• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i obraz w poezji Stanisława Grochowiaka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Słowo i obraz w poezji Stanisława Grochowiaka"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Karwala

Słowo i obraz w poezji Stanisława

Grochowiaka

Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis. Studia Historicolitteraria 3,

191-199

(2)

Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis

Fo lia 15 S tu d ia H is to ric o litte ra ria III (2 0 0 3 )

M a re k K a r w a la

Słowo i obraz w poezji Stanisława Grochowiaka

W wypowiedziach krytycznoliterackich można spotkać określenia wiersza: “matowy” - “barwny”, “płaski” - “przestrzenny”; z kolei krytyk sztuki mawia 0 “czystej abstrakcji” (ale czy ona kiedykolwiek bywa “czysta”?) lub o nasyceniu obrazu ideami, o zmierzaniu do point, krótko rzecz ujmując o tzw. literackości wy­ powiedzi ikonicznej. Oczywiście mówi się także o “brzmieniu płócien” lub “me- liczności” poezji. Dobrze jest, gdy twórca potrafi tak skonstruować swoje dzieło, że uruchamia ono aktywność różnych zmysłów odbiorcy - wówczas oddziaływanie bywa pełniejsze. Cóż z tego, skoro niezbyt często rodzą się artyści uwrażliwieni na słowo, obraz i dźwięki meliczne. Nie jest to zresztą jedynie sprawą talentu lub jego braku, ale też odważnej indywidualności i rozumu1.

Jednym z najbardziej utalentowanych, rozumnych i pielęgnujących swoją indy­ widualność był Stanisław Grochowiak. Tutaj skoncentrujemy się jedynie na asocja­ cjach jego liryki z ikonicznością, choć wiadomo, że troska poety o meliczność wierszy zaowocowała także ciekawymi rozwiązaniami.

Atrakcyjność powinowactw pomiędzy poezją a plastyką przyczyniła się do po­ wstania bogatego materiału teoretycznego z zakresu rzeczonej problematyki2. Tu wszakoż punkt ciężkości zostanie położony nie na zagadnienia poetyki, lecz na związki ideowo-tematyczne.

Jak wspominają przyjaciele Grochowiaka, już w młodzieńczych latach zapo­ wiadał on, że zamierza zostać malarzem; uprawianie literatury, szczególnie zaś po­ ezji - wydawało mu się zajęciem raczej niegodnym stanu męskiego. Los jednak

1 Na tę kwestię zwrócił m.in. uwagę S. Witkiewicz w interesującym szkicu M ickiewicz jako kolorysta, “Wędrowiec” 1885, nr 49-53.

2 Por. m.in. H. Markiewicz, Obrazowość a ikoniczność literatury, [w:] tegoż, Wymiary dzieła literackie­

go, Kraków 1984; Miejsca wspólne, pod red. E. Balcerzana i S. Wysłouch, Warszawa 1985; M iędzy tek­ stami, pod red. J. Ziomka, J. Sławińskiego i W. Boleckiego, Warszawa 1992; T. Chrzanowski, Ut poesis pictura erit, “Ruch Literacki” 1992, nr 4; R. Nycz, Tekstowy świat, Warszawa 1993; S. Wysłouch, Lite­

ratura a sztuki wizualne, Warszawa 1994; H. Kurczab, Pogranicza sztuk i konteksty literatury pięknej,

(3)

19 2 Marek K a rw a la

sprawił inaczej, chociaż fascynacja poety malarstwem, rzeźbą i innymi sztukami ikonicznymi, a także chęć pogłębiania wiedzy z zakresu historii oraz teorii sztuki wytrzymały próbę czasu. Ktokolwiek będzie mówił o jego liryce, nie będzie mógł nie wspomnieć o rozlicznych związkach z plastyką. Warto również pamiętać, że twórca praktycznie przez całe dorosłe życie sięgał po farby lub ołówek; szczególnie cenione są jego gwasze, które zaprezentowano - już po śmierci autora - w war­ szawskim Muzeum Literatury.

