• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn homiletyczny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn homiletyczny"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Mokrzycki

Biuletyn homiletyczny

Collectanea Theologica 53/3, 99-111

(2)

53(1983) fase. III

BIULETYN HOMILETYCZNY

Zawartość: I. SŁOWO BOŻE W KOŚCIELE W gąszczu różnych religii (Z prehistorii kapłaństwa — c.d.). II. CZYTANIA BIBLIJNE W LITURGII. „Stół Słow a Bożego” przy udzielaniu św ięceń (c.d.). III. Z ROZMÓW O PO­

SŁUDZE SŁOWA. M edytacja biblijna (c.d.) *.

I. SŁOWO BOŻE W KOŚCIELE W gąszczu różnych religii (c.d.)

(Z prehistorii kapłaństwa) — F e n i c j a n i e i K a r t a g i ń с z у с у

N iew ielk i skraw ek urodzajnej ziem i leżący nad Morzem Śródziemnym, na północ od góry Karmel i na zachód od Libanu, już w trzecim tysiąc­ leciu przed Chr. zam ieszkiw any był przez ludy sem ickie. Później tereny te „zalali” Kananejczycy, ale dawni m ieszkańcy utrzym ali swą odrębność i niezależność, choć nazyw ano ich Kananejczykam i. Grecy określali ich jed­ nak oddzielnym term inem — „f e n i с j a n i e ”, w ziętym z w łasnego języka (od greckiego słowa fo in ik s — „czerw ony”; tu bowiem w yrabiano purpurę i sprzedawano ją do innych krajów). Spotyka się także nazw ę o charakterze bardziej politycznym „ S y d o ń c z y c y ”, związaną z w pływ ow ym m iastem Sydonem . Najbardziej ożyw ione stosunki, głów n ie w dziedzinie handlu, łą ­ czyły Fenicjan z Egiptem. Egipt sprowadzał z Fenicji drewno potrzebne do budowy okrętów, Fenicja zaś z Egiptu produkty żyw nościow e i papirus. Stąd też nazw a m iasta-portu w pn. Fenicji — Biiblos (tzn. papirus).

Około tysięcznego roku przed Chr. osłabły w p ływ y egipskie, a w ielk ie m iasta fen ick ie prowadziły już p olitykę niezależną pod przewodnictwem Tyru czy Sydonu. W ładcy Tyru wchodzą w różne sojusze, nabierają coraz w ięk szego znaczenia, tak że w reszcie sami kieTują kolonizacją w okół Morza Śródziemnego. W tym kontekście rozum iem y „biblijne” p o w i ą z a n i a dziejów Izraela z feniokim i w ładcam i oraz w p ływ pogańskich Fenicjan na religijne dzieje w ybranego ludu. Zaczęło się od nawiązania stosunków han- low ych: najpierw z D aw idem — w sprawie budowy pałacu królewskiego w Jerozolim ie (por. 2 Sm 5,11), a następnie z Salomonem, przystępującym do b udow y św iątyni Pańskiej w „M ieście D aw idow ym ” (рог. 1 Kri 5, 15—32). Hiram, król Tyru (X w. przed Chr.), na m ocy umowy przysłał do Izraela drzew o cedrowe i cyprysowe, a także w ykw alifikow anych cieśli i murarzy; król Izraela zaś zobowiązał się dostarczyć mu odpowiednią ilość pszenicy i oliw y *. Tak w yglądał początek: n iew in nie i bardzo korzystnie dla Izraela. F in ał był straszliw y. Trzeci następca Ш т а т а — Etbaal (887—850 przed Chr.) w yd ał sw ą córkę Izebel za króla izraelskiego Achaba i w ten sposób * Redaktorem niniejszego biuletynu jest ks. B ronisław M o k r z y c k i SJ, Kraków-W arszawa. Uwaga! N astępny numer biuletynu nadal poświęcony będzie tem atyce związanej z kapłaństwem .

1 Zob. E. D ą b r o w s k i , R eligia K a n a n e jc zy k ó w i F enicjan, w: Religie

św ia ta , red. E. D ą b r o w s k i , W arszawa 1957, 198—200; D. R o p s , Z ycie codzienne w P a le styn ie w czasach C h rystu sa , Poznań 1956, 4; I. J. H u n t, Israele e i popoli vicin i, w: G rande co m m en ta rio biblico, red. E. R. B r o w n ,

(3)

um ocnił poprzez pow iązania dynastyczne w p ływ na Izraela n ie tylko w dzie­ dzinie polityki; co najgorsze, w pływ ten ujaw nił się z czasem przede w szyst­ k im w dziedzinie religijnej. W k rólestw ie północnym zaczął się szerzyć Po­ gański k u l t B a a l a , dla którego król Izraela w zniósł n aw et św iątynię w S am arii i sam oddawał mu cześć. „Zaraza” ta zaczęła się rozszerzać i z b iegiem czasu dotarła także na południe — do królestw a Judy. Oto bo­ w iem król Judy Joram poślubił córkę Izebeli — A talię. Na dworze k rólew ­ skim zapanowała odtąd wrogość w obec jahwizm u, a kult B aala w targnął n aw et do św iątyni jerozolim skiej; krw aw e zaś metody A talii w eszły w zw y­ czaje dworu królewskiego w Jerozolim ie. Po śm ierci męża i w ym ordow a­ niu całego rodu królewskiego, A talia sama objęła władzę i doprowadziła do straszliw ej, nieznośnej sytuacji religijnej w samym sercu wybranego ludu. O statecznie doprowadziło ją to do tragicznej śm ierci w pobliżu św ią- ityni (por. 2 Kri 11; 2 Krn 21, 3—6; 22, 10—23, 21) 2.

W VIII w. Fenicja straciła sw ą niepodległość i stała się prow incją A syrii; później „przechodziła z rąk do rąk” Persow ie, Seleucydzi, R zym ia­ nie) nie odzyskawszy już swej niezaw isłości. Zm ienne dzieje F enicji odbi­ jają się w jej kulturze, a częściowo także w religii. Zasadniczo jest to re- ligia p o k r e w n a k a n a n e j s k i e j . W panteonie fenickim dominuje nazwa bóstw a Baal („pan”), zaw sze z dodatkiem określającym m iejsce lub miasto. Inne nazw y bóstw najw ażniejszych to Milk (od M elek — „król”) oraz El (o cechach trochę m onoteistycznych, na wzór egipskiego Atona!). Baalem Tyru był Melkart („król m iasta”), bóg słońca i wód. W Palestyn ie kult jego rozpow szechniły Izebel i jej córka Atalia. N aw et w Jerozolim ie składano mu ofiary krwawe z nowo narodzonych dzieci (por. 2 Kri 21, 6; 23, 10; Jr 7, 31). B iblijna nazwa „Moloch” to nic innego, jak w łaśn ie fe- nicki Melkart.

M iejscem kultu fenickiego b yły w zgórza („wyżyny”), źródła i brzegi rzek. O ł t a r z e stanow iły centrum sakralnego okręgu. „Święte g a je” osłaniały sanktuaria górskie i nadbrzeżne. W m iastach zaś wznoszono potężne ś w i ą ­ t y n i e ku czci bóstw opiekuńczych.

K ult sprawow ali k a p ł a n i (k o h a n im ), tworzący potężną organizację pod w ładzą i przew odnictw em najw yższego kapłana (rab ko h a n im ). Byli ludźm i w ykształconym i, o czym św iadczyć mogą sław ne teksty znalezione (w 1929 r.) w bibliotece kapłańskiej przy św iątyni w Ras Szam ra. Oprócz kapłanów religijne funkcje p ełn ili także wróżbici (por. 1 Kri 18, 19—41).

