JA N ZIÓŁEK
DYPLOM ACJA POLSKA PO W STAN IA LISTOPADOW EGO W H ISTO RIOG RA FII
W historiografii pow stania listopadow ego, którego działania w ojenne, chociaż zakończone klęską, pozostają w sp aniałą k a rtą oręża polskiego, n a tom iast dyplom acja przedstaw ia się niekorzy stn ie i nie przynosi chluby tym, którzy byli jej kierow nikam i w 1831 r. Jeszcze do n iedaw na sto sunkowo m ało było opracow ań z dziedziny historii politycznej, a w szczególności dyplom acji. O ile h isto ria m ilita rn a r. 1830/31 od początku interesow ała w ielu historyków i to nie tylko polskich, ale i zagranicz nych, o ty le stron a dyplom atyczna przez dłuższy czas nie b y ła dotykana w ogóle. Szerzej ty m zagadnieniem zajął się dopiero J. D utkiew icz.
Ju ż w łonie em igracji popow staniow ej w szelkie dyskusje i spory kon centrow ały się wokół zagadnień m ilitarnych, w ty m też k ieru n k u szły najw cześniejsze badania historyczne. S krom na jest zatem X IX -w ieczna litera tu ra dotycząca zagadnień polityki zagranicznej w okresie pow sta nia. Zaledw ie kilka artykułów ogłoszonych n a łam ach czasopism em i gracyjnych m ożna by tu odnotować. N ajw cześniej, ale dopiero w 1936 r., „Nowa Polska” w P ary żu zamieściła anonim ow y a rty k u ł podający n ie które szczegóły ówczesnej polskiej d y p lo m a c ji1. W kilka la t później „D ziennik N arodow y” opublikow ał w ypow iedź o stosunkach R ządu N a rodowego z gabinetam i o b c y m i2. Oba arty k u ły , pisane przez uczestni ków i obserw atorów pow stania, m ają c h a ra k te r trochę osobistych, su biektyw nych w rażeń, a nie krytycznej oceny. K orespondencję w spraw ie polskiej Rządu N arodowego z kard yn ałem B ern ettim , w aty kań skim m i nistrem — sek retarzem stanu, om aw iał w niew ielkiej b ro sz u rc e 3 A. Ostrowski, dowódca gw ardii narodow ej w arszaw skiej w czasie pow stania.
K. Kniaziewicz i L. P later, członkowie m isji polskiej w P aryżu, w 1 N iektóre szczegóły p olskiej w o jn y i dyplom acji. „N ow a P o lsk a ” 1836 s. 473-477.
2 S tosunki R ządu N arodowego P olski z gabinetam i obcym i w r. 1831. „D zien nik N arodow y” 1842 n r 48.
form ie krótkiego 4 stronicow ego spraw ozdania opisali swoje zabiegi dy plom atyczne u m in istra Sébastianiego w pierw szych dniach w rześnia 1831 r .4 Poruszono w ted y sp raw y : pośrednictw a F ran cji n a dworze pe tersburskim , jej interw en cji u rząd u pruskiego o zachow anie przezeń pełnej n eu traln ości oraz u zn ania przez F rancję Rządu Narodowego jako legalnej w ładzy polskiej. Czyniono także staran ia w spraw ie pośredniego zasiłku, chodziło bow iem o udzielenie przez rząd F rancuski gw arancji bankierom paryskim , k tó rzy gotow i byli udzielić Polsce kredytów . Jak in fo rm u ją autorzy, rząd francuski w e w szystkich tych spraw ach odmó wił pomocy. W ystosow ał jed y n ie notę do rządu pruskiego żądającą za chow ania pełnej neutralności. Lecz i ta n o ta nie odniosła skutku. Rząd francusk i odm ów ił także dostaw y b ro n i dla walczącej Polski.
W zasadzie w yżej przedstaw ione a rty k u ły stanow ią całość 19-wiecznej lite ra tu ry om aw iającej dyplom ację rząd u powstańczego w latach 1830- -1831. Ż aden z nich nie obejm uje zagadnienia całościowo i krytycznie; są to bardzo w ycinkow e inform acje, k tó re dziś m ożem y zaliczyć do źródeł.
T rochę w zm ianek o polityce zagranicznej zaw ierają niektóre pam ięt niki polskie i obce, w ydaw nictw a źródłow e i opracow ania ogólne. Do najciekaw szych pod ty m w zględem należą: dziennik J. U. Niemcewicza z p o b y tu w A n g lii5, k tó ry jest w ycinkow y i obejm uje końcowy etap pow stania; P a m ię tn ik z ro ku 1830-1831 J. L e le w e la 6 oraz pam iętniki: członka R ządu i posła n a sejm L. D em bow skiego7, A. Z am oyskiego8, L. S apiehy 9, członka m isji dyplom atycznej w P aryżu i A. E. Koźm iana in. Do opracow ań całościow ych zaliczyć m ożna w pierw szym rzędzie Historię
pow stania listopadowego S. B arzykow skego u . W ażniejsze depesze drukuje
on w całości, nie w y czerp u je jed n ak kw estii, mimo iż szczególny na cisk położył n a dyplom atyczną działalność Rządu Narodowego. Polem icz n y c h a ra k te r tego opracow ania spraw ia, że au to r przem ilcza pew ne istot ne fak ty , jak np. list R ządu N arodowego do cesarza Franciszka I z 5 VIII 1831 r.
W późniejszych całościowych opracow aniach kw estia dyplom acji nie 4 N ota podana hr. S eb astiani dnia 3 w rześnia 1831 r. „Rocznik T ow arzystw a H istoryczno-L iterackiego w P a ry ż u ” 1866 s. 70-74.
5 P am iętniki... T. 1. 1831/32. D zien n ik p o b ytu za granicą od dnia 21 lipca 1831
r. do 20 m a ja 1841 r. P oznań 1876.
6 Dzieła. T. 1. wyd. H. W ięckow ska. W arszaw a 1957 s. 187-372. 7 M oje w spom nienia. P ete rsb u rg 1892.
8 M oje przepraw y. Wyd. A. K ra u sh ar. K ra k ó w 1911. 9 W spom nienia. Wyd. B. Paw łow ski. Lw ów 1912.
10 W sp o m n ien ia A n d rze ja E dw arda K oźm iana. P a m iętn iki z X I X w ieku. T. 1-2. P oznań 1867.
była szerzej trak tow ana, jedynie A. S o k o ło w sk i12 w sw ych Dziejach
powstania listopadowego 1830-1831 surow o sk ry tykow ał dyplom atyczne
poczynania naczelnego wodza. Sokołowski korzystał ze zbiorów Czar toryskich.
Z opracow ań obcych w ym ienić tu trzeb a 2 prace b e lg ijs k ie 13, w których został om ówiony stosunek Belgii do spraw y polskiej i pow sta nia, oraz kilka prac m ów iących o sto su nk u do polskiego pow stania F r a n c ji14, A u s tr i15 i P ru s 16. W ym ieniono tu prace najw ażniejsze.
Problem zagadnień polityki zagranicznej w polskim sejm ie śledzić pozwala 6-tom ow y D yaryusz sejm u z r. 1830-1831 w y d an y przez M. Rostworowskiego 17. Trochę m iejsca zajm uje spraw a polska w w y d aw nictw ach źródłow ych do histo rii A ustrii. Na pierw sze m iejsce w y su w a ją się papiery pozostałe po M etternich u 18 i k orespondencja F. G entza 19. W literatu rze francuskiej m am y w y d an ą korespondencję T alleyran d a z m isji londyńskiej 20 i cyrk u larz naszego m in isterstw a sp raw zagra nicznych 21.
12 W iedeń 1908.
13 F. P e r e l m a n -L i w e r. La B elgique et la révo lu tio n polonaise de 1830. B ruxelles 1948 ss. 69; J. A. B e t l e y . T h e B elgien and Polish ré vo lu tio n s o f 1830
in international relations. „B ulletin of th e In stitu te of H istorical R esea rch ” 28:1955
Theses Suppl. s. 2.
