• Nie Znaleziono Wyników

Miscellanea z lat 1800-1850. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miscellanea z lat 1800-1850. 2"

Copied!
517
0
0

Pełen tekst

(1)

red. nauk. Czeslaw Zgorzelski

Miscellanea z lat 1800-1850. 2

Archiwum Literackie 11,1-502

1967

Artykuł został zdigitalizowany i opracowany do udostępnienia

w internecie przez Muzeum Historii Polski w ram ach

prac podejm owanych na rzecz zapew nienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku

naukowego i kulturalnego. Artykuł jest um ieszczony w kolekcji

cyfrowej bazhum .m uzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich

czasopism hum anistycznych i społecznych.

Tekst jest udostępniony do w ykorzystania w ram ach

dozwolonego użytku.

(2)

Strona Wiersz Jest Winno być

119 w. 12 od dołu Upadły Upadł, by

134 w . 12 od dołu n iew ątpliw ie w ątp liw e

158 w . 16 od góry podsciwy (podściwy; podściwy/podściwy;

(3)

MISCELLANEA Z LAT 1800— 1850 2

(4)

P O L S K I E J A K A D E M I I N A U K

A R C H I W U M L I T E R A C K I E

POD REDAKCJĄ

ZBIGNIEWA G OLINSK IEGO , STANISŁAW A PIGONIA

ROM ANA POLLAKA, CZESŁAWA ZGORZELSKIEGO

TOM XI

MISCELLANEA Z LAT 1800—1850

2

W ROCŁAW — W ARSZAW A — KRAKÓW

ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK

(5)

I N S T Y T U T B A D A Ń L I T E R A C K I C H

P O L S K I E J A K A D E M I I N A U K

MISCELLANEA

Z

LAT

1800-1850

2

W ROCLAW — W ARSZAW A — KRAKÓW

ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIE] AKADEMII NAUK

(6)

JANA NEPOMUCENA К AMIN SKIEGO „HELENA, CZYLI HAJDAMACY NA UKRAINIE”

I

W dniu 20 grudnia 1819 r. Jan Nepomucen K am iński w ystąpił w teatrze lwowskim ze świeżo przygotow aną sztuką pt. Helena, czyli

Hajdamacy na Ukrainie. Drama we trzech aktach podług Körnera [Hedwig] przez J. N. Kamińskiego naśladowane i do zdarzeń w roku 1768 zastosowane N apisana z dużym wyczuciem sceny nowa przeróbka d ra­ m atyczna autora Zabobonu od razu podbiła publiczność i jako jedna z nielicznych wówczas sztuk kasowych obiegła w ielokrotnie w ciągu pierwszej połowy XIX stulecia teatry Lwowa, Krakowa, Wilna i W ar­ szawy. Była więc niew ątpliw ie swego rodzaju te atraln ą sensacją. W tej sytuacji zaskakuje nieco fakt kwitowania jej m arginalnym i najczęściej wzm iankam i w pracach poświęconych zarówno Kamińskiemu, jak i his­ torii ówczesnego t e a tr u 2. Przyczyna tego zjawiska tkw iła w tym , że większość piszących o Helenie znała ją jedynie z tytułu, a w najlepszym wypadku z gazetowego streszczenia. Drama ta bowiem, co przy jej popularności teatralnej znowu wygląda na paradoks, nie mogła jakoś trafić pod prasy drukarskie, dzieląc w ten sposób losy większości utw o­ rów dram atycznych Kamińskiego. Po upływ ie jednakże lat kilkudzie­ sięciu Helena znalazła się znowu w centrum zainteresowań, tym razem miłośników historii literatury , i zaczęła przeżywać dość niespodziewany renesans.

W końcu ubiegłego stulecia Ferdynand Hoesick zwrócił uwagę na jej ew entualne związki ze Słowackim. Znając jednakże rzecz z drugiej ręki,

1 Data prem iery w g L. Bernackiego Jan Nepomucen K am iń ski (1777—1855), w książce W stulecie „G azety L w o w s k ie j”, L w ów 1911, t. 1, cz. 2 (życiorysy), s. 49.

Tytuł w g egzemplarza opisanego przez W. Hahna w art. „Sen srebrny Salomei”

Juliusza Słowackiego i „Helena, czyli H ajd am acy na Ukrainie” J. N. Kamińskiego,

„Pamiętnik Literacki”, 1930, s. 483.

(7)

6 S T A N I S Ł A W M A K O W S K I

biograf poety ograniczył się jedynie do wymienienia tej dram y jako jednej z w ielu sztuk, które mogły wchodzić w zakres doświadczeń teatralnych młodego Słow ackiego3. Idąc tym śladem, W iktor H ahn odnalazł tekst utw oru i potwierdziwszy przypuszczenia Hoesicka wskazał przekonyw a­ jąco na istniejące związki m iędzy Heleną a Snem srebrnym S a lo m ei4. W ten sposób stara dram a Kamińskiego nabrała nowych wartości. Stanowiąc interesujące ogniwo w twórczości jej autora oraz ważny ele­ m ent naszego życia teatralnego w pierwszej połowie ubiegłego stulecia, stała się rów nież istotnym przyczynkiem do w yjaśnienia genezy fascy­ nującej Słowackiego problem atyki polsko-ukraińskiej w ogóle, a Snu

srebrnego w szczególności.

P erspektyw a dalszych ustaleń i rozważań nad dram ą Kamińskiego ry suje się więc interesująco. Jako zaś pierwszy postulat badawczy w y­ suwa się konieczność udostępnienia jej tekstu w formie drukowanej. Konieczność ta w ynika również z innej przyczyny. Obydwa znane przed w ojną i opisane przez H ahna rękopiśm ienne egzemplarze utw oru, zdaje się już bezpowrotnie zaginęły *. Trzeci zaś, nie znany Hahnowi, udało się z trudem odnaleźć w r. 1964 w zbiorach ukraińskiego tow arzystw a „Prosw ita” w e Lwowie. Znalezisko to okazało się nadspodziewanie szczę­ śliwe. Po zamieszczeniu o nim inform acji w „Biuletynie Polonistycznym ” (z. 22—23 z 1965 r.) prof. Bogdan Zakrzewski poinformował mnie, że w swoich zbiorach posiada również nie notow any przez bibliografów odpis H eleny ®. Dowiedziawszy się zaś, że zamierzam przygotować tę rzecz do druku, z niezwykłą życzliwością udostępnił m i swój egzemplarz. K w itując zatem ten ujm ujący dług wdzięczności, trak tu ję zabezpieczenie drukiem ocalałej dram y Kamińskiego jako tym milszy obowiązek.

II

Helena, jak wskazuje jej pełny tytuł, jest „naśladowaną i do zdarzeń

w roku 1768 zastosowaną” dram ą Teodora K ö rn e ra 7. W jakiej zatem

3 F. H o e s i c k , Z d zie jó w sc en y w ileń skie j (1818— 1828), „Kraj”, 1896, nr 36; tenże, Zycie Juliusza Słowackiego, Kraków 1896, I, 177.

4 W. Hahn, op. cit.

5 Egzem plarz rękopiśm ienny, prawdopodobnie samego Kam ińskiego, będący w łasnością red. Henryka Cepnika w e Lw ow ie, opisał W. Hahn, op. cit. Poinform o­ w ał rów nież o podobnym egzem plarzu znajdującym się w B ibliotece Teatrów M iej­ skich w Warszawie, sygn. 1321.

8 Obecnie egzem plarz ten przeszedł do zbiorów B iblioteki Narodowej w War­ szawie.

7 HedvAg die Banditenbraut, L eipzig 1812. Po raz drugi drama Körnera została

przerobiona nà język polski w końcu X IX w ., otrzymując tym razem form ę po­ w ieści straganowej pt. Jadwiga, oblub'enica ban dyty . Powie ść osnuta na tle dra­

(8)

mierze możemy mówić o tym „naśladowaniu” jako o zabytku naszej kultury? Spraw a jest oczywista, jeśli idzie o wieloletni udział dram y w naszym życiu teatralnym . Grywano ją często. Podobała się publicz­ ności. Była więc w pew nym okresie żywą cząstką naszej kulturow ej świadomości. Rzecz natom iast kom plikuje się, kiedy przechodzimy na grunt rozważań kom paratystycznych i próbujem y określić jej stosunek do utw oru K örnera oraz jej ew entualny w pływ na Słowackiego.

Jeśli cytowany na początku ty tu ł pochodzi od Kamińskiego, to wiemy, jak sprawę tę traktow ał sam autor: naśladowanie i przystosowanie obcego utw oru do sytuacji polskiej. Byłaby to więc rzecz napisana zgodnie z zaleceniami Czartoryskiego o przysw ajaniu obcej „planty i in­ try g i”. Tytuł dram y Kamińskiego swego związku z obcym pierwowzorem nie zaciera, wręcz przeciwnie, podkreśla go. Tak również trak tu je sprawę jej oryginalności większość źródeł, które nie są zgodne jedynie w w y­ padku form ułowania odpowiedzi na pytanie, czy jest to tłumaczenie, czy naśladowana przeróbka.

W yjaśnieniem tej spraw y zajął się w swqim czasie ukraiński badacz, Iwan Bryk. Skonfrontow ał on teksty obydwu utworów i wykazał istnie­ jące między nim i podobieństwa i różnice 8. Streśćm y zatem, uzupełniając tu i ówdzie, w yniki jego badań.

