• Nie Znaleziono Wyników

View of Nowe ujęcie romantyzmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Nowe ujęcie romantyzmu"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

N OW E U JĘ C IE RO M AN TYZM U 1

Je st truizm em pow tarzanym dziś często w dyskusjach praso­ wych, jak również na konferencjach nauczycielstw a szkół śred­ nich i wyższych, iż młodzież przychodząca n a studia hum ani­ styczne nie jest do nich należycie przygotow ana. Poszukując przyczyn tego zjaw iska dochodzimy do zagadnienia złych pod­ ręczników, a za takie uważać należy w iele spośród tych , które są obecnie w użyciu w zakresie historii lite ra tu ry polskiej.

O ceniając na ty m tle podręcznik Jersch in y, L ib ery i S a w ry -m owicza na pierw sze półrocze klasy X — trzeba stw ierdzić ogól­ nie, że autorzy w yszli ze słusznych założeń. Podręcznikow i da­ leko do doskonałości, ale przy wszelkich koniecznych reform ach w dydaktyce jest rzeczą najwłaściwszą- p rzy jąć stan rzeczy istnie­ jący za podstawę, na której należy bazować nie zaniedbując ani jednej okazji podnoszenia ku lepszemu spokojnie, planowo, po­ woli — z gruntu zaś zgubne jest w ym yślenie sobie ideału w oder­ waniu od dzisiejszej szkoły i przeprowadzanie tego ideału — często wątpliwej w artości — na gruncie zupełnie nieraz niere­ alnym . Tego rodzaju błędów popełniono- do niedaw na w iele: w planach nauczania, w program ach szkolnych, w podręczni­ kach itp.

Błędu tego szczęśliwie uniknięto w om awianym podręczniku. Autorzy znają możliwości umysłowe dzisiejszej młodzieży i piszą dla dzisiejszych uczniów klasy X . Pod. tym względem książka sta­ nowi udaną próbę w yjścia ze stanu opłakanego; przy następnych wydaniach należy w ygładzać wszystkie jej błędy, usterki i nie­ dociągnięcia po to, by oddawała coraz większe usługi. Sam po­ m ysł „podręcznika próbnego“ a następnie po dyskusji z fachow ­ cami wydanie będące drugą red ak cją to m etoda postępowania 1 Stanisław J e r s c h i n a , Zdzisław L i b e r a , Eugeniusz S a w r y -m o w i c z , Historia literatury polskiej okresu romantyzmu. Podręcznik próbny dla kl. X . Warszawa 1956. P. Z. W. S.; Stanisław J e r s c h i n a , Zdzisław L i b e r a , Eugeniusz S a w r y m o w i c z , Historia literatury polskiej okresu romantyzmu dla kl. X, Warszawa 1957. P. Z. W. S.

(2)

348 JERZY STARNAWSKI

godna pochw ały. Książka zarówno w pierwszej redakcji „prób­ n e j“ , jak i w redakcji drugiej jest osiągnięciem.

Pochw aliw szy to ogólne osiągnięcie, przejść wypadnie do uw ag szczegółowych, poddając k ry ty ce wiele kwestii, zarówno w ażnych jak i drobniejszych. Przedm iotem recenzji jest oczywi­ ście w ydanie z r. 1957 zestaw iane w razie potrzeby z „podręcz­ nikiem próbnym “.

W zakresie kolejności rozdziałów należy z uznaniem podkre­ ślić jedną korzystną zmianę redakcji drugiej. W redakcji „prób­ n e j“ autorzy, zgodnie z program em , pomieścili rozdział o litera­ tu rze lat 1795— 1822 po rozdziałach w stępnych o rom antyzm ie w Polsce i na Zachodzie. Z ty m błędem zerw ali w redakcji dru­ giej, co uznać należy za w yjście z chaosu. Szkoda tylko, że okres ten — zgodnie z program em — potraktow any został trochę ogól­ nikowo. P ro gram przew iduje na ten okres zaledwie kilka godzin lekcyjnych. Nie om aw ia się dokładnie żadnych większych utwo­ rów z tych lat, w ycofano z lek tu ry B arbarę Felińskiego, a naw et W iesława Brodzińskiego, którego doskonale można by czytać

w klasie V II czy V III a w ciągu 20 m inut pow tórzyć pokrótce w klasie X .

W yłania się także zagadnienie podziału innej kategorii: ze­ staw ienie dokonane na s. 47, szeregujące poetów postępowych i w stecznych jest bardzo prym ityw ne.

