• Nie Znaleziono Wyników

Powstanie kościuszkowskie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Powstanie kościuszkowskie"

Copied!
154
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)
(8)
(9)

(4SF# - 400 O)

Stanisław S chnur-P epłow ski.

E

l

■ W ó

N A K ŁA D EM KSIĘGARNI JAKUBOWSKIEGO & ZADUROWIGZA.

Z drukarni i litografii Pillera i Sp.

(10)

13 Biblioteka

U * Główna

\52#k

(11)

jN)J

r^ r ^ a k a z a n a przez sejm grodzieński redukcya wojska ko­ ronnego i litewskiego dała hasło do wybuchu powstania, które w cichości przygotowywało się już od roku. W myśl uchwały Rady nieustającej, powziętej w pierwszych dniach marca 1794 roku, wojsko koronne liczyć miało 8.865, lite­ wskie tylko 6.584 żołnierza. Igelstrom i wierny jego służka, samozwańczy hetm an Ożarowski, starali się, o ile możności, przyspieszyć dzieło rozbrojenia Rzeczypospolitej, lecz brak pieniędzy, potrzebnych na opłatę żołdu zaległego i pensyj oficerom i szeregowcom, którzy mieli być odprawieni, stawał na przeszkodzie urzeczywistnieniu rychłemu tych zdradzie­ ckich zamiarów. Mimo to jednak Rada Nieustająca, ulegając wpływom Igelstroma, uchwaliła już w dniu 22 lutego 1794 roku bezzwłoczne przeprowadzenie redukcyi wojska, która najdalej do połowy marca t. r. miała być ukończoną. Opor­ nym dowódzcom zagrożono, iż każdemu zatrzymanemu wła- snowolnie oficerowi, czy szeregowcowi zmuszeni będą wy­ płacić z własnej kieszeni żołd bieżący.

Pierwszy chorągiew powstania rozwinął Antoni Madaliń- ski, brygadyer kawaleryi narodowej, który na czele siedmiuset ludzi w dniu dwunastego marca wypowiedział posłuszeństwo Radzie nieustającej i z Ostrołęki ruszył wzdłuż granicy pru­ skiej pod Kraków. Nie bawiąc się w pisemne protesty i u n i­ wersały, rozpoczął przeciw Prusakom walkę w Sreńsku, gdzie

(12)

zagarnął w niewolę cały szwadron huzarów-, zniósł pomniej­ sze komendy pruskie w Wyszogrodzie, w~ Starej Rawie, w Inowłodzu i w dniu dwudziestego pierwszego marca przeszedłszy przez Pilicę, znalazł się pod Opocznem. Po d ro ­ dze zabierał sprzęt wojskowy pruski i pieniądze, nie czy­ niąc wszakże żadnej szkody zaskoczonym znienacka urzędni­ kom. Warszawska koinisya wojskowa ogłosiła w dniu 22 marca Madalińskiego buntownikiem i zdrajcą, podczas gdy śmiały brygadyer z końcem tego miesiąca znajdował się już w Kielcach. W pościg za Madalińskim wTyszedł z Warszawy jen erał Tormasow a równocześnie zalecił Igel- strom dowódcy załogi rosyjskiej w Krakowie, Łykoszynowi, by połączył się z tym korpusem. W dniu dwudziestego trze­ ciego marca Rosyanie opuścili Kraków bramą sławkowską, Kościuszko zaś, przebywający tajemnie w Podgórzu, tegoż samego dnia wieczorem przybył do miasta i stanął kwaterą w pałacyku Wodzickiego, za szewską furtą. O przyjeździe jego doniosła w drwiącym tonie Gazeta Nenwiedsha pisząc, iż do Krakowa od strony Podgórza przyb}d’ szlachcie polski bryczką i nazajutrz wypowiedział wrnjnę carowej i królowi pruskiemu.

Dzień dwudziesty czwarty marca pamiętnym będzie zarówno dla Krakowa, jak i dla całego narodu Zamknięte od rana bramy miejskie, z rozkazu komendanta Wodzickiego, dały poznać ludności, iż gotuje się coś niezwykłego. Sam pan prezydent miasta Krakowa, Filip Nereusz Lichocki, tar- gowiczanin i uległy sługa każdej władzy, nie wiedząc o ni- czem zgoła, w niemałym znalazł się kłopocie, zwłaszcza gdy się dowiedział, że pospólstwo się burzy i że rajcę Ka- sparego, utrzymującego pocztę, wzięto pod straż. Z niepe­ wności tej wyzwoliło Lichockiego dopiero wezwanie Wo­ dzickiego, by zwołał na ratusz urzędników i mieszczan celem powitania Naczelnika n a r o d u , Kościuszki, przedtem zaś, aby się stawił u jenerała w kwaterze. Po krótkiej n a ­ radzie z rajcami, pospieszył Lichocki wraz z dodanymi sobie w asystencyi Czałczyńskim, Wytyżkiewiczem i Krzyżano­ wskim do mieszkania Wodzickiego. Przyjęty niezbyt życzli­ wie przez gospodarza domu , który mu wyrzucał, iż wiedząc

(13)

•o wyjściu Łykoszyna, jego o tem nie uprzedził, zdołał wreszcie przerażony Lichocki wykrztusić przygotowany kom­ plement dla Kościuszki. Wysłuchał takowego z wrodzona sobie dobrocią Naczelnik i zbliżywszy się do prezydenta, ujął go za pas, mówiąc te słowa :

— Mospanie prezydencie! Nie wchodzę ja w to, jaki W P an byłeś względem Moskali, ale się spodziewam, że i dla mnie będziesz grzecznym — poczem zalecił mu udać się na ratusz, zapowiadając swe rychłe przybycie. Przedtem jednak udał się — jak głosi tradycya — Kościuszko wraz z Wodzickim do pobliskiego kościoła Kapucynów, gdzie ■w loretańskiej kaplicy zakonnik po cichej mszy poświęcił

ich szable.

— Daj Boże zwyciężyć, lub zginąć! — miał wyrzec przy tej sposobności Kościuszko.

Z Bogiem więc rozpoczynał Naczelnik dzieło oswobo­ dzenia narodu.

Tymczasem w rynku gromadził się lud ciekawy i pa- tryoci, kupiąc się koło ustawionych w linii dwu batalionów z pułków piechoty Wodzickiego i Czapskiego, które wraz z kilkuset żołnierzam i, oddalonymi z powodu redukcyi a utrzymywanymi kosztem Wodzickiego, tworzyły szczupły zawiązek sił narodowych. Garść jazdy i dwie trzyfuntowe armatki, szczęśliwie ukryte przed Rosyanami, stanowiły do­ pełnienie siły zbrojnej, regularnej, na której widok westchnąć miał serdecznie Kościuszko i rzec z cicha do bliższego oto­ czenia: „Za mało nas panowie bracia, aby zwalczyć trzy mocarstwa, ale dosyć, żeby bez czci nie zginąć...*

Wszedłszy do rynku około godziny dziewiątej rano ulicą Szewską w towarzystwie Wodzickiego, Linowskiego, kasztelana Dembowskiego i ks. Dmochowskiego, polecił Ko­ ściuszko odczytać akt powstania Linowskiem u, poczem od­ bierał przysięgę od Wodzickiego, podpułkownika Krzyekiego i. majora Lukke oraz od wszystkich oficerów. Następnie z wzniesioną ku niebu prawicą sam narodowi przysięgał w te s ło w a :

„Ja Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga -całemu narodowi polskiemu, iż powierzonej mi władzy na

(14)

_ 4

-niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie jej dla obrony: całości granic, odzyskania samowładności narodu i u g ru n ­ towania powszechnej wolności używać będę. Tak mi Panie Boże dopomóż i niewinna męko Syna Je g o t{.

Scenę przysięgi uwiecznił obraz Michała Stachowicza,, krakowianina, zaś miejsce, w którem Naczelnik dokonał tego aktu, wskazuje tablica, umieszczona na prawo od chodnika,, wiodącego do Sukiennic z ulicy Szewskiej.

W podniosłym nastroju wysłuchały zgromadzone na. rynku tłumy słów przysięgi Naczelnika, poczem w sali r a ­ dnej w ratuszu zebrali się szlachta i mieszczanie celem podpisania aktu powstania. Cały ratusz przepełniony b ył ludem. Kobiety, młodzież i obywatele zajęli nietylko salę, ale nawet wszystkie okna obsadzone były ciekawymi. Mło­ dzież przybyła przybrana w bandolety z n a p i s a m i : W olność

lub śm ierć — Równość, W olność, Jedność i Niepodległość - Vivat Kościuszko ! — Z a Praiua i Wolność — Z a K raków i Ojczyznę i t. d.

