A N N A O P A C K A
C Z A R O W N IC A JO ZE FA BORKOW SKIEGO
D rw iący zw rot ku konw encjom rom antycznym , połączony z saty ry cz nym w yczuleniem na w ady społeczeństw a, jak i znam ionuje cykl S onetów
p e łtew nych Borkowskiego 1 — został przezeń uzupełniony w ierszem Cza rownica. Tym razem jed n ak nie śm iech tow arzyszył poecie w jego atak u
na rom antyczne skonw encjonalizow anie w idzenia św iata. T ow arzyszył — w strząs.
l
Podobnie, jak w Sonetach p ełtew nych, ta k i w Czarownicy podjął Borkowski najbardziej skonw encjonalizow ane chw yty poetyki rom an tycznej — tyle, że ty m razem balladow ej. W ypełnił swój w iersz m oty w am i ogranym i przez rom antycznych balladom anów do granic ostatecz nych. Uczynił to przy tym tak, iż nie ulega w ątpliw ości, że chodziło m u 0 c z y t e l n o ś ć tego naw iązania; apelow ał bow iem do tak ich m otyw ów 1 ujęć, których pierw ow zory by ły znane powszechnie.
Uczynił b oh aterk ą swojej ballady postać konw encjonalną: ,,cud-dziew - czynę”, zam ieszkałą w uroczym zakątku. „C ud-dziew czyna” uzyskała tu rysy, jak przystało na balladę rom antyczną, niezw ykle czarowne:
[•••] A n o c ą s ię b łą k a ja k z o rz a d z ie w c z y n a . I k ą p ie w ło s k r u c z y w e b la s k u m ie s ią c a , I g w ia z d y z d e jm u je b ia ły m i r ę k a m i. I f a le je z io r a ja k r y b k a r o ztr ą ca , I s z u m i ja k p ta s z e k p o m ię d z y liś c ia m i, B o r k o w s k i , C z a r o w n ic a , p r z e d 1843 1 W sk a z y w a n o n a to ju ż k ilk a k r o tn ie , m . in. A . W a ż y k w P r z e d m o w ie do W y b o r u p o e z j i B o r k o w s k ie g o (W a r sza w a 1950) i M . J a s iń s k a (N i e s ł u s z n i e z a p o m n i a n y p o e t a — J ó z e f D u n i n B o r k o w s k i , „ P ra c e P o lo n is t y c z n e ”, S e r ia I X (1951) 195— 215). „ P a r o d y sty c z n ą ” p o le m ik ę B o r k o w s k ie g o z S o n e t a m i k r y m s k i m i M ic k ie w ic z a n a j szerzej o m ó w ił M. M a c ie je w s k i w s tu d iu m O d „ S o n e t ó w k r y m s k i c h ” d o „ p e ł t e w n y c h ”, „R u ch L ite r a c k i”, V I I I (1967), n r 6, s. 343— 353. P o e z j i B o r k o w s k ie g o w i e le u w a g i p o ś w ię c ił te ż Cz. Z g o r z e ls k i w u n iw e r s y t e c k ic h w y k ła d a c h o „ k r a jo w e j” p o e z ji r o m a n ty c z n e j — w y k ła d o m ty m sz k ic n in ie j s z y z a w d z ię c z a w i e le z a r ó w n o sz c z e g ó ło w y c h , ja k i o g ó ln ie js z y c h in sp ir a c ji.
Pierw ow zory M ickiewiczowskie łatw o tu rozpoznać: [...] T a k n a s z a r y b k a p o d sk o k ie m M o k r e c a łu je p o w ie r z c h n ie . [...] W te m r y b ią łu s k ę o d w in ie . S p o jr z y d z ie w ic y o c z y m a ; Z g ło w y ja s n y w ło s w y p ły n ie
[-.]
M i c k i e w i c z , R y b k a , 1820 Pierw ow zory nie tylko zresztą M ickiewiczowskie — chodzi o to właśnie, że zostały one pow ielone w rozlicznych w arian tach przez rom antyczną bal- ladom anię: W s z a c ie p o w ie w n e j, b ia łe j ja k p u ch , Z a n im p o s m u g u u g a n ia -ż du ch ? N ie — to C z e r k ie sk a , p ię k n a M a ju m a S a m a w p u s t y n i b łą d z i i du m a [...] I c z a r o d z ie jk a s k in ie n ie m rą k K w ia te k p o k w ia t k u p r z y n ę c a w p ą k , S tr o jn e w s tu b a r w n e b r y la n ty rosy... I w ie ń c e m w ię z i r o z w ia n e w ło s y . Z a l e s k i , Ś p i e w a j ą c e je z i o r o , p r z e d 1830 T a k a p ię k n a , p o n a d fa lą , G d y s ię o n ią b la s k r o ztr ą ca . W p ó ł s ię o g n ie m lic a p a lą , W p ó ł s ię sr e b r z ą w b la s k m ie s ią c a . S ł o w a c k i , R u s a ł k a z e Ż m ii, 1831 O g o n b y ł r y b k i, p ie r s i k o b ie c e , A w p ie r s ia c h o g ie ń s ię p a li, Z ą b k i je j z p e r e ł, u s ta z k o ra li, A z n ie b ie s k ie j z o r z y lic e . [...] I b la s k ja s k ó łc z e g o w ło s a . A . B o r k o w s k i , K r ó lo w a t o n i , 1834 B o te ż c z y s ta c za r o w n ic a , P e łn e z a k lę ć m ia ła u sta , J a k R u s a łk a ż y w a , p u sta , J a k ie o czy ! ja k ie lic a !
