• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn homiletyczny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn homiletyczny"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Mokrzycki

Biuletyn homiletyczny

Collectanea Theologica 43/3, 121-135

(2)

BIULETYN HOMILETYCZNY

Z aw artość: I. SŁOW O BOŻE W K O ŚCIELE. H om ilia pogrzebow a — czy m ow a pochw alna? II. CZY TA NIA B IB L IJN E W L IT U R G II. 1. O bietnica z m a rtw y c h ­ w sta n ia (J 6, 37—40). — 2. Ł azarzu, w yjdź z grobu! (J 11, 32—45). III. Z R O Z ­ MÓW O POSŁU D ZE SŁOW A. 1. K olor szat litu rg iczn y ch w obrzędach p o ­ grzebow ych. — 2. Czy m sza żałobna? — 3. P ogrzeb dzieci nie ochrzczonych.*

I. SŁOWO BOŻE W K O ŚC IELE

Homilia pogrzebowa — czy mowa pochwalna?

1. S z a n s a i r y z y k o

Sobór bard zo zalecił hom ilię ja k o część sam ej litu rg ii w ogóle, szczególnie p o d k reśla ją c znaczenie hom ilii m szalnej w niedziele i św ięta obow iązujące (ne o m itta tu r ), ja k o że w ted y udział w iern y c h je st n ajb a rd z ie j liczny, co d a ­ je szansę sy stem atycznego w y k ład u ta jem n ic w ia ry i zasad życia ch rz e śc ija ń ­ skiego (KL 52). M yśl tę podejm u je, p rec y zu je i poszerza In s tru k c ja w y k o n a w ­ cza do k o n sty tu c ji o litu rg ii In te r O ecum enici u w aż ają c n iedzielną i św iątecz­ n ą hom ilię za zjaw isko n o rm aln e (h a b ea tu r), a w y jaśn iając, że nie należy jej opuszczać w m szach k o n w en tu a ln y c h , śpiew anych i p o n ty fik a ln y ch (m in im e

exceptis), k tó re z a jm u ją w ięcej czasu, i za le ca jąc głoszenie jej (co m m en d a - tur) n a w e t w dni pow szednie (zw łaszcza n ie k tó re dni W ielkiego P o stu i A d ­

w entu) oraz p r z y i n n y c h o k a z j a c h , g d y w i e r n i l i c z n i e j p r z y b y w a j ą d o k o ś c i o ł a . 1

Do tych okazji liczniej grom adzących w iern y ch należy obok ślubów przede w szystkim pogrzeb. Ze w zględu n a społeczne i uczuciow e p ow iązania m iędzy ludźm i obrzędy pogrzebow e (może jeszcze bard ziej niż ślubne) grom adzą w ielu i różnych ludzi w kościele, w różny sposób zw iązanych z K ościołem lu b w cale z n im nie zw iązanych, o b ojętnych i w ątp iący ch , a n aw e t n ie p rz y c h y l­ nie n astaw io n y c h do ch rześcijań stw a. T akie zgrom adzenie i w ta k im k o n te k ś­ cie stanow i zarów no szansę, ja k i ryzyko. Szansę d o ta rc ia do w ielu z o rę ­ dziem zbaw ien ia (może po ra z pierw szy) i ryzyko, bo m ogą w ynieść fałszyw y obraz ch rześcijań stw a, jeżeli sp o tk a n ie to będzie n ieprzygotow ane lu b źle przygotow ane.

* R e d ak to re m niniejszego b iu le ty n u je st ks. B ronisław M o k r z y c k i SJ. K rak ó w —W arszaw a. U w aga! N astęp n y n u m e r b iu le ty n u pośw ięcony będzie rów nież zagadnieniom zw iązanym z hom ilią pogrzebow ą.

1 In s tru k c ja In te r O ecum enici z 26. IX. 1964 r., n. &4, w : Posoborow e p ra ­

w o d a w stw o kościelne, z. 2, w yd. E. S z t a f r o w s k i , W arszaw a 1968, 199.

(3)

W k o n sty tu c ji G a udium et spes K ościół d aje do zrozum ienia, że p rag n ie być obecny w śród ludzi w e w strz ą sa ją c e j ta jem n icy śm ierci, by im pomóc odkryć jej głęboki sens w św ietle Bożego O bjaw ienia, zaw artego w śm ierci i z m artw y ch w sta n iu C h ry stu sa (KDK 18, 22). H om ilia pogrzebow a je st w ie l­ kim a tu te m Kościoła, by realizow ać to zad an ie i m oże ona stanow ić znak w y ra ża jąc y prag n ien ie, by O bjaw ieniem rozśw ietlać najciem n iejszy m om ent ludzkiego losu.2

2. H o m i l a i n t e g r a l n ą c z ę ś c i ą o b r z ę d ó w p o g r z e b o w y c h B ardzo po żąd an a ze w zględów d u sz p aste rsk ich i polecana (nie w prost) przez sobór oraz do k u m en ty posoborow e h om ilia pogrzebow a sta ła się n ak a ze m K ościoła z chw ilą w ejścia w życie Ordo e x se q u ia ru m (1. VI. 1970 r.), o p u ­ blikow anego przez K ongregację K u ltu Bożego w dniu 15 sie rp n ia 1969 r.8 Zgodnie z m iejscow ym i w a ru n k a m i i zw yczajam i (oraz decyzją k o n feren c ji episkopatu) obrzędy pogrzebow e m ogą m ieć je d n ą z trze ch form p o d an y ch w O rdo.4 P ierw sza, najb o g atsza fo rm a p rze w id u je trzy „stacje” : w dom u z m a r­ łego, w kościele i na cm entarzu. W ty m układzie hom ilia pogrzebow a m a m iejsce podczas dru g iej „ s ta c ji” — w kościele, podczas M szy św iętej. W d r u ­ giej, prostszej form ie m am y dw ie „stac je” : w k aplicy cm en ta rn e j i p rzy sa­ m ym grobow cu. Z asadniczo nie p rz e w id u je się tu M szy św. w ra m a c h s a ­ m ych obrzędów pogrzebow ych (odpraw ia się ją za zm arłego w in n y m dogod­ n y m czasie, p rze d lub p o pogrzebie), a le w p ew nych w ypadkach, ze w zględu n a sp e cja ln e w a ru n k i i za zgodą o rd y n ariu sz a m iejscow ego, m ożna celeb ro ­ w ać m szę pogrzebow ą w dom u zm arłego.5 H om ilia w zw yczajnym p rzebiegu dru g iej fo rm y obrzędów m a m iejsce bądź w obrębie litu rg ii słow a w kaplicy, po czytaniu (lub czytaniach), bądź też w odpow iednim m om encie p rzy sam ym grobowcu.® N ajb a rd zie j ubogi, trze ci sposób celebrow ania pogrzebu p osiada ty lk o je d n ą „stac ję”, i to w sam ym dom u zm arłego.7 W ty m w y p ad k u hom ilię w ygłasza się podczas litu rg ii słow a po czytaniach, a przed m o d litw ą p ow szech­ ną. L itu rg ia słow a m a w tedy c h a ra k te r w igilii — czuw ania p rzy zw łokach zm arłego. Ze w zględu na szczególne w a ru n k i o rd y n ariu sz m iejscow y może i w ty m w y p ad k u pozwolić n a o d p raw ie n ie m szy pogrzebow ej w dom u z m a r­ łego, a w ted y h om ilia p o w in n a stanow ić in te g ra ln ą część m szalnej liturgii słow a.

3. C h a r a k t e r h o m i l i i p o g r z e b o w e j

O rdo e x se q u ia ru m w jed n y m zdaniu c h a ra k te ry z u je hom ilię pogrzebow ą w y ­

klu c za jąc z niej w szelkie elem en ty „pogrzebow ej m ow y p o c h w a ln e j” czy p an eg iry k u , a k c e n tu ją c zaś jej liturgiczny, ew angelizacyjny sens p rze z zw ró­ cenie uw ag i n a sam ą nazw ę o ra z bezp o śred n i zw iązek z p ery k o p ą ew angelicz­ n ą (Post E va n g e liu m brevis hab ea tu r hom ilia, secluso tarnen g enere elogii

fu n e b ris).s

W sp a d k u po daw nych w iek ach odziedziczyliśm y zw yczaj w ygłaszan ia n a pogrzebach w ielkich m ów p ochw alnych lu b k ró tk ic h paneg iry czn y ch p rz e ­

2 M. T i s s i e r , L 'h o m élie a u x fu n éra illes, L a M aison-D ieu, <1970), n r 101,

1 2 0.

8 Por. O rdo E xse q u ia ru m editio typica, T ypis P olyglottis V aticanis 1969,

D ecretum , s. 5—6; n. 41, s. 21. O dtąd sk ró t OE. 4 T a m że, n . 4—9, s. 8—9; n. 22, s. 12. 5 T am że, n. 59, s. 28. ® T am że, n. 64, s. 28. 7 T am że, n. 77—79, s. 34. 8 T am że, n . 41, s. 21; por. n. 64, s. 28; n. 78, s. 34.

(4)

m ów ień ku czci zm arłego, w k tó ry ch w ynosi się zalety, dzieła i zasługi n ie ­ boszczyka. W w ielu p a ra fia c h do dziś zw yczaj te n u trz y m u je się, a — ja k każdy zw yczaj — nie łatw o d aje się w ykorzenić. W łaściw ie nie chodzi tu 0 w ykorzenienie, ale o zm ianę, o n ad a n ie pogrzebow em u p rzem ów ieniu w ła ś­ ciwego c h a ra k te ru głoszenia D obrej N ow iny.

