• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn katechetyczny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn katechetyczny"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Władysław Kubik, Margarita

Sondej

Biuletyn katechetyczny

Collectanea Theologica 59/1, 101-114

1989

(2)

C ollectan ea T h eologica 59 (1989) fase. I

BIULETYN KATECHETYCZNY

Z aw artość: I. O BR AZ W KATEC H EZIE. H isto ry cz n o -teo lo g iczn e p od staw y

i d y d a k ty czn o -m eto d y czn e zastosow an ie. 1. Z arys h isto ry czn o -teo lo g iczn y . —

2. W n iosk i d yd ak tyczn e. — S p ecy fik a obrazu w stosu n k u do słow a.

II. C H R ZE ŚC IJA Ń SK I S E N S R A D O ŚC I I C IE R PIE N IA . S p raw ozd an ie z X IX sym p ozju m w M ięd zyzakon n ym W yższym In sty tu cie K a tech ety czn y m w K ra­ k o w ie, 9— 10 k w ie tn ia 1988 r. 1. R eferaty. — 2. P raca w grupach. — 3. A k tu ­ alia: P rzy g o to w a n ie do życia w rodzinie.*

I. OBR AZ W KA TEC H EZIE H istoryczno -teo lo g iczn e p od staw y i d y d a k ty czn o -m eto d y czn e za sto so w a n ie

M ów iąc o obrazach >, b ęd ę m ia ł za w sze na m y śli obrazy sztu k i ch rześci­ jań sk iej, tra d y cy jn e i n o w o czesn e, n ie film zatem , zd jęcie, k om ik s, te le w iz ję czy in n e n o w o czesn e środki m a so w eg o przekazu. Ta p referen cja n ie k ryje w sob ie żadnego k a tech ety czn eg o w a rto ścio w a n ia , lecz sta n o w i św iad om e za­ w ężen ie tem a ty k i. S fo rm u ło w a n ie, obraz w k a tech ezie, n a leży rozu m ieć w sze­ rokim sen sie, to zn aczy jako obraz m ogący p ełn ić fu n k cję p rzek aźn ik a w iary. Chcąc u sta lić k ry teria d yd ak tyczn e, rozpocznę od h isto ry czn o -teo lo g iczn ej reflek sji, trak tu jąc ją jako w p ro w a d zen ie do zasad n iczej tem a ty k i, na którą złoży się zarys teo lo g iczn o -h isto r y czn y oraz w n io sk i dyd ak tyczn e. Choć nie u k ryw am o sob istej fa sc y n a c ji obrazem , która m a sw e u zasad n ien ie, d ostrze­ gam tak że jej gran ice. P e w n a doza k rytycyzm u , a n a w e t scep tycyzm u jest zaw sze u zasad n ion a, pom im o że ży je m y w ep oce obrazów i pom im o e fe k ­ ty w n o śc i za sto so w a n ia ich w k a tech ezie. C elem m ojego w y k ła d u jest za ch ę­ cen ie do rozw ażn ego sto so w a n ia obrazów . N a jp ie r w jednak ch cia łb y m przed ­ sta w ić sto su n ek K ościoła do obrazów na p rzestrzen i stu leci.

1. Z arys h isto ry czn o -teo lo g iczn y

W brew pozorom ch rześcija ń stw o w sw e j tra d y cji n ie jest r e lig ią p o słu ­ gu jącą się obrazem . P ie r w o tn ie o b o w ią zy w a ł w K o ściele, tak sam o jak w ju ­ daizm ie, zakaz tw o rzen ia obrazów zap isan y w D ekalogu: N ie u czyn isz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na n ieb ie w y so k o albo na ziem i n i­ sko, lu b w w o d z ie p on iżej ziem i (P w t 5, 8). T en zakaz w r elig ii ju d eo -ch rze- ścija ń sk iej nie b y ł czym ś m ało w ażn ym , lecz sta n o w ił nakaz cen traln y. O bo­ w ią z y w a ł tak że w ted y , gdy n ie za w sze przestrzegan o go zb yt rygorystyczn ie.

/ a) B i b l i j n e o b r a z o b u r s t w o

Sp rób u jm y poszu k ać w y ja śn ie ń b ib lijn eg o ob razoburstw a. W sam ej B ib lii nie zn ajd u jem y g łęb szy ch jego u zasadnień. N a leży je tłu m aczyć u w a ru n k o ­ w a n ia m i so c jo lo g icz n o -h isto ry czn y m i i teologiczn ym i.

* R ed ak torem n in iejszeg o b iu lety n u jest ks. W ła d y sła w K u b i k SJ, W arszaw a-K rak ów .

1 A u to rem te k stu jest prof, dr G ünter L a n g e , k iero w n ik sem in ariu m p ed agogik i r e lig ijn ej i k a tech ety k i w U n iw e r sy te c ie w B ochum . W k w ie tn iu 1986 r. g o ścił w P o lsc e i p row ad ził w y k ła d dla stu d en tó w k a tech ety k i.

(3)

BIULETYN KATECHETYCZNY

N a B lisk im W schodzie, to zn aczy w otoczen iu Izraela i w ogóle u lu d ó w 0 p ierw o tn y m sp osob ie m y ślen ia , obraz i p rzed staw ion a na nim osoba tw o ­ rzyły m agiczn ą jedność. Zakaz p o słu g iw a n ia się obrazem m iał w ię c chronić Izra elitó w przed m agiczn ym w y o b ra żen iem Boga.

B óg Izraela, Jah w e, n ie daje się p rzed staw ić w postaci posągu, bo jest B o g iem ży w y m , B o g iem to w a rzy szą cy m lu d ziom w E x o d u sie, B ogiem , k tóry ob jaw ia się w h istorii. J e st B ogiem , którego n ie m ożn a ogarnąć ani N im zaw ładnąć.

W środ ow isk u w y zn a w a n ej r e lig ii p ło d n o ści Izrael poprzez zakaz tw o r z e ­ nia obrazów w zm a cn ia ł sw o ją odrębność. Z w łaszcza od czasów n iew o li b ab i­

lo ń sk iej zakaz obrazów w raz z obrzezaniem i św ię to w a n ie m szab a­

tu sta n o w ił zasad n iczy sym b ol w y zn a n ia . P on ad to skoro B óg ob ja w ił

się poprzez S łow o, a n ie w obrazie, sztu k a w Izraelu zn a jd o w a ła sw ój w yraz raczej w op ow ieściach , a n ie w obrazach. N a leży zau w ażyć, że P ism o Ś w ięte jest p ełn e obrazów „ sło w n y ch ”. M ów i o B ogu na sposób antrop om orficzn y, np. o oku B oga, o Jego ręce. Te w ew n ętrzn e obrazy, u tw orzon e ze słów , p ozostają jednak, m a teria ln ie n ieu ch w y tn e. N ie sto ją w sp rzeczn ości z obo­ w ią zu ją cy m zak azem . G d yb y je rzucić n a p ła szczy zn ę lub, co w ię c e j, za­ m knąć w trzech w y m ia ra ch rzeźb y, w ó w cza s ob iek t w ią r y sta łb y się rzeczą 1 b y łb y n a m a ca ln y , a to w ła śn ie b y ło n ied ozw olon e. W N o w y m T esta m en cie n ie zn a jd u jem y żad n ych śla d ó w złagod zen ia zakazu tw o rzen ia obrazów . F a k ­ ty czn ie i p ra w n ie o b o w ią zu je on aż do p o ło w y III w iek u .

b) C h r z e ś c i j a ń s t w o w o b e c o b r a z ó w

W III w iek u , p raw d op od obn ie pod naporem k u ltu ry h ellen isty czn ej p rzy ­ ch y ln ej sztu k om p lastyczn ym , Ż ydzi i ch rześcijan ie zaczęli lib era ln iej o b ch o­ dzić się z zakazem p o słu g iw a n ia się obrazam i. W k atak u m b ach , m iejsca ch grzeb an ia ch rześcijan , n a tra fia m y na p rzed sta w ien ia sym b oliczn e, m alarstw o 0 charak terze ilu stra cy jn y m , które, p ełn iąc fu n k cję m o d litw y , p rzed staw ia sta ro testa m en to w e scen y ratunku. U derza przy ty m fa k t, że p referu je się t e ­ m aty ze Starego T estam en tu : Jonasz, N oe itp. N ie jest to sztu k a w y so k iej jak ości, lecz sztu k a cm en tarn a, sztu k a lu d ow a w p óźn oan tyczn ym sty lu . Z u­ p ełn ie n atu raln ie sięg a po u jęcia w ła śc iw e dla sztu k i an ty czn o -p o g a ń sk iej (p rzed staw ien ie np. D obrego P asterza). O bfitość m ateriału ik on ograficzn ego teg o ok resu czasu nie p ow in n a jed n ak w p row ad zać w błąd. Jeszcze pod k o ­ n ie c IV w ie k u p raw n ie, z ra cji teo lo g iczn y ch , obrazy są zakazane. A n i te o lo ­ dzy, ani zw ierzch n icy k o ścieln i n ie w p row ad zają obrazów do K ościoła. W k a ­ tak u m b ach doszła do g ło su r e lig ia lu du. Jeszcze w IV w ie k u sto so w a n ie obra­ zó w sp otyk a się z ostrą k ry ty k ą najb ard ziej liczą cy ch się teo lo g ó w , k tórzy sądzą, że obrazy zagrażają w ierze. A rgu m en ty p rzeciw k o obrazom są m niej w ię c e j n astęp u jące: obok p o w o ły w a n ia się na sta ro testa m en to w y a n ty ik o - nizm , d om in u je d ylem at ch rystologiczn y. W p raw dzie B óg sta ł się czło w ie k iem 1 Jezu s jako czło w ie k m oże sta n o w ić tem at m alarsk iego p rzed sta w ien ia , lecz obraz p rezen tu jąc ty lk o Jego C złow ieczeń stw o, n ie u w zg lęd n ia Jego B osk ości. B osk ość jest a p r i o r i n ie do p rzed sta w ien ia . D ochodzi do tego argu m en t e ty c z ­ ny: zlec a n ie w y k o n y w a n ia ob razów i ich posiad an ie jest oznaką zam ożności, lu k su su , czyli dow od zi zdrady ch rześcija ń sk ieg o id eału u b óstw a. W końcu liczy się tak że zarzut k a tech ety czn y : obrazy rozpraszają uw agę, utrudniają k o n tem p la cję n ad ając zew n ętrzn y k szta łt o b iek to w i w iary.