J a k ie oczy ! ja k ie lic a ! O czy ja sn e , cza r n e , d u że, T o n ie lic a , a le róże, C z y sta , c z y s ta c z a r o w n ic a .
Z a l e s k i , P r z e s i l e n i e z R u s a ł e k , 1828 „Poetyka zachw ytu”, której sens em ocjonalny został obnażony egzal tow anym i w ykrzyknieniam i w o statnim z cytatów , jest tu ta j w yrazista: opiera się o dobór m otyw ów szczególnie „uroczych” . O dnajdą się w tej m aterii obrazotwórczej w szystkie m otyw y, zgrom adzone w strofach B or kowskiego: i porów nanie dziew czyny do zorzy, i połysk księżycow ej po św iaty, i — jakże by inaczej! — nieskazitelna biel dziewczęcej cery, skontrastow ana z czernią włosów. Po jaw ią się też — w ażne tu ta j — zna m ienne określenia: „czarodziejka”, „czarow nica”, w innych w ypadkach zastąpione przez stały m otyw rom antycznych ballad rusałczanych — mo tyw „siły m agicznej”, zw iązanej z urokiem dziew czyny-rusałki. W szystko to stanow i w yrazisty kom entarz dla jednego z sensów ty tu łu w iersza Borkowskiego: Czarownica.
M otyw ten w rom antycznej balladzie bardzo często fu n k cjo n u je jako m otyw „urok u ” . Tak jest w przytoczonym fragm encie Śpiew ającego je
ziora, Przesilenia, Rusałki... Będzie on charak teryzow ał u kazyw aną postać
dziewczęcą jako źródło „czaru” w yw ołującego „zachw ycenie” obserw ato ra. W ta k nasem antyzow anej konw encji jego użytkow ania będzie 011 za pow iadał w ątek erotyczny: „m ęski” b o h ater utw oru, po sp otk aniu takiej „czarow nicy”, nieuchronnie się w niej zakocha. U Słowackiego w rusałce zakocha się H etm an, w Przesileniu Zaleskiego n arra to r-b o h ate r, w bal ladzie A leksandra Borkowskiego rybak, w M ickiewiczowskiej Św iteziance strzelec... Nieodłącznym finałem spotkania człow ieka z ta k u c h a ra k te ry - zowaną „czarow nicą” będzie b o d a j c h w i l o w e zrealizow anie m i łości. Bodaj chwilow e — gdyż często fin ał okaże się tragiczny, ja k w
Św iteziance Mickiewicza, Rusałce Słowackiego czy K rólow ej toni A . B or
kowskiego. Dla ballady Józefa Borkowskiego w ażny jest fakt, że — choć by tylko chwilowe — zrealizow anie „m iłosnego szczęścia” dochodzi z a- w s z e do skutku. Fakt, że rzucane przez „czarodziejkę” uroki z reguły okazują się
skuteczne-„ D o ść n ie c h m r u g n ę , r ę k ą s k in ę , B ę d z ie s z p ta s z k ie m , r y b k ą w r z e c e .” M n ie s ię zd a ło , że ju ż le c ę ,
Ż e ju ż le c ę , ż e ju ż p ły n ę .
Z a l e s k i , P r z e s i l e n i e
W z a c h w y c e n iu , n ie p r z y to m n ie , C h oć to m o ż e d u sz y z g u b a ,
H e tm a n w o ła ł: — „ C h od ź tu do m n ie !
[...]
O d tą d z a w s z e , z a w s z e ra ze m .
[...]
