• Nie Znaleziono Wyników

Ksiądz Benedykt Chmielowski jako uczony barokowy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ksiądz Benedykt Chmielowski jako uczony barokowy"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Wichowa

Ksiądz Benedykt Chmielowski jako

uczony barokowy

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 5, 45-56

1999

(2)

'KATWS

Seria V 1999

M aria W ich ow a

Ksiądz B enedykt C hm ielow ski

jako u czo n y barokowy

I. Stan encyklopedyzm u barokowego

Idea p a n so fii w nauce europejskiej XVII w.

N a N ow e A teny księdza B enedykta C hm ielo w sk ieg o złożyły się dw a tomy, z k tórych pierw szy w yszedł w 1745 r. w e Lw ow ie w oficynie G olczew skiego, d rugi zaś ro k później w tam tejszej d ru k arn i jezuitów . W ydanie następne p ochodzi z lat 1754-1756, a zaw iera, obok p rz e d ru k u to m ó w 1-2, tzw. su p le m e n t, czyli to m y 3 i 4.

D zie ło ukazało się w ięc u schyłku czasów saskich i nie m iało dobrej opinii w śró d u czonych. P rzez długie dw a w ieki w ydaw ano o tej książce bardzo surow e sądy. J ó z e f K allen­ bach określił ją ja k o „straszliw e k u rio z u m encyklopedycznej niewiedzy, w której nie w ia d o ­ m o co bardziej podziw iać, czy naiw ność kom pilatora, czy je g o pracow itość, czy w reszcie d o kładność w przytaczaniu rzekom ych ź ró d e ł” . E ncyklopedia C h m ielo w sk ieg o w in te n ­ cjach w ielu badaczy (K allenbach, W ilh elm F eldm an, Ju lia n K rzyżanow ski) m iała stanow ić d o w ó d up ad k u k u ltu ry polskiej u p ro g u epoki ośw iecenia. Tym czasem należy na nią spojrzeć ja k o na dużej rangi w y tw ó r tej kultury, na d o k u m e n t obrazujący stan nauki czasów, w których pow stała. B o w iem każda encyklopedia w yraża d u ch a swej epoki, je s t o dbiciem m en taln o ści sw ego tw órcy czy też twórców , w yrasta z określonych tradycji i środow iska kultu raln eg o ,

1 J. Kallenbach, P rzyczyny upadku Polski, [w:] Czasy saskie. Wybór źródeł, opr. J. Feldm an, Kraków 1928 (B N I 110).

(3)

stanow i obraz tendencji in telek tu aln y ch zn a m ie n n y ch dla zainteresow ań i w arsztatu autora, odzw iercied len ie je g o św iatopoglądu i orientacji naukow ej.

Z ad a n ie m tego artykułu je s t pokazanie Nowych Aten ja k o dzieła ściśle osadzonego w tra­ dycji nauki barokow ej, która na teren ie R zeczypospolitej w ydała w iele w ybitn y ch in d y w id u ­ alności, w śró d nich zn akom itego leksykografa G rzegorza K napskiego, p rofesora A kadem ii K rakow skiej Sebastiana Petrycego, u czonego gdańskiego B artłom ieja K eckerm anna; w L esz­ nie działał sły n n y pedagog czeski Ja n A m os K om eński. W ym ienieni u czeni w w iększości uw ażali, że w y b itn y um ysł ludzki je s t w stanie ogarnąć całość dostępnej m u wiedzy, a sami p row adzili działalność nau k o w ą w różn y ch dyscyplinach rów nocześnie, np. w n aukach h u ­ m anistycznych i przyrodniczych. W ym ienić tu należy Ja n a A dam andego K ochańskiego,

. . . ?

Sebastiana Petrycego, Ja n a Jo n sto n a , a także B artłom ieja K eckerm anna“. W spom inany ju ż K om eński opow iadał się za koncepcją uniw ersalizm u nauki i za pansofią, która m iała sta n o ­ w ić p róbę ujęcia w e w łaściw ym , w ręcz idealnym skrócie, aby nic u ro n ić niczego w ażnego,

✓ • ✓ ^3

całości w iedzy zdobytej przez ludzkość . Jesteśm y w ięc u p rogu barokow ego ency k lo p ed y ­ zm u , dla k tórego pansofia była w łaściw ym k ie ru n k iem działania. Pojęcie to w yjaśniał K o­ m eński w następujacy sposób:

W szechw iedza ludzka to ujęcie całej m ądrości, jak a przypadła w udziale czło­ w iekow i. N azy w am y ją pansofią, to je s t w szechw iedzą, poniew aż w te n sposób podkreślam y, aby w szyscy ludzie uczyli się być m ądrym i w każdym zakresie i w p ełni. To, że w szyscy ludzie m ają być mądrzy, znaczy, że nikt, kto się u ro d ził człow iekiem , nie m oże być pozbaw iony tego w spólnego św iatła m ą d ro śc i4.

Ja k w idać, K om eński dążył do tego, aby cz ło w ie k -u c z o n y zdołał ogarnąć sw ym u m y słem w szystkie zagadki świata, nie do końca jasnego, raczej nie do końca zrozu m iałeg o , i ja k o przeciw w agę przedstaw ić niezbitą pew ność ustalonych system ów w iedzy:

O b y je d n a k Bóg o tw orzył człow iekow i oczy ducha, aby człow iek m ó g ł p rz e ­ niknąć zw iązek rzeczy i ukazać go in n y m ludziom ! W zarysie chrześcijańskiej pansofii, je śli B óg pozw oli, d am próbę m ojego dośw iadczenia, z p o k o rn ą nadzieją, że Bóg, za p o śred n ic tw em innych, ujaw ni kiedyś w ięcej takich p ró b 5. Z a te m istniejąca w iedza m oże być u fo rm o w a n a w je d n o litą całość, w jakąś w szech n au k ę, zam k n iętą w dziele encyklopedycznym , chociaż pow stania w ielkiej u niw ersalnej en cy k lo p e­ dii tw órca tej koncepcji nie doczekał.