Jed n ak że w raz z p rzełom em k o n sta n ty ń sk im w d ziera się do K ościoła, zw ła szcza w ciągu n a stęp n y ch stu leci, szeroką fa lą nurt tw orzen ia obrazów i już żadne k o n tra rg u m en ty n ie są w sta n ie tem u zapobiec. P od naporem fa k tó w , czy li w ia ry lu d o w ej czy też ob jaw iającego się w ty m d ziałan ia D ucha Ś w ięteg o , tak że teolod zy zn ajd u ją teraz racje u zasad n iające obecność obra­ zów . A rgu m en tem g łó w n y m jest o c z y w iśc ie w c ie le n ie . P o d ejm u je się d o w o ­ d zen ie w ed łu g ty p o w y ch w zo ró w greckich: skoro B óg p o zw o lił zobaczyć się

(4)

B IU L E T Y N K A T E C H E T Y C Z N Y

103

w osobie Jezu sa C h rystu sa, to p o zw a la za p ew n e na obrazow e p rzed sta w ien ie Jezusa. Jezu s C h rystu s jest n a szy m obrazem B oga. W ten sposób obrazobur- stw o traci sw ą m oc. T eolod zy ·— zw o le n n ic y obrazów — w y k o rzy sta li tak że ak sjom at starożytn ości, że „ob,raz to m ilczące sło w o ”. S k u tk i tej id e n ty fik a ­ cji od czu w a m y i d zisiaj podczas czytan ia B ib lii. C zęsto na o d c zy ty w a n y tek st b ib lijn y n ak ła d a m y w id zia n e w cześn iej obrazy, p rzed sta w ia ją ce daną scen ę b iblijną...

Z ch w ilą , gdy dostrzeżono n ie z w y k łą b lisk ość obrazu i słow a, zaczęto szu ­ kać śla d ó w p oczątk ów obrazów r e lig ijn y ch w ep oce ap o sto lsk iej. T ak w ięc w V w ie k u p o ja w ia ją się le g e n d y o W eronice, Ł ukaszu, w k tó ry ch opow iada się o a p o sto lsk im rod ow od zie obrazów . W szystk ie one zm ierzają do p o tw ierd ze­ n ia istn ien ia a u ten ty czn eg o obrazu C h rystu sa, aby ty m sam ym lik w id o w a ć lęk przed ty m , że obraz m ógłb y zn iek szta łca ć w ia rę. Z w łaszcza epizod z D ro ­ g i K rzyżow ej ·— ch u sta św . W eron ik i — dostarczał tak iego au ten ty czn eg o obrazu. Skoro zaś leg en d y utożsam ian o z fa k ta m i h istoryczn ym i, zaczęto w ię c „k an on izow ać” obraz Jezu sa C hrystusa: obrazy o trzym u ją taką sam ą postać i tak ą sam ą ran gę jak e w a n g elia rz . Czci się je, cału je, okadza dym em k a d zi­ deł, ob n osi podczas p rocesji, sta w ia przed n im i św ie c e itd.

Skoro jednak k u lt obrazów m iał sw e źródło w ob rzęd ow ości p ogań sk iej, n ik ogo n ie dziw i, że w V III w ie k u doszło w K o ściele b iza n ty jsk im do sporu 0 obrazy. Spór te n w c a le n ie p rzyszed ł do K ościoła z zew n ą trz (judaizm , islam ), sta tu s obrazów b y ł b o w iem dotąd za w sze w K o ściele k w e stią sporną. Z w o len n ik ó w k u ltu obrazów u zn aw an o za n o w a to ró w , podczas g d y scep ty cy 1 obrazoburcy za licza li się do tra d y cjo n a listó w . Spór o obrazy to czy ł się p rze­ de w sz y stk im w e w sch o d n iej części cesa rstw a rzym sk iego, w K o ściele w sc h o d ­ n im , p o n iew a ż to w ła śn ie tu, n a W schodzie, a n ie w części zach od n iej, te o lo ­ gia ob razów ro zw ija ła się szczeg ó ln ie d yn am iczn ie.

Po trw a ją cy ch d z iesią tk i la t p olem ik ach , spór o obrazy zn alazł p ierw szy fin a ł w 787 roku na II Soborze N icejsk im . Sobór za leg a lizo w a ł o sta teczn ie

ob ecn ość obrazów w K o ściele. Zasób racji za sto so w a n y ch w ó w cza s przez

K ościół m ało się od ta m tej p ory zm ien ił. A rg u m en tem g łó w n y m b y ł o c z y w i­ śc ie Jezu s —· w c ie le n ie B oga. O jcow ie soboru nie m ieli w ą tp liw o śc i co do tego, iż bezp ośred n ie p rzed sta w ien ie T rójcy Sw . lu b B oga Ojca, z w y ją tk iem p o sta ci C hrystusa, jest n ied op u szczaln e. N iestety , K ościół zach od n iorzym sk i już w czasach śred n io w iecza n ie resp e k to w a ł teg o rozgran iczen ia o ch arak ­ terze teo lo g iczn y m i relig ijn o -p ed a g o g iczn y m . N ic w ię c dziw n ego, że sk u tk i tego zlek ce w a żen ia dają się nam w e zn ak i jeszcze dziś.

2. W nioski d yd ak tyczn e

Z p rzed sta w io n y ch p ow yżej fa k tó w m ożn a w y cią g n ą ć w n io sk i o d n ośn ie do sto so w a n ia obrazów w d zisiejszej k a tech ezie.

N ie m ożna n a jp ie r w zatracić rozu m ien ia w ła śc iw e g o stosu n k u obrazu do b ib lijn eg o sło w a . P oczątk i m alarstw a w dziejach K ościoła d ow odzą, że obra­ zów w żadnym w y p a d k u n ie m ożna um ieszczać na ty m sam ym p oziom ie h i­ storyczn ym i teologiczn ym , co przek azan e sło w o B oga.

/

a) N i e n a m i a s t k a B i b l i i , l e c z „ k a z a n i e ”

N a stęp n ie n a leży p am iętać, że od czasów G rzegorza W ielk iego zw y k ło się p ow tarzać w K o ściele, przed e w sz y stk im zaś w K o ściele zach od n im , iż ob ra­ zy to n a m ia stk a B ib lii dla ty ch , którzy n ie p otrafią czytać, dla a n a lfa b etó w . „Czym b o w iem p ism o d la u m ieją cy ch czytać, ty m dla n iew y k szta łco n y ch , k tórzy p otrafią ty lk o w id zieć, jest m a la r stw o ” (PL 75, 146; 77, 1127— 8). N ie ­ ste ty n ie w o ln o p rzecen iać teg o zdania; w p row ad za ono b o w iem w błąd. O brazów przecież — jak w y k a z a liśm y — n ie m ożna p o ró w n y w a ć z lek tu rą P ism a Ś w ię te g o lu b g ło szen iem E w a n g elii. O brazy b ow iem rep rezen tu ją je­ d y n ie o k reślon ą trad ycję p obiblijną. D ają co n a jw y żej o k a zję do p rześled

(5)

ze-BIULETYN KATECHETYCZNY

n ia , jak w p oszczególn ych ep ok ach zm ien ia ją się sp osob y od b ieran ia E w a n ­ g e lii, ja k i b ył jej w y ra z w fa n ta zji i w y o b ra źn i w iern y ch . Z atem obrazy nie m o g ą p ełn ić fu n k c ji za stęp czej w sto su n k u do P ism a Ś w ięteg o , lecz sta n o w ią rodzaj b ezsło w n eg o n au czan ia — k azan ia. N auczać zaś zn aczy ak tu a lizo w a ć, r a d y k a lizo w a ć, za sto so w a ć, u n aoczn ić to, co się sły szy , i w ta k i sposób, aby u d ało się d otrzeć do serc i p oru szyć n a jg łęb sze p ok ład y duszy. T aką w ła śn ie ro lę sp ełn ia ją obrazy. U k a zu ją o d d zia ły w a n ie E w a n g elii w n a jró żn iejszy ch sy tu a cja ch h isto ry czn y ch zgod n ie z d uchem i sty le m ży cia danej ep ok i. Od­ z w iercied la ją zarów n o p otrzeb y ludu, jak i in teresy zlecen io d a w có w .

W p ra k ty ce d yd a k ty czn ej oznacza to, że ogląd ając obraz, n ie p o w in n iśm y p op rzestaw ać n a rozp ozn an iu p rzen ośn i b ib lijn ej, lecz m u sim y u sta w iczn ie za d a w a ć sobie p y ta n ie, co o k reślo n y a rty sta z n iej u czyn ił, jak ją zrozum iał, ja k ch ciał, a b y in n i ją ro zu m ieli i w id zieli. P od ob n ie jak w d zisiejszej e g z e - g ezie p ytam y o zam iary E w a n g elistó w , ta k i tu taj p o w in n iśm y p ytać o cel tw o rzą ceg o a r ty sty lu b jeg o zlec en io d a w c y . W tra k cie le k c ji r e lig ii n a leży za tem p o sta w ić p y ta n ie: co a rty sta u zn ał za n a jw a ż n ie jsz e z gło szo n eg o S ło ­ w a B ożego, czego n ie u w zg lęd n ił, co dodał, jak ie e le m e n ty u w y p u k lił, a co p rzesu n ą ł na drugi plan. O brazy b ow iem przek azu ją n ie ty lk o treści za w a r­ te w B ib lii, le c z o d zw iercied la ją tak że ch a ra k ter w ia r y danej epoki.

