• Nie Znaleziono Wyników

"Der Deutsche Orden. Zwölf Kapitel aus seiner Geschichte", Hartmut Boockmann, München 1981 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Der Deutsche Orden. Zwölf Kapitel aus seiner Geschichte", Hartmut Boockmann, München 1981 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Górski, Karol

"Der Deutsche Orden. Zwölf Kapitel

aus seiner Geschichte", Hartmut

Boockmann, München 1981 :

[recenzja]

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1, 117-122

1983

(2)

R ece nz je i o m ó w i e n i a 1 1 7

Przechodzę do u w a g o w iekach X IX —XX. N ależy podkreślić d o b rą facho­ w ą robotę autora, k tó ry zwłaszcza im ponuje w p a rtiac h pośw ięconych erze B ism arcka i W ilhelm a II, ja k i w obrazie R epubliki W eim arskiej. Na odm ianę w y d aje się, iż s p ra w y naro d zin i dziejów nazizm u są n a zb y t skrótow o p rzed ­ staw ione. H itleryzm , jako zjaw isko w dziejach n a ro d u niemieckiego, to p ro ­ blem złożony i w y m ag ający p ró b y głębszej in te rp reta cji: fa k ty otrzym aliśm y ale b ra k n a m reflek sji n a d narodem , z którego w yszli ludzie, co „ludziom zgo­ to w ali ta k i los” . K ilk a kw estii dyskusyjnych. N azw any czołowym pisarzem dru g iej połow y X IX w. Teodor Fontane, jest na s. 648 przed staw io n y jako niem al n ieu b łag an y k ry ty k p ru sactw a. Tak przecież nie było, choć elem ent o strej k ry ty k i p ru sa ctw a (ale z pozycji P rusak a), jak i apologii są współbieżne w twórczości F o n ta n e ’a. W 1848 ro k u b y ł on k ry ty k ie m P ru s i dem okratą, jednakże później przezw yciężał swe rozczarow ania stając się apologetą „do­ b r e j” trad y c ji pru sk iej, co w szelkiej p ru sk iej nostalgii nieunik n ien ie w ycho­ dziło n a dobre, n a w e t jeżeli jego apologetyka u szlachetniała rzeczyw isty obraz sta ry ch P r u s 4. Co do B ism arcka n ie sposób odżałować, iż po m in ięty został s ły n n y sąd Sienkiew icza o nim. Na przy k ład F o n ta n e w łaśnie uw ażał w y p o ­ w iedź Sienkiew icza za najw n ik liw szą ocenę złożonej sy lw etk i B ism arcka. Ss. 462—463: a u to r zb y t mało u w agi pośw ięcił refo rm o m S tein a-H ard en b erg a, nie doceniając zwłaszcza ro li o rdynacji m iejskiej z 1808 r. B ra k tu m .in . w zm ian­ k i o sp ra w a ch ta k w ażnych, jak zniesienie cechów i w p ro w adzenie wolności handlu, czyli o znoszeniu feudalnych ograniczeń w m iastach. Ss. 482—483: a u to r w spom niał, że k ró l p ru s k i w 1815 roku, mimo obietnicy, nie pow ołał ogólnopruskiej re p re z en tac ji stanow ej. Należało chyba dodać, że szersza obiet­ nica n a d an ia k ra jo w i ko n sty tu cji nie została spełniona i jedynie pro w in cjo ­ n aln e sejm y (a n ie sejm iki, ja k a u to r tw ierdzi na s. 499), p ow stały w konse­ k w encji u staw y ogólnej z 1823 roku. Ogólnie, a u to r n a zb y t skrótow o tr a k tu je s p ra w y instytu cjo n aln e. Na p rzy k ład (s. 464) w spom ina o pru sk iej Radzie P ań stw a, ale nie w yjaśnia, jak i c h a ra k te r m iał ten o rg an itd. S. 587: n iefo rtu n ­ ne sform ułow anie dotyczące g ru p y antysem ickiej w R eichstagu m ogłoby w ze­ staw ien iu ze zdaniem poprzednim , o Kole Polskim , sp raw iać w rażenie, iż koło to m iało jakieś szczególne pow iązania z rodzącym się w Rzeszy antysem iz- mem, a tak ich pow iązań n ie było.