P artie poświęcone literatu rze i umysłowości na Zachodzie są napisane przystępnie i oszczędnie. Nie ma potrzeby rozbudowy­ w ać ich nadm iernie. Z ap ytać tylko należy, czy K anta, Schellinga i H egla można w pakować razem do jednego w orka, jak to uczy­ niono n a s. 26, tra k tu ją c ich jako przedstaw icieli filozofii ideali­ stycznej. P rz y Heglu należało podkreślić w pływ jego na polską filozofię rom antyczną.

Obecność dłuższego ustępu o Shakespeare’rze (s. 20/21) odbiega od in ten cji program u, skoro lektura M akbeta odbywa się w kla­

sie I X . Na ty m m iejscu trzeba bardzo mocno podkreślić solidar­ ność ze stanowiskiem autorów książki, nie zaś program u: m iej­ sce Shakespeare’a w program ie szkolnym to klasa X , nie IX , z tej prostej przyczyny, że w pływ Shakespeare’a obserw ujem y dopiero w polskiej literaturze rom antycznej. Należy tylko, po­ dawszy dokładne inform acje o Shakespeare’rze, zadbać o to, by młodzież zapam iętała, iż n ie był to poeta współczesny Byronowi czy W iktorow i Hugo i tu w łaśnie rola podręcznika na klasę X . W ustępie poświęconym Goethem u trudno zgodzić się na m ia­ no „sielanki epicznej“ dla H erm ana i Doroty; lepiej już „poemat

(3)

Z . Ciechanowska: W stęp do W yboru poezji Goethego B . N. ser. II,

n r 48 s. L X X X IV ).

P rzy w yliczaniu dram atów Schillera (s. 32) nie zachowano porządku chronologicznego. Skoro n a s. 26 wymieniono nazwisko B urgera jako jednego z trzech najw iększych (obok Goethego i Schillera) poetów „burzy i naporu“, należała się w zm ianka jego

Lenorze, zwłaszcza ze względu n a długotrw ałe związki z balladą

polską.

Na s. 32 czytam y: „N ajw ybitniejszym przedstaw icielem ro­ mantyzmu angielskiego jest Je rz y B y ron “ . W spółcześni h istorycy literatu ry angielskiej niezupełnie godzą się na to. P rzekłada się obecnie wyżej Shelleya, naw et K eatsa. Poniew aż to ostatnie na­ zwisko nie figuruje w program ie szkolnym, a Shelleya w prow a­ dził po raz pierwszy dopiero omawiany podręcznik, B y ro n zaś należy do kursu, przeto — by nie komplikować spraw y — nale­ żało napisać: „Spośród rom antyków angielskich najw iększą sławę u współczesnych i potom nych zdobył B yro n “. To zdanie na pewno będzie prawdziwe. W ustępie poświęconym B yronow i winien być nieco dokładniej omówiony K orsarz jako utw ór m ający w pływ

na Konrada W allenroda a w kilka la t później, w raz z Mickiewi­

czowskim przekładem Giaura uprzystępniony czytelnikowi p o l­

skiemu w tłum aczeniu Odyńca.

P rzy rom antyzm ie francuskim w ydaje się pew nym p ry m ity­ wizmem zaliczenie Chateaubrianda do rom antyków . B y ł on p re­ kursorem prądu, prerom antykiem . Spośród rom antyków fran cu ­ skich — jak w szystkich w ogóle poetów obcych — najdokładniej omówiony został W iktor Hugo. Nie jest to zupełnie słuszne. P o­ stać tę opracowano zresztą jednocześnie za dużo i za m ało: za­ brakło bowiem m iejsca na wzm iankę bodaj o Przedm ow ie do

Crom w ella, będącej najw spanialszym m anifestem rom antyzm u

europejskiego. Musset jako komediopisarz nie został omówiony. Z kolei przejść trzeba do w łaściw ego tem atu, to jest do lite­ ratu ry polskiej. Na początku w ypadnie upomnieć się o pewne konieczne rozszerzenia:

Dwaj Sieciechow ie Niemcewicza zasługują na coś w ięcej niż

wymienienie tytułu. Za krótko u jęty jest Wiesław Brodzińskiego.

W zakresie utw orów M ickiewicza dodano bardzo wiele poza program em . Na pochwałę autorów trzeba w ym ienić na sam ym początku przypomnienie skreślonego od lat z program u szkolnego

Żeglarza, włączenie po raz pierwszy do podręcznika szkolnego

omówienie wiersza Do Joachim a L elew ela itp. Omówienie Ballad

(s. 75 in.) idzie częściowo w iernie za program em . Stąd krótkie scharakteryzow anie Romantyczności i R ybki, niemiłosiernie sła­

(4)

350 JERZY STARNAWSKI

bej, figurującej w program ie, z którego skreślono wszystkie inne ballady, tylko ze względu na akcent społeczny. Poza program em odważono się przem ycić krótką ch arak terystyk ę Lilii i wzmiankę

0 Pani Tw ardow skiej. Dobre i to, ale nie daje to pełnego obrazu

m łodzieńczych ballad M ickiewicza. Oczywiście w tym punkcie p rogram szkolny należy poprawić, i to jak n ajrychlej.

