• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn liturgiczny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn liturgiczny"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogusław Nadolski

Biuletyn liturgiczny

Collectanea Theologica 48/3, 63-75

(2)

C ollectanea Theologica 48(1978) fasc. III

BIULETYN LITURGICZNY

Z aw a rto ść: I. L IT E R A I DUCH. 1. Z au fać sym bolom . — 2. A fry k a n iz a c ja litu rg ii. — 3. O kresow e d n i m o d litw błag aln y ch . II. SPRAW OZDAN IA. 1. V I M iędzynarodow y K o n g res S ocietas L itu rg ic a . — 2. S ym pozjum n a te m a t litu rg ii i sem iotyki. — 3. B iblia d la p o trze b litu rg ii *.

I. L IT E R A I DUCH 1. Z au fać sym bolom

Z odległości k ilk u n a s tu ju ż la t, gdy m inęło pierw sze zafascynow anie tym , co now e w zrefo rm o w an e j po soborze litu rg ii, ła tw ie j dziś b ard z iej trzeźw o spojrzeć n a d o k o n an e dzieło, n ie w ą tp liw ie w ielkie, a le — ja k k ażd a rzecz n a ty m św iecie — n ie w olne przecież ta k ż e od p ew nych błędów , po­ m y łek i m n ie j u d a n y c h rozstrzygnięć. O ceniam y ju ż dziś bow iem n ie ty lko odnow ę za p ro g ra m o w an ą, z a m k n ię tą w d o k u m e n tac h , in stru k c ja c h i księgach liturgicznych. N asz osąd m ożem y dziś oprzeć n a k o n k retn y c h , k ilk u le tn ic h dośw iadczeniach w cele b ro w an iu odnow ionych obrzędów sa k ra m en taln y c h . W iadom o, że litu rg ia „w ym yślona za zielonym b iu rk ie m ” , p o p ra w n a pod w zględem teologicznych tre śc i i zgodna z ideow ym i założeniam i, m oże nie spraw dzić się w n ie k tó ry c h p u n k ta c h w k o n k re tn e j rea liza cji, gdy w p ro w a ­ dza się ją w życie.

Je d n y m z b a rd z ie j rzu c ają cy c h się w oczy n e g a ty w n y ch znam ion odno­ w ionej litu rg ii je s t p ew n a d y sp ro p o rc ja , ja k a z a istn ia ła w niej m iędzy sło­ w em i sym bolem . W to k u refo rm y m ocno dow arto ścio w an o kom unikację p rzez słow o. O brzęd zubożał je d n a k dość znacznie od stro n y znaków sym bo­

licznych. W cale n ie leżało to w zam ierzen iach tw ó rcó w odnow y — odpo­ w iednich k o m isji i k o n g reg a cji, lecz chciano, b y obrzędy b y ły jasn e, zrozu­ m iałe, p ro ste, d o stę p n e dla każdego, b y od p o w iad ały naszym dzisiejszym o d ­ czuciom i potrzebom . P o n iew aż pew ne m n ie j w ażne, a często niezrozum iałe o brzęd y p rz e sła n ia ły se n s obrzędów isto tn y ch , u siłu ją c ty m isto tn y m p rz y ­ w rócić w łaściw ą ra n g ę , obrzędy d ru g o rz ęd n e po p ro stu opuszczono. W tc m iejsce n ie w prow adzono nic now ego, a w ięc obrzęd zubożał. O dczuw a się pew ien b ra k , niedosyt. O k az u je się, że ła tw ie j operow ać pojęciam i, ustalać założenia, idee, niż postępow ać z sym bolam i.

D zięki n a u k o m h u m a n isty c zn y m zd a je m y sobie dziś do b rze sp ra w ę z te ­ go, że sym bol iskutecznie i w sze ch stro n n ie o d d ziału je n a człow ieka, sięg a­ ją c głęboko w jego rzeczyw istość, p rz e n ik a ją c ró żn e w a rstw y jego psycho­ som atycznej s tru k tu ry . N ie tylk o u ru c h a m ia logiczne p rocesy in te le k tu , lec? ta k ż e w y zw ala e n e rg ię w oli, w zb u d za uczucia, n a w o łu je do d z ia ła n ia ; p rz e ­ życie sym bolu z a p a d a głęboko w podśw iadom ość człow ieka.

Z b y t lek k o m y śln e po stęp o w an ie z sym bolam i m usi się „zem ścić”. K o m ­ p e te n tn a w ła d z a w z a k resie litu rg ii n ie m oże w ięc sw obodnie, bez żadnych og raniczeń ro zporządzać sym bolam i. M ożna zm ieniać ru b ry k i, przepisy, ob rzę­ dy, ale n ie d a się zm ienić re a k c ji człow ieka. U to p ią b y łoby p rze k o n an ie , że w y sta rc zy zm ienić cerem onie litu rg iczn e i au to m a ty c z n ie poruszy się głębie

* R e d a k to re m niniejszego b iu le ty n u je s t ks. B ogusław N a d o l s k i T C hr, P oznań.

(3)

człow ieka i zm ieni s tr u k tu r y społeczne. S y tu a c ja p rze d sta w ia się odw rotnie. T rz eb a n a jp ie rw w ychow ać je d n o stk ę do a k tó w k u ltu oraz odpow iednio u k sz tałto w ać now e fo rm y życia w spólnot ch rześcijań sk ich , b y one m ogły p o ­ te m być podm iotem p raw d ziw e j litu rg ii silnie zw iązanej z codzienną egzy­ ste n cją c h rz e śc ija n i w ery fik o w a n ej w m iłości b ra te rs k ie j. T ylko n a dobrze przy g o to w an e „podłoże” m ożna n a k ła d a ć now e fo rm y k u ltu , k tó re n ie będ ą o d czu w an e ja k o coś obcego, narzuconego, lecz rac zej b ę d ą tra k to w a n e ja k o n a tu ra ln y owoc, spontanicznie rodzący się z głębokiego życia relig ijn eg o je d ­ nostek i z d ośw iadczenia m iłości p rzeży w an ej w e w spólnotach b a rd z iej n a tu ra ln y c h , p o w sta jąc y ch nie na pod staw ie czysto a d m in istra c y jn y c h ro z­ porządzeń.

S ym bol sięga głęboko w rzeczyw istość człow ieka. Św iadom ość tego a n tr o ­ pologicznego f a k tu lepiej pozw ala n am zrozum ieć, ja k i przełom , w ręcz re w o ­ lucję, oznaczała d la w ielu ch rz eśc ija n re fo rm a litu rg ii, k tó rą przecież ocen ia­ m y dziś ja k o u m ia rk o w a n ą.

Dziś sta w iam y sobie now e p y ta n ia . Czy zn a k i now ej litu rg ii o znaczają rzeczyw iście to, co pow in n y oznaczać? Czy n ie została zakłócona konieczna ró w n o w a g a pom iędzy słow em i znakiem ? Czy sym bole nie zostały zepchnięte n a dalszy plan ? Czy litu rg ia , k tó rą c h a ra k te ry z u je p rze w a g a słow a, w k tó re j w ięcej je st pojęć n iż ry tu a ln y c h sym boli, n ie stra c iła w iele z w łaściw ej sobie m ocy o d d ziały w a n ia, bo przecież sym bole b a rd z iej p rz e m a w ia ją do in tu ic ji i m ocniej s k ła n ia ją do k o n te m p la cji n iż sam o ty lk o słowo.

P odobne p y ta n ie sta w ia sobie J. G é l i n e - a u w a rty k u le : „ J a k d o w a r­ tościow ać sym bole?” (S ym b o le a u fw e r te n — a b e r w ie?, G o ttesd ien st 11, 1977, n r 5, s. 33—35). P oniżej chcem y zre fe ro w ać k ilk a zasadniczych jego m yśli.

J . G é l i n e a u stw ierd za, że ry tu a ln e m u sym bolizm ow i należy bezw zględnie p rzyw rócić jego auten ty czn o ść i w iarygodność, a ud ać się to m oże ty lk o w m ia rę , ja k zdołam y stopniow o uw olnić nasz sym bolizm k u l- ty c zn y od dotychczasow ych p a ra liżu jąc y ch go rac jo n alisty c zn y ch koncepcji sym bolu. W ty m n ie łatw y m zadaniu oczyszczania sym bolu z d aw n y ch obcią­ żeń o grom ną p rzy słu g ę m ogą nam oddać w spółczesne n a u k i h u m an isty czn e, n aw e t jeśli n a ty m polu p a n u je jeszcze p ew ie n chaos, w iele n iejasności i n ie ­ pew ności. N auki te u d o w a d n ia ją niezbicie, że a k t sym boliczny je st n a jb a r ­ d z ie j p ie rw o tn y m a k te m człow ieka, a k te m b ard z o „rozległym ”, k tó ry o b e j­ m u je rów nocześnie płaszczyznę p o zn a n ia i sferę d ziała n ia p raktycznego, ą egzystencji człow ieka zdolny je st n a d a ć sens i w artość. B ogactw o sym bolu leży w ty m , że p raw d ziw y a k t sym boliczny zaw sze je st źródłem ro zpoznania sensu i bodźcem po b u d zający m do n o w ej w oln ej decyzji. A k t sym boliczny — by w ięc użyć słów G é l i n e a u — n ie je st w iedzą, lecz sposobem p o zn a n ia (rozpoznania?), „nie je st po staw ą, lecz m iejscem , p rze strzen ią, w k tó re j m oże zaistnieć coś now ego, je s t sprężyną p o ru sz a ją c ą h isto rię ”.

G dy refo rm o w a n o litu rg ię , gdy p rzep ra co w y w an o obrzędy, odpow ie­ d zialn i za to ek sp erci m ieli przed oczym a treść, k tó rą te znaki litu rg iczn e m uszą oznaczać, „id eę” tego, co odnow iona litu rg ia m ia ła szczególnie a k c e n ­ tow ać. P rz y pom ocy b a d a ń h isto ry czn y ch i teologicznych w y p raco w an o coś

w ro d z a ju se m a n ty k i ch rz eśc ija ń sk ich sym boli. P rz y refo rm ie odrzucono ty l­ ko to, co w y d aw ało się n ie posiadać w łaściw ego znaczenia. Z ak ład an o , że ogół zachow anych obrzędów n a d a l p ełn i sw ą fu n k c ję znaczeniow ą, że a k tu a l­ na in te r p re ta c ja je st pop raw n a.

