• Nie Znaleziono Wyników

O cudownym rozmnożeniu Dymitrów, czyli retoryka wielkiej mistyfikacji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O cudownym rozmnożeniu Dymitrów, czyli retoryka wielkiej mistyfikacji"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Agnieszka Budzyńska-Daca

O cudownym rozmnożeniu

Dymitrów, czyli retoryka wielkiej

mistyfikacji

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 12, 157-169

2006

(2)

Agnieszka Budzyńska-Daca

O cudownym rozmnożeniu Dymitrów,

czyli retoryka wielkiej mistyfikacji

K

iedy w io sn ą 1606 roku tłu m y gości w eselnych ściągnęły do M oskw y na w esele M ary n y M n isz c h ó w n y z carem D y m itre m , nik t chyba nie przypuszczał, że będą to gody krwaw e. C ó rk a polskiego m agnata m iała zostać carow ą Rosji, a stro n n ic y D y m itra , któ rzy w w ielkiej lic z b ie 1 przybyli do carskiej stolicy, aby św iętow ać to w ydarzenie, w iele obiecyw ali sobie po h ojności S am ozw ańca. Z je d n e j i z drugiej stro n y była to m anifestacja bogactw a i władzy. N a ­ oczni św iadkow ie relacjonujący w ydarzenia m oskiew skie opow iadają, że trw ające osiem d ni w esele2 o dp raw ian e było z o g ro m n y m p rze p y ch em , ale też z ja w n y m pogw ałceniem praw go­ ścinności ze stro n y polskiej. W ielkie nadzieje i w ielkie apetyty P olaków zw iązane z w ejściem D y m itra na tron carski niestety pozostać m iały niezaspokojone. 17 m aja (w edług kalendarza ju liań sk ieg o ) rozpoczął się krw aw y b u n t R osjan p rzeciw lu dności polskiej. Setki ludzi zginęło w z u p e łn y m zaskoczeniu. Tych, k tórzy przeżyli, w zięto do niew oli. Tego dnia w sposób n ie­ zw ykle o k ru tn y z a m o rd o w an o także sam ego cara. O b n a ż o n e ciało D y m itra i ciało je g o o b ro ń c y B asm anow a p o w leczo n o na Plac C zerw ony. O b y d w a tru p y po d d o z o re m straży w y ­ staw ione były przez trzy dni na w id o k publiczny. C zw arteg o dnia ciało S am ozw ańca p o c h o ­ w an o za m ia ste m w o tw arty m polu. N ie b a w e m rozeszły się w ieści, że nad je g o g ro b em u k a­ zują się po nocach ja k ieś tajem nicze światła. K azano je w ięc w ykopać, z n o w u na urągow isko o b w o ż o n o po m ieście, a w reszcie oblaw szy sm ołą, spalono na stosie. P opioły zeb ran o

staran-1 O rszak Jerzego M niszcha i jego córki liczyć miał 36staran-19 osób. Zob. J. Maciszewski. Polska a M o s k ir a staran-1 6 0 3 - staran-1 6 staran-1 8 . Warszawa 1968. s. 99. Badacz powołuje się na R ijc str sług i przyja ció ł J M P w o jew o d y sandom ierskiego do M o s k w y

w M iń s k u spisany, rps Biblioteki Kórnickiej PAN 1709, k. 207. Istnieją też informacje o znacznie mniejszych licz­

bach, m.in. 1969, 2300. N atom iast w rosyjskich źródłach podawano nawet, ze do M oskwy miało przybyć w ów ­ czas 15 tysięcy Polaków. Z ob. A. A ndrusiew icz, D z ie je D y m itr ia d 1 6 0 2 - 1 6 1 4 . t. 2, Warszawa 1990, s. 82. 2 O d 8 do 16 maja (wedle kalendarza juliańskiego, czyli od 18 do 26 maja w edług rachuby gregoriańskiej).

(3)

158 Agnieszka Budzyriska-D aca

n ie i w y strze lo n o z działa. W te n sposób w ich ry ro zn io sły je po św iecie, a w ro g o w ie je g o cie­ szyli się, że D y m itr nigdy ju ż nie zm artw y ch w sta n ie i nie pojaw i się naw et na sądzie o statecz­ nym . Tak przedstaw iałaby się krótka faktografia dotycząca śm ierci S am ozw ańca, k tó rą p rze­ kazują relacje pam iętnikarskie pow stałe po rzezi m oskiew skiej i badania p ro w a d zo n e przez h isto ry k ó w 3.

W k ró tc e po tych w ydarzen iach rozpoczęła się w o jn a p ropagandow a. B ojarow ie, p o d w o ­ dzą S zujskiego, k tó iy m ianow ał się n o w y m carem , zadbali o to, aby tłu m w ym azał z pam ięci zasługi S am ozw ańca i składane p rz e z e ń o bietnice. O g ło sz o n o , że był ty ran e m , ro z p u stn i­ kiem , chciał oddać Polsce S m oleńsk, M n is z c h o m — P sków i N o w o g ró d , zubożył skarb p a ń ­ stw a, zam ierzył w p ro w ad zić katolicyzm . Raz w p ra w io n a w ru c h m a ch in a p ro p ag an d o w a, n a­ pędzana z je d n e j stro n y przez b o ja ró w m oskiew skich, z drugiej przez polską szlachtę, p ro m o ­ w ała po lity czn e kursy o b u stron.

Ju ż w dw a m iesiące od tragicznej rzezi rozeszła się pogłoska, że D y m itr nie zginął, lecz że zdołał się u rato w ać ucieczką. W ów czas cała p o łu d n io w a część państw a m oskiew skiego p o d ­ niosła o tw arty b u n t przeciw S zujskiem u. R ozpoczęła się w o jn a chłopska. W lipcu 1607 r. d r u ­ gi S am ozw aniec pojawił się w S taro d u b ie. M a ry n a M n isz c h ó w n a n aty ch m iast „ro z p o zn ała” w n im c u d e m ocalałego m ęża. „R o zp o z n ała” go także część b ojarów i szlachty polskiej. Był to p o czątek drugiej D ym itriady.

K im był D y m itr S am ozw aniec I, kim był Ł ż e -D y m itr, S am ozw aniec II? T ru d n o p o w ie ­ dzieć z całą pew nością. Spierali się o to w spółcześni uczestnicy w o jen p o lsk o -m o sk ie w sk ic h i spierają się dzisiejsi badacze dziejów'. Byli na p e w n o b o h a te ra m i w ielkiej m istyfikacji, której św iadom ie bądź nieśw iad o m ie dały się uw ieść całe rzesze. N a jp ie rw u w ierz o n o , że D y m itr, syn Iw ana IV u n ik n ą ł śm ierci ja k o m ały chłopiec, kiedy to m iał zostać z a m o rd o w an y na ro z ­ kaz G o d u n o w a. C u d e m ocalały pojaw ił się w d o m u Je rz e g o M n iszch a, w o jew o d y sa n d o ­ m ierskiego. Z akochał się w je g o córce M ary n ie. P rzy p o m o c y p olskich p ro tek to ró w , głów nie sw ojego przyszłego teścia, „odzyskał” tro n m oskiew ski. Później z kolei u w ierz o n o , że c u d e m u n ik n ą ł śm ierci w czasie b u n tu m oskiew skiego. Z a ró w n o pierw sza, jak i druga D y m itria d a były efe k tem p ro w a d zo n y c h na d u żą skalę praktyk m istyfikacyjnych. Ż a d e n z D y m itró w nie był przecież synem Iw ana G ro ź n eg o . C o zatem spraw iło, że tak w ielka liczba lud zi dała się