P ogrzebow a m ow a p o chw alna często p o d k re śla ła m im o w oli różnicę m iędzy „znacznym i osobistościam i” a „zw ykłym i lu d ź m i” , o k tó ry ch m ów iło się niew iele lu b zgoła nic. To w y ró żn ian ie je d n y ch kosztem drugich w lit u r ­ gicznych zgrom adzeniach ch rześcijan (bogatych i w pływ ow ych n a niekorzyść p ro sty ch i biednych) było problem em już w czasach apostolskich (por. 1 K or 11, 17—22; J k 2, 1—9). S obór p rzy p o m n iał ew angeliczną zasadę rów ności ta k że n a płaszczyźnie obrzędów liturgicznych. „Poza w yróżnieniem , którego źródłem je st u rzą d litu rg iczn y albo św ięcenia, oraz poza honoram i n ależnym i w ładzom św ieckim stosow nie do przepisów liturgicznych, w litu rg ii nie n a ­ leży okazyw ać żadnych szczególnych w zględów p ry w a tn y m osobom lub s ta ­ now iskom an i w cerem oniach, ani w zew n ętrzn ej okazałości (KL 32). I n ­ s tru k c ja w ykonaw cza In te r O ecum enici p rzypom ina poszczególnym b isk u ­ pom i k o n feren c jo m episkopatu, by zadbali o w prow adzenie w życie tego p o ­ lecenia soboru n a sw oich te ry to ria c h (cu ren t u t p ra e scrip tu m sacrosancti Con-

c i l i i ... in p r a x im a d d u ca tu r), d uszpasterzom zaś k ładzie n a serce tro sk ę o p o d ­

k reśla n ie w litu rg ii rów ności w szystkich w iern y c h (aeąualitas fid e liu m etia m

e x te riu s e n ite a t) i u n ik an ie w szelkich pozorów zysku.

H om ilia pogrzebow a pow inna m ieć m iejsce zawsze, podczas pogrzebu k a ż ­ dego z w iern y ch , u jm u ją c ja k k ażd a hom ilia dw a bieguny: Boże m isteriu m 1 lu d z k ą rzeczyw istość, w k tó re j się ona o bjaw ia. E lem en t antropologiczny je st w ięc tu w ażny, ale dotyczyć m a p ro b lem u ludzkiego, a nie w y ró żn ian ia poszczególnych osób.

N a lud zk iej płaszczyźnie n ie m ożna się je d n a k zatrzym ać. T rz eb a ją n a ­ św ietlić Bożym O bjaw ieniem , k tó re w sk az u je drogę ludzkim poszukiw aniom , g w a ra n tu je ich sens i w ciąż w zyw a do p rz e ra s ta n ia siebie. M isteria w ia ry i zasady życia chrześcijańskiego (KL 52) sta n o w ią zatem isto tn y budulec rów nież w hom ilii pogrzebow ej z tym , że dochodzą tu do głosu graniczne m om enty lu d z k iej egzystencji (życie — śm ierć; istn ien ie — kres?) a tak że fu n d a m e n ta ln e i o stateczne p y ta n ia ludzkiego rozum u (sens życia i pracy, cierp ien ia i śm ierci). F a k t „tej oto śm ierci” i obecność „tego oto zm arłego” w śró d z e b ran y ch p o tęg u je egzystencjalność p ro b lem u i czyni go a k tu a ln y m w sposób palący. S tąd szansa, że hom ilia pogrzebow a tra f i n a s tru n y dobrze nastro jo n e. C ała bow iem sy tu a c ja pogrzebu je st w ielk im oczekiw aniem n a odpow iedź w sp raw ie dotyczącej każdego człow ieka i n a jb a rd z ie j niep o k o ­ jącej — w sp ra w ie śm ierci, nadziei i dalszego losu.

T reść hom ilii pogrzebow ej m a zatem w y jątk o w ą w agę i stanow i pro b lem d u szp astersk i.

4. T r e ś ć h o m i l i i p o g r z e b o w e j

Zgodnie z poleceniem soboru (KL 81) Ordo e x se ą u ia ru m chce przede w szy­ stk im w sposób b ard ziej w idoczny (m a n ife stiu s) w yrazić p asch a ln y c h a ra k te r śm ierci chrześcijan in a. P raenotanda za znaczają to w sposób podniosły już w pierw szym zdaniu w p ro w ad zający m w teologię litu rg ii pogrzebow ej: „W śm ierci sw oich dzieci Kościół z ufnością sp ra w u je i przeżyw a (fid e n te r

celebrat) p asch a ln e m iste riu m C h ry stu s a ”.10 W dalszym ciągu w stę p p rzy p o m i­

n a tu głęboką n au k ę św. P a w ła o w spółuczestnictw ie w śm ierci i z m a rtw y c h ­ w sta n iu C h ry stu sa przez chrzest oraz o p rzejściu w ra z z N im przez cielesną

9 In str. In te r O ecum enici, wyd. c y t, 186. 10 OE, <n. 1, s. 7.

(5)

śm ierć do now ego życia (por. Rz 6, 3—10; 1 K o r 15, 12—29). To sa k ra m e n ta ln e upodobnienie do C hry stu sa p aschalnego w chrzcie spraw ia, że spodziew am y się (po oczyszczeniu) p rzy jęcia do now ego życia i duchow ej w spó ln o ty św ię­ ty c h (in a n im a ), oraz oczekujem y pełn i now ego życia w z m artw y ch w sta n iu ciał (in corpore) w raz z p o w tó rn y m p rzy jściem C hrystusa.

Z te j p odstaw ow ej p raw d y dogm atycznej w ypły w a w ażny w niosek, że ch rz eś­ cijan in w sw ym u m ie ra n iu i śm ierci n i e j e s t s a m , chociażby k o n ał w c a ł­ k ow ity m opuszczeniu. P rzeżyw a sw ój człowieczy los z C hry stu sem , Bogiem - -C złow iekiem . D okonuje się w n im w ielk ie m iste riu m P aschy, b o le sn o -ra - dosnego p rze jścia i w yzw olenia. P ra w d a p rzy ję teg o niegdyś ch rz tu spełn ia się o sta te czn ie i u trw a la nieodw ołalnie. C h rzest i śm ierć — to dw a bieguny ch rześcijań sk iej egzystencji człow ieka. S tąd śm ierć ch rz eśc ija n in a o d erw an a od p ra w d y ch rz tu sta je się n iezrozum iała. C hrystusow e uniżenie, ś m ie rte l­ ność, ból m ęki i k onanie n a krzy żu w opuszczeniu — s ta ją się udziałem c h rz eśc ija n in a w jego śm ierteln y m losie i u m ie ran iu . Ś m ierć ch rześcijan in a n a b ie ra w ięc pełnego sensu w obiek ty w n ej (sak ram en ta ln ej) w ięzi z C h ry s tu ­ sem paschalnym .

P ierw szy m nie d ający m się niczym zastąp ić elem entem hom ilii po g rze­ bow ej je st zatem u k az an ie z m ocą i w du ch u w ia ry p a s c h a l n e g o c h a ­ r a k t e r u ś m i e r c i c h r z e ś c i j a n i n a , a w ięc jej zw ycięskiego, ra d o ­ snego asp ek tu , oraz zw iązanie te j śm ierci z fa k te m ch rz tu ja k o p ierw szym za n u rzen iem w P aschę C h ry stu sa. C eleb ran s w inien w hom ilii dać m ocny w y r a z n iezachw ianej w i a r y K ościoła w przyszłe p ełn e z m a rtw y c h w sta ­ n ie w yznaw ców C h ry stu sa, a przez to o ż y w i ć n a d z i e j ę u czestników na p ełnię życia w Bogu. T ak i je st m iędzy inn y m i cel sp raw o w an ia litu rg ii p o ­ grzebow ej, ja k zaznacza d e k re t K o ngregacji K u ltu Bożego, w p ro w ad zający z polecenia P aw ła V I-go now e O rdo e x se ą u ia ru m (filio ru m su o ru m sp e m eri-

gere fid e m ą u e su a m testari in fu tu r a m cu m C hristo b a p tiza to ru m resurre- c tio n e m ) n . P raenotanda k ilk a k ro tn ie p rzy różnych okazjach w y su w a ją na

czoło to w łaśnie zagadnienie w ia ry p asch a ln ej (fid e m paschalem ) ja k o typow o ch rz eśc ija ń sk i i ew angeliczny sposób sp o jrz e n ia n a śm ierć, ja k rów nież m ocne w yzn aw an ie w ia ry w życie w ieczne (fid e m in v ita m aetern a m a ffir m a r e ) oraz b udzenie nadziei niosącej pociechę (spei solatium , consolationem sp ei).12

U naocznieniem niew idzialnego m iste riu m są znaki liturgiczne, n a k tó re w hom ilii trz e b a zw racać uw agę i w ydobyw ać ich w łaściw ą treść. P asc h aln y c h a ra k te r śm ierci, w iarę w p ełn e zm artw y ch w sta n ie i n ad z ie ję życia w iecz­ n eg o „głoszą” na sw ój sposób sym bole C h rystusow ej śm ierci—p rzejścia, ś m ie r­ ci zw ycięskiej, w k tó rą zanurzył n a s ch rzest a fizyczna śm ierć nasza pozw ala m ieć w n ie j d efin ity w n y udział. O rdo p ro p o n u je um ieszczenie n a k a ta fa lk u E w angelii lu b księgi P ism a św. (ew en tu aln ie krzyża, zw łaszcza gdy ołtarzow y k rzyż je s t słabo w idoczny dla w ie rn y c h )13. Jakżeż w ym ow ny je st te n znak w iary! P rzecież ty lk o dzięki słow u Bożem u, dzięki E w angelii — R adosnej N ow inie — w ierzym y w przyszłe z m artw y ch w sta n ie i now e życie bez kresu. To n iezm ienne i skuteczne słowo Boże d a je n am pew ność w iary , p o d trzy m u je tę w iarę, um acnia ją i rozw ija. K sięga słow a Bożego przy tru m n ie ch rześci­ ja n in a je st zatem i w yznaniem w iary w z m artw y ch w sta n ie i w ezw aniem do ożyw ienia jej teraz, w obliczu „tej oto śm ierci”.

