• Nie Znaleziono Wyników

View of On the Poetic Meaning of the Imperceptible. Dwa guziki (z tyłu) a poem by Norwid

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of On the Poetic Meaning of the Imperceptible. Dwa guziki (z tyłu) a poem by Norwid"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

I N T E R P R E T A C J E

S T U D I A N O R W I D I A N A 1, 1 9 8 3

R O L F F IE G U T H

O POETYCKIM ZNACZENIU N IEZN A CZNEG O

W IE R S Z N O R W ID A D W A G U Z I K I ( Z T Y Ł U )1

D la Z . St. U w aż ałe m , że w z arz u ta c h T w ych m n ó stw o je s t p o d o b iz n p o w y ższem u , to je s t: że b y ło b y z teg o ja s n o , potoczyście i g ła d k o , ale b e z sił - alb o w iem p o św ięcać chcesz w yższe form y i p ra w a fo rm o m niższym i p ra w o m p o d rz ęd n y m . Jeszcze się n ik o m u n ie śniło o g ra m a ty c e , kied y ju ż były arcy d zieła - Homer był!!!

D la te g o są p ra w a starsz e i k rz ep k ie w ięcej d a le k o o d pisow ni i g ra m a ty k i. O w sz em - p o ­ w o łan iem stanow czym arcydzieł je s t być n i e u s t a n n i e p o - n a d - g r a m ą t y c z n y m i , i tak im i p rz e to b y ł y , s ą i b ę d ą w e w szystkich ję z y k ac h i w e w szystkich c ałeg o św iata lite ­ ra tu ra ch .

G d y b y nie tak im i były? - z a k rz e p ło b y w szelkie o b c o w an ie ży w iołów d u c h a i sił. I b y łab y m ow a arcy k ry staliczn ą z a m a rz łą sa d z aw k ą , k tó re j szyby d aw ały b y się g eo m e try c z n ie rą b ać i u k ład ać.

List do Juliana Fontany [marzec-kwiecień 1866] (9, 209)

[1] K m ieć m ów i, ja k m u łatw iej - zaś c zło w iek uczo n y , Ja k się w szkole n a słu c h a ł - gdy u m ysł n a tc h n io n y , M ów iąc, tw o rz y ... i w i e l e p i e r w p r z e d g r a m a t y k ą J e s t H o m e r ! . . . - lecz p ro fe s o r m ó w i t a k , j a k p i s z e . I p o rw a ć b y się g o tó w n a sło ń ce z m o ty k ą -

A m uzyk m ów i, ja k m u lg n ą w p a lc e klaw isze. '[2] I gdyby k to z ag n a ń c a p o sta w ił d z ikiego

P rz e d św iąty n ią w A te n a c h , n a k tó re j fro n to n ie Są te a te zarysy — rz e k łb y o n : „ D l a c z e g o ? . . .

D l a c z e g o ? p l a n p r z e z i e r a z g ł ę b i , n i e z a ś t o n i e

W p o s a d a c h g m a c h u ? - c z e m u ? t e w e w n ę t r z n e - p r a w a S t e r c z ą ? ja k o m a m u t a g rz b ie t... z w yżyn m o g iły ...

1 N in iejsza ro zp raw k a p o z o staje w zw iązku z m o im w stę p e m d o d w u języ czn eg o w y d a n ia

V a d e-m ecu m ( Poesie in kritischer P hase. W : C . N o r w i d . V a d e-m ecu m . G e d ic h tzy k lu s (1866). P olnisch u n d deutsch. M it e in e r E in fü h ru n g v o n H . R . J a u ß . E in g e le ite t u n d ü b e rs e tz t von

R o lf F ieg u th . M ü n ch en 1981). C y taty z N o rw id a w ed lu g : C . N o r w i d . P ism a w szy stk ie. Z e b ra ł, tek s t u stalił, w stęp em i uw agam i k rytycznym i o p a trz y ł J . W . G o m u lick i. T. 1-11. W arszaw a 1971-1976. T e k s t p o czątk o w y p a trz : T . 9: L isty . 1862-1872. W arszaw a 1971. C y taty z listów p o c h o d zą też ?: T . 8: L isty. 1839-1861. W arsz a w a 1971. P rzy lo k alizacji tek s tó w pierw sza liczba o zn acza to m , d ru g a - s tro n ę . - A u to r d z ię k u je p a n io m I. T re n k n e r i W . Stry- ch arczy k za cen n ą p o m o c g ra m aty czn ą i sty listyczną p rzy o p ra c o w a n iu te k s tu . - P o d a n e w tek ście u tw o ru liczby w naw iasach k w a d ra to w y c h o z n a c z a ją n u m e ra c ję zd ań .

(2)

G dy linia ow a najmniej siły nie dodawa - A ow y rozstęp linii nie spotęża si ł y. . . ”

[3] Pytania te, i takie b yłoby zdziw ienie

D zik iego Scyty. - [4] D zikość bow iem stąd pochodzi, Ż e się jest j e d n o s t r o n n y m , jak kw iatów korzenie, 1 że się p r z e c i w - w r o t n y c h połow ic nie godzi.

[5] Kwiat śpiewa: „ J a - d o s ł o ń c a p r o s t o d r g a m ! " - a korzeń: Ż e kwiat mu jest k o rzen iem ... że różność? - z położeń

Idzie, lecz nie z natury - i że on w ciem ności, G d z i e d ą ż y ? czując, kwiatów podeptał próżności!

[6] Lecz m o w a - p i ę k n a zaw sze i w szędzie polega N a w y g ł o s z e n i u s ł o w a z a r a z e m p o n ę t n i e ,

l t a k z a r a z e m , ż e s i ę p i s o w n i ę p o s t r z e g a : [7] Po tej to zgodzie, jak po nieom ylnym piętnie.

Poznasz: p o j e d y ri c z o ś c i obcow an ie z p r a w e m . D u c h a ? - z 1 i t e r ą, nocnej głęb okości - z jawem !

[8] D odam tu, że C hińczykom , skoro nas obaczą. N ajdziw niejszą się rzeczą wydają g u z i k i

D w a - z t y ł u! - te, pytają Chińczyki: „ C o ? z n a c z ą . . . K ' c z e m u ? s ą . . . ”

[9] U żyteczność - ocen ia człek dziki, Lecz harm onii ogólnej pojąć on nie m oże. Jak chory wstać i sw oje na plecy wziąć ło że. [10] On - ani dostrzec zd o ln y ... że gdyby, jak g r o b y ,

lub jak s z l a f r o k i , ludzie zatyli?... to m oże Q u z i k ó w - d w ó c h na krzyżu wcale nie byłoby.