Drama Kamińskiego, podobnie jak dram a K örnera, składa się z trzech aktów. Pozostawiając samą fabułę bez zmian, K am iński dokonał jednakże pewnych jej przeróbek. Dążąc do nadania utw orow i scenicznej zwartości i dramatycznego nerw u, zmienił kolejność niektórych scen, kilka dopisał, kilka zmodyfikował.

Tak więc na początek aktu I przesunął kornerow ską scenę 10 i rozbił ją na sceny 1 i 2. Za nią umieścił scenę 11 przerobioną na scenę 3. Monolog Rudolfa-H orejki z körnerowskiej sceny 3 potraktow ał jako scenę 4. Scenę 5 i 6 dopisał. Scenę 7 stw orzył ze sceny 1. Scenę 8 do­

pisał. Sceny 9— 14 zbudował z körnerow skich scen 2—9.

Mniejszych przeróbek dokonał w akcie II. Do sceny 8 obydwa utw ory różnią się nieznacznie. Jedynie ze sceny 3 został przeniesiony do sceny 2 krótki monolog W acława (czyli körnerowskiego Juliusza). Sceny 9 i 10 odpowiadają z niewielkim i różnicami körnerow skim scenom 10 i 11. Scena 11 została dopisana. Dalszy ciąg bez zmian.

m atu Kernera, Cieszyn [1884—1885], nakł. E. Feitzingera. Biblioteka Tanich K sią­

żeczek dla Ludu i Młodzieży, t. III, s. 56.

8 I. B r y k , Drama z K o liiw s zc zy n y na o m o w i d r a m y Kernera, „Zapyski Nauk. Tow. im. Szew czenka”, L w iw 1920, t. 130, s. 121— 131.

Porównaniem obydwu sztuk zajęła się zaraz po pierwszym przedstawieniu „Pszczoła Polska”, 1820, nr 1, s. 87—89, w recenzji podpisanej kryptonim em „... i”. Ocena przeróbki K am ińskiego wypadła tu bardzo pochlebnie.

(9)

8 S T A N I S Ł A W M A K O W S K I

A kt III nie różni się w zasadzie od swego pierwowzoru. Ale pewne odstąpienia Kamińskiego są również i tu widoczne. Np. w scenie ostatniej nie poprzestaje on na köm erow skiej zapowiedzi powiązania zbójców, lecz dodaje, że zostaną odwiezieni do miasta. Dzięki tym przesunięciom i m odyfikacjom dram a nabrała większej zwartości fabularnej i walorów scenicznych.

Zmienił również K am iński tu i ówdzie m otywację akcji. Nieobecność pana w zamku w czasie napadu bandytów spowodowana jest u K örnera balem w sąsiedztwie, u Kamińskiego zaś wznieconym podstępnie przez hajdam aków pożarem pobliskiej wsi. Ściślej więc aniżeli K örner związał grupę zbójecką z tokiem akcji.

Modyfikacjom i dostosowaniu do potrzeb scenicznych uległy także niektóre didascalia (np. I, 1).

Dialogi natom iast tłumaczył K am iński w większości dość wiernie. Zmieniał jedynie sztywny, niemiecki, nierym ow any jedenastozgłoskowiec na dość potoczną polską prozę. Z oryginału zostały więc przejęte, jak w ykazał Bryk, naw et patriotyczne frazy w wypowiedziach Wacława (I, 9) i jego m atki (II, 7). P rzejęte jednakże nie na zasadzie dosłowności prze­ kładu, ale uzupełnionej przeróbki. Sformułowania Wacława o polskich mężach i żonach (I, 9) są bowiem oryginalnym tw orem Kamińskiego.

Dalsze przetw arzanie niemieckiej dram y poszło w kierunku dostoso­ w ania jej do w arunków polskich poprzez wprowadzenie pew nych drob­ nych rysów obyczajowych (np. stosunki na dworze Starosty), a przede w szystkim poprzez polonizację imion. Pozostawiając w zasadzie bez zmian w ew nętrzną konstrukcję w szystkich bohaterów oryginału, K a­ m iński nadał im typowo polskie lub ukraińskie imiona i tytuły. Graf Felseck został Starostą na Czehrynie, G rafini — Starościną, rotm istrz Juliusz, ich syn — rotm istrzem Wacławem, przybrana córka Grafa, Jadw iga — wychow anką Starosty, Heleną, kam erdyner Bernard — Borutą, włoski graf Rudolfo-Rudolf — wydziedziczonym synem szla­ checkim Tym enkiem -Horejką, Zanaretto — setnikiem Gontą, Lorenzo — Daniłkiem, zbójcy — hajdam akam i. Z grupy tej w yodrębnił Kamiński jeszcze dwóch nie w ystępujących u K örnera zbójców: Charka i Żeleź­ niaka.

Z pogranicza austriacko-włoskiego przeniósł akcję na Ukrainę, do bardzo umownie i ogólnikowo potraktowanego Czehryna, mieszając na dodatek (a może to w ina kopisty?) D niepr z Dniestrem. Potraktow ał rów nież ogólnie szczegóły topograficzno-kraj obrazowe, tworząc w ten sposób uniw ersalny pejzaż pasujący również do Ukrainy.

O kostium ach bohaterów w ogóle w dram ie się nie wspomina. W pro­ wadzenie bowiem postaci Starosty, Gonty, hajdam aków itd. już samo przez się określało, jak te postacie w inny być ubrane. Z tekstu dram y

(10)

wynika, że tylko jeden Daniłko ma zjawić się na scenie w zarekw iro­ wanym stroju ukraińskiego parobka.

Dosyć dokładnie natom iast umieścił K am iński akcję i przedakcję w czasie. U K ornera w ydarzenia rozgryw ają się w bliżej nie określonym momencie historycznym, zapewne gdzieś na początku XVIII w., tuż po zakończeniu jednej z wojen cesarza austriackiego Leopolda I z Ludw i­ kiem XIV, królem francuskim . U Kamińskiego natom iast rzecz dzieje się w czasach koliszczyzny. Tymeńko przystał do bandy półtora roku przed rozpoczęciem akcji (Gonta II, 3). Było to w czasie przygotowań napadu na Humań. Przedstaw ione zaś w dram ie w ypadki rozgryw ają się już po rzezi hum ańskiej (Boruta II, 12) i kaźni hajdam aków pod Białą Cerkwią (Charko I, 1), a więc najprawdopodobniej latem 1769 r. W tedy właśnie, jak podają historycy, odradzała się tu i ówdzie na U krainie koliszczyzna pod wodzą mało znanego dziś T y m en k a9. Wypowiedzi natom iast Wa­ cława o udziale w w ojnie dadzą się odnieść do wydarzeń konfederacji barskiej. Fabuła dram y została zatem dosyć dokładnie osadzona w his­ torii. Wprowadzony zaś do ty tu łu rok 1768 jest po prostu datą orienta­ cyjną dla wydarzeń, które w tym w łaśnie roku się rozpoczęły. Kamiński zresztą do osiągnięcia ścisłości historycznej w cale nie dążył. W jego ujęciu Gonta i Żeleźniak żyją jeszcze i działają po w ydarzeniach hum ań- skich, przy czym Gonta został tu w ysunięty na czoło hajdam ackiej grupy, Żeleźniak natom iast ukazany jedynie jako jeden z wielu. H istoryczny jest również Tymeńko. Te głośne postacie m iały stwarzać w utw orze odpowiedni koloryt i atmosferę. Z historycznym i prototypam i nic ich absolutnie nie wiąże. Pozostali nadal bohateram i köm erow skim i podda­ nym i jedynie przez Kamińskiego pew nym zabiegom polonizacyjnym. W arto jednakże zauważyć, że nadanie dram ie kolorytu lokalnego jest tak sugestywne, że sprawia ona dziś jeszcze w rażenie utw oru oryginal­ nego, naw iązującego tem atycznie do w ydarzeń z narodowej przeszłości. Nie jest więc Helena w żadnym w ypadku dosłownym przekładem. (Tym bardziej zaś nie jest, jak sugeruje Bryk, „przekładem niezdarnym ”, popsutym na dodatek słabymi literacko scenami dopisanymi przez K a­ mińskiego.) Jej ch arakter określa chyba najlepiej przytoczony na w stę­ pie tytuł: „naśladowanie” i „zastosowanie” do w ydarzeń z okresu koli­ szczyzny. Mamy więc w tym w ypadku do czynienia ze spolonizowaną przeróbką utw oru K ornera. Warto pamiętać, że przeróbka taka mogła uchodzić jeszcze w czasach Kamińskiego za rzecz oryginalną. Jej zaś spójna konstrukcja dram aturgiczna konkuruje z powodzeniem z niem iec­ kim oryginałem.

9 J. L e l e w e l , Panowanie króla polskiego Stanisława Augusta P oniato wskiego, Warszawa 1831, s. 36 (pierwodr. „Pam iętnik W arszawski”, 1818).

