Małgorzata Kwietniewska
Rzecz w ujęciu Hegla
Acta Universitatis Lodziensis. Folia Philosophica nr 19/20, 201-233
A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S
F O L I A P H I L O S O P H I C A 1 9 / 2 0 , 2 0 0 7
M a łg o r z a ta K wietniew slca*
R Z E C Z W U JĘ C IU H E G L A
i za ra z n a d głow ą grzm otnęło do walca... Julian Tuwim
Z adaniem autorki tego studium będzie w ydobycie najogólniejszych rysów „rzeczy” w ujęciu H egla w taki sposób, by m ożna było na tej podstaw ie uw yraź nić przejście od jeg o filozofii do filozofii najnowszej w tych jej rejonach, gdzie wykazuje ona ścisłe pow iązanie z m yślą heglow ską oraz stara się o uaktualnie nie jej najw ażniejszych m otywów. W tym celu prow adzone tutaj rozw ażania rozpoczną się od ustalenia pozycji, ja k ą „rzecz” zajm uje w system atycznym układzie m yśli Hegla. N astępnie - w dw óch częściach o charakterze analitycz nym - w ydobyta zostanie H eglow ska charakterystyka „rzeczy” w porządku logicznym oraz efektyw nym (czyli zdarzającym się, zachodzącym rzeczyw i ście), dzięki czem u m ożliw e stanie się rozróżnienie pojęć das D in g i die Sache, pozw alające na sform ułow anie ogólnych ustaleń na tem at „rzeczy” . W końcowej partii studium ustalenia te poddane zostaną próbie interpretacji, którą m ożna potraktować jak o w stęp do rozw inięcia tezy głoszącej żyw ą aktualność filozofii Hegla na obecnym etapie rozw oju filozofii.
1. P O Z Y C JA
H egel kilkakrotnie nakreślał systematyczny układ całości sw ojego filozo ficznego projektu. W iem y o istnieniu co najmniej czterech takich systematyk, z których pierw sza pochodzi z okresu frankfurckiego, druga - z okresu je n a j skiego, a dw ie kolejne m oglibyśm y określić - za om aw iającym tw órczość Hegla H eideggerem [H eidegger 1, s. 11 j - jako systematykę fenom enologiczną oraz systematykę encyklopedyczną. Te dw ie ostatnie odróżnia m iejsce, jak ie Hegel wyznacza fenom enologii ducha w całokształcie swojej filozofii.
U niw ersytet Łódzki.
202 M a łg o rz a ta K w ietn iew sk a
W system ie fenom enologicznym , którego um ow ne ram y czasow e mogliby śm y określić na lata 1807-1812, fenom enologia ducha zajm ow ała podstawową, źródłow ą pozycję w obrębie systemu, na jak i m iały się składać dw ie części. Pierw sza część nosiła pierw otnie tytuł System der Wissenschaft. E rster Teil. W issenschaft der E rfahrung des Bewußtseins {System nauki. Część pierwsza. N auka o dośw iadczeniu świadom ości). Tytuł ten został w krótce prze- form ułow any na: System der Wissenschaft. E rster Teil. W issenschaft der P hänom enologie des Geistes {System nauki. Część pierwsza. Fenomenologia ducha). D ruga część tak zaplanowanego system u nigdy jed n ak nie ujrzała światła dziemiego. Zam iast tego H egel opublikow ał dwa tom y dzieła znanego pod tytułem N auka logiki: pierw szy w latach 1812-1813, drugi w roku 1816. Logika nie w yczerpyw ała w szakże treści zapowiadanej drugiej części systemu. Hegel zam ierzał uzupełnić j ą o filozofię realną, obejm ującą rozw ażania ontolo- giczne {m etaphysica generalis) oraz spekulatyw ne rozw ażania o duchu, kosmo sie i Bogu {m etaphysica specialis). W wydanej następnie w roku 1817 Encyklo p ed ii filo zo ficzn ej znajdujem y rzeczyw iście - idące po rozw ażaniach logicznych - rozw inięcie filozofii natury (kosm ologia) oraz filozofii ducha (którą ówczesna tradycja filozoficzna zaliczyłaby do psychologii), brak natom iast rozważań z trzeciej wym ienionej wyżej dziedziny, a m ianow icie teologii spekulatywnej. Zdaniem M artina H eideggera, oryginalnym pom ysłem H egla było wówczas w łączenie rozw ażań teologicznych w obręb samej - specyficznie przez niego rozumianej - logiki [H eidegger 1, s. 4j. W tym św ietle druga część pierwotnie zam ierzonego system u jaw iłaby się jak o część zaw ierająca rozw ażania logiczno- -teologiczne - j e ś l i zaw ierzyć H eideggerow i (co pow inniśm y zrobić, zważywszy na słowa sam ego Hegla: „Sam byt ja k i następne określenia w ogóle, m ogą być uw ażane za definicje A bsolutu, za metafizyczne definicje Boga [EN, s. 143]) - oraz rozw ażania m etafizyczne, w obszarze których m etafizykę należy rozumieć jako m etaphysica realis. W ten sposób w ydana wcześniej pierw sza część system u - określana w podtytule jak o fenom enologia ducha - stanow iłaby nie tyle m etafizykę, ile źródło, określenie podstaw i ufundow anie metafizyki realnej.
T ym czasem w ostatnim znanym nam zarysie system ow ym dokonanym przez sam ego H egla - nazw anym tu system atyką encyklopedyczną - Nauka Logiki nie tylko poprzedzała filozofię ducha (psychologię), ale rów nież fenome nologię ducha, która zm ieniła się w ówczas w w yszczególnioną część w obrębie tejże filozofii ducha. Z daniem Heideggera, zm iana ta niesie ze sobą duży ładunek filozoficznych treści [Heidegger 2, s. 97-170]. W ybierając wszakże problem rzeczy {das D ing) za głów ny przedm iot naszych obecnych rozważań, m ożem y na razie potraktow ać historyczne transform acje H eglow skiego systemu jak o mniej dla nas w iążące i pow rócić do nich w stosownymi czasie. Teraz natom iast skupim y się na ostatniej z czterech przyw ołanych tu system atyk jako tej, która pojaw iła się jak o ostateczna, przybierając postać skreślonego ręką samego H egla, przejrzystego, ahistorycznego układu poszczególnych części
R z e c z w u ję cia H eg la 203 całości filozofii, do którego zainteresow any czytelnik m oże bez trudu sięgnąć w każdej chwili, gdy zrodzą się w nim w ątpliwości [EN, V -IX ],
W system ie encyklopedycznym filozofia rozpada się na trzy dom eny roz ważań:
1) obszar logiki, gdzie przedstaw iony zostaje rozwój pojęcia - od abstrakcji czystego bytu do idei absolutnej, czyli pojęcia czystego;
2) obszar przyrody, który - o czym w iem y ju ż z uw ag w stępnych - stanowi niedokończoną część m etafizyczną systemu, m ającą ukazać p ełn ą rozpiętość natury rzeczyw istości albo - ja k chętniej pow iedzielibyśm y dzisiaj - jej fizyczny aspekt; w obszarze tym idea absolutna w ycofuje się - poprzez form y uprzedm io towienia czy też pozorne konkretyzacje - do idei w sobie i dla siebie;
3) obszar duchow y, w którym ma m iejsce dyskursywne rozpisanie w ędrów ki ducha do siebie sam ego, w ychodząc od idei w sobie i dla siebie - poprzez właściwe ju ż konkretyzacje - do idei myślącej siebie sa m ą do pojęcia skonkre tyzowanego lub też ducha absolutnego.
Dla nas, którzy postaw iliśm y sobie za zadanie rozśw ietlenie problem u rze czy, interesujące b ędą dwa ze w skazanych tu obszarów. „R zecz” (das Ding) omawiana je st bow iem przez H egla tylko w pierw szym i trzecim obszarze. W części zatytułow anej Nauka logiki ustalona zostaje jej pojęciow a postać w dyskursyw nym szeregu następujących po sobie etapów rozw oju pojęcia. W filozofii przyrody H egel nie w ypowiada się o rzeczach, tylko - podobnie ja k robimy to w spółcześnie - o ciałach fizycznych. Problem rzeczy pow raca wszakże w filozofii ducha, gdzie ma m iejsce ukonkretnienie jej wcześniej ustalonej postaci pojęciowej. W Logice oraz na ostatnich stronach F enom enolo gii ducha (dzieła te potraktujem y tutaj jako pełniejsze rozw inięcie ustaleń podanych w E ncyklopedii) pojaw ią się rów nież rozw ażania na tem at rzeczy, która określana będzie za pom ocą innego niem ieckiego słowa, a m ianow icie die Sache. Zgodnie z uczynioną powyżej u w a g ą problem em tym zajm iem y się po ustaleniu, w ja k i sposób Hegel charakteryzuje das D in g w porządku logicznym, a następnie w porządku efektywnym .