Można by dyskutow ać, czy Zimie m iejskiej należy się tyle

m iejsca, ile jej poświęcono (s. 69). N atom iast po m acoszemu po­ traktow ano późniejsze ballady M ickiewicza; ledwo wspomniana przepiękna Ucieczka (s. 147), a skoro na w łaściw ym miejscu brak

wzmianki o Czatach i T rzech B udrysach (co uznać należy za błąd)

nieporozum ieniem w ydaje się zdanie na s. 201, że te dwa utw ory przełożył Puszkin na język rosyjski.

L iry k i okresu rzym sko-drezdeńskiego krótko wzmiankowane zasługują n a obszerniejsze omówienie w podręczniku, oczywiście również na uwzględnienie w program ie szkolnym. Można by roz­ szerzyć omówienie Dziadów części III Ustępu.

P rz y lirykach lozańskich opuszczono zupełnie wiersz Nad wodą w ielką i czystą...

Skoro epizodycznie wym ieniony został Michał Czajkowski (s. 198) w arto było choć pokrótce dodać, że to był powieściopi-sarz i w ym ienić z tytu łu ze dwie, trzy, jego powieści.

Rozdziały poświęcone Słow ackiem u są w przeciwieństwie do p artii dotyczących M ickiewicza zbyt skąpe. O graniczają się one do utw orów będących w program ie i nie kontynuują naw et nie­ dawnej trad y cji podręcznika W yki, który kilka stronic poświęcił

H orsztyńskiem u.

I tak w śród powieści poetyckich nie wymieniono w ogóle

Żm ii — powieści niewątpliwie najpiękniejszej. Nieco dalej rażący

je st b rak om ówienia poem atu W Szw ajcarii. Słusznie wydobyto

(s. 260— 261) w alory artystyczn e w iersza P ogrzeb kapitana Mayz- n era , ale szkoda, że pominięto zupełnie Na sprow adzenie prochów Napoleona. Obok tych braków podkreślić trzeba i osiągnięcia

redakcji drugiej. Rozszerzono ustęp o Godzinie m yśli (s. 203— 205),

n iestety ukazując jedynie biograficzne aspekty poematu. Rozsze­ rzono też ustęp o K rólu-D uchu (s. 292/294), powściągliwy, ale

nie krzyw dzący. Jednakże wielu utw orom Słowackiego: większym 1 m niejszym należałyby się wzmianki, a może i omówienie do­ kładniejsze.

W biografii Z ygm unta Krasińskiego (s. 272/273) należało nieco w ięcej powiedzieć o gen. W incentym , o ewolucji, którą przeszedł od oficera napoleońskiego poprzez ugodowca, służalca carskiego aż do rozsądnego nam iestnika Królestw a.

(5)

Należy przy tej okazji z całym uznaniem podkreślić, że w przedstawieniu postaci Czartoryskiego i Towiańskiego autorzy podręcznika zdobyli się na rozsądny um iar. Istnienie osobnego rozdziału o Zygm uncie Krasińskim , także dowód rozsądnego umiaru, powitać należy z radością. Pozostanie zawsze praw dą, że

Nieboska i Irydion są arcydziełam i, że nieliczne liryk i tego poety

stoją na najw yższym poziomie, a szereg wypowiedzi z różnych pism i listów zdradza genialną intuicję. Nie do utrzym ania jest stanowisko program ów i podręczników z la t niedaw nych: w tła­ czanie Krasińskiego do poetów k rajow ych, skreślenie z lek tu ry ostatniego już utw oru czytanego poprzednio: N ieboskiej kom edii.

Pod tym względem podręcznik om aw iany stanął na wysokości zadania, poświęciwszy i Irydionow i nieco więcej uw agi niż czy­

niono to w okresie minionym. Obniżenie Przedśw itu i Psalmów

to pogląd, na który godzimy się dziś w szyscy. Nie w yd aje się tylko w podręczniku szkolnym rzeczą w łaściw ą,by fakt, że K ra ­ siński nie miał zbyt wielkiego talentu tw orzenia w ierszy doku­ m entować słowami jego „jestem w ierszokleta“ podanym i bez żadnego kom entarza.