1 Z achow ało się wiele relacji spisyw anych przez Polaków, ale także przez cudzoziem ców dotyczących krwawej rzezi moskiew skiej. Korzystałam m iędzy innym i z m ateriałów w ydanych przez A. H irschberga, P o lsk a a M o -

s k ir a w p ie rw sze j p o ło w ie w ie k u X ] I I , Lw ów 1901: z relacji W ia d o m o ść o k r w a w e j a stra szn e j r z e z i w m ieście M o s k w ie , i o k ro p n y a ża ło s n y ko n iec D y m itra , w ielkiego księcia i cara m o sk iew skieg o , p r z e z H o lle n d ra , n a o n cza s w M o s k w ie b a ­ wiącego, w j ę z y k u an g ie lskim n a p isa n a i w yd a n a w L o n d y n ie roku 1 6 0 7 , a te ra z na j ę z y k p o ls k i p rze ło ż o n a i p o m n o żo n a d o d a tk a m i n a ję ty m i z e zb io ró w k ó rn ic k ic h , tl. L. Jagielski. Poznań 1858 (autorem relacjijestW illiam R ussel); a tak­

że z P a m ię tn ik a S ta n isła w a N ie m o je w sk ie g o ( 1 6 0 6 - 1 6 0 8 ) , wyd. A. H irschberg. Lw ów 1899; now e wyd.: S. N ie - m ojewski, D ia r iu s z drogi spisanej i ró żn y ch p r z y p a d k ó w p o cieszn y ch i ża ło sn ych , p r o w a d zą c có rkęjerze g o M n is z k a , M a -

iy n ę, D y m itr o w i h r a n o w ic z o w i w roku 1 6 0 6 , wyd. R. Krzyw y Warszawa 2006 (Polonika w Z b io rach A rchiw um

N arodow ego Szwecji t. 4); p onadto A. H irschberga. D y m itr S a m o zw a n ie c . Lwów 1898; idem , M a iy n a M n i s z ­

c h ó w n a , Lw ów 1927.Zob. tez D. C zerska. D y m itr S a m o zw a n ie c , W rocław 1995; A. A ndrusiew icz, D z ie je D y m i- tr ia d ..., op. cit.;J. Maciszew’ski. P olska a M o s k w a ..., op. cit.; P L. Barbour, D im itr y called the P reteuder. T sa r a u d G re a t P riuce o( A l i R u ssia . 1 6 0 5 - 1 6 0 6 . L o ndon 1967.

(4)

o w ład n ą ć je d n e j fałszywej m yśli?4 N a czym polegał ów m ech a n izm ? N a czym polega m e c h a ­ n izm m istyfikacji w ogóle?

R o z p o cz n ijm y od krótkiej dygresji o ch arakterze te o rety czn y m . C z y m je s t sam o zjaw i­ sko? Z n a m ie n n e , że słow o „m istyfikacja’' szczególnie u p o d o b ało sobie ok reślen ie „w ielka”. M ałe m o że być kłamstw^o, n ie w in n e o szustw o, ale nie m istyfikacja. D efinicja słow nikow a p o ­ daje, że m istyfikacja to „w p row adzenie w7 błąd, zw o d z en ie kogoś przez n adanie cz em u ś p o z o ­ ró w p raw iły’0 . N ie je s t to zw ykłe k ła m stw o , ale k ła m stw o w y ra fin o w a n e, p rze m y śla n e, k ła m stw o , k tó re chce u c h o d z ić za p raw d ę, k ła m stw o n ie p ro ste . F ran cu sk i czasownik///y.s'ff-

fter p o c h o d z ąc y z greckiego /L iu an ig— ‘w ta je m n ic z o n y w m is te ria ’, f .i v o T i K Ó ę— ‘dotyczący

m is te rió w ’, ‘m is ty c z n y ’, ‘ta je m n ic z y ’, oznacza: ‘o sz u k a ć ’, ‘zm ylić kogoś, w y k o rz y stu ją c j e ­ go n a iw n o ś ć ’, ‘zabaw ić się czy im ś k o s z te m ’0. S praw ca m istyfikacji je s t w tajem n icz o n y , te n n ato m ia st, k tó ry je j podlega, naiw ny. S u g eru je w ięc p ew ie n rodzaj sk o m p lik o w an ia , zło ż e ­ nia elem e n tó w , za ciem n ien ia sytuacji. I co z n a m ie n n e , p raktyki m isty fik acy jn e należały do często sp o ty k a n y ch ro zw ią zań d ra m a tu rg ic z n y c h w lite ra tu rz e X V II w ie k u 7. D o ść w sp o ­ m n ie ć postaci S zekspira. N ag łe , n ie o cz ek iw a n e o d m ia n y losu u z a sa d n ia n o w ła d z tw e m F ortuny, k tó ra rozd zielała d o b re bądź złe karty w e d le kaprysu. S k o m p lik o w a n iu , w y ra fin o ­ w a n iu fo rm y ję zy k o w e j w7 p o etyce tego o k re su szczególnie bliskie były h isto rie p o g m a tw a­ nych ludzkich losów.

L iteratura, głów nie okolicznościow a, pow stała po słynnej m oskiew skiej rzezi, n ad er czę­ sto sięgała do m o ty w u fo rtu n y 8. M ó w io n o o gniew ie fo rtu n y z p o w o d u „hardości D y m itra ” i je g o u p rzy k rzo n y c h gości \ o tym , że to szczęście i nieszczęście „pograw a z c z ło w ie k iem ”10, w reszcie sam ego D y m itra nazyw ano „synem srogiej F o rtu n y ” 11. R ozw iązania te sprzyjały

A Borys U spienski tłum aczy ten fakt. wskazując na specyficzne dla carskiej Rosji zjawisko sam ozw aństwa. G n -

sza O tricp iew nie był przecież jedynym w historii rosyjskiej, któiy przywłaszczył sobie tytuł cara. W edług et­ nografa i folklorysty Kiiylla Czistow a istnieje związek sam ozw aństw a z utopijną legendą o powracającym ca- rze-wybawcy. U spienski wskazuje na istniejący w Rosji m it o sam ozw ańcu na tronie ufundow any na specy­ ficznej rosyjskiej koncepcji władzy carskiej, na ro zróżnieniu carów fałszywych i praw dziw ych. O bydw a m ity w spółtw orzą fen o m en sam ozw aństw a — zob. B. U spienski, C a r i sa m o zw a n ie c . S a m o z w a ń c y w R o sji j a k o z ja w i­

sko k u ltu r o w o -h is to r y c z n e , w: idem. H isto ria i se m io ty k a , tl. i przedni. B. Żyłko, G dańsk 1998, s. 95-117; idem , llc se lc D y m itr a S a m o z w a ń c a , w : idem. R eligia i se m io ty k a , wyb., tl. i p rzedni. B. Żyłko. G d a ń sk 2 0 0 1. s. 55-68.