S i o w a c k i, R u s a łk a J u ż u w stęp u k a rie ry tej konw encji fabularnej w balladzie polskiej zn ajd u je ona w y raziste urzeczyw istnienie w Św iteziance M ickiewicza — jako triu m f boginki nad przysięgą strzelca, k tó ry choć długo walczył z u rokam i „czarodziejki”, przecież im u le g ł2. W latach zaś pełnej dojrza łości Borkow skiego uzyskał te n schem at ujęcie już w pełni skonw encjo nalizow ane. Skonw encjonalizow ane w utw orze o takiej wyrazistości, że adres „bezpośredniej” aluzji Borkowskiego w ydaje się tu niew ątpliw y. Borkow ski m ianow icie napisał w C zarow nicy strofę, któ ra stanow i jakby skrótow y „katalog pokus”, rzucanych przez czarow ną przem ienność ku- sicielki: I k ą p ie w ło s k r u c z y w e b la s k u m ie s ią c a , [...] I f a le je z io r a ja k r y b k a roztrąca, I s z u m i ja k p ta s z e k p o m ię d z y liś c ia m i. B o r k o w s k i , C z a r o w n ic a K ażdy z ty ch m otyw ów daje się w yw ieść z tradycji, tu ta j jednak cho dzi o tak ie w łaśnie ich skupienie. O nie bow iem oparł kom pozycję swojej ballady Barszczewski: R y b a k w e s ó ł i s z c z ę ś liw y W id z i: c u d -d z ie w ic a Z w ó d w y p ły w a , tw o r z y d z iw y J a k b y c za r o w n ic a . [...] T am , g d z ie c is z a : w - g ę s te j tr z c in ie I g d z ie sz u m ią ^ w ały, P o p o w ie tr z u p ta s z e k p ły n ie J a k r y b itw a b ia ły . I n a b r z e g u sk r z y d ła sk ła d a , S k ła d a p ió r s u k ie n k i, S to i b ó s tw o , w ło s jej sp a d a C za rn y , c u d n e w d z ię k i. [...] W cią ż n a w o d y z w r a c a o czy I c z e k a d z ie w ic y , 2 Z ob. Cz. Z g o r z e l s k i , O p i e r w s z y c h b a l la d a c h M i c k i e w i c z a , [W:] O li r y k a c h M i c k i e w i c z a i S ł o w a c k i e g o , L u b lin 1961, s. 59.
Z ło ta r y b k a z w ó d p o d sk o c z y N a k s z ta łt b ły s k a w ic y . T o s ię z b liż y , to o d d a li,
P o d s k o c z y i g in ie ; I z n ó w cu d a p o śró d fa li: T a ż d z ie w ic a p ły n ie . W ło s je j c za r n y sp a d a z g ło w y , [...] B a r s z c z e w s k i , R y b a k , 1S42 Kruczowłosa kobieta — ptaszek — rybka: kolejne „dziw y” czarującej cud-dziew czyny. Barszczewski w oparciu o te m otyw y zbudow ał długą, z trzech części złożoną balladę — Borkow ski rzecz skrócił do trzech w e r setów zaledwie, tak jedn ak ułożonych i tak im i m otyw am i w ypełnionych, że na mocy aluzji bezbłędnie p rzyw ołują one swój skonw encjonalizow any wzorzec. Wzorzec zaczynający się od „kuszenia” •— a kończący się z re guły uległością bo hatera tym pokusom i sm ętnym i tej uległości kon sekwencjam i.
W yraźnie więc widać, jaki fin ał z a p o w i a d a , zgodnie z rom antycz ną konw encją balladową, początek C zarow nicy Borkowskiego. Z byt w y raźnie naw iązuje do upraw ianego przez ballad om anów schem atu, by nie zapowiadał w ą tk u erotycznego, by nie w yznaczał — w spodziew aniu od biorcy ówczesnego — „triu m fu czarow nicy”, by nie zapow iadał jej „ado ra c ji” przez zakochanego „m łodzieńca” . W rom antycznej balladzie kobiece wdzięki się nie m arn u ją — są niebyw ale skuteczne!
Tym bardziej, że balladopisarze otaczają je troskliw ie tłem rów nie czarownej przyrody, której pejzaż n iejednokrotnie zostaje wzbogacony pokuśliw ym dla m ężczyzn-dom atorów urokiem ustronnej chatki. W szystko to zabłądziło do rom antycznej ballady z sielanki, k tó ra w yspecjalizow ała się w tem atyce m iłosnej (przy czym miłość — co tu w ażne — b yła tam w większości w ypadków szczęśliwa-!) i zestroiła z nią odpow iednie tło. Ballada zręcznie tę poetykę zasym ilow ała, k orzystając ze spokojnego w i doku oksiężycowionych wód jeziora i chędogiej chatki w leszczynow ym gaiku (Ś w itezia nka M ickiewicza 3), chórów słowiczych (Śpiew ające jezio
ro, W estchnienie, Spom nienie Zaleskiego), różnorakich lasów i zagajni
ków, co w sum ie tw orzyło w y razistą opraw ę dla takich — na przy k ład — scen:
T u ta j k o c h a n y , w d ło n i m e j d łoń , C a ło w a ł p ie r s i, u s ta i sk ro ń . C a ło w a ł, p ie ś c ił, i w o k u oko, S e r c e m d o se r c a w z d y c h a ł g łęb o k o .
Z a l e s k i , Ś p i e w a j ą c e j e z i o r o 3 T a m ż e, s. 57— 58.