Zebranie było burzliwe. W oczekiwaniu na przybycie Kościuszki skracano sobie czas pogróżkami, zmierzonemu przeciw Lichockiemu. Podnosiły się w tłumie głosy : „gilo­ tyny na prezydenta !u które nie mało trwożyły i tak już tchórzem podszytego dygnitarza. Uciszyła się wrzawa z chwilą ukazania się Kościuszki, który powitał zgromadzenie temi prostemi słowy: „Mości panowie! W obronie ojczyzny ró­ wność u mnie popłaca i dlatego tak żyd, chłop, szlachcic, ksiądz i mieszczanin równego u mnie są s za cunku, który od wielu wezwany i zaproszony od różnych obywateli i m a­ gnatów listam i, w dzisiejszem dziele mam uczynić usługę W. Panom. Nie będę ja tu wzywał nikogo do przysięgi, bo ten interes równie jest tak moim, jak W. Panów interesem w spólnym ; ale niech akt insurekcyi naszego narodu odczyta IMć Pan szambelan Linowski.u

Czytał więc Linowski ów akt powstania obywatelów, mieszkańców województwa krakowskiego, przygotowany już wcześniej a rozpoczynający się od słów: „Wiadomy jest światu stan teraźniejszy nieszczęśliwej Polski. Niegodziwość dwóch sąsiedzkich mocarstw i zbrodnie zdrajców ojczyzny

(15)

'.pogrążyły ją w przepaść...“ Wymieniwszy w wstępie doznane ze strony Rosyi i Prus uciski, głosił ów dokument zamiar uwolnienia Polski od obcego żołnierza, przywrócenia jej gra n ic , wytępienia wszelkiej przemocy obcej i domowej, ugruntowania wolności narodowej i niepodległości Rzeczy­ pospolitej na zasadzie konstytucyi Trzeciego Maja. W ten sposób zredagowany akt był zarazem p ro te ste m , przeciw oszczerczym oskarżeniom Berlina i Petersburga, pomawiają­ cym stronnictwo patryotyczne w Polsce o tendencye jako­ bińskie, a równocześnie wyłączając Austryę z grona prze­ śladowców polskiej narodow ości, miał na celu pozyskanie jej neutralności w pierwszych choćby chwilach powstania. Ody skończył Linowski odczytywanie aktu, huczne zagrzmiały w sali okrzyki. Za przewodem kasztelana Dembowskiego rzucili się zebrani do podpisywania aktu niepodległości i nie­ bawem tysiączne podpisy pokryły ten pamiętny dokument. Mimo zapału wszakże, jaki zapanował w Krakowie, nie łudził się Kościuszko co do słabiuchnych sił powstania. Lubo ogół wojsk narodowych dochodził do dwudziestu sie­ dmiu tysięcy kołnierza, jednakowoż poszczególne tegoż od­ działy, rozrzueone po całym kraju, pozostawały w najsm u­ tniejszym stanie. Od trzech kwartałów pobierając zaledwo cząstkę żołdu, pozbawione arm at batalionowych i amunicyi, którą komisya wojskowa pod rachunkiem na salwy w dnie galowe wydawała, strzeżone były siły polskie przez korpusy wojsk carowej, zajmujące wszystkie ważniejsze punkty stra ­ tegiczne. Jen e rał kwatermistrz rosyjski Pistor obsadził woj­ skiem wszystkie gościńce, łączące^ Kraków z Warszawą, Wil­ nem i Kijowem i opasawszy stolicę potrójnym kordonem wojskowym sprawił, iż z chwilą wybuchu powstania w Kra- 'kowie znalazł się Kościuszko, gdyby na wyspie, opasanej dokoła wojskami rosyjskiemi. Nie tracił wszakże Naczelnik nadziei, iż podoła temu ciężarowi nadludzkiemu, jaki z głó- wnem dowództwem złożono na jego ramiona i u stóp ołta­ rza szukał siły wyższej, natchnienia. Wprost z ratusza dwu­ dziestego czwartego marca podążył Kościuszko do kościoła Panny Maryi, gdzie z przygotowanego podniesienia powtó­ rz y ł przysięgę narodowi, a następnie — jak chce podanie —

(16)

- 6

udał się do klasztoru św. J a n a , aby z rąk przełożonej tego- klasztoru, czczonej powszechnie dla swych cnót i świąto­ bliwości, Magdaleny Grastylanki, otrzymał błogosławieństwo. Zaraz też w pierwszym dniu powstania ukazały się dwie odezwy Naczelnika do obywatelstwa i do wojska.

Odezwa do obywatelstwa brzmiała jak n a stę p u je : „Po tylekrotnie do was szanowni obywatele do ratowania uko­ chanej ojczyzny .wzywany, stawam na czele podług wTaszej woli. Już jest ostatni moment, w którym rozpacz w pośród, wstydu i hańby oręż do rąk naszych wkłada W pogardzie śmierci jest jedna nadzieja naszego i przyszłych pokoleń, polepszenia losu. Nie dajmy się zatrwożyć przestrachem nie­ przyjaciół na zgubę naszą zmówionych. Pierwszy krok do zrzucenia z nas jarzm a jest odważyć się być wolnym. P ier­ wszy krok do zwycięstwa poznać się na własnej sile. Oby­ watele! Województwo krakowskie dało wam piękny przy­ kład. Ofiarowało ojczyźnie kwiat młodzieży swojej, uchwa­ liło pobór pieniężny, przyrzekło wszelką pomoc dla obroń­ ców kraju. Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam. E t o ­ sie nie wiąże z tymi, którzy krew swoją dla ojczyzny wy­ lać przysięgli, albo przeciw niej co zamyśla lub obojętnym, się być okaże, wszystko to jest zbrodnią publiczną. P r z y ­ siągłem narodowi mocy mi powierzonej nie używać na cele uboczne; lecz oświadczam razem, iż ktokolwiek będzie co- przeciw związkowi naszemu czynił, taki jako zdrajca i nie­ przyjaciel kraju do sądu kryminalnego oddany zostanie. Grzeszyliśmy aż nadto pobłażaniem i dlatego ginie Polska, że nigdy w niej publiczna zbrodnia ukaraną nie została. Bierzmy teraz inny sposób postępowania: cnoty i obywa­ telstwo nagradzać a zdrajców i zbrodnie karać.“

Niemniej lakonicznie i stanowczo brzmiała odezwa do wojska: „Tadeusz Kościuszko siły zbrojnej narodowej, woj­ ska polskiego i litewskiego najwyższy naczelnik. Przysię­ gliśmy koledzy nieraz ojczyźnie naszej być wiernymi i da­ liśmy tego dowody. Dotrzymamy tej jeszcze wierności i te­ raz, gdy przemoc niedosyć mając na podziale ziemi naszej, chce nam wydrzeć oręż, a rozbrojonych na ostatnią nędzę- i szyderstwo wystawić. Obróćmy go do piersi nieprzyjaciół.

(17)

naszych. Wydźwignijmy ojczyznę z niewoli. Powróćmy świę­ tość imieniowi Polaka a samowładność narodowi.u

Równocześnie chcąc sobie zapewnić neutralność Austryi, wystosował Kościuszko do komendanta cesarskiego pasu granicznego, kapitana Webera, list następujący: „Gdy z woli i za wezwaniem całego polskiego narodu przedsięwziąłem sprawiedliwą obronę mojej ojczyzny, tedy w imieniu narodu daję p. Weberowi, kapitanowi i komendantowi pogranicznych krajów Jego c. k. Mości to zapewnienie, iż już na dniu 23. marca 1794 zaleciłem wszystkim moim komendantom i urzę­ dnikom c e ł , aby granicę państw cesarskich szanowali, aby ich obywatelom w7szelki przewóz i transporta jakiegokolwiek bądź rodzaju równie jak dotąd były wolne i pozwolono; w przypadku zaś, jeśliby który z moich podkomendnych lub mieszkańców Polski dopuścił się jakowej niesprawiedliwości, natychm iast ukaranym będzie i uczyniona szkoda nagro­ dzona zostanie, słowem, aby we wszelkim względzie, (jak dla przyjaznych sobie ludów przystoi), zgoda i najlepsza harmonia zachowana była. Do tego zapewnienia łączę oraz p ro śb ę , aby pan komendant był tak łaskaw i rozkazał ni­ niejsze zapewnienie ogłosić mieszkańcom pogranicznym oraz donieść o tern właściwej sw7ej zwierzchnościu. Z listem tym wyprawiony kapitan Usielski uzyskał w Podgórzu wypuszcze­ nie na wolność tych wszystkich osób, które Weber po ode­ braniu pierwszych wiadomości o wybuchu rewolucyi zatrzy­ mał. Postępek ten zdawał się zapowiadać neutralność ze strony wiedeńskiego rządu.

Odezwy do obywateli i do wojska wywołały potępia­ jące deklaracye ze strony posłów rosyjskiego i pruskiego w Warszawie, zaś Stanisław August uniwersałem z dnia 2. kwietnia t. r. nazwał powstanie krakowskie buntem i po­ lecił pojmanie sprawców rewolucyi oraz oddanie ich pod sąd lnstygator koronny Krajewski, nie chcąc z urzędu ści­ gać przewódców powstania, usunął się od obowiązków; miej­ sce jego zajął Rogoziński.*)

*) T. Korzon : „W ew nętrzne dzieje Polski za Stanisław a Augusta*4. (Kraków 1886). T. IV. Cz. Ił. str. 272, 354. — P am iętniki ks. A.

(18)

Kito-__ 8 —

Z pogróżkami Stanisława Augusta nie liczył się K ra­ ków. Pierwsza władza, która powstała obok osoby Naczelnika była komisya porządkowa województwa krakowskiego, w któ­ rej pod przewodnictwem Stefana Dembowskiego, kasztelana 'Czechowskiego zasiedli Sebastyan i Teodor Dembowscy, Ignacy D em biński, Józef Jordan, Andrzej Śląski, Stanisław Miero- szewski, Wojciech L in o w sk i, Piotr Bernier, ks. Józef Bogu­ cki, ks. Teodor S ołtyk, ks. Wincenty Łańcucki, J a n Ś n ia­ decki, Franciszek S ch aid t, Feliks Radw ański, Józef Czech, Józef Sołtykowicz, Fryderyk Klosze, Ludwik Przanowski i Kasper Meciszewski jako sekretarz. Komisya ta wraz z usta­ nowionym w dniu 28 kwietnia t. r. sądem k ry m in a ln y m , z ośmiu członków złożonym, były w pierwszych chwilach powstania jedynemi w ła d z a m i, wykonującemi rozkazy N a­ czelnika.

Główna kwatera Naczelnika mieściła się w „szarej ka- mienicyu, (dziś Rynek 1. 6), podczas gdy wT roku 1777 mie­ szkał Kościuszko jako kapitan inżynieryi na drugiem piętrze w kamienicy, oznaczonej dziś 1. 45. (Rynek).

