• Nie Znaleziono Wyników

Udział Polaków w wojnie wschodniej (1853-1856) : z przypisem : O powstaniu ludowem na Ukrainie w 1855 roku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Udział Polaków w wojnie wschodniej (1853-1856) : z przypisem : O powstaniu ludowem na Ukrainie w 1855 roku"

Copied!
240
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

UDZIAŁ POLAKÓW

W WOJNIE WSCHODNIEJ

(1853 — 1856).

(6)
(7)

A M

S *

W W O J N I E W S C H O D N I E J

(1853

1856

)

Z PRZYPISEM : O P O W S T A N I U L U D O W E M NA U K R A IN IE W 1 8 5 5 R O K U P R Z E Z

ZYGMUNTA MIŁKOWSKIEGO

"~aisag>(SKSi P A R Y Ż .

W D R U K A R N I I. M A R T I N E T

PRZY U L I CY MIGNON, 2 .

http://dlibra.ujk.edu.pl

(8)

3 1 3 1 0 7

^

(9)

S P I S P R Z E D M I O T Ó W .

RO ZDZIAŁ 1. — Stan p olityczn y przedw ojenny E uropy. — Podbicie T urcyi nie było celem bezpośrednim R ossy i w 1853 ro­ k u. — Potrzeba w zm ocnienia i stw ierd zenia traktatu w ied eń sk ie­ go z 1815 roku — Turcya , A nglia i Francya. — Obrachowanie szans w ojen n ych .— Turcya sama w zapasach z M oskw ą.— Turcya w połączeniu z A nglią przeciw ko R o ssy i. —• T u reck o-A n gielsko- Francuzkie przym ierze. — Rola P olsk i w trzech ty ch kom bina- cyach. - U sposobienie krajowe P olsk i. — Rola A u stry i. . . 1

RO ZD ZIA Ł 2 . — Em igracya polska jest organem narodu P olsk iego. — P odział na stronnictw a jest koniecznym . — Które stronnictw o upoważnionem jest do działania w im ien iu narodu?— Stan E m ig ra cji w 18 5 3 roku. — Nadzieje E m igracyi. — Centra- lizacya— Stronnictw o księcia C zartoryskiego i nadzieje o n e g o .— Agenci h otelu Lam bert... 15

ROZDZIAŁ 3 . — Początkowe starania Polaków w celu w zięcia udziału w wojnie W sch od n iej. — S. — M em oryał. — K ółko P olskie w P aryżu . — Polityka Kołka. — Instrukcye. — N ieporozum ie­ nia pom iędzy K ółkiem a C en tra liza cy ą .— W y sła n ie B rzozow skie­ go. — Rozdział w obozie D em okratycznym ... 32

ROZDZIAŁ 4 . — S . . . . działa w sp ó ln ie z Brzozow skim . — Podpisy na W y sock iego. — Zabiegi K ółka w Paryżu. — Próba i pow ody jej zb liżen ia się do S ad yk a . — P ułk Kozaków S u ltań - skich. — B ystrzon ow sk i. — L egiony zagraniczne w Karsv— P ie r­ w sze w ystąpienie Polaków w wojnie W sch o d n ie j• . . . -10

(10)

V I

----ROZDZIAŁ 5 . Odezwa Jenerała W ysockiego do Em igra- c y i. — P rzybycie do K onstantynopola. — Charakter W y so c k ie­ go . — Początkow e czynności jeg o . — Krótki pogląd na p o lity ­ ką. — Baraguay d’H illie r s. — M eh m et-A li. — Stosunki z W o ło ­ ch a m i.— Projekt p ow stan ia.— Organizacya wojska w o ło sk ieg o .— M iłkow ski u O m era-Paszy. — W yjazd W ołoch ów z S zu m li. — Pułk Sadyka w S zu m li. ... . . . . 77

/ R O ZD ZIA Ł 6 . — P rzybycie Zamojskiego — Charakter j e g o .— P rojekta. — Protestacya E m igracyi. - - Zachow anie sią W y so ­ ck iego. — P odn iesien ie przez dyplom acyą k w esty i Legionów i znaczenie je j. — Zamojski stara sią o pojednanie sią z W y s o ­ ck im . — Rozm owa W ysockiogo z ambassadorem a n g ielsk im . — O bliczenie kosztów organizacyi. — Baraguay d’H illiers wzywa W y so c k ie g o . — M in istrow ie W . Porty przyrzekają W y so c k ie ­ m u. — Przyjazd ksiącia Cam brige. — O dm ow a...94

ROZDZIAŁ 7 . — K rytyczny rzut oka na czynności w ojen ­ ne. — Synopa. — O peracye A zyjskie. — Operacye E u rop ejsk ie.— S y listry a . — Sprzym ierzeńcy w W arn ie. — W ypraw a do K ry­ m u. — Rola wojenna A u stry i. — O m er-Pasza w A zyi... 116

RO ZD Z IA Ł 8 . — Po upadku projektu Legionów pozostało d ziałanie rew o lu cy jn o -k o n sp ira c y jn e.— Potrzeba urzym ania w oj­ n y w E u r o p ie .— M iłkow ski na M ałej-W ołoszczyzn ie — Stan Ma łój-W ołoszczyzny na w iosnę 1854 roku. — N ieu d oln ość przyw ódzców . —- Znaczenie pow stania W ołosk iego. — Szanse pow stańcze. — P o lity k a Dem okracyi polskiej w e w zględzie R u­ m un ii — F ałszyw y punkt w ychodni sprow adza złe rezu ltaty. — T urcya przestała być tajem niczą. — Z aniechanie czynności przez W y so ck ieg o . — W yjazd z K onstantynopola. . . . . . . . . t 37

RO ZD Z IA Ł 9 . — Polacy w słu żb ie tureckiej. — Jen erało­ w ie — Zapiojski i Sad yk , i czyny wojenne tego ostatniego. — P ułk 2 gi kozacki. — M ateryał w ludziach pu łku tego. — Środki organizacyjne. — K westy dla pułku Igo. — Ruchy ch łop sk ie na R usi. — Początki organizacyi 28° p u łk u . — Zamojski w stosu n- kaeh z K orouiuim. — O chotnicy oszukani. — P olicya tajna. — Nawracanie na katolicyzm . — Propaganda k rólew szczyzn y. —

(11)

— V I I

----Sztandar. — Opieszałość w organizacyi, — D em oralizacya. — Kodeks karny jako środek złagodzenia um ysłów po złączeniu się 2go pułku z lszym p0d Szumią. — N iechęć ogólna i dezercye. — W ym arsz do W aany. . . • . . . . . . . . . . . . . . 152

ROZDZIAŁ 1 0 . — N iezgoda pomiędzy Zamojskim i Sady.kie.ro. ubiawia się . — O koliczności nastręczają Zamojskiemu sposobność uniezależnienia się . — Firman na pułk 3 ci Kozaków Sułtanskich — Zamojski w Par y ż u , w Londynie — W ład .C zartoryski i M ickie­ wicz w Burgas . — Pułk 2g* przechodzi na żołd A ngielski i Za­ mojski uniezależnią sic . T— Keorganizacya. — M. Kamieński dowódzcą p u łku . — W p ływ K am ieńskiego. — Piechota i artyl- ierya w S k u ta ry .— Stan organizacyi w c h w ili zawarcia p okoju.— N iepew ność i obaw y. — B a lo n s d 'e s s a i. — D ym issya K am ień­ skiego i bu n t żołnierski w Bujuk-Czekm edże. — Kontrakt Zamojskiego z rządem A ngielsk im . — Próby powrotu na żołd turecki. — Rozwiązanie dyw izyi Zam ojskiego. — K onkluzya. . 17 5

PRZYPISY 197

(12)
(13)

U D Z I A Ł P O L A K O W

W WOJNIE WSCHODNIEJ

R O Z D Z I A Ł P I E R W S Z Y .

Stan p olityczn y przedw ojenny E uropy. — P o d b icie T urcyi nie było celem bezpośrednim R ossyi w 1853 roku. — P otrzeba w znow ienia i stw ierdzenia traktatu w ied eń sk ieg o z 1815 roku. — T urcya, Anglia i Francya. — O bra- ch ow anic szans w ojen n ych . — Turcya sama w zapasach z M oskwa. — Turcya w połączen iu z A nglia przeciw k o R ossyi. — T u reck o -a n g iclsk o - francuzkie p rzym ierze. — Rola P o lsk i w trzech tych k om binacjach. — U sp osob ien ie krajowe P olsk i. — Rola Austryi.

Po u m ilknięciu o sta tn ic h w ystrzałów , k tó rem i E u ro p a r e ­ w o lucyjna pożegnała w W ęgrzech w alk ę o w olność i n ie p o ­ dległość, E u ro p a anti-rew o lu cy jn a uporządkow ała się. Lecz w u p o rzą d k o w a n ie to w cisnęła się niepew ność stosunków politycznych je d n y ch g ab in etó w w zględem d ru g ich . R ó w no­ w aga polityczna strac iła n a w e t pozory ró w n o w a g i. Z asługi R ossyi w sp raw ie p o rządku przechyliły szalę na stro n ę g ab i­ n e tu petersburgskiego. E u ro p a urzędow a, uw o ln iw szy się od konw u lsy j dem agogicznych, znalazła się, jeżeli nie pod w ła ­ dzą. to pod opieką cesarza W szech-R ossyi. Z nikła rów ność w ład c ó w . K oronow e « b rac ie » brzm iało ju ż jeno ja k o grze­ czność dyplom atyczna. P ań stw a stałego lą d u ,sto su n k o w o do Rossyi, rozpadły się n a dw ie k ategorye : n a bezpośrednich w assali cesarza M ikołaja, i na p ań stw a z pobłażaniem poglą- cające n a politykę i na zabory Rossyi.

