• Nie Znaleziono Wyników

Poprawność polityczna i myślenie o polityce. Przypadek Hannah Arendt

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poprawność polityczna i myślenie o polityce. Przypadek Hannah Arendt"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

P a u l i n a S o s n o w s k a Uniwersytet Warszawski

POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA I MYŚLENIE O POLITYCE.

PRZYPADEK HANNAH ARENDT

1. Wprowadzenie

Mowa będzie nie tyle o szeroko społecznie rozumianej poprawności, która zaka-zuje używania pewnych zwrotów uchodzących za obraźliwe, ile o fenomenie blisko z nią spokrewnionym – intelektualnej ortodoksji, niepisanych, ale dających o sobie znać regułach publicznej debaty intelektualnej. Poprawność polityczna stała się ofi cjalnym terminem debaty publicznej dopiero w latach 70. dwudziestego wieku na fali Nowej Lewicy, a obecnego znaczenia nabrała wraz z konserwatywną kryty-ką lat 90. ubiegłego stulecia. Hannah Arendt, znana z ciętego języka i – mówiąc nieco kolokwialnie – „nazywania rzeczy po imieniu”, nie była poprawna politycz-nie, czy by określić to w jej własnym języku, unikała „politycznej kindersztuby”, której moment wkroczenia do polityki widziała wraz z upadkiem wolności greckiej polis1. Ta niepoprawność nigdy jednak, jak się przekonamy, nie była inwektywą, lecz co najmniej niekiedy miewała głęboki sens intelektualny, zwiększając potencjał naszego rozumienia rzeczywistości. Aby to wykazać, posłużymy się odwołaniem do dwóch najbardziej kontrowersyjnych i burzliwie komentowanych tekstów z in-telektualnego dorobku Arendt: chodzi o Refl eksje na temat Little Rock oraz o Eich-manna w Jerozolimie. Każdy z nich stanowi pewien przykład wyłamania się z nie-pisanych reguł poprawności czy owej politycznej kindersztuby. Jeden czyni to na

1 Por. H. Arendt, Denktagebuch 1950–1973, U. Ludz, I. Nordmann (red.), München–Zürich 2003,

(2)

płaszczyźnie praktyki pedagogicznej i polityki edukacyjnej, drugi zaś dotyka naj-głębszych dylematów moralnych XX wieku i pokazuje ich związek z płaszczyzną językową, w jakiej dochodzą do naszej świadomości.

2.

Przykład praktyczno-pedagogiczny: Refleksje na temat

Little Rock

Refl eksje na temat Little Rock są nieznanym do niedawna czytelnikowi polskiemu artykułem2, w którym Arendt zabiera głos w sprawie desegregacji rasowej naka-zanej w 1957 roku przez rząd federalny na amerykańskim Południu. Nie był to pierwszy głos Arendt, nie wprost występujący przeciw poprawności politycznej, której tak jeszcze wtedy nie nazywano. Arendt po raz pierwszy naraziła się opinii amerykańskiej społeczności żydowskiej, gdy po powstaniu państwa Izrael i po wyłonieniu się podstawowych problemów związanych z jego ustanowieniem, ośmieliła się podjąć polemikę z radykalnym syjonizmem na łamach „Aufb au” i „Commentary”, narażając się na przejściowy ostracyzm w diasporze. Refl eksje jednak były pierwszym tekstem, w którym bezkompromisowe opinie Arendt wy-wołały kontrowersję o szerszym zasięgu, niejako przedsmak nawałnicy, mającej się przetoczyć w Europie i Ameryce zaledwie parę lat później w związku z relacją dla „New Yorkera”.

Analiza sytuacji w Little Rock przebiega niejako na dwu płaszczyznach. Po pierwsze, do głosu dochodzi przekonanie, z którego Arendt się nigdy nie wycofa, a nawet podniesie je na wyższy poziom teoretyczny niemal w tym samym czasie3, że dzieci powinny być chronione od problemów, z którymi dorośli nie potrafi ą sobie poradzić i  że szkoła nie jest dobrym miejscem do inicjowania zmian społecznych. W kontekście omawianego tekstu takim problemem była zakorzen-iona w tradycji amerykańskiego Południa kwestia segregacji rasowej. Dlatego

2 H. Arendt, Refl eksje na temat Little Rock [w:] H. Arendt, Odpowiedzialność i władza sądzenia,

Warszawa 2006.

3 Por. H. Arendt, Kryzys edukacji [w:] H. Arendt, Między czasem minionym a przyszłym,

Warsza-wa 2011. Konieczne tu będzie pewne wyjaśnienie. Kryzys ukazał się po raz pierwszy jesienią 1958 roku jako artykuł w „Partisan Review”, „Refl eksje” zaś dopiero w 1959 roku w „Dissent”. Refl eksje powstały jednak wcześniej, bowiem już w listopadzie 1957 roku na zamówienie „Commentary”, gdzie wywołały kontrowersję jeszcze przed wydrukowaniem. Arendt musiała wejść w polemikę z Sidney-em Hookiz Sidney-em, którego wydawca poprosił o opinię. Ponieważ czasopismo ociągało się z publikacją, Arendt ostatecznie wycofała tekst, a jako że sprawa była nadal aktualna i w ciągu dwóch lat stała się jeszcze bardziej paląca, materiał ukazał się w „Dissent” zimą 1959 wraz z Wprowadzeniem, uwzględ-niającym odpowiedź na zarzuty Hooka; por. E. Young-Bruehl, Hannah Arendt. For Love of the World, New Haven–London 2004.

(3)

Arendt uważała, że desegregacji rasowej na Południu nie można zaczynać od szkoły – najpierw dorośli muszą nauczyć się radzić sobie z problemami, jak na przykład zakaz mieszanych małżeństw, które to prawo Arendt uważała za dużo bardziej skandaliczne, jako że ingerowało w sferę prywatną. Przymusowa inte-gracja szkolna naraża dzieci na niebezpieczeństwa i upokorzenia4, od których winny być chronione przez dorosłych. W ten sposób ci ostatni niejako zrzekają się odpowiedzialności za świat i przenoszą ciężar zmagania się z tym światem na tych, którym winni są ochronę.

