• Nie Znaleziono Wyników

Remarks on Prof. Miłowit Kuniński’s text

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Remarks on Prof. Miłowit Kuniński’s text"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Uwagi do tekstu prof. Miłowita Kuni skiego

Zbigniew Stawrowski

Jak wiadomo, Plato ski Sokrates w dialogu z Gorgiaszem scharakteryzował retoryk – najwa niejsze narz dzie działalno ci polityków w ustroju demokraty-cznym, jako umiej tno wywoływania wra enia o własnej kompetencji mimo jej faktycznego braku. Tekst Miłowita Kuni skiego skłania mnie do postawienia pytania, czy oprócz działalno ci demokratycznych polityków, równie i demo-kracja jako taka nie jest przypadkiem tylko jednym wielkim udawaniem – sprawianiem wra enia, jakoby była ona czym szczególnie cennym, nie tylko czym lepszym od wszystkich innych form ustrojowych, ale równie od samej siebie. Autor precyzyjnie pokazuj c w swoim tek cie te elementy porz dku politycznego, które, cho potocznie identyfikowane z demokracj , faktycznie j poprzedzaj , w du ym stopniu obdziera ide demokracji z nimbu, którym ta zr cznie si okrywa. W du ym stopniu, to znaczy nie do ko ca. Chwilami uwo-dzicielska sztuka demokracji okazuje si silniejsza od podstawowej intuicji autora. Mimo wszystkich swoich analiz, zachowuje on przekonanie, e demokracja jest jednak rzecz cenn i godn polecenia.

W swojej wypowiedzi chciałbym skupi si na tej wła nie kwestii i j jeszcze bardziej wyostrzy . Nietrudno zauwa y , e yjemy w epoce bałwo-chwalczego stosunku do ludowładztwa, skoro na wszystkie problemy, które w

yciu społecznym i politycznym n kaj człowieka, słyszymy zazwyczaj jedn odpowied : „potrzeba wi cej demokracji”. W zwi zku z tym proponuj tylko jedno: by nie zakłada z góry jako dogmatu, e demokracja musi by czym warto ciowym, czym , o co nale y si troszczy , co nale y uzdrawia i ulepsza . Demokracja – trzeba si tu zgodzi z autorem – z pewno ci nie jest czym samoistnym i koniecznym, lecz jedynie pewnym dodatkiem do poprzedzaj cego j pa stwa i jego koniecznych struktur – istnienie organizmów politycznych, w

(2)

wiadectwem. Ale czy demokratyczna nadbudowa nad koniecznymi strukturami pa stwa musi by w sposób oczywisty dodatkiem cennym i po danym? A mo e warto – przynajmniej jako hipotez robocz – dopu ci i rozwa y mo liwo , czy nie jest ona dodatkiem szkodliwym, a wi c form paso yta, który wysysa swojego

ywiciela, osłabia go i niszczy.

Najpierw jednak trzeba demokracj – tego bo ka współczesno ci, lub, jak kto woli, paso yta – wła ciwie zlokalizowa i okre li , co wcale nie jest łatwe i proste. Ci, co widz w niej swego bo ka, mówi c „demokracja”, maj na my li najwy sze warto ci. Im wła nie przypomina M. Kuni ski w swym tek cie, e takie powszechnie ł czone z demokracj warto ci, jak porz dek pa stwowy i bezpiecze stwo publiczne, rz dy prawa oparte na poszanowaniu osobistych uprawnie , wolno słowa, zrzeszania si , a nawet równo , maj zgoła inne ni demokratyczne pochodzenie. Je li pozbawimy demokracj aksjologicznej otoczki, któr ta sobie bezprawnie przypisuje, to có nam z demokracji zostanie? Czy by same procedury?