2. L O G IC Z N E O K R E Ś L E N IE R Z E C Z Y
W tej części naszej pracy będziem y się posuw ali zgodnie z rozw ojem lo gicznych rozw ażań Hegla, tak ja k zostało to przedstaw ione w N auce logiki. Głównym problem em takiej prezentacji je st konieczność w tłoczenia bardzo długiego w yw odu w niew ielką przestrzeń streszczenia, w którym - w skazując na ważne z naszego punktu w idzenia etapy na drodze kształtowania się pojęcia rzeczy - będziem y zm uszeni dokonać selekcji i pom inąć w iele m om entów w rozw oju pojęcia w ogóle, które w wywodzie H egla pełnią istotną rolę. Jądro problemu stanow i tu fakt, że wywód ten został pom yślany tak, by odw rócić
2 0 4 M ałgorzata K w ietniewska
uw agę czytelnika od w yizolow anych, skrystalizow anych niejako momentów, a skierow ać j ą na sam proces ich nieustannego przechodzenia — od i na powrót do siebie naw zajem . T ak w ięc każde klasyfikacyjne i unierucham iające zesta w ienie poszczególnych m om entów z rozw oju pojęcia m usi m ieć w sobie coś z ilustratyw nego przekłam ania przeciw staw iającego się konstrukcyjnej intencji w yw odu H egla. Jest to zarazem cena abstrakcji, którą zm uszony je s t ponieść każdy, kto reform ułuje dyskurs H eglow ski poprzez dokonyw anie w nim bezlitosnych skrótów i nie dających się zatuszować cięć. A utorce tego studium pozostaje żyw ić nadzieję, że uprzedzony o jej zam iarze czytelnik wykaże zrozum ienie dla je j projektu, pamiętając, że sam H egel m iał św iadom ość, jak w ysoką cenę przychodzi w filozofii płacić za abstrakcję, gdyż niejednokrotnie daw ał tem u w yraz w sw oich rozważaniach, na przykład w tekście Wer denkt abstrakt? (Aufsatz von 1807) [WDA].
K ierując się zatem pragnieniem zrozum ienia logicznego ujęcia rzeczy, roz poczniem y od podstaw logiki Heglow skiej. Oznacza to, że w yjdziem y z pozio mu czystego Bytu, aby ostatecznie - via w ybrane fazy rozw oju pojęcia, których w yznacznikam i b ę d ą Coś, Jedno, Q uantum i M iara - w znieść się od sfery czystego B ytu do sfery Istoty, gdzie pojaw i się interesujące nas pojęcie rzeczy.
Sfera bytu. - K iedy zadam y Heglowi pytanie: „czym je st byt?” Odpowie on: je s t. Punktem w yjścia do zrozum ienia bytu je s t ujęcie je g o czystej, wyabstraho
wanej z w szelkiego kontekstu postaci.
B yt - jak o byt czysty - oznacza tyle, co je s t i nic ponadto. Jeszcze nie ma w nim ani obok niego niczego, co jest. N ie m a podm iotu ani przedm iotu. W sw ym w yabstrahow aniu czysty byt je s t pozbaw iony w szystkiego, co mógłby sw ym byciem podtrzym yw ać, ogarniać lub co m ogłoby stanow ić podporę dla niego sam ego. Poza tą abstrakcją nie m a niczego, to znaczy j e s t nic. Zarówno czysty Byt, ja k i N ic nie m ają żadnej treści. H egel mówi:
Byt, nieokreślona bezpośredniość je s t faktycznie N iczym i niczym więcej ani niczym mniej n iż N ic [N L, 1, s. 92].
W św ietle danych przez H egla objaśnień, owo słynne zdanie z początku Lo g iki nie je st niepojęte. W yznacza tylko początek długiej drogi konceptualizacji.
I tak oto pustka bytu oraz pustka niczego decyduje o ich jednakow ości, która jednoczy j e w staw anie się. W staw aniu się zachow ane zostają zarów no czysty byt, ja k i nic ja k o m om enty jednego ruchu, które skupia w sobie sprzeczność, choć nie znam y jesz c z e pojęcia ruchu ani pojęcia sprzeczności ja k o takich. W iem y tylko, że byt i nic zbiegają się, a rezultat tego ruchu stanow i istnienie.
Istnienie je s t bytem zaw ierającym pierw szą określoność. Za spraw ą tej okre- śloności w bycie rysuje się pierw sza linia podziału, granica, która określa byt jak o istnienie i - z braku zew nętrza — zaw raca je ku sobie: je st/je st. A może
R ze cz w u ję cia H egla 205 nawet j e / s t l D zięki tem u pierw szem u określeniu, które je st niczym nagłe uderzenie serca, pow stajejakość. Byt nie jest ju ż czysty. M a jakość.
Coś pojaw ia się w ów czas, gdy - jak o istniejące - istnienie kieruje się re fleksyjnie ku sobie. N a pytanie czym je s t byt, odpow iedź brzm iała: je s t. N a pytanie, czym je s t istnienie, odpow iedź brzm i: czym ś. Jest Czym ś, choć nie wiemy, czym dokładnie. Coś ju ż jed n ak w iem y. Byt został dookreślony do czegoś. To jeg o jak o ść. A le jakość m a swój kontrapunkt w negacji. Za spraw ą jakości istnieje Coś, za spraw ą negacji istnieje Coś innego, Inne. Stąd w łaśnie bierze się rozpiętość istnienia, a w niej określoność pozytyw na ja k o odróżnio na od negacji (określoności negatyw nej) staje się realnością. B yt stał się jak iś - realnie. O kreśloność negatyw na je st zatem granicą jeg o realności (bycia czymś) i jak o taka stanow i drugi m om ent rozpiętości istnienia, który ja k o graniczny należy do tego istnienia. Ten drugi m om ent w yznacza ograniczenie Czegoś, czyni to Coś skończonym . Taka dw ubiegunow ość istnienia pow oduje, że Coś je s t zm ienne.
W szystko, co istniejące, jest skończone i zmienne. K iedy Coś zm ienia się w Inne, zm ianie tej nie m ożna wyznaczyć końca. T akie w ychodzenie poza granicę siebie je st jednak, dla Hegla, złą nieskończonością. D ochodzenie do własnej granicy i zaw racanie z pow rotem ku sobie, choć ju ż w zmodyfikow anej postaci, je st praw dziw ym rozw ojem i praw dziw ą nieskończonością. N ieskoń czoność Czegoś polega bow iem n a tym , że gdy Coś kieruje się ku Innem u, jest w stosunku do tego Innego inne, a skoro Coś je s t ju ż inne, czyli takie, w jak ie ma przejść, to w rezultacie Coś schodzi się tylko ze sobą samym. Inaczej mówiąc - Inne w kontakcie z dosięgającym j e Czymś przechodzi w Inne (od siebie), czyli staje się Inne od Innego. Inne Inne w yraża podw ójną negację, która przechodzi w określoność pozytyw ną, afirm ację. Logika H egla je s t logiką granicy, która zew nętrze zaw raca do w ewnątrz. G ranica przebiega zawsze wewnątrz. N iew ielu w spółczesnych H eglow i kom entatorów jeg o dzieła zw raca ło uw agę na ten charakterystyczny dla je g o filozofii brak zew nętrza. Fakt, że Karol M arks w ydobył go na św iatło dzienne i z m o cą podkreślił, świadczy 0 tym, że był on niezw ykle uw ażnym i rozum iejącym czytelnikiem pism Hegla. Spraw ą tą jed n ak zajm iem y się dokładniej w innej pracy.
Jedno to Coś, co w yłącza Inne. Jak widzieliśm y, Inne Innego - w swej ne gacji negacji - staje się bytem -dla-siebie. B yt nie zlikw idow ał sw oich dwóch momentów: jest/jest. Jeden z nich potraktujm y ja k o pozytyw ny - w tedy byt zawróci do siebie jak o byt bezpośredni. D rugi m om ent - potraktow any jak o negatywny - to je s t, które zaw raca do je s t i staje się Jednym . Jedno Coś w yłącza Inne (coś). M ów iąc inaczej: pozytyw ne odnoszenie się do siebie ustanawia Jedno, natom iast negatyw ne odnoszenie się do siebie odpycha Jedno od siebie 1 ustanawia w ielość Jednych. Jedno istnieje, to znaczy je st skończone i zmienne. Ale każde Jedno je s t takie, a więc w szystkie one są jednym i tym samym:
206 M a łg o rz a ta K w ie tn ie w sk a
Jednym. O dpychanie je st zarazem przyciąganiem . W ten sposób wyłączające Jedno, czyli byt-dla-siebie, ulega zniesieniu (A ufhebung)' w ilość. Ilość w swym przyciąganiu je s t ciągła, natom iast w odpychaniu jest ilością dyskretną.
Q uantum stanowi założoną w raz z określonością ilość wyłączającą, ilość ograniczoną. Quantum rozw ija się w liczbie, która rów nież m a dw a momenty jakościow e: z jednej strony jest to m om ent liczebności, z drugiej - moment jednostkow ości. O ba tak rozróżnione mom enty dotyczą ilości w ogóle. Gdy jed n ak zastosuje się je do w ielkości quantum, okażą się: m om entem ciągłości, czyli w ielkością ekstensyw ną, oraz m om entem dyskrecji, czyli wielkością in te n s y w n ą - stopniem .
Całość quantum je s t granicą. Dlatego w łaśnie quantum je st - jak o wielkość - w ielkością obojętną i prostą dla siebie, a zarazem - jak o w ielkość ograniczona - ma sw oją określoność poza sobą. W obec tego quantum je st odsyłaniem poza siebie - w nieskończoność. Skoro jednak quantum je st granicą, to charaktery styczne dla niego bycie czym ś zew nętrznym dla siebie stanow i jeg o wewnętrzną jakość, chociaż oba te określenia - ilościowe i jakościow e - są jeszcze w stosunku do siebie zew nętrzne, obojętne. Ich zew nętrzność należy wszakże do jedności granicy, która jednoczy je ze sobą, czyni stronam i jednej relacji.
Relację tę H egel nazyw a stosunkiem miary.
