• Nie Znaleziono Wyników

View of Kierownictwo literackie teatru w Polsce na przełomie XIX i XX wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Kierownictwo literackie teatru w Polsce na przełomie XIX i XX wieku"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

STEFA N KR U K

KIEROWNICTWO LITERACKIE TEATRU W POLSCE NA PRZEŁOMIE X IX i X X W IEKU

H istoria świadomości teatraln ej nie m oże pom inąć problem aty ki fu n k ­ cji poszczególnych tw órców w idow iska teatralnego. T w ierdzenie o w ie- lotw orzyw ow ej stru k tu rz e sztuki te a tru zobowiązuje. Zm usza ono do

przem yślenia indyw idualnego w kładu tw órców w idow iska teatralnego, prow okuje do podjęcia zagadnień rzadziej dotąd dyskutow anych.

Dookoła funkcji kierow nika literackiego te a tru narosło w iele nieporo­ zumień, by ich uniknąć w arto bliżej przyjrzeć się tem u zagadnieniu. Czym jest praca k ry ty k a w teatrze? Ja k ie są jego kom petencje? Szkic niniejszy p róbuje zarysow ać obraz przem ian w rozum ieniu fu n k cji kie­ row nika literackiego te a tru w Polsce do I w ojny św iatow ej. J e s t to okres początkowy, w k tóry m kierow nik literack i w kraczał do te a tru i po dłuż­ szych pery p etiach w reszcie się w nim zagospodarował.

W pracy w ykorzystano w ypow iedzi teoretyczne, w spom nieniow e oraz takie form y inform acji prasow ej, ja k recen zja i anons. U zupełnieniem analizy będą uw agi dotyczące term inologii.

A rtyk uł nie ma, rzecz jasna, c h a ra k te ru ujęcia całościowego, d aje je­ dynie najogólniejszy zarys sygnalizow anej w ty tu le problem atyki.

l

Józef K otarbiński szkic swój K ierow nictw o literackie w teatrach

w a rsza w sk ic h 1 rozpoczyna od om ówienia działalności W ojciecha Bogu­

sławskiego. Rzecz znam ienna! Pierw szym potencjalnym kierow nikiem literackim te a tru w Polsce b y ł au to r K ra ko w ia ków i górali. „Zarów no w początkowej fazie rozw oju polskiej sceny — czytam y w referow an ym tu eseju — jak i w dziejach jej w zeszłym stuleciu, rolę kierow niczą ode­ grali przew ażnie aktorzy, m ający jed n ak k u ltu rę i ta le n t litera c k i”. Aby podkreślić kom petencje literack ie i te a tra ln e Bogusławskiego, K o tarb iń ­ ski przypom ina, iż tw órca T e a tru N arodowego je s t au to rem pierw szego

(2)

w Polsce teoretycznego tra k ta tu : Dramaturgia czyli nauka s ztu k i scenicz­

nej. Bogusławski, ak to r i reżyser, d ram atu rg i teoretyk, k ierując pracam i

T e a tru Narodow ego n ie potrzebow ał zasięgać rad i w skazów ek u k ry ­ tyka.

W dalszej kolejności au to r szkicu om aw ia działalność Ludw ika Osiń­ skiego, A dam a Dm uszewskiego, J a n a S. Jasińskiego, J a n a Chęcińskiego („który pełnił... obow iązki reży sera i k i e r o w n i k a r e p e r t u a r u ” 2. P rzy każdej okazji K otarbiński podkreśla w ysoką k u ltu rę literacką por­ tretow anego arty sty .

A le to b yła poniekąd prehisto ria. P roblem u kierow nictw a literackiego te a tru jeszcze nie postaw iono. F u n kcja w tea trz e istniała, była wszakże spełniana przez dyrek to ra, bądź też głównego reżysera, jak to miało m iejsce w W arszaw ie, gdzie od 1832 r. rządy spraw ow ali prezesi dyrek­ cji teatrów , k tó ry m i z reguły byli Rosjanie. In teresu jąca sytuacja w y ­ tw orzy ła się w 1876 r., kiedy pierw szym reżyserem „Rozm aitości” został k ry ty k , k ry ty k znakom ity, którego nazw isko było sferom teatraln y m do­ b rze znane. A le W ładysław Bogusławski, o k tórym tu mowa, tylko sie­ dem m iesięcy zajm ow ał sw oje stanow isko. Casus Bogusławskiego zasłu­ g u je n a baczniejszą uw agę. Przecież scena w arszaw ska znała już kierow ­ n ik a — lite ra ta ; Ludw ik Osiński, p oeta i uczony, pełniąc obowiązki an- tre p re n e ra przez la t dw anaście udow odnił, iż „ lite ra t” może skutecznie kierow ać teatrem . Cóż w ięc stało się obecnie? P rzykład Bogusławskiego dowodzi, ja k w ielkie zm iany zaszły w ciągu półwiecza w układzie sił te a tru . Jego konw encja, p ry m a rn e zasady estetyczne przekształceniom pow ażniejszym nie uległy — iluzjonizm pozostał nadal dogm atem nie do obalenia, n ato m iast ran g a poszczególnych fun kcji przesunęła się w yraź­ nie. P raw dziw ym w ładcą te a tru stał się aktor. K otarbiński próbując w y­ jaśnić przyczyny trudności Bogusławskiego pisze: „G dyby dyrekcja dała m u do pom ocy fachow ego inscenizatora 3, Bogusław ski m ógłby długie la­ ta z pożytkiem pracow ać dla te a tru . A ktorzy, niechętnie w idząc nad so­ b ą zw ierzchnika — literata, n ie chcieli m u pom agać”. B rak ru ty n y reży­ serskiej b y ł pow ażnym czynnikiem u tru d n iający m B ogusław skiem u p ra ­ cę, ale n ie decydującym . K otarb iński w ie o tym , gdyż dodaje: „Myśl po­ w ołania lite ra ta -k ry ty k a n a stanow isko kierow nicze była jeszcze w tedy w tea trz e w arszaw skim przedw czesna” . Tu tkw i sedno problem u, ale Ko­ tarb iń sk i rozw iązuje go po m yśli swoich późniejszych doświadczeń. K ry ­ ty k n ie m usiał przecież spełniać zadań reżysera, bądź też kierow nika sceny, on m iał do spełnienia w łasną m isję. Na razie jednak pozostał kimś