W sum ie o trzym aliśm y obraz dziejów niem ieckich n ap isan y zwięźle, ale i rzetelnie w ykonany. Aczkolwiek najczęściej pozostaliśm y na szczeblu fo rm u ­ ły R ankego — „ ja k to w łaściw ie b yło”, być może jednak, iż n a obecnym etapie stosunków polsko-niem ieckich ów w yw ażony i spokojny opis jest szczególnie cenny, pozostaw ia p ew ną samodzielność ocen czytelnikom.

S ta n i s l a w S a lm o n o w ic z

H a rtm u t B oockmann, D e r D euts c he O rd e n . Z w ö l f K a p i t e l aus s e in e r G e­ schichte, M ünchen 1981, ss. 319, 12 tablic z 41 ilustracjam i.

We w stęp ie a u to r pisze, że nie chce skreślić dziejów P ru s ze świadomości h istorycznej Niemców, ani n ie chce, b y te dzieje służyły zm ianie g ranic z 1945

4 P o r . p o g l ą d y K e n n e t h a A t t w o o d a w p r a c y s p e c j a ln e j o s to s u n k u F o n t a n e 'a d o t r a d y c j i p r u s k i e j (1970 r.), a o s ta t n io K . Z e r n a c k , P r e u s s e n - M y th o s unci p r e u s s i s c h d e u t s c h e W ir k l ic h ­ k e it , w : O s t m l l t e l e u r o p a . B e r i c h t e u n d F o r s c h u n g e n , h r s g . U . H a u s t e i n i in ., S t u t t g a r t 1981, ss. 252—265.

(3)

1 1 8 Recenzje i o mó w ie n i a

roku. A u to r pisze nie dla w ąskiego k rę g u specjalistów , ale ja k zaznacza, dla szerokich kół czytelników . Nie pisze o duchowości Z akonu. P od k reśla on sil­ nie, że istn ieją dw ie tra d y c je h istoriografii narodow ej, polska i niem iecka, a w X IX w. i w pierw szej połowie X X w. Z akon i jego dzieje zajm u ją cen­ tr a ln e m iejsce w obrazie dziejów narodow ych, oceniane pozytyw nie w N iem ­ czech, n eg aty w n ie w Polsce. W zakończeniu a u to r w raca raz jeszcze do tych zagadnień. P rzed staw ia rozw ój narodow ej trad y c ji historycznej w Niemczech, dając zw ięzły obraz historiografii. Pisze, że „zalew słow iański”, o k tó ry m m ó­ w ią nacjonaliści niemieccy, su ponuje jak ąś bezkształtną masę, podczas gdy P olacy b yli n arodem skrystalizow anym . P o ru sza rolę lite r a tu r y pięknej w kształto w an iu obrazu Z akonu z jed n ej stro n y w Niemczech, z drugiej w Polsce, z ty m że Polacy w y d ali dzieła o w artości wyższej, pierw szorzędnej, walcząc piórem H e n ry k a Sienkiewicza. Tu nasu w a się jed n a uw aga: Boock- m an n pisze, że w początku X X w . n ie było żadnych re p re s ji an i d y sk ry m in a ­ cji P o laków na obszarze P ru s: nie widzi, że b y ły ru g i ludności polskiej, bicie dzieci za to, że n ie chciały m ówić pacierza po niem iecku, głośna spraw a Wrześni, ustaw a o wyw łaszczeniu, k tó ra była stosow ana w życiu. Nie z a r z u ­ cam tu złej woli, ale b ra k zrozum ienia, o czym m ów ili i pisali Polacy. W jed ­ nej z uprzed n ich p ra c prof. Boockm ann p rzed staw ił w sposób w yczerpujący i wysoce bezstro n n y rolę, jak ą o d g ry w ał M albork w p ro pagandzie nacjo n ali­ stycznej na przełom ie X IX i X X w. Jeśli chodzi o zrozum ienie p o staw y P ola­ ków', to b ra k m u znajom ości psychologicznych sk u tk ó w posunięć rząd u p ru s ­ kiego i u ch w alan ia w sejm ie p ru sk im u s ta w antypolskich.

