• Nie Znaleziono Wyników

"Dawno a niedawno. Wspomnienia", Emilia Sukertowa-Biedrawina, Olsztyn 1965 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Dawno a niedawno. Wspomnienia", Emilia Sukertowa-Biedrawina, Olsztyn 1965 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Pollak, Michał

"Dawno a niedawno. Wspomnienia",

Emilia Sukertowa-Biedrawina,

Olsztyn 1965 : [recenzja]

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 669-674

(2)

Wania P rus Wschodnich od Niemiec i decyzja o plebiscycie na Warmii, Mazu­ rach i Powiślu.

Zamieszczone dokumenty pokazują też wyraźnie, ja k rząd niem iecki umie­ jętnie w ykorzystyw ał dla walki o zachowanie G dańska w Niemczech spraw ę P rus Wschodnich — konieczność zabezpieczenia stałego połączenia z innymi regionami. Zasadnicze przyczyny, które rodziły ustępstw a aliantów na rzecz Niemiec najw yraźniej scharakteryzow ał Lloyd George, stw ierdzając, że n arzu ­ cenie Niemcom szczególnie ostrych w arunków traktatu pokojowego mogło spowodować w Niemczech groźbę przewrotu rewolucyjnego. Mówił, że wówczas „Niemcy mogą połączyć się z bolszewikami i oddać sw oje środki, rozum i nie­ zwykłe zdolności organizacyjne na usługi rewolucyjnych fanatyków ” (s. 134). Złagodzenie warunków traktatu pokojowego wobec Niemiec n astąpiło chyba w najw iększym stopniu kosztem Polski. T ak tyk a niemiecka w W ersalu przed­ staw iona jedynie na podstawie m ateriałów już ogłoszonych drukiem na pewno mogłaby być w ykazana jeszcze w yraźniej, gdyby przeprowadzono kwerendę w archiwach niemieckich.

Plebiscyt na W armii, M azurach i Powiślu przeprowadzono jednego dnia i na mocy tych samych postanowień prawnych aliantów. Jedn akże różne były motywy decyzji o przeprowadzeniu plebiscytu w rejencji kw idzyńskiej, a inne w rejencji olsztyńskiej. Spraw y tych różnic w historiografii polskiej nie doczekały się pełnego przedstaw ienia i nie w yjaśniono, jak ie to miało kon­ sekw encje już przy organizowaniu głosowania plebiscytowego. W omawianym zbiorze dokum entów zamieszczono m ateriały, które w y jaśn iają, jak ie były motywy decyzji o plebiscytach w obu regionach. Szczególnie wiele m iejsca zajm uje przedstaw ienie przyczyn plebiscytu w rejencji kw idzyńskiej, na tle w alki Polski o uzyskanie połączeń kom unikacyjnych W arszawy z Gdańskiem .

Dokumenty przedstaw iają czytelnikowi odmienność argum entacji Polaków i Niemców przy wysuwaniu kontrow ersyjnych propozycji terytorialnych. Pouczające to zestawienie argum entów w ykazuje, jak form alny kompromis, jakim były ostateczne decyzje, nie był kompromisem równorzędnym dla obu stron, lecz dowodził wyraźnego uprzyw ilejow ania strony niem ieckiej. W doku­ m entach polskich widać, ja k w m iarę upływu czasu argum enty polskie były coraz to bardziej precyzyjne i podbudowane coraz to lepszym m ateriałem dowodowym. Argum enty rzeczowe m usiały jednak ustępow ać na plan drugi wobec aktualnych potrzeb politycznych.

Dla badaczy dziejów najnowszych ziem w arm ińskich i m azurskich następne tomy nie przyniosą już tak bogatego m ateriału, lecz na ich druk oczekuje się z niemałym zainteresowaniem. Zbiór dokumentów w ykazuje w sposób bardzo jask raw y międzynarodowe znaczenie P rus Wschodnich w pierwszych latach po zakończeniu wojny św iatow ej.

Wojciech W rzesiński

Em ilia S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , Dawno a niedawno. Wspomnienia, „Pojezierze”, Olsztyn 1965, ss. 334.

„Dopóki mi sił starczy, chcę być pożyteczna i pomocna” (s. 333).