14 T. J u n g f e r . Juliem onarchie un d d. polnische N o vem b era u fsta n d . B erlin 1909; E. P r i v a t . L ’insurrection de Pologne et ses échos à l’O ccident. G enève 1918; M. B r i s a c. L yo n et l’insurrection polonaise de 1830-1931. Lyon 1909; L. C u k i e r ni a n. Die polenfreundliche B aw egung in F rankreich 1830-31. W arszaw a 1926; V. G u i c h e n. L ’Europe et la m onarchie de Juillet. P a ris 1917.
55 R. C h a r m a t z. A usw ärtige P o litik O esterreichs im 19 Ja h rh u n d ert. W ien 1912; E. M o l d e n . O rientpolitik d. F ü rsten M ettern ich s 1829-1833. W ien 1913; O. C r i s t e . Erzherzzog Carl von Ö sterreich. Bd. 3. W ien 1912; E. G u g 1 i a. Friedrich
von G entz. W ien 1901.
16 M. L a u b e r t. Die politische K orrespondenz des G eneralkom issionspräsi-
denten v. S chroetter in M arienw erder m it d em M in iste riu m des In n e rn 1830-31.
„G renzm ärkische H e im a tb la tte r” 2:1926 s. 21-34. 17 T. 1-6. K raków 1907-1912,
18 A us M etternichs nachgelassen en Papieren. Bd. 5. W ien 1882; D enw ürdig-
keiten. M ünchen 1922.
19 Listy do R othschilda — A u s d em N achlasse Friedrich vo n G entz. Bd. 1.
Briefe, kleinere A u fsä tze, A u fzeich n u n g en . W ien 1867; do P ro k e sch a — A. P r o k -
e s c h- O s t e n , F. von G e n t z , C. L. M e t t e r n i c h . A u s d em N achlasse des
G rafen Prokesch-O sten. Bd. 1-2. W ien 1881 oraz dziennik G entza z la t 1829—1831.
Wyd. F ournier. 1920.
20 T alley ran d (Périgord C harles M aurice) — C orrespondance dip lo m a tiq u e de
Talleyrand. A m bassade de T alleyrand à L ondres 1830-1834. P a ris 1891; C orrespond e n t w ith prince T alleyrand respecting P oland 1831. P resented to both H auses of P arliam ent by com m and of Her M a jesty 1861. L ondon 1861.
21 R ecuil des traités co nvention et d iplom atiques concernant la Pologne
L ite ra tu ra polska X X w. aż do trzyd ziesty ch lat nie okazyw ała w ięk szego zain tereso w ania zagadnieniam i polityki zagranicznej w ojny 1830/31. P ierw szy Sz. A sk e n a z y 22, h isto ry k i dyplom ata, podjął próbę m onogra ficznego p rzedstaw ien ia tego problem u. N iestety, pracy swej nie ukoń czył, opublikow ał jedyn ie 2 a rty k u ły w „Bibliotece W arszaw skiej”. W p ierw szym dał tło w ypadków w n aśw ietlen iu od strony polskiej oraz scharaktery zo w ał głów nych dyplom atów rządu powstańczego, natom iast w dalszych pracach m iał zam iar „ośw ietlić scenerię zachodniej europ ej skiej stro n y ”, pokazać rzeczyw isty stosunek ty ch państw i ludzi do n a szej rew olucji. N iestety część dru ga daje tylko opis dw oru austriackiego i n a ty m kończy A skenazy sw oje b adania nad dyplom acją pow stania listopadow ego.
A skenazy ch arak tery zu jąc naszych dyplom atów najw yżej staw ia Lu- beckiego, k tó ry w pierw szych dniach pow stania rzucił, streszczoną przez Lelew ela n a posiedzeniu sejm u w dniu 25 I 1831 r., m yśl: „[...] należy nam trak to w ać z obcym i m ocarstw am i [...], aby się dalej jeszcze rzecz rozw inęła, że należy w targ n ąć n a Litwę, że rząd pow inien to p rzy n aj m niej ochotnikom pozwolić, bo to będzie dla niego now ym i m ocnym arg u m en tem do przem aw iania za guberniam i polskim i” 23. Sam m yśli tej nie realizow ał, lecz opuścił k raj udając się pod pozorem m isji dyplom a tycznej do P etersb u rg a. W yjazd ten, dla niem ile widzianego w nowym rządzie m in istra skarbu, by ł m anew rem dyplom atycznym i w yrazem przebiegłości politycznej, obliczonym n a osobistą korzyść. „Jeśli tu taj n a polu w alki, spraw a k rajo w a w eźm ie górę — on tam nad New ą będzie opatrznościow ym pośrednikiem : jeśli spraw a tu ta j legnie, on tam będzie bezpieczny”. Lubecki u su n ął się z k raju , lecz myśl, jak ą rzucił zaczęła w krótce kiełkow ać. Z brojenia prow adzone początkowo bardzo powoli i opieszale n a b ra ły rozm achu po zm ianie Naczelnego Wodza. Nawiązano także k o n tak ty dyplom atyczne z k raja m i zachodnioeuropejskim i. Aske nazy nie ocenia najw yżej naszych przyw ódców politycznych. O Chłopie- kim pisze jako o dobrym żołnierzu i dowódcy, ale nie daje m u żadnych zdolności politycznych. Sceptycznie też w yraża się o A. C zartoryskim : „[...] dyp lom ata z m usu nie z w y b o ru [...] N ieograniczona miłość kraju, w ysokie poczucie godności osobistej, to dw a dom inujące w nim czynniki cnoty publicznej i p ry w a tn e j [...] M iał rozum i doświadczenie, nie m iał dosyć an i lotności, ani sam odzielności um ysłow ej”, a przecież on m iał być być filarem całej naszej dyplom acji. M inister spraw zagranicznych G. M ałachow ski nie odgryw ał w iększej roli. Spośród przedstaw icieli rz ą 22 Z abiegi d yp lo m a tyc zn e p olskie w 1830-1831 r. „B iblioteka W arszaw ska" (BW) 1902 t. 247 s. 417-461; 1903 t. 250 s. 244-273.
23 D yaryusz t. 1 s. 239-240; A skenazy przytacza tę w ypow iedź i w yciąga wnioski z p ostępow ania Lubeekiego.
du udających się z m isją dyplom atyczną za granicę, najw yżej ocenia Askenazy młodego W ielopolskiego. W ty d zień po w ybuchu pow stania zgłosił się on do A. C zartoryskiego z prośbą, by m u pow ierzono pla cówkę w Londynie. Sw oją o ryginalną koncepcję polityki zagranicznej opierał na antyro sy jsk im stanow isku A nglii n a K ongresie W iedeńskim . W idział możliwości utw orzenia centralnego ośrodka dyplom acji polskiej przy boku rząd u angielskiego i z jego pom ocą oddziaływ ania n a inne rządy europejskie. Oczywiście byłoby to realn e w sy tuacji odczuwanego zagrożenia ze strony Rosji blokadą k o n ty n en taln ą, jak to m iało m iejsce przed rew olucją lipcową w Paryżu, lub wówczas gdyby b y ły żyw e n a stroje antyangielskie. Lecz w p rzek o n an iu polityków angielskich nie istniało ani jedno, ani drugie. P oniekąd rozum ow anie W ielopolskiego było słuszne, ale spóźnione. K ryzys w stosunkach angielsko-rosyjskich został zaham ow any rew olucją Lipcową, a stosunki francusk o-ro sy jskie gw ałtow nie ostygły. O to przecież chodziło Anglii. Także pow stanie w a r szawskie oderw ało Rosję od spraw Bliskiego W schodu, co znow u było na rękę Anglii.
W ielopolski otrzym ał przyzw olenie rząd u na udanie się do Londynu i naw iązanie tam kontaktów dyplom atycznych. Do sp raw y m isji W ielo polskiego jeszcze powrócim y.