Po raz pierwszy w podręczniku szkolnym rozdział osobny otrzym ał Kraszew ski. Je s t to jednak rozdział pełen dysproporcji. Program szkolny ustaw ia Kraszew skiego dość jednostronnie: lekturą w klasie X była do niedawna w yłącznie Ulana. Można

jednak bazować na tym , że naw et dzisiejsza młodzież, tak nie­ wiele czytająca, zna z pryw atnej lek tu ry szereg powieści K r a ­ szewskiego, głównie historycznych, a nieraz sięga także do po­ wieści obyczajowo-społecznych. W obec tego rozdział o K raszew ­ skim może i powinien bezwzględnie p otrącać o różne kierunki działalności tego pisarza.

Rozdział ten powinien om aw iać: powieści z dziejów Polski z wyodrębnieniem powieści saskich, pokrótce powieści K raszew -słdego-Bolesław ity z wzmianką o D ziecięciu Starego Miasta;

wzmiankę uczynić należy o powieściach rzym skich; dłużej om ó­ wić trzeba powieści ludowe, i to bez nadm iernego uprzyw ilejo­ wania Ulany wobec innych powieści; ustęp osobny winien być

poświęcony powieściom szlacheckim , których tendencje demo­ kratyczne są łatw e do uchw ycenia (jM orituri, Dwa światy), a mi­

mo to nie zostały dotąd w ydobyte należycie. Rola ty ch powieści w dziejach naszej literatu ry jest niedoceniona. M orituri — od

niedawna lektura w X kl. — jest najdoskonalszą naszą powieścią obyczajowo-społeczną aż do czasów Lalki i Nad N iem nem . Na

zakończenie powieści obyczajow ych Kraszewskiego należy się wzmianka Latarni czarnoksięskiej jako powieści o całym społe­

(6)

352

czeństw ie W ołynia. W praw dzie w red ak cji II trochę rozszerzono wstęp poświęcony powieściom historycznym , ale i to nie jest za­ dow alające.

Z innych roszczeń postulow ać by należało przypomnienie W incentego Pola. Zgoda n a to, że był on poetą m niejszym od Syrokom li, L enartow icza, ale znaczenia historycznego jego utwo­ rów lekcew ażyć nie można. W zm iankę jakąś należy poświęcić M ieczysławowi Romanowskiemu, a może także Edmundowi W a­ silewskiemu.

Jak iś m ały rozdziałek osobny należałby się poezji powstania listopadowego. N ależałoby troszkę obszerniej naszkicować dzieje em igracji polskiej bezpośrednio po powstaniu i wspomnieć o tym jak przyjm ow ano Polaków za granicą.

W niektórych w ypadkach szczegółowych konieczne jest prze­ staw ienie przyjętej kolejności. W iersz Mipkiewicza Do M ***

w inien zam ykać okres wileńsko-kowieński jego twórczości.

O lbrachtow yćh ry cerzy Kaczkowskiego należy — ze względu na

stanowisko au tora wobec Trylogii Sienkiewicza — om aw iać do­

piero w podręczniku na drugie półrocze X klasy. Błędne jest omówienie Z em sty przed Ślubam i panieńskim i.

N iektóre sądy autorów podręcznika, niektóre sformułowania budzą wątpliwość.

Nie sposób zgodzić się n a to, że Ziemiaństwo Koźmiana „nie

przem aw ia do czytelnika pięknem żywej poezji“ (s. 14). Koźmian czeka jeszcze na historyka literatu ry , który tem u utworowi przy­ w róci m iejsce należne mu w dziejach poezji.

Jak o zdobycz podręcznika należy powitać krótkie omówienie

Sonetów odeskich Mickiewicza, ale szermowanie term inem „so­

n ety m iłosne“ (s. 100) nie jest w łaściwe.

Na s. 317 czytam y bardzo prym ityw ne sformułowanie, „wielu pisarzy przedtem postępowych... przechodzi teraz do obozu re a k cji“ .

Kilkakrotnie (np. przy analizie Ody do m łodości, IV części Dziadów, B eniow skiego czy wiersza Berwińskiego Marsz w przy ­ szłość) m ow a o treści i form ie w znaczeniu obalonym dziś zgod­

n ym chórem przez nowoczesne kierunki badawcze. Program szkolny zresztą stoi na stanowisku jednolitości treści i form y.

