• Nie Znaleziono Wyników

Bogusław Śliwerski: Komentarz do recenzji książki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bogusław Śliwerski: Komentarz do recenzji książki"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

RECENZJE-SPRAWOZDANIA

171

dzieci są mądrzejsze i szczęśliwsze. Chociaż

przekonanie, że wzrost a u t o n o m i i i uspo-łecznienia szkół uzdrowi w znacznym stop-niu problemy oświaty, może budzić wątpli-wości, to konsekwencja, z jaką autor głosi te poglądy, musi budzić szacunek.

Piotr Kostyło

Bogusław Śliwerski: Komentarz do recenzji książki

Tekst recenzji m o j e j książki jest znakomi-tym przykładem na oczekiwaną przez każ-dego - jak sądzę - autora wartość nie tylko informacji z w r o t n e j o jej odczytaniu, d o -strzeżeniu w niej istotnych treści z p u n k t u widzenia poruszonych w niej zagadnień, ale przede wszystkim znaczenie osobistego po-dzielenia się przez czytelnika własnymi od-czuciami, h i p o t e z a m i czy o p i n i a m i . Nie będę odnosił się w niniejszym komentarzu d o d o k o n a n e g o przez Recenzenta (-tkę?) w sposób interesujący i syntetyczny (jak na tak obszerny zakres treści mojej rozprawy) zakresu p r o b l e m o w e g o oraz jego m e r y t o -rycznych uzasadnień. T r u d n o się tu spierać o cokolwiek, gdyż każdy czytelnik tej książ-ki o d n a j d z i e w niej dla siebie coś innego, tym bardziej wówczas, kiedy będzie k o n -frontował zaproponowaną przeze mnie nar-rację tak nieodległych przecież w czasie w y d a r z e ń z w ł a s n y m i d o ś w i a d c z e n i a m i , przeżyciami czy zaangażowaniem. A zatem nie m a m n a j m n i e j s z e j wątpliwości, że za-kres recepcji zależy tu o d osobistej perspek-tywy doświadczanych zdarzeń. Jestem też przekonany, że wielu czytelnikom niektóre

z przywołanych tu faktów, wypowiedzi czy regulacji prawnych uświadomią coś, czego wcześniej, z różnych zresztą powodów, nie dostrzegali czy dostrzec nie mogli. Cieszę się jednak, że wnikliwy Czytelnik dostrzegł związek między pojawieniem się tej książki na r y n k u z m o i m i wcześniejszymi rozpra-w a m i m o n o g r a f i c z n y m i czy n a u k o rozpra-w y m i oraz p u b l i c y s t y c z n y m i a r t y k u ł a m i , k t ó r e albo z a p o w i a d a ł y p o w a g ę i s t o t n y c h dla oświaty problemów, albo je rozwijały znacz-nie szerzej, niż m o g ł e m to uczynić w tak s k o n s t r u o w a n e j r e t r o a n a l i z i e p o l i t y k i oświatowej III RP.

Każda książka n a u k o w a m a swoją hi-storię, w tym powody, dla których zaistnia-ła. Zawsze coś skłania autora d o jej napisa-nia, a następnie zobowiązuje d o uwzględ-nienia w toku prac redakcyjnych wszystkich uwag krytycznych jej wydawniczych recen-zentów i redaktorów technicznych. Tak było i w tym przypadku. O d dwudziestu lat nie tylko m o n i t o r u j ę i b a d a m , ale także inter-weniuję w różnych rolach w procesy opisy-w a n y c h p r z e z e m n i e p r z e m i a n ośopisy-wiato- oświato-wych. Ta książka n i e powstała w w y n i k u sztucznie wypreparowanego planu, za biur-kiem czy w czytelni uniwersyteckiej biblio-teki. Odsłaniam w niej jedną z największych zdrad i zmarnotrawienia idei „Solidarności" lat 1980-1981, a więc kluczowych wartości mojego pokolenia, które ma za sobą nie tyl-ko jakąś cząstkę związtyl-kowej, a zatem w ów-czesnym znaczeniu - opozycyjnej aktywno-ści w okresie PRL, kiedy to e k s p l o d o w a ł ruch robotniczego protestu, w z m a c n i a j ą c zarazem inteligencję w jej nadziei na ko-nieczną, utęsknioną i - jak potwierdziły to

(2)

172

RECENZJE-SPRAWOZDANIA 172

kolejne lata d o 1989 r. - możliwą z m i a n ę

Polski.