D w a g u ziki (z tyłu) to jed en z niewielu wierszy, k tóre Norwid umyślnie

napisał pracując n ad zestaw ieniem Vade-m ecum (pow stał w 1866 r.; XC). N ależy on do najbardziej ciemnych i trudnych wierszy cyklu, a jednocześnie jest zabarw iony jakim ś dziwacznym hum orem . Ciem ności D w u g uzików nie w yjaśnia w sposób przejrzysty ani kon tekst pozostałych wierszy tej całości, ani genetyczny związek z k o respondencją, k tó rą au to r prowadził z Julianem F o n tan ą, znanym kom pozytorem , pianistą i wydawcą utw orów pośm iertnych

(3)

C hopina. Powodem korespondencji była praca F ontany nad broszurą na tem at reform y pisowni polskiej2. Listy N orw ida nie dostarczają wygodnego klucza do zrozum ienia w iersza, tym bardziej że - odm iennie niż w innych listach poetyckich z Vade-mecum - au to r zatarł w nim wszelkie ślady w skazujące na tę korespondencję, jak chociażby dedykację. Tym też daje się uzasadnić roz­ patryw anie utw oru na razie poza k ontekstem tejże korespondencji.

Z a pun kt wyjścia niniejszej analizy w ybieram rozpatrzenie tekstu jak o se­ m antycznego tw oru, który apeluje do literackiej kom petencji czytelnika i który zarysowuję mu specyficzną sytuację kom unikacyjną3. Z akład am y , że czytelnik dysponuje pewnym ogólnym zespołem („Universum ”) strategii i o peracji per- cepcyjnych wraz z ich rozm aitym i kom binacjam i oraz zaw artym w nim szcze­ gólnym zespołem („subuniversum ”) specyficznie literackich sposobów per- cepcyjnych. Tekst zaw iera określoną liczbę w arunków i dyrektyw koniecznych, ale nie zawsze wystarczających, k tóre wytyczają odbiorcy w ypracow anie kom ­ pleksowego przebiegu percepcji dopasow anego do danego tekstu.

Sytuacja kom unikacyjna w pisana w tekst narzuca czytelnikow i podczas lektury rewizje wcześniejszych interpretacji, czyli sam okorektury. L iteracka, a zwłaszcza poetycka specyfika tekstu spraw ia, że p od ob ne rew izje i sam oko­ rektury doprow adzać m ogą odbiorcę do stem atyzow ania i sproblem atyzow ania własnej postawy percepcyjnej, przyczyniając się do pow stania nowych znaczeń, jakie powinien on dodatnio funkcjonalizow ać oraz wcielać do pojm ow anej przez siebie całości znaczeniow ej. Pow ody bow iem , k tó re tekst poetycki daje czytelnikowi do „fałszywego tw orzenia znaczeń” , nie tracą racji bytu, tylko nabierają nowego znaczenia jak o czynniki w pływ ające n a jego nastaw ienie w obec tekstu. Pow staje dynam iczna korelacja m iędzy diachronią czytania (pojm ow ania kolejnych znaków , słów , zdań itd .) a synchronią całego (nie­ koniecznie gotow ego i zam kniętego) u kładu znaczeniow ego utw oru. N asta­ wienie czytelnika na tę ostatnią strukturalizuje w każdej fazie diachronię p rz e­ biegu percepcji, podczas gdy ona przeciw działa tendencji do przedw czesnego zakończenia procesu pojm ow ania całości i dynam izuje go.

A spekt ten pozostaje w ścisłym związku z rolą, ja k ą odgryw a tzw. podm iot utw oru w dynamicznym układzie znaczeniow ym dzieła literackiego. Z arów no bowiem po stronie o d b io rc y /ja k i po stronie po dm iotu autorskiego istnieje dynam iczne napięcie m iędzy diachronią tw orzenia znaczeń a synchronią całości znaczeniow ej, czyli jej tendencją do ujednolicenia i zam ykania się. P odm iot utw oru jest podm iotem wszystkich jego aspektów , w tym również tych cech

2 Listy Norwida do Juliana Fontany (26 marca 1866; m arzec-k w iecień 1866) oraz do Karola Ruprechta (kw iecień 1866); broszura J. Fontany nosi tytuł K ilk a uw ag n ad p isow n ią

p o lsk ą (Paryż 1866 i 1869). W szystkie te teksty w ykazują wyraźne związki z w ierszem D w a g u z ik i, w tym niemal d osłow n e paralele, nie przynoszą zaś jednoznacznych wyjaśnień zagadek

i ciem ności wiersza. W ynika z nich tylko, że po eta broni sw ojej w olności przed przym usem reguł pisowni i gramatyki.

3 Naw iązuję tu do znanych rozważań M. G łow iń sk iego, A . O kop ień-S law iń skiej, K. Barto- szyńskiego i in. na tem at komunikacji literackiej i wirtualnego odbiorcy.

(4)

tek stu , jakie d ają czytelnikowi podstaw ę do „fałszywego tw orzenia znaczeń” oraz do późniejszych sam okorektur. Nie jest on więc tylko podm iotem syn­ chronicznej całości znaczeniow ej, k tó ra dałaby się odseparow ać od diachro- nicznego przebiegu znaczeń. Przebieg percepcji i przebieg autorskiego zako­ dow ania niekoniecznie m uszą być ujm ow ane jak o dwie strony tego samego procesu. R eguły sytuacji kom unikacyjnej w pisanej w tekst w skazują na podm iot sprawczy utw oru i zaadresow ane są do odbiorcy, przy czym nie zawsze do optym alnego czytelnika, który m iałby pojąć je bez reszty. Istnieje bowiem zasadnicza możliwość asym etrii stosunku pom iędzy podm iotem utw oru a o d ­ biorcą w irtualnym , „założonym ” , przew idująca ciągłą irytację czytelnika, jego stałe nierozum ienie zasad konstrukcyjnych utw oru. Sytuacja taka m oże być w łaśnie źródłem zam ierzonych efektów estetycznych lub antyestetycznych.

F unkcjonalność podobnej zasady konstrukcyjnej d a się wyjaśnić z „me- tap u n k tu w idzenia” -w odniesieniu do pozycji odbiorcy w irtualnego. O bojętnie czy ko nkretny utw ór w ym aga, czy nie wym aga od czytelnika świadom ego za­ jęcia „m etapozycji” w stosunku do jego w łasnej roli, ta właśnie „m etapozycja” zbliżona jest zawsze do stanow iska literaturoznaw cy, k tóry obserw uje napięcia m iędzy podm iotem utw oru a odbiorcą w irtualnym w przebiegu „rozgrywania się” znaczeń tekstu. W yjaśnienie tych napięć m oże w zależności od konkretnych w arunków danego utw oru złagodzić jego estetyczną lub antyestetyczną wy­ m owę albo m oże ją dopiero wydobyć i podkreślić.