2 Z arów no to, ja k też n a stęp n e p od k reślen ia pochodzą ode m n ie — S.K. 3 K otarb iń sk i p isa ł sw ój szkic w okresie, k ied y na w ła sn e oczy ob serw ow ał ro zk w it sztuki in scen iza cy jn ej. C hciał u chodzić za artystę n ow oczesnego, stąd d ziew iętn a sto w ieczn eg o reżysera na w y ro st niejak o ok reślił m ian em inscenizatora.

(3)

obcym, kim ś z zew nątrz: aktorzy epoki gw iazdorstw a nie rozum ieli, że może on stać się ich sprzym ierzeńcem .

P róba w kroczenia k ry ty k a do te a tru w arszaw skiego zakończyła się niepow odzeniem . W tej sytuacji w iele mogło zależeć od k ap ry su często zm ieniających się prezesów. W 1889 r., za p rezesu ry D aniela Policyna, kierow nictw o objął triu m w ira t reżyserski z Ja n e m T atarkiew iczem na czele, którego w spierali: Bolesław Ł adnow ski o raz Józef K otarbiński. T en o statn i otrzym ał stanow isko nowe, został „reżyserem re p e rtu a ru ” . Tak w ięc podział funkcji b y ł n astęp u jący : dw a pierw sze m iejsca w zreform o­ w anym kierow nictw ie zajęli aktorzy posiadający kw alifikacje reżyserskie; kierow nikow i literackiem u, zw anem u „reżyserem re p e rtu a ru ”, przypadło w udziale m iejsce trzecie. K o tarb iń sk i pisze, że jego aw ans nie zaspo­ koił aspiracji środow iska k ry ty k ó w teatraln y ch , „reżyserem re p e rtu a ru ” został przecież aktor. W szystko w skazuje n a to, że k ry ty k a ew oluow ała szybciej, uśw iadom iła sobie, że jej zadania n ie ogran iczają się do o pi­ syw ania i sądzenia w idow isk teatraln y ch , ona zapragn ęła odegrać rolę w s a m y m teatrze. A ktorzy tego n ie rozum ieli.

K otarbiński piastow ał swoje stanow isko przez trz y lata. W 1892 roku now y prezes, pułkow nik K arandiejew , zniósł posadę „kierow n ika re p e r­ tu a r u ”. W r. 1899 próbę reak ty w ow an ia tej fu n k cji podjął W incenty R a­ packi. Jed n akże n a stałe udaje się ją przyw rócić dopiero w r. 1905, kiedy stanow isko kierow nika literackiego w arszaw skich tea tró w rządow ych objął K azim ierz Zalew ski. P iastow ał je do 1907 r„ po czym n astąpiła d w uletnia przerw a. W reszcie w 1909 r. stanow isko to ob ejm uje zrazu H enryk G rabiński, potem ponow nie Józef K otarbiński.

W m iędzyczasie pow stał in n y problem . N arodziła się now oczesna in­ scenizacja. R eżyseria w zbogaciła się o nowe, n ie znane dotychczas ele­ m enty, dość w ym ienić: tw órcze opracow anie tek stu literackiego, w ciąg­ nięcie do sfery sem antycznego oddziaływ ania n a w idza plastycznej za­ budow y sceny, m uzyki. A ktorow i przyb y ł now y antagonista, k tó ry m iał go szybko zdetronizow ać i sięgnąć po w ładzę absolutną. A ktor jed n ak nie kapitulow ał. Szukał teraz pom ocy u k ry ty k a i pomoc tę uzyskał.

Finał opisyw anego tu procesu m iał m iejsce — rzecz ja sn a — nie w W arszawie, lecz w K rakow ie.

2

K ierow nikam i sceny krakow skiej byli głów nie entuzjaści te a tru po­ siadający w ielką w iedzę oraz k u ltu rę artystyczną. N azw iska S tanisław a Koźm iana i Tadeusza Paw likow skiego najlepiej ilu stru ją ten stan rzeczy. Obaj n ie byli aktoram i, n ato m iast w ychow ali liczne grono w yb itnych

(4)

artystów . Paw likow ski, za którego pierw szej dyrekcji te a tr krakow ski osiągnął najw yższy poziom, w 1893 r. pow ołał Józefa K otarbińskiego na stanow isko literackiego doradcy. Jed n ak że w zajm na w spółpraca tych spokrew nionych z sobą ludzi n ie p rzetrw ała trzech m ie się c y 4. T eatr na tym n ie ucierpiał, gdyż Paw likow ski zapew nił n ie tylko w ysoki poziom przedstaw ień, n ie tylko w ypracow ał no w y styl reżyserski, lecz także w prow adził n a scenę now ą d ram atu rg ię tak polską, jak też obcą. Józef K o tarbiń sk i w latach 1899-1905 do osiągnięć K oźm iana i Paw likow skie­ go dorzucił w kład w łasny — odkrył dla te a tru polskiego re p e rtu a r ro­ m antyczny.