1

(14)

K ategorya p ierw sza, do której n ależał cały środek ciężkości ró w n o w a g i politycznej — A u stry a , P ru sy i N iem cy całe, ani czynem , an i słow em , an i m yślę n a w e t n ie ś m ia ła b u n to w a ć się przeciw ko zw ie rzch n ik o w i. T ym zm ysłem pojętności, c h a ­ rak te ry z u ją cy m plem ie g e rm a ń sk ie , odgadyw ała ona w olę sam ow ładczą i w ch o d ziła w w idoki jej^ W o jn a Szlezw ig-H ol- sz ty ń sk a , d em onstracya H essen-Kassels k a , kw estya A u stry - a c k o -T u rec k a, m a n ew ra w ojskow e i o k tro jo w an ia k o n sty tu - c y j , w izyty d y p lo m aty czn e i reform y a d m in is tra c y jn e , — w szystko to poczy n an em i w y k onyw anem b y ło stosow nie do w o li i w id o k ó w z góry. P orodzona w P e te rsb u rg u w ola p a - c h ła N iem com , i o stro śc ią a ro m a tu sw ego p o b u d za ła p a n u ­ ją cy c h H ab sb u rg ó w , B ra n d e b u rg ó w , etc. : to do rycerskości lu b m ąd ro ści, to do srogości lub u m ia rk o w a n ia, to do za­ ch w y c an ia się k olejno ojczyzną au stry a ck ą , p ru sk ą lu b n ie ­ m iecką. N apróżno p rze stro g i, pochodzące od ludzi k o m p e ten ­ tn y c h , zapow iadały im uciążliw ość m oskiew skiego ja rz m a ; n ap ró ż n o szyderskie pam flety, tu ła ją cy c h się po św iecie re ­ p u b lik a n ó w , nazy w ały ich w assalam i m oskiew skim i. Ze stoi- cyzmem god n y m lepszej sp ra w y , przyjm ow ali o n i przestro g i te i szyderstw a, i, ochrzciw szy je o gólnem m ia n em dem ago­ gicznych utopij, od p o w iad ali n a nie p e łn ą pow agi p o g ard ą . I niedziw : ko n g res w ied eń sk i, ro k 1812, 1814 i 1849 n a ło ­ żyły na n ic h obow iązki, k tó re , przez w zgląd n a osobiste bez­ pieczeństwo., szaleństw em byłoby zapoznaw ać.

Lecz : o ile w zm agało się znaczenie w oli m oskiew skiej w sto su n k u do kategoryi pierw szej, o ty le tru d n iejszą s ta ­ w ała się pozycya polityczna k ategoryi d r u g ie j, do której w chodziła F ra n cy a , w łącznie z całą sferą w p ły w ó w sw oich zew n ętrzn y ch .

Nie zaraz po p o d p isan iu tra k ta tu w iedeńskiego, zajęła F ra n ­ cya stanow isko sam ego tylko pobłażan ia i w zględności d la Rossyi. P óki tro n fra n cu z k i zajm ow anym był przez k o n g re­ sow ych B urb o n ó w , póty szła ona n a ró w n i z A u stry ą i P r u ­

(15)

sam i. A leksander B łogosław iony zniw elow ał am bicye m o ­ n a rc h ó w . G abinet tiuleryjski ze skończonym d o b ry m tonem kaw alerskiej b e z in te re so w n o śc i, pozw alał się u ży w a ć w w i­ d o k ac h m oskiew skich.

Rok 4830 p o p su ł niw elacyę carskę, i dla F ra n cy i stw orzył pozycyę d w ó jzn a cz n ę; dla E u ro p y zaś dyplom atycznej— nowę. teoryę ró w n o w a g i politycznej. F ra n c y a posiadła n ie p o d le­ głość p o z o rn ę ; w rzeczyw istości zaś zależała od Rossyi, g nio­ tącej ję całym ciężarem m oskiew sko-niem ieckiej kom b in acy i; i zależność tę sw oję okazała w yraźnie, uznajęc lu b łarnięc zasadnicze w a ru n k i tra k ta tu w iedeńskiego, stosow nie do w oli gabinetu p etersb u rg sk ieg o . Było to już jednakże pew nym po ­ stępem n a drodze niepo d leg ło ści, k tó rem u Rossya, zajęciem silnej pozycyi strategicznej w zględem śro d k a ciężkości po li­ tycznej, przeciw postaw iła postęp n a drodze w zm ocnienia się m atery aln eg o . W cielenie K ongresów ki zneutralizow ało u p a ­ dek B u rb o n ó w . Korzyść rew olucyi Lipcow ej była m o ra ln ę : og ran iczy ła się sam ouznaniem w artości politycznej przez lud, k tó ry , daw szy in icyatyw ę złam ania tra k ta tu w iedeńskiego, po staw ił now y swój g ab in e t pom iędzy d w o m a ciśnieniam i, pochodzęcem i : jedno z w ew n ętrz F ra n c y i — od lu d u , dru g ie z zew nętrz — od Rossyi. O dpieranie ciśnień ty c h stanow i h i- storyę o śm nastoletniego p an o w a n ia O rleanów .

Do u p a d k u zatem L u d w ik a -F ilip a trw a n ie znaczenia tr a ­ k ta tu w iedeńskiego m iało d w a peryody, ch arak tery zu jące się politycznem p ostaw ieniem się F ra n cy i. W yzw olenie się g ab in etu paryzkiego od w szelkiej w zględem P ete rsb u rg a zależności, i zajęcie stan o w isk a pobłażania i w zględności dla jego w id o k ó w , poczyna się dopiero z poczętkiem drugiego p ery o d u z u padkiem kongresow ego tro n u w P aryżu.

W zględność ta przejść m u siała i do peryodu trzeciego, dla tego, że spadkobiercy L u d w ik a-F ilip a nie w yjęli polityki fran- cuzkiej z ra m k o n g reso w y ch ; a n ie w yjęli jej, bo niem ogli o przeć się n a interesie lu d o w y m , k tó ry w peryodzie tym

(16)

ro z w in ą ł się, w zrósł, i w zm ocnił s ię - . . solidarnością w szy­ stkich lu d ó w europejskich. Był to postęp na tej sam ej d r o ­ dze, n a k tó rą F ra n cy a w eszła w 1830 roku.

W pobieżnym tym poglądzie n a stosunki polityczne g ab i­ n etó w w idzieć się dają dw ie siły rzeczywiste',- postaw ione je d n a n aprzeciw drugiej : tro n carski i lud.

P ierw sza o piera się n a k o m b in acy ach tra k ta tu w ied e ń ­ skiego.

D ru g a , cale u siłow ania sw oje zw raca n a złam anie kom bi- nacyj tych.

P ierw sza rozw ija się m atery aln ie. D ruga — m oralnie.

W sto su n k u zatem postępow ego rozw oju sił ludow ych, R ossya p o trzeb u je w zm acniać stanow isko swoje.

Bez sił lu d o w y c h , gabinety nie p o siad ają p otęgi m ogącej się z Rossyą m ie rz y ć , i tylko zaczerpnąć m ogą ch w ilo w ą siłę op o ru w sp rzym ierzaniacli się przeciw k o potędze jej. D la ró ­ w now agi kłaść należy n a jednej szali Bossyę, n a d ru g ie j E u ro p ę całą. T ra k ta t w iedeński stanow czo i n ie o d w o ła ln ie k ręp u je w szelką odosobnioną opozycyę k o n ty n e n ta ln ą . S p ra w ą jego Rossya w ła d a w N iem czech, a spotęgow ana d o d atn ią silą niem iecką zagraża F ra n cy i i Z achodow i. System ten, zabez­ p ieczając Rossyę od Z a c h o d u , ja k przeszkoda n a tu ra ln a , o k tó rą generał opiera skrzydło fro n tu bojow ego, rozw iązuje jej ręce we w sch o d n im i p o łu d n io w y m k ie ru n k u , i nakazuje jej w k ie ru n k u tym poszukiw ać w zm ocnienia m a te ry a l- nego.

P rz elo tn y rz u t oka na k a rtę geograficzną, dostatecznym je st dla p rze k o n an ia się, że interesem Rossyi jest podbicie T u rcy i.

Na drodze jednakże podbicia tego stoją dw ie przeszkody : A nglia i T urcya sam a. U sunięcie zatem przeszkód tych jest w stępem koniecznym do dzieła p o dboju, ch a rak te ry z u jąc y m obecną działalność polityki m oskiew skiej.

(17)

A nglia stojąc na zew nątrz k o n ty n e n taln eg o system atu ro s - syjskiego i p ojm ując całe niebezpieczeństw o m onarchii u n i­ w ersa ln e j, niespokojnem okiem spogląda n a rozw ijanie się potęgi m oskiew skiej. Cała siła jej spoczyw a w kredycie. P o d ­ kopanie więc k re d y tu angielskiego przeniesieniem go n a Ros­ sy ę, jest określeniem rossyjsko-angielskiej polity k i.

T u rcy a, nie będąc po d p isan ą n a tra k ta c ie w ied eń sk im , p o ­ d łu g zdania d y p lo m a tó w , nie m iała p ra w a kosztow ać d o b ro ­ dziejstw onego, W y k lu czen ie to z tego tow arzystw a dobrego to n u , nie przynosiło jej żadnej szkody rzeczyw istej. Ryla ona s ła b ą ; lecz słabość jej pochodziła z kom plikacyi sto su n k ó w w ew n ętrz n y ch , z niem ożności pogodzenia ro zm a ity c h in te re ­ sów ró żn o p lem ien n y ch narodow ości, utrzy m y w an y ch w k a r ­ b ac h posłuszeństw a sprężystością fan aty zm u religijnego rassy dom inującej. O słabienie w ięc sprężystości fanatyzm u m u z u ł­ m a ń sk ie g o , w zm acnianiem społecznego stanow iska c h rz e - ścian tu r e c k ic h , je st określeniem rossyjsko - tu reck iej p o ­ lityki.

A nglia i T u rcy a, zajm ując obie stanow isko zew nętrzne, pierw sza w zględem system u k o n ty n e n taln eg o , d ru g a w zglę­ dem tra k ta tu w iedeńskiego, w sam ej n a tu rz e stanow iska tego zn ajd u ją środki oporu przeciw ko rdzennym zam achom gab i­ n e tu p etersb u rg sk ieg o , zależące : 1° n a solidarności w zaje­ m n e j, i 2° n a możności użycia przeciw ko Rossyi sposobów rew o lu c y jn y ch . Dla ro ze rw an ia solidarności tej, i d la o sła­ b ie n ia w spólnej dw óm tym p ań stw o m m ożności w ezw ania pom ocy rew olucyjnej, należało T u rcy ę zw iązać w a ru n k a m i tra k ta tu w iedeńskiego.

T aką b y ła , w najprostszem w y rażen iu sw ojem postaw a p o ­ lityczna Rossyi w 1853 roku.