N ie is tn ie ją za tem żadne „ czy ste” obrazy b ib lijn e. O ne p o w sta ły i są w r o śn ię te w ep ok ę zaw sze p ó źn iejszą n iż ta, w k tó rej p o w sta w a ła B iblia. W erze n o w o ży tn ej n a leży tak że u w zg lęd n ić w k ła d tw ó rczeg o g en iu szu a rty ­ sty w tw o rzo n y obraz. O brazy o d zw iercied la ją za tem ch arak ter w ia ry danej ep ok i — i to n ie w ia r y w ie lk ie j teologii, lecz ,raczej pobożność lu d ow ą, ow ą elem en ta rn ą recep cję w ia r y nie rep rezen tu jącą ab strak cyjn ej p recyzji teo lo ­ g iczn y ch w y w o d ó w .

b) N o w o c z e s n e „ k a z a n i e ”

U zn a n ie obrazu za rodzaj kazan ia lu b k a tech ezy opartej o te k st bib lijn y, sta ło się p od staw a zm ian, jak ie d ok on ały się n a przestrzeni w ie k ó w w sztuce ch rześcijań sk iej. (Inaczej rzecz s ię m a z ik o n a m i w K o ściele p ra w o sła w n y m . Ik on ę uznano za b ezp ośred n ie i czy ste od zw iercied len ie te k stu b ib lijn ego. O dpow iada tem u ty p o w y k u lt ikony.) M y w sza k że m u sim y w y jś ć od za­ ch od n iego sposobu p o jm ow an ia obrazu. J e ż e li obraz każd orazow o kom en tu je, p od k reśla i a k tu a lizu je te k st w duchu d an ego czasu, to w sp ó łczesn a k a te ­ cheza p otrzeb u je obrazów , k tóre b y p rób ow ały w y p o w ied zieć się w sty lu n a ­ szych czasów . P rzecież ty lk o w n o w o czesn y ch obrazach zn ajd u je w y ra z w sp ó łczesn e p o d ejście do życia, sposób, w ja k i p ojm u je w ia rę d zisiejszy ch rześcija n in . N a p rzyk ład zie w ie lu n o w a to rsk ich prób p od ejm ow an ia tem a ­ tó w b ib lijn y ch m ożn a za u w a ży ć, jak zm ien ia s ię tra d y cy jn y sposób w id zen ia w ia ry , jak się ją tłu m a czy i tran sp on u je zgodnie ze w sp ó łczesn ą w r a ż liw o ­

ścią. F a k t ten p rzem a w ia za p refero w a n iem w k a tech ezie sztu k i w sp ó łc z e ­ sn ej — podobnie jak n au czam y dziś p rzecież nie w sty lu baroku czy śred n io ­ w iecza . T u jednak k ry ją s ię p o w a żn e p roblem y: czy i jak m ożn a w y ra zić w ia r ę za pom ocą śro d k ó w sty lis ty c z n y c h naszego czasu? czy a rty ści, k tórzy tw o rzą s ty l n a szej ep o k i, w y k a z u ją jeszcze w o g ó le za in tereso w a n ie tem a ty k ą b ib lijn ą? czy in teresu ją się jeszcze m a la rstw em przed m iotow ym ? M in ion e ep o k i zd o b y ły się w k a żd y m razie n a rea liza cję arty sty czn ej w iz ji ok reślo­ n eg o tem a tu ch rześcija ń sk ieg o w sty lu danego czasu. W ep oce b arok u np. b ru ta ln ie odrzucono m a la rstw o go ty ck ie. W g ru n cie rzeczy b y ł to jed n ak w y r a z ży w o tn o ści w iary.

c) „ K a z a n i e ” h i s t o r y c z n e ?

O brona w sp ó łczesn y ch obrazów jako środ k a przek azu w ia ry , n ak azu je jed n ak p o sta w ić p y ta n ie o w a rto ść obrazów z ep ok m in ion ych . Czy p ow in n y się one zn aleźć n a śm ie tn ik u h istorii? Z am knąć ! je w m uzeum ? C zy m oże

(6)

i d zisiaj jeszcze daje się je zasto so w a ć jako środek przek azu w ia ry ? P rze­ m a w ia ją za ty m lic z n e p ow ody, p rzed e w sz y stk im n asze u b ó stw o , brak n o ­ w o czesn eg o m a la rstw a ch rześcijań sk iego. B o g a ctw a ch rześcija ń sk iej p rzeszło ­ śc i n ie m ożn a w ię c p rzekazać w y łą c z n ie k u stoszom m u zealn ym . D orobek m a ­ la r stw a sak raln ego n a le ż y p oddaw ać u sta w ic z n ie p rób ie w iary. C zy jednak m o żliw e jest ta k że i dziś w y k r z e sa n ie z n ich ja k iejś isk ry? N a p ie r w sz y rzut o k a w y d a w a ć s ię m oże, że te obrazy n ie za w iera ją w so b ie n ic prócz reak cji n a szy ch p o p rzed n ik ów na E w a n g elię. P o w ie d z ie liśm y już przecież, że obrazy p rzed sta w ia ją w iz u a ln ie h isto rię o d d zia ły w a n ia E w a n g elii. Sp raw a ta n a leży jed n a k tak że do program u n o w o czesn ej k a tech ezy . Z d o ty ch cza so w ej h istorii o d d zia ły w a n ia E w a n g elii m ożna przecież w y d o b y ć u za sa d n ien ie dla d zisiejszej w ia ry . P rzed e w sz y stk im dlatego, że w obrazach u w id oczn ia się p ełn ia w iary. P o k a zu ją on e n iew y czerp a n e b o g a ctw o i w ielo stro n n o ść b ib lijn ego słow a. K to tę p ełn ię zau w aża i p ozw ala, aby na n ieg o o d d zia ły w a ła , czerp ie z n iej od w a g ę do zap ytan ia o sw o ją w ła sn ą 'w izję, czerpie i zd ob yw a o d w agę do szu k an ia w sp ó łczesn eg o ob razu w ia ry . C hcąc jed n ak odkryć w a rto ść teg o , co h istoryczn e, potrzeb n a nam , w ob ecn ych czasach, cier p liw o ść. W ielu od b ior­ c ó w tru d n o do te g o p rzekonać — w k ażd ym razie u n as w R FN . J e śli ich jednak p rzek on am y, m oże się zdarzyć, że u ła tw im y im w a żn e zad an ie, p o ­ m ożem y zap om n ieć o h isto ry czn y m d y sta n sie i nau czym y od d zielać obrazy od ich h isto ry czn eg o k on tek stu . C zy n ie z a istn ie je w ó w cza s n ieb ezp ieczeń stw o , że obrazy p ozb aw ion e zostaną m o żliw o ści w y p o w ied zen ia tego, co m ają nam rze c z y w iśc ie do przekazania? O dpow iedź n a tę tru d n ość podaje d o św ia d cze­ n ie: obrazy sta n o w ią d osk on ały środ ek o ż y w ia n ia h isto rii w ia r y i n a w e t stare obrazy są w sta n ie p rzem aw iać do n as n o w y m język iem .

3. S p ecy fik a obrazu w stosu n k u do słow a

H istoryczn y i teo lo g iczn y p rym at sło w a sp raw ia, że teolod zy — a p rzy­ chodzi im to ła tw o — n ie p otrafią docenić sw o isty ch w ła śc iw o śc i obrazu, od ręb n ości te g o g a tu n k u . M u sim y w ię c p rzean alizow ać starą m ak sym ę, k tó ­ ra głosi, że „obraz to m ilczące sło w o ”. L essin g w sw o im eseju L a o k o o n w y ­ k a za ł sw o isto ść sztu k p la sty czn y ch , o d d zielił je od sztu k i słow a.

Obraz d y sp o n u je w ła sn y m języ k iem b a rw y i form y. P osiad a sw o ją w ła ­ sn ą in d y w id u a ln o ść, k tórej n ie m ożna w p ełn i za w rzeć w sło w ie . S ło w a za w sze jed y n ie okrążają obrazy. D obre obrazy strzegą sw o jej tajem n icy. K ie p sc y k a tech eci są za d o w o len i, g d y ich u czn io w ie w p ełn i sform u łu ją

w sło w a ch p rzesła n ie obrazu. A le w te n sposób zad ają ob razow i gw a łt;

stw a rza ją sy tu a cję a n alogiczn ą do tej, w k tórej nakazano by uczn iom u c h w y ­ cić w sło w a m u zyk ę. N asze sło w a n ie są n iczym in n y m jak ty lk o pom ocą w w id zen iu . N ie są n a m ia stk ą B ib lii. Próba c a łk o w iteg o o d w zorow an ia obra­ z u w sło w a c h b y ła b y ob n iżen iem w a rto ści d zieła sztu k i. G dyby to b yło m o ż­ liw e , z n iszczy lib y śm y w te n sposób jak ość obrazu. Obraz to m ilczą ce sło w o , tzn. m y i n a si od b iorcy m am y p raw o do m ilczen ia w ob ec obrazów . J est rzeczą o czy w istą , że w a ż n y jest i drugi asp ek t; zw ła szcza w w y p a d k u obra­

zó w h istoryczn ych . W obliczu orbazu m u sim y p orozum ieć się co do ich sensu. T o w a rzy szą ce nam sło w o p ow in n o w zm a cn ia ć cier p liw o ść naszego w zroku. P o w in n o o tw o rzy ć n a m o czy i w y o strzy ć n asze sp ojrzen ie. P rzy zw y cza jen ia u k szta łto w a n e p rzez k o n ta k t z te le w iz ją u tru d n iają d łuższe, sp ok ojn e o g lą ­ dan ie n ieru ch om ego obrazu. D la teg o obraz p o w in n iśm y tra k to w a ć jak osobę: za d a w a ć m u o d p o w ied n ie p y ta n ia , a b y m ó g ł s ię w y p o w ied zieć. O braz w sz a k ­ że p rzem a w ia b arw ą i form ą. T rzeba u czyć się rozu m ieć ten język , tak że na le k c ji relig ii. In aczej sta n ie się obraz ty lk o p otw ierd zen iem tego, co zostało n am już p rzek azan e sło w n ie, a w ó w cza s n ie b ęd zie uh on orow an a jego sp ecy fik a .