P rz e w id y w a n ia je d n a k i rzeczyw istość nie zaw sze id ą w parze. O d po ­ czątków K ościoła isto ta sa k ra m e n tó w była przed m io tem o b iek ty w n ej in te r ­ p reta cji o p a rte j n a typologii b ib lijn ej. G é l i n e a u słusznie je d n a k z a u w a- ia, że to sta n o w i ty lk o p e w n ą i w d o d a tk u m a łą część te j treści, tego sensu, stó ry r y ty obecnie p o sia d ają, a k tó ry w ciągu b ie g u h isto rii ja k gdyby ciągle n a ra sta ł poprzez sp o tk a n ie k u ltu z różnym i k u ltu ra m i oraz pod w p ły w em tycio w e j w ia ry chrześcijan.

(4)

lig ijn e w za jem n ie dziś n a siebie o d d ziału ją i p rz e n ik a ją się. Stosow nie do te ­ go p o d ejm u je się też różne p ró b y u a k ty w n ie n ia w ia ry , tak ieg o u k sz ta łto w a ­ n ia je j u lu d zi w spółczesnych, by m ogła ona w cielić się w dzisiejsze k u ltu ro w e u w a ru n k o w a n ia . W ydaje się, że trz e b a ta k że , p o d ejm u ją c pew ne ryzyko, w przęgnąć w to sym bole zdolne do o b ja w ie n ia sensu i ap e lu ją ce do w olnej decyzji. W ym aga to, by d u sz p aste rze m n ie j u fali sw ej a k tu a ln e j w ie­ dzy o sym bolach, a w ięcej w ia ry o kazyw ali w m oc obrzędów . In n y m i słow y: b ard z iej trz e b a polegać n a ta jem n icz ej sile d z ia ła n ia litu rg iczn y ch obrzędów d o ty k a jąc y ch człow ieka głębiej niż m ożna by się było spodziew ać n a p o d sta ­ w ie czysto te o re ty cz n ej w iedzy o sym bolach. J e s t to sfera n ieprzeniknionego i złożonego p rocesu d ziała n ia D ucha Świętego.

M usim y dziś docenić tw órczą m oc sym boli. N ie m a m y p ra w a tw ierd zić, że sym bole litu rg ii są d la dzisiejszego człow ieka ab so lu tn ie niedostępne. T rzeb a przyznać, że n ie k tó re z nich, zw łaszcza te , k tó re pochodzą z p rze­ szłych epok k u ltu ro w y c h , n ie są jednoznacznie czytelne i bezpośrednio zro­ zum iałe. M im o to w p ełn i uzasad n io n e je st p rze k o n an ie , że znaki, k tó re m a ją sw ój fu n d a m e n t w sym bolice n a tu ra ln e j, zaw sze są zrozum iałe i skutecznie o d d ziału ją, je śli ty lk o tr a f ią n a sp rzy ja ją cy g ru n t.

In n y z p ro b lem ó w p o ru sza n y ch przez J. G é l i n e a u dotyczy w ew n ę­ trz n e j w ięzi poszczególnych obrzędów w ra m a c h je d n ej a k c ji litu rg iczn ej. Jego zdaniem ty m , co n a s w d aw n e j litu rg ii (uroczysta litu rg ia ła ciń sk a lu b bizan ty ń sk a) szczególnie zachw ycało, b y ła n ie isto ta litu rg ii, a w ięc Słow o P a ­ n a i Jego u czta o fia rn a , lecz raczej całość w szy stk ich cerem onii, ta k różnych, a przecież tw o rzący ch jedność, p rzy czym poszczególne obrzędy zy skiw ały sw ój p ełn y sens przez pow iązan ie z całością. Dziś n a to m ia st w naszej p r a k ­ ty c e sy tu a c ja je s t n a ogół inna. L itu rg ia sp ra w ia w ra że n ie zw yczajnego n a ­ stę p stw a a k c ji (czytania, śpiew y, m odlitw y, gesty). W szystko przeb ieg a ta k , ja k b y k aż d a z czynności m ia ła sens sam a d la siebie: te k s t m a w y rażać za­ w a r tą w nim m yśl, śp iew m a się podobać, gest m a w y rażać określony a sp ek t m isteriu m . R zadko ty lk o zd a rza się — pisze G é l i n e a u — że sp raw o w an a litu rg ia p o sia d a ja k ą ś w ew n ę trz n ą w ięź, że poszczególne je j elem en ty p rz e ­ n ik a ja k ieś w spólne u k ie ru n k o w a n ie, jeśdna m yśl, pew ien u k ry ty w e w szy­ stk ich częściach obrzęd u d ynam izm zm ierzający do określonego celu. D aw niej r y t p o ry w a ł w sw oje n u r ty tych, k tó rzy go spraw ow ali, i u n osił coraz d alej w w yznaczonym z góry k ie ru n k u . Dziś n a to m ia st zgrom adzenie liturgiczne re a liz u je sw ój „ ry tu a ln y p ro g ra m ” (ritu elles P ro g ra m m sta tt R itus). P o n ie­ w aż zw iązek poszczególnych części nie je st ta k w y ra źn y , trz e b a mnożyć dziś w y ja śn ie n ia , b y poszczególnem u ry to w i n a d a ć sens. K o m en tarze te je d ­ n a k nie w y sta rc zą , gdyż k ażdy znak u k a z u je swój p ełn y sens symboliczny ty lk o w p o w iązan iu z in n y m i znakam i, z całym system em znaków , do których przynależy. T ylko poprzez liczne re la c je m ożna odczytać p e łn ą sym boliką danego znaku. S ym boliczna czynność m usi być zaw sze częścią całości o róż­ n o rak ic h w sto su n k u do niej odniesieniach.

Je śli w spółczesna k u ltu r a nie o fe ru je n a m ta k ic h sym bolicznych stru k tu r, k tó re n ad a w a ły b y się do w łączenia w obrzęd y litu rg ii ch rz eśc ija ń sk iej, by lepiej w y razić w now ym języ k u to, co w spólnota rea liz u je , w ów czas c e le b ru ­ ją ce m u zgrom adzeniu pozostaje je d y n ie in te rp re ta c ja dotychczasow ych obrzę­ dów.

G é l i n e a u uw aża, że m szał P a w ł a VI nie jest ju ż „ ry te m ” w takim sensie, w ja k im b y ł nim dotychczas „ ry t rz y m sk i” (lub ja k im jeszcze dziś jest r y t b izantyński). J e s t to rac zej jed y n ie „ ry tu a ln y p ro g ra m ”, pew neso rodzaju szkic. T ylko k o n k re tn a w spólnota m oże te n szkic „dopełnić” , w ypełn iać tr e ­ ścią, życiem, w żyw y sposób zrealizow ać. D opiero w ted y m ożna mówid o litu rg ii. L itu rg ią nie są przep isy an i księgi liturgiczne. L itu rg ia p ra w d z i­ w a istn ie je ty lk o ta m , gdzie grom adzą się chrześcijanie, by głosić i słuchac E w angelii, w y zn aw ać sw ą w iarę , w ielbić, prosić i dziękow ać, dzielić się C hle­ bem Życia i uczestniczyć w kielich u ofiary. W ówczas k ażdy szczegół zapro­

(5)

g ram o w an ej a k c ji je s t w istocie bard zo w zględny. W e w spólnym d ziała n iu w szystko bow iem m oże stać się znakiem . W spólne d ziała n ie n a d a je k aż d ej czynności sens przez odniesienie do całości ob rzęd u , a różne elem en ty w za­ jem n ie się w y ja ś n ia ją i dopełn iają.

W św ietle pow yższym zdajem y sobie spraw ę, że d la litu rg ii n ie je s t n a j­ w ażniejsze w ie rn e i d o k ła d n e w y k o n an ie n a s tę p u ją c y c h po sobie obrzędów . N ie to je st zasadniczym w ym ogiem litu rg ii. O w iele b a rd z iej chodzi w n ie j o w spólne d ziała n ie , k tó re w y rażać się m u si n a b ard z o w iele sposobów — zaw sze w d u ch u jedności i m iłości.

Czy odnow iona litu rg ia zaw sze to w sp ó ln e d z ia ła n ie um ożliw ia? J . G é l i ­ n e a u przy k ład o w o o dw ołuje się do litu rg ii E u ch a ry stii. J e j p u n k te m c e n tr a l­ n ym , id eą w iodącą, zw ornikiem , p o w in n a być U czta, w k tó re j zgrom adzenie głosi dziękczynienie w sp o m in ając C h ry stu sa, k tó ry się za n a s pośw ięcił aż po śm ierć n a krzyżu. N ie w y starczy ty lk o zaznaczyć w słow ach, że tu idzie 0 ucztę, nie w y sta rc zy k ilk a gestów w okół chleba i w ina. O brzęd pow in ien od początku do k o ń ca, sam przez się w sk azy w ać jednoznacznie, że to w spólne d ziała n ie je st rzeczyw iście u cztą ce le b ro w an ą i p rzeży w an ą w rad o ści 1 w dzięczności.