M iara je s t quantum , do którego przydane je st pew ne istnienie lub też okre ślona jakość. W pojęciu m iary jakość i ilość zostają ze sobą połączone, gdyż m ierzyć daje się to, co charakteryzuje się porów nyw alną jakością. Wyznaczając stosunek dw óch stron quantum , miara ściąga j e w jedność i nadaje im relatywną tożsamość. Ilościow a określoność m om entów miary, które w ystępują jako strony stosunku, je st sposobem ich trwania. Samo w sobie trw anie to przysługuje jed n ak stronom stosunku dzięki temu, że one sam e stanow ią niezróżnicowaną jednię w taki sposób, że każda z nich staje się jed n o ścią dw óch jakości, na jakie rozszczepia się m om ent jakościow y. M am y tu zatem do czynienia nie tyiko z tożsam ością, ale i z różnicą stron, która rozw ija się w ich przeciwieństwo, a następnie w sprzeczność. M ów iąc inaczej - niezróżnicow ana jednia jest absolutną - istniejącą w sobie - granicą. T ak oto okazuje się, że niezróżnicowa- n ą jednię m iary należy założyć jak o sprzeczność, która znosi sam ą siebie w istniejącą dla siebie sam oistność. A le wówczas nie będzie ju ż ona wyłącznie jed n ią niezróżnicow aną, lecz taką jednią, która je st negatyw na w sobie samej - je d n ią absolutną, któ rą H egel nazywa istotą.
Czas na sum aryczne zestaw ienie dotychczasow ych ustaleń. K tóż zrobi to lepiej od sam ego H egla? Oto, co mówi na ten tem at w E ncyklopedii:
1 N ajogólniej m ówiąc, „zniesione” je s t to, co zostało zapośredniczone; pojęciem Aufhebung zajm iem y się bliżej w tej części pracy, która rozpatruje rzecz w porządku efektyw nym , wtedy też rozw ażym y trudności, ja k ie ujaw niają się przy próbach przekładu tego term inu.
R ze cz w u ję c ia H egla 207
To, co nieskończone, afirm acja ja k o negacja negacji, zam iast bardziej abstrakcyjnych stron, takich ja k byt i N ic, Coś i coś Innego itd., miało teraz za sw e strony ja k o ść i ilość. Stronami tymi s ą A) najpierw jakość, która p rzeszła w ilość [...], i ilość, która przeszła w jak o ść [...], a tym sam ym obie one ukazane jak o negacje. B) A le w swojej je d n o śc i (w m ierze) s ą one w pierw szym rzędzie odróżnione i jed n a w ystępuje tylko za pośrednictw em drugiej. Г) A skoro bezpośredniość tej jedności okazała się czym ś znoszącym się, to jedność ta je st odtąd założona jak o to, czym je st ona sam a w so b ie, ja k o proste odnoszenie się do siebie, które zawiera w sobie byt w ogóle oraz jeg o form y jak o coś zniesionego. — Byt albo bezpośred niość, która poprzez negację samej siebie je st zapośredniczenicm ze sobą i odnoszeniem się do siebie sam ej, a w rezultacie rów nież zapośredniczenicm , które znosi się przechodząc w odnoszenie się do siebie, w bezpośredniość, je st istotą [EN, s. 163].
Do słów tych należałoby dorzucić jeszcze je d n ą uw agę o bardzo ogólnej naturze, która rów nież nieczęsto pojaw ia się w opracow aniach myśli Heglowskiej. K aże nam ona zauważyć znam ienny fakt, że w szystkie w ęzłow e pojęcia w konceptualnej siatce filozofii H egla m ają graniczny charakter.
Sfera istoty. - W chodzim y teraz w drugi dział L ogiki zatytułow any Nauka o istocie. To głów ny etap naszych logicznych rozw ażań, gdyż tutaj w łaśnie napotkam y rzecz. N ajpierw jed n ak będziem y musieli zmierzyć się z niezm iernie w ażną dla ustalenia charakterystyki rzeczy problem atyką sprzeczności i różnicy. Idźmy zatem cierpliw ie za tokiem rozum owania Hegla.
Istota i pozór. Pojaw ienie się istoty nie pow oduje zniknięcia bytu. W ynie siony na jej poziom byt je st w ciąż bytem, tyle że rozszczepionym w sobie na to, co istotne, i to, co nieistotne (pozór). Jest on odnoszeniem się do siebie pod postacią refleksji poruszającej się nieustannie pom iędzy skrajnościam i, które ostatecznie zbiegają się w jedności podstawy. Jest to zarazem najw ażniejsze określenie istoty: refleksyjne-kierowanie-się-ku. N a tym poziom ie byt wchodzi w siebie, istnieje w sobie. M ożna to wyrazić rów nież w następujący sposób: bezpośredniość bytu przechodzi pozytyw nie w tożsam ość istoty (byt pozbaw io ny przeciwieństwa), negatyw nie zaś byt (jako N ic) zostaje rozw inięty do różnicy. A nalogicznie stawanie się w ystępuje jako podstaw a istnienia, istnienie zaś - jak o refleksja skierowana ku swej podstaw ie - je st egzystencją. O ddzielo ny od istoty byt - innobyt - będzie teraz traktowany jak o nieistotny. Istota jest wszakże istotna o tyle, o ile m a w sobie samej to, co w stosunku do niej nega tywne. D latego w łaśnie to, co nieistotne, jest tylko zapośredniczeniem - pozorem.
Refleksja. Cała sfera istoty je st zatem pow iązaniem - choć niedoskonałym - bezpośredniości i zapośredniczenia. Jak objaśnia sam Hegel:
W sferze tej w szystko założone je st w ten sposób, że odnosi się do siebie i że zarazem wy kroczyło ju ż poza to - ja k o byt refieksji, pewien byt, w którym prześw ieca coś innego i który prześw ieca w czym ś innym. Dlatego cała ta sfera je st rów nież sferą sprzeczności założonej, podczas gdy w sferze bytu sprzeczność istnieje tylko sarna w sobie [EN, s. 166].
2 0 8 M ałgorzata K w ietniewska
Jak ju ż w spom nieliśm y, w naszych rozw ażaniach nad rzeczą szczególnie w ażne będzie pojęcie różnicy. W iem y ju ż , że istota jak o refleksyjne odnoszenie się do siebie je s t tożsam ością (z sobą). Z drugiej strony, je s t ona również odnoszącą się do siebie negatyw nością czyli odtrącaniem siebie od siebie samej. Innobyt, do którego odtrąca się istota, nie je s t j u ż - ta k ja k w b y c ie — innobytem jakościow ym (o k reślo n o ścią granicą pozytyw ną), lecz czym ś negatywnym w ystępującym w samej istocie - je s t różnicą. O statnie zdanie m ów i nam coś niezw ykle w ażnego na tem at interesującej nas różnicy: otóż je s t ona granicą przeniesioną, w e ssa n ą do w ew nątrz istoty - byciem zapośredniczonym, zało żo n o ścią czyli byciem z założenia pom iędzy. D latego p ierw szą konstatacją H egla w nauce o istocie było: „Istota je st pojęciem jak o pojęcie założone” [EN, s. 164].
Założoność, o której tu mowa, ma charakter zapośredniczającego przejścia w postaci m echanizm u sprzęgającego w spom niane w yżej skrajności. Dzięki niem u m om enty skrajne zaw sze się ze sobą stykają, choć nigdy nie dochodzi do ich rozpłynięcia się w sobie. To w łaśnie ów m echanizm - łącząco-rozdzielający sworzeń czy też przegub — będziem y teraz obserw ow ać pod podw ójną postacią sprzeczności oraz różnicy „w ew nętrznej” .
Różnica. W iem y ju ż , że różnica je st negatywnością, któ rą zaw iera w sobie refleksja. Jako taka różnica je st przede w szystkim różnicą istoty, różnicą absolutną.
(1) Różnica absolutna je st różnicą sam ą w sobie i dla siebie. O znacza to, że jej bycia różnicą nie w yznacza żadna zewnętrzność. R óżnica odnosi się wprost
do siebie. Jest różnicą p ro s tą to znaczy różnicą refleksji, a nie różnicą między czymś a czym ś innym w sferze istnienia. Inne przysługujące istocie je st innym sam ym w sobie i dla siebie, a nie w obec jakiegoś zew nętrznego „innego”. W istnieniu inne (innobyt) i określoność miały naturę prostej określoności, przeciw ieństwa sprowadzonego do jedności, czyli identyczności. Identyczność ta jed n ak okazała się przechodzeniem jednej określoności w drugą. W sferze refleksji różnica kieruje się tylko do siebie - je st założona jak o różnica sama w sobie.
Sama w sobie różnica odnosi się tylko do siebie. Jest negatyw nością siebie sam ej, czyli różnicą z sam ą sobą. N ie j est różnicą z tym, co inne, lecz j e s t swoim innym. Poniew aż jed n ak to, co różne od różnicy, je s t id entycznością różnica jest sam ą sobą i identycznością. Hegel mówi: „Różnica je s t całością i zarazem swym własnym m om entem ” [NL, 2, s. 52]. Innymi słowy, różnica zaw iera w sobie identyczność oraz odniesienie się do identyczności. Być m oże w szystkie te charakterystyki stan ą się jaśniejsze, gdy przypom nim y sobie, że różnica weszła w m iejsce granicy quantum. To w łaśnie jej negatyw nie graniczny charakter powoduje, że różnica je st ograniczeniem tego, od czego się odryw a, chociaż w odryw aniu tym w ciąż pozostaje na styku z tym, co się od niej oddziela (tj. z identycznością). Zarów no różnica, ja k i identyczność czynią siebie nawza
R ze cz w u ję c ia H egla 209 jem m om entam i odnoszenia się do siebie i jak o takie są czym ś założonym. Różnica nie przechodzi nigdy w to, co inne i w obec niej zew nętrzne, ale ma je już w sobie. D latego pozw alam y sobie nazywać j ą różnicą wewnętrzną. Choć sam Hegel nie posługuje się takim określeniem, okaże się ono bardzo przydatne - ze w zględu na sw oją skrótową, niemal hasłow ą postać - w dalszym ciągu prowadzonych tutaj rozważań.
