A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S F O L IA L IT T E R A R IA P O L O N IC A 5, 2002
Anna W olska
Ś w i ę t y s m o k g u s t a w a h e r l i n g a - g r u d z i ń s k i e g o
W P O S Z U K IW A N IU M E T A F IZ Y C Z N E G O U Z A S A D N IE N IA
W Poslowiu d o Opowiadań zebranych G u staw a H erlinga-G rudzińskiego Zdzisław K udelski p o k ró tce k o m en tu je tw órczość tego p isarza. M ów i o tym , że znajdujem y w niej „szeroki o b ra z w spółczesności p o d d an e j d estrukcyjnym procesom o zasięgu g lo b aln y m ” 1, p rz ek o n an ie, że „ a b y zrozum ieć niebezpieczeństw a drzem iące w ludzkiej naturze, trzeba p o ddać uw ażnem u oglądow i to, co w niej m roczne, o k ru tn e i n a po g ran iczu b arb arz y ń stw a” * i św iadom ość istnienia „w artości niepodw ażalnych, o b o -wiązujących w każdych w arunkach, które „są godne obrony, m im o niebez-pieczeństw z tym zw iązanych, ryzyka a naw et śm ierci” 3. Z daniem badacza, w opow iadaniach H erlinga-G rudzińskiego ,je s t sam otny człowiek wobec druzgocących żywiołów, wobec historii, przem ocy, szaleństw a innych, własnej skończoności. W ciąż taki sam , m im o upływu wieków , niosący w sobie identyczny deseń losu rozpaczy i nadziei... N ieprzenikliw y dla innych, wciąż szuka znaków obecności Boga, na przekór obojętności św iata. A trybutem jego człow ieczeństwa jest głębokie i św iadom e przeżyw anie cierpienia i
prze-m ijania, któryprze-m nie zawsze potrafi sp ro stać” 4. Zdzisław K udelski podkreśla, że opisując świat pełen zagrożeń, świat „pozbaw iony m etafizycznego uzasad -nienia, pisarz usiłuje wyrw ać czytelnika z kręgu obojętności, w skazując pośrednio na potrzebę, konieczność rozpoznania tego zagubionego w ym iaru” 5.
I akże w innych swych pracach badacz ten w szczególny sposób akcentuje, że G u staw a H erlinga-G rudzińskiego interesuje pełne tajem nic, w ym ykające
1 Z. K u d e l s k i , Posłowie [do:] G . H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Opowiadania zebrane, Poznań 1990, s. 309.
2 Ibidem , s. 310. 3 Ibidem .
4 Cyt. wg: Z. K u d e l s k i , op. cit., s. 314. 5 Ibidem , s. 314-315.
się poznaniu wnętrze człow ieka, że w ielokrotnie pytan ia tw órcy dotyczą właśnie zagadkow ości ludzkiej duszy6. Ja k o jeden z ważnych aspektów postaw y tego a u to ra wskazuje i tam wrażliwość m etafizyczną, uśw iadam iane przezeń znaczenie wym iaru transcendentnego egzystencji ludzkiej7.
W łaśnie tego „m etafizycznego uzasadnienia” , m oże też „u k ry te g o B oga” poszukują bohaterow ie jego o p ow iadania Św ięty S m o k (1985) - nie tylko postać cen traln a, Scuro, naw rócony i a p o stata w jednej osobie, lecz także ksiądz Sterpone, a w raz z nimi i z n arrato re m czytelnik, próbujący ujrzeć, jak z „m aterii w rozpadzie” , ze śmierci zagnieżdżonej w życiu w ydobyw a
się jak gdyby daleki odblask nieuchw ytnego światła*.
T o „m etafizyczne uzasadnienie” , będące jednym z najw ażniejszych p ro b -lemów filozofii religii, m oże stać się rów nież p odstaw ą czy też d o m in an tą interp retacji Św iętego S m o k a , jeśli wziąć pod uwagę koncepcje takich psychologów i psychoanalityków , ja k W illiam Jam es, Z ygm unt F reu d , Carl Jung i Erich F rom m , dotyczące relacji: psychologia (psychoanaliza) a religia i znaczenia tego stosunku w życiu człowieka. W arto przy okazji przypom nieć, że według F ro m m a, filozofia, teologia i psychoanaliza zajm ują się jednym i tym samym: duszą człow ieka i m ożliw ościam i jej leczenia. D latego też nie konflikt między tymi dziedzinam i, lecz p róby ich pogodzenia zd ają się m ieć największe znaczenie9.