Inni przedstaw iciele dyplom acji polskiej, w edług Askenazego, znaleźli się na sw ych stanow iskach trochę przypadkow o, jak np. Raczyński, k tó ry nigdy nie pragnął reprezentow ać rew olucji polskiej w B erlinie, czyli „spraw y, k tó rą uw ażał za złą i rozpaczliw ą” . O graniczył się n a sw ym stanow isku do zbierania dość ogólnikow ych inform acji i szybko żądał, by n a jego m iejsce przysłano kogoś innego. Z achow yw ał się biernie, w reszcie całkowicie się wycofał. Nim placów kę przejął T. M ostowski, stracono w iele cennego czasu, w k tó ry m należało p rzy n ajm n iej próbo wać załatw ić spraw y nie cierpiące zwłoki, jak likw idacja funduszów rządow ych polskich w bankach berlińskich, przesyłanie korespondencji zagranicznych, tra n sp o rt i dostaw y b ro n i przez P ru sy itd. Przeciw ko Raczyńskiem u z bardzo o strą k ry ty k ą w y stąpiła „Now a P olsk a”. A rty kuły zamieszczone na jej łam ach b yły do tego stopnia napastliw e, że zarzucono m u rozsiew anie wieści, „jakoby w szyscy dobrzy Polacy p rze klinali naszą rew olucję” . Broni Raczyńskiego A. W o jtk o w sk i2i, w y k a zując złośliwość i b rak u m iaru w krzyw dzącej napaści. M usim y jed nak pam iętać, że „Nowa P olska” była o rg a n e m ' T ow arzystw a P atriotycznego i skupiała wokół siebie elem enty rad y k aln e nie przebierające w sło wach, gdy piętnow ały w szelkie p rzejaw y opieszałości.
M isja M ostowskiego, byłego m in istra sp raw w ew nętrzny ch, i W. G rzy 24 M isja d yplom atyczna E. R aczyńskiego w B erlin ie w czasie p ow stania listo
mały, byłego refe re n d a rz a w Radzie Stanu, nie przyniosła większego pożytk u n a tere n ie B erlina. M ostow ski co p raw d a zaliczał się do w y b it niejszych m ężów stanu, ale opinia ta dotyczy jego działalności w XV III w. O becnie 70-letni starzec nie w iele m ógł zdziałać jako dyplom ata. G rzy m ała to trzecio rzędn a fig u ra n a szachow nicy politycznej, dyplom ata „do b ry ch chęci, ale słabej głow y”, jak go określa Askenazy. Nie posiadał żadnych zgoła kw alifikacji do jakichkolw iek czynności zagranicznych.
W iedeń rów nież nie b ył obsadzony przez najtęższe um ysły. N ajw ięk szy dostęp do sfer rządow ych m iał stale m ieszkający w stolicy naddunaj- skiej ks. L. Jabłonow ski. B ył on jed n a k zaciętym przeciw nikiem wszel kich ru chó w rew o lu cyjn ych i nie p rzy ją ł m isji. A. Potocki, także prze by w ający w W iedniu, zachow ał całkow itą bierność polityczną. Pozostał do dyspozycji rząd u powstańczego jedynie ks. K. Czartoryski, młodszy b ra t A dam a. P o lity k ą przedtem nigdy się nie zajm ował, natom iast lubił się bawić, otaczać ład nym i kobietam i i z pasją, lecz bez większego smaku grom adził obrazy. Posłano m u do pom ocy w połowie stycznia agenta ban k u polskiego, Pruszyńskiego, z in stru k cją, w której zlecono księciu w y stępow anie u rząd u austriackiego w ch arak terze tymczasowego przed staw iciela now ej w ładzy K rólestw a Polskiego. M iał zapew nić cesarza i g ab in et w iedeński o zachow aniu przez stronę polską dobrosądziedzkich stosunków i nienaruszalności G alicji oraz dom agać się m ediacji w P e tersb u rg u .
N a m arginesie pracy A skenazego ukazał się w dodatku do „ K ra ju ” a rty k u ł pod ty m sam ym ty tu łe m podpisany inicjałam i R. B.25. A utor nie p o d ejm u je polem iki, ani też nie pró bu je w czym kolw iek uzupełniać Askenazego, p rzytacza jed yn ie kilk a jego m yśli i ch arak tery sty k dyplo m atów polskich.
J a k rzekło się w yżej, A skenazy z niew iadom ych powodów przerw ał pracę nad dyplom acją pow stania listopadow ego i nigdy jej nie skończył. Pow rócił n ato m iast raz jeszcze do stosunków austriacko-polskich w 1831 r. w arty k u le A p e l do A u strii 1830-183 1 26.
Uczeń Askenazego, M. Sokolnicki, idąc śladam i m istrza zajął się czyn nościam i dyplom acji polskiej w P a r y ż u 27. N iestety, pracę tę znam y je dynie ze „Spraw ozdań A kadem ii U m iejętności”, na tej podstaw ie trudno
25 „Życie i S z ta n d a r” dod. do „ K ra ju ” 1902 n r 51 s. 529-531. 26 „ K u rie r W arszaw sk i” 1918 n r 22-23.
27 B ilans czynności d yp lo m a tyc zn yc h polskich w P aryżu w r. 1831. „Spraw oz
d a n ia A kadem ii U m iejętności” 1910 n r 1 s. 13-16.
S okolnicki działacz polityczny, h isto ry k i dyplom ata, zm arł w 1967 r. w A n karze. Podczas p ierw szej w o jn y św iatow ej był jednym ze w spółpracow ników J. P iłsudskiego. P P S -ow iec fra k c ji rew olucyjnej. A m basador w F inlandii, Danii, T u r cji, n astęp n ie n a em igracji.
ocenić jej w łaściw ą w artość. Sam o n ato m iast streszczenie zaw iera w iele ciekaw ych spostrzeżeń.
Sokolnicki w yzyskał do swej pracy źródła będące w A rchiw um Rzą du Narodowego (A rchiw um Czartoryskich) i archiw um m isji paryskiej (część papierów znajdow ała się w M uzeum N arodow ym w R appersw ilu). Z lite ra tu ry daw nej odrzucił zupełnie opracow ania M ochnackiego i M ie rosławskiego, jako źle inform ujące i jed no stronne oraz B arzykow skiego, jako niesum ienne.
Cechą dyplom acji pow stania 1831 r. jest, w edług Sokolnickiego, brak określonej świadomości, czego m ogła chcieć i do czego dążyć pow jnna. N iezdecydow anie widzi Sokolnicki już w sam ej kw estii obsadzenia p e r sonalnego m isji paryskiej oraz w in stru k cjach dla niej przesyłanych. Zm ieniają się kolejno posłowie — Wolicki, M oraw ski, ich pom ocnicy lub kontrolerzy — Sapieha, Grzym ała. Po d etronizacji M ikołaja I k ierow nikiem m isji paryskiej został gen. K. Kniaziewicz, a jego pom ocnikiem L. Plater. Kniaziewicza, m ieszkającego stale w D reźnie, w ysłano do P a ryża ze w zględu n a jego daw ne tam stosunki i znajom ości, k tó re faktycz nie nigdy serdeczne nie były, a od 1812 r. znacznie przybladły.
K niaziewicz jeszcze w Dreźnie zaw arł p rzy jaźń z m inistrem pruskim Jordanem , k tó ry zapew niał go o gotowości P ru s do poparcia spraw y polskiej. Dało to, jak stw ierdza Sokolnicki, pow ód do w ysłania M ostow skiego i G rzym ały do Berlina. Osaczeni agentam i am basadora ro syjsk ie go nie m ieli tam jednak żadnej sw obody działania. Także w ładze p ru skie nie darzyły ich w ielką przychylnością.
Zadaniem m isji paryskiej było doprow adzenie do porozum ienia z rz ą dem francuskim w spraw ach polskich. W idziano w nim nadzieję pom yśl nego zakończenia w ojny z Rosją. N iepopraw ni optym iści łudzili się, że m isja doprow adzi do pośrednictw a m ocarstw zachodnich w ugodzie z P e tersburgiem . D yplom aci w arszaw scy tak byli zaślepieni tą koncepcją, że nie przyw iązyw ali w agi do doniesień W olickiego, G rzym ały, R aczyńskie go i M orawskiego, a także nie analizow ali w ypow iedzi M ortiera i M orte- m arta czy naw et samego Sébastianiego. Sokolnicki w konkluzji swego refe ra tu stw ierdza, iż jedynym poważnym , ale fataln y m nab y tk iem dla rew olucji polskiej był gen. Ramorino, o k tó ry m polecający go gen. F a- b rier i Sébastian! w yrażali niezm ierne pochwały.