Mimo powszechnego ubóstwa, Krakowianie nie poską­ pili ofiar materyalnych na cele powstania. Zaraz w pierw­ szym dniu powstania złożono stosunkowo liczne datki za­ równo w gotowiźnie, jak w broni, prochu, ołowiu, w ko­ niach, bydle, bieliźnie i kosztownościach. W liście składko­ wej z owego dnia nie przodują bynajmniej ofiarnością m a ­ gnaci. Natomiast widzimy na niej Kapostasa z datkiem 5.000 sztuk kos i Józefa Heitzingera, który zaofiarował kos tysiąc.

Ksieni zwierzynieckich Norbertanek pospieszyła z ofiarą dwu armatek, dwu moździerzy i siedmiu szmigownic. Ga­ bryel Taszycki złożył na cele narodowe dwie wazy srebrne

wieża. (Lwów 1882). t. II. str. 235 — 23.9. — S tanisław a lir. W o d z i c k i e g o

„W spom nienie z przeszłości4'. (Kraków 1873). str. 327 — 330. — P am ię­ tniki F ilip a Liełiockiego. (Kraków 1891). str. 15 — 24. — „Tadeusz Ko- ściuszko“ przez F ran ciszk a Rychlickiego. (Kraków 1871). str. 169—176. — „Tadeusz K ościuszko44 przez K aro la Falkensteina. (W rocław 1827). str. 207. — „Kraków w czasie pow stania K ościuszki44 przez dr. K lem ensa Bukowskiego. (Kraków 1893). str. 12, 18, 22, 23.

(19)

.z blatami, 10 półmisków, 2 tace, 4 miseczki, 2 pary lichta­ r z y , parę imbryków, (wszystko s r e b rn e ),— nadto dukatów siedmdziesiąt i 480 złotych polskich w gotowiźnie. Andrzej Slaski dostawił sześciu kawalerzystów z bronią i żołdem miesięcznym, 1.000 łokci płótna i 35 korcy mąki. Nawet skąpy Lichocki zdobył się na ofiarę cennej broni, którą po­ siadał w domu, oraz dwunastu czerwonych złotych w go­ tówce. Natomiast cechy piekarski i kramarski dały zaledwo po jednym bębnie, zaś nie rzadko w spisie ofiar figuruje tylko stara bielizna na flejtuchy obok nazwisk wcale zna­

cznych. Nawet wieśniacy z okolic Krakowa spieszyli z hoj- nemi ofiarami do Kościuszki. Galarnicy z Czernichowa: Woj­ ciech S ro k a, Tomasz Brandys i Ja n Grzywa przystawili dwadzieścia galarów i złożyli nadto trzydzieści dukatów na utrzymanie flisaków, wywołując swą ofiarnością serdeczne dzięki Naczelnika. W tych to dniach, pełnych zapału i n a ­ dziei, zasadzić miał Kościuszko na pamiątkę rozpoczęcia walki d r z e w o w o l n o ś c i , jakich tysiące sadzono wówczas w Ameryce północnej i we Francyi. Drzewo to ocalało dziwnem losów zrządzeniem. Jest niem — jak głosi trady­ c j a krakow ska— ów wiąz wspaniały, stojący w zagłębieniu na plantach, między ulicą Lubicz a Szpitalną.

Kościuszko, przyuczywszy się w wojnie amerykańskiej stwarzać armię z niczego, niezmordowanym był w pracy. W kilka dni zrobił więcej, niżby inni zdziałali w pół roku. Z jego rozkazu pościągano ze sklepów zapasy prochu; w kla­ sztorach dzień i noc robiono ładunki. Z kościołów pod do­ zorem księdza Sołtyka zabrano wszelkie zbędne srebra, z kas sumy depozytowe. Kobiety szyły bieliznę, skubały szarpie, zarzuciwszy modne fryzury, piętrzące się w kilka kondygna- cyi, nosiły włosy obcięte po szyję a przez czoło związane wstążką — dla oszczędzenia czasu. Dostawieni przez gminy kosynierzy, po jednemu z pięciu dymów, ćwiczyli się w obro­ tach wojskowych.

Do pierwszych dni kwietnia dostawiono 2.000 kosy­ nierów, gdyż jakkolwiek pierwotnie postanowiono powołać pod broń wszystkich mężczyzn między ośmnastym a dwu­ dziestym ósmym rokiem życia, to jednak później komisya

(20)

— 10

-porządkowa zmieniła rzeczoną uchwałę o tyle, iż w ciągu dni trzech miano dostawić z każdych pięciu dymów jednego zbrojnego w karabin lub w p ik ę , zaś w ciągu następnych trzech tygodni cała ludność męska między 28 — 40 rokiem życia, uzbrojona w karabiny, fuzye i pałasze, odprawiać miała w niedzielę i święta ćwiczenia zbrojne po wsiach i miasteczkach..

W czasie tych przygotowań z gorączkowym prowadzo­ nych pospiechem w Krakowie, rozpoczęły się już kroki n i e ­ przyjacielskie między wojskiem narodowem a Rosyanami. Wodzicki bowiem dowiedziawszy się z ust Lichoekiego, iż Łykoszyn wraz z załogą krakowską pociągnął w kierunku Pińczowa, wysłał stojącemu tamże brygadyerowi Manżetowi rozkaz uderzenia na Rosyan. Manżet liczył do ośmiuset ludzi jazdy, a nadto Wodzicki bocznemi drogami posłał mu stu grenadyerów. Były to więc siły dostateczne do zniesienia Łykoszyna. Jednakowoż Manżet, nie czekając na przybycie piechoty, ruszył w pochód i nocą, niepostrzeżenie dotarł do Iiozubowa, gdzie w zabudowaniach dworskich rozłożył się Łykoszyn wraz z piechotą, dwoma działami i z jazdą. Oficerowie rosyjscy z Łykoszynem na czele siedzieli we dworze przy śniadaniu, którem ich raczył Lenartowicz, peł­ nomocnik tamtejszy, gdy nagle w dziedzińcu rozległy się strzały i krzyki. Podjazd Manżeta, z dwudziestu ludzi zło­ żony, wpadł na dziedziniec i jął rąbać zaskoczonych z nie- nacka sałdatów, podczas gdy drugi, również nieliczny od- działek, uderzywszy na stodoły, w których umieścili się dra­ goni, wprawił ich w straszliwy popłoch.

Skorzystał z tego Lenartowicz i chwyciwszy oficerski s z p o n to n , zastąpił drogę zgromadzonym w izbie oficerom, i zawezwał ich do poddania się. Oficerowie oddali mu swe szpady i gdyby w tej chwili Manżet silniej nastąpił, noga- by nieprzyjacielska nie uszła z tej matni. Tak się jednak nie stało. Manżet nie wsparł atakujących. Rosyanie przeto zoczywszy szczupłą garstkę napastników, jęli ich prażyć ka­ rabinowym ogniem z pod wozów wiedzionego z sobą taboru i ze stodół. Polacy musieli się cofnąć, a wówczas i oficero­ wie rosyjscy odzyskali odwagę. Gromadnie rzucili się na

(21)

Lenartowicza i wyparli go na dziedziniec, gdzie Łykoszyn jednem cieciem pałasza w głowę powalił go na ziemię. L e ­ nartowicza, porzuconego na pobojowisku, chciano następnego dnia pochować. Sprowadzono nawet księdza z Młodzów, by zwłoki pokropił święcona woda i wówczas ktoś z obecnych zauważył, że rzekomy nieboszczyk poruszył ręką. Przy po­ mocy felczerów zdołano odratować nieszczęśliwego, który z blaszką, wprawioną w rozmiażdżoną czaszkę, przeżył jeszcze lat kilka.

Z chwilą uwolnienia oficerów rosyjskich bójka bezła­ dna przemieniła się w regularną bitwę. Na wzgórzu, opodal od dworu, stanął Manżet w szyku bojowym a równocześnie Łykoszyn, sformowawszy swój batalion w kolumnę, ustawił dwa działa na froncie i wypchnął dragonów na harce. Prze­ ciwników dzieliła łą k a , przerżnięta Mozgawą. Niedługo wszakże trwały utarczki hareowników, gdyż strzały dział rosyjskich spędziły nacierających jeźdźców polskich z pola,, poczem Łykoszyn ruszył w pochód na Nowe Miasto. W ślad za nim rzucił się i Manżet, który niepokojąc go nieustannie zdołał wprawdzie zabrać tabor rosyjski z czterdziestu powó- zek złożony i schwytał w niewolę żonę Łykoszyna, ale nie zdołał przeszkodzić połączeniu się jego z głównemi siłami rosyjskiemi. Wodzicki, naoczny świadek tego spotkania, które się odbyło w dniu dwudziestego piątego m arca, pomawia Manżeta o chciwość, iż rozmyślnie osłabił swe siły, odse- łając zagarnioną zdobycz pod silną osłoną do Pińczowa... Kozacy nie omieszkali mścić się w pochodzie przez wsie przydrożne. W Rudawie kozactwo dzieci nadziewało na spisy i wrzucało w podpalone przez siebie budynki. Rabowała też, mordowała i puściła z dymem dzicz moskiewska budynki dworskie w Nieprowicach. Na odwrót znów chłopi znęcali się bez litości nad schwytanymi sołdatami. Na rozstajnej drodze pomiędzy Niegosławicami a Biskupicami gromada chłopów chciała zakopać żywcem schwytanego marodera ro­ syjskiego, którego po długich targach wykupił z ich rąk za. kwotę dwudziestu złotych Wodzicki i zabrał ocalonego z sobą do domu rodziców w Złotej. Dragon ów, Iwan Wasylewicz. Czerńigów, został opatrzony przez felczera i ślubując dor

(22)

zgonną wdzięczność swemu wybawcy, przebywał w jego domu spokojnie, aż do dnia piątego kwietnia, to jest do chwili, w której dowiedział się od czeladzi, że Denisów po­ bity pod Racławicami znajduje się w Szkalmierzu. W Iw a ­ nie Wasylewiczu, odezwała się natychm iast szeroka natura. Począł wymyślać, iż odmawiają mu wódki i zażądał widze­ nia się z Wodzickim, którego powitał temi słowy : Poczekaj wraży synu ! To ty się tak ze mną obchodzisz, że ani wódki, ani wina, ani mięsa nie dajesz... Poczekaj, niechno tu nasi przyjdą, powiem, żeś mię tak porąbał!... Oburzony tą mową Wodzicki, kazał dać Moskalowi garniec wódki, myśląc, że „przed wieczorem dyabli go wezmą jak swegou. Nic mu to wszakże nie zaszkodziło a za doznaną gościnność odpłacił się dzielny Iwan w ten sposób, że po wyjeździe Wodzickich ze Złotej, wywiedziawszy się o miejscu, w którem ukryli srebra, wskazał je sprowadzonym przez siebie rabusiom.