W swej interpretacji opow iadania chciałabym tu szczególnie oprzeć się na książce W. Jam esa pt. Doświadczenie religijne o ra z n a w y branych szkicach z psychologii religii E. F rom m a: Psychoanaliza a religia i Teorie miłości. W pracach tych ujaw nia się wiele różnic w podejściu obu au to ró w d o om aw ianych problem ów , lecz także wiele podobieństw . Sam a definicja pojęcia „religia” ukazuje, n a jakie spraw y przede wszystkim kładzie nacisk Jam es, na jak ie zaś F ro m m . Jam es m ianow icie pisze: „ T a k więc religia w naszym znaczeniu oznaczać będzie takie uczucia, czyny i dośw iadczenia odosobnionej jednostki ludzkiej, o których jed n o stk a ta m niem a, że odnoszą się one d o czegoś, co o n a sam a uznaje za boskie” . D odaje p o n ad to , że definicja ta odnosi się również do takich system ów m yślowych, jak buddyzm czy też taoizm , które m o żn a by nazw ać system am i ateistycznym i. Z aznacza też, że będzie w swej pracy zajm ow ał się wyłącznie „bezpośrednim i d o -św iadczeniam i osobistym i” 10. O to zaś, ja k definiuje to pojęcie F ro m m : „[...]
6 Zob. Z. K u d e l s k i , O pielgrzym ow aniu Gustawa H erlinga-G rudzińskiego, ,,W d ro d z e ” 1987, n r 12.
7 Por. Z. K u d e l s k i , Pod wzrokiem M ed u zy, wobec Tajem nicy... .Przegląd P ow szechny” 1987, n r 1.
* Por. Z. K u d e l s k i , Posłowie, s. 315.
9 E. F r o m m , S zk ice z psychologii religii, W arszaw a 1966, s. 124.
10 W. J a m e s , Doświadczenia religijne, przeł. J. H em pel, A . N ow icki, W arszaw a 1958, s. 30-31.
przez religię rozum iem każdy system myśli i działań, podzielany przez pewną grupę, który dostarcza jednostce układu orientacji i przedm iotu czci” “ .
Ja k w iadom o, F rom m w większości swoich p ra c kładzie nacisk na społeczną m otyw ację zjawisk podśw iadom ości. P race te ujaw niają także dążenie au to ra , by były one „p o m ocą w życiu praktycznym , to znaczy w życiu społeczeństw a” 12. Jeśli zaś chodzi o Jam esa, w arto tu przypom nieć, że był on krytykow any za pom ijanie czynnika społecznego i za to, że źródeł wierzeń i pewnych w yobrażeń religijnych upatryw ał w działaniu rozm aitych czynników ustrojow ych tkwiących w ew nątrz psychiki k o n k retnego człowieka. T w ierdził, że „w ylęgają się one w podśw iadom ości” 13. Nie znaczy to jed n ak , że Jam es ignorow ał elem ent społeczno-polityczny ja k o m niej istotny dla dośw iadczeń religijnych człowieka. W ydaje się, że skoncentrow ał się po prostu na czynniku, jakim jest indyw idualne dośw iadczenie religijne, który to czynnik - jego zdaniem - jest decydujący dla rozw oju dalszych z o r-ganizow anych, zinstytucjonalizow anych form życia religijnego.
W arto pam iętać, że uzasadniając potrzebę psychologii religii, odw oływ ał się rów nież d o argum entów społecznych (ważnych choćby z racji istnienia psychoz religijnych i fanatyzm u religijnego). Pisał m. in.: „U czucia religijne m as d ają niekiedy o sobie znać w sposób nieoczekiw any i z siłą żywiołu. Nie badane w sposób naukow y - nie m ierzone w swojej sile, trw ałości, zakresie - stanow ią siłę społecznie dość groźną, przede wszystkim dlatego, że nikt się nie orientuje, ja k a właściwie jest ich głębokość, co jest ich głównym źródłem i d o jakiego działania m ogą popchnąć. Nie w iadom o też dobrze, ja k a jest ich isto ta i z czym właściwie m am y do czynienia wówczas, kiedy pojaw ia się zjaw isko określane m ianem religijnej psychozy” 14.