Arendt oczywiście nie tyle chodzi o  to, by utrzymać istniejące podziały społeczne, ile o zwrócenie uwagi na to, że odgórne dyrektywy nie są w stanie bez-konfl iktowo znieść zakorzenionych od wieków uprzedzeń5. Jak zobaczymy, do tego dochodzi specyfi czne i bardzo „niepoprawne” ujęcie społeczeństwa, w którym Arendt dopuszcza nierówności: „[…] im bardziej równi ludzie stają się pod każdym względem, im więcej równości przenika do całej tkanki społeczeństwa, tym większa niechęć wobec odmienności, tym bardziej widoczni stają się ci, którzy z wyglądu i natury są niepodobni do innych”6.

Arendt z całą pewnością nie była po prostu enfant terrible myśli politycznej. Jej bezkompromisowość wynika z  pewnych rozstrzygnięć filozoficznych, które dochodzą do głosu w opisie konkretnych wydarzeń. Do tego rodzaju rozstrzygnięć, które w czasie pisania Refl eksji nabierały dopiero kształtu, należało ostre pojęciowe rozróżnienie w  ramach sfery publicznej na sferę polityczną i  społeczną. Niepoprawność polityczna argumentu przeciw desegregacji wynikała z tego, że Arendt zalicza w tym tekście (już w Kryzysie bowiem nie jest to tak jednoznaczne) szkołę do dziedziny społecznej ze wszystkimi konsekwencjami wynikłymi z jej ni-etypowego pojmowania. Główny niepoprawny politycznie argument przeciw de-segregacji polega na uznaniu, że państwo i prawo winny pilnować równości jedynie w sferze politycznej i że „to nie sam społeczny zwyczaj segregacji jest sprzeczny z konstytucją, lecz jego prawne usankcjonowanie”7. Zdaniem Arendt prawo nie powinno regulować relacji społecznych, a  zatem nie powinno wyrównywać nierówności społecznych, jako że społeczeństwo, o ile nie przekształciło się jeszcze

4 Sytuacja w Little Rock była poważna – artykuł został opatrzony zdjęciem czarnoskórej

dziew-czynki, eskortowanej przez białego przyjaciela jej ojca, otoczonej bandą białej młodzieży, gotowej pokazać jej, gdzie jej miejsce. Groźba prześladowań była na tyle poważna, że dzieci przez jakiś czas chodziły do szkoły pod eskortą wojska federalnego.

5 W tym wypadku konfl ikt był jeszcze ostrzejszy, gdyż rozgrywał się nie tylko na płaszczyźnie

obyczajowej, ale i prawnej, jako że prawo federalne weszło tu w konfl ikt z prawem stanowym.

6 Ibidem, s. 230. 7 Ibidem, s. 232.

(4)

w społeczeństwo masowe, oparte jest na różnicach, prawie do swobodnego stowar-zyszania się, co Arendt rozumiała jako prawo do tworzenia grup i wykluczania z nich pewnych osób wedle dowolnych kryteriów.

Argumentacja Arendt przeciw desegregacji rasowej w szkołach opiera się zatem na dwóch założeniach: po pierwsze, że społeczeństwo jest obszarem, gdzie nie można i nie należy walczyć z nierównością: „Dyskryminacja jest tak samo nieod-zownym prawem społecznym, jak równość jest prawem politycznym. Problem nie w tym, jak zlikwidować dyskryminację, ale jak utrzymać ją w granicach sfery społecznej, gdzie jest uprawniona, nie pozwalając zarazem, by przedostała się do sfery politycznej i prywatnej, gdzie jest destrukcyjna”8. Po drugie zaś, że szkoła wpisuje się w tak rozumiany obszar społeczny, a zatem że prawo nie powinno ingerować w dyskryminację szkolną. Nawet jeśli zgodzimy się na pierwsze z tych założeń, drugie może wydać się co najmniej problematyczne. Można bowiem równie dobrze założyć, że szkoła, a na pewno szkoła publiczna, nie jest miejscem społecznym w rozumieniu Arendt, ale że nie będąc instytucją polityczną par excel-lence, jest jednak miejscem publicznym, jak muzea, teatry czy dworce, gdzie prawo do przekroczenia ich progu – tu Arendt by się zgodziła – nie może wynikać ze społecznych podziałów i wykluczeń.

Naszym celem nie jest jednak rozstrzyganie, czy Arendt miała rację, czy nie. Chodzi raczej o pokazanie, że kontrowersyjne poglądy, z którymi wcale nie mamy obowiązku się zgadzać, o ile są umotywowane teoretycznie, nie zaś ideologicznie, pozwalają uchwycić problem od innej perspektywy niż dwubiegunowe, standar-dowe „pro i  kontra”. Nieco pochopne rozróżnienia Arendt z  Refl eksji zostały uściślone i podniesione na poziom teoretycznego sporu z nowożytnością w Kondy-cji ludzkiej9 – już dla czytelnika tej książki stanie się jasne, że Arendt nigdy po prostu nie wpisuje się w typowe opozycje polaryzujące zazwyczaj opinię publiczną, lecz że jej rozstrzygnięcia, nawet te niesłuszne, pozwalają zobaczyć daną rzecz na nowo, na wskroś tradycyjnych podziałów.

W przypadku Little Rock problem poprawności politycznej prowadzi do pew-nego paradoksu: poprawna desegregacja rasowa skutkowała ultra niepoprawnymi politycznie prześladowaniami czarnej młodzieży przez białą młodzież i białych dorosłych, do tego stopnia, że dzieci przez jakiś czas potrzebowały militarnej ochrony. Arendt nie pragnęła segregacji, ale bardzo martwiło ją to, że decyzja sądu najwyższego stawiała dziecko w  bardziej upokarzającym położeniu od tego, w którym było wcześniej.

8 Ibidem, s. 236.

(5)

Część trudności ze stanowiskiem Arendt polegała na tym, że pojmowała ona sytuację czarnego dziecka, zmuszonego do wkroczenia we wrogie środowisko, przez pryzmat sytuacji żydowskiego parweniusza, który wkupuje się w społeczeństwo gojów, rezygnując z walki o równość polityczną. Jak wskazał jed-nak jeden z krytyków10, w kulturze czarnych Amerykanów te kategorie nie mają zastosowania – chodzi tu raczej o  poświęcenie, z  jakim czarne dziecko musi wywalczyć sobie miejsce w społeczeństwie amerykańskim, rozumiejąc tym samym lepiej od białych mechanizmy tego społeczeństwa.