(11)

1 0 S T A N I S Ł A W M A K O W S K I

III

Niniejsza dram a Kamińskiego jest typowym tw orem swoich czasów. Splatają się w niej pierw iastki oświeceniowo-sentymentalne z rom an­ tycznymi. Wspomniano już, że sam sposób przetworzenia obcego dzieła zgodny był z oświeceniową nauką o dram atopisarstw ie. Ale oświeceniowa tradycja egzystuje również w m aterii treściowej utw oru. Polega ona na pulsującej tu ciągle dydaktycznej tendencji, której proweniencja jest w tym w ypadku zarówno niemiecka, jak i polska. K ultyw ow anie do­ brego, staropolskiego obyczaju, miłość ojczyzny, przeciw stawianie się światowej modzie to częsty m otyw w wypowiedziach zwłaszcza Staro­ ściny (II, 7). Nauka, męstwo i patriotyczny obowiązek stanowią wytyczne postępowania Wacława (II, 9). Starosta zaś i Starościna tw orzą parę oświeconych rodziców i dobrych obywateli, którzy potrafią ostatecznie przełamać w sobie stanowe uprzedzenia i zezwolić na ślub W acława z He­ leną. Czysta miłość kochanków i ich postawa dziecięcej wdzięczności w ystarczają tu w zupełności do przekonania rodziców. Za kilka lat, w utw orach rom antycznych kochankowie będą musieli sami walczyć z przesądami i sami, w brew rodzicom, pokonywać stanowe bariery. W Helenie natom iast obracam y się jeszcze w kręgu typowej oświece­ niowej tradycji.

Elem ent osiemnastowiecznego dydaktyzm u widoczny jest szczególnie w konstrukcji losów głównej bohaterki. Znajdując się ciągle w sytuacji wym agającej w yboru między gorącą miłością do Wacława a obowiązkiem wdzięczności wobec przybranych rodziców, Helena w ybiera zawsze drogę dziecięcej powinności. Ta niezłomna w ytrwałość w poczuciu obowiązku zostaje ostatecznie nagrodzona miłością Wacława. Postać H eleny jest więc typowym przykładem sentym entalnej cnoty nagrodzonej. Helena jest bowiem bohaterką sentym entalną. Odznacza się wrodzoną dobrocią, skłonnością do bezgranicznych poświęceń, czystym i gorącym uczuciem miłości. Wszelkie zaś konflikty pragnie rozstrzygać w edług zasad czułego serca. Sentym entalne są jej tęsknoty do „spokojnego ustronia” i „cichej chatki”, a niechęć do „wyniosłych m urów ” zaniku, które zniszczyły jej spokój w ew nętrzny (II, 11). Jej sentym entalny model postępow ania ulega jednakże w końcowym fragmencie dram y załamaniu. Helena dokonuje czynu, który nie zgadza się z jej psychiką i zasadami etyki. Zabija Ho- rejkę. Czyni to, co prawda, w obronie przybranej m atki i własnej oraz w stanie niezwykłego psychicznego podniecenia, a więc niejako podświa­ domie. Ale jednocześnie czyn ten elim inuje ostatecznie wszystkie prze­ szkody na drodze do m ałżeństw a z Wacławem. Usuwa ryw ala, rozwiązuje konflikt w ew nętrzny bohaterki i rozwiewa resztki w ątpliw ości oraz uprzedzeń w duszach Starościny i Starosty. Szczęśliwe zakończenie

(12)

w sposób typowo dram ow y rozwiązuje zarysowane w utw orze tragiczne konflikty. Hajdam acy zastali uwięzieni, Helenę oddano Wacławowi. Z m a­ teriału na Zam ek K aniow ski powstała sentym entalna drama.

Mimo to jednak dają tu mocno znać o sobie różnorakie elementy, które weszły w krótce do krwiobiegu literatu ry rom antycznej. Przede wszystkim zaliczyć do nich wypadnie w prowadzoną tu po raz pierwszy na szeroką skalę tem atykę koliszczyzny, która w okresie rom antyzm u będzie święciła triu m fy popularności10. Na scenie zostali ukazani histo­ ryczni, groźni i interesujący jednocześnie przywódcy rzezi humańskiej, Gonta i Żeleźniak. Postacie te wnosiły do utw oru poza historycznym ko­ lorytem również egzotykę hajdamackiego środowiska. Problem atyka jed­ nakże społeczno-polityczna, jaką przy tej okazji roztrząsali rom antycy od Goszczyńskiego począwszy, była dla Kamińskiego obca. Stawiając znak równości między Kozakiem a hajdam aką, autor ujm ow ał ten tem at od strony jego egzotyczno-sensacyjnej atrakcyjności. Świadczy o tym prze­ de w szystkim pełna dram atycznych napięć, granicząca tu i ówdzie z m a­ kabrą fabuła utw oru. Do tego dochodził romantyczny, pełen złowrogiego nastroju pejzaż, k tó ry w połączeniu z określonym przebiegiem w ydarzeń na scenie intrygow ał widza i zaskakiwał siłą swojej ekspresji (np. scena śmierci Horejki). To częste operowanie rom antycznym sztafażem było w dram ie tego okresu zjawiskiem typowym. Obok powieści dram a sta­ nowiła bowiem gatunek, w którym pierw iastek rom antyczny skutecznie torował sobie drogę. Helena jest tego dobrym przykładem . Jednocześnie jest ona również świadectwem, że germanomania i rom antyczne upodo­ bania ogarniały wówczas nie tylko filomackie Wilno, lecz także teatraln y Lwów.

Jednakże nie o sztafaż tylko tu chodziło. W Helenie spotykam y rów ­ nież nowy wówczas w naszej literaturze typ bohatera. Horejko-Tym enko jest w prostej linii potomkiem Schillerowskiego K arola Moora. Rodowód swój zawdzięcza zarówno piszącemu pod w pływ em Schillera Körnerowi, jak i literackim doświadczeniom samego Kamińskiego, pierwszego tłu ­ macza Zbójców na język polski. Kamiński zarysował w yraźnie w Helenie typ pokrzywdzonego przez społeczeństwo i spychanego ciągle na jego m argines zbójcy. H orejko jest szlacheckim bękartem pozbawionym pod­ stępnie przez stry ja ojcowskiego m ajątku. A więc przypom ina w n a j­ ogólniejszym zarysie losy K arola Moora. N astępnie zaś staje się prawie rom antycznym kochankiem szukającym w miłości ucieczki od zbójeckiej przeszłości i złego świata. Ale i tym razem spotyka go zawód. Starosta

10 Zwrócił na to uw agę W. Szczurat w art. Koliiioszczy na w polśkij literaturi

do 1841 r., „Zapyski Nauk. Tow. im. Szew czenka”, t. 47, s. 87—104, i w Literatu rnych naczerkach, Lw iw 1913, s. 55.

(13)

1 2 S T A N I S Ł A W M A K O W S K I

cofa dane m u słowo, a Helena obiecuje m u swą rękę jedynie w sytuacjach przymusowych. Stąd też Horejko postępuje albo jak W erter, szukając w yjścia w samobójstwie, albo jak bohater Schillera czy Goszczyńskiego — w krw aw ej zemście. Horejko nie jest więc zwykłym rozbójnikiem. Do­ puszcza się czynów zbrodniczych jedynie w obronie w łasnej godności i obrażonego honoru. Mści jedynie swoje niezasłużone krzywdy. Jed ­ nakże m otyw acja jego postępowania przeprowadzona jest w sposób nieco psychologiczno-fatalistyczny. Nie m a tzw. życiowego „ fa rtu ”, powoduje się emocjami i złymi skłonnościami, które pod naciskiem określonych sytuacji biorą w nim raz po raz górę. Wszystkie jego dobre chęci i za­ m ierzenia krzyżuje zły los przeznaczony mu już w „zarodzie istnienia” (I 10, II 12, 14). Mimo to Horejko m,arzy ciągle i szuka pow rotu na drogę cnoty. Jest pełen w ew nętrznych rozterek. Ścierają się w nim czysto ludzkie tęsknoty do miłości i radości życia z pewnymi już naw y­ kami i powiązaniami zbójeckimi. Oczywiście w osobie H orejki Kamiński w yraźnie nie przeciw stawił źle urządzonemu światu jakichś nowych w ar­ tości społecznych, m oralnych czy filozoficznych, tak jak to czynił np. Schiller i inni pisarze tej epoki. Horejko bowiem chce za w szelką cenę powrócić do środowiska, z którego został podstępnie usunięty. Jego bunt wywodzący się z rom antycznych przesłanek nie uzyskuje jeszcze — zwłaszcza w fabule dram y — w pełni rom antycznej realizacji. (Bar­ dziej romantycznie zarysow any został w przedakcji.) Jednakże konflikt skrzywdzonej przez świat jednostki dochodzącej na drodze rozboju swo­ ich racji, a jednocześnie uświadomiającej sobie beznadziejność podej­ mowanych wysiłków (II 14) został w jego osobie już w yraźnie ukazany. Obok skomplikowanej psychiki zbójcy zostały zarysowane w dram ie również proste i surowe praw a rządzące hajdam acką gromadą. Dane sło­ wo obowiązuje tu bardziej niż w świecie reprezentow anym przez Sta­ rostę. Typowego jednakże dla rom antyków moralno-społecznego ujęcia tego problem u i skontrastow ania dwu światów dram a Kamińskiego nie daje. To, co po latach da się z niej odczytać, nie jest jednoznaczne z za­ łożeniem autora. Sym patią darzył on bowiem świat nie G onty i Horejki, lecz Starosty, mimo że tego ostatniego ukazał również w niezupełnie pochlebnym świetle. Starosta, powodowany szczęściem swoich najbliż­ szych, niweczy bez skrupułów szczęście Horejki, m ając przekonanie, że ten uspokoi się i zadowoli jedynie nagrodą m aterialną (II 2).