O f i a r a jako głów ny akt kultu w e Fenicji miała charakter podobny do ofiar K ananejeżyków. Okrutny zwyczaj składania ofiar z ludzi prze- tw ał tu bardzo długo. Z czasem zaczęto stosować także w Fenicji inne ofia­ ry, zastępcze w m iejsce ludzi — ze zwierząt. Istniały także ofiary z chleba. K ult w iązał się z cyklam i zmian w przyrodzie oraz rolniczym charakte­ rem życia Fenicjan. Ś w i ę t o n ow i u dominuje. Inne św ięta nawiązują do prac rolnych, np. św ięto w i o s n y , św ięto żn iw i w inobrania. Na p o­ czątek żn iw składano w ofierze snop jęczm ienia, na zakończenie zaś snop pszenicy. W Afka na Libanie znajdow ał się ośrodek kultu Adonisa (i A sztar- ty). W uroczystościach ku jego czci, tzw. „adoniach” wyrażano żal z pow o­ du corocznej śm ierci roślinności — i radość z powrotu życia w przyrodzie.

Туг posiadał kolonię w K a r t a g i n i e („nowe m iasto”), która corocz­ nie przysyłała ofiary do sanktuarium M elkarta w Tyrze. Po upadku F en i­ cji (VI w . przed Chr.) Kartagina usam odzielniła się, a n aw et zapanowała nad Morzem Śródziemnym. Religia i k u lt w Kartaginie nie różnił się za­ sadniczo od fenickiego. K r w a w e o f i a r y z l u d z i tu składano chyba 2 Zob. G. R i c c i o t t i , D zieje Izraela, W arszawa 1956, 363—367; E. D ą b r o w s k i , art. cyt., 199; L. H. G o r o l l e n b e r g , A tla s biblique

pour tous, B ruxelles 1965, 109; P. F. E l l i s , 1—2 Re, w: G rande c o m m e n ­ tario..,, j. w., 241. 253; E. N o r t h , Il C ronista: 1— 2 C ronache, Ezdra e N eem ia, ta m że, 538—541.

(4)

najdłużej, bo do końca istnienia K artaginy (146 rok przed Chr.), a zwyczaj ten pozostał jeszcze bardzo długo na tam tych terenach. T ertulian (II—III w. po Chr.) stwierdza istnienie tych praktyk (potajemnie), za jego czasów. Pa­ lono także na ofiarę ludzi dorosłych w ofiarach przebłagalnych lub dzięk­ czynnych z okazji klęski lub trium fu. Nieraz też przy tej okazji palono w ofierze jeńców w ojennych na ołtarzu Baala 3.

Epigrafia kartagińska pozwala nam zobaczyć lepiej m iejsce i r o l ę k a ­ p ł a n ó w (k o h a n im ), zwłaszcza jako o f i a r n i k ó w . W zachowanych pom nikach kultury kartagińskiej w id zim y w ielk i pochód ofiam iczy w szyst­ kich klas społecznych, od arystokracji św ieckiej i duchownej, aż do proleta­ riatu, niew olników , cudzoziem ców i przybyszów z daleka. W tym m ieście- -pań stw ie pierw sze m iejsce zajm ow ali n iew ątpliw ie kapłani z n a j w y ż ­ s z y m k a p ł a n e m na czele. Jako słudzy bóstw zapew niali m iastu-pań- stw u potężną opiekę sił najw yższych. G łównym sposobem podtrzymania tej opieki było składanie ofiar. Stąd bow iem m iała pochodzić płodność ludzi i zw ierząt, urodzaj ziemi, mądrość sędziów i odwaga w ojow ników . Sw oista h i e r a r c h i a w łonie służby religijnej układała się w następującą pira­ midę: „najw yższy kapłan” (rab k o h a n im ), stojący na czele w szystkich „stop­ ni” ; kapłani w ścisłym słow a znaczeniu (ofiarnicy); kapłani-pom ocnicy; w iel­ ka w spólnota sług niższego rzędu ze skrybam i w pierwszym rzędzie; rzeźnicy (niezbędni przy ofiarach krwawych); zapalacze lam p w św iątyniach; sakralni fryzjerzy, dbający o utrzym anie „tonsury” kapłanów i „w tajem niczanych” w iernych; ogromna liczba n iew yspecjalizow anych sług św iątyni, robotników zatrudnionych w w arsztatach przyśw iątynnych, a nawet niew olników , upra­ w iających ziem ię związaną ze św iątynią.

W szyscy oni przyczyniali się jakoś, bezpośrednio lub pośrednio, do god­ nego spraw ow ania k ultu i w łaściw ego przebiegu obrzędów, dokładnie okre­ ślonych w praw odaw stw ie sakralnym . Szczytem kultu i zarazem n ajw aż­ n iejszym zadaniem kapłanów kartagińskich było składanie o f i a r , zjednu­ jących opiekę i boską moc, a także w iążących ofiarnika z bóstwem . Ofiary k r w a w e uszeregowane były w ed łu g kolejności: ofiary całopalne, ekspia- cyjne i jednoczące (biesiadne). Dar ofiarny był określony ściśle w zależności od bóstwa, którem u był pośw ięcony; Składano w ięc byki, cielęta, barany, kozły, drób, a także — l u d z i , zwłaszcza m ałe dzieci (!). Kapłani otrzy­ m yw ali przy tym określoną sumę p ieniężną oraz część m ięsa ze zwierząt ofiarnych, co stanow iło podstaw ę ich utrzym ania. Składano też ofiary z k a ­ d z i d ł a (w ielkiem u El, w zyw anem u pod im ieniem Baal Hammona — „Pana ołtarzy z kadzidłem ”), ofiary z p o k a r m ó w i n a p o j ó w (libacje).

Czynności ofiarnicze i k ultyczne n ie w yczerpyw ały istotnych zadań ka­ płanów. R ozw ijali życie um ysłow e, troszcząc się o k u l t u r ę i n a u k ę . Ś w iątynie kartagińskie były ośrodkami ożywionego życia um ysłowego. Tu p i s a l i kapłani nie tylko „rytuały”, ale także św ięte poem aty czy epopeje m ówiące o przygodach bogów oraz rozpraw iali i nauczali o naturze bogów; uprawiali w ięc sw ego rodzaju „teologię”; w yjaśn iali także cerem onie i obrzę­ dy przenosząc je na w yższą płaszczyznę poprzez interpretację mityczną. Ka­ płani kartagińscy podtrzym yw ali intelektualne t r a d y c j e i w ten sposób

ocalili duchowe dziedzictwo narodu.

Oprócz kapłanów istn iały w K artaginie także k a p ł a n k i . Stanowisko społeczne kobiety w K artaginie było dość w ysokie. K obiety z w yższych sfer otrzym yw ały szerokie w ykształcenie i mogły w yw ierać w p ływ n aw et na życie publiczne. Jako kapłanki m ogły też rządzić całą służbą świątynną, za­ rów no kobietam i, jak i mężczyznami.

Do w ażnych zadań sakralnych kapłani p r z y g o t o w y w a l i s i ę od­ p ow iednim stylem życia oraz stosow aniem odpowiedniej higieny. Stykanie się z potęgą bogów uchodziło za niebezpieczne i zagrażające n aw et życiu

3 Zob. E. D ą b r o w s k i , art. cyt., 200—206; G. i C. C h a r l e s - P i - c a r d, Z ycie codzienne w K a rtaginie, W arszawa 1962, 57.

(5)

102

kapłana. Zabezpieczała go przed tym niebezpieczeństw em absolutna czystość życia (rytualna), wyrażająca <się n iekiedy w ślubowaniu celibatu. Głowy i brody m usieli m ieć zgolone („tonsura”). Strojem kapłanów była lniana szata, ozdobiona szerokim haftow anym pasem (bez przepasania). W sanktu­ arium kapłani chodzili· zawsze boso. N iektóre sanktuaria w ym agały od ka­ płanów powstrzym yw ania się od wina. W trosce o „czystość” św iętego m iej­ sca w zbroniony był w stęp do św iątyni kobietom i — św iniom . W jednej ze św iątyń wym agano np., by w ierni przed udaniem się do niej przez trzy dni pow strzym yw ali się od w spółżycia z kobietą, od spożyw ania w ieprzo­ w iny i fasoli, a także od pobytu u fryzjera czy w publicznym kąpielisku.

Kapłani n a p o m i n a l i też lud, gdy zanikała „pobożność”. Okazją do takich „egzort” była np. klęska polityczna czy ekonomiczna. W tedy wraz z grom am i na „bezbożnych” padały gorące zachęty do „pobożności”, które rozniecały fanatyczne uniesienia religijne, w ieńczone straszliw ym i, k rw aw y­ mi o fia ra m i4.