^ S ło w n i k w y r a z ó w obcych .W arszawa 1995, s. 729

fl Zob. G r a n d L a ro u s s e d e la langue franęaise. Librairie Larousse 1975. t. 4. s. .3536-3537.

7 W stuleciach poprzednich głos;no było też o rzekom ych, cudow nie ocalałych królew iczach. W Anglii były to dzieci Edwarda IV. w Portugalii króla Sebastiana, w Polsce krążyły pogłoski o ocaleniu Władysława W arneńczy­ ka. Zob. S. G rzybow ski. D z i i j c P o lsk i i L i t w y ( 1 5 0 6 - 1 6 4 8 ) , w: W ie lka historia P o lsk i, Kraków 2003, t. 2, cz. 2, s. 620.

* Zob. T. Banasiowa, S ta ro p o lskie lam entacje na p rze w ro tn o ść fortuny. L ite ra c ka g e n e za i w stępne fa z y r o zw o ju fo rm y g a ­

tu n k o w e j. w: S ta ro p o lskie te ksty i k o n te k sty , t. 3. red. J. Malicki. Katowice 1997, s. 56-75. q J. Krajewski, W ojna m o sk ie w sk a . Kraków, dr. B. Skalskiego, 1610.

0 K. M iaskowski, N a tegoż epigram m a: N a tegoż, w: idem . Z b ió r ry tm ó w , wycł. A. N ow icka-Jeżow a, Warszawa

1995, s. 228. . . .

-11 S. Lifftel, G o d y m o sk ie w sk ie ta m ż e na M o s k w i opisane. Kraków; dr. Sz. Kępiniego. 1607, przedr. w: T. W ierz­ bowski, S m u tn o je w riem ia w so w re m ien u o j j e m u p o lsk o j litieraturie. w: M a tie ria ly k istorii m o sk o w sk o g o gosu d a rstira , t. 3, Warszawa 1900. s. 107-12».

(5)

z p ew nością p rak ty k o m m istyfikacyjnym . P atro n at F o rtu n y tłu m aczy ć m ó g ł z a ró w n o su k c e­ sy, ja k i klęski Sam ozw ańca, a p rze d e w szystkim je g o cu d o w n e ocalenia.

Z w ielkiej liczby tek stó w p ow stałych w o k ó ł D y m itria d w y b raliśm y kilka, aby p o d d ać je p rak ty k o m dem istyfikacyjnym . Ich au to ra m i są S ebastian Lifftel, S ebastian Petrycy z P ilzna i Paw eł Palczow ski. W ybór nie je s t przypadkow y7. W szyscy byli św iadkam i w y d arze ń m o ­ skiew skich. P rzybyli p ra w d o p o d o b n ie w tym sam ym orszaku poselskim O leśn ick ieg o i G o ­ siew skiego i razem dzielili tru d y niew oli. Z racji p o d o b n y c h d o św iad czeń m ają te n sam s to s u ­ n e k do R osjan i te sam e sugestie dotyczące zado śću czy n ien ia za k rzyw dy d o z n a n e w M o ­ skw ie. K ażdy z tek stó w m a n ato m ia st in n y charakter, in n e zaszeregow anie g enologiczne. G o ­ dy moskiew skie Lifftela są w ierszow aną opow ieścią o D y m itrz e, relacją z w ypraw y do M oskw y

i w k o ń cu św iadectw em rzezi, jakiej d o k o n a n o na lu d n o śc i polskiej. U tw ó r P etrycego H ora- tius Flaccus tr trudach więzienia m oskiew skiego'2 te sam e w ydarzenia w plata w sch em at k o m p o z y ­

cyjny p rze jęty z pieśni i ep o d ó w H o raceg o . Palczow ski w reszcie w K olędzie m oskiew skiej13 i Wyprawie w ojen n e/4 stw orzył rodzaj traktatu czy m ow y sejm ow ej o p o trzeb ie w szczęcia w o j­

ny z M oskw ą. Każdy z n ic h m usiał d o tk n ą ć drażliw ej kw estii praw dziw ej czy d o m n ie m a n e j śm ierci cara i każdy z nich w sp ó łtw o rzy ł tę w ielką m istyfikację.

Z ac z n ijm y od Lifftela. A u to r ro zp o czy n a swój p o e m a t inw okacją do M u z . C h c e „śpiew ać d zieje” w ielkiego n aro d u , „m o żn y c h P o lak ó w ”, k tó rzy rozszerzali ciasne granice Polski. N a ty m tle osadza h isto rię pierw szej D ym itriady. N ie m a w ątpliw ości, że m ło d y car je s t a u te n ­ ty czn y m R u ry k o w iczem , kiedy pisze:

[ ...] zd ra d n y m ręk o m m ło d o o c h ro n io n y

D ym itr, będąc na p aństw o ojczyste w sad zo n y P rzez Polaki [ ...] (w. 6 1 -6 3 ).

W in n y m m iejscu p ow tarza te n sam schem at: Srogiej fo rtu n y synu, D y m itrz e, czy m ało

N a tym , że cię z tyrana ojca szczęście dało N a te n św iat troski pełen , żeś m u siał zarazem

I ty p rze d zd ra d n y m m ło d o uciekać żelazem ? (w. 4 3 9 -4 4 2 ).

I dalej p rze k o n u je o tym , że to w łaśnie P olakom , a w szczególności M n is z c h o m zaw d zię­ cza odzyskanie tro n u . Lifftel nie tylko nie ma w ątpliw ości, że D y m itr u szed ł cało z rąk G o d u ­ now a, ale także stara się, aby czy teln ik nie w ątp ił w je g o p o n o w n e ocalenie:

160 Agnieszka B udzyńska-D aca

12 S. Petrycy H o ra tin s Flaccus w trudach w ię zie n ia m o sk iew skieg o na u tu le n ie ż a l ó w ... w liiyc kich p ieśniach z a w a r ty , Kraków, dr. B. Skalskiego, 1609.

M P Palczowski, K o lę d a m o sk iew ska , (o je s t w o jn y m o sk ie ie s k iij p r z y c z y n y słu szn e , o k a z )ja p o ż ą d a n a ..., Kraków, dr. M . Szarffenbergera, 1609.

14 Idem , W y p ra w a w ojenna K róla Je g o M o ści do M o s k w y da Pan B ó g szc zę śliw a , R ze c zy p o sp o lite j n a sze j p o ż y te c z n a , W ilno, druk. J. Karcana, 1609.

(6)

Pow stali zdrajcy na cię tw ojegoż n aro d u . K tórzy gw ałtem do tego rzucili się gro d u , C ieb ie zabić koniecznie, bo tak uradzili:

B łogoć jednak, je śli się na ty m om ylili. Atoli darski B osm an dał tam gardło sw oje,

I ktoś z n im drugi, a w n e t ciała ich oboje, S ro m o tn ie obnażyw szy, na plac w yw leczono,

G dzie je na h ań b ę w iętszą zostaw iono (w. 4 1 5 -4 2 2 ).

