IN T E R P R E T A C JE
S T U D I A N O R W I D I A N A 1 1 , 1 9 9 3
ROMAN DOKTÓR
ASSUNTA JAKO POEMAT MIŁOSNY
„W niebowzięta”, „wyniesiona ku górze”, „podniesiona” - takie są polskie znaczenia włoskiego słowa „Assunta” . Nawet średnio wykształcony historyk literatury powinien odnieść tytuł Assunta do poematu Norwida. Z czym innym będzie kojarzył to słowo historyk sztuki. Dla niego „Assunta” to w m alarstwie Madonna o owalnej twarzy i miękko modelowanej postaci. Oczywiście może się zdarzyć, wskutek daleko posuniętej specjalizacji wiedzy, że historyk sztuki i historyk literatury będą zaskoczeni zróżnicowaniem kontekstów, w jakich pojawić się może słowo „Assunta”. Dla Norwida konteksty te nie stanowiły żadnej różnicy. Przeciwnie - zlały się w doskonałą jedność.
Każdy czytelnik tego poematu musi sobie zadać pytanie, jakim poematem jest właściwie utwór Norwida. Bez wątpienia skala poruszanych kwestii oraz opisowo-dygresyjny tok narracji sprawiają, że możemy Assuntę czytać w perspektywie filozoficznej, psychologicznej, religijnej, społecznej, dosłownie oraz parabolicznie.
Każde z ujęć jest jakoś uzasadnione. W szystkie razem układają się w fascynującą całość mogącą dogłębnie poruszyć czytelnika. Takiej w ieloaspek towej interpretacji tego dzieła jeszcze nie napisano, ciągle poruszam y się w zagadnieniach cząstkowych, co nie oznacza, że drugorzędnych. Zanim ktoś podejmie się próby syntezy, trzeba pracować nad zagadnieniam i szczegółow y mi, wybranymi z głębokich struktur tego utworu.
O ile tuż po wydaniu poematu przez Kallenbacha w 1907 r .1 doszukiwano się sensów jednoznacznych, o tyle dzisiaj dominuje swoisty synkretyzm inter pretacyjny. Inaczej mówiąc, dzisiejszy czytelnik szczęśliwie nie musi rozstrzy gać, czy utwór Norwida jest właściwie poematem metafizycznym , parabolicz
nym czy miłosnym. M ożliwa jest, a nawet pożądana, synteza tych i jeszcze innych interpretacji.
W spomniałem, że początki recepcji poematu Norwida wyglądały inaczej. Przypomnę je pokrótce.
Jednym z pierwszych interpretatorów poematu był W. Jankowski, który czytał go zasadniczo jako utwór miłosny2. Podważył tę koncepcję S. Cywiń ski, który w komentarzu do wyboru poezji Norwida w Bibliotece Narodowej stwierdził, że „symbolizuje tu Norwid miłość do sztuki”3. W 1933 r. W. Ar- cimowicz podjął supozycję Cywińskiego i całe swoje studium poświęcił uka zaniu parabolicznego charakteru Assunty4. W arto przypomnieć niektóre jego sądy:
- A ssunta jest symbolem sztuki, bez tego założenia poemat traci na war tości i zrozumiałości;
- spacer w części I ma charakter symboliczny, nie ma związku z poema tem miłosnym;
- ogrodnik jest apostołem codzienności, chrześcijańskim człowiekiem zbio rowym;
- niem ota jest też symboliczna, ma też związek z właściwą Norwidowi trudnością w odmalowywaniu postaci niewieścich;
- spojrzenie ku niebu to czysty objaw mistycyzmu, przekształca ono ko chankę w ideę;
- śmierć Assunty, gdyby była realna, nie miałaby uzasadnienia - jest ona symbolem;
- „ponadto bez alegorycznej interpretacji trzeba zupełnie zrzec się możno ści zrozum ienia Assunty i uważać ją nadal za bardzo lichy i niezrozumiały poza najbanalniejszą fabułą poemat m iłosny”5.
Rozum owania powyższego, dla dzisiejszych norwidologów nazbyt może dogm atycznego, by nie powiedzieć - humorystycznego, nie przytaczam w celach dyskredytacji kogokolwiek, ale dla scharakteryzowania atmosfery ba dawczej, jaka towarzyszyła lekturze Norwida w okresie międzywojennym.
2 W . J a n k o w s k i . C yp ria n a N o rw id a A ssu n ta , czy li sp o jrzen ie . „ S fin k s” 1908 t. 2 z. 4 s. 158.