Te własne słowa p. Em ilii Sukertow ej-Biedraw iny, autorki książki Dawno

a niedawno, mogą być uw ażane za je j dewizę życiową. Patrząc na je j życie

retrospektyw nie poprzez je j w spom nienia, tak żywo, barwnie i z polotem pisarskim skreślone, stw ierdzić można bez trudu, że nie żałow ała nigdy swych sił, swego zdrowia, swego czasu, kosztem naw et osobistego życia rodzinnego, aby pracow ać pożytecznie i owocnie oraz spieszyć z pomocą zawsze i wszędzie, gdy szło o człowieka, gdy w grę wchodziła w ielka idea, jak iej od lat bez reszty

(3)

dogłębnie jest oddana — idea służby dla Mazur. Niezrażona żadnymi przeciw­ nościami, żadnymi trudam i, żadnymi nawet niebezpieczeństwami, wewnętrznie przekonana, że czyni słusznie i dobrze, rozum iejąc doskonale obowiązek pracy dla społeczeństwa i w sercu swym niosąc umiłowanie Mazur, szła ciągle naprzód, by dojść do upragnionego celu.

Odkryła polskiem u społeczeństwu ziemię m azurską. Zawzięcie w alczyła o to, aby wykazać, że Mazurzy to Polacy, jak nimi są Warmiacy, Ślązacy, Kaszubi, Wielkopolanie, że Polsce byli zawsze oddani, w okresie niewoli 0 Polsce zawsze m arzyli, do Polski pragnęli wrócić i dla niej pracować, że pod pokostem niemieckim biło serce dla Polski, że starczyło tylko warstwę wierzchnią niemieckości usunąć, by dostać się do bogatych pokładów żywej polskości. Bolało ją wielkie niezrozumienie duszy m azurskiej i po pierwszej 1 po drugiej wojnie św iatow ej, nękały ją wszelkie niespraw iedliw ości w yrzą­ dzane Mazurom, wszelkie ich poniżenia.

Stąd rozwinęła się intensywna i wszechstronna praca, zw łaszcza pisarska, aby społeczeństwu dokumentarnie w yjaśnić kim są M azurzy, aby ułatwić społeczności polskiej należyte zrozumienie zagadnienia m azurskiego, aby dopracować się zmiany nastaw ienia w odniesieniu do Mazurów. Z drugiej zaś strony nie zaniedbywała niczego, aby Mazurom Polskę przedstaw ić w należytym świetle, aby nieufnych Mazurów do Polski z letargu pow stałej przekonać i mimo w szystko podsycić ich uczucia przyw iązania do Polski i chęć pracy w Polsce i dla Polski.

I to się je j ostatecznie powiodło po ogromnych trudach, po wielu niepowo­ dzeniach i pognębieniach. Może dzisiaj śm iało i spokojnie oglądać oczywiste owoce swych zm agań ofiarnych nie dającej się nawet należycie ocenić upartej pracy wielu lat.

Dlatego wydanie wspomnień pt. Dawno a niedawno, nawet w tak okrojonej objętości (przebogata treść całego dotychczasowego życia zam knięta zaledwie w 332 stronach) było konieczne i bardzo aktualne. Czyta się je z prawdziwym zainteresowaniem.

Wspomnienia stanow ią ważki m ateriał do zobrazowania sy tu acji M azur w okresie tworzenia się państwowości polskiej, do uwidocznienia przeróżnych czynników działających dla dobra Mazurów, ale i na ich szkodę. Spisane „na żywo” przez autorkę, która w rozlicznych akcjach na rzecz M azur pars

m axim a fuit, która śm iało dotarła wszędzie, gdzie w określonych w arunkach

można było dotrzeć, która potrafiła w ykorzystać wszelkie możliwości, aby tylko m azurską spraw ę pchnąć ku pomyślnemu rozwiązaniu — stały się jedyną tego rodzaju książką, która jak o źródło autentycznych inform acji będzie niewątpliwie w alnie w ykorzystyw ana przy skreślaniu dziejów M azur w okresie po pierw szej i drugiej wojnie światowej.