W szyscy trzej w y b itn i d y rek to rzy sceny krakow skiej obyw ali się bez pom ocy k ry ty k a. W 1905 r. w y tw o rzy ła się now a sytuacja. D yrekcję tea ­ tru o trzy m ał od rad y m iejskiej Ludw ik Solski. Rozważm y tę sytuację. Solski, a k to r i reżyser starego ty p u , klasyczny a n trep ren er, w ygrał w al­ k ę o te a tr z W yspiańskim , p oetą d ram atycznym oraz inscenizatorem . Świeżo k reow an y d y rek to r te a tru n ie czuł się jednak dostatecznie silny, aby móc podołać obow iązkom bez pom ocy drugiej osoby. „Jako samouk — w y zn aje po latach — nie rościłem sobie p rete n sji do pełnienia funkcji kierow n ik a literackiego, do czego m ieli praw o obaj moi poprzednicy. Nie m ogąc liczyć n a W yspiańskiego, zaprosiłem n a to stanow isko znakom i­ tego poetę, d ra m a tu rg a i k ry ty k a — L ucjana R ydla” 5. W ybór okazał się podw ójnie n iefo rtu n n y . Solski liczył n a to, że R ydel załagodzi konflikt z W yspiańskim , co n ie nastąpiło, poza tym ucierpiał rów nież rep ertu ar. A utor Zaczarowanego kola n ie przyszedł do te a tru przy placu Świętego D ucha bez przygotow ania, jak się niekiedy przypuszcza. U przednio w se­ zonie 1904/1905 pełnił tę sam ą fu n k cję w T eatrze Ludow ym przy ulicy K row oderskiej pod dyrek cją K azim ierza G abrieylskiego i tam , jako teo­ re ty k te a tru ludowego, b y ł niew ątpliw ie n a swoim m iejscu; w T eatrze M iejskim spraw ił zawód. Nic więc dziwnego, że po u pływ ie sezonu, w 1906 r., Solski zerw ał um ow ę z R ydlem pow ołując na jego m iejsce A dam a G rzym ałę-Siedleckiego. Rzecz znam ienna, w T eatrze Ludowym prak ty k ę, jak byśm y dziś powiedzieli, odbyw ał rów nież S ied leck i6. Trzy m iesiące kierow ał G rzym ała rep e rtu a rem otw artego w 1906 r. te a tru przy ulicy R ajskiego pod dyrek cją F ranciszka Frączkow skiego. Miał się zre­ sztą czym w ykazać, gdyż w ciągu tak krótkiego czasu T eatr Ludowy w y ­

4 O czyw iście, na w y żej w y m ien io n y m stan ow isk u , gdyż jako aktor, K otar­ biński n ad al w y stę p o w a ł w K rakow ie. In form ację tę podaję za A lfred em W oy- cick im , dobrym zn a w cą scen y k rakow skiej.

5 L. S o l s k i . W s p o m n ie n i a . Oprać. A. W oycicki. T. 2. K raków 1956 s. 192 n. 6 W arto p od k reślić tę rolę T eatru L udow ego, w którym obok k ierow ników litera ck ich : R ydla i S ied leck iego, p ierw sze kroki sta w ia li przyszli w yb itn i aktorzy: O sterw a, W ęgrzyn, Jaracz, D u lębianka, Ju n osza-S tęp ow sk i, W eychert.

(5)

staw ił: T kaczy H au p tm an na i M ieszczan Gorkiego, ad ap tację sceniczną

Zbrodni i ka ry Dostojew skiego, dw ie sztuki Zapolskiej (Jojne F irulkes, K aśka Kariatyda) oraz S p isek ko ro n a cyjny Słowackiego w opracow aniu

Grzymały.

Siedlecki n ie zawiódł rów nież nadziei Solskiego. Dzięki jego m edia­ cji W yspiański pozwolił w ystaw ić p arafrazę Cyda C orenille’a. Poza tym w latach 1906-11 z inicjatyw y Siedleckiego dano p rap re m ie ry : Śm ierci

Ofelii oraz Zgonu Barbary R adziw iłłó w n y. Z dram ató w Słowackiego g ra ­

no po raz pierw szy Zaw iszę Czarnego. W ystaw iono ponadto N orw idow e- go Krakusa. Z dram aturgii obcej zaś: Ojca S trind berga, E lektrę H of- m annsthala, A glavenę i S elizettę M aeterlincka, J u d y tę H ebbla, kom edie W ilde’a i Shawa, tragedię A jschylosa D zieje Orestesa i E urypidesa H ip-

politos, wreszcie Ryszarda III Szekspira. Tylko przykładow o podano kil­

ka pozycji w prow adzonych n a scenę przez G rzym ałę. M niej szczęścia m iał Siedlecki do w spółczesnych dram atop isarzy polskich. K ładąc nacisk n a popieranie rodzim ej twórczości, p rzyjm ow ał u tw o ry takich autorów , jak: Klem ens Bąkowski, M aurycy K isielnicki, S tanisław Lipski, Jadw ig a M arcinkowska, Leon Połomicki. A le obok n ich słusznie p ostaw ił n a K. H. Rostworowskiego i L. H. M orstina, choć obaj debiutow ali słabym i utw o ­ rami.