T akie też tło skonstruow ał w swojej balladzie Borkowski: T a m s ło w ik w ie c z o r e m , k u k u łk a o ś w ic ie Ś p ie w a j ą w g a ik u , ta m k w it n ie k a lin a , T a m b u jn y c h p a p r o c i i z ie la o b fic ie , [...] C h ęd o g a jej c h a tk a b ie le j e śró d la sk u , [...] B o r k o w s k i , C z a r o w n ic a Gaik, kalina, paprocie, ziele, chatka... Sens m otyw u słow ika jest w poezji nieodm iennie zerotyzow any, nie w ym aga więc kom entarza, skoro w iado mo, że ..kląskał” rów nież w Laurze i Filonie K arpińskiego. K ukułka zaś — wiadom o: „kukułeczka ku k a -— chłopiec pan n y szuka” . W arto tu ta j jednak przypom nieć zw iązany z naw oływ aniem kukułki sens „tęsknoty” 4. W tym w ierszu tęsk n o ty o bardzo w yraźn y m zabarw ieniu, jeśli jej kontekst sta now i z jednej stro n y słow ik — z drugiej fakt, że „na chatce wciąż sroczka szczebiota” , sro c z k a 5, k tó ra zam yka „trójko w y” układ ptasiego św iata w ty m w ierszu. Ś w iata o w yrazistej sym bolice erotycznej.
To, co zapow iada tak skonstruow ana całość — jest w yraźne. Piękna dziew czyna o znam iennie w balladow ej konw encji nasem antyzow anym „ u ro k u ” , sielankow e tło, charak tery sty czne ptaki i rośliny (barwinek!) — w szystko to zapow iada „historię m iłosną” oraz bodaj częściowe jej zrea lizow anie. I — sukces „czarow nicy”, jeśli bow iem naw et w rom antycz nych b alladach „m ęski b o h a te r” czasem źle kończył — nie stanow iło to dla „czarow nicy” zm artw ienia: ona swój cel osiągała skutecznie.
I tu ta j w łaśnie — po tak przygotow anym pieczołowicie „zapow iedzeniu dalszego ciągu” histo rii przez skonw encjonalizow ane m otyw y o ustalonym u sytuo w an iu w fab u larn y m schem acie balladow ym — u tw ór Borkowskie go przynosi pierw szą niespodziankę. N ie pojaw ia się w nim „historia mi łosna” . Nie po jaw iają się zaloty. Nie zjaw ia się „m łodzieniec” , na którego m ają skutecznie oddziałać owe „czary” i k tó ry m a sfinalizować zapowie dziany m otyw „ triu m fu czarow nicy” :
4 Z ob. K . M o s z y ń s k i , K u l t u r a l u d o w a S ł o w i a n , t. II, cz. 1, W a rsza w a 1967, s. 543
5 P o p u la r n y w p o e z ji (ju ż w K o ł a c z a c h S z y m o n o w ic a ) p ta k , z a p o w ia d a ją c y s w a ty ; s y m b o lik a o p r o w e n ie n c j i lu d o w e j. W a r to tu p o d k r e ś lić z rę cz n o ść , z ja k ą B o r k o w s k i w p r o w a d z ił te p ta k i do s w e g o w ie r s z a . Z je d n e j str o n y — są on e w y r a z is t y m i a lu z ja m i d o „ ś w ia ta e r o t y k i”, z d r u g ie j — ja k ś w ia d c z y M o sz y ń sk i (op. cit., s. 408, 410) -— są to p ta k i „ w r ó ż e b n e ”, s tw a r z a ją w ię c s z a n s ę d la p o w sta n ia s p o łe c z n e j o p in ii o d z ie w c z y n ie ja k o c z a r o w n ic y -w ie d ź m ie . O r o li ta k ie g o je j w i d z e n ia — d a le j.
[...]
T a m w ię d n ą n a p ła c z a c h d z ie w ic z e ź r e n ic e , D z ie w c z y n a c z a r o w n a ja k ś w ię t a w o b r a z k u D z ie ń c a ły w e d ło n ia c h u k r y w a s w e lic e .
[...] P ię k n ie j s z a d z ie w c z y n a w g a ik u n ie m ie s z k a , J e j lic a b a r w io n e ja k o w o c ja b ło n i, A p r z e c ie do w r ó t je j z a r o s ła ju ż śc ie ż k a , Od h o ż e j d z ie w c z y n y o k o ln a m łó d ź str o n i. D a r e m n ie b a r w in e k lis t e c z k i r o zk ła d a , D a r e m n ie n a c h a tc e w c ią ż s r o c zk a sz c z e b io ta ; [...] B o r k o w s k i , C z a r o w n ic a U sankcjonow any przez balladom anię schem at w ątk u fabu larn ego zo staje złam any; to, co zapowiedziane, nie dochodzi do realizacji. I to jest duża nowość i duża w artość h istorycznoliteracka w iersza Borkowskiego; liryczne w ygranie ustalonej tra d y c ji literackiej, posłużenie się nią jako „ k o n trap u n k tem ”, na którego tle tym silniej w ybrzm iew a odm ienna od spodziewanej sytuacja pięknej „czarow nicy” . W iersz w ty m m iejscu staje się już lirycznie głęboki i w zruszający: w zruszający tra g e d ią sam otniczą pięknej dziewczyny, k tó rą uroda i otoczenie do innego przecież życia upraw niły. W iersz, k tó ry — to w ażne — dokładnie spełnia klasyczną definicję tragizm u, sform ułow aną przez K leinera, a określającą tragizm jako zjawisko, polegające na zbyt w czesnym i bezow ocnym zniszczeniu jakiejś wielkiej w artości 6. T utaj niszczeje tak a w artość, szczególnie w ielka dla rom antyków : w artość praw a do miłości, w artość, k tó ra w ty m w ierszu nie m a szans realizacji. W kategoriach więc rom antycznych — jest to w iersz praw dziw ie tragiczny.