Wspomnienia te mogą spełnić jeszcze inną rolę, niemniej w ażną: wycho­ wawczego oddziaływania na rzesze czytelników, zw łaszcza tych, którzy pracam i społecznymi się p arają. Wszak one jasn o i dokumentarnie obrazują to, czego dokonać może jednostka w ielkiej idei oddana, realizująca ją przez ofiarną, czystą, bezinteresowną pracę dla drugich, zwłaszcza dla odzyskanego, z róż­ nych względów ważnego dla Polski -regionu. To bezcenny, przykład na dzisiaj i na jutro.

A tej w łaściwie jedynej w szechwładnej idei służyły: zdolności pisarskie, które ujaw niać się zaczęły już w okresie młodości autorki (wyczuł je W ładysław Reymont i podniecił), a później doskonale się rozwinęły, również i wiedza zdobyta pod kierunkiem wybitnych naukowców, a wzmożona w łasną pracą i zainteresowaniam i, niemniej pociąg żywiołowy do pracy w krajoznaw stw ie rozwinięty pod wpływem znakomitego pioniera krajoznaw stw a, A leksandra

(4)

Janow skiego. To spotęgowało gorące pragnienie poznania ziem polskich „zapom nianych” , okupione naw et uwięzieniem autorki w 1923 r. w Dąbrównie na M azurach, jak również chęć krzew ienia wśród społeczeństw a znajom ości ziemi ojczystej. Wreszcie autorka posiadała niezmożoną żyłkę do pracy spo­ łecznej, czy to w charakterze charytatyw nym (np. opieka nad ofiaram i wojny), czy też popularyzatorsko-wykładow ym , a zwłaszcza propagandowym, gdy chodziło już specjalnie o zagadnienie mazurskie.

Motorem zaś napędnym była p asja pracy i niezwykłe zdrowie, które na ogół dopisyw ało autorce w przeszłości.

Arcyciekaw ą rzeczą dla czytelnika wspomnień jest prześledzić, ja k ta idea m azurska autorki rozw ijała się od pierwszych zaczątków aż do ucieleśnienia się w postaci Muzeum M azurskiego i Instytutu M azurskiego obejm ującego m. in. specjalistyczny księgozbiór oraz obfite wydawnictwa.

Jak b y m ałym zalążkiem było zetknięcie się w W arszawie z autentycznym Mazurem w niemieckim mundurze, wziętym do niewoli przez R osjan w czasie pierw szej wojny światowej (s. 28). J a k autorka pisze — ten jeniec utkwił jej „n ajb ardziej w pam ięci” .

Potem, od jesieni 1919 r., coraz bardziej anim uje ją p raca w Kom itecie M azurskim w W arszawie, z którego ram ienia zredagow ała przed plebiscytem odezwę do Mazurów, w ykazującą im, że ich m iejsce jest w Polsce. A gdy po plebiscycie przyznano Polsce jedynie Działdowszczyznę, autorka d la tego „skraw ka ziemi m azursk iej” pracow ała już całą duszą i z w ielkim rozmachem. Znalazła już sw ą „słuszną drogę” (s. 309). Po niej krocząc w ykonała pracę, która nie pójdzie na marne.

Inform ow ała polskie społeczeństwo pisząc szereg artykułów w prasie codziennej o M azurach, „z którym i m ieliśm y nadzieję złączyć się w granicach Rzeczypospolitej”. O rganizując zbiórkę książek w W arszawie, zasilała bibliotekę nowo powstałego Sem inarium Nauczycielskiego w Działdowie, którym się rzetelnie opiekowała. Śm iało zdobywała pieniądze u czynników najwyższych na „Dom M azurski” w Działdowie, który w grudniu 1922 r. otw arto uroczyście. W poczuciu doniosłości zagadnienia, objęła od końca grudnia tegoż roku sekretariat redakcji i prow adziła korektę tak potrzebnej „G azety M azu rskiej” . Wkrótce zaś wzięła wyłącznie n a siebie całą odpowiedzialną i ciężką pracę redakcyjną. „Głównym zadaniem („G azety”) było rozbudzenie w M azurach poczucia narodowego, przyzw yczajenie ich do m yślenia po polsku, zapoznanie z dziejam i Polski i z dziejam i ludu m azurskiego, z jego łącznością z M acie­ rzą” (s. 91).

