waz˙ne jest zwrócenie uwagi na to, z˙e koniecznos´c´ kauzalna jest czyms´ innym niz˙ koniecznos´c´ logiczna. Trzeba tez˙ dodac´, z˙e w wywodach Owensa znalazła potwier-dzenie teza o pluralizmie typów wiedzy teoretycznej.
Stanisław Kiczuk
Ruth Garret M i l l i k a n, White Queen Psychology and Other Essays for
Alice
, Cambridge, Mass.: A Bradford Book/The MIT Press 1993, ss. XII + 387.
Nazwisko Ruth Garrett Millikan zacze˛ło sie˛ pojawiac´ w anglosaskich dyskusjach z zakresu filozofii umysłu i filozofii psychologii po ukazaniu sie˛ jej monografii Lan-guage, Thought, and Other Biological Categories (Cambridge, Mass.: The MIT Press 1984), zawieraj ˛acej całos´ciow ˛a i zwart ˛a koncepcje˛ umysłu i je˛zyka oraz ich powi ˛azan´ ze s´wiatem. Obecny tom, be˛d ˛acy cze˛s´ciowo przedrukiem artykułów publikowanych w ostatnich latach, rozwija niektóre tematy tej monografii, kontrastuje je z innymi współ-czesnymi rozwi ˛azaniami lub przedstawia zasadnicz ˛a linie˛ argumentacji Autorki wraz z jej dalekosie˛z˙nymi konsekwencjami. Kluczow ˛a tematyk ˛a tomu jest natura mentalnej reprezentacji s´wiata.
Millikan wyróz˙nia trzy teorie reprezentacji mentalnej: teorie obrazowe, teorie przy-czynowo-informacyjne oraz teorie formalno-symboliczne, czyli teorie PM (skrót od Principia mathematica B. Russella i A. N. Whiteheada, głównego dzieła z logiki for-malnej w XX wieku). Kaz˙da z tych teorii, twierdzi Millikan, zaczyna miec´ trudnos´ci, gdy przychodzi do wytłumaczenia błe˛dów poznawczych: błe˛dnych percepcji, fałszywych przekonan´, me˛tnych poje˛c´, złych wnioskowan´ itp. Kaz˙da z nich boryka sie˛ z mem rozróz˙nienia mie˛dzy faktami poznania a normami poznania (w skrócie: z proble-mem normatywnos´ci).
Teorie obrazowe opieraj ˛a sie˛ na tezie, z˙e reprezentacje s ˛a podobne do tego, co reprezentuj ˛a. Moz˙e tu chodzic´ o podobien´stwo w potocznym sensie (tak, jak to ujmo-wali klasyczni empirys´ci brytyjscy) lub o abstrakcyjn ˛a, formaln ˛a lub strukturaln ˛a izo-formie˛ (np. w rozumieniu L. Wittgensteina z Traktatu). Jes´li jednak tak, to znika intui-cyjna róz˙nica mie˛dzy błe˛dn ˛a, zł ˛a reprezentacj ˛a a zupełnym brakiem reprezentacji. Trudno wtedy wytłumaczyc´, jak cos´ moz˙e z´le reprezentowac´ ten a nie inny przedmiot (dlaczego akurat ten, skoro np. reprezentacja jest bardzo nieokres´lona i „pasuje” do wielu obiektów). Zwolennicy teorii przyczynowo-informacyjnej twierdz ˛a, z˙e reprezenta-cje reprezentuj ˛a to, co je wywołuje, albo to, bez czego nie mogłyby zaistniec´, albo tez˙ to, z czym s ˛a one skorelowane przez jakis´ rzetelny mechanizm. Ale i te teorie maj ˛a problemy z błe˛dnymi reprezentacjami, które w tym uje˛ciu s ˛a reprezentacjami pojawiaj ˛a-cymi sie˛ bez oddziaływania tego, co one reprezentuj ˛a. Nalez˙y do nich np. reprezentacja kota, która wieczorem moz˙e byc´ wywołana przez jakies´ inne zwierze˛ o podobnym kształcie. Czy w takim razie wynika z tego, z˙e uwzgle˛dniaj ˛ac całokształt mechanizmów przyczynowych, mamy de facto do czynienia z „alternatywn ˛a” reprezentacj ˛a kota lub
