• Nie Znaleziono Wyników

Adama Chętnika "Instrumenty muzyczne"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adama Chętnika "Instrumenty muzyczne""

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Syska, Henryk

Adama Chętnika "Instrumenty

muzyczne"

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 445-449

1984

(2)

Henryk Syska

A D A M A C H Ę T N I K A „ I N S T R U M E N T Y M U Z Y C Z N E ” *

Zadziw iająco w szechstronna jest osobowość tw órcza A dam a C hętnika (1885—1967). W yróżniający się trw a łą w iernością ro d zinnem u u stro n iu syn łomżyńskiego Now ogrodu w licznych dziedzinach um iejętności b y ł nie tylko uz n an ia godnym w ykonaw cą, ale też i pionierem , żarliw y m poszukiwaczem przeszłości, szczególnie polskiej wsi.

Jeszcze w pierw szej dekadzie obecnego stulecia podrzucał czytelnikom „Zorzy” dojrzałe p róbki swego pióra, b y niebaw em zużytkow ać je w m ie­ sięczniku Polskiego Tow arzystw a K rajoznaw czego „Ziem ia”. N adsyłał tam rzeczy dotyczące Puszczy Zielonej, przeszłości i bieżącego życia środkow ego dorzecza N arw i, wówczas mało jeszcze znanego w p o rów naniu do inn y ch oko­ lic k ra ju . K ied y z początkiem 1912 r. dojrzała m yśl w y d aw an ia „D rużyny” , czasopisma oświatowego dla m łodzieży w iejskiej K rólestw a, objął k iero w n ic­ tw o te j zasłużonej placów ki wychowawczej. D ostępną publicystyką, w iąza­ n ym słowem i gaw ędą szerzył na łam ach pow ierzonej M u gazety m yśl n ie ­ podległościową w śród now izny ludow ej, miłość do dziedzicznej zagrody, w d ra ­ żał najnow sze osiągnięcia w u p ra w ie roli i roślin, tłum aczył konieczności zgodnego współżycia sąsiedzkiego. P rzek o n an y o zdrow ym d uchu w zdrow ym organizm ie naw oływ ał do fizycznego u sp raw n ian ia młodzieży chłopskiej, za­ n iedbanem u zaś poczuciu piękna zalecał um iejętność posługiw ania się a p a r a ­ tem fotograficznym , celując osobiście w ybornym i, n iep ow tarzalnym i już dziś zdjęciami, sięgającym i rządów ostatniego cara Wszechrosji. Jeszcze przed pierw szą w ojną św iatow ą ta rg a n y w e w n ętrzn y m niepokojem grom adził, w e­ dług w łasnych możliwości, lekcew ażone drobiazgi m iejscow ej k u ltu ry sam o­ rodnej, pierw ociny późniejszego M uzeum n a o tw a rty m p o w ietrzu u u jścia P isy do księżnej rzek Mazowsza.

Puszcza K u rpiow ska sw oją d aw ną zagajnicą m yszyniecką przylegała do nie istniejącej już dziś gran icy w schodniopruskiej. Przez kilk a w ieków p rz e ­ cinała ona etniczną w spólnotę osiadłych tu rodów, polskiej m ow y i obyczaju. Nie u zn aw ał tego sztucznego podziału za zjawisko trw a łe A dam C hętnik, cze­ go w yrazem b yła m iędzy innym i w y d a n a tu ż p rzed najazd em niem ieckim obszerniejsza k siążka M azurskim szlakiem , po w yzw oleniu zaś rozp raw a z aty ­ tuło w an a M a zu r zy Pruscy na płaszczyźnie m azowieckiej, k tó ra do rą k m iłoś­ ników swojszczyzny doszła za p ośrednictw em In s ty tu tu M azurskiego w O l­ sztynie.

