• Nie Znaleziono Wyników

Szekspir na łamach „Czasu” (1885-1905)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szekspir na łamach „Czasu” (1885-1905)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Iz a b e l a Ze l l e r

Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie

SZEKSPIR NA ŁAMACH „CZASU” ( 1 8 8 5 - 1 9 0 5 )

Na krakowskiej scenie w drugiej połowie X IX wieku dramaty Williama Szeks­ pira zajmowały poczesne miejsce. W ciągu półwiecza dyrekcja teatru zmienia­ ła się kilkakrotnie. Funkcję tę pełnił Adam Skorupka, dwukrotnie Stanisław Koźmian, Józef Rychter, Jakub Glikson, Tadeusz Pawlikowski oraz na przeło­ mie wieków Józef Kotarbiński. Obecność dzieł Szekspira w repertuarze teatru za czasów Koźmiana była przedmiotem badań Jana Michalika, który oprócz zasług dyrektora w tym zakresie podkreślił rolę współpracujących z Koźmia- nem Józefa Rychtera czy Romana Żelazowskiego1 oraz aktorów, którzy będąc na gościnnych występach czy obchodząc benefis, sami decydowali o repertu­ arze.

Działalność teatru była szeroko komentowana na łamach krakowskiej prasy. Najczęściej jednak nie były to próby obiektywnego spojrzenia na sytua­ cję i funkcjonowanie tej instytucji, lecz udział w sporach i konfliktach, jakie toczyły się w środowisku teatralnym2.

Publikacje „Czasu” były przychylne dyrekcji Koźmiana oraz Gliksona, który w 1885 roku został powołany na stanowisko dyrektora właśnie przez Koźmiana. Prasowym przeciwnikiem teatralnej dyrekcji był zespół redakcyj­ ny „Diabła”, atakujący czy to pochodzenie Gliksona, czy też stańczykowskie poglądy Koźmiana, a także różne aspekty jego prywatnego życia. Bardziej

Jan Michalik, Szekspir Koźmiana?, [w:] Od Shakespeare’a do Szekspira, red. Jan Ciechowicz, Zbigniew Majchrowski, Gdańsk 1 9 9 3 ; oraz idem, Repertuar, [w:]

idem, Dzieje teatru w Krakowie w latach 1 8 6 5 - 1 8 9 3 . Instytucja artystyczna, Kra­

ków 2 0 0 4 .

Jan Michalik, Dzieje teatru w Krakowie w latach 1 8 6 5 - 1 8 9 3 . Przedsiębiorstwo

(2)

wyważone głosy dało się słyszeć wśród redaktorów „Nowej Reformy” oraz „Świata”, lecz to czasopismo wydawane było zaledwie kilka lat.

Artykuły poświęcone teatrowi ukazywały się najczęściej w rubryce Ruch

artystyczny i umysłowy, umieszczonej na trzeciej stronie gazety. Wyjątkowe

przedstawienia, obszerne interpretacje zajmowały miejsce na pierwszej stro­ nie, tam gdzie na co dzień ukazywała się powieść w odcinkach. Recenzja za­ wierała z reguły krótkie streszczenie bądź próbę interpretacji sztuki; analizę giy aktorskiej; wzmiankę o reżyserii, scenografii oraz opis reakcji widowni3. Sporo artykułów jest anonimowych, natomiast wśród podpisanych autorów znajdziemy: Kazimierza Ehrenberga, Zygmunta Sarneckiego, Konrada Gór­ skiego czy w późniejszych latach Lucjana Rydla.

Krakowski „Czas” rejestrował zdecydowaną większość przedstawień. Sporadycznie tylko szekspirowskie spektakle nie miały swoich recenzji. Czy­ tając je, można zaobserwować pewne tendencje. Za czasów Gliksona obecne były na afiszu cztery tragedie (Otello, Hamlet, Romeo i Julia, Makbet) i sześć tytułów komediowych, ale wraz ze wznowieniami ilość komedii i tragedii była porównywalna. Dyrekcja Tadeusza Pawlikowskiego utrzymywała równowagę między tymi gatunkami, chociaż wprowadziła dwie dodatkowe tragedie: Ko­

riolana i Króla Leara. Całkowitą odmianę przyniosła dyrekcja Józefa Kotar­

bińskiego; zdecydowaną przewagę miały wówczas komedie. Spośród tragedii tylko Hamlet i Makbet pojawiły się na scenie. Powszechne było też przekona­ nie wyrażane w tonie dumy na temat wyjątkowego środowiska krakowskiej inteligencji, przekonanie, że Kraków znakomicie potrafi wystawić Szekspira, że istnieje tradycja bardzo dobrych realizacji sztuk Szekspirowskich, a styl giy tutejszych aktorów przewyższa wszystkie inne zespoły teatralne.