Występując przeciw odgórnemu nakazowi desegregacji rasowej w szkołach na Południu, Arendt pozwala sobie – jak zobaczymy za chwilę, czyni to na jeszcze większą skalę w Eichmannie – na uprawianie praktyki intelektualnej, nazywanej przez nią władzą sądzenia. Władza sądzenia polegała na próbie zjednoczenia wewnętrznego dialogu fi lozofa, dokonującego się zawsze w samotności i niejako poza światem zjawisk, i wyjścia z tego dialogu ku konkretnemu zjawisku, które domaga się zdolności osądu. Gdy rezultatem tego sądzenia były teksty publicysty-czne, Arendt musiała rezygnować z tego, co tak chętnie czyniła w tekstach nauko-wych: przedstawiania trudnych ćwiczeń w myśleniu i wewnętrznych walk myśli. To właśnie było przyczyną wielu nieporozumień. Dla niektórych, jak się przeko-namy w dalszej części, nieporozumieniem była sama chęć sądzenia, które Arendt za Kantem uznawała za brakujące ogniwo między myśleniem a  działaniem i niezbędny wymiar polityki.

3. Przykład praktyczno-lingwistyczny: Eichmann w Jerozolimie

Od czasu słynnego procesu Adolfa Eichmanna, jednego z wyższych urzędników Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, Obersturmbannführera odpowiedzialnego za de-portacje Żydów z zachodniej i południowej Europy do obozów zagłady na Wscho-dzie, mija właśnie pół wieku. Niebawem minie również pół wieku od publikacji słynnego raportu z owego procesu autorstwa Hannah Arendt, a także od wielolet-niej kontrowersji wokół tego raportu. Taki dystans czasowy wydaje się zbyt duży, by po prostu powrócić do rozpatrywania argumentacji (tam, gdzie mieliśmy z nią do czynienia) obu stron. Nie czas już również na pełną prezentację kontrowersji, gdyż jej ramy są ogólnie znane również w Polsce. W miarę upływu lat, wraz z prze-mianami pokoleniowymi i świadomościowymi, Arendt wychodziła z kontrowersji

(6)

coraz bardziej zwycięsko. Dziś już mało kto byłby skłonny powtarzać nawet te zarzuty niektórych polemistów, które na tle złośliwej krytyki wydają się dość wy-ważone.

Warto być może jednak jeszcze raz przywołać tę polemikę, jako że z dzisiejszej perspektywy, gdy nie wywołuje ona już tak gorących emocji, ujawnia się w niej niejako w powiększeniu pewien istotny dla nas mechanizm. Chodzi tu bowiem znów o fenomen intelektualnej ortodoksji, inaczej mówiąc o to, że duch debat na tematy tak kontrowersyjne jak sprawa Eichmanna, ma tendencję do silnego dys-cyplinowania uczestników takich debat. W przypadku Arendt dyscyplinowanie to przybrało charakter zupełnie oficjalny na poziomie kilku organizacji, które zatrudniały całe rzesze „ekspertów naukowych”, mających za zadanie wykazać błędy książki. Arendt pisała na ten temat do Jaspersa: „Całkiem pouczające jest zobaczyć, co można osiągnąć manipulowaniem opinią i jak wiele ludzi, często na wysokim poziomie intelektualnym, poddaje się manipulacji”11. Psychologicznie rzecz ujmując, sytuacja Arendt była nieprawdopodobnie trudna, gdyż kwestia Eichmanna nie tylko zantagonizowała intelektualistów i uczyniła z wielu z nich jawnych wrogów autorki raportu, ale stanowiła również ciężką próbę dla wielu przyjaźni (np. z Hansem Jonasem), czy wręcz ich koniec (z Gerschomem Schole-mem i  Kurtem Blumenfeldem). A  przyjaźń dla Arendt była fundamentem znośności świata i na przyjaźni – w przeciwieństwie do opinii kręgów intelektual-nych – zależało jej głęboko. Tym bardziej podziw może budzić jej nieugięta post-awa w obliczu tej kampanii: „Gdybym wiedziała, przypuszczalnie zrobiłabym dokładnie to samo”12.

Niepoprawność Arendt miała charakter językowy raczej niż czysto merytory-czny. Jak określił to Walter Lacquer, Arendt była atakowana nie tyle za to, co powiedziała, ile raczej za to, jak to powiedziała13. Jej „niepoprawność polityczna” polegała na wyłamaniu się z języka dominującego w dyskursie narzuconym przez establishment żydowski przede wszystkim w  Jerozolimie i  USA i  została przypieczętowana krytyką wielu intelektualistów (jak Gerschom Scholem, Kurt Blumenfeld, czy Golo Mann).

Z naszego punktu widzenia najistotniejsze jest, by z tego gąszczu mniej czy bardziej merytorycznych sprzeciwów, a także wielu przeinaczeń (wynikających

11 Arendt do Jaspersa, 20 czerwca 1963 [w:] H. Arendt, K. Jaspers, Briefwechsel 1926–1969,

L. Köhler, H. Saner (red.), München–Zürich 2001, s. 547.

12 Ibidem.

13 Por. W. Lacquer, Re-reading Hannah Arendt, „Encounter” 1979, No. 2, s. 73–79 [za:] E.

(7)

często z tego, że niekiedy ci, którzy zabrali głos w tej „publicznej psychoanalizie”14, po prostu nie czytali książki, jak na przykład Isaiah Berlin15, i nie tylko się do tego przyznawali, ale nawet zarzekali się, że nigdy tego nie uczynią), wydobyć sprawy związane z regułą językową. Scholem zarzucał Arendt brak Herzenstakt i non-szalancję16, Mann posądził ją o silenie się na oryginalność i oskarżył o arogancję17 i były to jedne z łagodniejszych złośliwości z jego strony. W krytykach przewijały się takie określenia, jak bezduszność, brak współczucia, władczy ton, a  nawet „nienawiść będąca wynikiem kompleksu niższości”, czy wręcz antysemityzm (Ben Gurion). Przybierało to niekiedy formy komiczne, jak w przypadku określenia Arendt „Różą Luksemburg nicości”, niekiedy wręcz niebezpieczne w  swej absurdalności, gdy Arendt przypisywano nazizm.