Jeśli chodzi o opow iadanie H erlinga-G rudzińskiego pt. Św ięty Sm ok, m am y w nim do czynienia z sytuacją, w której obie płaszczyzny: zachow ań jednostkow ych i zachow ań zbiorow ych w chodzą ze sobą w ro zm aite relacje. Najw ażniejsze jed n ak wydaje się przede wszystkim to, że w yrażają one jed n o - poczucie zagrożenia i potrzebę znalezienia ow ego „m etafizycznego uzasadnienia” , k tóre m ogłoby nadać sens egzystencji nie tylko konkretnej jednostce (bohaterowi literackiemu), nie tylko - bardziej ogólnie pojm ow anem u
- współczesnem u człowiekowi o „duszy bezrefleksyjnej” , lecz także - jeszcze bardziej ogólnie i uniw ersalnie - tem u człowiekowi, który jest „w ciąż taki sam , m im o upływ u wieków, niosący w sobie identyczny deseń losu rozpaczy i nadziei...” . D latego, nie jest aż ta k ważne, że akcja opo w iad an ia rozgryw a 11 Jest to je d n a z definicji religii p o d a n a p rzez E. F r o m m a . Z o b . i d e m , S zk ice
z psychologii religii, s. 134.
12 K. T. T o e p l i t z , W stęp [do:] E. F r o m m , Z apom niany ję z y k , W arszaw a 1951, s. 14. 13 Z ob. J. H e m p e l , Przedm owa tłum acza [do:] W. J a m e s , op. cit., s. X X III.
się w konkretnym miejscu, kalabryjskiej wiosce San D ragone, i w określonym czasie - na przestrzeni od lat trzydziestych do pięćdziesiątych X X w. Należy naw iasem d o d ać , że w utw orze m am y d w a plany czasow e (co częste w opow iadaniach H erlinga-G rudzińskiego): czas współczesny n arrato ro w i i czas wcześniejszy - przebiegu rekonstruow anych w ydarzeń15.
O wiosce, w której toczy się akcja opow iadania H erlinga-G rudzińskiego - San D ragone (Święty Sm ok), wiemy tyle, że zaw dzięczała o n a swą nazwę tajem niczem u zjaw isku, jak im było pojaw ienie się przepaści w ścianie lochów zam kow ych, wydzielającej co jakiś czas smugi dym u. S tało się to pow odem narodzenia się wśród m ieszkańców wioski legendy o Sm oku. W edług dom niem ywań niejakiego G rudgera, au to ra religioznawczo-socjologicz- nej książki pt. U kryty Bóg (w ykorzystyw anej w ielokrotnie w opow iadaniu), d o k o n a n a przez wieśniaków pod wpływem tego dziw nego w ydarzenia i jego interpretacji zm iana poprzedniej nazwy wioski F alco n etta była „in sty n -kto w n ą p ró b ą przebłagania S m oka” 16. Z czasem oznaki pogańskiego kultu znikły, lecz p ozostała nazw a wioski, głęboka pieczara, z której w ydobyw ał się dym i niejasna pam ięć tajem niczej legendy. W wiosce zb u d o w an o kościół, pow stała parafia rzym skokatolicka i wszystkie form y zorg an izo -w anego, zinstytucjonalizo-w anego życia religijnego.
C en traln ą postacią o p ow iadania jest Scuro, p asterz-sam otnik, którego we wczesnej m łodości zafascynow ał dym w ydobyw ający się z pieczary. N a kam ieniu w pobliżu przepaści spędzał niekiedy wiele godzin, pogrążony w swoistego rodzaju zadum ie-m edytacji. Stopniow o zbliżył się on jed n ak do ludzi, d o społeczności wiernych, przeszedł naw et okres pewnego ożywienia religijnego, będąc blisko kręgu probostw a, jak to określono: „unorm alnił się” .
O drębność zachow ania i postaw y pasterza Scuro, głów nego b o h atera u tw o ru , za p o w iad a objaw ienie, ja k ie później przeżył i k onw ersję (tzn. zm ianę w yznania). U źródeł tego stoją zapew ne w rów nej m ierze przyczyny w skazane w takich przypadkach przez Jam esa, ja k i F ro m m a , a więc: w ew nętrzne czynniki ustrojow e, sam otność, p o trze b a pełni, b rak satysfakcji w życiu codziennym , k tó re jest nieszczęśliwe (Jam es) oraz tęsk n o ta do T ransendencji, w ynikająca z uśw iadom ienia sobie w arunków i ograniczeń losu ludzkiego (F rom m ), tęsknota w tym p rzypadku w praw dzie przede wszystkim odczuw ana, nato m iast nieartykułow ana językiem dyskursyw nym .
