• Nie Znaleziono Wyników

XIV Zjazd Socjologiczny W Krakowie. Kilka impresji osoby zaangażowanej w organizację Zjazdu Poznańskiego w 2004 roku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "XIV Zjazd Socjologiczny W Krakowie. Kilka impresji osoby zaangażowanej w organizację Zjazdu Poznańskiego w 2004 roku"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

M a r e k N o w a k

XIV ZJAZD SOCJOLOGICZNY W KRAKOWIE.

KILKA IMPRESJI OSOBY ZAANGAŻOWANEJ

W ORGANIZACJĘ ZJAZDU POZNAŃSKIEGO

W 2004 ROKU

Kolejny po poznańskim (2004) i zielonogórskim (2007) XIV Zjazd Socjologiczny obradował w Krakowie, podejmując próbę odpowiedzi na pytanie: Co się dzieje ze społeczeństwem? Konferencję współorganizowały trzy instytucje: Uniwersytet Jagielloński, Akademia Górniczo-Hutnicza oraz Uniwersytet Pedagogiczny. Obra-dy odbywały się w AuObra-dytorium Maximum – jednej z najlepszych sal będących w dyspozycji polskich uczelni oraz w salach Instytutu Socjologii UJ i Wydziału Humanistycznego AGH. Zjazd zgromadził przedstawicieli wszystkich ośrodków socjologicznych w kraju, a także liczne grono gości, w tym kilku znaczących przed-stawicieli towarzystw naukowych współpracujących z Polskim Towarzystwem Socjologicznym. Rolę specjalnego gościa pełnił szef International Socilogical As-sociation profesor Michael Buravoy, od wielu lat przyjaciel socjologii środkowo-europejskich.

Przypomnę, że patronat nad kolejnymi dwoma zjazdami przejmowali polscy prezydenci, świętej pamięci Lech Kaczyński, a najnowszego Pan Prezydent Broni-sław Komorowski. Mecenat nad imprezą objęli: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego RP, Narodowy Bank Polski, Wojewoda Małopolski oraz znaczące regio-nalne instytucje gospodarcze, jak PGNiG.

(2)

1. Dwie uwagi prawie na temat organizacji

Zjazd socjologiczny jest zawsze ogromnym wyzwaniem organizacyjnym. Wynika to przede wszystkim z jego skali. Już sama liczba grup tematycznych (82 plus te organizowane ad hoc) świadczy o problemach, jakie stanęły przed organizatorami. A były one niebagatelne, bo trzeba było zapewnić obsługę merytoryczną propono-wanych sesji plenarnych (3), sympozjów (4), sesji plakatowych (2) i grup tematycz-nych. Zapewnić możliwości wygłoszenia nie mniej niż 400 wystąpień-prezentacji, z użyciem sprzętu audiowizualnego, ze szklanką wody dla referenta i łykiem kawy przed salą. Zorganizować dla armii socjologów posiłki, program artystyczny etc.

Z tego zadania organizatorzy wywiązali się zadawalająco, choć strategia, jaką przyjęli, warta jest nieco uwagi.

Interesujący bowiem na tle monstrualnych wyzwań organizacyjnych jest za-pewne fakt, że po raz pierwszy organizacja imprezy zrealizowana była w pełni sprofesjonalizowany sposób. Rozumiem przez to nie tyle profesjonalne zaangażo-wanie socjologów krakowskich (Oddziału Krakowskiego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego – jednego z największych w kraju), co oddanie spraw organiza-cyjnych w ręce wyspecjalizowanej w organizacji imprez naukowych fi rmy wydzie-lonej ze struktur Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zmiana ta jest, jak sadzę, niezwykle doniosła i stanowi swoiste signum temporis z dwóch powodów.

Po pierwsze, jest już zapewne tak, że polska socjologia osiągnęła taki próg li-czebności (co wypada poczytywać za sukces ostatniego 20-lecia), że organizowane co trzy lata zjazdy wymagają zupełnie unikalnych narzędzi i warunków, których spełnienie jest już niezwykle trudne. Poprzeczka zatem ustawiona jest bardzo wy-soko i niełatwo o sukces.