D em onstracya m oskiew ska m iała w yłącznie c h a ra k te r przy* gotow aw czy. Zależała ona n a p rzyprow adzeniu T urcyi do ostateczności, d o m aganiem się coraz now ych a coraz t r u ­ dniejszych koncesyj, m ających n a celu osłabienie k o n se rw a

(18)

tyw nej sprężystości m u zułm ańskiej. K aprysność Menszczyko- \va w K o n stantynopolu i przekroczenie P ru tu przez w ojska rossyjskie nie m iały innego znaczenia. Z rozpaczona T u rcy a rzucić się m usiała w objęcia Z achodu, a Zachód przyjąć ją m u siał n a łono . . . tra k ta tu w iedeńskiego —• tej sieci d y p lo ­ m atycznej, sporządzonej ręk ą Rossyi, i w w yłącznym intere­ sie Rossyi.

P rzypuszczalny w y n ik rozpaczy tureckiej — w ojna, udział w której m ogła w ziąść je n o A nglia i F ra n cy a , nie tylko nie b y ła straszn ą gabin eto w i p etersb u rg sk iem u , liczącem u z całą pew nością n a n eu tra ln o ść bezpośrednio podległego m u śro d ­ k a ciężkości politycznej, lecz p rzeciw nie, chociażby n a jn ie - p o m y śln ie jsz a , ro k o w ała Rossyi korzyści ta k m o raln e, ja k m a tery aln e.

Do ro d zaju p ierw szych należały n astęp u jące w zględy : In te rw e n c y a rossyjska w W ęgrzech pozostaw iła w arm ii m oskiew skiej nie bardzo przyjazne sa m o w ład ztw u ślady. G dyby R ajron nie u przedził b ył M ikołaja, to ca r sa m d o ­ szedłby b y ł p raw d y tej, że « k lęska w olnych jest św ia ta w y ­ g ran ą . » Klęska w ęgierska zrobiła n a sołdacie m oskiew skim ta k ie sam e w rażen ie, ja k niegdyś poskrom ienie b u n tu Pestlo- w ego. Jak w ów czas w ięc, d la zatarcia m o raln eg o w rażenia, n ależało op ro w ad zać w ojska po P ersyi, K aukazie i T u rc y i, niszczyć je głodem , zarazą i w o jn ą, lu b w ysadzać m in a m i,— ta k , po w ojnie w ęgierskiej, trzeba było zająć czem ś arm ię, dla w y trą c e n ia ze w spom nień jej W ęgierców , o k tó ry ch żoł­ n ierz m oskiew ski lu b ił ro zp raw ia ć, a b rn ą c w ro zu m o w a­ n ia ch pow oli i p racow icie, zw yczajnie ja k um ysł przygnębiony i zah u k an y , otaczał ich w kon k lu zy i w ieńcem apoteozy. Dość ju ż b ó stw tego rodzaju k ręci się pom iędzy żołnierstw em i lu ­

dem m oskiew skim . N owy ten dodatek, w yraźniejszy ja k P e - stel, P uliaczew , K onstancyja, P olaki, szerzył się i pozyskiw ał w cale nie p o żąd an ą przez M ikołaja p o p u la rn o ść . Nowa w o jn a, w ych o d ząca z a n ti-re w o lu cy jn y c h zasad, konieczną b y ła, aby

(19)

do tego sześćdziesiąt-krotnego m iliona głów w prow adzić stare w yobrażenia, zachw iane starciem się z rew olucyą.

W ażniejszą, bo tyczącą się zew nętrznej polityki, korzyścią w ojny było p rak ty c zn e w y p ró b o w an ie tra k ta tu w iedeńskiego, po dobne te m u , jak iem u w lu d w isa rn ia c h pod d ają się działa przed użyciem o n y ch do służby polow ej. T ra k ta t ten, licząc 25 la t n a życie jednego pokolenia, p rzetrzy m ał do 1853 ro k u p ó łto ra p okolenia pod opieką sw oją. Owe p ó łto ra p okolenia, ta rg a ją c się n a ń d w u k ro tn ie, w 1830 i w 1848 ro k u , i zm ie­ niw szy, w b re w przepisom je g o ,— trzy dynastye i cztery form y rządu w e F ra n cy i, n a d w ą tliły obow iązujące znaczenie jego. Czas b y ł zatem w ielki w zm ocnić go lu b zm odyfikow ać, i za­ ślu b ić go z p o lity k ą ta k u roczyście, ja k ochrzczonem było n arodzenie jego.

M ateryalnie w o jn a ro k o w a ła R ossyi tę korzyść, że osłabiała przeciw ników je j, ran ią c boleśnie ekonom iczny ich organizm , n arażając ich n a w ysiłki takie, na ja k ie Rossya, z pow odu odm ienności fu n k cy o n o w an ia w niej soków ekonom icznych, n arażać się nie m iała potrzeby.

W ytłóm aczyliśm y d o k ła d n ie ze w nętrzne i w ew n ętrz n e p o ­ w ody, k tó re skłoniły M ikołaja do zrobienia z M enszczykowa posła w ojny.

U pom inanie się o ortodoxyę n ad a ło od razu w ojnie tej w oczach p raw o sła w ia c h a ra k te r relig ijn y , ko lo ry t k ru cy a ty , a podjęcie ręk aw icy rzuconej przez T u rc y ę postaw iło cesarza rossyjskiego, w oczach p o d d an y c h padyszacha, n a w ysokości obro ń cy w iary. Krzyż zastąpił ch orągiew rew olucyjną. Nie o k aw ałek ziem i, nie przeciw ko w olności, nie o w olność, nie o ty tu ły an i pieniądze, lecz w obro n ie w iary p raw o sław n ej, w in teresie uciśnionych przez M uzułm anów Chrześcian, w y­ stąp iły k o lu m n y m oskiew skie z obozow ań sw oich i przekro- czyły P ru t.

Ze stoiczną spokojnością w ojska m oskiew skie przyjęły w y­ zw anie tureckie. Ani n a europejskim , ani n a azyjskim teatrze

(20)

nie poszły n ap rzó d . F lota tylko zajrzała do Synopy i zn i­ szczeniem eskadry tureckiej dała św iatu politycznem u zn ak , ja k i los czeka T urcyę, jeżeli E u ro p a pozostaw i ją sam ą na polu w ojny. P ostaw a taka Rossyi zdaw ała się m ów ić w yraźnie k o ­ ro n o w a n y m b raciom : « R atujcie T urcyę, jeżeli m ożecie, bo będę zm uszoną w cielić ją do siebie, — albo jeżeli opuścicie ją , to ona, ratu jąc się sam a, zm uszoną będzie w yw iesić sztan ­ d a r rew o lu c y jn y . W spólny in teres nasz w y m ag a , abyśm y w ypraw ili św iatu w idow isko w alk k rw a w y c h . Napiszm y n a sz tan d a ra ch naszych : cześć tra k ta to w i w ied e ń skie m u ! a za­ kończym y reprezentacyę ku ch w ale obu stro n n ej i w spólnem u pożytkow i. » Tak zdaw ał się m ów ić Mikołaj, i p o g ard liw ie odrzucał w szelkie fran cu z k o -a n g ielsk ie m ediacye, n o ty , p ro - to k u ły i m em oryały. Jem u p o trze b a było w ojny : dla u sa n - key onow ania pow ojennego tra k ta tu , d la w p lątan ia T u rc y i w k o m binacyę kongresow ego system u, d la zm uszenia E u ro p y do w ysileń.

Z sam ej konieczności rzeczy nap rzó d zszeregow ać się m u ­ siały przeciw ko R ossyi T u rcy a i A nglia. W spółzaw odnictw o polityczne F ra n cy i było aż n ad to p ew n ą rękojm ią że nied o - zw oli w ystąpić sam o w tó r d w ó m ty m w olniejszym , ja k inne od a n ti-re w o lu cy jn y c h uprzedzeń pań stw o m .

Tak w ięc skleiła się n astęp u jąca k o m binacya : po jednej stro n ie T u rc y a, A nglia i F ra n cy a , po drugiej R ossya; śro d k o ­ w a zaś E u ro p a , rep rezen to w an a przez A ustryę, przyjąć n a siebie m u siała ro lę se k u n d a n ta , dla p rzestrzegania w a ru n k ó w tego politycznego p o je d y n k u .

A naliza szans w ojennych zedrze z Rossyi ten u ro k p o tę g i, w jak i odziała ją polityka.

Cała rd zeń potęgi m oskiew skiej polega n a w ojsku. W ojsko to, m ilionow e w praw dzie, rozrzu co n em je st d la przestrzega­ nia p o rząd k u w ew nętrznego n a ta k ogrom nej przestrzeni, że nie może w całości być użytem na zew nątrz. M axim um sił, jakie Rossya jest w stanie w ystaw ić, w ynosi ń70,000 ludzi,

(21)

podzielonych n a : sześć ko rp u só w arm ii czynnej, jed en k o r­ pus g w ard y i, jed en g renadierów i oddziały lekkiej kaw alery i. Z liczby tej, n ajm niej 60,000 p o trzebnem i sę do obsadzenia P olski, d ru g ie tyle opuszczać nie może stolic ; przeciw ko T ur- cyi w ięc w ystępie m ogło 350,000, do k tó ry ch dodaw szy k o r ­ p us kaukazki, będziem y m ieli 400,000 w ojska lędow ego, k tó - rem M oskwa zaim ponow ała w 1853 ro k u , i m ogła atakow ać T urcyę n a całym froncie bojow ym , rozcięgajęcym się od W id- d ynia, aż do g ran ic y perskiej.

P o ró w n an ie arm ii m oskiew skiej z tu rec k ę, nie je st absolu­ tn ie niekorzystnem d la tej ostatniej. U stępujęc pierw szej co do liczby, nie u stępuje jej ona elem e n ta rn e m w yrobieniem żołnierza, a przew yższa w arto ścię żyw iołów składow ych. Je­ den żołnierz tu rec k i w a rt dw ó ch m oskiew skich. 200,000 T u r­ k ów m ogło śm iało m ierzyć się z p o d w ó jn ę ilościę M oskali, gdyby im przew odniczyli ludzie, w y rów ny w ajęcy gen erało m cesarza M ikołaja. B rak je d y n ie w odzów u n ie zd a tn ia ł T urcyę do p ro w a d ze n ia w ojny w łasn em i siłam i.

O flotach to sam o d a się pow iedzieć, co o w ojskach lę d o - wwch.

T u rc y a zatem nie m ogła pro w ad zić w ojny bez sprzym ie­ rzeńców .