M o rd e rc y „ u ra d zili” je d y n ie , w trąca autor, że m uszą zabić cara, co im się raczej nie udało. N iep o k o jąc e „jeśli”, k tóre m o ż n a by zastąpić „pod w aru n k ie m , że”, pozostaw ia m argines zw ątpienia, szczelinę tajem nicy. Lifftel su g eru je n atom iast, że znaleźli się w iern i słudzy, k tó ­ rzy oddali sw oje życie za D ym itra. K im byli? „D arski B o sm a n ” (chodzi o P iotra B asm anow a) i „ktoś d ru g i”, n ie zid e n ty fik o w an y l:i. W szystko to b rzm i w ielce p raw d o p o d o b n ie . W ferw o ­ rze o k ru tn ej w alki, nie tylko zadaw ano ciosy, aby pozbaw ić w roga życia, ale także p astw iono się nad ciałam i. Piszą o tym naoczni św iadkow ie w7 p am iętn ik arsk ic h relacjach. Stanisław N iem o jew sk i na przykład podaje:

D ziw n e g o m o rd erstw a i o k ru cie ń stw a nad naszem i ci barbary zażywali, a zw ła­ szcza nad poddającem i się, zabijając ich zw yczajem bestyjalskiem kijm i albo o b u ch a m i w głowy, nad d ru g iem i u k rzy ż o w a n iem i do ściany przy b ijan iem , j a ­ ko nieboszczyka pana G ołuch o w sk ieg o . Pana L ipnickiego, w ypruw szy, na stole w sztuki rozsiekali, w ięc in n e m głow y i inszych cz ło n k ó w u cin an ie m , krw ią się pastwaąc .

C iało „kogoś tam d ru g ie g o ” m ogło w^ięc zostać źle ro zp o zn an e. A u to r nie k o n ty n u u je tej m yśli w dalszej części tekstu, k tóry liczy sobie jeszcze około d w u stu cz te rd z iestu w ersów . W sp o m in a te n fakt w e fragm encie o ch arakterze złorzeczenia (cxsccmtio). skierow anego do

M o s k w y 17:

O narodzie bezecny, o potom stw a) złego G eryona, o plem ię Eryksa zdradnego!

15 Podobnie relacjonuje ten fakt Adam W ladyslaw iusz (P ieśń o D y m itr z e , cant m o s k ie w s k im , w: K. Badecki,

S u d e c k a p ie śń lu d o w a polskiego b a ro ku , rps Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie 7779/111):

Bóg D ym itra ochronił. M ocą go swoją obronił. D opuścił zabić innego. Jem u w e w szem podobnego.

Ifl S. N iem ojew ski. D ia r iu s z drogi s p is a n e j.. .. op. cit., s. 113.

17 D opraw dy tru d n o pojąć, dlaczego tekst Lifftela w oczach badaczy, historyka f. M aciszewskiego i J. Bienia- rzówny, autorki biogram u w P o lsk im S ło w n ik u B io g ra fic zn y m , uchodzi za pojednaw czy w tonie. N ie ustępuje ani siłą, ani liczbą inw ektyw np. tekstow i Petrycego. w którym M aciszewski odnajduje nienaw istny stosunek do Rosjan.

(7)

162 Agnieszka B udzyńska-D aca

D osyć h ań b y stąd m acie, żeście na w łasnego Pana ręce p odnieśli [ ...] (w. 5 0 1 -5 0 4 ).

„P odniesienie rąk” w cale je szc ze nie m u si oznaczać, że m o rd e rstw o D y m itra zostało d o ­ k onane. W skazuje raczej na niecn e in te n cje R osjan.

D o tekstu g łów nego dołączył Lifftel w iersz R aki. N ajbardziej chyba o d p o w ied n i gatu n ek

dla w yrażenia sytuacji n iejed n o z n ac zn e j. W pierw szej strofie m ów i: R ada to p ró żn a nie p o trz e b n e słowa,

Z d ra d a m o c w zięła nie żyw ię n am głowa, Z g in ą ł D y m itr ju ż nie p ew n y w ró t je g o ,

M inął ślad życia nie d ojdzie zaś sw ego.

Inw ersja odkryw a p o d w ó jn ą sem an ty k ę w iersza. Tradycyjne odczytanie m o g ło być u z n a ­ ne za p o w sze ch n ie w ów czas przyjętą w ersję w y d arzeń , n ato m ia st czytanie w d ru g ą stro n ę je s t o d k ry w a n ie m innej prawdy. Z d e rz e n ie w ersji oficjalnej i nieoficjalnej w p ro w a d za n ie p e w ­ ność. C z y te ln ik ów czesny d o b rze znał m e c h a n iz m raków. M ó g ł w ięc odczytać in fo rm ację od praw ej do lewej ja k o praw dę p rzeciw staw ianą p o w sz e c h n y m o p in io m , sens ukryty, w y m ag a­ ją c y rozszyfrow ania. Swoista com ctio ro zp o z n an a dzięki inw ersji w ypierała i uniew ażniała p o ­

w sze ch n ie przyjętą w ersję.

Inaczej zgoła wieści o tajem niczej śm ierci D y m itra rozpisał S ebastian P etrycy z Pilzna. J e ­ go tekst, z pew nością najciekaw szy artystycznie z całej literatury pow stałej w okół w ydarzeń zw iązanych z D ym itriadam i, je st je d n o c z e śn ie przekładem na ję zy k polski, p ierw szym w naszej literaturze, w szystkich ód i ep o d ó w H oracego. Tekst dziwny, rozdw ojony, w k tó ry m tyleż uw i­ kłań horacjańskich, co aktualnych politycznych prognoz i osobistych przeżyć i obaw. Petrycy tw o rzy ł go w niew o li m o sk iew sk iej, a o stateczn y kształt nadał 11111 po p ow rocie d o K rakow a.

W ydaw ałoby się, że spraw a śm ierci D y m itra je s t u Petrycego p rz e d sta w io n a ja k o fakt n ie ­ zbity. N a karcie tytułow ej b o w iem in fo rm u je , że zb ió r pow staw ał

natenczas gdy bojarow ie D y m itra cara pana sw ego, przysięgą po słu szeń stw a ub ezp ieczo n eg o , przez cicho sprzysięgłą zdradę h a n ie b n ie zam o rd o w ali, C a ­ row ej Jej M ości koronacyją i p ań stw o poprzysięgłe zniew ażyli, w iele p an ó w P olaków na w esele w ezw a n y ch nad w szelką słu szn o ść w ty m zam ieszki! j e d ­ n y ch pozabijali, d ru g ich i sam ych Ich M o śc ió w p a n ó w p o słó w do trze ch n ie ­ m al lat w w ięz ie n iu zatrzym ali.

In fo rm u je zatem Petrycy, że D y m itr został h an ieb n ie zam ordow any. O k a z u je się je d n a k , że sem antyka tego słowa je s t zaskakująco p o je m n a. W o dzie I 14 H am ulec, kiedy przestrzega

R osjan p rzed w szc zy n a n iem działań w o jen n y c h p rzeciw k o Polsce, grozi: D y m itr tam zabity

Stawia k rz e m ie ń skryty P rzy w irow ej ścietiie

(8)

N a tw e roztrącenie. Tej ściany nie m iniesz, C h o ć b y ś n ierad, zginiesz; By cię tw a niew iara N ie zgubiła — wara!

