• Nie Znaleziono Wyników

Postępy Astronomii nr 1/1993

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Postępy Astronomii nr 1/1993"

Copied!
55
0
0

Pełen tekst

(1)

_

postępy i

/93

^ strononrii'

^

styczeń-marzec

tom 41

POLSKIE TOWARZYSTWO ASTRONOMICZNE

Io

Concertino

- wulkan totalny

na gwiazdy pulsujące

(2)

POSTĘPY ASTRONOMII

(PL IS S N 0032-5414)

są k w artaln ik iem poświęconym popularyzacji astronom ii. Pism o je s t oficjalnym oragnem Polskiego T ow arzystw a A stronom icznego, założonego w roku 1923. PO STĘPY ASTRO­ NOM II u k a z u ją się od 1953 roku, a od 1991 roku w zm ienionej form ie i nowej szacie g ra­ ficznej. W aru n k i n ab y w an ia i w aru n k i p re n u ­ m e ra ty — w ew n ątrz n um eru.

K o leg iu m R ed ak cyjn e:

Bożena Czerny (CAMK W arszaw a) J o a n n a M ikołajew ska (CAMK W - wa)

R e d a k to r n a c zeln y :

Maciej M ikołajew ski (IA UM K Toruń) W sp ó łp ra ca p la s ty c z n a : Jacek D rążkowski K orek ta: Alojzy B urnicki

R e d a k cja w T oru n iu :

In s ty tu t A stronom ii UMK ul. Chopina 12/18; 87-100 Toruń

telefon 11655 lub 783390 albo 26018 w. 53 telex 0552234 a s tr pl P o c z ta e le k t r o n ic z n a (E-mail adress): M AMIKO@PLTUMKl 1 .b itn et R e d a k c ja w W arszaw ie:

C en tru m Astronom iczne im. M ikołaja K opernika PAN ul. B artycka 18; 00-716 W arszaw a

tel. 410041 w. 48 (B. Cz.), w. 24 lub 26 (J. M.) S k ła d k o m p u te r o w y : Sław om ir K ruczkow­ ski, MIZAR

P r o je k t w in ie ty : T adeusz Jodłow ski D ruk: Z akład Poligraficzny pp. N eum an G rudziądz, ul. Filom atów l a

O p r a c o w a n ie te c h n ic z n e : F irm a MIZAR G rudziądz, ul. K rólew ska 3

D y stry b u cja : Sław om ir K ruczkowski 86-300 G rudziądz, ul. K rólew ska 3b/22 tel. 26650

O Materiałów nie zamówionych Redakcja nie zwraca O Przedruk materiałów i zdjęć tylko za zgodą Redakcji O Opinie i poglądy form ułowane przez Redakcję i autorów nie reprezentują oficjalnego stanowiska Towarzystwa O © POSTĘPY ASTRONOMI11993 ił/i'

WŁAŚCICIELE

I KIEROWNICY KSIĘGARŃ,

KOLPORTERZY

II 11

Poszukujemy chętnych do

sprzedaży, dystrybucji i kolportażu

kw artalnika

prosimy o kontakt z dystrybutorem

„Postępów Astronomii” pod adresem:

Sławom ir Kruczkowski, 86-300 Grudziądz

ul. K rólewska 3/22, tel. 26650

albo redakcją w Toruniu (tel. 116-55 lub 487144) lub w W arszawie (tel. 410041 w. 48)

O

II

OGŁOSZENIA I REKLAMY

Z a p r a s z a m y d o o g ła s z a n ia s ię w P O S T Ę P A C H A S T R O ­ N O M II, w s z c z e g ó ln o ś c i:

□ firmy kom puterowe □ firmy produkujące profesjonalny sprzęt naukowy □ firmy produkujące sprzęt dla m iłośników astronom ii □ w ydawnictwa o tem atyce astronomicznej

CENNIK:

★ Je d n a stro n a czarno-biała w ew nątrz n u m eru — 1.5 m in zł ★ Je d n a stro n a kolorowa na wewnętrznej stronie okładki i wkładce - 5 m in zł ★ Je d n a stro n a kolorowa n a czwartej stronie okładki - 8 m in zł ★ 1 cm2 - 8 tys. zł ★ Opracow anie graficzne czarno-białe - 150-200 tys. za stronę ★ Stosujem y znaczne ulgi przy pow tórzeniach i w przypadku akcji reklam owych popieranych przez Redakcję ★ Redakcja nie odpowiada za treść płatnychDogłoszeń

ZDJĘCIE NA OKŁADCE PRZEDSTAWIA...

...

o b r a zy księżyca Io uzyskane z T eleskopu K o sm ic zn eg o H u b b le ’a

w

św ie tle w id zia ln ym

(g ó rn y, lew y) i u ltra fio leto w ym (górn y, p ra w y ). D la p o ró w n a n ia u m ieszczo n o - ro zm yty do

z d o ln o śc i r o zd zie lc ze j Teleskopu K o sm ic zn eg o (doln y, le w y) - o b ra z u zyskan y 13 la t tem u

p o d c z a s m isji V o y a g e ro w o ra z oryg in a ln y (doln y, p r a w y ), u zyskan y w św ie tle w id zia ln ym , o b ra z

z V o ya g ero w . S zc ze g ó ło w a a n a liza zd ję ć p o k a zu je, że p o m im o n a d zw y c za jn e j a k ty w n o ści

w u lk an iczn ej Io, g łó w n e stru ktu ry na p o w ie rzc h n i nie u leg ły zm ianie. In teresu ją ce szc ze g ó ły

osta tn ich b a d a ń Io zn a jd zie C zyteln ik w ew n ą trz zeszytu . (D zięk i u p rzejm o ści F ra n cesco P a res-

ce z E SA /ST Sci i P a o la S a rto retti z U n iw ersytetu

w

P a d w ie o ra z NASA - o b ra z z V o ya g era ).

(3)

---ym razem wydajemy zeszyt w ciemno: pozostajemy przy star---ym nakładzie i

cenie. Całe zamieszanie oczywiście jest naszą winą: liczyliśmy, że

poprzedni, podwójny zeszyt uda nam się wydać w połowie lutego, co i tak

uznaliśmy za granicę (nie)przyzwoitości. Jak było - Czytelnicy sami wiedzą.

Tym razem do naszej opieszałości dołączyli się jeszcze drukarze... Zresztą, w

poprzednim zeszycie jest też więcej błędów: drukarskich (brak „cieniowania” w wielu

miejscach), składu („wypadło” zdjęcie Jowisza i podpis do 4 strony okładki), korekty,

etc. Teraz mamy za swoje - nie mamy zielonego pojęcia ilu Czytelników się na nas

obrazi i ilu stracimy prenumeratorów. Cóż możemy zrobić? PRZEPRASZAMY!

Liczymy jednak wciąż na Was, że zaprenumerujecie i uratujecie nasze i swoje

pismo. Tak więc, w sposób bezczelny prosimy o uzbrojenie się w cierpliwość, ...

nożyczki i długopis i rozpoczęcie lektury od stron... 17-18! My zaś postaramy się

dogonić utracony czas. Oby tylko drukarze dopisali.

A co w numerze? Przede wszystkim

super nowa

(czyli

z ostatniej chwili)

wiadomość na 3 stronie okładki. Żeby się dowiedzieć co wydarzyło się w galaktyce

M81, trzeba było czekać kilka milionów lat - tak to jest daleko! Czym je st wobec tego

- że nie wspomnimy wieczności - opóźnienie Postępów? Zwłaszcza, że naszym

materiałom krążącym między Warszawą, Toruniem i Grudziądzem zdecydowanie

trudno osiągnąć prędkość światła.

Po przeciwnej stronie zeszytu - zaraz po spisie treści - znajdą Czytelnicy równie

super,

ale

staroć:

z pietyzmem przedrukowujemy wykład Władysława Dziewulskiego

inaugurujący działalność Uniwersytetu Wileńskiego w 1919 roku. Kontynuujemy

więc nasz eksperyment (po dziejach Obserwatorium Krakowskiego) z historią i

legendą w nagłówku. Zwłaszcza, że Obserwatorium Wileńskie jest o 40 lat starsze.

Oczywiście głównym tematem Postępów musi być jednak współczesność, a

nade wszystko nowoczesna astrofizyka. Tym razem zapraszamy na... koncert.

Czasopismo to nie dysk kompaktowy firmy Philips, więc publikujemy partyturę

(strona 25). Kompozytor sam wykonuje utwór na trąbce i gwiazdach. Jak prawie

zawsze, trochę kosmologii (strona 29). Dosyć trudny artykuł o galaktycznym dynamie

(strona 39), mamy nadzieję zaspokoi potrzeby bardziej ambitnych Czytelników.

Pozostałych, liczymy że nie zniechęci do tego tematu, zwłaszcza, że mamy w

zanadrzu jeszcze jeden, wspaniale ilustrowany tekst, do jednego z następnych

zeszytów.

Do tematów naprawdę interesujących trzeba bowiem powracać. Dziś wracamy

do Toutatis (strona 22). Autor poprzedniego tekstu na ten temat, na szczęście w tej

chwili prowadzi obserwacje w Chile i nie widzi jaką czcionką wydrukowaliśmy jego

donos

w poprzednim numerze. „Times-szóstka” - tego już naprawdę prawie nie daje

się czytać! Ponieważ nie mamy możliwości dołączenia do zeszytu lupy (co nam

sugerowano), resztę

donosów

musieliśmy przenieść do następnego zeszytu, a

fascynujący tekst tegoż autora o lo (strona 19) drukujemy już w przyzwoitych

rozmiarach liter.

Na koniec rewelacja: co i ja k robi FRANCUZ z FRANCUSKĄ?! Książką, niestety!

Czytelników, którzy też by woleli Francuzkę, zapraszamy na Zjazd Polskiego

Towarzystwa Astronomicznego (strona 48). Pomarzymy wspólnie.