W każdym spośród opublikowanych tomów poezji oraz w zebranych i wyda­ nych przez Jacka Łukasiewicza w 1996 roku ineditach dają się wyraźnie rozpoznać nawiązania do sztuk plastycznych; można wręcz zaryzykować twierdzenie, że są one żywiołem tej liryki - inspirują jej powstawanie, prowokują jednym razem do my­ ślowych dopełnień, innym do polemik; dostarczają pożywki zarówno dla wyobraźni, jak i dla intelektu; nie pozwalają zapomnieć o tradycji i nakazują penetrować ob­

szary awangardy.

Rozpoznanie wszystkich obecnych w wierszach Grochowiaka relacji między słowem a obrazem byłoby w tak krótkim szkicu z gruntu niemożliwe, zwróćmy za­ tem uwagę jedynie na te, które wydają się najbardziej wyraziste i najliczniejsze. Do pierwszej grupy zaliczymy utwory poświęcone konkretnym dziełom, do kolejnej wiersze, których bohaterami są twórcy wypowiedzi plastycznych, następną stanowią teksty liryczne starające się przeniknąć proces powstawania obrazu, rzeźby, grafiki itp., ostatnią zaś świadectwa aluzji, zapożyczeń, niedopowiedzeń lub jedynie po­ dobnej wrażliwości i wyobraźni artystycznej.

*

Najbardziej znane liryki z pierwszej grupy to: Lekcja anatomii (Rembrandta),

Bellini “Pieta", Płonąca żyrafa, Brama na Starym Mieście (Kopia obrazu Aleksan­ dra Gierymskiego). Można odnieść wrażenie, iż Grochowiak - gdy pisał o jakimś

obrazie - starał się nie “opowiadać” tego, co dostrzegało jego oko, nie kopiować (wbrew przytoczonemu przed chwilą podtytułowi), lecz interpretował, zdawał się przekraczać granice płótna. Nie pragnął odkrywać obiektywnej prawdy, ale dzielił się subiektywnymi doznaniami. Na ten fakt zwrócił już uwagę Kazimierz Wyka, a Bożena Kowszewicz ujęła rzecz następująco:

G ro c h o w iak żąd ał o d m alarstw a, aby n ie ty lk o by ło u c z tą d la oczu, ale by daw ało ja k ą ś p rzy jem n o ść in te lek tu aln ą czy em o cjo n aln ą, w y d o b y w ało n o w e ry sy z tem a tó w ży w o d o ty cz ąc y c h n a s w szy stk ich , daw ało o ry g in aln ą in terp retację św iata, w n ę trza człow ieka. Jego w iersze, w k tó ry ch z ajm o w ał się n ie ty le d o sk o n a ło śc ią tech n ik i, co sp ecy ficzn y m , n iep o w ta rza ln y m p o strzeg an iem m alarz a, by ły k o n fro n ta c ją p o g ląd ó w w ła sn y c h ze zre­ a liz o w a n ą fo rm ą p las ty c zn ą 3 .

3 B. Kowszewicz, “Idę gorący po tłach pokostniałych " — czyli malarstwo w poezji Stanisława Grocho­

wiaka, “Poezja” 1986, nr 10/11, s. 39-40. Podobną tematykę podjęła wcześniej także U. Makowska, Sztuki plastyczne w poezji Stanisława Grochowiaka, “Poezja” 1977, nr 2, s. 65-76.

(4)

Na zamówienie doktora Tulpa Rembrandt utrwalił na płótnie scenę sekcji zwłok. Grochowiak natomiast oddaje głos Tulpowi, który zwraca uwagę zgroma­ dzonym nie na szczegóły anatomiczne same w sobie, lecz dostrzega w nich znaki znikomości tego, co dla człowieka było kiedyś sensem istnienia:

W ięc w p ie rw o d rzu ćm y to C o n ap ęczn ia ło n a n im N ie c h p a n z praw icy Z ech ce

Ł ag o d n ie zsu p łać m ask ę [...]