3 S. C y w i ń s k i . W stęp do: C. N o r w i d. W ybór p o e zy j. O p ra co w ał S. C yw iński, K rak ó w 1924 s. 255 B N se ria I n r 64.
4 W . A r c i m o w i c z . „ A s s u n ta ” C. N orw ida. P o em a t a u to b io g ra fic zn o -filo zo ficzn y . L u b lin 1933 s. 15-16.
Koncepcję Arcimowicza poparł M. Giergielewicz6. Za paraboliczny, choć nie w całości, uznała poemat Z. Szmydtowa7.
Po stronie zupełnie przeciwnej, jako czytelnik Assunty, stanął W. Borowy, co wiązało się oczywiście z żywym ówcześnie i mającym wym iar prestiżow y sporem o Norwida:
D osk o n ale m o żn a i n aw et trze b a c zy tać A ssu n tę p o p ro stu ja k o p o e m a t o p o w ia d ając y : o siero cie, on iem iałej z p o rażen ia n ieszc zę ściem , o p o ecie, k tó ry j ą p o k o c h ał za p ię k n o ś ć i b o g a c tw o du szy p rz ejaw ia jąc e się w sam ym m o d litew n y m sp o jrz en iu ku n iebu. I nie je s t A s s u n ta poem atem „b ard zo lichym i n iezro zu m iały m ” ; p rz ec iw n ie , je s t p o em atem b a rd zo p ię k n y m , lu d z kim i zg o ła p rzy stęp n y m 8.
W iele faktów w istocie wskazuje na to, że Norwid pisał Assuntę jako poemat miłosny. J. W. Gomulicki genezę poematu wiąże z postacią Zofii W ęgierskiej, osoby bliskiej Norwidowi w okresie kilkudziesięciu m iesięcy, w latach 1868-1869. Sympatia osobista, pewien rodzaj pokrew ieństw a duchowego pomiędzy poetą a W ęgierską, a przede wszystkim jej przedw czesna śmierć mogły być bezpośrednią przyczyną powstania poematu. Gomulicki wspom ina też o szczegółach z życia W ęgierskiej, sportretowanych niejako w poemacie: jej pokój przypominał ogród, sama miała zamiłowanie do kwiatów, pewną
rolę w jej życiu odegrał krzyżyk podarowany jej przez Norwida itp.9 W poemacie doszły też do głosu przem yślenia poety nad m iłością w ogóle oraz nad pozycją kobiety w polskiej literaturze w szczególności. W ydaje się, że poeta zapragnął włączyć swój utwór do szeregu polskich dzieł o tem atyce miłosnej, wyznaczanego chociażby przez Dziady, M arię, Pana Tadeusza i W
Szwajcarii, by wymienić tylko te najbardziej ważkie. W tym sensie poemat
Norwida staje się istotnym głosem na tem at miłości romantycznej.
Ten problem zajmował Norwida w sposób szczególny. Daw ał tem u wyraz chociażby w uwagach na temat roli kobiety w polskiej literaturze. Zarówno w objaśnieniach do Psalmów-psalmu, jak i w Białych kwiatach czy w Pier
6 „D roga” 1933 n r 11.
7 „R uch L ite rac k i” 8:1933 n r 8 s. 178.
8 W. B o r o w y . O N o rw id zie. W arsz aw a 1960 s. 232.
9 J. W. G o m u 1 i c k i. M etryki i o b ja śn ien ia : A ssu n ta . W : C. N o r w i d. P ism a w szystkie. Z eb rał, tek st u stalił, w stępem i u w ag am i k ry ty cz n y m i o p a trz y ł J. W . G o m u lic k i. T. 3: P oem aty. W arszaw a 1971 s. 7 4 1 -7 4 2 . Z tego w y d an ia p o c h o d z ą też w szy stk ie c y ta ty z A ss u n ty (tam że s. 260-297).
ścieniu W ielkiej-Damy zauważał z goryczą, „iż literatura nasza nie określiła
jeszcze ani jednego skończonego typu kobiety”.
Bez wątpienia chciał swoim utworem wypełnić tę lukę - w postaci Assun- ty zaprezentować kobietę pełną i skończoną. Ale też szerzej, chciał zapropo nować ówczesnym czytelnikom poemat miłosny, który pokaże uczucie w jego wszechstronnych uwarunkowaniach. Podstawą dla Norwida były dwa spojrze nia: psychologiczne i religijne.