Zanotow ać także należy kilka drobnych nieścisłości, a naw et błędów rzeczow ych. N ajważniejsze znikły w drugiej redakcji, ale niektóre pozostały:

Leona Borow skiego nazwano historykiem literatu ry polskiej (s. 62). Można się ostatecznie na to zgodzić, ale to pewien schem a­ tyzm . Borow ski zajm ow ał katedrę poezji i w ym ow y a w ym aganie

(7)

od uczniów znajomości tej nazw y nie jest nadm iernym balastem . Jeśli uczeń czyta w Popiołach, że książę G intułt umieścił R afała

na poetyce, to trzeba w ym agać, żeby rozumiał, co to znaczy. Na s. 165 czytam y o 24 przypow ieściach Ksiąg Pielgrzym stw a. K sięgi m ają 24 rozdziały, ale liczba przypowieści jest inna.

K irkor nazw any został (s. 226) przedstaw icielem „feudalnych“ panów. Słowo zdewaluowane i lepiej je opuścić przy lekturze B al­ ladyny.

Ropelewsłti recenzując Słowackiego podpisał się Z. K. n ie K . Z. jak to podano na s. 248.

Słowa M agnetyzm serca nie są podtytułem Ślubów p a n ień ­ skich (jak czytam y na stronie 131) lecz organiczną częścią tytułu.

Zauważono szereg pow tórzeń i nieporadności stylistycznych. Zaatakow ać w ypada pow tarzanie stale tej samej ogólnikowej formułki określającej w artość arcydzieł M ickiewicza. Form ułek tych w „podręczniku próbnym “ było nieco w ięcej, ale pozostało ich jeszcze za dużo: „Dziady wileńsko-kowieńskie stanow ią w iel­

kie osiągnięcie artystyczne w rozwoju tw órczości poety“ (s. 95);

Sonety krym skie należą do wspaniałych dowodów genialności

Mickiewicza“ (s. 104); „K onrad W allenrod odznacza się niepospo­

litym i w aloram i artystycznym i“ (s. 110); „Opis w ysadzenia w po­ wietrze reduty przedstawił Mickiewicz z rzadkim m istrzostw em artystyczn ym “ (s. 147); „P an Tadeusz jest wielkim osiągnięciem

artystyczn ym “ (s. 186). Na te w szystkie zdania zgoda, ale w szyst­ kie są zbędne. W dodatku Dziadów cz. II i Pan Tadeusz to nie ta

sam a klasa artyzm u. Należy ogólnikowe myśli zastąpić sądem analitycznym , dokładniejszym, a jako zaletę podręcznika podkre­ ślić należy, że autorzy potrafili się zdobyć na takie.

W początkowych zdaniach biografii Słowackiego (s. 202) w y­ stępuje nielogiczność przy charakteryzow aniu postaci rodziców poety: „... ojciec... był profesorem literatu ry ..., m atka... była rów ­ nież osobą wysokiej kultury literackiej i tow arzyskiej“. N iestety byw ają profesorowie literatu ry o niskiej kulturze tow arzyskiej. Na s. 329 niezręczne jest sform ułow anie (w dodatku a lineą): „Mimo wszystko był Kraszew ski... ziem ianinem “ . Zw łaszcza nie­ zręczne dlatego, że tuż obok zdanie rozpoczyna się w yrazem

„mimo“ .

Skoro wytknięto już podręcznikowi tyle przyw ar, pom yśleć w arto o w ykazaniu jego stron dodatnich. Podkreślić trzeba, że do najpiękniejszych k art książki należą ustępy poświęcone życiu Mickiewicza opowiedziane bardzo interesująco, naszpikowane — i słusznie — cytatam i z listów poety. Podobne cy ta ty z Mstów Sło­ wackiego przy biografü poety, z wykładów M ickiewicza przy

(8)

JERZY STARNAWSKI

om aw ianiu Pieśni Legionów , z M ochnackiego w ustępie o Graży­ nie, w analizie Dziadów cz. 111 — z rozpraw y George Sand uwa­

żać trzeba za bardzo pożyteczną innow ację, która w ram ach każ­ dego podręcznika winna być wielokrotnie naśladowana. Należy podaw ać uczniom licealnym w trafn ie dobranych wyim kach sądy najw ybitniejszych krytyków w spółczesnych, a także i potomnych o arcydziełach literatu ry . Pod ty m względem należy w rócić do trad y cji podręcznika K om am ickiego, do trad ycji opracowań W ielkiej Biblioteki. Należy dodać, że sądy potom nych: Kleinera, Pigonia, Przybosia, W yki też w jakiejś m iniaturze zostały wpro­ wadzone.

W rozdziałku o Dembowskim (s. 268) dobrym zabiegiem jest cy ta t z Em isariusza A nczyca, utworu który doskonale mógłby

zresztą w całości być czytany w szkole.