E rich F rom m bardzo m ocno podkreślał, że p o trzeba w spólnego system u orientacji i przedm iotu czci jest głęboko zakorzeniona w w a ru n k ach ludzkiej egzystencji. Człowiek bowiem „rzucony w ten świat w przypadkow ym m iejscu i czasie, zostaje zm uszony do opuszczenia go, znow u przypadkow o.
15 Tę właściw ość opow iad ań p isarza akcentuje J. M a l e w s k i [W. Bolecki], S zk ic do
portretu G ustawa H erlinga-Grudzińskiego, „ A rk a ” 1985, n r 12, s. 5-11.
Św iadom siebie samego, zdaje sobie spraw ę ze swej bezsilności i ograniczeń swej egzystencji. [...] N igdy nie m oże uw olnić się od dychotom ii swej egzystencji, naw et gdyby chciał; nie m oże pozbyć się swego ciała ta k długo, jak jest żywy, a jego ciało każe m u p rag n ąć żyć. [...] Człowiek jest jedynym zwierzęciem, dla którego jego własne istnienie stanow i problem , któ ry musi rozw iązać i od którego nie m oże uciec. [...] K ażdy stopień, jak i osiąga, pozostaw ia go niezadow olonym i właściwie to niezadow olenie przynagla go d o szukania wciąż nowych rozw iązań. [...] U traciw szy raj, swą jedność z n a tu rą , stał się on wieczystym wędrowcem ; jest zm uszony iść naprzód i w wiecznym wysiłku poznaw ać to, co nieznane, w ypełniając odpow iedziam i białe plam y w swej w iedzy” 17. Słow a te w spółbrzm ią z zakończeniem op ow iadania H erlinga-G rudzińskiego, k tó re jest cytatem z n o ta tk i księdza Sterpone. M ogą one też stanow ić klucz interpretacyjny do dalszych losów Scuro - ju ż Leviego - po przeżyciu objaw ienia i po stw orzeniu W spólnoty.
P ostać Scuro jest w opow iadaniu Św ięty S m o k przybliżona zarów no we wspom nieniu księdza Sterpone, który był w m łodości proboszczem w wiosce, stanow iącej miejsce akcji, ja k i w relacji, dokonanej przez a u to ra wyżej w spom nianej książki pt. Bóg U kryty. K siążka ta, tra k tu ją c a o naw róceniach religijnych, ja k o pozycja rzekom o w ydana, jest w utw orze streszczona i zaprezentow ana w najbardziej znaczących cytow anych fragm entach (chwyt H erlinga-G rudzińskiego: tekst w tekście; kolejny tek st obcy - re fera t w ygłoszony na sym pozjum naukow ym przyw ołany je st w zakończeniu utw oru). O dw oływ anie się H erlinga-G rudzińskiego d o tekstu obcego (np. doniesienia prasow ego, dzieła naukow ego, o pow iadania) zostało określone ja k o „stały zabieg p isarski” tego au to ra , zm ierzającego w ten sposób do w yw ołania w rażenia autentyczności przedstaw ionej w opow iad an iu h isto rii18. P odobnem u dążeniu służy swoisty autobiografizm , polegający m . in. na tym , że n a rra to r p osiada cechy biografii i kondycji a u to ra -p isa rz a 19. T o „autobiograficzne wystylizow anie” 20 n a rra to ra w ystępuje rów nież w Św iętym Sm oku.
Odznaczający się większą niż u innych ludzi w wiosce potrzebą sam otności i nieznany d o tą d n ik o m u z zew nątrz pasterz S curo stał się obiektem
17 E. F r o m m , op. cit., s. 134-136.
" Z. K u d e l s k i , P ielgrzym Św iętokrzyski. S zk ice o H erlingu-G rudzińskim , L u b lin 1991, s. 111.