Po drugie, świadczy to również o czymś, co jest zdecydowanie mniej optymi-styczne, a co można nazwać „przeskalowaniem” albo „implozją” socjologii jako in-stytucji w ramach struktur akademickich w Polsce. Mam tu na myśli z jednej strony dość czytelny kryzys form stowarzyszeniowych (istniejących, jeżeli nie od lat 30., to przynajmniej od lat 50. XX wieku), które zdolne by były efektywnie ogarnąć inten-sywny rozwój dyscypliny, a z drugiej zaś, erodowanie wspólnej przestrzeni, owej rzeczypospolitej socjologów, tak silnej jeszcze kilka lub kilkanaście lat temu.

Pomimo tego postępującego, jak sądzę, procesu zainteresowanie zjazdem oka-zało się bardzo duże. Paradoksalnie zatem mieliśmy spore zapotrzebowanie (po-pyt) na usługę, z drugiej strony zdecydowanie słabszą pozycję po stronie wytwór-cy (po stronie podażowej). Język zaczerpnięty z mikroekonomii nie jest tutaj przypadkiem i ma podkreślić istotę zmiany, która dotyczy w istocie dwóch rzeczy: samego urynkowienia (czyli tego wszystkiego, co tak skutecznie w 2004 roku

(3)

spę-dzało nam w Poznaniu sen z powiek) i znacznie poważniejszego „odspołecznienia” lub nawet marginalizacji samych socjologów zgromadzonych w suwerennych strukturach zawodowych.

Czy należy nad tym rejtanowsko rozdzierać szaty? Odpowiedź na tak postawio-ne pytanie jest łatwa, o tyle, ile opisana tendencja wydaje się dotyczyć samej socjo-logii. A tak przecież nie jest.

Można zadać inne pytanie – czy słabość samoorganizacji typu obywatelskiego socjologów (którą obserwujemy) czyni samą socjologię słabszą? W tym miejscu wypada przejść do merytorycznej oceny zjazdu.

2. Silny akcent nowej socjologii publicznej?

Mocnym wstępem do opowieści o socjologii inspirowanej największym zgroma-dzeniem polskich socjologów może być referat otwierający kongres wygłoszony przez przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego Piotra Glińskie-go. We wprowadzeniu Gliński wskazał na dyskusję, jaka toczyła się w łonie komi-tetu organizacyjnego Zjazdu dotyczącą jego tematu. Jak zasugerował: rozważano pytania znacznie bardziej radykalne, niż „co się dzieje ze społeczeństwem”, jak np. „czy jesteśmy jeszcze społeczeństwem?” lub „czy istniejemy jeszcze jako społeczeń-stwo?”, a także np. „co to znaczy współcześnie – społeczeństwo?”. Jak wiemy w re-zultacie dyskusji wybrano pytanie, które od zapewne z górą 100 lat zadają sobie socjologowie i chciałoby się powiedzieć: nihil novi sub sole, choć kierunek dyskusji wskazywał na coś zupełnie przeciwnego.

Co ważne, pytania o społeczeństwo padały w owym wystąpieniu znacznie czę-ściej niż chociażby pytania o socjologię, co wskazuje na próbę powrotu do dysku-sji na temat miejsca socjologii w postnowoczesnym społeczeństwie. Problem sta-wiany przez Glińskiego dotyczył zmiany znaczenia i statusu podstawowych dla socjologii pojęć: więzi społecznej, integracji, ontologiczności całości społecznych, jak grupa, krąg społeczny czy wspólnota, ponad którymi coraz wyraźniej rysuje się już „nowa socjologia” zindywidualizowanych relacji, życia codziennego, nowych mediów, mniejszościowych tożsamości, relacji sieciowych etc. Ów problem autor „programowego referatu” postawił zresztą niezwykle ostro: „istotne znaczenie w tym procesie odgrywa wymiar kulturowo-aksjologiczny. Staje się on być może najważniejszym wymiarem makrostruktury społecznej i przesądza o jej rozpadzie. Przesądza o tym, że społeczeństwo w jakimś sensie »przestaje istnieć« (choć zja-wisko to ma oczywiście charakter procesualny) bądź powstają dwa czy kilka, mo-że kilkanaście odrębnych społeczeństw, czy jedynie amorfi cznych często