W D w óch guzikach (z tyłu) w irtualny przebieg percepcji organizowany jest w sposób irytująco sprzeczny. Z a pom ocą kunsztownych zabiegów narzuca się czytelnikow i pozaestetyczną ciekawość poznawczą. Znaczenia pojedyncze, ja k sform ułow anie ty tu łu , lub większe jed nostki znaczeniow e, jak np. zagadka w b ajce o kwiecie i korzeniu, dom agają się odgadyw ania, a wreszcie także argu m entacja „ tra k ta tu ” tkw iącego w tym wierszu doprasza się zgłębienia i zrozum ienia. N arzuca się tu czytelnikowi operacje percepcyjne w sensie su­ kcesywnego przebiegu odbioru nastaw ionego na jakiś sens całości, który w wy­ niku linearnej lektury zostałby w końcu całkowicie rozwikłany. Sprzeciwiają się tem u innego rodzaju środki budow y tek stu i jego znaczenia, k tó re taki o d b ió r dezorganizują. W ym agają one przestaw ienia się na niesukcesywny, nielinearny przebieg percepcji. D o takich środków zaliczamy m .in. poetyckie ekw iw alencje między rozproszonym i w tekście w ątkam i i fragm entam i leżącymi „w p o p rzek ” kolejnego przebiegu znaczeń.

Sprzeczność tę najlepiej m ożna zadem onstrow ać na przykładzie niejedno­ znaczności środków językow ych, tworzących tzw. spójność tekstu. Są to: s p ó j - n i k i (c j.), d e m o n s t r a t i v a (d em .) i p r o - s ł o w a 4. T ekst główny wiersza

4 Przez „dem onstrativa” rozum iem zaim ki i przysłów ki w skazujące (ten , taki, tu); przez „pro-słow a” - każde sło w o w tek ście, które zastępuje jakiś poprzedni wyraz, zesp ół wyrazów albo też im plikat znaczeniow y. R ozw ażania m oje p ozostają w luźnym związku ze znaną sprzed lat dyskusją w ok ół „spójności tek stu ”, np. R . H a r w e g h . P ron om in a un d Textkonstitution. M ünchen 1968 i O sp ó jn o ści tekstu. Pod redakcją M . R . M ayen ow ej. W roclaw 1971.

(5)

(czyli tekst bez przytoczeń wypowiedzi dzikiego Scyty, kw iatu i Chińczyków) m ożna podzielić na 10 zdań (patrz nu m eracja w tekście w iersza). Są one p o ­ łączone ze sobą w sposób wręcz ostentacyjny:

W szystkie te środki w iązania zdań tw orzą razem , m im o pew nych przeszkód, system nabierający znaczenia „spójności” tego tek stu , przy czym chodziłoby o spójność typu linearnego, dyskursywnego i m onologicznego. Z naczenie to, na razie abstrakcyjne i puste, w ypełnia się stopniow o poprzez określone cechy gatunkow e („ trak tat”) oraz poprzez w yraźną syntagm atykę jed n o stek tem a­ tycznych („argum entacja na tem at języka”). W ten sposób pow staje ten d en cja znaczenia m onologicznego, dyskursywnego tra k ta tu o „rozm aitych stosunkach do reguł języka” . T ra k ta t ten byłby skom ponow any następująco:

1. R o z w ó j t e z y (każdy typ użytkow ników język a - chłop, absolw ent szkoły, profesor - m a inny stosunek do języka i do jego reguł. Um ysł n atch nio­ ny mówiąc tworzy (czy tworzy swoje reguły?), a p o eta H o m er jest „przed gram atyką”).

2. I l u s t r a c j a t e z y . Spójnik „i” rozpoczynający zdanie (2) naw iązuje ściśle do spójników „zaś” , „gdyby” , „lecz” , „i” , „a” używ anych w zdaniu (1). N arzuca on całem u fragm entow i o dzikim Scycie w raz z b ajk ą o kwiecie i k o ­ rzeniu pozory znaczenia „to, co n astępuje, jest ściśle zw iązane z początkiem a także służy jako ilustracja powyższej tezy” .

3. D o p e ł n i e n i e w s t ę p n e j t e z y j ę z y k o w e j . S pójnik „lecz” na początku zdania (6) w skazuje z jednej strony bezpośrednio na zdanie (5), a zatem na cały ustęp o dzikim Scycie. Z drugiej strony naw iązuje do zdania (1) oraz do szeregu spójników w nim w ystępujących, czyli tworzy pozory połączenia ze w stępną tezą językow ą. Z dania (6) i (7) zachow ują się zatem jak dop ełnienie tezy o języku, przynosząc perspektyw ę filozoficznojęzykow ą: m ow a-piękna jest w zgodzie z regułą i jest znakiem („nieom ylnym p iętn em ”) harm onii wszel­ kich sprzeczności (pojedynczość - praw o; duch - litera; nocna głębokość - jaw a).

4. K o m e n t a r z d o d a t k o w y . Z w rot „dodam tu ” na początku zdania (8) p ro jek tu je znaczenie „w prow adzenie kom entarza dodatkow ego do tezy zdanie (2) i (1) c j.

zdanie (3) i (2) pro-słow o i dem . zdanie (4) i (3) pro-słow o i c j. zdanie (5) i (4) pro-słow o zdanie (6) i (5) cj.

zdanie (7) i (6) pro-słow o i dem . zdanie (8) i (7) dem.

zdanie (9) i (8) pro-słowo zdanie (10) i (9) pro-slow o i cj.

I (w. 7)

Pytania te, i takie (w. 15) D zikość bow iem (w. 16) Kwiat (w. 19)

Lecz (w. 23)

(Po) tej to zgodzie (w. 26) (D od am ) tu (w. 29) człek dziki (w. 32) O n - ani (w. 35)

(6)

językow ej za pom ocą naw iązania do hum orystycznego w ątku tytułow ego dwóch guzików z tyłu, czyli dwóch guzików «na krzyżu»” .

T e ten dencje znaczeniow e p o d aje się jed n ak zdecydowanie w wątpliwość stosując liczne przeszkody, k tó re oznaczają albo „niespójność tego tek stu” , albo też „spójność innego ty p u ” .

A d 1. W ustępie w. 1-6 w ystępuje pierw iastek „przeszkadzający” w postaci jednostki składniow ej

[...]. .. i w i e l e p i e r w p r z e d g r a m a t y k ą J e s t H o m e r ! . . . [...]

Z e względu na interpunkcję i spację p rezen tu je się ona jak w trącenie cudzego głosu do m onologu na tem at tezy językow ej. N ie przekreśla co praw da za­ wartości tezy, lecz m odyfikuje traktatow o-m onologiczny charakter jej sform u­ łow ania.