Prócz starcia pod Kozubowern, nastąpiły w dniach 29. i 31. marca utarczki pod Opatowem i Skalmierzem między oddziałami polskimi, dążącymi pod Kraków, a usiłującymi im przeciąć drogę korpusami rosyjskimi Racłimanowa i Tor- masowa. W Skalmierzu naczelne dowództwo nad połączonymi korpusami rosyjskimi objął w dniu drugiego kwietnia wy­ słany przez Igelstroma Denisów. Siły jego składały: cztery bataliony muszkieterów, batalion g re nadyerski, dwie kom­ panie strzelców, trzynaście szwadronów jazdy, dwa pułki kozaków i czternaście dział polo wy eh.

Czas nam wszakże powrócić do głównej kwatery Ko­ ściuszki, do Krakowa.

Po tygodniowem przygotowaniu wyruszył Naczelnik w pole na czele trzech pułków piechoty, (Wodziekiego, Czap­ skiego, Ożarowskiego), w sile około 2.G00 ludzi i armat dwu­ nastu, w dniu 1 kwietnia. Kosynierów, świeżo zaciężnych liczono do dwóch tysięcy. Pierwszy postój wypadł mu pod Lubożycą, o dwie miłe od Krakowa, gdzie połączył się z j a ­ zdą Madalińskiego, wiodącego z sobą dwa szwadrony pułku ks. Wirtemberskiego, oraz z brygadą Manżeta w łącznej sile około 1.600 koni. Tak więc cały korpus Kościuszki

(23)

dził do sześciu tysięcy głów, których część trzecią tworzył włościanin, oderwany wprost od roli, zbrojny w kosy je d y ­ nie i nieostrzelany w boju. Kosynierzy tworzyli batalion, t. zw. grenadyerów z milicyą krakowską, lub też ochotnicze

oddziały, zbierane przez braci Śląskich, Taszyckiego i natu- ralizowanego Francuza Berniera. Drugi postój przypadł N a ­

czelnikowi pod Koniuszą, sL.d ruszywszy ku Skalmierzowi, dowiedział się, że Rosyanie znajdują się w okolicy Działo­ szyc. Idąc nocą, znalazł się Kościuszko o świcie dnia 4 kwie­ tnia naprzeciw wsi Kośeiejowa, gdzie zoczył nieprzyjaciela, ciągnącego ku Racławicom. Był to generał Tormasów, wy­ słany przez Deuisowa na czele dwu batalionów piechoty, dwóch kompanij strzelców, sześciu szwadronów jazdy, pułku kozaków i ośmiu dział. Sam Denisów pozostał w Skalmie- rzu, skąd też uwiadomiony przez Tormasowa natychmiast wyruszył ua miejsce spotkania. Pozycya, zajmowana przez Rosyan była tak silną, iż Kościuszko postanowił zachować postawę obronną. Od nieprzyjaciela, ustawionego na stromem wzniesieniu, dzielił go parów, zarosły gęstym lasem. W oj­ skiem swem rozporządził Naczelnik w sposób n astęp u ją cy :: Na środkowem wzgórzu ustawił kosynierów i jeden batalion piechoty, lewe skrzydło, zasłonięte laskiem, tworzyły dwie kompanie piechoty i oddział strzelców, podczas gdy na pra­ wem skrzydle stanęła jazda. Kilka na prędce usypanych bateryj broniło obu skrzydeł. Zajączek dowodził lewem, Wo- dzicki prawem skrzydłem, Kościuszko zaś zachował sobie komendę środka swych szyków.

O godzinie trzeciej popołudniu rozpoczęła się bitwa. Rosyanie wystąpili zaczepnie i opuszczając swe obronne sta­ nowisko, podzieleni na trzy kolumny, ruszyli do ataku. Prawą i lewą kolumnę atakujących kryły wzgórza i lasy. Wido­ czną była tylko kolumna środkawa, która pod zasłoną sil­ nego ognia działowego postępowała ku Polakom krętą drogą.

Grzmot armatnich wystrzałów, kule przelatujące z potężnym szumem wśród szeregów, w których znaczne jęły czynić wyrwy, zaniepokoiły zrazu kosynierów, nieprzywykłych do oglądania okropności walki. Dotrzymują jednak placu, tym ­ czasem zaś polskie działa celnymi strzały hamują postęp.

(24)

- 14 —

'nieprzyjaciela, któremu lepiej powiodło się n a le w e m sk rz y ­ d l e . Napróżno Madaliński i Zajączek trzykrotnie uderzają z jazdą w celu odparcia nieprzyjaciela. Kawalerya narodowa ucieka i oparłszy się aż na Podgórzu roznosi wieść o prze­ granej i o zgonie Kościuszki... Zaledwo strzelcy ukryci w la­ sku, zdołali ^powstrzymać tryumfujących już Rosyan.

Bystrem wszakże okiem dostrzega Kościuszko błąd Tormasowa, który nacierając trzema oddzielnemi kolumnami, oddzielonemi od siebie wąwozem o brzegach, Krzewami za­ rosłych, nie mógł utrzymać należytej łączności. Z kosynie­ rami i z jednym batalionem piechoty, rzuca się Kościuszko na środkową kolumnę nieprzyjacielską i łamie ją z pomocą jazdy Zajączka. W starciu tern wszakże następuje tak wiel­ kie zamieszanie wśród świeżo zaciężnego żołnierza, iż chcąc zyskać ua czasie, potrzebnym do uporządkowania takowego, uderza Naczelnik z resztą piechoty na prawe skrzydło Ro­ syan. Przez chwilę wre bój zażarty, — zwycięstwo waha się na obie strony!

Podpułkownik, dowodzący batalionem pułku Wodzickiego, (Świniarski ?), nie chce prowadzić w ogień swych żołnierzy, wówczas Kościuszko zjawia się przed Irontem : „Kiedy nie- chce ten nikczemnik, to wy za mpą dzieci, pobijem nie­ przyjaciela !* — i piechota bieży do ataku.

Ruszają na jej spotkanie Rosyanie, lecz gdy już zbli­ żyli się na odległość strzału, wysuwa przeciw nim Naczelnik po raz wtóry kosynierów, dowodzonych przez J an a Ś lą­ skiego. Trzystu dwudziestu chłopów z podniesioną w górę kosą rzuca się pędem na wroga; reszta pozostała w odwo­ dzie. Gruchnęła salwa moskiewska, działa ich zagrały kar- taczami i szesnastu śmiałków rozerwały na sztuki. Ale dziatwa krakowska nie dba o życie. Z przeraźliwym krzy­ kiem, nawołując się wzajemnie: Szymku! Maćku! a dalej! spada na nieprzyjacielskie roty, gdyby rozszalała lawina. Ich kosy groźnie błyszczące w promieniach zachodzącego słońca, sieją śmierć i zniszczenie wśród żołdactwa, które napróźno usiłuje zasłonić się bagnetem, lub kolbą wobec nieznanej sobie, straszliwej broni. Raz jeszcze ozwały się

(25)

działa moskiewskie i umilkły, gdyż już kosyniery s ta rli ze szczętem ich obsługę, zaś pierwszy Wojciech Głowacki, oba­ liwszy kanoniera, czapką swą zatknął zapał armatni. Trzy

działa dwunastofuntowe wpadły w ręce kosynierów, którzy wsparci przez batalion Wodzickiego, zdobyli jeszcze pięć arm a t cięższego i trzy lekkiego kalibru. Ośmieleni zwycię­ stwem, gdyby potok wezbrany, wtargnęli w rosyjskie szeregi a jasne ich kosy niebawem krwią spłynęły. Napróżno żoł­ nierz, czy oficer, broń rzuciwszy, błagał pardonu, kosynierzy nie rozumiejąc znaczenia tego wyrazu, głusi na wszystko, sie­

kli na śmierć wroga, tak iż niebawem długi rów pod lasem wypełnił się po brzegi bezkształtną masą ciał porąbanych. Środkowa kolumna nieprzyjacielska przestała istnieć, a ró ­ wnocześnie na prawem skrzydle Manżet ocalił honor pol­ skiej jazdy, rozbiwszy rosyjską kawaleryę, której dowódca, pułkownik Romanow, trzynaście razy ranny, dostał się do niewoli

Ocalało jedynie lewe skrzydło rosyjskie, które zasło­ nięte parowem brało udział tylko w armatniej walce i wi­ dząc pogrom reszty korpusu, cofnęło się ku nadchodzącemu Denisowowi. Była już godzina ósma, gdy Denisów nadcią­ gnął z swym korpusem , by przekonać s i ę , że przybył za późno. Sformowany w czworoboki, oznajmił swą obecność kilkakrotnemi salwami działowemi i po chwili rozpoczął od­ wrót w kierunku Kazimierza *).