1SI Ibidem , s. 112. N t. „p raw d y fikcji” w op o w iad an iach p isarza zob. A. L i b e r a , Odwaga,
prawda f ik c ji i sztu k a opowiadania. O ,,Don Ildebrando" G ustawa H erlinga-G rudzińskiego, „P lu s
M in u s” 1997, n r 22, s. 14 (dodatek d o „R zeczpospolitej” 1997, n r 125). O au ten ty zm ie ja k o zag ad n ien iu k o n stru k c ji o p o w ia d ań pisze A. M o r a w i e c w książce P o etyk a opowiadań
Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. A u ten tyzm - dyskursyw ność - paraboliczność, K ra k ó w 2000,
zwłaszcza s. 71-92.
zainteresow ania dlatego, że przeszedł on nagłe i zastanaw iające „naw rócenie” . Pod wpływem przeżytego silnie objaw ienia i pow ierzonej m u p o d o b n o w trak c ie objaw ienia misji zo stał Levim -N auczycielem (jak sam siebie określił). Jest on pewien, że objaw ienie to jest przejawem bezpośredniego nadprzyrodzonego działania Boga, podobnie jak potw ierdzający to znak - nagłe i zastanaw iające pojaw ienie się w jego dom u Biblii, k tó rą nazajutrz po przeżytym objaw ieniu zap roponow ał m u nieznany człowiek. Scuro zaczął z oddaniem studiow ać Pism o Święte, co doprow adziło go niebaw em do przeświadczenia, że „religia Starego Testamentu spoczywała u źródeł wszelkiej religii, a zatem była praw dziw a, podczas gdy religie Nowego T estam entu, zarów no katolicka, jak i p rotestancka, były późniejsze, a zatem fałszywe” 21.
Jak widać, w jego rozum ow aniu d u żą rolę odegrał arg u m en t daw ności, odw iecznego zakorzenienia religii, k tó rą nagle, w zupełnie nieoczekiw any sp osób poznał. Nie w iedząc na razie nic o istnieniu Ż ydów , był też dogłębnie prześw iadczony, „że to jem u właśnie Bóg powierzył m isję przy-w rócenia ludzkości praprzy-wdziprzy-wej przy-wiary. Przystąpił przy-więc do szerzenia odkrytej w iary” 22. T ak więc p o trzeba religijna, drzem iąca w stroniącym od daw na od ludzi pasterzu znalazła swoją pożyw kę i stała się źródłem jego niezwykłej dynam icznej energii.
G dy F reud, F rom m , czy Jam es akcentow ali znaczenie energii, które ogniskują się w kręgu potrzeb i przeżyć religijnych, zaznaczali też, że energie te m ogą być także destrukcyjne. U jaw nia to rów nież zaprezentow ana w opow iadaniu H erlinga-G rudzińskiego historia p asterza Scuro. F rom m w swych rozw ażaniach podkreślał, iż dla psychoanalizy ważne jest, ,ja k ie g o ro d zaju lu d zk ą postaw ę w yraża d a n a religia i jak ieg o ro d z a ju skutek wywiera o n a n a człowieku - czy jest to skutek d o d atn i, czy ujem ny dla władz człow ieka” 23. W ydaje się, że rozbudzone na skutek objaw ienia energie em anow ane przez Scuro w ostatecznym efekcie były jed n ak negatyw ne, zwłaszcza zaś jego nieprzejednana postaw a wobec „ p o g a n ” (jak określał o p o rn y ch w obec jego działań m ieszkańców rodzinnej w ioski), p o n a d to - pro g ram o w a izolacja, odseparow anie m anifestow ane wobec nie należących d o stw orzonej przez niego W spólnoty, ja k rów nież ciągłe podkreślanie, że jedynie „naw róceni” żyją w prawdziwej wierze i że to oni tylko zostaną zbawieni.
M ożna w tych cechach jego nowej postaw y widzieć także żarliw ość i ortodoksyjność, tak charakterystyczne dla neofity-człow ieka, k tó ry przyjął now ą w iarę. Tę gorliw ość i o rto d o k sy jn o ść narzu cił S curo-L evi tak że „ n aw ró co n y m ” m ieszkańcom wioski. Potw ierdzeniem takiego ro d zaju
wy-21 C yt. wg: G . H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , op. cit., s. 233. 22 Ibidem.
kazywanej przez nich postaw y religijnej była opinia i ocena d o k o n a n a przez au to ry te t z zew nątrz wioski. Z nam ienne będą tu zw łaszcza słowa w ypow ie-dziane przez wysłannika rabina rzymskiego o członkach W spólnoty stworzonej przez Scuro: „Jesteście bardziej Ż ydam i, niż wszyscy inni Ż ydzi” 24.