Oczywiście merytoryczne zarzuty nie zawsze były zupełnie bezpodstawne, choć ginęły w przeinaczeniach i inwektywach, które paraliżowały możliwość dyskusji. Prawdziwie jednak niebezpieczna z punktu widzenia wolności słowa, czy mówiąc językiem Arendt, możliwości widzenia świata z wielu różnych perspektyw, okazała się reakcja Anti-Defamation League. Jeszcze przed ukazaniem się raportu w form-ie książkowej organizacja opublikowała biuletyn, w którym zamw form-ieściła streszczenw form-ie Eichmanna, powierzchowne podsumowanie kontrowersyjnych punktów i frag-menty najbardziej nieprzemyślanych ataków, po czym bez ogródek zarekomendowała te informacje do wykorzystania przez recenzentów książki po jej ukazaniu. Wielu z nich skorzystało z tej rady i powielało gotowe formuły.

Z książki Arendt wyłania się trzeźwość opisu, niekiedy bezemocjonalnego, niekiedy z emocjami ukrytymi pod płaszczem gorzkiej ironii, czasem zbyt apo-dyktycznego czy przesadnego, a nawet zupełnie nieuprawnionego (jak nazwanie Leo Baecka „żydowskim führerem”18), który jednak odsłania więcej niż oczekiwany 14 Wedle trafnego określenia Hansa Morgenthaua; por. List Morgenthaua do Arendt, 31 marca

1963, Biblioteka Kongresu [za:] E. Young-Bruehl, op.cit., s. 349.

15 Por. A. Elon, Th e Excommunication of Hannah Arendt [w:] H. Arendt, A Report on the

Bana-lity of Evil, New York 2006, s. VI [starsza wersja tego tekstu z 2000 roku, nieco odbiegająca od

wpro-wadzenia do nowej amerykańskiej edycji Eichmanna i naturalnie jeszcze bez odniesień do najnowszej historii USA, ukazała się po polsku: por. A. Elon, Wyklęcie. Wokół książki Hannah Arendt Eichmann

w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, „Przegląd Polityczny” 2002, nr 55].

16 Por. List Scholema do Arendt z 23 czerwca 1963 [w:] H. Arendt, G. Scholem, Der Briefwechsel,

M.L. Knott (red.), Berlin 2010, s. 430 [polski przekład tego listu oraz odpowiedź Arendt zostały do-łączone do polskiej edycji Eichmanna; por. H. Arendt, Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności

zła, Kraków 1998].

17 G. Mann, Der verdrehte Eichmann [w:] H. Arendt, J. Fest, Eichmann war von empörender

Dummheit. Gespräche und Briefe, U. Ludz, T. Wild (red.), München–Zürich 2011, s. 126.

18 Ten fragment Arendt usunęła z drugiego wydania książki, ale – o dziwo – zachował się on w polskim

(8)

lament czy narracja martyrologiczna: mechanizm zbrodni biurokratycznej, przerażającą normalność zbrodniarza, a także deheroizację nie tyle ofi ar, ile przy-wództwa.

Z fali krytyki, która zalała czasopisma po obu stronach oceanu jeszcze przed publikacją niemieckiego tłumaczenia, jak również z samej książki, można wyod-rębnić dwa stwierdzenia, które uchodziły za niepoprawne politycznie we współ-czesnym rozumieniu tego terminu (choć jak pamiętamy, określenia tego nie uży-wano w dzisiejszym znaczeniu aż do lat 70.): 1. Ekstremalne zło bywa banalne; 2. Jasny podział na sprawców i ofi ary nie jest możliwy (słynna rola Judenratów). Banalność zła

Gideon Hausner, prokurator generalny Izraela, występujący jako główny oskarży-ciel w procesie Eichmanna, w pewnym momencie po wysłuchaniu kolejnych świadków Zagłady wskazał palcem na oskarżonego i rzekł: „[…] tu siedzi potwór odpowiedzialny za to wszystko”19. Sformułowanie „banalność zła”, które wywołało tyle nieporozumień, było odpowiedzią Arendt na tego rodzaju zaklinanie rzeczy-wistości, na demonologię, która spowijała Eichmanna aurą tajemniczości i niepoj-mowalności. Arendt nie potrafi ła na ławie oskarżonych zobaczyć ani Sinobrodego, ani żadnego z wielkich zbrodniarzy opisanych w dramacie szekspirowskim, jak Jago, Makbet czy Ryszard III20. Widziała natomiast sprawnego urzędnika, zajmu-jącego się zza biurka logistyką Ostatecznego Rozwiązania. „Nie był głupcem. To czysta bezmyślność predysponowała go do odegrania roli jednego z największych zbrodniarzy tamtego okresu”21.

Na czym polegała ta bezmyślność?

Eichmann, który od wczesnej młodości zawsze był członkiem jakiejś organiza-cji, opisał tę bezmyślność sam podczas procesu, gdy mówił o swoich uczuciach związanych z zakończeniem wojny i rozpadem III Rzeszy: „Poczułem, że czeka mnie trudne, pozbawione przywódcy życie pojedynczego człowieka. Nie dostanę od nikogo wytycznych, nikt mi już nie wyda żadnych rozkazów ani poleceń, nie 19 Por. D. Maier-Katkin, Stranger from Abroad. Hannah Arendt, Martin Heidegger, Friendship and

Forgiveness, New York–London 2010, s. 254.

20 Co oczywiście nie znaczy, że jej obraz Eichmanna nie podlega żadnej dyskusji.

W szczegól-ności nowsze opracowania historyczne, wykorzystujące dokumentację i nagrania niedostępne przed pięćdziesięciu laty, wskazują na zdolności Eichmanna do manipulowania ludźmi, a nawet sugerują, iż świadomie odstawił on show podczas procesu, by umniejszyć w oczach jego świadków swoją odpowiedzialność; por. A. Żychliński, Czarny mózg Eichmanna, „Przegląd Polityczny” 2011, nr 109/110.