O k reślen ie te m a tu danego obrazu n ie in fo rm u je jeszcze w ogóle o jego p ra w d ziw ej treści. U k rzy żo w a n ie m oże pod k reślać w y w y ż sz e n ie C hrystusa

(7)

106

BIULETYN KATECHETYCZNY’

lu b Jego p on iżen ie. Obraz u czn ió w id ących do E m aus m oże ak cen tow ać ich n ie -w ie d z ę lu b w ied zę, gd yż o tw a rły się ich oczy itd. In form acja o tem a cie n ie w yczerp u je jeszcze treści obrazu. W sp o łeczeń stw ie ch rześcijań sk im tr e ­ ści obrazów o ch arak terze sak raln ym są zazw yczaj znane — częściow o n a w et zużyte. D la teg o te ż p referu jem y w k a tech ezie obrazy, k tóre p rzed sta w ia ją znaną treść w in n y m ujęciu , proponują in n ą in terp reta cję, dają ok azję do zu p ełn ie n o w eg o sp ojrzen ia n a b ib lijn e w yd arzen ie. C hodzi zatem o obrazy n ad ające zn an em u tem a to w i n o w ą t,reść. N a leży p refero w a ć w ła śn ie tak ie obrazy, k tóre n ie p o zw a la ją od razu, n a p ierw szy rzut oka, rozpoznać sw ej za w a rto ści, lu b obrazy w ielo p ła szczy zn o w e, o dużym ład u n k u zn aczen iow ym , tak ie, k tórych złożon ości n ie jesteśm y w sta n ie u ch w y cić przy p ierw szy m k on tak cie. W ielop łaszczyzn ow ość w y d a je się w a żn y m k ry teriu m przy doborze obrazów dla p rzek a zy w a n ia w iary. N ie m ożna d zielić obrazów w ed łu g w iek u odbiorców : dla starszych lu b m łod szych , czy u w zg lęd n ia ją c m iejsce zam iesz­ kan ia odbiorców : dla m ieszk a ń có w w si lub m iasta. B y w a ją i ta k ie obrazy, k tó re ogląd an e w ielo k ro tn ie w y w o łu ją w różn ych sy tu a cja ch rozm aite sk o ja ­ rzen ia i odczucia. S ą to obrazy, k tóre n ieja k o rosną w raz z odbiorcą.

W szystko, co dotąd p o w ied zia łem , odnosi się ta k że do te k s tó w b ib lijn ych . C hociaż b o w iem B ib lia, p rzyn ajm n iej w p ierw o tn y m założeniu , n ie jest k siążk ą dla dzieci, sp o d ziew a m y się, że dzieci zrozum ieją jej te k sty i za k ła ­ d am y, że to zrozu m ien ie b ęd zie rosło z b ieg iem lat. W ych od zim y w ię c z z a ­ łożen ia, że tek st lub obraz p rzyn ajm n iej w jed n ym w y m ia rze zn a czen io w y m jest d ostęp n y ta k że n a w et dzieciom .

W niosek m eto d y czn y w y n ik a ją c y z p o w y ższy ch rozw ażań brzm i 'n astęp u ­ jąco: n ie p o w in n iśm y zaczynać od tem atu danego obrazu, lecz raczej starać się jak n a jd łu żej zw le k a ć z za p y ta n iem o jego treść lu b tem a t, ab y w p ie r w m óc przede w sz y stk im ogarnąć całą p łaszczyzn ę obrazu, p rzesp acerow ać się po obrazie, rozpoznać stru k tu ry, p ob lem y zasadnicze, p rzeciw ień stw a , z w ią z ­ ki itp. N ie p o p rzesta n iem y o c z y w iśc ie n a ty m — n ie chodzi przecież o lek cję sztu k i. P om im o to n a leży odczekać z p y ta n iem o zw ią zek obrazu ze słow em , tzn. o z w ią za n y z obrazem te k st b ib lijn y. N ie rozp raszajm y u w a g i w id zów , sk iero w a n ej ku w id zia ln y m elem en to m obrazu. W ym aga teg o szacu n ek w o ­ b ec dzieła sztu k i. D opiero b o w iem ten p ełen k o n cen tra cji ogląd n ie s ie z sobą

w ła ś c iw y zysk: oto d ostrzegam y to, co artysta, d ysp on u jąc ok reślon ym i

środkam i, u czy n ił z danego tem atu . D opiero w te n sposób obraz m oże uru­ chom ić sw o ją m oc sp raw czą, stać się form ą „n au czan ia” lu b „k a tech ezy ” obok sło w a P ism a Ś w ięteg o .

■przygotował ks, W ł a d y s ł a w K u b i k SJ, W a r s z a w a - K r a k ó w

II. C H R ZE ŚC IJA Ń SK I SE N S R A D O ŚC I I C IER PIEN IA S p raw ozd an ie z X IX sym p ozju m

w M ięd zyzakon n ym W yższym In sty tu cie K a tech ety czn y m w K ra k o w ie, 9— 10 k w ietn ia 1988 r.

S y m p ozju m rozpoczęło się u roczystą M szą św ię tą sp ra w o w a n ą przez

ks. dra M. J a k u b c a i ks. d ra hab. W ł. K u b i k a S J pod p rzew od ­ n ictw em ks. bpa A. M a ł y s i a k a , k tóry w y g ło sił tak że h om ilię.

W h o m ilii ks. b isk u p w sp o m n ia ł o trudnościach, na jakie nap otyk a k a ­ tech eza w czasach d zisiejszy ch . S tw a rza je n isk i n ieraz poziom w y ch o w a n ia p rezen to w a n y przez o d p o w ied zia ln y ch za k szta łto w a n ie m łod ego p okolenia, a ta k że p ow od u ją je środki sp ołeczn ego przekazu, k tóre często ek sp o n u ją w ą tp liw e w a rto ści m oralne. Stąd na osobach k a tech izu ją cy ch ciąży ob ow iązek trosk i o w ła śc iw ą p o sta w ę w y ch o w a w czą , o od p ow ied n ie sa le oraz o sy ste m a ­ ty czn e n a u cza n ie w w y m ia rze dw óch godzin ty god n iow o.

(8)

B IU L E T Y N K A T E C H E T Y C Z N Y

K a tech eza — jak p o d k reślił ks. b isk u p — p ow in n a być g ło szen iem E w a n ­ g elii, m a być ap ostolsk a. W łaśn ie tem a t obecn ego sym p ozju m o ch rześcija ń ­ sk im sen sie cierp ien ia i radości jest śc iśle apostolsk i. C h rześcijań sk i sens radości dom aga się od k a tech izu ją cy ch pogody i rad ości duch a. G łoszący C hrystusa n ie m ogą u ciek ać od p roblem u cierpien ia, które d ob row oln ie p r z y ­ jęte i o fia ro w a n e B ogu m a w y ją tk o w ą w artość.

N a zak oń czen ie sw e j h o m ilii ks. b iskup ży czy ł w szy stk im , by u b ogacen i przez sy m p o zju m p oszli rad ośn ie g ło sić cu d ow n ą E w a n g elię C hrystusa.

1. R efera ty

ks. dr hab. Wł. K u b i k SJ, W y m i a r s p o ł e c z n y cie r p ie n ia i radości N a początk u p releg e n t pod k reślił, że k ażd y krzyż jest częścią .krzyża C h rystu sow ego, bo k ażd y c z ło w ie k m oże sw ó j krzyż złączyć z k rzyżem C hry­ stu sa w tym sen sie, że m oże jak C hrystus pragnąć p ełn ić w o lę Ojca.

N a stęp n ie zaznaczył, że choroba jest ta jem n icą dla lek arza, d la sam ego chorego, jego rod zin y, dla sp ołeczn ości, w której ży je, a tak że jest ta jem n icą w o d n iesien iu do rozdziału ła sk i B ożej i to zarów no w stosu n k u do k o n k ret­ nego chorego, jak i w sen sie ogólnym . Stąd p o ch y len ie g ło w y przed tajem n icą choroby jest zarazem p o ch y len iem g ło w y przed B ogiem i Jego w olą.

C zło w iek ch ory d o św ia d cza cierp ien ia fizy czn eg o , p sych iczn ego, sp o łecz­ n ego, a czasem i duch ow ego. W chorobie o w ie le bardziej m oże dochodzić do g ło su egocen tryzm , poczucie k rzyw d y, lę k przed utratą pracy, rodziny, szans a w an su sp o łeczn eg o itp.

Przed c zło w ie k iem chorym sto i w ię c tru d n e zad an ie dokonania p rzem ian y ty c h tru d n y ch sy tu a c ji n a k on k retn ą pom oc w zg lęd em sieb ie i sp ołeczn ości, w której ch ory żyje. D la teg o lu d zie zdrow i m ają ob ow iązek stać przy ch o ­ rych i pom agać im . P om oc ta m oże się p rzejaw iać:

— w b u d zen iu p rzek on an ia, że lu d zie chorzy m ogą być szczeg ó ln ie b liscy Bogu;

— w ro zw ija n iu p o sta w y w ia r y w m o żliw o ść w yzd row ien ia;

— w u m a cn ia n iu św ia d o m o ści, że cier p ien ie jest darem , łask ą, p o n iew a ż daje szczeg ó ln y u d ział w zb a w czy m d ziele B oga.