Z tego założenia w ychodząc G é l i n e a u k ry ty cz n ie ocenia obecny k sz ta łt obrzędów M szy św. U w aża, że w iele elem en tó w nie służy w cale te m u isto tn em u asp ek to w i E u ch a ry stii, i w y m ien ia p rzy k ła d o w o ta k ie n ie u d a n e rozw iązania ja k : obrzędy n a przyg o to w an ie d arów , m odlitw ę M ódlcie się,

bracia... i m o d litw y n a d d ara m i, n ie h arm o n iz u ją c e dobrze z całością obrzędu

pom iędzy O jcze n a sz i k om unią, b ra k u cz estn ictw a w iern y c h w kielichu. K ry ty cz n ie ocenia rów n ież obecną fo rm ę M odlitw y E u ch a ry sty cz n ej — ten p odstaw ow y sym bol dziękczynienia, k tó ry je st d łu g im m onologiem przew odniczącego p re z b ite ra z dw om a k ró tk im i a k la m a c ja m i w iern y c h

(Św ięty... i a k la m a c ja po konsekracji). R ozpoczynający p re fa c ję dialog, k tó ­

r y zgrom adzoną w spólnotę pow inien m ocno p oruszyć i w ezw ać do dziękczy­ nien ia, je st zb y t k ró tk i, a jego oddziaływ anie znikom e. A m e n po końcow ej doksołogii ab so lu tn ie nie je st tym , czym być pow inno, tzn. uro czy sty m po­ tw ie rd z en ie m m iste riu m Nowego P rzy m ierza. G é l i n e a u sta w ia p y ­ ta n ie: czy M odlitw y E u ch ary sty czn ej n ie należy w w iększej m ierze oddać zgrom adzeniu litu rg iczn e m u ? Całe zgrom adzenie pow inno czynić to, co obe­ cnie przew odniczący w y ra ża jed y n ie w słow ach, a m ianow icie, że tu c e le b ra ­ cja je st p a m ią tk ą , uw ielbieniem , dziękczynieniem i o fiarą całego Kościoła.

Z b o g actw a an afo ry c zn y ch znaków d aw n y c h tra d y c ji liturg iczn y ch pozo­ stało w d zisiejszej litu rg ii ty lk o słowo i nieco śpiew u. N ie sposób n ie uznać znaczenia i roli, ja k ą d aw n ie j pełniło tzw . w ielk ie podniesienie z k lęk an iem , spoglądaniem n a p odniesioną w ysoko H ostię w św iętym m ilczeniu, p rzy dźw ięku dzw onków i dzw onów z w ieży kościelnej. J e s t rzeczą konieczną, byśm y ow ą złożoną sym bolikę uw ielb ien ia, b ła g a n ia , o fiary i uczty przełożyli na now y język znaków : słów, śpiew ów i gestów.

P ro p o zy cja G é l i n e a u , b y „o d h ierarch izo w ać” M odlitw ę E u c h a ry s ty ­ czną, w y d a je się ze w szech m ia r słuszna. O sobiście na litu rg iczn y ch sp o tk a ­ niach sugerow ałem rów nież ta k ie sam o rozw iązanie. P odobne głosy p ad a ły też ze stro n y św ieckich w d y sk u sji o litu rg ii w „Gościu N iedzielnym ” (1976).

N ależałoby n ie w ą tp liw ie te n pro b lem p rze d y sk u to w ać i ta k go rozw iązać, by św ieccy w czasie M odlitw y E u ch a ry sty cz n ej n ie byli ja k „m ilczący w i­ dzowie” , lecz p o w in n a ona m ieć s tru k tu r ę b a rd z ie j dialogiczną. M ożna ro z­ budow ać w ty m d u ch u p refac ję. M odlitw a a n a m n e zy po k o n se k ra cji p o w in ­ na być o d m a w ian a przez całe zgrom adzenie, podobnie kończąca tę m odlitw ę doksologia P rze z C hrystusa... L ektorom lu b in n y m św ieckim m ożna b y p o ­ mierzyć m o d litw y w staw iennicze. Tego ro d z a ju „uspołecznienie” M odlitw y E ucharystycznej rozbiłoby n u żący obecnie m onolog i tym sam ym dałoby iw ieckim szansę pełniejszego rea lizo w a n ia ich w spólnego k ap łań stw a .

(6)

-chu przean alizo w ać w szystkie sa k ra m e n ty . Z a p y ta jm y tu choćby, ja k a je st sym bolika c h rz tu b ez z a n u rzen ia i w y n u rz en ia? J a k ą w ym ow ę m a n a m a ­ szczenie olejem , k tó re n ie p rz e n ik a całego ciała? J a k ie zn a k i po w in n y to w a­ rzyszyć sa k ra m e n to w i p o k u ty ?

N iestety n ie m am y dziś w r ę k u gotow ych ro zw ią zań n a ju tro . N ie m oże­ m y je d n a k zw aln iać się z dalszych p oszukiw ań. W każd y m ra z ie ju ż dziś po w inniśm y za u fać sym bolom przez to, że b ędziem y w naszych obrzędach d aw a li w ięcej m iejsca poezji, m uzyce, sztuce, a zw łaszcza p ro sty m gestom naszego ciała, ty m w szystkim znakom i sym bolom , k tó re sięg ają głęboko w naszą eg zy sten cję i przez w ia rę p o zw a lają n a m w łączyć się w n ie w id zia l­ n ą rzeczyw istość Bożej Miłości.

ks. J e rzy G rze śko w ia k, L u b lin — Poznań

2. Afrykanizacja liturgii

S oborow a K o n s ty tu c ja o św ię te j L itu rg ii w p ro w a d za zasadę przy sto so ­ w a n ia litu rg ii do w a ru n k ó w K ościoła lokalnego. O d n a jd u je m y ją w n r 37 i 38, gdzie czy tam y m. in., że „należy dopuścić u p ra w n io n e różnice i dosto­ sow anie do ro zm a ity c h u g ru p o w a ń , regionów i n aro d ó w , zw łaszcza n a m i­ sja c h ”.

W p row adzenie w życie te j zasad y n a p o ty k a n a tru d n o ści, zw łaszcza w k ra ja c h o cyw ilizacji i k u ltu rz e o dm iennej n iż e u ro p e jsk a. P h ilip p e E o u - i 11 a r d i d o sta rc za n a te n te m a t w iele spostrzeżeń. W sw ojej re fle k s ji opie­ r a się n a r e z u lta ta c h w łasn ej o b serw acji życia liturg iczn eg o w A fry ce w scho­ dn iej (B enin, Togo, G ó rn a W olta, W ybrzeże L azurow e) oraz n a d o ro b k u in ­ n y ch a u to ró w m. in. B oniface L u y k x 2, A. — T. S a n o n 3, H. M a u r r e r 4, L. — V. T h o m a s i R. L u n c a n 1, oraz В. B ü r k i · i innych.

W n in ie jsz y m a rty k u le sp ró b u jem y przy b liży ć n ie k tó re tru d n o śc i, n a j a ­ k ie n a p o ty k a przy sto so w an ie litu rg ii w A fryce, i w sk az ać n a n ie zb ę d n e w a ­ r u n k i, ja k ie m u si spełniać tego ro d z a ju p rzystosow anie.

P ierw sza tru d n o ść, n a ja k ą n a p o ty k a ogólna zasad a p rzy sto so w an ia litu rg ii, w iąże się z o d m iennym przeżyw aniem czasu p rzez ludzi A fry k i niż przez ludzi E u ro p y zachodniej. Nie z n a ją oni eu ro p ejsk ieg o w y rażen ia: „nie m am czasu”. Ż y ją teraźniejszością. A le życie tera źn ie jsz o ścią je st u n ich bo­ g ate w przeszłość i w przyszłość. S łońce i księżyc służą im do o k reśla n ia św iąt, d n i i la t. R ok m a d w a sezony: sezon suchy, w k tó ry m słońce palące u k a z u je się ja k o „słońce spraw iedliw ości”, i sezon deszczow y, w k tó ry m w szy­ stko n a b ie ra życia. Noc je s t błogosław ionym czasem , a n ie dzień, gdyż w y ­ zw ala od ty r a n ii słońca. Z asadnicze w ielkie w y d a rz e n ia życia o d b y w ają się ta m nocą i są celeb ro w an e poprzez ta ń c e i zgrom adzenie. Słońce je st często w rogiem człow ieka A fry k i, podczas gdy księżyc zaw sze je s t m u p rzy ja zn y , a w dn iach pełn i księżyca śpiew a się i ta ń cz y c a łą noc w w ioskach a fr y ­ kań sk ich . J a k w ięc w ciąg n ąć w to ry tm litu rg ii i ja k m ożna w ta k ie j m e n ­ talności oddać d ziękczynienie Bogu w ciągu trz e c h k w a d ra n só w czy w pół godziny?

D rugi c h a ra k te ry sty c z n y ry s różn iący ludzi A fry k i od E uro p ejczy k ó w to u m ie ję tn o ść m o d litw y p rzez ciało. C iało u nich w y ra ż a się przez ru c h i ry tm . S tą d w ielkie znaczenie p rocesji, m u zy k i ry tm ic z n e j, ta ń ca , k la sk a n ia w ręce, gestów , inw o k acji, k tó re o d g ry w a ją zasadniczą ro lę w e w szystkich k u ltu ra c h

i L itu rg ie s en A friq u e , L a M aison D ieu 33 (1977) n r 129, 129—146. 3 C ulte ch rétien en A fr iq u e après V a tica n II, 1974, s. 190.

3 L ’a frica n isa tio n de la liturgie, L a M aison D ieu 31 (1975) n r 123, 108—125. 4 P hilosophie de l’A fr iq u e noire, 1976.

* L a te rre africa in e et ses religions. T ra d itio n e t ch a n g em en ts, P a ris 1975. • L ’assem blée dom inicale. In tro d u c tio n ά la litu rg ie des Eglises p ro te sta n ­

(7)

afry k ań sk ich . Co w ięc należy m yśleć o zgrom adzeniach liturgicznych, gdzie w szyscy siedzą n a sw ych ła w k a ch w b ezru ch u ? Czy bezru ch je st konieczny, gdy chce się złożyć dziękczynienie P an u ?