Słow a K om eńskiego w yrażają w iarę w „organ iczn ąjed n o ść całości w ied z y ”6 w m ożliw ość w ypracow ania w iedzy u niw ersalnej. W iara ta była u d ziałem licznych śro d o w isk n aukow ych

2 Z ob . M . Iłow iecki, D zieje nauki polskiej, Warszawa 1981, s. 9 8 -1 0 2 .

3 Z ob . E. A ngyal, Św iat słowiańskiego baroku, tł. J. Prokopiuk, sł. w st. J. Sokołow ska, Warszawa 1972, s. 190. 4 Cyt. za: J. O lk iew icz, O d A d o Z czyli o encyklopediach i encyklopedystach, Warszawa 1988, s. 49.

5 Tamże, s. 151.

(4)

K siądz B e n e d y k t C h m ie lo w sk i ja k o u c z o n y b aro k o w y 47

w XVII w. Jej m etafo ry czn y m ob razem było określenie arbor scientianun — d rze w o w ied zy U c z e n i głosili ideę stw orzenia encyklopedycznego system u w iedzy u niw ersalnej, który byłby zarazem sy stem em p o w szech n y m i skierow anym ku odn o w ie człow ieka. M iałaby to być w iedza p rze d staw io n a przystępnie, zaprezentow ana w całości, tzn. pokazująca w szystkie d zied zin y n auki i sztuki, w usystem atyzow anej stru k tu rze . U c z e n i tam tych czasów „uważali encyklopedię za isto tn e narzędzie nieograniczonego postępu naukow ego, m oralnego i sp o ­ łe cz n eg o ” . C z y w o b ec tego taki cel — ogarnięcie w iedzy z różnych dzied zin i uprzystępienie jej szero k im rzeszo m odbiorców , ja k rów nież zam iar opracow ania encyklopedii i je g o u rz e ­

czyw istnienie w e d łu g koncepcji nauki barokow ej — p o w in n o być a rg u m e n te m przeciw ko C h m ie lo w sk ie m u ? Trzeba ró w n ież w ziąć pod uwagę, że d zieło w yszło spod pióra am atora, a nie zaw odow ego uczonego. M im o to dziekan rohatyński d obrze o rien to w a ł się w głów nych założeniach ów czesnego encyklopedyzm u. A probow ał p rzekonanie, że w iedza p o w in n a być użyteczna, p rze d staw io n e poglądy m ają być p o ddane krytycznej analizie i ocenie, tw órca encyklopedii p o w in ie n też kierow ać się praktycyzm em , troską o korzyści u ży tk o w n ik a dzieła.

Ó w cześni uczeni w ręcz byli przekonani, iż opracowyw anie kom pendiów encyklopedycz­ nych je st niezbędne, aby popularyzować w iedzę naukow ą z różnych dziedzin. G łęboko wierzyli,

że w szyscy p o w in n i poznać przynajm niej podstaw y n ie o d zo w n y ch nauk, ja k praw o czy m edycyna, oraz że nie p o w in n y być im obce zasady chem ii, astrologii i m agii natu raln ej choćby po to, aby u niknąć w p ro w ad zen ia w błąd (...) przez au to ró w horoskopów , w ró ż b itó w i fałszywych magów. W końcu także sztuki m e ch a n icz n e, roln ictw o i arch itek tu ra są (...) integralnym i częściam i wiedzy, n ie zb ę d n y m i dla każdego, kto chce działać ze znajom ością rzeczy i pew nością, ja k o że nie m o ż n a posiadać nauki bez sztuki ani sztuk bez nauk. W ystarczy tylko znać ich podstaw ow e i „p rz ew o d n ie” pojęcia, należycie upo rząd k o w an e zg o d ­ nie z ich racjonalnym i m eto d y czn y m ła d em 8.

Taki też był cel pracy C hm ielow skiego. Inten cją tego d o m o ro słe g o u czonego było dążenie do prawdy, zgłębienie je j i u d o stę p n ie n ie o dbiorcy dzieła. W p rze d m o w ie Do czytelnika wyjaśniał:

M usiałbyś w ielkie przew racać wlum ina, skupow ać biblijoteki, a tu m asz bez pracy multa scienda [liczne w iadom ości], które gotow e czytając, zważ, że non

iacet in molli ueneranda Scientia lecto [czcigodna W iedza nic leży na m ię k k im ło ż u ] .

O p ra co w a n ie Nowych Aten w ym agało w ielkiego w ysiłku. Aż p odziw bierze, że tę gigan­ tyczną pracę w yk o n ał je d e n człow iek. P rzed p rzystąpieniem do pisania m usiał podjąć w ażkie decyzje co do kształtu dzieła i je g o układu. W tym w ypadku kierow ał się rozw iązaniam i w ypracow anym i p rzez tradycję tego g a tu n k u p iśm iennictw a.

7 Tamże, s. 7. 8 Tamże, s. 49.

(5)

K oncepcja en cyk op ed ii C h m ielo w sk ieg o

na tle tradycji i praktyki w sp ó łczesn ej p isarzow i

Ja k w iad o m o , en cyklopedyzm naro d ził się w starożytnej G recji i z p o w o d ze n iem ro zw i­ ja ł się w R zym ie, następnie w śred n io w ieczu i w kolejnych epokach k u ltu ry europejskiej.

Pojęcie encyklopedia m a też grecką prow eniencję. Z w ro t enkyklios paideia znaczy „tw orzący całkow ity krąg w y kształcenia”. N ie je s t to odległe od barokow ej idei pansofii, dążącej do ogarnięcia pełn i w iedzy i u fo rm o w a n ia z niej je d n o lite j całości.