Na pobojowisku racławickiem pozostał Kościuszko do północy, poczem cofnął się pod Słomniki. Zwycięztwo było .zupełne. Dwanaście dział z amunicyą i zaprzęgiem oraz

*) „W ew nętrzne dzieje P olski za Stanisław a A ugusta" przez T a­ deusza Korzona. (Kraków lb86). t. IV., cz. II. str. 277, 356, 362. „Ko­ ściuszkowskie czasy". (Dod. do Czasu, K raków 1857). str. 475, 478, 479. • St. W odzickiego „W spom nienia z przeszłości". (Kraków 1873). str. 330

do 339. „Pam iętniki o rewolucyi polskiej z r. 1794“ jenerał-k w aterm i- strza de P istor. (Poznań 1860). str. 24—28. W egner „Kacławice i Szcze­ kociny" (Przegląd wielkopolski, Poznań 1867, str.50—58). D z ie n n ik pa-

tryotycznych polityków. (Lwów 1794), str. 81 — 83. „Kraków w czasie

(26)

— 16 —

sztandar kawaleryi stanowiły trofea takowego. Jeńców było nie w i e l u : pułkownik, kapitan, •• porucznik, chorąży i ośrn- nastu szeregowców, „gdyż żywość potyczki nie dała czasu pardonowania zapalonemu żołnierzowi. Zdobyto wiele orde­ rów i znaków oficerskich i wojsko zwycięzkie wykrzyknęło na placu bitwy: Wiwat naród! Wiwat wolnośću — słowa raportu Kościuszki z d. 5. kwietnia z obozu „nad Słomni­ kami. “ Straty nieprzyjacielskie w poległych i rannych oce­ niano na sześćset głów, podczas gdy po naszej stronie byh> stu pięćdziesięciu poległych i dwunastu rannych. O pościgu, zwyciężonych nie mógł niestety myśleć Kościuszko. Młody żołnierz, upojony zwycięztwem, z trudnością dał się uporzą­ dkować po bitwie. Zaraz też na polu walki zamianował Ko­ ściuszko śmiałego zdobywcę dział rosyjskich, Wojciecha Gło­ wackiego, chorążym w pułku milicyi krakowskiej. Razein z nim odznaczyli się przy wzięciu bateryi kosynier Gwi- zdacki i Krzysztof Dębowski, chorąży pułku Wodzickiego.. Z starszyzny wyszczególnia Kościuszko w swym raporcie jenerałów Zajączka i Madalićskiego, brygadyera Manżeta i majora drugiego, pułku, Lukkego, którego za męztwo oka­ zane podczas starcia na lewem skrzydle zamianował Naczel­ nik podpułkownikiem. Z wieścią o zwyeięztwie wysłał Ko­ ściuszko do Krakowa podporucznika m ilicyi, Wojciecha Mą- czyńskiego, który z okrzykiem „Bóg dał nam zwycięztwo !“• — wpadł do miasta. Na wiadomość tę radosną, prezes ko- misyi porządkowej, Stefan Dembowski, stojąc w przedsionku ratuszowym zawołał: „Padnijmy na kolana obywatele i módlmy się!“ i w mgnieniu oka olbrzymi rynek krakowski pokrył się klęczącymi, którzy w całem skupieniu ducha słali ku niebu dziękczynne modły za zwycięztwo racławickie.

Główny bohater tego boju, Wojciech Głowacki, wło­ ścianin ze wsi Rzędowic, poddany starosty Antoniego Szuj­ skiego , nie pozostał bez materyalnej nagrody. Kościuszko z obozu pod Bosutowem w dniu trzynastego kwietnia zale­ cał komisyi porządkowej, by postarała się u Szujskiego o za­ pewnienie bytu dla żony i dzieci Głowackiego i sam też upraszał starostę, „by raczył ulżyć pracy familii jego , stać się ojcem w niebytności jego“. I zanim jeszcze komisya po­

(27)

rządkowa zdołała wygotowTae odnośną ekspedycyę, już sta­ rosta Szujski pospieszył zadość uczynić żądaniu Kościuszki, czego dowodem jest list jego, wyprawiony w dniu 14 kwie­ tnia do rządcy dóbr Rzędowic. Ciekawy ten dokument opiewa, jak następuje:

„Mości Panie Trawiński! Za odebraniem tego listu obliguję W. P a n a , abyś dyspozycyę moją wypełnił a to w tym sposobie. Przeszły Wojtek Bartosz a teraźniejszy Wojciech Głowacki, chorąży grenadyerów krakowskich, d y ­ styngował się na dniu czwartego kwietnia, wskoczywszy pierwszy na bateryę nieprzyjacielską i dał dowody męztwa swego dla miłości ojczyzny. Ta jego odwaga daje mi okazyę najsłodszą w życiu mojem, że go uwalniam od wszelkiej powinności, równie i żonę i dziatki jeg o ; a tę zagrodę, z której robił, wiecznemi czasy dla jego żony i dziatek da­ ruję, żadnych robocizn nie pretendując, przytem zboża wy­ dać żonie jego na wyżywienie, pszenicy korcy trzy, żyta korcy cztery, jęczmienia korcy cztery i tę moją dyspozycyę bez odwłoki wykonać proszę i obliguję dopełnić wszystkiego. A. Kniaź Szujskiu.

„P. S. Z obory mojej najlepszą krowę wybrać i dać jego żonie, wieprzka i maciorę dać obliguję".

Widocznie jednak nie wszyscy właściciele dóbr w Kra- kowskiem postępowali tak szlachetnie wobec włościan, wal­ czących za ojczyznę, jak to uczynił Szujski. Takby przynaj­ mniej wnosić wypadało z okólnika komisyi porządkowej (z dnia 20. kwietnia), która przypominając postanowienie, iż włościanie pod broń powołani wolnymi są na czas wojny od pełnienia powinności poddańczych, nakazuje zbadać stan ich rodzin na gruncie pozostałych, oraz dać im potrzebne ulgi i pomoc.

„Każdy dziedzic i posesor dóbr“ — słowa okólnika — „nakazujący, lub dopuszczający się wszelkich kroków ucią­ żliwych, niniejszemu zaleceniu przeciwnych, jako szkodliwy celowi powstania narodowego w sądzie kryminalnym do od­ powiedzi pociąganym będzie, gdyby zaś komisarz, ekonom, lub podstarości familie żołnierzy i włościan uciążać i prze­ ciwko uniwersałom , swej komisyi samowolnie powstawać,

(28)

18 —

lub onym ubliżać ważył się, ten jako zdrajca do osobistej odpowiedzi natychmiast ścigany i pociągniony będzie.“

Groźna odezwa komisyi, spowodowana — jak z treści uniwersału wynika — skargami i doniesieniami o ucisku, jakiego się dopuszczały niektóre dwory wobec włościan, g a r­ nących się pod sztandary Kościuszki, przykre sprawiać musi wrażenie wobec entuzyazm u, z jakim cała Polska przyjęła wiadomość o zwycięstwie racławickiem. Pierwsze wieści 0 pogromie rosyjskim przyjmowano z pewnem niedowierza­ niem. Niespodziewano się, by ruchawka, od pługa oderwana, stawić mogła czoło wyćwiczonemu w regularnej służbie żoł­ nierzowi. Lwowski „Dziennik patryotycznych polityków1' do­ nosi o tern spotkaniu dopiero w dniu dziesiątego kwietnia 1 wyraża się o niem następnemi s ło w y :

„Rozchodzi się pogłoska, iż Polacy znakomite odnieśli zwycięstwo a co największą jest szczególnością, iż chłopi cztery armaty zdobyli. Chcąc tej wieści pewnie i okolicznie udzielić, zatrzymać się z nią jeszcze czas niejaki musimyu.

W miarę wszakże, jak wieść radosna coraz to pewniej­ sze przybierała kształty, rosły serca, umysły napełniała otu­ cha, ręka narodu rwała się do oręża.

Przyznają to nawet nieprzyjaciele nasi, główny zaś doradca Igelstroma, generał-kw aterm istrz Pistor, utrzymuje w swym pamiętniku, iż „pierwsze to powodzenie Kościuszki wielu Polaków nakłoniło do powstania. Lękliwi nabrali od­ wagi a niepewni siebie dali się unieść wypadkom. Dopiero po bitwie pod Rocławicami powstanie zakorzeniło się w wo­ jewództwach chełmskiem i lubelskiem, a dzień powstania w Warszawie rozpowszechnił je po całej Polsce. Gdyby był Kościuszko pobitym pod Racławicami, ufność, którą w P o­ lakach wzbudził, byłaby o wiele mniejszą, byłby się musiał zamknąć ze swojem wojskiem w murach Krakowa, nie mo­ gąc się znikąd spodziewać pomocy i chłopami nie byłby się mógł wzmocnić, a ci, którzy pod nim byli, byliby go wkró­ tce opuścili...“

Tak sądził Rosyanin, żołnierz z zawodu.

Z innego znów punktu widzenia oceniał zwycięstwo racławickie znakomity ‘myśliciel we Francyi. „W dniu, w

(29)

któ-a-ym ten człowiek wiary“ — mówi o Kościuszce Michelet — .„wiodąc swoje nieokrzesane tłumy na wojsko rosyjskie, za­ prawione do boju, zwycięskie, porzucił wszystkie rutyny i starodawną pychę, porzucił szlachecką jazdę i stanął w szeregach polskich kosynierów — w dniu tym dokonaoą została rzecz wielka dla Polski i świata. Polska była dotąd tylko bohaterską szlachtą. Odtąd stała się narodem innym, narodem wielkim i nieuległym zagładzie. Nie dająca się w y­ gasić a zagrzebana tak długo iskra żywotności narodowej, zabłysła, wniknęła w serce ludu i pozostała w niem z pa­ mięcią Kościuszki... “

Zwycięskiego naczelnika powitał Kraków radośnie. P o ­ chód wojsk zwycięzkich przez rynek krakowski przekazał potomności malarz Stachowicz. Odśpiewano w kościołach „Te D e u m “ i z polecenia Kościuszki wzięto się energicznie clo umocnienia miasta, którego komendę powierzył naczelnik Wodzickiemu. Rozpoczęto sypać okopy przy Prądniku, po­ prawiano odwieczne warownie miejskie. Sam naczelnik nie­ długo bawił w Krakowie, lecz pospieszył do obozu pod Bo- sutowem, gdzie zajął się gorliwie wojenną organizacyą swego wojska, które pomnażali przybywający z różnych stron ochotnicy.