Z kolei p rzedstaw ić należy s tr u k tu r ę p ra cy i jej treść.

Rozdział I m ów i o początkach zakonów ry c ersk ich i o K rzy żak ach w Zie­ m i Sw. A u to r porusza tu sp o rn e zagadnienia przejęcia przez K rzyżaków m ie­ nia daw nego hospicjum niem ieckiego w Jerozolim ie i silnie podkreśla zw iązki ich z d y n astią Staufów .

Rozdział II tr a k tu je o początkach K rzyżaków w Rzeszy, o roli k u ltu św. E lżb iety oraz przed staw ia społeczny skład Zakonu. Nie był on dom eną w pływ ów k ilk u rodzin, ale licznego drobnego ry cerstw a, w ięc m inisteriałów Rzeszy. M iał liczne posiadłości w okolicach, gdzie dom inow ała ta grupa, zaś mało dóbr w A u strii i B aw arii, gdzie wcześnie rozw inęła się w ładza książąt, niech ętn y ch tw o rzen iu się dużych posiadłości zakonnych.

Rozdział III dotyczy początków w ład ztw a Zakonu w P rusach. A u to r pod­ k re śla p o lską in ic jaty w ę pow ołania K rzyżaków , ale pom ija p ró b y k ru c ja ty W aldem ara II, o k tó ry ch pisała Stella M. Szacherska. A u to r s ta ra się też znaleźć n o w y p u n k t w idzenia n a przy w ilej kru szw ick i K o n ra d a M azow ieckie­ go z 1230 roku, którego autentyczność je s t sporna.

Rozdział IV tr a k tu je o podboju P ru s . A utor p odkreśla rolę szlachty pol­ skiej (ss. 94, 138), na co nie m a dow odu w źródłach. O m aw iając pow stanie p a ń stw a krzyżackiego pisze, że ucisk neofitów b y ł tu nieodzow ny (ss. 96, 105). S praw a tr a k ta tu dzierzgońskiego m iędzy Zakonem a neofitam i z 1249 roku będzie niżej osobno poruszona. A u to r pisze, że w oczach ludzi średniowiecza pogaństw o było religią uniw ersaln ą, dla k tó rej a lte rn a ty w ą było tylko p rz y ­ jęcie chrześcijaństw a. B oockm ann pisze, że h istoryk, k tó ry przeciw staw ia n a ­ kaz głoszenia słowa Bożego przym usow i przyjm o w an ia chrztu, zaprzecza sw e­ m u rzemiosłu. Chodzi bow iem także o przym us m o raln y lub p raw n y , g d y da­ w ano w y b ó r m iędzy przyjęciem c h rztu a em igracją. Tu jed n ak m ożna w y s u ­ nąć przeciw Boockmannow i p rz y k ła d B ru nona z Q u erfu rtu , k tó ry sprzeciw iał

(4)

Recenzje i o m ó w i e n i a 119

się n a w rac a n iu m ieczem (np. C zarnych W ęgrów). K rzyżacy nie b yli o p ty m a l­ nie u sp ra w n ien i do misji, ja k pisze autor, ty m więcej że nie tolerow ali w sw ym p ań stw ie k lasztorów (s. 112). N aw racan ie się szlachty p ru sk iej p o ­ ciągało jej germ anizację, a w konsekw encji zan ik całej społeczności p ruskiej (ss. 112— 114). J e s t to u w aga bardzo ciekawa.

Rozdział V om aw ia kolonizację P ru s i n a p is an y jest w o parciu o prace W enskusa, k tó ry s ta ra ł się — nie zawsze kry ty czn ie — u w ypuklić rolę P r u ­ sów, rzekom o w stęp u jący ch licznie w szeregi Zakonu, osiadających w m iastach i w y k u p u jący ch siebie z poddaństw a. O P olak ach w ziem i chełm ińskiej jest ty lk o jedna w zm ianka (s. 136), a s p ra w y gospodarcze są dość słabo zary so ­ wane.