N ajm ocniejszym je d n a k znakiem p asch a ln ej w iary i u fn ej nadziei życia w iecznego jest płonący p a s c h a ł um ieszczony przy głow ie zm arłego. Je s t to ten sam paschał, k tó ry „rozpraszał m ro k i nocy” podczas śpiew u O rędzia

w ielkanocnego w W igilię p asch a ln ą w ieszcząc każdem u pokoleniu ch rześcijan

z m artw y ch w sta n ie C h ry stu sa — p odstaw ę nadziei naszego z m a rtw y c h w sta ­ nia. Ś w iatło tegoż paschału sym bolizow ało pierw sze zanurzenie w C h ry s tu ­

11 T a m że, s. 5.

12 Tam że, n. 1—3, s. 7; n. 11, s. 9—10; n. 13, s. 10; n. 17, s. 11; n . -22, s. 13. 13 T am że, n. 38, s. 20.

(6)

sow ą P aschę podczas chrztu. Ja k że ż k o n se k w e n tn ie w ieści ono te ra z dokonanie się paschy c h rz eśc ija n in a w śm ierci i n ad z ie ję n a pełnię now ego życia. Ś w iatło ja k o sym bol C h ry stu sa w yzw alającego, zw ycięskiego (por. J 3, 19—21; 8, 12 nn ; 9, Inn; 12, 35—36. 44. 45) je st sym bolem p aschalnym . K ażde św iatło (zw łaszcza św iecy) sym bolizuje w c h rz eśc ija ń stw ie Z m artw y ch w stałeg o i n o ­ w e życie, k tó re zdobył On dla n as w „przedziw nym p o je d y n k u ” ze śm iercią (por. sek w en cję w ielkanocną).

W praw dzie O rdo dopuszcza m ożliw ość um ieszczenia k ilk u płonących św iec przy k a ta fa lk u ; w ym ow niejszy je d n a k w y d aje się ten d ru g i zaproponow any sposób, ek sp o n u jąc y je d y n ie płonący p asch ał (u n u s cereus paschalis... ad caput

d e fu n c ti) 14, co nie sp ra w ia już w ra że n ia efe k to w n ej d ek o ra cji św ietln ej, lecz

praw dziw ego sym bolu.

W iara p asc h a ln a i n ad z ie ja n ie śm ie rteln o śc i ja k o isto tn a treść hom ilii w y ­ chodzi n ap rz eciw lud zk iej tęsknocie i bolesnym p y tan io m o przyszły los człow ieka.

In n y m elem e n te m treściow ym hom ilii pogrzebow ej, zw iązanym ściśle z p o ­ przednim , je s t w ia ra w e w s p ó l n o t ę i n ie p rz e rw a n ą ł ą c z n o ś ć z tym i, „którzy w P a n u u m a rli”. Dzięki C hrystusow i, k tó ry „pow staw szy z m a rtw y c h już w ięcej nie u m ie ra ” (Rz 6, 9) lecz „zaw sze ż y je” (H br 7, 25), tr w a n ie w z ru ­ szona w ięź o n ty c zn a m iędzy w szystkim i, złączonym i z C h ry stu sem ja k p o ­ szczególne członki jednego ciała ze sw oją głow ą (1 K or 12, 12 n n) czy też gałązki ze szczepem w in n y m (J 15, 1—8). W stęp do O brzędów w spom ina 0 bard zo lu d z k im poczuciu pew nej rozłąk i przez śm ierć (ąuaedam sem p er

h a b etu r in m o rte separatio), ale za raz d o d aje isto tn ą d la chrześcijan in a, d o ­

m in u jąc ą n ad n a tu ra ln y m poczuciem , p ra w d ę w ia ry o zasadniczej i n ie ro z e r­ w a ln e ! jedności w C h ry stu sie w szystkich członków Jego Ciała. P raw d ziw y ch uczniów C h ry stu sa nie m oże bow iem rozłączyć n a w e t n ie u b łag a n a moc ś m ie r­ ci (nec ipsa m o rte u m ą u a m separari p o ssu n t); n a d w ięzią z C h ry stu sem i w ię ­ zam i w C h ry stu sie nie p osiada już bow iem żadnej w ładzy jej niszczycielska siła (por. Rz 8, 35—39). N ie m am y w p raw d zie k o n ta k tu fizycznego an i p s y ­ chicznego z drogim i nam zm arłym i, ale w ierzym y, że łączą n a s z nim i więzy m iłości w C h rystusie. W iara ta su b lim u je naszą m iłość, czyni ją b ardziej d u ­ chow ą i w p ro w ad za pew ne św iatło w m ro k i ro zstan ia. Ten antropologiczny a sp ek t w hom ilii z pew nością zn ajd zie duży oddźw ięk w sercach w iernych 1 pozw oli im b ard ziej eg zy sten cjaln ie przeżyw ać p raw d ę w ia ry o „św iętych obcow aniu” — o niezniszczalnej w spólnocie ochrzczonych w C hrystusie. L u d z ­ k a p o trze b a k o n ta k tu ze zm arłym i w se n sac y jn y m w y d an iu zn a jd u je w yraz w ta k zw anych seansach sp iry ty sty cz n y ch i „w yw oływ aniu d u chów ”. H om ilia pogrzebow a w ychodząc n ap rzeciw te j tęsk n o cie m a ją sprow adzać n a to ry zdrow ej i trzeźw ej w iary . Chodzi tu bow iem o łączność ze zm arły m i n a płaszczyźnie w iary , m iłości i służby, o w za jem n ą pom oc w doskonałym z je d ­ noczeniu z C h ry stu sem , a nie o zaspokojenie lu dzkiej ciekaw ości.

D ek ret ogłaszający now e O brzędy w spom ina na sam ym początku, że celem litu rg ii pogrzebow ej je st rów nież m o d l i t e w n e p o l e c e n i e B o g u z m a r ­ ł y c h (d e fu n cto s Deo co m m en d a re) 15. N aw et pobieżne przerzucenie O b rzę­

d ów pozw ala dostrzec te n cel, bo treść n ieo m al w szystkich m o d litw m ówi

o m iłosierdziu Bożym w y p ra sza n y m dla zm arłych, a n a w e t eu ch ary sty c zn a o fiara sp ra w o w a n a je st „za zm arły ch ” (pro defunctis). H om ilia pogrzebow a nie może w ięc pom inąć tego a sp e k tu ; zresztą — łączy się on ściśle z dw om a poprzednim i. W szystkie bow iem m od litew n e pom oce zm arły m osiągają szczyt w sp raw o w an iu E u ch ary stii, „naszej P a sc h y ”, a poprzez p ełne w iary i u f ­ ności polecanie ich zbaw ienia Bożem u m iłosierdziu nasza w spólnota ze z m a r­ łym i n a b ie ra cech realizm u. P raenotanda w sk az u ją n a w ew n ętrz n y zw iązek

14 Tam że. 15 T am że, s. 5.

(7)

tych trzech elem entów w obrzęd ach pogrzebow ych (w iara pasch aln a, w sp ó l­ n o ta i m o d litw a w staw iennicza) k o n c e n tru ją c je na E uch ary stii, co w ja k iś sposób pow inno znaleźć odbicie rów nież w hom ilii. C zytam y ta m : „Kościół d latego sk ła d a za zm arłych eu ch ary sty c zn ą o fiarę P aschy C h ry stu sa i m o d lit­ w am i oraz innym i sposobam i spieszy im z pom ocą, aby dzięki w zajem n ej łączności (i w ym ianie) pom iędzy w szystkim i członkam i C hry stu sa, to, co je d ­ nym w y p ra sza duchow ą pomoc, d ru g im przynosiło pociechę p ły n ą cą z n a ­ dziei”.18

G est po k ro p ien ia tru m n y w odą św ięconą je st w y raźn y m p rzypom nieniem ch rz tu i n aw ią za n ie m do jego p asch a ln ej tre śc i; n ato m ia st okadzenie jej w y ­ raż a p rzed e w szystkim uczczenie ciała zm arłego ja k o św ią ty n i D ucha Ś w ię­ tego (por. 1 K or 3, 16n; 6, 19; 2 K or 6, 16) 17, a le m oże te ż sym bolizow ać m odlitw ę K ościoła, w znoszącą się n iby w oń k ad zid ła przed oblicze m iło sie r­ nego Boga (por. Ps 141 (Wig 140), 2; Ap 8, 4). C elebrans może w ięc ukazać w hom ilii n ajg łęb szą treść obrzędów pogrzebow ych rów nież w oparciu o do­ strze g aln y sym bol p o k ropienia i okadzenia.

Z w ażyw szy naszą ułom ność i grzeszność liczym y na w ypełn ien ie się Bożych obietnic w nas ty lk o dzięki Jeg o b ezgranicznem u m i ł o s i e r d z i u , chociaż przy naszej w sp ó łp racy i w ysiłku o ra z pom ocy ze stro n y innych. T em at m i­ łosierdzia Bożego n arz u ca się w p sa lm a ch i m odlitw ach (a ta k że n ie k tó ry ch czytaniach) p ra w ie jako w iodący obok ak cen tó w pasch aln ej w ia ry i zw ią za­ nej z m iłosierdziem Bożym nadziei.

Obok b ardzo paschalnego te m a tu „ ś w ia tła ” (lux, lum en) m ożna zauw ażyć w te k sta c h O brzędów (w p ery k o p a ch b ib lijn y c h i psalm ach) często p o ja w iają cy się w ąte k „pokoju — odpoczynku” (pax, requies). Chodzi tu o b ard z o szeroki i bogaty w treść b ib lijn y te m a t Bożego pokoju (halom), k tó ry ostateczn ie da się sprow adzić do pojęcia zbaw ienia w n eg a ty w n y m i pozytyw nym znaczeniu tego słow a (uw olnienie od w szelkiego zła, szczęście zjednoczenia z Bogiem

i w spólnoty wiecznego życia z N im ).18

T ak p rz e d sta w ia ją się zasadnicze lin ie treśc io w o -tem a ty c zn e hom ilii p o grze­ bow ej w oparciu o now e Ordo ex se q u ia ru m . Bliższe i bard ziej szczegółowe om ów ienie O brzędów ja k o źródła hom iletycznego podam y w n astęp n y m n u ­ m erze b iu le ty n u (obrzędy i sym bole, m o d litw y i te k sty , czytania i psalm y).