A d 2. Z apro jek to w an e znaczenie „ilustracji tezy” ulega zanegowaniu w wy­ niku pew nej trudności: ilustrującego związku m iędzy tezą o języku a reakcjam i dzikiego Scyty na w idok świątyni w A tenach tudzież b ajk ą o kwiecie i korzeniu nie d a się bez kłopotu zrealizować. Pom im o uwagi „a muzyk mówi, jak mu lgną w palce klaw isze”5 przeskok od tem atu językow ego do dzikiego Scyty w A tenach w ydaje się tak duży, że pow iązanie oraz ujednolicenie tych znaczeń zdaniow ych jest bardzo tru d n e z p u n k tu widzenia „n o rm alnej” spójności tekstu. I to rów nież w tedy, jeśli zechciano by utworzyć pow iązanie asocjacyjne między „sztuką słow a” (umysł natchniony, H o m er), „sztuką m uzyczną” (m uzyk), „sztuką arch itektury” (świątynia w A tenach) a problem em przym usu reguł, wolności tw orzenia i (dys)harm onii estetycznej, czyli problem em doniosłym dla sztuki jak o całości.

E fek t dezorganizujący, wprow adzony przez ustęp o dzikim Scycie, zostaje spotęgow any poprzez dalszy rozwój tek stu , który zaw iera niejedną absurdal­ ność i bezsens: „dzikość” Scyty „definiuje się” jak o niezdolność godzenia „prze- ciw-wrotnych połow ic” oraz jak o „jednostronność jak kw iatów -korzenie” . Szczególnie dotkliw e naruszenie „n o rm alnej” spójności tekstu w prow adza b ajk a o kwiecie i korzeniu6. W niej bowiem kontekst poboczny porów nania „jak kw iatów -korzenie” aw ansuje niespodziew anie do sam odzielnego kontekstu głów nego. Nie potw ierdza się w rażenie, jakoby b ajk a ilustrow ała jed n o stro n ­

5 P ojaw ien ie się „m uzyka” w w ierszu m oże być aluzją do zawodu partnera korespondencji, J. Fontany, oraz do p ew n ego fragm entu w „ortograficznej” broszurze tegoż. W liście do Juliana Fontany z 26 marca 1866 N orw id pisał: „C ały także pogląd na fortepian Języka zaiste że m a tę w yjątkow ą reflek sję, na którą tylko znakom ity m uzyk zdobyć się m ó g ł, przeniósłszy harm onię w sfery myśli ze sfery słuchu” (9, 208).

6 O częstym w ystępow aniu m ałych form narracyjnych w wierszach Norwida pisze ciekaw ie M. G łow iński: W o k ó ł „Pow ieści" N orw ida. „Pam iętnik L iteracki” 62:1971 z. 3 s. 3-31.

(7)

ność „kw iatów -korzeni” : w sporze między nimi korzeń w łaśnie zdaje się mieć rację, zaś jak o jednostronny p rezentuje się kwiat.

Tenże pierw iastek dezorganizujący nabiera tym większej wagi, że dotyczy samego centrum tekstu: bajka zaczyna się od w. 19, który stanowi sym etryczną oś 37 w. całego tekstu (18 + 1 + 18).

A d 3. T rudno także uzyskać sem antyczne potw ierdzenie funkcji łączącej spójnika „lecz” (w. 23). Zw iązek m iędzy „dopełnieniem tezy języko w ej” (zda­ nie (6)) a bajką (zdanie (5)) jest tak luźny, że nie sposób orzec, czy m a on mieć charakter przeciwstawny, czy też szeregujący. Z resztą to sam o „lecz” w skazuje również n a,jak iś związek m iędzy zdaniam i (6) a (1), których znaczenia lepiej go uzasadniają. D ane tu są dwie możliwości bliższego ustalenia ich połączenia: a) „lecz” sygnalizuje dodanie s z e r e g u j ą c e „m ow y-pięknej” do rozm aitych stosunków względem reguł językow ych w myśl „w stępnej tezy język ow ej” . W kontekście niedbałego chłopa, w ytresow anego ucznia, um ysłu natchnionego i twórczego, „przedgram atycznego” H o m era oraz upartego profesora po stu ­ lowany związek mówienia ponętnego z m ówieniem dającym „postrzegać” p i­ sownię byłby może najdoskonalszą form ą używania języka.

b) „lecz” tworzy paralelę lub alternatyw ę do zdania szyderczego „lecz profesor m ó w i t a k , j a k p i s z e ” :

L ecz m o w a - p i ę k n a zaw sze i w szędzie polega N a w y g ł o s z e n i u s ł o w a z a r a z e m p o n ę t n i e , I t a k z a r a z e m , ż e s i ę p i s o w n i ę p o s t r z e g a :

Powstałby więc związek między kpiną z upartego profesora a oceną (ironiczną?) idei o pięknej zgodzie między wiernością regułom a estetyką języka.

Możliwości te wykluczają się naw zajem i tru d n o rozstrzygać m iędzy nimi na podstawie m onologiczno-traktatow ego w ym iaru w iersza7.

A d 4. „D odatkow y k om en tarz” w prow adzony przez zw rot „dodam tu ” (w. 29) również dezorganizuje „norm alną” spójność tek stu , poniew aż nie dodaje w yjaśnień, tylko raczej dodatkow o w ikła i zaciem nia.

W ym ienione czynniki defunkcjonalizują zaprojektow any system środków łączących zdania - spójniki albo nie spajają, albo spajają w sposób niespo­

7 W sw ojej broszurze Fontana proponow ał zn iesien ie ł w formach typu „rzekł; rzekłszy” . W cytowanym już liście do niego (9, 208) N orw id zareagow ał na to tak:

„W szelako - co do ł, nie śm iałbym zawyrokować:

m o w a p i ę k n a z a w s z e i w s z ę d z i e p o l e g a n a w y g ł o s z e n i u s ł ó w z a r a z e m p o n ę t n y m i z a r a z e m d a j ą c y m u c z u ć l o g i k ę p i s o w n i . N ie tylko jeden jest interes e u f o n i i, jest jeszcze interes f i l o z o f i i J ę z y k a . . . ” Podejrzew am , że te słow a o m ow ie pięknej są cytatem - m oże z rękopisu Fontany lub z pierw ­ szego wydania broszury (w idziałem tylko drugie), m oże też z rozważań kogoś innego (O . K op ­ czyńskiego, K. B rodzińskiego?). N orwid przeniósł je do w iersza prawie bez zm ian. O koliczność ta nie jest jednak dow odem na to , że fragment o m ow ie pięknej w wierszu ma być jednoznacznie ironiczny.