Rozdział VI pośw ięcony jest stosunkom polsko-krzyżackim w X IV w. A u to r p odkreśla udział Polaków w k ru c ja ta c h Zakonu, co po 1234 ro k u nie m a o parcia w źródłach. B oockm ann pom niejsza znaczenie pojęcia K o ro n y K ró ­ lestw a Polskiego jako podm iotu praw a, podobnie jak w inn y ch k ra ja c h — są to dla niego tylko m n iem ania w y rosłe na gru n cie polskim w okresie rozbicia dzielnicowego, nie zaś recepcje z Zachodu (s. 145). Z daniem Boockm anna histo ­ ry k pow inien pow strzym ać się od w y d aw an ia w yroków , kto m iał słuszność i nie pow inien w znaw iać raz jeszcze procesów polsko-krzyżackich (s. 146). Obie stro n y m iały p ra w a do Pom orza, a rozstrzygała siła. U w aża on, że zabór Pom orza nie b y ł przyczyną późniejszego u p ad k u p a ń stw a zakonnego, ani też że p o lity k a polska nie dążyła stale do odzyskania Pom orza. Z abór Pom orza b y ł w y n ik iem polity k i tw orzenia i um acn ian ia w ładztw a, co czyniły też inne zakony ry cersk ie w P alestynie.

Rozdział V II tr a k tu je o k ru c ja ta c h przeciw Litwie. B oockm ann zajm uje się m entalnością re jz krzyżackich, k tó re polegały na pustoszeniu k r a ju i nisz­ czeniu ludności, co zdaniem jego należało do k u ltu r y ry cersk iej, n ato m iast pom ija p o d k reślan y przez M aschkego czynnik iluzji, polegającej n a n aślad o ­ w aniu k ru c ja t do Ziemi Św iętej.

Rozdział V III dotyczy stosunku Z akonu do u nii polsko-litew skiej. Tu a u to r jest n a swoim gruncie, gdyż p row adził bad an ia nad soborem w K o n stancji i Ja n e m F alkenbergiem . W ojna p ro p agandow a Polski i Z akonu przed 1410 ro ­ kiem dowodzi niem ałego znaczenia a rg u m e n ta c ji p raw n ej, gdyż m ogła ona usunąć sk ru p u ły m oralne zaciężnych i gości z Zachodu. T r a k ta t polski S ta n i­ sław a ze S k arb im ierza o w ojnie słusznej został jed n ak pom inięty. Z daniem B oockm anna państw o krzyżackie nie uległo potędze polsko-litew skiej, gdyż przyczyna u p a d k u leżała w e w n ą trz k ra ju oraz w tym, że po chrzcie L itw y Zakon u trac ił legitym ację swego istnienia. A le jed n a k naszym zdaniem klęska grunw ald zk a, spustoszenie k ra ju , odszkodowania, m ia ły podstaw ow e znaczenie dla zaostrzenia po lity k i fiskalnej K rzyżaków , a przez to samo rozogniły opór poddanych.

Rozdział IX o w ew n ętrzn y ch s tru k tu ra c h p ań stw a krzyżackiego tra k tu je raczej o sam ym Zakonie i jego stosunku do poddanych. A u to r pom ija P o la ­ ków, pisząc o g ru p a ch ludności, k tó re w yzn aw ały k ra jo w y p atrio ty zm pruski. Z byt silnie podkreślono p raw n o-publiczne stanow isko biskupów p ru sk ich i k a ­ p itu ł jako „ L a n d es h err” na ró w n i z Zakonem, podczas g d y przynależność ich do Z akonu ograniczała ich samodzielność de facto i de iure. Jed y n ie W arm ia stanow iła w y jątek , i to nie w y łam y w ała się spod zwierzchności w. m istrza. Nie zasiadali też biskupi — K rzyżacy w radzie Zakonu (G ebietigerrat), n atom iast byw ali rad cam i w. m istrza tak, ja k np. p raw nicy. Było to stanow isko osobiste,

(5)