P ro fety czn y to n tego sześciozgłoskow ca b rz m ie n ie m p rzy p o m in a fo rm u łę zaklęcia. Z a ­ bity D y m itr z zaśw iatów gotuje zgubę p ań stw u m o sk iew sk iem u . W k o m e n ta rz u do tekstu poetyckiego a u to r w yjaśnia sw oje zam iary:

U p o m in a n ie m oskiew skich zdrajców , aby sie nie kusili p rzeciw ko tym , k tórzy m szczą sie lub z a b i t e g o , lub w y g 11 a n e g o D y m itra [podkr. A. B .-D .].

J u ż w kolejnej odzie I 15 W różki zm arły car zw ycięża śm ierć, w staje z grobu, by pom ścić

krzyw dę P olaków

Sam D y m itr w asz, któ reg o na św7iecie nie zstaje, N a w aszę pew ną zgubę, słychać, z m artw ych wstaje,

jeśli on d w akroć od was nie ubity, P rędko m oc wasza m usi puścić nity.

Z w ró ć m y uw'agę na słowa: „dw akroć nie u b ity ’', k tóre zu p ełn ie nie licują z pow agą śm ie r­ ci. To nieco zaskakujące zestaw ienie treści a rg u m e n tu — cu d o w n e zm artw y ch w sta n ie D y m i­ tra z m ało su b te ln y m w yrażen iem , „puścić n ity ”, k tó re na d o d atek w ypow iada A pollo, spra­ w ia w rażen ie artystycznie n ieu d an eg o , urągającego zasadzie decorum. P odobnie w odzie I 36 N oiriu a pocieszna, kiedy to D ym itr, pozostający pod opieką Boga, bezpieczny w śró d „cnotli­

w ych p o d d a n y c h ” szykuje się do o d w etu . U tw ó r ro zpoczyna się m o d litw ą d ziękczynną do Boga:

O b ro ń c y chw ałę D m itro w e m u d ajm y K tó iy dał ciągnąć zdrajcom jego kota, Ż e m iasto niego ubili p o d m io tą 18.

Ingerencja boska, p o ró w n a n a do o k ru tn e g o p ro c e d e ru ciągnięcia k o ta 11, to k olejny p rzy­ kład d y so n an su stylistycznego, k tó ry m Petrycy k o n se k w e n tn ie o peruje. U tw ó r opow iada d a­

ls „Podm iot" w edług Lindego to „wszystko, co jest podrzuconym , za co inszego podem kniętym . pod su n ię­ tym. sfałszowanym , sfałszowanie, fałszerstwo, oszukanie, podejście podrzucenie, podsunięcie" lub to „co pod drugie podrzucono, podlegający drugiem u, podległy" — zob. M. S. B. Linde, S ło w n ik ję z y k a polskiego, t. 4, W ar­ szawa 1995, s. 226-227.

10 Aleksander B ruckner pisze, że ciągnięcie kota było hańbiącą karą (m iejską), frycówką. D o dw óch końców sznura przerzuconego nad błotem lub m oczaram i przyw iązyw ano kota i delikw enta. „Zabawa" polegała na tym , kto kogo przeciągnie przez błotnisty teren: „ależ za kotem stawali towarzysze i śród kpin i śm iechów przeciągali przez w o d ę -b lo to fryca" (S ło w n ik etym o lo g iczn y ję z y k a polskiego. Warszawa 1957, s. 261-262). N ieco inaczej pisze o tym Janusz Tazbir: „czynność ta polegała na przyw iązyw aniu 11 111 [kotu] sznurka, na którym był

(9)

164 Agnieszka B udzyńska-D aca

lej o radości, która nastanie po tym gdy D y m itr p o n o w n ie o b ejm ie w ładzę. R a d o sn y to n w ie r­ sza, nadzieja, którą pragnie w z b u d z ić w sercach tow arzyszy „tru d ó w m o sk iew sk ic h ” i akcenty biesiadne w reszcie uzyskują in n ą zgoła w y m o w ę, gdy spojrzy się na nie z persp ek ty w y z a m ie­ szczonych na m arginesie uw ag. W k o m e n ta rz u do te k stu poetyckiego (nazyw anym przez P e­ trycego Przestrogami) czytamy:

C z ęsto p rzychodziła n o w in a, że D y m itr car m oskiew ski żyw w y m k n ął sie z rę ­ ku zdrajców sw oich, ale to n ie p o d o b n o u nas było. A iż sie ta n o w in a co d zień ponaw iała, ja k o człow iek w ierzy łacno, co by rad w idział, ta k em też na to m yślą i życzliw ością napadał, której takie było rotinn i w esele.

P esym istyczna corrcctio w p ro w ad za kolejną, a raczej ciągle tę sam ą niew iadom ą. W in n y m

m iejscu (Przestrogi do ody V 5 Czarow nice) z kolei czytam y:

M oskw a, zabiw szy D y m itra cara sw ego, na ry n k u kilka d n i ciało je g o zostaw ili, p o ty m schow ali do g ro b u w p o lu za m iastem , p o trzecie, w ykopaw szy, zn o w u palili, a p ro c h 011 i popiół, nabiw szy działo, w ystrzelili.

Relacje te p o tw ie rd z o n e zostały przez w iększość kronikarzy, p am iętn ik arzy i historyków , a w ięc m o ż n a je uznać za zg o d n e z rzeczyw istością. P etrycy zatem znał p rzeb ieg w y d arzeń , w iedział, że car został zam ordow any.

W ostatniej księdze to m u , w racając do persw azji nien aw istn ej skierow anej przeciw k o M oskw ie, w odzie V 9 N ow ina „ożyw ia” na p o w ró t D ym itra. Ś w iadom ie pozostaw ia czytelni­

ka z niew yjaśnioną zagadką je g o śm ierci:

Tego, co sie m ści m o rd u D y m itro w eg o , N a po d ziw m ało lu d u jest sprzysięglego

P rzeciw ko w ielkiej w ielkości Z drajców , k tó rzy z sw ojej złości C hcąc zabić pana, chybili, P odm iotą, m ów ią, ubili.

M o rd e rs tw o cara, jak m ó w ią , okazało się pom yłką. O p ra w c y „c h y b ili”, zabijając „ p o d ­ m io tą ”. P aren te za , ja k ą się p o słu ż y ł, m a isto tn e z n a cz en ie dla u w ia ry g o d n ie n ia in fo rm ac ji. P o d o b n ie ja k w cytow anej ju ż o d zie I 15: „na w aszę p ew n ą zgubę, s ł y c h a ć , z m a rtw y c h w sta je ”, ciężar d o w o d u p r z e rz u c o n y je s t na p ogłoski, o p in ie . C h o ć tr u d n o o p rz e ć się w ra ­ ż e n iu , że w trą c e n ie „m ó w ią ” b rz m i d w u z n a c z n ie , i że m o g ło b y o d n o sić się d o zdrajców , w yrażać ich p rzy z n a n ie się do b łę d u , gdyby nie było to sp rze cz n e z ich in te re sa m i. W ydaje

przeciągany z jed n eg o brzegu rzeki na drugi (w trakcie czego zw ierzę zazwyczaj tonęło)" — zob. idem . S to s u ­

n e k do z w ie r z ą t u 1 litera tu rze staropolskiej, „Studia Polonistyczne" t. 18-19, 1990/1991, s. 213. Interpretacja Petry­

cego potw ierdzałaby ustalenia B rucknera. „Ciągnąć kota" w tym kontekście oznacza ..przechytrzyć", „zakpić sobie z kogoś".