(4)

społecz-ności”. Kultura jako czynnik decydujący o zmianie społecznej wskazuje na nieuniknioną reorientację socjologii, która nie jest już postmarksowska lub funk-cjonalistyczna, ale staje się socjologią wyraźnie sfragmentaryzowanych odrębności typu kulturowego, które można określić jako „subspołeczeństwa”, ale także struk-tury społeczne u swej istoty quasi-plemienne (to określenie u Glińskiego nie pada), czy wyodrębniające się obszary w zakresie dyskursu, które tracą łączność z coraz trudniej wyobrażaną całością.

Narracja poświęcona społeczeństwu prowadzi Glińskiego w kierunku kolejne-go zagadnienia centralnekolejne-go dla klasycznej socjologii, a mianowicie problemu wła-dzy. Wskazuje on na specyfi kę współczesnego polskiego sporu politycznego i ja-kości demokracji, ocenia ją zresztą bardzo krytycznie. Szczególnym problemem zdaniem Glińskiego jest brak dyskusji na temat głównych zagadnień rozwojowych i brak profesjonalnej obecności socjologów w dyskusji na temat mechanizmów sprawowania władzy. Interesujące jest, że w tym kontekście nawiązuje on do do-robku gościa kongresu, przywołanego już Michaela Buravoya, a precyzyjniej jego wizji socjologii publicznej, która pozostaje lokalna (w opozycji do uniwersalistycz-nych tendencji obecuniwersalistycz-nych jeszcze w socjologii lat 70., 80., a nawet 90.) i zaangażo-wana, w każdym razie w tym stopniu by uczestniczyć w sporach, które ogniskują zainteresowanie opinii publicznej.

Co ciekawe również, to bardzo radykalne w wymowie wystąpienie nie wywo-łało komentarzy, a opinie w kuluarach wskazywały na zbyt daleko idące upolitycz-nienie wprowadzającego referatu. Można uznać, że zaproponowane dysafi rmatyw-ne stanowisko potraktowarmatyw-ne zostało nie tyle jako katalog rozbieżności i wprowadzenie do dyskusji o ważnej dla socjologii sprawie, ale jako deklaracja polityczna czy zgoła opowiedzenie się po stronie rządowej opozycji w dyskusji o kształcie współczesnej polskiej rzeczywistości. Oczywiście trudno rozstrzygnąć na ile ta interpretacja, sankcjonująca w jakimś sensie brak dyskusji (a nie dyskusję), jest zasadna. Dość, że w moim przekonaniu ów tradycyjny ogląd dyscypliny w trak-cie kongresu miał znaczenie zdecydowanie mniejszościowe, o czym świadczyło choćby to, że kwestie tak formacyjne dla socjologii, jak problemy struktury spo-łecznej, ruchów społecznych, rewolucji etc. pojawiały się relatywnie rzadko i raczej na gruncie szczegółowych wystąpień, a nie odrębnych sesji plenarnych czy grup tematycznych (będę starał się to przedstawić ilościowo). Można by uznać, że ów rozziew-diachronia ujawnił się już na samym początku kongresu, choć równocze-śnie, jak sądzę, nie stał się mailerowską „cienką czerwoną linią” podziału na wrogie sobie „formacje”.

(5)

3. Tradycyjna dyskusja o społeczeństwie

Obraz owej reorientacji socjologii, o której mówił Gliński, nie dotyczył zresztą wszystkich sesji i można zaryzykować twierdzenie, że miał on (co interesujące) charakter w jakimś zakresie pokoleniowy. Pierwsza z sesji plenarnych poświęcona została np. klasycznemu problemowi: „Ład, czy bezład? Tworzenie porządku spo-łecznego.” Spróbuję jej tezy zrekonstruować nieco bardziej szczegółowo, by następ-nie przejść do bardziej syntetycznego opisu doświadczeń zjazdowych.