W ten sposób różnica zaw iera dwa momenty: identyczność i różnicę. Jest określona lub - pow tórzm y to raz jeszcze - założona. Założoność taka wymaga, aby każdy z jej m om entów był zarazem odnoszeniem się do siebie samego. Jeden z tych m om entów - identyczność - został ju ż określony jak o kierow anie się ku sobie. D rugi m om ent - różnica - też refleksyjnie zaw raca ku sobie. Różnicę, którą rozpatrujem y jako zaw ierającą takie dwa refleksyjnie skierow ane ku sobie m om enty, H egel nazywa różnością.
(2) Różność je st w ew nętrznym rozróżnieniem różnicy absolutnej (w e wnętrznej), jej rozpadem . R ozpad ten polega na tym, że różnica znosi tu to, co jest w obec niej negatyw ne, i sama kieruje się refleksyjnie ku sobie. Rezultatem tego zniesienia je s t obojętna różność w elem encie identyczności. Ten elem ent stanowi podłoże dla różnicow ania się i nie je st niczym innym , ja k odnoszeniem się do siebie. Różność je s t zatem kontrapunktem - lub ja k m ów i H egel - innobytem refleksji. Poniew aż oba m om enty różności odnoszą się tylko do siebie, to różnica je s t w obec nich czymś zew nętrznym , a one sam e pozostają wobec siebie obojętne. W obojętności różnicy, to znaczy w różności, refleksja staje się czym ś wobec siebie zewnętrznym.
Pam iętam y jednak, że różnica jest całością refleksji. O znacza to, że iden tyczność i różnica są refleksjami. K ażda z nich je st całością. B ycie tylko identycznością lub bycie tylko różnicą zostało zniesione. O kreśloność takiego bycia istnieje teraz jak o negacja. Refleksja ulega podw ojeniu: je st refleksją kierującą się ku sobie jak o tak ą oraz refleksją określoną jak o negacja, założo- ność.
D w a m om enty różnicy - identyczność i różnica - okazują się refleksją sam ą w sobie oraz refleksją zew nętrzną. Pierwsza z nich (refleksja sam a w sobie) jest identycznością, ale taką identycznością, która je s t obojętna w stosunku do różnicy i - choć różnicy tej nie neguje - odnosi się do niej jak o do identycznej z sobą. Jest różnością. Identyczność oznacza tu je d n ą refleksję obu momentów. Druga z nich (refleksja zewnętrzna) je st różnicą określoną tych m om entów , ale n iejako absolutna refleksja, tylko jako określenie, w obec którego refleksja sama w sobie je st obojętna. Jest zanegow aną różnicą absolutną.
Przeciwieństwo. W ten oto sposób oba m om enty różnicy okazują się m o mentami zew nętrznie założonym i, to znaczy istniejącym i w tym , co j e zakłada. I tak zew nętrzna identyczność je st równością, a zew nętrzna różnica - nierów nością.
210 M a łg o rz a ta K w ietn ie w sk a
N ierów ność je st zatem różnicą, ale tylko różnicą zew n ętrzn ą to znaczy taką która sam a w sobie i dla siebie nie jest różnicą samej nierów ności. Jest nieiden- tycznością osiadłą w czymś trzecim, jest punktem w idzenia z „zewnątrz”. Podobnie przedstaw ia się spraw a rów ności, która je st identycznością również tylko z zew nętrznego punktu widzenia.
Refleksja zew nętrzna przyporządkow uje to, co różne, do nierówności lub rów ności. Różnica je s t w obec refleksji zew nętrzna. I odw rotnie. Dlatego m om enty różnicy oddzielają się od siebie i odnoszą się do przeciwstaw nej im refleksji jak o w zajem nie zewnętrzne.
W zew nętrznej refleksji równość i nierówność nie odnoszą się do siebie w zajem nie, skutkiem czego refleksja, odnosząc je do czegoś jednego, również oddziela je za pom ocą w yrażeń takich jak: o tyle, o ile; z tej strony; poci tym wzglądem; w tej m ierze itp. H egel objaśnia: „różne m om enty stanow iące owo «jedno i to samo», do którego obie, równość i nierówność, są odnoszone, są z je d n e j strony sobie rów ne, z drugiej jednak strony sobie nierówne, i o ile są równe, o tyle nie są nierówne. R ówność odnosi się tylko do siebie, a nierówność jest tak sam o tylko nierów nością” [NL, 2, s. 57], czyli nie odnosi się do równo ści - j a k słusznie zauw aża w tym m iejscu polski tłum acz. Zastosow anie w tym m iejscu językow ego w ybiegu o tyle, o ile pow oduje jednak zniknięcie różnicy zewnętrznej, która staje się wówczas negatyw nością w sobie sam ej, ponieważ czynnik porów nujący przechodzi od rów ności do nierów ności - lub odwrotnie - i pow oduje zniknięcie jednej w drugiej, a tym sam ym staje się negatyw ną jednią obu. Taka jed n ia musi okazać się zew nętrzną subiektyw nością któ rą zajmiemy się później (podczas rozpatryw ania doświadczeń św iadom ości). N a razie w ystarczy pow iedzieć, że oba mom enty różności stają się dw iem a stronami jednej negatywnej jedni. Różność okazuje się przeciw ieństw em .
W przeciw ieństw ie tym różnica została doprow adzona do końca, to znaczy przeprow adzona od jedności identyczności i różnicy do jedności obojętnych i zew nętrznych w obec siebie momentów. Przypom nijm y raz jeszcze, że różnica była jed n o ścią identyczności i różnicy, następnie różność czyniła te dwa m om enty obojętnym i i nieokreślającym i się w zajem nie stronami: równością i nierównością. W przeciw ieństw ie strony te przechodzą w pozytywność i negatywność, które rów nież stanow ią dwa obojętne w obec siebie momenty, a zarazem sam oistne określenia refleksyjne [Por. NL, 2, 76]. Jak objaśnia Hegel:
Poniew aż sam oistne określenie refleksyjne w tym sam ym stopniu, w jak im zaw iera w sobie owo drugie określenie [nieco wcześniej Hegel pokazał, że pozytyw ność okazuje się negatyw nością - i odw rotnie; objaśnienie M .K.] i je st wskutek tego sam oistne, w yłącza rów nież to drugie określenie, przeto w swojej sam oistności w yłącza ze siebie sw o ją w łasną samoistność, Sam oistność bow iem polega na tym, by sw oje drugie określenie zaw ierać w sobie i właśnie dzięki temu n ie być czym ś, co odnosi się do czegoś zew nętrznego; ale zarazem także bezpo średnio na tym, by być tą sam oistnością i wyłączać ze siebie sw oje w łasne negatyw ne okre ślenie. W ten sposób je st ona sprzecznością [NL, 2, s. 77].
R ze cz w u ję cia H eg la 211 Sprzeczność. Samoistność je st sprzecznością! Ten zaskakujący w niosek w y pływa w prost z rozw ażań nad ró żn icą która oddziałuje w pojęciu: J e s t ona bowiem je d n o śc ią takich m om entów , które istnieją tylko o tyle, o ile nie są czymś jed n ym , oraz rozdzielaniem takich, które istnieją tylko jak o p o d jed n ym i tym sam ym wzglądem rozdzielone” [NL, 2, s. 77].
W tym m om encie dosięgam y centralnego punktu całej filozofii Hegla. Sprzeczność, która tam operuje, spełnia rolę zapalnika w szelkiego m yślenia i wszelkiego bycia. W słuchajm y się zatem uw ażnie w słowa, których autor spodziewał się zapew ne gorącego odzewu, ognia debat i polem ik. Tym czasem zamiast spodziew anego grzm otu przyszło m ilczenie, gdyż w spółcześni Heglowi filozofowie zachow yw ali się tak, ja k gdyby słów tych zupełnie nie usłyszeli, kierując sw ą uw agę niem al wyłącznie na historyczne i społeczno-polityczne wątki H eglow skich przem yśleń. N aw et dzisiaj nieczęsto się do nich nawiązuje. Oto te słowa:
Jednym z podstaw ow ych przesądów dotychczasowej logiki i zw ykłego sposobu w yobrażania je st pogląd, że sprzeczność nie je s t jakoby tak istotnym i im m anentnym określeniem ja k toż samość. Tym czasem , jeśli należałoby tu mówić o hierarchii i trwać przy obydw u określeniach jak o odrębnych, to należałoby sprzeczność uważać za to, co głębsze i istotniejsze. Tożsam ość bow iem je st w przeciw ieństw ie do sprzeczności tylko określeniem prostej bezpośredniości, m artw ego bytu; sprzeczność natom iast je st źródłem w szelkiego ruchu i życia. Tylko o tyle, o ile coś w sobie sam ym zaw iera sprzeczność, je st ono w ruchu, przysługuje mu popęd i dzia łanie [NL, 2, s. 92].