K olejny po C h m ie lo w sk im polski encyklopedysta, Ignacy Krasicki, w yjaśniał istotę takie­ go dzieła następująco:

E ncyklopedyja, te rm in znaczący zw iązek wiadomości [p odkr M . W.]. W tłu m a ­ czen iu p o w szech n y m znaczy zbiór nauk [p o d k r M . W ]. Pod tym ty tu łem w yszedł dykcyjonarz zaw ierający w sobie opisy n au k i k u n sz tó w 9.

M o w a oczyw iście o dziele D iderota.

Tak w ięc czytelnik Nowych Aten „bez pracy” o trzy m u je multa scienda, a to przecież nic innego, tylko ów zbiór nauk, zbiór potrzebniejszych wiadomości, by użyć słów ty tu łu dzieła Krasickiego. Z a te m C h m ielo w sk i je s t pod tym w zględem d zieckiem sw oich czasów, ani „z ap ó ź n io n y ”, ani „now oczesny”. E poka krytycyzm u ośw ieceniow ego d o p ie ro nadchodziła.

W X V II w. d o m in o w a ły tzw. encyklopedie p ow szechne, inaczej uniw ersaln e, o b ejm ujące system atycznie u ło ż o n y zbiór inform acji z w szystkich d zied zin wiedzy, ale pojaw iały się także m niejsze encyklopedie specjalistyczne. O d starożytności, chociaż znany ju ż był układ alfa­ b etyczny m ateriału , przew ażał p o rzą d ek system atyczny, w e d łu g zagadnień. Taki kształt m ają

N ow e A teny albo akademija usszelkiej sciencyi pełna, na różne tytuły ja k na classes podzielona (...), co

w tytule u w y p u k lił ich tw órca. U k ła d system atyczny obow iązyw ał w en cyklopediach aż po w iek X V II, kiedy to sporadycznie zaczęły się pojaw iać dzieła z hasłam i w układzie abecadło- w ym , n ato m ia st w X V III w. dzięki Encyklopedii D id e ro ta p o rząd ek alfabetyczny stał się b a r­ dziej pow szechny.

O p ra co w u ją c swe dzieło C h m ielo w sk i szukał oparcia w pracach au to ró w o n iek w estio ­ now an y ch autorytetach. W pływ nauki barokow ej je s t zn o w u silnie o becny w ty m w łaśnie aspekcie. W idać m ianow icie po sposobie grom ad zen ia m ateriału, że C h m ielo w sk i je s t zw o ­ le n n ik ie m barokow ej teorii im itacji. W zoram i pisarskim i są dla niego au to rz y starożytni, któ ry ch p o w in ie n naśladow ać. Im itacja w XVII w. skłania się ku „lu źn y m ek sce rp to m i ew o- kuje m o zaik o w o m ieniącą się paletę literackich rem im isc en c ji”10. Pisarze niek o n ieczn ie m usieli sięgać b ez p o śred n io do źródeł, m ogli czerpać z au to ró w now ych, opierających swe dzieła na starożytnych.

9 Z b ió r potrzebniejszych wiadomości porządkiem alfabetu ułożonych, t. 1, Warszawa i L w ów 1781, s. 264.

10 B. O tw inow sk a, Imitacja, [w:] Słow nik literatury staropolskiej (średniowiecze — renesans — barok), red. T. M i­ chałow ska, W rocław 1990, s. 301.

(6)

K siądz B e n e d y k t C h m ie lo w sk i ja k o u c z o n y b a ro k o w y 49

O d b ic ie d u ch a epoki, w której pow stały Now e Ateny, w idać rów nież w sposobie g ro m a­ d zenia owej sciencyi. C h m ielo w sk i w ystępuje ja k o zw o le n n ik barokow ej teorii im itacji, także w zakresie n au k o w y c h a u to ry tetó w W yjaśniał czytelnikow i sw oje stanow isko następująco:

K ażdą rzecz pró b u ję pow agą autorów , mając w tym p u rp u ra ta rzym skiego B aronijusza przestrogę: Quod a recentiore authore de rebus antiquis sine alicuius

uetustrioris authoritate profertur, contemnitur [now szy au to r je s t m iany za nic, gdy

p rzedstaw ia coś z daw nej przeszłości nie w sparty pow agą d aw no u zn a n y ch pisarzy].

(Do czytelnika)

A u to r encyklopedii je s t w ięc k o m p ilato rem , który zdobyw szy o g ro m n ą w iedzę, rzetelnie ją opracow uje z p o w o łan iem się na pow ażne źródła. G dy w ypow iada się ja k o historyk, sięga do w szystkich d o stę p n y ch m u m ateriałó w i przekazów, nie pom ijając poezji. Z w ielką powagą i sz acu n k iem odnosi się do starożytnych autorytetów , ale gdy nie aprobuje ich p u n k tu w idzenia, dystansuje się od nich. „ N o rm y literackie czerpane daw niej w p ro st ze w zo ró w antycznych p rz e jm u je się w tym stuleciu za p o śred n ic tw em reguł reto ry czn y ch i g a tu n k o ­ w ych, zaw ierzając nie tyle prestiżow i d aw nych m istrzów , ile w łasn em u «dowcipowi». U stala się także p ew ie n k an o n w z o rcó w now ych (...)” .