Te dwie perspektywy splatają się w Assuncie w doskonałą jedność, stano wią też o oryginalności poematu. W prawdzie o kategoriach psychologicznych w m iłości można ju ż mówić w Laurze i Filonie F. Karpińskiego (zdecydowa nie niedoceniony to aspekt tej sielanki), a niewątpliwie głębokim studium psychiki zakochanego jest IV część D ziadów, wreszcie o religijnym podłożu miłości możemy mówić w poemacie Słowackiego W Szwajcarii - to jednak Norwid nadał tym tendencjom znacznie bardziej wszechstronne funkcje. W ten sposób u schyłku romantyzmu problem atyka miłości w literaturze uległa znacznemu pogłębieniu.
Znaczącą rolę w poemacie odgrywa dopisek prozą Spojrzenie ku Niebu, odkrycie „archeologijno-filozoficzne” poety, dla którego poemat wydał się najwłaściwszym miejscem. Nie sposób odłączyć od bohaterki, która w szcze gólny sposób, poprzez modlitewny gest spojrzenia ku górze, m anifestuje swoją łączność z niebem i przynależność do nieba. W tym sensie imię bohaterki, Assunta, jest znaczące.
Z tą ostatnią analogią zwykło się łączyć jeszcze inną. Jest całkiem prawdo podobne, że pewien wpływ na powstanie poematu mogły mieć przeżycia artystyczne poety, który na początku 1843 r. przebywał dłuższy czas, m.in. z m alarzem Tytusem Byczkowskim, w W enecji i mógł widzieć w kościele S. M aria dei Frari obraz Tycjana Wniebowzięcie Panny Marii-Assunta.
M ożna, jak się zdaje, do tego rejestru bezpośrednich i pośrednich czynni ków genezy poematu dodać jeszcze jeden, o charakterze bardziej już filolo gicznym. M am tu na myśli wiersz Karola Brzozowskiego, którego pełny tytuł brzmi: Park boży (Attah Bahczesi). Obrazek z Bałkanów poświęcony Cypria
nowi Norwidowi. W iersz ten po raz pierwszy wydrukowany został w „Czasie.
Dodatku M iesięcznym ” w 1856 r., a w kilkadziesiąt lat później przedrukowa ny pod zm ienionym nieco tytułem Sad boży. Obrazek z Bałkanów poświęcony
Cyprianowi Norwidowi w „Biesiadzie Literackiej” (1882 nr 314) i w zbiorze Poezji (W arszawa 1899).
Wyjaśnię na wstępie, że Norwid poznał Karola Brzozowskiego, swojego rówieśnika, w latach czterdziestych w W arszawie. Bezpośredniego dowodu na to, że Norwid znał ten wiersz, nie znalazłem. Fakt jednak, że był to utwór jem u dedykowany, jak również ewidentne podobieństwa językow o-stylistyczne, a nawet ideowe sprawiają, iż z dużą dozą praw dopodobieństwa możemy m ó wić o inspirującej roli wiersza z 1856 r. wobec znacznie później, bo po r. 1870, powstałej Assunty.
Oba teksty łączą ewidentne podobieństwa niektórych motywów oraz zbież ności stylistyczno-językowe. Motywy te to: samotność, wędrówka, gra pozio mów (góra - dół), topos matki-ziemi, decydująca rola przyrody w świecie przedstawionym, topos - symbol ogrodu, wreszcie sym boliczna rola starca- -ogrodnika. To, co dzieli oba te utwory, to przede wszystkim ranga artystycz na i założenia światopoglądowe.
Poemat Norwida jest, rzec by można, zamknięty klamrą. Ten fakt ma zasadnicze znaczenie ideowe. Bardzo dużo wyjaśnia się, gdy przyjrzym y się dokładniej narracji. Moim zdaniem, jest ona stylizow ana na w spom nienie10. Opowieść więc zaczyna się wtedy, gdy całe zdarzenie już się zakończyło. Stąd zasadnicza uwaga na początku poematu (Pieśń I, w. 13-16):
2
[...] - w szystko też sam e, N ie-odm ieniony z en it ni poziom y: T ak że gdym oczy zw rócił od n iec h cen ia, Ż ądały je s z c z e jed n eg o ... w rażenia!...