innych małych zwierz ˛at o podobnym kształcie? Nie, odpowiadaj ˛a zwolennicy teorii przyczynowo-informacyjnych, gdyz˙ reprezentacje reprezentuj ˛a nie wszystko, co je wywołuje, lecz tylko to, co je wywołuje w „normalnych warunkach”. Okres´lenie owych warunków okazuje sie˛ jednak zadaniem nie do wykonania. Teorie PM opieraj ˛a sie˛ na idei zapoz˙yczonej z teorii systemów formalnych, idei, z˙e wyraz˙eniom takich systemów nadaj ˛a znaczenie reguły rz ˛adz ˛ace ich przekształceniem. W zastosowaniu do reprezenta-cji mentalnych sprowadza sie˛ to do twierdzenia, z˙e tres´c´ i odniesienie reprezentareprezenta-cji jest okres´lane przez jej „role˛ konceptualn ˛a” lub „role˛ przyczynow ˛a” w całym, rz ˛adzonym regułami systemie reprezentacji. Przykładowo: tres´c´ reprezentacji mentalnej „kot” konstytuuje to, z˙e mys´l ta jest wynikiem pewnego rodzaju pobudzen´ siatkówki oka, z˙e wywołuje ona mys´li „jest zwierze˛ciem”, „jest ssakiem”, „lubi ryby”, z˙e mys´l „chce˛ pogłaskac´ kota” wraz z odpowiednimi pobudzeniami siatkówki powoduje takie, a nie inne ruchy r ˛ak itd. Ale i tego typu teorie nie mog ˛a sobie poradzic´, zdaniem Millikan, z błe˛dnymi reprezentacjami i problemem normatywnos´ci. Jes´li bowiem faktycznie dyspozycje inferencyjne osób determinuj ˛a całkowicie lub cze˛s´ciowo tres´c´ reprezentacji, to jak mog ˛a miec´ miejsce niepoprawne procedury inferencyjne? Albo tez˙ jes´li faktyczne dyspozycje do reagowania na bodz´ce współdeterminuj ˛a znaczenie reprezentacji, to jak mog ˛a miec´ miejsce błe˛dy w rozpoznawaniu?
Odpowiedzi ˛a Millikan na te trudnos´ci jest ewolucyjno-biologiczna teoria poznania i reprezentacji. Tak jak aparat fotograficzny został skonstruowany w ten sposób, aby utrwalic´ na kliszy obraz obiektu, na który zostanie skierowany, tak tez˙ nasz umysł został ukształtowany w ten sposób, aby wytwarzał reprezentacje otaczaj ˛acego nas s´rodowiska w drodze pewnego rodzaju fizycznych interakcji z tym, co reprezentowane. Krótko mówi ˛ac, to ewolucyjny mechanizm wi ˛az˙e percepcje˛ lub mys´li z reprezento-wanymi stanami rzeczy. Jak takie stanowisko (wykorzystuj ˛ace w zasadzie elementy wszystkich trzech wymienionych powyz˙ej typów teorii) jest w stanie wytłumaczyc´ błe˛dne reprezentacje i uporac´ sie˛ z problemem normatywnos´ci? Według Millikan bar-dzo prosto: traktuj ˛ac te elementy (tj. obrazowanie, przyczynow ˛a korelacje˛, role inferen-cyjne itp.) jako składniki biologicznych norm. To nie fakty zwi ˛azane z tym, jak nasz umysł zachowuje sie˛ w rozmaitych warunkach, sprawiaj ˛a, iz˙ jest on systemem repre-zentacyjnym, i determinuj ˛a, co on reprezentuje. Sprawiaj ˛a to i determinuj ˛a fakty doty-cz ˛ace tego, jak zachowywałby sie˛ nasz umysł działaj ˛acy zgodnie z biologidoty-cznymi normami. Tylko wtedy, gdy nasz umysł f u n k c j o n u j e w ł a s´ c i w i e, ma-my do czynienia z reprezentacjami mentalnymi współwyste˛puj ˛acymi z tym, co one reprezentuj ˛a, wiernie obrazuj ˛acymi to, co reprezentuj ˛a, i stanowi ˛acymi składniki popra-wnych wnioskowan´. Krok po kroku, w kolejnych artykułach omawianego tomu, Milli-kan stara sie˛ rozwin ˛ac´ kluczowe kategorie swego stanowiska (poje˛cie funkcji włas´ci-wej, poje˛cie normy biologicznej, typy i sposoby reprezentowania), aby w kon´cowym i tytułowym studium przejs´c´ do zaskakuj ˛acej konsekwencji takiego ewolucyjno--biologicznego uje˛cia reprezentacji mentalnej: ataku na „racjonalizm znaczeniowy”, który − zdaniem autorki − jest ostatnim i dot ˛ad nie odrzuconym składnikiem szeroko krytykowanego „mitu danych”.