REDAKCJA

(4)

♦ To

nie zwyczajne pismo popularnonaukowe

to pismo „o nauce ” dla każdego

(Pismo dCa ludzi z wyobraźnią, fantazją i otwartym umysłem: dia profesora

uniwersytetu i ośmioklasisty, dCa fiumanisty i astronoma

Rzetelna informacja, spektakularne odkrycia, esej, felieton i humor

(Pismo nie zastępuje podręcznika, ale daje wgląd w tmjnowsze wyniki Badań

Astronomia polska i polscy astronomowie na świecie

Teksty najlepszych au torów polskich i zagranicznych

Zeszyt 2/1992

COBE - odkrycie anizotro­ pii promieniowania relikto­ wego ♦ GRO - teleskop promieni gamma ♦ „Wy­ wiad rzeka” z Aleksandrem Wolszczanem ♦ Jak mie­ rzyć czas ♦ Planetarium Śląskie ♦ Słoneczne neu­ trina marki Philipsa

cena: 20.000,- zł

Zeszyt 3-4/1992

Historia Obserwatorium Krakowskiego ♦ Zderzenia gwiazd neutronowych ♦ Księżyce Kordylewskiego ♦ Pole Jagiellońskie ♦ „Czar­ na Wdowa" - pulsar modli­ szka ♦ Zasady kosmolo­ giczne ♦ „Duże Bum” - no­ wa nazwa starego modelu ♦ Obserwatorium na Suho-rze

cena: 30.000,- zł

Zeszyt 2/1991

Kosmiczny Teleskop Hub- ble'a ♦ Pulsary w groma­ dach kulistych

ł

Monoce- ros X-1: układ podwójny z czarną dziurą ♦ Gwiazdy Wolfa - Rayeta i gwiazdy symbiotyczne ♦ Planeta­ rium w Olsztynie

Zeszyt 3/1991

Najodleglejsze kwazary ♦ Pulsar 1913+16 - niezwy­ kłe laboratorium grawita­ cyjne ♦ Komety muskające Słońce ♦ K.;.- niezwykła li­ nia żelaza ♦ Obserwato­ rium w Alejach Ujazdow­ skich ♦ Konferencjologia stosowana

cena: 15.000,-zł

Zeszyt 4/1991

Polski teleskop w Chile ♦ Niezwykły nadolbrzym p Cassiopeiae ♦ Maksimum aktywności Słońca ♦ Dysk protoplanetarny wokół [i Pictoris ♦ Teleskopy pro­ mieniowania grawitacyjne­ go ♦ Planetarium w Gru­ dziądzu ♦ O Einsteinie i Hawkingu cena: 15.000,- zł cena: 15.000,- zł

Zeszyt 1/1992

Aleksander Wolszczan o swoich planetach ♦ Naleś­ niki Zeldowicza ♦ Katastro­ fa Tunguska ♦ Skąd się biorą mgławice planetarne ♦ Błękitni maruderzy w 47 Tuc ♦ Ewolucja obłoków międzygwiazdowych ♦ 10- metrowy Teleskop Kecka

(5)

W NUMERZE:

9-(istorja astronomji na Uniwersytecie Wileńskim

W ładysław Dziewulski

19

TELESKOP KOSMICZNY HUBBLE’A o b s e r w u j e

Io:

globalny wulkan

krótkie nowinki z różnych dziedzin astronomii:

Początek nowej ery w badaniach planetoid (22), Jak przygotowywano się do spotkania Galileo z Gasprą (23)

25 Muzyka sfer:

Concertino

na pulsujące gwiazdy

D im itar D. Sasselov

W ostatnich dwóch dekadach, tak teoria pulsacji gwiazd, ja k i fizyka instrumentów muzycznych dojrzały,

dostarczając spójnej i pełnej teorii liniowej, zdolnej wyjaśniać podstawowe zjawiska. Wydaje się jednak, że

podstawowa natura zarówno muzyki jak i stabilności gwiazd tkwi w nieliniowej dziedzinie oddziaływań

i sprzężeń, które okazjonalnie i powierzchownie przypominają prostotę i klarowność świata liniowego.

29

^izytśą

w niejednorodnym Wszechświecie

A ndrzej Krasiński

Teoria grawitacji Einsteina, z której wyprowadza się wszystkie teoretyczne rozw ażam kosmologii, dopuszcza

modele Wszechświata znacznie ogólniejsze od klasycznych modeli. Te klasyczne, zwane od nazwisk ich

badaczy modelami Friedmanna ■ Lemaitre’a opisują ewoluujący Wszechświat jako jednorodny i izotropowy, czyli

dokładnie taki sam w każdym miejscu i w każdym kierunku. Zaletą tych modeli je st ich prostota, a wadą - że

Wszechświat wcale taki nie jest...

39 M agn etoh yd rod yn am iczn e dynam o w ga la k ty k a ch sp ira ln y ch

K atarzyna Otmianowska - M azur

Pole magnetyczne odgrywa bardzo istotną rolę w procesach fizycznych zacho­

dzących w większości obiektów astronomicznych. W galaktykach spiralnych jest

ono jedną z czterech podstawowych składowych środowiska między gwiazdowego.

(6)

240 LAT OBSERWATORIUM WILEŃSKIEGO

Ul&Łt42SlCMrUAs

Pierwszy wykład

na Uniwersytecie Stefana Batorego

w Wilnie

T O M V I I

ROCZNIK

TOWARZYSTWA PRZYJACIÓŁ

NAUK W WILNIE

•H i j J i S c t W q u to I? ^ « _ D R U K „ L U K ” W W IL N IE

(wykład wstępny, wygłoszony w Uniwersytecie

Stefana Batorego w Wilnie dnia 22 października

1919 r.)

Z prawdziwem wzruszeniem przystępuję do dzi­ siejszego, pierwszego wykładu na Uniwersytecie W ileńskim . I to nietylko dlatego, że, podobnie, jak wszyscy, jestem pod w rażeniem tej historycznej chw ili, m ianow icie wskrzeszenia po 87 latach naszej Wszechnicy, ale i dlatego, iż spotyka m nie ten w ielki zaszczyt i niewypowiedziane szczęście, że obejm uję w tej W szechnicy właśnie wykłady astronom ji; wiadom o bowiem, że na katedrze tej w ykładali najwybitniejsi profesorowie dawnego Uniwersytetu W ileńskiego. Gdybym chciał ogra­ niczyć się do wskazania tylko nazwisk tych ludzi, którzy przedewszystkiem przyczynili się do

roz-Władysław

Dziewulski

(re k to r USB)

9-(istorja

astronomji

zo Uniwersytecie

Wileńskim)

w oju astronom ii w W ilnie, to wystarczyłoby przy­ toczyć parę wierszy genialnego ucznia tej Wszech­ nicy. Mickiewicz kładzie następujące słowa w usta pana Podkomorzego:

„I ja astronom ji słuchałem dw a lata W W ilnie, gdzie Puzynina, m ąd ra i bogata Pani, oddała d o c h ó d z w ioski dw iestu c h ło p ó w Na zakupienie ró żn y ch szkieł 1 teleskopów . Ksiądz Poczobut, człek sławny, by ł obserw atorem

** w całym wykładzie nie robimy żadnych skrótów i zachowujemy oryginalną pisownię. Zdjęcia pochodzą z archiwum Wilhelminy Iwanowskiej (red.)

(7)

I całej Akademji n aonczas Rektorem , P rzecież w k o ń cu katedrę i teleskop rzucił, Do klasztoru, do cich ej celi swej pow rócił,

I tam u m arł przykładnie. Z nam się też z Śniadeckim , K tóry jest m ąd rym bardzo człekiem , ch o ciaż św ieckim ”.

Ksiądz Poczobut i J a n Śniadecki - to dwaj najwy­ bitniejsi astronom ow ie w szeregu astronom ów wi­ leńskich; sw ą niezm ordow aną p racą i wielkiemi zdolnościam i w yrośli ponad poziom w spółczes­ nych, zdobywając sobie głośne imię w śród astro­ nom ów ów czesnych, a w historji Uniwersytetu W ileńskiego, zwłaszcza jako rektorow ie tej wsze­ ch n icy, zapisali się trw ałem ! zgłoskami. W spo­ m niana przez Mickiewicza Puzynina łożyła wielkie ofiary na obserw atorjum wileńskie i uwieczniła swe im ię w historji kultury naszej.

Aby złożyć hołd pam ięci tych w ielkich ludzi, pozw olę sobie dzisiejszy

wykład pośw ięcić krótkiej historji daw nego obserw a­ torjum w ileńskiego. Spro­ w adzeni w r. 1569 przez biskupa wileńskiego Wa- lerjana Protasew icza J e ­ zuici założyli w r. 1570 ko- legjum, które Stefan Bato­ ry przekształcił w r. 1579 n a akadem ję. W drugiej połow ie XVIII wieku Aka­ dem ja ta wydała trzech as­ tron om ów : Żebrowskiego, N akcyanow icza i Poczobu- ta, z k tórych ostatni dopie­ ro zajął w ybitne stanow is­ ko w dziejach nauki.