Autor niniejszej recenzji dzieli się swo-imi wątpliwościami, które w gruncie rzeczy sam rozwiewa, więc stawia m n i e w trochę n i e z r ę c z n e j sytuacji. Przyznaję, że jestem jej sprawcą, skoro o c z e k u j e się o d e m n i e ich p o t w i e r d z e n i a lub zaprzeczenia, jeśli nie z g a d z a m się z o k r e ś l o n y m o d c z y t a -niem. Pierwszą kwestią jest zastosowanie przeze m n i e w tytule książki (notabene na wniosek jednego z recenzentów wydawni-czych) pojęcia dekonstrukcja. Rzeczywiście, czytelnik nie znajdzie w tej książce jego de-finicji, gdyż nie u w a ż a ł e m za i s t o t n e jej przywoływanie, gdyż jest to proces, k t ó r y m o ż e być u j m o w a n y co n a j m n i e j wieloa nie jwieloak s u g e r u j e R e c e n z e n t tylko d w u -a s p e k t o w o , t o z n -a c z y j -a k o -a n -a l i t y c z n ą i krytyczną interpretację tekstu, której au-tor nie rości sobie prawa d o żadnych uni-wersalnych k o n k l u z j i czy p o t o c z n i e j a k o rozkład o m a w i a n e g o zjawiska, ale także ja-ko krytykę mechanicznego stosowania me-t a n a r r a c j i w życiu społecznym, kme-tórej ce-lem - w tym p r z y p a d k u - okazał się uni-f o r m i z m edukacyjny, kulturowy i autoryta-r y z m polityczny (etatyzm). Moje podejście skupione jest głównie na tym trzecim spo-s o b i e r o z u m i e n i a d e k o n spo-s t r u k c j i , g d z i e przyjęta przeze m n i e m e t o d a d e k o n s t r u k -c j i m i a ł a służyć d e m a s k o w a n i u b ł ę d ó w centralizmu i etatyzmu polityków oświato-wych, k t ó r e były s k r y w a n e przez rządzą-cych w wolnej już Polsce p o d szyldem: demokratyzacji, u s p o ł e c z n i e n i a , p o d m i o t o -wości i d e c e n t r a l i z a c j i , z a p r z e c z a j ą c im j e d n a k w sposób oczywisty.

Oczywiście, można dostrzec w przyjętej przeze m n i e m e t o d z i e j e j p o s t m o d e r n i -styczne źródła, jeśli wziąć pod uwagę te teo-riopoznawcze i metodologiczne założenia p o s t m o d e r n i z m u , które dotyczą roszczeń r o z u m u d o PRAWDY, o którą się tu rady-kalnie u p o m i n a m , ale równie dobrze mógł-by Recenzent dostrzec związki mojego po-dejścia badawczego ze współczesną pedago-giką k r y t y c z n ą . Nie m o g ę się n a t o m i a s t zgodzić z tym, że przyjąłem tu potoczne ro-zumienie pojęcia dekonstrukcja, jak i nie ma w mojej rozprawie wolnej gry interpretacji tekstów. Tę pozostawiam i n n y m , gdyż nie zdołałbym w tak ograniczonych r a m a c h , a i tak p a d a zarzut o zbytnią obszerność analiz, uwzględnić owych oczekiwań. Już we Wstępie przywołuję niezwykle t r a f n ą dia-gnozę Zbigniewa Kwiecińskiego przejścia polskiej oświaty od wstrząsu politycznego 1981 r. d o stanu beznadziei i ślepej uliczki 2008 r., by wykazać możliwe powody takie-go właśnie stanu rzeczy. Sądziłem, że jest to czytelne. U j a w n i o n a przeze m n i e dekon-strukcja m a wiele wymiarów, także ten, któ-ry trafnie dostrzega Recenzent, a dotyczący działań trzynastu (spośród piętnastu w alizowanym okresie) ministrów edukacji na-rodowej i ich urzędników dekonstruujących solidarnościowy, ale także k o n s t y t u c y j n y i ustawowy projekt oświatowy, który nie tyl-k o m i a ł szansę, ale p o w i n i e n na t r w a ł e ukonstytuować się w polskiej szkole. Dzisiaj, już p o w y d a n i u książki, u t w i e r d z a m n i e w słuszności takiego właśnie podejścia ba dawczego wynik s o n d a ż u CBOS-u w dn. 3 - 7 października 2008 r., w świetle którego Polacy na pytanie o to, jakie są największe

(3)

RECENZJE-SPRAWOZDANIA

173

słabości w ostatnich stu latach, wymienili na

I miejscu „zależność od ZSRR" (45%), a na d r u g i m m i e j s c u „ m a r n o w a n i e d o r o b k u i zwycięstwa »Solidarności«" (25%). Tym samym potwierdzili, że wprawdzie odzyska-liśmy wolność polityczną, ale zarazem zdra-dziliśmy możność budowania samorządnej Polski i społeczeństwa obywatelskiego.