Referaty tutaj zebrane dotyczyły, w sposób najogólniejszy, problemu uczestnic-twa lub nieuczestnicuczestnic-twa w rodzącym się zglobalizowanym świecie. Marek S. Szcze-pański w swoim wystąpieniu wskazał na pozycję „aktorów drugiego planu”: w prze-strzeni poza kontekstem metropolii. Jak powiada: „Ludzie z metropolitalnych peryferii zostali wyrzuceni z centrum na obrzeża globalnych miast. Nie uczestniczą w życiu metropolii i wielu z nich nigdy w centrum metropolii nie będzie. To stre-fa dla nich zakazana, gdyż nie dysponują odpowiednią wiedzą i bogactwem, które są jedyną przepustką do świata, do którego już nie tęsknią” (na podstawie tekstu wystąpienia publikowanego na stronie PTS). Aspekt wykluczenia jest tutaj zarów-no świadectwem pewnego typu neoklasycyzmu w zakresie języka opisu, jak i na-rzędziem wskazania na witalność mechanizmów stratyfikujących wpisanych w przestrzeń (autor na wstępie przywołał m.in. Immanuela Wallersteina i Manuela Castellsa) i chociażby znaczenia wykształcenia, dla zrozumienia znaczenia czyn-ników współcześnie oddziałujących zarówno na osi rzędnych (odległości fi zycznej od węzłów sieci) i odciętych dotyczących pozycji w hierarchii statusu. Jadwiga Staniszkis podjęła w nieco podobnym sensie problem rozumienia ładu społeczne-go, jako sposobu postrzegania świata (epistemologii „porządku”), danego jednym i nie danego innym. Pewne sposoby (określała je jako odnoszące się do struktury) tracą na efektywności w obliczu innych, które zorientowane są na relacje. Autorka przywołała w tym kontekście Konstytucję Europejską, jako nowy typ dokumentu, który nie tyle określał stan idealny pozwalając odnosić do niego rozwiązania sto-sowane w poszczególnych krajach (na zasadzie wzorca), co raczej wskazuje na pewien zakres reguł stanowiących warunek poprawnego funkcjonowania ładu społecznego, przy założeniu i akceptacji wielości rozwiązań, jakie mogą stosować poszczególni aktorzy. Stosowanie „odpowiednich reguł” na poziomie postrzegania rzeczywistości pozwala, jej zdaniem, w sposób bardziej efektywny zarządzać wzro-stem i tworzy współczesną hierarchię pozycji w ramach relacji sywzro-stemowych. Two-rzy również niejako na wyjściu instytucjonalnego procesu (na poziomie regulacji systemowej) pozycje przegranych i wygranych.

(6)

David Ost, amerykański socjolog od lat zajmujący się problematyką Europy Środkowej, podjął problem styku sfer ekonomicznej i kulturowej w ramach wizji ponowoczesnego społeczeństwa. Zadał m.in. (współcześnie istotne dla tzw. nowej lewicy) pytanie o przyczyny słabości potencjału regulacyjnego stosunków klaso-wych. Jak zasugerował (idąc w swoim wnioskowaniu w nieco podobnym kierunku co Gliński), wobec niemożności realizacji interesów klasowych, co ma swoje źródła w specyfi ce stosunków pracy opartych na usługach i rozdrobnionej własności środków produkcji, identyfi kacje oparte o kulturowe rozróżnienia znacznie zysku-ją na znaczeniu. Inaczej niż w swoich wcześniejszych pracach Ost dostrzegł (już nie tylko manipulacyjny) potencjał identyfi kacji tożsamościowych, ich racjonal-ność wynikającą z dostrzeżenia postklasowych, a zatem kulturowych czynników integrujących rozdrobnione interesy. Paradoksalność tego wnioskowania (nie je-stem pewien, czy dostrzeżona przez autora) polega na założeniu dostrzegania przez społecznych graczy maskowania interesów w sensie marksowskim przez podziały kulturowe, które stają się dla nich nowym polem gry, nowych klasowych nierów-ności, bardziej czytelnym (od tradycyjnych) i mocniejszym przy organizowaniu masowych reprezentacji.