1 2 0 R ece nz je i o m ó w i e n i a

nie uczestnictw o z mocy p ra w a w instytucji, jaką była ra d a Zakonu. Z daniem B oockm anna k o m turow ie pochodzący z poza P ru s nie m ieli możności u p ra w ia ­ nia nepotyzm u i byli m niej przek u p n i od innych. A le trzeba zauważyć, że traktow ali- oni sw e u rzęd y jako p re b en d y i dow olnie dysponow ali sw ym i do­ chodami. Słusznie a u tp r pisze, że od końca X IV w. Z akon zam k n ął się w so­ bie — można b y dodać, że rycerze przestali siebie nazyw ać „b raćm i”, a p rzy­ b iera li m iano „p an ó w ” . Zakon u góry sk ła d ał się z ludzi p rzy b y ły ch z poza k ra ju , ale m iejscowego pochodzenia byw ali biskupi, kanonicy i część braci. Sądzę, że ci b racia pochodzenia m iejscowego byli służebnym i (G raum äntler). A u to r nic nie w spom ina o p ró b ach re fo rm w XIV w., k tó re zanalizowałem, i jest zdania, że opinie o m o raln y m zepsuciu Zakonu są niep ew n e (s. 194). We­ w n ę trzn a przem iana Z akonu w „szpital szlachty n iem ieckiej” , czyli w in sty ­ tucję dającą zao p atrzenie m łodszym synom tej szlachty, n astąp iła zdaniem a u to ra w początkach XV w.

Rozdział X o Zakonie w XV w. rozpoczyna się od dziejów zgrom adzeń stanow ych, p rz y czym pom inięto zgrom adzenia z X III w. oraz zjazdy w s p ra ­ w ie św ięto p ietrza w X IV w. S tą d a u to r uw aża za pierw sze zgrom adzenie zjazd m ia st p ru sk ich H an zy w 1290 roku. Nie zgodziłbym się, że a rty k u ł tr a k ­ ta tu toruńskiego z 1466 ro k u o przy jm o w an iu do Z akonu poddanych króla dotyczył P o laków z K o ro n y — inicjato rem b y ł ja k się zdaje Scibor Bażyński, g u b e rn ato r P ru s K rólew skich. Chodziło więc o wchłonięcie Z akonu przez jego daw n y ch poddanych. J a k pisze autor, po 1466 ro k u m iała m iejsce w Za­ konie sprzedaż urzędów , a kom tu ro w ie stali się dożyw otnim i p an am i dóbr, tw orząc ja k b y wyższą szlachtę. Boockm ann odrzuca tw ierdzenie o m o ralnym u p ad k u Z akonu po 1466 roku, choć są w tej m ate rii w ypow iedzi sam ych K rzyżaków . P rzy czynę tego, że n ie było re fo rm y Z akonu a u to r widzi w zbyt w ielkich d a w n y ch osiągnięciach. Z akon nie chciał uznać now ej sy tu acji ani tego, że rządzi tak im sam ym pań stw em ja k inne. U sam odzielnienie się m istrza niem ieckiego i lan d m istrza inflanckiego m iało za sk u tek rozpadnięeie się Za­ konu ja k b y na tr z y zaprzyjaźnione, ale o drębne p aństw a. Od 1512 r o k u poja­ w ia się n o w y p atrio ty zm Rzeszy niem ieckiej — mówi się, że szlachta nie­ m iecka nie może podlegać obcym władcom, a Zakon m a za zw ierzchników ty lk o papieży, n ie zaś kró ló w (zjazd w Poznaniu). Z chwilą, gdy cesarz M a­ ksym ilian p rz y zn a ł regalia m istrzow i niem ieckiem u (1494 r.) upad ła „egzem- cja le n n a ” K rzyżaków . A le Zakon n ie chciał walczyć przeciw T urkom , gdyż to osłabiłoby jego stanow isko w P ru s ac h (s. 205). Ciekaw a jest uw aga, że w . m istrz A lb re ch t H ohenzollern, p rzy jm u jąc ord er „dom ow y” sw ej rodziny (O rder Łabędzia) sprzeniew ierzył się idei zakonów ry cerskich (s. 217). Z da­ niem Boockm anna sek ularyzacja nie była w sposób konieczny złączona z przejściem na p ro testantyzm , gdyż w diecezji U tre ch t K rzyżacy p rzy jm u jąc refo rm ację Zakonu nie porzucili.