Na racjonalizm znaczeniowy składaj ˛a sie˛ trzy tezy epistemologiczne: 1) teza o epistemicznym bezpos´rednim daniu identycznos´ci i róz˙nicy znaczeniowej, sprowadza-j ˛aca sie˛ do tego, z˙e racsprowadza-jonalna osoba potrafi rozpoznac´ a priori, czy sprowadza-jesprowadza-j mys´li s ˛a my-s´lami o tym samym poje˛ciu lub s ˛adzie, tj. czy maj ˛a to samo znaczenie; 2) teza o
epistemicznym bezpos´rednim daniu jednoznacznos´ci, według której racjonalna osoba potrafi rozpoznac´ a priori, czy dana jej mys´l jest wieloznaczna; 3) teza o episte-micznym bezpos´rednim daniu sensownos´ci, sprowadzaj ˛aca sie˛ do tego, z˙e racjonalna osoba ma zdolnos´c´ apriorycznego stwierdzenia, czy jej mys´l jest sensowna, czy tez˙ pozbawiona znaczenia. Konieczne s ˛a przynajmniej dwie uwagi terminologiczne, doty-cz ˛ace tak sformułowanego racjonalizmu znadoty-czeniowego. Wpierw w odniesieniu do wyra-z˙enia „racjonalna osoba”. Millikan (jak sie˛ wydaje, bardzo słusznie) zwraca uwage˛, z˙e jest to wyj ˛atkowo myl ˛acy termin, który moz˙e byc´ rozumiany na dwa sposoby. Moz˙e on oznaczac´ b ˛adz´ osobe˛ racjonaln ˛a w sensie „mechanicznym” lub „psychologicznym”, czyli tak ˛a, której mózg pracuje normalnie, której głowa nie jest uszkodzona, która nie jest chora, której psychika nie wykazuje z˙adnych odchylen´, b ˛adz´ tez˙ o osobe˛ racjonaln ˛a w sensie „semantycznym”, czyli tak ˛a, której mys´li przetwarzane s ˛a stosownie do reguł logicznych, której procesy mys´lowe ukonstytuowane s ˛a i rz ˛adzone przez znaczenie poje˛c´ i s ˛adów. I druga uwaga terminologiczna, dotycz ˛aca tym razem poje˛c´ i s ˛adów (lub abstrakcyjnie poje˛tych terminów i zadan´), a zwłaszcza kryteriów ich identycznos´ci. Identycznos´c´ te˛ moz˙na poj ˛ac´ albo jako identycznos´c´ co do zakresu (ekstensji), albo identycznos´c´ co do tres´ci, albo tez˙ identycznos´c´ co do sposobu prezentacji tres´ci. Poniewaz˙ przy pierwszym, luz´nym rozumieniu identycznos´ci otrzymujemy zupełnie nie-wiarygodne i trudne do utrzymania stanowisko (którego konsekwencj ˛a jest np. teza, z˙e osoba uznaj ˛aca jakis´ s ˛ad uznaje tym samym w s z y s t k i e inne s ˛ady równoznacz-ne z nim zakresowo), Millikan bierze jedynie pod uwage˛ dwa s´cis´lejsze rozumienia identycznos´ci poje˛c´ i s ˛adów, które daj ˛a w rezultacie dwie odmiany racjonalizmu zna-czeniowego: racjonalizm tres´ciowy i racjonalizm sposobu prezentacji.