„Od nas szła n a d pru sk ie jeziora nasza k u ltu r a polska, nasz słow iański i polski obyczaj. W ziemię m azursk o -p ru sk ą w siąkał od w ieków pot znojny naszych pierw szych kolonistów -rolników , oraz k re w naszych w ojów i ry c e ­ rzy, broniący ch tej ziemi i naszej k u ltu r y przed g w ałtem i g r a b i e ż ą ” —

* A d a m C h ę t n i k , I n s t r u m e n t y m u z y c z n e n a K u r p i a c h i M a z u r a c h , o p r a c o w a ł S t a n i s ł a w O l ę d z k i , w y d . P o j e z i e r z e , O l s z t y n 1983, 177 s s . + 2 u l b .

(3)

4 4 6 Henryk Syska

pisał wówczas A dam Chętnik. Dowodem wierności tem u poglądow i będą n ie ­ chybnie In s tr u m e n ty m u z yczn e na K urpiach i Mazurach, rzecz bogato ilu s tro ­ w ana, udostępniona w reszcie czytelnikow i po długim oczekiwaniu. P rzew ażają w ty m dziele przy k ład y z Puszczy Zielonej, z czego należy A u to ra u sp ra w ie ­ dliwić w pełni. Nie mogło być inaczej, skoro samo przejście granicy, nie m ó­ w iąc już o poszukiw aniach badaw czych pod okiem czujnych w ładz wschod- niopruskich rzadko tylko było możliwe. Większość zatem danych należało zdobywać sposobem raczej przem ytniczym . Co innego sw ojska, nastrojow a p rz y g ry w k a spod Myszyńca, P e łt czy Chorzel. Ta bez tru d u pokonyw ała k o r ­ dony, b y rozgościć się w Rozogach, Klonie i Opaleńcu, a po latach wrócić do m iejsc urodzenia, wzbogacona now ym i odcieniami, słowa i melodii.

Czy istotnie — jak tw ierdził T adeusz Sygietyński — n a tu ra upośledziła słuchowo lud kurpiow ski? Jest raczej praw dopodobne, że łowiąc melodie dla tworzącego się „Mazowsza” zaglądano przy p ad k iem do wiosek m niej cieka­ wych, a w śród kand y d ató w trafian o na mało uzdolnionych. Zaprzeczeniem bow iem tego sądu b y ł dorobek O skara Kolberga, w s p arty po latach pracą W ładysław a Skierkowskiego, uw ieńczoną w idow iskiem „Wesele na K u rp ia ch ” (1928). Spokojny sprzeciw zaw iera też om aw iana praca A dam a C hętnika —

„Instrum enty...”, przejrzystość w y k ładu idzie tu w parze ze znaw stw em p rzed ­

miotu, a rozw ażania teoretyczne i osobiste prow adzą do ciekaw ych wniosków. „Nie tylko lubiłem muzykę, ale będąc w m łodych latach g ra jk iem w eselnym i to w ioskow ym m iałem sposobność poznania nie tylko melodii, ale i p rzeróż­ n ych in stru m en tó w muzycznych, zw anych n ieraz statk am i i narzędziam i do grania. N iektóre sam n ap raw iałem i robiłem, ta k jak m ój ojciec. Nie p rz y ­ puszczałem jeszcze w tedy, że i daw ne tańce, w iw aty czy m arsze, jak i mało dziś znane sta re in stru m e n ty p rzed staw iają dużą w artość dla naszej nau k i i k u ltu ry , jako że w y tw ó r wiejski, ludow y są ważnym , a cennym dorobkiem naszej starej, nie pisanej k u ltu ry regionalnej i o g ó ln o n a r o d o w e j ” — czytam y w odautorskim wstępie. T ak byw ało nie tylko w p rz y p ad k u A dam a C hętnika. Nie wszyscy, ale znaczna część daw nych, w ęd row nych m u zy kantów obrzędow ych nie stroniła od m ajsterkow ania. Zwłaszcza, gdy nie w ym agało ono kosztow niejszych narzędzi. N ajzw yklejszy w świecie, skład an y nożyk, n a b y w an y u szmaciarza, m łotek i dłuto spełniały tu zasadniczą rolę. U m ie­ jętność przechodziła dziedzicznie z pokolenia w pokolenie, b yła więc tr a d y ­ cyjnie szanowana. Na przełomie X IX i X X w. Puszcza Zielona i pobratym cze jej daw ne Mazowsze P ru sk ie zadziw iały jeszcze u ro dzajem rzemiosła, w ty m i w yrobem in stru m en tó w muzycznych. „ In stru m e n ty m uzyczne robią sobie K u rp ie sam i — czy to różne d u d k i drew niane, czy flety z r u r żelaznych, czy skrzypki, w w yrobie k tó ry ch doszli niek tó rzy do w ysokiej w p ra w y i zręcz­ ności ---” — zapew nia A dam C hętnik. B y nie być posądzonym o gołosłow-ność, sięga po przykłady: „We w si K orbia żył daw niej K urpik, k tó ry re p ero ­ w ał i stroił organy po kościołach, a n a w et zbudow ał sobie w dom u m ałe o rgany z drew na. Starośw ieckie rogi do g ran ia w y ra b iał Roch Ś w id er ze wsi P ełty, a ciekaw e rożki k larn eto w e — pastu ch i ry b a k z N ow ogrodu Czesław K am iński. O lbryś z Dębnik, gm ina G aw rychy w y ra b iał sk rzypki z rzeźbio­ nym , końskim łbem, wieńczącym szyjkę i n s t r u m e n t u . W każdej niem al wsi są chłopcy, któ rzy do dziś po trafią w yrabiać d u d k i oraz fu ja rk i i duże ligaw ki z korzeni. Dalsze zdolności w ty m k ie ru n k u dadzą się jeszcze n a K u r ­ piach rozw inąć”.