W zdecydowanej większości publikacji krytycy wyrażali uznanie i wdzięczność, czy to dla dyrekcji, czy aktorów za to, że wystawione zostały dzieła Szekspira. W recenzjach pojawiały się także komentarze i sugestie pod adresem dyrekcji teatru, na przykład zarzucano, iż za mało wystawia się sztuk Szekspira, a przecież „nasza inteligentna publiczność lubuje się w sztukach klasycznych”4. Ponadto dramaturgia wielkiego Willego, jak poufale nazywała

Eleonora Udalska, Relacja dramat - aktor w krytyce X IX wieku, [w:l eadem, Kryty­

ka teatralna. Rozważania i analizy, Katowice 2 0 0 0 , s. 118.

Także w „Kurierze Polskim” pojawiła się sugestia, anonimowego autora, by czę­ ściej wystawiać utwory znanego Anglika. Komedie Szekspira: „[...] za rzadko ukazują się na scenach dzisiejszych teatrów, w których są tak potrzebne zwłaszcza teraz, w chwili upadku dramatycznego repertuaru. Szczególniej nasz teatr nie­ zwykłe ma szczęście do komedii Szekspira: ile pamiętamy ich przedstawień na

(3)

krytyka Szekspira, przyciąga publiczność, aktorowi zaś daje okazję do stwo­ rzenia niezapomnianej kreacji artystycznej. Z wielkim szacunkiem traktowa­ no dzieła Szekspira, a jakiekolwiek uchybienia były od razu przez krytykę wytykane. I tak recenzent oceniający w grudniu 1891 roku Otella stwierdzał: „Większy pietyzm dla Szekspira w wystawieniu i obsadzeniu ról byłby ko­ niecznym”5.

W uzasadnieniu „dlaczego Szekspir” najczęściej podkreślano walory li­ terackie dzieł, uniwersalny charakter dramatów, ponadczasową refleksję na temat emocji, instynktów, jakie ludźmi kierują. O tym, że problematyka jest wciąż aktualna, informował w 1887 roku anonimowy recenzent, stwierdza­ jąc, iż:

Jeśli cały Szekspir do wszystkich należy czasów, bo jest w nim to, co niezmienne psychologią ludzkich uczuć, namiętności w najwyższej potędze - to z wszystkich postaci stworzonych przez nieśmiertelnego dramaturga „Hamlet” komplikacją swej natury bardziej marzycielskiej niż bohaterskiej, szamotaniem się z wolą włas­ ną, rozdelikaceniem wyobraźni i nerwów, ciągłym z samym sobą monologiem zdaje się być stworzony wyłącznie dla X I X wieku6.

Zdarzało się, iż recenzenci punktem odniesienia dla utworów komedio­ wych Szekspira czynili ówczesną dramaturgię francuską. Przy czym raz to Szekspir zbierał pochwały, iż stworzył sytuacje komiczne, których nie po­ wstydziłby się Wiktoiyn Sardou, innym razem to komediopisarze francuscy nieomal dorównują geniuszowi Szekspira. Porównania do literatury francu­ skiej są zrozumiałe, zważywszy, iż francuska komedia mieszczańska święciła triumfy na ówczesnej scenie, a nazwiska Sardou czy Emila Augiera na afiszu były gwarancją pełnej sali.

Teatr końca wieku był teatrem gwiazd. Ta tendencja odzwierciedla się również w konstrukcji recenzji. Najwięcej miejsca poświęcano odtwórcy

głów-krakowskiej scenie, wszystkie poszły wybornie. Kilka lat temu pani Modrzejew­ ska wystawiła Wieczór Trzech Króli, nie tak dawno widzieliśmy ją i w Wiele hałasu

o nic; wczorajsze Kumoszki, bez Modrzejewskiej wprawdzie, nie ustępują jednak

tamtym i zasługują na zupełne, szczere i gorące uznanie.