(8)

dziew any, podobnie ja k guziki „z ty łu ” na m arynarce nie służą do zapinania. C hodzi oczywiście nie tylko o te dziwne połączenia zdań. Spośród w spom nia­ nych zabiegów dezorganizujących najbardziej m oże intrygująca jest kwestia ironicznego czy pow ażnego odczytania ustępu o m ow ie-pięknej. W chodzi tu w grę także problem niejasnego statusu znaczeniow egb spacji, jakże charakte­ rystycznej dla p oezji N orw ida. N asuw a się traktow anie cząstek rozspacjowanych jak o szczególnie ważnych, przez „m ów cę” w yraźnie podkreślonych. W tym sensie fragm ent o m ow ie-pięknej dałby się rozum ieć jak o centralna teza o ję ­ zyku. T akże pierw sze naw iązanie w tekście głównym do słów tytułu (w. 31-32) jest znacząco wyspacjow ane. A le w łaśnie ten ustęp m a wyraźnie hum orystyczne i ironiczne zabarw ienie, a całkiem niew ątpliw a jest kpina w zdaniu rozspacjo- w anym częściowo „lecz profeso r m ó w i t a k , j a k p i s z e ”. N a pew no nie w olno wyciągnąć z tego w niosku, że wszystkie rozspacjow ane ustępy u Norw ida są szydercze lub ironiczne, zam ierzone jak o kpiące cytaty „cudzej mowy” , chociaż istnieją pow ody do takiego przypuszczenia. P odejrzenia o ironiczny ch a rak ter fragm entu pośw ięconego mowie pięknej nie osłabia zresztą nie­ w ątpliw a sprzeczność m iędzy tem atem „m ow a-piękna” a „niepięknym ” , na- puszono-naukow ym („profesorskim ”?) sform ułow aniem . Podkreślić trzeba, że m im o wszystko nie sposób ustalić jednoznacznie ironicznego charakteru tego oraz innych cząstek w iersza, zaś w łaśnie ta oscylacja m iędzy powagą a ironią jest czynnikiem najskuteczniej naruszającym „norm alną” spójność tekstu.

W spom niane dezorganizujące właściwości tekstu nie m ają jed n ak wyłącznie funkcji w prow adzania zaburzeń, ale Wykazują rów nież aspekty innego rodzaju organizacji i spójności tek stu , są zatem am biw alentne:

1. M o n o l o g i w i e l o g ł o s o w o ś ć . T o , co w obrębie trak ta tu mo- nologicznego w ystępuje jak o czynnik zaburzający, np. w trącanie „cudzego głosu” , przyczynia się zarazem do ukonstytuow ania się zasady wielogłosowości, cechującej cały tek st w sposób konstrukcyjny. Z astanaw ia częstotliwość ele­ m entów języka m ów ionego w ystępujących w wierszu. Przytoczone są w formie mowy niezależnej wypowiedzi dzikiego Scyty, kw iatu, Chińczyków. W ypo­ w iedź korzenia p o d an a jest w praw dzie w mowie zależnej, lecz dzięki inter­ punkcji zachow uje piętno mowy niezależnej. W dwóch dalszych fragm entach rozspacjow anie oraz interp u n k cja w prow adzają intonację jakiegoś w trętu albo pytania przeryw ającego m onolog liryczny:

[...] - gdy um ysł natchniony,

M ów iąc, tw orzy... i w i e i e p i e r w p r z e d g r a m a t y k ą J e s t H o m e r ! . . . - lecz profesor m ó w i t a k , j a k p i s z e ,

oraz

U żyteczn ość - ocen ia człek dziki, L ecz harm onii ogólnej pojąć on nie m oże.

(9)

Jak chory w stać i sw oje na plecy w ziąć ło że.

O n - ani dostrzec zd o ln y ... ż e g d y b y , j a k g r o b y , Lub jak s z l a f r o k i , ludzie zatyli?... to m oże

W reszcie w m onologu lirycznym jest co najm niej je d e n fragm ent, gdzie zachodzi interferencja z językiem mówionym:

D od am tu, że C hińczykom , skoro nas obaczą, Najdziw niejszą się rzeczą wydają g u z i k i

D w a - z t y ł u ! - te , pytają Chińczyki: C o ? z n a c z ą . . . K ’ c z e m u ? s ą . . . ”

Środki takie, jak: przeorganizow anie p o to k u mowy poprzez wierszow ą se­ gm entację, myślniki, wykrzykniki, przecinki, znaki zapytania, spacje, w pro­ w adzają szczególne nacechow anie intonacji słów i zdań. W yrazy i kró tk ie ich zestawy, pom im o kontekstu zdaniow ego, są m ocno od siebie odizolow ane (m ówienie pełne w ahań i przerw ). K ażda z jed n o stek intonacyjnych otrzym uje własny to n , przy czym dochodzi do dobitnej opozycji m iędzy in tonacją długo spadającą (" - „intonacja z naciskiem wyrażającym zdziw ienie”)

guziki / dwa / z tylu

a intonacją długo wznoszącą ( ' - „pytający ton zdziw ienia”) te / pytają Chińczyki / có / znaczą / K ’czem u / są'

Kiedy uwzględniamy jeszcze inne właściwości fragm entu - np. częstotliwość słów jednozgłoskow ych a także dźwięków „i” oraz „y” - to odnosim y w rażenie, jak gdyby się tu im itow ało sposób m ów ienia Chińczyków i „tony” języka chiń­ skiego.

Przykłady takie w skazują na to , że organizacja całego tek stu charakteryzuje się rozmaitością sposobów m ów ienia i tonacyj - w konkurencji z zasadą mo- nologiczną. R ozm aitość ta daje efekty dezorganizujące, bo u trud nia czytel­ nikowi zidentyfikow anie autentycznego głosu podm iotu lirycznego w śród tylu różnych głosów (czyżby podm iot liryczny w yrażał się tylko we „w trętach p rze­ rywających”?). M a ona jed n ak także ch a rak ter konstrukcyjny i tw orzący now ą spójność - bo służy jak o poetycki rów now ażnik tem atu „rozm aitość stosunków do reguł języka” .

2. A s o c j a c y j n a f u n k c j a p o r z ą d k u j ą c a w ą t k ó w s ł o w n y c h . D o najpoważniejszych czynników zaburzających należy pozorny b ra k związku bajki o kwiecie i korzeniu z resztą tekstu . Jednocześnie daje się n a jej przy­ kładzie pokazać „inną” zasadę organizacji tekstu. W spom nieliśm y już, że generuje bajkę k o ntekst poboczny porów nania „jednostronnym ja k kwiatów

(10)

k o rzen ie” . W dodatku jest o n a asocjacyji j zw iązana z początkiem tekstu poprzez m otyw „słońca” :

[ . . . ] - lecz profesor m ó w i t a k , j a k p i s z e , I porwać by się gotów na słoń ce z m otyką.

Kwiat śpiewa: „Ja - d o s ł o ń c a p r o s t o d r g a m ! - [ . . . ]

W ątek pow raca raz jeszcze w postaci zm odyfikowanej jak o „jaw ” : Poznasz: p o j e d y ń c z o ś c i obcow an ie z p r a w e m ,

D u c h a ? - z l i t e r ą , nocnej g łęb okości - z jawem !