(9)

będzie konsultacji w sprawie odnośnych rozporządzeń”22. Gdybyśmy przeczytali czy usłyszeli takie zdanie w innym kontekście, z pewnością odebralibyśmy je jako wyraz ironicznej ulgi. Jednak Eichmann mówił oczywiście zupełnie poważnie. „Język urzędowy to jedyny język, jakiego używam”23 – powiedział równie poważnie przy innej okazji. Gdyby nie powaga okoliczności, moglibyśmy powiedzieć: kaba-ret. I Arendt – na tym polegała jej niepoprawność – opisuje sylwetkę zbrodniarza, jak gdyby był on właśnie nie tylko oskarżonym w procesie karnym o bezpreceden-sowym znaczeniu, ale także nieświadomym aktorem kabaretu. To, co inni odebra-li jako bezduszność, było zamierzoną metodą narracji tego akurat wątku. Arendt była bowiem przekonana, że rzeczy straszne mogą być nie tylko zabawne, ale i ko-miczne i że bez względu na okoliczności nie należy tego komizmu za wszelką cenę przekuwać w patos. Zdolność do śmiechu, ironia były dla niej przejawem niezależ-ności i dystansu, bez którego opis nie jest możliwy24.

Stan umysłu Eichmanna wyrażał jego język, to, że używał szablonów i komu-nałów, że nie był w stanie elastycznie zareagować na żadną nową sytuację. A także, co w kontekście tego, kim był, najważniejsze, że nie był w stanie uświadomić sobie perspektywiczności świata, popatrzeć na cokolwiek z punktu widzenia innego człowieka. Świadczy o tym kilka anegdot przytoczonych przez Arendt – oto jedna z nich, opatrzona właściwym autorce ironicznym komentarzem: „Kiedy kapitan Less spytał go o zdanie w kwestii pewnych obciążających i być może kłamliwych zeznań, złożonych przez byłego pułkownika SS, Eichmann wykrzyknął, jąkając się raptem z gniewu: »Dziwi mnie ogromnie, że ten człowiek mógł w ogóle posiadać stopień Standartenführera SS, doprawdy dziwię się temu! To absolutnie nie do pojęcia. Nie znajduję po prostu słów«. […] Słowa takie jak »SS«, »kariera« czy »Himmler« […] wyzwalały w nim mechanizm niepodatny na najmniejsze zmiany. Obecność kapitana Lessa, Żyda niemieckiego, po którym absolutnie nie można się było spodziewać, by mógł myśleć, że osiąganie kolejnych szczebli kariery w SS zależało od wysokich walorów moralnych jego członków – ani na moment nie zablokowała działania tego mechanizmu”25.

Bezmyślność, wyrażająca się niezdolnością do mówienia własnym głosem, oznacza tutaj dwie rzeczy: po pierwsze, wspomnianą niezdolność do choćby chwi-lowej zmiany perspektywy, po drugie, niezdolność do wewnętrznego dialogu,

22 Ibidem, s. 44. 23 Ibidem, s. 65.

24 „Wciąż jestem zdania, że trzeba umieć się śmiać, gdyż to oznacza niezależność”, powiedziała

później w rozmowie radiowej z Joachimem Festem [H. Arendt, J. Fest, op.cit., s. 60].

(10)

uświadomienia sobie, w czym tak naprawdę bierze się udział26. Arendt zwraca uwagę, że sędziowie nie mogli uwierzyć Eichmannowi, iż nie nienawidził Żydów ani nie był fanatycznym antysemitą, nikt nie wierzył, że jego „normalność” (czyli to, że nie był wyjątkiem w systemie) mogła iść w parze z niezdolnością do rozpo-znania zła. Zdaniem Arendt Eichmann miał sumienie, które jednak w wyniku niezdolności Eichmanna do myślenia doznało swoistego paraliżu: wzdragało się na myśl o zagładzie, ale tylko do momentu, w którym podczas konferencji w Wann-see Eichmann przekonał się, że plany Ostatecznego Rozwiązania spotkały się z aprobatą wyższych od niego rangą SS-manów. To wystarczyło, by sumienie, któ-re dotychczas mówiło głosem chrześcijańskiego „nie zabijaj”, zaczęło przemawiać zgodnie z wolą Hitlera i Heydricha, wypowiadając dokładnie przeciwny imperatyw, choć zamaskowany oczywiście odpowiednią urzędową regułą językową27. Arendt widzi ścisły związek między myśleniem a językiem. Eichmanna „otaczał mur naj-lepiej zabezpieczający przed słowami i obecnością innych, a zatem przed samą rzeczywistością”28.

Dziś trudno uwierzyć, że Arendt można było posądzać o sympatię do tego człowieka, że można było poważnie pisać, iż „Eichmann wypada lepiej w jej książ-ce niż jego ofi ary”29.

Rola Judenratów

To znów prokurator Hausner, chcąc pokazać kontrast między izraelskim hero-izmem a biernością, z jaką Żydzi zamieszkujący diasporę szli na śmierć, pytał każ-dego świadka, dlaczego nie protestował, dlaczego wsiadł do pociągu30. Arendt od początku uważała to pytanie za „głupie i okrutne”, świadczące o nieznajomości sytuacji, w której opór był niemożliwy. Zupełnie inną sprawą jest jednak jej nie-zgoda na forsowaną przez oskarżenie manichejską wizję tej zbrodni. Współudział przywódców żydowskich, administracyjna pomoc, jakiej dostarczyli Niemcom 26 Szczególnie ta druga umiejętność stała się później dla Arendt osią głębokich i wielowątkowych

rozważań o fi lozofi cznej genezie i naturze zła; por. H. Arendt, Myślenie i sądy moralne [w:] H. Arendt,

Odpowiedzialność i władza sądzenia, op.cit., a także H. Arendt, Myślenie, Warszawa 2002.

27 O tym, jak silna była to reguła, świadczy to, że obrońca Eichmanna, Robert Servatius, ponad

piętnaście lat po wojnie wypowiadał się o zagazowywaniu ludzi jako o „kwestiach medycznych”; por. H. Arendt, Eichmann…, op.cit., s. 91.

28 Ibidem, s. 66.

29 L. Abel, Th e Aestetics of Evil, „Partisan Review” 1963, s. 219 [za:] E. Young-Bruehl, op.cit., s. 356.

Abla cytuję jedynie jako przykład, gdyż podobna linia była powielana niejednokrotnie choćby przez Jacoba Robinsona czy skądinąd świetną historyczkę, Barbarę Tuchmann.