Z p o w y ższy m i zasad n iczym i zad an iam i łączą się zadania p om ocnicze, k tó ­ re w sp iera ją te p ierw sze. O bejm u ją one:

— uczen ie ch orych r e fle k sji nad sobą; ^

— pom agan ie im w u św ia d o m ien iu sob ie ich rela c ji do in n y c h ludzi;

— w sp ie r a n ie ,1 ch orych w o d k ry w a n iu m o ty w ó w , jak im i się dotąd w życiu k iero w a li, w ich k o ry g o w a n iu czy z a stęp o w a n iu n ow ym i,

— pom agan ie ch orym w d ostrzegan iu lu d zi bardziej od n ich cierpiących ,

k tórym m im o w ła sn e j ch orob y m ogą p rzyjść z pom ocą. W p o ja w ia n iu się choroby i cierp ien ia is tn ie ją p ew n e etapy:

a) E tap n iep ok oju , sk łon n ość do u cieczki. J e st to e ta p bardzo tru d n y. b) E tap szu k an ia ró w n o w a g i. M oże m ieć on ch arak ter n eg a ty w n y — chory

szuka r ó w n o w a g i czasem n a w e t k o sztem in n y ch lu b popada w zu p ełn ą b ierność. In aczej p rzeb iega p o z y ty w n e szu k an ie ró w n o w a g i. P rzeja w ia się ono w d ążen iu do w y zd ro w ien ia , ch ęci p ow rotu do pracy, w p o d ejm o w a ­ n iu g łęb szej r e fle k sji nad se n se m życia oraz w p od ejm ow an iu d ziałań k ojąco w p ły w a ją c y c h n a in n ych .

c) E tap o sią g n ięcia p ełn ej d ojrzałości. N a ty m eta p ie ch ory u w a ln ia się od w szelk ich u za leżn ień chorob ow ych , od w ła sn eg o egoizm u i p o tra fi zd o b y ­ w ać się na p o sta w y p ra w d ziw ie heroiczne.

K orzystając z k la s y fik a c ji podanej przez dr K. O s i ń s k ą w k siążce

L u d z i e c h o r z y i s t a r s i w K o ś c ie l e , p releg e n t o m ó w ił p o sta w y , jak ie m ogą

(9)

108

BIULETYN KATECHETYCZNY

P o z y t y w n e 1. C h o r y d a w c a

sp ostrzega w o k ó ł sieb ie in n y ch cier­ p iących , n ie s ie im pom oc, n ie lic z y n a w d zięczn ość, jest b ezin tereso w n y . 2. S a m a r y t a n i n

jest u m ia rk o w a n y w o cen ie ch oro­ by, m y śli raczej o ra to w a n iu in ­ n ych chorych.

3. P o m o c n i k

w sp ó łp ra cu je rze te ln ie i szczerze w p rocesie lecz en ia . J e st a k ty w n y . 4. K o n s p i r a t o r

n ie m ó w i o sw o jej chorobie. R oz­ m a w ia n a jej tem a t jed y n ie z lek a ­ rzem . 5. P o s z u k i w a c z czynnie' sp ostrzega e le m e n ty p o zy ­ ty w n e w chorobie. 6. Ż o ł n i e r z o d w a żn ie patrzy w przyszłość. U m ie podać d łoń d ru giem u chorem u. 7. A r t y s t a

d ostrzega nie ty lk o cier p ien ie, a le i jego w artość. U m ie u czyn ić a rcy­ d zieło ze sw e j choroby.

8. B o h a t e r

jest osob ow ością n iep rzeciętn ą . P o ­ sta w ą ety czn ą siln ie p rom ien iu je na otoczen ie. C zęsto sta je się p ra w ­ d ziw ym w o d zem etyczn ym .

N e g a t y w n e 1. C h o r y b i o r c a

szu k a w ła sn y c h k orzyści p ły n ą cy ch z choroby, zanudza w szy stk ich op o­ w ia d a n iem o sw y c h ch orob ach i cierpieniach.

2. H i p o c h o n d r y k

p rzeja w ia sta łą ch ęć ch orow an ia, dom aga się n ieu sta n n ie pom ocy od otoczenia.

3. M a l k o n t e n t

u sta w iczn ie n ieza d o w o lo n y , k ieru je się g łó w n ie w ła sn y m i grym asam i. 4. Z a s ł u ż o n y

m a n ifestu je sw o ją chorobę, blizny, p rotezy. J e st n ieb ezp ieczn y dla sie ­ bie i innych.

5. S t a t y s t a

jest b ez w y ra zu w chorobie, ap a­ ty czn y , pragnie „ św ięteg o ” spokoju.

6. Ż e b r a k

n ie zd ob yw a się n a w y siłe k . W zbu­ dza litość. N ie um ie i n ie chce p o ­ m óc in n ym , choćby m ógł.

7. Z a w o d o w i e c

dobrze się czu je ze sw ą chorobą,

jest n ieczu ły n a in n e bodźce poza egocen tryzm em .

8. Ś w i ę t o s z e k

p rzyp isu je sobie p o sta w ę b ohatera. A fiszu je się, że cierp i za m ilion y.

Z najom ość i zrozu m ien ie p ow yższych p o sta w m oże sta n o w ić w ażn ą p o­ m oc w p row ad zen iu k a tech ezy o chorobie i cierp ien iu .

W o sta tn iej części w y stą p ie n ia p releg e n t o m ó w ił ro lę lu d zi chorych i sta ry ch w e w sp ó ln o cie. P o d k reślił, że b lisk o ść ch orych jest ok azją do w y ­ z w a la n ia in ic ja ty w św ia d czą cy ch o istn ie n iu d ucha m iło ści w otoczen iu . C ho­ roba jest ró w n ież źród łem ła sk i B ożej. M oże przyczyn iać s ię do przem ian y otoczenia i p rzek szta łcen ia stru k tu r sp ołeczn ych . S tw a rza ok azję do głęb szej zad u m y i p ra w d ziw ej m o d litw y .

N a za k o ń czen ie sw y c h r e fle k sji n a tem a t lu d zi ch orych i sta ry ch pre­ le g e n t w y p u n k to w a ł n a stęp u ją ce aspekty:

— L u d zie chorzy i starzy sta n o w ią szczególn ą w a rto ść w oczach Boga

i C h rystu sa, a jed n o cześn ie w ie lk ą w a rto ść d la zd row ych .

— T rzeba na ró w n i tra k to w a ć lu d zi ch orych i sta ry ch oraz ch ron ić ich ppzed d y sk ry m in a cją społeczną.

— N a leży w y c h o w y w a ć do szacu n k u w o b ec k ażd ej choroby i każdego cier­ p ie n ia — i to jest szczeg ó ln e zad an ie d la k a tech ezy .

(10)

ks. dr J. G o r c z y c a SJ, P r o b l e m radości w c ie r p ie n i u w ś r ó d lu d z i

u p o ś l e d z o n y c h ora z ic h ro d z in

N a p o czątk u p releg e n t zazn aczył, że jego w y stą p ie n ie jest n ie ty le k o n ­ feren cją , ile sw e g o rodzaju jego św iad ectw em , jako jednego z k a p ela n ó w ru ­ chu „W iara i św ia tło ”.

C ierp ien ie i radość zw ią za n e są zasad n iczo z osob am i b lisk im i. W obec osób o b o jętn y ch n ie od czu w am y a n i radości, a n i cierp ien ia . W k o n tek ście w ię z ó w m iło ści zrozu m iałe jest w ię c c ier p ien ie rodzin osób u p ośled zon ych . J e st to przede w sz y stk im c ie r p ie n ie m atek , k tó re w y n ik a z z a w ied zio n y ch n a d ziei w ob ec d ziecka, a ta k że czasem o p u szczen ia p rzez m ęża i n ajb liższych . C ierp ien ie to łą c z y się często z k ry zy sem w ia ry , zan ik iem m o d litw y i p rak tyk relig ijn y ch , a ta k że z izo la cją sp ołeczn ą.

O bok c ie r p ie n ia m atek n ie m n iejszy m p rob lem em jest c ier p ien ie sam ych dzieci, cz ę sto p orzu con ych p rzez o jcó w , a n ieraz i p rzez m atk i. J e st to ogrom ne c ier p ien ie d u chow e, g d y ż d zieci te sz czeg ó ln ie o d czu w ają, jak są a k cep to w a n e i k och an e.

W sp óln oty ru ch u „W iara i Ś w ia tło ”, zw a n e u n as w P o lsce w sp ó ln o ta m i ruchu „M u m in k ów ”, d ziałające od 10 la t, starają się w e jść w te n św ia t lu d zk iego c ier p ien ia , b y n ie ść św ia tło C h rystu sa Z m a rtw y ch w sta łeg o , k tó ry w la ł w lu d zk ie serca n a d zieję i n ad ał sen s lu d zk iem u cier p ien iu . W ięcej, C h rystu s ch ce u zd row ić św ia t, k tó ry m rządzą trzy k la sy czn e pożąd liw ości: przyjem n ość, p osiad an ie i w ład za. P o żą d liw o ści t e są szeroko p rop agow an e jako m o d el ży cia w o ln eg o . I d latego trzeba d łu g ieg o p rocesu to ro w a n ia drogi dla C hrystu sa i Jego S łow a.

W ty m p ro cesie u żyźn ian ia teren u dla S ło w a B ożego w a żn ą rolę m oże odegrać k u ltu ra ch rześcija ń sk a w jej tra d y cy jn y ch form ach. D zięk i k u ltu rze czło w iek m oże zrozum ieć sw ą isto tę, s w e p o w o ła n ie i B oga p ow ołu jącego. N ie bez potrzeb y m ó w i s ię d zisiaj o in k u ltu racji, tzn . o zn a lezien iu n o w y ch n o śn i­ ków , d zięk i k tó ry m m ożna b y d otrzeć do c zło w ie k a w sp ó łczesn eg o .

