• Nie Znaleziono Wyników

Poezja jako sztuka niegrzeczności

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poezja jako sztuka niegrzeczności"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Poezja jako sztuka niegrzeczności

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 10, 235-247

(2)

n /rp n s

Seria X 2004

Piotr M ichałow ski

Poezja jako sztuka niegrzeczności

T

ak sform ułow ane rów nanie zawiera przynajm niej dwa założenia. Po pierwsze: istnieje korespondencja sztuki z pragmatyką kom unikacyjną ijakaś tycli dziedzin jed n o k ie ru n ­ kowa przekładalność. Jeśli liryka je st swoistym „teatrem m ow y”, naśladującym rzeczywiste sytuacje kom unikacji praktycznej, to również reguły dobrego zachowania w tych sytuacjach obowiązujące m uszą przenikać do języka wiersza i w jego świat przedstawiony. Zresztą, że tak właśnie się dzieje, dow odów znajdziem y aż nadto — zwłaszcza w poezji nowoczesnej, chęt­ nie odwołującej się do idiom u kolokwialnego. Po drugie: istnieją pew ne reguły niegrzeczno- ści, tworzące symetrycznie odw rócony system reguł grzecznościowych, czyli swego rodzaju

savoir vivre à rebours. Założenie to rów nież nie wymaga większych uzasadnień; świadectwa

znajdziem y choćby w każdym poradniku, gdyż do wyeksponowania zaleceń dotyczących za­ chowań „właściwych”, to znaczy społecznie akceptowanych, konieczne jest negatywne tło, a więc uboczne wskazanie na m ożliwe i niestety praktykowane zachowania oceniane jako nie­ właściwe; są to przykłady albo wyraźnego naruszania zakazów, albo popełnianych niezręcz­ ności czy omyłek.

Kategoria grzeczności wydaje się mało przydatna w interpretacji literatury, ale w łaśnie jej niedostosowanie czy wręcz „niestosow ność” jako narzędzia — zjawisko zresztą bynajmniej nie odosobnione we współczesnej refleksji literaturoznawczej — stanowi największą pokusę i zarazem wyzwanie. Jeśli w tytule stawiani m ocną tezę, że poezja jest sztuką niegrzeczności, nie zam ierzam twierdzić, iż jest nią zawsze i bezwyjątkowo, ani że poza niegrzecznością nie jest niczym ponadto; choć i tak szerokie ujęcie byłoby praw om ocne, jeśli przyjąć holistyczne rozum ienie zachowania „grzecznego” jako zgodności z wszelkiego rodzaju norm ą, a więc także poprawnością językową i kanonem estetycznym. Po pierwsze chodzi bowiem tylko

(3)

0 pewne obszary poezji, gdzie pojawia się „niegrzeczność” pojm ow ana wąsko, jako zachowa­ nie kom unikacyjne niezgodne ze skodytikow anym (lub nie) pozaliterackim obyczajem, ale także o te sytuacje w poezji, gdzie jest ona dopuszczalna, czasem nieunikniona, a nawet ko­ nieczna. Po drugie — o incydenty m anifestacyjnego naruszenia zasad savoir v ivre'u , o w ypo­ wiedzi, którym przypisać m ożna zlą intencję celowego popełnienia błędu, co w teorii aktów mow y wiąże się z kategorią „niefortunności” w ypowiedzi, w etyce bywa naruszeniem tabu, w estetyce — przykładem złego sm aku, a zarazem odpowiada grzecznościowej kategorii n e­ gatywnej, zwanej fa u x - p a s . Zaznaczyć jed n ak trzeba, że nie ma pełnej ekwiwalencji między zestawionym i tu kategoriami stosowanym i w różnych sferach życia publicznego lub różnych ujęciach, toteż zwykle wyliczone zdarzenia pojawiają się w ym iennie, choć często ich kwalifi­ kacja do któregoś z tych porządków zależy jedynie od interpretacji lub odm iennej perspekty­ wy opisu zjawiska. Ale w poezji nakładają się co najmniej trzy zespoły norm : językow ych, re­ torycznych i obyczajowych; wydaje się zatem, iż przefiltrow anie poetyki im m anentnej przez te trzy w arstwy kultury byłoby antropologicznym pow rotem do podstaw (choć niekoniecz­ nie źródeł) kom unikacji i porozum ienia. N ie chodzi jednak o tak głębinowy geologię sensu, a jedynie próbę wydobycia z wypowiedzi pew nych złóż, których prow eniencja i aspekt grzecznościowy są wyraźne.

N o rm y grzecznościowe, podobnie jak inne (estetyczne czy praw ne) mają charakter histo­ ryczny, toteż nie można om inąć kwestii ich ewolucji i wynikającej stąd różnicy statusu anali­ zowanych zachowań — innego w kontekście m acierzystym utw oru, innego we współczesnej pragmatyce odbioru. Dlatego przytaczane tu przykłady zostały dobrane w taki sposób, aby normy, do których się odnoszą, zachowywały i dziś swą aktualność, nie deform ując obrazu uw arunkow ań ówczesnej intencji autora i recepcji w konfrontacji z panującym obecnie sty­ lem odbioru i przewidywalną reakcją dzisiejszego czytelnika. C hodzi więc o zasady trwałe 1 ponadczasowe, których naruszenie było i pozostaje nadal oczywiste. Warto rów nież zwrócić uwagę na pewne konstanty, jakie wykazują poradniki dobrego wychowania. Adaptacja reguł o prow eniencji salonow o-arystokratycznej do PR L -ow skich realiów społeczno-ustrojo- wych czy ideologicznych miała na ogół charakter powierzchniow y; zmianie podlegały p ro ­ porcje tematyczne, wątki dotyczące jednych sytuacji wypierały inne, na przykład zamiast konwersacji na balu czy bankiecie pojawiały się przepisy prow adzenia zebrania rady zakłado­ wej, organizacji partyjnej czy kom itetu blokowego. Inwazja tych nowych zjawisk i próby ich norm atyw nego ujęcia w idoczne są — ze śladami cenzury prewencyjnej lub autocenzury — jeszcze w wydawnictwach z lat osiemdziesiątych. Ale nawet przez te preferow ane wątki „pro­

dukcyjne’' przeświecają pew ne starsze, przedsocjalistyczne zasady, które da się uogólnićjako n iezm ien n e1.