Radosław Markowski, ostatni z dyskutantów, znowu w nawiązaniu do główne-go zagadnienia ładu i bezładu, wskazał na specyfi kę ideologii sterujących na po-ziomie dyskursu zbiorowymi sposobami myślenia. Ich znaczenie jest o tyle istotne, o ile pozwalają one na uchwycenie zafałszowań i ideologii partykularnych tam, gdzie dotychczas widzieliśmy tylko czyste prawa rynku i mechanizmy niczym nie-zachwianej konkurencji. Wypowiedź Markowskiego wskazywała na kolejny „ge-stalt switch”, jaki dokonał się bardzo niedawno pod wpływem kryzysu lat 2008– 2010, precyzyjniej zaś pod wpływem szeregu pytań, które nasunęły się po bankructwie ideologii deregulacji jako ideologii państwowej.

Wszystkie z wskazanych punktów widzenia dość dosadnie naszkicowały istnie-jące i potencjalne płaszczyzny zróżnicowań społecznych, które na naszych oczach prowadzą zarówno do pękania systemu społecznego na wallersteinowskie centrum i peryferie, jak i znaczą bruzdami zbiorowości, otwierając pola nowych nierówno-ści o najczęnierówno-ściej niejasnej klasowo-kulturowej proweniencji. Wątek ten jeszcze kilkakrotnie pojawiał się w trakcie sympozjów, a zapewne przyoblekał się w kolej-ne konceptualizacje w wypowiedziach uczestników grup tematycznych i w dysku-sjach kuluarowych.

(7)

4. Pytanie, jaki był zjazd i jaka jest współczesna socjologia?

Ponieważ systematyczna rekonstrukcja kolejnych części zjazdu jest niemożliwa (wobec niebywałej liczby równolegle obradujących grup sympozjów i grup tema-tycznych), zaproponuję autorskie posegregowanie problematyk podejmowanych na zjeździe, by w rezultacie pokusić się o ilościowe zestawienie i odpowiedzieć na postawione powyżej pytanie.

Przedmiot zainteresowań socjologów na podstawie sesji i grup tematycznych – zesta-wienie ilościowe

Subdyscypliny socjologiczne o ustalonej pozycji 67 Analiza dyskursu

Kontrola społeczna

Metody i techniki badań społecznych Socjologia zdrowia i choroby Socjologia ciała

Socjologia czasu wolnego Socjologia dzieciństwa Socjologia edukacji Socjologia emocji Socjologia feministyczna Socjologia grup dyspozycyjnych Socjologia języka

Socjologia konfl iktu Socjologia konsumpcji Socjologia kultury Socjologia mediów Socjologia miasta Socjologia migracji

Socjologia młodzieży (pokoleń) Socjologia organizacji (krytyczna) Socjologia polityki

Socjologia przemysłowa (problematyka związków zawodowych) Socjologia regionu

Socjologia religii Socjologia rodziny

Socjologia społeczności lokalnych i samorządu terytorialnego Socjologia sportu

Socjologia starości (gerontologia)

Socjologia ubóstwa i wykluczenia społecznego, praca socjalna Socjologia władzy

Socjologia wiedzy Socjologia wsi

Socjologia ziem zachodnich

2 2 3 2 1 1 1 2 1 1 1 1 2 1 5 2 5 2 1 1 2 1 1 1 3 2 1 2 6 1 1 1 1

(8)

Społeczeństwo obywatelskie, sfera publiczna Teoria krytyczna

Wielokulturowość – socjologia mniejszości

4 1 3 Problem ładu-bezładu, problematyka struktury społecznej

(tradycyjna makrosocjologia) 5

Metarefl eksja na temat socjologii 3

Historia socjologii 1

Monografi a społeczna, konkretny problem społeczny 9 Źródło: Opracowanie własne.