W arto podkreślić, że Scuro-Levi szerząc now ą wiarę, zjednał dla niej około pięćdziesięciu m ieszkańców San D ragone. Nie wiedzący zrazu nic o istnieniu Ż ydów przedstawiciele W spólnoty ze zdziwieniem przyjęli fakt, że istnieją jacyś ich współwyznawcy. D o tego m o m en tu żyli we własnym kręgu izolacji, przeświadczeni, że jedynie oni w yznają praw dziw ą wiarę. R ozpoczęły się k o n tak ty z przyw ódcam i rzymskiej gm iny żydow skiej, po tym n astąpiło przyjęcie ich d o gminy, pojawiły się też pew ne stałe, rytualne form y religijności.
Izolacja bowiem była tylko odizolow aniem się w obec tych, któ ry ch nie udało się Leviemu-Nauczycielowi przekonać do „prawdziwej” wiary. Wcześniej, w dynam icznie prow adzonej przez sam ozw ańczego N auczyciela akcji n a -w racania m o żn a d opatry-w ać się nie tylko gorli-wej chęci ja k najlepszego w yw iązania się wobec Boga z powierzonej misji. M o żn a tu także widzieć inny istotny czynnik podkreślany w koncepcji F ro m m a: silną konieczność wejścia w związek z innymi ludźmi nie przez uległość w obec nich, ale poprzez zdobycie nad nimi władzy, bądź dom inacji. T akże to bowiem gw arantow ało człowiekowi wyjście poza jego indyw idualne istnienie25. Nie bez kozery w om aw ianym tu opow iadaniu zaakcentow any został fak t, że „S curo trzym ał m ocno w garści W spólnotę” 26, decydując właściwie o wszys-tkim , co dotyczyło jej członków . M o żna rzec, że była to także swoista, m otyw ow ana względami psychicznymi i socjologicznymi potrzeba społecznego potw ierdzenia uczuć religijnych. W szystko to zrodzi z czasem u Scuro poczucie pewnej luki i pustki po wyjeździe współw yznaw ców d o Izraela, gdy spośród nich on jeden pozostanie w rodzinnej wiosce sam , ze swoim chorow itym wnuczkiem.
Zanim to je d n a k nastąpi, ważne w ydaje się oddziaływ anie w idzenia Boga p ro p a g o w an eg o przez S curo, k tó re to ujęcie ta k m o cn o przem ów i d o w yobraźni części chłopów - jego przyszłych w spółwyznawców . Jest to wizja Boga sprawiedliwego, ale groźnego i nieubłaganego (właśnie jak u starożytnych Ż ydów ), odrzucenie B oskiego m iłosierdzia C h ry stu sa - B oga N ow ego T estam entu. D ążenie do takiego Boga nie było więc dążeniem d o bez-pieczeństw a w tym sensie, w jak im F re u d , przed staw iając religię ja k o „złudzenie” (w Przyszłości pewnego złudzenia), ujm ow ał znaczenie iluzji ojcowskiego Boga w ludzkich pragnieniach religijnych. T o bezpieczeństw o
24 Cyt. wg: G . H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , op. cit., s. 234.
m iało nieco inny ch a ra k te r i choć poniekąd jego rozum ienie m ieściło się także w systemie poglądów F reu d a na religię27, zostało jed n ak że znacznie silniej podkreślone przez Jam esa w jego wnikliwych rozw ażaniach, p o -św ięconych do-św iadczeniom religijnym odoso b n io n ej je d n o stk i ludzkiej. C hodzi tu o poczucie bezpieczeństw a rozum iane ja k o w iara w to, że „potęgi wyższe, bylebyśm y tylko rzeczywiście oddali się im i zdobyli się n a używ anie ich, pod pew nym i względam i zaopiekują się nam i lepiej, niż sami m ożem y to uczynić” 28.
N a skutek postaw y naw róconych i k a p ła n a W sp ó ln o ty , k tó ra była wynikiem wszystkich wyżej przedstaw ionych czynników , w wiosce podzielonej n a skutek działań S curo pod względem w yznaniow ym n a ra s ta ła co raz w iększa w zajem na niechęć, a naw et wrogość. R ozłam ten w San D ragone w spółtw orzył także inny jeszcze czynnik: lęk religijny - timore religioso. W zm agająca się pewność siebie „n aw róconych” przez Scuro ja k o kap łan a (a z katolickiego p u n k tu widzenia - apostatów , odszczepieńców od panującej d o tąd w wiosce religii katolickiej) o raz ich zachow anie noszące znam iona pewnej nieugiętej prow okacyjności, tak charakterystycznej dla neofitów , były nieobojętne dla pozostałych m ieszkańców San D ragone. M o żna tu posłużyć się cytatem z opow iadania: „A po stató w zatru w ała pycha jedynej praw dy, wiernych traw ił podskórny lęk życia w fałszywej w ierze” 29.