(4)

4 47

n a sklepow e półki i do straganów . Taniością sw oją w yp ierały coraz bardziej w y ro b y domowe. G w ałtow nie spadać też zaczęło znaczenie sam orodnego l u t­ n ictw a i innych, krew niaczych powołań. Rzem ieślnicy przeżyw ali gorycz ro z­ sta w a n ia się z kiepsko co p raw d a płatnym , ale u m iłow anym zawodem. Do końca jed n ak zostali w iern i n a b y te j doskonałości. „Pracę p rzy w yrobie in ­ stru m en tó w g rajkow ie trak to w a li z zam iłow aniem : ta k samo przy n ap raw a c h lubili «dulcyć» godzinam i i całym i dniam i. Dopiero po w ypróbow aniu in s tr u ­ m en tu oddaw ali go właścicielowi” — zachw yca się A dam Chętnik.

W ioskowa m uzykalność nie tylko daw nego pogranicza wiele m a do z a ­ wdzięczenia bezpośredniej więzi z przyrodą, współżycia z nią na co dzień. Szczególnie bór odwieczny, tajem niczo rozszeptany, to znów niepokojąco za­ ciszny, w y pełniony pogłosem ptak ó w i zw ierząt w dram aty czn y ch w alkach o p rz etrw a n ie i radosnych uniesieniach n a b ie ra tu szczególnej doniosłości. Pędzone do przedw czesnych obowiązków dziecko chłopskie, chadzające za stad em gęsi, znoszące zielsko dla trzo d y chlew nej, czy też odpędzające krow y od u p ra w poszukuje rozryw ki, by południe szybciej przywołać, przybliżyć też zachody słońca. Pomocą, w zasięgu w łasnych możliwości, jest m u zy k al­ ność, w ydobyta z u m iejętnie przysposobionych części roślin. W łaściw ie p rz y ­ cięta trzcina w odna m ogła służyć za piszczałkę. P ian ie młodego, ledw ie co w ypierzonego kogucika przypom inał dźw ięk przyłożonego do w arg, w ydłużo­ nego listka traw y . Echo podobne owczemu p o b ekiw aniu w y dm uchać można ze źdźbła m ajow ego żyta. Osobliwe m iejsce w ty ch możliwościach zajm uje soczysty i b u jn y tata ra k , z którego „w yem okać” nie tru d n o było pisklenie kurcząt. Zda się też do czegoś oczyszczone w e w n ą trz gęsie pióro, w y grzebana z m u łu i przesuszona muszla, ścięta jednostronnie łu p in a orzecha laskowego. O dstaw ianie polek i obertasów z pomocą lipowego listka, grzebienia i płochy było jed n y m z wdzięczniejszych popisów. O kręcanie fu ja re k w ierzbow ych weszło do skarbca naszej twórczości lirycznej. Gw izdanie przez zęby zw łasz­ cza n a palcach to sposób porozum iew ania się zagubionych w lesie, o d tw arza­ jący sejm ikow anie żabie, cirykanie k u ro p atw , k ra k a n ie wron...