Adam G rzym ała-Siedlecki — ja k w idzim y -— nie b y ł pierw szym w Polsce kierow nikiem literack im tea tru . Je śli jed n ak n iejed n o k ro tn ie słyszy się takie zdanie, to nie m usi ono w ypływ ać z nieznajom ości rze­ czy. Siedlecki bow iem pierw szy n a naszym tere n ie fu n k cji k ry ty k a p ra ­ cującego w tea trz e n ad ał ten kształt, jaki dzisiaj m ógłby być uzn an y za wzorcowy. Obok bowiem troski o re p e rtu a r w ykazał in icjaty w ę w re d a ­ gow aniu program ów teatralny ch, n aw iązyw ał k o n tak t z p rasą i ze spo­ łeczeństw em poprzez organizow anie odczytów (np. cykl p relek cji o tw ó r­ czości W yspiańskiego), a gdy zaszła potrzeba, dokonyw ał rów nież d ra ­ m aturgicznego opracow ania scenariuszy, jak to m iało m iejsce w w y p ad ­ ku kom edii historycznych A dolfa Nowaczyńskiego.

P rzy jrzy jm y się teraz problem atyce kierow nictw a literackiego te a tru w aspekcie znaczenia tej funkcji, zadań i kom petencji w oparciu o w y ­ powiedzi teoretyczne, m ateriały prasow e i inne. Józef K o tarbiń sk i a n a­ lizując zadania reżysera tea tró w w arszaw skich X IX w. pisał: „E tat d ra ­ m atu i kom edii przew idyw ał jed n ą tylko posadę reżysera, k tó ry m iał obowiązek w y b i e r a ć i w ystaw iać s z t u k i now e lub wznowione, k o n t r o l o w a ć i p o p r a w i a ć p r z e k ł a d y s z t u k o b c y c h . Oprócz tego p r o w a d z i ł k o r e s p o n d e n c j ę z a u t o r a m i , kon­ trolę prób i widowisk, a w reszcie w ydaw ał k a rtk i w olnego w ejścia do te a tru ” . Dużo, jak na jed n ą osobę. W arto przy tym zauważyć, że trzy spośród w ym ienionych czynności (w ybór sztuk, ko ntrolę przekładów oraz

(6)

korespondencję z autoram i) z czasem przejął kierow nik literacki. Tak zapew ne sy tu acja układała się, gdy w 1889 r. K otarbiński został pierw ­ szym w Polsce „reżyserem re p e rtu a ru ”.

A oto co pisał o fu n k cji k ry ty k a w tea trz e Józef Flach na łam ach „P rzeglądu Polskiego” w 1906 r . :

„ P olsk i tea tr n ie ste ty n ie potrzebuje jeszcze d o r a d c y l i t e r a c k i e g o , p o­ trzebują go n atom iast — m oże rów n ież: n ie ste ty — n iek tórzy dyrek torow ie polskich teatrów . T łu m a czy m y się jaśn iej i obszern iej. W d osk on ałym teatrze jest doradca litera ck i, jak jest k o n su lta n t artystyczn y (w sp ra w ie dekoracji, k ostiu m ów itp.) n a n i m c i ą ż y p i e c z a n a d r e p e r t u a r e m , d yrektor jest ostatn ią instancją, raczej o g n isk iem sk u p iającym w sob ie d ążen ia ow ych poszczególn ych fachow ych doradców . K ażdy z n ich ponosi p ełn ą o d p ow ied zialn ość za sw ój w yd ział, a le też z drugiej strony, w ie , że co do gran ia zaleci, to dyrektor przyjm ie, a in n i jego p om ocn icy n a leży cie opraw ią w ram y dekoracyjne, n a leży cie w yreżyseru ją itd.7

W ypow iedź Flacha, aczkolw iek p rzety k an a sta rą term inologią, w y ­ raża przecież treści nowe, zgoła Craigow skie. Bo też au to r m ówi tu o „doskonałym te a trz e ”, a za tak i współczesnego sobie te a tru polskiego nie uważa. D yrektor, dziś użylibyśm y słowa kierow nik artystyczny — zda­ niem F lach a — jest „o statnią in sta n c ją ”, „ogniskiem skupiającym w sobie dążenia poszczególnych fachow ych doradców ” . Owi doradcy zaś (zauważ­ m y, że znalazło się tu m iejsce rów nież dla plastyka) posiadają znaczne u praw nienia, skoro „każdy z nich ponosi pełn ą odpowiedzialność za swój w ydział, ale też z drugiej strony, wie, że co do grania zaleci, to dyrektor

p rzy jm ie [...]”.

Ju liu sz T enner 8 w 1907 r. przypom niał na łam ach „ K ry ty k i” red a­ gow anej przez W ilhelm a F eldm ana in icjatyw ę Pawlikowskiego, który lw ow skiej kom isji tea tra ln ej n a zakończenie swojej dyrekcji (1906) „do­ radzał u silnie ustan ow ien ie d r a m a t u r g a ”. Z perspek tyw y ro ku Ten­ n e r podkreśla, ja k tw órcza była ta propozycja. N astępca Pawlikowskiego, d y re k to r H eller, poziom te a tru lwowskiego niebezpiecznie zaniżył. Ini­ cjaty w a Paw likow skiego, k tóry, znając doskonale stosunki miejscowe, dobrze wiedział, kto będzie jego następcą, zm ierzała do podania przy­ szłem u d y rek to ro w i-adm inistrato ro w i pom ocnej ręk i dram aturga, który m iał, w edle relacji T ennera, pełnić fu n k cje „kierow nika artystycznego d ra m a tu ” . K ierow nik literacki ad m inistracyjnie podlegałby dzierżawcy, lecz w zakresie artystyczn y m posiadać w inien „pew ną autonom ię”. Ja k dalej T en n er w ykazał, ta autonom ia m iała być duża. D ram aturg bowiem jako kiero w nik arty sty czn y te a tru m iał spraw ow ać opiekę nad zespołem aktorskim , a poza ty m czuwać nad w yborem i ostatecznym kształtem re ­ p e rtu a ru . In icjaty w y Paw likow skiego, niestety, nie zrealizowano.