Feniccy, zw łaszcza kartagińscy kapłani p ełn ili w ięc rolę ofiarników, nau ­ czycieli i stróżów w iedzy, a także przewodników duchownych całego ludu. c.d.n.

ks. B ro n isła w M o k rzy c k i SJ, K ra kó w -W a rsza w a

II. CZYTANIA BIBLIJNE W LITURGII „Stół Słowa Bożego” przy udzielaniu św ięceń (c.d.) II. P i e r w s z e c z y t a n i e w o k r e s i e w i e l k a n o c n y m 1) Dz 6, 1—7a: W y b ra li sie d m iu m ężó w p e łn y c h Ducha

(Przy św ięceniu diakonów) Ś w ięteg o . W poi.: U sta n o w ien ie p ie rw ­ szy c h diako n ó w

W czasie św ięceń diakonatu kandydaci słyszą z ust biskupa (m. in.) takie słowa: „Macie być ludźmi cieszącym i się dobrą sławą oraz pełnym i Ducha Ś w iętego i mądrości, j a k c i d i a k o n i , k t ó r y c h A p o s t o ł o w i e w y b r a l i d o p r o w a d z e n i a d z i e ł m i ł o s i e r d z i a ”. Jest to aluzja do analizow anej tu perykopy z D ziejów Apostolskich. Nieprzerwana tradycja Kościoła w opisie tym w id zi św iadectw o o pierwszych święceniach diakonów w K ościele. I chociaż dzisiaj przypuszcza się, że m ogły to być św ięcenia kapłańskie, to jednak now e obrzędy wyraźnie nawiązują do tego opisu św ięceń diakonatu. W m odlitw ie konsekracyjnej śpiew anej nad w y ­ branym i do diakonatu po raz drugi słyszym y aluzję do ustanow ienia Siedmiu z Łukaszowej relacji w Dziejach Apostolskich: „W szechmogący Boże (...) w za­ raniu dziejów Kościoła, A postołow ie Tw ojego Syna, za sprawą Ducha Ś w ię­ tego, w ybrali Siedm iu m ężów cieszących się dobrą sławą, aby im pomagali w codziennym rozdawaniu jałm użny”.

D i a k o n — z języka greckiego — znaczy „sługa”, „usługujący”. Tytuł „sługi” w tym wypadku jest zaszczytnym , gdyż odnosi się do „służby Bogu”, ludziom zaś — ze w zględu na Boga. A „Służyć Bogu — znaczy królow ać” (Deo se rvire regnare est). „Sługą Jah w e” nazw any został M esjasz-Kapłan, który sw ym nauczaniem , męką i śm iercią m iał ośw iecić rodzaj ludzki po­ grążony w ciem nościach nieznajom ości Boga i uleczyć z grzechowej choro­ by (por. cztery pieśni Sługi Jahwe: Iz 42, 1—9; 49, 1—7; 50, 4—9; 52, 13— 53, 11). „Służebnicą Pańską” nazw ała też siebie Maryja Panna podczas Z w ia­ stow ania (por. Łk 1, 38). Służba ludziom , ta najpokorniejsza i bardzo zw y­ czajna, należy do zasadniczych znaków chrześcijańskiej m iłości (gr. agape). W spomnianych Siedm iu (diakonów?) to nowa w K ościele instytucja, p ow sta­

(6)

ła w zw iązku z konkretnym zapotrzebowaniem (zob. A. J a n k o w s k i , K o ­

m e n ta r z p r a k ty c z n y do N ow ego T e sta m e n tu , t. I, Poznań 1975, 542—544). K o­

ściół w Jerozolim ie się rozrasta (co św . Łukasz często i z upodobaniem pod­ kreśla); pojaw iają się nowe potrzeby, którym sami A postołow ie n ie są w sta­ nie już zaradzić. Tu słyszym y o pretensjach tzw. „hellenistów ”, czyli Żydów, przebyw ających dłuższy czas poza granicam i Palestyny. Nie rozum ieli już dobrze języka hebrajskiego, a w zw iązku z tym byli trochę „w yobcow ani” ze sw ego środowiska. Ich to w dow y m iały być zaniedbyw ane przy rozdzie­ laniu jałm użny. Być może pretensje te n ie były obiektyw nie uzasadnione i św iadczyły jedynie o przew rażliw ieniu trochę „w yobcow anych” z pale­ styńskiego środow iska hellenistów . W każdym razie Apostołowie w ykorzy­ stali tę sytuację, by ubogacić młody Kościół o nową „instytucję S iedm iu” (diakonatu?). Liczba „Siedmiu” jest oczyw iście s y m b o l i c z n a i w y­ raża ideę pomocy doskonałej, skutecznej. Imiona Siedm iu mają brzm ienie greckie i św iadczą o trosce Apostołów, by skargi hellenistów zostały w p eł­ ni uwzględnione. Oto bow iem „pomocnicy” Apostołów są w łaśn ie w ybrani ze środowisk judeohellenistycznych (Szczepan, Filip, Prochor, Nikanor, Ty­ mon, Parm enas i w reszcie Mikołaj, który nie był Żydem, lecz prozelitą, czyli poganinem nawróconym na mozaizm).

Na uwagę zasługują tu jeszcze dwa momenty: w a r u n k i staw iane kandydatom oraz o b r z ę d ustanow ienia Siedm iu w K ościele jako sta­ łych pom ocników apostolskich. W ym agania staw iane kandydatom przypo­ m ina i dziś biskup przed św ięceniam i: dobre im ię w e wspólnocie, pełnia Ducha i m ądrości, czyli szczera pobożność i rozsądek ośw iecony wiarą.

Kandydatów przedstaw iają zapew ne „uczniow ie”, czyli w ierni Kościoła jerozolim skiego. Obrzędu ustanow ienia natom iast dokonują sami A postoło­ wie: „modląc się w łożyli na nich ręce” (w. 6). M o d l i t w a i n a ł o ż e n i e r ą k apostolskich stanow ić będzie zaw sze istotny obrzęd przekazyw ania „św iętej w ład zy” w K ościele (gr. hierarchia). A nalizow ana perykopa podkre­ śla apostolskie pochodzenie diakonatu, a także jedną z w ażnych funkcji d ia ­ konów (choć nie jedyną!), a m ianow icie — „służbę m iłości”. W hom ilii pod­ czas św ięceń diakonatu w odnowionych obrzędach biskup m ów i m. in.: „Dia­ koni konsekrowani przez w łożenie rąk, które pochodzi od Apostołów, i ści­ ślej związani z ołtarzem, będą sp ełniali dzieło miłosierdzia w im ieniu bi­ skupa albo proboszcza”.

Warto też zwrócić uwagę na e k l e z j a l n y w ątek zawarty w tekście św. Łukasza, którem u tak droga jest m yśl o rozwoju i w zroście Kościoła. Oto przez „instytucję Sied m iu ” Kościół się udoskonalił w swej służbie, w zbo­ gacił się o now y stopień hierarchiczny i stał się bardziej spraw ny w p ełn ie­ niu sw ej służby Bogu pośród ludzi. Tak i dziś należy patrzeć na św ięcenia diakonów, zwłaszcza na instytucję t r w a ł e g o d i a k o n a t u , przywróco­ nego do życia decyzją ostatniego soboru, tam, gdzie jest to rzeczą wskazaną i pod odpowiednim i warunkam i (por. KK 29; P a w e ł VI, A d p a scen d u m z 15.VIII.1972 r.).

2) Dz 8, 26—40: W ych o d zą c z tego te k s tu P ism a opow

ie-(Przy św ięceniu diakonów) dział m u Dobrą N o w in ę o Jezusie. W

poi.: D iakon Filip naw raca i chrzci E tiop­

czyk a

Ostre w ystąpienie „diakona” Szczepana, jednego z Siedm iu (por. Dz 6, 8— 15), a zwłaszcza jego m owa przed Sanhedrynem zakończona gw ałtow nym atakiem na „czcigodne” zgromadzenie (por. Dz 7, 1—53), dały początek krw aw ym p r z e ś l a d o w a n i o m Kościoła jerozolim skiego. M ęczeństwo Szczepana (Dz 7, 54—60) jest sym boliczne i stanow i jakby „pierwociny” oraz zapowiedź prześladowań, ale też ow ocuje wzm ożonym działaniem Du­ cha Św iętego w Kościele.