1 N<i p rz y k ła d w p o p u l a r n y m p o r a d n ik u , w y d a n y m , c o z n a m ie n n e , p r z e z I n s t y t u t W y d a w n ic z y Z w ią z k ó w Z a w o d o w y c h : E. P ie tk ie w ic z . D obre obyczaje. W a rsz a w a 1987.

(4)

P o e z ja ja k o s z tu k a n ie g rz e c z n o s x i 2 3 7

Ponieważ poezja należy do sfery zachowań językowych, najstosowniejszym kontekstem porów naw czym i zarazem narzędziem do zbadania tych kwestii będzie oczywiście poradnik dobrego tonu w praktycznej kom unikacji w erbalnej2.

J ę z y k o u y sai>oir-i'irrc to zbiór norm atyw ny aktów mowy, gatunków mowy7 i gatunków pi­

śm iennictw a użytkowego, zbudow any w oparciu o historycznie skrystalizowany obyczaj, za­ sady retoryki i erystyki. O bejm uje wskazówki dotyczące zachowań w typowych sytuacjach kom unikacyjnych, zawiera form uły zalecane, niepolecane i wręcz zabronione: powitań i po­ żegnań, zwracania się do drugiej osoby, zawierania znajomości, sposobu rozpoczynania i ko ń ­ czenia rozm ow y telefonicznej i listu, przeprosin, życzeń i pozdrow ień, próśb, zaproszeń, przem ów ień, toastów i m ów pogrzebowych, pisania życiorysu i podania, wreszcie — uwagi 0 sztuce rozm ow y i dyskutowania. Wszystkie te sytuacje w postaci różnie przetw orzonej m o ­ gą się pojawić także w liryce jako „teatrze mowy", i rzeczywiście w niej występują, choć w in­ nych proporcjach gatunkowych; na pew no uprzywilejowane są form y kom unikacji bezpo­ średniej i oralnej, choć technicznie bliższe literaturze pozostają gatunki piśm iennictw a uży­ tkowego.

W chodzim y (...) w obszar pewnej konwencji, a naw et więcej — konw enansów towarzyskich, obyczajów kulturow ych. Sugerujem y jednocześnie podział na obyczaje dobre, godne pochwały i niedobre, naganne3

— piszą autorzy językowego sai>oir—i>ii’rc'u . C hoć w w ielu miejscach swego poradnika dla uniknięcia schematyczności i banału zalecają elastyczność stosowania gotowych torm uł (oczywiście tylko w pewnych dopuszczalnych ram ach), odwołując się do inwencji twórczej czytelników, to łatwo zauważyć, że intencje autorów tego rodzaju porad są bliższe klasycy- stycznym podręcznikom poetyki norm atyw nej, obejmującej nakazy, zalecenia, rady i zakazy, niż praktyce poezji now oczesnej, a zwłaszcza jej odm ianie awangardowej, która dąży właśnie do łamania reguł i poszukuje takich zachowań słownych, które w7 konwencji się nie mieszczą. Innow acyjność w zakresie zw rotów grzecznościowych postrzegana je st w prawdzie jako do­ puszczalna i możliwa, ale jednak wiąże się z pew nym ryzykiem i zagraża podstaw om kultury, rozum ianej jako system reguł koegzystencji społecznej:

M ożna jed n ak wyobrazić sobie kontestatora, swoistego kulturow ego natury- stę, który nade wszystko cenić sobie będzie spontaniczność, naturalność swoich zachowań, sposobu bycia i reagowania, wyzwolonych od konw enan­ sów towarzyskich i niepodległych wobec w ym ogów kulturow ej konwencji. Taki człowiek m oże się narazić na m iano niewychowanego, czasem nawet bar­ barzyńcy kulturow ego4.

: H . i T. Z ^ ó \ k .o w ic,Jęz y k o w y s a r o ir -fir r e . P raktyczny poradn ik posługiw ania się polszczyzn ą w sytuacjach oficjalnych 1 tow arzyskich, P o z n a ń 1993.

1 Ibid em , s. 7. A Ibidem .

(5)

Pozanorm atyw ny margines zachowań został tu opisany w sposób łagodny, bliski toleran­ cyjnego przyzwolenia, ale też pośrednio napiętnowany, bo sama obrona granic norm y zawiera ju ż oczywisty akt wykluczenia — choć dokonany w sposób jakże subtelny i eufemistyczny, a więc w pełni zgodny z propagow anym bon to n em . Z perspektywy roku 1993, kiedy cytowany poradnik się ukazał, trudno byłojeszcze przewidzieć, że pierw otnie deprecjonująca etykietka „barbarzyńcy” stanie się w krótce dla poety najwyższą nobilitacją.

Konfrontując zespół norm grzecznościowych stosowanych w kom unikacji z „niekom u- nikacyjnym ” charakterem wypowiedzi poetyckiej, dostrzegam y więc przede w szystkim kon­ flikt zasad. Prawem pierwszych zachowań językow ych je st konserw atyzm i redundancja (lub często sprowadzenie wypowiedzi do funkcji fatycznej — jak choćby w odsem antyzow anych zwrotach „dzień dobry”, „co słychać?”), natom iast praw em drugich jest rewelacja — zresztą zagrożona nieraz ryzykiem nieporozum ienia.