10 Je st p ew ien szczeg ó ł n a rra c ji w P ieśn i I, któ ry p o z w a la tak są d z ić . M y ś lę tu o s p o tk a n iu z m nichem , k tó ry p rzy jm o w ał w ęd ro w ca ź ró d la n ą w odą:
19
W ody nie piłem na życiu tak czy stćj, Ni łza m i kied y o b iła się skorzćj
0 szk lan k i gm in n ej k ry sz ta ł p rz e z ro cz y sty , K tórą n alew ał m i ów c zło w iek -B o ży ; A ni dn ia, k tó ry m iał ran ek tak m g listy , P am ięć m a ja ś n ie j u sie b ie p o ło ży -1 często o d tąd w o k n ie m ym z d a le k a Szukam tej w ieży, co p o d ró ż n y ch czeka.
ma taki sens, że mowa o „nie-odmienionym zenicie i poziom ach” jest tylko zmartwieniem „udawanym”, bo tęsknota za „wrażeniem” zrealizowała się w „testam encie A ssunty”, a bohater teraz tylko odtwarza swoją drogę ku Assun- cie, aby raz jeszcze przeżyć wszystko to, co mu pozostawiła. Za takie dopeł nienie „jeszcze jednego wrażenia” uznać można fragm ent końcowy (Pieśń IV, w. 129-133):
17
A ja k p ieśń , której się słów nie p am ięta, B y w a isto tą harm onii pam iętna,
T ak ja zacząłem czy tać testam en ta K reślo n e rę k ą jej - słów sły szeć tętna, K tóre m ó w iła mi sp o jrzen iem - św ięta!
[...]
Jednym słowem, swoją lekturę Assunty chciałbym zawęzić celowo do rela cji, które sprowadzić można do uczucia miłości między dwojgiem potrzebują cych siebie nawzajem oraz poszukujących transcendencji ludzi.
Całą drogę, jaką przedsiębierze bohater poematu już na samym początku, rozum iem jako d r o g ę k u m i ł o ś c i . To miłość jest rzeczywis tym, ale i symbolicznym celem wyprawy bohatera w części I. Jest to droga ku m iłości metafizycznej, ku miłości zsakralizowanej, ale też ku miłości - ludzkiej. Temu ostatniemu zagadnieniu chciałbym zasadniczo poświęcić swoje uw agi11.
Niezwykle ciekawe są te fragmenty poematu, w których bohater ujawnia się od strony uczuciowo-psychologicznej, gdy odsłania swój niecierpliwy charakter, gdy oszukuje samego siebie, że Assunta jest mu obojętna. Bo prze
11 O ro z u m ien iu m iło ści w A ssu n c ie w sen sie m etafizy czn y m p isz e P. S ie k iersk i: „P rze s trz e n n ą k o n c ep c ję m iło śc i w A ssu n c ie m o żn a by p rz e d sta w ić n astęp u jąco : w m iejscu p rz e c ię c ia lin ii p io n o w e j - n ieb ia ń sk ie j, i p o zio m ej - z ie m sk iej, a w ięc w sy m b o liczn y m środku c h rze śc i ja ń s k ie g o w s ze ch ś w iata zn a jd u je się m iło ść , k tó ra stan o w i sp o je n ie i g w a ran c ję je d n o ś c i - łą c zą c d w a w y m iary lu d zk ie g o istn ie n ia w n iero z e rw a ln ą c ało ść; p o n iew aż zaś - ja k N orw id w ie lo k ro tn ie p o d k re śla ł - « środek» o z n a c za p o p o lsk u tak ż e « sp o só b » , p rzeto m iłość je s t dro g ą d o o s ią g n ię c ia « c ało -c z ło w ie c ze ń stw a » , do o d n a le zie n ia je d n o ś c i n ieb a i ziem i w k o nkretnym lu d zk im b y to w a n iu , ja k o że w niej sp e łn ia się ta je m n ica k rzy ża. S k o ro zaś k rzy ż je s t ró w n ież sy m b o lem W ciele n ia , w ię c p o p rzez to u c zu c ie o d n a w ia się b e zp o ś re d n ia łączn o ść m iędzy c z ło w iek iem a C h ry stu se m , k tó reg o w je d n y m z w ierszy n azw ie N o rw id « M iło śc i-śro d k ie m » ” (A s su n ta . W : C yp ria n N o rw id . In terp reta cje. W arsz aw a 1986 s. 140-141).
cież pierwsza informacja na temat bohaterki ma sens nieco prowokacyjny. Pieśń II zaczyna się zagadkowo (w. 1-2):
1
N ie w iem , k w iat jak i z ak u p ię z ogrodu, G dzie je s t ten starzec i ta je g o w nuka?
[...]