M ów iąc o h isto rii starożytnej, C h m ielo w sk i sięga do dzieła P lin iu sza Starszego (Historia

naturalna), do historyków : Liw iusza czy D ionizego z H alikarnasu, do tek stó w poetyckich:

O w id iu sz a, P ropercjusza, M arcjalisa. Zauw ażm y, że erudycja naszego encyklopedysty m u ­ siała być b ardzo rozległa i rzetelna, p en etro w ał i opanow ał o n różne dzied zin y w iedzy, a w ięc w jakiejś m ierze przysw oił sobie znaczny obszar w szechw iedzy, o której pisał K om eński, a także p o trafił ją opanow ać, usystem atyzow ać i przekazać czytelnikow i. B rak m u było d ośw iadczenia naukow ego, czasem ujaw niał się w n im am ator, ale zarazem tw órca niezw ykle rzeteln ie traktujący przyjęte na siebie obow iązki in fo rm o w a n ia czytelnika sw ego dzieła, a w ram ach kom pilacji w idać pew n ą sam odzielność badawczą.

Z a te m ocenić w ypada, ja k ą w artość m iały przekazyw ane w iadom ości?

II. Wartość naukowa dzieła Chm ielow skiego

W p rze d m o w ie Do czytelnika pisarz podkreślił, że dbał o sam odzielność opracow ania m ateriału i o d p o w ied n i p o zio m źródeł, do których sięgał.

N ie z szkolnych szpargałów, które częściej p od placki do piekarni niż do m ądrej K leantesa zdarzają się latarni, ani też z cudzej, ja k inni, zaw arłem pracy, za czym nie boję się Z o ila okrzyknienia: Dicit tibi tua pagina,fur es [m ów i ci tw oja karta: je ste ś złodziej]. Lecz kilkaset a u to ró w od deszczki do deszczki przeczytawszy,

(7)

tu i ów dzie pożyczając, to skupując, na ich fu n d am e n cie te N ow e dla ciebie, czytelniku, w ystaw iłem Ateny. C o k o lw iek m ądrego, ciekawego, do erudycyi służącego w yczerp n ąłem , to sine inuidia [bez zazdrości] na theatrum m o ic h Aten w ystaw iam curiosis [ciekaw ym ],

(Do czytelnika)

Z atem C h m ielo w sk i uczciw ie g rom adził („pożyczał, sk u p o w ał”) zaw arte w stu d io w a­ n ych dziełach w iadom ości, podając ich lokalizację, za k ry teriu m ich d o b o ru przyjm ując, aby były p rzy d atn e „do eru d y cy i” a przy tym m ądre i zaciekawiające. W ydaje się, że było to ró w n ież k ry te riu m oczekiw ań czytelnika. W p ie rw o tn y m zam iarze autora Nowych Aten o dbiorca dzieła m iał być człow iekiem w ykształconym i w ym agającym . Ta „polska księga” p rze zn ac zo n a była nie dla „form alnych idiotów i in fim istó w ” (czyli u cz n ió w klasy p oczątko­ w ej, niższej), ale dla tych, k tórzy „w w yższych szkołach, w dw orskiej polityce i nad księgam i baw ią się sed en te ry ją” (Do czytelnika). Tak w ięc, zdaniem pisarza, to je g o opusculum (dziełko) będzie źró d łe m m ądrości zaró w n o dla d u ch o w n eg o , ja k i polityka, a także uczącego się. Ten p o ra d n ik (promptuarium) da im w szystkim ow oc bez pracy, gotow e św iatło wiedzy, aby m ieli z czym w ystąpić na p u b liczn y ch m ów nicach, am bonach, m iejscach dysput. Z a te m je s t to am b itn y p ro g ra m ośw iecania um ysłów, szerzenia postępu. Z w yraźną dezaprobatą pisarz m ów i o części czytelników , k tórzy z pew nością nie sięgną po Ateny, gdyż nie m a tam rom ansów , żyw otów św iętych ni p rzykładów (egzem plów ) um oralniających, a w łaśnie tak tan d etn e g o p o k arm u d u ch o w eg o potrzebują. W idać znaczne am bicje uczo n eg o autora. Z drugiej stro n y nie je s t badaczem przyrzucającym nauce jakieś now e odkrycia, ale też nie obaw ia się za rzu tu , że o je g o dziele m oże ktoś pow iedzieć „nic now ego pod s ło ń c e m ”. A w ięc przedstaw ia nie tyle now e w iadom ości, co „stare” na n o w o zin terp reto w a n e i stosow nie opracow ane. C h m ielo w sk i w sw ym dziele nieraz zdradza czytelnikow i, ja k ą m e to d ą o praco­ w ał relacjonow ane zagadnienie.

P ierw szy bazylika albo K ościoł św. P io tra in inonte Vaticano [na w zg ó rz u W atykańskim ]. O p isał go w w ielk im bardzo tom ie łacińskim i w ło sk im kaw a­ ler K arol F ontana, arch itek t sławny, z k to reg o ja essentialia tylko tagendo [czerpiąc tylko to, co najistotniejsze], odrysuję k róciusieńko czytelnikow i m o je m u .

(t. I, s. 105) Ja k w idać, aby zrobić krótką notatkę, u czo n y zapoznał się z o g ro m n y m op raco w an iem i p rzyrządził z niego esencjonalny wyciąg. Sięgał do źródeł p ierw szo rzęd n y ch , zdobyw ał w iedzę rozległą i rzetelną. N ik t m u nie pow ie, że przepisał żyw cem z istniejących dzieł, bo w istocie na n o w o opracow ał stosow ny fra g m en t sw ego k o m p e n d iu m . Posiadał w łasne zbiory książek, a także „z biblijo tek ró żn e k red y to w a n e”, w których copiosam eruditionein powziąwszy, napisał encyklopedię.