Sw ojem u przekonaniu o praw ie do m yślenia sprzeczności, do spekulacji filozoficznej niem iecki myśliciel daw ał dobitny wyraz:
M yślenie spekulatyw ne polega w yłącznie na tym, że ja k o m yślenie zachow uje w sobie sprzeczność, a w niej sarno siebie, nie zaś na tym, że pozw ala - tak ja k to się dzieje z wy obrażeniem - sprzeczności nad so b ą zapanować [NL, 2, s. 94].
Trzeba usłyszeć i należycie zrozum ieć to, co m ów i do nas H egel. Bez zro zumienia tych słów nie znajdziem y bow iem dostępu do tego, co dzieje się w filozofii najnow szej, a m am tu na m yśli francuską filozofię w spółczesną zarówno w je j szerszym zakresie (Foucault, D eleuze, Derrida, N ancy i inni), ja k i w tym w ęższym , znanym pod nazw ą dekonstrukcji filozoficznej (Derrida, Nancy i inni). O ba te zakresy m ożna bow iem określić w spólną n azw ą filozofii różnicy. Różnicę tę należy przede w szystkim pom yśleć w taki sposób, ja k charakteryzował j ą Hegeł, aby potem m óc j ą przekształcić w „czyste cięcie” granicy. W odniesieniu zaś do tajemniczej różni, której rzekom o żaden norm al nie m yślący człow iek nie je st w stanie pom yśleć ani w yrazić, najlepiej chyba będzie zastosow ać starą i w ypróbow aną brzytwę Ockhama.
Jak m ogliśm y przed chw ilą zaobserwować, pojaw ienie się sprzeczności oraz jej w ęzłow a rola w filozofii H egla związana jest nierozdzielnie z p ra c ą różnicy
212 M ałg o rz ata K w ie tn ie w sk a
wewnętrznej - różnicy, która operuje w ewnątrz pojęcia, nadając jeg o wyłaniają cym się postaciom charakter sprzeczności. Zauważm y, że w istocie różnica jest dla H egla granicą zapośredniczoną, to znaczy taką, która przeszła ju ż przez m om ent negatyw ności. Jako ta, która istotę ogranicza, je st ona różnicą absolut ną; jako ta, która rozpada się w sobie, jest ona różnością. R ozpad różnicy w yzwoli w istocie podstaw ę jako zjednoczenie tego, co przeciw staw ne, jako totalność:
istotna różnica ja k o różnica sam a w sobie i dla siebie je st bezpośrednio tylko różnicą pomię dzy so b ą a so b ą sam ą, zaw iera więc w sobie to, co tożsame. Do całej samej w sobie i dla siebie istniejącej różnicy należy zatem zarów no ona sama, ja k i tożsam ość. - Jako różnica odnosząca się do siebie je st ona ju ż w yrażona także jak o to, co ze sobą tożsam e, natomiast to, co pizeciw sta w n e, je s t w ogóle tym, co zawiera w sobie sam ym Jed n o i je g o Inne, siebie i sw oją stronę przeciw staw ną. Tak określonym byciem -w -sobie istoty je st podstawa [EN, s. 172].
Podstawa. - Podstaw a stanowi jeszcze czyste określenie refleksyjne istoty. Jest ona istotą założoną jak o totalność, to znaczy je s t jed n o ścią tożsamości i różnicy, których praw dą okazało się refleksyjne-kierowanie-się-ku-sobie, a zarazem refleksyjne-kierow anie-się-ku-innem u. M ów iąc, że coś ma podstawę, mówim y, że ma ono swój byt w czymś innym, co je st jeg o istotą. Podstawa bow iem nie j est niczym innym, j ak istotą istniej ącą w sobie.
Jedność istoty ze sobą sam ą przybiera teraz postać totalności i je s t założona jako znoszenie się różnicy, a tym sam ym jak o znoszenie się zapośredniczenia. Podstawa je st w istocie pow rotem do bezpośredniości albo do bytu, ale takiego bytu, który został ju ż zapośredniczony przez zniesienie zapośredniczenia. I tym w łaśnie je s t egzystencja.
Egzystencja. - Egzystencja jest zatem bezpośrednią jed n o ścią refleksyjnego kierow ania się ku sobie oraz refleksyjnego kierow ania się ku tem u, co inne. D latego, ja k w yjaśnia Hegel:
je st ona nieokreśloną m nogością egzystencji ja k o refleksyjnie skierow anych ku sobie, które jednocześnie w tej samej m ierze prześw iecają w tym, co inne, s ą relatyw ne i tw orzą świal w zajem nej zależności i nieskończonego związku pom iędzy podstaw am i a w szystkim tym, co się na nich opiera [EN, s. 173-174].
Rzecz. - To, co egzystuje, jest rzeczą. D latego każda rzecz zaw iera w sobie relatyw ność i wieloraki zw iązek z innym i egzystującym i. Pozostaje jednak totalnością jak o założone w czymś innym rozw inięcie określeń podstawy i egzystencji. M a w sobie różnicę, co pozw ala jej być określoną rzeczą - różną od innych, a zarazem posiadającą różne określenia. R zecz je s t rów nież czymś konkretnym , gdyż w iąże w sobie przysługujące jej określenia.
W arto w tym m iejscu przypom nieć, że H egel często posługiw ał się słowem „konkretny” (konkret) i jego pochodnym i. N ie rozum iał go jed n ak tak, ja k często
R ze cz w u ję c ia H eg la 2 1 3
robimy to w spółcześnie, kiedy przez konkret rozum iem y coś m aterialnego, nam acalnego, dopracow anego. Dla H egla w ażny był przede w szystkim etym o logiczny w ydźw ięk tego słowa, które powstało na podstaw ie łacińskiego czasow nika concrescere, rosnąć, pow staw ać, tworzyć się (crescere) razem (eon- < cum), czyli zrastać się, zgęszczać się, krzepnąć. Rzeczyw istość konkretyzuje się w zrastaniu się, krzepnięciu abstraktów. W samej Przedm owie do Fenom eno logii ducha słowo konkret oraz słowa z tej samej rodziny (das Konkretum , die Konkretionen itp.) pojaw iają się aż 17 razy; od pierw szego przykładu łatwo zauważyć w skazany tu etym ologiczny wydźwięk znaczeniow y tych terminów: „K ształcenie i w ydobyw anie [się] z bezpośredniości życia zaw sze musi zaczy nać się od zapoznania się z ogólnym i zasadam i i punktam i w idzenia, od sam o dzielnego dochodzenia najpierw tylko do m yśli o rzeczy w ogóle w połączeniu z w ynajdyw aniem racji przem aw iających za n ią lub przeciw niej, od ujm owania [jej] konkretnej i bogatej pełni w [jej ogólnych] określonościach oraz od nabycia umiejętności udzielania sensownej odpow iedzi i w ydaw ania pow ażnego sądu na jej tem at” [FD(N), s. 15]; kolejny przykład je st jeszcze bardziej wyraźny: „każdy [moment] je st bow iem sam indyw idualną całościow ą postacią i je st rozw ażany w sposób absolutny tylko o tyle, o ile jego określoność rozw ażana jest jako całość, czyli jak o coś konkretnego” [FD(N), s. 29]. W św ietle tych w ypowiedzi w idać wyraźnie, że H egel nie chciał, żeby jeg o logikę traktow ać jak o rozw aża nia czysto formalne. Rozważania te bow iem zbliżają się w toku swojego rozw oju ku tem u, co konkretne, a więc rzeczyw iste. R zecz je s t w ażnym etapem - choć na razie tylko etapem - tak rozumianej konkretyzacji.
Określenia przysługujące rzeczy m ają sw e refleksyjne-kierow anie-się-ku- sobie w niej samej i jak o takie s ą / ę / własnościami. Inaczej m ów iąc - rzecz posiada w łasności, a nie je s t własnościami. Jest tak dlatego, że rzecz jako refleksyjne-kierowanie-się-ku-sobie odróżnia się nie tylko od różnicy, ale rów nież od swych własności. Posiadanie oznacza tu dla H egla zniesienie bytu. Przecież sam a rzecz rów nież nie tyle je s t, ile egzystuje.
Jako to, co egzystuje, rzecz ma w sobie zarów no m om ent refleksyjnego kie row ania się ku tem u, co inne (dzięki któremu zawiera różnicę), ja k i mom ent refleksyjnego kierow ania się ku sobie, dzięki którem u jej w łasności są tożsame ze s o b ą samoistne. Poniew aż są one od siebie odróżnione - niezw iązane ze sobą - żadna z nich nie je st rzeczą. N a tym poziom ie rozw ażań tylko rzecz jest konkretna. W łasności jej pozostają abstrakcyjnymi określonościam i, refleksyjnie ku sobie zw róconym i egzystencjam i, wolnymi m ateriam i, które jak o w ew nętrz nie próżne - zaw ierające negację - są „porow ate” . W tych porach zagnieżdżają się inne w olne m aterie. W szystkie razem m aterie te tw orzą elem ent, w którym rzecz ma sw oje refleksyjne-kierow anie-się-ku-sobie. Jest to elem ent rzeczow o ści rzeczy, który pozostaje tylko pow ierzchow nym związkiem , luźnym pow ią zaniem m aterii w rzecz.