Nie to jednak jest w nim najw ażniejsze. J e st to w iersz bow iem nie tylko tragiczny — ale także dem askatorski, w iersz o w y razisty m ostrzu społecznym.
2
Obok „poetyki uro ków ”, k tó rą Borkowski w prow adził d la zakonotow a- nia „spodziewań szczęścia” i dla w y g ran ia b rak u ich spełnienia — odwo łuje się poeta rów nież do balladow ej „poetyki grozy” :
[...] I j ę k i k to ś s ły s z a ł o d str o n y m o g iły , I d u c h y k to ś w id z ia ł, i m o d r e p ło m y k i, I d z w o n y w k a p lic y s a m e z a d z w o n iły . 8 Z o b . J . K l e i n e r , T r a g iz m , [W :] S t u d i a z z a k r e s u te o r ii l i te r a tu r y , L u b li n 19612, s. 71, 72.
[...] I w id z ia ł d z ia d -ż e b r a k , g d y do d o m s z e d ł z m ia sta , N a d r o d z e r o z b ie ż n e j w p ó łn o c y m ilc z e n iu , N a k o p c u g r a n ic z n y m s ie d z ia ła n ie w ia s ta I g ło w ę n a k r w a w y m z w ie s iła r a m ie n iu . B o r k o w s k i , C z a r o w n ic a Znów — n ietru d n o w y kryć tu odw ołania do balladow ej konwencji:
B o sk o r o p ó łn o c n a w le c z e z a s ło n y , C e r k ie w s ię z tr z a s k ie m o d m y k a , W p u s te j z r ą b n ic y d z w o n ią s a m e d z w o n y , W c h r u s ta c h co ś h u c z y i k sy k a . C z a sa m i p ło m y k o k a ż e s ię b la d y , C z a se m g r o m tr z a sk a p o g ro m ie , S a m e s ię z m o g ił r u sz a ją p o k ła d y
I la r w y s ta ją w id o m ie .
R a z tr u p p o d r o d z e b e z g ło w y się to czy , T o z n o w u g ło w a b e z c ia ła ;
[-]
M i c k i e w i c z . To lu b ię , 1819 Je st to w M ickiewiczowskiej Ś w itezi, Łapsińskiego Czarach — jest i w ew nątrzrom anty czna kpina z tego (a to dowód w yczuw alnej już wów czas konw encjonalizacji!) w U jejskiego A nty-L eonorze... Ten typ ukazy w an ia św iata — rów nie ja k poprzedni popularny i skonw encjonalizow a ny w balladzie — posiada jed n ak in n ą funkcję. T am ten — zniew alał urokiem , nęcił, kusił: dlatego bohaterow ie ballad m u ulegali... Ten — przeciw nie: odstrasza. W zbudza lęk, prow adzi do ostrzeżeń przed zwie dzaniem tak ukazanych m iejsc lub wchodzeniem w k o ntakt z tak ukaza nym i istotam i:
[...]
D r żę c a ły , k ie d y b a ją o ty m sta rce, I s tr a c h w s p o m in a ć p r z ed n ocą.
[...]
J a o s tr z e g a łe m : [...]
[...]
M i c k i e w i c z , Ś w i t e ź , 1820—21 O strzegał także b o h atera ballady To lubię „sta ry A n d rzej”, w Łapsińskie go Czarach ostrzegana była też Hanka. Słowem — w świecie ballado w ym tak ie zjaw iska są trak to w an e jako groźne dla człowieka, unika on
ich z lęku przed zgubą 7. Stanow ią przeciw ieństw o ty ch kategorii, w któ rych został w Czarownicy ukazany św iat w zakresie om ów ionym ju ż po przednio.
W balladzie rom antycznej takie —■ „groźne” — sposoby u kazyw ania św iata służyły z reguły w prow adzaniu ten d encji sensacyjnych, kon struo w ały elem enty „dreszczyku grozy” . B ohater ballady — ja k w M ickiew i czowskiej S w itezi czy To lubią —■ podejm ow ał w końcu czyn „spraw dze nia” ty ch tajem niczych okropności, przeżyw ał groźne p rz y g o d y 8. Bor kowski w Czarownicy, w prow adzając te elem enty, z góry zrezygnow ał z takiego ich w ygrania: bo nie sk onstruow ał tu żadnej „akcji” pojętej jako „tok w ydarzeń” . W innym więc zakresie trzeb a szukać fu n k cji tej poetyki.