Należy sądzić, że gdyby nie ta tak zaskakująca i posiad ająca znaczną siłę konw ersja, wierni nigdy nie zostaliby poddani takiem u psychicznem u naciskow i, nie byliby niejako zmuszeni zastanow ić się, jak ieg o rodzaju właściwie jest ich w iara. Ich uczestnictw o w życiu religijnym było dotąd (do czasu konw ersji Scuro i innych m ieszkańców w ioski) w dużej m ierze fo rm a ln e , uśw ięcone tra d y c ją , bezrefleksyjne i b ez n am iętn e. J a k pisze H erling-G rudziński: „religia przybrała postać tradycji w ydrążonej z wszelkiej praw ie treści” . Z upełnie nagle więc zostało zachw iane ich poczucie bez-pieczeństw a i to oparcie, jak ie daw ały im: społecznie fu n k cjonująca w ich miejscowości i wzajem nie akceptow ana w iara o raz dostępne i d o tąd wy-starczające ry tu aln e form y tej wygodnej i pow ierzchow nej religijności. Poczuli się w jakiś sposób zagrożeni. Pierwszym ich odruchem było sam o- p o tw ierdzanie w łasnego w yznania, w yznania katolickiego - w zm ożenie oznak gorliwości religijnej; jak b y dla udow odnienia rangi własnej wiary. Szybko to jed n ak wygasło, ja k o że nie płynęło z potrzeby wewnętrznej, a było niejako w ym uszone przez postaw ę „naw ró co n y ch ” . Efektem było rosnące rozdarcie i napięcie, uśw iadom ienie sobie przez w iernych własnej nędzy ludzkiej; Bóg, któ ry się na k ró tk o odsłonił, ukrył się tym głębiej.
27 S. F r e u d , P rzyszłość pewnego złudzenia, [w:] i d e m , C złow iek, religia, kultura, przet. J. P ro k o p iu k , W arszaw a 1967, zwłaszcza s. 94-99.
28 W. J a m e s , op. cit., s. 112. 29 Ibidem , s. 233.
W 1948 r. nastąpił wyjazd w szystkich praw ie członków W spólnoty i ich dzieci do Izraela. N a pozostanie we wsi zdecydow ał się tylko założyciel W spólnoty - Scuro, ze swoim wnuczkiem . Nie m ógł znieść myśli o rozstaniu się z ziemią rodzinną. Jednakże odizolow ał się od pozostałych m ieszkańców San D ragone, z nim także nikt się nie k ontaktow ał. C o raz częściej pow racał n a swój kam ień przy pieczarze i w patryw ał się całym i godzinam i w jej głąb. K siędzu Sterpone kojarzył się z „pasterzem bez trzo d y ” , inni zaś lękali się jego w idoku, niejasno przypom inając legendę o sm oku.
W tym też okresie pojawiły się oznaki w ątpliw ości religijnej Scuro, 0 czym świadczyły jego listy pisane do ra b in a rzym skiego, dotyczące idei Boga. G dy z niew iadom ej przyczyny w ybuchł p o ża r w jego w arsztacie - bóżnicy, nikt nie pospieszył m u z pom ocą. Ciężko poparzonego odwieziono do szpitala. W nuczkiem zajął się ksiądz Sterpone. Po pow rocie ze szpitala „n aw ró co n y ” był ju ż tylko cieniem człowieka. Spraw iał rów nież wrażenie nieobecnego. Otaczał go też coraz większy m ur psychicznej izolacji. W miesiąc po pow rocie ze szpitala okazało się, że Scuro i jego w nuczek zaginęli. N ikt wcześniej nie zwrócił na to uwagi, gdyż m o żn a powiedzieć, że p o tych wszystkich w ydarzeniach Scuro ju ż za życia był dla pozostałych m ieszkańców wioski niby m artw y. K tóregoś d n ia n a ścieżce prow adzącej d o o tw oru pieczary znaleziono kapelusz i dziecięcy bucik. N ajp raw d o p o d o b n iej pasterz 1 jego wnuczek zginęli w przepastnej otchłani pieczary - królestw ie groźnego niegdyś bóstw a: S curo o d d ał siebie i swego m ałeg o G io su e w ofierze Świętemu Sm okow i.