Prześladow ania rozproszyły bow iem uczniów, czyniąc ich zarazem „mi­ sjonarzam i E w angelii” w n o w y c h r e g i o n a c h P alestyny. Idąc, nau­ czali i zakładali now e ośrodki chrześcijaństw a (zob. A. J a n k o w s k i ,

(7)

dz. cyt., 550—554). Drugi okres pierw otnego chrześcijaństwa to w łaśn ie po­ w stan ie zw artych ośrodków w yzn aw ców Chrystusa w Judei i w Samarii. W odszczepieńczej Samarii, uważanej przez Żydów za „potępioną na w iek i”, działał przede w szystkim jeden z grona Siedm iu w spółpracow ników apo­ stolskich. Podobnie jak Szczepan (w Jerozolimie), tak Filip (w Samarii) zaj­ m ował się nie tylko pracą charytatyw ną, ale także głoszeniem słowa Bo­ żego. Również jego żona i cztery córki posiadały dar proroctwa (por. Dz 21,8 n).

Interesująca nas tu perykopa opowiada w łaśnie jeden z epizodów m i­ sjonarskiej działalności Filipa („diakona”?). Posłuszny A niołow i Pańskiem u udaje się najpierw na drogę prowadzącą z Jerozolim y do Gazy, następnie przyłącza się do w ozu urzędnika królowej etiopskiej Kandaki. Słysząc Etiopa czytającego fragm ent proroctwa Izajasza o Cierpiącym Słudze Filip wchodzi w dialog z urzędnikiem i na jego prośbę w y j a ś n i a mu niezrozum iały dlań tekst proroctwa. Sw. Łukasz relacjonuje: „A Filip w ychodząc z tego tekstu Pism a opowiedział mu Dobrą N ow inę o Jezusie” (w. 35). Sw. Łukasz nie podał nam treści katechezy; w iem y, że było to głoszenie Radosnej W ie­ ści o w ypełn ien iu się proroctw w Jezusie z Nazaretu, a także o m ożliwości w łączenia się w m isterium Chrystusa przez sakrament chrztu. Dworzanin bow iem sam doprasza się o udzielenie mu tego sakram entu (w. 37). Filip staw ia podstaw ow y warunek, nieodzow ny do chrztu — w i a r a (w. 37 w niektórych kodeksach: „Odpowiedział Filip: Można, jeśli w ierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus C hrystus jest Synem Bożym ”; por. też Mk 16,16). Zstąpienie do przydrożnej wody, c h r z e s t , radość neofity ja­ dącego „swoją drogą” — kończą opis wydarzenia. Mamy tu nowe w ażne elem enty posługi w Kościele, którą pełnią diakoni: g ł o s z e n i e s ł o w a B o ż e g o i u d z i e l a n i e c h r z t u . Uderza też w opisie obecność i dzia­ łanie Ducha Świętego, któremu poddaje się Filip posłuszny Jego poleceniom (w. 29 i 39). Ostatnie zdanie perykopy jeszcze raz podkreśla prorocką funkcję Filipa, który nadal „głosił E w angelię od miasta do m iasta” (w. 40). Funkcja głoszenia słow a należała także do Siedm iu, a przynajm niej do dwóch spo­ śród nich: do Szczepana i Filipa. O udzielaniu chrztu przez Filipa czytam y nieco w cześniej (por. Dz 8, 12— 13).

N ow e obrzędy św ięceń w skazują w hom ilii biskupa na to zadanie dia­ konów, kontynuujących posługę Siedm iu: „Umocnieni darem Ducha Ś w ię­ tego będą pomagać biskupowi i jego kapłanom w posłudze słow a (...) Jako słudzy ołtarza będą głosili Ewangelię. (...) Na polecenie biskupa będą mogli głosić kazania i przekazywać Bożą naukę w iernym i n iew ierzącym (...), udzielać chrztu”. Pod koniec hom ilii biskup zachęca kandydatów: „Nie daj­ cie sobie odebrać nadziei płynącej z Ewangelii, m acie bowiem być n ie tylko jej słuchaczami, lecz i głosicielam i”. Zaszczytna funkcja głosiciela Ewan­ g elii jest zatem i dziś udziałem diakonów, spadkobierców Siedm iu, choć p eł­ nić ją m ają w sposób p o d p o r z ą d k o w a n y , w zależności od biskupa i kapłanów. W edług odnowionych obrzędów diakon jest rów nież z w y c z a j ­ n y m s z a f a r z e m c h r z t u (choć także i tu — zależnym ). We w stępie ogólnym do O brzędów c h r ztu dzieci w n. 11 czytamy: „Zwyczajnym i sza­ farzam i chrztu są biskupi, kapłani i diakoni”. W 14 zaś: „Inni kapłani a tak­ że diakoni, jako pomocnicy biskupa i proboszczów w ich urzędzie, przygo­ towują do chrztu oraz udzielają go, o ile w ezw ie ich do tego, lub wyrazi zgodę, biskup albo proboszcz”.

3) Dz 10, 34a. 37—43: A m y je ste śm y św ia d k a m i w szystkie g o , co zdziałał w zie m i ży d o w s k ie j i w J e ­ rozolim ie. W poi.: Ś w ia d e c tw o P iotra o z m a r tw y c h w s ta n iu

Jesteśm y w Cezarei w domu poganina, setnika rzym skiego Korneliusza, z kohorty zwanej Italską. B ył człow iekiem „pobożnym i bogobojnym wraz z całym swym dom em ”, oddanym m odlitw ie i dobroczynności (w. 2). Na po­

(8)

lecenie Anioła Pańskiego sprowadza do siebie Piotra z Jaffy i powitaw szy go jak najpokorniej („wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg i oddał mu pokłon” —■ w. 25) oświadczył: „Teraz my w szyscy stoim y przed Bogiem , aby w ysłuchać w szystkiego, co Pan tobie polecił” (w. 33). W takim kontekście rozbrzm iewają słowa Piotra, który „przym uszony” w szedł do domu poga­ nina, nie czuł się tam jednak zbyt pew nie i dobrze. Perykopa niniejsza stanow i podane przez św. Łukasza przem ówienie Piotra w domu K orneliu­ sza, które jest zapew ne w ielkim skrótem „ c h r y s t o l o g i c z n e j k a t e ­ c h e z y ”, wygłoszonej do zebranych („Wtedy Piotr przem ówił w dłuższym w yw odzie” — w. 34). Słuchacze m usieli już znać „wydarzenie Jezusa”, skoro Kaznodzieja naw iązuje do ich wiedzy: „Wiecie, co się działo... Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu...” (w. 37—38). Jest to chyba najbardziej k l a s y c z n a k a t e c h e z a k e r y g m a t y c z n a pierwotnego Kościoła (zob. A. J a n ­ k o w s k i , dz. cyt., 560—598). Streszczenie istotnych w ątków pierwszego nau­ czania (kerygmat!).