Przym ierze z A nglię, w zm acniajęc jed y n ie m a ry n a rk ę , u tru d z a ło ru ch y m oskiew skie, lecz nie było jeszcze w stanie szali pom yślności przechylić stanow czo n a stro n ę tureckę. M a ry n a rk a rossyjska jest d o datkiem do rzeczyw istych sił Ros­ syi. O kręta jej w ojenne sę k ad ra m i, w k tó re zm ieścić się m a kiedyś przyszła flota. P óki Rossya nie posiędzie w ybrzeży od­ p o w ied n ich , póty flota jej nie może przekraczać g ranic b ie r ­ ności. W zględnie do T u rcy i, pozostaw ionej sam ej sobie, jest ona w stanie w znieść się do znaczenia czynnika w o je n n e g o ; lecz w obec floty angielskiej znaczenie to u p ad a , — o k ręta zaw ijać m uszę do arsenałów i spokojnie przyględać się poża­ rom m iast porto w y ch i rikoszetom kul angielskich po pustych

(22)

w ybrzeżach. P om im o to jed n ak że arm ia lądow a operow ać może ta k w E u ro p ie jak w Azyi, z całem zachow aniem prze­ w agi liczebnej i generalskiej.

Obecność F ra n c u z ó w na ląd o w y m teatrze, zrów now ażała szanse w ojny. Sześćdziesięciotysięczny k o rp u s francuzki, bądź w E u ro p ie, bądź w Azyi, podszyw ał arm ię tu rec k ą liczbą i generałam i, a w sp a rty w spółdziałaniem tloty m ógł kusić się o oczyszczenie g ran ic T u rc y i z najazdu m oskiew skiego.

B iorąc na u w agę g atu n k o w ą w arto ść te a tru w ojny, pom oc fra n cu z k a, chociażby d w u k ro ć stotysięczna, nigdy nie p o d ­ nosiła w y ra z u « oczyszczenia » do znaczenia u n ie w ła d n ie n ia g a b in e tu p e tersb u rg sk ieg o w w ykonaniu p o dboju T u rcy i za k ilk a , albo kilkanaście lat. O ddalona od n a tu ra ln y c h podstaw sw oich arm ia fra n cu z k a zdolną była tylko do skutecznej o d ­ pornej w ojny, do zepchnięcia Moskali na p o d sta w y ic h ; po­ czerń pozostow ała jej tylko a lte rn a ty w a : albo u k ła d a ć się n a d P ru te m o pokój, albo cofać się n a linię d u n ajsk ą, d ro g ą try ­ u m fów poprzednich. Na lew ym brzegu P ru tu u sta w ała w szel­ ka w arto ść m ęztw a i sztuki, k tó ry c h m ożna było oczekiw ać w tu reck o -fran cu z k ic h szeregach.

G dyby T urcya sam a je d n a zm uszoną była w y stąp ić do w alk i z R ossyą, w ów czas je d y n ą nadzieją ra tu n k u b y ł dla niej. . . sz ta n d a r Polski.

P óki szeregi m oskiew skie b yły bardziej jednolite, p ó k i sk ła­ dały się z żyw iołu czystego, póty arm ia carska b y ła bez p o ­ ró w n a n ia lepszą. Dla p rze k o n an ia się o tern dość p o ró w n a ć w o jn y S u w a ro w sk ie i P tum iańcow skie, z D ybiczow skiem i lub P aszkiew iczow skiem i. W cielenie żyw iołu polskiego zepsuło carom w ojsko. W um yśle żołnierza m oskiew skiego — P o ­ la k a , — m im o za h u k an ia i p rzygnębienia , pozostaje zawsze to przek o n an ie, że obecność jego pod sztandarem ro ssy j- skim jest dziełem g w ałtu i b ezp raw ia. P rzek o n an ie t o , k tó reg o , w sk u te k ed u k acy i w ojskow ej, częstokroć w ypow ie­ dzieć n a w e t nie po trafi, ob jaw ia się : apatyą, obojętnością

— 10 —

(23)

— 11 —

d la w szystkiego co go otacza, m echanicznem posłuszeństw em i zupełnym b rak ie m osobistej o dw agi, co, o d d z ia ły w a ją na czysty żyw ioł m oskiew ski, czyni arm ię rossyjską najlichszą ze w szystkich arm ij europejskich. Żołnierz m oskiew ski-P olak, pow tarzając sa k ra m e n ta ln e w yrazy « za Boga i ca ra, » po za Bogiem ty m i carem u k azo w y m , w idzi orła białego oto­ czonego trad y c y am i i w sp o m n ien iam i narodow em i. Gdyby ten p ta k dziw ny uk azał się w rzeczyw istości oczom jego n a czerw ieni sztan d a ru bojow ego, apatyczne to w idm o so łd a ta m oskiew skiego, stałoby się od raz u człow iekiem , stawszy się polskim żołnierzem . A że, w trzeciej części sw ojej, w ojsko rossyjskie składa się z P olaków , k o lu m n y przeto czysto-pol- skie, zajm ujące w e froncie bojow ym tu rec k im m iejsca w y ty ­ cznych i przew odnich, spożyteczniając trzecią część arm ii rossyjskiej n a ra c h u n e k tu rec k i, w nosiły w szeregi jej dezor- ganizacyę i zm uszały ją do szybkiego o d w ro tu , jeżeli nie dla czego innego, to d la w zm ocnienia i spojenia roztrzęsionych k o lu m n .

W spółdziałanie w ięc P olaków było tern sam em co w sp ó ł­ d ziałanie F zancuzów , niezależąc b ow iem od w ysokości n u ­ m erycznej, zastępow ało T u rk o m i liczbę i b ra k g en e rałó w . P rzy pom ocy floty angielskiej, zm uszając Moskali do k u rc z e ­ n ia się n a z a p ru tsk ie pozycye, ró w now ażyło ono szanse w o ­ je n n e, i przew yższało F ran cu zó w tern, że w arto ść onego, niety lk o n ieu p ad a ła n a d P ru te m , lecz p rzeciw nie — w zrastała w m iarę zbliżania się do n a tu ra ln y c h , n aro d o w y ch resu rsó w sw oich.

Można w ięc było poprzestać n a turecko-angielsko-polskiej koalicyi, i pok o n an ie Rossyi u w ażać ja k o re z u lta t p ra w d o p o ­ d obny. D odatek F ra n cy i do kom b in acy i tej p ra w d o p o d o b ie ń ­ stw o zam ieniał n a pew ność. Rossya m usiałaby ru n ą ć , bez m ożliw ości nadziei podniesienia się kiedykolw iek.

Po za plecam i arm ii m oskiew skiej, stojącej fro n te m do li­ nii dunajskiej, była ojczyzna Polska. W niej serca d w u d zie­

(24)

— 12 —

sto-cztero-m ilionow ego lu d u biły nadzieja zszeregow ania się pod d aw n o n ieoglądanym sztan d a re m n aro d o w y m . Legendy l udow e podnosiły T u rcy ę, A nglie i F ra n c y ę do znaczenia m o ­ ca rstw pierw szego rzędu i nad aw ały im godność n a tu ra ln y c h sprzym ierzeńców ugniecionej ojczyzny. P o d łu g legend tych, to z F ra n cy i, to z A nglii, to nakoniec z T urcyi, m iało zejść słońce zb a w ien ia, przy k tó rem Polska odżyć i za k w itn ą ć m iała na n o w o . Na Rusi przepow iednie W e rn y h o ry , w K on­ gresów ce i n a L itw ie pow ieści o w ielkich zw ycięztw ach w ielkiej arm ii N apoleona, w klasie czytającej w yobrażenie o n iew y czerp an y ch b o g ac tw ac h A nglii i o w aleczności floty je j, n atch n ę ły lud Polski w iarę, że ze w spółki olbrzy m ó w ty c h odrodzić się m usi niepodległość Polski. O czekiw ano w k roczenia hu fcó w polskich. W szystko przygotow anem było n a przyjęcie ich, n a spotęgow anie w arto ści ich w szystkiem i n ara z resu rsam i k rajo w e m i. Z pew nością tw ie rd z ić m ożna, że w Polsce nie czekanoby n a w kroczenie sprzym ierzonych, g dyby ab so lu tn y b ra k b ro n i nie w skazyw ał krajow ców 7 n a p rzy m u so w ą bezczynność. M oskale, znając usposobienie to, i ch c ąc zabezpieczyć się ze stro n y P olski, odjęciem jej m ożno­ ści w d a rc ia się przem ocą na te a tr w o jen n y , p ię ć-k ro tn ie przed 1853 rokiem w y k o n ali ogólne rozbrojenie. U sunięcie b ra k u tego było je d y n y m w aru n k ie m sp rzym ierzenia się P o l­ ski z F ra n cy ą , A nglią i T u rc y ą , i... p o k o n an ia Rossyi.

W zględy m ilita rn e zbyt przew ażnie przem aw iały za w spół­ działaniem P olaków , aby chociaż n a chw ilę pozw oliły p rzy ­ puścić, że m ogły być pow odem w ykluczenia Polski z p rzy ­ m ierza przeciw ko Rossyi. Pow ód w y k lu czen ia spoczyw ał całkow icie w e w sp ółzaw odnictw ie politycznem F ra n cy i i A n ­ glii, i zepchnął k o lu m n y sprzym ierzonych z n a tu ra ln e j drogi zw ycięztw a. Dziś już z w szelką pew nością tw ierdzić m ożna, że F ra n cy a ,[z pow odu n iedow ierzania Anglii nie użyła n a le ­ życie sił sw oich w w ojnie w schodniej. Prześw iadczony o tern gabinet petersburgski od pierw szej do ostatniej chw ili nie

(25)

— 13 —

ob aw iał się o u tra tę pozycyi zajętej w 1815 ro k u . Siła w y ­ p ad k ó w postaw iła go n aniej, siła zazdrości utrzy m ała.