Za kierow nika polityki zagranicznej F ran cji uw ażany był przez m i sję polską Talleyrand, naówczas am basador w Londynie. Toteż w m arcu podjęto, znając z okresu K sięstw a W arszaw skiego jego słabe strony, próbę przekupienia go dla spraw y polskiej. W k w ietn iu m isja nasza zbli ża się doń za pośrednictw em pani Tyszkiew iczowej. Od k w ietn ia p rze byw ający w Londynie, zaledw ie 21 la t liczący W alewski, staje się p u p i lem T alleyranda i jego polskim agentem . W m aju am basador francuski
na W yspie jest p rzychylny spraw ie polskiej. Liczy on wówczas na osta teczny sukces Polaków i zam ierza stać się rzecznikiem spraw y polskiej n a foru m m iędzynarodow ym . Tym czasem n a zachód nadchodzą w iado m ości o klęsce D w ernickiego i przegranej bitw ie pod Ostrołęką. W tej sy tuacji T alleyrand zachow uje rezerw ę.
Szkic działalności polskiej m isji dyplom atycznej w P aryżu nakreślony przez Sokolnickiego nie w yczerpuje zagadnienia. Dopiero J. Dutkiewicz przedstaw ił je w pełni. Dał m ianow icie kilka opracow ań dyplomacji pow stańczej, m iędzy innym i m isji paryskiej 28. Bardzo sum iennie w y k o rzystał archiw a k rajo w e i zagraniczne, francuskie, angielskie i austriac kie, ponadto lite ra tu rę ty ch krajów . Po obszernych inform acjach w stęp nych o stosunkach francusko-rosyjskich jesienią 1830 r., nieco ostygłych po rew olucji lipcow ej, o stosunku F ran cji i jej rząd u do w ydarzeń nocy listopadow ej w W arszaw ie, n a podstaw ie w nikliw ych badań omówił pierw sze w rażenia i pierw sze kroki rządu francuskiego. A utor nie do strzega żadnych k o n k retn y ch śladów zam ierzonego i zorganizowanego w pływ u F ra n cji n a przygotow ania do pow stania w Polsce. Z ty m sta now iskiem D utkiew icza polem izuje W. K napow ska 29. P rzytacza ona sze reg arg u m en tów w skazujących na pow iązania w ęglarstw a rew olucyjnego, francuskiego i polskiego, zaangażow anego w w ydarzeniach lipcow ych w P aryżu, a później w B rukseli. U w aża też, że istniały drogi oddziaływ ania n a społeczeństw o polskie przez społeczeństwo francuskie. Dutkiewicz zauw aża w korespondencji L a fay e tte ’a b rak dowodów stw ierdzających jego k o n tak ty z Polakam i, lecz nie w y jaśn ia akcji dwóch G ira rd ó w 3" w W arszaw ie i roli A ugusta F a b re ’a. ^Zdaniem K napow skiej to, że korespon dencja L a fay e tte ’a nie zaw iera nic „kom prom itującego”, nie jest do statecznym dowodem , że nie działał przez osobiste k o n tak ty z Jerzm a nowskim , C hodźką i M oraw skim . Ci 3 członkowie deputacji tw orzą za czątek rep re z en ta cji polskiej, ale obok nich K napow ska widzi jeszcze licz niejszą g ru p ę Polaków , św iadom ą bliskiej rew olucji tak w Paryżu, jak i w kraju . G dy ucichły w alki n a barykadach, pow stają w całej Francji
ta jn e gm iny z ce n traln ą kom uną na czele. P ry m w iedzie tu radykalna m łodzież zrzeszona w tajn y c h związkach. Otóż z tą m łodzieżą francuską k o n ta k tu ją się od p a ru la t Jasiń sk i i K rólikow ski, byli akadem icy w a r szawscy, potem uczniow ie B ozarda i Bucheza, a pośrednio Owena.
N ajw y bitn iejszą jed n ak rolę należałoby przypisać N. Czapskiemu. 23 Francja a Polska w 1831 r. Łódź 1950 s. 185.
28 Francja a Polska. „P rzegląd Z achodni” (PZ) 7:1951 t. 11/12 s. 592—601. (Rec.
p rac y J. D utkiew icza pod tym sam ym tytułem ).
80 A. R y n k o w s k a . Filip Girard. „W iadomości H istoryczne” 2:1942 n r 4
s. 31-40; F. K u c h a r z e w s k i . : Filip de Girard i jego prace w e Francji i Polsce. W arszaw a 1886.
k tó ry brał udział w rew olucji belgijskiej, a po jej u padku zjaw ił się w Paryżu w m om encie tw orzenia się d ep u tacji polskiej. Należał od w ielu lat do wyższych stopni w ęglarstw a, był w bliskich stosunkach z B uonar- rotim i, jak stw ierdza K napow ska, u trzy m y w ał stałe k o n tak ty ze spis kowcami krajow ym i w W ielkim K sięstw ie Poznańskim , w P ru sach Zachod nich i W schodnich oraz K rólestwie. Łącznikiem m iędzy rew olucy jny m Zachodem a k raje m m iał być L. Sczaniecki. Jeszcze jesienią 1830 r. baw ił on w Paryżu, by jako pierw szy z W ielkopolan ruszyć do p ow stania w Królestwie. A utorka a rty k u łu przytacza powyższe fa k ty n a poparcie h i potezy W. Tokarza, że podniety rew olucyjne szły do W arszaw y z Poz nańskiego, a raczej z P aryża przez zabór pruski. Owszem, Sczaniecki p rzybył do W arszaw y 30 g rudnia bezpośrednio z Paryża, k tó ry opuścił 15 bm. Staw ił się u d y ktato ra przekazując m u inform acje, że rząd fra n cuski zbrojnie chce pow stańcom p o m ag a ć 31. O bietnice te m iały być wiążące i pochodzić od L. Sapiehy, k tó ry rozm aw iał wcześniej z S śb astia- nim. Podał je jeszcze raz w „Gazecie P o lsk iej” 3 I 1831 r., a w 2 dni później odwołał. Przekazał też inne m ało praw dopodobne inform acje, rzekomo pochodzące od najw yższych osobistości rządu francuskiego, a do tyczące w ysłania Sapiehy do Londynu, by rep rezento w ał stanow isko Francji w spraw ie polskiej oraz wiadom ości o zadaniach, jakie m iał do spełnienia w P etersb u rg u M ortem art. Działalność Sczanieckiego nie jest więc najm ocniejszym argum entem na po tw ierdzenie tezy Tokarza.
D utkiew icz odpow iadając na recenzję podkreślił bardzo mocno, że po za w zm ianką w P am iętnikach J. L e le w e la 32 i szeregiem nazw isk Pola ków przebyw ających w Paryżu, nie są znane żadne inne k o nk retn e ślady w pływ u F ran cji n a w ybuch pow stania listopadow ego. W brew tezie K napow skiej, głoszącej, iż pow stanie w ybuchło za wcześnie, D utkiew icz stoi na stanow isku, że rozpoczynanie w alki po w yjściu w ojska z k ra ju byłoby sam obójstw em . Przytaczając pogłoski, jak ie wówczas k rążyły po W arszawie, że car w ykorzysta nieobecność w ojska polskiego, by znieść konstytucję, D utkiew icz uważa, że nie m ożna było dłużej zwlekać. Swoje tw ierdzenie opiera n a ogłoszonej w połowie listop ada 1830 r., w gazetach petersburskich i w arszaw skich, m obilizacji.
W spraw ie inspiracji francuskich podobne stanow isko jak K napow ska rep rezen tu ją M. K u k ie ł33 i ostatnio Cz. B lo c h 34, k tó ry przedstaw ił 31 D ziennik A leksa n d ra K rysińskiego. Wyd. J. Ziółek. „P rzegląd H istoryczny” 65:1974 z. 2 s. 361-381.
32 Wyd. J. Iw aszkiew icz. W arszaw a 1924. Zob. P Z R. 8:1952 z. 9/10 s. 169-276. 33 Uwagi i p rzy c zy n k i do genezy rew o lu cji listopadow ej i w o jn y 1831 r. L o n dyn 1958.