C h m ielo w sk i był sa m o ro d n y m talentem , przygotow anie n aukow e m iał raczej skrom ne. J e d n a k te n absolw ent lw ow skiego koleg iu m jezu ick ieg o , a następnie lw ow skiego se m in a­

(8)

Ksiądz B e n ed y k t C h m ie lo w s k i ja k o u c z o n y b aro k o w y 51

riu m katedralnego m iał w ysokie aspiracje intelektualne. N ie odbył co praw da stu d ió w n au k o w y ch u n iw ersyteckich, nie p o d ró żo w ał po świecie, ale p rez en to w ał się d o b rze ja k o człow iek światły. Był pro b o szczem p ro w in cjo n aln y m , lecz człow iekiem w y b itn y m , nie je d n y m z w ielu. Jak o d o m o ro sły u czo n y w spółpracow ał z b isk u p e m Jó z e fe m A n d rz ejem Z ału sk im , otrzy m y w ał od niego rady co do d o b o ru źródeł i p o m o c biblio teczn ą oraz uzn an ie dla p rzedsięw ziętego dzieła.

C e le m C h m ielo w sk ieg o było w ięc stw orzyć encyklopedię — p o ra d n ik o nastaw ieniu d ydaktycznym i u tylitarnym . Tytuł pierw szy w tórej części dzieła tę postaw ę eksponuje:

N o w y p e re g ry n a n t starego św iata lustrator, d o m a to r w szędziebylski alias essen- cyjalne i osobliw e scienda o państw ach, królestw ach, księstw ach, prow incyjach, m iastach w ielkich cum suis mirabilibus [z ich p o d ziw u go d n y m i m iejscam i] k ró tk o sk o m p en d y jo w an c ex probatissimis authoribus multis [z licznych w y p ró ­ bow anych a u to ró w ].

W zam yśle C h m ielo w sk ieg o m iał to być rodzaj przew o d n ik a po opisyw anych krajach dla w ybierającego się w pod ró ż. A u to r zadbał, aby peregrynanci otrzym ali szczegółow ą in fo r­ m ację o zw iedzanym państw ie i instrukcję, jaki m ają w yznaczyć sobie cel wypraw y, a w ięc poznać kraj, zdobyć o n im w iedzę praktyczną, w ynieść m ądrość życiow ą i dośw iadczenie, nauczyć się rozró żn iać do b ro i zło, przysw ajać pierw sze, odrzucać drugie. O p ra co w a ł naw et tabelkę, z której p o d ró żn ic y m ają uzyskać inform ację i otrzym ać instrukcję ułatw iającą p o ­ d różow anie. Z w ypraw y po świecie należy przyw ieźć do ojczyzny nie tylko w rażen ia tu ry ­ styczne, ale i korzyści duchow e. W tej partii encyklopedii C h m ielo w sk i, w istocie rzeczy kom pilator, m iał w y raźn e am bicje naukow e. W ystępow ał ja k o h isto ry k — badacz daw nych i w spółczesnych źródeł, które zg rom adził obficie, a opracow ując je w ykazyw ał się znaczną sam odzielnością dociekań.

C z y te ln ik dzieła C h m ielo w sk ieg o w ynosił rzetelną, rozległą w iedzę o opisyw anych kra­ ja ch . A u to r b ardzo sk ru p u latn ie opracow ał w iadom ości h istoryczne i geograficzne, pilnie

zważał na to,

jaka w zw iedzanym państw ie aeryja, pozycyja, obfitość, jak a długość i sz ero ­ kość granic? Ja k daw ne to królestw o, ex ąuibus initiis [z ja k ic h początków ] pow stało lub upadło? C o tam za w o jn y i euenta [zdarzenia] trafiały się?

In fo rm acje historyczne i geograficzne są ściśle ze sobą złączone. W iadom ości geograficz­ ne podaw ał d o k ład n ie w ed łu g źródeł, z k tórych korzystał. Starał się w skazać w ielkość p o w ierz ch n i, długość i szerokość geograficzną, w iększe m iasta, rzeki, góry itp. Z arazem zam ieszczał w zm ian k i h istoryczne odnoszące się do opisyw anego teren u .

Ja k o h isto ry k rep rezen to w ał sarm acki p u n k t w id zen ia na przeszłość. H istoriografia w je g o ro z u m ie n iu m iała stawiać sobie cele dydaktyczne, zaś w pojęciu staropolskiej szlachty, a także u cz o n y ch stanow iła w ażny cz y n n ik w ychow awczy. Stanisław Ż ółkiew ski w te sta m e n ­

(9)

cie zw racał się d o syna ze słow am i: „H istoryki pilnie czytaj” i w yjaśniał, jak ie sam w yniósł o g ro m n e korzyści m o raln e ze stu d io w an ia dzieł antycznych dziejopisów. Sam też chw ytał za pióro, aby u trw alić obraz w o jn y m oskiew skiej. C h m ielo w sk i m yślał p o d o b n ie , okazał się tradycjonalistą w ro z u m ie n iu historii. Sarm acka k u ltu ra objawiała ro zm iło w an ie w p rze szło ­ ści, zw łaszcza w dziejach sw ojego n aro d u . A u to r Nowych Aten okazyw ał afirm ację przeszłości w ogóle. P re z e n to w a ł stan o w isk o czasam i bezk ry ty czn e lub m o ż e p ew n ą b ez rad n o ść w o b iek ty w n y m ocen ian iu w y d arze ń rek o n stru o w an y c h z gąszczu faktów, opisyw anych na podstaw ie w ielu źródeł. Z pow agą rzetelnego u czonego pow oływ ał się na legendy, p o tw ie r­ dzał ich w iarygodność, staw iał na ró w n i ze źródłam i o n iekw estionow anej w artości h isto ­ rycznej. C z ase m je d n a k zachow yw ał rezerw ę w obec podaw anych faktów, relacjonow ał je bez oceny ich w artości źródłow ej lub w ręcz dystansow ał się zastrzegając, że o n tylko przedstaw ia cudze poglądy. Je st jeszcze je d n a g odna uw agi cecha C h m ielo w sk ieg o -h isto ry k a. W sposób charakterystyczny dla k u ltu ry sarm ackiej ro zu m iał relacje m iędzy przeszłością a d o b ą m u w spółczesną. tradycyjnym m o d e lu sarm ackiego h isto ry z m u przeszłość była w szech o b