Przyjm ując św ięcenia w K ościele diakoni, kapłani i biskupi biorą na siebie zaszczytny obowiązek głoszenia Ew angelii, niesienia kerygm atu o Chry­ stusie paschalnym i konsekw encjach przyjęcia go z wiarą. Jest to c a ł o ­ ś c i o w e , al e o g ó l n e naszkicow anie m isterium Chrystusa, nieodzowne, by wzbudzić w iarę lub ją ożywić. Piotr nawiązuje do wydarzeń historycz­ nych i osadza je bardzo konkretnie w kontekście geograficznym . N aw iązuje do c z ł o w i e c z e ń s t w a Pana nazyw ając Go „Jezusem z Nazaretu” (konkret W cielenia!). Dodaje jednak zaraz drugie określenie, w skazując na jego B o s k i e p o s ł a n n i c t w o : „którego Bóg nam aścił Duchem Św iętym i mocą... Bóg był z N im ” (w. 38). A następnie życie, działalność Jezusa i szczyt paschalny w raz z konsekw encjam i religijno-m oralnym i — przesuwa­ ją się przed oczyma wyobraźni słuchaczy. Pojaw ia się też bardzo ważny w ątek e k l e z j a l n y : „A my jesteśm y świadkam i w szystkiego, co zdzia­ ła ł” (w. 39). „On nam rozkazał ogłosić ludow i i dać św iad ectw o” (w. 42). Piotr m ówi jako Głowa Kolegium A postolskiego, wyraża cały Kościół, hie­ rarchicznie ukonstytuowany przez Pana, Kościół kontynuujący Chrystusową m isję zbaw czą i posiadający Jego autorytet. K ościół ma głosić przede w szyst­ kim C h r y s t u s a p a s c h a l n e g o : Jego śm ierć na krzyżu i zm artw ych­ w stan ie „trzeciego dnia”. Naoczni św iadkow ie tych wydarzeń, obcujący ze Zm artw ychw stałym (chrystofanie), m ają głosić (k e ry sse in ) i dawać św ia­ dectw o (m a r ty r e in ). Trzecią orędzia i św iadectw a ma być całokształt Pa­ schy — „droga”, na której Bóg uczynił Jezusa z Nazaretu „Sędzią żyw ych i um arłych” (w. 42). Kerygm at kończy się w ezw aniem do w iary i naw róce­ nia, by otrzymać odpuszczenie grzechów. Piotr powołuje się także na św ia­ dectw a proroków, z których w ynika m esjańska godność Jezusa Chrystusa oraz pew ność odpuszczenia grzechów (w. 43).

„Ciężar słow a Bożego” (o nus v e rb i D om ini — por. Ml 1, 1) spoczywa n a c a ł y m K o ś c i e l e i „przynagla n as” (u rg e t nos) w szystkich do głoszenia oraz św iadczenia, dawania św iadectw a o C hrystusie paschalnym . Z w ielkim naciskiem podkreślił to ostatni sobór.

N iem niej w s p o s ó b s p e c j a l n y spoczywa ów „słodki ciężar” na w ybranych i konsekrowanych głosicielach Ewangelii, a do takich należą w pierw szym rzędzie b i s k u p i , następnie k a p ł a n i — współpracownicy biskupiego stanu, a wreszcie w sposób podporządkowany także d i a k o n i . Zarówno obrzędy święceń, jak i m odlitw y konsekracyjne uw ydatniają na w iele sposobów ten podstaw owy obowiązek głoszenia Dobrej N ow iny i da­ wania św iadectw a przez ludzi w yśw ięconych na posługi Kościoła. A nalizo­ w ana perykopa wskazuje zarówno na treść kerygm atu, jak i na zaszczytny obowiązek głoszenia go przez „wybranych uprzednio przez Boga na św iad­ k ów ”.

4) Dz 20, 17—18a. 28—32. 36: U w ażajcie na sa m ych siebie i n a trzodę

D zieje A postolskie, podobnie jak Ewangelie, zawierają oprócz opisów wydarzeń różne m o w y czy przem ówienia, np. św. Piotra, św. Jakuba,

(9)

św. Szczepana. W drugiej części D ziejów A p o sto lskic h mamy trzy w ielkie m owy św. P aw ła Apostoła. Pierw szą w ygłosił do Żydów (por. Dz 13), drugą do pogan (por. Dz 17), trzecią zaś do chrześcijan, a dokładniej d o p r z e ­ ł o ż o n y c h K o ś c i o ł a z Efezu, w ezw anych do M iletu przez Paw ła przed opuszczeniem A zji. Przedstaw iciele Kościoła efeskiego usłyszeli w tej m owie jakby „ t e s t a m e n t d u s z p a s t e r s k i ” w ielkiego Apostoła Narodów (zob. A. J a n k o w s k i , dz. cyt., 597—598), który nie spodziewał się już następnego spotkania z um iłowanym i „dziećmi w w ierze” na terenach Azji. Fragm ent tej w łaśnie m owy stanow i om awianą perykopę.

Pierw sza część zaw iera w spom nienie Apostoła dotyczące jego pracy i po­ sługi apostolskiej w Azji. Przeżył w iele trudności, zasadzek, know ań ze stro­ ny Żydów. A jednak mimo to głosił E w angelię i w zyw ał do pokuty za­ równo publicznie, jak i w pryw atnych pouczeniach skierowanych do Greków i Żydów („po domach” — w. 20). Pokora zawsze cechowała działalność Pawła. Bolesne doświadczenia w ycin ęły mu niejedną łzę z oczu (w. 19). Przynagla­ ny w ew n ętrznie przez Ducha Św iętego zmierza do Jerozolimy; przeczuwa, że czekają go tam nie tylko prześladow ania, ale i w ięzienie. P aw eł „nie ceni sobie jednak życia”, a w szystkim i siłam i pragnie służyć C hrystusow i jako Jego A postoł głosząc E w angelię i dając św iadectw o (w. 24—25). Choć przeczucia Paw ła, że E fezjanie „nie zobaczą już jego oblicza”, nie spełniły się, to jednak spotkanie pożegnalne m iało cechy „ostatniego pożegnania”, a w ięc i niezw ykłej s e r d e c z n o ś c i . W takiej atmosferze przem ówienie nabrało w yjątkow ych cech apostolskiego „testam entu” i przestróg o charak­ terze duszpasterskim . Nic też nie straciły na aktualności te „perły” pocho­ dzące z zatroskanego serca Apostoła Narodów. Najpierw słyszym y w ezw a­ nie do c z u j n o ś c i i u w a g i . Pasterze, odpowiedzialni, przełożeni w sp ól­ not chrześcijańskich (nazywani tu jeszcze obydwoma terminam i: „starsi” —

p re sb yte ro i i „biskupi” — episkopoi), ustanow ieni zostali przez Ducha Ś w ię­

tego (w. 28) w tym celu, „ a b y k i e r o w a l i K ościołem Boga, który On nabył w łasną K rw ią” (w. 28). Podkreśla to zarówno c e n ę powierzonej w spólnoty, jak i p o c h o d z e n i e urzędu-posłannictw a przełożonych k ościel­ nych. Mają oni czujnie baczyć zarówno na siebie (godność, odpow iedzial­ ność, przykład), jak i na cały K ościół lokalny nazw any tu „trzodą” czy „sta­ dem ” (łac. grex; gr. poim nion). Główne zadanie „biskupów” nazw ane zosta­ ło tu znam iennie: „kierowanie Kościołem Boga”.

Drugim ważnym elem entem „duszpasterskiego testam entu” jest p r z e ­ s t r o g a przed wrogami, których P aw eł nazywa „wilkam i drapieżnym i”. W yrażenia te utrzym ują nas w ciąż w ramach obrazu Kościoła jako owczarni Bożej, w której „ow ce” narażone są na ataki „w ilków ”. Przenikliw y wzrok Apostoła w skazuje podwójne niebezpieczeństwo: jedno zagraża z z e w n ą t r z („wejdą m iędzy w as w ilki drapieżne” — w. 29), drugie zaś o d w e w n ą t r z („Także spośród w as samych pow staną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów ” — w . 30). W takiej perspektyw ie w ielką w ym ow ę ma napomnienie: „Dlaczego czuw ajcie...” — oraz w spom ­ n ien ie łez Apostoła, który napom inał nieustannie przez trzy lata swoich w spółpracow ników w iedząc o tych niebezpieczeństwach (w. 31). W końcu w idok Paw ła upadającego na kolana, by modlić się razem z zebranymi, może stanow ić w skazów kę dla w szystkich duszpasterzy i odpow iedzialnych za w spólnoty. Oprócz słów przestrogi i napom nienia musi być k om a m o d l i ­ t w a z członkami danej w spólnoty, „by nic nie zyskał n iep rzyjaciel”. K ie­ row nictw o bow iem duchowne i w ładza św ięta to przede w szystk im sprawa łaski, którą trzeba wypraszać m odlitw ą; a m odlitwa przełożonych jest po­ tężna przed Bogiem (jak i m odlitw a rodziców za swe dzieci), gdyż opiera się na posłannictw ie od N iego otrzymanym.