(11)

w organizacji Zagłady, była faktem, od którego Arendt nie zamierzała uciekać. Oczywiście można mieć nadal wątpliwość, czy gdyby rady żydowskie odmówiły współpracy albo próbowały ja sabotować, to uratowałoby się o połowę więcej Ży-dów, jak spekulowała. Można również zastanawiać się, czy w sytuacji terroru rze-czywiście istnieje obszar pośredni między współpracą a oporem. Można także zapytać, skąd Arendt wiedziała, że przywódcom „nowo zdobyta władza sprawiała rozkosz”31. Faktem jednak pozostaje, że bez żydowskiego aparatu administracyj-nego i policji przeprowadzenie deportacji byłoby nieporównanie trudniejsze.

Z moralnego jednak punktu widzenia w dzisiejszej laickiej świadomości za-chodniej niepokój musi budzić to, że przywódcy żydowscy stali się „nosicielami tajemnicy”, czyli milczeli na temat tego, czym tak naprawdę kończą się deportacje. Czynili tak ze względów praktycznych, by ułatwić sobie zadanie, jak Rudolf Kast-ner na Węgrzech, bądź humanitarnych, jak naczelny rabin Berlina, Leo Baeck w Terezinie. Ten drugi powód jest jeszcze bardziej niepokojący, gdyż godzi w nasze poczucie wolności. Może przyjemniej jest nie wiedzieć, co nas czeka i na pewno przyjemniej jest nie mówić tego tym, których to dotyczy, jednak ta wiedza jest niezbywalnym moralnym prawem dorosłego człowieka. Do jego decyzji będzie wówczas należało, co zrobić z pozostałym czasem, czy jednak nie próbować się jakoś ratować (nie mówiąc o tym, że nikt z taką wiedzą nie zgłosiłby się dobrowol-nie do transportu, do czego zachęcali czasem Niemcy, oferując lepsze warunki podróży czy dodatkowe porcje żywności).

Przekleństwem Arendt, a zarazem jej pewną siłą interpretacyjną było to, co wielokrotnie dawało o sobie znać, gdy pisała o sprawach żydowskich: traktowała Żydów jak każdy inny naród europejski, nie mogła pogodzić się z tym, że – jak to określiła – Żydzi „wszystko postrzegają przez pryzmat własnej historii”32. Oczywi-ście forma religijnego, pasterskiego przywództwa, o której tu mowa, ma z tą histo-rią związek33, co daje o sobie znać również w liście Scholema, gdy powołuje się na bohaterską postawę piotrkowskiego rabina, który „pojechał ze swą trzodą do Tre-blinki”34. Z podobnego powodu odmówiła Arendt uznania Holokaustu za kolejny

31 Ibidem, s. 154. 32 Ibidem, s. 346.

33 „Hannah Arendt nie rozumiała prawie niczego z tej historii triumfów, prześladowań,

wygna-nia, blasków i nędzy […]. Utraciła przeszłość, albo raczej jej przeszłością była tradycja grecka i rzym-ska” [P. Citati, Izrael i islam, Warszawa 2006, s. 218]. Również Jonas zarzucał Arendt ignorancję w sprawach żydowskich, „która wśród Twych lepiej poinformowanych przyjaciół stała się przysło-wiowa” [H. Jonas, Hans Jonas do Hannah Arendt, „Przegląd Polityczny” 2011, nr 109/110, s. 197].

34 Por. H. Arendt, G. Scholem, Der Briefwechsel, op.cit., s. 432, gdzie Scholem używa słowa

Ge-meinde (gmina, parafi a, wspólnota). Sformułowanie trzoda pojawia się w polskim przekładzie; por.

(12)

przejaw antysemityzmu od czasów Faraona. Pragnęła pojąć ponadnarodowy, bez-precedensowy i ogólnoludzki charakter tej zbrodni.

Rozumienie i zadomowienie

Wydaje się, że kluczem do zrozumienia tej kontrowersji może być odpowiedź, jakiej udzieliła Arendt Güntherowi Gaussowi w wywiadzie telewizyjnym w 1964 roku, gdy ten zapytał ją, czym jest dla niej pisanie35. Okazuje się, że dla Arendt pisanie ma służyć rozumieniu. To „muszę rozumieć” przenika teksty Arendt i jest ich głównym motywem, niezależnie od tego, jak bardzo odległe podejmują tematy. Dla Arendt rozumienie jest potrzebą egzystencjalną, zupełnie niezależną od oddziaływania tekstu. Nie jest jej jednak obojętne, czy inni również rozumieją, gdyż „daje to zadowolenie takie, jak poczucie zadomowienia”36. Nietrudno zgadnąć, że po publikacji Eichmanna świat musiał się jawić Arendt jako szczegól-nie obcy. Jedynymi wydarzeniami publicznymi, podczas których mogła liczyć na wyważoną dyskusję, były w tych latach spotkania z młodzieżą na uniwersytetach: „uniwersytety mnie uratowały”, napisała do Jaspersa w  1964 roku37. W  tym kontekście zdumiewa niezwykle wczesna dojrzałość spojrzenia Reinhardta Baum-garta, który już dwa lata od ukazania się amerykańskiego wydania uchwyciłsedno problemu: reportaż Arendt stawia czytelnikowi duże wymaganie, a wymaganiem tym jest podjęcie przez czytelnika próby rozumienia, nawet ludzi takich jak Eich-mann, nawet wydarzeń takich jak „Ostateczne Rozwiązanie”38. Warto jeszcze raz podkreślić: rozumienie to nie ma dla Arendt nic wspólnego ani z usprawiedliwie-niem, ani z umniejszeniem winy. Próba rozmienia i wymóg rozumienia musiały zderzyć się boleśnie z  niezrozumieniem wynikłym tak z  samego charakteru i bezprecedensowości wydarzeń, jak i z przedstawionej już ofi cjalnej retoryki władz żydowskich.