K to z p a n ó w j ą ob m y je N a jle p ie j p łu k ać o ctem A p o cału n k i zdjąć L ig n in ą

Ja ło w io n ą

Nie jest to zatem typowa lekcja anatomii, ale próba dokonania sekcji ludzkiej psychiki. Egzystencjalną refleksję wzbudzają proste stwierdzenia, z których wynika, że doznania uczuciowe w jednej chwili śmierci stają się - w zależności od przyjęte­ go punktu widzenia, światopoglądu - albo zupełnie nieistotne, prawie niebyłe, albo odrywaja się od tego, co jest jedynie materią i podlega dalszym etapom destrukcji. Co charakterystyczne, poeta sięga po podobne do tych, które wykorzystał malarz, środki wyrazu. Holenderski mistrz operował kontrastem barw ciemnych i jasnych, grą światła i cienia. Grochowiak postępuje analogicznie, mówi bowiem o “świece­ niu wnętrza” leżącego na sekcyjnym stole człowieka, o szarości zapadającego już zmierzchu i o spodziewanym śniegu.

Z kolei XV-wieczny artysta wenecki, Bellini, namalował Pietę w zgodzie z ów­ czesną konwencją twórczą humanizmu, z której wynikało, że zaakcentowanie ludz­ kich cech Chrystusa i zwykłości świętych ułatwi wiernym współodczuwanie ich losu. Poeta jeszcze bardziej podkreślił dramatyzm sytuacji:

“ C o ci, m ój sy n u ?” - m ó w i stara, strap io n a k o b ieta [...]

“W y g ląd asz ta k d ziw n ie b lad o ,

Jak b y ś d ziś n ie w z iął do szkoły śn iad an ia

A lb o z n o w u p o b ił się to rn istra m i z ty m ło b u ze m Judaszem , Już j a je g o m atc e z ro b ię g w a łt!”

[...]

Jan, n ieśm ia ły p rzy jacie l u k rzy żo w an eg o

O d w rac a z w ilg o tn iałe oczy w p u ste stro n ice św iata “ O n ju ż n ie je s t ch ło p cem , M atk o , o n ju ż je s t B o g iem ” “M ój B o że - co ty w y g ad u jesz c h ło p cze?”

R o z eś m ia ła się p rzez łzy (to z m ę cz en ie w z ro k u o p aram i m y d ła i łu g u ) M a tk a B o sk a

(5)

19 4 Marek K a rw a la

Przygnieciona bagażem lat oraz ciężką pracą Matka Jezusa jest bliska postrada­ nia zmysłów z rozpaczy w chwili Jego męczeńskiej śmierci. Wydaje się, że Gro- chowiak nawiązuje tutaj nie tylko do renesansowej tradycji, ale też sytuuje swój utwór w kręgu wpływów współczesnej teologii oraz poezji religijnej, które akcentu­ j ą bliskość sfery sacrum i sfery profanum. Ludzki wymiar konterfektu Chrystusa czyni bowiem cierpienie tej postaci bardziej autentycznym i przez to wiarygodnym.

*

W drugiej grupie wierszy, tych, które zostały poświęcone artystom, przewijają się na równych prawach mistrzowie minionych epok, tacy jak Dürer, Rubens, Rem­ brandt, Brueghel, ale i tworzący w XX wieku, np. Utrillo, surrealista Dali czy twór­ ca ruchomych rzeźb Alexander Calder. Bogatą reprezentację mają też artyści rodzi­ mi, pojawiają się tu m.in. Aleksander Gierymski, Józef Gielniak, Władysław Hasior, Władysław Popielarczyk, Jerzy Stajuda, Leon Kudła, Teofil Ociepka.

Szczególnym sentymentem zdaje się darzyć Grochowiak francuskiego malarza samouka Utrilla, którego najbardziej ceni za prace z tzw. okresu białego. Jego por­ tret buduje następująco:

U trillo p ija k Z re s z tą tru p ju ż B rzy d al W k tó reg o g ło w ie p odłużnej ja k o g ó r F erm en to w ały ty lk o zw iąz k i u g ru W ięc sk ąd te b iele

W sin y c h u lic a ch b iałe d om y - ostre Jakby u d e rzy ć o k iem p rosto w k a n t B ie l ta k św iecąca ja k n iek ied y śnieg P o d su ch y m w iatrem

B o w ie m U trillo m ia ł czerw o n y szalik Z n ac ie tę g ru b ą w e łn ia n ą ro b ó tk ę W k tó rą czasa m i u b o d zy pijacy Z w y k li w y ciera ć z ałzaw io n e ślepka