Rozdział X I pośw ięcony jest dziejom Zakonu od XV I w. „Egzem cja len ­ n a ” upadła dla całego Zakonu z chwilą, gdy cesarz n a d ał m istrzow i niem iec­ kiem u godność w. m istrza po sekularyzacji P ru s . P ro te stan ty z m o g a rn ął Tu­ ryngię, gdzie było ty lk o sześciu rycerzy i 92 księży, k tó rzy nie sprzeciw iali się reform acji, gdyż pozostaw ali w opozycji do rządów rycerzy. W Saksonii było czterech — sześciu rycerzy i 14—16 księży. W 1801 ro k u był jeszcze w T u ry n ­ gii 1 rycerz, w Saksonii — sześciu, a cały Zakon w Rzeszy liczył 60 rycerzy zarów no katolików , jak p rotestantów . R ycerze (katolicy) mieli obowiązek słu ­ żyć 3 lata przeciw T urkom , potem zaś dostaw ali dobra jako kom endy. W 1924

(6)

Recen zje i o m ó w i e n i a 1 2 1

ro k u K rzyżacy zostali przekształceni w zakon klerycki. Zdaniem Boockmanna now e to zgrom adzenie pod p ew n y m i w zglądam i k o n ty n u u je d a w n y ch K rzy ­ żaków, pod inn y m i — nie.

Rozdział X II om aw ia h istoriografię Z akonu w X IX i X X w.

Znaczenie książki Boockm anna polega przede w szystkim n a w ielu p rz e ­ m yśleniach i na poszukiw aniu now ych p u n k tó w widzenia, k tó re b y pozwoliły lepiej zrozum ieć poglądy badaczy niem ieckich i polskich tam , gdzie się one różnią. A u to r posługuje się stw orzoną przez siebie term inologią tam , gdzie m ów i o dw óch trad y cjach h istoriografii narodow ych, polskiej i niem ieckiej.

Spośród licznych tra fn y c h i słusznych uw ag w ydobyć m u sim y także p u n k ­ ty n iejasn e i sporne. Nie ma p u n k tó w sporn y ch w przed staw ien iu roli H e r­ m an n a v. Salza, w. m istrza, k tó ry p rzy jął darow iznę ziemi chełm ińskiej i stał się założycielem p a ń stw a w P rusach. Pozostaje sp o rn y m dok u m en t kruszw icki z 1230 roku. Boockm ann prop o n u je rozw iązanie a lte rn a ty w n e : albo K rzyżacy przy w ilej podrobili, ja k tw ierdzą badacze polscy, albo podsunęli oni ułożony przez siebie te k s t z w ykraczający m i poza pierw o tn e n a d an ie klauzulam i, a K o n ra d ustąpił. Boockm ann opowiada się, jak można sądzić, za d ru g ą m ożli­ wością. Nie a n alizu je on stanow iska synów K o n ra d a wobec nadania, ani nie­ jasnego i niepew nego przek azu G ru n a u ’a, k tó ry pisze, że K o n rad w chw ili de­ cydującej był chory.

P om ija też a u to r zagadnienie tw orzenia się początków państw ow ości p ru s ­ kiej, co silnie podk reślali H e n ry k Ł ow m iański i K azim ierz Tymieniecki.