Słusznym zabiegiem jest w zakończeniu rozdziału o przedpo-w stanioprzedpo-wej poezji M ickieprzedpo-wicza (s. 117) przedpo-wydobycie przedpo-w aloru słoprzedpo-wa „pielgrzym “ w języku M ickiewicza. Taktownie i z um iarem omó­ wiono spraw ę nieszczęsnej cy fry „44“ (s. 156).

Z e względu na wspólne całem u narodow i umiłowanie naszej bohaterskiej stolicy wprow adzanie cytatu z przem ilczanego dotąd zupełnie w podręcznikach P oem atu Piasta Dantyszka — cytatu

o W arszaw ie — je st w ażnym zabiegiem wychowawczym .

Zestaw ienie Beniow skiego z P anem Tadeuszem (s. 256) prze­

prowadzone w sposób przekonyw ający i jasny. Szkoda tylko, że przynajm niej pięć pierw szych pieśni Beniow skiego nie należy do

obowiązkowej lektury młodzieży.

Rozdział o Norwidzie uznać należy za najlepszy pod względem dydaktycznym . Idzie on co praw da po linii w ytyczonej przez pro­ gram , pokazuje więc Norwida w sposób migawkowy, ale analiza czterech w ierszy lirycznych Norwida je st bystra, zaś ogólna cha­ rak terystyk a przem yca inform acje o innych utw orach z P rom

e-thidionem na czele. Na uwagę zasługuje także rozdziałek o L en ar­

tow iczu, U jejskim i Syrokomli. W artości w ychow aw czych tego ostatniego, utalentow anego i w ielce m iłego poety — dem okraty, dotąd program szkolny nie wydobył należycie.

Na zakończenie książki wprowadzili autorzy Bibliografię i T a­ blicę synchroniczną. Jasn e, że bibliografia w podręczniku szkol­ nym winna być zwięzła, winna podawać jedynie pozycje najw aż­ niejsze z zakresu tekstów i opracowań, dobrane pod kątem możli­ w ości ucznia klasy X . Obok suchego w yliczania pozycji podawać trzeb a jednak krótkie adnotacje ch arak teryzu jące przytaczane dzieła pod względem ich przydatności dla szkoły. Na początku winny być um ieszczone pozycje najodpowiedniejsze na

(9)

uzupęł-niającą lekturę młodzieży — w dalszej zaś części podać można wybór w ażniejszych m onografii i studiów, do których zagląda uczeń opracow ujący re fe ra t czy też uczeń szczególnie uzdolniony, dociekliwy, poszukujący. Należało przy tym p rzyjąć jednolitą, konsekwentną linię. Są bowiem rażące dysproporcje. Bibliografia do Mickiewicza zaw iera jedynie „prace ogólne“ ; przy Słow ackim podano teksty „aprobowane do użytku szkolnego“ ; w innych w y ­ padkach podaje się teksty, naw et czasem w w ydaniach Biblioteki Narodowej. Zdaniem piszącego te słow a, podstawowe w ydania klasyków, takie jak np. Pigoniowska edycja F re d ry , bezwzględ­ nie należeć w inny naw et do tych skąpych wskazówek bibliogra­ ficznych. Poza tym podać należało najlepsze w ydania kom ento­ wane, zarówno utw orów obowiązkowych do przeczytania, ja k też i tych, które zdaniem autorów podręcznika trzeba młodzieży za­ lecić. Tego postulatu nie spełniono. Bibliografia do M ickiewicza winna być ułożona w sposób n astępujący:

W śród wydań zbiorowych w ym ienić należy najpierw edycje: narodową i jubileuszową jako ogólnie dostępne, popularne, przy­ noszące popraw ny tekst poety. W dalszym ciągu trzeb a w ym ienić wydanie Dzieł przygotow ane przez Tow arzystw o L iterack ie im.

Adama Mickiewicza jako jedyne w ydanie naukow e, czterotom o­ we wydanie Pigonia — epokowe dla badań nad tekstem Poezji,

wydanie sejmowe. Z w ydań dzieł poszczególnych należy przyto­ czyć: Grażyną i K onrada W allenroda w wyd. Bruchnalskiego, nie­

które tomiki Biblioteki Narodowej (zwłaszcza K sięgi i Pana T a ­ deusza) i Wielkiej Biblioteki (zwłaszcza W ybór drobnych utw o­ rów w opracowaniu Konrada Górskiego i Dziady w wyd. Schip-

pera), Dziadów cz. III w wydaniu Borow ego (Pisarze Polscy

i Obcy). W śród m onografii o Mickiewiczu na pierw szym m iejscu w ym ienić należy książkę Szypera jako najprzystępniejszą dla młodzieży, a następnie m onografie: Chmielowskiego, K allenba­ cha, K leinera oraz W ładysław a M ickiewicza Żywot A dam a M ic­ kiewicza. Oczywiście, nie można zapomnieć o M ickiew iczu Mie­

czysława Jastru n a, określiwszy jednakże krótko typ książki. P o­ nadto zasługują na umieszczenie w zestaw ieniu bibliograficznym wymienione w książce pozycje z lat ostatnich: Przyboś, Kubacki i inne. Należy jednak specjalnie uw ypuklić literatu rę dotyczącą