U trillo czyli p o w sta w a n ie k oloru

Utrillo zwrócił zapewne uwagę poety z dwu powodów: po pierwsze jako czło­ wiek, po drugie jako twórca. Był synem wędrownej akrobatki, modelki Degasa, a później także malarki; wcześnie popadł w alkoholizm (jak wiadomo, z podobnym problemem, acz nieskutecznie, zmagał się także poeta) i w konflikt z prawem; czas dzielił pomiędzy wyszynkiem, więzieniem i szpitalem dla umysłowo chorych. Dość niespodziewanie odkrył, że malowanie urokliwych uliczek dzielnicy artystów - Montmartre’u jest dla niego terapią i odskocznią od nałogu. Przez kilka lat (do roku ’14 XX stulecia) tworzył wyłącznie obrazy w wyrafinowanej tonacji biało-szarej. Zatopiony w egzystencji nijakiej i brudnej marzył o innym życiu. Biel, będąca bar­ w ą szlachetności i czystości symbolizowała właśnie to marzenie. Nawet gdy malo­

(6)

wał rzeczy lub miejsca odrażające, dodawał im niespodziewanej urody dzięki za­ stosowaniu bieli, która sprawiała wrażenie świecenia dość niecodziennym blaskiem (historycy sztuki mówią, że był to efekt mieszania gipsu z piaskiem i klejem). Utril­ lo utrwalał to, co stało się odkryciem współczesności - nie ma rzeczy niegodnych sztuki, wszystko może być jej przedmiotem i zasługiwać na utrwalanie. Jakże to założenie koresponduje z programem liryki Grochowiaka.

Czy możliwa jest przyjaźń bez jednego choćby spotkania? Zapewne tak, skoro właśnie tego typu relacje łączyły jednego z najwybitniejszych grafików polskich minionego stulecia, Józefa Gielniaka, z autorem Bilardu, tomu, z którego pochodzi utwór Zioła żałobne:

T raw a w z ię ła się w zap asy z traw ą, O s e t n ie d aru je p o k rzy w ie - G ie ln ia k u m arł

Z an io sły się p łac ze m p rzy ziem n e b ad y le,

a m le c ze - ja k w d o w y - ro z p u ściły sw e siw e w ło sy , G ieln iak u m arł.

O , ja k tk liw ie go p rzy jm ą, ja k cienko, ja k b y sam to ry to w a ł

p rz ez ro cz y stą ręką, G ieln iak - któ ry u m arł.

I z o stan ie w listku, w z ap a ch u , w ło p ian ie, Jak n ik t n ie zostanie.

Obaj twórcy wymienili pomiędzy sobą sporo listów, ale nigdy nie było im dane zetknąć się bezpośrednio. Gielniak, nieuleczalnie chory na gruźlicę, przebywał nie­ ustannie w sanatorium w Bukowcu, gdzie wykonywał swoje słynne linoryty. Będąc z natury optymistą umiał się cieszyć każdą przeżytą chwilą; fascynowała go przyro­ da, potrafił dostrzec uroki rosnących wokół sanatorium polnych traw, chwastów, ziół. Doznania zmysłowe ze swoich przechadzek (zapach pól, szmer pospolitych roślin) potrafił doskonale oddać poprzez wrażenia wzrokowe. W jego pracach trud­ no byłoby szukać tak typowych dla linorytów ostrych czerni i bieli; zastępują je subtelne odcienie szarości i delikatnie kładzione kreski. Gielniak zmarł w maju ’72 roku, a już kilkanaście dni później Grochowiak opublikował na łamach “Kultury” cytowany poprzednio, nasycony liryzmem wiersz.

Poeta darzył także szacunkiem twórców nieprofesjonalnych, ludowych. Sądził, że oni są bardziej autentyczni niż “akademicy”, bowiem sięgają po pędzel lub dłuto ze szczerej wewnętrznej potrzeby, bez oczekiwania na gratyfikacje, poklask i inne profity, będące udziałem - choć rzecz jasna też nie zawsze - twórców zwanych pro­ fesjonalnymi. Zadziwiał go np. Teofil Ociepka, twórca naiwny, o którym pozytyw­ nie wypowiadał się m.in. Julian Tuwim. Trzeba zaznaczyć, że w ogóle doceniany był głównie przez poetów, a działo się tak może z racji obecnej w jego malarstwie “narracyjności” i tworów wyrosłych z jego bogatej wyobraźni.