ec-^ • ✓ ■ • * 12

na w teraźniejszości ja k o tradycja i potw ierdzająca ją h isto ria” . H isto ria stanow iła dla niego źró d ło , a m o że n aw et zb ió r przykładów o w ym ow ie m oralizatorskiej, szczególnie ak c en to ­ w an a i c e n io n a p o d tym w zg lęd em była historia święta. Tu bliski je s t w ro z u m ie n iu historii w y b itn e m u u c z o n e m u doby baroku, S zym onow i S tarow olskiem u, który w rozpraw ie Penu

historiami pośw ięconej m eto d o lo g ii historii pisał, że „nauka ta p o w in n a rzetelnie przedstaw ić

dzieje nadające k ie ru n e k cz y n o m lu d z i”. Jak o a u to r stawiający sobie cele d ydaktyczne zw racał d u żą uw agę na chro n o lo g ię, genealogię i etym ologię, dając czytelnikow i zw ięzły zasób elem e n ta rn e j w ied zy o zw iedzanym kraju.

N a to m ia s t ja k o po p u lary zato r w iedzy starał się przekazyw ać o d biorcy dzieła inform acje k o m p le tn e i opracow ane p rzystępnie naw et dla człow ieka o m ały m w ykształceniu. Pisał o tym tru d zie tw órcy — k om pilatora w Przedmowie drugiej do czytelnika idyjoty, nieuczonego,

mniej rozeznanego a cenzora wielkiego. O w y m i cen zo ram i byli prostacy, ludzie m ało w ykształ­

ceni, a su ro w i w ocenie Nowych Aten. C i nie ro zu m ieli, ja k w ielką pracę w ykonał ksiądz C h m ielo w sk i. U w ażali, że „nie sztuka z książek wypisać, co ła d n e ”. O d pow iadając na te n za rz u t u czo n y o d sło n ił tajem n ice sw ego w arsztatu, w ytłum aczył, na czym polegała je g o praca. N ie było łatw o

W ziąć sobie no w e thema, porządek, osnow ę,

D obierać sensów, słów ek,

czyniąc rzeczy nowe

[podkr. M . W ] N ie pisać słow o w słow o (...).

U c z o n y nie je s t tu odkryw cą now ych zjawisk, ale tw orzy „rzeczy” n o w e w sensie redagow ania w łasnego tekstu, w y k o n u je o d p ow iedzialną i niew dzięczną pracę. R zeteln y tru d badacza, k reatora „now ej”, „p o d rę czn e j” w iedzy o św iecie nie je s t należycie ceniony. S tudia

(10)

K siądz B e n e d y k t C h m ie lo w sk i ja k o u c z o n y b aro k o w y 53

przygotow aw cze, g ro m ad z en ie m ateriału są niezw ykle czasochłonne. P o nadto a u to r m usi liczyć się z „m an ijerą”, m etodą, stylem pisania.

Z e zaś rzu c am często [po] łacinie? N ie dziw uj się, bo to do m ojej n ależy proprie [szczególnie] A kadem iji.

(Do czytelnika)

C h m ielo w sk i tłu m aczy się ze stosow ania w trę tó w łacińskich, z p iętn o w an eg o w ów czas m akaronizow ania. „M ow a m ieszan a”, by użyć słów G rzegorza K napskiego, była w ów czas b ardzo p o p u la rn a z je d n e j strony, zw alczana zaś z drugiej strony. O g ó ł szlachecki uw ielbiał w staw ki łacińskie w sw ych oracjach i in n y ch w ypow iedziach, z biegiem czasu stało się to n ie zn o śn ą m anierą, przyczyną zepsucia stylu, dlatego też uczeni (K napski, później K onarski) byli za u su w a n ie m m a k aro n izm ó w z polskich tekstów. Jednakże sam K napski znajdow ał uzasad n ien ie dla w trę tó w łacińskich, gdy nie pojaw iały się one zbyt często, a stanow iły ozdobę w y pow iedzi, przytoczenie czyjejś m yśli w oryginale. Taką taktykę stosow ało w ielu w y b itn y c h pisarzy z J u s te m L ipsjuszem (1547-1606) na czele.

W b aro k u u ta rło się p rzekonanie, że styl lipsjański stał się niejako p rete k ste m dla praktyki m ak aronizow ania. Styl uczo n eg o Belga odznaczał się sentencjonalnością, częstym stosow a­ n ie m w łasn y ch m aksym lub zaczerpniętych z cudzych dzieł cytatów. P od o b n ie au to r Notuych

Aten stosuje liczne zwroty' przysłow iow e, sentencje polskie, częściej je d n a k łacińskie, gdyż

je s t to ję z y k nauki, gdyż pracę sw ą kieruje ku lu d z io m w ykształconym , oby ty m z m ow ą C ycerona, a nie ku „form alnym id y jo to m ”, i w reszcie dlatego, że w tręty łacińskie stanow ią okrasę dzieła pisanego po polsku, p oniew aż polszczyzna „skąpa je s t w słow a w yboryczne i w słow a scyjen tificzn e”. Tak w ięc styl m akaroniczy to kolejny czy n n ik łączący C h m ie lo w ­ skiego ze św iatem barokow ej k u ltu ry i nauki.

Praca to je s t od deski czytać aż do drugiej,

C zasem i p u n k t się nie zda z tak legendy drugiej (...).

(Przedmowa druga...)

Z a te m trzeba d o konać selekcji m ateriału, kierow ać się w je g o d o b o rze krytycyzm em . C h m ielo w sk i i w ty m w zględzie je s t u czo n y m barokow ym , korzystał b o w iem z dzieł i d o ­ św iadczenia badaw czego A thanasiusa K irchera (1602-1680), je z u ity niem ieckiego, u czonego znanego w całej E u ro p ie, fizyka, geologa objawiającego także zainteresow anie m atem atyką i filologią. W Noiuych Atenach znalazł się je g o biogram .