Nie należy zatem re z u lta tu w o jn y przypisyw ać pow adze postaw y politycznej g ab in etu w iedeńskiego. A ustrya była p o - p ro stu rzecznikiem k o n g resu , adw okatem Rossyi. R ola jej ograniczała się : straszeniem stron w ojujących rew o lu c y ą i dem agogię, w m aw ianiem w nie, że utrzy m an ie tra k ta tu w ie ­ deńskiego ja st w a ru n k ie m sine qua non bezpieczeństw a tro ­ nó w , p odtrzym yw aniem w s ta n ie n atężenia francuzko-angiel- skiej em ulacyi, i ułatw ian iem p orozum ienia pom iędzy Rosyą a sprzym ierzonym i. Ona to p rz e strz e g a ła , aby broń-B oże strzał ja k i nie p ad ł na m a tery ały p aln e nag ro m ad zo n e tak w Rossyi, jako też w A ustryi. I nie m ogła być in n a rola je j. Z b y t znaną jest słabość A ustry i, aby w k o m binacyacli seryo m ożna było n ad a w ać jej w arto ść d o d a tn ią . A ustrya jest p rz e ­ czeniem w szystkiego, co stanow i m a tery aln ą lu b m o ra ln ą siłę. Z ależna od w ojska w łasnego, n iechętnie noszącego libe- ryę cesarską, od lu d u w y glądającego jeno ch w ili sposobnej do zrzucenia w ięzów apostolskich, zm uszona ru jn o w a ć p o d ­ d an y ch sw oich dla finansów , fałszow ać religię i ośw iatę dla p ro p ag o w an ia a b so lu ty z m u , nie jest ona w stanie ani n a ch w ilę puścić się pasków m oskiew skich. Możnaż p rz y p u ­ szczać, aby pow aga takiego niedołężnego państw a w p ły n ą ć m ogła n a p ostanow ienia sprzym ierzeńców tu r e c k ic h !... Lecz słabość A ustryi jest słabością ab so lu ty zm u , a tern sam em po­ tęgą rew olucyi. W niej k o n c e n tru ją się w szystkie żyw ioły rew olucyjne. P otrącenie sk o ru p y , zasklepiającej b udow ę tę hab sb u rg sk ą , o tw ie ra k ra te r w u lk an icz n y , którego law a w yle­ w a się naraz na w szystkie stro n y , i w y rz u ca n a p ow ierzchnię polityczną W ło c h y , W ę g ry , G erm an ię, R u m a n ię , S ło w ia ń ­ szczyznę i Polskę, i w ojnę rozpoczętą n a w schodzie p o su w a do ostatecznych konsekw encyj w ojny rew olucyjnej. Anglia an i T u rc y a nie m iały w yraźnych pow odów o b aw ia n ia się konsekw encyj ty c h , o sta tn im w yrazem k tó ry c h było sta n o

(26)

— ł o ­

wcze pokonanie Rossyi, u w aln iające T urcyę od niebezpie czenego sąsiada, A nglię zaś od k o n k u ren cy i w kredycie.

K rótki ten przeglyd w ystarczającym je st do ocenienia ch a­ ra k te ru w ojny w schodniej. D otknęliśm y w n im roli p rzy p u ­ szczalnej P olakom n a teatrze polity czn o -w o jen n y ch d ziałań. Pozostaje n a m w ziyść pod nóż analizy tę część P olski, k tó ra zbiegiem okoliczności p o litycznych postaw iony by ła w m o ­ żności działania.

i

(27)

R O Z D Z IA Ł D R U G I.

Em igracya polska je s t organem narodu P o lsk ieg o . — Pod ział na stronnictw a je st k on ieczn ym . — K tóre stronnictw o upoważnionym je st do działania w im ien iu narodu? — Stan Em igracyi w 1853 roku. — Nadzieje E m igra- cy i. — C entralizacya. — Stronnictw o K lęcia C zartoryskiego i nadzieje Onego. — Agenci hotelu Lam bert.

G dybyśm y w yobrazili sobie, że część ja k a ś P olski, p ro w in - cya jed n a, jest w o ln ą

i

n iepodległą politycznie, część ta sta ­ ła b y się m o raln y m środkiem ciężkości Polski całej, i posia­ d ła b y p raw o p rzem aw ian ia w im ien iu n a ro d u całego, jeżeli n ie d la czego innego, to d la tej w ażnej p rzyczyny, że sam a je d n a posiadałaby m ożność m ó w ien ia, i d ziałan ia w interesie n aro d o w y m . E m ig rac y a polska, posiadając p o d w zględem m ożności tej, w szystkie w łasności niepodległej części P ol­ sk i, jest o rg an e m k r a ju i k oniecznem onego dopełn ien iem . Bez niej n a ró d polski, p rzed w łasn em n a w e t su m ien iem , nie b y łb y w stanie objaw ić politycznych i społecznych dążności sw oich. O dw ołanie em igracyi b y łoby ak tem uzn an ia sta tu quo przym usow ego, uchyleniem k a rk u w jarzm o i w yrzeczeniem się najlegalniejszych nadziei n a ro d o w y ch . P olityczne życie Polski, sk ręp o w an e w e w n ą trz w szelkiem i m ożliw em i sposo­ b a m i, ob jaw ia się zew nątrz k ra ju . E m ig ra c y a je st p ro te sta - cyą p o lity cz n ą przeciw ko istniejącem u p o rządkow i rzeczy, p rotestacyą, p o trze b n ą nie ty lk o dla św iata i ludzkości, ale, co n ajw ażniejsza, dla w łasnego naro d o w eg o sum ienia. Ona, stojąc n ie zło m n ie n a straży sz tan d a ru n arodow ego, p rzy p o ­ m in a n ie u sta n n ie P olsce — jej p raw o do b ytu odrębnego a n a ro d o w e g o , św ia tu — n iezbędność p o lityczną istnienia

Polski.

(28)

— 16 —

N aród w ięc P olski i E m ig racy a jego jest jedng w ielk ą cało ścig. E m ig rac y a czerpie z n a ro d u życie, n a ró d z em ig racy i— sam ouznanie życia. O becne polskie « jestem » spoczyw a c a ł­ kow icie w ta jem n icy tej jedni.

N iesłusznie utrzym uję, niektórzy, że kraj sam dość jest obszernem polem p atry o ly zm u polskiego. Nie ulega n a j­ m niejszej w gtpliw ości, że kraj jest po lem ob szern em , że w k ra ju m ożna ro b ić w iele dla celu w yzw olenia P o ls k i; nie m ożna jed n ak że zrobić w szystkiego. G dybyśm y p oprzestaw ali n a sam ych tylko k rajo w y c h ro b o ta c h , m im ow olnie uledz m u ­ sielibyśm y z czasem k ie ru n k o w i zaborców . Kraj nasz, pom i­ m o to, że pozbaw ionym jest b y tu niezależnego, nie przestaje w ażyć politycznie i rozw ijać, nie m oggee być niczem z a ta ­ m ow ane, życie społeczne. K rajów ce, sk ręp o w an i podległościg w ro g o m , nie sg w stanie : an i przym ierzać p olityki do p o ­ trzeb n aro d o w y ch , ani znaczyć etap rozw oju społecznego. Jedno i d ru g ie pow ierzonem b y ć m usi E m ig racy i. Ona p ro ­ w adzić m usi in teresa polskie, a zarazem — o b rab iać i p rz y ­ gotow yw ać kw estye społeczne do przyszłej appro b acy i n a ro ­ dow ej. E m igracya nie może w yro k o w ać sam ow olnie. W yroki jej, dla nab y cia praw o m o cn o ści, p o trzebuję sankcyi n aro d u całeg o ; lecz śro d k i działania i w y b ó r takow ych pozostaję n a j­ zupełniej w w oli jej.

W w yborze środków E m ig racy a polska rozpaść się m u siała n a obozy. W ło n ie jej, ta k sam o ja k w łonie n a ro d u , znala­ zły się żyw ioły : albo p rzeciw ne sobie, albo z odm ien n y ch sta n o w isk zapatrujgee się na interes n aro d o w y , albo też obo­ jętne. P ierw sze postaw iły dw a w y raźn e stro n n ic tw a , dru g ie w yrodziły k ilk a odcieni jednego i tegoż sam ego stro n n ic tw a, trzecie w ydały galeryę p różnujących sp e k tato ró w , p rzy p a tru - jgcych się i kry ty k u jg cy ch . R ozdział te n je st dag iero ty p em zdjętym z Polski. N azw iska stro n n ic tw tylko m usiały u tracić brzm ien ie k rajow e, i zastosow ać się do środka w k tó ry m p o ­ zostały. T acy, któ rzy , ja k np. T u rk u ł, H. Rzew uski, Gał. J a

(29)

ki, Ag. G ołuchow ski, R adziw ił i in n i, zam knąw szy

m n aro d o w y w e w łasnych o so b a ch , myślę,, czasem i

Ł z c , że, podbiw szy łaskę m onarszą, będą w stanie ulżyć zlew ając prom ienie b la sk u w łasnego na głow y n iż - i w arstw społeczeństw a, nazyw ają się w k raju : złym i ♦co ni, M oskalam i, A ustry ak am i lu b P rusakam i. Tacy zaś, ■< nie w yłączając się z lu d u , gotow i są pośw ięcić się za i • zrobić ofiarę z m a ją tk ó w i osób sw oich d la d o b ra • i zny, n azyw ają się P a try o ta m i, lu b d o brym i P olakam i. | g ran ic ą an atem y nasze krajow e nie m-ijją w a r to ś c i: Moskal łUt określeniem narodow ości i znaczy tyle^co-Szwed, H iszpan |a P niak. Z konieczności w ięc nazw iska stro n n ic tw przeci- 1 fe sobie u tra c ić m usiały brzm ien ie krajow e za g ran ic ą i finnieiiić się n a dw a stosow ne jednoznaczniki sw oje : A ry-. | k rata i D em okrata. W yrazy te służą zew nątrz Polski, jako

pa . rta polityczne, otw ierające jednym podw oje przysion- m inisteryalnych, d ru g im — serca ludów .

Owoż, dw a stro n n ic tw a te polskie, tern zajadlej w ystępują ; ciw sobie za g ra n ic ą , im bardziej konieczność nie do- im zorganizow ać się i zniew ala tolerow ać się w zaje- j n kraju . A ry sto k ra ta k rajow y, ufny w p ro te k c ję

naj-pogardza m otłochem , o kurzanym pro ch em k are ty i olśnionym blaskiem o rd eró w je g o ; d em o k ra ta zaś k ra jo ­ w y, po cichu tylko lu b allegorycznie, objaw iać m oże niechęć sw oją do ja śn ie-o św ieco n y ch .