(7)

196 Marek K a rw a la

Poeta poświęcił wiersz także innemu artyście - jak mówił - z powołania, Leonowi Kudle, który scyzorykiem rzeźbił świątki w drewnie (najczęściej była nim topola).

*

Do trzeciej grupy utworów zaliczyliśmy wiersze będące próbą oddania w słowie poetyckim procesu powstawania dzieła malarskiego. Tu można by zakwalifikować np. Portretowanie umarłej, Malarstwo, Malarstwo (II), Bilard, Gdy ju ż nic nie zo­

stanie i inne. Pierwszy z wymienionych liryków zawiera m.in. stwierdzenia: Ileż się p a n i m u siała n acierp ieć, że

M a p a n i ta k ą b ia łą tw arz... [...]

Ż e k ied y p a n i ta k leży z p o d esz w am i n a w p ro st, S in ieje gw asz.

A j a tu sterczę - k u k ła - a j a tu sterczę - k ukła, I u trw a la m to w szy stk o d la sław y.

O ch , ja k ż e straszn ie ta ż y ła je s t w y p u k ła, T a g ru b a, g ru b a ż y ła n a d sk rzy w io n y m i brw iam i

W wierszu pojawia się problem granicy pomiędzy uczuciami człowieka a po­ winnością artysty. Grochowiak uczynił tutaj podmiotem wypowiedzi anonimowego malarza, któremu doskwiera moralny dylemat sprowadzający się do problemu, czy można zakłócać spokój zwłok oczekujących na pochówek poprzez potraktowanie ich jako modela; modela chciałoby się rzec idealnego, bo już całkiem nieruchomego. Dla malarza Grochowiakowego zmarła kobieta jest uczuciowo obojętna, ale prze­ cież wiadomo, że opisana scena miała swój rzeczywisty odpowiednik, zaś kobietę z artystą łączyła relacja: matka-syn (chodziło o Durera, który sportretował swoją matkę leżącą w trumnie). Co musiał wówczas czuć młody artysta, z jakimi zmagał się oporami - pozostało jego tajemnicą.

Do procesu powstawania dzieła odnosi się także wymieniony utwór Malarstwo, który poeta zadedykował swojemu przyjacielowi:

J u rk o w i S ta ju d zie z n a d j e g o o b razów

Je st teraz m o d a w m ala rstw ie m ó w ić Z ro b iłe m obraz

T o je s t ład n y k a w ał

Ściany lub m u ru albo rzecz w y cięta Z ja k ic h ś zb y te c z n y c h z ie lo n y ch p a rk a n ó w

I j a się godzę T o są ty lk o płaty Ś cian p o łam a n y ch P u rp u ro w ą trą b ą

(8)

I j a się godzę T o sztachety p ło tó w D e se cz k i tru m ie n G ro b o w có w tapety

W ścian ach z purpury M ie sz k ał prz ec ie ż starzec O spuchniętej n o d z e

W śc ian a ch z żó łcien ia M io ta ła się złość

N ie ro zp raw ic zo n e j do śm ierci b ru n etk i W ścian ach sz p italn y ch b iały c h o d z ac h w y tu S tał czło w iek n a g i z e strach u p rz e d b o m b ą

M alarstw o w asz e P o z o rn ie nieczu łe

W k tó ry m lu b icie śm iać się z w ie lk ic h słów Z o stan ie w c zasie

O g ro m n ą p o m p e ją G d z ie lu d zie m ilc z ą Jak w p o p iele d zw o n y .

Poeta często opowiadał się za tzw. sztuką zintegrowaną, za łączeniem i wza­ jemnym uzupełnianiem się słowa, obrazu i dźwięku. Nie był odosobniony w swoich

sądach. Jednym z tych, którzy myśleli podobnie, był malarz, rysownik, scenograf i krytyk - Jerzy Stajuda. Dedykacja nie jest rzecz jasna przypadkowa, Stajuda two­ rzył bowiem aluzyjne akwarele, rysunki i obrazy, w których odwoływał się do poezji i muzyki.