T rzecią cech ą c h a ra k te ry sty c z n ą ró żn iącą A fry k ań c zy k ó w od E u ro p ejczy ­ ków je st życie w g rupie. A fry k ań c zy k nie żyje n ig d y oddzielnie, osobno, ale je st członkiem d a n e j ro d zin y i d an e j w ioski, je st złączony ta k ż e ze sw ym i p rzodkam i, dzieli to, co m a, i to, czym jest, z in n y m i w p rze k o n an iu , że istn iejem y ty lk o je d n i przez d ru g ic h i d la d ru g ich . W litu rg ii u ja w n ia się to, że ce le b ra cja je st n a p ra w d ę w spólnotow a i pozw ala n a uczestnictw o b ard z iej ak ty w n e, niż to p rzew id ziała k o n sty tu c ja soborow a. I ta k np. hom ilia nie m o­ że ograniczać się do m onologu ce le b ra n sa, ale ja k w czasach A u g u s t y ­ n a — w y w o łu je p y ta n ia , odpow iedzi, n ie k ie d y p o tw ie rd z en ie p odejm ow ane chóralnie.

Pow yższe o b serw acje u k az u ją , ja k tru d n o używ ać czy przystosow yw ać w A fry ce ry tu a ły w y p ra co w a n e przez i d la E uro p ejczy k ó w p o naglanych przez czas, oszczędnych w gestach, k tó rzy n a w e t gdy są raz em , pozostają in ­ d y w id u alista m i. Z d an iem P h ilip p e R o n illa rd a „w y starczy choć tro ch ę pobyć w A fryce, ab y stw ierdzić, że p ro b lem y w y ra ż e n ia indyw id u aln eg o i k o le k ­ tyw nego oraz k o m u n ik a c ji są w c e n tru m u w ag i d u sz p aste rza litu rg iczn eg o ”. P ro b lem isto tn ie n ie je st błahy. D laczego ludność w ioski m oże np. spędzić ca łą noc n a śp ie w an iu i tańczen iu , czy p rz y g lą d a n iu się tańczącym , podczas gdy nu d zi się podczas litu rg ii niedzielnej?

C hcąc ro zw iązać te n p roblem ko m isja litu rg ic z n a Z a iru w y p ra co w a ła r y tu a ł M szy św. p rzy sto so w an ej do m e n taln o ści a fry k a ń sk ie j. K om isja ep i­ sk o p atu w y d ała go pod ty tu łe m : K u m s z y a fry k a ń sk ie j. S chem at m szy je st tu nieco in n y niż w O rdo m issae. Po p o zdrow ieniu celeb ran sa, M sza św. ro z ­ poczyna się in w o k a c ją do św iętych, to znaczy p rzo d k ó w w w ierze i życiu ch rześcijańskim . P o tem n a s tę p u je Gloria. K o lek ta, podczas k tó re j w szyscy w iern i trz y m a ją rę c e u n iesione w górę, litu rg ia S łow a, p ro k la m a c ja E w a n ­ gelii połączona z g estam i i dialogiem . W ierni słu c h a ją je j siedząc, poniew aż sta n ie oznaczałoby, że je st się n a ró w n i z tym , k tó ry m ów i, podczas gdy w E w angelii — C h ry stu s m ów i. Istn ie je obfitość czy tań m szalnych; w iern i nie przychodzą, a b y słuchać czytania księgi, ale głosić P a n a obecnego w sw o­ im Słow ie i poddać się pod Jego kierow nictw o. Po hom ilii m a m iejsce a k t p o k u ty , p rz e p la ta n y in w o k acjam i, a zakończony p ro śb ą o przebaczenie.

W d n i św iąteczn e o d b y w ają się p ro cesje o fiarnicze, podczas k tó ry c h w iern i p rzynoszą celeb ran so w i d a ry w n a tu rz e przeznaczone dla biednych, n astęp n ie chleb i w ino dla E u ch a ry stii. M od litw a E u ch a ry sty cz n a in sp iro ­ w a n a je st d ru g ą m o d litw ą z M szału R zym skiego, ale z szerokim ro zw in ię­ ciem elem en tó w u w ielb ien ia Boga, w k tó re w łącza się a k la m a c ja zg ro m a­ dzenia. Po śpiew ie S a n c tu s celeb ran s w y ja ś n ia p ra w d ę o św iętości Boga. D alszy ciąg M odlitw y E u ch ary sty czn ej n ie z a w iera isto tn y ch zm ian, jed y n ie słow a zbyt a b s tra k c y jn e zastąp io n e są k o n k re tn y m i. Z grom adzenie in te rw e ­ n iu je przez sw e ak lam a cje, aż do doksologii, n a k tó rą odpow iada C hw ała

Tobie i u w ielb ien ie , teraz, ju tro i zaw sze. A m en . M odlitw y i r y ty przed i po

K om unii św. są zgodne z M szałem R zym skim , a niew ielk ie zm iany a k c e n tu ją życie i jedność. O sta tn ia ru b ry k a zaleca, aby ludzie w ychodzili ze św ią ty n i tań cząc z radości.

Z daniem a u to ra r y tu a ł zairsk i Mszy św. m a przed e w szystkim znaczenie z r a c ji in te rw e n c ji w iern y c h przez a k la m a c je podczas M odlitw y E u c h a ry ­ stycznej. Je d n a k ż e w p ra k ty c e nie został w p ro w ad zo n y w życie.

Do innych znaczących problem ów litu rg ii a fry k a ń sk ie j należy k w estia in ic ja cji ch rześcijań sk iej. C e le b ra cja in ic ja c ji ch rz eśc ija ń sk iej sta w ia szereg trudności, k tó ry ch nie m ożna rozw iązać w k ró tk im czasie.

W w ielu k ra ja c h A fry k i ch rześcijan ie są w m niejszości w stosunku do m u zu łm an ó w i anim istów . K a te c h u m e n a t je st in sty tu c ją b ardzo żyw ą (2—3 lata). C h rzest u d ziela n y je st nie dzieciom , ale dorosłym lub d o rasta ją cy m .

(8)

O trzym ać ch rz e st i uczestniczyć w E u c h a ry stii z in n y m i ochrzczonym i s ta ­ now i w ięc d la A fry k ań c zy k a p raw d ziw ą in ic ja cję , to znaczy w ejście n a d ro ­ gę (in iter, initiare), a tak że w ejście do w spólnoty, k tó ra p rz e k azu je m u sw oją w ia rę i ry ty św ięte.

S tąd a d a p ta c ja litu rg ic z n a nie m oże ograniczać się do w łączenia w r y ­ tu a ł in ic ja cji c h rz eśc ija ń sk iej w y p raco w an ej w R zym ie k ilk u zw yczajów lo ­ kalnych. K o n fro n ta c ja p o w in n a dokonyw ać się n a płaszczyźnie w ierzeń, m e n ­ taln o ści i języków . T a k a p ra c a zo stała ju ż d o k o n an a w G órnej W olcie, gdzie w r. 1973 op raco w an o r y tu a ł in ic ja cji c h rz eśc ija ń sk iej dorosłych.

In n e p ro b lem y n a strę c z a m ałżeństw o. W ystarczy w ejść do w ioski a f r y ­ k a ń sk ie j, b y zrozum ieć, że s tr u k tu r a ro d zin n a je s t ta m całkiem in n a niż w E uropie. S zef ro d zin y otoczony w ielom a żonam i, b ra ć m i czy k u zy n am i m łodszym i od sieb ie i dziećm i. P olig am ia tłu m a c z y się ta m w ielom a r a c ja ­ m i: — p ra g n ie n ie w iększej ilości poto m stw a; — k o b ie ta po uro d zen iu dzie­ ck a k a rm i go przez d w a la ta i często p rze b y w a w te d y u sw ej m a tk i; — n ie ­ m ożliwość, a b y k o b ie ta żyła sam a; — w iele in n y c h m otyw ów psychologi­ cznych i socjologicznych.

C h rze śc ijań sk a k o n ce p cja m a łże ń stw a i p raw o d aw stw o K ościoła ro zw i­ nęły się w całk iem in n y m m iejscu geograficznym i socjologicznym i stąd dopuszczają ty lk o m onogam ię. P o w staje problem , czy głow a rodziny, k tó ra się n a w ra c a n a w ia rę ch rz eśc ija ń sk ą, m a w im ię E w engelii u su n ąć sw e żo­ ny, k tó re żyły z nim od la t i d a ły m u dzieci, ab y sz u k ały p ro te k c ji u innego m ężczyzny. Czy w ięc p raw o d aw stw o rzy m sk ie w y p ra co w a n e w środow isku e u ro p e jsk im m oże być w pro w ad zo n e i n arz u co n e w środow isku a fry k ań sk im ? P roblem p o ligam ii oraz pro b lem sto su n k u m iędzy m ałżeństw em zw yczajo­ w ym a sa k ra m e n te m m a łże ń stw a n ie m ogą być ro zw iązan e jed n y m p o ­ ciągnięciem pió ra, a ty m b ard z iej n ie m ogą być przem ilczane.

A fry k a n iz a c ja litu rg ii n ie m oże polegać ty lk o n a w pro w ad zen iu pew nych nieśm iały ch zm ian w języku, gestach, sym bolach, ale n a przem y ślen iu i w y ­ raż en iu w ia ry i r y tu w m entalności, języku i sty lu ta m ty c h ludzi. Do A fry ­ k a n in a w ięc n ależy p rze tra n sp o n o w a n ie „danych ch rz eśc ija ń sk ich ” n a jego język, sym bole i gesty. T rzeba, ab y B iblia b y ła „usłyszana przez ucho tu b y l­ ca i przez niego b y ła obrazow o w y ra ż a n a ”. W iara c h rz eśc ija ń sk a w in n a zo­ stać p rze m y śla n a przez uczonych a fry k a ń sk ic h i przez w spólnoty a fr y k a ń ­ skie. N ależy d ostrzec bogactw o rodzim ego ry tu a łu afry k ań sk ieg o to w a rz y ­ szącego w ielkim etap o m in ic ja cji, k tó ra rozpoczyna się p rzy n aro d zin ach i toczy się aż do śm ierci. J e s t znaczące, że np. p ro g ra m w y d ziału teologi­ cznego w ra m a c h W yższego In s ty tu tu N au k R e lig ijn y ch (ISCR) w A bid jan pośw ięca p ierw szy ro k n a „poznanie A fry k i i A fry k ań c zy k ó w ” p rzed z a p re ­

zentow aniem n a d ru g im ro k u „n a u k i orędzia ew angelicznego”.