34 Ignacy P rądzyński o inspiracji fra n c u skiej w w y b u c h u pow stania listopa
poglądy I. P rądzyńskiego w tej kw estii. Przeciw Blochowi w ystąpił W. Z a je w s k i35.
D utkiew icz słusznie polem izuje z A skenazym w spraw ie kw alifikacji członków w ydziału dyplom atycznego, w skład którego wchodzili: m ini ste r M ałachowski, Horodyski, M oraw ski i A. Czartoryski. C haraktery zu jąc poszczególne osoby tego zespołu staw ia ich zdolności polityczne i w a lory um ysłow e znacznie w yżej niż Askenazy. Podkreśla przede w szyst kim ich przygotow anie dyplom atyczne.
W edług D utkiew icza podstaw ą oskarżenia skierow anego przeciwko konsulow i fran cuskiem u D urandow i były jego stosunki przed pow sta niem z W ielkim K sięciem K on stan tym i konsulem pruskim Schm idtem , a następ n ie duża rezerw a, z jak ą odnosił się do spraw y polskiej. Zresztą stanow isko D u rand a było całkow icie aprobow ane przez Sóbastianiego, k tó ry w ystąp ił w jego obronie w Izbie D eputow anych, gdy opozycja za żądała odw ołania go ze stanow iska w W arszawie.
Z agadnienie działalności m isji polskiej w Paryżu, jej rozw oju w okre sie in icjaty w y polskiej n a froncie, w reszcie jej likw idacji po upadku pow stania w pracy D udkiew icza po raz pierw szy w historiografii po w stan ia listopadow ego zostało ta k w pełni i szczegółowo opracowane. Na zakończenie a u to r scharakteryzow ał stosunek opinii francuskiej do zm a gań polskich oraz pozadypłom atyczną działalność m isji polskiej. W ynika stąd, że w sytuacjach, kiedy rząd francu sk i odm aw iał pomocy Polsce, nie w ykorzystano opozycji i nie w yw ierano nacisku n a m inisterstw o spraw zagranicznych p rzy pom ocy w łaśnie opinii publicznej. Powodem było jed n a k to, że nie chciano zrażać sobie rządu. S ym patia w społe czeństw ie fran cuskim dla pow stania, jak stw ierdził au to r książki, była ogrom na. W P ary żu powołano C en tralny K om itet Pomocy, ukazało się w iele publik acji o Polsce, urządzano zbiórki pieniędzy, dokonyw ano za kupu broni, w yruszali n a plac boju ochotnicy i wreszcie gorąco p rzy j m ow ano em igrantów .
D ziałalność m isji w iedeńskiej znam y stosunkow o dobrze na podsta w ie p racy A skenazego (zob przyp. 22) oraz książki J. D utkiew icza Austria
w obec pow stania listopadowego 36. Poprzedziły ją badania E. k u n iń skie
go 37, k tó ry w niew ielkim a rty k u le przedstaw ił stanow isko A ustrii, a w ła ściwie M etternicha, wobec Polski. D utkiew icz pracę tę ocenił bardzo k ry tycznie. Stw ierdził, że jej w artość sprow adza się do w ydania „paru ak 33 P rą d zyń ski, L elew el i m it o karb o n a rskim podziem iu. KH 71:1964 n r 4
s . 977-986.
36 K rak ó w 1933.
37 P ośrednictw o austriaackie w p ow staniu listopadow ym . (W ystąpienie S k r zy
neckiego). BW 1909 t. 273 s. 106-114; t e n ż e . W spom inki. Z dni historycznych kart kilka. W arszaw a 1910 s. 239-254.
tów z archiw um dw oru i p aństw a oraz z archiw um C zartoryskich ”, że jest to „opracow anie nieścisłe, z błędam i fak ty czn y m i” . Po odrzuceniu więc w niosków w arto przyjrzeć się sam ym dokum entom .
Ju ż po w ybuchu rew olucji lipcowej A u stria p rzestała być pew na swoich posiadłości w e W łoszech i Galicji, co spowodow ało bardzo sk ru pulatne obserw ow anie w ydarzeń nad W isłą przez M etternicha. Swoje obawy przed karbonaryzm em w y jaw ił on A. Z am oyskiem u: „G dyby na nieszczęście pow stanie wasze udało się, byłoby to dla E uropy zarazą, tryum fem karbonaryzm u, robaka toczącego obecnie w szystkie p a ń stw a ”. Do T rau ttm an sd o rfa zaś pisał: „Od pierw szej chw ili u tw orzenia K róle stw a Polskiego uchodziło ono w m oich oczach za skład prochu. Ogień m usiał tam w jednym lub drugim dniu w y bu chnąć” 3S. K anclerz au s triacki od pierwszego dnia naszej rew olucji życzył jej utopienia w e krw i, Pisał o ty m w pam iętniku A. Zam oyski: „Postanow ił pomóc do zdusze nia nas jak n a jp rę d ze j” 39, a K. C zartoryski w depeszy do R ządu N aro dowego: „M etternich sam jeden jest nam przeciw ny, a jego głos w szyst kie inne przem aga” 40. Żadna z polskich m isji do W iednia nie w skórała nic u M etternicha. Nie udała się m isja Jelskiego i Bojanowicza, potem m isja hr. Wąsowicza, w kw ietn iu Zam oyskiego, a później Pietruskiego. D arem nie kołatał do w ró t książęcych K. Czartoryski. M ettern ich nie chciał nic wiedzieć o interw encjach, m ediacjach, protekcjach, zw oływ a niu konferencji m ocarstw, radził tylko zdanie się n a łaskę cara. Łagodził nieco ton, kiedy nadchodziły do W iednia w ieści o polskich zw ycięstw ach na froncie, a całkowicie usztyw nił się po Ostrołęce.
Łuniński bardzo pow ierzchow nie przedstaw ił stosunek A ustrii do po w stania, opierając się na p am iętniku Zam oyskiego i opracow aniu B arzy- kowskiego, a także n a nielicznych w spom nianych tu dokum entach w ie deńskich. Nie przebadał szerzej i grun to w niej m ateriałów dyplom atycz nych pań stw europejskich. Zrobił to dopiero D utkiew icz, k tó ry oparł swoją pracę n a dokum entach z archiw ów w iedeńskich i lwowskich, uzu pełnionych znalezionym i w P aryżu i Londynie. Zwłaszcza poszukiw ania w Record Office dały m ateriał um ożliw iający naśw ietlen ie stosunków m ocarstw zachodnich, w tym także A ustrii, do po w stania polskiego. Do w yjaśnienia w ielu sp raw zw iązanych z dyplom acją polską pomogło p rze szukanie archiw ów ks. C zartoryskich i AAD w W arszawie. W ażnym źródłem okazały się p ap iery ówczesnego n am iestnika ks. Lobkowicza. Dutkiewicz korzystał jed n ak tylko z odpisów sporządzonych n iezb yt do kładnie przez W. Kozłowskiego.
38 A u s M ettern ich ’s nachgelassenen Papieren Bd. 5 s. 80. 39 Moje przepraw y. Wyd. A. K ra u sh a r T. 1. K rak ó w 1906 s. 73. 40 B a r z y k o w s k i , jw . t. 4 s. 144.
D ziałania m isji polskiej w A ustrii, jak w ykazał Dutkiewicz, zasadzały się n a z g ru n tu fałszyw ych poglądach. W ierzono bowiem, że A ustria jest pow staniu życzliwa, w m aw iano w iedeńskiem u gabinetow i tę życzliwość, uw ażając pow odzenie p o w stania za zgodne z interesam i m onarchii hab sburskiej, w zw iązku z czym koniecznie pow inna ona dać pomoc Polsce. Oczywiście, łudzono się w sytuacji, w której jedynie zupełne wyzbycie się nadziei na obcą pomoc mogło zbawić pow stanie przez szukanie roz w iązania n a polu b itw y zw ycięskiej. W swej recenzji H. W ereszy ck i41 stw ierdził, iż po przeczytaniu książki D utkiew icza nie m ożna oprzeć się bardzo niek orzystnem u w rażen iu o dyplom acji pow stania listopadowego. W w aru nkach , jakie istniały, działalność dyplom atyczna strony polskiej była bezprzedm iotow a i w ostateczności więcej zaszkodziła niż pomogła spraw ie, której m iała bronić. Jaskraw o przedstaw ia się to, gdy zważymy, że jed y n y m pozytyw nym krokiem M etternicha n a rzecz pow stania pol skiego było poruczenie Z am oyskiem u m isji do Paskiew icza, któ ra m iała ułatw ić polską kapitulację. W do datk u i ta m isja okazała się spóźniona.