Zwolennicy racjonalizmu tres´ciowego skupiaj ˛a cze˛sto swoj ˛a uwage˛ na tym, jak tworzone s ˛a tres´ci złoz˙one z tres´ci prostych i w jaki sposób znaj ˛ac te drugie potrafimy apriorycznie uj ˛ac´ te pierwsze. Ale przeciez˙ musz ˛a sie˛ oni zgodzic´, z˙e teoria tres´ci zalez˙y w ostatecznym wymiarze od tego, jak scharakteryzuje sie˛ tres´c´ elementów pros-tych, takich jak nazwy własne, wyraz˙enia okazjonalne itp. Maj ˛ac do czynienia z tak podstawowymi terminami, nie potrafimy powiedziec´ o ich tres´ci nic wie˛cej ponad to, z˙e posiadaj ˛a one pewne indywidua jako swe przedmioty odniesienia (innymi słowy mówi ˛ac, z˙e s ˛a „bezpos´rednio referencjalne”). Po zwróceniu uwagi na te˛ sprawe˛, argu-mentacja przeciwko racjonalizmowi tres´ciowemu wygl ˛ada bardzo prosto. Millikan tak j ˛a formułuje: „[...] elementy pierwotne do konstrukcji tres´ci mys´lowej, elementy proste w teorii tres´ci dla mys´li, nie mog ˛a byc´ tres´ciami, które s ˛a epistemicznie dane w sposób wymagany przez racjonaliste˛ tres´ciowego. A bardziej dokładnie, tres´ci te nie mog ˛a byc´ epistemicznie dane, jes´li nie odwołamy sie˛ do teorii tres´ci mys´lowej, postuluj ˛acych bezpos´redni ˛a aprehensje˛, co oczywis´cie przes ˛adzałoby sprawe˛. Jes´li zas´ proste terminy tres´ci mys´lowej nie stosuj ˛a sie˛ do wymogów racjonalisty tres´ciowego, to jest jasne, z˙e nie mog ˛a sie˛ do nich stosowac´ terminy złoz˙one” (s. 303). Sedno tej argumentacji sprowadza sie˛ zatem do popularnej ostatnio idei eksternalistycznej, z˙e tres´c´ seman-tyczna poje˛cia lub s ˛adu (czy terminu lub zdania) jest zdeterminowana przez przedmiot, do którego odnosi sie˛ poje˛cie czy dany termin, albo fakt, do którego odnosi sie˛ s ˛ad czy zdanie. Przyjmuj ˛ac, z˙e przedmiot lub fakt jest cze˛s´ci ˛a s´wiata zewne˛trznego oraz z˙e relacja odniesienia (referencji) ma charakter historyczno-przyczynowy, trudno unikn ˛ac´ wniosku, z˙e indywidualna osoba nie jest w stanie uj ˛ac´ apriorycznie identycznos´ci i róz˙nicy znaczeniowej oraz z˙e wiele jej identyfikacji semantycznych moz˙e byc´ błe˛dnych.
Zwolennik tak poje˛tego racjonalizmu znaczeniowego, tj. racjonalizmu tres´ciowego, moz˙e obrac´ w tej sytuacji dwojak ˛a linie˛ obrony. Moz˙e on po prostu postulowac´, z˙e dysponujemy bezpos´redni ˛a, nieprzyczynow ˛a aprehensj ˛a indywiduów (tak jak to czynił np. W. Ockham) lub ogólnych form czy własnos´ci (Platon). Moz˙e tez˙, be˛d ˛ac nieche˛tny takiemu „odnaturalizowaniu” naszej wiedzy o s´wiecie, obrac´ strategie˛ russellowsk ˛a: mamy bezpos´redni kontakt z danymi zmysłowymi, które nadaj ˛a podstawow ˛a tres´c´ semantyczn ˛a naszym mys´lom, a wszystko inne jest z tych danych zmysłowych skon-struowane. Ale obieraj ˛ac te˛ epistemologicznie „ostroz˙niejsza” strategie˛, zwolennik racjonalizmu tres´ciowego musi zignorowac´ krytyke˛ L. Wittgensteina i W. Sellarsa dotycz ˛ac ˛a (rzekomo) bezpos´redniego kontaktu z danymi zmysłowymi.