Z aw iedzeni w kom b in acy ach sw oich patryoci fałszyw i, znaleźli się n a w ychodztw ie w śród praw dziw ych, i oddzieli­ wszy się od tych o sta tn ic h , sform ow ali zastęp, w yszczegól­ niający się tendencyam i, kolorem politycznym i zasadam i. Nie m ogąc pogardzać, jak w kraju , zm uszeni są w zględem motło* cliu dem okratycznego u ciekać się do hipokryzyi, a okryw szy się w yrazem « P o la k ,» łudzić tych, którzy nie rozum ieją zn a­ czenia w yrazu tego zew nątrz Polski. Celem ich je st zaprze­ czenie

i

zniszczenie D em okracyi, zabraniającej im m ieszania

2 i

(30)

18

się do sp raw n a ro d o w y ch . Od dw udziestu pięciu lat wysz k u ję oni dla niej A lgerve, P o rtu g a lię , A m eryki i a n tre p r rozm aite — byle ję zkalać, zdem oralizow ać i zabić m o ra f i m a teryalnie. W y staw iajęc ję przed rzędam i, ja k o b u rz cielkę spokojnem u publicznej, jako szajkę dem agogów i soc alistów , czyhajęc ■ n a jakiebędź ru c h y dla ru c h ó w , usiłuj zd yskredytow ać ję w oczach lu d ó w i P olski k ry ty k a czynne ści jej politycznych, k o rru m p o w a n iem celniejszych jej człon­ ków i d en u n ey o w an iem w y słanników .

Nic zatem dziw nego, że D em okracya w alczyć m usi z p rze­ ciw niczkę ta k ę z całę zajadłością tłum ionej w k ra ju zemsty. A nie jest to żadnem zgorszeniem , ja k nie było zgorszeniem w ieszanie M assalskich. Jest to p o p ro stu przeniesienie n a poie jaw ności w alk i niem ożliw ej w k ra ju , do której żyw ioły wzięte sę żyw cem z łona społeczeństw a polskiego.

W a lk a ta dw ó ch stro n n ic tw sta n o w i istotę ogólnego życia em ig racy jn eg o ; prace zaś T ow arzystw a D em okratycznego stan o w ię istotę p o sła n n ic tw a E m ig racy i Polskiej. W alka ta i p rac e razem w zięte w yniesionem i sę z k ra ju i stan o w ię istotę d opełnienia życia naro d o w eg o P olskiego.

T ow arzystw o D em okratyczne, w najprostszem określeniu sw ojem , jest k om panię ochotników sprzysiężonych w m yśli pośw ięcenia się za sp raw ę n aro d o w ę . Tem określeniem reas- su m u je ono w sobie d u c h i c h a ra k te r ogrom nej większości E m igracyi Polskiej. W szystkie kółka, tow arzystw a i odcienia to w arzystw em igracyjnych sę bliższemiy-lub dalszem i motPy- fikacyam i głów nej zasady T ow arzystw a D em okratycznego « przez lu d dla Polski, przez Polskę dla ludzkości. » To też, od poczętku em igracyi po dziś dzień, batalio n ten b ył g łó - w n em źródłem czynów , i je d y n y m rozsadnikiem pośw ięceń. Z niego wyszli apostołow ie i m ęczennicy i roznieśli po P o l­ sce, rozjaśnili zasady dem okratyczne. P olska uznała je , ja k o w y n ik konieczny historycznego rozw oju społeczeństw a jej, uroczyście i oficyalnie m anifestem krak o w sk im (1846), i ta­

4

http://dlibra.ujk.edu.pl

(31)

je m n ie długim szeregiem spisków i ofiar. Te u zn a n ia jaw ne i tajem ne, to porozum ienie się n a polu czynów , są dow odem , że Tow arzystw o D em okratyczne, o bjaw iając rzeczyw istą d ą ­ żność polityczną k ra jo w ą , jest je d y n y m m an d atary u szem , upow ażnionym do działania w im ieniu Polski. L egalność jego jest faktyczną. N ikt na em igracyi nie posiada większego p ra ­ w a rep rez en to w an ia politycznie Polski : an i C zartoryski, k tó ­ rem u m a n d a t odeb ran y m został jeszcze w k ra ju , ani R y b iń ­ ski, który u trac ił w szelkie zw ierzchnictw o w chw ili złożenia b ro n i, ani sejm , któ ry nie istniał n a w y ch o d ź tw ie, an i żadne in n e to w arzystw o lu b kółko.

T ow arzystw o zatem D em okratyczne, posiadając faktyczne i le g aln e uznanie n a ro d u , niem oże być fakcyą. P om aw ian ie go o fakcyjność jest ta k im sam ym m a n ew rem , jakiego sw ego czasu używ ali stro n n icy S tan isław a A ug u sta przeciw ko Ko­ ściuszce. Z arzucano N a c z e ln ik o w i: niezdolność p olityczną, b ra k u m ia rk o w a n ia , i zbyteczne hołdow anie teoryom cudzo­ ziem skim , i to d la tego jedynie, że usiłow ał rozw inąć w szy­ stkie siły n aro d o w e, uzacnić je i zainteresow ać losem ojczy­ zny. S p adkobiercy polityczni stro n n ik ó w S tan isław a A ugusta z tychże sam ych pow odów , tak ich sam ych środków używ ają przeciw ko T ow arzystw u D em okratycznem u. Z arzucają m u : fakcyjność, niezdolność p o lity c z n ą , b ra k u m ia rk o w a n ia i zbyteczne h o łd o w an ie teoryom cudzoziem skim , i, d la s p ra ­ w ienia większego efektu ta jem n e porozum ienie z M oska­ lam i. Dla u sa n k c jo n o w a n ia to zapew ne p o rozum ienia tego, Moskale, A ustryacy i P rusacy rozstrzeliw ali, wieszali i ścinali w y słan n ik ó w D em okracyi i członków C e n tra liz a c y i! . . .

Nie tu m iejsce o d p o w iad ać n a zarzuty, którem i zła w ola obarczała i obarcza T ow arzystw o D em okratyczne. N iechętny n ie zrozum ie, lub zrozum ieć tak o w y ch nie zechce; in te re su ­ ją cy się zaś sp raw am i ojczystem i P olak, przejrzaw szy cz y n ­ ności D em okracyi P o ls k ie j, i wziąw szy n a uw agę tru d n e okoliczności, w śród k tó ry ch tak o w e od b y w ać się m usiały,

— 19 •—

(32)

uw zględni nie jed en błąd rzeczyw isty i u sp raw ie d liw i nie je d n o w ykroczenie. L udzie n ie anioły : m ogą i m uszą błądzić.

N ieom ylność je st u d ziałe m sam ego tylko Boga.

S tan E m ig racy i w ch w ili p rzekroczenia P ru tu przez Mo­ skali niebył najśw ietniejszym . T ow arzystw o D em okratyczne, d o tk n ię te szeregiem niepow odzeń, zajętem było bardziej obli­ czaniem i p rzygotow yw aniem sił sw oich, ja k p o lity k ą z e ­ w n ę trz n ą . W ypadki w e F ra n cy i w końcu 1851 r. zaszłe były o statnim najw iększym d la niego ciosem . U trzym anie się po ciosie tym dow odziło konieczności m o ra ln e j, i logicznej racyi b y tu T ow arzystw a. U trzym aw szy się, m iało ono p raw o po­ w iedzieć E m igracyi i krajo w i « nie ro zpaczajm y, » lecz nie m iało środków działan ia po daw nem u. G łow nem zadaniem onego po 10 g ru d n ia stało się u trzy m an ie części składow ych, przeszkodzenie rozsypaniu się ich. Ciężar ten spoczyw ał n a C entralizacyi. Zenit pom yślności reakcyjnej był zenitem n ie - pom yślności dla D em okracyi E uropejskiej, a zatem i d la ściśle z nią zw iązanej — Polskiej. Lecz w nieszczęściu, ja k w p o ­ m yślności, są p ew ne g ra n ic e , poza k tó re O patrzność nie daje p rzekraczać tow arzystw om , m a jący m racy ę b y tu . D em okracya P o lsk a, ześrodkow ująca w C entralizacyi działalność sw oją, sta ła w ow ym czasie na ty m szczycie niepom yślności, n a k tó ­ ry m m iała dla niej odbyć się p ró b a najw yższa — m iała się rozw iązać kw estya b y tu : na któ ry m p o w in n y ją były spotkać i napaści w rogów zew nętrznych i niezgody w ew n ętrzn e. P ie r­ w sze, pochodzące od bezsilnych fakcyj p o lsk ic h , lu b od c u ­ dzoziem ców , były m niej s tra s z n e m i; lecz za to, bez poskro­ m ienia d ru g ic h , nie p o d o b n a było czynnie przy stąp ić do w yciągnięcia w szelkich m ożebnyeh korzyści z w ojny, któ ra toczyć się m iała n a granicy polskiej.

Inaczej sta ła ary sto k racy a polska. Położenie jej określi się k ró tk o i w yraźnie : b y ła ona narzędziem w rę k u try u m faln ej reakcyi. W określeniu tern spoczyw ała cała jej m ożność dzia­ ła n ia , zależna od p rzy w id z eń , w oli lu b p otrzeb gabinetów

— 20 —

(33)

21

w p lątan y c h do w ojny w sch o d n iej. Na nich w ięc o p arte ma nadzieje sw oje.

N iepodobieństw em b yło, ab y , stęschnieni do Ojczyzny w y­ chodźcy, m arzący o Polsce swojej ja k o E ld o rad o ja k ie m , w idząc d aw n y c h tow arzyszów b ro n i F ra n cu z ó w , in te reso w a­ nych osłabieniem M oskwy, A nglików , i zagrożonych o s ta ­ te cz n y m up ad k iem T u rk ó w , idących n a w ojnę przeciw ko

M oskalom , n iep o d o b n a było aby n ie sform ułow ali sobie n a ­ stępującej treści : S przym ierzeńcy, pobiw szy M oskali, ściga­ ją c n ied o b itk ó w , zajdą a ż ... n a U krainę. U k rain a, zachęcona obecnością w ojsk n ieprzyjaznych Rossyi i w idokiem p rz e ­ w ra ca jąc y ch się k o lu m n m o sk iew sk ic h , zaw re cała do głębi i w siądzie n a koń. W styd byłoby n am w y c h o d ź c o m , n am żołnierzom p o ls k im , nie być obecnym i przy tym akcie u ro ­ czystym U kraińców , i w pierw szej chw ili po w stan ia nie prze­ lać k rw i za Ojczyznę, nie ofiarow ać dośw iadczenia bojow ego n a usługi b rac io m R u s in o m !... A toć to ta s a m a tin s ró a S , o * * k tó re j, n a w e t N apoleon Is?y pow iedział : « ż e jak 100,000 M-rkm m mtw w siądzie n a k o ń , to nie m a ju ż sposobu kazać im zsiąźć! » F a n ta zy a e m ig ra n tó w , podsycana bezgraniczną m iłością P o lsk i, szybko p rze p ro w ad z ała arm ię sprzym ierzo­ n y ch przez szerokie stepy u k raiń sk ie aż pod w ały K ijo w a, i w idziała n ad stem tysięcy głów u k ra iń sk ic h jeżących się sto tysięcy spis, a n a spisach ty c h p rom ieniło szczęście i n ie p o ­ dległość Polski.