P rzy tym w szystkim rzuca się w oczy podchw ycenie przez B orkow skiego jeszcze jednego obyczaju konstrukcyjnego ballady. Oto gdy p rz y j rzeć się bliżej niektórym strofom , rzuca się w oczy rzecz c h a ra k te ry styczna: [...] I ję k i k to ś s ły s z a ł od str o n y m o g iły , I d u ch y k to ś w id z ia ł, i m o d r e p ło m y k i, [-.] B o r k o w s k i , C z a r o w n ic a Tym, co w tych w ersetach — a więcej jest takich w utw orze B orkow skiego! — uderza, jest fakt, że n a rra to r nie ry su je w n ich s w o j e j w ł a s n e j , w oparciu o autopsję zdobytej w iedzy o świecie, lecz re fe ru je sądy innych ludzi. Tak, jak b y refero w ał w yniki „śledztw a”, w y sn u te n a pod staw ie zeznań „św iadków ”.
Nazwano już balladowego n a rra to ra „ n a rra to rem -d ete k ty w em ” 9, k tó rego am bicją jest dotarcie do rozw ikłania balladow ej intry gi. W sy tu a
1 W ażn e, ż e ta k ie w y g r a n ie o w e j p o e t y k i w y s t ę p u j e w e w n ą t r z u tw o r ó w : z ja w is k a te są o d s tr a s z a ją c e i g r o źn e d la b o h a te r ó w b a lla d . T u w y r a ź n ie w id a ć , że u k a za n e są o n e j a k o „ r z e c z y w is te ” c e c h y ś w ia t a p r z e d s ta w io n e g o w u tw o r a c h , a n ie ja k o „ s u b ie k ty w n e o d c z u c ie ” n a r r a to ra ; u B o r k o w s k ie g o n a s t ę p u j e z m ia n a , o czy m d a lej. K o le jn a r ó żn ic a u ja w n ia s ię w s p o s o b ie „ w k o m p o n o w a n ia ” d w ó c h ty c h p o e ty k w k o n str u k c ję b a lla d o w ą . W tr a d y c ji d la B o r k o w s k ie g o z a s ta n e j ś w ia t b a lla d y s ta n o w ił „ m ie s z a n k ę ” e le m e n t ó w u r o k u i g r o zy . W C z a r o w n i c y n a to m ia s t p o eta w o so b n y c h str o fa c h w y d z i e l a o b ie te p o e ty k i, p r z y c z y m d o ty c z ą on e g łó w n ie te g o sa m e g o e le m e n tu : d z ie w c z y n y . T o w s k a z u je , ż e p o e t y k i te s ą u ż y te ja k o w s k a ź n ik i n ie „ r ó żn o śc i e le m e n t ó w ” s k ła d o w y c h ś w ia ta , a le j a k o w s k a ź n ik i ró żn eg o sp o so b u w i d z e n i a ty c h s a m y c h e le m e n tó w . C h a r a k te r y z u ją n ie „ ś w ia t ”, a le je g o „ p e r c e p to r ó w ”.
8 Z ob. a n a liz y ty c h b a lla d , d o k o n a n e p r z e z Cz. Z g o r z e ls k ie g o w cy t. stu d iu m o b a lla d a c h M ic k ie w icz a .
9 Z ob. I. O p a c k i , N a r r a t o r i ś w i a t n i e z n a n y , „ R o c zn ik i H u m a n is ty c z n e ”, X V I (1968), z. 1, s. 53.
cjach, w któ ry ch w łasne spostrzeżenia nie um ożliw iają m u w yjaśnienia „balladow ej zagadki”, chętnie korzysta z inform acji „św iadków ”, cytując w n a rra c ji lub refe ru ją c ich sądy, zadając im pytania...10 Taki jednak n a r rac y jn y m odel „pow oływ ania się na cudze wiadom ości” , odw oływ ania się do o p i n i i p u b l i c z n e j m a w balladzie m iejsce w bardzo charak te rystyczn y ch sytuacjach: z reguły t y l k o w tedy, gdy sam n a rra to r nie dysponuje dostateczną w iedzą o relacjonow anej intrydze, w skutek czego m usi „zasięgnąć języ k a” . Toteż — zanim pocznie przytaczać cudze sądy — w p ierw u jaw n i tę sw oją niew iedzę, już to postaw ieniem pytania, na które sam nie um ie odpowiedzieć, już to bezpośrednim w yznaniem „nie w iem ” n .
W utw orze Borkowskiego n atom iast b rak takich sform ułow ań. N arra to r o nic nie pyta, nigdzie też nie zdradza swojej niew iedzy bardziej bez pośrednio. N ie tro p i też żadnej intry gi. Tylko referuje, posługując się w y łącznie k o n statu jący m i form u łam i zdań oznajm ującyeh. To jest dość duże przekształcenie balladow ej konw encji n arracy jn ej. K u czemu ono w ie dzie? Dlaczego się pojaw ia, jak ie pełni funkcje?