Zdaniem moim, tło po lity k i papieskiej w obec P ru s ó w w lata ch 1242—1249 i pokoju w D zierzgoniu nie zostało w całości w yśw ietlone. W m yśl postano­ w ień tra k ta tu , k tó ry zapośredniczył leg at J a k u b z Leodium, późniejszy papież U rb an IV, K rzyżacy m ieli być tylko obrońcam i P rusów . A u to r w idzi tu jed y ­ n ie konieczność b u dow y grodów, a więc obciążenie w olnych odtąd P ru só w robociznam i, co stało się podstaw ą feudalnego p ań stw a Zakonu. Ale trzeba by rozważyć, jak ie p lan y m iało tu papiestw o, ja k widziało P ru s y chrześcijańskie? Otóż sądzę, że m ia łab y to być społeczność chłopska bez feudalizm u, taka, jak ą była S ard y n ia oraz Irlan d ia p rzed podbojem angielskim , a może i za A l­ b e rta S u erbeera, k tó ry z p rym asow skiej stolicy w A rm a g h został w łaśnie przeniesiony na now ą m etropolię, obejm ującą P r u s y i In flan ty . W reszcie n a j­ bliższym w zorem mogła być F ry z ja albo D ittm arsch en u podstaw półw yspu jutlandzkiego, albo w olni chłopi Skandynaw ii. Tymczasem w p ań stw ie zbudo­ w an y m przez Zakon, Prusow ie, n a w e t wolni, zostali zepchnięci do niższych w a rs tw społeczeństw a. A sp ek t ten należałoby rozpatrzeć w płaszczyźnie po­ rów naw czej.

Pisząc o zaborze P om orza w 1309 ro k u a u to r widzi a sp ek t polityczny w działaniach Z akonu — ja bym w idział też aspekt gospodarczy — zdobycie now ych źródeł u trzy m an ia dla braci. Boockmann zarysow uje bardzo jasno od­ m ienne stanow isko h istoriografii narodow ych polskiej i niem ieckiej, i to jest w ielka zasługa. Zaznacza on, że M arian Tum ler, w. m istrz Zakonu Niemiec­ kiego (obecnego), potępił ze stanow iska m oralnego zabór Pom orza, ale pozostał tu odosobniony w nauce niem ieckiej, Polacy od X IV w. w procesach przeciw Krzyżakom , potem w dziełach h istoryków podkreślali p r y m a t zasad m o ral­ nych i p ra w a w życiu m iędzynarodow ym . J a k słusznie pisze B oockmann, n a u ­ k a niem iecka staw iała i staw ia na pierw szy m m iejscu siłę, k tó ra decydować ma w sporze praw nym .

(7)

122 R ece nz je i o m ó w i e n i a

kolonizacji ziemi chełm ińskiej. Nie zgodziłbym się, że opozycja stan ó w p ru s ­ kich przeciw K azim ierzow i Jagiellończykow i b yła ta k a sam a, ja k przeciw Za­ konow i — sta rałem się w ykazać, że w ysuw ała in n e zarz u ty i n igdy nie dążyła do w alk i zbrojnej. W reszcie B oockm ann jest zdania, że sta ty s ty k a n a ro d o ­ wości o p arta n a k ry te riu m im ionow ym jest dla średniow iecza niem ożliwa, sam jed n a k stosuje analogiczną m etodę p rz y om ów ieniu pochodzenia ry cerzy krzyżackich (ss. 62—63) i uzyskuje w ten sposób podstaw ę do szacunku liczbo­ wego. Dla m ia st odrzuca tę m etodę (ss. 131— 135). Uważam, że po w yłączeniu g ru p y nieokreślonych, w zajem n y stosunek liczbowy g ru p imion polskich i n ie­ m ieckich d a je p odstaw ę do jakiegoś szacunku. J e s t to w każdym razie więcej niż nic.

K siążka Boockm anna posiada niem ałą w artość naukow ą. J e s t w y czerpu­ jąca i bardzo bezstronna, choć nie ze w szystkim i tezam i m ożna się zgodzić. J e s t to le k tu ra konieczna dla każdego badacza tych spraw , ty m więcej, że w przypisach a u to r zamieścił omówienie lite ra tu ry . K siążka ta stanow i n ie­ w ątp liw ie k ro k n aprzód w d y skusji toczonej przez h isto ry k ó w polskich i za- chodnioniem ieckich na m arginesie rozm ów o popraw ie podręczników szkolnych.