„Trafną wczoraj uczyniono w teatrze uwagę, że nasi artyści lubią grać szekspi­ rowskie komedie i nieraz w nich dopiero ukazują całą pełnię swojego talentu”. „Kurier Polski” 1 8 9 2 , nr 5 9 .

Rubryka: Ruch artystyczny i umysłowy. Z teatru, „Czas” 1 8 9 1 , nr 2 8 2 .

„Czas” 18 8 7 , nr 191. Z uznaniem o utworach Szekspira wyrażał się Zygmunt Sarnecki na łamach „Świata”. W 1 8 8 8 roku o wystawianej sztuce Poskromienie

złośnicy pisał, iż jest to komedia „nieporównana”, „wiecznie świeża”, „przynoszą­

(4)

nej roli. Dość często organizowane były występy gościnne danego artysty, wówczas to jego postaci - wykreowanej przezeń roli - poświęcano szczególną uwagę. Zdarzało się, że w ciągu kilku dni publiczność krakowska miała mini- festiwal szekspirowski. W latach 1 8 8 5 -1 9 0 5 na scenie krakowskiej wystąpi­ ły gościnnie takie gwiazdy jak: Bolesław Ładnowski, Helena Modrzejewska, Wincenty Rapacki. W 1887 roku w ciągu kilku dni na paru takich przedsta­ wieniach był Bolesław Ładnowski, który wystąpił między innymi jako Ham­ let, Romeo oraz Otello. Recenzent donosił:

P. Ładnowski w postaci królewicza duńskiego odcieniowa! wybornie wszystkie te drgania, porywy i upadki marzycielskie. Nie było ani jednego fałszywego tonu - wszędzie wyborne zrozumienie filozoficznej i estetycznej doniosłości utworu7. Dwa lata później powraca z podobnym repertuarem. Ponownie w roli Hamleta wystąpił w 1899. Równie ceniony Wincenty Rapacki na gościnnych występach był dwukrotnie: w 1 8 9 0 i 1892 roku, z przedstawieniem Kupiec

wenecki.

Niezwykłym wydarzeniem teatralnym były występy Heleny Modrzejew­ skiej. W repertuarze szekspirowskim pojawiła się w 1891 roku w Makbecie oraz w komedii Wiele hałasu o nic; w 1 8 9 4 ponownie w Makbecie oraz w Jak

wam się podoba; rok później w Wieczorze Trzech Króli. Każde jej wystąpienie

było szeroko komentowane w prasie. Wypowiedzi miały różny charakter: od peanów utrzymanych w podniosłym stylu po rzeczową analizę stylu gry oraz sceniczną interpretację utworu. Cykl artykułów poświęconych występom gwiazdy miał Konrad Górski. Były to obszerne teksty zamieszczone na pierw­ szej stronie pisma, zawierające wnikliwe uwagi na temat artystycznych doko­ nań gwiazdy.

Dobór sztuk na gościnnych występach nie był więc przypadkowy. Akto­ rzy traktowali je jako okazję do zaprezentowania swoich gwiazdorskich umie­ jętności. Utwory Szekspira równie chętnie były wybierane przez artystów na benefisy. Swój benefis miał między innymi Ryszard Ruszkowski, Bronisława Wolska czy Józef Kotarbiński. Na przykład Antonina Hoffmann zdecydowała się wystawić Stracone zachody miłości. Jak zauważył recenzent:

„Stracone zachody miłości” bowiem, pomimo zalet misternych oryginalności, należą do tych nieśmiertelnych zresztą utworów, które u nas ukazać się mogą na scenie tylko pod flagą popularnego benefisu znakomitej, zasłużonej artystki8. 7

8

„Czas” 1 8 8 7 , nr 191.