Być może jednak właśnie dystans wielu dziesiątek lat, jaki dzieli nas od jerozo-limskich wydarzeń, to właściwy moment na uświadomienie sobie uniwersalnego sensu, jaki płynie z opisu tego konkretnego przypadku. We wprowadzeniu do jednego z nowszych amerykańskich wydań czytamy: „Żadna książka w zasięgu żywej pamięci nie wywołała podobnych namiętności. Establishment żydowski 35 Por. H. Arendt, G. Gaus, Co pozostaje? Günther Gaus rozmawia z Hannah Arendt, „Przegląd

Polityczny” 2001, nr 55.

36 Ibidem.

37 Por. Arendt do Jaspersa, 19 lutego 1964 [w:] H. Arendt, K. Jaspers, Briefwechsel, op.cit., s. 581. 38 Por. R. Baumgart, Mit Mördern leben? Ein Nachwort zu Hannah Arendts Eichmann-Buch [w:]

(13)

w Ameryce niejako ekskomunikował autorkę. Kontrowersja nigdy tak naprawdę nie ucichła. Tego rodzaju kontrowersje często przygasają, tlą się, by wybuchnąć z nową siłą. Być może nie jest przypadkiem, że w czasie wysoce problematycznej wojny w Iraku, książka Arendt jest wciąż powszechnie czytana […]”39.

Wskazując na zasadniczą kwestię rozumienia, Baumgart podniósł polemikę na zupełnie inny poziom również i w tym sensie, że 35 lat przed Amonsem Elonem pytał o  uniwersalno-praktyczny wymiar raportu: „Hannah Arendt usiłuje zareagować praktycznie na coś, co dotychczas niemal zawsze przywoływano w pamięci jedynie patetycznie, lub, jak w przypadku monografi i historycznych, czysto faktografi cznie. Pragnie ona zapytać: czy to, co się wydarzyło, było całkowicie nieuniknione? Czy coś podobnego w przyszłości będzie również nieuniknione?”40. Baumgart stawia w owym czasie jako jeden z pierwszych retoryczne pytanie o to, czy proces w Jerozolimie i nasza przeszłość jest rzeczywiście jedynym tematem książki. Zasadniczy opór przed wymogiem rozumienia wywodził się bodaj stąd, że rozumienie z konieczności znosi dystans, obcość i niepojętność. Odmonstrual-nia zbrodOdmonstrual-niarza, który okazuje się urzędnikiem pozbawionym zdolności osądu. Odmawia także opłakiwania tragicznej historii przez wpisanie jej w ciąg o bibli-jnych, a zatem bądź co bądź mitycznych początkach. Zamiast tego proponuje spojrzeć na całą sprawę jako na zapowiedź możliwej przyszłości, precedens, który zawsze może się powtórzyć w innym kontekście i konfi guracji.

Przesadą byłoby powiedzieć, że ta możliwość powtórzenia jest głównym moty-wem książki, niemniej jednak z pewnością należy do wyników analizy jej wątku prawnego. Eichmann na pewno stanowił próbę pojednania z  przeszłością na drodze rozumienia (cura posterior), jednak miał również rozbudzić w czytelnikach niepokój dotyczący przyszłości i wrażliwość na mechanizm powstawania zbrodni biurokratycznej o zasięgu proporcjonalnym do przyrostu możliwości technic-znych, „przy których hitlerowskie instalacje do uśmiercania gazem przypominają prymitywne zabawki niegrzecznego dziecka”41 – chodzi przede wszystkim o powstałą wówczas i wciąż aktualną kwestię broni jądrowej. Również Mary Mc-Carthy zwraca uwagę na niepokojący fenomen współczesnej historii, polegający na zachwianiu proporcji między sprawcą a czynem, jeszcze wyraźniejszej w przy-padku Hiroszimy i Nagasaki42. Niezrozumienie tej dysproporcji musiało oczywiście prowadzić do absurdalnego przeniesienia w umysłach czytelników banalności

39 A. Elon, op.cit. 40 R. Baumgart, op.cit.

41 H. Arendt, Eichmann…, op.cit., s. 354.

42 M. McCarthy, Ein Dokument ethischer Verantwortung: Zu Hannah Arendts Bericht »Eichmann

(14)

sprawcy na zbrodnię. Mary McCarthy akcentuje również to, o czym się rzadko pamięta, że tekst Arendt stanowi także lekcję dla gojów, również tych metaforycz-nych gojów przyszłości, gdyż to od ich reakcji często zależy los dosłowmetaforycz-nych czy metaforycznych Żydów. Zbrodnia, która mogła się była wszędzie wydarzyć, jednak nie wydarzyła się wszędzie i nie w tym samym stopniu (przykład Danii i Bułgarii), właśnie ze względu na ochronę, na jaką Żydzi mogli liczyć w niektórych nie-żydowskich społeczeństwach. Podziały we współczesnym świecie często przebiegają w inny sposób niż przewidywały w pierwszej połowie XX wieku ustawy norym-berskie, jednak rola tych, którzy stoją między prześladowcami a ofi arami, jest na-dal nie do przecenienia.

4. Zakończenie

Niepoprawność polityczna Hannah Arendt polegała również na tym, że w obu opisanych przypadkach jej analiza płynęła pod prąd głębokich emocji i nieprze-zwyciężonej przeszłości43. W obu przypadkach pisała ze współczucia dla ofi ar. W przypadku Eichmanna zaś wyłamała się z ofi cjalnego dyskursu i tradycyjnego języka, który niósł w sobie niebezpieczeństwo uodpornienia na rozumienie i mi-styfi kacji tego, co się wydarzyło. W obu kontrowersjach miano jej za złe, że od-ważyła się na osąd sytuacji, w której nie brała udziału. Arendt jednak uważała, że wydawanie osądu z dystansu przestrzeni i czasu jest nie tylko prawem, ale i obo-wiązkiem myślącego człowieka (nie mówiąc o tym, że stanowi podstawę prawa i historiografi i). Za największy krok fi lozofi i politycznej od Sokratesa do Kanta uważała rozszerzenie Sokratejskiej „zgodności z samym sobą” do postaci myślenia z punktu widzenia innych, „myślenia rozszerzonego”. Obecność innych, opinia publiczna, stanowi warunek możliwości władzy sądzenia, a zatem i wolności my-ślenia44. Z tego też powodu Arendt nie wahała się nigdy, czy poddać swe opinie choćby najostrzejszej krytyce, gdyż stanowi ona (w przeciwieństwie do pomó-wień) podstawę ważności sądu. Na tym również polega sens jej politycznej nie-poprawności.