W wierszu daje się odczuć klimat polemiki, choć nie jest to zapewne dyskurs ze sztuką uprawianą przez Stajudę, lecz jakby nią właśnie zainspirowany. Przedmiotem polemiki jest natomiast - jak się zdaje - twórczość malarzy z kręgu tzw. Nowej Fi- guracji, nurtu obecnego po II wojnie światowej przede wszystkim w malarstwie Francji, Wielkiej Brytanii i USA. Grochowiak zwraca się jednak do przedstawicieli Nowej Figuracji w Polsce, którą w latach 60. reprezentowali m.in. Marek Sapetto, Wiesław Szamborski, Grzegorz Moryciński, Barbara Szubińska czy Teresa Pągow- ska. O ile bowiem na Zachodzie przedstawiano najczęściej zdeformowaną ludzką postać, akcentowano fizyczną marność egzystencji, o tyle twórcy polscy prezento­ wali najchętniej tzw. zwykłość - fragmenty murów, parkanów, niekiedy zdezelo­ wane przedmioty codziennego użytku itp. Mawiali oni: “trzeba uwolnić malarstwo od literatury”; przez “literaturę” nie rozumieli literackości, lecz w ogóle “treść”. Są­ dzili, że możliwe jest skoncentrowanie się wyłącznie na formalnej stronie wypo­ wiedzi. Zwykli też określać swoją pracę jako “robienie obrazu”. Uważali, że odra­ pany mur jest niczym innym, jak tylko odrapanym murem.

(9)

198 Marek K a rw a la

Grochowiak z pozoru zgadza się z tymi argumentami, ale zaraz potem przeko­ nuje swoich adwersarzy, że ich skłonność do “śmiechu z wielkich słów” jest po­ myłką, a “pozorna nieczułość” uprawianej przez nich sztuki jedynie złudzeniem. Nawet w kawałkach ścian zapisana jest bowiem historia ich mieszkańców, np. “starca

o spuchniętej nodze” czy chorego, obawiającego się wyroku lekarzy...

Kierowany taką świadomością poeta przewiduje, że będąca przedmiotem pole­ miki sztuka wytrzyma próbę czasu i będzie kiedyś, niezależnie od współczesnych sądów jej twórców, “Ogromną pompeją / Gdzie ludzie milczą / Jak w popiele dzwony”. Tak jak w Pompejach zachowały się w popiele odciśnięte formy ludzi, którzy zostali zaskoczeni przez wybuch, a teraz - choć milczą - dają świadectwo swoich czasów, tak też sztuka zachowa dla przyszłości historię swojej epoki.

*

Do ostatniej grupy zaliczyliśmy utwory będące śladami aluzji, zapożyczeń lub jedynie przywołujące klimat charakterystyczny dla dzieł plastycznych. Poeta odwo­ łuje się niejednokrotnie do wiedzy czytelnika o malarstwie, do utrwalonych

w jego pamięci obrazów. Na przykład w wierszu Pokój mówi o “ogrodzie jak z Re­ noira”, a w utworze Mobile pisze:

O , zejd ź m i w so n e t - je s t sztyw ny i z ło ty , Jakby to C a ld e r c ią ł m u w ia tr i listki; [...]

A one z aw sze z w ró co n e w tę stronę P iją en erg ię z tw y c h lek k ic h o d d ech ó w ...

Ten ostatni odnosi się do prac wspomnianego już wcześniej amerykańskiego artysty, twórcy abstrakcyjnych rzeźb z metalu i drutu, poruszających się na wietrze. Z kolei w odzie Na trzęsienie w Chile i gdzie indziej trzy pierwsze części kończą się aluzjami do postaci kobiecych ze słynnych płócien: “półśpiącej Olimpii” Eduarda Maneta, “ironicznej Mai” z obrazu Goi i “Afrodis wstydliwej” Botticellego. Takich przykładów można by przytoczyć bardzo wiele.