Wnet przygotow ała pierw szy „K alen darz M azurski” na 1924 r., którego dom agano się bardzo w terenie. Tę pracę kontynuowała z pożytkiem wielkim dla czytelników. Organizowała dla M azurów wystaw y sztuki polskiej, aby im Polskę pokazać.

Arcyciekawe rozdziały K alendarz i G azeta oraz Pograniczne wędrówki (ss. 87—92) obrazują rosnący entuzjazm dla spraw y m azurskiej i gorące p rag­ nienie sięgnięcia do Mazurów za kordonem (nawiązywanie kontaktów z różnymi ludźmi na pograniczu celem przem ycania „G azety” i „K alen d arza” na drugą stronę — Łom żyńskie, Suw alszczyzna, Grajew o, Augustów).

Okres pomiędzy rokiem 1923 a 1928 zalicza autorka do najbujniejszych lat życia. „Sam a się nieraz dziwię ja k nadążałam m ając dom, męża, dwoje dzieci w W arszawie, dziesięć dni w m iesiącu przebyw ać w Działdowie, objeżdżać kresy północne, w ygłaszać odczyty na tem aty m azurskie, pisyw ać do licznych pism w całej Polsce, redagow ać bez niczyjej pomocy „G azetę M azurską” i „K alen darz dla M azurów” (s. 153).

(5)

A gdy dyrektorem Sem inarium N auczycielskiego w Działdowie został Józef E iedraw a ze Śląsk a Cieszyńskiego, późniejszy je j mąż, znakomicie z nim w spółpracowała dla dobra Mazurów. Znowu wiele cennych inicjatyw, z których najw ażniejszą było założenie Muzeum regionalnego w Działdowie (otwarcie miało m iejsce 17 lipca 1927 r.). D rugą zaś inicjatyw ą niemniej cenną z prze­ różnych względów, przyjętą przez dyrektora Biedraw ę — to powstanie w szkole młodzieżowego K ółka Krajoznaw czego, które rozpoczęło działalność pod patro­ natem p. Sukertow ej na wniosek sam ej młodzeży (ss. 164 i n.). Pom ysł znako­ m ity świetnie się realizował i w ielkie korzyści przyniósł i Muzeum M azur­ skiemu i sam ej młodzieży. Wzbogacił się zasób.,eksponatów oryginalnych m azurskich, zbieranych przez młodzież i dzieci szkół powszechnych, zachęco­ nych przez nauczycieli, których zainteresował tą spraw ą dyrektor Biedraw a. Młodzież poznawała swój region, naw iązywała bliski kontakt ze środowiskiem w iejskim, zapaliła się do zbieractwa, aby w ten sposób ratować folklor mazurski.

Tu sięgnę do moich wspomnień osobistych z okresu, gdy będąc kuratorem okręgu szkolnego pomorskiego od 1 marca 1931 r. do 31 lipca 1932 r. (w książce na s. 112 podana data omyłkowo), a potem okręgu szkolnego poznańskiego obejm ującego pomorski i poznański, jako nowy poszerzony okręg poznański od 1 sierpnia 1932 r. do 31 sierpnia 1936 r. — zapoznałem się bliżej z zagadnieniem m azurskim i M azurami. Wnet stwierdziłem, że Polacy przybysze z innych stron Polski, a zwłaszcza czynniki adm inistracyjne, nie orientowali się w sy tu acji narodowościowej Mazur. P rzyjm ując zasadniczo zewnętrzne objawy za istotne, uw ażali M azurów za niepewny element, za społeczność raczej związaną z Niemcami aniżeli pragn ącą zjednoczenia z Polską. Z tego niespraw iedliw ego i powierzchownego spojrzenia na Mazurów w ynikała nieufność, nieprzyjazne, często pogardliw e ustosunkowanie się do nich, a po ich stronie znowu narastało poczucie krzywdy, poniżenia i niedoceniania ich walorów, słowem poczucie obcości i osamotnienia.