Autor podpisujący się pseudonimem Z loży I piętra, rubryka: Wiadomości arty­

(5)

Widać wyraźnie, iż nie do przecenienia w tym czasie była rola aktorów we wprowadzeniu na afisz sztuk Szekspira9. Dramaty Szekspira pełniły wyjąt­ kową rolę w prezentowaniu sztuki aktorskiej. Dla znakomitych aktorów były okazją do stworzenia wyjątkowej kreacji; młodzi, zdaniem krytyki, uczyli się na tym repertuarze aktorskiego rzemiosła; jeszcze inni, w tym Lucjan Rydel, wyrażali przekonanie, iż teksty Szekspira implikują specyficzny styl gry, „wy­ magający od artystów gry barwnej, wyrazistej i szerokiej”10.

Omawiając grę aktorów, recenzenci oceniali talent, doświadczenie sce­ niczne, intelektualny wkład w pracę nad rolą, umiejętność interpretacji teks­ tu, a także prawdopodobieństwo psychologiczne postaci, umiejętność oddania różnych stanów emocjonalnych, umiejętność pokazania, jakim przemianom w trakcie rozwoju akcji podlega postawa bohatera. Analizując język krytyki odnośnie do oceny gry aktorskiej, można zauważyć, z jakimi trudnościami bo­ rykali się recenzenci, próbując wypracować kryteria oceny. I tak na przykład anonimowy krytyk zwrócił uwagę, iż Józef Kotarbiński występujący po raz pierwszy w roli Hamleta:

[...] czasem wypadał z tonu [...]. Niektóre sceny [...] grzeszyły monotonnością i nieodpowiednio użytym głosem, a patos więcej im szkodził, niż pomagał11. Zdarzały się też bardzo konkretne zastrzeżenia do zachowania się akto­ rów na scenie:

Chciałbym także bardzo pochwalić p. Kamińskiego za Malvolia, i chwaliłbym go niewątpliwie w tym samym tonie, w jakim o nim dotąd pisałem, gdyby nie to, że nie wolno artyście, choćby nawet tak niezwykle utalentowanemu jak p. Kamiń­ ski, lekceważyć widzów, którzy otaczają go sympatią i uznaniem. Zdarza się to p. Kamińskiemu już po raz drugi, że przeiywa grę, śmieje się naturalnym śmie­ chem z powodów, które są znane tylko jemu i jego partnerom, traci wątek roli i wskutek tego psuje całą scenę i sobie, i swoim kolegom. [...] Nie dość na tern: podczas monologu Malvolia p. Kamiński nie usłyszawszy obojętnego zresztą okrzyku, który z kulisów powinien mu był przerwać tekst roli, zwrócił się do swoich kolegów z zupełnie głośnym zapytaniem: „No, czemuż nie gadacie?”12.

9 Zob. J. Michalik, Dzieje teatru... Instytucja..., op. cit. 10 Lucjan Rydel, Komedia omyłek, „Czas” 1 9 0 1 , nr 4 6 .

11 Autor podpisujący się pseudonimem Z fotelu, rubryka: Ruch umysłowy i artystycz­

ny. Z teatru, Hamlet, „Czas” 1 8 8 9 , nr 9 9.

12 K .E. [Kazimierz Ehrenberg], Z teatru, Wieczór Trzech Króli, „Czas” 1 8 9 5 , nr 137.

(6)

Walorem aktorskiej gry był niewątpliwie umiar w stosowaniu środków wyrazu13. Lektura recenzji z szekspirowskich przedstawień daje okazję do prześledzenia dyskusji nad modelem gry scenicznej artystów. O roli Wincen­ tego Rapackiego w Kupcu weneckim recenzent pisał:

Nie był demoniczny, nie wygłaszał tyrad podniesionym głosem, lecz mówił na­ turalnie i wybuchał tylko w tych miejscach, gdzie tego wymaga sytuacja. Nie wszyscy może zgodzą się na to pojęcie roli - ale gra robiła wrażenie, szczególniej w akcie ostatnim14.

Natomiast przy okazji występów Heleny Modrzejewskiej widzowie mieli możliwość poznać różnice między warszawską a krakowską szkołą gry ak­ torskiej. Nie skrywał też autor tekstu, iż między tymi ośrodkami toczy się rywalizacja o palmę pierwszeństwa w tej dziedzinie, a krytycy nie szczędzą złośliwości i uszczypliwości, oceniając przyjezdnych aktorów.