W iele p o zo staje do zrobienia, aby za fry k a n izo w ać litu rg ię, ale p rzede w szystkim trz e b a oprzeć się n a podstaw ow ych za sa d ach te j ad a p ta cji. Czy n a ­ leży za fry k a n izo w ać litu rg ię rzy m sk ą , czy też dopuścić, ab y życie a f ry k a ń ­ skie, ożyw ione słow em Bożym i m ąd ro ścią tra d y c y jn ą , m ogło znaleźć swoje w łasn e odbicie litu rg iczn e? Z daniem P. L u y k x , p rz y n a jm n ie j jeśli chodzi 0 E u ch a ry stię, litu rg ia rz y m sk a nie m oże stanow ić a d e k w atn e g o p u n k tu w y j­ ścia dla litu rg ii p raw d ziw ie a fry k ań sk ich . L ep iej b y ło b y in sp iro w ać się ry ta m i w schodnim i, zw łaszcza ry te m etiopskim . Życie a fry k a ń sk ie m usi w y ra zić się w litu rg ii. T a k a o p e ra c ja d o k o n y w ała się w przeszłości n a W schodzi 1 Zachodzie za każd y m razem , gdy litu rg ia c h rz eśc ija ń sk a b y ła rzeczyw iści w szczepiana w n o w ą k u ltu rę . T en sam proces m u si koniecznie postępow a obecnie n a in n y c h te re n a c h m a jąc y ch w ła sn ą k u ltu rę .

Istn ie ją jeszcze d w ie zasadnicze kw estie, n a k tó re tru d n o je st odpow ie dzieć. O tóż chodzi n a jp ie rw o to, czy należy spodziew ać się je d n ej liturgi a fry k a ń sk ie j, czy też w ielo rak ich litu rg ii a fry k a ń sk ic h ? Pow iedzieliśm y wyże; że litu rg ia p o w in n a odpow iadać k u ltu rz e , a k u ltu r w A fryce je st w iele. Pow s ta je w ięc p y ta n ie , czy słuszne je st zatem w y ciąg an ie w niosków ogólnych dl

(9)

litu rg ii p a n a fry k a ń sk ie j. N ik t nie m oże przew idzieć, czy w najbliższych dzie­ sią tk a ch la t ew o lu c ja polityczna, językow a i k u ltu ro w a zm ierzać będzie do u n ifik a c ji k o n ty n e n tu , czy do zróżnicow ania. O becnie n ie m ożna m ów ić o je d ­ nej a fry k a ń sk ie j litu rg ii.

D ru g a k w e stia dotyczy k o n se k w e n cji w odniesien iu do litu rg ii, ja k ie n ie ­ sie ze sobą g w ałto w n a p rze m ian a , ja k ie j d ośw iadcza w iększa część św ia ta afry k ań sk ieg o . Rozwój k o m u n ik a cji, pow szechnego szkolnictw a, w zro st w ie l­ k ic h m ia st i przyciąganie, ja k ie w y w ie ra ją one n a m łodych, znacznie zm ody­ fik o w ały w a ru n k i życia, a w ięc i m en taln o ść n ow ej g en e racji w sto su n k u do sta re j. W ielka liczba s tr u k tu r i p o sta w zo stała za k w estio n o w an a lu b porzu co ­ n a przez m łodych, k tó rz y o d k ry w a ją n ow y św iat. P o w sta je w ięc p y ta n ie z a ­ sadnicze, czy u siłu ją c zafry k an izo w ać litu rg ię p ra c u je się d la przeszłości, czy dla przyszłości, i to d la ja k ie j przyszłości?

ks. K a z im ie rz K u c za j T C hr., P oznań

3. Okresowe dni m odlitw błagalnych

K o n g re g ac ja S a k ra m e n tó w i K u ltu Bożego z a tw ie rd z iła d n ia 16 X 1974 r. K a le n d a rz D iecezji P olskich p rze d staw io n y p rzez K o n fe re n cję E p isk o p a tu Polski. D użą now ością tego k a le n d a rz a je s t now e u sta w ie n ie tzw . dotychczas k w a rta ln y c h suchych dni. N oszą one obecnie naz w ę okresow e d n i m o d litw b łagalnych. W d iecezjach P o lsk i obow iązu ją n a s tę p u ją c e : 1. W trzecim ty g o d ­ n iu ad w e n tu : k w a rta ln e d n i m o d litw o życie c h rz eśc ija ń sk ie rodzin. 2. Od śro d y popielcow ej do p ierw szej niedzieli W ielkiego P o stu : k w a rta ln e d n i m o­

d litw o d u c h a pok u ty . 3. W czw arty m ty g o d n iu o k resu w ielkanocnego: k w a r­ ta ln e d n i m o d litw o po w o łan ia do służby w K ościele. 4. W trzecim ty g o d n iu w rześnia: k w a rta ln e d n i m o d litw za dzieci, m łodzież i w ychow aw ców . 5. Od szóstej n iedzieli w ielk an o cn ej do śro d y p rze d uroczystością W niebow stąpie­ n ia P ańskiego: d n i m o d litw o urodzaje.

P o stan o w ien ie to je st w yp ełn ien iem p o stu la tu zaw artego w N orm ae U n i­

versales de anno liturgice e t de calendario z 1969 x. A rt. 46 p o sta n a w ia :

„N ależy do k o m p e ten c ji k o n fe re n c ji b isk u p ó w dostosow ać do po trzeb w ie r­ n ych czas i sposób sp raw o w an ia suchych i krzyżow ych dni. Z asięg sp raw o ­ w an ia ty c h d n i w je d n y m lub k ilk u d n iach , ich pow tó rzen ie w ciągu ro k u n ależy u n o rm o w ać przez k o m p e te n tn ą w ład zę stosow nie do m iejscow ych p o ­ trz e b ”. K onieczność odnow y nie p o trz e b u je u zasad n ien ia. D uszpasterze z w ła ­ snych d o św iad czeń doskonale w iedzą, ja k m a łe p o sia d ały o ne znaczenie. T akże k o n fe re n c je in n y c h episkopatów po d jęły podo b n ą refo rm ę. K o n fe re n cja E pisko­ p ató w o b szaru ję z y k a niem ieckiego p o sta n o w iła zachow ać k w a rta ln e d n i m o­ d litw (w dalszym ciągu KDM). E p isk o p a t sz w a jc arsk i uzależn ił ich te rm in y od poszczególnych społeczności p a ra fia ln y c h . N ato m ia st ep isk o p at zachodnio- niem iecki i a u s tria c k i u s ta lił trw a łe te rm in y i n a d a ł poszczególnym dniom odpow iednie te m a ty w iodące, w yznaczył szczegółow e d ziała n ia ta k o szerszym zasięgu, ja k w k o n k re tn y c h w spólnotach p a ra fia ln y c h i w rodzinach:

1. Pokój w św iecie — a d ve n ia t (akcja) — b r a t w potrzebie. 2. C hleb d la w szy stk ich — m isereor — p o st w rodzinie.

3. D uch i p ra w d a — m issio — p rze p o w iad an ie, m o d litw a, śro d k i m asow ego przekazu.

4. P o trz eb y m iejscow ej społeczności p a ra fia ln e j — k o n k re tn y p ro g ra m p rac y , p rio ry te ty w p ra c y d u s z p a s te r s k ie j1. .

: To o sta tn ie ro zw ią zan ie je st szczególniejszej w agi. N ie m ożna bow iem m ów ić o re a ln e j p ra c y d u sz p aste rsk iej bez dobrego ro ze zn an ia ak ty w ó w i p a ­ syw ów d a n e j społeczności. P a ra fia je st p o d sta w o w ą k o m ó rk ą sam ourzeczy- w istn ien ia się K ościoła, a p ro g ra m y og ó ln o k rajo w e w in n y być rea lizo w a n e W op arciu o p rio ry te to w e za d an ia lokalnego Kościoła.

(10)

S ięg n ijm y nieco do h isto rii, b y zap y tać n ie ty lk o o p o w stan ie, lecz ta k ż e o sens KDM. W o p arc iu o dotychczasow e d a n e n ie je ste śm y w sta n ie z całą pew nością w y jaśn ić, w ja k i sposób KDM zn a la zły się w k a le n d a rz u litu rg ic z ­ nym . Istn ie je k ilk a hipotez:

1. S zereg a u to ró w stoi n a stanow isku, że K D M są po p ro stu pozostałością cotygodniow ego p o stu przew idzianego w środę, p ią te k z przed łu żen iem n a sobotę. D ni te d oznały p ew n e j so le m n iz a c ji* T ek sty z Q u m ran w sp o m in a ją 0 sp e cja ln y ch k w a rta ln y c h d n ia c h m odlitw . H ip o te za t a je d n a k n ie w y ja śn ia , dlaczego a k u r a t trz y ra z y w ciągu ro k u św iętow ano te dni.

2. J . M o r i n sięga raczej do tra d y c ji p o g a ń s k ic h 3 Społeczności p o g ań ­ sk ie św ię to w ały trz y k ro tn ie w ciągu ro k u p o d zięk o w an ia za zbiory, k tó re do­ tyczyły zboża (fe ria e m essis — w 4 m iesiącu), w in a (feria e v in d em in a le s — w rzesień, o liw y (oraz zasiew y — fe ria e se m e n tin a e — grudzień). P o czątk o ­ wo c h rz eśc ija n ie znali rów n ież ty lk o 3 o k resow e d n i m odlitw . N ie p o sia d ały one stałego te rm in u . N ie b y ły w ięc to fe ria e sta tiva e , lecz conceptivae. Po p rz e k a z a n iu p o k o ju w czasie M szy św. ogłaszano każdorazow o te rm in y ty c h św iąt.

3. J. J a n i n i la n su je tezę, że K DM zo stały w pro w ad zo n e przez pap ieża S y r y c j u s z a (384—399) ja k o re a k c ja n a a ta k i Jo w in ia n a , k tó ry p o d w ażał p ra k ty k ę p o s tó w 4. T eo ria ta je d n a k nie o d pow iada n a p y ta n ie, dlaczego w te, a n ie in n e d n i i m iesiące obchodzono KDM.