W okresie objęcia przeze mnie stanow iska kuratora stosunki były zaognione, do czego przyczyniała się też spotęgowana w alka na tle wyznaniowym. W tej tak bardzo zadrażnionej sytuacji, co było źle widziane zarówno przez Mazurów działdowskich, jak i za kordonem — kojącą m ię odgryw ała osoba dyrektora Biedraw y i jego Żony, autorki Wspomnień. Podkreśliłem to w charakterystyce, zacytowanej przez nią w książce na stronach 112 i 113. Do rozwikłania przeze mnie zagadnienia m azurskiego, tak ja k ono wówczas wyglądało, do należytego zrozumienia zagmatwanych, niedobrych stosunków, przyczyniło się walne m oje spotkanie n a terenie Działdowa z dyrektorem Biedraw ą i jego Żoną. D yrektora znałem ju ż zarówno z osobistych zetknięć się z nim w K u ra ­ torium, czy na konferencjach, jak i z uwag o jego pracy w izytatora sem inariów nauczycielskich. Nie znałem natom iast jego Żony, o której dochodziły mnie słuchy, jako o w ielkiej społeczniczce, całą duszą oddanej m azurskiej spraw ie.

W czasie kilkugodzinnej swobodnej rozmowy w ich gościnnym domu moje pojęcie o dyrektorze Biedraw ie ugruntowało się i uzupełniło. B ył poważnym, wewnętrznie bardzo skupionym człowiekiem, który dobrze znał i rozumiał zagadnienie m azurskie. W rozmowie wyczuwało się serdeczne oddanie M azu­ rom, głębokie odczucie ich doli oraz niepokojącą go troskę o los m azurskiej enklawy. O powiadania m ęża uzupełniała Fani Emilia, dorzucając z tem pera­ mentem i żywością wiele trafnych spostrzeżeń, wiele uw ag zwłaszcza odnośnie stosunków w samym Działdowie, wiele doskonałych obserw acji opartych na długiej już pracy dla Mazurów, na głębokich osobistych własnych przeżyciach. Mówiło się wiele o pracy bieżącej, o planach na przyszłość, o trudnościach wielorakich. Padały też słowa stw ierdzające brak stałej linii postępowania

(6)

w ładz wobec Mazurów, co było uzależnione w ogromnej m ierze od polityki zagranicznej polskiego rządu.

W tym czasie też z zainteresowaniem oglądnąłem Muzeum M azurskie, zainicjow ane przez autorkę — osiągnięcie śm iałe, zasługujące ze wszech m iar na poparcie.

T ak dobrze u kładające się prace, zw łaszcza gdy autorka na stałe prze­ niosła się do Działdowa, zostały gwałtownie zahamowane z chwilą dojścia do w ładzy H itlera i zaw arcia z Niemcami paktu nieagresji. Spadły w tenczas na autorkę ciosy bardzo dotkliwe i bolesne. M inisterstwo Spraw Wewnętrznych zlikwidowało od 1 kw ietnia 1933 r. „G azetę” z dodatkam i dla młodzieży. Autorce zabroniono ogłaszania „artykułów , które mogłyby się Niemcom nie podobać” (s. 231). Dyrektor Biedraw a stał się niewygodny w Działdowie na eksponowanym stanow isku. Sto su jąc zasadę prom oveatur ut am oveatur zam ie­ rzono m ianować go naczelnikiem w ydziału (kuratorem) w K atow icach, potem dyrektorem Pedagogium . Rezultat był taki, że z dniem 1 stycznia 1939 r. dyrektor Biedraw a, ceniąc nade w szystko ideową pracę dla Mazurów, zdecy­ dował się przejść na em eryturę pozostając w Działdowie.

A z wybuchem w ojny rozpoczęła się w ielka gehenna. Trzeba było Działdowo opuścić, zabezpieczyć zbiory muzealne, starodruki i rękopisy i ratow ać przed zniszczeniem. Ciągłe wędrówki, ustawiczny lęk o męża i rodzinę, ciągłe niebez­ pieczeństwa, aż wreszcie ostateczny cios — śmierć m ęża, dyrektora Biedraw y w dn. 28 kw ietnia 1944 r. w Krośnie na Podkarpaciu, pod obcym nazwiskiem Jó zefa Bernatowicza. W szystko to nadwerężyło zdrowie au torki i osłabiło samopoczucie.