Oczywiście, konflikt zostaje na użytek niniejszego przeciwstawienia laboratoryjnie w yo­ strzony, i łatwo m ożna go złagodzić, a nawet zażegnać, przywołując kategorię różnicującą te dwie suw erenne sfery zachowań werbalnych: e t i o 1 a c j ę. Poezja to w końcu jedynie q u ­

a s i- a k t mowy, to wypowiedź cudzysłow ow a3, gdzie naw et największe „zbrodnie” wyrażania

korzystają z azylu innej konw encji, k tórąjest licentiapoetica. Dlatego wydawać by się m ogło, że hasło „niegrzeczność” trzeba od razu obezwładnić, ujm ując w cudzysłów, sugerujący właśnie etiolację, a więc odtąd byłaby ju ż m owa raczej o q u a s i- n ie g r z e c z n o ś c i, niegrzeczności obez­ władnionej — w' takim przynam niej stopniu, w jak im każda wypowiedź literacka uznana być m oże za akt (jn<i«(-komunikacji, w ypełniony rzeczywistością powołaną do życia przez

q u a s i - s ą d y \ Jednak niekiedy niegrzeczność próbuje się jakoś przebić przez ten system zabez­

pieczeń literackiej konwencji, by odnieść rzeczywisty skutek perlokucyjny, na przykład w ak­ cie prawdziwej obrazy kogoś lub czegoś — ju ż bez niwelującego przedrostka ,.q u a s i - ’. N ie ­ grzeczność popełniona w wypowdedzi poetyckiej m im o cudzysłowowego filtra często zacho­ w uje swą pierw otną moc illokucyjną, o czym przekonują najlepiej wypadki niefortunności czyli błędu zastosowania, choćby w^tedy, gdy ktoś w towarzystwie przytoczy w ulgarną ane­ gdotę; znam y wypadki, gdy tłum aczenie, iż był „to tylko cytat”, „tylko kawał”, sytuacji wcalc nie ratuje.

Doświadczenie historycznoliterackie uczy, że słowem poetyckim obrażano ju ż w ielo­ krotnie w dziejach (intencjonalnie lub nie), a dotknięte się czuły nie tylko um ysły proste, alt i najbardziej światłe, którym znana była konwencja artystyczna, zwalniająca nie tylko autora ale i jego dzieło z odpowiedzialności za słowo. Sprawa zatem oczywista nie jest, i trzeba roz­ ważyć zwłaszcza te w ypowiedzi poetyckie, w których przywilej etiolacyjny bywał nadużyw a­ ny i uchylany (niby poselski im m unitet) — bądź w zamiarze twórcy, bądź jedynie w reakcj czytelnika.

" S. R . L e v i n j a k i m aktem m oieyjest utwór poetycki?, tl. S. K u m o r, „ P rz e g lą d H u m a n is t y c z n y ” 1978 n r 1, s. 115.

h R . I n g a r d e n . O dziele literackim . B a d a n ia z pogranicza ontologii, teorii ję z y k a i filozofii literatur]’, tl M . T u r o w ic ;

(6)

Najczęściej zdarza się to w obszarach poezji nowoczesnej, w jej wariancie aw angardo­ wym i postawangardowym , ale nie tylko, bow iem za akty niegrzeczności m ożna uznać w szel­ kie wyłom y i zdrady popełniane wobec konwencji kom unikacyjnej, wykroczenia, które w y­ wołują skandal, a niekiedy zmiany długofalowe, będące zwiastunam i literackiego przełom u7. Ale takie ujęcie wydaje się nazbyt szerokie, gdyż nie każdy „fałszywy krok” (by sięgnąć po kal­ kę językow ą francuskiego wyrażenia) wypowiedzi m oże odbiorcę urazić, a tu trzeba przyjąć, że chodzi o w yostrzenie właśnie funkcji impresywnej. Po pierwsze więc przyjrzeć się warto tekstom dedykow anym lub adresow anym do osób rzeczywistych, polem ikom literackim pi­ sanym wierszem , które osobę adresata obejm ują swoistym paktem referencjalnym , analo­ gicznym do tego, który Lejeune przypisuje podm iotow i autobiografii8. Po drugie chodzi 0 niezależną od adresu obrazę gustu, niestosow ność podjętego tem atu, wreszcie — niezgod­ ne ze zwyczajem ujęcie kom pozycyjne i stylistyczne. O ile drugi wypadek m oże (ale nie musi) skutkować skandalem, to pieiw szy wydaje się znacznie bardziej niebezpieczny, gdyż godzi bezpośrednio w odbiorcę konkretnego — nazwanego i wskazanego, bądź jedynie przywoła­ nego im plicite w rozmaicie skrojonych aluzjach: od klucza personalnego po różne odm iany parafrazy i zagadki. Adres może być czytelny dla wszystkich, bądźjedynie dla wskazanego ad­ resata; w tym drugim wypadku z reguły chodzi o taktykę prowokacji wedle zasady „uderz w stó ł..

3.

Najogólniej skonstatować można, że naruszenia norm y popełniane są wobec: stylu języka (1); świata (2); adresata (3). Ale nie sposób tych wykroczeń (powiedzmy: metajęzykowych, referencjalnych i konatywnych) traktować całkiem rozłącznie, ponieważ wydaje się, że osta­ tecznie każde z nich adresata w jakim ś stopniu dotyka — jeśli nie bezpośrednio (3), to właśnie poprzez styl wypowiedzi (1) lubjej temat, głoszony pogląd na rzeczywistość czy system w ar­ tości (2).