Pana Tadeusza (bodaj: Pigoń, P an Tadeusz. Wzrost, w ielkość, sła­ wa; Chrzanowski, Za co pow inniśm y kochać Pana Tadeusza; K lei­

ner, O Panu Tadeuszu — książce budującej).

Podobnie przy Słowackim należy w ym ienić Dzieła w wyd.

Krzyżanowskiego (1952) i Dzieła w szystkie w wyd. K leinera,

(10)

356 JERZY STARNAWSKI

M ałeckiego i Dzieł w lwowskim wydaniu jubileuszowym G ubry-

nowicza i H ahna. Spośród w ydań indywidualnych znów w ym ie­ nić trzeba niektóre tomiki Biblioteki Narodowej z Beniow skim

n a czele, W ielkiej Biblioteki, w ydaw nictw a Pisarze Polscy i Obcy, Biblioteka A rcydzieł Poezji i Prozy, K ról D uch w wydaniu P a­

wlikowskiego ja k również w wyd. Piątkiew icza itp. Z monografii n a pierw szym m iejscu w ym ienić trzeba jednotomową książkę K leinera a w dalszej kolejności m onografie Małeckiego, Tretiaka, K leinera (4 tom y).

Podręcznik literatu ry polskiej K leinera, w ydany tuż przed w ojną, wznowiony dw ukrotnie po w ojnie (I część) w ten sposób podaje wskazówki bibliograficzne.

Tablica synchroniczna, wprawdzie dość skąpa, jest bardzo przydatna i tego rodzaju innow ację powitać należy z uznaniem. Podobnie z uznaniem wypadnie w yrazić się o ilustracjach w książce. Należy zawsze pam iętać, by ilustracje w podręczniku uczyły, a nie stanow iły jedynie dekoracji. Trzeba w łączyć je w sposób w łaściw y do tekstu. W inny to być ilustracje rozmaite: p ortrety, obrazy historyczne, k arty tytułow e dzieł, podobizny au­ tografów . Liczba ich nie powinna być zbyt duża. Podręczniki przedw ojenne, zwłaszcza dawno wycofane z obiegu w ypisy B alic­ kiego i M aykowskiego b yły bardzo bogato i inteligentnie ilustro­ w ane. Dobór ilustracji m iał tam jedną wadę organiczną, do któ­ rej w racać nie należy: niepotrzebne są ilustracje tw orzone spe­ cjalnie dla książki szkolnej. Pochw alić natom iast należy dobór ilu stracji w podręczniku Górskiego w ydanym przed wojną, a z po­ dręczników powojennych zasługuje na przychylną wzmiankę pod ty m wględem ostatnie w ydanie podręcznika na klasę I X opra­ cow ane przez Budzyka, Szyszkowskiego, L ib erę i in. Na tym tle porów naw czym ilu stracje w om aw ianej książce wypadły dobrze, a jako zasługę specjalną należy podkreślić bardzo staranne zesta­ w ienie reprodukcji z w ystaw ień poszczególnych dram atów ro­ m antycznych na scenach polskich.

Pożytecznym urozm aiceniem książki są rozdziałki o m alar­ stw ie i o m uzyce rom antycznej. Poezję danej epoki zawsze rozu­ mie się lepiej, m ając pojęcie o sztuce okresu. Toteż n ajprym ityw ­ niejsze choćby zam arkow anie zagadnienia, np. króciutki bodaj ustęp o Chopinie, Moniuszce itp. w ydaje się bardzo celowy. W szczegółach wszakże rozdziałek om awiany w yw ołuje następu­ ją ce zastrzeżenia: przy Chopinie podkreślić należy jego francu­ skie pochodzenie i solidarność z polską em igracją; za mało uwy­ puklona m iędzynarodow a sława Chopina, większa przecież od sław y M ickiewicza. Można by w dw u-trzech słowach powiedzieć

(11)

0 recepcji Chopina u współczesnych, np. zacytow ać wypowiedź Schumanna z 1836 r. Należy się także zastanow ić nad tym , czy dla Aleksandra Orłowskiego właściwe jest m iejsce w podręczniku na X klasę, czy nie lepiej wymienić go w rozdziale o m alarstw ie stanisławowskim w podręczniku na klasę IX ? P rz y Stattlerze do­ dać należy jedno krótkie zdanie o jego stosunkach z M ickiewi­ czem i Słowackim.