W yraźny b ra k znaczenia tytułow ego w ątku dwóch guzików m a na pew no efekt dezorganizujący i irytujący. Jednocześnie zaś tenże w ątek pełni konstrukcyjną funkcję obram ow ania i sprzężenia, gdyż pojaw ia się w samym końcu wiersza (przedtem jeszcze w w. 31-32). W dod atk u „bezfunkcyjność” dwóch guzików wiąże się asocjacyjnie z pokaźną liczbą rów nież „bezfunkcyjnych” wykroczeń przeciw ko regułom języka w tekście w iersza - w zakresie dźwięków („gra­ m aty k ą” , w. 3), składni (błąd w budow ie zdania (3) „Pytania te, i takie byłoby zdziwienie dzikiego Scyty” ze względu na niezgodność podm iotów z orzecze­ niem ; b łąd w zakresie połączenia zdań (patrz wcześniejsze uwagi).

3. P a r a l e l i z m k o m p o z y c y j n y . „Ilustracja” wstępnej tezy językowej fragm entem o Scycie na pew no m ało co ilustruje, a „kom entarz dodatkow y” (w. 29-37) niewiele w yjaśnia - stąd efekt ich przeszkadzania. Jednocześnie zaś o b a pełnią funkcję konstruk cyjną tw orząc paralelizm kom pozycyjny. Po „w stępnej tezie językow ej” (w. 1-6) znajduje się rozum ow anie obcego Scyty n a tem at świątyni w A ten ach , po fragm encie o m ow ie-pięknej - rozum ow anie obcych Chińczyków na tem at dwóch guzików, przy czym one oba dotykają typow ych zjawisk europejskiej kultury i cywilizacji. Paralelizm ten potęgują oraz rozszerzają dwie dalsze zasady organizacji: „m ontaż tek stu ” i „asocjacyjna syntagm atyka tem atów ” .

4. M o n t a ż t e k s t u . P aralelę m iędzy Scytą a Chińczykami tworzy nie tylko pozycja kom pozycyjna, lecz dodatkow o m anew r, którego spodziewa­ libyśmy się dopiero w poezji w spółczesnej - zm ontow anie rozm aitych kawałków tekstow ych. O statnia strofa funkcjonuje niby jak o kom entarz do Chińczyków, którzy nie rozum ieją znaczenia guzików. A le „człek dziki” (m ianownik liczby pojedynczej) nie je st zupełnie naturalnym pro-słow em dla wyrazu „Chińczyki” (m ianow nik liczby m nogiej) - nie tylko ze względu na niezgodność liczby, ale też dlatego że Chińczycy nie są dzikim i, a wreszcie i dlatego, że tem at „harm onii og ó ln ej” wcale nie pasuje do cząstki o Chińczykach. N atom iast wszystko to spraw ia, że początek strofy praw idłow o m ożna przyłączyć do cząstki o Scycie. O to ja k w yglądałoby bezpośrednie sąsiedztw o obu urywków:

(11)

c z e m u ? t e w e w n ę t r z n e - p r a w a S t e r c z ą ? jak o m a m u t a g rzb iet... z wyżyn m o g iły ... Gdy linia ow a najmniej siły nie dodaw a -

A owy rozstęp linii nie spotęża s iły ...” K ’ c z e m u ? s ą . . . ”

U żyteczność - ocen ia człek dziki, Lecz harm onii ogólnej pojąć on nie m oże,

Na pew no z takiego przem ontow ania w ynikają now e sprzeczności: „dziki” nie m a tu odpow iednika rymowego. A le naw et gdyby „m iejsca cięcia” obu urywków tekstowych pasowały jeszcze lepiej do siebie, to tak a rek o n stru k cja m iałaby tylko ograniczoną wartość ilustracyjną - o ile podk reślałab y w m iarę ścisłą k o ­ relację obu fragm entów . K orelacja ta odzw ierciedla n otaben e dość osobliwy związek między „bezfunkcyjnym i” guzikam i a liniami świątyni greckiej, które „nie spotężają siły” .

A nalogicznie zestawić m ożna ustępy o języku lub o m ow ie-pięknej: K m ieć m ów i, jak mu łatw iej - zaś człow iek uczony,

Jak się w szkole nasłuchał - gdy um ysł natchniony, M ówiąc, tw orzy... i w i e l e p i e r w p r z e d g r a m a t y k ą J e s t H o m e r ! . . . lecz profesor m ó w i t a k , j a k p i s z e , I porwać by się gotów na słoń ce z m otyką -

A muzyk m ów i, jak mu lgną w palce klaw isze.

Lecz m o w a - p i ę k n a zaw sze i w szędzie p olega

O ba wypadki „m ontażu tek stu ” potw ierdzają asocjacyjną organizację tek stu , k tó ra leży jakby „w poprzek ” traktatow o-m onologicznem u porządkow i wiersza.

5. A s o c j a c y j n a s y n t a g m a t y k a t e m a t ó w . D ezorganizujący cha­ rak ter m a brak argum entatyw nego zharm onizow ania głów nego (?) tem atu: „reguły i estetyka języka” , z tem atam i pobocznym i, często paradoksalnym i i niby nie związanymi z resztą. Jed en z tych tem atów pobocznych znalazł się naw et „niespodziew anie” w tytule w iersza. N atom iast istnieje zharm onizow anie asocjacyjne. W ypowiedzi Scyty i Chińczyków odnoszą się do spraw eu ro ­ pejskich, a mianowicie do klasycznej starożytności (świątynia w A tenach) oraz do współczesności (dwa guziki z tyłu na m arynarce).

Zarysow uje się tu perspektyw a historiozoficzna. E u ro p ejsk ą ku ltu rę i cy­ wilizację relatyw izują oceny pozaeuropejskie: to , co nam się w ydaje najwyższym wcieleniem idei harm onii - świątynia starogrecka - dla Scyty jest barbarzyńskie jak „m am uta-grzbiet” i estetycznie chybione. T o, co nam się w ydaje n orm alną częścią składow ą naszej garderoby - guziki - dla Chińczyków jest zbyteczne i komiczne. D alej mówi się aluzyjnie o różnych fazach historycznych naszej

(12)

kultury: „H o m er” w skazuje na starożytno s. przedklasyczną, „świątynia” na starożytność klasyczną, a „guziki” - na współczesność. Tę ostatnią wiąże się z w ątkam i chrześcijańskim i za pom ocą guzików „na krzyżu” - por. także ule­ czonego przez C hrystusa chorego, który bierze swoje łoże na plecy (czyżby owe guziki „na krzyżu” były rem iniscencją tego cudu biblijnego?). Wreszcie znajdujem y rów nież aluzje do przyszłego, ostatecznego celu historii - do pow rotu w ieku złotego, ery zgody i obcow ania pojedynczości z praw em , ducha z literą, nocnej głębokości z jaw ą.