7 „P rzegląd P o lsk i” 1906 z . 484 s. 168.

(7)

Uwagi Józefa F lacha oraz Juliusza T en n era dotyczące kierow nictw a literackiego sceny padły na m arginesie spraw ozdań teatraln y ch . W 1908 r. Adolf Now aezyński poświęca cały szkic teo retyczn y tej problem atyce. Jego esej pt. D ra m a tu rg 9 pow stał z m yślą o rato w an iu w arszaw skich „Rozm aitości”, których konserw atyzm estetyczny raził w ielu. S y tuacja rządow ych teatró w w arszaw skich stała się jedynie m ateriałem egzem - plifikacyjnym , w nioski bowiem dotyczą te a tru współczesnego w ogóle.

P rzyczynę niskiego poziomu w idow isk w y staw ianych w tea trz e „Roz­ m aitości” u p a tru je Nowaezyński w suprem acji sztuki aktorskiej. A by dobrze oświetlić to zjawisko, ucieka się a u to r szkicu do w yw odu h isto ­ rycznego. Je st to w praw dzie w yw ód tendencyjny, ale w łaśnie owa ten ­ dencyjność jest znam iennym przejaw em m yślenia kategoriam i epoki. T eatr — dowodzi N ow aezyński — m oże kroczyć dw iem a drogam i: da­ wać rozrywkę, bądź też dostarczać „chleba duchow ego”. Od swego zarania św iątynia M elpom eny zaw ojow ana została przez aktorów — ko­ m ediantów circenses ludi. N astępnie au to r p rzeskakując jed n y m susem takie zjawiska, jak : trag edia grecka, m o ralitet średniow ieczny, d ram at elżbietański, tragedia klasycystyczna, w reszcie d ram a t rom antyczny, spina tą sam ą klam rą „wóz T espisa” z fran cuskim tea tre m bu lw arow ym drugiej połowy X IX w., jednako potępiając obydw a zjaw iska.

Z takiego ujęcia obronną ręk ą m ógł w yjść jed y n ie te a tr niem iecki, Nowaezyński w yw yższa go z dw u pow odów : „Od czasów greckich p ierw ­ szy dopiero te a tr niem iecki jest in sty tu cją państw ow ą, społecznie ośw ia­ tową, uszlachetniającą religijnie, będącą św iadom ym czynnikiem n aro ­ dowej ekspresji duchow ej”. To pierw szy argum ent, zresztą niep raw d zi­ wy, bo pierwszą, now ożytną scenę publiczną pow ołali do życia w łaśnie Francuzi. D rugi argum ent zasługuje ju ż na baczniejszą uw agę. Nowa czyński stw ierdza bowiem, że te a tr niem iecki najw cześniej uśw iadom ił sobie potrzebę przem yślanego k ształtow ania re p e rtu a ru . A utorem tej in­ now acji był Lessing — „pierw szy chronologicznie d r a m a t u r g ”, k tó ry łączył dwie funkcje —- „literackiego doradcy te a tru ” oraz „ k ry ty k a — re fe re n ta ”. „Od czasów Lessinga — dodaje N ow aezyński — d ram a tu rg w niem ieckich teatrach stał się z w olna koniecznością. P ryn cy pialn e sceny literackie (sic!) n ie odbyw ały się bez d ra m a tu rg a ”.

Tak więc sceny polskie, n a w zór teatró w niem ieckiego obszaru języ­ kowego, w inny rozpocząć odnow ę od pow ołania do swego grona nowego tw órcy — d ram atu rg a 10.

9 „Literatura i S ztuka” 1908 nr 6.

10 N ow aezyń sk i w yróżn ia teatr krakow ski, pisze b ow iem : „K raków w ie le ze sw ojego d zisiejszego splendoru teatraln ego w rzeczach teatru za w d zięcza panu A dam ow i Sied leck iem u , św ietn em u k ry ty k o w i literack iem u , k tóry jest dram a­ turgiem L udw ika S olskiego id ea ln y m ” (tam że).

(8)

Ja k ie m ają być jego kom petencje? D ram aturg m a w pierw szym rzę­ dzie ukrócić sam ow olę aktorów „skorych jeszcze za braw a i bisy do