Mocno także zabrzmiały w dram ie gwałtowne i silne uczucia. Dzieje Wacława i H eleny to historia stworzonych dla siebie i kochających się serc. Ale różnice urodzenia oraz żywiołowa miłość H orejki stają tu raz po raz na przeszkodzie. N am iętne uczucia są źródłem ciągłych napięć dram atycznych między bohateram i. W w ypadku zaś H orejki stają się przyczyną graniczących z szaleństwem stanów psychicznych. Horejko

(14)

i Wacław powodują się w ielką miłością, której siła, żywiołowość i bez­ względność — zwłaszcza u H orejki — w ykracza już poza model miłości sentym entalnej. Helena jest więc również dram ą o wielkich, niemalże rom antycznych uczuciach.

Pewien rom antyczny elem ent można dostrzec także w postaci Boruty, k tó ry kierując się jakim iś niejasnym i przeczuciami ostrzega otoczenie przed Horejką. Trafność swoich przeczuć potw ierdzi otrzym aną z rąk H orejki śmiercią.

W ten sposób da się najogólniej spojrzeć n a dram ę Kamińskiego z perspektyw y historycznej. Ale obok tego konieczne jest również uświadomienie sobie, jak reagowali na nią jej współcześni. Pozwoli to nam lepiej zrozumieć zarówno jej założenia i charakter, jak i określić kierunek jej kolejnego przetworzenia w Śnie srebrnym Salomei. Nieco m ateriałów na ten tem at dostarczają ówczesne recenzje teatralne. P rzy ­ kładowo jedynie zacytujm y anonimową notę zamieszczoną w „Roz­ maitościach” (lwowskich), n r 1-42 z 12 grudnia 1820 r.:

„Osnowa tej sztuki znana z rozbioru w 1-szym num erze «Pszczoły Polskiej» nie potrzebuje powtórzenia, jedynie gra aktorów będzie przed­ m iotem niniejszego opisu.

Starosta i jego godna małżonka oddali swoje role z zupełną i zw y­ czajną sobie dokładnością, wszędzie spostrzegaliśmy w ich charakterach praw ych Polaków, przywiązanych rodziców i szlachetnie myślących obywateli. Scena, w k tórej Starościna cudzoziemszczyznę gani, jej szko­ dliwe skutki w ykazuje i naucza, jak córki wychowywać potrzeba, powszechny udział zyskała i nie w jednej osobie chęć do własnej po­ praw y wznieciła. P. K am ińska w roli czułej Heleny oddała doskonale rozm aite przechody tego ch arakteru i w alkę pomiędzy miłością i wdzięcz­ nością. Boruta w scenach aktu 1-go, gdzie się nam jako w ierny sługa przedstaw ia i z H eleną o miłości Wacława rozprawia, był nieporów na­ nym ; zaiste potrzeba oddać sprawiedliwość p. Błotnickiemu, który w tej roli jako doskonały arty sta w ystępuje. Z korzyścią dla sztuki przenie­ siono śmierć B oruty za scenę'; w szystkich podobnych na teatrze okrop­ nych przedstaw ień unikać potrzeba, w czułych bowiem sercach w znie­ cają oburzenia, a nieczuli tym dzikszymi się stają. P. Starzewski, jako gorącą miłością pałający Wacław, zastąpił z powodzeniem miejsce p. Ben- sy. O kropny charak ter H orejka jedynie przez p. Sosnowskiego, od dawna do podobnych ról wprawionego, tak trafnie mógł być oddanym. Trudna ta rola wymaga wielkiego znawstwa serca ludzkiego i zupełnego prze­ jęcia się tym dzikim charakterem ; uczynił to p. Sosnowski i nic do życzenia nie ‘pozostawił. W owej scenie, gdzie zdum iały postępkiem porywczym Heleny, k tó ra m u swoją rękę oddaje, z śmiałością właściwą łotrowi, żąda uspraw iedliw ienia Wacława, okazał zimną krew i bezczel­

(15)

ność posuniętą do najwyższego stopnia. Równie Gonta i Daniłko, ci zapamiętali hajdamacy, oznaczyli swoją grę doskonałością. Tak tedy w ystąpili nasi aktorowie tego wieczora z chlubą dla siebie i powszechne zyskali oklaski. Dobra w ystaw a dodała tym więcej świetności tej sztuce, która z wielorakich względów tak dla dobrej polszczyzny, jako też nie­ których pięknych myśli długi czas na teatrze zajmować może”.

Pojmowano więc dram ę jeszcze na sposób oświeceniowy, dydaktyzu- jący i sentym entalny. Zwłaszcza tem atyka koliszczyzny u ję ta w k ate­ goriach sensacyjno-m oralnych ugruntow ała się na długie lata w świado­ mości ówczesnych bywalców te a tru u . Inscenizacja ówczesna wydobywała więc przede w szystkim miłosne perypetie bohaterów i sensacyjność wydarzeń. Ze względu zaś na koloryt historyczny i narodow y przedsta­ w ienia m iały posmak obrazów z niezbyt odległej, w ywołującej jeszcze grozę przeszłości.

Te wszystkie elem enty m usiały fascynować publiczność przez cały czas obecności dram y w repertuarach ówczesnych teatrów . W początko­ wym jednakże okresie, mimo tradycyjnej jeszcze in terp retacji nowych w ątków i tematów, były elem entem szokującym i drażniącym smak widzów wychowanych na literatu rze dworsko-salonowej. Świadectwem tego jest m.in. list jakiegoś wileńskiego zwolennika oświeceniowej ko­ medii, któ ry ukryw szy się pod postacią prowincjonalnego szlachetki Staruszkiewicza, w ychowanka szkół i teatrów jezuickich, pisał do redak­ tora „K uriera Litewskiego” :

„Nudzą mię obrazy ludzi z nożami, flintam i i szablami, słyszę dzwony, gwizdania zbójców, w ystrzały, widzę polowanie, zgoła wszystko, ale smaku dobrego dostrzec nie mogę; na koniec zapalono chałupę, ten widok mię przestraszył, porywam dzieci, aby przynajm niej uciec z duszą; po­ wróciwszy z teatru niekontent rozmyślałem, porów nywałem dialogi na­ sze z hajdam akam i, aż tu słyszę o północy plącz, jęk mego Bartłom ieja; w staję z łóżka, zapalam stoczek, budzę go i pytam : co ci jest? A on mi odpowiada przestraszony, iż m u się śniło, że go hajdam acy zarzynać chcieli. Tfu do licha z takim i komediami — rzekłem — co ludzi w nocy straszą. Jakoż w istocie i m nie się para razy marzyło, że mię Gonta chciał zamordować. [...] Jest to ubliżać gościnnym Litwinom, chcąc ich bawić nikczemnym i płodami” 12.

IV

Cytowane uwagi Staruszkiewicza odnosiły się do wileńskiego przed­ stawienia H eleny w dniu 21 lipca 1821 r. Przedstaw ienie to zorganizowane

1 4 S T A N I S Ł A W M A K O W S K I

11 Op. ćit.

(16)

przez trup ę K aspra Kamińskiego musiało wzbudzić w kręgach wileńskich tym większe zainteresowanie, ponieważ w ystąpili w nim gościnnie czo­ łowi artyści. Helenę grała Józefa Ledóchowska, a H orejkę — Ignacy Werowski. Istnieją poważne poszlaki, że z tym w łaśnie przedstawieniem zetknął się w jakiś sposób Juliusz Słowacki. Przypuszczenia na ten tem at snuł już F. Hoesick, a starał się je udokumentować W. Hahn. Gdyby n a­ w et ze względu na m łody wiek Słowacki dram y na scenie nie oglądał, to mógł poznać jej fabułę ze szczegółowego streszczenia w „K urierze Li­ tewskim ” 1:J. Rozmawiano o niej z pewnością niejednokrotnie również w salonie pani Bécu.

Druga okazja do zapoznania się z Не1егщ mogła nadarzyć się poecie w okresie warszawskim. Helena była tu już w ystaw iana w roku 1821 14. Musiały być więc w W arszawie przynajm niej jakieś egzemplarze reży­ serskie. W każdym bądź razie jedno nie ulega wątpliwości, fabułę H eleny Słowacki znał, i to nieźle.

A rgum entem uzasadniającym to stwierdzenie są bowiem liczne zbież­ ności szczegółów, tożsamość lub podobieństwo w ątków pomiędzy niniejszą dram ą a Snem srebrnym. Ten historiozoficzno-polityczny dram at Sło­ wackiego przetw arza w w ątku Salomei, Semenki, Leona i Regimentarza zasadnicze elem enty fabularne Heleny. Decydującym zaś argum entem jest według H ahna powtórzenie za Kam ińskim imienia Tymenki. Podo­ bieństwa natom iast między Jadwigą K örnera a Snem srebrnym są za­ równo zbyt odległe, jak i w yraźnie wtórne. W ydaje się, że K örnera Słowacki w ogóle nie czytał.

Określenie kierunku, w jakim Słowacki przetw arzał dramę K am iń­ skiego, jest tem atem odrębnym, godnym szczegółowszych rozważań przy okazji S nu srebrnego, a nie Heleny. Niemniej jednak w arto już tutaj zasygnalizować pew ne zasadnicze sprawy.

Słowacki przejął z dram y Kamińskiego zasadniczy zrąb akcji i czoło­ wych bohaterów. W ybrał te elementy, które w ydały m u się nośne i użyteczne do roztrząsania pasjonującej go wówczas problem atyki. Przetw arzał więc bohaterów i zaczerpnięte w ątki na własny sposób i użytek. Pod jego piórem Starosta przem ienił się w uosobiąjącego w ady szlachetczyzny Regim entarza, a Wacław ze wzniosłego kochanka stał się zwykłym uwodzicielem, Leonem. Idealna Helena przemieniona została w „krw istą” i naiw ną Salomeę. Odtrącony zaś przez społeczeństwo Ty- menko-Horejko — świadomym przywódcą ukraińskiego ludu, Tym en- kiem-Semenkiem. Innego sensu nabrał również w ątek fabularny. Obydwa utw ory kończą się śmiercią Tym enka i ojcowskim błogosławieństwem

13 „Dodatek do Gazety Kurier L itew ski”, nr 90 z 29 lipca 1821 r.