W zarządzie Krakowa zaszły w .tym czasie ważne zmiany. Kołłątaj wywierał wpływ przeważny w- komisyi po­ rządkowej i za jego to podobno inicyatywą złożono Licho- ckiego z godności prezydenta miasta, który to. urząd oddano .Franciszkowi Willantowi. Złożony z urzędu prezydent nie długo już popasał w Krakowie, gdzie nie mógł się pogodzić z nowym porządkiem rzeczy. Zabrawszy swą połowicę, wy­ jechał z nią dla „poratowania zdrowia “ do Karlsbadu i po­ wrócił do domu dopiero w jesieni t. r. Po ulicach rozlegał się bezustannie śpiew naśladowany z marsylianki, w którym, każda zwrotka kończyła się refrenem :

Do b r o n i ! stawcie się w roty, Liczne kraju wojowniki, I pełni męskiej ochoty .Zbrójcie się w kosy i piki.

(30)

- 20 —

Oddziały mieszczan z łopatami na ramieniu dążyły co­ dziennie ku okopom miejskim, a nawet pan eksprezydent Lichoeki, „zasłoniwszy oczy, wziął pierwszy raz w prezy­ denckie ręce łopatę" i pospieszył z innymi do pracy. F o r­ mowano z mieszczan gjrardyę m unicypalną, w której po­ szczególnymi oddziałami dowodzili starsi cechowi. Ze wśród szczerych patryotów, gotowych dla ojczyzny nieść w ofierze życie i mienie, nie brakło i krzykaczów, zbijających bez­ czynnie bruki miejskie — tego chyba dodawać nie potrzeba. Dla polityków tego kroju punktem zbornym była Barszczo- wska winiarnia, mieszcząca się w domu Malowanczowskim,. gdzie wygrażali się Moskalom i zdrajcom. Wielkie też wrażenie w całem mieście wywołała sprawa księdza Macieja Dziewoń­ skiego, traktowana przed sądem krym inalnym , obradującym pod przewodnictwem Ignacego Stadnickiego. Sąd ten, usta­ nowiony z końcem kwietnia, orzekiwać miał o wszelkich „zbrodniarzach przeciwko narodowi" oraz o „czynach, prze­ ciwnych świętemu celowi p o w stania, jako o zbrodniach przeciw zbawieniu ojczyznyu. Wszystkie te winy podpa­ dały karze śmierci, która miała być wykonaną w ciągu dwu­ dziestu czteru godzin. Ustanowienie sądu kryminalnego w Krakowie zdało się niektórym rewolucyjnym wymysłem, samowolą księdza podkanclerzego, gdy zaraz w pierwszych,- tygodniach powstania, po wymarszu Kościuszki pod Bosu- tów przyszła na porządek dzienny sprawa księdza D ziew oń­ skiego. Maciej Dziewoński, były pisarz banku pobożnego, usunięty z tego urzędu przez sąd duchowny z powodu po­ pełnionych nadużyć, utrzymywał bliższe stosunki z Itosya- nami jeszcze w czasie, gdy załogą w Krakowie stał Łyko- szyn. Ścisła zażyłość łączyła go zwłaszcza z niejakim P a r­ czewskim, oficerem pułku dragonów smoleńskich, który miał sie podobno żenić z jego siostrą. Już po wyjściu Rosyan z Krakowa, Dziewoński utrzymywał z swym przyszłym szwagrem korespondencyę, donosząc mu najdokładniej o ka- żdem zdarzeniu. Przypadkiem w ręce władz dostał się list Dziewońskiego, zawierający szczegółowy opis obozu pod Bo- sutowem. Uwięziono przeto Dziewońskiego , przejrzano jego papiery, które potwierdziły podejrzenie zdrady, ciążące na.

(31)

•obwinionym. Skazano go na ścięcie i po zdjęciu święceń kapłańskich z Dziewońskiego, wyrok wykonano dnia nastę­ pnego na rynku, przed Szara kamienicą. Egzekucya ta wy­ konana wśród namiętnych okrzyków, które przygłuszały wo­ łania duchownych o łaskę, była na szczęście pierwszym i ostatnim wyrokiem śmierci, dekretowanym przez krym i­ naln y sąd krakowski.

Tymczasem Kościuszko w obozie pod Bosutowem, prócz ■ćwiczenia młodego żołnierza w wojennem rzemiośle, nie ustawał w czynieniu zabiegów dyplomatycznych mających na celu z jednej strony rozerwanie solidarności między dwo­ rem berlińskim a Petersburgiem, z drugiej zaś strony za­ pewnienie sobie przychylności wiedeńskiego gabinetu. Do Berlina wysłał w tym celu Ignacego Potockiego, lecz misya tegoż nie została uwieńczoną pomyślnym rezultatem i w dniu dziesiątego maja jedenastotysięczny korpus pruski pod wo­ dzą jenerała Favrata zajął groźne stanowisko nad Pilicą i pod Kromołowem. Również nieprzychylną, acz mniej sta­ nowczą była pozycya, jaką wobec Kościuszki zajął rząd austryacki. Mimo wspomnianej poprzednio odezwy naczel­ nika, wydanej już w pierwszym dniu insurekcyi do kapitana W ebera, przedstawiciel Austryi u dworu warszawskiego de Cache, zapewne pod presyą Igelstroma i Buehholtza, ułożył w dniu trzeciego kwietnia do rąk kanclerza Sułko­ wskiego oświadczenie następującej treści:

„Niżej podpisany, sprawujący interesa Najjaśniejszego Cesarza i Króla Jegomości, dowiedziawszy się z największem podziwieniem, iż między pogłoskami, tu rozsianemi dla obłą­ kania umysłów, znajduje się i ta, którą w publiczności akre­ dytować starają się, jakoby dwór wiedeński był w porozu­ mieniu z przedsięwzięciem teraźniejszem insurgentów w K ra­ skowie, nie waha się wcale na zapytanie ministrów dworów

sprzymierzonych z dworem jego, oświadczyć JO. księciu Imci Sułkowskiemu, kanclerzowi W. koronnemu, prezydującemu w interesach zagranicznych, dla naprowadzenia na dobrą -drogę wszystkich ty ch , którzyby mogli wpaść w błąd ta ­

kowy, iż nic być nie może mniej prawdziwego ani też prze­ ciwnego sentymentom znanym dworu jego ku mocarstwom,

(32)

przeciw którym równie jako i przeciw rządowi aktualnemu: Polski, wspomniani insurgenci pozwolili sobie podnieść broń. jak sama myśl nawet aprobowania przedsięwzięcia, którego pierwsze wypadki zdają się zapowiadać naśladowanie m a ­ ksym teraźniejszych francuskich, w obrzydzeniu u całej E u ­ ropy będących !“

Jakby na poparcie noty warszawskiego rezydenta, ogłoszono w dniu dziewiątego kwietnia uniwersał cesarski, w którym ostrzega rząd poddanych galicyjskich, ażeby się „ani pośrednio ani bezpośrednio do żadnych takowych w Polsce wydarzających się scen nie łączyli i od wszelkiego związku byli dalekimi. Z tego powodu rozkazujemy" — słowa uniwersału — „oraz wszystkim polskim poddanym, w państwach naszych znajdującym się, zachowanie tej sa­ mej spokojności z oświadczeniem, iż w wypadku odkrytego- jakiego uczestnictwa, wszystkie nasze rządy krajowe i urzędy

dalsze im przemieszkiwanie zabronić i jak najściślej czuwać mają, ażeby sentym enta nasze do utrzymania publicznej spokojności zmierzające, niniejszem rozrządzeniem ogłoszone, od każdego bez wyjątku były zachowane". Równocześnie wydał rząd wiedeński polecenie do władz krajowych, do bankowych i celnych adm inistracyi, zabraniające wywozu wszelkiej broni, fiint, szabel, prochu, saletry i „tego wszyst­ kiego co właściwie potrzebą je st wojny", do Polski. K w ie­ tniowy uniwersał cesarski był zresztą tylko przypomnieniem reskryptu, wydanego już w dniu czternastego lutego 1794 roku. Czytano w nim co następuje: „Chociaż my do we­ wnętrznych interesów Rzeczypospolitej Polskiej bynajmniej się nie wdajemy... Szanujemy z największem ukontentowa­ niem postrzeżone posłuszeństwo oraz miłość spokojności i porządku poddanych naszych w G alicyi, i że się oni do żadnego uczestnictwa tak względem zamysłów i knowań,, jakoteż względem nowych odmian, i pokuszeń w Polsce nie

wdawali, uwielbiamy, — ale gdyby mimo nasze spodziewa­ nie przytrafiło się, iżby poddani polscy, w naszych krajach: będący, jak ą przeciwność temu wszystkiemu co teraz w Pol­ sce za pośrednictwem dworu rosyjskiego dzieje s i ę , sprawić usiłowali, oznajmujemy: iż gdyby się okazało i odkryte zo­

(33)

stały takowe zamiary, takowemu obywatelowi przebywanie- w kraju naszym będzie zakazane".

Mimo tych zarządzeń, łudził się jeszcze Kościuszko n a ­ dzieją pozyskania przychylności Austryi, czego dowodem był cyrkularz, wydany przez niego w dniu dwudziestego kwie­ tnia do komisyi porządkowej i do wojska. W odezwie tej, powołując się na akt powstania wmjewództwa krakowskiego, zarządza Kościuszko, „aby granice cesarsko-królewskich k ra­ jów nie naruszone, szanowane i sąsiedzki, przyjacielski pokój

był utrzymywany, równie ja k , ażeby żadnemi sposobami i drogami obywatele państwa austryackiego do rzeczypospo- litej namawiani lub pociągani nie byli, a nawet w ogólności, aby nie dać pozoru, iżby przez powstanie narodowe niespo- kojnośó jaka między mieszkańcami lub u rządów pograni­ cznych c. k. krajów wzniecona być m ogła"...