A thanasius K ircher ro d e m z Fuldy, m iasta B u ch o n iji w N ie m c z e c h , zakonu

Societatis Jesu, m ąż w ielkiego i ciekawego ro z u m u , w szystkich starożytności compendium, filozof, m atem atyk, teolog, w językach oryjentalnych i e u ro p e j­

skich w ielu bardzo biegły, rzeczy n atu raln y ch i niedościgłych badacz adfundutn [dogłębnie] penetrujący. Ksiąg w iele popisał w różnych, osobliw ie m a tem a­ tycznych m ateryjach. Ja m am sobie za szczęście, żem czytał je g o [1.] M utidum

(11)

subterraneum, infolio w ielką księgę, 2.Arcam Noe, 3. Turrim Babel (...) i z tych je g o

ksiąg w ielem się nauczył, ja k o często cytuję tu w m o ic h Atenach. U c z y ł m a te ­ m atyki w W irc em b u rg u , A w enionie, w R zym ie, gdzie też u m a rł (t. III, s. 652). Tw órca te n posługiw ał się takim i m e to d am i badaw czym i, które i C h m ie lo w sk ie m u w ydały się o d p o w ied n im n arz ęd ziem poznania naukow ego. O to co o w arsztacie K irchera m ów i w y b itn y znaw ca en cy k lo p ed y zm u XVII w.:

Pisarz g o tó w je s t p rzem ierzyć w szystkie drogi i ścieżki przebyte ju ż przez starożytnych i „n o w o ż y tn y ch ”, obdarzo n y nienasyconą ciekaw ością i zapew ne nie tak łatw o w iern y i bezbronny, ja k to ukazyw ały niek tó re schem atyczne w iz e ru n k i, in telektualista zaw sze doskonale p o in fo rm o w a n y i dbający o zebra­ nie m ożliw ie n ajobszerniejszego m ateriału dotyczącego w szystkich sztuk, n au k i tech n ik , a p o n ad to w szystkich cywilizacji, k u ltu r i tradycji p o zn an y ch i n a p o ­ tkanych przez je g o n ie stru d zo n y c h k o n fra tró w (...)13.

Intelek tu alista zawsze do b rze p o in fo rm o w a n y i dbający o zebranie m ateriału pełnego, um ożliw iającego opracow anie dzieła pansoficznego, m usiał kierow ać się w selekcji tegoż m ateriału k rytycyzm em i o biektyw izm em . G dy przedstaw iał poglądy nie całkiem z sobą zgodne, czasem naw et sprzeczne, referow ał je b ez n am iętn ie, nie zajm ując w yraźnego sta n o ­ w iska, nie rozstrzygając ostatecznie kwestii. Z achow yw ał chw alebny o biektyw izm , ja k w w y ­ padku b io g ram u K opernika:

N ico lau s C o p e rn ic u s z T orunia polskiego, P o lsk o -P ru sak , k an o n ik w arm iń sk i. U cz y ł się w R zym ie m atem atyki. Pow róciw szy do ojczyzny cały się udał do gw iazdarskiej nauki. O bserw acyje je d n a k sw oje m atem atyczne aż w 36 lat na w ielkie godn y ch ludzi p rośby w ydał na świat, P aw łow i III papieżow i je p rzy ­ pisawszy. Trzym ał takow e sistema, że okrąg ziem i koło słońca swoj bieg odp ra- w u je i ob ró t, któ rą sentencyją zakazała była Stolica A postolska, iż p rzeciw P ism u Ś w iętem u. Ale tych w iek ó w chw ytają się jej niektórzy. U m a rł ro k u 1543 (t. III, s. 608).

U czony, zarazem kapłan katolicki, zw ięźle i rzeczow o, bez stronniczości, p rzedstaw ił sylw etkę i d zieło K opernika, które, ja k w iad o m o , znalazło się na indeksie ksiąg zakazanych. D odał, że „sentencyją” renesansow ego astro n o m a znajduje zw o le n n ik ó w w d o b ie pow stania

Nowych Aten.

Bywają je d n a k i takie m iejsca w encyklopedii, gdzie kapłan w ziął górę nad uczonym . W to m ie I ty tu ł 23 brzm i: Słońce między umbrami jasne, lilija między cierniem, szkopuł między

jłuktam i albo wiara święta katolicka... C h m ielo w sk i nie w cielał się w teologa, ale „niektóre necessaria curiosa [tutaj: potrzebniejsze szczegóły] do tejże w iary się regulujące św iatu p o d a ł”.

(12)

K siądz B e n e d y k t C h m ie lo w s k i ja k o u c z o n y b a ro k o w y 55

M ię d zy in n y m i z naciskiem podkreślił, że tylko katolicyzm je s t w y zn a n iem gw arantującym zbaw ienie. N ie m iał z ro z u m ien ia dla o d szczepieńców i heretyków , bo i nie m ógł w ted y być tolerancyjny w dzisiejszym ro z u m ie n iu .

N ie c h trzym ają policyjej i libertyni, że człow iek w każdej w ierze m oże być zbaw iony, ale ci w szyscy errant [błądzą] aż do piekła, którzy ta k putant [sądzą], gdyż w y raźn e są słow a ś. Paw ła do Efezów, że je s t utiafides, unum baptisma [jedna w iara, je d e n ch rz est — E f 4,5].