Dla pełnego obrazu historiograficznego należy wspom nieć o drobnych a rty k u łac h B. Paw łow skiego zam ieszczonych w „K w artalniku H istorycz n y m ” z r. 1909 i 1911. Są to 2 przyczynki do polityki austriackiej wobec naszej rew olucji: P rzejazd C zartoryskiego -przez A ustrią i D w ernicki w
A ustrii. A utor w yk o rzy stał głów nie lw ow skie archiw a nam iestnictw a,
w iedeńskie archiw u m w ojny, zbiory C zartoryskich w K rakow ie i Dzie- duszyckich w e Lwowie. O pisuje staran ia polskie o w ypuszczenie korpusu D w ernickiego. Nie porusza nato m iast problem u zabiegów Rządu Naro dowego o au striack ą in terw en cję w P etersburgu.
P ra ca A. Sokołowskiego Galicja wobec pow stania oparta na m ateria łach z arch iw um nam iestn ictw a znana je s t tylko ze „Spraw ozdań A kade m ii U m iejętności” (1920 n r 3).
T ak się składa, że w spraw ach stosunku Anglii do pow stania najob szerniej w ypow iedział się rów nież J. D u tk iew ic z 42. P rzedtem m ieliśm y zaledw ie drobne a rty k u ły okolicznościowe, rocznicowe czy zjazdowe, jak re fe ra t „D em bińskiego” na V Pow szechnym Zjeździe H istoryków Pol skich 43, lub zarysy syntez obejm ujące w iększe okresy czasu, jak w ykła dy M. H andelsm ana 44 czy J. F eldm ana 45. Również w opracow aniach an gielskich zn ajd u jem y w zm ianki na tem at pow stania polskiego 1830/31. 41 A u stria w obec pow stania listopadowego. K H 49:1935 s. 194-198. (Rec. pracy D utkiew icza pod tym sam ym tytułem ).
43 A n g lia a spraw a polska w latach 1830-1831. Łódź 1967.
43 P a m ię tn ik V P ow szechnego Z ja zd u H istoryków Polskich. W arszaw a 1931. 44 A n g lia — Polska. K rak ó w 1917.
45 V p odstaw sto su n kó w p olsko-angielskich 1788-1863. „P olityka N arodów ” (PN) 1933 z. 3 s. 7-47; z. 4 s. 19-51.
W w ykładzie b ry ty jsk iej polityki w E uropie 46, ja k też w ogólnym w y kładzie zagranicznej polityki P a lm e rs to n a 47, są fra g m en ty dotyczące tej kwestii. Dla całości polityki angielskiej la t 1830/31 nie m a jed n a k o p ra cowania m onograficznego. Trudno też dziwić się tem u, że h isto ry cy b ry tyjscy nie zdradzali dotąd zainteresow ania pow staniem listopadow ym . Dla nich rozw iązanie spraw y greckiej i belgijskiej, ru ch y wolnościow e we Włoszech, mogące doprowadzić do k o n flik tu europejskiego, a nie po w sta nie polskie, k tó re w polityce b ry ty jsk ie j było n a dalszym planie, sta now iły problem pierw szej rangi. W szakże opinia publiczna w Anglii, jak to w ykazał Cz. B lo c h 48, była po stronie walćzącej Polski, ale sen ty m en t nie rządził wówczas angielską polityką.
K. S. K rysińska 49 w a rty k u le zam ieszczonym n a łam ach „P rzeło m u” zauważyła, że Anglia, zagrożona blokadą k o n ty n en ta ln ą w y n ik ającą z m e zaliansu P ary ża i P etersburga, gotow a była postaw ić sp raw ę polską na forum m iędzynarodow ym , by poróżnić z sobą przyjaciół, lecz zagrożenie to przestało istnieć z chw ilą w ybuchu rew olucji lipcowej w Paryżu.
D utkiew icz pracując nad sw oją A nglią a sprawą polską do tarł do a r chiw ów m oskiewskich, gdzie p rzejrzał p ap iery rosyjskiej am basady w Londynie z r. 1830/31. Pokazał więc od kulis grę dyplom atyczną dwóch najbardziej zainteresow anych stron. Podobnie jak w poprzednich pracach w ykorzystał korespondencję dyplom atyczną P etersb u rg a, W iednia, P a ryża i Berlina.
Po om ów ieniu w rozdziale w stęp n ym sytuacji dyplom atycznej jesie- nią 1830 r., związanej ze stosunkam i angielsko-rosyjskim i, rew olucją lipcową i belgijską oraz groźbą w ojny europejskiej, a u to r przedstaw ił stosunek Anglii do w ydarzeń 29 listopada w W arszawie, pierw sze sta ra nia Sapiehy w Londynie oraz m isję W ielopolskiego i jej k ry ty k ę w sejmie.
Politycy Londynu, jak rów nież Talleyrand, am basador francusk i na Wyspie, dostrzegali potrzebę istnienia niepodległej Polski jako b ariery przeciw ko Rosji. P alm erston w depeszy do am basadora w Rosji H eytes- bureyśgo, w yjaśniając stanow isko rząd u angielskiego, pow oływ ał się na postanow ienia K ongresu W iedeńskiego. On też pisał, iż sukcesy ro sy j skie w T urcji zm uszają Anglię do p rzeciw staw ienia się an ek sy jn y m za m iarom w stosunku do Polski. O dw oływ anie się do tra k ta tu w iedeńskie go było charaktery styczne dla stanow iska Anglii w spraw ie polskiej. P a l m erston, jak w ynika z relacji am basadora austriackiego w Londynie, nie
40 The Cam bridge H istory of B ritish Foreign Policy. C am bridge 1910. 47 Ch. W e b s t e r . Poreign Policy of P alm erston. Vol. 1. L ondon 1951.
43 Społeczeństw o angielskie w obec p olskiej w a lk i w y zw o le ń c ze j w 1831 roku. ..Studia i M ateriały do H istorii W ojskow ości” 10:1964 cz. 1 s. 140-183.
zaprzeczał, że Rosja m usi energicznie stłum ić pow stanie, ale w yrażał przekonanie, że car czyniłby słusznie usuw ając przeszkody niezadowole nia Polaków . S tw ierdzenia polityka angielskiego, tyle obiecujące co zwod- niczne, obliczone b y ły n a grę dyplom atyczną m iędzy p a rtn e ra m i i ogląda nie się n a to, że Polska pokona Rosję. W idać to w yraźnie w okresie suk cesów m ilitarn y ch pow stania.
S tosu n ek W atyk anu do naszej rew olucji był przedm iotem badań 2 uczniów Askenazego, a m ianow icie B. P aw łow skiego50 i M. L o re ta 51. Pierw szy badał m ate ria ły w iedeńskie, w ażne ze w zględu na stanowisko kanclerza austriackiego M etternicha, drugi natom iast w atykańskie. Loret zw rócił uw agę n a sytuację w państw ie kościelnym oraz pozycję posła rosyjskiego, zaprzyjaźnionego z podsekretarzem stanu B ern ettim i in n y m i dyplom atam i papieskim i. Dowiódł ponadto, że stosunki praw ne K ró lestw a i Rosji nie były dobrze znane nad Tybrem , co powodowało nega ty w n y stosunek do pow stania.
Pracą, k tó ra porusza, aczkolw iek tylko ubocznie, spraw ę rokow ań dy plom atycznych m iędzy W atykanem a rządem polskim w 1831 r., jest rozp raw a ks. M. Żyw czyńskiego o encyklice C um p r im u m 52. Szczególnie in te resu jąc ą jej część stanow i analiza stosunków R zym u do pow stania w okresie pow odzeń oręża polskiego.