Pow stanie obserw ator­ jum astronom icznego zaw­ dzięczam y księdzu Tom a­ szowi Żebrowskiem u, J e ­ zuicie, który z zam iłow a­ niem oddany astronom ji, w yjednał u kasztelanowej mścisławskiej Elżbiety z ks. O gińskich Puzyninej w r. 1753 pew ną sum ę na budowę obserw atorjum w W ilnie i w tym że roku rozpoczął budowę w tem m iejscu, w jakiem dzisiaj resztki tego obserw ato­ rjum znajdujemy. Nie m ając w iększych fundu­ szów n a zaopatrzenie ob­

serw atorjum , ks. Żebrowski zw rócił się do m iłoś­ ników astronom ji i z darów pryw atnych zaczął tw orzyć gabinet; a w ięc M ichał książę Radziwiłł, w ojew oda wileński, ofiarow ał w r. 1753 teleskop zw ierciadlany, biskup Jó z e f Sapieha podarow ał podobny teleskop; książę Massalski, biskup w ileń­ ski — teleskop dwustopowy roboty Passem anna (narzędzie to w yprosił już Poczobut); Ludwik hr. Plater — kasztelan trocki, — m ały teleskop. 2 daw­ nych, przez Jezuitów nabytych narzędzi, według św iadectw a Śniadeckiego, weszły do nowego gabi­ netu: luneta południkowa, m achina paralaktyczna i zegar Ellicota. Tak pow stał zawiązek obserw ator­ jum w ileńskiego. Po Żebrowskim był ks. Ja n Nak- cyanow icz, ale po nim nie zostały żadne ślady ani w obserw atorjum , ani w p racach . D opiero przy jego n astępcy Poczobucie w zrosło obserw atorjum zarów no pod względem narzędzi, jak i prac, jakie podjął, to też w łaściw ie Poczobuta należy uważać za tw órcę obserw atorjum wileńskiego. Poczobuto- wi, według Śniadeckiego, „winien uniw ersytet ra­

tunek w najtrudniejszych kraju przygodach, astro- nom ja w kraju zaszczepienie, chw ałę i św ietność, a edukacja publiczna nieprzerw aną zm ianam i rzą- dowemi opiekę”.

Ksiądz M arcin Odlanicki od Poczobudzia, m ająt­ ku rodzinnego, zw any Poczobutem , urodził się w Słom iance, w po w. Grodzieńskim 30 października 1728 r. Ukończywszy szkoły jezuickie, w stąpił w r. 1745 do zakonu Jezuitów w W ilnie. W roku 1754 w ysłano Poczobuta do Pragi dla kształcenia się w języku greckim i m atem atyce. Ale w ybuch w ojny w r. 1756 Q>ył to początek w ojny siedm ioletniej) przerw ał studja Poczobuta, który też w rócił do Wilna. W roku 1761 M ichał książę Czartoryski, kanclerz litewski, dał przełożonym zakonu jezuickiego pew ien fundusz na kształcenie

m łodych ludzi zagranicą. W ybór padł n a Poczobuta, który m iał kształcić się w naukach m atem atycznych. Poczobut udał się przez W łochy do Marsylji, gdzie pracow ał w ob serw ator­ jum tam tejszem u Jezuity ks. Pezenasa w ciągu dw óch lat. Gdy, wskutek prześladow ania Jezuitów , Pezenas m usiał opuścić Marsylję, Poczobut udał się do Awinionu; obserw acje, p ochodzące z tego okresu czasu, um ieścił w dziele Pauliana („Traite de paix en tre D escartes et Newton” p a r Aime H enri Paulian. Avignon 1 7 6 3 ). Po wyjeź- dzie z Fran cji był Poczobut w Neapolu i Rzymie. W Neapolu 1 kw ietnia 1764 r. obserw ow ał zaćm ienie słońca; obserw acje jego, dotycząca początku zać­ m ienia (p otem bow iem zachm urzyło się), ogłosił Heli w efem erydach w ie­ deńskich na rok 1765- W końcu roku 1764 Poczobut p ow rócił do W ilna i zaraz rozpoczął wykłady w Aka­ dem ji i zajął się obserw a­ torjum . Ju ż po roku, dzięki staran iom Poczobuta, Jezu ­ ici sprowadzili dla niego narzędzia. Poczobut wyz­ naczył w krótce szerokość geograficzną Wilna. Pierwsze p race Poczobuta zw róciły nań uwagę Stanisława Augusta, który m u nadał tytuł astro n o ­ m a królewskiego. Poczobut, zapatrzony w piękno swej nauki, starał się zużytkować uznanie, jakie sobie zdobywał, ku chw ale astronom ji przez zdo­ bywanie środków na podniesienie obserw atorjum . I tu znów kasztelanow a m ścisław ska Elżbieta Puzy­ nina wystąpiła z hojną p om ocą, dając fundusz na zakupno narzędzi w Anglji i zapisując sześć tysię­ cy czerw onych złotych na utrzym anie obserw ato­ rjum. „Tą szczodrobliw ością — m ów i Śniadecki — uw ieczniła sw ą pam ięć w dziejach astronom ji i stała się pierw szą fundatorką chw ały narodowej przez opatrzenie nauki, która nie przestanie być naj pierw szym zaszczytem ludzkiego rozum u”. Otrzymawszy pieniądze, Poczobut w roku 1768 udał się przez Holandję do Londynu, gdzie przebył sześć m iesięcy; w pow rotnej drodze w stąpił do Pa­ ryża, skąd śpieszył z pow rotem do Wilna, gdzie Elżbieta z Ogińskich Puzynina - fundatorka O b­

serwatorium W ileńskiego - w ręku trzyma szkic obserwatorium.

(8)

s ta n ą ł w m a ju r. 1769; śp ie s z y ł zaś d lateg o , że p o ­ s ta n o w ił w y je c h a ć n a 3 c z e rw c a teg o ż ro k u d o R ew ia, a b y ta m o b se rw o w a ć p rz e jśc ie p la n e ty W e­ n u s p r z e d ta rc z ą s ło n e c z n ą . W en us je s t p la n e tą w e w n ę trz n ą , t. zn ., że d ro g a jej z a w a rta je s t w d ro d z e ziem i. G dyby W enus k rą ż y ła d o o k o ła S ło ń ­ c a w tej sam ej p ła sz c z y ź n ie , w jakiej k rą ż y ziem ia, to za k a ż d y m ra z e m , g d y W enus zn a la z ła b y się n a lin ji, łączącej ś ro d e k z ie m i ze ś ro d k ie m sło ń ca, m o ż n a b y o b se rw o w a ć z z ie m i p rz e jś c ie We n ery p rz e d ta rc z ę s ło n e c z n ą . Ale d ro g a W e n e ry je s t n a ­ c h y lo n a w z g lę d e m d ro g i ziem sk iej; i d la te g o p rz e j­ śc ia W e n e ry p rz e d ta rc z ę s ło n e c z n ą n a le ż ą d o zja­ w isk b a rd z o rz a d k ic h . W w ie k u XVIII n a p rz . z d a rz y ło się o n o d w a razy: 6 c z e rw c a 1761 r. i 3 c z e rw c a 1769 r., w w ie k u XIX — ró w n ie ż d w a razy, n a to m ia s t w w ie k u XX

zja w isk o to n ie p o w tó rz y się, a n a jb liż sz e o d b ę d z ie się 8 c z e rw c a 2004 r. Z jaw isk o p rz e jś c ia W e n ery p rz e d ta rc z ą s ło n e c z n ą o b u d z iło w w ie k u XVIII w ie lk ie z a in te re s o w a n ie z te g o p o w o d u , że Z m arły w ro k u 1742 a s tr o n o m a n ­ g ielsk i H a lle y z w ró c ił u w a ­ gę, iż n a d a je się o n o b a r ­ d zo d o w y z n a c z e n ia o d le g ­ ło śc i z ie m i o d sło ń ca; z n a ­ jo m o ś ć zaś tej o d le g ło śc i je s t z a s a d n ic z ą w astro - n o m ji te o re ty c z n e j. W r o ­ k u 1761 ju ż Z tą m y ślą p rz y s tą p io n o d o o b s e rw o ­ w a n ia p rz e jś c ia W e n e ry p rz e d ta rc z ą sło n e c z n ą . N iestety, w y n ik i n ie o d p o ­ w ie d z ia ły p o k ła d a n y m n a ­ d z ie jo m co d o d o k ła d n o ś c i teg o w y z n a c z e n ia . T en c h w ilo w y za w ó d s ta ł się te m siln ie js z ą p o b u d k ą d o c z y n ie n ia o d p o w ie d n ic h p rz y g o to w a ń n a n a s tę p n e p o w tó rz e n ie te g o zjaw isk a w r. 1769, k tó re g o a s tro ­ n o m o w ie w y c zek iw a li z ła tw o z ro z u m ia łą n ie c ie r­

p liw o śc ią . J e ż e li zw ażym y, ja k g o rą c o P o czo b u t b y ł p rz y w ią z a n y d o a s tro n o m ji, to zro zu m iem y , że p r a g n ą ł k o n ie c z n ie n ie ty lk o b y ć św ia d k ie m teg o zjaw isk a, a le i c z y n n y m o b s e rw a to re m . To te ż za­ ra z p o p o w ro c ie z z a g ra n ic y w m a ju 1769 r. p o r o ­ b ił p o tr z e b n e p rz y g o to w a n ia , a b y n a 3 c z e rw c a b y ć ju ż w R ew lu, g d zie w ra z ze sw y m p o m o c n i k ie m J ę d r z e je m S trz e c k im m ia ł w y k o n a ć sw e o b ­

se rw a c je . J e d n a k d z ie ń te n b y ł p o c h m u r n y i u n ie ­ m o ż liw ił o b se rw a c je ; s p ra w iło to P o czo b u to w i ta k n ie w y s ło w io n ą p rz y k ro ś ć , że d o k o ń c a ży c ia z g o ­ ry c z ą o te m w s p o m in a ł, ja k św iad c zy o te m Ś n ia­ d e c k i. K to m iłu je szc z e rz e p rz y ro d ę , te n z ro zu m ie, ja k ą ra d o ś ć m o ż e s p ra w ić b a d a c z o w i p rz y ro d y z a o b s e rw o w a n ie rz a d k ie g o a w a ż n e g o zjaw iska, i z ro z u m ie b o le s n y zaw ó d, g d y o k o lic z n o ś c i zew ­ n ę tr z n e u n ic e s tw ią p la n y jeg o i p rz y g o to w a n ia .