Do z a d a ń tych nawiązują now e obrzędy św ięceń biskupich i kapłań­ skich. W tych bow iem „stopniach hierarchicznych” zawarte są, choć w różny sposób pasterskie zadania w K ościele. B i s k u p jest przede w szystkim pasterzem K ościoła, jego przełożonym i odpowiedzialnym za drogę do Boga w szystkich powierzonych mu „owiec C hrystusow ych”. On ma zadbać osobi­

(10)

ście lub przez innych o w szystko, co jest potrzebne dla zbawienia i u św ię­ cenia w iernych powierzonych jego duszpasterskiej trosce. K a p ł a n i rów­ nież uczestniczą w pasterskiej funkcji Chrystusa, ale w ypełniać ją mają w sposób sobie w łaściw y, tzn. podporządkowany, w ciągłej zależności od biskupa jako „ojca”, a w ięc w relacjach serdecznych i w pew nym sensie „rodzinnych”.

Przekazanie pastorału jest znakiem tej w łaśn ie św iętej w ładzy biskupa. K onsekrator m ówi wówczas: „Przyjmij pastorał, znak w ładzy pasterskiej, i m iej baczenie na całą trzodę, nad którą Duch Św ięty ustanow ił cię bi­ skupem, abyś kierow ał Kościołem Bożym ”. W hom ilii zaś kilka razy sły­ szym y o zadaniu „kierowania” Kościołem, „gromadzenia w jedną ow czar­ n ię”, „prowadzenia z m ądrością i roztropnością”. Jest tam mowa także o m iłości, z jaką biskup ma pełnić sw ą rolę pasterza i ojca w całej w spól­ nocie: „Powierzonych ci kochaj ojcowską i braterską m iłością, zwł. kapła­ nów, diakonów, tw oich w spółpracow ników a także ubogich, słabych, przy­ b yszów ”. Wśród pytań staw ianych elektow i są i takie: „Czy chcesz jako ojciec (pius pater) strzec św iętego Ludu Bożego i prowadzić go na drogę zbaw ienia razem z tw oim i współpracow ikam i kapłanami i diakonami? Czy cheesz być przystępnym i m iłosiernym dla ubogich, przybyszów i w szyst­ kich potrzebujących? Czy chcesz jako dobry pasterz poszukiw ać zabłąka­ nych ow iec i przyłączać je do ow czarni Pańskiej?” W m odlitw ie konsekra- cyjnej naczelny konsekrator modli się nad elektem : „Daj, Ojcze, tem u w y ­ branemu, by pasł trzodę Twoją świętą...., aby rozdzielał zadania według T w ego p olecenia”.

Zadanie m o d l e n i a s i ę za lud przypomina konsekrator w homilii: „Przez ofiarę i m odlitw ę wypraszaj powierzonem u ci ludow i w ielorakie ła­ sk i”. A w pytaniach w stępnych słyszy elekt słowa: „Czy chcesz nieustannie m odlić się do Boga wszechm ogącego za św ięty lud i nienagannie w ypełniać posługę najw yższego kapłaństwa?”

W ybrani na kapłanów słyszą w hom ilii podczas św ięceń, że „upodob­ nieni do Chrystusa N ajw yższego i W iecznego Kapłana oraz złączeni z ka­ płaństw em biskupów ” mają „kierować ludem Bożym ”, a „słowem i przy­ kładem budować dom Boży, to jest K ościół”. Będą „w różnych porach dnia ofiarow yw ali Bogu uw ielbienia, dziękczynienia i prośby, nie tylko za lud Boży, lecz także za cały św iat”. To tylko niektóre akcenty z nowych obrzę­ dów św ięceń, w których odnajdujem y echo „duszpasterskiego testam entu” w ielkiego Apostoła Narodów, zawartego w analizowanej perykopie.

c.d.n. ks. B ro n isła w M o k rzy c k i S J , K ra kó w -W a rsza w a

III. Z ROZMÓW O POSŁUDZE SŁOWA M edytacja biblijna (c.d.)

Po przygotowaniu się, polegającym na skupieniu i zajęciu postaw y fun­ dam entalnej prawdy przed Bogiem — postaw y pokory i czci należnej Bo­ gu — w kraczam y w etap samej m edytacji. Dla u łatw ienia w yodrębnić w niej można p i ę ć p u n k t ó w , które ukazują logiczny rozwój m edytacji jako m odlitw y m yślnej, ale w cale nie powinny jej krępować, zwłaszcza u ludzi nieco zaaw ansowanych.

2) W ł a ś c i w a m e d y t a c j a

Idąc za pew nym i wzoram i podaję punkty m edytacji w form ie krótkich h a s e ł czy poleceń. Może w ten sposób łatw iej będzie uchwycić strukturę i w ew nętrzną d y n a m i k ę m edytacji.

(11)

a) B ie rz i czytaj!

Trzeba najpierw otworzyć Pism o Ś w ięte i czytać przygotow any uprzed­ nio fragm ent. Może to być p e r y k o p a z L ekcjo n a rza m szalnego na dany dzień (najlepiej!) lub kolejny fragm ent określonej księgi biblijnej. Czytać należy p o w o l i , bardzo u w a ż n i e , reflek syjnie i b e z i n t e r e s o w ­ n i e . A w ięc nie z ciekawości, by się czegoś dowiedzieć i uzupełnić swe w ykształcenie religijne, ani z m yślą o przekazaniu tych treści innym w cza­ sie rozm owy, katechezy, spotkania w grupie czy tym podobnych okolicz­ nościach. Każdy odczytywać w in ien św ięty tekst jako słowo Boże skiero­ wane d o n i e g o , w tym wypadku (jakby) tylko do niego. Czytać w in ­ niśm y z wiarą i miłością; z w i a r ą , że jest to słow o samego Boga, żyw e i skuteczne; z m i ł o ś c i ą zaś, poniew aż przem awia do nas Bóg—M iłość i w yznaje nam sw oją odwieczną m iłość w łaśnie w tym rozważanym w yd a­ rzeniu czy nauce. N ajlepiej czytać tak, jak się czyta list od osoby najdroż­ szej, um iłowanej. Boć słowo Boże jest takim listem Boga—Miłości, „przy­ słanym ” człow iekow i tak bardzo um iłowanem u przez Niego m iłością od w ie­ czną, w yłączną, jedyną, a w ięc — oblubieńczą.

Czytając reflek syjnie św ięty tekst uw rażliw iam y się od początku na ten zasadniczy akcent uwagi: „C o t o z n a c z y d l a m n i e d z i ś ? Co Bóg pragnie mi osobiście i teraz powiedzieć przez te słowa B iblii?” Nie w olno też ani na chw ilę zapomnieć, że m am y do czynienia ze słow em Bożym: św ię­ tym, żyw ym , działającym i skutecznym (por. Hbr 4,12; Iz 55,10—11). Dobrze jest przeczytać w cześniej, przed m edytacją (w przeddzień?), dobry k o ­ m e n t a r z do rozważanego tekstu. N ie należy się też zatrzym ywać nad tekstam i, które (przynajmniej na razie) nic nam nie mówią. Wiara i m i­ łość otwierają um ysł oraz serce człowieka, a tym samym czytanie takie ma charakter „wczytywania się w słow o Boże” z najw iększym pietyzm em (typowa lectio divina).

b) P atrz, słu ch a j i rozw ażaj!

Biblia często podaje opisy w y d a r z e ń , usytuow anych w konkretnych ram ach czasu i m iejsca, z różnym i szczegółam i, które mogą zatrzym ać naszą w yobraźnię przy rozważanym w ydarzeniu, nie pozwalając jej błąkać się lub przeszkadzać nam w m edytacji. N ależy się w takim wypadku niejako „ za ­ p a t r z e ć ” w całokształt wydarzenia zbawczego tak, jakby się tam było osobiście i uczestniczyło w rozważanym wydarzeniu biblijnym .