Dziś dopiero, bez nara żen ia się na zarzut pessym izm u, albo i n a gorszy ja k i, pow iedzieć m ożna że w ychodźtw o błądziło ko m b in a cy ą tą, lecz błądzenie takie przynosi m u zaszczyt. De- m okraci-rep u b lik an ie gotow i byli w y p ró b o w a n ą wraleczność sw oją ofiarow ać sprzym ierzeńcom , byle z b ro n ią w ręk u dostać się n a ziem ię ojczystą, gotow i byli pośw ięcić zasady, i... n ie m a c o ta ić ... przyjąć k ró la jakiego, byle o g ląd ać P o lsk ę n ie­ podległą. W spom nienia świeżych a gorzkich zawodów' re w o ­ lu cyjnych u sp raw ie d liw ia ły pozornie usposobienie i nadzieje

(34)

T2

w iększości em ig racy jn ej, i zagłuszały głos C entralizacyi usi­ łującej studzić tę gotowość. Na przestrogi i n ap om nienia jej odpow iad an o : « Tyle rew olucyj przeszło n ad E u ro p ę , w ty lu w alk ach lu d o w y ch braliśm y już u d z ia ł, a żadna z rew olucyj ty c h i w alk nie zaprow adziła nas do ziem i obiecanej. T rony, chociażby dla tego tylk o , aby o d erw ać nas od zw iązku r e w o ­ lucyjnego, użyję k rw i naszej n a o d b u d o w an ie Polski. » Zapo­ m n ia n o o tern, że ile rew o lu c y j, ty le było i reakcyj try m fu - ję c y c h , i że rew olucyje m iały zaw sze in te r e s , a czasam i i chęć w sp ó łd ziałan ia z nam i w sp raw ie niepodległości P o lsk i; tro n y zaś, n ig d y . C entralizacya p rzeto m iała racy ę politycznę stu d zen ia z a p a łu , któ ry o g arn ę ł był ogół, i rac y a jej była tern w ięk sza, że a ry sto k ra cy a zn a jd o w ała się w m ożności exploa- to w an ia zapału tego na sw oję korzyść. Lecz d are m n e b yły w o łan ia C e n tra liz a c y i, d are m n em było energiczne w y stę p ie - n ie jej przeciw ko L e g io n o m ; ogół nie był usposobionym do * śtB 6łi^ftiit?fłosu je j; m ała tylko g arstk a pozostała z C e n tra

-P ra w d ę pow iedziaw szy, nie w porę w y b ra ła się ó n a 7 ,M f-* w a ru n k o w ę opozycya. Opozycya C entralizacyi b y ła b y s k u - teczniejszę, gdyby cel p o w s ta n ia , uk azy w an y przez n ię , w esprzeć by ła w stan ie ja k im k o lw ie k środkiem . P rzeczęc b ie rn ie, m ogła ona być p e w n ę , że w ołan ie jej będzie w o ła ­ n iem n a puszczy. Z d ru g iej stro n y je d n ak ż e n iep o d o b n a nie p rz y z n a ć , że sum ienie polityczne n akazyw ało jej pow iedzieć p r a w d ę , chociażby sk u tk iem p raw d y tej m iało być zd y sk re­ d y to w an ie się i u tra ta p o p u la rn o śc i. U czyniw szy to, C e n tra li­ zacya d o p ełn iła obow ięzku sw ego w g ran ic ac h ów czesnej m ożności sw ojej.

P rzekroczenie przez Moskali P ru tu w yw ołało także n a E m i- gracyi i in n y głos, p o la rn ie przeciw ny w o łan iu C entralizacyi, a pom im o to, nie znajdujęcy ani echa an i w iary . H asłem jego b yło : « Nie jestem ja ani ary sto k ra tę ani dem o k ratę, ale P o la­ kiem !» treścię z a ś : « Przez lat tyle p ra c o w a łe m , a plw aliście

(35)

— 23 —

n a m nie; przez la t tyle m ó w iłem żedyplom acya zbaw i P olskę, a w y nazyw aliście m nie kłam ca. Otóż przyszedł czas, w k tó ­ rym przepow iednie m oje ziszczę się , a p rac a w y d a ow oce, Co najjaśniejszy to najjaśniejszy : ja k trzoda p o trzebuje p a ­ sterza, ta k naró d k ró la . G rom adźcie się jeno pod opieka m oja, a będzie i kró l i Polska. Ł askaw ość m oja jest bez gran ic. A m nestyuję w as d em o k ra ci! I ja w duszy d e m o k ra ta , ale przedew szystkiem P olak. Jak będzie P o lsk a , to i król jej będzie m o ż e... d em okratyczny! » T akim p ro p a g a c y jn o -p ro - klam acy jn y m sposobem przem aw iała ary sto k racy a do em i- g ra c y i, i pilniej ja k kiedykolw iek poczęła p u k ać do d y p lo ­ m atycznych podw oi. W rezu ltacie jed n ak że dyplom atycznych p o w ik ła ń , nie w id ziała ona P o lsk i, jeno w odę zm ąco n ą, w której ry b ak przem yślny bogaty połów zrobić potrafi. G dyby jednakże, co zdarzyć się m ogło nadspodziew anie, przy tra k ta ta c h , przy p isan iu n o t i p ro to k u łó w , strzeliła jakiem u najjaśniejszem u myśl bło g a zrealizow ania literaln ie tra k ta tu z 1815 r o k u , to n a d n ie tra k ta tu tego jest i P olska, ta k a zu ­ p ełnie, jakiej p o trze b a na zaspokojenie am bicyi ja śn ie w ie l­ m ożnych ofiar p atry o ty zm u . Po dw udziestu dw ó ch leciech w y g n a n ia , pow ró cilib y oni n a krzesła sen ato rsk ie , do tek m in iste ry a ln y cli i b u ła w h etm a ń sk ic h , i syci sław y, otoczeni u ro k iem pośw ięcenia się, spocząć by m ogli po tru d a c h żebra­ n in ... n a korzyść E m ig ra c y i, i b a ló w ... na korzyść ubogich. Z w ro t dyplom atyczny ku P olsce kongresow ej nie był n ie ­ p o d o b ie ń stw em ; gabinet w iedeński n a w e t, in sp iru ją cy się jeszcze p o lity k ę księcia, M e tte rn ic h a , n ie b ardzo by m u się sprzeciw iał. Chodziło tylko o to, aby P olsce tej odjąć w szelką m ożność p ró b o w a n ia d rugiego 29s° L istopada. Na zarzut ten zaś, dyplom aci h o te lu L a m b e rt, głów nej k w atery a ry s to k ra ­ ty c z n e j, m ieli sporę rezerw ę rozm aitych propozycyj, u ło ż o ­ n y c h

w

chw ilach ro zm y ślań , k tó ry ch dw adzieścia d w a lata do sta rczyły im p oddostatkicm . Pom iędzy pro jek tam i tego ro ­

d z a ju , n a szczególną

uwagę

zasługuję następujące :

(36)

1° Z aprow adzenie m a jo ra tó w ;

2° Obce garnizony w tw ierd zach p o lsk ic h ;

3° Z aokrąglenie k ró lestw a przez odstąpienie Kossyi w o je­ w ództw a A ugustow skiego i połow y Lubelskiego.

Lecz i bez tego zw rotu k u Polsce, sam a w o jn a , taka ja k a ona była, przed staw iała się pod p ostacią żniw bogatych ty m , k tó ry ch n a jw a ż n iejszem n a w y g n an iu za tru d n ie n ie m było polo w an ie po św iecie n a stopnie i o rd ery . W iedział k o rp u s d yplom atyczny polski że T u rcy a potrzebaje oficerów i w o js k a ; dostaw szy w ięc fu rm sp w a n ie jej jednego i d ru g ieg o , m ożna było w stosunku do em igracyi sta n ąć w c h a ra k te rz e szafarzy stopni, a tym śro d k iem , i w ynagrodzić w ie rn y c h , i pozyskać now ych p arty z an tó w .

Jak tedy, dw a głosy, z k tó ry c h jeden u k az y w ał cel bez środków , d r u g i , środki bez c e lu , jednocześnie praw ie dały się słyszeć na em igracyi i jednocześnie zo sta ły ... n ie u słu c h a ­ nem u J a k to n ie szeregow ać się obok sp ryym ierzonych, kiedy w ojna przenieść się może n a ziemię o jc zy stą!... Jak to zaciągać się do szeregów pod w odzą naczeln ik ó w z ra m ie n ia hotelu L a m b e rt!... Było to już w ielkiern zw ycięztw em dla księcia C zartoryskiego, kiedy pom im o takiej przeszłości, pom im o

votum nieufności podpisanego przez 3,200 w ychodźców , głos

jego, postaw iony n a szali przeciw nej głosu C entralizacyi, zrów now ażył ten o sta tn i. P ozostaw ało m u tylko p rzy k ła d ać ciężarków p o tro c b u , aby p rzechylić szalę n a sw oją stronę.

Poniew aż ho tel L am b ert w y stąp ił podczas w ojny w sc h o ­ dniej jako czynnik d o d atn i, zanim w ięc p rzystąpim y do k ry ty ­ cznego p rzeglądu czynności jego, zastanów m y się pierw ej n ad resu rsam i ja k ie p rzygotow ał sobie przez ćw ierć blisko w ieku.