W iadom ości o sytuacji napły w ały do stolicy apostolskiej poprzez W iedeń i rezydującego ta m n u ncju sza Spinolę, znajdującego się pod w pływ em w szechw ładnego M etternicha, za którego spraw ą, co nie ule ga w ątpliw ości, u tk n ęła n a dłuższy czas w W iedniu m isja hr. S. Bade- niego, wiozącego ad res rząd u polskiego do papieża. A dres ten z polece nia A. C zartoryskiego i M ałachowskiego — m in istra spraw zagranicz n ych — przygotow yw ał A. E. K oźm ian z pom ocą swego stryja, biskupa k u -
jaw sko-kaliskiego J. S. Koźm iana, k tó ry w styczniu przebyw ał w W ar szawie. D okum ent z d atą 1 III 1831 r. został podpisany przez prezesa se n a tu M. Radziw iłła, prezesa izby poselskiej W. Ostrowskiego i m inistra sp raw zagranicznych M ałachowskiego (bp K oźm ian w ty m czasie już nie żył). Pismo, po w stęp nych inform acjach o u tracie niepodległości przed 40 la ty i zapew n ien iu Ojca św. o gorliwości religijnej naro du polskiego, uzasadniało, dlaczego chw ycono za broń. Podkreślało, że naród został zm uszony do w y stąp ien ia w obronie „wolności i w ia ry ”, zaw ierało proś bę o błogosław ieństw o dla oręża podniesionego w obronie religii, o uzna 50 G rzegorz X V I a P olska po p ow staniu listopadow ym . BW 1911 t. 282 s. 498-513.
51 W a ty k a n a P olska 1815-1832. BW 1913 t. 289 s. 205-240.
52 G eneza i n a stęp stw a e n c y k lik i „Cum, p rim u m ” 9 I V 1932. W a tyk a n a spra
nie naszej racji i o in terw en cję u m ocarstw chrześcijańskich, od któ ry ch naród polski dom aga się uznania niepodległości.
M isja Badeniego, zaopatrzonego także w in stru k cję M ałachowskiego, jak stw ierdza Żywczyński, znacznie lepiej zredagow aną od adresu, u tk n ę ła początkowo w W iedniu. N uncjusz Spinola w idział w niej kom prom i tację W atykanu. Tłum aczenie, że Jego Św iątobliw ość m ógłby się p rzy czynić do zakończenia w ojny, nie przekonały go, dopiero sukcesy polskie na froncie otw orzyły Badeniem u drogę do Rzym u. Żyw czyński uw ypukla nie bez racji w pływ M etternicha n a nuncju sza Sp-inolę w spraw ach poli tycznych nie tylko polskich, ale i włoskich. P odobny zresztą b ył stosunek Lam bruquiniego do w ypadków lipcow ych w Paryżu, co m ocno podkreś lił w recenzji pracy Żywczyńskiego K. M o ra w sk i53. P orów nując stano w iska nuncjuszów w P aryżu i W iedniu wobec jednej i drugiej rew olucji, można stw ierdzić, że głębsze ich uzasadnienie było jednakow e — w y n i kało z obaw y przed zw ycięstw em rządów liberalno-dem okratycznych, co w konsekw encji pociągnęłoby za sobą zm niejszenie w pływ ów Kościoła i u tra tę panow ania świeckiego. P o lity k a Kościoła b yła w ięc wszędzie ta sama, a jej norm y obowiązywały rów nież w stosunku do Polski. Przy analizie genezy encykliki i potępienia, jak ie zaw ierała ona pod adresem pow stania, Żyw czyński bardzo tra fn ie stw ierdził, że adres rząd u pol skiego do G rzegorza XVI łączył spraw ę wolności i religii, co było p rze ciw ne ówczesnej polityce Kościoła, k tó ry w ty m czasie m iał szereg kło potów z katolikam i liberalnym i w e F rancji, w łaśnie z pow odu łączenia tych dwóch pojęć przez dziennik katolicki „A venir” . A dres m ógł więc raczej nieu fnie nastaw ić Rzym do sp raw y polskiej. P apież m im o w szyst ko zw lekał z odpow iedzią w oczekiw aniu n a rozw ój w ydarzeń, nie zaj m ował więc zdecydow anego stanow iska. Dopiero po porażkach polskich n a froncie B adeni otrzym ał przez B ernettiego odpowiedź grzeczną i p eł ną życzliwych frazesów , ale w zasadzie niczego nie obiecującą. B yła w niej m owa o głębokim przejęciu się Ojca św. ufnością n a ro d u polskiego w nim pokładaną, ale też i o tym , że niestety , okoliczności są zby t dale kie od tego, by m u pozwoliły na spełnienie funkcji, do k tórej chciano by go pobudzić. Sugerow ano Badeniem u, że p ań stw a pierw szorzędne z własnego im pulsu m yślą o kongresie pełnom ocników w spraw ie pol skiej, a papież może zrobić tylko jedno — zainteresow ać tą sp raw ą k tó regoś z władców katolickich.
S ytuacja n a froncie była w tedy n iezbyt k o rzystna dla Polski i w k ró t ce interw encja W atykanu okazała się niepotrzebna. Papież co p raw da skierow ał przez nuncjusza w W iedniu zapy tanie do M etternicha, czy
53 Geneza i następstw a... (Rec. p racy ks. M ieczysław a Żyw czyńskiego pod tym tytułem ). K H 50:1936 s. 92-95.
polityka au striack a pozwoli cesarzow i wszczynać na ten tem at rokow ania z Rosją, ale akcja W atykanu n a dworze w iedeńskim była spóźniona, pow stanie dogasało.
Z pracy ks. Żyw czyńskiego jasno w ynika, że stanow isko Grzegorza XV I wobec pow stania listopadow ego nie było w polityce Stolicy Apos tolskiej ani czymś now ym , ani nadzw yczajnym . Nie było rów nież dowo dem niechęci do n arod u polskiego, po p ro stu w ypływ ało z ogólnej poli tyki ówczesnego papiestw a. 1. poł. X IX w. zaznaczyła się silną walką m iędzy daw n ą a now ą Europą, m iędzy prądam i konserw atyw no-m onar- chistycznym i a liberalno-dem okratycznym i. Kościół po sm utnych doś w iadczeniach rew olucji francuskiej zw iązał swe in teresy z obozem p ierw szym, w szelkie więc ru ch y rew olucyjne b yły w W atykanie źle widziane. B adania przeprow adzone zarów no na podstaw ie litera tu ry , jak i m a teriałó w archiw aln y ch -—- w atykańskich, w arszaw skich, krakow skich oraz częściowo w iedeńskich, w yjaw iły, że W aty k an był źle inform ow any o sta now isku rząd u polskiego, jak rów nież i to, że k o n tak t z Rzym em był nie dostateczny. Żyw czyński pokazał także energiczne działanie na dworze papieskim dyplom acji rosyjskiej, z k tó rą Ojciec św. m usiał się liczyć, by nie pogarszać spraw y Kościoła unickiego i Kościoła na Litwie.