(10)

się, że d w u zn a cz n o ść ta je s t in te n c jo n a ln a 2'1, p o d o b n ie zresztą ja k in fo rm acje o faktach d o ty ­ czących w y d arze ń m ajow ych.

Pisząc o śm ierci D y m itra, P etrycy o p eru je k o n se k w e n tn ie uczuciam i niepew ności i w a­ hania. (ody I 14, 1 5 ,3 4 ,3 6 ). Z jego relacji tru d n o je d n o z n a c z n ie w yw nioskow ać, jaki los sp o t­ kał cara. C o praw da w e w stępie dzieła, na karcie tytułow ej au to r w yznaje, iż został o n „h an ie­ bn ie z a m o rd o w a n y ”, w Przestrogach do ody V 5 opow iada, ja k R osjanie znęcali się nad ciałem

n ie d aw n eg o władcy, ale ju ż w w ielu innych m iejscach tek stu zn ajd u je m y in form acje sp rzecz­ ne, niejasne. D y m itr je s t albo „zabity”, „lub zabity lub w y g n an y ”, „zm artw y ch w stały ”, „źle zabity”, „zag u b io n y ”. N ie p e w n o ść ta św iadom ie budow 7ana w prow adza aurę tajem niczości w okół osoby D y m itra . O czyw iście najlepiej byłoby ze w zg lęd ó w p o lity c z n o -p ro p a g a n d o ­ w ych, gdyby cz ytelnik dał się przekonać, iż „m iasto n ie g o ” (cara), R osjanie „ubili p o d m io tą ”. W persw azji em ocjonalnej Petrycego takt o k ru tn ej śm ierci D y m itra w ykorzystyw any je st dw ojako. Po pierw sze ja k o exemphtm o krucieństw a R osjan, i przez to w yw ołuje pożądane

u czucie nienaw iści w obec m orderców . Po d ru g ie po p rzez pod an ie w7 w ątpliw ość tożsam ości ofiary, co w zb u d z ać m ogło nadzieję na to, że cel w o jn y z M oskw ą je s t nadal aktualny.

P od o b n ą m e to d ą celow ego plątania i m ieszania tak tó w i opinii posłużył się a u to r a n o n i­ m ow ej b ro szu ry Poseł z M oskiry. Tekst m a fo rm ę dialogu.

„S zlachcic” zapytuje „posła”, czy to praw da, że D y m itr żyje, bo w Polsce ro zm aite wieści krążą na ten tem at. „Poseł” odpow iada nie w7prost, że n aró d m oskiew ski nie uznaje w ładzy Szujskiego i uw aża D y m itra za żyw ego, stąd zapew ne m o ż n a w y w nioskow ać „iże D y m itr p ew n ie żyw ”. Poseł p rze k o n u je, że sam i R osjanie boją się Polaków, k tórzy „w skrzesili z m a r­ tw ych P io traw in a”. W k o ń cu zaś zw raca się do rokoszan, krytykując ich za to, że trw o n ią siły na w e w n ę trz n e spory, gdy tym czasem m ogliby

[ ... ] D y m itra w skrzesić,

Inszego hardej M oskw ie na pań stw o w prow adzić.

Z ab ieg taki m iałby szanse p o w o d zen ia, poniew aż sam i R osjanie w ierzą w e w sk rzeszo n e­ go D y m itra i należałoby tę szansę w y k o rz y sta ć '1.

M ięd zy w ielo m a m niej lub bardziej fantastycznym i opow ieściam i o losie cara zn ajduje się an o n im o w a pieśń O Dym itrze. A u to r opow iada tu, w jaki sposób S am ozw ańcow i udało się

przechytrzyć ludzi Szujskiego i ujść z życiem . K ończy u tw ó r życzeniam i pow o d zen ia i opieki boskiej:

:i1 Innego zd an iajestjacek Wójcicki, który zwrócił mi uwagę, że parcuteza „m ów ią” nie jest wyrazem przyzna­ nia się zdrajców do błędu, lecz odnosi się do opowies'ci zasłyszanej. Pod w pływ em przedstaw ionej argum enta­ cji zw eryfikow ałam swoje stanowisko: to nic zdrajcy ..mówią", ale „mówi się". U w ażam jednakow oż, ze w trącenie to było w zamyśle autora zam ierzenie dw uznaczne. N ie m am y pew ności, czy w ątpliwości o nieuda­ nym zam achu na cara nie były także wyrażane przez stronników Szujskiego, choć z pew nością nie były ele­ m entem ich propagandy.

(11)

166 Agnieszka B udzyńska-D aca

O n sam otrzeć do stajnie w padł, C o narętsze konie w siadł.

U m ykaj, pospieszaj, earn niebożę, N ie c li ci Pan B óg d o p o m o ż e 2“.

T ru d n o o p rze ć się w ra że n iu , że autor, p o d o b n ie ja k czynił to w w ielu m iejscach Petrycy, p ró b u je zaklinać rzeczyw istość, aby u trzy m ać k o rzy stn e polity czn ie status quo. D o p ó k i car

w ym yka się z rąk zdrajców , je d e n z p rio ry teto w y c h celów zb ro jn e g o pow stania pozostaje ciągle aktualny.

W tekstach Palczow skiego to żsam o ść bohatera drugiej D y m itria d y uzyskuje in n e je s z c z e u zasadnienie. C o robi Palczow ski? Je g o teksty są w zo rco w y m i przykładam i persw azji p ro p a ­ g andow ej. Z arów aio Wyprawa wojenna, j a k i K olęda moskiew ska k o n ce n tru ją się na p rze k o n an iu

do w ypraw y na M oskw ę, arg u m e n tu ją , ja k ie korzyści m o ż e o d n ieść R z eczpospolita z tej w y ­ prawy, i co ró w n ie w ażne, ja k ie straty, je śli jej zaniecha. D la naszych rozw ażań isto tn e je st, ja k p o trak to w a ł publicysta drażliw ą spraw ę śm ierci cara. N ie w idać u niego se n ty m e n tu dla D y ­ m itra -3. P atrzy na całą spraw ę z p erspektyw y zysków i strat. K ieruje sw oje słow a d o p o słó w i senatorów , dlatego też inaczej rozkłada akcenty em o cjo n a ln e . W iele m iejsca pośw ięca o p iso ­ wi m oskiew skiej ziem i:

Bo k rainy w sch o d n ie dziw n ie są u ro d z a jn e i w szystko rodzą na w y b ó r d o b rze [ ... ] pełn e zboża rozm aiteg o , pełne bydła i w szelakiego d o b y tk u . A ja k o śm y to n otow ali, m ało nie w szystkiej ziem i taki je s t kształt, że śrzo d k ie m idą grunty, a po stro n ac h gaiki, b orki, p rzy k tó ry ch zaś są rzeczki m niejsze i w iększe. A to w szystko za śja k o b y m u re m ja k ie m , w ielkie lasy, rzeki i góry obtaczają i o krąża­ ją , z k tó ry m i się o ne m n iejsze laski i rzeczki łączą. A ow e zaś w ielkie rzeki w ro z ­

m aite m o rza w padają, ukazując gościniec d o w szystkiego świata.