14 B. K o r z e n i e w s k i , „Drama” w w a r s z a w s k i m Teatrze Narodow ym , War­ szawa 1934, s. 92.

(17)

1C S T A N I S Ł A W M A K O W S K I

młodej pary. Ale jakaż między nimi różnica! U Kamińskiego to trium f cnoty, wierności i poświęcenia. U Słowackiego gorzki i pesymistyczny, utrzym any w kategoriach ironii sąd nad narodową historią i pozostałymi przy życiu bohateram i. Przyswojonym przez Kamińskiego schematem fabularnym posłużył się więc Słowacki dla wydobycia bogatego zespołu problem atyki społecznej, narodow ej, m oralnej, filozoficznej, w ynikającej z rozmyślań na tem aty narodow ej historii, stosunków polsko-ukraińskich

i szlachecko-chłopskich.

Sen srebrny Salomei jest bezwzględnie głębszy i bardziej drapieżny.

M oralizująco-sensacyjna dram a Kamińskiego nie w ytrzym uje z nim żadnego porównania. Istniejące jednakże między nim i związki świadczące o pewnych genetycznych zależnościach każą ocalić od zapomnienia rów ­ nież niniejszą dramę.

V

Helena dochowała się do naszych czasów w dw u odpisach. Jeden

z nich. n abyty przypadkowo przez prof. В. Zakrzewskiego u jakiegoś antykw ariusza w Poznaniu, obecnie zaś znajdujący się w zbiorach Bi­ blioteki Narodowej w W arszawie (oznaczony w dalszym ciągu Z), powstał najprawdopodobniej po roku 1827. Data ta bowiem jako znak w odny widoczna jest na s. 147— 154. Papier biały, czerpany. Form at 18,2 X X 11,5 cm. Całość oprawiona w sztywne czarne okładki składa się ze 158 liczbowanych stron. W pierwszej jednakże zszywce brak czterech środkowych stron, tj. 5—8. Brak jest również około */з dolnej części s. 15— 16. Na s. 1 ty tu ł: Helena. Nazwiska autora brak. Spis osób na s. 2. Tekst właściwy rozpoczyna się na s. 3, kończy na s. 158.

Odpis lwowski (oznaczony w dalszym ciągu L), należący dawniej do ukraińskiego tow arzystw a „Prosw ita” we Lwowie, przechowywany jest obecnie w Filii Państwowego Centralnego Archiw um Historycznego USRR we Lwowie, sygn. Ф 309/3 c, on. 1, cb. 96, eg. xp. 1402, zbiory Tow. Nauk. im. T. Szewczenki. Odpis ten, chyba nieco wcześniejszy od poprzedniego, m a form ę zeszytu bez okładek, obejmującego 42 num ero­ w ane ołówkiem k a rty form atu 20,5 X 17 cm; papier zielonkawoszary, czerpany. Tekst rozpoczyna się na к. 1 r. bez podania autora i ty tu łu (w lewym górnym rogu tej k a rty cyfra: „799”), kończy się n a k. 42 v. P rzy niektórych scenach znajdują się drobne ingerencje ołówkowe w for­ mie cyfr rzymskich i arabskich. Cyfry te w skazują ak ty i sceny z Jadwigi K ornera, którym odpow iadają określone sceny dram y Kamińskiego. N otatki te poczynił najprawdopodobniej I. Bryk w czasie porównywania

H eleny z jej niemieckim pierwowzorem.

(18)

jednakową wartość. Zarówno w L jak i w Z obserw ujem y dość częste opuszczenia słów i całych zdań oraz charakterystyczne przekręcenia w y­ nikające bądź z nieuwagi przepisującego, bądź też z niewłaściwego od­ czytania tekstu. U sterki te są w pełni widoczne przy zestawieniu obydwu tekstów. Widoczne są również pew ne różnice w zakresie ortografii.

Poza tym w ystępują między odpisami niewielkie oboczności, nie m ające w zasadzie istotniejszego znaczenia dla rozum ienia tekstu, nie­ mniej jednak m odyfikujące nieco jego sens i nadające m u tu i ówdzie, niezauw ażalny zresztą, odmienny w alor stylistyczny. Różnice te — przy­ kładowo — w yglądają w kolejności L / / Z następująco: wykręcić się / /

wyw inąć się; m yśliw i / / m y śliw c y ; w yw dzięczę / / w yw ią żę; sztyletem / / żelazem; kobietę / / niewiastę; śmiałżebyś / / chciałbyś; wybawca / / obaw- ca; w ychow ałem / / wycackałem; w etknąć się do zam ku / / wem knąć się do zamku; niski stan / / poziom y stan; kozak przyłeciał / / kozak p rzy­ jechał; ty byś miała zapomnieć / / ty byś mogła zapomnieć; w niebiańskiej ujrzałem postaci / / w niebiańskiej ujrzałem poświacie; druhy piekiel­ ne / / duchy piekielne, jest do czterdziestu chłopa / / jest ze czterdziestu chłopa, nadgroda / / nagroda, św iętny / / św ietny, m ię / / mnie, z le t­ ka / / z lekka, jaskinię / / jaskinią, tw oją / / tw oję, zam ęt / / zamąt itp.

K tóre z tych oboczności należy uznać za tek st Kamińskiego, a które za tw ór kopistów, n ie zawsze da się dziś jednoznacznie ustalić. Zesta­ wienie z innym i tekstam i Kamińskiego przynosi m niej więcej jednakową ilość argum entów za w ariantem L jak i Z. Zresztą w obrębie poszcze­ gólnych odpisów obserw ujem y także najrozm aitsze w ahania i niekonse­ kwencje. Szczegółowe zatem przeprowadzanie badań i ustaleń filologicz­ nych uznano za niecelowe zarówno ze względu na nieistotny charakter różnic, jak i rangę pisarstw a samego Kamińskiego.

Mając jednakże do dyspozycji dwie nieautoryzow ane, równej mniej więcej w artości kopie, należało zdecydować, którą z nich uczynić pod­ staw ą pierw odruku. W ybór padł na odpis L m.in. ze względu na brak w nim defektów fizycznych oraz konieczność udostępnienia tekstu znaj­ dującego się poza granicam i kraju.

Przygotow ując L do druku, postanowiono uzupełnić w ystępujące w nim luki faktyczne, a także domyślne, tekstem odpisu Z, zaznaczając te w staw ki ostrym naw iasem (}. Poprawiono oczywiste błędy, najczęś­ ciej w edług Z, zaznaczając to każdorazowo odpowiednim przypisem. K ilkakrotnie zwrócono uwagę na najważniejsze, zm ieniające sens obocz­ ności obydwu tekstów. W ykazywanie natom iast wszystkich, nieistotnych zresztą, rozbieżności uznano za niecelowe. Nie informowano również w przypisach o oczywistych błędach i opuszczeniach tekstu Z. W związku z tym przypisy nie mogą prowadzić do wniosku, że Z jest tekstem peł­ niejszym i poprawniejszym.

(19)

1 8 S T A N I S Ł A W M A K O W S K I

Jakkolw iek fakt zachowania utw oru w nieautoryzow anych odpisach daw ał dużą swobodę w rozstrzyganiu problemów tekstowo-ortograficz- nych, to jednak z możliwości tej korzystano bardzo oględnie. Moderni­ zując pisownię starano się zachować wszystkie słownikowe, gramatyczne, a naw et interpunkcyjne osobliwości L (większość tych osobliwości w łaś­ ciwa jest również Z).

Pozostawiono zatem bez zm ian takie formy, jak: zmierszch, każden,

strony (struny), łona (łuna), szlady, szlub, sicie, polubieniec, głęb (głębi­ na), bezdeń, przeklęstw o, św iętny, nienawisny, najprzód, przedam, p rzy­ spieszy (pośpieszy), strętw iały, gwizniej, rozgościemy, oświeżył, umisz, ogrzywały, drzymie, z letka.

W zakresie pisowni nosówek ujednolicono w ystępujące oboczności w końcówce 1 os. l.p. czasowników, zaznaczając konsekw entnie nosowość w takich wypadkach, jak: skryje, stawie, położę, skocze. Podobnie postą­ piono z form am i 3 os. l.p. czasowników takich, jak: płynęła, pisnoł, wzioł,

utonoł, pielęgnowała. Usunięto natom iast w ystępującą tu i ówdzie noso­

wość w końcówce 3 os. l.p., np.: on chcę. Ujednolicono końcówkę rze­ czowników nijakich zaznaczając konsekwentnie nosowość w wypadkach:

zwierze, dziecie, imie, ramie itd. Nosowość zaznaczono rów nież w bier­

niku i narzędniku 1. p. rzeczowników i zaimków żeńskich, ujednolicając w ystępującą tu oboczność: kobiete / / Helenę, panne / / nadzieję, któro / /

którą, nogo II nogą; zaznaczono nosowość również w w yrażeniach liczeb­

nikowych: przed czterdziesto laty, pięcio laty. Pozostawiono natom iast w y­ stępującą oboczność w końcówce biernika 1. p. w odmianie przymiotników i zaimków: całę / / całą, swoję / / swoją. Usunięto w ystępującą kilkakrot­ nie nosowość w końcówce m ianow nika 1. m. rzeczowników i zaimków żeńskich, np.: jędzę, nadzieję, którę zam iast jędze, nadzieje, które-, usunię­ to nosowość również w wołaczu 1. p. rzeczowników żeńskich np. ziemią. Jeśli idzie o o pochylane, wprowadzono konsekw entnie kreskowanie, którego w rękopisie brak, w takich wypadkach jak: zbójcy, powroci,

sposob, wieśniaków, powtorne, gory, moj, ocz, jagód, dozwólcie, mow, uspokoj się itd. Pozostawiono zaś bez zmian: kortyna, strona, łona, jaszczorka, a także: coż, cóżem, czegóż, dlaczegóż, kogoż, ktoż. Zgodnie

z dzisiejszymi wymogami poprawiono pisownię na w skruś, fórtka. Jasnego e nie wprowadzono w takich w yrazach jak: drzym ie, dyszcz,

przyprawa, ogrzywał, śmi, um i, rozumi, przybierać się, w ytrzyszczyli.