Nie wiemy oczywiście, o jakiego „starca” i o jaką „wnukę” chodzi. Jedno jest raczej niewątpliwe: bohater znał ich przynajmniej w jakiejś mierze w cześ niej. Kroki skierowane do ogrodu nie były przypadkowe. M ożna nawet pow ie dzieć więcej - nie kwiat i jego kupno były w tej wyprawie najw ażniejsze. Nie sposób odmówić kokieterii słowom (w. 9-10);
2
B ędzie m i w dzięczny, iż dam m u m iesz k an ie Z dala od krzątań się tej czarow nicy!
[...]
Nie mamy też żadnych wątpliwości co do intencji wizyty, bohater nawet nie bardzo się stara, aby je ukryć (w. 19-21):
3
[...]
S zczeg ó ln iejszeg o trzeba było losu, Ż e jed n y m oka rzutem na w sze strony Z gadłem !... nie było Jej. - [...]
Wyraźnie proponuje tutaj Norwid osadzić całą historię uczucia w katego riach realistycznych i psychologicznych. Oznacza to, że poczynania bohatera nie odbiegają od pewnego standardu zachowań zakochanego człow ieka. W pierwszej fazie uczucia, gdy jeszcze nie doszło do rozmowy, dom inuje udaw a nie obojętności oraz gra pozorów, ale i zastanaw iająca konsekwencja w dąże niu do celu. Zdumiewa nas ta zdolność ujęcia wszystkiego „jednym oka rzu tem na wsze strony”.
W yjaśnia się zatem cel wędrówki. Chodziło o spotkanie wnuczki ogrodni ka, może nawet chodziło o coś więcej, o możliwość bliższego jej poznania, porozm aw iania z nią. Stało się to w ogrodzie (w. 58-89):
8
C iem n a m yśl cien ió w p o żąd a - zb łąd ziłem , T o je s t zn alazłem , co m i trzeb a było: S zed łem - aż w z ję ciu gałęzi pochyłem C o ś, ja k b y gw iazd a lub skra, z a ś w ie c iło ---B ył to m aleńki złoty krzyż - czy śniłem ? C zy się K rólestw o -B o że p rz y b liży ło ? - L ecz gdym p rzez listk i w p atry w ał się dalćj, S p o strz eg łem szyję, i usta z ko rali...
9
C zo ło , i głow y c ie ń n a k sią żc e - stałem , N ie p rzem y ślając, co p o czn ę? - ja k byw a, S koro się człow iek sp o tk a z ideałem , K tórem u ro b ić sw o je nie p rzery w a, C zu jąc, że m ożna i m ilczeć z zapałem I że to je d n a rozm ow a - szczę śliw a!... - D w oje nas było - w o g ro d zie - na św iecie. „ A ssu n to !” - rzekłem . - A ona, ja k d ziecię,
10
W stała z u śm iechem i p a trz y ła n a m nie G ran ato w y m i sw oim i oczym a:
„A ssunto! - je ś li to ci n iep rzy je m n ie ,
W ied z, iż K r z y ż j a s n y z atrzy m a ł p ielg rzy m a I że go nie chcę w zyw ać n a d are m n ie ...”
- P o d ję ła ręk ę, ja k p o stać, co im a W onny liść krzew u, lub sk rzydło m otyle, W zięła k rzy ż - do u st przy w arła na chw ilę
11
I p o s z ł a potem , je s z c z e raz z daleka S tan ąw sz y , oczu c isn ęła g ran atem - Jam się zatrzy m ał, ja k ry cerz, kaleka,
Pod Jeru zalem , gardzący dlań św iatem , Rany nie czując, tylko że w alk czeka, I że chorągw i nie w ieje szkarłatem
O kop d o b y t y stałbym tak w iek c hętnie: To, je ś li szedłem , szedłem o b o jętn ie...
To, co dominuje w obrazowaniu, to głębokie i niebanalne skojarzenia sakralne12. To już tutaj zaczyna się ta miłość, której wymiar ziemski dopeł nił się w swoistym sakramencie małżeństwa u łoża konającego ogrodnika: „Ją, i starania weź mego pogrzebu!...” W ymiar metafizyczny dopełnił się wraz z uświadomieniem sobie przez bohatera testamentu Assunty, którego istotę wy raził w tryumfującym wyznaniu: „ I w g ó r ę p a t r z ę... nie tylko w o k o ł o”.
Idealna harmonia między miłością erotyczną i m iłością duchową stanowi chyba najpełniej o tajemnicy tego poematu. Egzem plifikację takiego ujęcia miłości u Norwida znajdziemy w scenie drugiego spotkania bohatera z Assun- tą (w. 108-112):
14
[...]