Byli jednak i tacy, których w dotychczasowych występach pani Ludę raziło to, co z sobą prawie wszyscy artyści z sceny warszawskiej przywożą, a co nieświadomi rzeczy nazywają nienaturalnością i przesadą w gestach, w podkreślaniu najdrob­ niejszego szczegółu, w całem zachowaniu się na scenie i pojęciu roli. [...] Spy­ tajcie się tylko krytyki warszawskiej, a powie wam w tym przedmiocie bardzo wiele. Dowiecie się od niej, że to tylko szkoła krakowska nakazuje aktorom mó­ wić na scenie tym tonem, jakim się mówi w pokoju, gestykulować jak najmniej, nie natężać i nie naginać naturalnych warunków aktora; dowiecie się dalej, że to są, według wyrażenia Bogusławskiego, hasła „straży pożarnej”, przeniesione z polityki w dziedzinę teatru i krępujące polot i rozwój talentów. Dowiecie się od innych krytyków, że konieczność tylko, konieczność obniżania poziomu gry dla wysunięcia naprzód aktorów nierozporządzających fizycznymi warunkami, ko­ nieczność prędkiego przygotowywania sztuki w przeciągu czasu, który pozwalał 13 Recenzent pisał: „R Ładnowski wyszedł obronną ręką i dowiódł, że posiada od­ powiednie warunki. Przede wszystkim grał z uczuciem istotnem i kreacyi nadal ton liryczny, bardzo wdzięczny i od razu przychylnie usposabiający. Nie krzyczał i rzucał się, lecz mówił ze spokojem: tam gdzie potrzeba silniejszego wybuchu, używał go w odpowiedniej mierze [...]

Musimy przyznać, że widzieliśmy przed sobą artystę o wyższym polocie, w któ­ rym talent łączy się z rutyną, a inteligencja zajmuje miejsce niepoślednie”.

Z fotelu, Hamlet, rubryka: Ruch umysłowy i artystyczny. Z teatru, „Czas” 1889,

nr 2 4 3 .

14 Kupiec wenecki, „Czas” 1 8 9 0 , nr 2 0 7 . Podobnie o roli Ładnowskiego pisano:

„W grze nie dostrzegliśmy żadnych sztuczek aktorskich, któremi się inni posłu­ gują, p. Ładnowski swoją naturalnością i prawdą potrafił wywołać daleko większy efekt”. Z fotelu, Hamlet, Rubryka; Ruch umysłowy i artystyczny. Z teatru, „Czas” 1 8 8 9 , nr 2 4 3 .

(7)

zaledwie pamięciowo ogarnąć rolę, wytworzyła ten styl, jaki krytyka warszawska wyśmiewa i karci.

A może w tej tak zwanej dawnej szkole krakowskiej chodziło tylko więcej o litera­ turę, a mniej o widowisko? Więcej o sztukę, a mniej o aktorów? Więcej o triumf moralny, a mniej o oklaski?15.

Wydaje się jednak, że w tym komentarzu Ehrenberg zbyt wysoko ocenił styl pracy aktorów krakowskich, z różnego bowiem rodzaju przekazów wiado­ mo, że aktorzy często nie umieli swoich ról na próbach, a te z kolei też czasem ograniczyły się jedynie do wspólnego przeczytania tekstu. Cotygodniowe pre­ miery skutecznie utrudniały rzetelną pracę.

Krakowskie czasopisma różniły się w ocenie poszczególnych przedsta­ wień czy gościnnych występów artystów. Czasem te rozbieżności ocen były bardzo znaczne - na przykład w „Kurierze Polskim” zachwyt wzbudzała gra Żelazowskiego i jego żony podczas benefisu Ruszkowskiego16; natomiast Ta­ deusz Pawlikowski ich występ ocenił bardzo nisko17. Podobnie z Rapackim w Kupcu weneckim - wzbudził entuzjazm recenzenta „Kuriera Polskiego”, podczas gdy dziennikarz „Czasu” zauważył, iż aktor był wyraźnie zmęczony „ciężką pracą we Lwowie”18.