5. U w a g i u z u p e ł n i a j ą c e

H om ilia pogrzebow a zw rócona je st zaw sze do uczestników żyw ych, dlatego zarów no pogrzeb człow ieka dorosłego ja k i m łodego czy też m ałego dziecka zasadniczo n asu n ie te sam e treśc i tem atyczne, chociaż pew ne ak c en ty sp e­ cyficzne w inny m ieć zaw sze m iejsce. W zależności od w ieku i zaw odu z m a r­ łego dobierać będziem y czytania i in n e „tek sty do w y b o ru ”, m a jąc n a w zglę­ dzie w spólnotę p a ra fia ln ą i n ajbliższych zm arłego, a n a w e t k o n su ltu ją c się z nim i (!) w te j s p r a w ie 19. Np. p ery k o p a o c zu w a n iu , bo nie w ie m y dnia ani

godziny, kie d y S y n C złow ieczy p rzy jd zie (Łk 12, 35—40) odpo w iad a bard ziej

sy tu a cji pogrzebu człow ieka m łodego i zm arłego nag le w pełni sił n iż scho­ row an eg o sta ru sz k a w w ieku 90 la t. R ów nież płeć osoby zm arłej p o d y k tu je pew ne specyficzne m od y fik acje w treści, re fle k s ji i w nioskach. Po p ro stu trze b a pow iedzieć, że „ta k o n k re tn a osoba zm arłego stanow i in te g ra ln y e le ­ m e n t hom ilii pogrzebow ej i w p ły w a n a je j k s z ta łt” (z w y ją tk ie m elem entów p a n e g iry c z n y c h ), a n a w e t sam a w ja k ie jś m ierze „w spół-głosi” tę hom ilię sw oją bezsilną obecnością i p rze k o n y w a jąc ą w ym ow ą śm ierci. S tanow i sw ego

16 T am że, n. 1, s. 7. 17 T a m że, n. 10, s. 9.

18 Por. X. L é o n - D u f o u r , P a ix , w : VTB, kol. 878—884. 19 OE, n. 24, 1, s. 13.

(8)

ro d za ju ak c e n t na każdym słow ie hom ilii i pieczęć u w ie rz y te ln ia ją c ą pod jej treśc ią (przez fa k t w ia ry i fa k t śm ierci) .

K o n fe re n cja ep isk o p atu może pozw olić (zgodnie z m iejscow ym i zw yczajam i), by podczas o statniego pożegnania zm arłego p rzy m ogile (u ltim a com m en d a tio

et va led ictio ), po m o dlitw ie w spólnej oraz m o d litw ie w ciszy, n ajb liż si p rz e d ­

staw iciele ro dziny zm arłego dodali k ilk a słów pożegnania od siebie. P rz em ó ­ w ienie ta k ie m oże m ieć rów nież duże znaczenie jak o św iadectw o św ieckich chrześcijan, zw łaszcza gdy będzie n acech o w an e duchem w iary p aschalnej, ta k tru d n e j w sy tu a cji śm ierci kogoś z najbliższych. Do w y ch o w an ia ta k ie j w ia ry zm ierza cała k atec h iza cja Kościoła, ale hom ilia pogrzebow a m a tu u p rzy w ile jo w an e m iejsce i w ażną rolę.

Ks. B ronisław M o k rzy c k i SJ, K ra kó w — W arszaw a

II. CZYTANIA B IB L IJN E W L IT U R G II

1. Obietnica zm artw ychw stania — J 6, 37—40 M yśli do hom ilii

a) W c i e n i u ś m i e r c i

W pom n ik ach ludzkiej k u ltu ry o d n ajd u jem y u trw a lo n e m yśli, w yobrażenia i p rze k o n an ia m inionych pokoleń. Z ak u te w kam ień, b rą z lub żelazo przed s e t­ kam i czy tysiącam i la t — p rz e m a w ia ją do n as dziś z zad ziw iającą n ie ra z siłą. Szczególnie p rz e k o n a n ia dotyczące losu człow ieka, jego przeznaczenia i p rz y ­ szłości, a zw łaszcza śm ierci i przyszłego życia, m a ją w sobie ja k iś nam iętn y upór, tę sk n o tę i niepokój. K u lt zm arłych, sposób ich grzebania, pom niki i g ro ­ bowce, napisy i „księgi u m a rły ch ” i ty le inn y ch św iadectw w e w szystkich nieom al k u ltu ra c h św iadczą o tym , że śm ierć zaw sze była i jest d la człow ieka jak o istoty m yślącej problem em granicznym , w ydarzeniem za stan aw iający m i w ołającym o w yjaśnienie. W różnych i b ard z o skom plikow anych w y o b ra że­ n iach o losie zm arły ch w yraża się poprzez ty siąclecia ja k aś podstaw ow a te n ­ d en c ja człow ieka do zachow ania życia, przed łu żen ia go w nieskończoność, a ta k że niem ożliw ość pogodzenia się z jego bezpow rotnym końcem .

W gąszczu różnych religii, zw łaszcza w m rokach spow ijających spojrzenie na m om ent śm ierci o ra z p ośm iertny los człow ieka, tli się jak iś n iepew ny p ło ­ m yk nadziei i w ola życia. C ała nieom al relig ia stro ży tn eg o E giptu n astaw io n a była n a eschatologię, n a życie przyszłe, zw iązane z n ieuniknionym m om entem śm ierci. K olosalne p iram id y i grobow ce w yrosły w k lim acie i n u rcie tych przekonań. Zabezpieczyć sobie życie przyszłe, p o śm iertn e — oto zasadnicza tro sk a starożytnego E gipcjanina. Z arów no „teksty p ira m id ”, ja k i „teksty sarkofagów ” czy „księgi u m a rły c h ” w p rz e w a ża jąc ej części w o łają potężnym głosem o życie p o śm ierci (hym ny, m odlitw y, zaklęcia). M um ifikacja zw łok to jeszcze je d en m ozolny sposób, by je sobie zapew nić.1 Podobnie w innych religiach, z różnym natężeniem , w ą te k śm ierci i p roblem życia pozagrobow e­ go p rze w ija się niespokojnym pasm em . Tym jakże ludzkim tęsknotom i p ra w ­ dziw ym przeczuciom b ra k jeszcze pełnego św iatła.

1 Por. E. D ą b r o w s k i , Religia Egiptu, w : Religie św ia ta , wyd. E. D ą b ­ r o w s k i , W arszaw a 1957, 133—150.

(9)

b) W k r ę g u p a s c h a l n e g o ś w i a t ł a

W raz ze zm artw y ch w sta n ie m C h ry stu sa i n aro d z in am i Jego K ościoła z a b ły ­ sło p ełn y m blaskiem św iatło Bożego O bjaw ienia. L udzie ży ją i u m ie ra ją od 2000 la t w kręg u tego św iatła. Ileż cm entarzy ch rześcijań sk ich n a św iecie! Ileż pom ników , grobowców , sym boli i napisów . L ubim y zw iedzać cm en ta rz e ; zatrzym yw ać się p rzed grobow cam i — p atrzeć i czytać... W ty ch te k sta ch i po m n ik ach w yrażone są m yśli i p rze k o n a n ia — chrześcijan. Czy je d n a k są to zaw sze p rz e k o n a n ia a u ten ty c zn ie ch rz eśc ija ń sk ie? „O dszedłeś n a zawsze. Ż egnaj. P ogrążeni w n ie u tu lo n y m b ó lu i sm u tk u — m a tk a , ojciec i sio s try ”. N ad ta b lic zk ą duży krzyż. A w ięc grobow iec chrześcijański?! N ap is je d n ak w y ra ża p rze k o n an ia nie ty lk o nie ch rześcijań sk ie, a le n a w e t n ie „pogań­ skie” ! P oganie m ieli często lepsze p rz e k o n a n ia pod tym w zględem , niż chrześcijanie, którzy um ieścili ta k ie słow a n a grobie sw ego syna.

Czyż C h ry stu s po to przyszedł n a św ia t ja k o św ia tło (J 12, 46), abyśm y n ad a l żyli w m rokach niew iedzy i błęd n y ch p rze k o n ań ? Czyż po to u m a rł i zm artw y ch w stał, p o konał śm ierć i n a oścież otw orzył b ram y życia, byśm y trw a li „w nieu tu lo n y m bólu i sm u tk u ” ? Po to odszedł do O jca przygotow ać n am w szystkim m iejsce (J 14, 2), byśm y „n a zaw sze żeg n ali” naszych n a j ­ bliższych w m om encie śm ierci? Czyż po to przez chrzest i w iarę przyłączy! C h ry stu s do siebie ch rześcijan in a, by go unicestw ić, zatracić i odrzucić?