A ssunta w eszła i, b iegła w sw ej sztuce, Dw a p o staw iła kw iaty na w idoku - T o h elio tro p y , co b alsam ią płuce, N ieledw ie b iałe ja k w ełna obłoku, W onność o blała nas — [...]
Mamy wrażenie, że krzątanina bohaterki ma znaczenie sym boliczne, usa- kralnione. Assunta buduje coś na kształt ołtarza, na którym najw ażniejsze są kwiaty, całość zdominowana jest przez kolor biały, powietrze przesyca won ność heliotropów, przez chwilę wszystko odbywa się w ciszy. D opiero w tak przygotowanej scenerii dochodzi do pierwszego pocałunku (w. 122-125):
12 W p o em acie S ło w ack ieg o W S zw a jca rii też w y s tę p u ją w y ra źn e o d w o ła n ia sa k raln e (por. P ieśń I, w. 18-40; P ieśń V, w. 96-110; Pieśń V III). R ó żn a je s t je d n a k w sto su n k u d o A s s u n ty ich natura. S łow acki o d w o łu je się do m otyw ów re lig ijn y c h raczej w se n sie p o ró w n a w c z y m (np. p o ró w n an ia k o chanki d o an io ła), N o rw id n asy ca cały p o e m a t w g łę b o k ic h w a rstw a ch sa k raln o ś - cią. Jest to re lig ijn o ść b ard ziej w sensie ideow ym niż o p iso w y m .
16
Jak d w a o błoki ju trz e n n e i m iękkie, T ak ro zsu n ąłem je j d ło n ie znad oczu, A ssu n ta m o ją u ścisn ęła rękę, Jam p o cału n ek zło ży ł na w arkoczu -
[...]
Następuje wskutek tych okoliczności przem iana duchowa bohatera. Doznaje on stanów, które, być może, były mu dotychczas nie znane (w. 132-135):
17
[...]
N ieszlach etn o śc io m w szystkim przebaczyłem I tym , co w p rzep aść m e zm ien iali drogi; Jak w ódz, na p iersiach rę ce założyłem , C zu jąc tę stałość, co h elle ń sk ie bogi
-Pojawiają się też i takie nastroje, które nauka po prostu nazywa zaurocze niem miłosnym, od których blisko ju ż do swoistego rozdwojenia jaźni (w. 138-142):
18
M n ie się w ydało, że ja k ie ś tysiące Słów z an u c iła i szep n ęła w ucho; Ż e sk rzące były albo w ątlejące, Lubo nie rzekła nic - i było g łucho - M n iem ałem sły szeć bzy ro zk w itające,
[...]
Dużą rolę w ogóle w tym poemacie spełnia nazywanie niektórych stanów uczuciowych, jakby chodziło o podkreślenie autentyczności wydarzeń albo może o pomoc dla ulotnej pamięci: „byłem zamyślony”, „szedłem obojętnie” , „począłem się śmiać jak szalony”, „ona oczy zakryła - ja drżałem ”. Tego typu refleksje bez wątpienia pogłębiają też warstwę psychologiczną poematu. M ożemy śledzić nie tylko konkretne przeżycia, ale mamy też możność obser wacji całych procesów psychicznych w duszy bohatera, ich zmienności i dy
namiki. Mamy tu po prostu do czynienia z realizmem psychologicznym , ze swoistym studium psychiki zakochanego człowieka.
Zupełnie jednak zdumiewająca pod tym względem jest Pieśń III. Dochodzi w niej do wizyty bohatera p „szlachetnej pani”, jak się dowiadujem y, właści cielki majątku, w którym starzec-ogrodnik i jego wnuczka byli tylko pracow nikami. Bohater jest tam zaproszony w celu doradzenia, jak postąpić z synem intendentki, z którym same kłopoty, gdyż „jest zbyt prędki”, „jest w ariat”, „bezładnie trawi czas”, „podobno pije”. Dama rzuca propozycję (w. 36-40):
5
[...]
M am w zgląd dla osób, co z d aw n a mi służą: U lżyć chcę m atce, nim syn j ą zabije; O żenić ch ło p ca z M arysią lub R óżą, By ustatk o w ał się - to bagatela...
L ecz radź m nie - proszę - rad ą przy jaciela...