S łow em — ziem ia obiecana. To w szystko jest na w yciągnięcie ręki, a raczej szabli, i czeka tylko na polskiego gospodarza. A rg u m en tacja P alczow skiego zm ierza w ty m k ie ru n k u , aby pokazać, że w szystko to ju ż praw ie m ieliśm y, i że n ap raw d ę n ie w ielk im w ysiłkiem m o ż e m y p o n o w n ie odzyskać. O sad z en ie D y m itra na tro n ie przez je d n e g o polskiego sen ato ra w z b u ­ dziło podziw'

22 W iersz znajduje się z zbiorze P o e zy je O lb iy c h ta K a rm a u o w sk ie g o z ir. X I I I , opracow anym przez Tomasza U ja­ zdowskiego. pom ieszczonym w P a m ię tn ik u S a n d o m ie r s k im , Warszawa, t. 2: 1830, poszyt 7, s. 410-413. N ie znajdujem y go natom iast w późniejszym w ydaniu: O lb iy c h ta K a r m a n o ii’skiego, p o ety w ie k u X V I I - g o w ie rsze r ó ż­

ne. zebr. J. K. Plebański, Warszawa 1890. Sam U jazdow ski, jak tw ierdzi Plebański, nie przypisywał autorstw a

tego w iersza K arm anow skiem u, dlatego wydzielił go wyraźnie wr sw ym w ydaniu od poprzednich traszek. C h o ć sym patie procarskie w sposób ostentacyjny wyrażał uprzed n io w liście gratulacyjnym z okazji zaślubin Z ygm unta III z Konstancją, córką arcyksięcia Karola. Z ob. M a tr im o u io A u g u stissim o a se re n is.jim o ] et p o te u -

tiss[im oJ R ege P olouiae et S iv cia e, S ig ism u u d o Im iu s n o m is Tertio, et C o n sta n tia seren iss[im i] a tq u e illu striss[im iJ C a ro li A rc ltid tic isA u stria e filia, C m o u i e celebrato, d i e l l D ecem b [risJ A n n o uostrae sa lu tis 1 6 0 5 . g ra tu la tu rP a u lu s P a lc ze w sk i de Palczow ice, Cracoviae, in oft' Lazari. 1605; egz. ze zbiorów Biblioteki Śląskiej wT Katowicach, sygn. 71331 I.

(12)

w szystkich n aro d ó w tę spraw ę tak uw ażających, że jes'liż senator K rólestw a Polskiego m ógł na to p aństw o tego D y m itra w sadzić, jako daleko w ięcej Król Je g o m o ść ze w szystką R zecząpospolitą tego by dokazał, żeby sam to państw o osiadł.

I dalej cytuje list p ew nego F rancuza do p ew n eg o szlachcica polskiego, który z w ielką ad ­ m iracją w yraża się o naszych d o k o n an iac h , naszej sław nej w olności i cnocie znanej w szystkim n aro d o m . K ied y jed n a k , zgodnie z c h ro n o lo g ią w ypadków , p rze ch o d zi do ukazania w ielkości straty po w stą p ien iu na tro n S zujskiego, o d n ajd u je in n y list, in n eg o F rancuza, któ ry ty m ra­ zem „ s ro m o tn ie ’' o nas pisze. K orzysta z persw azji zaw stydzającej, która n ajm ocniej chyba potrafiła p o ru szy ć d u m ę Polaków. Po niej zaś następują p ło m ie n n e w ezw ania:

Jeśli tedy co nied b alstw em zginęło, niech zasię m ęstw em i dzielnością odzyska­ ne będzie. D la Boga, ju ż też w ięcej tego urągania nie cierpm y! N ie słowy, ale m ie cz em i o g n ie m takow e ich zarzuty zbijajmy. U ża lm y się sławy' naszej, która teraz tak bardzo je s t naru szo n a, ze bardziej być nie m oże.

W achlarz arg u m en tacy jn y w pism ach P alczow skiego je s t b ardzo szeroki, bo i m iłość oj­ czyzny, i zraniona d u m a , i au to ry tety staro ży tn y ch w7o d z ó w i państw , persw azja n ienaw istna w sto su n k u do M oskw y, po m n iejszan ie ich za słu g jak o żołnierzy, w yśm iew an ie się, oskarża­ nie o zniew ieściałość, w zb u d z an ie nadziei przez stw arzanie pozorów , że zadanie je s t nad er proste. S łow em , rzecz w ielce poruszająca, arg u m en tacja zupełna, spisana w p o d n io sły m S kargow skim stylu.

Palczow ski nie w ierzył raczej w p raw dziw ość pierw szego D y m itra, skoro straszył Pola­ ków, że Szujski p lan u je analogiczny najazd na R zeczypospolitą ze św ieżo „ o d n a le zio n y m ” w łaśnie p o to m k ie m ja g ie llo n ó w . N a d o w ó d czego p rzy to c zy łjeg o d o m n ie m a n ą w ypow iedź:

„jeśli w o ln o było K rólow i P olskiem u prowradzić na h o sp o d a rstw o M o sk ie w ­ skie D y m itra , choć p raw d ziw y m D y m itre m nigdy nie był, czem u ż i nasz h o s­ podar, tejże w olności zażywając nie m a i pro w ad zić też także d o Polski jakiego Jagiełłow ego p otom ka, pustosząc ziem ię o g n ie m i m ie cz em ?”.

A u to r opatrzył te słow a iro n ic zn y m k o m e n ta rz e m , ale tr u d n o pozbyć się w rażenia, że je s t to w istocie argunientuui ad baculinmu. To jeden z o statnich arg u m e n tó w m ających zm usić sejm

do podjęcia działań o fensyw nych w sto su n k u do M oskw y.

W Wyprawie wojennej, której retoryczna inventio pozostała w łaściw ie n iezm ien io n a, Pal­

czow ski p rz e k o n u je czytelnika, że Bóg je s t po stro n ie Polaków, skoro sam „p rzed ziw n y m sp o so b e m ” w skrzesił D ym itra, karząc R osjan za zdradę. P rz ek o n u je o w sze ch m o cy Boskiej i w ielk im gniew ie na zdrajców :

Bo też w ty m czasie w zb u d z ił Pan B óg inszego zaś D im itra , ja k o b y rzekł: „N ie chcieliście onego, k tó reg o m w am praw ie cu d o w n ie był dal, cierpieć, a ja w am to pokażę, że ja takow e D im itry m ogę i z kam ien i u cz y n ić”.