C h ry stu s przyszedł n a ziem ię ja k o p e łn ia Bożego O bjaw ienia. Przyszedł o b ja w ić w olę O jca i w ypełnić ją. A w o lą O jca — B oga je st zb a w ien ie i ży­ cie (J 6, 39n; por. 1 Tm 2, 4), radość i szczęście stw orzeń. C h ry stu s u m a rł po to, ab y śm y m ieli życie (J 10, lOn). W ten sposób „przezw yciężył śm ierć, a rzucił św iatło n a życie i n ieśm ierteln o ść przez E w angelię” (2 Tm 1, 10). W m ro k ac h ludzkiej niew iedzy, lęk u i śm ierci zabłysło u p rag n io n e św iatło (por. Iz 9, In). N aw iedziło n a s „z w y so k a w schodzące Słońce..., by zajaśnieć tym , co w m ro k u i cieniu śm ierci m ie sż k a ją ” (Lk 1, 78—79). J e s t to św ia tło p asch a ln e; „św iatło C h ry stu sa ch w aleb n ie zm artw ychw stałego, k tó re rozprasza ciem ności serca i um ysłu naszego” (z litu rg ii W igilii P aschalnej). W „liturgii św ia tła ” W igilii P aschalnej d zięk u jem y Bogu w łaśn ie za to „św iatło C h ry stu ­ sa” trz y k ro tn y m śpiew em — „Bogu n ie ch b ędą dzięki!” A le czy żyjem y tym Ś w iatłe m ? czy z niego korzy stam y ? Czy ono ro zja śn ia n a jb a rd z ie j ciem ny p u n k t naszej egzystencji — śm ierć? A by żyć w kręg u p aschalnego św ia tła i w jego b lask u w idzieć śm ierć człow ieka, trz e b a w ierzyć C hrystusow i i do Niego należeć.

c) K t o w i e r z y , m a ż y c i e w i e c z n e

W słow ach C h ry stu sa z ew angelii św. J a n a (6, 37—40) dostrzegam y bardzo k onsekw entny, długi proces, k tó ry m o żn a by nazw ać „dialogiem fa k tó w ”. Oto C h ry stu s (jak niegdyś Mojżesz) przy n o si od O jca „słow a życia w iecznego” (J 6, ©S), o b ja w ia Jego p la n , Jego w olę. Człow iek zaś w inien C h ry stu sa i Jego o rędzie przy jąć, uw ierzyć M u i zaufać. O kreślenia ,yprzychodzić do C h ry stu sa ”, „w idzieć S yna Człowieczego i w ierzyć w N iego” oznaczają tę w łaśn ie odpo­ w iedź człow ieka. C hrzest je st p rzypieczętow aniem ta k p o ję tej w iary i zdecy­ dow anym przyłączeniem się do C hrystusa. N astępstw em te j fazy „dialogu” zbaw czego je st „posiadanie życia w iecznego” w sobie, dzięki w ew n ętrz n ej więzi z C hrystusem . W spólnoty życia z C hrystusem nie je st zd o ln a zniszczyć n a w e t śm ierć. C h ry stu s bow iem je st P an em życia i śm ierci. W obec tr w a ­ jącej w iary ch rześcijan in a śm ierć je s t faktem , n a k tó ry C h ry stu s odpow ie „w skrzeszeniem w dniu o statecznym ”. B ędzie to końcow a faza teg o „dialogu — p ro ce su ”, ukoro n o w an a p ełn ią niezniszczalnego życia.

W p ersp e k ty w ie takiego p ro cesu śm ierć tra c i ostrość niezrozum iałego i bo­ lesnego problem u. P rz esta je być p o strac h em i m om entem zu p ełn ie ciem nym .

(10)

S ta je się je d n y m z o gniw łańcucha, w iodącego k u p ełn i życia. W d ialektyce procesu „życie-śm ierć” o sta tn ie słowo m a życie.

Ś w iatło to zaw dzięczam y C hrystusow i. Z a P a s c a l e m m usim y stw ierdzić: „Życie i śm ierć znam y ty lk o przez Je zu sa C h ry stu sa. Z d alek a od Niego n ie ­ w ierny a n i czym je st nasze życie, a n i nasza śm ierć, a n i Bóg, a n i m y sam i”

(M yśli, 548). To dzięki C hrystusow i pierw si c h rz eśc ija n ie p ara d o k sa ln ie n a ­

zyw ali dzień śm ierci sw ych b raci dniem ich n arodzin (natale; dies natalis) — w ierząc, że n a p ra w d ę „rodzą się” on i do now ego życia w Bogu.2 N a „św ia­ tło C h ry stu sa” p o w ołuje się św. C y p r i a n , gdy pisze: „N am zostało o b ja ­ w ione, że n ie należy o p ła k iw ać b rac i naszych z a b ran y ch przez P a n a i w y ­ zw olonych z tego św ia ta ; w iem y przecież, że ich n ie trac im y , lecz oni nas tylko w yprzedzają, a ich odejście je st jed y n ie w cześniejszym w ejściem ”.8 N a ep itafia ch rzym skich z pierw szych w ieków ch rz eśc ija ń stw a spotykam y la p id a r­ ne stw ie rd z en ia w y ra ża jąc e tę sam ą m yśl: „odszedł, w yprzedził” (recessit,

praecessit), „w ezw any i przy jęty p rzez an io łó w ” (accersitus ab angelis)A

Oby n a naszych grobow cach i w naszej św iadom ości w idać było p asc h a ln ą w iarę w m oc C hrystusa, „który obielił groby n a d z ie ją ”, a n a w e t rozśw ietlił je b laskiem sw ego z m artw y ch w sta n ia . W yraz ta k ie j w ia ry podziw iam y na w ielu sark o fag ach chrześcijan pierw szych w ieków . K lasycznym pod w zględem pełni treściow ej je st sarkofag z IV w ieku zn a jd u ją cy się w k a ta k u m b ie św. K aliksta. G órny fryz przed staw ia, obok dw u aniołów p o d trzy m u jący ch ta b li­ cę, Noego w a rc e (lew a strona) o ra z M ojżesza ze zw ojem (stro n a p raw a). D olna, w ięk sza część płaskorzeźby w y o b raża (od lew ej) ocalonego D aniela w śród lw ów (nietknięty!), scenę P rz em ien ie n ia C h rystusa — pośrodku M o j­ żesza i E liasza (część c e n tra ln a płaskorzeźby), a w reszcie cud w K anie i w skrzeszenie Ł azarza (strona p raw a). S ym bolika dob ran y ch scen b ib lijn y ch ze S tarego i N ow ego T estam en tu p o d k reśla p asc h a ln y c h a ra k te r śm ierci chrześ­ cijan in a, n ad k tó rą jasno św ieci n ad z ie ja zm artw y ch w stan ia. C h ry stu s P an czyni tę śm ierć ja sn ą i p e łn ą św ia tła (przem ienienie). Do niego należy chrześci­ ja n in od ch rz tu (Noe w arce) i żyje ju ż n ie S tary m , ale N ow ym P ra w e m m i­ łości, k tórego zaczątkiem i w yobrażeniem było P ra w o M ojżeszow e (Mojżesz ze zw ojem ). C h rześcijanin zostanie w skrzeszony z m a rtw y c h i u jdzie przed śm iercią w y rw a n y z jej szponów ja k D aniel spośród w ygłodzonych lw ów . D okona tego C h ry stu s P an , pełen chw ały i boskiej m ocy (przem ienienie i cud w K anie), k tó rą o kazał nad śm iercią w sk rzesza jąc Łazarza, a zw łaszcza sam z m artw y ch w sta ją c trzeciego d n ia w chw ale (przem ienienie). T a „B iblia pa-

u p e r u m ” n a jed n ej płycie sarkofagu u k az ała cały „proces-dialog” zbawczy, za­

rysow any w o m aw ianej pery k o p ie: od w ia ry i ch rz tu , poprzez życie chrześci­ ja ń sk ie i śm ierć do ostatecznego zm artw y ch w sta n ia .

W Jezu sie C hrystusie m iłosierny i koch ający nas Bóg „przem ienił cień śm ierci w ju trz e n k ę życia” (qu i u m b ra m m o rtis in vitae vertis aur or a m ) 5, i to życia nowego, lepszego, pełnego. J a k ju trz e n k a zapow iada i zapoczątko­ w u je p ełn e św iatło dnia — ta k śm ierć ch rześcijan in a zw ia stu je i rozpoczyna już w ieczne życie w Bogu, k tó re sw ą p e łn ię osiągnie w zm artw y ch w sta n iu ciała, w d niu o sta te czn y m ”.

L itu rg ia pogrzebow a o d n aw ia w n as w ia rę p asc h a ln ą : w iarę w z m artw y ch ­ w stan ie C h ry stu sa „dla n as i d la naszego z b a w ien ia” oraz w iarę w ostateczne i p ełn e nasze zm artw y ch w stan ie. Pogrzeb ch rześcijański zacieśnia w ięź m i­ łości ze w szystkim i braćm i w C hrystusie, n a w e t tym i, k tó ry c h śm ierć od nas fizycznie odzieliła. P olecając ich bow iem m iłosierdziu Bożem u w m odlitw ach

2 Por. H. L e c l e r c q , F unérailles, w : D ictionnaire d ’archéologie chrétienne

et de litu rg ie, t. 5, cz. 2, P a ris 1923, kol. 2705—2715.

8 Sw. C y p r i a n, De m o rta lita te, c. XX, P L 4, 618. 4 H. L e c l e r c q , dz. cyt.t kol. 2706.

5 OE, n. 34, s. 18.

(11)

pogrzebow ych, a zw łaszcza w n ajśw iętsze j ofierze, zanurzam y się sam i w k li­ m a t w iary , Bożej obietnicy i nadziei jej spełnienia. A tm osfera ożyw ionej w iary czyni naszą rozłąkę czasową m n iej sm utną, a w każdym razie nie tragiczną i b eznadziejną. L udzkie uczucia, budzące się w zw iązku ze śm iercią n a jb liż ­ szych, n ie tra c ą c nic ze sw ej „ludzkości” sta ją się m ocą w iary d alek ie od „nieutulonego żalu i sm u tk u ”, a n a w e t m a ją w sobie coś z p asch a ln ej r a ­ dości tk w ią ce j głęboko w sercu. N ie tr w a m y w n ie w ie d zy co do losu ty c h , k tó ­

r zy u m iera ją , i dlatego nie sm u c im y się w te n sposób ja k w szy sc y ci, któ rzy nie m a ją nadziei. Jeśli bow iem w ie r z y m y , że Jezus istotnie u m a rł i z m a r tw y c h ­ w stał, to ró w n ież tych, któ rzy u m a rli w Jezusie, Bóg w y p ro w a d zi w ra z z N im

(1 Tes 4, 13n) ze śm ierci doczesnej do w iecznego życia.

Ks. B ronisław M o krzy ck i SJ, K ra k ó w — W arszaw a

2. Łazarzu, w yjdź z grobu! — J 11, 32—45 M yśli do hom ilii

a) J e z u s z a p ł a k a ł

Ś m ierć je st dośw iadczeniem , k tó re n ie o m ija żadnego człow ieka. J e s t do­ św iadczeniem gorzkim i bolesnym nie tylk o d la tego, k to ro zsta je się z ży­ ciem doczesnym , ale i dla tych, k tórzy pozostają ze św iadom ością u tr a ty kogoś bardzo bliskiego i drogiego.