Modernizowano natom iast w ystępującą oboczność w narzędniku odmiany przym iotnikowej, w prowadzając konsekw entnie form y typu: tym , swoim,

w dzięcznym i, m yśliw ym i itd. zam iast tem , swojem , wdzięcznem i, m yśli- w em i itd.

Konsekwentnie również wprowadzono jotę zamiast i, y w pisowni następujących wyrazów: iest, ieden, iaki, podaycie, m oy, ratuy itd.

(20)

Ujed-nolicorio pisownię: Lachi, Lachy, pociechi, wprowadzając konsekwentnie

y. Ujednolicono także oboczne: trąbkie, walkię na trąbkę, walkę.

W zakresie zmiękczeń c, n, s uszanowano w zasadzie odrębność rękopisu polegającą na b raku znaku zmiękczenia w takich wypadkach, jak: spieszę, pospiech, draśnięty, rozmieccie, pojmanca. Wprowadzono zaś zmiękczenia w takich wyrazach, jak: m yśliw i, szczęsliwie, zamyślę,

powróćmy. Ujednolicono, wprowadzając konsekw entnie znak miękkości,

pisownię w yrazu Heluńcia.

Zgodnie z dzisiejszymi wymogami poprawiono pisownię takich w y ­ razów, jak: dowódzca, proźba, jeźli, a także: bydź, ustrzedz oraz niebes-

pieczeństwo, roskosz, męszczyzna.

W zakresie dużych i m ałych liter wprowadzono konsekw entnie małe litery w rzeczownikach pospolitych typu: Zam ek, Piskorz, Ospa, Złodziej,

Hajdamaka, Zbójca, Starzec, Anioł, Niebo oraz w formach o zabarwieniu

emocjonalno-grzecznościowym w ew nątrz zdania: Ciebie, Rodzice, K o­

chany, Ojcze, S ynu, Bracie, Panie, Wpanna, Waszeć. Małą literę pozo­

stawiono — zgodnie na ogół z rękopisem — po w ykrzykniku, pytajniku i wielokropku w ew nątrz zdania, czasem po równoważniku zdania, zwłasz­ cza przy żywszym tem pie wypowiedzi. W didascaliach, jeśli miały formę zdań, niezależnych od tekstu głównego, stosowano na ogół na początku dużą literę, a koniec wskazówki opatryw ano kropką.

Interpunkcję poprawiono zgodnie z dzisiejszymi zasadami, pozosta­ wiając jednakże — zwłaszcza w zakresie wykrzykników, pytajników i myślników — osobliwości rękopisu.

JAN NEPOMUCEN KAM INSKI

HELENA

CZYLI HAJDAMACY NA UKRAINIE

D R A M A W E T R Z E C H A K T A C H P O D Ł U G K Ö R N E R A P R Z E Z J . N . K A M I Ń S K IE G O N A Ś L A ­ D O W A N E I D O Z D A R Z E Ń w R O K U 1768 Z A S T O S O W A N E

(OSOBY:

STAROSTA — na Częchrynie [I] — posiadacz w ielu w łości naddniestrzańskich STAROSCINA — jego małżonka

HELENA — ich w ychow anica

WACŁAW — ich syn, rotm istrz znaku ułańskiego BORUTA — stary szlachcic, zawiadowca zamku HOREJKO — łow czy Starosty

GONTA — dowódca hajdam aków

DANYŁKO j

CHARKO ! — hajdamacy ŻELAŹNIAK ]

Hajduk, zbójcy, służba Starosty, załoga zamkowa.

(21)

2 0 J A N N E P O M U C E N K A M I Ń S K I

A K T P I E R W S Z Y

Teatr przedstawia gęsty las skałami najeżony, po lew ej ręce (w )zgórka jaskinię. W głębi słychać szum wezbranej rzeki.

SCENA PIERWSZA

[GONTA, CHARKO, Ż E L A Ż N IA K , ZBÓJCY]

Zbójcy siedzą w {grupach) rozm aitych. Jedni zatrudnieni w iszącym nad ogniem kociołkiem, drudzy ostrzeniem spis i nożów. Gonta w sparty na

ręce drzym ie na w ysokim przyskałku. '

GONTA

podnosząc się

Już mi się nudzić poczyna! Chłopcy! podajcie m i butelkę z gorzałką.

(jeden z kozaków czyni to — Gonta napiwszy się, schodzi z przyskałku)

Ju ż słońce na południe toczy. D aniłka jeszcze nie widać.

CHARKO

Czy tylko nie m iał jakiego nieszczęścia — może już w koło wpleciony albo na p al wbity, bo Lachy nie lubią z nam i żartować.

GONTA

Jak i m y z nimi — ale nie bójcie się, spraw ny to hajdam aka, umie on się jak piskorz wykręcić i choćby ten zamek smoki strzegły, on się do niego jednakowo w etknąć potrafi.

CHARKO

Od czasu, jakem dw unastu naszych na gościńcu pod Białą Cerkwią na pal w bitych obaczył, moja zwyczajna śmiałość pożegnała się ze mną i zawsze m i coś do ucha szepcze: strzeżcie się, złodzieje, bo was w zamku ostre pale czekają, a żywcem leźć na zaciesany kołeczek, choć i hajda- m aki serce pocić się musi.

GONTA

rozgniew any dobywa noża

Zamilcz, — przeklęty synu, albo ci gardło poderżnę! Przysięgam na słowo hajdam aka, że tej nocy w zamku Starosty jedna dusza żywa nie zostanie.

ŻELAŻNIAK

Wszelako trzeba się nam na palcach brać do roboty; zamek zewsząd m urem otoczony, nie bez tego, aby w nim i czatnikó.w nie było: może Lachy zwietrzywszy, co ich czeka, m ają się na baczności.

(22)

GONTA

Nic im to nie pomoże. Skoro Daniłko powróci, pomyślę, jak się w kraść do zamku. Niech m i żaden, jeżeli m u życie miłe, nie waży się wspominać o niebezpieczeństwie; znacie mnie, ja darem nie grozić nie umiem. Jakem Gonta, żywcem tego w roztopionej smole skąpać każę, kto by tylko gębę otworzył... Stefanku! niech nakoszą traw y dla koni i oznajmią towarzyszom, aby się z lasu uciekać nie ważyli. (Stefanko

odchodzi) Tak jest, bracia, com sobie zamierzył, zmienić się nie może;

staniem się postrachem całej Ukrainie. Dotąd tylko mlekiem i miodem, jak mówią, płynęła, niech nam się teraz o srebro i złoto postara, spleś­ niałe szkatuły bogaczów będą hasłem naszym.

ZBÓJCY

Spleśniałe szkatuły bogaczów hasło nasze.

Słychać gwizdanie.

WSZYSCY

Daniłko! Daniłko powraca.

GONTA

Odezwiejcie się.

Zbójcy gwizdają.

SCENA DRUGA

Ciż sami, D AN IŁK O ubrany w białej płótniance, niskiej czapce, z sie­ kierą za pasem

WSZYSCY

A w itaj do nas, Daniłku!

GONTA

Niecierpliwie na ciebie czekamy; ale coż m a znaczyć ta odzież?

WSZYSCY

Skądżeś ją chwycił?

DANIŁKO

Zaraz wam opowiem, tylko mi dajcie odsapnąć trochę. Ta odzież jest moją zdobyczą, w iele mi dopomagała. Słuchajcie: idąc na zwiady do zamku Starosty, długom układał w głowie, jakby się tam wcisnąć można; gdy tak zam yślany przez las idę, słyszę nagle jakiś huk ó trzy staje ode mnie. Zbliżam się, sunę się po traw ie i widzę młodego chłopaka dębinę rąbiącego, podchodzę z letka na palcach, chw ytam go z tyłu za kark, w yryw am z rąk siekierę i obalam na ziemię, a to wszystko w jed­ nym mgnieniu oka.

(23)

2 2 J A N N E P O M U C E N K A M I Ń S K I

WSZYSCY

Cały czart z ciebie, Daniłku.

DANIŁKO

Gdy m u z zamierzonym obuchem nad karkiem stoję, wołam na niego ogromnym, hajdam ackim głosem: „Odzież albo życie!” Chłopisko się rozbiera, ja go wiążę jak barana do drzewa, przybieram się, ładuję wóz i jadę prosto do zamku Starosty.

WSZYSCY

Zuch z ciebie, Daniłku.