Omawiając gwiazdorskie popisy, krytycy zawsze dorzucali opinię o stylu gry krakowskiego zespołu, informując, na ile lub czy w ogóle potrafili aktorzy dotrzymać kroku wybitnemu artyście. Sporo wówczas pisano o tak zwanym ensemblu, umiejętności gry zespołowej, „dostrojeniu się”. Większość aktorów miała swoje ulubione role i w nich się specjalizowała, wyjątkiem był Ład- nowski, który występował w rolach głównych w rozmaitych szekspirowskich przedstawieniach.

Informacja poświęcona publiczności, chociaż z reguły lakoniczna, była niezwykle ważna19. Reakcje widowni były najlepszą rekomendacją spektaklu. Szekspirowskie spektakle trwały z reguły dość długo, czasem do północy, i rze­ czywiście przedstawienie musiało intrygować, by widzowie nie opuszczali sali przed końcem. Najczęściej w przypadku gwiazd widownia doceniała talent

15 K .E ., Z teatru, „Czas” 18 9 4 , nr 108. 16 A.D., Z teatru, „Kurier Polski” 1 8 9 2 , nr 128. 17 „Czas” 1 8 9 2 , nr 107.

18 „Czas” 1 8 9 2 , nr 2 0 9 .

19 Pisano np.: Publiczność po każdym akcie oklaskiwała i wywoływała artystów. Było

to znowu wzorowe przedstawienie. Z fotełu, rubryka: Teatr. Poskromienie złośnicy,

(8)

aktora nie tylko brawami, ale też na przykład wręczając mu wieniec laurowy20. Mimo powszechnego przekonania wyrażanego na łamach prasy, iż widzowie cenią i lubią Szekspira, to jednak sporadycznie pojawiały się też opinie od­ mienne. Podkreślano wówczas, iż dramaturgia Anglika wymaga kompetencji odbiorczych, nie tylko znajomości literatury, struktury, kompozycji dramatu, ale również badań naukowych nad tą twórczością.

Niezawodnie, że aby dobrze ocenić i z prawdziwym zajęciem wysłuchać tej ko­ medii, trzeba, że tak powiemy, należeć do Shakespearowskiego bractwa i już nie tylko mieć upodobanie w teatrze i sztuce dramatycznej, ale także wyłącznie roz­ miłować się w angielskim dramaturgu. [...] Słyszałem też z kilku stron, że ci, którzy do tutejszego, jak go nazwałem, bractwa Shakespearowskiego należą, opu­ ścili teatr zadowoleni.

Od reszty publiczności wykształconej można było co najwięcej żądać mieć więcej uwagi i cierpliwości, lecz niczego więcej [...]21.

I wówczas z niejakim rozgoryczeniem konstatowano, iż publiczność ceni raczej prostą rozrywkę, niewyszukane sceny komediowe. A nawet w 1899 roku, po przedstawieniu komedii Wiele hałasu o nic, które odbyło się przy prawie pustej sali, padła ze strony recenzenta uwaga o nieaktualności Szeks­ pirowskich komedii:

[...] znawcy zaliczają ten utwór do najlepszych komedii wielkiego Anglika: nie­ którzy nawet do najlepszych komedii na świecie. Natomiast ogół nie potwierdza tego orzeczenia; i rzeczywiście jeżeli wielkie uczucia i wielkie natchnienia pozo­ stają niezmienne mimo przedziału wieków, to formy życia towarzyskiego ulega­ ją gruntownym i daleko sięgającym przeobrażeniom. Jeżeli zatem rozumiemy, oceniamy i odczuwamy bohaterów Szekspirowskich dramatów, to postacie jego komedyj są dla nas bardzo obce, a ich dowcipy, sentymenta, nienaturalne i nie­ wesołe. Prostota sytuacyj już nas nie bawi, a zawikłania i intrygi są zbyt naiwne. Jeszcze „Kumoszki z Windsoru”, choć trochę płaskie, zbliżają się najwięcej do nowoczesnych pojęć o technice scenicznej22.

20 Taki wieniec otrzymał m.in. Kotarbiński za rolę Hamleta. Z fotelu, „Czas” 1889, nr 9 9.

21 Autor podpisujący się pseudonimem Z loży I piętra, rubryka: Wiadomości arty­

styczne, literackie i naukowe, „Czas” 18 8 6 , nr 6 .