2 1 4 M a łg o rz a ta K w ietn iew sk a
M ateria je st abstrakcyjnym refleksyjnym -kierow aniem -się-ku-tem u-co-inne albo określonym refleksyjnym -kierow aniem -się-ku-sobie. Pozostaje więc obojętna w obec określoności, dlatego też w iele m aterii zbiega się w jedną materię, w egzystencję, w stosunku do której określoności te i ich wzajemne odnoszenie się do siebie stanow ią form ą, czyli refleksyjne określenie różnicy. Hegel mówi:
W ten sposób rzecz rozpada się na m aterię i fo rm ę, z których każda je st totalnością rzeczo wości i je s t dla siebie sam oistna. A le m ateria, która ma być pozytyw ną, nieokreśloną egzy stencją, zaw iera ja k o egzystencja w tej samej m ierze refleksyjne-kierow anie-się-ku-tem u-co- inne, ja k i bycie-w -sobie. Jako jedność tych określeń je st ona sam a totalnością fonny. Ale form a ja k o totalność określeń zaw iera ju ż refleksyjne-kierow anie-się-ku-sobie, tzn. jak o od nosząca się do siebie fonna ma ona to, co ma stanow ić określenie m aterii. I jed n a i druga są sam e w so b ie tym sam ym [EN, s. 176-177].
Pam iętam y, że w ewnątrz rzeczy pracuje różnica, a to m usi prow adzić do w yzw olenia się sprzeczności polegającej na tym, że rzecz je st fo rm ą w której m ateria je s t określona i zredukow ana do w łasności, a zarazem ta sam a rzecz jest złożona z m aterii, które są w niej sam oistne i zanegow ane. O statecznie więc rzecz je s t eg zy sten cją która znosi sam ą siebie i w ten sposób przechodzi w zjawisko.
D okonajm y teraz reasum ującego zestaw ienia tego, czego dow iedzieliśm y się z logicznych rozw ażań nad rzeczą.
R zecz pojaw ia się tam , gdzie istota staje się podstaw ą egzystencji. Należy zatem do sfery egzystencji. Egzystuje. Jako rozw inięcie określeń podstawy i egzystencji rzecz m a w sobie różnicę. T o w łaśnie dzięki niej rzecz m a wiele w łasności. A le w łasności te jak o abstrakcyjne określoności nie s ą zw iązane na stałe z rzeczą ani m iędzy sobą. Są w olnym i m ateriam i, które zbiegają się w je d n ą m aterię. W stosunku do tej m aterii - rów nież za spraw ą różnicy - określoności rzeczy zbiegają się w formę. R zecz je s t złożeniem m aterii i formy. A le w je j jed n o ści ukryta je s t sprzeczność, która polega n a tym , że rzecz jest form ą m aterii, a zarazem n ie je st fo rm ą lecz luźnym pow iązaniem wielu m aterii, które s ą tyleż sam oistne, co zanegowane.
3. R Z EC Z ROZPATRYW ANA W PORZĄDKU EFEKTY W N O ŚCI
3.1. R zecz j e s t przedm iotem dla św iadom ości w obszarze zm ysłowości. Zmy słowość w perspektyw ie Encyklopedii oraz w perspektyw ie Fenomenologii ducha. - N aszym obecnym zadaniem będzie w yodrębnienie tego, czym jest rzecz w efektywnej sferze ducha. R ozw ażania logiczne zostaną w ięc skonfron tow ane z rzeczyw istością stającą się, a nie tylko m yślaną — zostaną jeszcze bardziej skonkretyzow ane.
R ze cz w u ję c ia H eg la 215 K onkretyzacja pojęcia rozpoczyna się wówczas, gdy łączym y logiczne okre ślenia m yślane przez Podm iot z efektywnym - choć nieskończonym - odnosze niem się ducha do siebie, które w swym subiektyw nym aspekcie stanowi św iadom ość [por. EN, s. 438].
Celem ducha jak o św iadom ości jest w zniesienie się od pew ności do praw dy (czyli przejście od sfery subiektywnej do sfery obiektywnej). Przejście to Hegel opisuje poprzez rozw inięcie trzech etapów:
1) św iadom ości jako takiej w konfrontacji ze swym przedm iotem ; 2) sam owiedzy;
3) złożenia się św iadom ości i sam owiedzy w jedność rozum u (używ ając terminologii logiki H egla, pow iedzielibyśm y - w pojęcie ducha).
Rzecz je st przedm iotem dla św iadom ości w pierw szym etapie tego w zno szenia się św iadom ości do rozumu. Dokładniej m ów iąc, rzecz pojaw ia się w jeszcze w ęższym obszarze tego pierwszego etapu. T en w ęższy obszar m oglibyśm y poprzez odw ołanie się do tradycji filozoficznej nazw ać obszarem zm ysłowości. W Encyklopedii Hegel mówi w prost o św iadom ości zmysłowej [EN, §§ 418-419], ale z zaznaczeniem , że postrzeżenie w ybiega ju ż poza sferę zmysłowości:
Świadom ość, która przekroczyła granice zm ysłowości, pragnie uchw ycić (nehm en) przedm iot w jeg o praw dzie ( Wahrheit) [EN, s. 442-443],
a ja k w iadom o, postrzeżenie to po niem iecku die Wahrnemung. Ten błyskotliw y pomysł na w yw iedzenie pochodzenia W ahrnemung i słów z n ią spokrewnionych został jed n ak zakw estionow any przez w spółczesnych lingwistów, o czym przypom ina polski tłum acz Hegla: „Sugerow ana przez H egla etym ologia, zgodnie z k tó rą w ahr nehmen (ujmować praw dziw ie), jest fałszywa. Wahr w tym złożeniu w yw odzi się faktycznie z greckiego οράω (patrzę, widzę). [...] N aw iasem m ów iąc, do tej fałszywej etymologii naw iązuje rów nież Bronisław Trentow ski, proponując w swych w cześniejszych pracach jako polski odpo w iednik W ahrnehmung - «prawdobranie». O m aw iana gra słów ma zw iązek z rozum ieniem p ra w d y jak o jedności m yśli i rzeczyw istości. D la pew ności zmysłowej praw dą je s t coś, czego nie da się ująć m yślą i w yrazić. Skoro w ięc w tej praw dzie nie ma myśli, nie może ona być praw dą i w ogóle je st dla Hegla niczym - czymś, co istnieje tylko w mniemaniu. W odróżnieniu od pewności zmysłowej postrzeżenie ujm uje swój przedm iot jak o syntezę określeń dających się w ypow iedzieć w języku. Język zaś wyraża tylko to, co ogólne - ujm uje treść w formie m yśli. Postrzeżenie jest w ięc nie tylko bezpośrednio zm ysłow ą św iadom ością przedm iotu, ale stanowi zarazem pew ną syntezę określeń m yślo wych - i w tym w łaśnie aspekcie «chwyta praw dę»” ]FD(N), s. 521].
W ynikałoby z tego, że postrzeżenie i jego przedm iot w ychodzą poza granice zm ysłow ości. Tym czasem w Fenom enologii ducha sprawa ta w ydaje się
216 M a łg o rz a ta K w ie tn ie w sk a
przedstaw iać inaczej: w obszarze postrzeżenia dochodzi do m om entu, gdy faktycznie „rzecz je s t biała tylko dla naszego oka; także ostry sm ak ma tylko dla naszego ję zy k a , także sześciem ia jest tylko dla naszego czucia itd.” [FD(N), s. 88]. R zecz jak o przedm iot postrzeżenia byłaby zatem ujm ow ana zmysłowo. N iespójność tę m ożna by w yjaśnić w ten sposób, że w pew ności zmysłowej natykam y się tylko na jednostkow y byt zmysłowy, a zatem jesteśm y niejako w centrum zm ysłow ości, podczas gdy dla postrzeżenia ujm ow anie zm ysłow e jest tylko ujm ow aniem przy okazji nakierowania na praw dę rzeczy (do sprawy tej trzeba będzie jeszcze pow rócić). Niemniej jed n ak dla nas, którzy interesujemy się rzeczą (das D ing) w ażne b ędą oba te obszary: obszar pew ności zmysłowej (F enom enologia ducha, rozdział I) oraz obszar postrzeżenia {idem, rozdz. II). Tym bardziej, że i sam emu H eglow i zdarza się m ów ić o rzeczy, która jest zarazem „przedm iotem zmysłowej pew ności i postrzegania” [FD(N), s. 266]. N ie pow inniśm y jed n ak zapom inać o tym, że w postrzeganiu nie tylko zmysły - i nie przede w szystkim one — s ą konstytutywne. N ajpierw zapytajm y jednak, jak działa czy też ja k pracuje świadom ość w postaci pew ności zmysłow ej.
3.2. P ew ność zm ysłowa w perspektyw ie Encyklopedii oraz Fenomenologii ducha. - Św iadom ość w postaci pew ności zm ysłowej opisyw ana je st przez H egla w E ncyklopedii w sposób bardzo skrótowy:
Św iadom ość je s t najpierw św iadom ością bezpośrednią i o tyle jej odnoszenie się do przed m iotu je s t prostą, niezapośredniczoną pew nością [EN, s. 441].
Z tekstu tego dow iadujem y się, że św iadom ość zm ysłow a pow inna być bez pośrednia, a zatem niezapośredniczoną i stanowić prosty dostęp do przedmiotu, który ze swej strony je st niedookreślony.
Zgodnie z zap o w ied zią któ rą zaw arliśm y w e w stępie do tego artykułu, roz szerzymy teraz ustęp z Encyklopedii o rozw ażania zaw arte w Fenomenologii ducha.
Zakładana prostota i bezpośredniość wiedzy pew ności zm ysłowej. - Pew ność zm ysłow a m a się za poznanie bezpośrednie, tzn. nakierow ane w prost, czyli bez żadnego zapośredniczenia, na swój przedm iot - jednostkow y byt zmysłowy. Poznanie to przedstaw ia się jak o najbogatsza i najbardziej praw dziw a wiedza. Świadom ość naturalna wie, że to je s t. To, albo lepiej To oto - to, co je st tu i teraz - staje przed Ja, które bierze je po prostu i bezrefleksyjnie jako To oto. Zakładana prostota i bezpośredniość poznania w pierw szym etapie jeg o rozwoju m iałaby uzasadniać prostotę i bezpośredniość formułowanej przez niego wiedzy.