Analizując dokładniej „m etody” popełniania niegrzeczności, warto odwołać się do kla­ sycznej retoryki, wyróżniającej pięć faz w budow ie wypowiedzi: iiire u tio , com positio, elocutio,

m em oria i p ro n u n tia tio . Wydaje się, że decydują tu trzy z nich: iiireu tio , czyli decyzja o treści wy­

powiedzi, elocutio, czyli stylistyka oraz p ro m m tia tio , które w prawdzie odnosi się do sposobu ar­ tykulacji i bezpośredniego wykonania, obejm ującego m odulację głosu, gestykę i m im ikę, ale 1 w tekście pisanym mogą pojawiać się sygnały m odalności naddanej, sensów powstających w brew słowom , i „przeciw słow om ”, dzięki znajomości kontekstu; chodzi tu głównie o iro­

nię. N iegrzeczność bowiem nie musi być otwarta i wiązać się od razu z cham stw em , zastoso­

7 O s k a n d a la c h lite r a c k ic h p is a li m ię d z y in n y m i: M . T r a m m e r , Literatura i skan dal, K a to w ic e 2 0 0 0 ; P M ic h a ­

ło w s k i, Strategie skandalu i stereotypy odbioru, | w : J Stereotypy ir literaturze (i tuż o b o k ), re d . W. B o le c k i, Ci. G a z d a .

W a rsz a w a 2 0 0 3 .

i P li. L e je u n e , lla riacje ua temat pewnego paktu . O autobiografii, re d . R . L u h a s -B a r to s z y ń s k a . tl. W. G ra je w s k i.

St. J a w o rs k i, A . L a b u d a . R . L u b a s - B a r to s z y ń s k a , K r a k ó w 2 0 0 1 .

(7)

w aniem wulgaryzmów, wyzwisk i ekspresyjnych wykrzykników; przybiera także form y znacznie subtelniejsze, niekiedy zrozum iałe jedynie dla wtajem niczonych, czasem wręcz bę­ dące szyfrem przeznaczonym dla wąskiego grona, a naw et zarezerw ow anym wyłącznie dla samej obrażanej wierszem jednostki.

Zakończenie słynnej polem iki Słowackiego z M ickiew iczem w P ieśni I ’poem atu B e n io w ­

s k i stwarza pozory nie tylko zawartego rozejm u, ale w'ręcz zgody z przeciw nikiem . Dystych

wieńczący ostatnią oktawę je st pożegnaniem , które m oże naw et łudzić nie tylko jako wyraz szacunku, ale i przyjaźni:

Bądź zdrów! — a tak się żegnają nie wrogi,

Lecz dwa na słońcach swych przeciw nych — Bogi4.

Taka wizja — nobilitująca adwersarza (ale przede wszystkim podm iot w ypowiedzi) za­ mykać ma dzieje rywalizacji poetów. Oczywiście, m ożna Słowackiemu uwierzyć, zwłaszcza kiedy się nie zna obyczajów bogów i obowiązującego w ich środow isku sa v o ir -iń v r c 'u \jed n ak znajom ość m itologii greckiej (chociaż Słowacki nawiązuje tu praw dopodobnie do w yobra­ żeń kosm ogonicznych różnych k u ltu r10) wiarę w ich kurtuazję podważa i pozwala przypuścić raczej, że pod względem grzeczności O lim p sytuował się na antypodach Wersalu. Sens for­ m uły pożegnania zostaje raczej ironicznie zniw elow any przez ową boską analogię niż upra­ w om ocniony obyczajem. Słowackiemu chodzi przecież przede wrszystkim o obronę suw e­ renności własnych poglądów, o manifestację asertywności w zględem Pierwszego Wieszcza, który chciał być jedynym i nie dopuszczał myśli o jakiejkolw iek konkurencji, czyli politei- zmie na emigracyjnym Parnasie. Toteż awansowanie M ickiewicza na Boga je st w istocie de­ gradacją przeciwnika, skoro miast uznać go za jedynego autor poem atu opowiada się otwarcie za „w ielobóstw em ” i projektuje partnerską rów norzędność adwersarza z własną osobą. Jeśl natom iast przywołać szerszy kontekst, obejm ujący sześć wcześniejszych w ersów cytowane oktawy, deprecjacja przeciwnika staje się wyraźna:

(...) Bądź zdrów, wieszczu! Tobą się kończy ta pieśń, d a w n y B o ż e . O bm yłem twój laur, w słów ognistych deszczu, I pokazałem, że na twojej korze

Pęknięcie serca znać — a w liści dreszczu Widać, że ci coś próchno duszy porze.

[podkreśl, moje — P M . ]

Z jednej strony Słowacki podkreśla zaszczytne (bo finałowe) miejsce przydzielone Mic kiewiczowi w poemacie, z drugiej, prócz gorzkich słów krytyki, pisze słowo „wieszcz" mai literą, a boski status poety uznaje za nieaktualny W tym kontekście lakoniczność dw ukrotne

4 C y ta ty za: J . S ło w a c k i. B en iow ski. P oem a. o p r. A. K o w a lc z y k o w a , W ro c ła w 1996 ( B N I 1 3/14).

(8)

P o e z ja j a k o s z tu k a n ie g r z e c z n o ś c i 241

go zw rotu pożegnalnego „bądź zdrów !” sygnalizuje co najmniej chłód i oziębłość, jeśli nie w rogość". Gdyby przełożyć go na powszechniejszą dziś praktykę otwartości w wyrażaniu stosunku do antagonisty, zw rot brzm iałby po prostu (w wersji ocenzurow anej): „Spadaj!”.

4.

