona na skutek konw encjonalizacji, a dla licznych naśla­

dowców i kontynuatorów ballada stała się po prostu je d n ą z pozycji literackiego repertuaru. M ożna zatem w yciągnąć wniosek, iż poeta zw raca się ku rom antycz­

nym początkom ballady, by ponowić i pogłębić kontakt z folklorem . Fakt, że lite- rackość ballad autora Łąki jest - przynajm niej na pierw szy rzut oka - przesłonięta ich ludow ością, m oże nie w ydaw ać się niczym nadzw yczajnym . Rzecz jednak w tym, że choć w tw órczości poety przejaw ia się naturalna dla ballady inklinacja do sięgania po konkretne teksty folkloru oraz skłonność do naśladow ania ludow e­

go stylu m ów ienia i m yślenia, to tendencje te podporządkow ane są koncepcji ar­

tystycznej całkow icie odm iennej.

Specyfika ballady Leśm ianowskiej polega m.in. na tym, że jej aspekt konty- nuatywny (podjęcie tradycji gatunkowej) odsuwa się niejako na plan drugi w zw iąz­

ku z pierw szoplanow ą rolą form ludowych jak o głów nego punktu odniesienia i przedm iotu stylizacji. Leśm ian usiłuje zasugerować, że m ówi tak, jak b y M ickie­

wicz i jeg o następcy nie istnieli, że kreuje gatunek od now a (nie w brew tradycji

32 Z g o r z e l s k i ,o p . c it., s. 161.

33 Ibidem , s. 160.

(18)

OD K ON TY N UA CJI DO STY LIZA CJI 21 rom antyków i ich kontynuatorów, lecz p o m i m o tej tradycji). N aturalnie, suge­

stia ta nie m oże być traktow ana z pełną pow agą - m am y do czynienia z grą lite­

racką. N azyw ając swoje utw ory właśnie balladam i, poeta m usiał przecież liczyć się z tym, że nie sposób ew okować jakikolw iek gatunek, nie przyw ołując jed n o ­ cześnie jego historycznoliterackiego zaplecza. Literackie koneksje są tu wszakże, pow tórzę, św iadom ie zacierane na rzecz odniesień ludowych.

Strategię tę najlepiej zilustruje Ballada dziadowska (1920), utw ór trafnie na­

zw any „Św itezianką M ick iew iczow ską ro zebraną z kostium u rom antycznego i odzianą w sam odział”34. A luzja rom antyczna, choć łatw o dostrzegalna, wręcz ew identna, je st bow iem bardzo przewrotna: Ballada dziadow ska dem onstracyjnie zaprzecza swej literackości, zaprzecza - w brew oczyw istości - sw oim koneksjom z balladą literacką, czyni to zaś przez ostentacyjne pow ołanie się na ludowy św ia­

topogląd, ludow ą estetykę, ludowy sposób opowiadania.

Wynik tych działań je st wszakże zaskakujący: dążąc do osiągnięcia efektu większej niż w realizacjach rom antycznych czy w ręcz absolutnej w ierności folk­

lorystycznym w zorcom gatunku, Leśm ian nie jest w stanie ukryć literackości B al­

lady dziadow skiej. Łącząc np. konw encję ludowej ballady z gaw ędą i z form ą pie­

śni tanecznej (skoczny rytm, przyśpiewy), czyni to w sposób rażąco niezgodny z pierw otnym zastosow aniem gatunków folkloru i z ich „w ew nętrznym św iatopo­

glądem ” . W prow adzenie elem entów żartobliw ych do opow ieści z zasady pow aż­

nej jest złam aniem reguł gatunkow ych, a użycie w narracji balladowej języ ka po­

tocznego, ocierającego się o w ulgarność, to ju ż niem al przekroczenie kulturow e­

go tabu35, podobnie ja k opis nieprzystojnych zachow ań „rusałczanej dziew czycy” . N a literackość tekstu w skazuje też tendencja do nadm iernego zagęszczenia cech języ k a ludowego. Przejaw ia się to nadużyciem zaczerpniętych z folkloru środków stylistycznych (niem al m anieryczna skłonność do annom inacji, nazbyt chyba czę­