„Drugie pojęcie użyte w podtytule książ-ki,polityka oświatowa, jest - zdaniem Recen-zenta - jeszcze bardziej złożone i wymaga jeszcze dokładniejszej definicji". Przyznaję rację, że przynajmniej we Wstępie powinie-nem przywołać najbliższą mi definicję. Nie-słusznie przyjąłem założenie, że dla pedago-gów czy nauczycieli jest to czytelna kategoria. Nie zgadzam się jednak z sugestią, że przyją-łem w rozumieniu tego pojęcia koncepcję hegemonii, „w myśl której wszelka działal-ność społeczna (a więc także edukacyjna) m a charakter polityczny". Przeczy temu przywo-łana przeze m n i e we Wstępie perspektywa poznawcza zarówno pedagoga społecznego Aleksandra Kamińskiego, jak i filozofa wy-chowania - Sergiusza Hessena. Gdybym tak bardzo chciał przyjąć koncepcję hegemonii, to z zupełnie innych p o w o d ó w sięgnąłbym do wiersza Wisławy Szymborskiej pt. Dzieci epoki (w: Ludzie na moście, Warszawa: Czy-telnik, Warszawa 1986, s. 26), gdzie znacznie lepiej opisuje ją nasza Noblistka, niż czynią to Ernesto Laclau i Chantal Mouffe. Pisze bowiem, że zacytuję tylko fragment:

jesteśmy dziećmi epoki, Epoka jest polityczna. Wszystkie twoje, nasze, wasze dzienne sprawy, nocne sprawy. To są sprawy polityczne.

Chcesz czy nie chcesz.

twoje geny maję przeszłość polityczną, skóra odcień polityczny,

oczy aspekt polityczny. O czym mówisz, ma rezonans, o czym milczysz, ma wymowę tak czy owak polityczną. (...)

Cieszę się, że „ n a j m n i e j s z y p r o b l e m -zdaniem Recenzenta - wiąże się z definicją III RP". W m o i m przekonaniu projekt IV RP w ogóle nie został zrealizowany, więc t r u d -n o mi było pisać, czy uwypuklać jakiś sta-n napięcia m i ę d z y n i m a p r o j e k t e m III RP. Dojście d o władzy prawicowej formacji p o -litycznej PiS, która wbrew własnej ideologii i interesom musiała być w koalicji z populi-styczno-lewicową partią „Samoobrona" oraz o r t o d o k s y j n ą prawicową partią LPR, czyni-ły projekt reorientacji państwa, społeczeń-stwa i oświaty na inny system prawny, poli-t y c z n y i e k o n o m i c z n o - g o s p o d a r c z y n i e tylko w e w n ę t r z n i e s p r z e c z n y m , ale także niezgodnym m.in. z n o r m a m i obowiązują-cej Konstytucji RP. O ile zatem III RP nie była już żadnym projektem, ale jest impera-tywem politycznym, o tyle IV RP m a wciąż status n i e s p e ł n i o n e g o p r o j e k t u , k t ó r y nie doczekał się właściwych do jego realizacji szeroko p o j m o w a n y c h u w a r u n k o w a ń . Być m o ż e przyszłoroczne w y b o r y s a m o r z ą d o -we, a potem prezydenckie i p a r l a m e n t a r n e u t o r u j ą drogę tej formacji d o zaistnienia IV RP, jak d e k l a r u j ą to liderzy PiS. Wówczas zacznę pisać kolejny t o m książki z nadzieją, że będzie m i to dane.

Na zakończenie p r a g n ę złożyć wyrazy szczególnego podziękowania Redaktorowi

(4)

174

RECENZJE-SPRAWOZDANIA 174

Naczelnemu „Kultury i Edukacji" za to, c o

- niestety - w ogóle już nie m a m i e j s c a w innych periodykach n a u k o w y c h , gdzie p r o w a d z o n o m.in. polemiki z m o i m i roz-p r a w a m i , że umożliwi! mi odniesienie się w tym samym n u m e r z e czasopisma d o tre-ści recenzji m o j e j książki. C h a p e a u x bas.

Bogusław Śliwerski

Marek Budajczak (rec.): G e o r g e Ritzer ( r e d . ) , The Blackwell Encyclopedia of Sociology, Blackwell & Willey, O x f o r d -H o b o k e n 2007, ss. 6384 oraz http://www. sociologyencyclopedia.com/public/.