Retoryka przew iduje trzy cele wygłaszanej mowy: doccre, dcl cc tarć i m orere. W akcie po­ pełniania niegrzeczności trzeci z nich, poruszenie słuchacza, wydaje się konieczny i nadrzęd­ ny wobec dwóch pozostałych, które mogą współwystępować z nim w ym iennie. Poruszenie słuchacza (zarówno em ocjonalne, jak perswazyjne) jest bow iem celem pierwszym , choć za­ zwyczaj tylko pośrednim , który służy dopiero w dalszej fazie zabawie lub dydaktyce (pozna­ niu). Różne motywacje i cele poetyckiej „niegrzeczności” ułożyć m ożna w gradację, która — ja k się zdaje — odpowiada stopniom jej nasilenia. Są to:

1. asertywność; 2. kontestacja; 3. prowokacja.

Trzeba zatem odróżnić intencje: defensywną, kontrofensyw ną i ofensywną; potrzebę obrony od aktu agresji; bunt od pożądania władzy. W prawdzie często współwystępują one, tworząc łańcuch przyczynow o-skutkow y, je d n ak niesłusznie we wszystkich tych zachowa­ niach skłonni jesteśm y dostrzegać przede wszystkim prowokację; wiele bardzo ostrych i na­ wet najbardziej niegrzecznych słów ma bowiem charakter obronny jako gwałtowna reakcja na zew nętrzne (zwykle w utw orze przem ilczane) nakazy, naciski, namowy. Postawę asertyw­ ną najlepiej chyba określa poetycki term in M arcina Świetlickiego, który zresztą zrobił pewną karierę i niew ykluczone, iż zagrzeje miejsce w' słowniku języka polskiego: „nicprzysiadal- ność”. W szystkie w ulgarne ozdobniki towarzyszące tej manifestacji m ożna ju ż pom inąć.

N iekiedy asertywność obejm uje nie socjologiczny w ym iar jednostki, ale jej psychologię, gdy zamiast presji społecznej pojawia się w ew nętrzna pokusa koniunkturalizm u. Z nany wiersz Andrzeja Bursy Sobota rozpoczyna się dywagacjami o możliwościach spędzenia w ol­ nego czasu, a jed n ą z nich jest napisanie czterech reportaży o perspektywach małych m iaste­ czek. Nagłe opam iętanie każe jednak tę pokusę odrzucić, i to możliwie najgwałtowniej, by więcej nie powróciła — jako potrzeba obca czy wręcz zaraźliwa choroba zagrażająca autono- m iijednostki; stąd zamiast „daj sobie spokój z małymi m iasteczkam i” pojawia się trzykrotnie zwrot, którego pow tórzyć tu nie wypada, jeśli pozostać w jakichś granicach norm y grzeczno­ ści w artykule o niegrzeczności.

Ale u tego samego poety pojawiają się też znacznie poważniejsze pretensje do świata, i to zaadresowane — j ak się wydaje — aż nazbyt precyzyjnie. W iersz Z a ż a le n ie , którego pod- m io t-p e ten t posiada personalia autora (wymienia swe nazwisko: Andrzej Bursa) rozpoczyna się tak:

(9)

Panie m inistrze spraw iedliw ości... pan m nie obraża12.

Sform ułow anie apostrofy wydaje się zgodne z norm ą pisma urzędow ego, ale z pewnością jakim ś aktem niegrzeczności są małe litery w nazwie stanowiska adresata. Oczywiście niety­

powe jest już pierwsze zdanie, zawierające otwarcie wyrażony zarzut, a dalej następuje m ate­ riał dow odow y świadczący o prześladow aniu autora przez cały aparat władzy, który w schizof­ renicznie wyolbrzymiającej wizji skierow anyjest właśnie przeciw niem u jako jednostce. To skowyt zgnębionego obywatela na granicy paranoi, gdyż całe zło spotykające jednostkę zosta­ je przypisane instytucji państwa — i trafnie, i nietrafnie, ponieważ krytyka zaangażowana

miesza się tu z urojeniam i jednostki bezsilnej lub ubezw łasnow olnionej, podobnie jak w d u ­ żo późniejszej A pelacji Jerzego Andrzejewskiego. O dstępstw em od zasad — ale raczej od pro­ cedury urzędowej niż norm grzecznościowych, bo ton całego listu pozostaje w zasadzie uprzejmy, a w' każdym razie nieobraźliw y— jest niefortunność adresu: zażalenie na kogoś po­ w inno się kierować nie do niego samego, ale do instancji odeń wyższej, bezpośrednio nad­ rzędnej. W tym wypadku absurd wysyłania skargi na państw o do jego przedstawiciela wynika właśnie z braku w ustroju totalitarnym takiej instancji odwoławczej jak na przykład funkcjo­ nujący dziś Rzecznik Praw Obyw atelskich czy Trybunał Stanu. N iestosow ność (omyłka) ad­ resu organizuje tu zatem podtekst i chyba im plikuje sens nadrzędny.

To zresztą rzadki przypadek precyzyjnego określenia nadawcy i adresata, wynikający z na­ wiązania do wskazanego w tytule gatunku użytkowego. Niestety, przykład m ało p rzekonu­ jący, gdyż zawiera m otyw paranoi podm iotu-bohatera.

5.