22 Rubryka: Z teatru. Wiele hałasu o nic, „Czas” 1 8 9 6 , nr 2 2 3 . Kilka lat wcześniej anonimowy redaktor „Kuriera Polskiego” pisał: „Mówią, że komedie szekspi­ rowskie są czasem zbyt brutalne i jaskrawe dla dzisiejszej publiczności, [...] Jak jednak nie oprzeć się potężnemu urokowi tego genialnego humoru, owianego tak pogodnym pobłażliwym na świat i ludzi poglądem, jak nie schylić głowy przed tą galerią nieporównanych karykatur, tchnących taką prawdą i życiem, jak nie ulec

(9)

Od 1893 roku systematycznie w roli recenzenta pojawia się Kazimierz Ehrenberg. Artykuły stają się dłuższe. Obszerniejsza i bardziej wnikliwa jest część poświęcona analizie i interpretacji tekstu Szekspira. Jednak z czasem zdecydowanie maleje zainteresowanie poetą ze Stratfordu23. W latach 1 8 9 9 - 1905, gdy teatrem kieruje Józef Kotarbiński, pojawia się w repertuarze jede­ naście tytułów wobec szesnastu za czasów poprzedniej dyrekcji, a i wznowie­ nia są znacznie rzadsze. Zauważalna natomiast jest zmiana jakościowa. Otóż wprowadzone zostają sztuki do tej pory okazjonalnie bądź wcale niewysta- wiane, jak: Komedia omyłek, Burza, Cymbelin, Koniec wieńczy dzieło (Wszystko

dobre, co się dobrze kończy). Zmianie ulega również struktura recenzji; następu­

je przesunięcie akcentów, istotniejsza staje się interpretacja sztuki, w mniej­ szym natomiast stopniu popisy aktorów. Nie ma też tak częstych wcześniej gwiazdorskich występów.

W roli recenzenta szekspirowskich przedstawień wystąpił Lucjan Rydel, który napisał obszerne omówienie Komedii omyłek oraz Burzy. Zamieszczo­ ny na pierwszej stronie tekst, poświęcony Komedii omyłek, rozpoczyna się od krótkiej historii szekspirowskich przedstawień na krakowskiej scenie. Autor wyraźnie dzieli spektakle na te wystawione przez stały zespół teatru oraz przedstawienia przywiezione przez gwiazdy. Analizując tekst Szekspira, szczegółowo omawia różnice między komedią Plauta Bracia a Komedią omy­

łek. Wszelkie zmiany, jakich dokonał Szekspir, świadczą według Rydla o ge­

niuszu autora Komedii omyłek. Do realizacji scenicznej zgłaszał Rydel jedno zastrzeżenie, mianowicie:

Wesoły nastrój wieczoru psuła niewłaściwa inscenizacja. Wprawdzie w tym sa­ mym układzie grywa się Komedię omyłek na niemieckich scenach, np. w Berlinie, niemniej jednak stokroć lepiej byłoby uniknąć wszelkich zmian dekoracyjnych przez złożenie jednej do wszystkich aktów dekoracji przedstawiającej plac pu­ bliczny. [...] O ile przerwy w poważnych sztukach Shakespeare’a nie rażą, o tyle farsa, jaką jest Komedia omyłek, rozdrobniona na siedem obrazów traci niezmier­ nie. Widz ma zbyt często i zbyt wiele czasu w przerwach zastanawiać się nad

nie-temu czarowi wielkiej poezji, która się nad tern wszystkiem unosi i nadaje ko­ mediom to, co z nich czyni arcydzieła literatury wszechświata trzeba patrzeć na rozpromienione śmiechem, twarze widzów trzeba słyszeć burze oklasków itp.)”. „Kurier Polski" 1 8 9 2 , nr 5 9.

Wspomina o tym Rydel: „Shakespeare dziwnie zaniechany ostatnimi czasy na scenie krakowskiej, stanął na koniec znowu przed naszą publicznością, której oddać trzeba tę sprawiedliwość, że zawsze kochała się w wielkim poecie angiel­ skim”. Lucjan Rydel, Komedia omyłek, „Czas” 1 9 0 1 , nr 4 6.