Nadto wzbogaceniem rozdziału o m alarstw ie i m uzyce rom an­ tycznej byłby krótki ustęp o stosunku rom antyzm u i rom an ty­ ków do sztuki w różnych jej przejaw ach. T u właśnie okazja do uwydatnienia, że rom antyzm był epoką wielką, ale nie w e w szyst­ kich dziedzinach. Objął poezję i muzykę, rów nież m alarstw o. Z a­ brakło m iejsca dla architektury. Budowle wznoszone w tej do­ bie — to tylko mniej lub więcej udatne naśladow nictw a gotyku. Poeci rom antyczni często nie potrafili należycie opisać arch itek ­ tu ry, np. brak opisu zamku w Grażynie, K onradzie W allenrodzie, Marii Malczewskiego i Zam ku K aniow skim , naw et w P anu T a ­ deuszu. Dzieła typu N otre Dam e de Paris V ictora Hugo należą

do wyjątków. Na naszym gruncie głęboko przeżyw ał architek­ turę chyba jedynie Kraszewski.

Najważniejszym w alorem ogólnym podręcznika jest jasność 1 przystępność. Niedociągnięcia w ytknięte zostały z nadzieją, że znikną w w ydaniach następnych, gdy podręcznik używ any w ca­ łej Polsce dostarczy doświadczeń dydaktycznych. Podręcznik jest znacznym krokiem na drodze popraw y; dalsze kroki zm ierzające ku lepszemu w inny być coraz skuteczniejsze.

UNE NOUVELLE CONCEPTION DU ROMANTISME

L ’auteur rend compte du manuel de littérature polonaise de l'époque romantique pour la Xe classe (Stanisław Jerschina, Zdzisław Libera, Euge­ niusz Sawrymowicz). C’est avec satisfaction qu’il faut constater que les auteurs du livre tiennent compte du niveau des élèves actuels, ce qui n’était pas toujours le cas. Le manuel a été publié en 1956 à titre d’essai, et introduit en 1957, après bien des corrections, dans toutes les écoles polonaises.

La partie consacrée à Mickiewicz se trouve élargie. Le camp de Czar­ toryski, la doctrine de Towiański et l’oeuvre de Zygmunt Krasiński sont

(12)

.358

présentés avec une objectivité satisfaisante. L ’auteur du compte rendu souligne encore les valeurs didactiques surtout en ce qui concerne le cha­ pitre sur Norwid, la partie consacrée à la peinture et à la musique l'époque du romantisme, la bibliographie, la table chronologique, les illustrations bien choisies. Malheureusement la liste des inexactitudes et des fautes de style ne manque pas.

En confrontant les qualités et les faiblesses du manuel, l’auteur finit par constater que celui-ci constitue un pas en avant non négligeable.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeszcze jedno - wykonując czynności, np. sprzątanie szafek, zaangażuj się na maksymalnie. To tylko 10 minut, więc dasz chyba p+radę, prawda? Wykonując tę czynność

Pewnego razu, kiedy przechadzał się po pałacu, zobaczył po raz pierwszy w życiu królewskiego sokoła.. Do tej pory Nasruddin nigdy nie widział

- jeśli podczas minionego tygodnia udało Ci się zbudować własny instrument, spróbuj zachęcić kogoś z rodziny do wspólnego muzykowania. Pobawcie się muzyką, wyczarujcie

i chcę się podzielić swoją pracą, proszę o wykonanie zdjęcia i przesłanie na adres mailowy – jerzysowa.jr@gmail.com a być może znajdą się na facebook'owej stronie szkoły

Mimo dość licznych prac naukowych dotyczących problematyki starzenia się, sytuacji osób starych w społeczeństwie oraz możliwości poprawy jakości ich życia

o zakładach opieki zdrowotnej przewiduje jeszcze jedną formę (poza dyżurem medycznym) wykonywania obowiąz- ków zawodowych lekarzy poza normalnym czasem pracy. 32k ustawy, lekarz

Ogólnie obiekt taki ma duży zapis informacji celowej, co jest dość charakterystyczne (ale dla bardziej złożonych wytworów życia) i to może stać się najefektywniejszym

Na chwilę obecną należy zapoznad się materiałami KWwIM (PL) - Projekt 1, cz1, to znaczy dokładnie przeczytad i starad się zrozumied równania modeli. W