A w Zielonej, w M yszynieckiej h u k a ją puszczyki,

to P adlew ski, Z ygm u n t dzielny zw ołuje K u r p i k i

---— pisała M aria K onopnicka o puszczańskich strzelcach w p a rty zan ck im boju p o w stania styczniowego.

Pasiecznicy ostrołęckich kniei jako jedyni z królew sk ich poddanych w przedrozbiorow ej Polsce m ieli p raw o noszenia bro n i palnej. W ym agała tego ochrona b a rci przed obcymi am atoram i drogocennego m iodu i wosku. Nie tylko do przechow ania prochu służył strzelcom k u rp io w sk im obrobiony odpo­ wiednio bydlęcy róg. Dopełniony u stnikiem był narzędziem , obw ołującym n ie ­ bezpieczeństwo, skrzykiw ał ludzi do wiecowania, w sp ierał zagubionych. Po u d an y ch częściowo próbach „rozbrojenia” puszczan, co nastąpiło już w p ierw ­ szych latach K rólestw a, m uzykalność rogu w y k o rzystyw ali pasterze wioskowi, dając n im znać o przystępow aniu do swoich, codziennych obowiązków. O d­ głosy dzwonków, um ocow anych na szyjach k ró w i owiec roznosiły się n a znaczne odległości. P raw d ziw a sym fonia p ry m ity w n y ch dźwięków. W długie w ieczory zimowe, przede w szystkim grudniow e, gdy spadły na ziemię p ie rw ­ sze przym rozki słychać było na rów nicach n aw oływ anie ligaw ek: „Zwyczaj te n panow ał z obu stro n g r a n i c y . N iekiedy w ieczoram i młodzież

(5)

sygna-44 8 Henryk Syska

lizowaia do siebie na trąb a ch i ligaw kach z bliższych wiosek Mazowsza P r u s ­ kiego czy n a d n a r w i a ń s k i e g o A ligaw ki słychać było w cichy wieczór w p ro m ieniu kilku kilom etrów . Melodie ligaw kow e w P ru s ac h W schodnich b yły podobne jak u n a s ” — przypom ina A u to r I n stru m en tó w , załączając pod­ słuchany przed laty odpow iedni zapis na pięciolinii. „Sygnał ten znali i gos­ podarze i bydło. K ro w y w ydojone już wcześniej w ybiegały sam e za w rota i grom adnie p o rykując szły n a paśnik. P astu ch trą b ił i dalej po drodze, a m uzyki tej k row y ta k słuchały jak ludzkiego głosu, idąc w olniej lub p r ę ­ dzej, om ijając zboże po drodze, w czym dopom agał jeszcze specjalnie w y tr e ­ sow any pies — owczarek. Zwyczaj te n panow ał z obu stro n g ra n ic y ” — p o ­ d aje A dam C hętnik. P o tw ierdzenie tego, co już p rzed 150 la ty z ro m antyczną kwiecistością wyłożył Ł ukasz Gołębiowski:

... „Bydło n a wsi spokojniejsze, g d y piszczałkę usłyszy albo m ultan k ę: ognisty koń w ojow nika d rży z radości na odgłos trąb y : psy polowe m uzycz­ n em u hałasow i m yśliw ych ochoczo p o s łu s z n e Podobnież i dla człowieka m uzyka jest mową serca”.

Słówko o m ultankach. Złożone z różnej długości r u r e k w yprzedzały b u ­ dow ą i wielogłosem znane do dziś organki, tyle tylko, że w Puszczy Zielonej robiono je z korow ej otoczki bzu, w ierzby lub trzciny.