(10)

prawdopodobieństwem założenia sztuki, wesołość jego co chwila stygnie, śmiech ulatuje, komiczny nastrój wietrzeje24.

Równie wyczerpujący charakter ma recenzja Burzy. Zawiera uwagi o ge­ nezie utworu oraz nakreśla jego problematykę:

Na takim tle rozgrywa się dramat ludzkich namiętności, dramat psychologiczny pomiędzy rozbitkami wyrzuconemi na wybrzeże zaklętej wyspy. O władzę, o ber­ ło, choćby kosztem przelanej krwi bratniej, toczy się walka. [...] Z całego poema­ tu wieje przedziwny optymizm, oparty na doświadczeniu życia i na znajomości ludzkiego serca25.

Z wielkim uznaniem pisał o rolach Popławskiego, Ordonówny, Zawadz­ kiego oraz Zelwerowicza, który zdaniem Rydla mógłby zagrać też Falstaffa w Kumoszkach czy też rolę w Henryku IV.

Dramaturgia Szekspira zajmowała miejsce szczególne; traktowana jako klasyka o walorach w zasadzie niepodlegających dyskusji. Z reguły krytycy obecność utworów wybitnego dramatopisarza na scenie uważali za sprawę oczywistą. Tragedie uznane zostały za źródło ponadczasowej wiedzy o człowie­ ku, jego psychice, namiętnościach, instynktach. Ponadto zawierały, zdaniem krytyki, wiele cennych spostrzeżeń o charakterze filozoficznym. Natomiast przedstawienia komediowe nie służyły tylko zabawie, lecz zwykle skrywały głębszą myśl. W tworzeniu sytuacji komicznych mistrz ze Stratfordu, według recenzentów, nie ma sobie równych. Podziwiano i konstrukcję dramatów, i wy­ obraźnię kreującą fantastyczne światy, piękny poetycki język oraz wyczucie sceny. Wszystkie te zalety sprawiały, iż utwory Szekspira uznawano za znako­ mity materiał dla artystów i ucztę duchową dla widzów.

S h a k e s p e a r e in t h e C zas Daily ( 1 8 8 5 - 1 9 0 5 )

A b s tr a c t

The article contains analysis of Shakespeare’s plays staged in Krakow. The author shows how the public interest in Shakespeare’s dramatic works has changed over the years and what aspects of plays absorbed close attention. The research covers also performances of stars in outstanding Shakespearean roles.

24 Ibidem.

25 Rydel pisał także: „Wczorajsze przedstawienie świadczy o niezwykłej czci dla arcy­ dzieł poezji. Co tylko dało się zrobić w naszych warunkach, wszystko zrobiono, nie szczędząc trudów ni kosztów”. Lucjan Rydel, rubryka: Z teatru, „Czas” 1 8 9 1 ,n r7 5 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

dr Honoraty Limanowskiej-Shaw uzmysłowił nam, że podstawą każdego leczenia endodontycznego jest nale- żyte opracowanie kanałów korzeniowych i znalezienie tych,

Koncepcja Teatru Rapsodycznego w recenzjach Karola Wojtyły 121 Zwierciadło sztuki może stać się „sumieniem” życia pod warunkiem, że artysta trafnie dobierze i

W biurze zawodów możliwe będzie zgłoszenie nowych uczestników oraz dokonanie opłaty startowej: 5km i 10km - 50 zł, Nordic Walking - 40 zł Przy odbieraniu pakietu startowego

Stale wzrasta liczba pacjentów wymagających długotrwałego leczenia na oddziałach intensywnej terapii, co wynika ze starzenia się społeczeństwa i rozszerzenia wskazań do leczenia

Narysuj wykresy zdań, nazwij części zdania i zadaj właściwe pytania.. Dwa białe króliki zjadły ze smakiem

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli"1. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

Wychowawca w porozumieniu z innymi nauczycielami pracującymi w grupie ustala temat wiodący na kolejny tydzień. Nauczyciel wychowawca w ciągu tygodnia gromadzi wypracowane materiały

Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk w odpowiedzi na diagnozę sporządzoną przez doradców metodycznych RODNiIP „WOM” w