W tym właśnie m iejscu jawi się wyraźny związek między tem atem języka a innym i tem atam i: „zgoda” m iędzy wymową p o nętną i p ięk n ą a wymową dającą postrzegać pisownię (przestrzegającą pisowni / dającą spostrzec pisownię) przem ienia się na serio lub ironicznie w znak, cźyli w „p iętn o ” harm onii ogólnej. Tym samym problem reguł i estetyki języka znalazł się w szerszej perspektyw ie historiozoficznej. Jego rozw iązanie uzależnia się od każdorazowych przesłanek i w arunków kulturow ych oraz historycznych. Pozostaje to w sprzeczności z „naukow o-intersubiektyw nym ” sform ułow aniem fragm entu o mowie pięknej („zawsze i w szędzie”), k tó ra to sprzeczność wzmaga podejrzenie o ironię, jakiej cząstka ta podlegała od sam ego początku. Jakieś „zawsze i wszędzie” zaistnieje dla estetyki języka m oże dopiero w przyszłości („po tej to zgodzie p o z n a s z ”), a m oże m ow a-piękna w ogóle pojaw i się dopiero w przyszłości. N a razie jed n ak na pytanie o obcow anie z regułam i języka właśnie nie ma „zawsze i w szędzie” tej sam ej odpow iedzi, lecz zm ienia się ona w zależności od p rzesłanek kulturow ych i historycznych E uropejczyka, Scyty, Chińczyka ja k rów nież chłopa i profesora.

*

Powyższe wywody zm ierzają do w niosku, że nie wykluczają się wzajem dwie odm iany spójności tek stu , k tóre tu rozróżniam y - odm iana traktatow o-m o- nologiczna i odm iana asocjacyjna. O d działują one wspólnie a zarazem sprze­ cznie na zachow anie percepcyjne czytelnika i podsuw ają mu wykluczające się strategie w tym zakresie. T raktatow e cechy tekstu popierane są dość efe­ ktow nie za pom ocą kilku środków asocjacyjnych: paralelizm u kom pozycyjnego oraz silnych sugestii rodzaju nieargum entatyw nego, narzucających odbiorcy pytanie o „dlaczego?” i o „po co ?” tekstu. D o w. 22 skrycie jest naw et wpisane "pytanie czytelnika do poety „dokąd dąży?” . Pierwsze słowo Scyty brzmi „ D l a ­

c z e g o ? ” ; Chińczycy p ytają „ C o ? z n a c z ą . . . K ’ c z e m u ? s ą ... D ocenić należy także sugestię uw arunkow anego gatunkiem pytania o zagadkę tkwiącą w bajce o kwiecie i korzeniu. Sugestie te jed n ak prow adzą jaw nie do impasu. P róba pójścia za argum entacją tego „tra k ta tu ” nie da zadow alającego wyniku. Z a duża bowiem jest rozm aitość głosów oraz tonacyj z nie dającą się rozwikłać m ieszaniną powagi i ironii, aby móc rozpoznać niesfałszowany głos podm iotu lirycznego. Opinii p oety na tem at reguł i estetyki języka nie da się tą drogą d okładnie w ypośrodkow ać. C zytelnik „ tra k ta tu ” znajduje się w sytuacji Scyty

(13)

przed świątynią w A tenach lub Chińczyków patrzących n a kom iczne dwa guziki z tyłu. W rażenie niestosowności oraz brak u znaczenia „dw óch guzików na krzyżu” potęguje wyraźna i zarazem arbitralna wskazów ka związku m iędzy guzikami „na krzyżu” a tym , że ludzie jeszcze niezupełnie zatyli. Spoza tego w ątku jakby szyderczo spoziera potoczne znaczenie słow a „guzik” (zanotow ane u Karłowicza) - „nic; figa” .

W e w prow adzaniu czytelnika w im pas jest jed n ak m eto da, nad k tó rą nie sposób przejść do porządku dziennego przy ocenianiu całej budow y tekstu. Tem u, kto nie zniecierpliwił się do reszty w ierszem , narzuca się zajm ow anie krytycznego punktu widzenia w stosunku do „norm alnej” strategii percepcyjnej oraz oglądanie się za innym i lub dodatkow ym i strategiam i. W związku z tym pozostaje wskazówka zaw arta w tekście, w edług której nie wolno być „jed n o ­ stronnym ” jak Scyta lub kw iatów -korzenie, lecz należy „godzić przeciw -w rotne połow ice” . U naocznia to poniekąd b ajk a o sporze m iędzy kw iatem a korzeniem .

W ątek „połowic przeciw -w rotnych” da się odnieść do sam ej budow y tekstu. Nie przypadkiem znalazł się on w w. 18, dokładnie na końcu pierwszej połow y tekstu obejm ującego 37 w. (18 + 1 + 18), czyli dokładnie n a końcu pierwszej części „paralelizm u kom pozycyjnego” , którego oś sym etryczną stanow i b ajk a. Jednocześnie „połowice przeciw -w rotne” odsyłają do techniki cięcia i m ontażu tekstu, a w szerszym sensie do wszelkich „przeciw -w rotnych” składników argum entacji. Zarysow uje się w tedy kom pleksow a dialektyczna relacja m iędzy asocjacyjną syntagm atyką tem atów a wadliwą stru k tu rą argum entacyjną „tra­ k ta tu ” . A socjacje tem atów przynoszą bow iem związek myślowy, któ reg o nie zdążyła ustanowić argum entacja trak tato w a - związek m iędzy pytaniem o waż­ ność reguł języka i jego estetyki a relatyw izującą to pytanie perspektyw ą his­ toriozoficzną. To dopiero środki asocjacyjne uw idoczniają p ełny rozm iar rozum ow ania teoretyczno językow ego i m etapoetycznego. Jednocześnie a k tu a­ lizuje się w ten sposób wady argum entacji traktatow ej.

Tak samo przedstaw ia się k orelacja m iędzy „ tra k ta te m ” a „asocjacjam i poetyckim i” : asocjacje nabierają dodatkow ego, argum entatyw nego znaczenia, trak ta t zaś nabiera dodatkow ego poetyckiego w ym iaru i znaczenia. „W adliw a” struktura traktatow a tekstu bow iem um ożliwia czytelnikowi bezpośrednio poetyckie (i nieargum entatyw ne) przeżyw anie ostentacyjnego N orw idow skiego sceptycyzmu względem reguł w poezji, podczas gdy asocjacje dostarczają niektórych brakujących argum entów i związków teoretyczno-dyskursyw nych. T o, że w ątek dwóch guzików zachow uje swój niestosow ny i nieznaczący cha­ rakter, nabiera w tym właśnie kontekście swoistego znaczenia poetyckiego. Puste znaczeniowo „dwa guziki z ty lu ” uzyskują wym ykający się kategoriom semiotyków status odznaki („guzików -znaczków ”) dla „nieustannie przed- i ponadgram atycznego” charak teru poezji.