Przy bliższym rozpatrzeniu daje się jednak zauważyć, że prostota i bezpo średniość takiego poznaw ania je s t problematyczna. T ow arzyszy mu bowiem zaw sze coś jeszcze. Po pierw sze zdolność form ułow ania przykładów , które
R ze cz w u ję c ia H eg la 217 wcale nie są czymś bezpośrednim , oraz to, że składają się nań dw a momenty: przedmiot (To oto) i poznające Ja (Ten oto).
Pew ność zm ysłow a nie chce jed n ak dostrzec tego zróżnicow ania, upiera się przy prostocie. B roniąc się, oświadcza, że istotny je st tylko przedm iot, natom iast Ja jak o nieistotne m oże być zaniedbane, skutkiem czego stosunek przedm iot-Уа ulega zatarciu. Ponadto przedm iot odbierany je st zaw sze jak o jednostkow y, a jak o taki nie stanowi przykładu czegokolwiek, lecz je st tym, czym po prostu jest.
Trzeba zatem sprawdzić, czy rzeczyw iście przedm iot, na który kieruje się pewność zm ysłow a, je s t czymś istotnym.
P ierw sze dośw iadczenie świadomości. — Schematyczne przedstaw ienie przebiegu tego dośw iadczenia rozpoczyna się w obec pow yższego od zw rócenia się ku przedm iotow i pew ności zmysłowej.
A l. P rzedm iot pew ności zmysłowej. - Czym je st przedm iot dla pew ności zm ysłow ej? Jak rozum ieć ów bezpośredni byt zm ysłow y, który świadom ość usiłuje w ziąć po prostu jako To oto? Hegel przytacza dw a przykłady: (teraz) je s t noc oraz (tu) j e s t drzewo, aby uzmysłow ić nam, że sytuacjom tym m uszą towarzyszyć w yrażane im plicite określenia teraz i tu, dzięki którym w idać jasno, że To oto odbierane je s t zaw sze w podwójnej postaci: jak o to, co je st Teraz i jak o to, co je st Tu. G dyby wypowiedzi te zostały pozbaw ione owej znaczenio wej podw ójności, dochodziłby w nich do głosu fałsz (zapisanie w ieczorem na kartce praw dy - j e s t noc — zm ieniłoby się rano w sw oje przeciw ieństw o). Czy jednak dookreślające Teraz i Tu - jako rodzaj m edium dla pojedynczych przedm iotów - przeciw działa napraw dę tej niewygodnej sytuacji? W m edium tym - neutralnym środow isku Tego oto - dochodzi do przejścia od praw dy do fałszu, od pozytyw ności do negatyw ności (teraz je s t noc - teraz nie je s t noc; drzewo j e s t tu - drzewo tu nie je s t), a zatem m a tu m iejsce zapośredniczenie i choć odnoszenie się do przedm iotu nie traci swej prostoty, to rów nocześnie w prostocie tej panuje całkow ita obojętność w obec tego, co Temu oto tow arzy szy (w łaśnie ta obojętność tłumaczy „ślepotę” pew ności zm ysłowej na to, co dzieje się przy niej, podczas gdy ona sama obstaje przy bezpośredniości i prostocie). Czy m ożna zatem zasadnie pow iedzieć, że przedm iot pew ności zmysłowej je st prosty? Tak, jeśli uznamy, że przedm iotem pew ności zmysłowej jest m edium Teraz i Tu. Jako Teraz i Tu jej przedm iot je st prosty i obojętny na wielość jednostkow ości (To oto lub Tamto oto), ale je st zarazem ogólny i zaw iera w ew nętrzne zapośredniczenie. O kazuje się, że nakierow ana na jednostkow ość pew ność zm ysłow a natrafia w rzeczyw istości na ogólność. N ie można zatem pow iedzieć, że jej przedm iot je s t istotny, bo przecież zm ienil się, nie je st ju ż tym sam ym przedm iotem , a ja k pam iętam y z wyżej przeprow adzo nych rozw ażań logicznych, istota zapośrednicza się sam a ze s o b ą je s t odnosze niem się do siebie sam ej, co oznacza, że jest czymś dla siebie o tyle, o ile jest rów nież odniesieniem do tego, co inne.
2 1 8 M a łg o rz a ta K w ietn ie w sk a
W obec tego niepow odzenia pew ność zm ysłow a odw raca człony relacji, któ rej zresztą do tej pory nie chciała dostrzec. Skoro tak, deklaruje, to przedmiot je st dla m nie czym ś nieistotnym , istotne zaś je st poznające Ja. Inaczej mówiąc, pew ność zm ysłow a zostaje wygnana z przedm iotu i w epchnięta do Ja, które widzi, słyszy, dotyka itd.
B i. Ja pew ności zm ysłowej. - Siła praw dy pew ności zm ysłow ej ma być te raz zaw arta w jej aktyw ności zmysłowej (jest dzień, bo Ja go widzę). Można jed n ak w ykazać, że podobnie ja k to miało m iejsce w przypadku przedmiotu pew ności zm ysłow ej, Ja nie może być czym ś pojedynczym , bo w tedy prawda jednego Ja przeczyłaby praw dzie innego Ja: ,Ja , Ten oto, w idzę drzewo i twierdzę, że. tym, co je st Tu, je s t drzewo', jakieś inne Ja w idzi zaś dom i twierdzi, że tym , co je s t Tu, nie jest drzewo, lecz raczej dom. O bie prawdy m ają to samo pośw iadczenie, m ianowicie [przez] bezpośredniość w idzenia, oraz pew ność i zapew nienie obu o swojej wiedzy, ale jedna praw da znika w drugiej” [FD(N), s. 77]. N ie znika jednak Ja ogólne. Tyle że takie Ja nie je st ju ż tym, czym być miało. Jednostkow e Ja zmieniło się w Ja ogólne. To ostatnie, podob nie ja k Teraz i Tu, okazuje się rodzajem m edium, w którym dokonuje się zapośredniczenie (Ja, który w idzę drzewo, nie jestem tym Ja, które w idzi dom). Ponadto m edium to, podobnie ja k poprzednie, je st obojętne w obec tego, co mu tow arzyszy. T a przem iana nie pozw ala nam uznać Ja, na które kierow ała się pew ność zm ysłow a, za istotne.
C l. B ezpośredniość sam ej relacji przedm iot-Ja pew ności zmysłowej. - W trakcie opisanego powyżej dw uetapow ego dośw iadczenia, jakiego pewność zm ysłow a dokonuje na sobie, odkrywa ona, że jej istota nie lokuje się ani w zakładanym przez n ią przedm iocie, ani w zakładanym przez n ią Ja - oba zresztą okażą się zapośredniczone, a nie bezpośrednie: „Zm ysłow a pewność dośw iadcza w ięc tego, że jej istota nie tkwi ani w przedm iocie, ani w Ja, a bezpośredniość nie je s t bezpośredniością ani jednego, ani drugiego; w jednym i w drugim to, co ja sobie przedstaw iam w m oim m niem aniu, je st raczej czymś nieistotnym , a przedm iot i Ja są czymś ogólnym , w czym owo Teraz i T u oraz Ja - takie, jak im je st w m oim m niem aniu - nie utrzym uje się, czyli nie istnieje" [FD(N), s. 77].
Ostatni bastion oporu pew ności zmysłowej to uchw ycenie się prostoty i bezpośredniości relacji przedm iot-,/α jako relacji nie zaw ierającej różnicy istotności i nieistotności. Gdyby pew ność zm ysłow a m ogła m ów ić (za chwilę zobaczym y, dlaczego nie może), to by pow iedziała: Ja (jednostkowe, np. Jan Kowalski) widzę teraz i tu To oto (np. jednostkow e drzewo). Zataczając kolo, pow rócilibyśm y do punktu wyjścia.
D 1^(C 1>A 1). - Cóż się w ówczas napraw dę dzieje? O bie jednostkow ości zdają się równoważyć, a rola pew ności zmysłowej - redukow ać się do wskazania. W skazyw ane jest Teraz i Tu obu term inów, które m ają być bezpośrednio do siebie odniesione. Ostatecznie jed n ak rezultat pierw szego etapu
R ze cz w u ję c ia H egla 2 1 9
św iadom ości nie je s t prostym pow rotem do punktu w yjścia (A l), lecz takim powrotem , dzięki którem u dochodzi do podniesienia czy też w zniesienia się A l na „w yższy” poziom A2.
A1>A2. - Teraz, na które w skazała pew ność zmysłowa, przem inęło jednak podczas tego wskazywania. I choć, ja k pokazuje dalej H egel, pow róci ono do siebie, to ju ż nie będzie tym sam ym jednostkow ym Teraz, lecz Teraz ogólnym, obojętnym w obec przem ijania jednostkow ych Teraz.
A nalogicznie przedstaw ia się sprawa Tu. Ono rów nież przechodzi przez dialektyczne zapośredniczenie, w rezultacie którego Tu, które m iało być wskazane, znika w innych Tu ulegających zniesieniu, a tym sam ym rów nież zanikających.