Jak się wydaje, podstawowy wniosek, jaki nasuwa się po przejrzeniu programu zjazdu, wskazuje na daleko idącą fragmentaryzację zagadnień i problematyk ba-dawczych, co wyraźnie wskazuje na tendencje posuwającego się z czasem różnico-wania dziedzin refl eksji w ramach socjologii polskiej. Różnicowanie to jest jednak dość selektywne. Mamy tu do czynienia zarówno z rozwijaniem obecnych od za-wsze obszarów, za przykład może posłużyć tutaj socjologia ubóstwa i wykluczenia społecznego oraz praca socjalna (6 grup podjęło to zagadnienie), socjologia miasta (5), socjologia kultury w powiązaniu z zagadnieniami komunikacji masowej (7) czy zagadnienia społeczeństwa obywatelskiego i przestrzeni publicznej, ale nocześnie z całkowitą nieobecnością lub niezwykle słabą obecnością innych rów-nie klasycznych, jak choćby socjologii odwołującej się do klas i warstw społecznych (2), narodu, socjologii przemysłu (1), zagadnień bezrobocia, przestrzeni badawczej socjologii ekonomicznej, czy szeregu nurtów nawiązujących wprost do obszaru przedmiotowego ekonomii, w tym np. socjologii organizacji (1). Podobnie uderza-jąca była słabość refl eksji dotyczącej zagadnień profesjonalnych socjologii, chodzi tutaj o problematykę metodologiczną (3 grupy, w tym jedna podejmująca temat badań sondażowych, jedna zagadnienia analiz jakościowych i jedna nowych na-rzędzi), ale również problem zawodu socjologa, etyki zawodowej czy uczestnictwa socjologów w życiu publicznym niemal nieobecnych w deliberacji kongresowych socjologów. Kolejna luka, w każdym razie na podstawie materiałów, jakie można było odnaleźć na stronie zjazdu, dotyczyła problematyki wyborczej, a także zagad-nień związanych z interpretacjami demokracji, a zatem przestrzeni znowu styko-wej tym razem z naukami politycznymi. Co interesujące, zdecydowanie odmienny obraz „ekspansywności” socjologii dotyczył współwykorzystywania pól badaw-czych nauk o kulturze i antropologii kulturowej, której związkowi z socjologią poświęcono obrady odrębnej grupy tematycznej.

Co wydaje się już stałym grzechem współczesnej socjologii, prawie w ogóle na zjeździe nie było historii socjologii (nominalnie zaledwie 1 grupa). Słabo obecna

(9)

była również, będąca świadectwem refl eksyjności dyscypliny, socjologia histo-ryczna.

Kolejna obserwacja dotyczy słabości autorefl eksji socjologicznej i przestrzeni badawczej, która może się mieścić w pomyśle socjologii publicznej Buravoya. Do wspomnianej grupy zagadnień zaliczyłem 5 sesji i grup tematycznych, co stanowi nieco więcej niż 5% wszystkich konferencyjnych spotkań socjologów. Myślę, że jest to relatywnie niewiele, biorąc pod uwagę założenia i wiodący temat zjazdu, z dru-giej jednak strony świadczy to o braku gotowości (nie do końca wiem, czy już, czy może jeszcze) do podjęcia dialogu ze społeczeństwem, jakkolwiek to ogólne, i re-orientowania dyscypliny w bardziej jednoznacznym kierunku. Problem ten warty jest podjęcia w podsumowaniu.

By zakończyć wątek braków socjologii zjazdowej, chciałbym wskazać na, moim zdaniem, najpoważniejszy problem, co gorsza w istocie w ogóle nie dostrzegany, co mogę potwierdzić także własnymi doświadczeniami. Dotyczy on braku wyraź-nego kontekstu komparatywwyraź-nego, przez co rozumiem słabość analiz pozwalają-cych stawiane przez socjologów problemy zorientować nie tylko na mapie socjo-logii światowej, ale także socjosocjo-logii, które podejmują podobne problemy, mam tu na myśli socjologie społeczeństw, które dzielą z Polakami Europę Środkową lub postkomunistyczną (z jej genetycznymi i strukturalnymi uwarunkowaniami). Jak sądzę, wada ta jest istotna z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, niejako na własne życzenia pozbawia nas możliwości praktycznego wykorzystania wiedzy, jaka generowana jest w podobnych warunkach. Chodzi tu o wątek testowania pewnych praktycznych rozwiązań i budowania samoświadomości w zakresie ro-dzących się problemów i możliwych do zastosowania rozwiązań. Po drugie, usu-wamy się z dyskusji, którą generują badania w poszczególnych krajach realizowa-ne w wielu przypadkach w oparciu o podobrealizowa-ne wystandaryzowarealizowa-ne narzędzia, ale także praktyki badawcze, które realizowane i fi nansowane są ze środków zewnętrz-nych i wprost pomyślane jako źródła komparatystyki.