Nasza analiza sytuacji kom unikacyjnej, wpisanej w ten utw ór, op ierała się możliwie najściślej na samym tekście. „M ożliwie najściślej” m a tu sens ograniczający, bo tekst w łaśnie zaw iera tylko konieczne, nie zaś wszystkie wystarczające w arunki i wytyczne dla czytelnika. Dalszy ciąg dyskusji nad

(14)

wierszem będzie m usiał się opierać na innych wierszach i wypowiedziach poety. T u ograniczę się do niektórych tylko w skazówek. B ezpośrednią ram ą kon­ tekstow ą są pozostałe wiersze Vade-m ecum . Pew ne ich tytuły w ystępują tu jak o pojedyncze słow a (V. H arm onia; IX. Ciemność-, LX X X IV . C zem u). P ow racają w nim niektóre w ątki kluczow e reszty cyklu, m .in. grób, krzyż, kw iat, duch, litera, (język), m ow a, (styl), szlafrok, zatyły8. Jednocześnie wiersz zajm uje w kom pozycji cyklu, tak w ieloznacznej i sprzecznej w sobie, pozycję szczególnie wyizolowaną i „dezorganizującą”9. Jest on tam - w sposób poetycko znaczący - „zbyteczny” , pełn i jakby rolę „dwóch guzików z tyłu” , o których w nim mowa.

Dalszych w yjaśnień udzielać m oże korespondencja N orw ida (por. przyp. 2). Z agadkow a b ajk a o sporze m iędzy kw iatem a korzeniem odnosi się - tak samo jak cały wiersz - do języka poetyckiego i do poezji. T o n a podstaw ie tekstu d ało się co praw da przypuścić - kw iat „śpiew a” , a „śpiew ać” to potoczna prze­ nośnia dla „mówić lirycznie” ; „kw iat” sym bolizuje ideę poezji („niebieski kw iat” poezji rom antycznej; Pierw iosnek Mickiewicza) - nie dostarcza on jed n ak na to niezbitego dow odu. Pom ocne jest tu sform ułow anie w liście N or­ w ida do M arii Trębickiej z 15 w rześnia 1856: „Słowo m a kw iat, b o w s z y s t k o , c o m a o w o c , m a i k w i a t , [...]” (8, 288).

Tym sam ym popraw na w ydaje się in terp retacja bajki jak o zobrazow anie dwóch sprzecznych koncepcji poezji - liryki śpiew anej, opiew ającej przyrodę i „drgającej do sło ńca” oraz liryki „gdzieś dążącej w ciem ności” . Spór odpo ­ w iada walce sam ego N orw ida. Jak w iadom o, przem aw iał on w swojej poezji za ciem nością jak o w artością d o d atn ią10, często też sprzeciwiał się ubogiej w myśli i zrutynizow anej śpiewności lirycznej, czyli „kwiatów podeptał próż­ ności” (por. w Vade-m ecum rów nież wiersze: V III. L iryka i druk; IX. Ciem­

n o ść; L X X X I. K olebka pieśni; X C III. Ź ródło). Uwagi godna dla oceniania

pozycji N orw ida jest w yrażona w bajce idea jedności dialektycznej obu k on ­ cepcji. Kwiat i korzeń to składniki jed n ej i tej sam ej rośliny, korzeń zaś kwiat uw aża za swój korzeń. W przeciw ieństw ie do tego listy poety nierzadko świad­ czą o nazbyt gorliwej jednostronności przy obronie w łasnej „ciem nej” , gar­ dzącej śpiewnością liryczną poezji. W tej apologetycznej korespondencji znaj­ du ją się zaś także gniew nie wnikliwe tłum aczenia w łasnej koncepcji poetyckiej,

8 M otyw guzików w ystępuje jeszcze gdzie indziej w cyklu, w w ierszu C zyn o w n ik i, i to rów nież w funkcji przedm iotów pozbaw ionych istotn ego znaczenia:

C z y n o w n i k ó w ! - o! - czynow ników N asp otyk ałem w życiu dużo;

N ie pom n ę liczby ich guzików , A n i ku czem u w szystkie służą?

9 O spójności / n iesp ójn ości k om p ozycji cyklu V ade-m ecu m traktuję w P oesie in kritischer

P hase (s. 37 n n .).

10 Por. także J. Ł u c z a k - W i l d . Z u m P ro b lem der „D unkelheit" von N orw ids D ichtung. W: Schw eizerische Beiträge zu m VII. Internationalen Slavistenkon greß in Warschau. A ugu st

(15)

jak np. następujący słynny kom entarz na tem at znaczenia form chybionych i zbytecznych w liryce, który da się odnieść rów nież do w ątku dwóch guzików (list do B ronisław a Zaleskiego z ok. 15 listopada 1867):

W doskonalej liryce pow inno być jak w o d lew ie gipsow ym : z a c h o w a n e p o w i n n y b y ć i n i e z g ł a d z o n e n o ż e m t e k r e s y , g d z i e f o r m a z f o r m ą m i j a s i ę i p o ­ z o s t a w i a s z p a r y . Barbarzyniec tylko zdejm ą te nożem z gipsu i p sow a ta lo ś ć (9, 328).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Krok ten spowodowany był przypuszczeniami, że SDS pla- nował podobny strajk w Princeton, gdyż w rozrzucanych ulotkach obok haseł dotyczących IDA, znajdowały się także inne

wpro- wadzenia wojsk NKWD do rejonu miasta Krajowa, gdzie napotkano silne organizacje rumuń- skie (cywilne i wojskowe), nie mające charakteru komunistycznego. Tego typu informacje

Twórcy trybunaWu, borykaj Dacy sieD z niecheDci Da Kos´cioWa do idei oddania czeDs´ci jego spraw pod jurysdykcjeD tego nowego s Dadu, nie chcieli nowych zadrazSnien´, wieDc

Ale takie okres´lenie istoty winy (be˛d ˛ acej sam ˛ a zarzucalnos´ci ˛ a) powoduje, z˙e te okolicznos´ci (przede wszystkim mam na mys´li przesłanki poczytalnos´ci, gdyz˙

przem owy Jag iełły do w ojska po przyjęciu posłów krzyżackich (o czym nie w spom ina Długosz). Rzecz została dopisana niekoniecznie rę k ą sam ego Długosza,

[r]

isterium of John Paul II: “the covenant of conjugal love.” Suffice it to say that the mentioned formula confirms its importance in two “fields,” outlined by the

The European Union Council also took note of the overt existence of “the international trade in children for such purposes as prostitution, pornography, slavery,