W ro k u 1770 P o czo b u t o trz y m a ł z a m ó w io n e w L o n d y n ie n a rz ę d z ia ; p rz e b u d o w a n ie o b s e rw a to r­ iu m w zw ią zk u z u s ta w ie n ie m n a rz ę d z i trw a ło aż d o k o ń c a 1772 r. W n a s tę p n y m ro k u P o czo b u t ro z p o c z ą ł ju ż sw e o b se rw a c je . T y m cz asem o g ło ­ s z o n o b u llę p a p ie s k ą , z n o sz ą c ą z a k o n Jez u itó w . P o c z o b u t w p ły n ą ł n a Je z u itó w , a b y z rz e k li s ię sw ej

d r u k a r n i n a rz e c z S ta n isła w a A ugusta, a t e n p rz e z ­ n a c z y ł d o c h o d y z tej d r u k a r n i n a p o trz e b y o b ser- w a to rju m . W r o k u 1778 P o c z o b u t w y d a ł ju ż p ie r w ­ szy zeszy t sw y c h o b se rw a c y j, ro z p o c z ę ty c h w ro k u 1773; p rz e d te m jeszc ze p rz e tłu m a c z y ł n a ję z y k p o l­ s k i g e o m e trję p o c z ą tk o w ą C la ira u t. S ta n isła w Au­ g u st z n o w u u c z c ił za słu g i P o czo b u ta, w y b ija ją c n a jeg o cześć m ed al. W ty m sa m y m c z a sie P o czo b u t zo s ta ł o b r a n y k o r e s p o n d e n te m p a ry s k ie j A kadem - ji N auk, a n a k ilk a la t p rz e d te m k ró le w s k ie T o w a­ rz y stw o N au k o w e w L o n d y n ie w y b ra ło g o sw y m c z ło n k ie m .

P o n ie w a ż K o m isja E d u k a c y jn a o b ję ła m a ją te k Jez u itó w , p rz e to P o czo b u t, p rz y p o p a r c iu k ró la , w y je d n a ł w K o m isji s u m ę d w ó c h ty s ię c y c z e rw o ­ n y c h z ło ty c h n a z a k u p n o p rz y rz ą d ó w a s tr o n o m i­ c z n y c h . W ty m c e lu w y je c h a ł d o P a ry ż a Ję d rz e j S trzec k i i k u p ił u R am s- d e n a w ie lk i k w a d ra n s i lu n e tę p o łu d n ik o w ą z s o ­ c z e w k ą o o tw o rz e 4 cali. W r o k u 1780 z A k ad em ji w i­ le ń s k ie j p o w s ta ła S zkoła G łó w n a lite w sk a ; K o m isja E d u k a c y jn a p o w o ła ła P o ­ c z o b u ta n a u rz ą d R ek to ra, w ty m s a m y m m n ie j w ięcej cz a sie o b r a n o g o c z ło n ­ k ie m w a rs z a w sk ie g o T ow a­ rz y stw a P rz y ja c ió ł N auk. G o d n o ść r e k to r s k a p rz y ­ s p o rz y ła w ie le n o w y c h za­ ję ć P o c z o b u to w i. W ro k u 1782 p ra c u je w W arsza- w ie w ra z Z K o łłą ta je m n a d n o w ą u s ta w ą z a rz ą d u s z k o ln e g o . Ale w to k u ty c h zajęć n ie z a p o m in a ł o sw e m o b s e rw a to rju m ; u zy ­ sk a ł w ięc fu n d u sz , sk ła d a ­ ją c y się z 10000 zło ty ch , k tó re p rz e z n a c z y ł n a w y ­ b u d o w a n ie p r z y śc ia n ie p o łu d n io w e j o b s e r w a to r­ ju m n o w e j b u d o w y , w k tó ­ rej o s a d z ił n a d e s z łe z L o n ­ d y n u p rz y rz ą d y i ro z p o c z ą ł sw e o b s e rw a c je . Ale w k ró t­ c e (17 8 8 ) m u s ia ł u d a ć się z n o w u d o W arszaw y, gd zie w ra z z P ira m o w ic z e m i Ś n ia d e c k im n a n o w o o p ra c o w y w a li u s ta w ę s z k o ln ą . Po p a r u la ta c h z n o ­ w u s p o ty k a się P o c z o b u t ze Ś n ia d e c k im w G ro d ­ n ie, n a sejm ie, g dzie p ra c o w a li n a d u re g u lo w a ­ n ie m fu n d u s z ó w e d u k a c y jn y c h . W ów czas to S ta n i­ s ła w A ugust d a ł P o c z o b u to w i o r d e r O rła B iałego. 5 w rz e ś n ia 1793 r. P o c z o b u t w ra z ze Ś n ia d e c k im o b s e rw o w a li w A ugustow ie, n ie d a le k o o d G ro d n a , z a ć m ie n ie s ło ń c a p rz y rz ą d a m i, s p ro w a d z o n e m i z W ilna.

C hcąc w y k a zać sw ą w d z ię c z n o ść d la S ta n isła w a A ugusta, P o c z o b u t w y o d rę b n ił n a n ie b ie k ilk a n a ­ ście gw iazd, k tó ry c h p o ło ż e n ie ś c iśle w y z n acz y ł, i u ło ży ł Z n ic h k o n s te la c ję C io łk a P o n ia to w s k ie g o (T a u ru s P o n ia to v ii) w są sie d z tw ie T a rc z y S o b ies­ kiego , k o n s te la c ji u tw o rz o n e j p rz e z H ew eljusza. „Co H ew elju sz d la w a le c z n o ś c i, to z r o b ił P o c z o b u t n a h o łd d o b ro c z y n n o ś c i, w y la n e j d la n a u k i o św ie ­ c e n ia ” m ó w i Ś n ia d eck i. W trącić tu m o ż n a u w agę, że n az w a S cu tu m S o biescii u trz y m a ła s ię d o d n ia d zisiejszeg o , ale n a z w a T a u ru s P o n ia to v ii z a g in ę ła z czasem .

W lu ty m r. 1797 u m a rł w s p ó łp ra c o w n ik

(9)

buta Jędrzej Strzecki; śm ierć ta głęboko dotknęła Poczobuta. W tym samym m iesiącu Poczobut już przyjmował w m urach Akademji Stanisława Au­ gusta, ale przyjmował go ze ściśnionem sercem : Stanisław August jech ał z Grodna przez Wilno ... do Petersburga. W maju tegoż roku Poczobut już przyjmował Pawła I, który zwiedzał zabrane kraje. Pom imo że w roku 1799 zwolniono znużonego Poczobuta z urzędu rektora, w roku 1801 musiał przyjmować — w zastępstwie rektora — w m urach Akademji Aleksandra I.

Prace Poczobuta były zawarte w 34 księgach, opow iadających tyluż rocznikom jego obserwacyj. Z tych ważniejsze dotyczą planety Merkurego, a dodać należy, że z obserwacyj Poczobuta korzystał Lalande, gdy obliczał drogę tej planety. W roku 1803 Poczobut wydał roz­

prawę o zodjaku w Dende- rah czyli Tinthyris.

W roku 1807 Poczobut oddał obserw atorjum Śnia­ deckiemu, a w roku 1808 przeniósł się do klasztoru do Dyneburga i tam 20 lutego 1810 r. życie swe zakończył.

Ja n Śniadecki urodzony 29 w rześnia 1756 r. w Żninie, w województwie gnieźnieriskiem, kończył szkoły akademickie Lub- rańskiego w Poznaniu, po- czem udał się do Akademji Krakow skiej, gdzie w roku 1775 uzyskał stopień dok­ tora. W roku 1778 wyje­ ch ał za granicę, przebywa­ ją c w ciągu trzech lat w Niemczech, Holandji i Paryżu. Wróciwszy do Kra­ kowa, rozpoczął budowę obserw atorjum astrono­ micznego i sprowadził sze­ reg przyrządów. W roku 1787 wyjeżdżał do Anglji. Obserwacjami, dokony- wanem i w Krakowie, zys­ kał sobie poważne im ię za­ granicą. Jak im autoryte­ tem Śniadecki cieszył się wśród w spółczesnych as­ tronom ów, świadczy wra­ żenie, jakie wywarła uwa­ ga Śniadeckiego co do błę­ du w spółrzędnych Krako­

wa i Lwowa, podanych przez wiedeńskie efem ery­ dy w r. 1798. Zach, redaktor czasopisma astrono­ micznego, z całem uznaniem przyjmuje uwagę Śniadeckiego i dodaje: „że profesor Śniadecki jest bystrym astronom em -praktykiem , wie cała Euro­ pa; o tem zaś przedewszystkiem musi pamiętać ka­ żdy astronom i z pew nością pamięta”. Również ob­ serw acje planetoid wsławiły im ię Śniadeckiego. W r. 1801 Piazzi odkrył pierwszą planetoidę Ceres; (planetoidy, których liczba dosięga do

900

, są to drobne planety, które krążą dookoła słońca po­ między drogami Marsa i Jow isza); ale w roku na­ stępnym (1802) astronom owie nie mogli odnaleźć Cerery. W spomniany już astronom niem iecki Zach i Śniadecki rozpoczęli systematyczne poszu­ kiwania i Śniadecki znalazł ją 28 kwietnia 1802 r. Niezwykle dokładne obserw acje tej planetoidy wzbudziły powszechne uznanie. Według

Kucha-rzewskiego, Śniadecki w swych poszukiwaniach za Cererą natrafił na inną planetoidę. Chcąc się jed­ nak upewnić, że ma do czynienia z nową planeto- idą, powtarzał swe obserw acje i 25 kwietnia 1802 r. był już przekonany, że znalazł nową planetoidę; tymczasem otrzymał list od Zacha z 9 kwietnia 1802 r., w którym ten mu donosił że Olbers, astro­ nom niem iecki, odkrył nową planetoidę i nazwał ją Pallas. Śniadecki przez porów nanie swych ob­ serwacyj przekonał się, że jest to ta w łaśnie plane- toida, którą i on dostrzegł niezależnie. Powtórzy­ łem tę w ersję Kucharzewskiego, ale sam nie znala­ złem dowodu, przemawiającego na korzyść tego twierdzenia. Planetoidy te obserwował jeszcze i staruszek Poczobut w Wilnie. Wiadomo, że planety miały oddawna swoje znaki (oznaczenia). Astrono­

mowie, odkrywający pier­ wsze planetoidy, zaczęli oprócz nazw dodawać i znaki ich, (n ie przypusz­ czano wówczas, że plane­ toid tych może być tak wie­ le; to też specjalne znaki dla planetoid dawno zarzu­ con o). Redaktor czasopis­ ma astronom icznego Zach zapytywał wybitniejszych astronom ów o zgodę. Kie­ dy Piazzi nazwał pierwszą planetoidę Ceres i dał jej, jako znak, sierp, Poczobut, wyrażając swą zgodę na to oznaczenie, dodał taki wierszyk:

„Quae segetum culm os d ocuisti falce se ca re

Falx d entata sa cru m sit tibi sU-mina C eres”.