Jes´li obie te linie okaz˙ ˛a sie˛ nieskuteczne, racjonalista znaczeniowy ma jeszcze jedno wyjs´cie. Moz˙e złagodzic´ swoj ˛a doktryne˛, zadowalaj ˛ac sie˛ jedynie racjonalizmem ogra-niczonym do sposobu prezentacji tres´ci. Ale takie posunie˛cie − twierdzi Millikan − tylko z pozoru daje wiarygodne stanowisko. Kiedy bowiem dokładnie przyjrzec´ sie˛ owym sposobom prezentacji, to okazuje sie˛, z˙e s ˛a one albo rolami psychologicznymi, nie maj ˛acymi z˙adnego obiektywnego wymiaru semantycznego, albo s ˛a rzeczywis´cie semantycznymi sposobami prezentacji, lecz wtedy s ˛a determinowane i indywidualizowa-ne przez tres´c´. I w jedindywidualizowa-nej, i w drugie postaci − konkluduje Millikan − racjonalizm jest „bardzo zł ˛a ide ˛a i beznadziejn ˛a s´lep ˛a uliczk ˛a”. Co wie˛cej, chc ˛ac byc´ konsekwentni, musimy tym samym porzucic´ niektóre koncepcje, które wydawały sie˛ nam dot ˛ad całko-wicie oczywiste. Jes´li przyj ˛ac´, z˙e prawdy logiczne s ˛a uzalez˙nione lub zdeterminowane przez znaczenie, to nie s ˛a one dane a priori. Ponadto, poniewaz˙ racjonalnos´c´ zalez˙y do pewnego stopnia od uchwycenia identycznos´ci i róz˙nicy znaczeniowej, nie jest ona równiez˙ dana a priori (krótko mówi ˛ac, „nie jest zawarta w samej głowie, lecz wymaga odpowiedniego s´rodowiska”). I jeszcze jedna konsekwencja metodologiczna, która przewija sie˛ jako stały w ˛atek w prawie wszystkich publikacjach Millikan: intencjonalna psychologia racjonalna ograniczona do zawartos´ci naszych umysłów powinna zostac´ przekształcona w nauke˛ „ekologiczn ˛a” i biologiczn ˛a.
Odkładaj ˛ac szczegółow ˛a dyskusje˛ tych konsekwencji (a zwłaszcza kontrowersyjnego, moim zdaniem, twierdzenia, z˙e z odrzucenia racjonalizmu znaczeniowego w y n i k a teza, z˙e prawdy logiczne nie s ˛a dane a priori), chciałbym zwrócic´ uwage˛ jedynie na dwa kluczowe załoz˙enia stanowiska Millikan, które nadaj ˛a moc jej argumentacji.
Cały projekt Millikan oparty jest na przyje˛ciu metafizycznego naturalizmu. S ˛adzi ona, z˙e otaczaj ˛acy nasz s´wiat czasowo-przestrzenny, powi ˛azany wszechobecnymi zwi ˛az-kami przyczynowymi i rz ˛adzony przez prawa przyczynowe, jest jedynym s´wiatem, który istnieje. Równiez˙ my sami, jako podmioty poznaj ˛ace i działaj ˛ace, jestes´my czaso-przestrzennymi z˙ywymi organizmami, wykształconymi w toku naturalnych procesów przyrodniczo-ewolucyjnych, a wobec tego wyjas´nienie naszego systemu reprezentacyj-nego i poznawczego powinno odwoływac´ sie˛ do jego przyczynowych z´ródeł i funkcji, jakie ma on spełniac´ w przetwarzaniu i reprodukcji naszego gatunku. Załoz˙enie to tłumaczy w pewnym sensie, dlaczego Millikan wspomina jedynie (bez obszerniejszej dyskusji) nienaturalistyczne teorie tres´ci, traktuj ˛ace znaczenia jako obiekty abstrakcyjne, oddziałuj ˛ace na nasz umysł w jego racjonalnym wymiarze. Millikan zgadza sie˛, z˙e przy przyje˛ciu takiego nienaturalistycznego pogl ˛adu teza racjonalizmu znaczeniowego jest stosunkowo prosta i trudna do zakwestionowania: po prostu znaczenia oddziałuj ˛ace na nasz umysł w pewnym sensie „wprawiaj ˛a go w ruch”, zgodnie ze swymi
intencjonalny-mi naturaintencjonalny-mi. Ale sama szybko odrzuca taki pogl ˛ad jako niewiarygodn ˛a forme˛ plato-nizmu. Jest to zrozumiałe, zwaz˙ywszy na jej metafizyczny naturalizm. Nie jest to jednak do zaakceptowania przez kogos´, kto ma w ˛atpliwos´ci co do trafnos´ci naturali-stycznego programu i kto bynajmniej nie jest pewien, z˙e bez wyj ˛atku kaz˙de odwołanie sie˛ do obiektów abstrakcyjnych jest juz˙ tym samym koncesj ˛a na rzecz „niewiarygodne-go platonizmu”.