W ypowiedź liryczna zbliża się najczęściej raz do wzorca wypowiedzi bezpośredniej, nada­ nej „twarzą w tw arz”, kiedy indziej telefoniczne], albo do listu; jest kom unikatem je d n o stro n ­ nym , ale zawierającym potencjał dialogu. To głos, który odzywa się nagle i rów nie nagle m il­ knie w zamykanej książce. Głos kierowany nie do konkretnego adresata ani do wszystkich, ale do każdego, kto zechce doń dotrzeć. T\ sytuacja nie znajduje analogii w kom unikacji prak­ tycznej. Językow y savoir t'irre nakazuje nadawcy przy nawiązywaniu pieiwszego kontaktu a więc i znajom ości, najpierw dokonanie prezentacji sw'ej osoby. W literaturze form alnie tyn aktem je st podpis autora, natom iast liryczne „ja” wymaga dopiero rekonstrukcji, dokonyw a­ nej w toku interpretującej lektury. Ale ta półanonim ow ość nadawcy nie wydaje się istotna gdyż nie może spowodować żadnej niegrzeczności. N iebezpieczeństw o wiąże się natomias z anonim ow ością adresata i wynika z napięcia m iędzy odbiorcą w irtualnym a konkretnym Pojawia się tam, gdzie m am y do czynienia z liryką inwokacyjną bądź pojedynczą apostrofą wszędzie, gdzie zostaje użyty zaim ek „ty”, gdyz ten, choć pozostaje potencjalny i anonim ow ’ (deiktycznie pusty), zawsze pośrednio i ostatecznie zwTaca się do czytelnika rzeczywistegc

i: W s z y s tk ie w ie r s z e A n d r z e ja B u r s y cy t. za: A. B u rs a . (Jtirory w ierszem i p ro z ą , w y b . o p r. i w st. S t. S ta n u c h , Kr;

(10)

P o e z ja j a k o s z tu k a n ie g r z e c z n o ś c i 24 3

W miejscu takiej apostrofy etiolacyjna skorupa ochronna tekstu najbardziej narażona jest na przebicie. Dlatego bywa ono najdogodniejszym miejscem na wszelkiego rodzaju akty prow o­ kacji. Subtelne założenie, że tekst literacki w ostatecznej instancji jest przeznaczony d la k o ­ g o ś ^ nie d o k o g o ś skierow any13, niewiele znaczy wobec wieloznaczności jednego „ty”, obsługującego wszystkie figury odbiorcy — wew nątrz — i zewnątrztekstowe.

Łatwo prześledzić ten m echanizm odbioru na zastosowanym w rozm ow ie praktycznej dow olnym „obraźliw ym ” cytacie poetyckim — pod w arunkiem , że nie będzie należał do „słów' skrzydlatych”, a więc łatwo rozpoznawalnych, jak na przykład „Precz z m oich oczu!". Spróbujm y się zwrócić do kogoś tymi słowami:

M ów ię do ciebie, bydlę i do ciebie, bydlę.

D o ciebie — skoro nie rozum iesz, do ciebie — skoro masz m nie zabić i występnie wtykasz we m nie palce

Wiersz M arcina Świetlickiego O d d zisia j i/v//wl4jest niegrzecznością wyraźnie defensyw­ ną, wynikającą z poczucia zagrożenia ze strony być m oże całego świata, bądź tylko jego stref zm ilitaryzowanych; trudno jed n ak określić zakres tego zbiorowego adresata (chodzi jednak nie tyle o grupę, ile kilka osobnych jednostek), gdyż wyzwiska są ciosami, które podm iot wy­ powiedzi rozdaje po omacku. Zakres odniesienia „ty” pozostaje w7 tej apostrofie nieokreślony; z kontekstu wynika, iż chodzi albo o obserw ow anego w telewizorze kosm onautę H erm a­ szewskiego, albo sprawców i wykonawców stanu wojennego, albo cale społeczeństwo, o hi- postazę historii, wreszcie — Boga.

Ciekawym kontekstem tego zagadnienia je st książka Dariusza Pawelca, analizująca róż­ nego typu ataki przypuszczane na odbiorcę, książka w której jed n ak problem agresji w erbal­ nej ujęty został w sposób osobliwie zawężony, z pom inięciem właśnie tego, co wydaje się tu najważniejsze — retoryki obrażania1’. Badacz ten, wspierając się stanowiskiem Janusza Sła­ wińskiego, który rozdziela „poziom literackiej reprezentacji” od „poziom u oddziaływania i recepcji”u', dopuszcza przenikalność między w nętrzem a zew nętrzem utw oru jedynie w aspekcie związków intertekstualnych1'. N atom iast w spom niane przeze m nie incydenty „uchylenia etiolacji”, polegające na skum ulow aniu ról odbiorcy w irtualnego i konkretnego, znajdują jakieś um ocow anie w poglądzie Janusza Lalewiczals.

11 }. L a le w ic z , K om u n ikacja językow a i literatura, W ro c ła w 1979, s. 5 8 - 6 0 .

14 M . Ś w ie tlic k i, Z im n e kraje 2 . K ra k ó w 1995.

15 D . P a w e le c , S ir ia tja k o Ty. P oezja p olska wobec adresata w drugiej p o ło w ieX X w ieku . K a to w ic e 2 0 0 3 ; p r o b le m n e ­

g a ty w n y c h n a s ta w ie ń d o a d re s a ta ro z w ija a u t o r w C z ę ś c i II: Tiguiy przemocy.

lf> J . S ła w iń s k i, O d bió r i odbiorca. [w :j id e m . Próby teoretyczuoliterackie. W a rsz a w a 1992. s. 8 1 -8 2 .

17 D . P a w e le c , o p . c i t .. s. 2 1 - 2 3 .

IS J. L a le w ic z , O problem ach literatury z pun ktu w idzen ia czytelnika, | w : ] id e m , Socjologia kom u n ikacji literackiej. P roblem y rozpow szechnienia i odbioru, W ro c ła w 1985. s. 5 8 -5 9 .