Dwa i pół roku temu (w brytyjskiej wersji w grudniu 2006 r., w amerykańskiej w stycz-niu 2007 r.) ukazała się m o n u m e n t a l n a , naj-większa jak dotąd w swojej kategorii, 11-to-m o w a edycja Encyklopedii socjologii (tytuł oryginału: The Blackwell Encyclopedia of So-ciology), której od początku 2007 r. towarzy-szy wersja elektroniczna (Blackwell Encyclo-pedia of Sociology Online), d o s t ę p n a dla s u b s k r y b e n t ó w p o d adresem: http://www. socioIogyencyclopedia.com/public/.

Całość zredagowana została/ redagowa-n a jest przez George'a Ritzera, socjologa U n i w e r s y t e t u M a r y l a n d , s p e c j a l i s t y o d McŚwiata, znanego także z pracy redaktorskiej n a d wieloma socjologicznymi p o d -r ę c z n i k a m i , k t ó -r e m u w jej o p -r a c o w a n i u p o m a g a ł o 53 doradców1.

1 Wszelkie dane liczbowe tu prezentowane

należy traktować jako przybliżone (kłopotu przyczynia sam wydawca, podając w różnych

C h a r a k t e r y s t y k a tej Encyklopedii p o -dzielona musi zostać na dwie części, odno-szące się o d p o w i e d n i o do jej wersji „papie-rowej" i „internetowej".

W pierwszej z tych postaci, w twardej oprawie zrealizowanej, która prawie d w u -krotnie przewyższyła objętość 5 - t o m o w e j The Encyklopedia of Sociology pod red. Edga-ra F. Borgattyego i Rhondy J.V. Montgomery z 2000 r. (MacMillan, Nowy Jork, wydanie II z 430 artykułami), mamy d o czynienia z naj-obszerniejszym w socjologii - bo liczącym sobie 6384 strony i, jak podaje wydawca, ok. 3,5 miliona słów - dziełem, które jest owo-cem pracy blisko 1600 socjologów z 39 kra-jów (większość artykułów została napisana w pojedynkę, jedynie 149 przez dwu-, a 5 przez trzyosobowe zespoły; niektórzy piszą-cy są twórcami kilku artykułów).

Łącznie Encyklopedia zawiera 1793 arty-kuły, nazywane esejami, alfabetycznie uło-żone, dla których przewidziano przeciętną objętość między 500 a 6 tys. słów (anglosa-ska m o d a na określanie objętości tekstu przez wskazywanie liczby jego słów u p o -wszechnia się także i u nas). Każdy z arty-k u ł ó w (w dwóch arty-k o l u m n a c h na stronie) wzbogacony został wskazaniami na artyku-ły z zagadnieniami pokrewnymi (see also), a także przedmiotową bibliografią.

Na początku tomu I zamieszczono wy-kaz 22 głównych b l o k ó w t e m a t y c z n y c h , w których mieszczą się artykuły obejmowa-ne przez Encyklopedię, natomiast tom XI prezentuje indeks d o całości.

miejscach różne dane odnoszące się do tych sa mycli kwestii).

Cytaty

Powiązane dokumenty

(Библиографические материалы), Сб.. Несмотря на появление огромного числа переводов с западноев- ропейских языков, польская

Udowodniliśmy już, że równanie Schrödingera zachowuje normę funkcji falowej i to niezależnie od tego czy hamiltonian jest, czy też nie jest funkcją czasu.. Mimo to, zrobimy

Analizu- jąc w poprzedniej części wektory bazy sprzężonej jako kombinacje liniowe wektorów bazy nie- sprzężonej stwierdziliśmy, że wybór faz współczynników kombinacji jest

Jaki warunek (warunki) musi spełniać operator hermitowski na to, aby jednocześnie był unitarny. Omówić

Fakt ten oznacza, że równanie Schrödingera jest niezmiennicze względem transformacji cechowania

Z radością więc opowiem to siostrze Tekli, która na pewno ucieszyłaby się wiedząc, że byłam tak dobrze przyjęta przez Pa- nią, Droga Pani, jak również

istotnie gaz wypływający ma być uzupełniany przez wpływ z Korony, to ponie­ waż stacjonarny przepływ w Koronie od jej części bardziej zewnętrznych ku osi

Metoda interferometrii plamkowej dająca bezpośrednio z obserwacji średnice i różnice jas­ ności pozwala z kolei oszacować współczynniki odbicia Plutona i