Millikan ł ˛aczy swój naturalizm metafizyczny z programem epistemologicznym, głosz ˛acym wyz˙szos´c´ „trzecioosobowego” punktu widzenia nad „pierwszoosobowym” punktem widzenia. S´cis´le bior ˛ac, utrzymuje Millikan, tylko ten pierwszy przynosi nam obiektywn ˛a i rzeteln ˛a wiedze˛ o s´wiecie i nas samych. Przy takim załoz˙eniu moz˙e ona zawsze znalez´c´ luke˛ i rozbiez˙nos´c´ mie˛dzy obiektywnymi relacjami semantycznymi, ustalanymi z „trzecioosobowego” punktu widzenia, a subiektywnymi rolami psycholo-gicznymi i zwi ˛azkami mys´lowymi, które sobie us´wiadamiamy z „pierwszoosobowego” punktu widzenia. I to wydaje sie˛ byc´ głównym powodem, dlaczego jej argumenty prze-ciwko racjonalizmowi znaczeniowemu wydaj ˛a sie˛ tak nieodparte. Millikan s ˛adzi, z˙e ten program, czy raczej preferencja epistemologiczna, ma bardzo proste uzasadnienie: „Filozofia w pierwszej osobie nie moz˙e byc´ pierwotna, poniewaz˙ pierwsza osoba jest tak samo w s´wiecie empirycznym jak wszystkie inne i jest doste˛pna tylko przez zrozu-mienie jej relacji do całej reszty s´wiata, w którym sie˛ ona znajduje” (s. 201). Moz˙e sie˛ do pewnego stopnia zgodzic´ z t ˛a obserwacj ˛a, lecz jednoczes´nie domagac´ sie˛ dokład-niejszej charakterystyki epistemologicznej „trzecioosobowego” punktu widzenia, a zwłaszcza tego, w jakim sensie przekracza on i podwaz˙a to, co jawi sie˛ z „pierwszo-osobowego” punktu widzenia. Uwaz˙am, z˙e nawet dla kogos´, kto nie ma głe˛bszych sympatii weryfikacjonistycznych czy antyrealistycznych, takie podkres´lanie wyz˙szos´ci „trzecioosobowego” punktu widzenia be˛dzie zbliz˙ało sie˛ do postulowania idealnego „spojrzenia znik ˛ad”, którego nikt z nas nie be˛dzie w stanie osi ˛agn ˛ac´.
W sumie moz˙na powiedziec´, z˙e recenzowany tom daje z˙ywo wyłoz˙on ˛a i oryginaln ˛a koncepcje˛ reprezentacji mentalnej oraz pokrewnych zagadnien´ z terenu filozofii umysłu i epistemologii. Jest przykładem bezkompromisowego stanowiska realistycznego i zarazem naturalistycznego. Oczywis´cie ten brak kompromisu i radykalnos´c´ głoszonych tez prowokuje do dyskusji. A dyskusja jest przeciez˙ sił ˛a nape˛dow ˛a filozofii.
Tadeusz Szubka
John F. P o s t, Metaphysics: A Contemporary Introduction, New York:
Para-gon House 1991, ss. XVIII + 213.
Ksi ˛az˙ka Johna Posta ukazała sie˛ w serii „The Paragon Issues in Philosophy”, której zadaniem jest prezentowanie − w formie wprowadzen´ lub antologii − nowych obszarów rozwaz˙an´ filozoficznych (feminizm, nauki kognitywne) lub tradycyjnych problemów i dyscyplin filozoficznych, lecz z naciskiem połoz˙onym na współczesne rozwi ˛azania i dyskusje. Metafizyka Posta jest najbardziej pasuje do tego modelu.