43 Por. też: E. Young-Bruehl, op.cit., s. 308. 44 Por. H. Arendt, Denktagebuch…, op.cit., s. 570.

(15)

L I T E A R T U R A :

Arendt H., Denktagebuch 1950–1973, U. Ludz, I. Nordmann (red.), München–Zürich 2003. Arendt H., Eichmann in Jerusalem. A Report on the Banality of Evil, New York 2006. Arendt H., Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, Kraków 1998.

Arendt H., Fest J., Eichmann war von empörender Dummheit. Gespräche und Briefe, U. Ludz, T. Wild (red.), München–Zürich 2011.

Arendt H., Scholem G., Der Briefwechsel, M.L. Knott (red.), Berlin 2010.

Arendt H., Gaus G., Co pozostaje? Günther Gauss rozmawia z Hannah Arendt, „Przegląd Polityczny” 2002, nr 55.

Arendt H., Jaspers K., Briefwechsel 1926–1969, L. Köhler, H. Saner (red.), München–Zürich 2001.

Arendt H., Kondycja ludzka, Warszawa 2000.

Arendt H., Kryzys edukacji [w:] H. Arendt, Między czasem minionym a przyszłym, War-szawa 2011.

Arendt H., Myślenie i sądy moralne [w:] Odpowiedzialność i władza sądzenia, Warszawa 2006.

Arendt H., Myślenie, Warszawa 2002.

Arendt H., Refl eksje na temat Little Rock [w:] H. Arendt, Odpowiedzialność i władza

sądze-nia, Warszawa 2006.

Baumgart R., Mit Mördern leben? Ein Nachwort zu Hannah Arendts Eichmann-Buch [w:] H. Arendt, J. Fest, Eichmann war von empörender Dummheit. Gespräche und Briefe, U. Ludz, T. Wild (red.), München–Zürich 2011.

Citati P., Izrael i islam, Warszawa 2006.

Elon A., Th e Excommunication of Hannah Arendt [w:] Hannah Arendt, A Report on the Banality of Evil, New York 2006.

Elon A., Wyklęcie. Wokół książki Hannah Arendt Eichmann w Jerozolimie. Rzecz

o banal-ności zła, „Przegląd Polityczny” 2002, nr 55.

Jonas H., Hans Jonas do Hannah Arendt, „Przegląd Polityczny” 2011, nr 109/110.

Maier-Katkin D., Stranger from Abroad. Hannah Arendt, Martin Heidegger, Friendship and

Forgiveness, New York–London 2010.

Mann G., Der verdrehte Eichmann [w:] H. Arendt, J. Fest, Eichmann war von empörender

Dummheit. Gespräche und Briefe, U. Ludz, T. Wild (red.), München–Zürich 2011.

McCarthy M., Ein Dokument ethischer Verantwortung: Zu Hannah Arendts Bericht

»Eich-mann in Jerusalem« [w:] H. Arendt, J. Fest, Eich»Eich-mann war von empörender Dummheit. Gespräche und Briefe, U. Ludz, T. Wild (red.), München–Zürich 2011.

Young-Bruehl E., Hannah Arendt, For Love of the World, New Haven–London 2004. Żychliński A., Czarny mózg Eichmanna, „Przegląd Polityczny” 2011, nr 109/110.

(16)

SUMMARY

Th e paper is an attempt to depict the relationship between the rules of political correctness in intellectual debate and the problem of understanding the subject of this debate. In order to analyze this relationship, the author refers to one of the greatest, and at the same time, one of the most controversial political thinkers of the 20th century – Hannah Arendt. Th e analysis goes through examples of the most ‘politically incorrect’ moments in Arendt’s work. Two texts are taken into consideration, both of which elicited a storm proportional to their incidence: Refl ections on Little Rock – a voice in the matter of racial desegregation in schools of the American South, and the famous Eichmann in Jerusalem – a report of the trial of one of the greatest criminals of the Hitler period. Th e fi rst of these controversial contributions is not widely known in the Polish humanistic debate, as it is apparently lim-ited to the local problems of the American South many years ago. Th e theoretical back-ground of the problem, however, refers to the topical issues that are central to our under-standing of the relationship between society and the public sphere. Th e second contribution, in contrast with the fi rst, caused an international uproar that contributed to Arendt’s turbu-lent but sustained worldwide fame. Both texts along with the reaction of the public opinion on them, however, allow us to observe, although to diff ering degrees, a specifi c phenome-non: how “political correctness” (although the expression itself emerged later), or, to put it diff erently, keeping to the rules of intellectual orthodoxy and anonymous censorship of public opinion is dangerous, not so much to freedom of speech, but rather for its paralyzing eff ect that it can have on our ability to comprehend what is going on around us.

Key words:

Hannah Arendt, racial desegregation, political correctness, Adolf Eichmann, problem of evil, public sphere

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem jednakże aktywności w sferze publicznej jest dążenie do wyróżnie ­ nia się jednostki.. We wszystkich rozważaniach Arendt o sferze publicznej przewija się idea

The thesis shows research results of hydraulic road binders containing, besides ground portland clinker, industrial by-products: steelmaking slags and fly ashes from fluidized

While the work to establish and anchor a clinical librarianship in General Surgery was going on, the Information Specialist involved in the General Internal Medicine pilot

Potwierdzeniem tego są otrzymane wyniki badań, mianowicie w zbiorowisku grzybów wyizolowanych wiosną z sucho gnijących bulw ziemniaka, dominującymi były gatunki z rodzaju

Spontaniczna ofiarność Pawła, gotowość głoszenia orędzia o zbawieniu naw et za cenę prześladowania czy u traty wolno­ ści dają się zauważyć również w

Dlatego też wolne działanie identyfikuje ona z wirtuozostwem, w którym liczy się samo wykonywanie, a nie efekt czynności trwający dłużej niż ona sama.. Zdaniem

Opinia publiczna dowiedziała się o korespondencji tych dwóch wy- bitnych postaci XX-wiecznej filozofii w latach osiemdziesiątych, po opu- blikowaniu przez Elisabeth