Oddziały powstańcze przestrzegały też, o ile możności, zasady neutralności wobec Austryi i już w pierwszych dniach kwietnia opanowawszy w Sandomierzu kasę rządową, za­ brały z niej tylko pieniądze, należące do Rzeczypospolitej, pieniądze zaś cesarskie pozostawiły nienaruszone w opieczę­ towanych workach, zagroziwszy szubienicą każdemu, ktoby je ośmielił się zabierać. Dzielnego rzecznika swej sprawy posiadał Kościuszko w Ossolińskim , osobistości znanej na wiedeńskim dworze. Ossoliński starał się uwolnić rewolucyę od podejrzenia o jakobińskie tendencye. Pracował też dla sprawy narodowej w Wiedniu Sołtyk a umiarkowani zwo­ lennicy konstytucyi Trzeciego Maja z marszałkiem Potockim na czele opierali również znaczne nadzieje na Austryi. Ma­ rzyli o małżeństwie jednego z arcyksiążąt z infantką saską, któreby dało początek nowej dynastyi. Galicya, w myśl ich planów, w zamian za Szląsk miała powrócić do Polski. Były to rojenia poczciwn, ale zbyt fantastyczne, by się miały urzeczywistnić.

Galicya nie pozostała obojętnym widzem wobec walki, rozgrywającej się za kordonami granicznymi. Gnębiona ma- teryalnie i moralnie systemem rządowym, spoglądała z u tę ­ sknieniem w stronę Krakowa i Warszawy. Wielkie hasła konstytucyi Trzeciego Maja i rewolucyi kościuszkowskiej

(34)

— 24 —

znalazły w niej tem serdeczniejszy oddźwięk, ile że z chwilą śmierci Leopolda II. zgasła dla Galicyi wszelka nadzieja uzyskania swobód konstytucyjnych w drodze legalnej. We Lwowie, który z takim entuzyazmem przyjmował w listopa­ dzie 1792 roku bohatera z pod Dubienki, zawiązał się tajny komitet celem pomocniczej akcyi wobec powstania. Na czele stanął zacny obywatel W aleryan Dzieduszycki, a radą i czy­ nem popierali go ziemianie : Klemens Leszczyński, Walewski i pułkownik Strzałkowski, tudzież adwokaci lwowscy Józef Dzierzkowski i Franciszek Węgleński. Do nich przeto zwró­ cił się wysłaniec Naczelnika Józef Drzew iecki, przybyły w maju t. r. do Lwowa. Zamianowany przez Kościuszkę pułkownikiem, zamierzał tworzyć na Wołyniu korpus ocho­ tniczy i szukał wTe Lwowie zasiłków pieniężnych i u ła ­ twienia stosunków na pograniczu. Komitetowi doradzali mu, by nie taił swych zamysłów wobec władz miejscowych, które niezależnie od akcyi dyplomatycznej centralnego rządu, za­ jęły wobec powstania stanowisko wyczekujące i przez szpary spoglądały na ruch narodowy, wrzący w kraju na każdym punkcie. Nie odmawiały też przytułku licznym wychodźcom z Rzeczypospolitej, gromadzącym się tłumnie w Zamościu i w Podgórzu, a jakkolwiek ogłoszono nakaz aresztowania Kościuszki i Madalińskiego na wypadek, gdyby przekroczyli granice Galicyi, to jednak nie miano zamiaru wydawania ich Rosyi. Na ową powolność władz galicyjskich wobec po­ wstania wpływała też niechybnie niewielka liczba wojska, którego ogół w całym kraju dochodził zaledwo do dziesięciu tysięcy ludzi. Dlatego też wobec oddziałów pow stańczych, które od czasu do czasu, parte koniecznością, zjawiały się na terytoryum galicyjskiem, poprzestawał rząd austryacki na wezwaniu do opuszczenia granic cesarskich. Pierwszy wypadek tego rodzaju zdarzył się w dniu 22. kwietnia, gdy Sterzenberg, z korpusu jenerała Grochowskiego, przeszedł granicę galicyjską pod Rodecznicą. Sterzenberg rozbiwszy w okolicznych lasach konwój rosyjski, uwożący na kilkuna­ stu wozach zrabowane naczynia kościelne i inne cenne przedmioty, schronił się wraz z zabranymi jeńcami do Ga­ licyi, w obawie przed napadem znaczniejszej siły rosyjskiej.

(35)

■Opuścił wszakże terytoryum galicyjskie na pierwsze wezwa­ nie władz miejscowych. Trudniejszą sprawę miał rząd z sil­ niejszymi oddziałami polskiemi, które spieszyły dla skróce­ nia drogi przez Galicy ę na plac boju.

W pierwszych dniach maja przekroczył granicę gali­ cyjską pod Czechowcami Franciszek Ksawery Wyszkowski, wicebrygadyer kawaleryi narodowej, na czele 1.200 ludzi. Wyszkowski, dawniej rotmistrz w armii austryackiej, służył w brygadzie partyi ukraińskiej, która zagarnięta w roku 1793 przez Rosyę, nosiła nazwę bracławskiej. Stojąc kwaterą w Po- hrebiszczach za Berdyczowem, dowiedział się na jarm arku o wybuchu powstania w Krakowie, a korzystając z rozkazu S uw arow a, by brygada gotowała się w pochód do Krymu , postanowił przerżnąć się do Polski. Przypuściwszy do taje­ mnicy oficerów swej brygady, braci Rozwadowskich, Kozic­ kiego i Liberadzkiego, jął się szykować do drogi, n az n a ­ czając wymarsz na dzień pierwszego maja. Dowiedziawszy

się wszakże, że Kopeć i Łaźniński wyruszyli już do Polski, przyspieszył swój pochód o trzy dni i w dniu dwudziestego ósmego kwietnia wieczorem puścił się w marsz do Polski. Wykonawszy przysięgę wobec całej brygady, że ją do oj­ czyzny doprowadzi, przyciągnął w dniu pierwszego maja pod S ta ry Konstantynów, gdzie zastąpił mu drogę pułk ekatery- nosławskich grenadyerów z siedmiu działami. Nie dawszy nieprzyjacielowi czasu do sformowania czworoboku, uderzył na niego Wyszkowski tak silnie, iż rozbił go zupełnie, pod­ czas gdy pozostawiony w odwodzie Liberadzki przepłoszył

kozaków, spieszących w pomoc piechocie. Padło Rosyan w owem spotkaniu przeszło ośmiuset; siedm dział, sztandar, kasa pułkowa, zawierająca 53.400 rubli, dostały się w ręce zwycięzców, podczas gdy straty Polaków wynosiły zaledwo siedmnastu zabitych i kilkunastu rannych. Nie mogąc dla braku koni pociągowych uprowadzić dział, kazał Wyszkowski porąbać u nich koła, jaszczyki z amunicyą wysadził w powie­ trze i ruszył w dalszą drogę, zwróciwszy pochód ku Galicyi. Od granicy polskiej bowiem groziło mu ponowne starcie z sil­ nymi oddziałami rosyjskimi, na które nie mógł się narażać mając i konie i ludzi, zmęczonych drogą i bojem. Pod

(36)

Cze-chowcami rozbiwszy raz jeszcze zastępujących mu drogę ko­ zaków, przeszedł Wyszkowski granicę, strzeżoną przez kil­ kunastu inwalidów i stanął w Galicyi dnia drugiego maja o godzinie czwartej rano. W siedmdziesięciu ośmiu godzi­ nach przebył przeto przestrzeń pięćdziesięciu mil i stoczył bitwę, która mu zajęła pięć godzin czasu ! W Białym K a­ mieniu witało radośnie Wyszkowskiego obywatelstwo oraz konwent miejscowy Bazylianów, zaś głównodowodzący w Ga­ licyi jenerał A. d’ Harnoncourt przysłał wprawdzie z Z a­ mościa swego adjutanta z żądaniem, by brygada ustąpiła z Galicyi, otrzymawszy wszakże odpowiedź odm ow ną, zgo­ dził się na wolny przemarsz polskiego oddziału nad Bug pod Dubienkę. W zamian zato musiał Wyszkowski wypu­ ścić na wolność jeńców rosyjskich i zgodzić się na asystę- naczelnika cyrkułu, który w przechodzie za gotówkę miał dostarczać Polakom furażu i żywności. Jakkolwiek Wyszkowski posiadał dostateczne fundusze, dzięki zdobyciu kasy rosyjskiej pod Konstantynowem, jednakowoż obywatelstwo galicyjskie obficie zaspokajało potrzeby całej brygady, nie przyjmując zapłaty. Pochód Wyszkowskiego przez Galicyę trwał przez dni dwanaście i w ciągu tego czasu do dziewięciuset mło­ dzieży galicyjskiej, na dzielnych koniach, pomnożyło jego- szeregi. W dniu czternastego maja Wyszkowski pod Doro­ huskiem wkroczył w granice Pizeczypospolitej.

O wiele dłużej trwał pochód Łaźnińskiego, który na czele brygady wołyńskiej przebył wpław Dniestr i przez Wołoszczyznę wszedł do Galicyi pod Zaleszczykami. Łaźniń- ski dopiero w dniu dwudziestego Maja przekroczył pod Woj­ sławicami granicę polską.