*

To, o czym była do tej pory mowa, to tylko jedna strona medalu. Grochowiak bowiem nie kończył na postulatach łączenia słowa, obrazu i dźwięku, nie ograniczał się jedynie do wygłaszania teorii sztuki zintegrowanej; nie tylko nawiązywał do sztuk plastycznych, ale też konsekwentnie stosował “środki malarskie”, dzięki któ­ rym jego wiersze nabierały barw, stawały się przestrzenne i figuratywne. Taki za­ bieg twórca wykorzystał zarówno dla kreowania postaci (np. “żyła wypukła”, “siwa broda”, “skrzywione brwi”), jak i prezentując przedmioty (np. “czerwony szalik”, “zielone parkany”, “białe domy”) lub miejsca (np. “rzeki malinowe”, “staw koloro- wooki”, “biel i zieleń łąki”). Poeta wykazuje typową raczej dla malarza wrażliwość

(10)

na kolory; niekiedy przenikają się one, ale znacznie częściej występują względem siebie kontrastowo: biele, czernie, czerwienie, żółcie, brązy, zielenie - kolory zde­ cydowane i wyraziste. Tak jest chociażby w jednym z najbardziej znanych utworów,

Rozbieraniu do snu, gdzie obecne są: czerń, błękit, zieleń, srebro i biel. Wydaje się,

że jednym z głównych zadań metafor kolorystycznych Grochowiaka jest wizualiza­ cja świata przedstawionego, próba pobudzenia wyobraźni wzrokowej czytelnika tak, aby wiersz dało się “zobaczyć”. Ta problematyka wymagałaby już jednak osobnego, szczegółowego omówienia.

*

Myliłby się ten, kto by sądził, że ta poezja, tak mocno związana z tradycją sztuk ikonicznych, dała się im pochłonąć, stała się wobec nich wtórna, utraciła swoją au­ tonomię. Przeciwnie, zagłębiając się w kulturowy dyskurs, parafrazując pomysły mistrzów przeszłości oraz współczesności, dopełniając je lub z nimi polemizując ubogaciła się i zachowała oryginalność.

The w ord and the image in the poetry of Stanisław Grochowiak

Abstract

T h e re la tio n b etw ee n th e w o rd an d th e im ag e in S ta n isła w G ro c h o w iak ’s p o e m s is co m ­ p o se d o f sev eral m a jo r layers. T h e first one con sists o f p o e m s d e v o te d to specific a rt w ork, th e seco n d c o m p rise s ly ric s o n a rtists a n d in th e th ird one th e p o e t trie s to fath o m th e p ro cess o f creatin g a p ictu re, sculpture, en g rav in g , etc. T he latter fo cu ses o n trac es o f allu sio n s, b o r­ ro w in g s, in sin u atio n o r c o m p a rab le sensitivity an d crea tiv e im agination.

G ro c h o w iak d id n o t only m ak e refe ren ce to art, b u t h e also u se d “ artistic m ea su re s” in a system atic w ay , w h ic h m ad e h is p o e m s co lo u rfu l, sp atial a n d figural.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Войцех Каминьски Фразеологические соответствия русского и польского языков : на материале фразеологических единиц,

Thermistor-based sensors can be quite energy-efficient [8] - [10], but the large spread (20 – 30%) and non-linear temperature dependence of on-chip resistors means that they typically

Aplikację adwokacką zakończył dopiero w okresie okupacji hitlerowskiej w roku 1943, zda­ jąc egzamin konspiracyjny przed Komi­ sją Tajnej Rady Adwokackiej w War­

Obydwa stany między którymi zachodzą przejścia wymuszone (metastabilny i podstawowy) są stanami o długim czasie życia zatem nieoznaczoność czasu jest bardzo duża i jak wynika

Jeżeli co najmniej dwóch z czterech sąsiadów nie zarażonego pola jest zarażonych, to ono również staje się zarażone.. Znaleźć najmniejsze k takie, że zarażona może

W przypadkach złoża szczelino- watego, gdzie stosunek wielkości powierzchni do objętości jest relatywnie niski, a prędkości przepływu są raczej duże, zupełnie bezpiecznie

Elichi Kobayashi * A mathematical model for estimation of ship manoeuvring pefòrmance was introduced to cope with increasing demands for design stage evaluation of safety in

NUnBER DF ZEBO