4. J. D a n i é l o u z a jm u je stanow isko, że K D M w rześniow e są w ja k im ś stopniu k o n ty n u a c ją żydow skiego św ię ta N am iotów , k tó re w p ierw szej gene­ r a c ji ch rz eśc ija n b yło b ard z o żyw otne (J 7, 2 n n ; 7, 32—38; A p 21 i 22)s. S zczególnie b o g ate św ia tło n a KDM rz u c a ją liczne m ow y pap ieża L e o n a W i e l k i e g o (+461). P ap ie ż za m ie rz ał ożyw ić te d n i i d la teg o odw ażył się n a tw ie rd z en ie , że są one apostolskiego pochodzenia (Ser. 12, 4 P L 54, 171). S tan o w isk a tego n ie m ożna u trzy m ać. W o p arc iu o L ib er P o n tifica lis d o w ia­ d u je m y się, że K D M w p ro w a d ził papież К a 1 i k s t (217—222) n a początku I II w. W prow adził je se cu n d u m p ro p h etia m , gdyż papież o dw ołuje się do słów p ro ro k a Z a c h a ria sz a 8, 19: „To m ów i J a h w e zastępów : p o st z czw artego, p ost z piątego, p o st z siódm ego i post z dziesiątego m iesiąca n iech się zm ieni d la dom u J u d y w rad o ść, w esele i św ięta p rzy je m n e. A le m iłu jcie p ra w d ę 1 p o k ó j”. L e o n W i e l k i ja k o pierw szy w sp o m in a o czte ro k ro tn y m św ięto ­ w an iu K D M (Ser. 19). T en sam p ap ież w m ow ie 20 stw ierd za, że KDM k o ­ rze n iam i sw ym i się g ają sta ro ż y tn y c h św ią t żniw. S ta łe te rm in y K DM za­ w dzięczam y papieżow i G r z e g o r z o w i V II (1073—1085)·. W arto ta k że w spom nieć, że p ro te sta n c i aż do k o ń ca X IX w. św ię to w ali trz y k ro tn ie KDM, a od 1893 — c z te ro k r o tn ie 7. O dczy tu jąc m ow y L e o n a W i e l k i e g o w ygło­ szone z o k az ji K DM d o w iad u jem y się, że p ap ież p o d k reśla ich w spólnotow y c h a ra k te r i zachęca do p e łn ie n ia d o brych uczynków , bo ty lk o ochotnego d a w ­ cę Bóg m iłu je (Ser. 88).

M ocne ak c en ty dotyczą ta k ż e po stu i w strzem ięźliw ości: „aby za u k o ń ­ czone zbiory w szy stk ich plonów Bogu ich D aw cy w zgodny sposób złożyć o fiarę w strzem ięźliw ości. Cóż bow iem m oże być sk uteczniejsze n a d p o st? ” (Ser. 13). T enże p ap ież p ró b u je n ad a ć KDM m isty cz n ą in te rp re ta c ję w sk a z u ­ ją c n a zw iązki z cz te re m a ew angeliam i, k tó re p o zw a lają poznać nasze p rz e ­ 2 R. D u c h e s n e , O rigines du cu lte ch rétien , De B occard 1925, wyd. 5 245—246.

3 G. M o r i n, L ’origine d es Q u a tre -T em p s, R e v u e B ened ictin e 14 (1897! 337—346.

4 J. J a n i n i, S. Siricio y las quarto T em poras, V alence 1958.

8 J. D a n i é l o u , L es Q u a tre -T em p s de se p tem b re e t la fê te des T a b er­

nacles, L a M aison D ieu (1956) n r 46, 114—136.

8 G. L a n g g ä r t n e r , dz. cyt., 14. 7 T a m że , 15.

(11)

p o w iad an ie i czyny, ja k KDM p o zw a lają poznać bieg św ia ta (Ser. 19). M ożna w yciągnąć w niosek, że Rzym ro zu m iał KDM n ie ty le ja k o św ię ta radości, ile oczyszczenia, rozgrzeszenia, m odlitw y (KDM do X V w. b y ły d n iam i w olnym i od pracy). J. J u n g m a n n zauw aża, że KDM stan o w iły ro d za j k w a rta ln y c h dni s k u p ie n ia 8. A. M a r t i m o r t n az y w a je „oficjaln y m i re k o le k cja m i K oś­ cioła, k tó ry szczególnie a p e lu je do lu d u ch rz eśc ija ń sk ieg o ” 9.

N ow y M szał R zym ski nie zaw iera sp ecjaln y ch te k stó w m szalnych p rze z­ naczonych n a KDM. O dnośny p rze p is p o d k reśla : „tek sty m szalne w te dni m ożna w y b ra ć spośród m szy w otyw nych, k tó re b ard z iej w y ra ż a ją cel ty c h d n i” (art. 47). D u szp asterz znajdzie b o g aty z e sta w m odlitw , spośród k tó ry c h może w y b ra ć n a jb a rd z ie j odpow iednie, ab y litu rg ia sp raw o w an a w te d n i b y ła ja k n ajm o cn iej zw iązan a z życiem. P ew n a tru d n o ść w y stę p u je w okresie ad w e n tu i w o k re sie W ielkanocy. S ą to bow iem ja k w iadom o tzw . m ocne okresy. K ościołow i zależy n a ty m , a b y p rze ży w an e w ów czas ta je m n ic e nie b yły p rzesłan ian e.

U stalo n e przez E p isk o p a t P olski KDM są celnie d o b ra n e i sta n o w ią dużą szansę ożyw ienia życia religijnego (dni m o d litw o d u ch a pokuty), k sz ta łto w a ­ n ia odpow iedzialności za K ościół (dni m o d litw w in te n c ji dzieci, m łodzieży i w ychow aw ców oraz d n i m o d litw o po w o łan ia do służby w Kościele), b u d o ­ w a n ia K ościoła dom ow ego ja k o p o d sta w y u rze czy w istn ie n ia się K ościoła pow szechnego (dni m o d litw o życie c h rz eśc ija ń sk ie rodzin), a ta k ż e w iąz an ia działalności p rzyczyn d ru g ich i przyczyny p ierw szej (dni m o d litw o urodzaje). Z apew ne za u sta le n ie m n azw p ó jd ą odpow iednie w sk az an ia d u sz p aste rsk ie, b y szansa b y ła w p ełn i w y k o rzy stan a.

ks. B ogusław N ad o lski T C hr., P oznań

II. SPRA W OZD A N IA

1. VI M iędzynarodowy Kongres Societas Łiturgica Canterbury 21—26 sierpnia 1977 r.

S ocietas Ł itu rg ic a , to w arzy stw o litu rg iczn e o c h a ra k te rz e m ięd zy n aro d o ­ w ym i m iędzykonfesyjnym , p ra g n ie n a sw oich k o n g resa ch i w k o n ta k ta c h m iędzy członkam i prow adzić stu d ia n a d litu rg ią i jej odnow ą, k ie ru ją c się p o trze b am i d u sz p aste rsk im i i dążeniam i ekum enizm u. T ow arzystw o p o w stało w 1967 r. w H olandii, jego ko n g resy o d b y w a ją się co d ru g i ro k w różnych k ra ja c h : Irla n d ia , F ra n c ja (S trasburg), H iszpania (M ontserrat), R FN (Trew ir), W. B ry ta n ia (C an terb u ry ), U SA (W ashington — 1979).

T ow arzystw o liczy obecnie ok. 250 członków z całego św ia ta od Ja p o n ii do M eksyku, od K a m e ru n u do N orw egii oraz z p ra w ie w szy stk ich K ościołów ch rześcijań sk ich . P olskę re p re z e n tu ją : k s. W acław S w i e r z a w s k i , ks. Bo- I gu sław N a d o l s k i , ks. W acław S c h e n k . P re z y d e n ta i jego se k re ta rz a w y- ib ie ra się n a o k res dw óch la t, oni p rzy g o to w u ją n a stę p n y kongres. S p o tk an iu iw C a n te rb u ry przew odniczyli ks. prof. B a lth a sa r F i s c h e r (jako p rezy d en t) Ii P. L ucas B r i n k h o f f O FM jako s e k re ta rz (obaj z T re w iru , RFN). N ow ym -prezydentem je s t prof. Th. T a l l e y — N ew Y ork, a se k re tarze m J o h n E. I R o t e l l e — W ashington.

T em atem k o n g resu , w k tó ry m uczestniczyło 125 osób (z P o lsk i ks. IW. S w i e r z a w s k i i ks. W. S c h e n k ) , b y ła litu rg ia in ic ja c ji ch rz eśc ija ń ­

skiej, zw łaszcza c h rz tu i bierzm ow ania. P ierw szy dzień b y ł pośw ięcony I n i­

cja cji ch rześc ija ń sk ie j w aspekcie e k u m e n ic zn y m . P rof. G. W a i n w r i g h t

rz B irm in g h am p rz e d sta w ił sy tu a cję (w ru c h u ekum enicznym ) po d e k la ra c ji sK om isji W iara i U stró j, A k ra (G hana) 1974. K o m isja t a p o w sta ła w 1910 r.

V---v 8 J. A. J u n g m a n n, L a L itu rg ie de l’Eglise R om ain, M ulhouse 1957, -214; zob. ta k ż e W. S c h e n k , R o k litu rg ic zn y, K ra k ó w 1974, 89.