W d zisiejszy ch czasach szczeg ó ln e zn a czen ie m a k u ltu ra jako p rak tyk a m iło ści b liźn iego. B ardziej n iż m ó w có w p otrzeba d zisiaj św ia d k ó w E w an gelii. W szyscy d ostrzegają p otrzebę n o w e j c y w iliz a c ji m iłości. W ydaje się, że sw ó j p oczątek b ierze ona w e w sp ó ln o ta ch ch rześcijań sk ich , choćby tak ich jak w sp ó ln o ta „W iara i Ś w ia tło ”, w k tó ry ch zn ajd u ją się osob y najb ard ziej po­ trzeb u jące d o św ia d czen ia pom ocy n a p ła szczy źn ie lu d zk iej i relig ijn ej. P rzy czym n a leży p od k reślić, że pom oc ta jest w za jem n a . O soby, k tóre p om agają, o trzym u ją w ię c e j n iż dają. C zęsto d ośw iad czają ła s k i o tw iera n ia się na d ru ­ g ieg o c zło w ie k a w ca łej jego ta jem n icy . U m iejętn o ść o d czy ty w a n ia p o w o ła n ia osób u p ośled zon ych , ich m iejsca w p la n ie B ożym jest jed n y m w n a jra d o śn iej­ szych dośw iad czeń .

K on tak t z u p ośled zon ym i p ozw ala n a p rzezw y ciężen ie lek u w ob ec tych osób, p ozn an ie w ła sn eg o egoizm u p otrzeb u jącego B ożego M iłosierd zia. U czy p rostoty, p ra w d y i m iłości, k tó ra przech od zi próbę oczyszczen ia, g d y ż osoby up ośled zon e n ie są z n a tu ry m iłe i sy m p a ty czn e. W sp óln oty „W iara i Ś w ia ­ tło ” są w ię c szk ołą c zło w ie czeń stw a i m iło ści. W ięzy w n ich p o w sta ją ce op ar­ te są na p rzyjaźn i z C h rystu sem . C h rześcijan in , k tó ry p rzyzn aje się do C hry­ stu sa, m u si b yć o tw a r ty na lu d zi u p ośled zon ych , z k tó ry m i C h rystu s ta k się zw ią za ł. E w a n g elia n ie b y ła b y p raw d ziw a, g d y b y n ie w y ch o d ziła n a p rzeciw k ażd ego c zło w ie k a d ążącego do radości. C h rystu s Z m a rtw y ch w sta ły ży ją cy o b ecn ie w śr ó d n a s d aje t ę radość B ożą, do k tó rej je s t czło w ie k p ow ołan y. J e śli c zło w ie k p rzy jm u je C hrystu sa, to w śród n a jw ię k sz y c h cierp ień zn ajd zie pokój i radość. T a k iej w ła śn ie rad ości d o św ia d czy ł p releg e n t w e w sp ó ln o ­ ta ch ru ch u „W iara i Ś w ia tło ” i ty m d o św ia d czen iem pragn ął się p od zielić z u czestn iczą cy m i w sym p ozju m .

(11)

BIULETYN KATECHETYCZNY

ks. dr hab. Wł. K u b i k SJ, M a r y j a w o b e c t a j e m n i c y radości i c i e r ­

p ien ia

R ozw ażan ie n in ie jsz e m iało m iejsce podczas „G odziny M a ry jn ej”, b yło p rzep latan e m o d litw ą i śp iew em fra g m en tó w „A k ath istosu p o lsk ie g o ” w w y ­ k o n a n iu u czestn iczek sym p ozju m .

W p ierw szej części rozw ażan ia ks. W ł. K u b ik p oru szył problem p o sta w y M aryi, Jej za w ierzen ia i zau fan ia, k tóre w szczeg ó ln y sposób u ja w n iły się w o k resie Jej życia od Z w ia sto w a n ia aż do krzyża. C ierp ien ia i rad ości p rze­ p la ta ły się u sta w iczn ie w życiu M aryi. N a te j drodze rad ości i tru d ó w M a­ ry ja za jm o w a ła za w sze p o sta w ę zau fan ia, w y ra ża ją cą się w p ełn ien iu w o li O jca. M aryja w y ra ża ła sw ą zgod ę n a w o lę B oga w k o lejn y ch etap ach życia: w Z w ia sto w a n iu , N arod zen iu Jezu sa, O fiarow an iu w św ią ty n i i Jego Z n ale­ zien iu . W iara M aryi o p iera ła się n a p rzy jęciu ta jem n icy Jezusa. Z tą ta je m ­ n icą obcow ała przez d łu g ie la ta ży cia w N azarecie. I m y w in n iśm y zach ow ać sza cu n ek dla ta je m n ic y N azaretu oraz w y strzeg a ć s ię jej b a n a lizo w a n ia pod­ czas k atech ezy.

W d ru giej części p releg e n t u k azał d ojrzałość M aryi p rzeja w ia ją cą się w p o sta w ie g o to w o ści słu żb y w y jśc ia z sie b ie do cfrugiego czło w iek a . W tym d u ch u sp ieszy M aryja do E lżb iety , w K a n ie G a lilejsk iej ok azu je goto w o ść słu żen ia , a po śm ierci J ezu sa sk u p ia i grom ad zi strw o żo n y K ościół, p o d ­ trzy m u je go n a m o d litw ie i na cier p liw y m o czek iw a n iu zrozu m ien ia B ożych ta jem n ic. C zuw a nad tym , a b y K o śció ł n ie p o w ied zia ł B ogu „ n ie”.

W e w sz y stk ic h w y m ie n io n y c h w y żej m o m en ta ch M aryja m ogła się w y ­ cofać, zalęk n ąć, a jed n ak w y r a sta ponad w ła sn e cier p ien ie, a b y słu ży ć B ogu i ludziom .

W trzeciej części rozw ażań M aryja zo sta ła u k azan a jako ta, która b yła za słu ch a n a w sło w o B oże. T o za słu ch a n ie M aryi w S ło w o B oże jest jakby źró d łem pok arm u za sila ją ce g o J e j w ia rę. P a n J ezu s w sw y m n a u cza n iu bar­ dzo w y so k o pod n osi tę p o sta w ę za słu ch a n ia w sło w o B oże i od słan ia jej w ie l­ ką w a rto ść p od k reślając, że k ażd y, k to słu ch a sło w a B ożego jest Jego m atką, b ratem i siostrą. C hce n am p rzez to p o w ied zieć, że w ię ź w y n ik a ją ca z za słu ­ c h a n ia w sło w o B oże jest o w ie le g łęb sza n iż b ra terstw o k rw i. Z drugiej stro n y w tej n a u ce C h rystu sa tk w i w ie lk ie zob ow iązan ie, b y śm y się starali n a śla d o w a ć M aryję w Jej z a słu ch a n iu w S ło w o B oże, bo ono jest w aru n k iem od n a lezien ia B oga w rad ości i cierpien iu .

ks. dr hab. W ł. K u b i k S J, S a k r a m e n t n a m a s z c z e n i a c h o r y c h w ż y c i u

c h r z eścija n in a

N a początk u p releg e n t w sk a z a ł na p ew n e zm ian y, jak ie się dok on ały w p od ejściu do sa k ram en tu chorych. D a w n iej n a zy w a n o go o sta tn im n am a­ szczen iem i w św ia d o m o ści ch rześcija n b y ł sak ram en tem , k tó ry m iał p rzy g o ­ to w a ć chorego do dobrej śm ierci. D zisiaj sa k ram en tu chorych u d ziela się nie ty lk o u m ierającym , a le w sz y stk im chorym , a n a w et dzieciom , k tórym zagraża n ieb ezp ieczeń stw o śm ierci. F o rm u ły i m o d litw y w ch od zące w sk ła d obrzędu teg o sa k ram en tu ak cen tu ją szczeg ó ln ie m iło sierd zie B oże i ła sk ę D ucha Ś w ięteg o .

D ruga część refera tu p o św ięco n a została zagad n ien iu teo lo g ii sa k ra m en ­ tu chorych.

K ościół w e w p ro w a d zen iu do zrozu m ien ia sa k ram en tu ch orych w y ra źn ie pod k reśla, że ch rześcija n in p o w in ien zrozum ieć zb a w czy ch arak ter choroby. N ie m ożna choroby p ojm ow ać jako k a ry za grzech , ale jak p rzed łu żen ie cier­ p ień C h rystu sa, jako d o p ełn ien ie tego, czego n ie d ostaje cierp ien io m C hry­ stu sa.

D ruga praw da, jaką n am K ościół pragn ie u św iad om ić w zw ią zk u z sa ­ k ra m en tem ch orych, w y ra ża się w stw ierd zen iu , że sak ram en t ch orych u d ziela

(12)

szczególn ej m o cy D ucha Ś w ię te g o , d zięk i k tórej chory m oże ła tw ie j p rzezw y ­ ciężać cier p ien ia i p ow rócić dd zdrow ia.

S ak ram en t ten, jak k ażd y in n y, dom aga się w ia r y przede w sz y stk im od teg o , który go u d ziela, a le ta k że od przyjm u jącego. N ie m ożna w ię c p o jm o ­ w a ć teg o sak ram en tu n a sposób m agiczn y.

O bok sak ram en tu ch orych dla u m iera ją cy ch p rzezn aczon y jest w ia ty k — p rzyjęcie C iała i K rw i C h rystu sa. P o w in n o u d zielać się go w czasie M szy św . pod d w iem a p ostaciam i, a b y ch o ry m ógł g łęb iej przeżyć sw o je w łą czen ie w ta jem n icę śm ierci i z m a rtw y ch w sta n ia C hrystusa.

Z ad an iem k a tech ezy jest b u d zen ie lep szeg o zrozu m ien ia zn aczen ia sa ­ k ram en tu chorych, k tó ry m ożn a p rzyjm ow ać k ilk a razy w życiu.