(11)

Jednym z nieuniknionych kontekstów analizy sytuacji owych przebić przez skorupę etio- lacyjną do osoby odbiorcy rzeczywistego je st pytanie o kom unikatyw ność i styl recepcji, a przede wszystkim o fortunność adresu i spotkania czytelnika z tekstem . Językowy sai>oin>wre zakłada, że wybierając treść rozm ow y z nieznajom ym , pow inniśm y uw zględnić jakąś w spól­ notę tematyczną i dostosować — zgodnie z naszą wiedzą o potencjalnym interlokutorze — sposób wyrażania: jeśli znam y środow isko zawodowe lub towarzyskie przyszłego rozmówcy, w ybór tem atu i stylu nie pow inien sprawiać tru d n o ściu . W kom unikacji literackiej d o m n ie­ m ana charakterystyka odbiorcy musi być tak ogólna, że nieprzydatna: niezależnie od założeń i m arzeń autora, będzie to każdy, kto potrafi czytać w danym języku. Tym samym u tw ór m oże urazić znacznie większą liczbę osób niż zakłada intencja autora — a to problem znacznie po ­ ważniejszy. Zdarza się, że autor, zdając sobie sprawę z nieokreśloności figury adresata w tek­ ście, czuje się całkowicie bezkarny, co wykorzystuje do prow adzenia swobodnej gry zakresa­ mi adresowych odniesień „ty’’ i przem yślnie projektowanej przez siebie pułapki obrazy.

Andrzej Bursa jedną ze swych najbardziej znanych m iniatur poetyckich P antofelek zb u d o ­ wał na łatwo rozpoznawalnym schemacie, bliskim konceptom barokow ym : najpierw zasto­ sował gradację wartości, by potem w rozum ow aniu dokonać nagłego zw rotu z użyciem silnej antytezy.

Dzieci są milsze od dorosłych zwrierzęta są milsze od dzieci mówisz, że rozum ując w ten sposób m uszę dojść do tw ierdzenia

że najmilszy jest pierw otniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek od ciebie ty skurwysynie

Kiedy czytelnikow ijuż m inie szokw yw ołany efektowną, skandalizującą puentą, m usi po­ w itać wątpliwość, kto ma być docelow ym odbiorcą tej niewątpliwie obraźliwej oceny i jak: jest zasięg projektow anego „ty’'. Czy chodzi o atak na każdego dow olnego czytelnika (płc m ęskiej), czy m oże tylko na pewną grupę odbiorców, m oże właśnie tych, którzy byliby skłon­ ni zanegować zaproponow aną logikę aksjologii? A może chodzi o jakąś osobę konkretną, któ­ ra przypadkiem rozpozna się w czytanym tekście? Czy jest to zatem słowny zamach na czło wieczeństw7o, skrajna negacja antropocentryzm u, czy też prywatne porachunki? C zy „ty” sy tu uje się poza osobliwym system em aksjologicznym, czy też staje się nim ktoś właśnie dlate go, że nie chce uznać forsowanej tu skrajności wartościowania?

(12)

P o e z ja ja k o s z tu k a n ie g r z e c z n o ś c i 2 4 5

Analiza logiczna ujawnia jednak, że siła kontrastu nie je st w tym wierszu tak wielka, jak sugeruje bulwersująca anty-antropocentryczna puenta, gdyż trzeba zestawić ze sobą szereg nierówności:

dorośli < dzieci < zwierzęta < pantofelek

oraz

pantofelek > ty.

Wówczas „ty” m oże być zarów no dzieckiem, jak i dorosłym . Tym samym obraza skupia się na obiekcie nazbyt dow olnym , nijak nieokreślonym — poza ogólną klasą człowieka. O sta­ teczny efekt retoryczny nie dorów nuje więc sile ekspresji językowej (jeśli za istotne w zm oc­ nienie wypowiedzi uznać użyty wulgaryzm ), a tym samym w świecie m anifestowanych w ar­ tości żaden przew rót się nie dokonuje.

6

.

Zdecydow anie słabsze są akty obrazy form ułow ane narracyjnie i w trzeciej osobie. M o w a

p ogrzebow a Andrzeja Bursy to przytoczenie typowego przem ów ienia nad grobem , sławiącego

zasługi osoby zmarłej. Ten quasi—c y ta t pozostaje nienaruszony jakąkolw iek interwencją nie­ grzeczności, a polem iczny sens wytwarza dopiero kontrastowa puenta:

(chodzi o asenizatora

utopionego przypadkowo w gównie)

Jest to więc kom entarz „cichy”, jako że następuje poza sytuacją obrzędu żałobnego, i trze­ ba go wiązać nie tyle z niegrzecznością, ile z niedyskrecją. D em askuje bow iem konw encję na­ kazującą o zmarłych nie tylko m ówić dobrze, ale i wyolbrzymiać ich zasługi. Podniosły styl okolicznościowej apoteozy w najm niejszym stopniu nie zależy od charakteru postaci niebo­ szczyka opisywanego w m owie wygłoszonej nad jego grobem , ponieważ konw encja zakłada, że form a ta przysługuje z urzędu po śmierci każdem u, niezależnie od jego rzeczywistych za­ sług. N iestosow ność pozaobrzędow ego kom entarza polega więc na zaznaczeniu rozdźwięku między konw enansem a prawdą i obnaża tałsz rytuału.

Ingerencji aktu niegrzeczności w świat przedstaw iony dokonuje Bursa natom iast w D y s ­

kursie z poetą, wierszu, relacjonującym jakąś wcześniej odbytą z udziałem „ja” rozm ow ę o poe­

zji, której głównym wątkiem był dylemat: „Jak oddać zapach poezji”, zainspirowany praw do­ podobnie sonetem Baudelairc’a C orrespondance:

Są arom aty świeże jak ciała dziecinne, D źw ięczne i niby łąki — zielone: są inne. Bogate i zepsute, silne, tryum falne,

(13)

Które się rozwiewają w światy idealne, Jak ambra, benzoina, jako piżma wonie,

Gdzie duch przenika zmysły i wzajem w nich tonie" .