U czucia sm utku i żalu w obliczu śm ierci są ta k n a tu ra ln e i ludzkie, że nie m ogą nikogo dziwić. Toteż C hrystus, k tó ry był do n as podobny w e w szy­ stkim , oprócz grzechu (por. H b r 4, 15), za p ła k ał przy grobie Ł az arza z B etanii, co zostało odczytane jako dow ód w ielkiej m iłości w obec zm arłego p rz y ja ­ ciela (por. J 11, 35).

Je zu s w zruszył się zresztą nie ty lk o śm iercią Łazarza, ale i płaczem jego sióstr M arii i M arty oraz tych, k tó rzy p rzy b y li okazać w spółczucie pogrążonej w żałobie rodzinie (por. J 11, 33). Sw. J a n E w angelista p o d k reśla, że w zru sze­ nie Je zu sa było głębokie (por. J 11, 38), a w ięc p raw dziw e, szczere i spon­ taniczne.

L udzie p o trze b u ją w spółczucia p rzy śm ierci sw oich bliskich i p rz y jm u ją je z w dzięcznością. C h rystus w ie o tym dobrze i w y ra ża jąc sw oje uczucia nad grobem Ł azarza, so lidaryzuje się z całą ludzkością, cierp iącą n a skutek u m ie ran ia . S olidarność tę okaże szczególnie w ów czas, gdy sam z w oli Ojca podda się pow szechnem u p ra w u śm ierci dla naszego zbaw ienia.

b) B r a t t w ó j z m a r t w y c h w s t a n i e

Ś m ierć C h rystusa nie była je d n a k d ro g ą ku śm ierci, ale drogą do życia. S ta ła się o n a bow iem pło d n a ja k ziarno, k tó re rzucone w ziem ię obum iera, ale p o to tylko, ab y zrodzić now e życie w zw ielokrotnionych form ach. P rzez sw oją śm ierć C h ry stu s p o je d n ał n as z O jcem , d aw cą życia i łaski, i um ożli­ w ił n a m w ejście w obiecane dziedzictw o (por. H b r 9, 15 n). Zw yciężył On śm ierć w ty m m om encie, gdy sam w y d a w a ł się być p rzez n ią zw yciężony. Zw yciężył ją sw oim zm artw y ch w sta n ie m za m ie n ia jąc jej d łu g o trw ały triu m f w klęskę. Z w ycięstw o to okaże się w p e łn i b lask u przy pow szechnym z m a rt­ w y ch w sta n iu ciał, kiedy śm ierć zostanie p o k o n an a to ta ln ie , na zaw sze i w stosunku do w szystkich, k tó rzy zo stan ą w ezw ani do ch w a ły k ró lestw a Bożego.

W ta k ie j p ersp e k ty w ie u m ie ra n ie ch rz eśc ija n in a n a b ie ra zupełnie nowego akcentu. „N ieunikniona konieczność śm ierci” — ja k to m ów i p re fa c ja we

(12)

Mszy św. za zm arłych — zo staje w n ad m iarze zrekom pensow ana o b ietnicą z m artw y ch w sta n ia i w iecznej nieśm iertelności. W blask u tej obietnicy śm ierć d la w ierzącego w C h ry stu sa p rze staje być tw a rd y m fa tu m , k tó rem u człowiek poddaje się z rezygnacją, nie m a ją c innego w yboru. J e s t raczej błogosław ień­ stw em zgodnie z tym , co m ów i P ism o św .: „B łogosław ieni, k tó rzy w P an u u m ie ra ją ” (Ap 14, 13). B łogosław ieni dlatego, że ich śm ierć oprom ieniona jest znakiem pasch aln ej w iary, o tw ie ra jąc ej im w ejście do now ego życia, n ieporów nanie bogatszego i w spanialszego niż to, z k tórym się chw ilow o rozstają.

Tym sam ym znakiem paschalnej w iary w inno być p rze n ik n ięta ludzkie współczucie w obliczu śm ierci. Pew ność, że Ten, który w skrzesił z m artw y ch Jezusa, p rzyw róci do życia i nasze ciała (por. Rz 8, 11), po w in n a skutecznie rozjaśniać bolesne chw ile rozstania z bliskim i, w w ierze i nadziei, że niedługo znowu się z nim i spotkam y tam , gdzie już nigdy nie będzie śm ierci, a n i ża­ łoby (por. A p 21, 4). Tw ój b rat, sio stra , ojciec, m a tk a, żona, m ąż, dziecko — wszyscy oni zm artw y ch w sta n ą! Z aw ierzm y słow om P an a! P rzykładem ta k iej w iary je st św. P aw eł A postoł i ci wszyscy, k tó rzy podobnie ja k on p rag n ę li odejść, ażeby być z C hrystusem (por. F lp 1, 23), chcieli opuścić ciało i stanąć w obliczu P a n a (por. 2 K o r 5, 8), u w ażając, że C h ry stu s je st d la nich życiem, a śm ierć zyskiem (por. F lp 1, 21).

c) W i e r z y s z w t o ?

Żal rodzący się ze śm ierci bliskich, czy w spółczucie d la cierpiących po stracie ukochanych osób je st spontanicznym . T ru d n iej je st poddać się k o ­ jącej św iadom ości chrześcijańskiego sp o jrzen ia n a śm ierć i w łączyć je w całokształt sw ojego życia. W ym aga to rzeczyw iście głębokiej w iary , o p a rte j nie na teoretycznych rozw ażaniach, ale n a czynnym w łączeniu się w p a sc h a l­ ną radość C hrystusa, poprzez życie zgodne z w ym ogam i Ew angelii. Podobnie bowiem ja k apostołom tru d n o było uw ierzyć, że śm ierć ich M istrza była drogą do Jeg o zm artw y ch w sta n ia , dopóki C h ry stu s nie otw orzył im oczu na spraw y, k tó re d okonały się w ich obecności, a le bez ich udziału, ta k i ludziom dotkniętym śm iercią sw oich bliskich tru d n o je st się zdobyć n a chrześcijańskie przeżyw anie tego fak tu , o ile zm artw y c h w sta n ie C hry stu sa nie je st r a ­ dością ich w łasnego życia, lecz je d y n ie w yd arzen iem historycznym , tk w ią cy m gdzieś w zam ierzchłej przeszłości.

S tąd ta k niezm iern ie w ażn ą je st rzeczą pogłębiać w sobie w ysiłkiem w iary przeżyw anie m isteriu m paschalnego, w k tó ry m m am y udział w ra z z C h ry ­ stusem p oprzez chrzest, aby w obliczu śm ierci zachow ać tę rów now agę ducha, jak a je st udziałem ludzi żyjących w atm o sferze w ielk an o cn ej radości.

Łazarz w ychodzący z grobu je st jednym z tych, k tó rzy usłyszaw szy głos Syna Bożego, chociaż u m a rli, znow u żyć b ęd ą (por. J 5, 25). W ierzm y w to mocno i głęboko!

Ks. B olesław D ydula SJ, K ra kó w

III. Z ROZMÓW O POSŁUDZE SŁOW A

1. Kolor szat liturgicznych w obrzędach pogrzebowych

S p ra w a pozo rn ie w y d aje się błaha, a le w p ra k ty c e m oże okazać się w ażną, bo w ja k iś sposób doty k a istotnej treści tego, co p rzeżyw a i w yznaje Kościół grzebiąc ciała sw ych członków. Przecież n a w e t p rzypadkow y obserw ator obrzędów pogrzebow ych dostrzega przede w szystkim zew n ętrzn y w ygląd

(13)

ce-le b ry z rzucającym się w oczy ko lo rem szat liturgicznych, chociaż nie usłyszy słów c z y ta ń czy m odlitw . K o lo r szat n ie ty lk o je st n a jp ie rw dostrzegalnym , a le stw a rz a pew ien n astró j i k lim a t duchow y z góry su g e ru ją c określone treśc i i p rzekonania.

S ta ła za sa d a p osługiw ania się określonym kolorem szat w czasie sp ra w o ­ w a n ia litu rg ii p o ja w iła się po ra z pierw szy w K ościele za p o n ty fik a tu I n n o ­ c e n t e g o III ( + 1216), n a p o d staw ie jego w y jaśn ień dotyczących liturgii. W p o try d en c k iej refo rm ie litu rg iczn ej, a w ięc od czasów pap ieża P i u s a V ( + 1572), stało się to w K ościele zachodnim obow iązującym praw em . Podczas gdy o b rzą d k i w schodnie n ie przy w iązy w ały zasadniczo w iększej w agi do ko lo ­ ru szat, litu rg ia rzym ska, zw łaszcza od czasów re fo n n y try d en c k iej, p rz e ­ strzega ściśle zasad posługiw ania się pięciom a koloram i liturgicznym i. Obok k oloru białego, k tó ry m a sw e u za sa d n ien ie w sym bolice i obrazach b iblijnych (por. np. Ł k 9, 29; M k 16, 5; Dz 1, 10; A p 4, 5; 7, 9) i już w staro ży tn o ści stan o w ił strój odśw iętny, w p row adzono kolor czerw ony dla uczczenia m ęczen­ ników (krew) i na uroczystość P ięćdziesiątnicy P asch aln ej (języki ogniste), zielony zaś, ja k o k o lo r n e u tra ln y , n a zw ykłe niedziele poza cyklam i św ią­ tecznym i, a w reszcie fioletow y n a czas pokuty i czarny jak o w yraz żałoby i sm u tk u .1

W k rę g u k u ltu ry eu ropejskiej ko lo r czarny je st w yrazem pow agi, a tak że sm u tk u i żałoby, ponurego p rzy g n ę b ien ia i trag izm u czy n aw e t rozpaczy (por. np. potoczne pow iedzenia „m ieć czarn e m yśli”, „w idzieć w szystko na czarno”, „c za rn a rozpacz”, „m alow ać w czarnych b a rw a c h ” itp.) Nic też dziwnego, że w szystko, co zw iązane je st z kirem , z czarnym kolorem , n a b ra ło je d n o zn a­ cznego za b a rw ie n ia sm u tk u bez pro m y k a nadziei i „dom ieszki” radości. Ten duchow y k lim a t położył się w ielk im cieniem n a w szystkim , co zw iązane je st z ch rześcijań sk im pogrzebem . S p rz y jał te m u trag iczn y w sw ej w ym ow ie n a ­ tu ra ln e j fa k t śm ierci i zw ią za n a z nim atm o sfera uczuciow a w śród n a jb liż ­ szych, a ta k ż e chyba z biegiem czasu i sam czarn y k olor w litu rg ii pogrze­ bow ej, n ab rzm iały skądinąd „ c za rn ą” treścią. Je d y n ie te k sty litu rg iczn e „ ra ­ to w ały ” chrześcijański c h a r a k te r ty c h ja k że głębokich i p ełnych nadziei ob­ rzędów (m odlitw y, a zw łaszcza — p refac ja).