Nieraz perykopę stanowić będzie jakaś n a u k a , ;,m owa”, przypowieść czy inne pouczenie. Tu znów trzeba się „ z a s ł u c h a ć ” w m ówiącego czy nauczającego Pana, jak Maria, siostra Łazarza w Betanii (por. Łk 10, 38— 42). M odlitwa chrześcijańska to przede w szystkim słuchanie Boga przem a­ w iającego, by coraz lepiej poznawać Jego zamiary, m yśli i plany; mamy bow iem dorastać do nich i pozwolić Bogu, by nas przem ieniał. On bowiem objaw iając się w Słow ie zarazem zbaw ia i uświęca człow ieka. S zem a ,

Israël! — „Słuchaj, Izraelu!” (por. P w t 6,4) — w oła Bóg do swego ludu

nieustannie, poprzez w szystkie etapy historii zbawienia. Tak w oła i do mnie, dziś, poprzez to rozważane w łaśn ie słowo. Bóg przem awia u staw icznie „do serca Jeruzalem ” (por. Iz 40,2), do serca swojej oblubienicy, jaką jest lud w ybrany obydwu Testam entów. W m edytacji biblijnej to „oblubieńcze prze­ m aw ianie do serca” aktualizuje się i ukonkretnia w stosunku do indyw idu­ alnego chrześcijanina. W inien on zatem przyjąć postaw ę oblubienicy z psal­ mu w eselnego, w którym słyszym y w ezwanie: „ P o s ł u c h a j , córko, s p ó j r z i nakłoń ucha” {audi, filia , e t vide, e t in clina a u re m tu a m — Ps 45,11). To sław ne audi, filia , e t v id e dobrze oddaje sens omawianego w łaśnie punktu m edytacji biblijnej, jako „zasłuchania się i zapatrzenia” w Boskiego Oblubieńca, który p r z e m a w i a d o s e r c a sw ej „Wybran­ k i” i tak w iele czyni dla N iej (dla całego Kościoła, dla każdego człowieka). W św ietle jakby reflektora uwagi w iodącej: „Co to znaczy dla m nie te­

(12)

raz?” — zatrzym ujem y się nad w ydarzeniam i czy słowam i dla nas „z n a- c z ą c y m i”, tzn. tym i, które nas jakoś „uderzyły” i poruszyły, zapadły w serce lub zaniepokoiły (w sensie pozytyw nym jako odkrycie, czy nega­ tyw nym — jako wyrzut). Zatrzym anie się nad m om entem dla m nie „zna­ czącym ” ma za cel „i n t e г i o r y z a с j ę ”, uwew nętrznienie słow a w e mnie. N iech cała moja istota „nasyca się” tym słowem. W tym celu w in ny być zaangażow ane w szystkie władze (wyobraźnia, pam ięć, rozum, wola, uczucia nawet). Pozw olić słow u „zapadać w serce” bardzo głęboko, by je tam „za­ chow ać” i „porównywać” z innym i słow am i — wydarzeniam i, z w łasnym dotychczasow ym życiem, z najbliższą czy dalszą przyszłością. Tak w łaśnie N ajświętsza Maryja Panna uczestniczyła w zbawczych zdarzeniach Chrystu­ sowego M isterium. Po opisach narodzenia Pana i pokłonu .pasterzy w ew an­ gelii w g św. Łukasza czytamy: „Lecz Maryja zachow yw ała w szystk ie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (co n fere n s in corde — Łk 2,19). Po pow rocie dw unastoletniego Jezusa z Jerozolim y do Nazaretu znów słyszym y podobne słowa: „A Matka Jego chow ała w iernie w szystk ie te wspom nienia w sw ym sercu” (Łk 2,51).

c) R o zm a w ia j z Bogiem !

M odlitwa jest rozm ową z Bogiem, dialogiem m iędzy Bogiem i człow ie­ kiem. Dotąd w naszej m edytacji (a, b) „przem awiał” Bóg. Przem aw iał oso­ biście w czasie czytania Jego słow a i nasiąkania nim w klim acie w iary, po­ kory i m iłości.

Teraz wypada dać o d p o w i e d ź Bogu na Jego słow o i zawarte w nim w ezw anie. Serce w inno być już ożyw ione tym słowem, podniesione, ośw ie­ cone i zapalone. Tak bowiem działa ono ze sw ej natury na człow ieka, do którego się kieruje. Gdy Z m artw ychw stały przem awiał do serc uczniów idących do Emaus, byli oni jeszcze w stanie w ielkiego strapienia i przygnę­ bienia; a chociaż jeszcze w tedy nie odczuw ali skutków ośw iecającego ich i ogrzew ającego słow a — później, po zniknięciu im z oczu Pana — zm u­ szeni byli stwierdzić: „Czyż serce n ie pałało w nas, kiedy rozm awiał z nami w drodze i Pism a nam w yjaśniał?” (Łk 24,32). I my jesteśm y „w drodze”, często sm utni i przygnębieni, niejako „podłam ani” negatyw nym i wydarze­ niami; Pan w czasie św iętej liturgii czy m edytacj biblijnej „przemawia do n a s” i ośw iecając serca sprawia, że „pałają” one odpowiedzią już się kształ­ tującą, choć jeszcze niedoskonałą; a powinna to być odpowiedź miłości. W om aw ianym etapie m edytacji w in ny się budzić w człow ieku „nasyco­ n ym ” słow em Pana r ó ż n e „ u c z u c i a ” (w sensie najgłębszym ), a więc: radość, pokój, pokora, skrucha i żal czy adoracja i ogromna cześć dla Boga, w dzięczność, zdanie się na w olę Boga, a nade w szystko — m iłość. Takie czy tym podobne „poruszenia w ew nętrzne” dochodzą do głosu w form ie na ogół skonkretyzow anej (zwłaszcza w początkach), jako „rozmowa” i to r o z m o ­ w a „ w e w n ę t r z n a ”, poufała, intym na. „Jak przyjaciel rozm awia z przy­ jacielem ”, tak w in ien teraz chrześcijanin rozmawiać ze sw ym Panem i Bo­ giem, który sam pierw szy rozpoczął ten cudowny dialog m iłości, pragnie go kontynuow ać i w yczekuje na słow o człowieka, na reakcję serca i św ia­ dom ą godną odpowiedź. „Słuchanie, patrzenie i rozważanie” ukazało nam, w czym w in niśm y u z g o d n i ć sw e życie z w ym aganiam i słowa Bożego, jak dostosować swą w olę do Jego najśw iętszej w oli, by już nie usiłow ać naginać Jego zbawczych zam ysłów do własnych, egoistycznych i ciasnych upodobań czy zachcianek. W m odlitew nej odpowiedzi „ m ó w i m y ” to Bogu całym sercem, już nieco „odm ienionym ” przez słowo i „oczyszczonym” z egoistycznych nalotów (por. J 15,3: „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które w ypow iedziałem do w as”).

d) W zn ieś ducha k u Bogu!

(13)

po-rów nyw anie; nie idzie też o uzgadnianie swej w oli z w olą Boga. M edy­ tacja w inna przechodzić z wolna w „m o d l i t w ę s e r c a”, w proste już „zapatrzenie się i zasłuchanie” w sam ego Pana jako OSOBĘ. Szukam y w ięc już n ie „czegoś”, ale S a m e g o B o g a Ż y w e g o , „Jego O blicza”. Tak w łaśn ie m odlił się psalm ista, wyznając: „Jak łania pragnie w ody ze stru­ m ieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże. Dusza moja pragnie Boga, Boga żyw ego: kiedyż w ięc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?” (Ps 42,2—3). In­ nym zaś razem m odlił się w natchnieniu nadprzyrodzonym: „Boże, Ty Boże mój, C iebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni m e ciało, jak ziem ia zeschła, spragniona, bez wody... do Ciebie lgnie m oja dusza” (Ps 63,2 i 9). Być może, serce nasycone słow em Bożym, oczyszczone i prze­ m ienione zapragnie teraz t r w a ć po prostu p r z y P a n u , boć tu jest m iejsce człow ieka i jego ostateczna ojczyzna! „Panie, dobrze, że tu jesteś­ m y!” (Mt 17,4). Tak w ołać może — w raz z Piotrem na Górze Przem ienie­ nia — każdy, kto całym sercem w chodzi w dialog m iłości poprzez kontem ­ plację ew angeliczną. W szystkie też „uczucia” mogą się teraz u p r a s z ­ c z a ć i przechodzić w jakąś fundam entalną postaw ę „trwania w m ilczeniu przy Panu”, „odpoczywania” niejako w ciszy serca rozm iłowanego w Bogu, który jest obecny „tu oto”, w e mnie — i po prostu „jest mi z Nim dobrze”. N i e n a l e ż y s i ę o b a w i a ć , że takie „zatrzymanie się” będzie stratą czasu. N ie idzie już bowiem o w ielość pojęć czy m yśli, a le o „nasycanie się” samym Bogiem Żywym, o jakieś „sm akowanie duchow e”, które napeł­ nia w ew nętrznie i przem ienia. W ystarczy m oże jakiś k r ó t k i z w r o t , aklam acja biblijna, by utrzymać się w tym bardzo intym nym dialogu pro­ stego oddania: „Bóg mój i w szystk o m oje!”; „Panie, Ty w iesz, że Cię m i­ łu ję!”; „Jezu, ufam Tobie!” — lub n aw et powtarzanie tylko z m iłością im ienia „Jezus”. Człowiek tak zjednoczony z Bogiem trwa w ogromnym w y­ ciszeniu i spokoju, w najgłębszej pokorze, adoracji i całkow itym oddaniu się M iłości Odwiecznej.