GONTA

Coż dalej? mów, Daniłku.

DANIŁKO

W bram ie pytają się: „Skąd?” Ja powiadam wieś, o której nazwaniu dowiedziałem się od owego parobka, a która do Starosty należy; wpusz­ czają mię, a ja wjeżdżam sobie do zamku, zrzucam drzewo; n ik t się o nic nie pyta, co 1 też nie odpowiadam, zakryw am czapką oczy i oglądam sobie jednym okiem wygodnie cały zamek.

GONTA

No i coż?

DANIŁKO

P rzeklęta czeka nas przypraw a, wszędzie bram y zatarasowane i m ur wysoki.

NIEKTÓRZY ZE ZBÓJCÓW

Tamże do czarta!

DANIŁKO

To wszystko byłoby dla nas jeszcze m ałą przeszkodą, bo z tej strony od rzeki rosną tuż koło samego m uru stoletnie lipy, po których gałęziach łatw o się do zamku spuścić można, ale ze strażą, której tam jest do czterdziestu chłopa, czartowska będzie robota. Lachy wiedząc zapewne o naszej sprawce na H um aniu 2, m ają się na ostrożności. Gdym był o pół m ili od zamku, widziałem pośrodku jednej wioski (wysoki) słup ze smolną

beczką i łuczywem zakopany; udając nieświadomego pytałem się w ieśnia­ ków, co by to znaczyć miało; dowiedziałem się, iż w całym kluczu S ta­ ro sty takie są słupy i gdyby na dw ór której wioski hajdam acy napadli, zaraz tym znakiem ostrzeżeni czatowniki na pomoc przybyć mają.

1 Tak w L i Z.

2 Poprawiono L: Hamaniu, Zą. K umaniu. V

(24)

GONTA

któ ry uważnie słuchał i w m yśli plan układał

Dosyć, już w iem y tw oją powieść, Daniłku, na poczesne zasługujesz, weź sobie mojego konia, dziesiąta część zdobyczy do ciebie należeć bę­ dzie. (po chwili milczenia) Już mam sposób. Ta ostrożność zguby im przyspieszy. Dobrze, bracia, nabierzcie ochoty, przygotujcie się do nocnej w ypraw y; każdy z w as niech nabije strzelbę i pistolety; a teraz napijcie się gorzałki.

HAJDAMACY

Niech żyje nasz setnik Gonta!

Słychać trąbkę m yśliw ską. WSZYSCY strwożeni Coż to ma znaczyć? GONTA Ktoś poluje. DANIŁKO

Ale, ale, zapomniałem wam powiedzieć, że Starosta w yjechał rano na łowy z swoim paniczem, który wczoraj z w ojska powrócił; m iejm y się na ostrożności, aby nas nie zwietrzyli.

GONTA

Oni polują po lewej, udajm y się więc na praw ą do naszych koni.

(trąbka bliżej odzywa się) Zbliżają się, nie traćm y czasu. Zagaście ogień

i rozmieccie popiół, aby naszego stanowiska nie poznali, tylko prędko!

([co] staje się z najw iększą śpiesznością) Ja się skryję w tej jaskini, może

co podsłucham.

CHARKO

Jako, setniku, śmiałżebyś na takie niebezpieczeństwo...

GONTA

Milcz, pogański synu! Gonta nie zna żadnego niebezpieczeństwa; ten nóż i te pistolety dosyć dla m nie obrony.

CHARKO

Ależ...

GONTA

Czyńcie, co wam rozkazuję.

(25)

2 4 J A N N E P O M U C E N K A M I N S K I

DANIŁKO

idzie i wraca się

Jeżeli będzie potrzeba, gwizniej tylko, dowódco, ja będę siedział na drzewie, jak piorun spadnę na nich z góry.

GONTA

Troszcz się ty o siebie, a m nie zostaw samego; uciekaj, nadchodzą.

Daniłko odchodzi i w łazi na drzewo, Gonta kryje się w jaskinią.

SCENA TRZECIA

S T A R O ST A , W A C Ł A W , HOREJKO, M Y Ś L IW I

WACŁAW

Ach, mój ojcze, co za przypadek!

STAROSTA

Niech będą dzięki Najwyższemu, że się tak szczęśliwie zakończyło.

HOREJKO

m ów i zza kulisy

P sy posforować! O trąbić łowy!

Słychać opodal trąbką.

STAROSTA

Zacny Horejku! jakże ci się wywdzięczę za ten dowód; gdyby nie tw o­ je przywiązanie ku mnie, rzadka przytomność um ysłu i bohaterska od­ waga, byłbym niezawodnie poległ od kłów rozżartego zwierzęcia.

WACŁAW

Przebóg! dokończ, kochany ojcze!

STAROSTA

do Wacława

Dzik draśnięty kulą mojego w ystrzału rzuca się na mnie z największą wściekłością; ja się uchylam, skaczę na pień zrąbanego dęba, strzelam pow tórnie i — chybiam; w tem przybiega H orejko z dobytym sztyletem, walczy z niebezpieczeństwem życia i topi z niewypowiedzianą zręcznością ostrze w sercu zwierzęcia, a śm iertelny ry k tej potw ory poświadcza w iel­ kość mej przygody.

HOREJKO

Wykonałem, co było moim obowiązkiem, wszak jestem sługą twoim, panie.

(26)

STAROSTA

Bądź (odtąd) moim przyjacielem . Masz prawo do m ojej wdzięczności, od ciebie zależy wybór, do mnie zaś, ile sil moich, wynadgrodzenie.

HOREJKO

Łaskawy panie, dobroć tw oja jest nad moje .zasługi! Gdybym się nie lękał żądać za wiele, ośmieliłbym się do tw ojej wspaniałości zanieść prośbę, która 3 w sobie zaw iera dom iar mojej szczęśliwości.

STAROSTA

Mów, przyjacielu, bez obawy.

HOREJKO

Łaskawość twoja, panie, dała mi służbę, mogę się przyzwoicie u trzy ­ mać: mam zacną płatę, w ygodny domek, zagony do zasiewu, dosyć zamoż­ ne gospodarstwo, ale zbywa mi na duszy porządku; życzyłbym sobie moje samotne życie z jakim tkliw ym podzielić sercem.

STAROSTA

Więc poszukaj sobie dziewczynę, Która by twój los dzielić chciała, a o posagu pozwól m nie staranie.

HOREJKO

Ju ż ją znalazłem, twojego tylko zezwolenia potrzebuję, panie.

WACŁAW

na stronie

O Boże! coż ja to słyszę!

STAROSTA

Mojego zezwolenia? Jakże się tw oja w ybrana nazywa?

HOREJKO Helena... WACŁAW Helena? STAROSTA Moja wychowanica? HOREJKO

Tak jest, ta sama, (panie!)

WACŁAW

Niepodobna.

(27)

26 J A N N E P O M U C E N K A M I Ń S K I

STAROSTA

Czy z nią mówiłeś?

HOREJKO

Mówiłem.

WACŁAW

A jej odpowiedź?

HOREJKO

Było milczenie, a w jej oczach widziałem łzy, które na m oją stronę dosyć w yraźnie mówiły.

WACŁAW

na stronie

O Heleno! Heleno!

STAROSTA

Hm! Tej prośby nie spodziewałem się wprawdzie, ale nie mam nic naprzeciw tobie, jesteś poczciwym, masz środki utrzym ania się, twój sposób w yrażenia się okazuje, żeś wziął dobre wychowanie, że nie jesteś z gminnego rodu, a co większa: zachowałeś m i życie. — Ha! jeżeli cię Helena kocha, z mojej strony nie obawiaj się żadnej przeszkody4.

WACŁAW

W strzym aj się, ojcze! Nie bądź za prędkim w wyrokowaniu, nie płać szczęściem cudzym (długu) swojej wdzięczności tam, gdzie go garścią marnego złota opłacić możesz. Chceszże najpiękniejszy szczep twojego ogrodu, któryś z największą chował troskliwością i ojcowskim miłował staraniem , za jednym cięciem zgubić? Dowiesz się, ojcze, że w moim sercu noszę tajemnicę. Tajemnicę, która — która — lecz nie jest to miejsce do jej odkrycia. Jeżeli ci moja spokojność, moja szczęśliwość jest miła i święta, zaklinam cię, ojcze! nie racz nic stanowić. W zamku dowiesz się o wszystkim, dowiesz się o burzy serca mojego.

HOREJKO

na stronie

Co ja słyszę!

WACŁAW

Pójdźmy, mój ojcze! o czemużem pierwej nie zwierzył się tobie!...

STAROSTA

P anie Wacławie, coż ta zagadka ma znaczyć?

(28)

WACŁAW

Kochany ojcze, w zamku dowiesz się o wszystkim.

STAROSTA

Więc idźmy. H orejku, zostaję twoim dłużnikiem i daję ci moje słowo, że niedługo nim zostanę. Bądź pewien mojej łaski i nadgrody. Dozwól mi pierw ej tylko dobrze rozważyć prośbę twoją.

Odchodzi z W acławem i m yśliw ym i, a gdy odeszli, Gonta wygląda z ja­ skini, a Daniłko zaziera z drzewa.

SCENA CZWARTA

HOREJKO sam

Na jego tw arzy m aluje się wściekłość, która duszę jego miota.