Druga planetoida Pallas otrzymała jako znak swój tarczę. I tu Poczobut wyra­ ził swą zgodę w następują­ cym wierszyku:

„Falx C ereris sign um esto; tu ut tu eare lab ores

Sideribus sa cro s, aegida Pallas h ab e”.

Wracamy jednak do

Śniadeckiego. W roku 1803 Śniadecki opuszcza Kra­ ków i udaje się zagranicę. Tymczasem zarówno Czac­ ki starał się go ściągnąć do uniwersytetu wileńskiego, jak i Poczobut, dręczony chorobą, pragnął oddać obserw atorjum w godne ręce. Starania te uwieńczyły się powodzeniem, i w roku 1807 widzimy już Śniadeckiego w obserw ato­ rjum wileńskiem , a jednocześnie w godności rek­ tora Uniwersytetu wileńskiego.

Śniadecki pracuje w Wilnie z w ielkim zapałem; wysyła corocznie swe obserw acje zarówno do Pa­ ryża, jak i Petersburga. Trudno w ym ienić wszyst­ kie jego obserw acje, trzeba zadowolić się sumary­ cznym ich wyliczeniem. Śniadecki obserwował w Wilnie cztery zaćm ienia słońca, dwa — księżyca. Na zasadzie zaćm ienia słońca z 4 m aja 1818 r., obser­ wowanego w Królewcu (przez Bessel’a) i w Wilnie, Śniadecki wyznacza różnicę długości W ilno — Kró­ lewiec i podaje ją równą 19'" 8 ’.2 (tym czasem Con- naissance des Temps z r. 1819 podaje 19m 135, a dzisiaj za różnicę tę przyjm uje się

19

m 9’-78), a więc wynik Śniadeckiego był bardzo blizki prawdy.

(10)

lej ob serw u je Śn iad ecki zakrycia gwiazd przez księżyc, zakrycia księżyców Jow isza, w reszcie — p o ło żen ia p lan et w ielk ich i planetoid, n ak o n iec i kom et. M iędzy in n em i ob serw u je i w ielką kom e­ tę z r. 1811, o k tó rej p otem w sp om in a M ickiew icz, k tó ry w idział tę kom etę ja k o m łody ch ło p iec:

„Dziś o cz y i m y śl w szy stk ich p o ciąg a do sie b ie N owy go ść, d o strzeżo n y nied aw n o n a n ieb ie. B y ł to k o m eta p ierw szej w ie lk o ści 1 m ocy, Z jaw ił się n a zach od zie, le c ia ł ku p ó łn o cy . W arko cz długi w ty ł rzu cił, i cz ę ść n ie b a trzecią O bw in ął n im , gw iazd k ro c ie zagarn ął ja k siecią, I cią g n ie je za so b ą, a sam w yżej głow ą

M ierzy n a p ó łn o c, p ro sto w gw iazdę b ieg u n o w ą”.

Tym czasem nadchodzi p am iętn y ro k 1812. I Mi­ ck iew icz d obrze go pam iętał, w szak m ów i o nim :

„O ro k u ów ! K to cie b ie w id ział w naszym kraju ! Z daw na b y łe ś n ie b ie sk im o z n a jm io n y cu dem I p o p rzed zo n y g łu ch ą w ie ścią m iędzy lu d em ”.

Tym „n ieb ieskim cu d em ” była kom eta Z roku 1811. Śniad ecki, ja k o re k to r Uniw ersytetu, p rze­ żyw ał ciężk ie ch w ile. 1 3 -g o kw ietnia przybył do W ilna A leksan der I, k tó ry odbył szereg kon feren- cyj z Śn iad eckim . W czerw cu zaś tego sam ego ro ­ ku w kro czy li do W ilna Francuzi. T rzeba b y ło w iel­ kiego taktu i zm ysłu o rjen tacy jn eg o , aby w ybrać w łaściw ą lin ję w ytyczną postępow ania. Śniadecki zawsze u m iał zachow ać sw ą god ność oso b istą i tę najw yższą god n ość akadem icką, ja k ą piastow ał. — N apoleon, w k raczając do W ilna, już b ył obeznany ze stosu n k am i m iejscow ym i. Wszak deputację

8

m iejską, którą przyjm ow ał n a g ó ra ch p o n arsk ich , już zapytyw ał o U niw ersytet i dodał: „Vous avez ici u n fam eu x a stro n o m e”. A gdy stan ął w daw nym pałacu bisku pim , znow u dopytyw ał się o U niw er­ sytet i o sław nego rek to ra. Ale Śn iad ecki n ie c is n ą ł się do N apoleona, oczekiw ał n a je g o zap ro szen ie; tym czasem b ro n ił m urów u n iw ersy teck ich przed żołnierzam i, którzy c h c ie li rozkw aterow ać się w au dytorjach. W krótce, gdyż n a trz e ci dzień, N apo­ le o n przysłał k sięcia A leksandra Sap ieh ę ze swej św ity z p olecen iem , by Śn iad ecki staw ił się przed nim . Śniadecki, k tó ry b y ł p rzy pracy, c h c ia ł się p rzebrać, lecz Sap ieh a n alegał n a p o śp ie ch ; Ś n ia­ d ecki udał się niezw łoczn ie n a p o k o je cesarsk ie. Rozm owa z N apoleonem w k ró tce p rzeszła n a U ni­

w ersytet, jeg o p otrzeby i fundusze. A gdy Śn iad ec­ ki w odpow iedzi na p ytania w sp o m n iał z uczu­ ciem w dzięczności, ile U niw ersytet zaw dzięcza Ale­ ksandrow i I, N apoleon, k tó ry d otychczas siedział, zerw ał się i szybko rzu cił: „Tak, to praw da” i dodał: „Vous e te s u n h o n n e te h om m e, m o n sieu r le rec- teu r”. W kilka d n i p óźn iej Śn iad ecki, n a życzenie N apoleona, przedstaw ił m u co lleg iu m p ro fesoró w . W arto przytoczyć uryw ek Z p rzem ó w ien ia Śn ia­ deckiego do N apoleona: „ta starożytn a szkoła, za­ łożona przez B atorego, dźw igniona od Stanisław a Augusta i ob syp an a dobrod ziejstw y A leksandra I, w idzi lo sy sw e zło żon e teraz w ręku b o h atera, k tó ­ ry zadziwia św iat i w iek sw ój dziełam i m ęstw a i g e­ niuszu i w aży p rzezn aczen ia państw i ludów ”’’. Śniadecki z rozkazu N apoleona w szedł w skład rządu tym czasow ego. Gdy Francuzi odstęp ow ali z

(11)

Wilna, członkow ie rządu tym czasow ego otrzym ali rozkaz opuszczenia Wilna, ale Śniadecki op arł się tem u, tw ierdząc, że musi pozostać na straży Uni­ w ersytetu, i postaw ił n a swojem. Tym czasem w ro ­ gowie Śniadeckiego zdążyli już oszczerstw am i źle usposobić A leksandra I do Śniadeckiego, który zresztą o tem nic nie wiedział. D opiero w Wilnie panna Zofja Tyzenhauz stanęła w obronie Śniadec­ kiego i n a dowód przedstaw iła Aleksandrowi I przem ów ienie Śniadeckiego do Napoleona. To przew ażyło szalę, i Aleksander I zaraz na pierw szem posłuchaniu okazał Śniadeckiemu swój szacunek, co wzbudziło pow szechne zdumienie w śród zeb ran ych n a pokojach cesarskich, a nie­ uśw iadom ionych co do Zmiany w usposobieniu Aleksandra I. Śniadecki w ięc wyszedł ręką ob­ ro n n ą z ty ch opre-

syj, ale, co waż­ niejsza, uratow ał Uniw ersytet i jego h on or.

Śniadecki pełnił obowiązki rek tora do roku 1815, od tego zaś czasu wszystkie swe siły pośw ięcał na pod­ niesienie i ulep­ szenie obserw ato- rjum . Sprowadził w ięc do W ilna ze­ g ar H ardy’ego, ko­ ło R eichenbacha i Ertela, przyrząd paralaktyczny Dol- londa i inne m niejsze, a nadto zapisał dla ob ser­ w atorium swą bi- bljotekę, k tórą po jego śm ierci dorę­ czył b rat jego Ję d ­ rzej. Mówiłem o obserw acjach Śniadeckiego, a nie

w spom niałem o in n ych p racach , bardzo cen n ych . Zadowolę się jednak w zm ianką o rozpraw ie jego o K operniku i o podręczniku „geografja, czyli opisanie m atem atyczne i fizyczne ziem i”. Inne p race, częstok roć bardzo cen n e, nie w chodzą już w zakres astro no mj i. W Wilnie pozostaw ał Śniadecki do roku 1825, poczem przeniósł się do swej synow icy, do Jaszu n pod W ilnem, i tam zm arł 9 listopada 1830 r. w 74 roku życia.