Z decydow anym krokiem n aprzód pod tym w zględem było orzeczenie Soboru W atykańskiego II: „O brzęd pogrzebow y pow inien jaśn iej w yrażać paschalny c h a ra k te r śm ierci c h rz eśc ija n in a i lepiej odpow iadać w aru n k o m i trad y cjo m poszczególnych regionów , r ó w n i e ż c o d o b a r w y l i t u r g i c z n e j ” (KL 81; p o d k reśle n ie m oje — B. M.). O bok istotnej spraw y lepszego w y rażen ia paschalnego asp e k tu śm ierci i pogrzebu chrzęścijańskiego zw rócono tu uw agę rów nież n a k o lo r liturgiczny, k tó ry od czasów R y tu a łu R zym sk ie g o (1614 r.) był d la całego św ia ta katolickiego w ob rząd k u łacińskim obow iązkow o ko­ lorem czarnym w czasie p ogrzebu dorosłych, a białym podczas pogrzebu m a ­ łych dzieci. S p ra w ę koloru liturgicznego należy je d n ak ro zp atry w ać w zw iąz­ k u z jego sym boliczną w ym ow ą rów nież w cyw ilizacjach pozaeuropejskich, gdzie np. w yrazem żałoby je st k o lo r biały.2

N astępnym k ro k iem „dostosow anej odnow y” obrzędów pogrzebow ych była decyzja R ady W ykonaw czej (w prow adzającej stopniow o w życie decyzje sobo­ ru o dnośnie do liturgii), by obok k o lo ru czarnego dopuścić r ó w n i e ż k o l o r f i o l e t o w y w o ficjach i m szach za zm arłych. In stru k c ja ta (4. IV. 1967) p rze w id u je ju ż m ożliwość w p ro w ad zen ia do litu rg ii pogrzebow ej j e s z c z e

1 J. A. J u n g m a n n , L a liturgie de VÊglise rom aine, T o u rn ai 1957; B. B o t t e , R ite s et fa m illes litu rg iq u e s, w : L f Église en p rière, w yd. A. G. M a r ­ t i m o r t , T o u rn a i 1965, 116. P or. E. H a u l o t t e , Sym b o liq u e du v ê te m e n t

selon la B ib le, P a ris 1966, 206—233.

2 P .-M .G y OP, L e n o u vea u R itu e l R om ain des fu n é ra illes, La M aison-D ieu (1970) n r 101, 16—17.

(14)

i n n y c h k o l o r ó w odpow iadających w ym aganiom soboru w tym względzie, ale to ju ż będzie należeć do zad ań k rajo w y c h k o n feren c ji e p is k o p a tu .3 N ow a księga O brzędów pogrzebow ych n ie o k reśla koloru szat liturgicznych, lecz m ów i ogólnie, że k a p ła n „ u b iera alb ę lu b kom żę i stu łę k o l o r u p o ­ g r z e b o w e g o (coloris exsequialis), i ew e n tu a ln ie — w edług u z n a n ia — kapę w tym sam ym k o lorze”.4 Color exsequialis je s t pojęciem w zględnym , z a ­ leżnym od m iejscow ych zw yczajów i ak tu a ln y c h p rzekonań, zw iązanych z h isto rią i k u ltu rą dan eg o k ra ju . W kom p eten cji k o n feren c ji episkopatu leży „określenie k o loru liturgicznego d la obrzędów pogrzebow ych tak, by odpo­ w iadał on m en taln o ści danego n arodu, a rów nocześnie nie o b raż ał uczuć ludzkiego bólu i p o d k reśla ł chrześcijańską n adzieję, ośw ieconą p aschalnym m i­ steriu m ”.5

Zanim K o n fe re n cja E piskopatu Polski o k reśli liturgiczny „kolor pogrzebo­ w y” m ożna w ięc posługiw ać się u n a s zarów no dotychczas używ anym k o ­ lorem czarnym , ja k i kolorem fioletow ym , k tó ry chyba lepiej odpo w iad a w ym aganiom soboru, bo u w zg lęd n iając pow agę chw ili i bolesne uczucia n a j ­

bliższych nie za m y k a p erspektyw y radości, w y p ły w ającej z ch rześcijańskiej nadziei z m artw y ch w sta n ia . P o k u tn y c h a ra k te r k oloru fioletow ego (W. Post) a ta k że p ełn e nadziei i oczekiw ania sk o ja rz en ia z ty m k olorem (Adw ent!) spraw iają, że n a d a je się on ch y b a n a jb a rd z ie j d o tego, by zastąp ić k ir ża­ łoby w litu rg ii pogrzebow ej. Ze w zględu n a d łu g o trw ałą tra d y c ję i p rzy ­ zw yczajenia ludzi należy oczyw iście przygotow ać w iern y ch do tego poprzez odpow iednią katechezę, hom ilie i w y jaśn ien ia. Często sam kolor szat litu r ­ gicznych m oże stanow ić p u n k t w y jścia do h om ilii pogrzebow ej, a jego sym bo­ liczna w ym ow a stanow ić n aw e t źródło głębokich m yśli do hom ilii.

Ks. B ronisław M o k rzy c k i S J , K ra k ó w — W arszaw a 2. Czy msza żałobna?

Jednym z istotnych asp ek tó w E u charystii, n a now o ja k gdyby „o d k ry ty m ” i z u podobaniem p o d k reśla n y m w e w spółczesnej teologii, je st je j c h a ra k te r paschalny. S obór d a je te m u w y ra z w ielo k ro tn ie n az y w ają c E u ch ary stię „ sp ra­ w ow aniem p aschalnego m isteriu m ”, w k tó ry m w p ra w d zie „głosim y śm ierć P ańską, aż On przy b ęd zie”, a le n a w e t w tym p asy jn y m spojrzeniu w idzi sobór „uobecnienie zw ycięstw a i triu m fu Je g o śm ierci” (KL 6). Chociaż Ciało P ań sk ie je st w y d an e w ofierze, a Jeg o K re w p rz e la n a , to je d n a k je st to przecież „C iało i K re w c h w a le b n a ”, spożyw ana w eucharystycznej uczcie jako ,yp rze d sm ak u uczty n ie b ia ń sk ie j” (KDK 38), k tó ra zaw sze je s t „ucztą p asch a ln ą” (K L 47), a w ięc ucztą radości. W k aż d ej M szy św. głosim y śm ierć

P ańską, w y z n a je m y Jego zm a rtw y c h w sta n ie i o c ze k u je m y Jego p rzyjścia w chw ale, n a w e t w o k resie w ielkiej p o k u ty (W. Post) czy w o b ręb ie obrzędów

pogrzebowych. W praw dzie zm ienia się n a stró j i k lim a t duchow y, p rzesuw a się ak c e n t z biegiem roku liturgicznego czy w zależności od k o n k retn e j sytuacji (chrzest, ślub, pogrzeb), a le zaw sze sp ra w u je się w e M szy św. jedno i to sam o m isteriu m naszego z b a w ien ia (KL 2; K K 3), m isteriu m p a s­ chalne, zw ycięskie i radosne, w ym agające w ia ry i zaw ierzen ia Bożym ob iet­ nicom.

Tym czasem u ta rło się w śród ludzi i k u rsu je n a d a l nieszczęśliw e o k reślenie „m sza żało b n a”, k tó re je st rów nie n ie p ra w d ziw e ja k szkodliw e. Może i cz ar­

3 In str. II T res abhinc annos, n. 23. 4 OE, n. 32 i 60, s. 17 i 28.

5 T am że, n. 22, 6); por. In str. II Tres a b hinc annos z 4 m a ja 1967, n. 23 w :

Posoborowe pra w o d a w stw o kościelne, z. 2, w yd. E. S z t a f r o w s k i , W a r­

(15)

ny k o lo r przyczynił się do tego, a z pew nością zbyt słab e p o d k reśla n ie paschalnego c h a ra k te ru E u ch ary stii i całego chrześcijańskiego życia (ze śm ie r­ cią w łącznie!).

T eksty litu rg iczn e nie sp rz y ja ją te m u poglądow i, a le w epoce ję zy k a ła ­ cińskiego w litu rg ii m ało k to z w iern y c h je rozum iał, k ażdy zaś dostrzegał n a rz u cając ą się czerń szat, ta k sp rzy ja ją cą n a tu ra ln e m u nastro jo w i.

Dziś, gdy i nasza św iadom ość ch rz eśc ija ń sk a znacznie się p o g łęb iła (sobór) i język nie stanow i ju ż b arie ry , to le ro w a n ie o k reśle n ia „m sza ż a ło b n a” św ia d ­ czyłoby o p ew n e j bezm yślności. W iem y dobrze, ja k obiegow e pow iedzenia i nazw y k sz ta łtu ją św iadom ość p rz e d re fle k sy jn ą i ja k tru d n o się później w y­ zwolić z pojęć i skojarzeń nab y ty ch w cześnie w środow isku ro d zin n o -p a- rafialn y m .