Teraz i Tu okazują się raz jeszcze mediami zapośredniczenia, przebiegiem od-do, czyli kom pleksam i w ielu następujących po sobie Teraz i Tu. W łaśnie to ich następowanie po sobie pozw ala H eglowi posłużyć się w tym kontekście słowem historia: pew ność zmysłow a nie je st niczym innym ja k historią swego w łasnego ruchu, w którym praw da pew ności zmysłowej je s t bezustannie znoszona i obracana w sw oje przeciwieństwo. A zatem nie ma tam prawdy. To, z czym m a do czynienia pewność zmysłowa, je s t nie-praw dą. To ostatnie stwierdzenie H egel argum entuje w dw óch posunięciach.
Po pierw sze, odw ołuje się do przykładów. Jeden z nich to przykład eleuzyńskich m isteriów , w których uczestnicy dośw iadczali nie-praw dy, a więc nie-realności tego, czego byli uprzednio pew ni i co brali za praw dę.
Po drugie, pew ność zm ysłow a nie m oże być wysłowiona. Tego, co jest jednostkow e, nie daje się, zdaniem Hegla, w yrazić mową. T a bow iem wyraża zawsze ogólność. To zaś, co niew yrażalne, nie je st dla H egla niczym innym ja k tym, co niepraw dziw e, nierozum ne, stanowiąc w yłącznie przedm iot mniemania. Tak naprawdę nie ma przedm iotu ani Ja pew ności zm ysłow ej. O tóż właśnie: pewność zm ysłow a nie w ie niczego naprawdę, lecz mniema. W iedza bowiem, podobnie ja k m ow a - ma w sobie tylko to, co ogólne. A le przecież pewność zm ysłow a w rzeczyw istości kierowała się ku temu, co ogólne - choć obstawała, że je st inaczej. W tej samej chwili jednak, gdy uśw iadam ia sobie ona, że bierze [nimmt) to, co ogólne (a w ięc prawdziwe, wahr), przestaje być pew nością zm ysłow ą - staje się perceptio praw dy, postrzeżeniem (die Wahrnehmung).
W opisie pierw szego dośw iadczenia należy rów nież zw rócić uw agę na fakt, że H egel po raz pierw szy w Fenomenologii ducha w prow adza tu na scenę rozważań m echanizm die Auftiebung, którą zw yczajow o oddaje się po polsku jako zniesienie. Z niesienie to oddziałuje w obszarze pew ności zm ysłowej jako rozpisane w m om entach czasow ych negowanie: najpierw pierw sza negacja, potem druga negacja, a w reszcie negacja negacji, której tow arzyszy uogólnienie, czyli podniesienie na w yższy poziom postrzegania.
220 M a łg o rz a ta K w ie tn ie w sk a
Ogólne ustalenia na tem at przedm iotu pew ności zm ysłowej. - Zanim przejdziem y do percepcji, pow iedzm y wyraźnie, po co w łaściw ie dokonaliśmy pow yższych analiz.
Otóż tym, co dla nas najw ażniejsze, było ustalenie przedm iotu pewności zmysłowej. Pew ność zm ysłow a utrzym uje, że je st nim pew ien jednostkow y byt zmysłowy, prosty i bezpośredni, którem u brakuje w ew nętrznego zróżnicowania. Przysługiw ałaby m u co praw da pew na określoność, ale przecież nie mógłby m ieć żadnej liczby ani właściwości. Taki przedm iot faktycznie nie istnieje, ma tylko m iejsce jak o coś niedookreślonego w m niemaniu. G dybyśm y wszakże chcieli zadow olić pew ność zm ysłow ą i w yznaczyć takiem u „przedm iotowi” jakieś m iejsce w porządku logicznym, to nie byłby on po prostu nie-bytem , lecz
Czymś.
Coś je s t nie tylko pozbaw ione liczby i właściwości, ale rów nież nie może (jako zakładana bezpośredniość) kierować się refleksyjnie ku sobie samemu. M im o to Coś je s t prefigurą Rzeczy. Jego negatyw ne określenie pozw oli nam uchw ycić rzecz w jej pozytyw ności. N ajpierw jednak zapoznajm y się bliżej z pracą percepcji, która została opisana przez H egla w II rozdziale Fenomenologii ducha.
3.3. Postrzeżenie w edług Encyklopedii oraz Fenom enologii ducha. W § 420 E ncyklopedii H egel m ówi, że postrzeganie to świadom ość, która przekracza granice zm ysłow ości, pragnąc uchw ycić przedm iot w jeg o praw dzie. Jest tak, gdyż
tożsam ość św iadom ości z przedm iotem nie je st ju ż abstrakcyjną tożsam ością pewności [zm ysłow ej], ale je s t tożsam ością określoną, wiedzą [EN, s. 443].
W spom inaliśm y ju ż o tym, że w spraw ie postrzegania H egel w ypow iada się niejednoznacznie: raz czyni to tak, jakby nie należało ono do zm ysłow ości, a raz - j a k b y do niej należało. Zauw ażyliśm y też, że najpraw dopodobniej niespójność tych w ypowiedzi ma zw iązek z naturą przedm iotu św iadom ości, poniew aż tylko dla pew ności zm ysłowej przedm iotem tym je st prosty byt zm ysłow y, natomiast w przypadku postrzeżenia sprawa okazuje się bardziej skom plikow ana i dopiero teraz m ożem y zająć się n ią bliżej. N ie m usim y jed n ak czekać aż do wyjaśnienia natury przedm iotu postrzeżenia, żeby w yjaśnić sprawę wspomnianej niespójności. W yjaśnia j ą ju ż dostatecznie miejsce, jak ie zajm uje postrzeżenie w obszarze świadom ości. W iem y już, że w ybiega ono poza pew ność zmysłową. Teraz zaś dow iadujem y się, że dociera do wiedzy. Stanow i w ięc faktycznie rodzaj przejścia od obszaru czystej zm ysłow ości do obszaru w iedzy. Jako takie postrzeżenie „dotyka” obu biegunów tego rozpięcia, je s t naznaczone zarówno naturą jednego, ja k i drugiego obszaru: je s t „skażone” zm ysłow ością ale też ociera się o praw dę, dzięki czem u „wkracza napraw dę do królestw a rozsądku” [FD(N), s. 93].
R z e c z w u ję cia H eg la 221 To ostatnie określenie H egla pochodzi ju ż z Fenom enologii ducha, w której znajdujemy dużo szerszą niż w Encyklopedii charakterystykę postrzeżenia i jego przedmiotu.
Z asadą postrzeżenia je st ogólność, ogólne są też pow stające w raz z tą zasadą oba jeg o m om enty. T e odróżniające się od siebie m om enty stanow ią ruch postrzegania oraz przedm iot postrzegania. Ale ja k m ów i Hegel: „Przedm iot w swej istocie je st tym sam ym, czym ruch; ruch je st rozw inięciem i odróżnieniem m om entów, przedm iot - ich zespoleniem w całość” [FD(N), s. 83]. Poniew aż oba te m om enty są czymś ogólnym, faktycznie w ięc oba są istotne. Z drugiej strony wiem y, że odnoszą się do siebie jako przeciw staw ne, a w ięc tylko jeden z nich m oże w ystąpić w tym odniesieniu jak o istotny, drugi zaś - jako nieistotny. K iedy świadom ość w ybiera przedm iot jak o m om ent istotny, w ówczas fakt, czy je s t on postrzegany, staje się obojętny, a postrzeganie jako wspom niany ruch przejaw ia się jako coś niestałego, co nie narzuca się z koniecznością.
W raz z tym w yborem w kraczam y pow tórnie na ścieżkę doświadczeń św iadom ości. Dla nas są one rozw inięciem w ystępujących w trakcie tych doświadczeń sprzeczności. Jak pamiętam y, o taką sprzeczność rozbiła się ju ż pew ność zm ysłow a. Czas na kolejne doświadczenie.
3.4. D rugie dośw iadczenie świadomości. Jednostkowość i ogólność. - Przyjrzyjm y się teraz schem atycznem u przedstaw ieniu drugiego dośw iadczenia świadom ości.
A2. Przedm iot ja k o Jeden. - Początkow o św iadom ość - jak o św iadom ość naturalna - usiłuj e uj ąć przedm iot j ako j ednostko w y byt zm ysłowy. G ranicą tego bytu je s t Jedno. Świadom ość postrzegająca ujm uje go ju ż jak o Jeden. A le dostrzega w nim rów nież własność. W łasność jest określonością, czyli czymś z całą pew nością ogólnym. Jak każda określoność zaw iera w sobie negację. K iedy zaś w yraża to, co negatyw ne w jeg o bezpośredniości, to staje się ono pew ną odróżnioną własnością. Tym sam ym przedm iot zaw iera w sobie wiele takich w łasności. Byt zm ysłow y zostaje zniesiony - staje się je d n ą rzeczą o wielu własnościach. W szystkie te własności m uszą być w yrażone w prostocie tego, co ogólne.
W obec tej trudności św iadom ość postrzegająca decyduje, że przedm iot nie jest Jednym jednostkow ym , lecz stanowi ogólne medium, w którym istnieją liczne określoności. To ogólne, abstrakcyjne m edium je s t w łaśnie istotą przedmiotu, stanow iąc w spólnotę własności. N ie je st ono w szakże niczym innym, ja k znane nam ju ż m edium Tu i Teraz, które ze w zględu na w ystępujące w nim w łasności m ożem y teraz nazw ać w spólnotą Także: sól je s t biała, a także słona, a także bezw onna itd. W spólnota je st tu potraktow ana jak o ogólny element, rodzaj podłoża zapew niającego ciągłość - rzeczow ość (die D ingheit) rzeczy. Za spraw ą tego m edium istota może pozostać po stronie przedm iotu.