Postawę tę można określić jako westernocentryczną, z nie do końca świado-mym pomijaniem źródeł inspiracji, które rodzą się w zbliżonych do naszych wa-runkach. Rodzi to, jak sadzę, z jednej strony skłonność do wybierania dróg na skróty, z czego zdaje sobie sprawę zapewne każdy, kto śledzi publiczne wypowiedzi socjologów na temat tzw. aktualnych kwestii społecznych. Z drugiej – odrywa podejmowane zagadnienia od tego, co było misją socjologii zapewne już w czasach Parka i Znanieckiego, a zatem zagadnień, które poza wszystkim innym mają szan-se być praktycznie wykorzystane w konkretnych warunkach.

(10)

5. Podsumowanie

Przywołam pytanie, które było inspiracją do narracji poświęconej profi lowi zjazdu: czy słabość samoorganizacji typu obywatelskiego socjologów (którą sugeruję) czy-ni samą socjologię słabszą?

Otóż zasadnym wnioskiem jest wskazanie na dominację zorientowania na per-spektywę badawczą (czyli – jak się podchodzi do problemu) w opozycji do zorien-towania na sam problem, co, jak sądzę, dobrze obrazuje socjologię silnie sfragmen-taryzowanych subdyscyplin, których specyfi ka kształtowana jest przez instytucje akademickie (w opozycji do instytucji badawczych). Ów akademicki status oczywi-ście nie musi oznaczać kłopotów z samoorganizacją, zdecydowanie jednak oznacza zorientowanie na pewien rodzaj praktyki badawczej, w której centrum jest autote-liczność praktyk lub kierunków poszukiwań, a elementem budowania pozycji na-ukowej jest raczej intensywność, a nie ekstensywność poszukiwań badawczych. W tym przynajmniej sensie słaba nośność socjologii publicznej jest zrozumiała o tyle, o ile wymaga pewnej eklektyczności lub „szeroko-pasmowości” w opozycji do zorientowania na szczegółowe kwestie tożsamościowe czy na dyskurs.

W związku z tym, jak sądzę, owa „kulturalistyczna” i w jakimś zakresie „depo-lityzująca” tendencja w socjologii może być elementem obrazu, którego częścią są kłopoty z formami zbiorowej reprezentacji i aktywności, choć zapewne można temu wnioskowaniu zarzucić mylenie przyczyny ze skutkiem.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sem antyka wyrazu »świat<' iv poezji

Jego zdaniem, chłopi nie odwzajemnili się za ten dar i do powstania nie przystąpili, „korzyści więc bezpośredniej rewolucjoniści z dekretów tych nie

Jednak, jak twierdzi Edward Lipiński, powinniśmy tłumaczyć go następująco: „Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi”, ponieważ w ten sposób wyraża się

Zaświadczenie wydaje psycholog dla osoby upośledzonej umysłowo ubiegającej się o skierowanie do domu pomocy społecznej (dla dzieci od 3 roku życia zaświadczenie

W praktyce, aby poprawić higienę psychiczną, należy skupić się głównie na odpoczynku, zwłaszcza jeśli oddawaliśmy się ciężkiej pracy czy też innej męczącej

Także i tutaj, odwołując się do koncepcji Mertona samospełniającego się proroctwa jako fał- szywej definicji sytuacji, która pociąga za sobą jak najbardziej rzeczywiste

„Gazeta Pisarzy” pokazuje specyfikę komunikacyjną zawodu dziennikarza – owo zamknięcie w ramach ilości tekstu, specyfiki pracy redakcji, podporządkowania się tematowi

Konieczność zmiany dotychczasowej koncepcji tego czaso- pisma wynika z burzliwego rozwoju zastosowań matematyki nie tylko w ta- kich dziedzinach, jak fizyka czy mechanika, ale