(13)

168 Agnieszka B udzyńska-D aca

Z n ó w p o d o b n a figura (prosopopoja), od d an ie głosu au torytetow i, tym razem najw yższe­

m u. O d b io rc a nie p o w in ie n m ieć ju ż żadnych w ątpliw ości, nie p o w in ie n d o ch o d z ić , ja k to się stało, ja k u dało się D y m itro w i przeżyć straszliw ą rzeź. To spraw a przekraczająca granice ro z u ­ m ow ej spekulacji. I rzeczyw iście, w praktykach m istyfikacyjnych uciek an o się niekiedy do rozw iązali p o z o rn ie absu rd aln y ch . A u to r N em ezis kraju północnego pow iada, że karą boską za

m o rd e rstw o , jak ieg o d o p u ścił się G o d u n o w , było c u d o w n e ro z m n o ż e n ie D y m itró w 24. Siła tej in fo rm acji polega na tym , że m ogła oddziaływ ać nie tylko w sensie p rz e n o śn y m , ale także d o sło w n y m . D ziś skłonni bylibyśm y w id zieć w ty m w y ra że n iu m etaforę, ó w cześn ie staw iano raczej na zn aczenie dosłow ne.

O w y b o ra ch stylistycznych tw ó rc ó w tych ró żn y c h g atu n k o w o tek stó w d ecydują p ie rw o ­ tn e w zg lęd em n ic h zasady ustalania sprawy. Tu w reszcie d o c h o d z im y d o pytań p o d sta w o ­ w ych, w aru n k u jący cli persw azję, a w ięc: co w ydarzyło się w M oskw ie? kto zginął? kim byli spraw cy? kiedy to się stało? i w reszcie, czy D y m itr żyje? O k az u je się, że o d p o w ied z i na te p roste, k o n k re tn e pytania nie są i nie m ają być ró w n ie p ro ste i k o n k re tn e , p rzy n a jm n ie j dla o d b io rc ó w tych tekstów. P oniew aż nie da się u d o w o d n ić z całą pew nością, że D y m itr żyje (byłoby to zresztą k łam stw em zbyt g ru b y m ), z drugiej strony, nie w o ln o tw ierd zić, że D y m itr zginął, tj. zniknął b ez p o w ro tn ie, dlatego należy znaleźć rozw iązanie k o m p ro m iso w e . W obec sprzeczn y ch inform acji docierających do polskich odbiorców , n ajbezpieczniejszą drogą i p ro ­ p ag an d o w o p ło d n ą było u p ra w d o p o d o b n ie n ie relacji o fak tach tak, aby cz y te ln ik dał się o w ład n ą ć ta jem n icy i sam uległ p o d su w a n y m sp e k u lac jo m . Je śli sp o jrzy m y na tzw. status qu- alitatis i status defuiitiouis zeb ran y ch tekstów , czyli na p ew ien u sta lo n y p o rz ą d e k faktów , sp o ­

so b u nazy w an ia i w arto śc io w an ia , i sp ró b u je m y zapytać: co stało się z D y m itre m ? — u z y ­ sk am y n a stęp u jące o d p o w ied z i: uciekł, zaginął, został zam ordow any, ale zm artw y ch w stał, p rzeżył cu d o w n ie u rato w a n y czy też zm u ltip lik o w ał się za spraw ą Boską. Z jaw isko śm ierci p rze n ie sio n e zostało w ięc ze stery taktyczności, stery zd a rzeń w obszar w artości i spekulacji pojęciow ych.

W ty m zresztą tkw i m o c i tajem nica m istyfikacji — p o w ró ć m y do urw an ej na p oczątku dygresji teo rety czn ej — ze w y k o rzy stu je sem an ty czn ą rozciągliw ość języka. Sprzyja to w y ra­ fin o w an y m p o sz u k iw an io m now y ch u k ła d ó w znaczeń. Szczególną rolę spełniają w ty m p ro ­ cesie tro p y stylistyczne pow o łan e do tego, aby znaczenia rozm nażać. M istyfikacja lubi w o g ó ­ le w szelki d w ugłos czy w ielogłos, lubi arg u m e n ty z autorytetów , w p ro w a d za n ie o p in ii in n y c h osób, sprostow ania, w ahania, p o w ątpiew ania, w trącenia, słow em : lubi dialogow ość. Jej istotą je s t łączenie, lecz nie ład, raczej b u rz y niż b u d u je , bardziej niep o k o i niż stabilizuje. C h c e u c h o d z ić za praw dę, choć praw dą nie je st. R e to ry cz n a inventio w ybiera persw azję silnie e m o ­

cjonalną, persw azję, która w ykluczałaby m yślenie zd ro w o ro z są d k o w e odbiorcy, w oli w ięc

pathos od ethosu. L ubi tony profety czn e i niezbyt krytyczne au d y to riu m . Lubi retorykę agonu.

24 N e m e z is k ra ju północnego, Zam ość, druk. A kadem ii Zam ojskiej. M. Łęski, 1614. A utorem poem atu, ja k tw ier­ dzi Aleksandra Oszczęda. jest Jakub D usza Podhorecki. Z ob. A. Oszczęda, A la ła „ Ilia d a ” — „ N e m e z is kra ju

(14)

Borys U sp ie n sk i, badając fe n o m e n D y m itra , w skazał na ideę sam ozw aństw a ja k o zjaw i­ ska k u ltu ro w eg o , w której ten szczególny przy p ad ek m o że znaleźć w ytłu m aczen ie. S pojrze­ nie na retorykę m istyfikacji w tekstach re p re z e n ta n tó w stro n y polskiej, uczestniczącej w tym sporze, odsłania, op ró cz racji pro p ag an d o w y ch , także m e ch a n izm y persw azji, któ re zaszcze­ piały ją w św iadom ości odbiorców , sposoby konkretyzacji tej idei w słow ie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Małgorzacie Szpakowskiej za warsz- tat pisarski, etos redaktorski i ten uwewnętrzniony głos, który nie po- zwalał mi odpuścić, kiedy wydawało mi się, że już nie mam

Książkę czyta się dobrze i polecam ją jako wprowadzenie do matema- tycznych zagadnień nieliniowej teorii sprężystości, mikromechaniki i miar Younga.. Ta część

nie duszy — zazwyczaj przyjmuje się bowiem, że dusza jest tym składnikiem człowieka, który po śmierci ciała nie ginie, lecz przebywa w jakiejś rzeczywis­.. tości

Jeżeli jakieś dane em ­ piryczne przemawiają przeciw jednej lub drugiej teorii, powstały konflikt traktuje się jako dowód na to, że teoria nie stosuje się do sytuacji,

Dalszą konsekwencją tego, iż ludzie mediów stali się w tak wysokim stopniu uzależnieni od świata polityki, jest postępujący upadek autorytetu tej profesji Postrzegani

Zatrzymamy się teraz nad pierwszą z siedmiu wyrocz- ni, skoncentrowaną na tajemniczej relacji pomiędzy ludem (' am) Izraela, a narodami (goj im), wśród których przyjdzie

W odniesieniu do statyn, jako klasy leków, nie stwier- dzono znamiennej różnicy pod względem wzrostu stę- żenia CK o znaczeniu klinicznym (0,6% uczestników) w porównaniu z

oddechowe lub skórę: w oparciu o dostępne dane, kryteria klasyfikacji nie są spełnione działanie mutagenne na. komórki rozrodcze: w oparciu o dostępne dane, kryteria