Jak zresztą niejasną była ówczesna sytuacya polityczna, dowodem tego list ze Lwowa, wysłany w końcu kwietnia a wydrukowany w Gazecie W olnej W arszaw skiej w poło­ wie maja. Czytano w tym liście co następuje: „O rewolu-cyi w Warszawie różnie tu piszą i mówią a każdy innym stylem. Tu we Lwowie i w całej Galicyi wszystko do Ko­ ściuszki garnie się, nasz zaś monarcha mocno werbuje, ale nie wiemy dlaczego. Co tylko potrzebuje Kościuszko, to so­ bie ma pozwolono brać za kwitami tak z magazynów

(37)

jako-z kasy. My tu jesteśmy mniemania, że do nas Moskale jako-z a ­ witają, ile że do Wołoszczyzny wielkie siły ściągają “.

Przyjazne postępowanie władz galicyjskich wobec wojsk polskich, których co prawda siłą zatrzymać nie mogły, ośmieliło i wspomnianego już Drzewieckiego do otwartego działania. Udał się do jenerała dTiarnoncourt który przy­ ją ł go bardzo życzliwie z oświadczeniem, iż jak długo rewo- lucya nie będzie mieć na celu zakłócenia istniejącego po­ rządku w Galicyi, tak długo rząd nie będzie stawiał prze­ szkód jej ajentom. Doradził też Drzewieckiemu, by siodła sprowadzał przez Brody, broń nabywał cząstkowo; kosy po­ zwolono mu kupować w dowolnej ilości, jako artykuł h a n ­ dlowy. Również przychylnie przyjął Drzewieckiego zastępca gubernatora, baron Gallenberg , który rady swe i przestrogi zakończył żartobliwem wezwaniem, by zabrał z sobą woju­ jącą na lwowskim bruku młodzież, która władzy sprawiała wiele kłopotu... Ze Lwowa pospieszył Drzewiecki do Bro­ dów, gdzie rozpoczął żarliwą agitacyę wśród okolicznej szla­ chty. Pozyskiwał młodzież do powstania i wciągał do związku nawet poważniejszych o b yw ateli, jak strażnika koronnego Czesnowskiego, majora Błędowskiego i wielu innych. Ocho­ tnicy gromadzili się w lasach radziwiłłowskicli, czekając chwili sposobnej do wystąpienia na linii bojowej.

Między Wisłą a Bugiem już w ostatnich dniach maja zebrały się poważniejsze zastępy wojska regularnego. Na wiadomość o racławickiem zwycięstwie, już w dniu dziesią­ tego kwietnia uczyniły urzędowy akces do powstania woje­ wództwo ruskie, ziemia chełmska i powiat krasnostawski, zaś w dniu czternastego kwietnia zawiązała się komisya po­ rządkowa chełmska pod przewodnictwem patryotycznego bi­ skupa Porfirego Ważyńskiego. Do wywołania ruchu patryo­ tycznego w ziemi chełmskiej przyczynił się w pierwszym rzędzie postępek podpułkownika pierwszego pułku piechoty, Grochowskiego , który wypowiedziawszy posłuszeństwo puł­ kownikowi Kurcyuszowi, przybył w dniu dziewiątego kwie­ tnia do C hełm a, ogłaszając powstanie. Za Grochowskim ściągnęły się do C h e łm a : reszta pierwszego p u łk u , pułk siódmy piechoty z pułkownikiem Deisehem i piąty pułk

(38)

- 28 —

lekkiej jazdy Kamieńskiego. Oficerowie okrzyknęli swym do­ wódca Grochowskiego, jakkolwiek bawili równocześnie w Cheł­ mie jenerałowie czynnej służby : Czapski, Lubomirski, Mią- czyński i Raczyński. Prawdopodobnie też poddały się do­ wództwu Grochowskiego oddziały, które w pierwszych dniach maja przybyły do jego obozu. Były niemi: pułk trzeci z dy- wizyi wołyńskiej, który łącznie z brygadą Biernackiego p o ­ zostawał pod dowództwem podpułkownika Michała Zagór­ skiego, pułk trzynasty ordynacyi ostrogskiej z pułkownikiem Granowskim, wreszcie pułki pierwszy i piąty lekkiej jazdy.

Równocześnie z nimi nadciągnął też z Kijowskiego Józef Kopeć, starszy major dawnej brygady petyhorskiej czyli pińskiej. Brygada ta była rozłożona w okolicy Owru- cza na przestrzeni trzydziestu prawie mil pod dowództwem Słomińskiego. Nie wtajemniczając swego zwierzchnika, człeka chwiejnego i słabego charakteru, w plan wyruszenia do Pol­ ski w chwili wybuchu powstania, porozumiał się Kopeć z ofi­ cerami poszczególnych szwadronów, które konsystowały w znacznem od siebie oddaleniu i poprzedzielane były od­ działami rosyjskimi. W myśl pierwotnego planu miała się cała brygada skoncentrować w Kijowie i wyruszyć do P ol­ ski. Gadatliwość wszakże jednego z wtajemniczonych u tru ­ dniła wykonanie tego zamiaru. Komendy rosyjskie jęły opa­ sywać polskie oddziały, mimo to wszakże Kopeć, odebrawszy przysięgę od oficerów, urządził kresy konne między n im i, a wywiedziawszy się przez umyślnego posłańca o pochodzie Madalińskiego , objechał pod pozorem służbowego interesu całą brygadę, zalecając gotowość do wymarszu. Jakoż ukoń­ czywszy tajne przygotowania, wyruszył z pod Owrucza przez Uszomierz, przeprawił się mimo oporu nieprzyjaciela przez Słuez a następnie na Korzec, Ostróg, Anopol, skierował się ku granicznym kordonom. Ścigany nieustanie z tyłu i z boku, dotarł Kopeć szczęśliwie do Krzemieńca, gdzie mu urządzono wrjazd tryumfalny i złączył się w końcu z Grochowskim.

Niezależnie przeto od brygady Wyszkowskiego, uciera­ jącej się nieustannie z Rosyanami nad Bugiem, liczył kor­

(39)

Kościuszko z obozu pod Bosutowem słał Grochowskiemu rozkazy połączenia się z główną kwaterą, a zawiadomiony 0 powstaniu w Chełmskiem i w L ubelskiem , wydał w dniu 17. kwietnia odezwę, wzywającą Sandomierzan do powstania.

Naczelnik, opuściwszy w dniu 5 kwietnia Bosutow, po­ suwał się brzegiem Wisły ku Połańcowi, gdzie czuł się pe­ wniejszym z swem miodem wojskiem, mając tył i bok prawy osłoniony Wisłą, która nadto ułatwiała mu dostawę furażu 1 żywności na spławach. Przez Galicyę starał się utrzym y­ wać komunikacyę z Małopolską, z Warszawą i z Litwą, od. Których do tej pory był odciętym.

Zagradzał drogę do Warszawy Kościuszce Denisów, wsparty wyprawionymi po racławickiej bitwie posiłkami z Łucka i z Janowa, zaś przeprawy przez Wisłę i Pilicę broniły oddziały Apraksyna i Bekleszewa, złożone z pie­ choty, jazdy i artyleryi. Komendy Apraksyna strzegły brze­ gów Wisły od Puław po Sandomierz, zaś Bekleszewa od ujścia Pilicy po Puławy. Wzdłuż granicy Litwy i Korony wyciągnęli też Prusacy silny kordon wojskowy, lecz pułki ich niekompletne, niewzmocnione urlopnikami, nie były j e ­ szcze w tym czasie zdolnymi do zaczepnego działania.

Obozując pod Igołomią w dniu dwudziestego piątego kwietnia, doczekał się wreszcie Kościuszko upragnionej wie­ ści o wybuchu powstania i pogromie Rosyan w Warszawie. Gońcem tej szczęsnej wiadomości był Sokolnicki, który w dniu piewszego maja przedarł się już z powrotem do Warszawy, przywożąc pismo Kościuszki. Czytano w niem co następuje: „He serce moje pełne jest przywiązania do ojczyzny naszej, tyle mnie odebrane dnia dzisiejszego wiadomości najżywszą przejęły radością. Stolica Polski Avolna i oswobodzona dziel­ nością jej mieszkańców, chwila burzy i zamieszania prze­ mieniona w porządek i regularne tymczasowego rządu odby­ wanie, przykład świetny, dany reszcie narodu — te są dzieła wasze cnotliwi Warszawy obywatele, godni tej nadziei, którą w was pokładała ojczyzna, godni sławy, którą współcześni i potomność samym tylko miłośnikom wolności gotują. Mam-li powiedzieć wam jaką radość, jakie uczucia, jaką

Cytaty

Powiązane dokumenty

a) świadectwo depozytowe lub zaświadczenie wydane przez podmiot prowadzący rachunek papierów wartościowych, na którym zapisane są akcje Spółki posiadane przez

……….., o kapitale zakładowym w wysokości ……….. złotych, reprezentowaną przez: ………... Uczelnia powierza, a Wykonawca zobowiązuje się do wykonania usługi

Na postawie dostarczonych umów otrzymanych od firmy Zakład Usług Elektrycznych Tadeusz Przestrzelski z firmami Kalter oraz umową z firmą Tynkbud-1 (wraz z aneksami) komisja

Na podstawie pochodzących z kilku niezależnych źródeł opinii, komisja stwierdza, że istnieje możliwość uzyskania barw z palety PANTONE w technologii druku cyfrowego.. W

Biuro zawodów znajdować się będzie na miejscu Zawodów w namiocie oznaczonym logo Organizatora Zawodów i czynne będzie w dniu zawodów 3 sierpnia 2019r.. Trening w dniu

Dwudziestoparoletni inżynier z uporem domagał się dla ludzi tego, co im się należy.. Od ogniw administracji żądał, by wypełniały

Przyjechali po prostu koledzy z fabryki, byli właśnie w Gdańsku i przywieźli informacje, że stanął Lublin, później stanął Gdańsk, ale najwięcej mówiło się

Nauczyciel sprawdza wiedzę uczniów na temat Sejmu Wielkiego, Konstytucji 3 maja i drugiego.. Wskazuje na mapie ziemie utracone przez Rzeczpospolitą w wyniku drugiego rozbioru.