Postawiony w takich okolicznościach, zorientowawszy się, że ową „M arysią lub Różą” ma być Assunta, zraniony też na punkcie rozum ienia sakramentu małżeństwa, które powinno być darem na cały żywot, a nie sposobem na ustatkowanie - bohater popełnia kilka, najdelikatniej mówiąc, niezręczności. Czytelnik może się wtedy dowodnie przekonać, że takie reakcje znam ionują osobę mocno zakochaną, świadomą zagrożeń dla własnej przyszłości. Jego grzechem jest parokrotne „zaparcie się” Assunty: najgłębsze ukrycie zdziw ie nia na wieść, że jest niema; udawanie, że jej prawie nie zna; że jest mu zupełnie obojętna: „Co do o s o b y... spotkałem gdzieś!... śliczna...”
Te fragmenty poematu można też oczywiście widzieć w perspektyw ie gry salonowej, którą oboje podejmują. Jest faktem, że ani nadm ierna egzaltacja, ani uczuciowość, ani wreszcie autentyzm nie stanowiły podstaw obyczaju salonowego. W tym jednak przypadku wydaje się, że nie konwenanse w strzy mują bohatera od autentycznych reakcji. Powstrzymuje go raczej jego m ęska duma, ostrożność człowieka głęboko zakochanego przed demaskacją.
Jest w tym zachowaniu wzruszająca niedojrzałość, którą znów wytłumaczyć można miłosnym zauroczeniem i intensywnością przeżyć. Apogeum osiągają one w rozmowie z hrabiną, gdy bohater w zapale polem icznym wyobraża siebie jako mającego pogodzić w jakiejś przyszłości nieszczęśliw e małżeństwo Assunty z synem intendentki (w. 81-97):
11
A ż d n ia pew nego, c złek szlach etn y , trzeci, Ja - oto, w nijdę po kw iaty ... o porze Z n iew a g - i zg ro m ię o boje ja k dzieci: M ąż się poryw a w gn iew ie i uporze, Z am ęt - gw ałt - alić broń w ręku zaśw ieci, T rąc ę rew olw er i tru p em położę...
M o rd e rcą będę! - b ęd ę o sąd zo n y !... ” - I tu p o cząłem się śm iać ja k szalony,
12
A p o tem , słow a zw o ln ia jąc i spadki, R zekłem : „A ch!... w tedy, zacne m o je panie! R o zw ó d k i - w dow y - i szlac h etn e m atki! D acie m i żonę... n a u s t a t k o w a n i e ! W sk rw aw io n e rę ce d acie mi b ław atki, B ło g o sław ie ń stw o i p o c ało w a n ie ...” - A ż D am a nagle w p iersi m e bezbronne R zu ciła z gniew em sw o ję c h u stk ę w onnę,
13
M ów iąc: „N ieznośny je s te ś !” [...]
Trudno pozbyć się wrażenia, że właśnie w tej scenie uczucia bohatera doszły do zenitu; wobec czytelnika odsłonił się on wewnętrznie najbardziej. Tak oto w wymiarze ludzkim, w scenerii rodem z romansu awanturniczego, uczucia te doszły do granic, które należało przekroczyć bądź w kierunku tej miłości, którą już ukazała Assunta bohaterowi, bądź po prostu zapomnieć o wszystkim.
Bohater jednak wybrał tę drogę, której dopełnieniem był sakrament małżeń stwa i podróż poślubna. Z dużym wahaniem użyłem tego określenia. Jest ona przecież parabolicznym połączeniem świata w skali makro, w którym każde m iejsce jest symbolicznym przywołaniem milowych etapów rozwoju cywiliza cji: Babilon, Egipt, Grecja, Ziemia Święta..., oraz świata w skali mikro, który był ich własnym światem osobistego szczęścia.
Opowieść o tej niezwykłej podróży ograniczona jest do kilku epizodów, które pokazują w planie ludzkim codzienność, szczęście, wzajemne przyw iąza nie, ciekawość siebie (Pieśń IV, w. 73-96):
10
P rzy szła raz do m nie z ro zcz o ch ran y m w łosem , R ączęta m ając ziem ią zaw alane -
S pojrzeniem rz ek ła i an ielsk im głosem : „C zy w idzisz teraz w e m nie u k o c h an ę ?” A duch m ój czuw ał nad w dzięk u C haosem , P atrzy łem ja k o F id ias na D yjanę,
G dy kam ień pierś je j o bejm ał i biodro, Lub w P salm ów karty, któ re dzieci p odrą...