W następnych etapach życia w ew nętrznego i „drogi m odlitw y” ten punkt może (i powinien!) zadominować całkow icie oraz w ypełnić czas m edytacji przekształcając ją kolejno: w m odlitwę „prostego w ejrzenia” (m iłującego „zapatrzenia się”), „odpocznienia” w pełnym oddaniu się Bogu, w „kontem­

plację” coraz bardziej „nadprzyrodzoną”, gdzie działa już Bóg, a człowiek z m iłością poddaje się Jego łasce. W tedy jednak nieodzowne jest dobre k ie­ row nictw o duchowe; w przeciwnym razie można popaść w złudzenia.

e) Z y j i działaj!

Sw. Teresa z Avila, m istrzyni w dziedzinie m odlitw y chrześcijańskiej i D oktor Kościoła, stwierdza w klasycznym dziele T w ie rd za w e w n ę trzn a (VII, 4, 6), że „m odlitwa jest na to, by z niej zrodziły się czyny”. W m e­ dytacji biblijnej nie możemy też zapom nieć o życiu i w szystk ich jego rea­ liach, a zw łaszcza zadaniach. Idzie o takie n asycenie się słow em Bożym i uzgodnienie sw ej w oli z Jego zbaw czym planem, by w życiu codziennym słow o Boże przybierało form ę konkretnego „w cielania się” w c z y n . N ie m ożna być tylko słuchaczem słow a Bożego, ale także jego w y k o n a w c ą . W przeciw nym razie, jak stwierdza Apostoł, „oszukujemy sam ych siebie” (por. Jk 1,22). Idzie o jakieś praktyczne p o s t a n o w i e n i e , które pozwoli nam „przerzucić pomost” pom iędzy m odlitw ą i życiem , „spiąć klam rą” nie­ jako te dwa brzegi. Postanow ienie w in no być konkretne, praktyczne i do­ stosow ane do praw dziw ych potrzeb osobistych. Może ono być um ocnieniem poprzednich postanow ień poprzez nową m otyw ację czy jej pogłębienie. D zię­ ki postanow ieniu, a ściślej — dzięki w ykonaniu go w życiu, m edytacja jako „szkoła m odlitw y” chrześcijańskiej staje się zarazem „szkołą życia” godnego uczniów Pana. Zwłaszcza w początkach m odlitw y m yślnej należy pilnować tego elem entu m edytacji, by nie popaść w bardzo kuszące

(14)

„intelektualizo-w anie” czy „estetyzo„intelektualizo-w anie” religijne — pozba„intelektualizo-wione pra„intelektualizo-wdzi„intelektualizo-wych o„intelektualizo-wocó„intelektualizo-w w ew nętrznych.

W edług zapew nień Pana człow iek „buduje swój dom na skale” dopiero w tedy, gdy nie tylko słucha słow a Bożego, ale również w ykonuje usłyszane i przyjęte słow o (por. Mt 7,24). Słuchając i w ykonując słowo Boże stajem y się uczestnikam i Jezusowego „błogosław ieństw a”, które upodabnia nas do Jezusow ej Matki najbardziej zjednoczonej z Bogiem (por. Mk 3,35; Łk 11,28).

3) Z a k o ń c z e n i e m e d y t a c j i

M odlitwa m yślna w form ie m edytacji biblijnej w inna m ieć o k r e ś l o ­ n e r a m y c z a s o w e : od kwadransa — do godziny (ale nie dłużej). Pod koniec zaplanowanego czasu m odlitw y wypada konkretnie podsumować i „zam knąć” to sw oiste co lloquium czy „niezwykły dialog”. Zaleca się for­ m ę w yraźnej m o d l i t w y u s t n e j . W zależności od tem atu m edytacji może to być M odlitwa Pańska (O jcze nasz), Pozdrowienie A nielskie (Z d ro ­

w aś M aryjo) czy inna ze znanych na pam ięć m odlitw.

W ydaje się, że bardzo dobrym zakończeniem m edytacji nad perykopą biblijną, która stanow i I czytanie m szalne, byłoby uważne odm ówienie

P sa lm u responsoryjnego. Jest on starannie dobrany i zaproponowany przez

K ościół jako m odlitewna refleksja nad przeczytanym tekstem , a w ięc jest to sw ego rodzaju „natchniona odpow iedź” na w ezw anie zawarte w słow ie Bożym. Spontaniczna, osobista m odlitw a również może stanowić form alne zam knięcie m edytacji.

Po odprawionej m edytacji można z a n o t o w a ć ew entualne „św iatła” czy nowe m y ś l i , które najbardziej przem ów iły do serca. Zanotowanie p o s t a n o w i e n i a byłoby chyba bardzo pożądane, z utrw aleniem „wi­ d zianej” na św ieżo m otywacji. Dla zdobycia większego doświadczenia i szyb­ szego rozwoju osobistej m odlitw y zaleca się krótką r e f l e k s j ę nad prze­ żytą m edytacją: Czy była dobrze przygotowana? (komentarz, skupienie, od­ pow iednie m iejsce i pora). Czy trw ałem w skupieniu zewnętrznym i w ew ­ nętrznym ? Czy oddalałem roztargnienia? Czy zachowałem spokój i pełne zaangażowanie? Czy nie przechodziłem zbyt szybko do następnych treści? Jaki jest konkretny owoc m edytacji (jakie postanowienie)? Takie i tym podobne pytania mogą służyć za podstaw ę do „refleksji” nad przeprowa­ dzoną m edytacją biblijną. Notatki z m edytacji (i refleksji nad nią) zmuszają do w ięk szej staranności i pozwalają zachować p ew ien „ślad” spotkania z Bogiem , a po dłuższym czasie pom agają odświeżyć i utrwalić owoce m odlitw y, dając zarazem w iększe d o ś w i a d c z e n i e osobiste, bezcenne na w spaniałych i pełnych niespodzianek „drogach m odlitw y chrześcijańskiej”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

JAROSIŃSKI Zbigniew: Postacie

Inicjatorem powołania pisma był Na­ czelny Instytut Akcji Katolickiej, a pierwszym redaktorem na­ czelnym został ks.. dr Stanisław

Autor stwierdza, iż w kwestii wartościowania literatury trudno o precyzyjne i kompletne kryterium.Opowiada się za ocenę artystyczną wolną od politycznych, moralnych

Obok działalności dydaktycznej pracownicy Sekcji brali udział w szeregu spotkań naukowych uczelni i poza Uniwersyte­ tem.. Sawicki wygłosił referat

Po przedstawieniu klasyfikacji rodzajów, ról oraz funkcji ironii przechodzi do jej opisu jako formy interpretacyjnej , kładąc szczególny n a ­ cisk na

Zbiór zawiera rękopisy, maszynopisy, druki, korekty autorskie, książki z autografami, wycinki prasowe, afisze, foldery, pocztówki, taśmy magnetofonowe, zdjęcia i

(Publiczność literacka między żywym i zapisanym słowem).. : Współczesne polskie koncepcje

Analiza życia literackiego epoki, kultury literackiej, społecznego obiegu tekstu literackiego, jego funkcji ideowych i artystycznych, pozyji społecznej literata