W zakończeniu swego o pow iadania H erling-G rudziński cytuje fragm ent referatu księdza S terpone - proboszcza w San D rag o n e w ta k tru d n y czas dla wioski i jej m ieszkańców , w czas rozłam u, podejrzliw ości, zw ątpień. Refleksje zaw arte w referacie (jak należy się dom yślać) w dużej m ierze ukształtow ały obserw acje i przem yślenia księdza ja k o pełnego współczucia i troski św iadka opow iedzianych w ydarzeń. N a rra to r, noszący cechy tw órcy, odczytuje tekst ju ż po śmierci i po pogrzebie tego duchow nego (29 X 1984 r.), odwiedziwszy jego rodzinę. Zamieści fragm ent n o tatek księdza w utw orze, któ ry - ja k podaje - zaczął pisać w dniu pogrzebu księdza Sterpone, a ukończył m iesiąc później.
Myśl zaw artą w tekście wystąpienia niegdysiejszego proboszcza San D rago-ne, wystąpienia m ającego jakoby miejsce w latach siedemdziesiątych n a sym po-zjum bolońskim Studi sulla religiosita vecchiaa e nuova... m ożna, jak się wydaje, odnieść nie tylko do głównego bohatera utw oru, ale również do m ieszkańców wioski, reprezentujących jak o b y praw dziw ą, ale w ydrążoną z wszelkich głęb-szych treści wiarę i swą postaw ą pośrednio doprow adzających do dram atyczne-go przebiegu wypadków. W tym znamiennym fragmencie sweatyczne-go referatu ksiądz S terpone pisze o pielgrzym ującym wiecznie człow ieku, któ ry ucieka przed Szatanem , zm ieniającym ciągle swoje oblicze, lub ulega jego ukrytej sile:
„Słyszymy i czytam y, że ciągłym zm ianom ulega w śród ludzi obraz Boga, że niby w ruchu w ahadła to opad a, to w zm aga się p o trze b a wiary w Nim . M oim zdaniem , zm ienia się i przybiera wciąż inny w yraz tw arz S zatana, w wiecznej przed nim ucieczce, bądź w wiecznym uleganiu jej fascynacji, błądzi i kołuje, up ad a i podnosi się, pielgrzym ujący wiecznie człow iek” 30.
Anna Wolska
„Św i ę t y s m o k» [ d e r h e i l i g e o r a c h e i v o n g u s t a w h e r l i n g - g r u d z i ń s k i AUF DER SUCHE NACH DER METAPHYSISCHEN BEGRÜNDUNG
( Z u s a m m e n f a s s u n g )
D ie A u to rin des Beitrags an alysiert und in terp retiert die E rzäh lu n g Ś w ięty S m o k von G u staw H erling-G rudziński. Sie berücksichtigt Fragestellungen die m it der E rzäh ltech n ik , der E rzäh lin stan z und der F ig u re n k o n stru k tio n Zusam m enhängen, indem sie die ch arak teristisch en M erk m ale und E igenschaften des zu besprechenden T extes h e rv o rh eb t, welche sich übrigens als typisch für die gesamte K urzprosa von H erling-G rudziński erweisen (z.B.: die Binnenerzählung, d as S treben n ach der A u th e n tiz ität in verschiedenen T extschichten, b esonders in d e r K reatio n des H au p terzäh lers als E n tsp rech u n g des A u to rs). D ie A u to rin e rö rte rt die H a ltu n g sowie das D ra m a des H au p th eld en - des H irten S curo - sam t seiner R elatio n en zu d e r von ihm gegründeten religiösen Sekte u n d den übrigen E in w ohnern des H eim atd o rfes n ich t n u r du rch d as P rism a der vom T ext hervorgerufenen in terp retato risch en Suggestionen, so n d ern rek u rriert a u f T hesen von D en k ern - wie F reu d , F ro m m und Jam es - welche die B edingungen, den C h a rak ter, die M echanism en u n d M o tiv atio n en des G lau b en s, d er religiösen Praxis, der B ekehrungen und d e r A postasie erläutern. E ine d e ra rt an aly tisch -in terp retato risch e E rfassung der E rzäh lu n g zeigt die Ü berzeitlichkeit der vom A u to r d argestellten m enschlichen H altungen und ihres V erlangen n ach dem höheren existentiellen Sinn - der m etaphysischen Begründung, deren E rfü llu n g oft m it dem F iask o endet o d er sich als a u f falsche Präm issen g estü tzt zeigt