Książe C zartoryski tw ie rd z ił i tw ierd zi, że działa n a d ro d z e d y plom atycznej. Dla zrzucenia z siebie zarzutu up rz e d z e n ia , przy p u śćm y na chw ilę że droga ta może zaprow adzić do Polski', lecz jakież są w a ru n k i, aby tem u może nadać pow agę p o d o b ie ń stw a? K tóry d y p lo m a ta znaczy więcej : czy te n ,

(37)

k tó ry , w y m aw iając w yrazy m ój najm iłościw szy p a n , w yrazy te w ustacli jego m a ją w arto ść trzechset tysięcy b ag n etó w , czy ten, k tó ry taki sam to w a r ofiaruje w cenie trzydziestu tysięcy b a g n e tó w ? ... Cóż obok dw óch ta m ty c h , w a rt d yplo­ m a ta, nie posiadający ani je d n eg o złam anego b ag n e ta n a poparcie opinii sw o je j? ... Dzieci tylko chy b a m ogą ufać bez­ bronnej d y p lo m a c y i; a ta k ą , niestety, jest dyplom acya h o te lu L am b ert. Znajom ości d aw n e , d atu jąc e z czasów piastow ania teki sp raw zag ran iczn y ch w g abinecie p e te rs b u rg s k im , ze zm ianą okoliczności zm ieniły ch a rak te r. N adskakiw ania u n i­ żone, k tó rem i otaczano niegdyś przd staw iciela potężnego p ań stw a, p rzy b rały c h a ra k te r biernej ety k ietaln o śc i, n ie d o - zw alającej n a w y p y ch a n ie za drzw i dysgracyonow anego m in istra. P rz y jm u ją go w salonach z całym cerem oniałem g rze czn o ści, nieobow iązującej do niczego w g a b in e ta c h , z sym patyą p o lito w a n ia , niedozw alającą przekraczać g ran ic grzeczności.

D yplom atom zatem tego rodzaju co książę C z arto ry sk i, pozostaje je d y n a droga : przy p o m in an ie się i nastręczanie tym któ rzy po rozm aitych k ra ja c h p iastują jak ąk o lw iek w ładzę.

T akim jest c h a ra k te r d yplom atyczny księcia.

C h a ra k te ru tego pew no nie n ad a ła m u Polska, bo P olska n ie potrzebuje grzeczności, a tern m niej ja łm u ż n i w sparć. S p ra w a jej, w ykluczona ze sfery d y plom atyczno-gabinetow ej, w eszła do sfery p olityczno-rew olucyjnej, w której jest ró w n ą pom iędzy rów nem i, m a n a tu ra ln y c h nieprzyjaciół i n a tu ra l­ n y ch sprzym ierzeńców . W im ien iu jakiej Polski działa d y ­ p lom atycznie książę C zarto ry sk i? czy w tej, któ rą dy p lo m a­ cya k ilk a k ro tn ie już potępiła? — Jeżeli tak, to pom iędzy n ie­ przyjaciółm i szuka dla niej sprzym ierzeńców . To d a rm o : w łasn ą w iną upadliśm y, w łasnem i siłam i p o w inniśm y p o ­ w sta ć; a jeżeli sił tych nie m am y, to napróżno w ysiadyw ać będziem y n a adam aszkach szczęśliw ców , nie m ający ch d la nas nic innego, oprócz : w jnajlepszym r a z ie — litości, w zw y­

— 25 —

(38)

czajnym — pog ard y . Bezsilny dyplom ata m usi być w n a jz u ­ pełniejszej zależności od h u m o ru silnych : naprzy k rzan ie się i oczekiw anie sa je d y n ém i form am i, w k tórych odbyw ać się m oże działalność jego. A działalność tak a, o ile z jednej stro ­ ny jest bezkorzystnę pod w zględem politycznym , o tyle z d ru ­ giej, pod w'zgledem h o n o ro w y m , usiłując w cisn ęć osoby p o ­ jedyncze do tej sfery, z której w y p ch n ię ty m został n a ró d , — je st h a n ieb n ę .

Księże C zartoryski, okryw szy się p o w agę dyplom atycznę, exliibow at się osobę w łasnę w P ary żu ; w L ondynie zaś i K o n stantynopolu osobam i agentów sw oich. Czynności jego w ostatniej tej stolicy m iały najw ięcej znaczenia, d la tego, że m ia n o w n ik w artości d y p lom atycznej T u rcy i najbardziej z b li­ żał się do nicości politycznej, w jak iej k ręciła się dyp lo m acy a h o te lu L am b ert. A g en tu ra ko n stan ty n o p o lsk a by ła środkiem k ierow niczym , ku k tó rem u ciężyły : a g e n tu ra B elgradzka i T u lc z a ń sk a , w ysłańce n a Mul tany i W ołoszę , am ato ro w ie udajęcy się n a K aukaz i adm in istracy a czyflika (folw arku), zw anego przez m iejscow ych Czingane-Kej (wieś cy g a ń sk a ), a przez h o te l L am b ert — Ad a m ó w k ę . A g e n tu ra ta, pozostajęc pod p ro tek c y ę am basady fra n c u z k ić j, służyła tej ostatniej jako bureau des renseignem ents o kraju , o k tó ry m F ra n cu z i n ig d y nie m ieli dokładnego pojęcia. Znaczenie więc jej rze­ czyw iście przenosiło znaczenie głów nej n aw e t k w a te r y , a czynności, odnosząc się do w szystkich wyż j w ym ien io n y ch gałęzi, zw iększało się jeszcze sferę zabierania i utrzym yw ania znajom ości z u rzę d n ik a m i tu re c k im i i stu d io w a n ia etykiety m u z u łm a ń sk iej.

W iadom o pow szechnie, ja k i n a W schodzie p an u je n ied o ­ statek ludzi specyalnych tak w w o jen n y m jak w cyw ilnym w zględzie. Nic zatem dziw nego, że kładzenie przez k ilk a n a ­ ście lat w uszy T urków tw ierdzenia, że ks. C zartoryski, z n a ­ jom y im jako potężny niegdyś przyjaciel A leksandra I, je st n aczelnikiem E in ig racy i Polskiej i m a n a zaw ołanie sw oje

— 26 —

(39)

— 27 —

zdolnych generałów , inżynierów , polityków , e tc ., w yro b iło w nich przekonanie, że rzeczyw iście księże ten rozporządza ludźm i u ta len to w a n y m i, m ogącym i przydać się T u rcy i w r a ­ zie potrzeby. Gdyby paszom tureck i/n nie były obcem i p ró b y ta len tó w d ostaw ionych S erbii przez hotel L am b ert, p rze k o ­ n an ie to, upadłszy, nie naraziło b y ich przynajm niej na B y- Strzonow skich. Lecz snadź ta k ju ż zapisano było w księdze p rzeznaczenia, że S erbia i T u rcy a przek o n y w ać się m u siały każda oddzielnie.

S erbia pierw sza zap ro p o n o w ała agen tu rze sprow adzenie p rofesorów i lu d w isa rz y polskich. Z profesorem poszło je­ szcze jak o -tak o : znalazł się Czech, k tó ry , przyj ą w szy re k o - m endacyę ho telu L am b ert, dotychczas jeszcze n au c za S er­ bów ; ale ludw isarz — n a ro b ił kosztów n ie p o trzeb n y c h , nie u m ia ł p oradzić z piecem , kazał sobie zapłacić dom ages-intó-

rets i odjechał. A gen tu ra zaś ze sw ojej ’ stro n y , uczyniw szy

dw ie ta k ie w ażne u słu g i, sadziła się dostatecznie d y p lo m a ty­

cznie u p o w aż n io n a d o ro b ie n ia dyplom atycznych propozycyj.

P ierw szą było m ałżeństw o księcia W ito ld a z księżniczką Serb* ską, d ru g ą — pożyczka serbska dla T urcyi.

P ro je k t m ałżeń stw a p rzyjętym został bez g n ie w u , ale i bez sk u tk u . P obłażliw o ść ta tłóm aczy się sym patyą, ja k ą n a ró d serbski czuje do ry cersk ich P olaków . A g en tu ra je d n ak ż e tłó - m aczyła ją snadź sobie inaczej; nie w ah a ła się bow iem w K on­ sta n ty n o p o lu i w B elgradzie zaagitow ać : jed n o ra zo w e sp ła­ cenie k ap ita łu od corocznego h ara czu , do którego Serbia obow iązaną jest w zględem T u rcyi.B yło to w czasie, gdy p ie r­ w szy raz w E u ro p ie podniesioną została kw estya pożyczki tureckiej. Nic zatem dziw nego, że propozycya a g e n tu ry w y ­ dała się S erbom p raw d o p o d o b n ą i była ta k ą póty, p óki m in i- ste riu m B elgradzkie, m ając już w szelkie pow ody uw ażan ia kw estyi za u k o ń cz o n ą z w ielkim dla S erb ii p ożytkiem , nie p rzekonało się, że cała sp raw a ta b y ł a Uiistyfikacyą, że P o rta an i w ie, ani chce o niej w iedzieć. Ze sp ra w a to skom *

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gołębiewski, Obrona Płocka w sierpniu 1920 roku w listach Marii Macieszy (cz. Korespondencja Aleksandra Macieszy, sygn. Glass, Młodzi walczą. Szczepański, Harcerstwo polskie w

Якщо ми бачимо, що дитина дратівлива, напружена або пригнічена, згадаймо, що вона бореться з чимось, що виходить за межі її розуміння світу. Наче світ раптом

− omówić bądź przypomnieć zasady bezpieczeństwa, sygnały alarmowe, elementy obrony cywilnej, pierwszą pomoc;.. − informować, jakiego wsparcia im i ich rodzinom może

W Gdańsku staliśmy tak jak mur, gwiżdżąc na szwabską armatę, teraz wznosimy się wśród chmur, żołnierze z Westerplatte?. I ci, co dobry mają wzrok i słuch,

XXXII Okręgowego Zjazdu Lekarzy Wielkopolskiej Izby Lekarskiej z dnia 9 kwietnia 2011 r.. w

O ile Polacy w Australii chroni¹ siê przed asymilacj¹ poprzez pielêgnowanie jêzyka polskiego, o tyle dla Polaków na Ukrainie centralnymi elementami kultury s¹ wyznanie kato-

Вступая в Фонд Тьера, он располагал смелым и современным планом исследований, во многих отношениях уже предвещавшим его будущую концепцию „неделимой”

7RPRMHī\FLHRGFVHULDO .REUDRGG]LDâVSHFMDOQ\ RGFVVHULDO 1DVK%ULGJHV RGFVVHULDO 1DVK%ULGJHV RGFVVHULDO 1DSLVDâDPRUGHUVWZR RGFVVHULDO .REUDRGG]LDâVSHFMDOQ\ RGFVVHULDO