Parę słów należałoby jeszcze pow iedzieć o w spółpracow nikach Poczobuta i Śniadeckiego. Już wyżej był w spom niany Jędrzej Strzecki (ur. w r. 17 3 7 ), który pom agał Poczobutowi w obserw a­ cjach, poza tem zaś wykładał w uniw ersytecie od r. 1781 do swej śm ierci, która nastąpiła w r. 1797. Po nim w ykładał Ignacy Reszka aż do roku 1808 i usunął się dobrow olnie, gdy Śniadecki przybył do Wilna. Po Reszce prow adził jakiś czas wykłady ba- zyljanin Cezary Kam iński, adjunkt astronom ji; od roku 1815 do 1818 wykładał W incenty Karczewski, który ogłosił w tym czasie kilka p rac. Po wyjeździe K arczew skiego zastępczo wykładał Sławiński, dalej Antoni W yrwicz, w reszcie od roku 1821 do 1823 — Antoni Szahin, który był pom ocnikiem astronom a — obserw atora. Szahin ogłosił kilka p rac z zakresu astronom ji; poniew aż jednak po roku 1820 roz­ poczęto p om iary Rosji, utw orzono w ięc w Uni­ w ersytecie w ileńskim osobną katedrę geodezji i

pow ołano na nią Szahina, który też pozostaw ał na niej aż do zam knięcia Uniwersytetu.

Po usunięciu się Śniadeckiego obserw atorjum objęli uczniow ie jego. Jeszcze w roku 1823 Piotr Sławiński (u r. 29 czerw ca 1795 r.), po podróży zagranicę, dokąd wysłał go Śniadecki, Został adjun- ktem przy katedrze astronom ji, a w roku 1825 zos­ tał m ianow any astronom em —ob serw atorem na m iejsce ustępującego Śniadeckiego, w roku zaś na­ stępnym został rów nież p rofesorem Uniwersytetu. Sławiński obserw ow ał bardzo gorliw ie, trzym ając się program u sw ych poprzedników , a w ięc ob ser­ wował planety wielkie, planetoidy, zakrycia księ­ życów Jow isza, zakrycia gwiazd przez księżyc, zać­ m ienia słońca; dalej w yznaczył szerokość geo­ graficzną W ilna (ściślej m ów iąc, szerokość geogra­ ficzną koła przej­ ściow ego w ob ser­ w atorjum ) i otrzy­ m ał dla niej w ar­ tość 54° 4 0 ’ 59”.l, podczas gd y Po- czobut i Śniadecki zakładali ją rów ną 54° 4 1 ’ 2 ”. W yzna­ czenie szerokości geograficznej przez Sławińskie­ go jest ostatniem w yznaczeniem szerokości geogra­ ficznej W ilna i jest uw ażane za najdo­ kładniejsze.

Sławiński brał jeszcze udział w p ra ca ch geodezyj­ nych, które prze­ prow adzano w K urlandji, na Lit­ w ie i Żmudzi. W roku 1828 Sławiński wydał: „Początki astro n o ­ mji teoretycznej i praktycznej”. W języku polskim było to dzieło pierwszem , które zaw ierało w sobie mniejwięcej całokształt ów czesnego wykładu uniw ersyteckie­ go. W przedm ow ie Sławiński w yjaśnia pobudki, które skłoniły go do napisania tego dzieła Z za­ kresu nauki, „będącej chlubą rozum u ludzkiego”; zam iarem jego było zach ęcić młodzież do studjów głębszych nad astronom ją: „jeżelim ch o ć w części celu tego dostąpił, p raca m oja aż nadto w ynagro­ dzona została”. Niestety, tej nagrody na terenie wileńskim Sławiński nie doczekał się, sk oro zaled­ wie p arę lat po wydaniu książki jeszcze wykładał.

Po zam knięciu Uniwersytetu w roku 1832 odda­ no obserw atorjum pod zarząd Akademji Nauk w Petersburgu. Sławiński został dyrektorem ob ser­ w atorjum i oddał się p racy naukowej. W ówczas to starał się o przeniesienie obserw atorjum poza m iasto, gdyż ów czesne położenie w śródm ieściu uważał słusznie za nieodpow iednie. Lecz nie uzys­ kał na to zgody, p olecon o m u jedynie przebudo­ w ać obserw atorjum i dano m u fundusze na now y refraktor, który sprow adził z M onachjum od Mer- za i M ahlera. W roku 1843 Sławiński ustąpił z ob­ serw atorjum (u m arł w Klenie 30 czerw ca 1881 r.).

Następcą jego Został M ichał Hłuszniewicz (u r. w r. 1797 w Mińsku), który od roku 1819 był adjunk- tem w obserw atorjum , a w ięc jeszcze za czasów Śniadeckiego rozpoczął sw ą działalność. Hłusznie-W mniejszej kopule znajdował się 16 cm astrograf Heydego; w

większej 48 cm reflektor z bezszczelinowym spektrografem Zeis­ sa. Pod koniec 1938 roku Wilhelmina Iwanowska rozpoczęła tu pierwsze obserw acje spektroskopow e. Podobno teleskop jest dziś na Majdanaku w Tadżykistanie (z fotometrem); po spektrografie ślad zaginął...

(12)

w icz o b serw o w a ł w raz ze Sław ińskim , a później sam p lan ety, plan etoidy, zakrycia gwiazd, zakrycia k się ży có w Jow isza, ogłaszając je w cza so p iśm ie As- tr o n o m isc h e N achrichten . W roku 1848 otrzym ał em eryturę, (u m arł w W ilnie w r. 1862 w w ielkiej b ied zie, gdyż od daw ał ostatn i grosz b ied n ym ).

Od roku 1848 zarząd obserw atorjum p rzech od zi w ręce Rosjan, a je d n o cz eśn ie zaznacza się już upad ek obserw atorjum . Od r. 1848 dyrektorem b ył Jerzy Fuss, k tóry ob serw ow ał p rzedtem w ie le w ob serw atorju m p u łk ow sk iem i w o g ó le w Rosji. W skutek ch o rob y, w W ilnie o b serw ow a ł n ie w iele i um arł w roku 1853- Po n im p rzyszed ł G. Sabler, d aw n iejszy p o m o cn ik Struvego w D orpacie i P ułkow ie, k tóry b y ł d yrek torem d o swej śm ierci w r. 1865. Za cza só w Fussa i Sablera adjunktem był G usiew, k tóry p o śm ierci Sablera zarządzał o b ser­ w atorjum , lecz bardzo krótko, gdyż um arł w r. 1866. W reszcie o statn im dyrektorem b y ł Fryderyk W ilh elm Berg.

20 grudnia 1876 roku w yb u ch ł p ożar w o b ser­ w atorjum . Po pożarze obserw atorjum skasow ano, a ocalałe k siążki i przyrządy p rzew iezio n o do Pułkow a. Tak sk o ń czy ła sw e istn ie n ie ostatnia m o ­ że p laców k a n auk ow a d aw n ego U niw ersytetu.

Jak w id ać z tego k rótk iego rysu, astronom ja w W ilnie stała bardzo w y so k o i m iała w ielu p ow aż­ n y ch rep rezen tan tów , że w sp o m n ę naprz. Piotra S ław iń sk iego, który d ziałaln o ścią swą, pracam i i w yd an iem p od ręczn ik a o w ysok iej w artości nau­ kow ej p r z y n ió sł ch lu b ę astronom ji w P olsce i m ó g ł b yć ozd ob ą każdego obserw atorjum . Jeżeli o n im krócej m ó w ię , to tylk o dlatego, że na n aczeln e sta n o w isk o w y b ili się ks. Poczobut i Jan Śniadecki. Jak d alece Śniadecki c e n ił ks. Poczobuta, o tem

św iad czy w sp o m n ie n ie p o śm iertn e o P oczobucie, które Śniadecki w y g ło sił i k tóre tak zakończył: „W idzieliśm y w n im d w ie p anujące n am iętn ości: m iło ść nauki i n iezłam a n e n ic zem p rzyw iązan ie do dobra i ch w a ły u niw ersytetu. U w ielb im y najdo­ stojniej św ięte jego cien ie, kiedy, m ając g o za w zó r życia p u b liczn ego i naśladując tak szla ch etn e p oru szen ia jego serca, ok ażem y, że p o zg o n ie naw et sw o im Poczobut n ie p rzestał b yć p o żyteczn y m ”. Aby u czcić p a m ięć Ś niadeckiego, zdaje m i się, że n ależałob y p o w tó rzy ć o n im jego w ła sn e słow a, zw ró co n e d o Poczobuta. Trudno p o w ied zieć, k tóry z n ic h p o ło ż y ł w ięk sze zasługi. Ks. Poczobut i Jan Śniadecki — to d w ie gw iazdy „pierwszej w ie lk o śc i i m o c y ”. Im zaw dzięcza astronom ja swój rozw ój w W ilnie, ic h zasłu gą b yło p o sta w ien ie p ierw szorzęd n eg o, jak n a o w e czasy, obserw atorjum . Tę stw o rzo n ą i u m iło w a n ą przez n ic h p laców k ę nauk ow ą R osjanie zn iszczy li, w y ­ w ożąc narzędzia i książki d o Rosji, ale n ie zd ołali zabić tradycji. A tradycje są w W ilnie b ogate i p rześliczn e; o n e żyją w śró d nas, k rzep ią i dodają otu ch y. N ied ość jednak na tem; o n e nakładają na w sp ó łc z e sn y c h ciężki, lecz m iły ob ow iązek w sk rzeszen ia n a n o w o ob serw atorju m p o d egidą starożytn ego u n iw ersytetu Stefana B atorego. A kto w ie, m oże i o b ecn ie znajdzie s ię „mądra i bogata p a n i”, która w stąp i w ślad y kasztelanow ej m ści- sław skiej i p rzyczyn i s ię d o p o d n ie sie n ia ob serw a­ torjum .