(t. I, s. 1008) Je d n ak ż e te n o d o so b n io n y przykład nie m oże zm ien ić oceny w arsztatu naukow ego C h m ielo w sk ieg o w aspekcie je g o obiek ty w izm u i krytycyzm u. O b o k w y m ie n io n y ch au to r encyklopedii często stosow ał także k ry teriu m zdrow ego rozsądku, czasem w spierał się ró w n ież dośw iadczeniem . Pisząc o alchem ii, o dążen iu uczo n y ch do uzyskania złota „przez p ew n y se k re t” nie u m ia ł się je d n o z n a c z n ie w ypow iedzieć, czy było to m ożliw e. N ato m iast zdrow y rozsądek nakazyw ał uznać, że było to szkodliw e:

Ta ars [sztuka] czy-li dabilis etpossibilis [w ykonalna i m ożliw a], je d n i cale negant [przeczą], d ru d z y w idzący i słyszący ex oculatis testibus [od n aocznych św iad­ ków ] praw d ziw e d o k u m e n ta, affirmant [potw ierdzają]. M n ie należy media sapere

et sequi [postępow ać śro d k iem ], ani negow ać ani tw ierdzić, tylko to w idzieć, że

K ościoł B oży hanc artem [sztukę tę] cale zakazał, z racyi w ielu bogatych ludzi, do ostatniego przychodzących ubóstw a, których auri sacra James [przeklęta żądza złota — Vergilius, Aeneis III, 57] czy -li ciekaw ość z w orka ogołociwszy, do to rb y przyprow adziła.

(t. I, s. 134) C h m ielo w sk i ch ętn ie posługiw ał się ek sp ery m en tem ja k o n arzęd ziem u w iarygodnienia podaw anych faktów, porad itp. C z ase m je g o dzieło m iało w iele w spólnego z kalendarzam i g ospodarskim i. W takich m iejscach encyklopedii w idać szczególną troskę autora, aby nadać je j ch arakter p ragm atyczny i utylitarny, aby zam ieszczone rady były spraw dzone, a zatem

skuteczne.

C z y m stracić brodaw ki? W eź liścia figow ego, nim nacieraj brodaw ki, zginą, byłeś też sam e liście w ziem ię w kopał. Serce gołębia, n im brodaw ki ścierając, toż spraw uje, w e d łu g M izalda autora. A leja dośw iadczyłem , że ziele te, co koło m u ró w starych rośnie, żółto kw itnie, a zerw aw szy go żółte z siebie sączy m leko, ty m m lek iem je śli ra z -d ru g i posm arujesz brodaw kę, tro ch ę ją zra n iw ­ szy zginie; strzec się zaś potrzeba, aby krew ta nie tknęła ciała na in n y m m iejscu, bo ta m in n a uro d zi się brodaw ka.

(13)

U c z o n y podał w ięc trzy m ożliw ości leczenia, ale tylko je d n ą spraw dził p o p rzez do św iad ­ czenie i ta je s t najbardziej godna polecenia.

Z bierając dotychczasow e refleksje o w arsztacie badaw czym B enedykta C h m ielo w sk ieg o w ypada uznać, że u progu polskiego ośw iecenia ogłosił swe opus vitae ośw iecony Sarm ata, u cz o n y o barokow ym poglądzie na św iat i typow y re p rez en ta n t barokow ego en cyklopedy­ zm u. Św iadczą o tym : obecna w je g o dziele idea p ansofizm u, system atyczny u kład encyklo­ pedii, barokow a koncepcja im itacji, m e to d a kom pilacji (stare przed staw io n e po n o w em u ), barokow a koncepcja popularyzacji wiedzy, dydaktyczny i utylitarny cel k o m p e n d iu m , h isto - ryzm sarm acki, barokow y sm ak estetyczny, w tym m akaronizow anie, a także potry d en ck a w izja świata. Je st przecież pisarzem katolickim . Podstaw ow y cel je g o pisania to maior gloria

Dei. O ste n tac y jn ie d e m o n stru je p u n k t w id zen ia kapłana katolickiego, a ja k o a u to r encyklo­

pedii troszczy się przede w szystkim o zebranie argum entów , o przygotow anie narzędzi p o m o c n y ch bądź w b u d o w an iu , bądź w o b ro n ie „sakralnej w izji świata, któ reg o c e n tru m zdaje się stanow ić doczesna i św iecka egzaltacja m o n a rc h ii d u c h o w e j” .

Cytaty

Powiązane dokumenty

sa niemiecka nie ukrywa nawet ostat- niemi czasy lamentu nad wewnętrzne- mi niedomaganiami instytucyi, która miała być wielkiem dziełem, a okazała się wprost

Zawsze więcej zyska od rodziców syn, co jest przy nich, niż ten, którego życie usuwa się z pod ich bezpośredniej obserwacyi.. Otóż wszelka wielka organi- zacya

To jest przez Xiędza Benedykta Chmielowskiego Dziekana Rohatyńskiego, Firlejowskiego, Podkamienieckiego Pasterza, Lwów 1745; Tenże, Nowe Ateny… Ta Część Świat cały

i łatwość kontaktów z zagranicą sprawiła, że trzecia fala pojawiła się niemal natychmiast, w związku z czym przerwa między drugą a trzecią falą była niewielka i

Po- nieważ naukę o Trójcy Świętej uznaje większość chrześcijan, zatem wychowanie religijne zaproponowane przez Okszyca jest stosunkowo uniwersalne, a poniechanie przez Reja

Zatem znajduje się tu wyjaśnienie, co to jest zespół Aspergera, jakie są umiejętności komunikacyjne, społeczne i ruchowe, jakie są reakcje na bodźce zmysłowe, jakie

W ystarczy posłuchać tego, oo opowiada się o tem w kolach kolejo­.. wych, aby nabrać przekonania, ile szkody moralnej musiaiy nam

•Sprawiedliwość nakazała jednak p. Kucharzewskiemu wyznać, iż rea- keya. tyle haniebna, w szkolnictwie polskiem rozpoczęła się jeszcze w epoce Królestwa