(12)

n a gru n cie an g lik a ń sk im z zam iarem p ra c y n a d zjednoczeniem chrześcijan. D otychczasow e w y siłk i znalezienia ekum enicznej zgody n a w spólną fo rm u łę dotyczącą c h rz tu i w w y n ik u tego ta k ż e k ied y ś w spólnej E u ch a ry stii, nie są ukończone. N ajw ię ce j tru d n o śc i p rz y sp a rz a za g ad n ien ie re la c ji m iędzy ch rz tem i b ierzm ow aniem w zględnie k o n firm a c ją oraz w a ru n k ó w dopuszczenia do E u ch ary stii. C elem ro zw ażań i sp o tk a ń członków różnych K ościołów je st w zajem n e u z n a n ie c h rz tu udzielonego w odą w im ię T ró jcy P rz en a jśw . dzie­ ciom czy d o rosłym oraz pluralisty czn eg o p o d ejścia do obrzędow ych form i tra d y c ji poszczególnych K ościołów z uw zg lęd n ien iem ich podłoża społecz­ nego i kultu ro w eg o . D ru g i d zień w y p e łn iły trz y r e f e r a ty n a te m a t im p lik acji now ej litu rg ii in ic ja c y jn e j w K ościele an g lik a ń sk im (R. C. J a s p e r , d ziekan Y orku), w K ościele rzy m sk o k a to lick im (A. C a v a n a g h , prof. u n iw e rsy te tu w Y ale, USA), w K ościołach lu te ra ń sk ic h (E. L. B r a n d z m ię d zy lu terań sk iej ko m isji litu rg iczn e j, N ew Y ork) oraz d w a k o m u n ik a ty o sy tu a c ji w K ościo­ ła ch refo rm o w a n y ch (prof. B. B ü r k i , J a u n d e , K am e ru n ) i w K ościołach p raw o sła w n y c h (prof. А. В a s d e к i s, F r a n k f u r t n.M.).

K ościół an g lik a ń s k i po siad a od 1958 now y r y tu a ł in ic ja c ji ch rześcijań sk iej, p o p raw io n y w r. 1966 i 1976. In ic ja c ja o b e jm u je trz y sa k ra m e n ty : chrzest, bierzm o w an ie i E u ch a ry stię, p o ję te ja k o całość, a poszczególne sa k ra m e n ty ja k o e ta p y ro zw o ju życia w C h ry stu sie aż do o siągnięcia zbaw ien ia w iecz­ nego. C h rzest dzieci u z a sa d n ia się zasadniczą zbaw czą in ic ja ty w ą Bożą w zglę­ dem każdego człow ieka, a w ym óg w ia ry — w ia rą rodziców , rodziców ch rz est­ nych (choć m in im aln ą) i całego Kościoła. P ra w d o p o d o b n ie o d stą p i się od do­ tychczasow ej p r a k ty k i dopuszczania do p ie rw sz ej K om u n ii św . dopiero po b ierzm ow aniu. A. C a v a n a g h p o d k reślił fu n d a m e n ta ln e znaczenie now ego

Ordo In itia tio n is C hristianae A d u lto r u m z r. 1972, jego in te g ra ln e u ję cie posz­

czególnych elem e n tó w in ic ja cji, uw zględnienie n o w ej sy tu a c ji K ościoła w n ie­ k tó ry ch k r a ja c h (diaspora), konieczność istn ie n ia w spólnot (parafii) żywej w ia ry p rz y jm u ją c y c h i d a le j fo rm u ją c y c h n e o fitę (T e rtu lia n : jiu n t, n o n n a s­

c u n tu r ch ristia n i) o ra z nag lącą p o trze b ę stu d iu m tego „najdojrzalszego d o ­

k u m e n tu refo rm y litu rg iczn e j S oboru W aty k ań sk ieg o I I ”. B. B ü r k i z re fe ­ ro w a ł odnow ioną litu rg ię in ic ja c y jn ą refo rm o w a n y ch K ościołów S zw ajcarii, dążących do h a rm o n iz a c ji sw ojej litu rg ii z litu rg ią in n y c h K ościołów i z li­ tu rg ic zn ą tra d y c ją całego ch rz eśc ija ń stw a. A. B a s d e k i s podniósł, że w K ościołach p raw o sła w n y c h n ie m a m ow y o „odnow ionej” litu rg ii in ic ja c y j­ n ej, gdyż sta ro c h rz e śc ija ń sk a p r a k ty k a p ełn ej in ic ja c ji przez chrzest, n am asz­ czenie (bierzm ow anie) i E u c h a ry stię je s t głęboko zakorzeniona i n ie n aru sza ln a . W trze cim d n iu prof. G. K r e t s c h m a r z M onachium p rze d sta w ił w obszernym re fe ra c ie now e b a d a n ia n a te m a t in ic ja c ji chrześcijańskiej. L iczne m o n o g rafie i cenne przy czy n k i pogłębiły n aszą w iedzę h isto ry czn ą i teologiczną i p o m a g a ją w p rocesie tw o rze n ia litu rg ii i p ra k ty k i in ic ja cy jn e j u zn a w an e j przez w szy stk ie Kościoły. Poza głów nym i re fe ra ta m i w ygłoszono w m ałych g ru p a c h k ró tk ie k o m u n ik a ty , np. o lu te ra ń sk o -k a to lic k im dialogu n a te m a t E u c h a ry stii (K. W. I r w i n ) , o sy ry jsk ic h o brzędach c h rz tu (S. B r o c к), o h isto rii p o ję cia in itia tio C hristiana (P. M. G у), o ry cie in ic ja ­ cyjnym średniow iecznych k a ta ró w (D. H. T r i p p), o p rzed ch rześcijań sk iej in ic ja cji u n ie k tó ry c h lu d ó w afry k a ń sk ic h (B. B ü r k i ) , o p ro b lem aty c e zw ią­ zanej z ch rz te m dzieci, k tó ry c h rodzice są n on sa tis c re d e n te s (P. V a n b e r - g e n ) , o d ziałalności bad aw czej an g lik ań sk ieg o litu rg isty Dom G regory D i x (K. W. S t e v e n s o n ) , o p o cz ątk ac h m o d litw y w o k reślone godziny: ra n o w p o łu d n ie, w ieczorem i o północy (В. B r a d s h a w), o celtyckiej pobożność (D. O. L a o g h a i r e).

S p o tk a n ie S ocietas L itu rg ic a m ia ło c h a r a k te r ściśle n aukow y, ale codzien­ n ie o d p raw ia n o k o n ce le b ro w an ą E u ch a ry stię, d la k ato lik ó w — w k ap licy an g likańskiego C h ris t C h u rch College, w k tó ry m k o n g res się odbyw ał, d la an- glikanów — w e w sp a n ia łe j k a te d rz e p ry m a s a A nglii. P rz ed rozpoczęc.ien obrad każdego d n ia od m aw ian o w spólną m o d litw ę p o ra n n ą , p rzygotow yw ani

(13)

kolejno przez p rze d staw ic ie la m etodystów , lu te ra n ó w , p re z b iteria n ó w , k a to li­ ków. P rz ed k o la c ją uczestn icy u d aw a li się do k a te d ry n a p rze p ięk n e n ieszpory tra d y c y jn e j fo rm y , b ezbłędnie w y k o n an y c h s ta ry c h m elodii z te k ste m a n g ie l­ skim . C hór chłopięco-m ęski, k tó ry codziennie s ta ra n n ie te nieszpory p rzy g o ­ to w u je (d y ry g en t c h ó ru : M ichael C r a b b e), d a ł w sali kongresow ej k o n c e rt z u tw o ra m i sta ry c h i now ych kom pozytorów angielskich. Do p ro g ra m u k o n ­ gresu n ależało oczyw iście zw iedzanie m ia sta , jego kościołów , a zw łaszcza n ie ­ zapo m n ian ej k a te d ry , sięgającej czasów św. A u g u sty n a z C a n te rb u ry , u św ię­ conej śm iercią m ęczeń sk ą św. T om asza B ecketa, odw iedzanej przez licznych pielgrzym ów , opiew an ej przez C h a u ce ra , n ajw y b itn ie jsze g o poetę śre d n io ­ w iecznej A nglii (tl400). N ieco in n y c h a r a k te r m ia ł p ry w a tn y spacer do ko­ ścioła św. D u n sta n a , gdzie pochow ano głow ę św. T om asza M orusa, i n a c m en ta rz m iejscow y, gdzie z n a jd u je się grób Jó z efa C onrada-K orzeniow skiego.

ks. W a cła w S ch e n k, B y to m

2. Sym pozjum na tem at liturgii i sem iotyki

W d n ia ch 3 i 4 p a ź d z ie rn ik a 1977 r . w K ra k o w ie m iało m ie jsc e in te rd y sc y ­ p lin a rn e sym pozjum pośw ięcone litu rg ii i sem iotyce. S ym pozjum p odjęło re fle k s ję n a d języ k iem litu rg ii, przed e w szystkim n a d p rze k ład a m i te k stó w b ib lijn y ch i litu rg iczn y c h n a języki ojczyste oraz n a d re la c ją ję zy k a do ob rzę­ dów, m a ją c n a celu d u sz p aste rsk ą tro sk ę o p ełn e u czestnictw o w iern y c h w odnow ionej litu rg ii.

P ierw szy r e fe ra t: D uszpasterskie im p lik a c je epokow ego w y d a rze n ia 1967

ro k u — tłu m a c zen ia litu rg ii r z y m s k ie j na ję z y k i o jczyste, w ygłosił ks. d r

W acław S w i e r z a w s k i . W prow adzenie języ k ó w ojczystych do litu rg ii w m iejsce ję zy k a ła cińskiego posiada d alek o id ą ce konsekw encje, m. in. ozn a­ cza w p ew nym sensie zakończenie k u ltu ry ła c iń sk ie j, k re s eu ro p e jsk ie j h e ­ gem onii. P rzełożenie litu rg ii n a języki ojczyste w y m ag a u je d n o lic en ia te rm i­ nologii, cyklicznego p rze g ląd u k siąg litu rg iczn y c h i k o n fro n ta c ji z w spółczes­ nym językiem . R e fo rm a litu rg iczn a m u si w ciąż trw a ć . P ra w d z iw a re fo rm a zm ierza n ie do ciągłych zm ian, ale do lepszego w y ra ż e n ia żyw ej w ia ry cele­ b ra n sa i w spólnoty. N a pierw szy p la n w in n a się w ysuw ać nie o rg an iz ac ja k u ltu , ale k lim a t W ieczernika — „duch o fiary , m ilcząca k o n te m p la cja i czyn­ n a m iłość”. N ie w y sta rc za p rz e k ła d litu rg ii n a języ k ojczysty, litu rg ia w y m a ­ ga bow iem „n ieu stan n eg o procesu m istagogii, k tó r a je s t m ożliw a ty lk o dzięki w ierz e”.