Astronom ja, która m oże p o szcz y cić się w W ilnie tak bogatą p rzeszło ścią, m u si na n o w o zakw itnąć ku ch w a le narodu, ku d um ie u ro czeg o W ilna i ku u czczen iu drogiej i św iętej p a m ięci a stro n o m ó w w ileń sk ic h .

Pierwszy wykład Profesora W ładysława Dziewulskiego tu przedstawiony był wygłoszony w W ilnie, w ramach wykładów powszechnych Uniwersytetu Stefana Batorego, wskrzeszonego dekretem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego w roku 1919. Zawiera historię astronomii w dawnym Uniwersytecie W ileń­ skim, a więc historię pierwszego na terenie dawnej Rzeczypos­ politej Obojga Narodów Uniwersyteckiego Obserwatorium Astronomicznego, założonego w roku 1753, uświetnionego nazwiskiem Poczobuta i Śniadeckiego, Sławińskiego i Hłusz- niewicza i zamkniętego w roku 1876 ukazem carskim.

Profesor Dziewulski, powołany na katedrę astronomii we wskrzeszonym Uniwersytecie W ileńskim w roku 1919, opuścił Uniwersytet Jagielloński, gdzie był zatrudniony i habilitowany, nie zatrzymał się w Uniwersytecie Poznańskim, dokąd miał zaproszenie, podążył do Wilna, idąc za głosem wspaniałej tradycji naukowej. Obserwatorium Poczobuta, położone wśród dawnych dziedzińców uniwersyteckich, do dziś istniejące jako wspaniały zabytek architektury, nie nadawało się na prow a­ dzenie obserwacji. To też Profesor Dziewulski podjął trud budowania nowego Obserwatorium na krańcach miasta pod lasem Zakretowym.

Dzieje tego Obserwatorium opisał jego twórca już po zam­ knięciu Uniwersytetu Stefana Batorego przez władze litweskie

15 grudnia 1939 roku''. Artykuł nosi tytuł: „Historia Obser­ watorium Astronomicznego Uniwersytetu St. Batorego w W il­ nie (1919 - 1939). Był napisany w latach powojennych w T o­ runiu, dokąd - również idąc za głosem wielkiej tradycji nauko­ wej — personel kilku wydziałów USB udał się na czele z na­ szym dostojnym Seniorem Profesorem W ładysławem Dziewul­ skim, aby tworzyć Uniwersytet M ikołaja Kopernika.

W ładysław D ziew ulski (z laską) i W ilhelm ina Iw a­ n o w sk a na zam ku w T rokach pod czas konferencji astrofizycznej w W ilnie w 1939 r. W ilhelm inie Iw a­ now skiej tow arzyszą Antoni O polski (z lew ej) i E ugeniusz Rybka; w głębi siedzą studentki: D zie­ w u lsk a i T aranow ska.

Toruń, 6 lutego 1993 r. W ilhelm ina Iwanowska docent USB

* Piotr L ossow ski, L ikw idacja U niw ersytetu Stefana Batorego przez w ładze litewskie w grudniu 1939 roku, W arszaw a, W yd. Interlibro 1991.

(13)

SYLWETKI

Gwiazdy, uniwersytety i obserwatoria

Władysława Dziewulskiego

w XXX rocznicę śmierci*0

Urodzony w Warszawie w 1878 r. Tam też ukończył szkolę średnią. W latach 1897-1901 studiował astronomię na kierunku matematyczno-fizycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Jego praca dyplomowa dotyczyła wyznaczania szerokości geograficznej warszawskiego obserwatorium. Studia kontynuował w latach 1902-1903 oraz 1907-1908 w Getyndze p o d kierunkiem Karola Sch warzschilda.

Pracę zawodową rozpoczął w 1901 r. w obserwatorium astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1903-1906 oraz 1908-1909 był asystentem na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Getyndze. Po powrocie do Krakowa, w 1909 r., pracow ał ja k o adiunkt, a po habilitacji, ja k o docent na Uniwersytecie Jagiellońskim. Profesorem został w 1919 na Uniwersytecie Wileńskim, gdzie przepracow ał do wybuchu wojny i przejęcia uniwersytetu przez Litwinów. W 1945 r. przeniósł się do Torunia, gdzie organizował Uniwersytet M ikołaja Kopernika, zm arł 6 lutego 1962 r.

Władysław

Dziewulski

Od Erosa do budowy Galaktyki

Dlaczego studiow ał astronom ię i dla­ czego w pracy naukow ej zajmował się ta k ą a nie in n ą problem atyką? Na pierw sze z postaw ionych pytań częś­ ciowo sam odpowiedział mówiąc, że jeszcze, w szkole średniej czytywał prace Śniadeckiego oraz „Kosmogra­ fię” Jędrzejew icza.

Aby odpowiedzieć n a drugą część pytania, należy zastanow ić się, ja k w tym czasie p rzed staw iała się astro n o ­ m ia i co było przedm iotem jej badań. Ukończył stu d ia n a przełom ie dwu epok ta k kalendarzow ych ja k i w sen­ sie zm iany podejścia do problemów astronom icznych. Kończyła się epoka XVIII i XIX wiecznej astronom ii, w której główny n acisk został położony n a problem y m atem atyczno — m echa­ niczne. Kończyła się epoka wielkich m atem atyków , której ukoronow a­ niem było „odkrywanie p lan et na końcu p ióra”. T akim odkryciem było znalezienie w roku 1846 planety N ep tu n n a podstaw ie obliczeń wyko­ nanych niezależnie przez A dam sa i Le V erierr’a. O kres te n nazw ano zło­ tym w iekiem m echaniki n ieba (te r­ m in w prowadzony przez L aplace’a). Zasadniczym celem było poszuki­ w anie dalszych całek dla głównego problem u m echaniki, za jak i wów­ czas uw ażano zagadnienie trzech punktów m aterialnych.

Poszukiw aniom tym położył kres H. Poincare publikując swoje „Nowe m etody m echaniki nieba”. Aby w pełni zrozumieć czym były w pełni „Nowe m etody...” należy cofnąć się kilka la t wstecz. W roku 1889 F. T isseran d opublikował swój „T rak tat o m echanice nieba”. Dzieło to, sk ła ­ dające się z czterech tomów, było

’’ T ekst len m iał się ukazać w ubiegłym roku. Jakoś „nie w ypadało” nam um ieścić go w num e­ rze krakow skim , który niespodziew anie rozrósł nam się do blisko 100 stron. W innych nie m ie­ liśm y dość m iejsca, a postać W ładysław a D zie­ w ulskiego je st nam zbyt bliska i nazbyt ważna, by tekst ten m ógł nie pojaw ić się w całości (red.)

podsum ow aniem osiągnięć m atem a­ tyków obu stuleci. Poincare n a to ­ m iast w swoich „Nowych m etodach” zadał cios tej mechanice... W skazał w swej pracy n a inne możliwości podej­ ścia do tego zagadnienia. Zapoczątko­ wał m. in. jakościowe m etody b a d a ­ nia rów nań ruchu, skąd w ypłynęła możliwość istn ien ia rozw iązań okre­ sowych. Znaczenie „Nowych m etod” wyszło daleko poza problem y m

echa-„W p r a c o w n ia c h n a sz y c h zja­ w ia ją s ię stu d e n c i [...]. N a w ią ­ zują się w ę z ły p o c z ą tk o w o ż y c z liw o śc i, p o tem i p rzy ja źn i w sto su n k u do m ło d z ie ż y I c z y m o że b y ć coś p rzy jem ­ n ie jsz e g o , ja k ś le d z e n ie ro z ­ w o ju m ło d y c h s ił n a u k o w y c h od sa m eg o p o czą tk u , od w id y ­ w a n ia n a w y k ła d a c h , od p ie r ­ w sz e g o r e fe r a tu n a se m in a ­ riu m .”

W roku 1978, w setną rocznicę urodzin Profesora Władysława Dziewulskiego, sta­ raniem Towarzystwa Naukowego w Toru­ niu, pod redakcją Cecylii Iwaniszewskiej została wydana ilustrowana książka, opisu­ jąca życiorys i działalność Profesora w wielu dziedzinach Jego życia. Kolejnymi au­ torami wspomnień są: Cecylia Iwaniszew- ska, Wilhelmina Iwanowska, Andrzej Wosz- czyk, Konrad Górski, Tadeusz Czeżowski, Włodzimierz Zonn, Stefania Grudzińska, Stanisław Gąska, Roman Ampel, Eugeniusz Rybka. Z tej książki zaczerpnęliśmy kilka cy­ tatów z pism Profesora (red.)

niki nieba i co najdziw niejsze zn a­ lazły szybciej zastosow anie w innych dziedzinach n au k i i techniki.

Ale wróćmy do astronom ii. W 1900 roku m a ła p lan eta Eros przechodziła w odległości 0.3 j. a. od Ziemi. W zw iązku z tym przygotowano w ielką akcję obserw acyjną tej planetoidy. Celem tej akcji było zebranie m a te­ riału obserwacyjnego niezbędnego do dokładnego wyzneczania jednostki astronom icznej. N a konferencji

astrom etrycznej w P aryżu (lipiec 1900 r.) postanow iono włączyć do obserwacji obserw atoria całego św ia­ ta. Była to pierw sza tego ty p u i za­ krojona n a ta k ą skalę w spółpraca m iędzynarodow a.