O dnow iony M szał R z y m s k i nie p o d trzy m ał w ielu zm ian w sam ych obrzędach m szalnych, gdy E ucharystię sp ra w u je się za zm arłych, a k tó ry ch p rzedtem było sporo (np. skrócona m in is tra n tu ra , opuszczanie p o całunku księgi E w an g e­ lii, błogosław ienia w ody, b łogosław ieństw a końcow ego itp.). J e s t to jeszcze jeden w y ra z te n d en c ji teologicznej, k tó ra w idzi w E u ch ary stii zaw sze p a sc h a l­ ne m iste riu m naszego zbaw ienia. P oza kolorem szat, czytaniam i, sp ecjaln ą

M odlitw ą pow szechną i sp ecjaln ą m o d litw ą pod koniec M o d litw y e u c h a ry sty­ cznej — M sza św. za zm arłych obrzędow o nie różni się od inn y ch m szy

spraw o w an y ch codziennie. N aw et rad o sn e i ja k że p asch a ln e (\)A llelu ja roz­ b rzm iew a przed E w angelią (w czasie w ielkanocnym rów nież w antyfonach). M odlitw y specjalne za zm arły ch podczas mszy m ów ią o p o koju i św iatłości, z m artw y ch w stan iu , radości i chw ale, nadziei i m iłosierdziu, o nieśm iertelności i życiu. G dzież tu je st m ow a o sm u tk u i żałobie ?! Dlaczegóż w ięc m iałab y to być „m sza ża ło b n a” ? N aw et p refac ja, k tó ra d e lik a tn ie n aw ią zu je do ludzkie­ go dośw iadczenia, staw ia n a tu ra ln y sm u tek w ta k im kontekście, że w łaściw ie nie je s t on już p raw d ziw y m sm u tk ie m : „W nim to (w C h rystusie) zabłysła dla nas n ad z ie ja chw alebnego z m a rtw y c h w sta n ia i c h o ć nas zasm uca n ie u n ik n io ­ n a konieczność śm ierci, z n a j d u j e m y p o c i e c h ę w o b ietnicy przyszłej nieśm ierteln o ści” (podkreślenia m o je — B. M.).

S zan u jąc w ięc ludzki i n a tu ra ln y ból — p o w inniśm y p o d k reślać to, co p rz e ­ k rac za n a tu ra ln e dośw iadczenie i w y m ag a w zniesienia się do poziom u w ia ­ ry. W k o n tek ście śm ierci i pogrzebu, sm u tek sam przychodzi, nie trz e b a go w ięc w yw oływ ać, p o dtrzym yw ać czy pow iększać; n ato m ia st n ad z ie ja w iary, b rze m ien n a tre śc ią p asch a ln ą, sam a się nie narzuca, trz e b a w ięc ją św ia d o ­ m ie budzić, podtrzym yw ać, pogłębiać i rozw ijać. Do te j ew a ngelizacyjnej służby w ciąg n ąć w y p ad a rów nież sp raw y ta k n ib y d ro b n e i m ało znaczące ja k k o lo r litu rg iczn y (fioletowy) czy n azw a „m sza za zm arły ch ” — zam iast n iechrześcijań sk iej nazw y „m sza ż a ło b n a”.

Ks. B ronisław M o krzy ck i SJ, K ra k ó w — W arszaw a

3. Pogrzeb dzieci nie ochrzczonych

N ie ro zstrzygając starego teologicznego sporu o los m ałych dzieci (niem ow ­ ląt), zm arłych przed usłyszeniem R adosnej N ow iny o zbaw ieniu i przed przyjęciem chrztu, Ordo exseq u ia ru m przez sam o zam ieszczenie tekstów do pogrzebu dzieci n ie ochrzczonych (T e x tu s d iversi in exseq u iis p a rv u lo ru m

non baptiza to ru m o c c u rre n te s)1 p o d su w a o k reślo n ą postaw ę teologiczną.

Dzieci te nie są poza zasięgiem pow szechnej zbaw czej woli B oga (por. 1 Tm 2, 4), zw łaszcza że nic n ie zro b iły jeszcze przeciw ko tej zbaw czej w oli i nie były n a w e t do tego zdolne. N ad ich przedw cześnie zgasłą ziem ską egzysten­

(16)

cją ro zb rzm iew a słowo Boże, śpdew psalm ó w i m o dlitew ny głos K ościoła-M at- ki. P ogrzeb tych dzieci je st czynnością liturgiczną, a w ięc skuteczną p ro k la ­ m acją paschalnego m isteriu m zbaw czej śm ierci P a n a i Jego chw alebnego p rzejścia d o now ego życia (por. K L 2).

Kościół p a m ię ta je d n a k zaw sze, że C h rystusow a n a u k a o konieczności chrztu do z b a w ien ia n ie m oże być w niczym o sła b io n a a n i przyćm iona. Do­ św iadczenie zaś w skazuje, ja k często lu d zie w y ciąg ają pochopne i fałszyw e w nioski z faktów , k tó ry ch dobrze nie z n a ją lu b nie ro zum ieją do końca. S tąd w ie lk a ostrożność rów nież w te j k w estii prak ty czn o -teo rety czn ej.

Ordo zaznacza: „Jeżeli jakieś dziecko, k tó re rodzice chcieli ochrzcić, z m a r­

ło przed chrztem , w tedy o rd y n ariu sz m iejscow y rozw ażyw szy m iejscow e w a ­ ru n k i d u sz p aste rsk ie m oże pozw olić n a o d p ra w ie n ie obrzędów pogrzebow ych czy to w dom u zm arłego dziecka, czy też zgodnie z no rm aln y m sposobem o d p raw ia n ia o brzędów w d anym m iejscu. W obydw u w y p ad k ach posługiw ać się należy te k sta m i specjalnym i, podan y m i w oddzielnym rozdziale” (r. V III).2 Z p u n k tu w idzenia duszpasterskiego w ażn a je st n a s tę p n a uw ag a: „Jeżeli sp raw u je się tego ro d zaju obrzędy, n ależy czuw ać w katechezie, by n au k a o konieczności ch rz tu nie została p rzyćm iona w um ysłach w iern y c h ”. D o­ tyczy to za ró w n o zw yczajnego n a u c za n ia katechetycznego ja k i hom ilii gło­ szonych w czasie ch rztu czy tak ieg o w łaśn ie pogrzebu.

K olor szat liturg iczn y ch podczas pogrzebu dzieci m a być św iąteczny i p a s ­ chalny.3 O rdo p ro p o n u je n a pogrzeb dziecka nie ochrzczonego trzy perykopy biblijne (Iz 25, 6a. 7—8a; Lm 3, 17—26; M k 15, 38—46) oraz P salm 24 (w. 4bc—Sab, 6 i 7bc, 17 i 20) jak o śpiew resp o n so ry jn y z a n ty fo n ą Do C iebie,

Panie, w znoszą duszą m oją lub Ci, k tó rzy C iebie o czekują P anie, nie doznają w s ty d u

.4

W szystkie te tek sty p o d k reśla ją z je d n ej strony ból rodziców, z d ru ­ giej zaś ich ufność i n adzieję w Bogu m iłosiernym . P odobnie dw ie m odlitw y przeznaczone do tych obrzędów , z w ra c a ją uw agę n a w iarę rodziców i p ra g n ie ­ nie zbaw ien ia d la swego dziecka oraz ich u fn ą n adzieję, z ja k ą p o w ierz ają sw e nie ochrzczone dziecko Bożem u m iłosierdziu.5 T en sam m o ty w p ow raca w tekście In v ita to riu m podczas ostatniego pożegnania zm arłego bez chrztu niem ow lęcia: Bracia, poleca jm y to dziecko P anu i w zgodnej m iłości zanośm y

m odły za jego rodziców , któ rzy o p łakując zabrane sobie dziecią pow ierzają je opiece Bożego m iłosierdzia .6

W iara w p o tężn ą i w szechogarniającą m oc paschalnego m isteriu m C hrystusa (por. K D K 22) w y raża się tu bezgranicznym zau fan iem do Boga i p ow ierze­ niem ludzkiej bezsilności Jego m iłosierdziu, k tó re p rz e ra sta n ajśm ielsze ocze­ k iw ania, a o b ejm u je każdą istotę żyw ą i każdy by t (por. M t 11, 23. 26; Ps 145 (Wig 144), 9).

Ks. B ronisław M o krzy ck i SJ, K ra kó w — W arszaw a

2 T a m że, n. 82, s. 35.

3 T a m że, n. 81, s. 35. ł T a m że, n. 231—234, s. 88. 5 T a m że, n. 235—236, s. 88—89. 6 T a m że, n. 237, s. 89.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W artykule omówiono ewolucję i założenia myśli krytycznej Brzozowskiego, do momentu wyraźnego zaostrzenia konfliktu pi­ sarza z literaturą Młodej Polski (rok

Rewolucja 1905 roku zmusiła pisarzy do zmiany obrazu robotnika w literaturze - bezwolną ofiarę prze­ mocy zastępuje robotnik-olbrzym, który ma do spełnienia

funkcji kulturotwórczej oraz porównuje niektóre procesy charak­ terystyczne dla polskiego życia naukowego z analogicznymi pro­ cesami na Zachodzie.

Dotyczy sposobu rozwiązania trudności, wynikających z przyjęcia przez widza skrajnej postaci jednej z dwóch form oddziaływania teat­ ru: więzi duchowej i

Pawlak« jako członek zespołu autorskiego tego dzieła; groma­ dzi ona materiały ze źródeł niedostępnych w Poznaniu: z archi­ wum Polskiego Radia 1 Telewizji« z

Autor eksponuje przede wszystkim wątek biograficzny, a obok niego ana­ lizuje świat idei 1 poglądów pisarza, jago wyobraźnię literacką, zespół poruszanych zagadnień

Autor omawia jedno z najwybitniejszych osiągnięć krakow­ skiej komputystykl, dzieło Piotra Gaszowca z Łoźmierzy, krakow­ skiego magistra nauk wyzwolonych, doktora

Czytelnik poznaje ko­ leje życia i poglądy bohatera oraz środowiska wydziałów humanisty­ cznych uniwersytetów Lwowa, Poznania,