ste pow tórzenia i konstrukcje paralelne), a także rygoryzm em rytm icznym , raczej niespotykanym na taką skalę w pieśni ludowej. B ezładnie w trącane - także do w ypow iedzi postaci - przyśpiew y potęgują absurdalność historii, której głównym bohaterem okazał się „kloc chodziw y” . W yolbrzym iony zostaje prym ityw izm for­

my, jej „bylejakość”36.

Na tym jed n ak nie koniec. Poeta w w idoczny sposób igra z ludow ą skłonnoś­

cią do stylistycznych schem atyzm ów 37. Kiedy stosuje utarte w yrażenia, to po to, by je um ieścić w niespodziew anym , zm ieniającym ich znaczenie (najczęściej

14 A. S z c z e r b o w s k i, B olesław Leśmian. Zam ość 1938, s. 29. Cyt. za: 1. O p a c k i , „ P o ­ śm iertn a w g łę b i je z io r maska ”. W zb.: Studia o Leśmianie. Red. M. G łow iński, J. Sławiński. War­

szaw a 1971, s. 233.

35 W prawdzie M. B a c h t i n ( Twórczość Franciszka R abelais ’g o a kultura ludow a średn io­

w iecza i renesansu. Przekł. A. i A. G o r e n i o w i e. Oprać., w stęp, komentarz i weryfikacja przekł.

S. B a 1 b u s. Kraków 1975) pisał o kamawalizacji jako istocie kultury ludowej, lecz przecież kultu­

ra ta (jak każda) jest oparta na opozycjach: pow aga-śm iech, w y so k ie-n isk ie, porządek-chaos etc., a ballada niew ątpliw ie należy do sfery wyznaczonej przez pierw sze człony tych relacji.

36 O kreślenie A. S a n d a u e r a (Filozofia Leśm iana. W: Liryka i logika. Wybór pism k rytycz­

nych. Wyd. 2. Warszawa 1971, s. 18-20).

37 Zob. M. G ł o w i ń s k i , O język u poetyckim Leśm iana. W: Z aśw ia t p rzed sta w io n y , s. 88:

„Literatura ludowa operuje gotow ym i formułami, utwór ludowy składa się w ięc jakby z prefabryka­

tów. Leśmian czerpie z folkloru m otyw y i wątki, lubi posługiw ać się gwarow ym i wyrażeniam i, cał­

k ow icie zaś ignoruje zasadę form uliczności [...]”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

inspired the present study all focused on the explicit instruction of such strat- egies, the current study has the additional aim of investigating the outcome of an

przez prezydenta Stefana Starzyńskiego Komitetu Obywatelskiego przy Dowództwie Obrony Warszawy w jego składzie znaleźli się adwo­ kaci: Marian Borzęcki, Stanisław

Szczególna uwaga poświęcona jest kwestii warunków, jakie muszą być spełnione, by „wyjście” było realną opcją, jakie są koszty i ryzyko związane ze skorzystaniem z

We have also presented what we believe to be a simple trajectory tracking architecture, capable of controlling a small-scale helicopter in autorotation (i.e. engine OFF

Z drugiej jednak strony obóz kościelny trafiał do społe­ czeństwa z hasłam i szkoły wyznaniowej poprzez liczne tytuły prasowe, w iele św ie­ ckich organizacji

Z drugiej strony dyplomacja kulturalna jest jednym z fi larów polityki zagranicznej państwa, zwią- zana jest ściśle z rządem kraju i z osiąganiem celów jego polityki

Wykopy wytyczono we w schodniej części wzgórza, wyko­ rzy stu jąc w olne przestrzenie w lesie między

C eram ika (formy całkowicie oblaczane) pozwala n a datow anie odkry­ tych elem entów przyczółka na fazy D*E wczesnego średniowiecza.. Szósty sezon