K a r o l G ó r s k i

W acław Odyniec, P o ls k ie d o m i n i u m m a r i s B a l t i c i . Z a g a d n ie n ia g e o g ra ­ fic z ne , ek o n o m ic z n e i społeczne X — X V I I I w ., P ań stw o w e W ydaw nictw o Naukow e, W arszaw a 1982, ss. 348, 18 ilustracji.

T erm in u d o m i n i u m m a r i s B a l t i c i zaczęto po raz pierw szy używ ać za p a ­ now ania Z yg m u n ta A ugusta, k iedy pow staw ało polskie w ład an ie na B ałtyku. K o jarzy się on nieo d p arcie z w ielk ą po lity k ą m o rsk ą Rzeczypospolitej, z w o j­ nam i i tr a k ta ta m i pokojow ym i. N a jp ie rw z w yw alczeniem dostępu do morza, potem z poszerzaniem g ra n ic y m orskiej i w reszcie z w alk ą o u trzy m an ie się p rz y B ałtyku. O dyniec celowo p o m inął ogrom ny kom pleks zagadnień politycz­ nych, k o n cen tru jąc się na u k azan iu geograficzno-ekonom iczno-społecznych problem ów polskiego w ład ztw a n a B ałtyku. W yeksponow ał p rz y ty m rolę G dańska, najw iększego m orskiego ośrodka handlow ego i gospodarczego Rze­ czypospolitej. P o ru szy ł bardzo w iele isto tn y ch problem ów , z których, jak sam zaznaczył, k ażdy może stanow ić te m a t n a obszerną m onografię. W dziewięciu rozdziałach a u to r sc h a rak tery zo w ał środow isko geograficzne B ałty k u , p o rty m orskie, przem ysł stoczniowy, rybołów stw o, handel, p ra w n e problem y zwierzchności na m orzu oraz ludzi morza.

W pierw szym rozdziale, zaty tu ło w an y m C h a r a k t e r y s t y k a B a ł t y k u , omó­ wiono położenie geograficzne naszego m orza, jego faunę i florę oraz zasoby surow ców m in eralnych. W jed n y m z podrozdziałów ukazał a u to r kształto w a­ nie się polskiej g ra n ic y m orskiej od X do X V III w. Ten ciekaw y problem zilu strow ał trzem a m apkam i, niezb y t ściśle ty tu łu jąc d ru g ą z nich, bow iem pokazuje ona granice nie z 1569 roku, ale z 1582, po rozejm ie polsko-rosyj­ skim w J a m ie Zapolskim.

C iekaw y podrozdział o bursztynie, sk arb ie n ad b ałty ck ich ziem, w a rto było rozszerzyć o dodatkow e in fo rm acje na te m a t firm y Jask y . Ci monopoliści opanow ali w X V I w. nie tylko ry n e k gdański, ale sta rali się (umowa z 1584 r.) uzależnić od sw ych dostaw b u rsz ty n n ik ó w z E lbląga, S łupska i K ołobrzegu *.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rak tedy rzecze: „Rodacy, Musimy się wziąć do pracy, Mam pomysł zupełnie nowy - Zacznijmy kuć podkowy!”?. No, ale cóż, kiedy ryby Kuły tylko na

Ilu stracja nasze p rzed staw ia in sp ek to ra arm ji

Lecz ilekroć wejść musi na miejsce już poprzednio zajęte, pierwiastek okazuje się niedającym się oddzielić chemicznie od tego, który już poprzednio zajmował

- Uczestnicy zawodów wyrażają zgodę na przetwarzanie przez SKKJ Bobrowy Staw i partnerów zawodów podanych danych osobowych w celach informacyjnych,

Szkoła Podstawowa w Boguszynie.

zgody na zainstalowanie Przedpłatowego układu pomiarowo- rozliczeniowego w okolicznościach, o których mowa w § 10 ust. Wznowienie przez POLD dostarczania energii elektrycznej,

yga notuiemY s rallla czlon ow. by ICh dawni Wlncenty Bienek. Do komlsJl rewlzyjneJ po: wla Krzyzy i Jana Tomecltlego wybraDO nowy dy.odbylo sle tu zebra ue .Kol. Relerat ,Roz­

mont aż u szybko zmiennego