J a k te fakty w płynęły n a za in te re ­ sow ania naukow e młodego Wł. Dzie­ wulskiego możemy prześledzić na podstaw ie jego publikacji. Pierw sze prace tkw ią korzeniam i w tra k ta c ie T isseranda. Dotyczą bowiem w yzna­ czania elem entów orbity kom ety 1903c. Jego p raca doktorska p. t. „Perturbacje M arsa w ru ch u E ro sa” w ydana w 1905 r. m a swoje źródło w najaktualniejszych potrzebach m e­ chaniki niebios (takiego term inu używał Prof, d r W ł.-D ziew ulski na określenie m echaniki nieba). Wpływ „Nowych m etod” Poincarego n a Wł. Dziewulskiego widać w pracy doty­ czącej rozw iązań okresowych typu

H ild y "' (współmierność 3:2). Była to

przez wiele la t wzorcowa praca dla tego typu rozw iązań. P racę o Erosie pisał w pew nym sensie n a zam ó­ wienie społeczne. W yznaczenie bo­ wiem dokładnej długości jednostki astronom icznej z pom iarów E rosa wym agało bardzo dokładnej znajom o­ ści jego orbity. W aru n ek te n prow a­ dził do w yznaczania perturbacji or­ bity od wielkich p lan et. Do tych cza­ sów sądzono, że p la n e ta M ars ze względu n a swoją m ałą m asę nie

M echanika nieba znajdow ała specyficzną przy­ jem ność w um iejętnym sposobie przew idyw ania pozycji ciał niebieskich dokładnie tam gdzie widziały je teleskopy. W ym agało to precyzyj­ nego uw zględnienia zakłóceń ruchu poprzez oddziaływ anie graw itacyjne ciał trzecich, czyli perturbacji. P rzyjem ność tę psuły jed n ak złośli­ we przypadki w spółm iem ości ruchów niektó­ rych ciał, tzn. sytuacje w których te same czyn­ niki zakłócając (zbliżenia) pojaw iają się w spo­ sób okresow y. D roga w ytyczona przez Poincare­ go i w łaśnie Schw arzschilda pozw oliła rozw iązać ten problem . Planety na szczęście (pew nie dla­ tego pozostają na sw ych orbitach) nie m ają w spółm iem ości, natom iast klasycznym i przy­ kładam i są planetoidy H ilda (3 obiegi na dw a obiegi Jow isza) i H ecuba ze w spółm iem ością 2:1 w zględem Jow isza (red.)

(14)

w pływ a znacząco n a orbity m ałych planet. O rb ita E rosa przecina się je d ­ n a k z o rb itą M arsa. Wł. Dziewulski w swojej pracy doktorskiej w ykazał, że pertu rb acje od M arsa m ogą być zn a ­ czne, gdy m ała p la n e tk a i M ars znaj­ dą się razem we wspólnym węźle. Do prac tego ty p u w racał jeszcze kilka­ krotnie obliczając p erturbacje od po­ zostałych wielkich p lanet, dla takich planetoid ja k E geria, A linda, Beira, Syrene. P race te kontynuow ał jeszcze w Toruniu.

Rok 1900 m ożna nazw ać szczegó­ lnym . Poza w spom nianą wyżej akcją obserw acyjną E rosa, n a kliszach wy­ konanych przez J . E. K eelora odkryto w ielką ilość mgławic, przew ażnie spi­ ralnych. W ysunięto hipotezę o s tru k ­ tu rz e spiralnej Drogi Mlecznej. J . C. K apteyn stosuje m etody statystyczne do w yznaczania p a ra la k s gwiazdo­ wych i w ysuw a hipotezę dw u prądów

gw iazdow ych.ł)

Dzięki wynalazkow i suchych i do­ statecznie czułych em ulsji fotogra­ ficznych, około roku 1900

wprowa-T o co dziś w ydaje się tak oczyw iste, a więc rotacja G alaktyki (i udział w niej naszego Słoń­ ca), podsystem y i populacje gw iazdow e, jak w szystko w nauce, rodziło się w bólach lep­ szych lub gorszych hipotez. „D w a prądy” okaza­ ły się po prostu z jednej strony „w olnym i” (bo w spółporuszającym i się ze Słońcem ) gw iazdam i dysku G alaktyki, a z drugiej - „szybkim i” (choć bardzo w olno poruszającym i się w zględem centrum G alaktyki) odległym i gwiazdam i II po­ pulacji (red.)

dzono fotografię do astronom ii. B ar­ dzo szybko doceniono jej wartość przede w szystkim dokum entacyjną. W zw iązku z tym pow stała możliwość opracow ania katalogów jasności gwiazd. Prace tak ie wykonano pod­ czas pobytu Wł. Dziewulskiego w Ge­ tyndze pod kierunkiem prof. Schw arzschilda. N iew ątpliw ie dos­ trzegł on w młodym Dziewulskim przyszłego zaangażow anego obserw a­ tora, gdyż włączył go do zespołu op­ racowującego tak i katalog jasności, polecając m u wyznaczenie s ta n d a r­ dów gwiazdowych oraz wyznaczenie wpływu ekstynkcji atm osferycznej n a jasności gwiazd. K atalog fotograficz­ nych jasności 3522 gwiazd opracowa­ no n a podstaw ie pomiarów 30 klisz, z których 22 wykonał Dziewulski. Dzięki tem u jego nazwisko znalazło się w pracy „Aktinom etrie der S te r­ ne” obok nazw iska Schw arzschilda. N a stęp n ą większą pracą fotometrycz- ną d r Wł. Dziewulskiego je s t jego praca habilitacyjna opublikow ana w 1914 roku. Dotyczy ona jasności fo­ tograficznych gwiazd w okolicy bie­ guna północnego. J e s t to właściwie katalog standardów jasności gwiaz­ dowych, służących jako gwiazdy po­ rów nania dla wielu późniejszych ob­ serw atorów . Z aktywnego uczestnic­ tw a w tych fundam entalnych pracach wypływał jego k u lt obserwacji. T ak w Wilnie ja k i w Toruniu, główną tro ­ ską prof. Wł. Dziewulskiego była b u ­

dowa obserw atoriów i ich w yposa­ żenia w astrografy do prac fotome- trycznych. W prowadził do progra­ mów badaw czych obu tych placówek system atyczne obserwacje gwiazd zm iennych. N a podstaw ie tych obser­ wacji opublikow ano kilkanaście prac naukowych. W tym m iejscu pragnę zwrócić uw agę n a pracę zbiorową opublikow aną w T oruniu w 1946 r. na podstaw ie m ateriałów zebranych jeszcze w W ilnie, w której pokazano zm ienność w skaźników barw y 10 ce- feid w różnych fazach krzywej blasku i poprzez w ykazanie zm ian te m p e ra ­ tu ry uzyskano jedno z pierw szych po­ tw ierdzeń teorii pulsacji tych gwiazd.

Innym rodzajem fotom etrii, ja k ą zajmował się prof. Wł. Dziewulski, była fotom etria w izualna gwiazd zm iennych. Pierw sze obserw acje m e­ todą A rgelandera przy pomocy lor­ n etk i wykonał w 1910 roku, a os­ ta tn ie w 1959. J e s t to n a jsta rsz a i n ajp ro stsza m etoda w yznaczania jasności gwiazd, kom et i meteorów."**

Prow adził też system atyczne ob­ serw acje zakryć gwiazd przez K się­ życ, obserwacje kom et oraz zórz po­ larnych. W tym m iejscu chcę zwrócić uwagę n a dwie cechy prof. Wł.

Dzie-W yniki sw oich w ieloletnich obserw acji prof. W ł. D ziew ulski zaw arł na 2500 stronach notatek. Gw iazdę W W A urigae obserw ow ał system atycz­ nie przez 10 lat. D la TU Cas zebrał 633 obserw a­ cje, a dla S Sge 780. N a podstaw ie tych obserw a­ cji opublkikow ał ponad 30 prac.

To unikatowe zdjęcie, prawdopodobnie z roku 1903, przedstawia Władysława Dziewulskiego (w centrum z charakterystycznymi wąsami) wśród kolegów-astronomów w Getyndze. Wilhelmina Iwanowska zapytana czy może kogoś jeszcze rozpoznaje, z uśmiechem zawołała: „Boże, jak mam ich poznać? Przecież ja jestem młokos - oni wszyscy są po 30 lat ode mnie starsi!”. Karola Schwarzschilda na zdjęciu nie ma. Czyżby nieobecność Mistrza wywołała tę zupełnie niepozowaną radość na obliczach tej wesołej kompanii?

Cytaty

Powiązane dokumenty

Webrnen wir an, ein Springer tommt nach einem volltommen torretten Sprung infolge der Scbnecbefcbaffenbcit ober Uneben« beit ber Bahn plöljlicb beim Tluffprung ju Sali, ©iefer läufer

des Kórpers gegen den Schlittschuh erzielt, und die Lbsung aus dieser Stellung und den Gegendreier erreicht man da- durch, daB die SpielfuBschulter wieder nach vorn, gegen

*) Um sich von Letzterwałmtem zu uberzeugen, messe man vor einer Uebungsstunde z. den in rechtwinkliger Stellung zum Unterarme sich befin- denden Oberarm, und messe ihn kurz nach

Von den zwolf Brust- oder Riickennerven (Nerci thoracales) kommt der erste durch das Foramen interverte- brale zwischen I und II. Brust- wirbel, der zwolfte zwischen

Es wird Ihnen aufgefallen sein, dass bei den meisten von den aufgezahlten Erkrankungen Erkaltung mit ais Ursache des plótzlichen Auftretens der Erkrankung genannt wurde. Und da ist

Angenommen nun, wir hatten nur eine Form einer solchen allgemeinen Bildung nach heutigem Schulschnitt, die viel- besprochene gemeinsame Mittelschule, die fiir alle Berufszweige

SBóUtg gefunbe SĘerfonen im reiferen Sunglings * unb fraftigen SKanneSalter fónnen bas ganje @ebiet ber iRufłubungen burdjgeben, jebocb toerben ©olĄe bon iljnen, toeldje in

SRadjbem jebe ber beiben iparteien einen ^iiljrer gerodblt, unb burcb bag £og beftimmt roorben ift, roelcbe uon ibnen ben $ampf ju erbffnen b«t beginnt bag Spiel, bei roelcbem