dem oralizow ania ludu Czynność tę należało raczej przypisać reży­

serowi, N ow aczyński jed n ak nie zaw ahał się powierzyć jej d ram atu r­ gowi. T en n er streszczając poglądy Paw likow skiego pisał ogólnie o tym, że d ra m a tu rg m a spraw ow ać opiekę n a d zespołem aktorskim , Now aczyń­ ski zaś szerzej om aw ia ten problem . D ram aturg, w jego ujęciu, w inien oddziaływ ać kształcąco n a ak to ra poprzez dokonyw anie w yboru am bit­ nego rep e rtu a ru . A le n a ty m jego zadanie się nie kończy, dram atu rg — stw ierd za a u to r szkicu — „sprecyzuje złożoną psychikę fig u r”, pomoże w ięc aktorow i w pracy nad rolą. Co więcej, jest on odpow iedzialny także za „arty sty czn ą pełnię i sty l dzieł w ystaw io ny ch”. D ram aturg zatem speł­ niać pow inien te funkcje, z k tó ry ch d aw n y reżyser nie potrafił się już w yw iązać, a k tó ry ch now y tw órca te a tru — inscenizator — n ie zdołał jeszcze podjąć. Ma to doniosłe konsekw encje. Dla określenia stosunku zachodzącego pom iędzy d ram atu rg iem a d yrektorem te a tru ucieka się N ow aczyński do porów nania: „ Ja k w kunszcie m ilitarny m w iek XIX obok w odza naczelnego w bitw ach kreow ał wodza teoretycznego [...], tak i w teatrze, in sty tu cji dom agającej się dyscypliny poniekąd wojskowej, obok d y rek to ra-reż y se ra jest nieodzow nym ciało doradcze, teoretyczno- fachow e”. Dopóki jed n ak n ie m a „d y re k to ra -re ż y sera ” (dziś rozum iem y, że N ow aczyński in tu icy jn ie pojęciem tym określa inscenizatora), dram a­ tu rg nie może ograniczyć sw ych obow iązków do funkcji doradczej, w inien także opracow ać „ s te r” pracy tea tru .

N ow aczyński b ył rzecznikiem te a tru repertuarow ego, literackiego, tea ­ tru, k tó ry n ie k usił się o innow acje inscenizacyjne, dbał natom iast o w y ­ soki poziom w ystaw ian ej lite ra tu ry dram atycznej. Stąd płynie w ielka rola d ram aturga, k tó ry sta je się w ten sposób now ym hegem onem . No­ w aczyński jest konsekw entny. Skoro p rzy jął p ry m a t rep ertu aru , skoro opow iedział się za tea tre m „literack im ”, żąda, aby d ram a tu rg był „m ę­ żem pochodzenia literack iego ”, gdyż ty lk o on stanie się „adw okatem lite ra tu ry , stróżem języka, opiekunem poezji [...]”.

Ju ż u F lacha obecna była n u ta nieufności w stosunku do tradycyjnie pojętego k ierow nictw a te a tru — dyrekcji ty p u antrep ry zy. Doradca lite­ racki, w jego ujęciu, m iał być niezbędnym pom ocnikiem an trep ren era. D ram aturg, w rozum ieniu Nowaczyńskiego, staw ał się pierw szoplanow ym tw órcą tea tru .

Rów nocześnie m nożyć się poczęły głosy dom agające się podniesienia ran g i reżyserii. Na polskim teren ie zrazu przejaw iało się to w popula­ ryzow aniu no w atorskiej teorii E. G. Craiga, z k tó rą już w 1906 r. zazna­

(9)

jam iał polskiego czytelnika A rnold Szyfm an » , Rzecz znam ienna, w oby­ dw u szkicach Szyfm ana interlo k uto ram i są a u to r dram atyczny i aktor. P artn erem lite ra ta nie jest jeszcze reżyser, choć w tekście podkreśla się, że spełniać on w inien w teatrze głów ną rolę.

W w ypow iedzi Bolesława Leśm iana z 1911 r .12 nie m a już tej w y­ m ownej niekonsekw encji, j.T eatr to reży ser — w yw oływ acz samego w i­ dowiska, a u to r tw orów scenicznych, rozstrzygacz zadań te a tra ln y c h ” — czytam y w szkicu Leśmiana. R eżyser spełniać m a szereg w ażkich czyn­ ności: przede w szystkim należy do niego sceniczne opracow anie d ram a­ tu, n astęp nie zaś dobór aktorów , rozdanie ról i k ontrola n a d ich opraco­ w aniem , wreszcie czuw anie nad realizacją scenografii; w szystko to do­ konać należy pod kątem „w ym ogów całości” . T en w pełni przygoto­ w any do spełniania swych zadań, a rty s ta te a tru pow inien korzystać ze w spółpracy k i e r o w n i k a l i t e r a c k i e g o . S ytu ację tak ą przew i­ duje Leśmian w w ypadku, gdy reży ser „nie posiada odpow iedniego znaw stw a lite ra tu ry ”. K ierow nik literacki może, ale nie m usi, podlegać władzy reżysera. O ile bow iem reży ser jest odpow iedzialny za k ształt inscenizacji, to z kolei re p e rtu a r form ułow ać należy w oparciu o „n arad y zbiorow e” (w których udział brać pow inni: kierow nik literacki, reżyser, m alarz sceniczny) i głosowanie, decydujące ostatecznie o w yborze po­ zycji przeznaczonych do w ystaw ienia. Leśm ian pośrednio w ypow iada się za zespołowym kierow nictw em , dlatego ran g a każdego w spółtw órcy tea­ tru jest, w jego ujęciu, wysoka. Z tego, co tu się powiedziało, jasno w y ­ nika, że Leśm ian nie był teoretykiem niew olniczo trzy m ający m się ob­ cych nowinek, stać go było n a dorzucenie do cudzych przem yśleń w łas­ nego słowa.

Na zakończenie tych uw ag o program ow ych w ypow iedziach na tem at kierow nictw a literackiego te a tru w Polsce w arto pokusić się o zebranie wniosków, jakie już teraz się nasu w ają. Otóż na podstaw ie powyższego w yw odu da się wydzielić cztery etapy rozw oju fu n k cji k ierow nictw a lite ­ rackiego w polskim teatrze. Na kanw ie w stępnych, więc zdecydow anie niew ystarczających danych, m ożna określić czas trw an ia ty ch form acji jedynie w przybliżeniu. Dopiero po dokonaniu niezbędnych prac szcze­ gółowych da się sform ułow ać w nioski bardziej precyzyjne. Jeśli więc dokonujem y tego podziału, czynim y to przede w szystkim w oparciu o za­ kres kom petencji, co jest łatw iejsze do określenia i zarazem budzi m niej wątpliwości. Oto owe etapy:

1. kierow nikiem literackim jest reży ser będący najczęściej zarazem

aktorem ;

11 A k to r i lite rat. „ Ś w ia t” 1906 nr 35 s. 9 n.; ten że. S t y l w tea trze. „L iteratura i Sztuka” 1909 nr 4.

(10)

2. fu n k cję kiero w nik a literackiego obejm uje lite ra t (nie zawsze k ry ­ tyk, bardzo często jest nim dram atopisarz), stając się doradcą dyrektora;

3. kierow nik literack i pełni fu n k cję kierow nika artystycznego; 4. kierow nik literacki tw órcą re p e rtu a ru .