N a zak oń czen ie rozw ażań na tem at sa k ram en tu ch orych s. dr L ucjana S o c h a c k a O SU zło ży ła św ia d ectw o zw ią za n e z p rzy g o to w a n iem chorych do p rzyjęcia sak ram en tu ch orych w szp italu na o d d ziale o k u listy czn y m , gdzie sam a b y ła p a cjen tk ą. S iostra p od k reśliła, jak w a żn ą jest w ty m w yp ad k u w ied za ta k a bardzo osob ista, bo n ik t n ie m oże czytać na od d ziale ok u listy k i.

P o p rzy g o to w a n iu przez sio strę w sz y stk ie chore p rzy jęły sak ram en t cho­ rych, a sk ła d a ją ca św ia d e c tw o stw ierd ziła , że ch ociaż po raz czw a rty p r z y j­ m o w a ła sak ram en t chorych, n igd y dotąd n ie p rzeżyła go tak głęb ok o. Po p rzy jęciu sa k ra m en tu ch orych n a o d d ziale p a n ow ała w ie lk a radość. C hore p oczu ły s ię u m ocn ion e i do późnego w ieczo ra d zieliły się sw y m i p rzeżyciam i.

ks. prof, dr A m b roise В i n z (F ryburg S zw ajcarsk i), P r o b l e m ch o ro b y,

c ie r p ie n ia i ś m ie r c i w k a te c h e z ie

Przed p od jęciem w ła śc iw e g o tem a tu ks. prof. B in z w y ra ził radość, że m oże u czestn iczy ć w sym p ozju m oraz p rzed sta w ił sy tu a cję i w a ru n k i k a te ­ ch ezy w S zw a jca rii. W y stą p ien ie w języ k u n iem ieck im tłu m a czy ł ks. dr hab. W ł. K ubik.

P od ejm u jąc w ła ś c iw y tem at p releg e n t zazn aczył, że w k a tech ezie problem śm ierci i cierp ien ia w y stę p u je n a jczęściej w fo rm ie n eg a ty w n ej i granicznej, a przecież jest to za g a d n ien ie p o d sta w o w e, k tóre czasem m oże w p ły n ą ć na ca łk o w itą zm ian ę m y ślen ia . P rzy k ła d em teg o jest ch ociażb y św . Ign acy L oyola.

C ierp ien ie, śm ierć i choroba są n ie ty lk o cen tra ln y m i za g a d n ien ia m i ży­ c ia lu d zk iego, ale są ró w n ież cen tra ln y m i w y d a rzen ia m i życia ch rześcija ń ­ sk ieg o , b o w iem łączą się śc iśle z rzeczy w isto ścią zb aw ien ia.

P releg en t p o sta w ił p ytan ie, jak tra k tu jem y te zagad n ien ia w k atech ezie? W od p ow ied zi zaznaczył, że w k a tech ezie często m am y ten d en cję e k sp o ­ n ow ać d ośw iad czen ia p o zy ty w n e, a sp ych ać n a bok d o św ia d czen ia trudne i b o lesn e. W ów czas m ożem y stw arzać św ia t „b a jk o w y ” i sam i pow od ow ać gorzk ie k o n sek w en cje, bo przy p ierw szej p rzeżyw an ej tru d n ości m oże dziecko zu p ełn ie odrzucić w ia r ę ch rześcijań sk ą, u zn ając ją za n ierea ln ą i n ie w ia r y ­ godną. P r e le g e n t zw ró cił u w agę, że m oże się też p o ja w ić in n a ten d en cja w k a tech ezie. Z godnie z n ią g ło si się, że w szy stk o w życiu jest złe, że c ie r ­ p ien ie i śm ierć są ty lk o karam i B ożym i. T y m czasem dziecko od początku zd ob yw a d ośw iad czen ia zarów no p o zy ty w n e, jak i n e g a ty w n e. N a jed n e i na d rugie k a tech eza w in n a d aw ać od p ow ied ź. M a pom óc d zieck u żyć po ch rze­ ścija ń sk u z ty m i d ośw iad czen iam i.

P o ty ch ogóln ych u w a g a ch p releg e n t p rzeszed ł do o m ó w ien ia zagad n ień bard ziej szczegółow ych .

a) C i e r p i e n i e

Z agad n ien ie cier p ien ia trzeba łą czy ć w k a tech ezie z p rob lem em w sp ó ł- cierp ien ia , z p otrzebą w sp ó ło d czu w a n ia cierp ien ia z k im ś drugim . N a leży w y ch o d zić z d o św ia d czen ia cier p ien ia i w y z w o le n ia — zb aw ien ia, k tóre sta ­ n o w i cen traln ą p raw d ę ch rześcija ń stw a . D zieci d ośw iad czają p ra w d ziw y ch cierpień. M oże to b y ć odrzu cen ie przez grupę, w y śm ia n ie, n iep o w o d zen ie itp.

(13)

112

BIULETYN KATECHETYCZNY

D ziecko w sz y stk ie te d ośw iad czen ia zauw aża, w sz y stk ie sp ra w ia ją m u p ra w ­ d ziw y ból. P odobnie m łod zien iec przeżyw a sw o je n iep ow od zen ia, załam an ie p rzyjaźni, p om in ięcie itp.

N a k a tech ezie o tak ich d ośw iad czen iach w in n iśm y rozm aw iać, trzeba p ozw olić im dojść do głosu . K a tech eta m u si zn aleźć na to czas i zdobyć się na cier p liw o ść w słu ch an iu . D opiero lu d zk ie d o św ia d czen ie u lgi, k tóre daje św iad om ość, że k to ś w y słu ch a ł, m oże otw o rzy ć dzieck o n a tłu m a czen ie m u sp raw y n a jw a żn iejszej, że B óg je ocala, słu ch a i w y zw a la — zb aw ia. K a­ tech eta m u si sam n a jp ie r w p rzynosić dzieck u czy m łod em u czło w ie k o w i sw eg o rodzaju o ca len ie i czyn ić u czn ió w zd oln ym i do tego, b y i oni zajm o­ w a li podobną p o sta w ę w ob ec cierp iących k o leg ó w , czy in n y ch osób z o to ­ czenia. D opiero p otem b ędzie m ógł w sposób p rzek on u jący m ów ić o o c a le ­ niu i zb aw ien iu , jak ie B óg daje człow iek ow i.

W k a tech ezie trzeba w a lczy ć z fa łsz y w y m cierp iętn ictw em , ale jako

ch rześcija n ie m am y razem z C h rystu sem u su w a ć fa k ty czn e cier p ien ie i bu­ dow ać Jego k ró lestw o radości i szczęścia. N ie n a leży ograniczać s ię do m ó­ w ie n ia o cierp ien ia ch in d y w id u a ln y ch , ale trzeb a brać pod u w agę rów n ież cierp ien ia społeczne.

N a zak oń czen ie rozw ażań o cierp ien iu p releg e n t podał m o d litw ę

z X V III w iek u , która m oże b yć pom ocna w k a tech ezie, a tak że w życiu osobistym :

„Boże daj m i od w agę, abym m ógł zm ien ić to, co m ożna zm ien ić; u d ziel m i pokoju w ew n ętrzn eg o , ab ym m ógł zn ieść to, czego się nie da zm ien ić; u d ziel m i daru m ądrości, ab ym u m iał rozróżnić jedno od d ru g ieg o ”.

b) C h o r o b a i o p i e k a w c h o r o b i e . C horoba jest zarów no

w S tarym , jak i N o w y m T esta m en cie za g a d n ien iem cen traln ym . C hrystus w a lc z y ł z chorobą, u zd raw iał i pokazał n am drogę do u zd raw ian ia. N a leży jednak p am iętać, że d o św ia d czen ie choroby u dziecka, poza w y ją tk a m i, jest raczej p o zy ty w n e, gd yż w czasie choroby k orzysta z w y k le z w ię k sz y c h sw o ­ bód i p rzy w ilejó w . S tąd n a leży zw racać b ardziej u w a g ę na d ośw iad czen ie op iek i nad d zieck iem w cza sie choroby i na ty m d ośw iad czen iu opierać n a u ­ k ę o Jezu sie, k tó ry się o lu d zi troszczy. M ożna pobudzać dziecko, by i ono podobnie jak Jezus ok a zy w a ło trosk ę ch orem u k oled ze, czy in n ym chorym .

c) Ś m i e r ć . Ś m ierć p ow in n a być tra k to w a n a jako p erm an en tn e do­ św ia d czen ie życia, bo śm ierć n a leży do życia. D o św ia d czen ie śm ierci trzeba na k a tech ezie przep racow ać na fu n d a m en cie w ia ry tak, aby sta ło się czym ś p ozytyw n ym . Od sam ego n ie m o w lę c tw a dośw iad czam y um ieran ia. P rzez całe życie m u sim y się od czegoś od ryw ać, aby iść naprzód. T ę w ła śn ie sp raw ę trzeba dziecom u św iad am iać, gd yż bez ciągłego od ryw an ia się nie m a p ra w ­ d ziw ego rozw oju, bez śm ierci n ie m a p ełn i życia.

Z pu n k tu w id zen ia k a tech ety czn eg o n a leży p od k reślić d w ie praw dy: —■ Ś m ierć jest ostatn im w ro g iem B oga i razem z B o g iem m oże być p ok o­

nyw an a.

— Ś m ierć trzeba p ojm ow ać bardzo głęb ok o w oparciu o zrozu m ien ie w ie lk ie ­ go zn aczen ia śm ierci Jezusa. J eśli n ie p o tra k tu jem y p ow ażn ie śm ierci J ezu sa, n ie b ęd ziem y n ig d y w sta n ie zrozum ieć Jego zm a rtw y ch w sta n ia .