G dy u tw ó r Borkowskiego, w całości będący n a rra c ją (przytoczeń jak też „em o ty w ny ch” k o n strukcji składniow ych b rak zupełnie!), podzieli się na te cząstki, w który ch n a rra to r w ypow iada s w o j ą w iedzę o opisyw a nym świecie, i na te, w który ch odw ołuje się do o p i n i i p u b l i c z n e j , rzuci się w oczy rzecz znam ienna. Otóż w obrębie w ł a s n y c h sądów n a rra to ra zn ajd u ją się w yłącznie te p a rtie opowieści, które operują „poe ty k ą u ro k u ” i k tó re w ydobyw ają na jej tle nieszczęśliw ą samotność dziew czyny. To więc, co n a rra to r s a m w i d z i , sprow adza się do takiej kw estii: w p ięknym u stro n iu m ieszka piękna dziewczyna, tęskniąca do m iłości i zasługująca na n ią —- od której stroni całe otoczenie. W tej — przez n a rra to ra o b s e r w o w a n e j — rzeczywistości nie m a żadnych podstaw dla „poetyki grozy”, nie m a też źdźbła fantastyki. Bo naw et te form uły, k tó re pełnią rolę aluzji do konw encji balladow ych udziw nień - - form u ły u k azu jące dziew czynę w zestaw ieniu z rybą, ptakiem ja k w R y
baku Barszczew skiego — n ie tw orzą św iata f a n t a s t y c z n e g o .
W M ickiewiczowskiej R ybce K rysia — w ram ach św iata przedstaw ione go — „n ap raw d ę” zm ieniała się w rybkę, w balladzie Barszczewskiego cud-dziew ica „rzeczyw iście” p rzy bierała postać już to rybki, już to ptaka. U kazaniu tego służyły całe sceny, dokładnie opisujące proces „cudownej p rzem ian y ”, sceny, k tó re tam ty m balladom — i w ielu innym — nadaw ały piętno u tw orów fantastycznych.
18 T a m ż e , s. 49 n. 11 T a m ż e.
U Borkowskiego — inaczej. T utaj nie m a żadnych scen „m agicz nych”, żadnych u t o ż s a m i e ń dziew czyny z ry b ą czy ptakiem . Tu w y stępuje figura p o r ó w n a n i a :
[...]
I f a le je z io r a j a k r y b k a ro ztrą ca , I s z u m i j a k p ta s z e k p o m ię d z y liś c ia m i.
B o r k o w s k i , C z a r o w n i c a Nie m a więc tu fantasty ki. Są tylko p rzy rów nania dziew czyny do p i ę k n y c h zjaw isk — zorzy, ptaszka, rozpluskanej w jeziorze rybki. Porów nania pełnią więc funk cję podkreślającą piękność dziew czyny. Nie nadają jej cech postaci „m agicznej”. Ś w iat w idziany przez n a rra to ra jest ukształtow any jako realistyczny ■—• tyle, że bardzo piękny.
Zupełnie inaczej m a się rzecz w m om entach, gdy n a rra to r przytacza wiadomości „cudze”. T utaj w łaśnie — i to bez reszty! — w y stę p u ją ele m enty grozy i fan tasty k i:
A s z e p t y b ie g a ją o d c h a ty do ch a ty :
T u m le k o g d z ie ś z n ik ło , ta m c h ło p ie c o s z a la ł, T u tr z o d ę z b łą k a n o , z w a r z o n o tu k w ia ty , T u z b o ż e n a p o lu r z ę s is ty d e sz c z za la ł.
B o r k o w s k i , C z a r o w n ic a N astępna stro fa przynosi ów — cytow any ju ż — upiorow o-m akabry- czny widok, dostrzeżony przez „dziada-żebraka”, u w y d a tn ia jąc ch a ra k te r szeptów, co „biegają od chaty do ch aty ” . Szeptów, k tó re n a r z u c a - j ą widzenie św iata w konw encji „balladow ej grozy”, u rab ia ją w okół tego św iata taką właśnie, ludow o-baliadow ą, o p i n i ę p u b l i c z n ą . O pinię jaskraw o odbiegającą od „rzeczyw istych” cech ukazanego św iata, cech, jakie dostrzegł w nim n a rra to r; ale też opinię k ształtu jącą stosunek uleg łej jej społeczności do tego św iata i m odelującej zachow anie się w obec niego. Borkowski bowiem — i to jest kolejne przekształcenie zastanej przezeń konw encji balladow ej — „przem ieszcza” elem enty grozy. O dbie ra je prezentow anem u św iatu jako jego cechy „obiektyw ne” — um iesz czając je w o c z a c h s p o ł e c z n o ś c i . Groza p rzestaje być w yrazem „św iata” — staje się w yrazem jego społecznej recepcji. Recepcji, k tó ra w ostatecznym ro zrachunku stanow i m otyw ację dla fin ału ballady:
P ię k n ie j s z a d z ie w c z y n a w g a ik u n ie m ie s z k a , J e j lic e b a r w io n e j a k o w o c ja b ło n i,
A p r z e c ie ż do w r ó t je j z a r o s ła ju ż ś c ie ż k a , O d h o ż e j d z ie w c z y n y o k o l n a m ł ó d ź s t r o n i .