W łaściwe dzieje k ierow nictw a literackiego te a tru rozpoczynają się w raz z n adejściem drugiego etapu, tzn. w chwili, gdy do te a tru w kro­ czył now y tw órca — k ry ty k . E tap trzeci w yodrębniono tu głównie w oparciu o w ypow iedzi teoretyczne, choć wiele n a to wskazuje, że Józef K otarb iń sk i od 1909 r. jako kierow nik literacki „Rozm aitości” pełnił fu n k cję zbliżoną do k ierow nictw a artystycznego. Poczynione tu uwagi potw ierdza analiza term inologii.

3

K otarb iński podał chyba pierw szy polski term in —- „ r e ż y s e r r e ­ p e r t u a r u ” . Z n ajdujem y u niego rów nież dwa dalsze: „ k i e r o w n i k l i t e r a c k i t e a t r u ” oraz „ d y r e k t o r l i t e r a c k i”. Józef Flach w 1906 r. używ a tylko jednego określenia: „ d o r a d c a l i t e r a c k i ”. P rasa krakow ska z lat 1905-6 dorzuciła dalsze. „Now a R eform a” z 27 IV 1906 r. info rm u je: „D yrekcja T e a tru Ludowego w K rakow ie donosi nam, że k i e r o w n i c t w o l i t e r a c k i e s c e n y pow ierzyła p. Adamowi Siedleckiem u”. Ale ta sam a gazeta 22 V III 1906 r„ czyli w niespełna cztery m iesiące później, o zm ianach personalnych w T eatrze M iejskim p is a ła : „O bow iązki r e f e r e n t a l i t e r a c k i e g o objął p. Adam Sie­ dlecki”. Czy m iało to znaczyć, że w T eatrze Ludow ym kom petencje G rzym ały były w iększe? C hyba nie, bo Ludw ik Solski w e W spom nie­

niach lojalnie przyznaje, że Siedlecki „m iał się stać m ężem opatrznościo­

w ym re p e rtu a ru w tea trz e krak o w skim ”. Skąd jed n ak ta płynność te r­ m inologii? W yjaśnienie jest chyba jedno — po p rostu obecność k ry ty ka w tea trz e b y ła wówczas czymś now ym , p rasa nie zdecydow ała się jeszcze na przyjęcie stałego określenia. S praw a tylko pozornie może w ydać się błaha: każdy w a ria n t term inologiczny niósł bowiem inną treść. Juliusz T en n er w 1907, A dolf N ow aczyński zaś w 1908 r., proponow ali term in „ d ra m a tu rg ”, zaczerpnięty z te a tru niem ieckiego. „K u rier W arszaw ski” z 11 V I I 1913 r. podsunął jeszcze jedno określenie, w serw isie inform a­ cyjnym gazety czytam y: „D zisiejszy rozkaz dzienny dyrekcji teatrów w arszaw skich ogłasza, że z dn. 14 bm. k ieru n ek d ram atu i kom edii na scenie naszej o bejm uje p. Ludw ik Solski, z ty tu łem reżysera głównego i d y rek tora. D otychczasow y k i e r o w n i k l i t e r a c k o - a r t y s t y c z - n y, p. Józef K otarbiński, którego k o n tra k t kończy się, pozostaje nadal w te a tra c h w arszaw skich, jako a rty s ta sceny „Rozm aitości”. M amy w

(11)

tej nocie dalszy ciąg losów Solskiego i K otarbińskiego oraz, co nas tu bardziej interesuje, now ą propozycję term inologiczną. Podajem y w reszcie ostatni te rm in : „ k i e r o w n i k a r t y s t y c z n y ”, pochodzący z 1906 r .13,

aby zam knąć ten obfity rejestr.