11
Raz inny w eszła do m nie potajem nie, G dy, m ając głow y ból, byłem n iesk ład n y , R zekła w ejrzeniem : „U śm iejesz się ze m nie, Ż e oto chęci d zisiaj nie m am żadnej; Jak g arstk a p iask u czuję się n ikczem nie, Lubo je s t p iasek nieładny - i ładny, P łukany m orza safirow ą falą, G dzie się tęczu ją m uszle i o p a lą ...”
12
Inny raz nagle w biegłem do izdebki, G dzie lała w ino w butle o p letane;
W tem p ryska o b ręcz... ro zw o d zą się klepki, R zuca się rubin na nas i na ścianę: P atrzy ła ja k te niem ow lę z kolebki, G dzie o b chodzono G alilejsk ą-K an ę; T rafu nie było ani fraszki drobnej, P okąd k rólow ał ład ducha nadobny!
Wiemy, że obrazy szczęśliwego życia rychło zostaną zakłócone, A ssunta odejdzie z życia bohatera. Nie wiemy, co się z nią stało. Nie jest to jednak aż tak bardzo ważne: odeszła czy umarła; po prostu nie ma jej. W szystko, co się między nimi jako zakochanymi ludźmi stać mogło, ju ż się stało. Pozostało
tylko to, co zarysowano parokrotnie między bohaterami w spojrzeniu Assunty ku niebu (w. 131-133):
17
[...]
T ak ja zac ząłem czy tać testam en ta K reślo n e rę k ą je j - słów sły szeć tętna, K tó re m ó w iła m i sp o jrzen iem - św ięta!
[..]
D ługą drogę przeszedł bohater poematu od momentu, gdy poczuł, że jego dusza „Żądała jeszcze jednego: wrażenia!...”, ku sytuacji, gdy „w g ó r ę p a t r z y... nie tylko w o k o 1 o:”. Była to droga pełna znaczeń metafi zycznych, symbolicznych, religijnych, ale też głęboko i autentycznie ludzkich, codziennych.
Nie chciałbym być posądzony o skłonność do banalizacji, gdy mówię, że poemat N orwida o Assuncie jest utworem wielowym iarowym 13 i różnoznacz- nym, bo słowo „wieloznaczność” byłoby nie na miejscu. W ymiary tego dzieła to kierunki jego możliwych odczytań, a nie same odczytania. Naprawdę jest ich kilka.
Różnoznaczność dzieła to efekt takiego różnicowania znaczeń, aby ich efektem nie były jedynie opalizacje semantyczne, ale bogactwo i różnorodność doświadczeń egzystencjalnych (w wymiarze zarówno Boskim, jak i ludzkim), które um ożliwiłyby czytelnikowi dzieła wyrażenie samodzielnego stosunku do nich, wyartykułowanie ich po swojemu, bądź zgodę na przyjmowanie prawd od innych, zarówno w formie „wniebogłosu”, jak i „przemilczenia” .
Zróżnicowane możliwości odczytań tego dzieła, jego różnoznaczność u- tw ierdzają mnie w przekonaniu, że Assunta nie jest niezwykłym poematem „o m iłości” ; jest raczej poematem „ k u m i ł o ś c i ” najzwyklejszej, bo ludzkiej.
Nie obraz przeżyć jedynie jest tu ważny, nie perypetie, nie sam przebieg m iłości, nawet nie stany pokrewne: zauroczenie, niepokój, szczęśliwość. N aj ważniejszy jest tu proces dochodzenia do miłości, poszukiwania jej, aż wresz cie realizowanie się dwojga ludzi w miłości. Jądrem uczucia zarysowanego
13 N ie u ży w am p o jęc ia „w ielo w y m iaro w o ść ” w se n sie filo z o fii d z ie ła lite rac k ie g o In g ard e na. C h o d z i m i b a rd ziej o w ielo w y m iaro w o ść lu d zk ieg o p o zn an ia.
w poemacie Norwida jest przekonanie, że najgłębsza m iłość nie jest dana człowiekowi dla szczęścia i osobistej satysfakcji, ale że m iłość między kobie tą i mężczyzną jest w stanie odmieniać ludzi, kierować ich ku Bogu.
Pokazuje w Assuncie Norwid drogę ku miłości przeżywanej w perspektyw ie metafizycznej i życiowej, w imię prawdy o ludzkich doznaniach, ale też i po to, aby w sensie literackim, po nowemu, w zdecydowanie odmienny niż do tychczas sposób „[...] obejrzało [się - R. D.] na siebie te tak dostojne i ró- żno-promienne uczucie...” (PWsz 3, 263).