[HOREJKO]

Dozwól mi pierw ej dobrze rozważyć prośbę twoją! (uderza nogą o zie­

mię) Jest to w yrok mojego potępienia! Cieszcie się, d ruhy piekielne, nasz

związek jeszcze nie zerwany! Ha! domyślam się, a jeżeli się przekonam, jeśli to ciemne przeczucie, które w tej chwili moje serce zakrwawia, w jasny się dzień rozprom ieni — ha, natenczas -— ujrzysz, niewczesny ryw alu, z kim masz do czynienia! — Ale cóż to zamyślasz, szalony? Dokąd cię tw oja wściekłość unosi? Uspokój się, znieś cierpliwie ten pocisk śm iertelny, nie słuchaj podszeptu jadowitej gadziny, która się na nowo w tw oje serce w krada, zostaw to czasowi, on wszystko okaże.

Odchodzi.

SCENA PIĄTA

G ONTA, D AN IŁK O

DANIŁKO

Czy widziałeś, setniku?

GONTA

A jużem nie ślepy.

DANIŁKO

Nasz Tymeńko 5.

GONTA

Z duszą i z ciałem.

5 W Z konsekw entnie Tym en ko, co jest zgodne z prawidłow ym brzm ieniem tego im ienia w języku ukraińskim.

(29)

2 8 J A N N E P O M U C E N K A M I Ń S K I

DANIŁKO

On śmi się jawić w tych stronach, kiedy w całej Polszczy za jego głowę tysiąc sztuk złota obwołano 6 — to śmiałość!

GONTA

Godny hajdamaka!

DANIŁKO

Rzecz do zadumienia!

GONTA

P rzestań się zdumiać i daj znak braciom.

Danilko gwizda.

SCENA SZÓSTA

Ciż sami i ZBÓ JC Y

CHARKO

No i czegóż się dowiemy?

DANIŁKO

O czym wam się nie śniło.

GONTA

Tymeńko jest w służbie Lacha, na którego dziś napaść mamy.

WSZYSCY

Nasz Tymeńko?

GONTA

Ten sam.

CHARKO

K tóry od roku jak kam ień w wodzie utonął?

<GONTA .

Otóż ten kam ień teraz w ypłynął.)

WSZYSCY

Rzecz do niepojęcia.

GONTA

Dla was, ale nie dla mnie. Śmiałość Tym eńka jest znana, z jego odwagą żaden z was mierzyć się nie może.

(30)

DANIŁKO

Zuchwały z niego hajdam aka! Wszak to on sam w łasną ręką cały dw ór onego Lacha w pień wyrżnął, któregośm y przed rokiem napadli.

GONTA

Wierzę tem u, m iał on też na niego niem ałą chrapkę; ale dosyć na tym, jest w tutejszym zamku, jego obecność ułatw i nam rabunek. — Teraz posłuchajcie (moich) rozkazów: s k o ro 7 się zmierszchnie, pięciu (z) w as (w )siędzie na konie, uda się z Daniłkiem do pobliskiej wioski Starosty, podsuniecie się przez zatyłki i podpalicie gospody i stodoły, a skoro wrzaw a powstanie, skryjecie się w lesie; w tym strachu uderzą we dzwony, pozapalają smolne słupy, Starosta z zamkową służbą przyspieszy na pomoc, zostawi nam puste gniazdo, a m y się w nim rozgościemy.

DANIŁKO

Myśl piękna, praw dziw ie złodziejska.

WSZYSCY

Bodaj długo żył Gonta!

GONTA

A teraz powróćmy do naszych kryjów ek. Nie róbcie hałasu, aby was kto z m yśliwych nie w ytropił. Ty, Daniłku, z Borysem wprowadź tw o­ jego pojmanca w głąb lasu, aby swoim krzykiem nieproszonych gości nie sprowadził.

DANIŁKO

Na to się nie odważy, bo m u powiedziałem, że będę blisko niego i śmierć m u przysiągłem, gdyby tylko pisnął.

GONTA

Pójdźmy.

Odchodzą.

SCENA SIÓDMA

H ELEN A sama

Teatr przedstawia kobiercami w ybitą kom natę w zam ku Starosty, sprzęty staroświeckie.

(HELENA)

Nadaremnie, nadarem nie szukam spokojności! Obraz jego wszędzie mię ściga, wszędzie mi przypomina owe słodkie, owe pełne rozkoszy chwile naszych lat dziecinnych. Ach Wacławie! Wacławie! twój pow rót

(31)

oświeżył rany, które już się goić poczynały; słodki dźwięk tw ojej mowy odbił się na nowo o to serce, które już czuć przestawało. Na próżno sta­ ram się sama siebie zwyciężyć! K res niepojęty wzruszenia, które głęboko w moich piersiach zamknąć chciałam, ciśnie się przemocą do słabego serca, gdzie tylko sama wdzięczność panować powinna. — Jako, Heleno! ty byś miała zapomnieć, coś tem u domowi winna? Pozbawiona zawczesną śmiercią rodziców, od losu opuszczona, bez przyjaciół i m ajątku, jak biedna sierota znalazłaś w nim to wszystko, co tylko szczęście swoim oblubieńcom dawać zwykło; a ty m iałabyś w nadgrodę za te wszystkie dobrodziejstwa syna im wydzierać? ich świętą nadzieję, pociechę starości? Nie! nie! chociażbym tę ofiarę życiem opłacić miała; miłość wdzięcz­ ność [!] pokonać nie zdoła. Uzbrój się odwagą, Heleno! nie zapominaj, że on jest twoim panem, a ty służebnicą.

SC EN A ÓSM A BO RU TA, H ELENA

BORUTA

Coż to, H elu ńciu !8 tyś znowu samotna, (znowu) w m yślach zato­ piona. Jako od dnia wczorajszego, odkąd nasz kochany Wacław, nasz zuch rotm istrz z w ojska powrócił, cały dom się rozpływa z radości, ty sama tylko opuszczasz główkę, jak gdybyś po ziemi szpilek szukała.

HELENA

P anie Boruto, tyłeś lat przeżył i nie m iałbyś z własnego nauczyć się doświadczenia, iż każdy człowiek chwil posępnych ustrzec się nie może.

BORUTA

Ale ty, Heluńciu, żadnych sm utnych chwil mieć nie powinnaś. Taki anioł same tylko rajskie, same tylko anielskie chwile mieć powinien, tym bardziej dzisiaj, kiedy nam niebo naszego zacnego, naszego kocha­ nego Starostę od nieszczęścia zachowało.

HELENA

Przebóg, co mówisz, panie Boruto? Od jakiego nieszczęścia?

BORUTA

Właśnie co kozak przyleciał z tą niepomyślną wiadomością, że dzik rzucił się na pana Starostę i gdyby n ie Horejko, dzień dzisiejszy byłby dniem sm utku i rozpaczy dla całego domu.

3 0 J A N N E P O M U C E N K A M I Ń S K I

(32)

HELENA

O Boże! a pan Wacław?

BORUTA

Nie był podówczas przy ojcu, bo jakem szlachcic, byłby tę (zuchwałą) bestię po husarsku spałaszował. Ja tego pojąć nie mogę, za co tem u Horejce, którego cierpieć nie mogę, zawsze szczęście sprzyjać musi.

HELENA

A coż to waszeć go cierpieć nie możesz? I owszem, okazać m u n a j­ żywszą wdzięczność jest naszą powinnością.

BORUTA

Toć praw da — ale —

wstrząsa głową

HELENA

A pani Starościna czy wie już o tym zdarzeniu?

BORUTA

Podszepnąłem jej z letka cokolwiek (z tego przypadku do ucha, alem go wprzód jak piernik toruński w bawełnę obwinął.

HELENA

Przelękła się zapewne?

BORUTA

A jużci bez tego dbeść się nie mogło), ale już się uspokoiła i czeka w oficynach na Starostę, gdzie mi dla myśliwych śniadanie zastawić kazała.

HELENA

Więc i ja tam spieszę.

Chce odejść.

BORUTA

nie puszcza ją

Co na to, pozwolić nie mogę; jest to w yraźny rozkaz pani Starościny, abym w pannie o tym przypadku nic nie wspominał.

HELENA

z uśmiechem

Przyznajże sam, panie Boruto, żeś pięknie rozkazu dotrzymał.

BORUTA

Coż ja tem u winienem, iż przed m oją lubą H eluńcią nic utaić nie mogę; skoro cię, m oja rybeczko, obaczę, zdaje mi się, że widzę moją

Cytaty

Powiązane dokumenty

45 Por. Makarska, Przestępstwa przeciwko wolności sumienia..., dz. Bojarski, Przestępstwa przeciwko wolności sumienia i wyznania, w: Pra­ wo karne materialne. Część ogólna

The idea of construing empowerment guidance for the youth as the state’s obligation is in Nigeria crucial given the country’s problem of social order.. The great

Хотя человеческая судь­ ба на самом деле такова, но она все-таки не лишает человека минут чрезвы­ чайного счастья именно из-за

W pierwszej części rozw ażań rozpatrzone są różne uzasadnienia celibatu księży, najpierw te, których, zd a­ niem A utora, nie m ożna podtrzym yw ać przy

„Sex” istniał równo rok i dał w tym czasie cztery programy, a jeżeli prawie się o nim nie wspomina w historii studenckiego teatru, to może dzieje się tak dlatego,

Temat starych, nieco już przyprószonych kurzem czasu tradycji mecenatu nad tym, co zawsze piękne i ponadczasowe - kulturą i sztuką, zrodził się w związku z 63 rocznicą śmierci

Jeszcze przed chwilą powodowała nim raczej ciekawość, teraz świat odmienił się dokoła

The purpose of this article is to present the system of values for modern and contemporary visual art and the current state of conservation-restoration theory