Przeanalizujem y pokrótce w szystkie podane tu określenia. T erm in „reżyser re p e rtu a ru ” dla nazw ania nowego w tea trz e stanow iska propo­ now ał znane, lecz posiadające now y desygnat, słowo „ reży ser” z doda­ niem drugiego członu mówiącego w yraźn ie o zakresie kom petencji. Czy­ jej? Otóż term in ten jest zrozum iały tylko wówczas, gdy się uw zględni fakt, że tw órcą rep e rtu a ru w „R ozm aitościach” w arszaw skich Anno Do­ m ini 1889 został człowiek w ychodzący z grona dotychczasow ych tw ó r­ ców teatru . K ierow nikiem literackim nie jest tu jeszcze k ry ty k p rzy ­ chodzący do te a tru z zew nątrz. Dla niego adekw atne będzie n a razie określenie „doradca literack i”. Ale to z kolei n ie zadowoli aspiracji k ry ­ tyka, stąd też m nożą się dalsze term in y próbujące tra fn ie j określić jego m iejsce w teatrze. M iana takiego nie m ógł uzyskać „ re fe re n t lite ra c k i”, gdyż słowo to przyw odziło n a m yśl biuro, ze sztuką nie m iało nic w spól­ nego. Pam iętajm y, że nasilenie tej pro b lem aty ki p rzy p ad a na la ta szczy­ towej ekspansji sztuki m odernistycznej. Pozostały zatem n astęp u jące określenia: dram aturg, kierow nik literack o -artystyczny , kiero w nik a rty ­ styczny, kierow nik literacki sceny oraz d y rek to r literacki. O statnie, od­ notow ane jedynie przez K otarbińskiego i to w czasie, kiedy zw yciężył już term in „kierow nik literacki te a tru ”, nosi piętno jego w łasnej p ra k ­ tyki teatraln ej. T erm in „kierow nik litera c k o -a rty sty cz n y ” znow u w iąże się z osobą K otarbińskiego. W arto jed n ak zwrócić uwagę, że to okreś­ lenie oraz krótsze — „kierow nik a rty sty c z n y ”, w skazują, ja k duże zna­ czenie przyw iązyw ała p rasa ówczesna do fu n k cji k ry ty k a w teatrze. Opinie te były niew ątpliw ie nieco przesadzone, ale dobrze oddaw ały k li­ m at tam tych lat. Niem iecki term in „d ra m atu rg ” n ie przy jął się zapew ne z tego powodu, że m ógłby się m ylić z autorem sztuk teatraln y ch , choć ślad po nim pozostał w nazw ie: W ydział D ram aturgiczny w PW ST. W arto jednak podkreślić, że w ujęciu Now aczyńskiego „d ra m atu rg ” spełniać m iał funkcję w łaśnie kierow nika artystycznego. Oto szczytow y m om ent w rozw oju upraw nień k ry ty k a działającego w teatrze. Zw yciężył w koń­ cu term in rodzim y: „kierow nik litera c k i te a tr u ” (rzadziej — sceny). Je st on n ajtrafn iejszy , określa bowiem now e stanow isko w teatrze, a zarazem

13 A by bardziej zrozum iała b yła ta propozycja, pod aję p ełn y k on tek st: „W kronice teatralnej zapisać n ależy fa k t p o w sta n ia teatru lu d ow ego. D yrek cję jego objął znany ze scen y k rakow skiej artysta p. F rączkow ski, k i e r o w n i c t w o a r t y ­ s t y c z n e zaś cen ion y literat i p u b licy sta p. A dam S ie d le c k i” („Przegląd P o lsk i” 1906 nr 6 s. 547). Z innych źródeł w iad om o (por. notatkę „N ow ej R efo rm y ” p o w y ­ żej cytow aną), że G rzym ała p e łn ił tam stan ow isk o k iero w n ik a literack iego.

(12)

w y raźn ie w ydobyw a tw órczą i sam odzielną rolę k ry tyka. Podkreśla ono ponadto rezygnację z ty ch upraw nień, k tó re niebaw em i n a naszym tere­ nie przejąć m iał inscenizator.

DIRECTION LITTERAIRE D U THEATRE EN POLOGNE A LA F IN DU X I Xe ET A U D EBU T DU X Xe SIECLE

R ésum é

L ’article a ttire l ’atten tio n sur l ’en sem b le de p roblèm es relatifs à la fonction du resp on sab le littér a ire dans le th éâ tre p olon ais ju sq u ’à la prem ière guerre m on d iale. M ettan t à p rofit le s sources de caractère historique, théorique, m ém oires et in form ation s de presse, l ’auteur ch erch e à éta b lir v ers q u elle époque cette fon c­ tion com m en çait à s ’im p lan ter dans nos théâtres. D e ce point de vue, l ’an n ée 1905 sem b le être d é c isiv e pour le th éâtre p olon ais. La fon ction du responsable littéraire e x is ta it b ien p lu s tôt: v ers 1850, n ou s ob servon s les efforts visan t à introduire le p o ste d e critiq u e dans le s th éâtres varsovien s. Il n ’en est pas m oins que ce n ’est qu'en 1905 que le ch ef littér a ire reçu t le poste fix e au T héâtre de V ariétés (Teatr R ozm aitości) à V arsovie et au T héâtre M unicipal à C racovie. L ’article m et l ’accent sur le s resp o n sa b ilités du c h e f littéra ire, so u lig n e l ’im p ortan ce que lu i accordaient les th éo ricien s du théâtre. Il fa it au ssi rem arquer le s m od ification s term inologiques.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jego program działania sprowadzał się wprawdzie do m aksym y:, j a nie jestem powołany przez rejencję aby występować jak o obrońca Litwinów, lecz powołany do

Later on, a combined droop- anFd derivative-based FAPR control has been implemented and tested on the proposed PHIL setup for FAPR compliance criteria of the wind turbine

Those two properties are clearly improved by plastic forming, particu- larly the process of burnishing which increases hardness at the surface forming gradient struc- tures

Aksjologiczne aspekty pracy ludzkiej Problemy Profesjologii nr 2,

Perspektywa zmian na rynku pracy, związana ze starzeniem się społe- czeństw i dość niską w wielu krajach Europy dzietnością, jest w centrum zaintere- sowania Unii Europejskiej. XX

Michał Parczewski.

Autor studium o interpunkcji Ka- za witokrzyskich nie ogranicza si tylko do analizy funkcjonalnej, ale z waciw sobie skonnoci do chwytania si metod pozostaych dziedzin

Słowa te rozrzewniły nas i chociaż mnie wyrwało się stwierdzenie, że jako żołnierze austriaccy i jeńcy fran­ cuscy długo już tułamy się po obcych ziemiach,