N ie w iadom o, czy relacjonowana w utw orze Bursy debata miała podobny przebieg, ale zapewne rozważano w niej właśnie subtelności w oni odpowiadające słowom. Z pewnością natom iast jej zakończenie było niefortunne, lecz zarazem przyniosło pew ne rozstrzygnięcie:

rozm awialiśm y w jak najlepszej symbiozie aż do chwili gdy powiedziałem:

„wynieś proszę to w iadro

bo potw ornie tu śm ierdzi szczyną”

W iersze Bursy chętnie operują dysonansem stylistycznym, a do uprzyw ilejow anych figur należą w nich z pewnością klimaks i antyklimaks. W tym w ypadku brutalne przejście od wzniosłej abstrakcji do przyziem nego konkretu je st zarazem pew nym przypadkow ym w n io ­ skiem rozważań estetycznych: wyraziście przeciwstawia piękno prawdzie. Trudno jednak ocenić, czy dostrzeżenie pewnej „prawdy" burzy konw enans, gdyż dyskusja nie pow inna po­ ruszać się na poziom ie rytuału — takjak m owa pogrzebowa; tu chodzi raczej o uczciwość ar­ gum entacji w prow adzeniu sporu. Warto więc odwołać się do erystyki i spośród chw ytów skodyfikowanych przez A rthura Schopenhauera wskazać pozycję 29. — „dywersję”, polega­ jącą na tym, że kiedy jedna ze stron sporu przegrywa, zaczyna m ów ić o czymś zupełnie in­ nym , zachowując pozór, iż trzym a się tem atu21. N iek onieczniejednak w finale dyskusji o p o ­ ezji trzeba dostrzegać zastosowanie argum entacji nieuczciwej. Wiersz zresztą kończy się je ­ szcze je d n ą puentą, która próbuje wyjaśnić, załagodzić i zaznaczyć dystans do tam tego, „nie­ grzecznego” finału dyskusji:

możliwe że to było nietaktow ne ale ju ż nie m ogłem wytrzymać.

W skazuje to raczej na chwyt 33., który podważa teorię za pom ocą przykładu pochodzące­ go z praktyki22. Puenta wygłoszona ju ż poza konsytuacją streszczonego w w ierszu dialogu ad- resow anajest do czytelnika, i tru d n o ją uznać za uspraw iedliw ienie (przeprosiny tym bardziej nie wchodzą w grę, gdyż pow inno się je kierować do byłego rozmówcy, a nie do osób trze­ cich); jest raczej przedłużeniem i przeniesieniem debaty o poezji ze sfery świata przedstaw io­ nego na poziom dialogu z czytelnikiem , a więc daje się odczytać jako swego rodzaju manifes estetyczny.

2,1. C li. B a u d e la ir e . K w iaty z ła , w y b . M . L e ś n ie w s k a i ). B rz o z o w s k i, K ra k ó w ' 1 990; w c y to w a n y m p r z e k ła d z i

A n t o n i e g o L a n g e g o s o n e t z o s ta ł z a t y tu ło w a n y O d d ź w ięk i.

21 A . S c h o p e n h a u e r . Eiystyka, czyli sztuka prow ad zen ia sporów, tł. B. i L. K o n o rs c y , p r z e d n i. T. K o ta rb iń s k i, K ra

k ó w 1984, s.7 4 . :: Ibid em , s. 8 4 -8 5 .

(14)

P o e z ja ja k o s z tu k a n ie g r z e c z n o ś c i 2 4 7

O statni przykład pokazuje sytuację najbardziej typową i oswojoną przez konwencję: nie- grzeczność popełniona w poezji nie eksploduje tak m ocno jak w życiu towarzyskim, ale z pewnością ma większy zasięg i trwalsze oddziaływanie — właśnie przez to, że przestaje być niegrzecznością, a staje się poetyckim sensem. Wyizolowana z okoliczności wypowiadania, z układu deiktycznego, poddaje się wielokrotnej i w ielostronnej interpretacji. Niezależnie od genezy, wypowiedź pierw otnie okazjonalna oraz indeksalna zastyga w znak autonomiczny, w czystą potencjalność symbolu. Tym silniej znaczy, im bardziej argum enty ad p erso n a m prze­ kształca w ad rem ; im mniej skierowana jest przeciw osobie, a bardziej zbliża się ,,k' rzeczy’' — zresztą zgodnie z etymologią słowa „grzeczność”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do wszystkich członków wspólnot: Rycerstwa Niepokalanej, Róż Różańcowych, Margaretek, szczególnie z poza naszej parafii, którzy przyczynili się do piękna tego Domu Matki

Pośród wielu dodatkowych zagrożeń jakie może wywołać powojenna amunicja chemiczna zatopiona w Morzu Bałtyckim dwa zasługują na szczegól- na uwagę: możliwość

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

Poddzierżawca zobowiązany jest do wykonywania swojego prawa na Przedmiocie poddzierżawy zgodnie z wymogami prawidłowej gospodarki oraz zasadami współżycia społecznego i nie

Kiedy wyszło słońce, wysiadł z samochodu i przesiadł się do balonu, którym poleciał wysoko do góry (dzieci przesuwają język za górne zęby po wałku dziąsłowym)..

mieccy bracia Huschke, walczyli o mistrzostwo. Zastosowanie do rozmaitego wieku składowych pierwiastków lekcji, odbywa się według stopniowania, opierając się na sile,

Straż pożarna, dawniej straż ogniowa – zorganizowana formacja zajmująca się prewencją i walką z pożarami oraz pozostałymi zagrożeniami (innymi niż

łem dzieci; program Informacje dnie Różaniec; modlitwa Myśląc Ojczyzna: prof.. imieniny obchodzą: Antonina. 6/27/ serial Pełnosprawni; magazyn Wiadomości Agrobiznes