W k otły, b ę b n y uderzono, Na w ojenkę r o z k a z a n o

---— użala się jedna z najstarszy ch polskich pieśni żołnierskich nad dolą pow o­ łan ej do szeregów młodzieży. Z użytkow ania obozowego przeszły te hałaśliwe, wzyw ające do gotowości in stru m e n ty na własność ostrołęckich puszczan. Z sosnowego, półm etrow ego odziomka w yrab iali b ęb n y pow stańcy kurpiow scy la t 1831 i 1863. Silnie naciągnięta ogołocona z sierści skóra b a ran ia brzm iała donośnie pod uderzeniam i pałek. Jeszcze do r. 1814 „obębniał” ważniejsze zarządzenia miejscowej w ładzy woźny gm in przygranicznych, tyle tylko, że n a przyborze o bo k u b laszanym lu b łubowym . T rad y cy jn ie „obębnianiem ”, n azyw ano aż do ostatniej w o jny św iatow ej każdą próbę n aw iązyw ania łącz­ ności „stójkow ego" z tłu m em jarm arcznym , chociaż te n pracow nik urzędu p otrząsał już tylko najzw yklejszym dzwonkiem. Ociężałe b ębny daw no p rze­ szły do zacisza wspomnień, b y ustąpić m iejsca m ałym , podrobionym z p rz e ta ­ k a bębenkom , w y stu k u jący m ry tm y na zabaw ach i godach weselnych.

P rz y znaczniejszych tylko w ystąpieniach i uroczystościach kościelnych, podczas pielgrzym ek m iędzy innym i do G ietrzw ałdu na W arm ii czy do Św ię­ te j L ipki na M azurach nie obeszło się bez udziału kotła. K utego z miedzi, n ie ­ sionego przez dw óch krzep k ich pątników . K iedy po w y d arzeniach b u n to w n i­ czych 1905 r. nastąp iły pewne, dostrzegalne sw obody obyw atelskie w K ró le ­ stwie, tow arzyszyły k o tły m asow ym w ystąpieniom patriotycznym . P rzecho­ w y w an e w bocznicach kościołów D ąbrów ki, Nowogrodu, Ł ysych i Z bójny p rzepadły na zawsze przed odzyskaniem niepodległości. P rzetopione w h u tach niem ieckich na kule i a rm a ty podzieliły sm u tn y los tysięcy dzwonów.

W k rążącej przed kilkudziesięciu jeszcze laty na południu ostrołęckiego P o n arw ia opowieści można było podziwiać oczekiw anie i w ątpliw ości u z u p eł­ n iających się in stru m en tó w m uzycznych p rzed zapowiedzią okolicznościowego ucztow ania. Z niecierpliw ione co nieco, zawsze jed n ak pełne nadziei skrzypce, tonacją n a jw y raźn iej ponaglającą docinały:

Będziem jedli, będziem pili, będziem y się weselili...

(6)

4 4 9

P o m ru k u jąc niedow ierzająco gasiła ten przedw czesny zapał stateczna o w ydatniejszych kształtach, w sp arta n a podłodze basetla, głosem p rzy p o m i­ n ający m buczenie trzm iela:

J a k Bóg da! J a k Bóg da! J a k Bóg da!