Obie przytaczane przez autora definicje: proceduralna i substancjalna obci one s jednak t sam przypadło ci , która wi e si z „widmowym” charakterem demokracji – obie nie potrafi jej precyzyjnie uj i uchwyci . Gdy czytamy, e „demokracja to przede wszystkim zespół procedur umo liwiaj cy pokojow zmian władzy politycznej jakiej zorganizowanej politycznie społeczno ci”, to nietrudno zauwa y – czyni tak równie autor – e jest to okre lenie o wiele za szerokie. Rozmaite oligarchie, czy monarchie dziedziczne byłyby równie w takim sensie demokracjami, nie mówi c ju o ustroju Pa stwa Ko cielnego, który t proceduraln zasad wyj tkowo dobrze spełnia. W uj ciu proceduralnym demokracja jako si nam wi c rozmywa...

Atoli z substancjalnym poj ciem sprawa wygl da jeszcze gorzej, bo w tym uj ciu demokracja, aby wygl da na lepsz ni jest, udaje republik . „Substancjalne poj cie demokracji wskazuje cel nadrz dny, którego realizacji słu procedury. Tym celem jest dobro wspólne...” Pami tamy, e ju Platon a po nim Arystoteles dzielili ustroje na takie, gdzie pa stwo traktowane jest jako rzecz wspólna (czyli res publica), a panuj cy maj na celu dobro całej wspólnoty oraz

(3)

takie, gdzie pa stwo stanowi dla władców pole realizacji interesów prywatnych (czyli stanowi ich res privata). Rozró nienie to pozostaje zawsze aktualne i jest niezale ne od podziału zwi zanego z liczb rz dz cych, st d zarówno monarchia, arystokracja jak i demokracja mog by w powy szym sensie albo republikami, albo prywatnym folwarkiem osób sprawuj cych władz . Tak wi c demokracja, cho teoretycznie mogłaby sta si republik , wcale ni by nie musi; co wi cej znajd si powa ni my liciele (np. Kant), którzy sam mo liwo kieruj cej si dobrem wspólnym republika skiej demokracji zdecydowanie wyklucz .

Czym wi c miałaby by w swej istocie demokracja – owe rz dy ludu, skoro nie jest ona ani republik , ani pokojow procedur zmiany władzy, ani tym wszystkim, co j (i wszystkie inne ustroje) poprzedza? Nie b d tu oryginalny i znów powołam si na Platona: demokracja to ustrój, gdzie włada nami tno władzy. Mamy tu bezpo rednie odwołanie si do natury człowieka, (a przynajmniej do jednego z jej aspektów), zgodnie z ogóln zasad , e kształt porz dku społecznego musi odzwierciedla istotne rysy ludzkiej natury.

M. Kuni ski wspomina o tym koniecznym zwi zku konstytutywnej natury człowieka oraz odpowiadaj cej jej postaci porz dku społecznego w odniesieniu do przeddemokratycznych elementów organizmu pa stwowego. Struktury pa stwa z władz na czele jako czynnikiem kieruj cym, które maj zapewnia jednostkom nale n ochron a tym samym stwarza bezpieczne ramy dla spontanicznie powstaj cego ładu społecze stwa obywatelskiego, spełniaj wymagania ludzkiej natury – to, e człowiek jest istot cielesn (potrzebuj c ochrony), społeczn (potrzebuj c innych ludzi i gotow do współpracy), rozumn (uznaj c , tak e w odniesieniu do własnej osoby, naturaln zwierzchno rozumu) oraz moraln i woln (zdoln do samodzielnego stawiania sobie celów i ich realizacji).

Rzecz w tym, e demokracja równie zaspokaja pewn naturaln potrzeb człowieka, i tylko dlatego mo e by a tak atrakcyjna. Jej podstawa, mówi c słowami Hobbesa, to „nie maj ce ko ca i nienasycone pragnienie coraz to wi kszej pot gi, które ustaje dopiero w chwili mierci”. To niesko czone pragnienie mocy i władzy obecne w pewnym stopniu w ka dym człowieku, pozostaje zazwyczaj skr powane albo wi zami wewn trznymi (moralnymi), albo

(4)

zewn trznymi narzuconymi przez jak władz (rodzicielsk lub polityczn ). W ramach pa stw, w których zaczyna dominowa idea demokracji, pojawia si zinstytucjonalizowana sfera, gdzie owo pragnienie uzyskuje pole swobodnego działania i swobodnej manifestacji.