K onw encja balladow a urzekała n a jp ie rw rom antyków swoimi w arto ściam i sensacyjnym i — stała się — u w stęp u polskiej k a rie ry rom an tyzm u — jego m a n ife s ta c ją 12. Wówczas groza i fan ta sty k a były przy należne ukazanem u w balladach św iatu jako jego „cechy w łasne”, w ska zyw ały na „tajem niczość rzeczyw istości”. Później, gdy rom antyzm po czął wchodzić w w iek dojrzały, dostrzegł naiw ność ty ch ujęć. „Dopókiś m łody, baw ią cię b allad y” — pisał dorosły Słowacki, a U jejski w A n ty -
-Leonorze niem iłosiernie w ykpił balladow y kształt św iata, dostrzegając
jego infantylność i niepraw dziw ość.
Ale dopiero Borkow ski — bodaj jedyny ro m antyk w Polsce? — do strzegł w skonw encjonalizow anym przez balladę poglądzie na św iat kon sek w entn y w yraz nie jego k ształtu, ale w yraz s p o s o b u w i d z e n i a go przez subiektyw izujące oczy ludzi. I dostrzegł nie tyle infantylizm tego sposobu w idzenia, ile jego społeczne okrucieństw o. Nie stw orzył sa ty rycznej ballady, ja k U jejski. S tw orzył balladę tragiczną.
Dostrzegł, ja k konw encja, m odelując in te rp re ta c ję zjaw isk św iata przez społeczeństwo, k tó re ją p rzy jm u je — zab ija ten świat, staje się źródłem społecznej krzyw dy. O m inął śmieszność banału. Dostrzegł jego społeczną grozę. D ostrzegł pod urokiem rom antycznej fan tasty k i — groźbę k rzyw dzącego zabobonu.
Do rom antycznej „im aginacji”, z k tó rej w y rastała b allada „dzi w ów ” — Borkow ski przyłożył m iarę socjologiczną. Nie o poetyckie czy filozoficzne, lecz o społeczne sku tk i tej konw encji zapytał. I choć zarów no g a tu n e k literack i zaprezentow any w tym w ierszu, ja k i jego poetyka są z pozoru u ltraro m an ty czn e — postaw iony w nim problem jest już bliski raczej pozytyw izm ow i.
Pozytyw izm ow i, a nie O św ieceniu, choć z pozoru ta k może się w y daw ać: w szak n a balladow e „zabobony” pom stow ał już dawniej Śnia decki, n esto r w ileńskich klasyków . A le Śniadecki n ajw yraźniej czynił to z in n y ch pobudek. D enerw ow ał go „nierozsądek” balladow ych dziwów, dostrzegał w n ich sprzeczne z w ykształconym n a racjonalistycznych p raw d ach rozum em „d u b y sm alone” 13.
W w ierszu Borkowskiego ju ż nie o to chodzi. T utaj nie oświeceniowy „m ędrzec” a ta k u je balladow ą w izję św iata. T utaj głos zab iera człowiek, w yczulony na s o c j o l o g i c z n e konsekw encje „balladow ego” widzenia
12 Z ob . C z. Z g o r z e l s k i , W stę p do: B a l l a d a p o l s k a , W r o cła w 1962, s. X X X I X n. 13 Z ob. W a l k a r o m a n t y k ó w z k l a s y k a m i , W r o c ła w 1960, s. 47 n., g łó w n ie 49 n. Z ob . te ż o m ó w ie n ie s ta n o w is k a Ś n ia d e c k ie g o p r z ez S. K a w y n a, ta m że , s. X X I V n. T a k to r ó w n ie ż o d c z y ta ł M ic k ie w ic z w z n a n y c h s tr o fa c h R o m a n t y c z n o ś c i , p o le m i z u ją c z e Ś n ia d e c k im .
św iata. W artość „św iatopoglądow ą” konw encji balladow ej m ierzy nie sys tem am i filozoficznym i i system am i „dobrego sm ak u” ja k Śniadecki — ale jej pokłosiem w kształtow aniu stosunków m iędzyludzkich, w realności ludzkich środowisk. Nie pokazuje „bzdurności” tego w idzenia św iata. Pokazuje jego okrucieństw o, s p o ł e c z n e okrucieństw o.
I gdyby tak odebrać w ierszow i Borkowskiego jego ro m an tyczn y szta faż — trzeba by go zestaw iać chyba z u tw o ram i o p roblem atyce obraz ków pozytyw istycznych, pokazujących ja k to „ Jaś nie doczekał” dlatego, że społeczeństw o nie um iało dostrzec ani jego samego, an i jego k rzy w dy. Podobnie jak w C zarow nicy Borkowskiego społeczeństwo', patrzące na św iat przez guślarsko-balladow e okulary, niszczy życie dziew czyny.
I to jest chyba prekursorstw o Józefa Borkowskiego na ówczesnym etapie rozw oju poezji polskiej. Prek urso rstw o , ujaw nione w obnażaniu konw encji rom antycznej przez jej sk utk i społeczne: m iarą, k tó rą do ro m antyzm u przyłożył pozytyw izm .