T e k s ty b ib lijn e w litu rg ii były te m a te m r e f e r a tu ks. d r E d w a rd a S z y ­

m a n k a T C hr. A u to r p rzy p o m n iał ścisły zw iązek B iblii i litu rg ii, n a stę p n ie om ów ił cechy sty lu b iblijnego. Ję zy k B iblii, w p rze ciw ie ń stw ie do ję zy k a w y ­ pracow anego, „p osiada c h a ra k te r dialogow y”, je s t „znakiem i owocem przeży ­ cia”. C h a ra k te ry z u je go kró tk o ść, p ro sto ta , trzeźw ość i pow aga. W dalszym ciągu r e f e r a tu a u to r w sk az ał n a zasad y p rz e k ła d u B iblii n a języki ojczyste. P rz e k ła d y n ie m ogą u tra c ić cech w łaściw ych ję zykow i b ib lijn e m u i m uszą być dok o n an e za a p ro b a tą sam ego K ościoła. W p rze k ład z ie idzie n ie tylk o o sam o p rzełożenie z ję zy k a starożytnego n a w spółczesny, a le o „dokonanie tłu m ac ze n ia S łow a Bożego, a w ięc zrozum ienie Boga, k tó ry przem ów ił w spo­ sób o b ra n y p rze z N iego sam ego, i w y tłu m a cz en ie Je g o słów sk iero w an y ch do grupy lu d z k iej żyjącej w dzisiejszych czasach” . W p rz e k ła d a c h należy w ięc akcentow ać odrębność Biblii od in n y c h te k stó w klasycznych. Ż aden p rz e k ła d akceptow any czy p a ra fra z a n ie będą zgodne z w ym ogiem w ierności te k sto w i lib lijn e m u . „T łum aczenie” je st ow ocem D u ch a Ś w iętego i p o k o rn ą w spół­ pracą człow ieka.

K s. d r Józef S r o k a w re fe ra c ie P rze k ła d y te k s tó w litu rg ic zn yc h za- Joznał u cz estn ik ó w z ogólnym i p ro b lem am i ty c h przekładów . Z asadnicza ru d n o ść tłu m a c z e ń leży w tym , że języ k i ojczyste są języ k a m i żyw ym i, p o d - egłym i zm ianom . Ję zy k litu rg iczn y m u si tk w ić w żyw ym środow isku, a ró w ­

(14)

nocześnie w in ie n poruszać, pociągać, być św ia tłe m , k tó re u k a z u je zbaw czą ekonom ię i w p ro w a d za człow ieka w to m isteriu m . Ję z y k litu rg iczn y c h te k ­ stów w in ie n być k o m u n ik a ty w n y , ek sp re sy w n y , n ie zaś „p rzy sy p an y k u ­ rzem z a k ry stii”, ale m usi też m ieć sw oją au to n o m ię, gdyż je s t to przecież „przekaz C h rystusow ego orędzia w czasie”. L itu rg ia sp raw o w an a w języ k u ojczystym m u si podlegać ciągłej rew izji.

W re fe ra c ie T e k s ty d o k u m e n tó w p raw a p ow szechnego ks. d r Tadeusz P i e r o n e k , z re fe ro w ał pro b lem p ra w n y c h te k stó w liturgicznych. Ź ródła ty c h te k stó w sta n o w ią now e księgi litu rg iczn e i d o k u m e n ty S tolicy A postol­ skiej dotyczące litu rg ii. Ję z y k p ra w n y nie je s t języ k iem an i bib lijn y m , an i codziennym . J e s t to języ k techniczny, p recy zy jn y , tym czasem języ k ty c h te k stó w zarów no w ję z y k u łacińskim , ja k i w p o lsk ich p rz e k ła d a c h posłu g u je się term in o lo g ią w ieloznaczną. S tą d p o stu la t u je d n o lic en ia term in o lo g ii i w p ro w a d ze n ia je d nolitości w przek ład ach .

S y m b o le i o b rzę d y litu rg iczn e ja k o k o m p o n e n ty słow a w litu rg ii to te m a t

re f e r a tu ks. d r B. M a r g a ń s k i e g o . W p ro w ad z ają c w p ro b le m a ty k ę u k a ­ zał n a jp ie rw zw iązek zn ak ó w z h isto rią zbaw ienia, n a s tę p n ie ro d za j i f u n ­ k cję znaków . Z n a k ja k o k o m p o n e n t słow a m usi być p ro sty , czytelny, godny. R e fe re n t zw rócił ró w n ież u w ag ę n a ro lę k a p ła n a w zgrom adzeniu litu rg icz­ nym , k tó ry w in ie n być „p raw d ziw y m m istagogiem , a n ie d e k la m a to re m ”.

ks. S te fa n K o p e rek CM, K r a k ó w

3. B iblia d la potrzeb litu rg ii

W w y d aw n ic tw ie D esclée d e B ro u w er (1977) u k azało się now e tłu m ac ze­ n ie P ism a św. N ow a pozycja o p rac o w a n a przez C e n tre N atio n al de P a sto ra le L itu rg iq u e nosi ty tu ł L a Bible. T ra d u ctio n o fficie lle de la liturgie. N a g rzb ie­ cie księgi um ieszczono napis: L a B ibie de la L itu rg ie . O b szern a (licząca 1350 stro n ) pozycja za w ie ra w szy stk ie te k sty b ib lijn e o d czytyw ane podczas s p ra ­ w o w an ia M szy św. i c e le b ra cji sa k ra m e n tó w św iętych. T łu m aczenie je s t r e ­ z u ltatem dłu g ich la t p rac y . A u to rzy ta k p re z e n tu ją sw oje dzieło: „P rze zn a­ czone do o d czy ty w an ia w zg rom adzeniu litu rg iczn y m tłu m ac ze n ie chce być z je d n ej stro n y ściśle w iern y m te k sto w i o ry g in aln em u , a z d ru g ie j chce u ła ­ tw ić lek to ro m czytanie, a słuchaczom zrozum ienie. P o siad a z te j ra c ji sw oistą jakość lite ra c k ą , p ro sto tę sty lu i słow nictw a, k tó re czynią z niego w ersję o szczególnych w a lo ra c h pedagogicznych i d o stę p n ą d la w spółczesnych. P o ­ w oli w in n o ono w ry ć się w p am ięć w ierzących ja k o p u n k t o p arcia dla ich w ia ry ”, (s. X V II—X V III). In n ą z a le tą now ego w y d a w n ic tw a je st zam ieszcze­ n ie słów —k luczy (m o ts-c le fs — 132) i 213 h a se ł (m ots d ’orientation). D zięki te m u now a pozycja m oże być pom ocna do o p rac o w a n ia hom ilii czy też od­ p ra w ia n ia m e d y ta c ji w g ru p a c h bib lijn y ch .

Czy to jeszcze je d n o w ięcej tłu m ac ze n ie P ism a św., k tó re m nożą się w o sta tn ic h 30-tu la ta c h ? F ra n c ja p rzed w y d an ie m L a B ibie de la L itu rg ie dysponow ała n a s tę p u ją c y m i tłu m ac ze n iam i: La B ib ie de J e ru sa le m (BJ), P a ris 1973; L a B ibie, tłu m . E. O s t y i J. T r i n q u e t , P a r is 1973; T ra d u ctio n oecu­

m én iq u e de la B ible (TOB) N o u v ea u T e sta m e n t, P a ris, 1972; La B ible de la P eu p le de Dieji, P a ris , t. 1—2 — 1971, t. 3 — 1972, t. 4 — 1973; L a B ible, tłum . A. C h o u r a q u i , P a r is 1974; B onnes n o u ve lle s a u jo u rd ’h u i (Nowy

T estam ent), tłu m ac ze n ie w ję z y k u potocznym , 1971.

M imo ty lu tłu m ac ze ń odzyw ały się w o łan ia o now e tłu m ac ze n ie dosto so ­ w ane do p o trze b litu rg ii, gdyż in n e m uszą być k r y te r ia tłu m ac ze n ia w w y ­ pad k u , gdy przeznaczone je s t ono p rze d e w szy stk im do słu ch an ia. R ów nocześ­ n ie z w y d an ie m La B ibie de la L itu rg ie zespół p rz y stą p ił od o p racow ania odpow iedniego k o m e n ta rz a do w szy stk ich te k stó w , k tó re obejm ow ać będzie 26 tom ów . P ięć z n ic h ju ż się ukazało.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Interpretuje wokalne i muzyczne struktu­ ry tekstu, rolę muzyki w akcji; zajmuje się realiami polskimi oraz sposobem podawania i interpretowania faktów

Autor interpretuje pojęcie wolności w sensie etycznym - powiada o wolności wewnętrznej przysługującej ludzkiej woli. Tak rozumiany problem czyni przedmiotem swej

Autorka powołujęc się na interdyscyplinarny charakter teo­ rii literatury oraz Jej bogatę i długę historię stwierdza, że dziedzina ta ma dominujęcę rolę

W połowie 1987 r, maszynopisy i kartoteki wszystkich dzia­ łów "Słownika pseudonimów pisarzy polskich“ znalazły się w Pra­ cowni Dokumentacji i Edytorstwa

Analiza tego mo­ tywu u Miłosza, poparta przykładami z Przybosia i Żeromskiego, została skonfrontowana z wyjaśnieniami poety na temat pochodze­ nia obrazu

Wychodząc od analizy nie pozbawionego błędów BrOcknerow- ekiego wydania "Ogrodu fraszek" Wacława Potockiego, sporządzone­ go na podetawie nieistniejącego już

Rozdział II "Obraz przeobrażeń wsi i chłopa we współ­ czesnej powieści nurtu wiejskiego" to rozważania nad tematykę powieści chłopskiej (z uwzględnieniem

Mimo, że kategoria pejzażu w liryce powojennej staje się coraz bardziej anachroniczna, co wynika z kryzysu opisowości w literaturze XX wieku, jednocześnie pełni ona