Drug stron niepohamowanego pragnienia władzy jest konieczno walki o władz . Dlatego najwi kszym nieporozumieniem zwi zanym z demokracj jest postrzeganie jej jako ustroju wspieraj cego pokój, co czyni równie M. Kuni ski w ostatnim zdaniu swojego tekstu. Otó , jest dokładnie przeciwnie. Sfera demokratyczna to dziedzina bezwzgl dnej rywalizacji – walki o władz , która przyjmuj c współcze nie nie tyle pokojow , co raczej bezkrwaw form (przede wszystkim form walki werbalnej), zawdzi cza swoje „umiarkowanie” bynajmniej nie samej demokracji, lecz przeddemokratycznym instytucjom pa stwa, gwarantuj cym ka dej jednostce osobiste bezpiecze stwo. Kiedy brakuje tych solidnych przeddemokratycznych ram, jak cho by w czasie Rewolucji we Francji, demokracja natychmiast musi objawi swoj wła ciw istot . Okazuje si ona „furi zniszczenia”, która pokonanych politycznie przeciwników bez zb dnych ceregieli posyłała na gilotyn .

Mi dzy przeddemokratycznymi instytucjami pa stwa a demokratyczn sfer walki o władz (z wła ciwymi jej instytucjami: parlamentem, kampaniami wyborczymi, opini publiczn , które wbrew pozorom wcale nie s miejscem dyskusji, lecz walki, gdzie nie chodzi o przekonania i stoj ce za nimi racje, lecz o „strategie retoryczne” i skuteczno ich oddziaływania) nie istnieje adna symbioza, lecz stałe napi cie i konflikt. Sfera demokratyczna ma wpisan w siebie dynamik ekspansji. Sama przenikni ta ide walki, postrzega wszystko poza sob jako konkurenta w starciu o dominacj . Jej naturaln tendencj jest podwa anie wszystkiego, co j ogranicza, a wi c przede wszystkim autorytetu pa stwa prawa, u którego podstaw wprawdzie równie tkwi władza, ale rozumiana zupełnie inaczej, nie jako przedmiot pragnie , lecz obowi zków, jako instrument słu by i troski o dobro wspólne, stwarzaj cy bezpieczn przestrze dla wolnej i rozumnej działalno ci człowieka.

(5)

Reasumuj c: coraz bardziej skłaniam si do wniosku, e demokracja to ze swej istoty demon-kracja, ustrój, w którym najgorsze, i ci diabelskie skłonno ci obecne w naturze człowieka znajduj swój wyraz. Traktuj t tez od pewnego czasu jako hipotez robocz , któr bardzo chciałbym sfalsyfikowa . Niestety bez skutku – wszystko to, co dobrego da si powiedzie o nowoczesnym pa stwem demokratycznym, (a da si powiedzie naprawd wiele), po dokładniejszej analizie okazuje si mie niedemokratyczne pochodzenie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

rodne formy kultury lokalnej, a kraje Trzeciego Świata stają się obiektem nowej formy imperializmu - ekspansji środków masowego przekazu (Giddens

Korzystaj¡c z kryterium Leibniza otrzymujemy, »e szereg jest zbie»ny.. Wyj±ciowy szereg nie jest wi¦c

[r]

surowiec o charakterze pucolanowym, którego głównym składnikiem fazowym jest metakaolinit powstały w wyniku częściowego rozpadu struktury kaolinitu w temperaturze powyŜej 500 o

Na podstawie motywów do ustawy postępowania karnego z 1928 roku ekspertyza taka była dozwolona: „Rozumie się również, że świadectwa i opinie, wydawane przez

ności Bożej mogła sprawić, że ta nieliczna grupka chrześcijan m iała później podbić dla swej praw dy nie tylko pogański Rzym, ale też — niby gorczyczne

Pierwszym aspektem, do jakiego odwołuje się Guerreschi, jest tolerancja wystę- pująca zarówno w przypadku uzależnienia od substancji, jak i „nowych uzależnień”.. Objawia

wiska, to ich splot tworzy obraz pewnej pustej przestrzeni intencjonalnej, która jednak nie może być czymś określonym, bo czymś jest tylko fenomen, to, co się zjawia.