Potem, w śród niebywałych trudności, nastąpił powrót do Działdowa, który przygnębił ją, bo i czuła się sam otna i m usiała patrzeć znowu na różne krzywdy Mazurów. W reszcie 11 czerwca 1945 r. dotarła do upragnionego od daw na Olsztyna, w którym m iała już pozostać i pracować. Początki były bardzo ciężkie. Doszło do tego, że — ja k sam a pisze — „ogarniała mnie czasem zupełna rozpacz” (s. 273) i przygnębienie — „czułam się sta ra i nikom u niepotrzebna” . N astrój ten jednak nie trw ał zbyt długo. M ając w pam ięci słow a swego męża, dyrektora Biedraw y: „P racu j za siebie i za m nie” (s. 251), o czym mi nieraz wspom inała, otrząsnąw szy się z nastrojów ciężkich, stanęła znowu do roboty ważnej i pow ażnej: objęła obowiązki sekretarza generalnego Instytutu M azur­ skiego (19 w rześnia 1945 r.).

I znów stała się tytanem pracy („Pracow ałam często po 14 godzin na dobę”, s. 301), pochłonięta najzupełniej przeróżnymi zabiegam i i ogromną, wszech­ stronną działalnością Instytutu. Dość przeczytać rozdziały Biblioteka Instytutu

M azurskiego oraz Instytut M azurski działa, aby mieć wyobrażenie o ogromie

pracy i o warunkach, w jakich ta praca się dokonywała (np. ak cja zdobywania książek do Biblioteki Instytutu!!), co autorka przeżyła i na co się narażała. A utorka m iała nareszcie olbrzym ią saty sfak cję, kiedy „m iejscow e władze dały wyraz temu, że cenią nasze zdanie w zasadniczych spraw ach rozwojowych W armii i M azur” (s. 300). Quanta m utatio rerum w porównaniu z tym, co było w Działdowie przed w ojną!

A jak w ielką niew ątpliw ie radość m iała autorka, gdy w lipcu 1946 r. ukazał się pierw szy num er „Kom uniktów ” Instytutu M azurskiego — można sobie tylko w yobrazić! W tej pracy szalonej i szaleńczej jakże tkliw a i serdeczna pam ięć o M azurach-działaczach zasłużonych, którzy ju ż odeszli, a których należało uczcić: G ustaw Gizew iusz (Zagubione m ogiły, s. 305), M ichał K a jk a (K ajk ó w a dola, s. 317).

A le znowu nadeszły „trudne la ta " i dla autorki i dla Instytutu M azurskiego. W 1948 r. Instytut M azurski n a mocy decyzji w ładz naczelnych (M inisterstwo

(7)

Ziem Odzyskanych), jak o taki został zlikwidowany i podporządkowany Insty­ tutowi Zachodniemu w Poznaniu. Było to wynikiem tendencji zespalającej, której uległ też Instytut Ś ląsk i w Katow icach. Instytut M azurski stał się S tacją N aukową Instytutu Zachodniego. Decyzja ta zapadła na konferencji u wice­ m inistra ziem odzyskanych, Leopolda Glucka, w której uczestniczyłem wraz z prof. Zygmuntem Wojciechowskim. Przykra to była decyzja. Zgodzono się, by w podtytule zachować brzmienie „Instytut M azurski” . S tacja przejęta na etat Instytutu Zachodniego m iała zapewniony stały budżet, ustalono etaty pracownioze, a opieka Instytutu Zachodniego była troskliw a. Wydawnictwa S ta c ji wychodziły pod firm ą Instytutu Zachodniego. T ak i stan trw ał do lipca 1953 r., gdy Polskie Towarzystw o Historyczne przejęło Stację N aukową od Instytutu Zachodniego. D yrekcja Instytutu Zachodniego żegnając się z autorką podziękowała je j za niestrudzoną pracę w Instytucie M azurskim oraz w yraziła je j szczere uznanie za w ielkie zasługi położone dla wydobycia na powierzchnię życia polskiego spraw y Mazur oraz spopularyzow ania wśród społeczeństwa wiedzy o Mazurach.