W Puszczy Zielonej basetla znana była pod nazw ą „ m a ry n y ”. Bardzo łatw e j w użyciu, trak to w a n ej dość pobłażliwie. J a k niespodziew anie weszła, ta k też i szybko wyszła z u ż y tk u ludow ych rzępolów. T rw ałe stanow isko pod kurpiow sk o -m azu rsk im niebem zajęły n ato m iast skrzypce, rzadziej ze w spół­ udziałem k larn etu . Na k aflach m azurskich, począwszy od końca X V III w. często spotykane są m alow idła z w izerunkiem skrzypiec. Przygodnych graczy na ty m instrum encie m iew ała zw ykle każda liczniejsza wieś puszczańska. Z a ­ pam iętale obracali sm ykiem po stru n a ch na każde zawołanie, spełniali bez ociągań każdą prośbę dzieci i młodzieży, obecni przy jesiennym d arciu pierza, zbiorow ym szatkow aniu kapusty, nie przepuszczali chrzcin i inn y ch obrzędów rodzinnych. Oczywiście bezinteresow nie, na zasadzie przysługi sąsiedzkiej. N ajw iern iej odbierali stare melodie, dorzucali do nich coś od siebie. Wielu z nich było praw d ziw y m i sztukm istrzam i w ty m um iłow aniu, jak Ł ukasz Se­ ra fin ze wsi Baliki, P aw eł B acław ski z Lelisa, lub Kisiel ze Zbójny. Na szcze­ gólne w yróżnienie zasługuje Śmigiel z Łysych. To już nie tylko w edług m ie j­ scowego w y m iaru w irtuoz, ale i kom pozytor co się zowie. „G rał on pięknie — wesoło albo sm utno i rzewnie, «całkiem do płacu», g rał i przyśpiew yw ał r a ­ zem. W ykonyw ał też w łasny u tw ór, zaczynający się od słów: «a m oja jełochna gdzie mi się podziała», szukał w ted y «jełochny», a skrzypcam i w y g ry w ał jej beczenie, płacz szukającej, «jełochny» dziewuchy, potem jak k row a ryczała, potem b ek radosny, a w reszcie gdy ją odnalazł, g rał wesoło i sk akał razem". Albo Sew eryn Tyc, mieszkaniec nadgranicznych Pelt. N a skrzypkach w łasnej ro boty ze św ierkow ych deszczułek urzek ał sw ych słuchaczy. „Kiedy zapalił m u się dom, ra to w ał przede w szystkim skrzypce, a gdy je w y rw ał z ognia, u siadł opodal za stodołą, nastro ił i zaczął grać. Resztki domu palą się, ludzie płaczą, a on g r a «Com uratow ał, tem się cieszę» — odpow iadał”.

Zjaw isko w prost niepojęte, w dzisiejszych czasach. Dlatego: dobrze, że ukazało się w ypracow ane sercem, wiedzą i dośw iadczeniem dzieło A dam a C hętnika. J u ż S okrates tw ierdził, że „muzyka łagodzi obyczaje”. W nie ta k daw n y ch jeszcze czasach na wsi, gdzie zbliżenia sąsiedzkie b ardziej niż gdzie­ kolw iek w a ru n k o w ały niezbędną w zaspokajaniu codziennych potrzeb spój­ ność grom ady, in stru m e n t dźw iękow y i um iejętność posługiw ania się nim w każdej potrzebie były znakiem w yróżniającym , dodającym powagi. P o n a d ­ czasowo też niezbędnym bodźcem dokuczliwie ostatnio zaniedbanego rozwoju osobowości.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dostawca (Sprzedawca) zobowiązuje się do dostawy (sprzedaży) Odbiorcy (Kupującemu) węgla, miału i oleju opałowego do szkół na terenie gminy Mniów w sezonie grzewczym 2010/2011

Utrata praw obejmuje prawo do sprzedaży produktów Kyäni oraz prawo do otrzymywania przyszłych prowizji, premii i innych przychodów ze sprzedaży i innych działań byłej

[r]

Udowodni¢, »e produkt tensorowy snopów bardzo szerokich jest snopem bardzo

ile poszczególnych elementów.. Karta pracy do e-Doświadczenia Młodego Naukowca opracowana przez: KINGdom Magdalena Król. Klasa I Tydzień 19

Który z tych prawdziwych instrumentów przypomina ten, wiadczenia? Otocz pętlą.. Karta pracy do e-Doświadczenia Młodego Naukowca opracowana przez: KINGdom Magdalena Król.

Jeżeli się da naszym pszczołom matkę włoską, albo włoskim matkę naszych pszczół, to powstaje rasa mięszana, lecz tylko pszczoły żeńskie i robotnicze są

TS Interior Pufa/pojemnik DEKO 78x38x38 - ciemnoszara, jasnoszara TS Interior Pufa/pojemnik RIKO.. ciemnoszara, jasnoszara TS Interior