N iezw ykle w ażnym ogniw em w polityce Rządu Tymczasowego m u siała być Turcja. Bow iem in teresy p ow stania ściśle w iązały się z in te re sami Stam bułu. N a ty m tere n ie ścierały się także interesy Anglii i F ra n cji, zazdrosnym okiem spoglądających na bogacenie się Rosji kosztem niem ocy tureck iej. Zatem w interesie Polski leżało naw iązanie jak n aj szybciej stosunków dyplom atycznych z K onstantynopolem . K orzystny g ru n t dla dyplom acji na Bliskim W schodzie został dostrzeżony. W yrazem tego są głosy w prasie i obrady sejm u rew olucyjnego. Posłowie: R. Soł- tyk, F. D ąbrow ski i T. Slaski oraz deputow any K rysiński żądają w ysła nia „m ężów zau fanych rew olucji” do K onstantynopola i spodziew ają się n akłonienia T u rcji do działania zaczepnego przeciw ko Rosji. Poseł J. Ledóchowski w niósł n a posiedzeniu 25 V 1831 r. projekt, by na znak przyjazn y ch uczuć Polski do T urcji zwrócić jej sztandary ofiarow ane k ated rze w arszaw skiej przez M ikołaja I. Izba poselska w niosek ten uchw aliła, ale senat o d rz u c ił5i. Z dania co do T urcji były podzielone. Niemcewicz przekonyw ał, że T urcja, po pokoju adrianopolskim toczona w ew n ętrzn y m i b u n tam i i zam ieszkam i, nie jest w stanie dać Polsce żadnej pomocy. N atom iast M ałachow ski w idział możliwość skom pliko w ania się sytu acji europejskiej i łudził się nadzieją, że najpóźniej w m a ju T u rcja będzie m iała swe w ojska nad granicą rosyjską. Nie ukryw ał jed n ak stanu, w jakim znajdow ał się ów m ożliwy sprzym ierzeniec. Za
wiadomił sejm, że agentow i polskiem u m usiano zapew nić w K o n sta n ty nopolu protekcję F rancji, aby go ochronić przed w yd aniem w ręce posła rosyjskiego. Ja k pisze A. L e w a k 3S> T u rcja b yła k raje m do tk n ięty m roz kładem w ew nętrznym i stopniowo traciła sam odzielność polityczną. '(Prze życie się daw nych form społecznych i zepsucie p anujące w śród w yso kich urzędników , w śród k leru i w ojska, w śród paszów, ulem ów i ja n czarów, rw ało w szystkie więzy p raw a i ad m inistracji państw ow ej. Oczy wiście, dłuższe trw an ie pow stania nie pozostałoby bez w p ły w u n a k ra je W schodu. Cieszono się w S tam bule w iadom ościam i o zw ycięstw ach pol skich, a sym patii do Polski nie ukry w an o n aw et przed agentam i ro sy j skimi. Chozrew -Pasza — tu recki m in ister w ojny, zapew niał naszego po sła w K onstantynopolu, że jest „ta k dobrym Polakiem jak on ”, a chcąc odmalować całą życzliwość padyszacha dla Polski, m ów ił: „Rzecz n ieb y wała, odkąd istnieje w iara m ahom etańska, su łtan b y ł pięć razy w w iel kim meczecie, aby się modlić do Boga za was, psów chrześcijańskich”.
Mimo sym patii T urcji do pow stania polskiego i w spólnych interesów nie mogło być m ow y o jej sam odzielnym w y stąp ien iu przeciw ko Rosji, a naw et uniezależnieniu się „D y w anu ” od przem ożnego w p ływ u posła rosyjskiego R ibcanpierre’a, k tó ry otoczył su łtan a swoim i agentam i.
Naw iązanie kontaktów dyplom atycznych z T u rcją było n iezm iernie trudne. M yślano o w ysłaniu przez M ołdaw ię agentów w ojskow ych z k o r pusu gen. Dw ernickiego idącego n a W ołyń — kpt. A. D unina i J. D zierz- kowskiego. O trzym ali oni n aw et od gen. D w ernickiego pełnom ocnictw a do trak to w an ia z w ładzam i sułtańskim i. Z am iary te spełzły n a niczym , podobnie jak późniejsze plany K. Różyckiego. N atom iast p rzed arł się do K onstantynopola przez R um unię A. W ereszczycki, ag en t A. C zartorys kiego, k tó ry w spierał później posłów polskich, a po up ad k u po w stania na stałe osiadł nad Bosforem.
Przedstaw icielem Polski w T urcji został K. L. W aldorff Wolicki, sprytny, in telig en tn y i bardzo czynny. U czestnik kam panii napoleońskiej, po r. 1815 zajm ow ał się przem ysłem i handlem . Z astąpiony w P ary żu przez Kniaziew icza i P latera, k tórzy posiadali we F ran cji stosunki, Wo-. licki w drodze do k ra ju otrzym ał polęcenie udania się do S tam bułu. P o
jechał z nim kpt. K. Linowski, syn d y rek to ra poczt w K rólestw ie, m łody i odważny. Poselstw o do Turcji w yruszyło z P ary ża 17 m arca, a dotarło na m iejsce 9 m aja, tyle czasu zabrały oczekiw ania n a sta te k w M arsylii i przygody w podróży.
M isja Wolickiego była nadzwyczaj tru d n a, kierow ano nią via Paryż. Instru k cja była op arta na w spólnym in teresie turecko-polskim . D om a 55 Turcja w obec rew o lu cji listopadow ej. PN 6:1935 s. 26-42. Odb. W arszaw a 1935 s. 19.
gano się in terw en cji w spólnie z F ra n cją i A nglią i proszono o zgrupo w anie w ojsk tu reck ich w B ułgarii. M isja zaw iodła całkowicie m imo in ten sy w n y ch starań, w cale nie z w in y Wolickiego, nie on bow iem staw iał spraw ę polską n a tere n ie w schodnim . W ysuw ały ją dw a inne w ażniej sze czynniki: zw ycięstw o ofensyw y polskiej n a w iosnę podnosiło kw estię polską, a klęska odsunęła ją ostatecznie z kom binacji politycznej. Czyn n ik d ru g i to skrzyżow anie się interesó w angielsko-francuskich, rosyjskich, austriackich. T rzeb a było zw ycięstw. W olicki naw iązał kontakty, k tóre po r. 1931 em igracja będzie utrzy m y w ała i rozw ijała. Jed y n y m efektem dzia łalności W olickiego było naw iązanie k o ntak tów u trzym yw anych i roz w ijan y ch po r. 1831 przez em igrację.
Dzięki u d o stęp nien iu przez w ładze N iem ieckiej Republiki D em okra tycznej, daw nych archiw ów pru skich stało się m ożliwe napisanie przez H. Kocója 56 pracy, w k tó rej jed en z rozdziałów poświęcił polskim zabie gom dyplom atycznym w Berlinie. P rzed staw ił szeroko stosunek społe czeństw a niem ieckiego do naszej rew olucji oraz polskiej opinii publicz nej wobec łam an ia zasad neutralności przez Prusy. Sam problem dzia łalności polskiej m isji dyplom atycznej w P rusach i państw ach niem iec kich nie został dotąd w pełni opracow any. Należy więc postulow ać grun- tow niejsze bad an ia w ty m k ierunku.
D IPLO M A TIE PO LO N AISE DE L ’INSURRECTION DE NOVEMBRE DANS L ’H ISTO RIO G RA PH IE
R é s u m é
L ’a c tiv ité diplo m atiq u e du g ouvernem ent in su rrectio n n el n ’a été sérieusem ent étu d iée q u 'a p rè s la guerre. P a rm i les plus in té ressa n tes publications, il convient de c iter les étu d es de J. D utkiew icz: „ F ran c ja a P olska w 1831” („La F ran ce et la P o logne en 1831”), „A nglia a sp raw a polska w la ta c h 1830—1831” (’’L ’A ng leterre et la cause polonaise d a ns les années 1830-1831”) ainsi que l’étude d a ta n t d’av an t la guerre, in titu lé e „A u stria w obec pow stan ia L istopadow ego” („L’A u triche face â l ’in su rrec tio n de n o v em b re”). U ne étu d e an térieu re , inachevée, dont l’a u te u r est Sz. A skenazy, com prend u n iq u e m en t une ca ractéristiq u e g énérale des diplom ates polonais e t p rése n te le u rs dém arches à la cour de V ienne. D’a u tre s recherches p résentées d an s l ’a rticle ne sont que co n trib u tio n s ré v é lan t certains détails de l ’a c tiv ité diplo m atiq u e au x cours des puissances occidentales e t de la Turquie. C ertain s tra v a u x basés sur des m a té ria u x lim ités exigent une nouvelle élaboration. R este égalem ent o u v erte la question de l’activ ité de la m ission diplom atique polo naise en P russe, d an s les pays allem an d s e t quelques au tre s petits pays européens.
56 N iem cy a p ow stanie listopadow e. Spraw a pow stania listopadowego w nie
m iec kiej o pinii p u b lic zn e j i polityce p ru sk iej 1830-1831. Zagadnienia w ybrane.