W 1956 r. zapadła decyzja wznowienia „Kom unikatów ”, jako „Kom unikaty M azursko-W arm ińskie” , niewątpliwie ku w ielkiej radości autorki i dla pożytku nauki i dziejów ziemi m azursko-w arm ińskiej. Do tej pory ukazało się 35 numerów „K om unikatów ”, świadczących dowodnie o olbrzym iej pracy Biedraw iny, jako odpowiedzialnej redaktorki i współpracowniczki.

Z zadowoleniem wewnętrznym i zainteresowaniem przeczytałem Dawno

a niedawno. Żywo stanęły mi przed oczyma te lata, w których poznałem

P aństw a Biedrawów. Przypomniał mi się też wyraziście okres złowrogiej nocy hitlerow skiej, kiedy tylko ostrożnie utrzymywało się kontakty. Myślami cofną­ łem się również do tego okresu po drugiej w ojnie św iatow ej, gdy p. Biedraw ina, jak o kierownik Stacji Naukowej Instytutu Zachodniego w Olsztynie, w częstych osobistych i listownych spotkaniach ze mną, jak o wicedyrektorem Instytutu Zachodniego, dzieliła się swymi kłopotami, trudnościam i i troskam i związanymi ze Stacją, dla których trzeba było znaleźć zawsze dobre rozwiązanie.

K iedy S ta c ja N aukowa Instytutu Zachodniego przeszła pod opiekę Polskiego Towarzystwa Historycznego, jak o jego S ta c ja — stosunków nie zerwano. K on takt raczej się wzmógł poprzez bardzo żywo utrzym ywaną, n a stopie przyjacielskiej, korespondencję.

Michal Poliak.

Wojciech W a w r z y n e k , Pam iętnik Opolanina, W ydawnictwo „Ś lą sk ” , 1965, ss. 218 + nlb. w kładki ze zdjęciami.

W 1964 r. na konkursie ogłoszonym przez R adę N aczelną Towarzystw a Rozwoju Ziem Zachodnich na wspomnienia działacza Ziem Zachodnich i Północnych nagrodę II stopnia otrzymał Wojciech W a w r z y n e k (nagrody I stopnia nie przyznano). W grudniu 1965 r. wspom nienia W awrzynka zna­ lazły się na półkach księgarskich. Zm arły przedwcześnie w w ieku 52 la t w lipcu 1965 r. Wojciech W awrzynek nie doczekał się ukończenia druku wspomnień, które ukazały się w serii pu blikacji książkowych Instytutu Śląskiego w Opolu, nakładem W ydawnictwa „ Ś lą sk ” .

Wojciech W awrzynek od najm łodszych lat, bo już w domu rodzicielskim , żył w atm osferze głębokich trad ycji w alk o wyzwolenie narodowe ludu śląskiego. Chłonnymi oczyma dziecka obserwował i przeżywał powstania, plebiscyt. M ieszkając na terenach, które w okresie międzywojennym zostały przy państw ie niemieckim, dla kontynuowania nauki w polskiej szkole średniej

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na tle kryzysu gospodarczego przedstawiona zosta#a sytuacja pa&stw cz#onkow- skich, zaprezentowano scenariusze dotycz ce przysz#o%ci UGW, zbadano przyczyny i

Głównym tematem tej konferencji jest unifikacja programów nauczania przedmiotów ilościowych, który wiąże się z ogólnym problemem ciągłego poprawiania jakości w

Zainteresow ania te koncentrują się w szczególności na problemie powstawania i utrzymywania się bezrobocia w stanie równowagi oraz nierów­ nowagi rynku

Tak ogromna rola tekstu stała się przyczynkiem do poddania wnikliwej analizie zarówno tekstów oryginalnych, obecnych w procesie nauczania języka polskiego jako

• osada kultury łużyckiej z okresu halsztackiego osada z okresu wczesnego średniowiecza •.. ślady z okresu

– warstwa I – 3587 fragmentów ceramiki naczyniowej (w tym fragment SN, fragment KAK, fragment SB, 3584 fragmenty Ha-La, z których 171 określono jako przynależne do

Ustawa stała się tym dokumentem, który stanowił podstawę dla rozpoczę-

Toward discretizing the state space of nonlinear systems, we elaborate on the notion of isochronous manifolds, originally in- troduced in [1]. In [1], Anta and Tabuada proposed a