2. Praca w grupach

P odczas ob ecn ego sym p ozju m praca w grupach sk o n cen tro w a ła się w o ­ bec ta k sfo rm u ło w a n eg o tem atu : P o w s z e c h n e p ra g n ien ie ra d o ś c i i szczęścia

a o so b iste d o ś w i a d c z e n i e s p o t k a n ia się z s y t u a c j a m i g ra n ic zn y m i. U c z e stn i­

czki sym p ozju m p ra co w a ły w trzech gru p ach pod k ieru n k iem ks. dra hab. Wł. K u b i k a SJ, s. dr L. S o c h a c k i e j O SU i s. dr M. S o n d e j OSU.

(14)

BIULETYN KATECHETYCZNY

C zło n k in ie p oszczególn ych zesp o łó w d z ie liły się o sob istym i d ośw iad czen iam i radości i cier p ien ia z p o zo sta ły m i osob am i p rzy n a leżą cy m i do d an ego zesp o ­ łu, a n a stęp n ie m ia ły w yb rać jed n ą sy tu a c ję do zrefero w a n ia ca łej dużej grupie.

Po w y słu ch a n iu rela c ji w szy stk ich m a ły ch zesp ołów dana duża grupa m iała w yb rać d w ie sy tu a cje w celu p rzed sta w ien ia ich w sz y stk im u czestn i­ czącym w sym p ozju m .

W ybrane rela c je u w zg lęd n ia ły szereg w a żn y ch p rob lem ów i w oparciu o n ie ks. dr hab. W ł. K u b i k S J sta ra ł s ię w sk azać asp ek ty k a tech ety czn e w y n ik a ją c e z p rezen to w a n y ch relacji.

Z arów no sam a praca w grupach, jak i rela c je z te j p racy b y ły dla

w sz y stk ic h u czestn iczą cy ch w sym p ozju m głęb o k im p rzeżyciem i zap ew n e stan ą się bodźcem do p od ejm ow an ia p odobnych rozm ów i r e fle k sji w o b rę­ b ie grup, k tó re k atech izu ją.

P o d su m o w a n ia sym p ozju m dokonał ks. dr hab. W ł. K u b i k SJ, k tó ry w serd eczn ych sło w a ch p o d zięk o w a ł w sz y stk im za w sp ółp racę i w y r a z ił ż y ­ czen ie, aby o b ecn e sy m p o zju m tak b ogate w cen tra ln e treści ch rześcija ń stw a , jak im i są cierp ien ie, radość, zb a w ien ie, za ow ocow ało w dalszej p racy k a te ­ ch etyczn ej. Z k o lei s. S ch o la sty k a K n a p c z y k , d yrek tork a W IK u, sk ie ­ r o w a ła sw o je p od zięk ow an ie pod ad resem p releg e n tó w oraz w sp ó ln o ty k ra­ k o w sk ie j sió str urszu lan ek , a tak że w szy stk ich u czestn ik ó w sym pozjum , bez u działu k tórych sym p ozja n ie m o g ły b y m ieć m iejsca i przeb iegać w tak iej a tm o sferze, w jak iej się od b yw ają.

N a za k oń czen ie trzeb a w sp om n ieć jeszcze o jed n ym bardzo w a żn y m

a sp ek cie sym pozjum . Od k ilk u la t od b yw a się ono w dniach, w k tórych K o ­ śc ió ł K ra k o w sk i w sposób szczególn y czci ta jem n icę M iłosierd zia B ożego. U czestn iczą cy m w sym p ozju m to w a rzy szy ła św iad om ość, że w sz e lk ie p o d ej­ m ow an e w y siłk i są jak b y op rom ien ion e B ożym M iłosierd ziem . W roku b ie­ żącym praw dę tę szczeg ó ln ie za a k cen to w a ł ks. dr J. P o p i e 1 S J w hom ilii w y g ło szo n ej w n ie d z ie lę 10 k w ie tn ia w czasie M szy św . dla w szy stk ich uczestn ik ów . C elebrans pod k reślił, że Jezus C hrystus sam sta je się naszą m iłością i to jest n a jw ięk szy m darem Jego m iłosierd zia. In n ym i sło w y C h rystu s jest m iło sierd ziem dla każdego z nas.

Po M szy św ię te j u czestn iczk i sym p ozju m m o d liły się do M iłosierd zia B ożego sło w a m i „K oronki”, prosząc o m iło sierd zie dla całego św iata.

3. A k tu alia: P rzy g o to w a n ie do życia w rodzinie

G odziny p op ołu d n iow e drugiego dnia sym p ozju m zo sta ły p rzeznaczone na om ów ien ie szczeg ó ln ie w ażn ego ob ecn ie zagad n ien ia, jak im jest p rzy g o to w a ­ nie do życia w rodzinie. W program ie b y ły trzy w y p o w ied zi:

—· S. dr L u cjan a S o c h a c k a O SU podała ocen ę p od ręczn ik a W. S o - k olu k a, D. A n d ziak i M. T .raw ińskiej P r z y s p o s o b ie n i e do ż y c i a w ro d z in ie z pu n k tu w id zen ia ped agogiczn ego oraz w św ie tle o p in ii różn ych czasopism .

W szczeg ó ln o ści o m ó w iła p releg e n tk a stru k tu rę i język p odręcznika oraz zw róciła u w a g ę n a n ieb ezp ieczeń stw a zagrażające m łod zieży, p rzygotow u jącej się do życia rodzinnego w oparciu o o m a w ia n y podręcznik:

— R efera t ks. prof, dra hab. T. S t y c z n i a od czytała s. dr M. S o n - d e j OSU.

K s. prof. T. S ty czeń w sw y m refera cie p od jął próbę ocen y podręcznika

P r z y s p o s o b ie n i e d o ż y c i a w ro d z in ie z pu n k tu w id zen ia filo zo fa -ety k a .

W szczeg ó ln o ści zw rócił u w a g ę n a n a stęp u ją ce problem y:

— A u torzy pod ręczn ik a ogra n icza ją d o św ia d czen ie jed y n ie do d ośw iad czen ia zm ysłow ego. S to su ją zatem se le k ty w n o ść i w yb iórczość w p ojm ow an iu d ośw iad czen ia.

(15)

BIULETYN KATECHETYCZNY

— A u torzy pod ręczn ik a d ok on u ją red u k cji c zło w ie k a do czegoś, co jest tylk o jego częścią.

— W u jęciu a u to ró w pod ręczn ik a zn ik a zu p ełn ie p odm iot, k tó ry działa, autor czynu, a zo sta je ty lk o podm iot, w k tó ry m lu b z k tórym coś się dzieje, coś się· w yd arza. Z nika w ię c c a ły problem sam ow ych ow an ia.

— P o d ręczn ik P r z y s p o s o b ie n i e do ż y c i a w ro d z in ie jest ró w n ież a ta k iem na p od m iotow ość osob ow ą rodziców , k tórzy sta n o w ią w ięk szą część sp o łe ­ czeń stw a . J est w ię c a ta k iem w y m ierzo n y m p rzeciw sp ołeczeń stw u .

■—' M g r A. L u d w i k o w s k a stw ierd ziła , że dobrze się stało, iż p od ­ ręczn ik o p rzysp osob ien iu do życia w rod zin ie w strzą sn ą ł sp o łeczeń stw em , bo w y d a je się, że prob lem w y c h o w a n ia do ży cia w rod zin ie b y ł p ra w ie p rze­

m ilczan y. ^

P releg en tk a w sk a za ła na potrzeb ę p od jęcia k o n k retn y ch w y siłk ó w w celu o ży w ien ia k a tech ezy rodzinnej. W y siłk i te p ow in n y iść w dw óch kierunkach: n iesien ia pom ocy zarów no m łod zieży, jak i rodzicom .

N a stęp n ie p releg e n tk a zap rezen tow ała i o m ó w iła m a te r ia ły o p racow an e przez D u szp a sterstw o R odzin oraz litera tu rę, która m oże być pom ocna za­ rów n o k a tech eto m w p row ad zen iu k a tech ezy rod zinnej, jak i m łod zieży w lep szy m i g łęb szy m zrozu m ien iu zagad n ień zw ią za n y ch z ż y cie m rodzinnym .

S io stry w y ra ża ły w ie lk ą w d zięczn o ść za to, że przy ok azji sym pozjum zo sta ło u w zg lęd n io n e za g a d n ien ie p rzy g o to w a n ia do ży cia rodzinnego, a lic z ­ n a fr e k w e n c ja na ty m sp otk an iu b y ła n a jlep szy m św ia d ectw em , jak bardzo o m a w ia n y prob lem jest w a żn y i aktualny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Autor stwierdza, iż w kwestii wartościowania literatury trudno o precyzyjne i kompletne kryterium.Opowiada się za ocenę artystyczną wolną od politycznych, moralnych

Koniecznego, Zakład Oydaktyki Literatury i Języka Polskiego (doc. Łojek), Zakład Językoznawstwa

Po przedstawieniu klasyfikacji rodzajów, ról oraz funkcji ironii przechodzi do jej opisu jako formy interpretacyjnej , kładąc szczególny n a ­ cisk na

Zbiór zawiera rękopisy, maszynopisy, druki, korekty autorskie, książki z autografami, wycinki prasowe, afisze, foldery, pocztówki, taśmy magnetofonowe, zdjęcia i

Polakowski 3.: Problemy motywacji w procesie nabywania doświadczeń literackich przez młodzież szkół średnich.. Polakowski 3.: Typy kultur pedagogicznych w pracy

Wypowiedzi uczestników zebrano w grupy tematyczne: ocena stanu literatury i życia literackiego, polityka kulturalna, dorobek prozatorski, poezja polska 1945-80,

W artykule omówiono ewolucję i założenia myśli krytycznej Brzozowskiego, do momentu wyraźnego zaostrzenia konfliktu pi­ sarza z literaturą Młodej Polski (rok

Główny walor pisarstwa Nowaka dostrzega w ukazaniu dramatyzmu losów wywodzących się ze wsi inteligen­ tów, nie w opisach przyrody czy w apoteozie folkloru, akcent